5851
Szczegóły |
Tytuł |
5851 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5851 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5851 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5851 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jaros�aw Zieli�ski
Je�d�cy zag�ady
Planeta Tanen
B�yski sinawoszarych wybuch�w wy�oni�y z mroku sylwetki dw�ch m�czyzn
stoj�cych w cieniu pot�nego korpusu statku. Niewiele ju� brakowa�o do
ustalonego planem ko�ca akcji. Ju� teraz ka�da minuta zwi�ksza�a ryzyko.
Marteen odwr�ci� si� do stoj�cego za nim Kilrasha.
- Podaj do wszystkich. Wycofujemy si�, wariant C. Pocz�tek za pi�� minut.
Patrzy� jeszcze chwil� na doskonale st�d widoczn� baz�. Jaka udana salwa
zapali�a jedn� jedn� z hal stoczni. Na tle p�on�cych budynk�w ludzie z
oddzia��w desantowych wygl�dali jak pionki do gry. I to w�a�nie Marteen
by� bliski wygranej.
Wszed� przez p�otwarty luk. Kr�tki korytarz zaprowadzi� go do sterowni.
Pilot odstawi� prawie pust� butelk� talvanu.
- Wiejemy? - spyta�.
Marteen usiad� przy jednym z tylnych stanowisk.
- Tak: je�eli chcesz to tak nazwa�.
Czekaj�c na Kilrasha pomy�la� o Boyle. Przypomnia� sobie ich ostatnie
spotkanie: jezioro o�wietlone t�czowym b�yskiem reflektor�w, strugi
talvanu w wysokich pucharkach o kolorze letniego nieba. Ostatnie przed tym
d�ugim rajdem.
Patrzy� na sto�kowat� butelk�, pust� ju� prawie butelk� talvanu. Zadr�a�a
lekko - w dobrze izolowanym wn�trzu statku tylko to jedno przypomina�o o
ci�gle trwaj�cej walce, bateriach pok�adowych daj�cych wsparcie
wycofuj�cym si� oddzia�om.
Pilot wcisn�� dwa klawisze naznaczone zielonym kolorem ��czno�ci.
- Limady, sko�czcie ju� z tym. Startujemy! Chc� mi�� dobr� stabilno�� -
powiedzia�.
Tamten mrukn�� co� w odpowiedzi.
Marteen us�ysza� szybkie kroki Kilkrasha. Tu� po zamkni�ciu si� jego
fotela statek podni�s� si� i niespiesznie pocz�� oddala� si� od bazy.
K��by dymu przys�oni�y ekrany i opad�y - musieli zapali� troch� trawy pod
sob�. Wznosz�c si� mogli obejrze�, po raz pierwszy w takiej oprawie, pole
ko�cz�cej si� bitwy.
Baza tworzy�a tr�jk�t: g��wny kompleks: kilka niskich budynk�w, kosmoport
z powstaj�c� dopiero stoczni� i centrum ��czno�ci, ca�e niemal zas�oni�te
pot�n� anten� ultradarow�. Otaczaj�cy j� bia�y mur przegradza�y co
kilkana�cie vans�w niewielkie wie�yczki w�sz�ce lufami automatycznych
dzia�ek. Tak by�o jeszcze kilka godzin temu.
A teraz... antena i budynek centrum le�a�y w gruzach, p�on�y portowe
magazyny. Ostatnie starcia ju� wygasa�y. Co chwil� startowa�y statki grupy
Marteena. Zreszt� zniszczenia by�y na pewno wi�ksze, ale z coraz wi�kszej
odleg�o�ci, z szybko wznosz�cego si� statku, trudniej by�o zauwa�y�
takie... szczeg�y.
Lekkie wstrz�sy zaznacza�y przybycie kutr�w desantowych. Ich dow�dcy
zg�aszali si�; nie zawsze byli to ci sami ludzie, co przed akcj�.
Cztery godziny p�niej Marteen siedzia� na wygodnych poduszkach
jasnobrunatnego fotela. Lecieli do�� okr�n� drog� ku ich gniazdku -
dzikiej, pustynnej planecie Modhar na pograniczu prowincji. Towarzyszy�a
im jeszcze prawie po�owa grupy Lastera, wspieraj�ca ich w tej akcji. To
by�a znaczna si�a.
Marteen nie spodziewa� si� zreszt� trafnego i zbyt szybkiego po�cigu.
Centrum ��czno�ci i ultradar nale�a�y do udanych cel�w ich ataku. Po��czy�
si� z centrum dowodzenia. Du�y, kwadratowy ekran zamieni� si� w szklan�
�cian� oddzielaj�c� go od kabiny dowodzenia.
- Clifden. Przygotowa�e� ju� raport? - spyta� Marteen.
Analityk podni�s� g�ow�. Wcisn�� jaki� klawisz, zape�niaj�c po�ow� ekranu
przekazem infkoru.
- Nie, ju� ko�cz�. Musia�em uzupe�ni� go o nowe dane. Stan obrony
przeciwinwazyjnej, wed�ug przeciwnika.
- Dobrze. Przedstaw najwa�niejsze wnioski.
- Stopie� zgodno�ci z planem 83 na 100. Bezb��dne l�dowanie oddzia��w S, H
i L. Dla nich zgodno�� 91 przy stratach nie przekrazczaj�cych 0,15 stanu.
Gdyby nie port... grupa N zgodno�� 61, straty prawie 0,5. Zniszczone cele
ruchome i wi�kszo�� systemu przeciwinwazyjnego. Baza jest wy��czona z
obiegu na jakie� p� roku. Znacz�ce straty jednostek ze sk�adu Eskadr
Terytorialnych.
- Twoja w�asna ocena?
- To by�a dobra akcja - zastanaowi� si� przez chwil� i powt�rzy�. - Gdyby
nie port.
Sykn�y otwieraj�ce si� drzwi. Marteen przerwa� po��czenie i obr�ci� si� w
ich stron�. To by� Laster - jak zwykle zacz�� od wyj�cia dw�ch puchark�w i
nape�nienia ich ciemnoniebieskim p�ynem, drettem zabarwionym tylko inae.
- Za wsp�prac�! - powiedzia� podaj�c Marteenowi jeden z nich.
Marteen pierwszym �ykiem opr�ni� go prawie do po�owy. Dobry, ch�odnawy
drett... Popatrzy� na Lastera i zada� mu to samo pytanie.
- Jak oceniasz t� akcj�?
- Tak, nie wykonali�my g��wnego zadania. Ale przecie� moi dow�dcy musieli
si� z tym liczy�. Takie rajdy s� zawsze ryzykowne. Zreszt� mam dla nich
co� specjalnego - te trzy fregaty rozbite na p�ycie startowej. Ustali�e�
ju�, sk�d si� tam wzi�y?
- To cz�� nowego zespo�u Floty Segardzkiej. Jaka� niezapowiedziana
wizyta. Mo�e w poszukiwaniu barg�w?
Roze�mieli si�.
- Znale�li ich!
- Kiedy nast�pne spotkanie, komandorze?
- Dla mnie zapowiada si� okres d�u�szego spokoju. Co nie oznacza, �e nie
znajd� czego� dla was. Bitwy przecie� rodz� bitwy - zacytowa� jedno ze
swoich ulubionych przys��w.
W kabinie rozleg�o si� wezwanie systemu ��czno�ci: "Komunikat ze stacji
Modhar. Komandorze Laster, do stacji wp�yn�� przekaz od dow�dztwa w Nest.”
- Nest? Ci�gle to samo miejsce? Nie boicie si�, �e kiedy� skoncentruj� nad
nim p� imperialnej floty?
- To tylko symbol kodowy. Nawet ja ju� nie wiem, gdzie znajduje si� nasze
dow�dztwo - wyja�ni� Laster.
Podszed� do pulpitu systemu i zada� mu kilka pyta�.
- Polec� kt�rym� z my�liwc�w. Ta wiadomo�� mo�e by� wa�na, a zreszt�...
nale�y mi si� chyba troch� odpoczynku.
Nie czekaj�c na jak�kolwiek odpowied� ruszy� w kierunku g��wnego hangaru.
Nawi�zuj�c kontakt z baz�. Marteen my�la� o tym, co w�a�ciwie ��czy�o jego
i Lastera. Maria� grupy barg�w z jednostk� rozpoznawcz� Avagen - od kilku
lat pozostaj�cego w stanie wojny z Imperium - okaza� si� zupe�nie udanym
przedsi�wzi�ciem. To by�a ju� szesnasta wsp�lna akcja. I dopiero trzecia
przegrana.
Prowincja Cafore Tral
Zanim Bantry wszed� do pokoju, Marteen zd��y� ju� zastanowi� si� nad
sytuacj�. Nag�a i niespodziewana propozycja rokowa�o jak�� wa�n�
wiadomo��. Nigdy nie bawi� si� w bohatera osobi�cie przyjmuj�c zlecenia,
ale tym razem pom�g� przypadek. A mo�e i nie?
Gdy dowiedzia� si� o tym, by� na sto�ecznej planecie Ballycot, w wielkim
przemys�owym o�rodku Tullamore. Ale r�wnie� dlatego musia� tu przyjecha�.
�w kto� stanowczo zbyt du�o o nim wiedzia�. A tego Marteen nie lubi�.
Nigdy nie spotka� si� z nazwiskiem tego cz�owieka. Ale gdy go zobaczy� -
rozpozna� natychmiast. Przysadzisty, dobrze umi�niony, a jednocze�nie
zwinny. Œwietny nawigator i dobrze prosperuj�cy kupiec. Spotkali si� ju�.
Wiedzia�, co powie Bantry, wcze�niej znany mu jako Et Nor. A raczej o czym
b�dzie chcia� m�wi�. I nie myli� si�.
- Znasz mnie, wi�c mo�emy oby� si� bez wst�p�w. Wiesz, �e jestem
po�rednikiem - Bantry u�miechn�� si� szeroko. - Do�� specjalnym
po�rednikiem... Tym razem chodzi o konw�j. Dwudziesty Pierwszy Konw�j
Segardzki. To ma�y, ale ca�kowicie wojskowy transport. W Korytarzu
Pi�tnastym.
- Na drodze do Avie?
- Tak. Trzy transportowce typu Watne, mets klasy Viger i dwa my�liwce
eskorty, starbargi. Razem dwadzie�cia jeden jednostek ogniowych.
- Czas?
- Za dwa dni wystartuje z Po�udniowego Kosmoportu Talv. 19 reanha znajdzie
si� poza stref� bronion�, a 4 tesgha wchodzi do Tr�jk�ta Avie. Masz cztery
dni na rozwalenie go. O ile...?
- Za��my, �e si� zgadzam. Cho� interesuje mnie jeszcze jeden element.
Marteen wsta� i podszed� do p�kolistej szyby.
- Chodzi o cen�? Czy 250 tysi�cy jekr�w i dwie maszyny Storbarg C s�
wystarczaj�c� zap�at�?
Nie�le jak na zwyk�y konw�j - pomy�la� Marteen. To by�o du�o, blisko
dwukrotnie wi�cej, ni� sam za��da�by za podobn� akcj�. Razem z tymi dwoma
my�liwcami... Mniejsza zreszt� o nie - za po�ow� tej sumy m�g�by kupi�
�redniej wielko�ci transportowiec. Ale co a� tak...
Opanowa� si� r�wnie b�yskawicznie. Oparty plecami o szyb� czu� przyjemne
ciep�o rozgrzanego s�o�cem szk�a. Patrzy� gdzie� na �cian� nad g�ow�
Bantry.
- Mam go zniszczy�?
- Tak. Cho� oczywi�cie za informacje p�acimy oddzielnie.
To znaczy, �e chodzi w�a�nie o nie. On wie, �e teraz b�d� chcia� je zdoby�
- cho�by po to, by si� przekona�, czy m�wi prawd�.
- Czterysta tysi�cy.
- Trzysta. To niema�o, sam przyznasz. Zgadzasz si�? - spyta� szybko
Bantry.
- Tak, za trzysta tysi�cy. Po�owa tej sumy jest p�atna teraz. My�liwce
mog� odebra� p�niej. O ile jeszcze b�d� �y� - doda� zgry�liwie.
Bantry by� wyra�nie zadowolony. Ko�cz�c spotkanie wr�czy� Marteenowi ma�y
upominek. Wielokana�owy komunikator ze starannie wykonan� tenboltow�
obudow�. Rzecz jasna opr�cz owych 150 tysi�cy jednostek kredytowych.
Znajdowali si� prawie idealnie na pozycji wyczekiwania, po�rodku gwiezdnej
trasy nr 15, zwanej Korytarzem Pi�tnastym. Za jakie� dziesi�� minut
powinni spotka� si� z konwojem. Jeszcze wcze�niej ujrz� go na ekranach
swych detektor�w. Troch� wcze�niej ni� ludzie konwoju: dodatkowy atut w
tej niepewnej grze.
Konw�j - sze�� statk�w i pi��dziesi�ciu ludzi. Dzia�ka i wyrzutnie
pozwalaj�ce jednocze�nie wystrzeli� 21 ci�kich pocisk�w. By�a to do��
silna eskorta jak na ca�kiem zwyczajny �adunek - bro� i sprz�t dla baz w
Tr�jk�cie Avie. Mo�e Imperium nie czu�o si� tu ju� tak pewnie jak kiedy�?
W ci�gu tych trzech dni na Talvanharze, jakie po�wi�ci� na zorganizowanie
akcji, Marteen du�o zastanawia� si� nad powodem, dla kt�rego zdecydowali
si� zap�aci� tak du�o. Nie potrafi� go rozszyfrowa�. W gr� wchodzi�y
dziesi�tki mo�liwo�ci, a cel wcale nie u�atwia� w�a�ciwego wyboru. Ale
teraz musia� zaj�� si� innymi sprawami.
Zbli�a� si� moment starcia�.
- Echo odbicia na ARH - zauwa�y� Kilrash. - Grupa obiekt�w. Kurs po
p�aszczy�nie 12. Zgodnie z charakterystyk� konwoju. Odleg�o�� przy
niezmiennej: 7 minut.
- Czy jest ju� bezpo�redni obraz? Daj maksymalne du�y na g��wny - Marteen
ustawia� przyrz�dy kontroli ognia. Zosta�o ju� ma�o czasu.
- Gotowo�� bojowa dla wszystkich.
Na chwil� podni�s� g�ow� i zatrzyma� si�. Na ekranie, w �miertelnej ciszy
kosmicznej pustki, p�yn�o dziesi�� jednostek bojowych.
Kilkrash ju� to zauwa�y�. Na ekranie infkoru pojawi�o si� jego polecenie.
Prawie jednocze�nie z nim pierwszy ekran zape�ni� si� bia�ymi znakami
odpowiedzi. Sztuczny m�zg ich statku "Killybeg” dzia�a� b�yskawicznie.
"Analiza: nierozpoznane obiekty na pozycjach... Inny kod rozpoznawczy.
Interpretacja hipotetyczna: obiekty klasy �redni my�liwiec; formacja
Patrolu; si�a uderzeniowa do 12 LQ.”
Pozosta�y jeszcze cztery minuty. Marteen przebieg� palcami klawiatur�
infkoru. Zn�w zapali�y si� rz�dy bia�ych liter.
"Przy stanie obecnym cel nadal osi�galny. Zwi�kszony element ryzyka.
Zmiany termin�w i dopuszczalnych strat.”
Zwi�kszony element ryzyka - to mog�o oznacza� dos�ownie wszystko. Nawet
kl�sk�. Ale na wycofanie si� by�o ju� za p�no. Z takiej odleg�o�ci nawet
niepotrafiliby wymanewrowa� konwoju.
Kolejne polecenie. I odpowied�.
"Potwierdzenie przekazania nowych analiz.”
- W��czy� systemy radiolokacji i zag�uszania. Uaktywni� has�o.
"Przyj�te.”
Podni�s� do ust kulisty mikrofon.
- Uwaga! - s�owo, zamienione w kr�tki sygna� has�a, przebieg�o przestrze�.
Za nim pobieg�y niewidzialne smugi pocisk�w.
Uderzyli we w�a�ciwym momencie - po zmianie kursu konw�j nie odzyska�
jeszcze w pe�ni swych zdolno�ci manewrowych. Salwa dziesi�ciu jednostek
obramowa�a go, koncentruj�c si� na potrojonej si�ami Patrolu eskorcie. Na
pancerzach statk�w pojawi�y si� pierwsze rozb�yski.
Salwa by�a do�� celna. Po chwili jeden z eskortowc�w dos�ownie rozpad� si�
na kawa�ki, nie wytrzymuj�c trzeciego celnego trafienia. Niedaleko od
niego zla�y si� w jedno dwa wybuchy, uszkodzony Storrbarg pozostawa� w
tyle, wysy�aj�c im na po�egnanie wi�zk� pocisk�w.
Zreszt� ca�y konw�j ju� strzela�. Mia� ci�gle niewielk� przewag� ogniow� -
cho� szybko niwelowan� przez straty. Ale i on zadawa� ciosy. Stopniowo
odzywa�y si� potr�jne dzia�ka Storrbarg�w Patrolu, pr�buj�c utworzy� przed
konwojem co� w rodzaju tarczy przed ci�kimi pociskami. To nie by�o takie
proste - podw�adni Marteena przewidzieli i ten spos�b obrony.
DG” do „RV”. Mesger Noth do „RV”. Obejmuj� dowodzenie nad lewym skrzyd�em.
Sekcja 3 wy��czona z walki. Prosz� o nowe koordynaty artyleryjskie.
Dow�dca transportowc�w do „RV”. Ze wzgl�du na �adunek niemo�liwy
bezpo�redni udzia� w starciu. Wyhamowuj� i b�d� was wspiera�...
Ch�odne, rzeczowe meldunki przeszy� nagle zwyci�ski okrzyk.
Jest! Trafili�my go!
Marteen, s�ysz�c to, lekko obr�ci� fotel. Niewielki, prostok�tny ekran
znalaz� si� na wysoko�ci jego oczu. Dziewi�� punkt�w ci�gle zajmowa�o jego
lew� po�ow�. Ale dwa z nich p�on�y ostrzegawczym blaskiem. Polecenie
Marteena pobudzi�o do dzia�ania infkor.
Ka�dy z jasnych punkt�w otrzyma� swoj� wizyt�wk�. Tr�jka i szesnastka -
pomy�la� - tr�jka to przecie� Greon, dow�dca drugiej grupy!
Poprosi� o dodatkowe informacje i pr�b� ��czno�ci z systemami na
uszkodzonych jednostkach.
Storrbarg 3 nie nadaje kodu podstawowego. Znikome prawdopodobie�stwo
ocalenia za�ogi. Storrbarg 16 - chwilowy brak ��czno�ci zewn�trznej.
Cz�ciowa utrata zdolno�ci manewrowania i ostrza�u. Nie naruszone
czynno�ci biologiczne za�ogi. Dow�dztwo G-2 obj�� porucznik Faner -
Storrbarg 8.
Sala dowodzenia "Vigera” by�a z pewno�ci� miejscem zbyt g�o�nym dla nie
os�oni�tych niczym uszu. Ale bardzo niewiele z tego dociera�o do
kwadratowego pomieszczenia oddzielonego od niej prze�roczyst� szyb�. Tutaj
znajdowa�o si� tylko dw�ch ludzi. To od nich zale�a� los konwoju.
Sytuacja by�a z�a - ale nie katastrofalna. Przynajmniej tak wynika�o z
ci�gle p�yn�cego strumienia informacji. Chwilowy chaos po zniszczeniu
g��wnych anten kr��ownika, za�egna� dow�dca patrolu. Zap�aci� za to �yciem
dw�ch w�asnych za��g, ale "RV” dowodzi� wystarczaj�co d�ugo, by
zorganizowa� obron�. Oczywi�cie napastnicy atakowali z lepszej pozycji,
ale to nie przesadza�o losu bitwy.
Tak przynajmniej ocenia� to jeden z nich - dow�dca "Vigera”. Komandor,
oficer ze sztabu floty dowodz�cy konwojem, by� nastawiony mniej
optymistycznie.
- Fachowcy - stwierdzi� komandor pod adresem ledwo widocznych sylwetek
my�liwc�w barg�w na g��wnym ekranie. - Chcia�bym teraz zobaczy� jakiego�
asa naszego kontrwywiadu. Tylko jedno pytanie: sk�d tamci maj� tak
dok�adne informacje. Idealnie dobrane miejsce i czas. Powiedzia�bym:
siedem szans na dziesi��, �e nie prze�yjemy nast�pnej godziny.
- Nie mo�na liczy� na pomoc? - spyta� dow�dca statku.
- Mo�na, gdybym mia� jeszcze dwa klucze my�liwc�w i potrafi� utrzyma� ich
na wi�ksz� odleg�o��.
- Mo�emy si� podda�.
- Tak nakazuje zdrowy rozs�dek - rzek� komador. - Ale w tej grze czasem
trzeba zrezygnowa� z dobrych rad.
Nagle odczuli jakby uderzenie m�ota rozrywaj�ce ich cia�a. Niezwykle celna
seria artyleryjska przejecha�a po statku. Zgas�y �wiat�a, kryj�c �r�d�a
g�o�nych trzask�w wal�cych si� �cian.
Potem wszystko ucich�o.
Obezw�adnienie kr��ownika by�o du�ym sukcesem Marteena. Kilka pocisk�w
"Killybeg” i towarzysz�cych mu my�liwc�w dosi�g�a lewej burty i g�rnej
cz�ci pok�adu artyleryjskiego "Vigera”. Wywo�a�o to po��dany efekt -
s�dz�c po braku jakiejkolwiek odpowiedzi. Mogli teraz zwr�ci� si� w stron�
transportowc�w. Za kr�tk� potyczk� zap�acili ci�ko uszkodzonym Storgsem,
co ostatecznie zniech�ci�o Marteena do tego typu maszyn. W par� minut
p�niej cena sta�a si� jeszcze wy�sza.
Statkiem wstrz�sn�� nag�y wybuch. Marteen wypad� z fotela, i przelecia�
przez ca�� kabin�. To zapewne uratowa�o mu �ycie. Pociski wystrzelone
przez jeden z ocala�ych my�liwc�w patrolu trafi�y w okolice g�rnej
wyrzutni, niszcz�c jej bateri�. Sto�ek pochodz�cego z niej promieniowania
przemkn�� przez g�rny pokk�ad, zahaczaj�c o kabin� kontroli.
Gdy Marteen podni�s� si�, mia� jeszcze tyle si�, by dowlec si� do fotela
pilota. Zwali� z niego zastyg�e w bezruchu cia�o Kilrasha. Siadaj�c wyj��
z kieszeni kombinezonu zgniecione pude�ko wielko�ci d�oni.
Powoli wraca� do siebie, czuj�c md�awy smak narkotyku przeszywaj�cy
organizm. Po chwili m�g� ju� po��czy� si� z artyleryjskim. Na szcz�cie
wewn�trzny komunikator nie by� uszkodzony.
- U nas wszystko w porz�dku, komandorze. Selt jest tylko troch� poobijany,
ale to nic. A co na g�rze?
- Kilrash nie �yje - przerwa� mu Marteen. B�yskawicznie zmieni� temat. -
Jaka jest og�lna sytuacja? Moje przyrz�dy s� troch� zwichrowane.
- S� bliscy za�amania. Ale potrzeba im jeszcze paru silnych wra�e�. Prawie
nie ruszali�my transportowc�w - Klles m�wi� swym zwyk�ym spokojnym,
miarowym g�osem, bez �ladu jakichkolwiek emocji.
- Nie. Przeka�cie wszystkim: dwie, trzy salwy w os�on� i najwy�ej w
baterie burtowe. Nic powa�niejszego - musimy mie� od nich sprz�t i paliwo.
Rozwalcie te� ten ostatni Storr.
Roz��czyli si�. Marteen by� teraz w klasycznej pozycji obserwatora. W
rozbitej, odci�tej od �wiata kabinie. M�g� tylko czeka� na dalszy rozw�j
wydarze�.
Nie by�o ich wiele. Bitwa sko�czy�a si� po pierwszej salwie w stron�
transportowc�w. Ich dow�dca nie podziela� zdania komodora - po kl�sce swej
os�ony nie mia� zreszt� zbyt wielkiego wyboru. Z dziesi�ciu jednostek
zosta�y cztery najwi�ksze - pomijaj�c dwie kapsu�y ratunkowe zmierzaj�ce
ku lukom kr��ownika. Kutry desantowe z "Killybeg” ostro�nie pod��a�y za
nimi.
Marteen rozejrza� si� po pomo�cie zdobytego kr��ownika. Bardziej nadawa�
si� do wsparcia si� inwazyjnych ni� dzia�a� w otwartej przestrzeni.
S�absze ni� zazwyczaj uzbrojenie i tylko dwa stanowiska pok�adowych
my�liwc�w. Nie by� z pewno�ci� najnowszym krzykiem techniki Imperium, ale
Marteen nie mia� zbyt wielkich wymaga� - w ko�cu by� to najwi�kszy okr�t,
jaki uda�o mu si� dot�d zdoby�.
Przed nim znajodwa�a si� owalna szyba, przechodz�ca po bokach w dwa du�e
ekrany. Tu� pod nimi rz�d mniejszych monitor�w i terminali blok�w infkoru.
W p�kolistych wyci�ciach trzy wygodne fotele.
Przez szklan� tafl� obserwowa� krz�tanin� technik�w na dolnej cz�ci
pomostu. Doprowadzenie tego wszystkiego do pe�nej sprawno�ci wymaga�o
porz�dnej stoczni i kilku tygodni czasu. Na razie uda�o si� sprawdzi�
najwa�niejsze systemy: to powinno wystarczy� w drodze do bazy.
Weszli jego dwaj zast�pcy. Faner, odpowiedzialny za uzbrojenie i
wyposa�enie grupy, i Nevil - szef rozpoznania i bezpiecze�stwa.
- CO z za�ogami? - spyta� Nevila. Wracali z jednego z transportowc�w,
zamienionego na ob�z jeniecki.
- Dwudziestu trzech ludzi z konwoju. Mo�e jedna trzecie ma lekkie
obra�enia. Kilku ci�ko rannych. Tak�e pi�ciu i jeden oficer z Patrolu.
Z podr�cznej torby wyj�� pakiet identyfikacyjny. Odznaka s�u�b
analitycznych na ok�adce.
- Major Afn SeasNil z Zespo�u Planowania. Kurier do Avie - stwierdzi�
Faner. - Tyle chcia� powiedzie�. Poza kilkoma uwagami na nasz temat,
raczej nie do powt�rzenia.
Marteen otworzy� pakiet i wyj�� klucz ��czno�ci. Mo�e si� przyda� -
pomy�la�.
- WIecie ju� co� o zdobyczy? - spyta�.
- G��wnie sprz�t planetarny. Troch� zapas�w. Cz�ci do ci�kich pocisk�w
tych nowych Storrbarg�w Ald. Du�o paliwa, ale cz�� niezbyt dobrej
jako�ci.
Faner m�wi� dalej, ale Marteen coraz s�abiej go s�ysza�. Opar� si� o
�cian�, czuj�c nap�ywaj�ce zm�czenie. Pocz�tek d�ugiego i niezbyt
przyjemnego procesu. Nikt nie m�g� wyj�� bezkarnie spod strumienia cz�stek
griv. I on nie by� jakim� specjalnym wyj�tkiem.
Czu�, �e powoli s�abnie. Ale, jak cz�sto w takich przypadkach, jego umys�
zacz�� pracowa� szybciej. Po��czy� obecno�� oficera z pewnymi
doniesieniami jego informator�w. W pewnym stopniu tak�e z ukrytym, i
ci�gle mu nieznanym, celem mocodawc�w Et Nora. Mia� przed sob� pewn�
koncepcj�. M�g� j� dobrze sprzeda�...
- �le si� czujesz, dow�dco? - us�ysza� g�os Nevila.
- Nie, to tylko griv - zdawa� sobie spraw�, �e powoli traci kontrol�. -
Zabieramy si� st�d.
Prawie si�� zaci�gn�li go do szafki atromeda. Pod siatk� czujnik�w poczu�
si� troch� lepiej - ale zdawa� sobie spraw�, �e to tylko kolejny narkotyk.
Szansa na szcz�cie w kr�tkim wydaniu.
Jednostki grupy barg�w i zdobyte przez nich statki konwoju coraz szybciej
oddala�y si� z miejsca bitwy. Godzin� p�niej ju� tylko wraki jeszcze
niedawno tak wspania�ych statk�w Segard znaczy�y jej pole. A pierwsze
jednostki floty imperialnej pojawi�y si� tam du�o p�niej. Marteen i jego
ludzie zn�w rozp�yn�li si� w pr�ni.
Faner podszed� do bloku infkoru. Kilka jego poprzednich pr�b system
niezmiennie kwitowa� s�owami: „wej�cie zablokowane - brak kodu
identyfikacyjnego.
- Mi�a maszyna - Faner pieszczotliwie pog�adzi� klawisze. - Nie lubi
obcych.
- Nie wszystkich - zauwa�y� Marteen. Na stole, w jego zaci�ni�tej d�oni,
spoczywa� klucz ��czno�ci SeasNila.
- Zak�ad? - spyta� Faner.
- Z g�ry przegrany - odpowiedzia� Marteen. Woln� r�k� rozpocz�� rozmow� z
infkorem.
Nie pami�tam kodu.
Nie powiniene� tu pracowa� - poinformowa� go infkor.
- Ma nawet poczucie humoru - roze�mia� si� Nevil.
Nie pracuj� tutaj.
Podaj sw�j numer.
Marteen wsun�� klucz w otw�r identyfikacyjny.
Numer 01627 H: wej�cie otwarte - chwila namys�u - polecenie?
- Niez�a sztuczka - stwierdzi� Faner. - Gdzie si� tego nauczy�e�?
- Oszukuj�c automaty filmowe w Falv - odpowiedzia� Marteen pochylaj�c si�
nad ekranem. - Ten major nie przyjecha� tu na urlop - zauwa�y�.
Zacz�� kopiowa� informacje. Wbrew pozorom by�a to do�� prosta operacja.
Trudno�ci zaczyna�y si� przy studiowaniu tre�ci. Oderwane, fragmentaryczne
dane tylko specjali�ci potrafili zamieni� na zrozumia�y obraz.
Kilka godzin pracy ludzi Fanera pozwoli�o cokolwiek z tego wydoby�.
Ciekaw� - i niepokoj�c� - by�a informacja o zniszczeniu podobnej im grupy
gdzie� na kra�cach prowincji Tetgall. Kr�tka, tak przy okazji do��czona do
trasy maj�cego przewozi� je�c�w transportowca, w�a�nie pochodz�cego z
Tr�jk�ta Avie. Czas, melodyjna nazwa - „Doonvaneat”: wszystko jak na
d�oni.
Marteen przejrza� to do�� pobie�nie. P�niej oceni ich warto��, wyci�gnie
jeszcze co� od Et Nora. Najpierw odpoczynek i szpital - nie m�g� d�ugo
poci�gn�� tylko na �rodkach pobudzaj�cych.
Ksi�yc Sangor. Okr�g Centralny
Drzwi otwar�y si�. Oficer Imperium wszed� do niewielkiego przedpokoju.
Trzyma� w r�ku rezultat swej ci�kiej, prawie trzydniowej pracy. Ale tak
drastycznie kr�tki termin doskonale t�umaczy�a osoba, dla kt�rej
przeznaczonym by� sporz�dzony przez niego raport.
Nast�pne drzwi wpu�ci�y go do �rodka przestronnego pokoju. Naprzeciw mia�
imponuj�cy zestaw infinerowy, zajmuj�cy prawie ca�� �cian�.
- Porucznik Leven Athlone, ostatni przydzia�: Dow�dztwo V Floty -
zameldowa�. Sztywno sk�oni� si� w ston� trzech stoj�cych przed nim
oficer�w.
- A przedtem?
- Dow�dztwo Korpusu Ekspedycyjnego.
- Dlaczego przeniesony?
- Bra�em udzia� w operacji wywiadowczej. Ze wzgl�du na jej bezpiecze�stwo
nie mog�em pozostawa� na tamtym terenie.
- Je�li si� nie myl�, chodzi�o o zniszczenie siatki agent�w Peenf.
Operacja nie zako�czy�a si� sukcesem.
- To nie by�a moja wina! - porucznik straci� na chwil� panowanie nad sob�.
- Ja nie pope�ni�em b��du. Ale IVB odsun�o mnie od dowodzenia.
- CI�gle te rozgrywki! Ale nie m�wmy ju� o tym. Mieli�cie przygotowa�
raport, poruczniku.
- Oto on.
Otworzy� trzyman� w r�ku teczk�, rozdzielaj�c j� na dwie po��wki. W lewej
zamocowane cztery kr��ki kaset, prawa mie�ci�a podr�czny infkor.
- Podstawowa cz�� raportu jest tutaj - porucznik Athlone wyj�� jedn� z
ta�m i podszed� do infinera. Wsun�� j� do szpary odtwarzacza. - Na drugiej
jest indeks i plany sytuacyjne. Dwie pozosta�e to nieco streszczone kopie.
Po�o�y� teczk� na szafce infinera. Za jego plecami jeden z m�czyzn
si�gn�� po sterownik zestawu.
O krok od nich zapali� si� du�y obraz, rozdzielaj�c na p� ca�e
pomieszczenie. Mapa tego rejonu galaktyki - setki urz�dze�, mniejszych i
wi�kszych zestaw�w infkorowych wbudowanych w �ciany pozwala�o osi�gn�� tak
widowiskowy efekt. Tysi�ce wpisanych w ka�dy z nich informacji o planetach
i uk�adach, trasach statk�w i roj�w meteoryt�w, kilkunastu pa�stwach
dziel�cych mi�dzy sob� t� cz�� przestrzeni.
- Mo�ecie ju� odej��, poruczniku - powiedzia� Imperator.
Sk�oni� si� w milczeniu. Drzwi zamkn�y si� za nim r�wnie szybko i
bezszelestnie, jak otworzy�y.
- Nadal dajesz pierwsze�stwo m�odym oficerom. To wielu ludziom si� nie
podoba - stwierdzi�a Arken.
- Za dziesi��, pi�tna�cie lat mo�e on powie to samo siedz�c na twoim
miejscu. A m�j czas zbli�a si� do ko�ca. Chc� cho� zna� tych, kt�rzy
przyjd� po mnie.
- Nie jest go jeszcze tak ma�o.
- By� mo�e - popatrzy� na sadowi�cego si� naprzeciw mapy oficera, trzeci�
osob� obecn� w tym pokoju. Dotkn�� palcami le��cej przed nim teczki. -
Masz wi�c pierwsz� biografi�.
Tamten roze�mia� si�. Wsta� i podszed� do mapy, jakby chc�c w niej si�
zanurzy�.
Ten ciemnow�osy, z lekka przygarbiony m�czyzna mia� r�wno pi��dziesi�t
lat. Dwadzie�cia cztery z nich po�wi�ci� s�u�bie w si�ach pa�stwa Righar,
przez przeciwnik�w zwanego Imperium. Kontradmira� Tert Coleraine dowodzi�
Zespo�em 17. Jednostka ta, w ci�gu trzech lat pod jego rozkazami, zd��y�a
ze sztabowej s�u�by analitycznej przekszta�ci� si� w ma�� armi�, maj�c�
swych ludzi i sprz�t na terenie ca�ego niemal obszaru Imperium.
- Oby�o by si� i bez tego. Wi�kszo�� z tych informacji znam na pami�� -
powiedzia� lekcewa��cym tonem.
Z boku infkor zacz�� przedstawia� pierwsze strony raportu. Arken
przegl�da�a je z zainteresowaniem.
- By� mo�e... Co wi�c powiesz o historii barg�w? - spyta� go Imperator.
- Sprawdzian? Pierwszy atak: sze�� lat temu. Tu� przed wojn� z Abagen.
Wydaje si�, �e grupa powsta�a na dwa-trzy miesi�ce wcze�niej. Pocz�tkowo
niekt�re ataki uwa�ano za wypady jednostek avage�skich, ale wyja�ni�o si�
to jeszcze przed rozejmem...
- Dobrze, nie musisz tak szczeg�owo.
- Og�lnie: istnia�o jedena�cie grup, o tylu mo�emy m�wi� z ca�� pewno�ci�.
Dwie rozwi�za�y si�, jedna przesz�a do floty Ballycot. Jedna, oznaczona
jako Sell 7, zniszczona przed powstaniem Zespo�u 17, druga dwa lata temu -
w czasie najwi�kszego nasilenia ich dzia�alno�ci. Wykryto, i w du�ym
stopniu unieszkodliwiono dalsze trzy, ale tu nie mo�na mie� takiej
pewno�ci, jak z Sell 7 i Sell 2. Obecnie pi�� aktywnych, w tym jedna
powi�zana z rebeliantami z Pi�ciu Republik, pozosta�e niezale�ne. W
naszych dokumentach - oznaczenia Sell 1 do 11.
- Mo�e co� jednak ci� zainteresuje. Chocia�by to - Arken przesun�a jedn�
z d�wigienek bloku zapisuj�cego. Du�y fragment tekstu znalaz� si� na
tabliczce nessu. Poda�a je Coleraine. - Co o tym s�dzisz?
- Nanowsze wiadomo�ci? Ju� i o nich s�ysza�em. Cho�... - zatrzyma� wzrok
na jednej z nich. - Chyba jednak macie racj�. To potwierdzony meldunek?
Pokaza� Arken jedn� z ostatnich informacji.
- Wp�yn�� do sztabu kilka godzin temu - odpowiedzia�a.
- Wi�c zn�w mamy do czynienia z Sell 4. S�ysza�em pog�oski o ich wsp�lnych
akcjach z zespo�em tego bohatera pogranicza Avagen... komandora Lastera.
To jedna z najbardziej aktywnych grup - wyja�ni� Imperatorowi. - Niez�y
jest ten tw�j oficer, je�li zd��y� i to zaanalizowa�.
- Prze�lesz mi kopi�, prawda? - spyta� podchodz�c do Arken.
- Mog� ci nawet j� przynie�� wieczorem, o ile nie b�dziesz na kt�rym� z
tych zwariowanych bankiet�w.
- Ta stolica... Kto wpad� na pomys� po�czenia sto�ecznej planety ze
Sztabem Imperium?
- Spytaj mojego ojca, dlaczego zgodzi� si� na zbudowanie stolicy wok�
Pa�acu - odpar� Imperator.
- Z ca�ym szacunkiem... ale lokalizacja tutaj Sztabu to raczej tw�j
pomys�, Imperatorze.
- Tylko w czasie pokoju, Coleraine. Po�owa oficer�w zanudzi�aby si� na tej
ma�ej Enniscrone.
Arken wyj�a ta�my z projektora. Podnios�a do oczu, chc�c odczyta� drobne
litery opisu.
- "Kiwaty Elsneru”. Czy to on wymy�li�?
- Po prostu jakie� oderwane okre�lenie - powiedzia� Imperator. -
Kryptonim.
- Nie, ja te� co� s�ysza�em o kwiatach Elsneru - rzek� Coleraine.
- To jaka� legenda?
- W pewnym sensie. Opowie�� o ro�linach dziwnego uk�adu: wegetuj�cych
latami, w oczekiwaniu na chwil�, gdy s�o�ce ich planety znajdzie si�
wystarczaj�co blisko, by da� im ciep�o potrzebne do wydania owoc�w...
- Tak. - Arken obraca�a w d�oniach ta�m� raportu. - Czekaj�cych d�ugo...
czy koniecznie z za�o�onymi r�kami? Ale na razie nie wydaj� si� gro�ne.
- Dopiero, gdy planeta zbli�y si� do peryhelium. Wtedy na jej powierzchni
rozp�ta si� zielone piek�o. Kwiaty zaczn� rodzi� owoce... - Coleraine
przerwa� na chwil�. - Ile to jest: „wiele lat”?
Imperator ze zdziwieniem przys�uchiwa� si� ich rozmowie.
- O czym wy m�wicie? - spyta� zaniepokojony.
Coleraine wskaza� teczk� porucznika.
- O kwiatach... Kwiatach Elsneru. To tylko zabawa, m�j panie - zwr�ci� si�
do Imperatora. - Puste s�owa.
- Nie powiedz� ci tak �o�nierze gin�cy na pok�adach naszych okr�t�w.
- Dlatego Athlone przyni�s� ten raprot. Dlatego pracujemy przeciw nim -
Coleraine m�wi� powoli, spokojnie, jakby chc�c zatrze� w pami�ci
Imperatora tamt� wymian� zda�.
- A wiesz, jak nazywa si� barg�w? - Arken odesz�a od nich w stron� mapy.
Na tle gwiazd jej jasny mudnur wygl�da� niepokoj�co. - S� ju� ballady o
"je�d�cach zag�ady”. Wynurzaj� si� z przestrzeni, uderzaj� i odchodz�:
niepokonani. Siej� zniszczenie i �mier�. Bo zbrojna pi�� Imperium jest
zbyt wielka i zbyt wolna, by ich zgnie��.
Za plecami Imperatora, zwr�conego w stron� mapy, Coleraine w�ciekle
zmarszczy� brwi.
- Na jednej nietrafnej transakcji mo�emy straci� wi�cej, ni� w dziesi�ciu
potyczkach - powiedzia� Coleraine. - I nie s� tak nieuchwytni. W�a�nie
wybieram si� do Tetgall. Mamy ich statki, ludzi, bazy. Ca�� grup�.
- To dobrze, Coleraine. Chc�, by� dosta� tych... je�d�c�w zag�ady -
Imperator popatrzy� na Arken.
Arken zgasi�a ekran, zamkn�a teczk� z raportem. Jedn� z kopiii poda�a
Coleraine ze s�owami:
- Dobrej zabawy na pograniczu, admirale - powiedzia�a mu na po�egnanie.
Pogranicze Avagen, Planeta Modhar
Szare drzwi doskonale t�umi�y wszystkie d�wi�ki dochodz�ce z ich pokoju.
Ale wystarczy�o znale�� si� po ich drugiej stronie, by us�ysze�, o czym
rozmawiaj� dwaj m�czy�ni, jeszcze niedawno przyjmuj�cy na tym samym
statku uderzenia pocisk�w.
- ... A gdybym nawet mia�: to po co?
- Przecie� tam s� lduzie, kilkunastu dobrych ludzi?! - g�os m�odszego
dr�a� ze zdenerwowania. Wyra�nie zdawa� si� nie podziela� spokoju swego
rozm�wcy.
- Tu chodzi przede wszystkim o nasze bezpiecze�stwo. Ich grupa zosta�a
rozpracowana przez agenta Imperium. To i nasze k�opoty da�yby idealn�
okazj� do wpadki - przerwa�, jak gdyby m�wienie sprawia�o mu trudno��. - A
dla nas nie ma sezonu ochronnego. Wiesz chyba o tym.
- Dlaczego nie chcesz im pom�c!
- Jak ty to sobie wyobra�asz? Maj� ewakuowa� wszystkie trzy bazy i
przenie�� si� do nas? - jego g�os nabra� ironicznych akcent�w. - Ach
przepraszam, ju� tylko dwie.
- Transport na Youghal trwa czterna�cie dni. Przez wi�ksz� cz�� lotu
znajdowa� si� b�dzie na obszarze nie chronionym...
- Zaczynasz mie� ju� pirackie nawyki, ch�opcze. Gdyby�my atakowali ka�dy
startuj�cy w kosmos statek, nie trwa�o by to zbyt d�ugo - popatrzy� na
l�ni�ce obicie tr�jk�tnych drzwi. - NIestety, nie mamy w tej chwili ani
jednego sprawnego okr�tu. A i my�liwce...
Milczeli przez chwil�.
- Dobrze, pomy�l� o tym. Wyje�d�am teraz na kilka dni, po powrocie jeszcze
si� spotkamy. Znajd� mi teraz naszego szefa rozpoznania.
Tamten wyszed�. W pokoju panowa� p�mrok rozja�niany przez
niebiesko-czerwone �wiat�a atromeda. Marteen po�o�y� g�ow� na poduszce.
By� zm�czony... bardzo zm�czony. ALe niemia� zbyt du�o czasu na
odpoczynek.
Lessale wszed� i z przyzwyczajenia popatrzy� na wska�niki atromeda.
- B�d� kilka dni na Talvanharze - powiedzia� Marteen.
- W takim stanie?
- Dacie mi co� na wzmocnienie i wytrzymam troch�. Musz� tam pojecha�.
- Interesy, czy...
- Mo�e jedno i drugie? - spyta� zaczepnie. - "Zdaje si� najpi�kniejsz� ta
�ciana kostki, kt�rej nie widzisz.”
- "Agdy j� odwr�cisz, zapragniesz ujrze� nast�pn�. - doda� Lessale. Obaj
dobrze znali te wiersze. - �adnie. Przynajmniej psychicznie jeste� bez
zarzutu.
- Oto specjalno��naszego doktora Lessale: psychologia wojskowa. Doskona�e
miejsce. Nigdzie nie znajdziesz tylu ciekawych spraw - stwierdzi� Marteen.
- Przy okazji: zwr�� uwag� na ludzi z naszej grupy pochodz�cych z Cafore
Tral, to znaczy teren�w dawnej Republiki Talv. Mo�e b�d� potrzebowa� ma��,
doborow� grup�.
- Zm�czy� ci� ten Clifden?
Marteen pokr�ci� g�ow�.
- Nie, jest troch� gor�cy... Mo�e ma racj�, mo�e ja jestem zbyt ostro�ny.
M�wi� ci co� o tym transporcie?
- M�czy� mnie o jakie� dane.
- Wiesz - Marteen umilk� na chwil�, popatrzy� w g�r�, na podw�jny �uk
sufitu. - Daj mu to zadanie. Jak zdoby� ten... "Doonvaneat”. To zdolny
analityk, nie ma nic do roboty, dop�ki �atamy tu dziury.
Rozmawiali jeszcze przez chwil�, a gdy i tamten wyszed�, Marteen po�o�y�
si� wygodnie i zamkn�� oczy. By� zm�czony i nawet nie cieszy� si� tak
widowiskowym zwyci�stwem. Pomy�la�, �e zrobili si� zbyt g�o�ni, zbyt
znani. I w ko�cu, jak tamci, znajd� si� gdzie� na li�cie przewozowej Floty
Imperium.
Potem zasn��, my�li uspokoi�y si�.
A na Talvanharze istotnie czeka�y pieni�dze i kobieta. Nawet niewa�ne co
b�dzie pierwsze - dla je�d�ca zag�ady.
Warszawa, listopad 1986
Jaros�aw Zieli�ski
01.11.86. Zmiany - 01.11.86
Strona Jaroslawa Zielinskiego | Historie | Settlers