5789

Szczegóły
Tytuł 5789
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5789 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5789 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5789 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Marek Wojaczek Miejsce ludzi umar�ych (Tato, szkoda, �e ju� tego nie przeczytasz...) Mia�em ju� dawno poza sob� wielkie emocje i fascynacje zwi�zane z prac� na komputerze. W latach ch�opi�cych marzy�em, �eby pracowa� w jakim� pot�nym instytucie bada� j�drowych. Zawsze kojarzy�em to z najnowocze�niejsz� technik�, a co za tym idzie z komputerami. Wtedy jedyny kontakt z tak pot�nymi maszynami zapewnia�y mi ksi��ki science fiction, kt�re czyta�em nie tylko w domu, ale r�wnie� w szkole - najcz�ciej na lekcjach geografii i biologii. Pod koniec pi�tej klasy obieca�em sobie, �e kiedy� b�d� obs�ugiwa� te pot�ne maszyny i za przyci�ni�ciem kilku klawiszy sterowa� podleg�ymi im robotami, kt�re z kolei b�d� wykonywa�y prace niedost�pne nam, zwyk�ym �miertelnikom. Wtedy jeszcze pieni�dze nie by�y dla mnie istotne: got�w by�em nawet dok�ada� byleby pracowa� w takim miejscu. �ycie jednak nie u�o�y�o si� po mojej dzieci�cej my�li. W szkole �redniej nie wykazywa�em braku zdolno�ci, ale zdecydowany brak pracowito�ci. Sam� inteligencj� uda�o mi si� przebrn�� przez pierwsz� klas�. W drugiej pope�ni�em kilka podstawowych b��d�w m�odo�ci. Zdecydowanie wi�cej czasu sp�dza�em przy kuflu piwa ni� przy ksi��ce. Moja obecno�� na zaj�ciach sprowadza�a si� do niezb�dnego minimum. Zamiast wys�uchiwa� nudnych wywod�w nauczycieli pisa�em "zbuntowane" wiersze, a ambicje z podstaw�wki zamieni�em na pok�tny handel rzeczami przywo�onymi z zagranicy. Na kr�tk� met� dawa�o to ca�kiem niez�e rezultaty. Nie mog�em narzeka� na brak pieni�dzy, chocia� nigdy si� mnie nie trzyma�y. Rachunek za takie post�powanie, jaki wystawi�o mi �ycie, by� jednak zdecydowanie niekorzystny. Obla�em w drugiej klasie, wszed�em w konflikt z kole-gami od interes�w i pozna�em swoj� pierwsz� dziewczyn�. Mo�na powiedzie�, �e zmieni�em styl �ycia z dnia na dzie�. Zamiast przesiadywa� w knajpach spotyka�em si� z Go�k�. Powtarza�em klas�, ale w przeci-wie�stwie do roku poprzedniego, by�em przyk�adnym uczniem. Idylla nie trwa�a jednak d�ugo. Kt�rego� popo�udnia wybranka mojego serca o�wiadczy�a, �e wychodzi za m��. By�em zrozpaczony. Dlatego propozycj� wyjazdu po wyroby sprz�tu elektronicznego do Berlina Zachodniego przyj��em z nieukrywanym zadowoleniem. Chcia�em si� czym� zaj��, �eby nie my�le�. I by� to pocz�tek tragedii, kt�ra mia�a si� wydarzy� ju� wkr�tce. W drodze powrotnej, na terenie Polski, mia�em o trzeciej w nocy przekaza� kierownic� mojemu partnerowi. Widz�c jednak, jak smacznie �pi, postanowi�em poprowadzi� jeszcze p� godziny. Sto kilometr�w od celu zacz�� pada� deszcz. Po chwili mia�em mokr� lew� stron� twarzy. Zamkn��em wi�c okno. W samochodzie zapanowa�o przyjemne ciep�o. Kilka kilometr�w dalej, nasz stary Opel zatrzyma� si� na stoj�cym na drodze, nieo�wietlonym samochodzie ci�arowym. Krzysiek nie prze�y�. Dwa lata w zawieszeniu za nieumy�lne spowodowanie �mierci, a wcze�niej pobyt w szpitalu psychiatrycznym zrobi�y swoje. W szkole zacz�o mi si� uk�ada� gorzej ni� �rednio, ale zdawa�em z klasy do klasy. Przez wi�kszo�� nauczycieli by�em traktowany jako jednostka maj�ca destrukcyjny wp�yw na grup�, ale o tym dowiedzia�em si� dopiero kilka lat p�niej. Swoiste poczucie winy za �mier� kolegi nie opu�ci�o mnie do dnia dzisiejszego. Zreszt�, rodzice Krzy�ka ca�� win� za �mier� syna obarczyli mnie. By�em wr�cz pos�dzony o morderstwo. O ma�y w�os sam w to nie uwierzy�em. I Za oknami pada� rz�sisty deszcz. Siedzia�em w ulubionym niegdy� pokoju babci i sk�ada�em kolejnego PC-ta. Wilgotne powietrze wpada�o przez uchylon� cz�� okna, a zab��kane komary okupowa�y niedawno odmalowany sufit. By�o ich co najmniej dwadzie�cia, ale z uwagi na to, �e nie planowa�em nocowania tutaj, nie zawraca�em sobie nimi g�owy. Gdy wk�ada�em ostatniego SIMM-a przeszed� mnie dreszcz. Tego tylko brakowa�o, pomy�la�em. Zazi�bi� si� tu� przed inauguracyjnym otwarciem w�asnego interesu. Podszed�em do okna i domykaj�c lufcik spojrza�em w niebo. By�o zachmurzone, ani jednej gwiazdy. Przy�o�y�em nos do szyby i oddechem pr�bowa�em nadmucha� jak najwi�ksze k�ko z pary. Za oknem nocna ulewa, �wiat�o lampki odbija si� w mokrej szybie, a ja ca�uj� t� szyb�, kt�ra jest zimna - bo ona nie �yje. Wspomnienia ci�gle powracaj�. Na policzku poczu�em wilgo�. Nie by�y to krople deszczu, to by�y �zy. Odwr�ci�em si� od okna i ruszy�em przed siebie nie odgarniaj�c firanki, kt�ra prze�lizn�a mi si� po twarzy. Gdy oparty d�o�mi o st�, robi�em wygodny zasiad na starym fotelu, dozna�em niemi�ego uczucia ch�odu, szczeg�lnie na po�ladkach i plecach. Zdziwi�em si�, poniewa� w pomieszczeniu by�o z pewno�ci� ponad dwadzie�cia stopni. U�o�y�em r�ce na bocznych oparciach w pozycji jak do koronowania i zrobi�o mi si� jeszcze zimniej. To by�o absurdalne, ale przez moment mojej na nim niebytno�ci zmarz� na ko��. Odczuwaj�c niepok�j, powoli podnios�em si� z zimnego siedziska, obr�ci�em si� o sto osiemdziesi�t stopni i przysiad�em na brzegu sto�u. Jakim� cudem zmusi�em si� do zachowania spokoju. Rozszerzonymi oczyma obserwowa�em pluszowe oparcie, kt�re os�oni�te od �wiat�a moim cia�em, zacz�o mi si� przygl�da�. Nie mia�em co do tego �adnych w�tpliwo�ci. Patrzy� na mnie zarys czyjej� twarzy. Nie by� to niestety m�j cie�, lecz co� w rodzaju nieostrej i monochromatycznej fotografii. Na chwil� ca�e moje opanowanie leg�o w gruzy. Zakry�em twarz r�koma, zacisn��em mocno oczy i wyszepta�em: - To nieprawda. To niemo�liwe. Powiedz do cholery, �e to tylko sen. Zaciska�em tak mocno i d�ugo powieki, dop�ki nie zobaczy�em r�nokolorowej mozaiki. Potem otworzy�em oczy. Przede mn� znajdowa� si� stary fotel, w kt�rym nie by�o nic, co mog�oby przerazi� trze�wo my�l�cego cz�owieka. Przetar�em za�zawione oczy i ostro�nie wyci�gni�t� r�k� dotkn��em oparcia. Nadal by�o ch�odniejsze ni� powinno. Jeste� doros�ym, rozs�dnym cz�owiekiem - powiedzia�em sobie. - Za kilka dni otwierasz w�asny interes, masz kilka komputer�w do z�o�enia i przesta� si� przejmowa� ciep�ot� w�asnej dupy, bo wyl�dujesz z powrotem w domu wariat�w. Usiad�em w fotelu, kt�rego temperatura powoli ustabilizowa�a si� na normalnym poziomie i pal�c papierosa zabra�em si� za liczenie komar�w na suficie. Nagle poczu�em ch�odny powiew wiatru na plecach. Zadr�a�em, ale nie straci�em zimnej krwi. Przypomnia�em sobie, jak w podstaw�wce uczono mnie, �e wiatry tworz� si� ze zderzenia ciep�ego powietrza z zimnym. Chyba sam bym uwierzy�, �e w�a�nie mia�em do czynienia z takim zjawiskiem, gdyby nie pewne okoliczno�ci. Niedawno zamkn��em okno, a drzwi na korytarz nie by�y otwierane od jakiej� godziny. Nie mog�o wi�c doj�� do wymieszania gaz�w o r�nych temperaturach. Zdenerwowany - postanowi�em za wszelk� cen�, przede wszystkim nie zastanawia� si� nad tym anormalnym zjawiskiem. Panuj�ca cisza zacz�a mi przeszkadza�. W��czy�em magnetofon. Gdy walcz�c z ogarniaj�cym mnie strachem, przykleja�em firmow� naklejk� do obudowy, poczu�em zimne powietrze, kt�re tworz�c jakby miniaturow� tr�b� powietrzn�, owia�o moj� g�ow� rozwiewaj�c w�osy. Z wyra�n� obaw�, przygarbiony spojrza�em w g�r� i zobaczy�em to co powinienem by� zobaczy� - bia�y sufit z koma-rami. Zrobi�em g�upi� min� sam do siebie i zapali�em kolejnego papierosa. Znowu zacz��em si� zastanawia� nad tym, co us�ysza�em w szkole na temat powstawania wiatru. Rozmy�laj�c i odczuwaj�c lekki niepok�j poszed�em do drugiego pokoju. W chwili, gdy otwiera�em drzwi dozna�em dziwnego wra�enia, �e kto� za mn� stoi. Odwr�ci�em si� bardzo szybko i oczami zlustrowa�em pomieszczenie. Wygl�da�o na to, �e jestem sam i na dobr� spraw� nie wiedzia�em, czy cieszy� si� z tego faktu. Spojrza�em na zegarek. By�o pi�tna�cie po jedenastej. Czu�em czyj�� obecno��, pomimo, i� nie s�ysza�em �adnego odg�osu, kt�ry by�by tego potwierdzeniem. Dziwne. Jak najciszej uda�em si� do przeciwleg�ego k�ta pomieszczenia, gdzie znajdowa� si� od lat nieu�ywany piec kaflowy. By�o tam jednak co�, co w mojej sytuacji uwa�a�em za rzecz bardziej ni� u�yteczn�. Podnios�em ci�ki �elazny pogrzebacz, nie zwa�aj�c na to, �e nie jest pierwszej czysto�ci. Klamka by�a jakby ch�odniejsza ni� zwykle. Uchyli�em szybko drzwi i nie wchodz�c do wewn�trz, r�k� odnalaz�em kontakt. Zawaha�em si� chwil�, po czym pchn��em drzwi, robi�c jednocze�nie krok do ty�u. Prze�o�y�em pogrzebacz do prawej d�oni. Moim oczom ukaza� si� zagracony pok�j. Wszystko by�o na swoim, to znaczy nie na swoim miejscu. Zakurzony, stary zegar z wahad�em le�a� na swojej r�wie�niczce komodzie, a na krze�le bez oparcia sta�o dziurawe wiadro. Mia�em kiedy� wyrzuci� wi�kszo�� tych rupieci, ale babcia stwierdzi�a, �e jeszcze mog� si� przyda�. Pok�j na razie nie by� mi potrzebny, wi�c nie pr�bowa�em przekona� j� do s�uszno�ci swojego zdania. Pozostawiaj�c zapalone �wiat�o i otwarte drzwi wyszed�em na korytarz. By� pusty. Wybia�kowane niedawno �ciany czeka�y na lepsze czasy. Z magnetofonu dochodzi�y d�wi�ki elektronicznej muzyki. Widz�c, �e drzwi do kuchni s� na wp� uchylone, podchodz�c do nich odruchowo unios�em pogrzebacz. Pchn��em je lew� r�k�. Otworzy�y si� z charakterystycznym skrzypni�ciem. Wpatruj�c si� w prawie ciemne pomieszczenie, lew� d�oni� nerwowo poszukiwa�em kontaktu. Staro�wiecki kinkiet dawa� niewiele �wiat�a, ale wystarczy�o to, abym upewni� si�, �e r�wnie� tutaj nie ma nikogo. Powoli moje podwy�szone t�tno zacz�o powraca� do normy, pomimo i� pozosta�a mi do sprawdzenia spi�arnia, czyli pomieszczenie, kt�re z powodzeniem mog�o pe�ni� rol� pokoju - s�dz�c po rozmiarze. By�o tylko jedno przeciwwskazanie. Brak okna. Do zimnych klamek zd��y�em si� ju� przyzwyczai�, ale do tego, �e drzwi nie chc� si� otworzy� - jeszcze nie. Na powr�t ogarn�� mnie strach, ale tak�e z�o��. Tego by�o ju� za wiele. Nie mog�em otworzy� drzwi, do kt�rych odk�d pami�tam nie by�o nigdy klucza. Co prawda klamka czasem stawia�a opory z racji swego wieku, ale zawsze ust�powa�a pod dzia�aniem si�y bardziej upartego dziecka. Tym razem, pomimo �e szarpn��em ni� kilka razy, nie spe�ni�a swojej odwiecznej roli. Zatrz�s�em si� chyba bardziej ze z�o�ci ni� ze strachu, cisn��em pogrzebaczem o pod�og� a� zadudni�o i wle-pi�em w ni� w�ciek�y wzrok. W moim domu, to ja jestem panem. Drzwi, kt�re nie chc� mnie s�ucha�, trzeba po prostu wywa�y�. Chyba jeszcze nigdy nie czu�em takiej nienawi�ci do rzeczy martwej. Cofn��em si� trzy metry, wzi��em kr�tki rozbieg i napar-�em na nie ramieniem. Pu�ci�y. Wpad�em z impetem do pomieszczenia i wtedy kto� pod�o�y� mi nog�. Upad�em na posadzk�. Jaka� potworna ma� obla�a mi r�ce i twarz. Policzkiem dotyka�em jakiego� o�lizg�ego cielska. Nie mog�em wydoby� z siebie g�osu, a co� z�era�o mi sk�r�. �lizgaj�c si� podj��em pr�b� wydostania si� z pu�apki. W ciemno�ci przywali�em o co� g�ow�. To by�y jeszcze przed chwil� otwarte drzwi. Mija�y wieki, a ja nie potrafi�em odnale�� klamki. Gdy wreszcie kl�cz�c dotkn��em zimnego metalu, zaciskaj�ce si� kurczowo palce poci�gn�y go w moj� stron�. Waln��em si� w g�ow�. Jakim� cudem podci�gaj�c si� przyj��em postaw� prawie wyprostowan� i uderzaj�c ramieniem o ledwo co uchylone drzwi, wydosta�em si� z przera�aj�cego piek�a. Nie wi�cej ni� trzy sekundy zaj�o mi dotarcie do drzwi wyj�ciowych. Nast�pne pi�� po�wi�ci�em na sforsowanie tej przeszkody, bo trudno m�wi� o otwieraniu, skoro, jak si� p�niej okaza�o, skrzywi�em klucz. Gdyby nie fakt, �e z przyzwyczajenia zostawia�em go w zamku chyba umar�bym ze strachu. Potykaj�c si� jeszcze o wysoki pr�g wybieg�em na dw�r. Trz�s�c si� jak galareta, stan��em na �rodku podw�rza twarz� zwr�con� w kie-runku domu i zacz��em wyciera� z siebie niewiadomego pochodzenia substancj�. Obserwowa�em wej�cie. Padaj�ce �wiat�o z korytarza o�wietla�o podw�rko na tyle, �e poczu�em si� troch� pewniej. Jeszcze p�k kluczy nie przesta� porusza� si� w zamku, a ju� uda�o mi si� zidentyfikowa� tajemnicz� ma�. Przygl�daj�c si� trz�s�cym si� d�oniom i poplamionej bluzie, z uczuciem ulgi powoli usiad�em na trawie. Zacz��em my�le� racjonalnie. By�em szcz�liwy, a jednocze�nie wstydzi�em si� przed samym sob�. Lepkimi d�o�mi klepn��em si� po kieszeniach, ale nie znalaz�em papieros�w. Pada� rz�sisty deszcz, zmywaj�c farb� z mojej twarzy. Ogl�daj�c skutki walki z wyimaginowanym wrogiem, ocenia�em, ile czasu zajmie mi posprz�tanie rozlanej farby, kt�ra wyra�nie naznaczy�a drog� mojej ucieczki. W ka�dym b�d� razie, zrobi�em sobie co najmniej godzin� ponadplanowej pracy. Usiad�em na fotelu, od kt�rego rozpocz�a si� moja dzisiejsza przygoda. Nie by�o w nim nic szczeg�lnego. Skry�em twarz w d�oniach i wybuchn��em �miechem. Na czole mia�em dwa dorodne, wielko�ci kurzych jaj guzy. Pi�knie b�d� wygl�da� w dzie� inauguracji pomy�la�em, nie mog�c opanowa� kolejnej fali �miechu. Gdy po kilku chwilach uda�o mi si� uspokoi�, podj��em pr�b� rozmasowania poobijanego czo�a, ale za bardzo bola�o - wreszcie da�em spok�j. Obojczyk i pot�uczone kolana by�y w porz�dku. �adnych z�ama� pomy�la�em i znowu ogarn�� mnie �miech. Tak poobijany nie by�em chyba nigdy. Mimo wszystko poczu�em si� bardzo szcz�liwym cz�owiekiem. Mia�em w�asne mieszkanie, kt�re co prawda wymaga�o remontu, ale by�o moje. Z pewno�ci� dzisiejszego wieczoru by�em w nim sam. A tajemnicze zimno? No c�? - pewnie zbyt du�o ostatnio pracowa�em i jeszcze te wspomnienia... By�o dwadzie�cia po pierwszej, kiedy po raz ostatni wykr�ci�em szmat�. Domek mo�e nie b�yszcza� czysto�ci�, ale paraduj�c w samych majtkach zacz��em marzn�� i straci�em ochot� na dalsze sprz�tanie. Nieo�wietlona spi�arka musia�a poczeka� na uporz�dkowanie, co najmniej dwadzie�cia cztery godziny. Zreszt� musia�em wr�ci� do domu, bo inaczej niepok�j babci m�g� tak si� udzieli� rodzicom, �e byliby gotowi jeszcze pokona� w strugach padaj�cego deszczu trzy kilometry, byle tylko przekona� si�, �e nic mi si� nie sta�o. Kiedy wr�ci�em do pokoju po ostatni komputer, w domu najpierw zamigota�o, a p�niej zgas�o �wiat�o. Zamilk� magnetofon. Poczu�em si� troch� nieswojo. Pomimo, �e dosta�em niedawno nauczk�, co znaczy straci� panowanie nad sob�, ogarn�� mnie niepok�j. Sta�em na �rodku pokoju i pr�bowa�em jak najszybciej przyzwyczai� oczy do ciemno�ci. - Pierdol si� - rzuci�em nie wiadomo komu i podszed�em do sto�u. Przesuwaj�c d�oni� po blacie pr�bowa�em odnale�� zapalniczk�. Za chwil� us�ysza�em, jak spada na pod�og�. �oskot wype�ni� ca�e pomieszczenie. Zrezygnowa�em z dalszych poszukiwa�. Kln�c pod nosem na czym �wiat stoi, nios�em przed sob� okryty foli� mini tower uwa�aj�c, aby nie potkn�� si� i nie upa��. Gdy �adunek znalaz� si� na tylnym siedzeniu mojego Polo odetchn��em z ulg�. Zawr�ci�em w kierunku wej�cia, �eby zabra� mocz�ce si� ubranie, powy��cza� i tak niepal�ce si� o�wietlenie oraz milcz�cy magnetofon. Nie mia�em ochoty sprawdza�, co jest przyczyn� takiego stanu rzeczy. Czu�em zm�czenie, kt�re zast�pi�o uczucie strachu przed ciemnymi pomieszczeniami. Chcia�em jak najszybciej znale�� si� w ��ku. Pomimo, �e nie grzeszy�em czysto�ci�, nie mia�em zamiaru przed snem bra� chocia�by symbolicznego prysznica. Cofaj�c autem, o�wietli�em na chwil� drzwi wej�ciowe. Co� przyku�o moj� uwag�. Nie wiem, czy by�bym w stanie powiedzie� co to by�o, ale przez chwil� nie mog�em od nich oderwa� oczu. Co� jakby zmieni�o si� w ich wygl�dzie... Wreszcie z po�wistem opon wyjecha�em na mokry asfalt. II Trup�w jest du�o. Kto� k�adzie mi r�k� na ramieniu i m�wi, �e oko�o tysi�ca. S� u�o�one po obu stronach tunelu metra. Z prawej widz� kobiety, z lewej m�czyzn. Ich twarze wyra�aj� b�l. Udaj� �ywych. Kilka kobiet zaj�tych jest rozmow�. Jaki� m�czyzna modli si� w niezrozumia�ym dla mnie j�zyku. Ma opuszczon� g�ow�. Id�c po lewym torze mijam go nie wi�cej ni� o metr. Chyba mnie nie zauwa�y�. Ale nie - podnosi g�ow�. Wpatruj� si� we mnie zupe�nie puste oczodo�y. Dopiero teraz zauwa�am, �e wszyscy s� pozbawieni organ�w wzroku. Ich zniszczone twarze wsp�graj� z odpadaj�cym ze �cian tynkiem. Czy mo�na z tak� fizjonomi� pokaza� si� komukolwiek, nie budz�c odrazy i przera�enia. Ciekawe gdzie s� dzieci. Robi si� ciemno i gor�co. Pr�buj� ucieka�, chocia� wiem, �e na darmo. Ogarnia mnie apatia gdy s�ysz� nadje�d�aj�c� lokomotyw�. Palacz wrzuca w�giel do pieca. To Krzysiek. Chc� do niego podej��, ale nie mog� si� ruszy�. Nie patrzy na mnie. Lokomotyw� wstrz�sa pot�na eksplozja. Spadam gdzie� i czuj�, �e p�on�. Jest gor�co, ciemno. Siedz� na tapczanie, dochodzi p�noc. Nie zapalam �wiat�a. Kolejny raz rozmy�lam nad tym, co si� wydarzy�o. Czy�by Krzysiek zem�ci� si� na mnie. To jest nie do wytrzymania. Dlaczego pomimo tak dotkliwych poparze� prze�y�em. Mam zmasakrowan� twarz, widz� na jedno oko. Jedynie ciemno�� jest moim przyjacielem. Nie ogl�dam siebie i nikt mnie nie ogl�da. �yj� jak ludzie choruj�cy na porfiri�. S�ysz� jakie� g�osy dobiegaj�ce z przed-pokoju. W jednej chwili robi si� jasno. - Odbierz ten cholerny telefon! - kto� szarpie mnie za rami�. Siadam na tapczanie i podnosz�c s�uchawk� patrz� na zegarek. W jednej chwili wszystko staje si� jasne. Mia�em paskudny sen i je�eli m�j zegarek nie k�amie, b�d� mia� za chwil� bardzo nieprzyjemn� rozmow�. - S�ucham - staram si� powiedzie� jak najmniej zaspanym g�osem, ale chyba niezbyt mi wychodzi. Ledwie s�ysz� odg�os odk�adanej s�uchawki na parterze, a ju� do uszu moich dociera wi�zanka niecenzuralnych s��w: - Jol heblu jeden, co ty kurwa jeszcze robisz w domu. Wp�aci�em za ciebie wadium, no to bierz dup� w troki i zaraz ci� tutaj widz�. - Przepraszam - m�wi� g�osem, kt�ry zdradza z pewno�ci� moje za�enowanie - ale przydarzy�o mi si� troch� nieszcz�liwych wypadk�w. - Jak zwykle zreszt�... - Nie denerwuj si�. Za chwil� przyjad�. Wezm� tylko pieni�dze i... Nie ko�cz�, bo Piotr przerywa mi zdecydowanie, prawie krzycz�c w s�uchawk�: - Tylko si� nie k�p przypadkiem! Zanim zd��y�em co� powiedzie� - roz��czy� si�. Musia�em si� spieszy�. Szybko wrzuci�em co� na siebie, a porann� toalet� ograniczy�em do przemycia twarzy. O czym� takim jak �niadanie nawet nie pomy�la�em. Dobrze, �e babcia nie wiedzia�a, w jakim stanie przyszed�em wczoraj do domu. Wpadaj�c do kuchni prawie przewr�ci�em w drzwiach ojca. Widocznie jemu te� si� spieszy�o, bo tylko burkn�� co� pod nosem. - Babciu nie r�b �niadania. Zjem jak przyjad�. Piotrek dzwoni� i musz� gdzie� wyskoczy�, ale nied�ugo wr�c�. - wyja�ni�em niepytany. Nala�em sobie tylko po�piesznie szklank� kakao, kt�re na moje szcz�cie zd��y�o ju� wystygn��. Wypi�em je prawie duszkiem. W tym czasie babcia zacz�a monolog o tym, jaki to jestem suchy, jakbym nie zyro� i inne tego typu rzeczy. I wcale nie zrazi�o j� to, �e by�em ju� za drzwiami kuchni i niewiele z jej wypowiedzi zdo�a�o do mnie dotrze�. Ona po prostu musia�a doko�czy� my�l, bez wzgl�du na liczb� s�uchaczy i zainteresowanie. Wsiadaj�c do samochodu odkry�em, �e zanim wyjad� musz� pozby� si� �adunku z tylnych siedze�. Wczoraj tego nie zrobi�em, a wyje�d�aj�c na przetarg musia�em mie� miejsce na ewentualne zakupy. Z zapa�em, kt�ry wynikn�� bardziej z konieczno�ci ni� z ch�ci, zabra�em si� za roz�adunek. Dziesi�� minut p�niej, jad�c lewym pasem zastanawia�em si� tylko nad jedn� rzecz� - czy zd���? Punktualno�� zawsze by�a moj� s�ab� stron�. Pomieszczenie, w kt�rym mia�a odby� si� licytacja, w czasie swojej �wietno�ci by�o sal� konferencyjn�. Przez du�e okna wpada�oby pewnie du�o promieni s�onecznych, gdyby nie to, �e od rana si�pi� deszcz i niebo nie wr�y�o mu szybkiego ko�ca. Panowa� prawie p�mrok. Wi�kszo�� potencjalnych klient�w siedzia�a ju� na krzes�ach. Jedynie pi�� os�b okupowa�o k�t pomieszczenia, w kt�rym znajdowa�a si� du�ej wielko�ci popielniczka. Tam oczywi�cie spotka�em Piotra - nami�tnego palacza. By� zaj�ty rozmow� z pozosta�ymi. Podszed�em i przywita�em si� w milczeniu, nie przeszkadzaj�c w rozmowie jak� prowadzili. Zreszt�, poza Piotrem nikt nie zwr�ci� na mnie uwagi. Jak�� minut� p�niej us�ysza�em g�os licytatora, kt�ry stanowczym g�osem prosi� o zaj�cie miejsc. Zanim usiedli�my, Piotr powiedzia� mi, �e poza dwoma trzysetkami i jednym faksem nie ma specjalnie nic do kupienia. - Kupimy te� dwusetki, ale tylko wtedy, je�li p�jd� po cenie wywo�awczej - doda� ciszej i wr�czy� mi cennik. Zacz��em go studiowa�, pomimo i� decyzj� o zakupach podj�� beze mnie. Zreszt� sam by�em sobie winien. Mog�em nie zaspa�. Na szcz�cie w interesach mia�em do niego pe�ne zaufanie. - A tak w og�le to mog�e� si� jednak uczesa� - rzuci� i u�miechn�� w spos�b, kt�ry sygnalizowa�, �e ca�a w�ciek�o�� ju� mu min�a. Znali�my si� ju� tyle lat, �e ka�dy z nas zdawa� sobie spraw� z wad, a co za tym idzie, z niespodzianek jakie mog� by� autorstwem drugiej strony. Licytacja przebiega�a bardzo niemrawo. Z dwunastu AT-k�w, bez problemu po trzy i p� miliona kupili�my sze�� i to w pe�ni nas usatysfakcjonowa�o. Szkoda by�o tylko jedynej licytowanej drukarki Hewlett Packard 500c, ale cena powy�ej o�miu milion�w wyda�a nam si� zbyt wyg�rowana, jak na u�ywany sprz�t. Kiedy wreszcie licytator wystawi� na sprzeda� trzysetk� DX-40, na sali wyczu�o si� lekkie napi�cie. - Czy kto� da sze�� milion�w? - zapyta� licytator rozgl�daj�c si� po sali. Podnios�em r�k� na znak potwierdzenia. - Kto da wi�cej ? �mia�o, panowie, ten komputer jest wart wi�cej. Przecie� to Optimus. - Sze�� i p� miliona - us�ysza�em za sob�. Nie czekaj�c ani chwili podbi�em cen� do siedmiu i p�. Na nasze szcz�cie nie by�o ch�tnych do dalszej licytacji. Kupili�my wi�c kolejny komputer po atrakcyjnej cenie. Licytator by� jednak zdegustowany. Niestety, nie uda�o si� nam kupi� czterysetki SX-a. Pomimo, i� dwukrotnie przebijali�my cen�. Podobna sytuacja mia�a miejsce w przypadku Panafaxu, kt�ry zosta� sprzedany za cen� dwukrotnie wy�sz� ni� wywo�awcza. Po trzydziestu minutach wyszli�my na zewn�trz, poniewa� nic wi�cej nas nie interesowa�o. Wi�kszo�� os�b zrobi�a to samo. Na maszyny do pisania i kalkulatory biurowe ch�tnych po prostu nie by�o. - Nie by�o �le - powiedzia�em do Piotra gdy odpala� papierosa. - Oczywi�cie - odpar�. - Niekt�rzy maj� niez�e spanie. - Dobrze wiem, �e troch� zawali�em, ale to nie do ko�ca by�a moja wina. - A c� to malowanie po nocach uskuteczniamy? - powiedzia�, przygl�daj�c mi si� z lekkim u�miechem. Patrzy�em na jego g�upkowaty wyraz twarzy, kt�ry oznacza�, �e za chwil� zrobi sobie ze mnie jaja. - A czy jestem gdzie� brudny? - zapyta�em poprawiaj�c w�osy. - Prawie nie - za�mia� si�. - Tylko masz jakie� bia�e kropki na nosie. - Cholera, przecie� si� umy�em - powiedzia�em przecieraj�c twarz po�linion� chusteczk�. - Wida� niedok�adnie - za�mia� si� i wypu�ci� z ust k��by dymu. - Gdyby� wiedzia�, jakie przygody mia�em wczoraj, to nie �mia� by� si� teraz ze mnie. Chcia�em powiedzie� to bardzo powa�nie, ale wystarczy�o, �e spojrza�em mu prosto w twarz i od razu mi ta powaga min�a. Byli�my zadowoleni z licytacji i w tej chwili liczy�o si� tylko to. Sam si� czasem zastanawiam jak my, dwa zdecydowanie odmienne charaktery potrafimy si� porozumie�, a poza tym gdy przychodzi do dzia�ania potrafimy wsp�pracowa� bez wi�kszych zgrzyt�w. Dzieli nas w zasadzie wszystko. Ja nale�� do ludzi, kt�rzy raczej przyk�adaj� wag� do s��w kt�re wypowiadaj�, natomiast m�j przyjaciel m�wi prawie zawsze to, o czym w danej chwili my�li i nie przeszkadza mu to, �e mo�e tym kogo� urazi�. Zreszt� wi�kszo�� os�b znaj�cych "mo�liwo�ci" Piotrusia - tak najcz�ciej nazywany jest w gronie znajomych - uwa�a go za bardzo zdolnego, ale totalnie leniwego �wira. Jest jednak jedna rzecz, do kt�rej nie wszyscy zdo�ali si� przyzwyczai�. To swoisty rodzaj faszyzmu, kt�ry okazuje gdy tylko nadarza si� ku temu okazja. B�d�c kiedy� na urodzinach u mojej przyjaci�ki wprawi� wszystkich w os�upienie, gdy podczas jednej z zabaw, w kt�rej nale�a�o wymienia� nazwy przed-miot�w zaczynaj�cych si� od odpowiedniej litery, m�j przyjaciel w pe�ni wyluzowany powiedzia�: "A mo�e by� myd�o z �yda". Przez ma�� chwil� zapanowa�a k�opotliwa cisza. Kto� zacz�� dopytywa� si� co powiedzia� kolega. Sytuacj� uratowa�a Ewa, kt�ra wymieniaj�c nazw� kolejnej rzeczy zapobieg�a niezr�cznej sytuacji. Ten drobny incydent nie przeszkodzi� mu by� dusz� towarzystwa a� do bia�ego rana. Pomimo, �e zapalniczka nie chcia�a odpali� r�wnie� przez �yd�w... - S�uchaj, b�d� musia� wyjecha� na kilka dni. - oznajmi� po chwili. -Dowiedzia�em si� o tym wczoraj. Chcia�em ci powiedzie�, ale nie mog�em si� dodzwoni�. Chyba przez ten deszcz co� znowu popsu�o si� w telefonach. - Kable nie �aby - wody nie lubi� - za�artowa�em. - S�uchaj mnie - powt�rzy� z lekk� irytacj� w g�osie. - Jad� z Robertem po dwa samochody do Holandii. Widzia�em je na zdj�ciach, s� troch� stukni�te, ale za to bardzo tanie. Taka okazja szybko mo�e si� nie powt�rzy�, dlatego jad� ju� dzisiaj. Dasz sobie rad�? - A za ile przyjedziesz? - zapyta�em z lekkim niepokojem w g�osie. - Najp�niej za dziesi�� dni. Mo�e szybciej, ale chcemy spr�bowa� za�atwi� na lewo jakie� zameldowanie. Mo�e da�oby si� p�niej przywie�� jakiego� grata bez c�a. - No to nie ma sprawy? Tylko powiedz, czy mam zacz�� bez ciebie. - W zasadzie nie musisz, ale dobrze by by�o gdyby� chocia� otworzy� sklep na kilka godzin. Niech ludzie przyzwyczaj� si�, �e w tym miejscu b�dzie mo�na kupi� sprz�t. - Dobrze, niech i tak b�dzie - odpar�em. Rozmawiali�my jeszcze tylko chwil�, bo Piotrek mia� jecha� za dwie godziny, a by� jeszcze niespakowany. Da� mi cz�� swoich pieni�dzy, ale prosi�, abym nie kupowa� grubszych rzeczy, chyba, �eby nadarzy�a si� jaka� szczeg�lna okazja. Szczerze m�wi�c by�o mi to nawet na r�k�. Wp�acaj�c reszt� pieni�dzy w biurze, nie mog�em oderwa� wzroku od n�g kobiety zaj�tej liczeniem wy�o�onych przeze mnie banknot�w. Zastanawia�o mnie, kto ustawi� w ten spos�b meble w pomieszczeniu. Na przeciwko do�� wysokiego biurka znajdowa�o si� bardzo niskie krzese�ko dla interesanta, kt�ry chc�c nie chc�c musia� chocia� rzuci� okiem na to, co znajdowa�o si� pod blatem. A ka�dy m�czyzna z krwi i ko�ci, z trudem odrywa� wzrok od pary zgrabnych n�g, obci�gni�tych nylonem rajtuz czy po�czoch? - zastanawia�em si�. Wtedy w�a�nie pani tak sprytnie poprawi�a si� na obrotowym krze�le, �e nie mia�em �adnych w�tpliwo�ci, i� ma na sobie, raczej rzadko spotykane po�czochy i raczej cz�sto spotykane bia�e majteczki. By�a bardzo poci�gaj�ca. Ciekawe, ilu facet�w pasie sw�j wzrok na jej wspania�ym ciele podczas o�miogodzinnego dnia pracy. Zmusi�em si�, �eby odwr�ci� na moment g�ow�, poniewa� wpatrywa�em si� ju� bardzo natarczywie i zrobi�o mi si� troch� g�upio. Zauwa�y�em szumi�cy czajnik na parapecie. Pani wci�� by�a zaj�ta liczeniem moich pieni�dzy. Wsta�em wi�c i niepewnym g�osem zada�em retoryczne pytanie: - Wy��czy�? - Tak prosz� - us�ysza�em rzeczowy, ale bardzo ciep�y g�os. Z pewn� nie�mia�o�ci� podszed�em do parapetu i odszuka�em gniazdko, w kt�rym tkwi�a z�odziejka, a w niej trzy wtyczki. Jak si� szybko zorientowa�em, pod��czony by� tam komputer, fax i czajnik. Taka polska komputeryzacja. Musia�em chwil� pog��wkowa�, aby odkry� w�a�ciwy kabel. Wyci�gni�cie zaj�o mi sporo czasu, poniewa� ca�a instalacja ledwie trzyma�a si� kupy. Gdy powr�ci�em na swoje miejsce, moja pani liczy�a ostatni� ju� kupk� stutysi�cznych banknot�w. Mia�a r�wnie� wspania�e d�onie, uwie�czone mo�e niezbyt d�ugimi, ale wspaniale zadbanymi, poci�gni�tymi bardzo jasnym lakierem paznokciami. Dopiero teraz przyjrza�em si� jej ca�ej. By�a urocz�, dobiegaj�c� trzydziestki kobiet�, o pos�gowych kszta�tach. - Zgadza si� - g�os wyrwa� mnie z zamy�lenia. - Prosz� podpisa� - powiedzia�a podaj�c mi d�ugopis. Patrzy�em po��dliwym wzrokiem na jej d�o�, kt�r� uda�o mi si� niby mimochodem dotkn��. Przeszy� mnie dreszcz. Wykona�em zamaszysty ruch, wcale nie patrz�c na to, co znajdowa�o si� na podpisywanym przeze mnie dokumencie. By�em pod wra�eniem jej urody, a poniewa� nie zauwa�y�em na serdecznym palcu jej prawej r�ki obr�czki, postanowi�em si� z ni� spotka�. Chowaj�c d�ugopis do wewn�trznej kieszeni marynarki wsta�em i zapyta�em niepewnie: - A przepraszam, do kt�rej czynny jest sekretariat? - Do szesnastej. W tym momencie sko�czy�a mi si� inwencja. Trzymaj�c kilka papierzysk i drepcz�c w miejscu musia�em wygl�da� dosy� g�upio. Tymczasem obiekt moich pragnie� chowa� pieni�dze do kasety, nie zwracaj�c na mnie najmniejszej uwagi. Sta�em i patrzy�em jak zauroczony. D�ugie kruczoczarne w�osy zas�ania�y jej twarz, gdy si� pochyli�a. Dopiero, gdy podnios�a g�ow� zauwa�y�em, �e si� u�miecha. - S�ucham - pokaza�a swoje bia�e z�by, a ja chyba si� zaczerwieni�em. - Chcia�bym si� z pani� spotka� - wybe�kota�em odwracaj�c od niej twarz. Cisza trwa�a chyba ca�� wieczno��. Ju� mia�em powiedzie� "do widzenia" i wyj��, ju� postawi�em si� na straconej pozycji, gdy us�ysza�em: - A co pan proponuje? Mo�e prac�? Jak pan widzi firma, w kt�rej pracuj�, zbankrutowa�a i za kilka dni powi�ksz� szeregi bezrobotnych. S�ucha�em jej z zapartym tchem i chcia�em, �eby m�wi�a jak najd�u�ej. By�em zauroczony. Niestety sko�czy�a do�� szybko swoj� wypowied�, wcale nie u�atwiaj�c mi zadania. - Mo�e m�g�bym co� pani zaproponowa�, ale najpierw musieliby�my przeprowadzi� d�u�sz� rozmow� - powiedzia�em bez namys�u. - Mo�e razem by�my co� wymy�lili. Za kilka dni wr�ci m�j wsp�lnik - doda�em i wiedzia�em, �e wi�cej powiedzie� nie mog�. Ca�e szcz�cie, �e moja rozm�wczyni wzi�a sprawy w swoje r�ce. - Wi�c prosz� do mnie zadzwoni� - powiedzia�a i poda�a mi kartk� z numerem telefonu. Zn�w na moment moje palce dotkn�y jej d�oni. Dr��cym z emocji g�osem powiedzia�em: - Oczywi�cie, �e zadzwoni�. M�wi�c to, spojrza�em jej prosto w oczy. By�o w nich to co�, bez czego nawet najpi�kniejsza kobieta nie posiada tego czego�. - Albo wie pan co? - rzuci�a znienacka. - Czy m�g�by pan przyjecha� do po�udnia w �rod�. By� mo�e b�d� do sprzedania jeszcze inne maszyny biurowe i powiem panu, chocia� nie powinnam, �e tym razem bez przetargu. Nie namy�la�em si� przed udzieleniem odpowiedzi. - Oczywi�cie, �e przyjad�, na pewno. Do widzenia. Opu�ci�em sekretariat spocony, jak po wyj�ciu z gabinetu dentystycznego, po kilkunastominutowym zabiegu. C� to znaczy dobrze rozpocz�ty dzie� - pomy�la�em i u�miechn��em si� do siebie. Do biura wszed� kolejny interesant. Dozna�em dziwnego uczucia. Czy�bym by� zazdrosny? Bez sensu. Po po�udniu zadzwoni� Piotr z RFN-u. By� ciekawy jak spisuje si� nowo zakupiony sprz�t. W kilku zdaniach uspokoi�em go, �e wszystko jest w porz�dku. Przy okazji dowiedzia�em si�, �e przywiezie tanie dyskietki jakiej� ma�o znanej firmy. Chcia�em mu powiedzie�, jak� wspania�� kobiet� pozna�em, ale stwierdzi�, �e s�uchanie tego zbyt drogo go b�dzie kosztowa�o. Trudno. Szkoda, �e pogoda by�a i�cie listopadowa, bo mia�em ochot� zrobi� sobie d�ugi spacer. Ostatnimi czasy ca�e dnie sp�dza�em albo w sklepie, albo przy komputerze i zaczyna�o odbija� si� to na mojej kondycji, zar�wno psychicznej jak i fizycznej. Mokn�� nie mia�em jednak ochoty. Tak wi�c, zamiast s�o�ca z nieba, zafundowa�em sobie s�o�ce z telewizora. Obejrza�em dwa filmy, kt�rych akcja toczy�a si� w s�onecznej Kalifornii. By� to taki erzac lata w moim mieszkaniu. Dobry nastr�j poza pogod� burzy�a tylko perspektywa powa�nej rozmowy z Dorot�. Nie mog�em si� na ni� zdoby�, chocia� planowa�em j� ju� od d�u�szego czasu. Dzisiejsze spotkanie w biurze sprawi�o, �e postanowi�em jej ju� nie odk�ada�. III Natr�tne piszczenie budzika nie wprawi�o mnie w dobry nastr�j. Nie musia�em spogl�da� w okno, �eby przekona� si�, �e pogoda jest pod psem. Si�pi�cy trzeci dzie� deszcz, sp�ywa� z ha�asem w rynnie. Powiedzie� komu�, �e si� go nie kocha, je�li wiadomo, �e on tego nie chce us�ysze�, jest zadaniem bardzo niewdzi�cznym. Skoro jednak nale�y to zrobi�, to nie ma najmniejszego sensu tego odk�ada�. Je�li dwa tygodnie wsp�lnego �ycia pokaza�y, �e poza ��kiem wsp�lne interesy w zasadzie nie istniej�... Nie wychodz�c z ��ka r�k� uciszy�em rannego wyjca. Dorota z pewno�ci� jeszcze spa�a. Chwyci�a mnie z�o�� jak dziecko, kt�re nie mo�e zrozumie�, dlaczego odebrano mu �rubokr�t, idealnie pasuj�cy do dziurki w kontakcie. Powinienem by� si� domy�li�, dlaczego tak bardzo zale�a�o jej, abym to w�a�nie ja udziela� jej korepetycji. Nie�wiadomo�� nie zwalnia od odpowiedzialno�ci, szczeg�lnie wtedy, gdy posiadanie jej zwi�zane jest z wiekiem. Co prawda niczego jej od pocz�tku nie obiecywa�em, ale ona upar�a si�, �e musz� by� z ni� i cz�ciowo dopi�a swego. By�a bardzo atrakcyjn� osob� i w dodatku o tym wiedzia�a. W��czy�em magnetofon i wyszed�em na balkon. Poczu�em na twarzy krople deszczu, a ch��d przeszy� ca�e moje cia�o. Dorota uwielbia kocha� si� pod prysznicem - oczywi�cie ciep�ym. Wbieg�em na trzecie pi�tro i zapuka�em do drzwi. Otworzy�y si� po chwili i stan�a w nich kobieta, w przykr�tkawej podniszczonej koszuli nocnej. D�ugie blond w�osy mia�a w totalnym nie�adzie. - Wchod� szybko, bo zimno wlatuje - powiedzia�a jeszcze zaspanym g�osem. Zawaha�em si� na moment. Obawia�em si�, �e mog� ulec jej wspania�emu cia�u i nasz kaleki zwi�zek b�dzie trwa� dalej. Wiedzia�em te�, �e ona o tym wie. By�a cz�owiekiem, kt�ry swoje atuty wykorzystuje do maksimum, za� mankamenty skrz�tnie ukrywa. Odwr�ci�a si�, zanim zd��y�em co� powiedzie� i posz�a do kuchni leniwie ko�ysz�c biodrami. Sta�em w otwartych drzwiach nerwowo przest�puj�c z nogi na nog�. Zdawa�a sobie spraw�, jakie wra�enie na mnie robi. Najbardziej lubi�em kocha� si� z ni� rano, kiedy jeszcze na wp� spa�a. Wszystkie moje kalkulacje zaczyna�y bra� w �eb. Czu�em du�y przyp�yw po��dania i w obecnej chwili ma�o mnie obchodzi�o, �e jej nie kocham. By�em samcem, a ona dorodn� samic�. M�j los by� przes�dzony. Najpierw seks, p�niej inne sprawy. Powiesi�em kurtk� na wieszaku, zdj��em buty i poszed�em za ni� do kuchni. By�em zdecydowany z niej nie wyj��. dop�ki nie zaspokoj� swoich ��dzy. Gdy w��cza�a ekspres, stan��em za ni� i zacz��em dotyka� jej cia�a wzd�u� koszuli. Przez moment nie porusza�a si�, ale gdy ca�uj�c jej szyj�, moja ch�odna jeszcze d�o� spocz�a na jej po�ladku, wywin�a mi si� z r�k wlewaj�c kaw� do fili�anek. W tym momencie m�j Fred, b�d�c u szczytu swoich mo�liwo�ci, nagle sta� si� bardziej ideowy od w�a�ciciela. Usiad�em wi�c bokiem przy ma�ym stoliczku i zacz��em powoli obraca� fili�ank�. Panowa�o milczenie, kt�rego w �aden spos�b nie potrafi�em przerwa�. - My�l�, �e przyszed�e� mi powiedzie� co�, czego nie chc� us�ysze�, ale i tak spodziewa�am si� tego. Ostatnio rzadko u mnie bywasz. Powiedz wreszcie, �e to koniec. Czy� nie mam racji? Zawiesi�a g�os, jakby chcia�a nabra� si�, �eby m�wi� dalej. Mnie te� nie by�o lekko, cho� jej wypowied� u�atwia�a mi spraw�. Nie mog�em jednak spojrze� jej w twarz. Skupi�em si� na liczeniu kafelek okalaj�cych zlew. - Jestem tego pewna - kontynuowa�a - nawet, je�li nie mam na to �adnego dowodu, �e kto� kradnie mi ciebie, albo odzyskuje. Wiem, �e chwilami zachowywa�am si� jak dziwka, tylko po to, �eby ci� przy sobie zatrzyma�. Wiem, �e nasz zwi�zek si� ko�czy. Musi si� sko�czy�, bo nie potrafi� spe�ni� twoich oczekiwa�, a z pewno�ci� s� tacy, kt�rzy je spe�ni�. Powiedz czy tak? Czy nie mam racji? Milcza�em. By�o mi strasznie ci�ko potwierdzi� to, o czym doskonale wiedzia�a. W dodatku jej zachowanie by�o zupe�nie inne, ni� si� spodziewa�em. Wprawdzie na pocz�tku umiej�tnie wyeksponowa�a swoje wdzi�ki, ale teraz w niczym nie przypomina�a bogini seksu. By�a raczej cz�owiekiem, kt�ry nie mo�e poradzi� sobie z �yciem i przez przyznanie si� do wszystkich swoich wad, stara si� o wyrozumia�o��, a co za tym idzie o akceptacj�. - Pewnie pomy�lisz, �e jestem puszczalska, ale jak ju� ci kiedy� m�wi�am, od dawna wy��cznie marzy�am o tobie. Mog�am mie� dziesi�ciu innych, ale chcia�am ciebie. W pewnym sensie dopi�am swego - zako�czy�a przerywany dwukrotnie monolog. S�ycha� by�o ci�kie krople deszczu, uderzaj�ce o blaszany parapet. Zupe�nie, jakby chmury rozp�aka�y si� nad losem cz�owieka. A to tylko zjawisko atmosferyczne. Nie mia�em si�y kontynuowa� tej rozmowy. By�o mi �al Doroty. Jeszcze wczoraj tylko j� obwinia�em za dezorganizacj� swojego �ycia. Dzisiaj zobaczy�em swoj� pseudomoralno��, jak na d�oni - by�em tak samo winny. Na swoje usprawiedliwienie mia�em jedynie to, �e niewielu m�czyzn uleg�oby takiej pokusie. Spojrza�em na Dorot� po raz pierwszy, odk�d usiedli�my przy stoliku. Trzyma�a niepewn� r�k� fili�ank� przy ustach. Oczy jej by�y pe�ne �ez. Gdy na moment nasze spojrzenia spotka�y si�, zerwa�a si� gwa�townie. - Przepraszam - wychlipa�a wybiegaj�c i zamykaj�c za sob� drzwi. Nie ruszy�em si� z miejsca. By�em jednocze�nie przest�pc� i ofiar�. Zapali�em papierosa. Ca�kowicie straci�em ochot� na seks. Chcia�em to wszystko mie� ju� za sob�. Ws�uchiwa�em si� w szum wody w �azience i czeka�em. Czeka�em, �eby dosta� przyzwolenie na odej�cie. Nie chcia�em ucieka� jak przest�pca. Kiedy wr�ci�a, oczy mia�a suche i by�a ubrana w czarn� p��cienn� sp�dniczk� i bia�� lekk� bluzk�. Usiad�a. Uda ods�oni�y si� do po�owy. - Wiem co my�lisz - powiedzia�em prawie szeptem. - Czy to teraz wa�ne? - rzuci�a z dobrze udawan� nonszalancj�. - Dla mnie tak - odpar�em jeszcze ciszej. Wsta�em, i ze spuszczon� g�ow� pr�bowa�em opu�ci� pomieszczenie, ale poderwa�a si� i stan�a mi na drodze. Zatrzyma�em si�, ale w dalszym ci�gu nie by�em w stanie podnie�� g�owy. Jakim� bezwarunkowym odruchem przycisn��em j� jednak do siebie. Wiedzia�a, �e to koniec. P�aka�a. By�em wstrz��ni�ty tym niek�amanym przejawem �alu. Jej wspania�e twarde piersi, ledwie ukryte pod bawe�nian� bluzk�, opiera�y si� o mnie, uda dotyka�y moich ud. W g�owie mia�em istny galimatias. Chcia�em j� odepchn��, ale nie chcia�em, �eby cierpia�a. Nie zas�u�y�a sobie na to. Tymczasem m�j cz�onek zaczyna� donosi�, �e robi mu si� ciasno w jeansach. Odruchowo uwi�zi�em w d�oni jedn� pier� i zacz��em j� pie�ci�. Jej gor�cy oddech oblewa� mi kark. Ostatkiem si� odsun��em si� od niej i spoj-rza�em w sufit. Wtedy jednak pog�aska�a mnie po w�osach i szeptem, jakby w obawie, �e kto� mo�e us�ysze� powiedzia�a: - Zr�bmy to jeszcze raz. Ten ostatni raz. Trzymaj�c mnie za r�k�, zaprowadzi�a do sypialni i lekko pchn�a na nieza�cie�an� wersalk�. �ci�gn�a tylko majteczki i rzuci�a na toaletk�. Za chwil� le�a�a na mnie, a ja w�o�y�em r�k� pod sp�dnic� i zacz��em pie�ci� wewn�trzn� cz�� ud. Tymczasem jej zr�czne palce onanizowa�y mnie z zaciek�o�ci�. Pomog�a mi si� rozebra�, sama pozostawaj�c w bluzce, ale bez biustonosza, kt�ry ju� wcze�niej zdj��em. Kochali�my si� z tak� zawzi�to�ci�, jakby za chwil� mia�a wybuchn�� trzecia wojna �wiatowa i nasz los by� przes�dzony. Godzin� p�niej zupe�nie wyczerpany le�a�em na wznak, tul�c do siebie nag� Dorot�. W mojej g�owie zachodzi�y tak intensywne procesy my�lowe, �e chyba wyda�em si� jej nieobecny, gdy podnios�a g�ow� i spojrza�a mi prosto w twarz. By�a smutna. - Mo�e we�miesz prysznic? - zapyta�a wreszcie oficjalnym tonem i podnios�a si� z wersalki. - Nie, dzi�kuj� - odpar�em r�wnie oficjalnie. - K�amiesz, ale wiem, �e chcesz ju� i�� - powiedzia�a z rezygnacj�. Nie zak�adaj�c nic na siebie powlok�a si� do �azienki. Zosta�em sam w�r�d po�cieli i porozrzucanej garderoby. Najpierw wypali�em papierosa, potem ubra�em si�. By�em w tym mieszkaniu chyba ostatni raz w �yciu i sam nie wiedzia�em, czy si� z tego powodu cieszy�. Patrzy�em jeszcze chwil� na drzwi, za kt�rymi przed paroma minutami znikn�a. Wreszcie odwr�ci�em si� i wyszed�em na klatk� schodow�. Zrobi�em kilka krok�w, zatrzyma�em si�, wreszcie ruszy�em schodami w d�, w stron� �wiata, do kt�rego musia�em powr�ci�. IV Wieczorem w restauracji wypi�em dwie setki w�dki, zjad�em golonk� i zdecydowa�em dzisiejsz� noc sp�dzi� w domu babci. Rodzice nie byli zachwyceni moim pomys�em, ale wyt�umaczy�em im, �e musz� wybia�kowa� spi�ark�. Ca�e szcz�cie, �e mia�em d�u�sz� grzywk�, bo zas�ania�a moje poobijane czo�o. Nie wiem, jak wiarygodnie i bez szkody dla siebie, wyt�umaczy�bym pochodzenie owych guz�w. Przed za�ni�ciem wybra�em si� na samotny spacer do parku nad rzek�. Wielu ludzi noc� omija to miejsce z daleka. Co prawda nie pami�tam, �eby kiedykolwiek tam kogo� napadni�to, ale prawd� r�wnie� jest to, �e zupe�ny brak o�wietlenia i pozarastane boczne alejki nie daj� poczucia bezpiecze�stwa. Strumyk nazywany dumnie rzek�, chyba tylko dlatego, �e w kilku zakolach jest g��bszy ni� szerszy, kilka razy by� �wiadkiem moich nocnych rozmy�la�. Pierwszym razem b��dzi�em t�dy, gdy w wieku szesnastu lat prze�y�em pierwsze rozczarowanie mi�osne. Ostatnim razem w��czy�em si� tutaj rozpami�tuj�c jedyny wypadek samochodowy, w jakim bra�em udzia�, i kt�ry zako�czy� si� �mierci� kolegi. Dzisiaj zako�czy�em p�roczny romans. Czy za p�no? Nie potrafi� odpowiedzie�. Oboje wiedzieli�my, �e nie pasujemy do siebie, opr�cz tego, �e �adnie wychodzili�my na zdj�ciach i by�o nam dobrze w ��ku. Dzieli�a nas wielka r�nica charakter�w i oczywi�cie to, �e ona nie by�a stanu wolnego. W praktyce nie mieszkali ze sob�, ale nie mieli rozwodu i nie zamierzali go bra�. Na nieszcz�cie Doroty, taka sytuacja nie odpowiada�a mi zupe�nie. Pr�bowa-�em kiedy� z ni� o tym porozmawia�, ale nie chcia�a. Potrzebowa�em domu i rodziny z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko erzacu szcz�cia, w postaci wsp�lnych wyjazd�w w g�ry czy nad morze. Tego nie potrafi�a zrozumie�. Dla niej wa�ne by�o �ycie z dnia na dzie�. Na wszystko mia�a jeszcze czas. Usiad�em nad brzegiem strumienia, w jedynym miejscu, gdzie g��boko�� dochodzi�a pono� do dw�ch i p� metra. Patrzy�em w wod�, kt�ra prawie sta�a w miejscu i przypomina�em sobie pewne zdarzenie sprzed lat. Odk�d tylko pami�tam by�em pasjonatem krzy��wek. Najpierw rozwi�zywa�em te z Misia czy �wierszczyka, p�niej z innych gazet i czasopism. Dok�adnie pami�tam, kiedy pierwszy raz spotka�em si� z has�em: czarna woda. D�ugo nad nim my�la�em, zanim zdecydowa�em si� p�j�� po pomoc do ojca. By�a to nazwa trzyliterowa i za skarby w �wiecie nic nie przychodzi�o mi do g�owy. Na moje pytanie ojciec odpowiedzia� mi kr�tko, ale wyczerpuj�co: W, D, A, ka�d� liter� akcentuj�c z osobna. Najpierw us�ysza�em, �e to w�da, ale gdy powt�rzy� jeszcze raz - zrozumia�em. Ca�e szcz�cie, bo w�da mia�a o jedn� liter� za du�o. Dzi�ki jego pomocy po raz pierwszy rozwi�za�em ca�� krzy-��wk�, a nie tylko has�o, ze �wiata M�odych. To by�y fajne czasy. Nie to, co teraz, pomy�la�em zapalaj�c papierosa. W�d� mam w organizmie, czarn� wod� przed sob�, a peta w z�bach. Wcale nie mam obowi�zku wr�ci� do domu przed zmrokiem i wcale z tym wszystkim nie jest mi dobrze. Wr�cz przeciwnie. K�opot�w przybywa ka�dego dnia. No... S� te� i rado�ci, ale tych jest znacznie mniej ni� kiedy�. Trudno zrobi� sobie przyjemno�� tanim kosztem. Wrzuci�em niedopa�ek papierosa i pr�bowa�em oceni� pr�dko�� nurtu. Na �rodku nie by� wi�kszy ni� metr na minut�. Gdyby nie Ksi�yc, kt�ry wydosta� si� zza chmur, by�oby tu ciemno jak w grobie, a tak jego blask odbija� si� od czarnej toni sprawiaj�c, �e miejsce to mo�na zaliczy� do przyjaznych dla cz�owieka. Gdyby jednak woda w strumieniu z jakich� powod�w zacz�a bulgota�, to trudno by�oby jednoznacznie stwierdzi�, czy to matka ziemia, czy mo�e przedsionek piekie�. Wyobrazi�em sobie kocio�, w kt�rym w�r�d czarnej piany tonie cz�owiek, ale gdy jest ju� bliski �mierci wyp�ywa niczym p�cherzyk powietrza na powierzchni�. Woda daje mu wytchn��, ale tylko na czas potrzebny na wyr�wnanie oddechu. Chwil� p�niej zabawa w topielca zaczyna si� od nowa. Ka�dy boi si� takiego piek�a, jakie sobie sam wymy�li. S�ysza�em nawet, jak kto� wyra�a� pogl�d, �e na tamtym �wiecie karani za grzechy jeste�my jedynie cierpieniami o charakterze psychicznym. Tak sobie my�l�, �e on bardzo boi si� �mierci, pewnie ma sporo na sumieniu. Sam si� czasem zastanawiam, czy nie trafi� do piek�a. W ko�cu jestem wierz�cym heretykiem. Ca�y czas kwestionuj� doktryny wiary, pot�piam post�powanie kleru i nie chodz� do spowiedzi. Zastanawia mnie te�, czy wszystkie grzechy �miertelne od razu staj� si� przyczyn� wiecznego pot�pienia. Tak przynajmniej mnie kiedy� uczono. Co si� wi�c stanie, je�eli z nara-�eniem w�asnego �ycia b�d� broni� jakiej� s�usznej idei, ale przy tym zabij� cz�owieka? Wed�ug s��w: "Kochajcie swoich wrog�w" moje post�powanie nale�y pot�pi�. Moim zdaniem bardziej na miejscu by�oby okre�lenie: wynagrodzi�. Tylko, �e to jest moje zdanie, kt�re kiedy� wcale nie musi si� liczy�. Wprawdzie nawet kler w du�ej mierze je podziela, ale studiuj�c �wi�te ksi�gi mo�na nabra� innego prze�wiadczenia. Je�eli postawi� na jednej szali grzech wielokrotnego cudzo��stwa, na drugiej dobry uczynek w postaci uratowania ton�cego, to co b�dzie mia�o wi�kszy ci�ar gatunkowy? Pono�, kto umiera w grzechu �miertelnym, idzie na wieczne pot�pienie. Czy wi�c warto �y� moralnie, skoro jeden grzech potrafi zniweczy� ca�y nasz wysi�ek Ten problem nurtuje mnie od dawna. Zdaj� sobie jednak spraw�, �e odpowied� otrzymam dopiero po �mierci. Wci�� jeszcze siedzia�em nad rzek� i pali�em kolejnego papierosa, gdy zauwa�y�em jak�� posta� zbli�aj�c� si� do mnie z lewej strony. Poczu�em si� troch� nieswojo. Kogo diabli nios� o tej porze? Si�gn��em do kieszeni gdzie mia�em gaz obezw�adniaj�cy i czeka�em... Posta� zatrzyma�a si� jakie� dziesi�� metr�w ode mnie i usiad�a. - Nareszcie mo�na odpocz�� - us�ysza�em zachrypni�ty, mo�na by zaryzykowa� twierdzenie, �e przepity, ale kobiecy g�os. Uspokoi�em si� zupe�nie. C� mog�o mi grozi� ze strony jakiej� kobiety, w dodatku alkoholiczki. W g�owie za�wita� mi pewien pomys�. Postanowi�em wykorzysta� to niecodzienne spotkanie na niecodzienn� rozmow�. Nie wiedzia�em tylko jak zacz��. Odwr�ci�em nieznacznie g�ow� w jej stron� i dyskretnie zmierzy�em j� wzrokiem. Przyj�a jak�� dziwn� poz�. Mo�e mia�a chory kr�gos�up? Dziwne. Siedzia�a tak, jak potrafi� siedzie� jedynie bardzo ma�e dzieci. Jej wyprostowane nogi tworzy�y z tu�owiem k�t prosty. Obserwowa�em j�. Trwa�a w zupe�nym bezruchu ju� dziesi�� minut, a ja nie mog�em oderwa� od niej oczu. Fascynowa�a mnie. Plusk wody wyrwa� mnie z tego p�letargu. Odruchowo spojrza�em w stron�, z kt�rej dobieg� i na moment straci�em j� z oczu. Pewnie jaki� szczur zd��y�em jeszcze pomy�le� i poczu�em jak ogarnia mnie dziwny niepok�j na my�l, �e za chwil� spojrz� w stron� s�siadki. Tymczasem ona siedzia�a w dalszym ci�gu tak, jak przed momentem. Wszystko to by�o jakie� dziwne. Mog�em w ka�dej chwili podnie�� si� i odej��, ale tak samo, jak bardzo tego chcia�em, tak samo chcia�em pozosta�. - Przepraszam bardzo, ale czy m�g�by mi pan pom�c wsta� - dolecia� mnie s�aby, ale ju� nie tak zachryp�y g�os. Wiedzia�em, �e m�wi do mnie, ale w pierwszym odruchu postanowi�em nie zareagowa�. Zawsze czu�em fizyczny wstr�t do ludzi nie dbaj�cych o higien� osobist�, a ta kobieta z pewno�ci� do takich nale�a�a. Cz�sto zdarza�o mi si� dawa� drobne sumy �ebrakom, ale na my�l kontaktu fizycznego, z kim� od kogo �mierdzi z odleg�o�ci kilku metr�w, robi�o mi si� niedobrze. Wypity alkohol pozwala jednak patrze� na �wiat bardziej optymistycznie. Podnios�em si� i ruszy�em w kierunku nieruchomej postaci. Zreszt� nie mia�em specjalnie wyboru. Siedzia�a na brzegu rzeki, wi�c je�liby zas�ab�a mog�a si� stoczy� i uton��. Nigdy bym sobie nie wybaczy�, �e tylko dlatego, �e jej nie pomog�em straci�a �ycie. W ko�cu jeszcze par� minut wcze�niej mia�em ochot� z ni� porozmawia�. Podszed�em do niej na odleg�o�� jednego metra i ze zdziwieniem stwierdzi�em, �e nie czuj� smrodu. Wr�cz przeciwnie. Zapach, kt�ry poczu�em to by�y perfumy, ale nie jaka� podrz�dna woda kwiatowa. To by�, mo�na powiedzie�, zapach luksusu, kt�ry jednak kontrastowa� z jej ubiorem. Pomimo, panuj�cej ciemno�ci da�o si� zauwa�y�, �e ma na sobie znoszone ubranie. Kobieta w dalszym ci�gu tkwi�a w bezruchu. Siedzia�a do mnie ty�em. Pochyli�em si� chwytaj�c j� pod ramiona. Mia�a wspaniale uczesane w�osy. Podnios�em j� bez trudu, pomimo i� nie nale�� do si�aczy. - Dzi�kuj� - powiedzia�a - nie odwracaj�c nawet g�owy. - Jest pan bardzo mi�y, ale nich mi pan powie co pan tutaj robi o tak p�nej porze? - Sam nie wiem - odpar�em z u�miechem. - Przychodz� tutaj czasami. Szczeg�lnie wtedy, kiedy wydarzy si� w moim �yciu jakie� wa�ne wydarzenie. Troch� wypijam i zastanawiam si� nad sensem �ycia. Mog�em porozmawia� z ni� zupe�nie szczerze. Tak szczerze, jak rozmawia si� z kim�, kogo nie znamy, mieszka w innej miejscowo�ci i za chwil� rozstaniemy si� z nim na zawsze. Zreszt� po alkoholu zawsze bywam rozmowny. - Rozumiem - o�wiadczy�a i odwr�ci�a si�. - Chyba nawet bardzo dobrze pana rozumiem. Patrzy�em jej prosto w twarz. Wygl�da�a staro, ale nie by�o to zniszczone alkoholem oblicze. Zreszt�, trudno jest oceni� czyj� wygl�d w �rodku nocy na nieo�wietlonym terenie. Pomimo wszystko by�em pewien, �e nie mam do czynienia z kim� z marginesu spo�ecznego. Odbi�o mi si� obiadem i w�dk�. - Przepraszam - powiedzia�em widz�c, �e a� cofn�a si� odurzona bukietem zapach�w z moich ust. - Nie lubi� zapachu alkoholu - wyja�ni�a z pewnym zak�opotaniem w g�osie. - Oczywi�cie - o�wiadczy�em i za�mia�em si� sam do siebie. - Skoro tak dobrze si� rozumiemy, to mam do pana jeszcze jedn� pro�b�, je�li mo�na oczywi�cie. - A o co chodzi? - Czy m�g�by mnie pan zaprowadzi� na Gardenstrasse? Chyba jednak nie wszystko by�o z ni� w porz�dku. Szuka� w Polsce ulic o niemieckoj�zycznym brzmieniu to ju� lekka przesada. Chocia� odk�d mamy demokracj� wszystko jest mo�liwe. W ko�cu nawet z Kopernika zrobiono komunist�, zmieniaj�c nazw� jego ulicy. - Nie