5732
Szczegóły |
Tytuł |
5732 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5732 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5732 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5732 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
DON WEBB
Cz�owiek Ze Stali ratuje �wiat
Mi�o�nicy historii wiedz�, �e bardzo niewiele dokument�w mo�e si� r�wna� pod
wzgl�dem atrakcyjno�ci z pami�tnikami Maksyma Litwinowa, Komisarza Spraw
Zagranicznych Zwi�zku Radzieckiego w latach 1930-1938. Przet�umaczenie tych
pami�tnik�w przez Lily Fieler otworzy�o przed nami drzwi sekretnego skarbca
historii. Niekt�rzy jednak twierdz�, �e drzwi tych w og�le nie nale�a�o
otwiera�, gdy� za nimi kryje si� olbrzymie z�o, o kt�rym najlepiej by�oby
zapomnie� - mo�e nie nale�y ono wcale do ziemskiego �ycia. Trudno przewidzie�, z
jak� reakcj� spotka si� opublikowanie tych tekst�w. My, redaktorzy czasopisma
"The New Yorker", spodziewamy si�, �e "�wiat Litwinowa" zostanie bestsellerem,
jednak przewidujemy r�wnie�, �e wiele spo�r�d najmroczniejszych rozdzia��w
pozostanie na zawsze nie odczytane. Nie zwa�aj�c na pochodzenie Litwinowa,
pragniemy opublikowa� cztery fragmenty jego tekstu, u�o�one zgodnie z
chronologi� pewnych wydarze� dotycz�cych ca�ego �wiata. Zaczniemy od tego, co
zdaniem niekt�rych by�o najbardziej znacz�c� inicjatyw� dyplomatyczn� Zwi�zku
Radzieckiego przed drug� wojn� �wiatow�, czyli od Marsja�sko-Radzieckiego Paktu
o Nieagresji z 1937 r. Zmienili�my jedynie daty, gdy� Litwinow jako urz�dnik
u�ywa� radzieckiego "naukowego" kalendarza dziesi�ciodniowego.
20 marca 1937 r. Czekam w Leningradzie na marsja�skiego ambasadora. Wilgotna
morska bryza przynios�a miastu odwil�; srebrzysty szron zacz�� znika� ze �cian
dom�w. Niepokoi mnie to, co symbolizuje Marsjanin. Pocz�tkowo spodziewali�my
si�, �e w ci�gu paru miesi�cy po naszym zwyci�stwie rewolucja ogarnie ca�y
�wiat. Pami�tam dzie�, w kt�rym pan Wells spotka� si� z Leninem, a Lenin
o�wiadczy�, �e "marksizm opiera si� na pewniku, �e ludzko�� jest w kosmosie
samotna".
Nie pozwolili mi zobaczy� cylindra, ale wyjawili par� rzeczy o Marsjaninie.
Twierdz�, �e wstrzykuje sobie krew innych �ywych istot i w ten spos�b si�
od�ywia. Marsjanin nie lubi s�onecznego �wiat�a. Teraz �pi w carskim pa�acu.
Spotkam si� z nim po zachodzie s�o�ca.
M�wiono mi, �e komunikuje si� za pomoc� telepatii. Jako marksist� powinna mnie
ucieszy� mo�liwo�� tak ca�kowitego dzielenia z kim� my�li i uczu� - ale z
drugiej strony w�tpliwa staje si� dialektyka, je�li wszystko jest a� tak jawne?
Na p�aszczy�nie politycznej s� zupe�nie inni ni� my.
21 marca 1937 r. Zanim wprowadzono mnie do Marsjanina, odby�em kr�tkie spotkanie
ze Stalinem. Tego si� obawia�em najbardziej. Nigdy go nie lubi�em. Straci�em
paru przyjaci� w czystkach trzydziestego czwartego - roku, w kt�rym Stalin
zmusi� patriarch� Moskwy, aby publicznie og�osi� go "Naszym Ojcem". Stalin ani
s�owem nie zdradzi� swych zamierze�, da� mi jedynie do zrozumienia, �e mam
przysta� na wszystkie warunki Marsjanina. Kiedy wi�c wprowadzono mnie do tego
�mierdz�cego pokoju, moje my�li przepe�nia�a nienawi�� i nieufno�� wobec
Stalina.
Sam widok Marsjanina - wygl�da� jak gigantyczny, pulsuj�cy m�zg na rachitycznych
ko�czynach - nie by� wcale taki straszny. Braknie mi jednak s��w, by opisa�
odraz�, kt�ra mnie ogarn�a, gdy dotkn�� on mojego umys�u. W ogromnym
przybli�eniu uczucie to przypomina�o niespodziewany kontakt z ludzkimi
wydalinami. Ale te mo�na zmy� bez �ladu, a do�wiadczenie umys�owe powraca z t�
sam� si�� zawsze, kiedy si� je wspomni.
Rozbawi�a go moja nienawi�� do Stalina. W jego �wiecie, w kt�rym ka�dy umys�
dotyka wszystkich innych, nienawi�� jest norm�, kluczem do motywacji i
przetrwania. Wi�kszo�� jego my�li-uczu� kr��y�a wok� dokuczliwego,
przygn�biaj�cego uczucia zwi�zanego z grawitacj�. Zastanawia� si� te�, jak by
wstrzykn�� sobie do �y� moj� krew. By�o te� lekkie zatroskanie faktem, �e Stalin
nie chcia� si� z nim spotka�, oraz przelotne rozwa�ania nad tym, jakie on ma
plany. Ale stanowi�o to jedynie intelektualn� rozrywk�, albowiem jak�� krzywd�
te ludzkie drobiny mog�y wyrz�dzi� Marsjanom?
Jego warunki by�y proste. Marsjanie mieliby wys�a� swoje cylindry w przysz�ym
roku, podczas koniunkcji Marsa i Ziemi. Zaatakowaliby wschodnie wybrze�e Stan�w
Zjednoczonych. Zgodnie z umow� nie wys�aliby wojsk uderzeniowych do Zwi�zku
Radzieckiego. Spodziewali si�, �e w zamian za to Armia Czerwona stanie si�
�wiatow� policj� i pomo�e im w podporz�dkowaniu sobie ludzko�ci, dop�ki z ich
planety nie przyb�dzie wystarczaj�ca liczba wsp�braci.
Wybrali Zwi�zek Radziecki na sojusznika ze wzgl�du na jego rozmiary, a tak�e ze
wzgl�du na efektywne skolektywizowanie ch�op�w przez Stalina.
Zgodnie z instrukcjami zgodzi�em si� na te warunki. Mamy zosta� byd�em rze�nym.
22 marca 1937 r. Dzisiaj poprosi�em o rozmow� ze Stalinem. Nie chcia� mnie
przyj��, ale przys�a� list, �e wszystko, co zrobi�em, wesprze "spraw� ludu".
Ko�o czwartej po po�udniu przyszed� drugi list z informacj�, �e jutro wieczorem
mam odby� kolejn� rozmow� z Marsjaninem. Godzin� p�niej dwaj oficerowie NKWD
przeszukali m�j pok�j i zabrali pistolet, kt�ry trzyma�em od Rewolucji. Nie
zabrali pami�tnika, ale przeczytali go. Jestem ju� martwy. Nie my�la�em o
samob�jstwie, dop�ki nie zabrali mi pistoletu. Oficer NKWD stoi na stra�y przed
moimi drzwiami. Jak mog� by� jednocze�nie wi�niem ludu i jego reprezentantem?
23 marca 1937 r. Umys� Marsjanina by� straszny. Z pocz�tku by� jak kamie� -
kamie� w �rodku mojej g�owy, uciskaj�cy m�zg. Zacz�� rosn��, zamieniaj�c przy
tym m�j umys� w papk�. Mia�em wra�enie, �e m�zg wyp�ywa mi przez uszy. Po chwili
"mnie" ju� nie by�o. By�em tylko Marsjaninem. Usi�owa� doj��, jak Stalin
zamierza ich oszuka� w sprawie paktu. Marsjanin ba� si�, �e je�li nie pozna
dok�adnie plan�w ludzi, zostanie ukarany. Sprawdzi� dok�adnie wszystkie moje
my�li. Zajrza� nawet do wspomnie�, kt�rych ju� nigdy nie chcia�em ogl�da� -
przypomnia�em sobie t� okropn� zim� w Leningradzie, kiedy musieli�my przykleja�
do �cian papk� z m�ki nasze nieliczne gazety. Lenin m�wi� bowiem, �e mamy
obowi�zek umo�liwi� wszystkim przeczytanie naszych s��w. Konina by�a wtedy
wielkim rarytasem; sma�yli�my j� na mydle, a potem gotowali�my w occie, �eby
usun�� mydlany smak.
Wyszed� z mojego umys�u, a ja upad�em na pod�og�, bo "ja" nie mog�o zapanowa�
nad cia�em. Odci�gn�o mnie paru agent�w. Do �witu przebywa�em w jakiej� celi.
Rano zabrali mnie do Stalina.
Przez trzy godziny przepytywa� mnie co do "zasi�gu i istoty" telepatii.
Powtarza�em mu raz po raz, �e nie mam o tym poj�cia, ale jestem pewien, �e
Marsjanin nie m�g� odczyta� jego my�li, bo w takim wypadku nie przeszukiwa�by
mojego umys�u. Mo�e telepatia wymaga zgody obu stron?
W ko�cu chyba si� uspokoi�.
Stwierdzi�, �e nie musz� si� wi�cej spotyka� z Marsjaninem.
Powiedzia�, �e zostan� Bohaterem Ludu.
1 kwietnia 1937 r. S�ysza�em, �e dzisiaj cylinder Marsjanina odlecia� z Ziemi.
Urz�dzi� dla Armii Czerwonej demonstracj� swojego "snopa gor�ca". Ma to by�
�ci�le tajne. Moi informatorzy byli tym pokazem bardzo przera�eni. Stalin
powiedzia� im, �e kiedy przylec� Marsjanie, dadz� "snop gor�ca" Armii Czerwonej.
Je�li jednak jest to najwi�ksze osi�gni�cie technologiczne Marsjan, na pewno nic
nam nie zdradz�.
Stalin buduje instalacj� radiow� do sta�ej komunikacji z Marsjanami.
27 kwietnia 1937 r. Dzisiaj Stalin pos�a� po Eisensteina. Kaza� mu nakr�ci� film
propagandowy, maj�cy wywo�a� nienawi�� do Marsjan, i jeszcze jeden, ukazuj�cy
Stalina jako zbawc� ludzko�ci i pogromc� Marsjan. Najwyra�niej postrada� zmys�y.
Ciekawe, czy Marsjanie s� m�ciwi i ukarz� go jako� wyj�tkowo za te bzdury.
5 maja 1937 r. Dzisiaj widzia�em si� z Eisensteinem. Znakomicie si� bawi� w
Meksyku. Po wys�uchaniu jego opowie�ci o Hollywood zacz��em si� cieszy�, �e
Marsjanie maj� najpierw zaatakowa� Ameryk�. Je�li Hollywoodowi pozwoli si�
istnie�, stanie si� rakiem na umy�le ludzko�ci. Oczywi�cie, ju� za kilka lat nie
b�dzie �adnej ludzko�ci. Eisenstein powiedzia�, �e Stalin wybra� tytu�y dla tych
film�w. "Mars nie jest czerwony" i "Cz�owiek Ze Stali ratuje �wiat". Ten ostatni
to oczywi�cie nawi�zanie do nazwiska Stalina. Theremin ma skonstruowa� dla
Eisensteina urz�dzenie wydaj�ce "nieziemskie" d�wi�ki - arpeggia i
surrealistyczne glissanda do muzyki Prokofiewa. Pyta�, jak wygl�da Marsjanin.
Zrobi�o mi si� niedobrze, kiedy m�wi�em mu o wilgotnej sk�rze, ociekaj�cych
�lin� klinowatych ustach, tr�jdzielnych oczach i pulsuj�cej, faluj�cej masie -
jak olbrzymi m�zg, nieprawdopodobnie z�y.
12 czerwca 1937 r. ...kiedy Stalin sko�czy� czyta� m�j raport o niepokojach
w�r�d ludno�ci w Niemczech, by� zadowolony z siebie i wesolutki. Zapyta�, czy
pami�tam Marsjanina. Odpowiedzia�em, �e o czym� takim trudno zapomnie�. Zaprosi�
mnie na wizyt� na planie filmu Eisensteina. Pojechali�my na przedmie�cia Moskwy.
Filmowy Marsjanin nie by� wystarczaj�co odra�aj�cy. Dw�ch ludzi w sk�rzanym
worku usi�owa�o przedstawia� m�zg Marsjanina, podczas gdy on sam wyg�asza� mow�
w obronie kapitalizmu. Towarzysz bohater uwalnia si� z wi�z�w, chwyta za sierp -
ca�a scena rozgrywa si� w marsja�skim muzeum ludzko�ci - i zaczyna kroi� na
kawa�ki "straszliwego" potwora.
Pr�bowa�em wyja�ni�, �e ten banalny film o wielkich bohaterach nie oddaje
prawdziwej grozy. Stalin roze�mia� si� i stwierdzi�, �e nie znam si� na
propagandzie. Powiedzia�em mu, �e nie ma wobec nich �adnej szansy. Mog� co
najwy�ej wykorzysta� Armi� Czerwon� do pomocy w zaw�adni�ciu ca�� Ziemi�.
Roze�mia� si� znowu i odpar�, �e nie znam si� na politycznej rzeczywisto�ci.
1 listopada 1937 r. Od dzisiaj do wyl�dowania Marsjan pozosta� tylko rok, a
Stalin chce s�ucha� tylko o Niemczech. Jego najwi�kszym problemem jest
"obrazkowe pude�ko". To, �e naukowcy Hitlera wynale�li obrazkowe pude�ko, �eby
pokaza� w nim Igrzyska Olimpijskie w 1936 roku. To radziecka nauka powinna by�a
wcze�niej wynale�� pude�ko, nie nazi�ci. Stwierdzi�em, �e radziecka nauka mia�a
rok na uratowanie nas przed Marsjanami. Mrukn��, �e ocali nas radziecka
biologia. "Jeszcze zobaczysz" - powiedzia�. Jego zdaniem mam za du�o
w�tpliwo�ci. Inwazja Marsjan to spos�b na rozprawienie si� z nazistowskim
zagro�eniem. M�wi�, �e powinienem si� z tego cieszy�, skoro jestem �ydem. Potem
na nowo wyp�yn�a kwestia Sudetenlandu i Stalin oznajmi�...
12 grudnia 1937 r. Mam odej��. O�wiadczy�, �e potrzebuje kogo� do rozm�w z
nazistami. Ze mn� na pewno nie chcieliby rozmawia�, wi�c zast�puje mnie
Mo�otowem. To redaktor gazety. "Tylko na jaki� czas", powiedzia�; "pami�taj o
naszym ma�ym sekrecie", doda�. Redaktor. Redaktorzy nie znaj� si� na polityce.
Ten jego przekl�ty film - my�li, �e zdo�a zwr�ci� masy przeciw Marsjanom. R�wnie
dobrze m�g�by napisa� zbi�r komunistycznych bajek, "Opowie�� o nag�ej dobroci
dyktatora". Nagle zrozumia�em, jak bardzo jestem wolny. Kiedy� ba�bym si�
napisa� co� takiego nawet we w�asnym pami�tniku. Ale �wiadomo��, �e przylec�
Marsjanie, wyzwoli�a mnie. Nie martwi� si� tym, co mo�e wiedzie� m�j wielki brat
J�zef.
Ale co w�a�ciwie mog� zrobi� z t� wolno�ci�? Mam snu� si� w mro�ne noce,
wrzeszcz�c do moich towarzyszy "B�d�cie wolni! B�d�cie wolni!"? Nawet gdyby nie
dopadli mnie funkcjonariusze, to jaki� robotnik, obudzony ze swojego s�usznego
komunistycznego snu, waln��by mnie porz�dnym radzieckim meblem.
1 stycznia 1938 r. Dzisiaj odby� si� pokaz film�w Eisensteina. Odm�wi�em
p�j�cia. Kto odm�wi kadisz, kiedy ju� wszyscy ludzie strac� krew? Czy w�r�d
Marsjan znajdzie si� dziesi�ciu sprawiedliwych?
3 kwietnia 1938 r. Dzisiaj widzia�em ameryka�ski film "Doktor Jekyll i pan
Hyde". G��wn� rol� gra� Fredric March. Chc� wykorzysta� swoje wyj�tkowe
wiadomo�ci, by zosta� panem Hyde'em. Chc� sta� si� wielk�, dzik� besti� - ale
wci�� si� boj�.
5 maja 1938 r. Stalin zabra� mnie do nie maj�cego nazwy szpitala na
przedmie�ciach Moskwy. Zapach amoniaku, potem nie ko�cz�ce si� korytarze z
ob�a��c� farb�, smr�d moczu, ka�u, wymiot�w, �adnych �wiate�, ch�opi z
czerwonymi obrzmia�ymi twarzami, j�ki, krzyki. W niekt�rych salach by�y
zwierz�ta - krowy. Potem, w samym sercu tego labiryntu, dw�ch stra�nik�w w
mundurach Armii Czerwonej stan�o na baczno�� na widok Stalina. Cz�owiek Ze
Stali nie okaza� nic opr�cz rosn�cego podekscytowania. Kiedy dotarli�my do tego
wewn�trznego sanktuarium, zapyta�, czy s�ysza�em o pracy towarzysza Miczurina?
Przyzna�em si� do swojej niewiedzy.
- Miczurin sformu�owa� teori� genetycznej dialektyki. Wstrzykuje si� ro�linie
lub zwierz�ciu sok czy krew innego gatunku, w ten spos�b tworz�c hybryd� tych
dwojga. Zaraz poznacie jego najwi�kszego ucznia, Trofima Denisowicza �ysenk�.
�ysenko to naukowiec-samouk, znajduj�cy inspiracj� u Marksa, a nie w
bur�uazyjnych akademiach.
Przez wszystkie te lata, kiedy zna�em Stalina, nie s�ysza�em, by wymawia� jakie�
nazwisko z tak� nadziej�.
Towarzysz �ysenko pobiera� w�a�nie krew od pot�nego Kozaka. Spojrza� na Stalina
i u�miechn�� si�. Nikt inny nie potrafi�by kontynuowa� pracy po wej�ciu "Naszego
Ojca" do pomieszczenia.
Kiedy �ysenko sko�czy�, podszed� i przywita� Stalina niczym starego przyjaciela.
- To jest Litwinow, o kt�rym wam opowiada�em. - Stalin wskaza� na mnie.
�ysenko przyjrza� mi si�. Czu�em si� jak przedmiot bada�. Ciesz� si�, �e nie
potrafi� czyta� my�li przedstawicieli w�asnego gatunku.
- Mieli�my kilka prze�om�w w badaniach... - zacz��. - Z pszenic� ozim�. Dzi�ki
pobieraniu sok�w z pszenicy rosn�cej na najdalszej p�nocy i mieszaniu ich z
wyci�gami z traw tundry, nied�ugo otrzymamy pszenic� mog�c� rosn�� za kr�giem
polarnym.
Rzuci�em jaki� komplement.
- Oczywi�cie, was interesuj� Marsjanie. Wiemy, �e od�ywiaj� si� oni �api�c ludzi
i wstrzykuj�c sobie ich krew bezpo�rednio do �y�y. Kiedy przebywa� u nas ich
ambasador, dostarcza�em mu niezliczon� ilo�� kretyn�w o grubych wargach, w�skich
stopach i lepkich palcach. Czy rozumiecie, dlaczego?
Pokr�ci�em g�ow�. Od kiedy w�a�ciwie Kafka pisze scenariusz do mojego �ycia?
- Tam, na Marsie, maj� tylko jedno zwierz� daj�ce im krew. Jak ustali�em dzi�ki
teoriom towarzysza Miczurina, jest ono w rzeczywisto�ci zdegenerowan� odmian�
marsja�skiej rasy. Dlatego w�a�nie te wymuszone transfuzje nie zmieniaj�
struktury genetycznej Marsjan. Jednak je�eli przylec� na Ziemi�, zmutuj� powoli
w p�-Marsjan, p�ludzi, rozumiecie?
Pomy�la�em o Marsjaninie, wi�kszym od nied�wiedzia, o jego gumowatych wargach i
potr�jnym oku. Nie mog�o by� tu nic wsp�lnego.
- Ale to potrwa�oby lata. W dodatku Marsjanie �ywiliby si� najpierw tymi,
kt�rych naj�atwiej schwyta�, czyli potulnymi i chorymi. Jednak gdyby�my
stworzyli ras� radzieckich nadludzi - obdarzonych umys�ami przystosowanymi do
wielkich prawd marksizmu-leninizmu-stalinizmu - a potem zaprezentowali ich
Marsjanom, wtedy ci, ulegaj�c dialektycznemu dziedzictwu, zmutowaliby gwa�townie
w Towarzyszy Marsjan, kt�rzy pomogliby nam rozszerzy� rewolucj� nie tylko na
ca�� Ziemi�, ale r�wnie� na kosmos. To najwi�kszy moment w dziejach dialektyki -
dialektyka planetarna!
Odwr�ci�em si� do Stalina z nadziej�, �e u�miechnie si� i zdradzi, �e to �art.
Ale on jest tak samo szalony jak �ysenko. Ziemia jest skazana. Skazana przez
dw�ch szale�c�w.
1 listopada 1938 r. Zesz�ej nocy Marsjanie wyl�dowali na wschodnim wybrze�u
Stan�w Zjednoczonych. Popularny program radiowy z Mercury Theatre nada� relacj�
z inwazji na miasteczko Grover's Hill w stanie New Jersey. BBC przechwyci�o
s�ab� transmisj� i pu�ci�o j� na ca�� Europ�. Schowa�em sobie troch� trucizny,
by j� za�y�, gdy cylindry wyl�duj� w Zwi�zku Radzieckim. Za trzy dni Stalin wyda
rozkaz, by Armia Czerwona wkroczy�a do Europy.
2 listopada 1938 r. Dzisiaj Hitler rozpocz�� atak rakietowy na Marsa.
Bezza�ogowe rakiety zanios� skoncentrowane mieszanki wirus�w w atmosfer� Marsa.
Okaza�o si�, �e w 1936 roku Marsjanie usi�owali zawrze� pakt z Trzeci� Rzesz�.
Jeden z cylindr�w rozbi� si� w Schwarzwaldzie. Niemieccy i austriaccy uczeni, z
pomoc� ameryka�skiego studenta medycyny, Williama Sewarda Burroughsa,
sformu�owali teori�, �e Marsjanie mog� by� niezwykle ma�o odporni na nieznane do
tej pory formy ziemskiego �ycia - wirusy. Burroughs wypowiedzia� si� w BBC:
"Musimy wys�a� w kosmos wirusa jak wiadomo��, wiadomo�� napisan� w j�zyku
�mierci".
Stalin odwiedzi� mnie na Kremlu. By� pijany. Nigdy nie widzia�em go pijanego.
Zawsze tylko urz�dza� te wielkie przyj�cia, gdzie zach�ca� wszystkich do picia,
�eby wyci�ga� z nich r�ne rzeczy.
By� pijany, zmartwiony i �mierdzia�.
- Co mo�emy zrobi�?
Po chwili zacz�� m�wi� o rozkazie rozstrzelania mnie, a potem o tym, jak Rada
Najwy�sza ka�e go aresztowa�. Wci�� powtarza�: "A mog�em podbi� Marsa! Mog�em
uczyni� go czerwonym!"
Straci� przytomno��. My�la�em, czyby nie z�apa� za n� i poder�n�� jego
gruzi�skie gard�o.
Lepiej zostawi� go Marsjanom. Nazistowskie rakiety b�d� r�wnie skuteczne, jak
�uki i strza�y przeciw b�yskawicom.
4 listopada 1938 r. Dzisiaj Stalin wezwa� mnie znowu. Nie zmobilizowa� Armii
Czerwonej. Od dwudziestu czterech godzin nie by�o kontaktu radiowego z Marsem.
Ostatnia wiadomo�� brzmia�a "Umieramy".
Stalin powiedzia�, �e ka�e straci� wszystkich zwi�zanych z marsja�skim
projektem, opr�cz �ysenki i mnie.
�ysenko b�dzie mu potrzebny do wyhodowania zimowej pszenicy, a moim zadaniem
jest ca�kowite pochowanie marsja�skiego projektu. Je�eli kiedykolwiek wyjdzie na
jaw, �e Zwi�zek Radziecki rozwa�a� pakt z Marsem, reszta �wiata bombami zetrze
nas na proch.
Litwinow zosta� stracony 1 stycznia 1953 r. By� to jeden z ostatnich rozkaz�w
Stalina. Uwie�czony sukcesem atak Trzeciej Rzeszy na Marsa stworzy� �wiat taki,
jaki mamy dzisiaj, �wiat, od kt�rego Zwi�zek Radziecki ca�kowicie si�
odizolowa�. Chocia� filozofia Narodowego Socjalizmu i tak niew�tpliwie
przyj�aby si� w Ameryce P�nocnej, a to ze wzgl�du na du�� liczba typ�w
nordyckich w�r�d ludno�ci, Marsjanie okazali si� naszym nie�wiadomym wsp�lnikiem
w post�pie ducha i triumfie woli. �ysenko zacz�� traci� wp�ywy w 1954 r., kiedy
jego teorie, dziwne podobne do Lamarcka, zosta�y poddane krytyce, a Stalin nie
m�g� ju� go broni�. Nic nie wiadomo o losie "radzieckich nadludzi",
najprawdopodobniej zgin�li w obozach pracy na wschodzie. Redakcja "The New
Yorker" jest niezwykle zadowolona z tego, �e Ministerstwo Kultury pozwoli�o nam
wydoby� na �wiat�o dzienne ten tragiczny fragment �ydowsko-bolszewickiej
historii. Heil Hitler!
Prze�o�y�a Anna Dorota Kami�ska
DON WEBB
Pisuje nie tylko science fiction i fantasy, lecz r�wnie� powie�ci kryminalne i
detektywistyczne. Polski jest trzynastym j�zykiem, na kt�ry prze�o�ono utwory
jego autorstwa. Mieszka w Austin z �on� Guiniviere.
(anak)