5668
Szczegóły |
Tytuł |
5668 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5668 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5668 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5668 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Marta Tomaszewska
Na polanie
W domu pod ogromn� bia�� brzoz� po�rodku le�nej polany
mieszka�a dziewczynka. Mieszka�a zupe�nie sama i nie
wiedzia�a o sobie nic. Ani sk�d pochodzi, ani jak si�
nazywa, ani sk�d si� tutaj, w tym le�nym domu wzi�a.
Poza tym mia�a wszystko, co potrzeba do �ycia: szaf�, w
kt�rej co roku pojawia�y si� nowe ubrania, spi�ark�, w
kt�rej stale odnawia�y si� zapasy �ywno�ci, a nawet
kuchenk�, na kt�rej potrawy gotowa�y si� same i to akurat
te, na kt�re mia�a w�a�nie ochot�, ig��, kt�ra szy�a sama.
S�owem nie brakowa�o jej niczego. Tylko ludzi nigdy nie
widzia�a. Samej siebie te� nie widzia�a, gdy� w domku nie
by�o ani jednego lustra, niczego, w czym by mog�a si�
przejrze�. Nie mog�a te� opu�ci� polany, na kt�rej sta� jej
dom. Ilekro� pr�bowa�a - zatrzymywa� j� niewidzialny mur.
Ten mur zatrzymywa� r�wnie� le�ne zwierz�ta: �adne nie mog�o
wej�� na polan�. Jedynie ptaki ponad ni� przelatywa�y
swobodnie, ale i one jakby unika�y tego pi�knego przecie�
miejsca. Przelatywa�y tylko. Czasem kt�ry� przelatuj�c
gubi� pi�rko. Dziewczynka zbiera�a te pi�rka: uk�adanie ich
w przer�ne wzory by�o jej ulubionym zaj�ciem.
Mija�y lata, co dziewczynka zauwa�a�a g��wnie dzi�ki
temu, �e jedyne drzewo li�ciaste w polu jej widzenia - Bia�a
Brzoza, pod kt�r� sta� jej dom, zmienia�a kolor li�ci z
zielonych na z�ote, a potem stroi�y j� tylko ga��zki niby
czarna delikatna koronka.
Dziewczynka bardzo t� Bia�� Brzoz� kocha�a.
Pewnego dnia, a by� to dzie� - o czym nie wiedzia�a -
kiedy mia�a w�a�nie uko�czy� czterna�cie lat, siedzia�a
przed domem i oddawa�a si� swemu ulubionemu zaj�ciu, czyli
tworzeniu uk�adanki z pi�r i pi�rek zgubionych przez ptaki.
Nad polan� przelecia� niedu�y bia�oniebieski ptak, upu�ci�
pi�rko, kt�re spad�o prosto w jej nie doko�czon� jeszcze
uk�adank�.
Z pocz�tku, poch�oni�ta prac�, chcia�a je odrzuci�, gdy
wtem spostrzeg�a, �e w�a�niez owym bia�oniebieskim pi�rkiem
uk�adany wz�r sta� si� gotowy. Wi�cej: co� jej wyra�nie,
nagl�co przypomina�.
- Co mi to przypomina? - g�owi�a si�. - Co� mi to
przypomina, ale co?
I nagle sobie przypomnia�a: wz�r namalowany na �cianie
pokoju przylegaj�cego do Bia�ej Brzozy. Tylko tam... tylko
tam, jak w jej uk�adance przed chwil�, by�o puste miejsce,
jakby kto� nie domalowa� wzoru.
Nie zastanawiaj�c si� d�u�ej pobieg�a do pokoju.
Chwyci�a bia�oniebieskie pi�rko, stan�a przed �cian�
(tak, tak, ten wz�r) i przy�o�y�a je do owego miejsca jakby
niedomalowanego.
Natychmiast w �cianie ukaza�y si� drzwi. Nacisn�a klamk�
zaciekawiona, a drzwi otworzy�y si� bez najmniejszego trudu.
Przesz�a i stwierdzi�a ze zdumieniem, �e znajduje si� w
identycznym pokoju jak ten, kt�ry dopiero opu�ci�a, a w tym
pokoju, patrz�c na ni� zdumionymi fio�kowymi oczami stoi
dziewczyna, chyba... zupe�nie taka sama jak ona! Ten sam
wzrost, ten sam str�j; nie wiedzia�a jak wygl�da, m�wili�my
ju� o tym, bowiem nie mia�a w czym si� przejrze�. Wiedzia�a
jednak, �e ma ogromne, nigdy nie podcinane z�ote w�osy,
kt�re podwi�zywa�a fio�kow� wst��k�, by nie kr�powa�y jej
ruch�w. Dziewczyna po Tamtej Stronie mia�a r�wnie� wielkie
z�ote w�osy podwi�zane fio�kow� wst��k�... Jakby czyta�a w
jej my�lach lub pomy�lawszy to samo, podnios�a r�ce do
g�owy, rozwi�za�a fio�kow� wst��k� i w�osy okry�y j� jak
z�oty, �wietlisty p�aszcz z najdelikatniejszej prz�dzy.
- Ach! - wykrzykn�a Dziewczyna, Kt�ra Przesz�a i zrobi�a
to samo.
Patrzy�y na siebie onie�mielone, zdumione, a� nagle, w
tym samym porywie podbieg�y, pad�y sobie w obj�cia i tak
trwa�y w mocnym czu�ym u�cisku, a ich w�osy sp�yn�y ku
sobie, zmiesza�y si�, spl�ta�y i przytulone do siebie
dziewczyny od st�p do g��w spowite �wietlist� prz�dz� sta�y
jakby we wn�trzu cudownej z�otej kuli.
Wtem wiatr uni�s� kul�, porwa� j� i osadzi� jak gniazdo w
ga��ziach Bia�ej Brzozy.
Dziewczyna, Kt�ra Przesz�a i Dziewczyna z Tamtej Strony
wcale si� nie przerazi�y. Ach, c� mo�e przerazi� kogo� tak
szcz�liwego jak one?! Ba, roze�mia�y si� w g�os ze
szcz�cia. Po czym rozsun�y nieco z�ot� prz�dz�, zobaczy�y,
gdzie s� i znowu si� roze�mia�y, jakby wszystko, co im si�
przydarza, by�o najwspanialsz� zabaw�.
Lecz gdy przebrzmia� �miech - us�ysza�y cisz�. Cisz�
wielk� i �wi�t�, jakiej �adna z nich do tej pory nie
s�ysza�a. Spowa�nia�y (ale tylko troch�), spojrza�y w d�
poprzez zielone listeczki.
- Nie ma mojego domu! - powiedzia�a Dziewczyna, Kt�ra
Przesz�a.
- Nie ma mojego domu! - powt�rzy�a jak echo Dziewczyna z
Tamtej Strony.
Na polanie nie by�o ju� nic poza Bia�� Brzoz�. I - poza
t� cisz�, wielk�, �wi�t�, kt�r� w pewnej chwili rozdar�
straszliwy krzyk.
Dziewczyny mocniej przywar�y do siebie, oczami m�wi�y
jedna drugiej:
- Jestem z tob�, nie b�j si�, cokolwiek si� stanie,
cokolwiek b�dzie si� dzia�o.
Ale ju� nic si� nie dzia�o. Krzyk rozdar� cisz�,
przelecia�, odlecia�, a ona znowu niby zabli�niona rana
zamkn�a si� nad Polan� - wielka, �wi�ta, uroczysta.
Dziewcz�ta siedzia�y przez chwil� nasycaj�c si� t�
niezwyk�� cisz�. Wkr�tce jednak my�li ich ponownie wr�ci�y
do tego, co je najbardziej interesowa�o.
- Kim jeste�? - spyta�a Dziewczyna, Kt�ra Przesz�a.
- Nie wiem - odpar�a Dziewczyna z Tamtej Strony. - A ty,
kim jeste�?
- Ja te� nie wiem - odpar�a Dziewczyna, Kt�ra Przesz�a.
- Ja wiem - powiedzia� kto�, g�os dobieg� z boku.
Rozsun�y �wietlis� prz�dz�. Na wygi�tym, bia�ym ramieniu
Brzozy siedzia� starzec w d�ugiej bia�ej szacie,
sp�ywaj�cej a� do ziemi tak, �e niemal zlewa�a si� z pniem i
by�by mo�e w og�le niewidoczny, gdyby nie broda, roz�o�ysta,
czerwona.
- Witam ci�, Perpigalo - rzek� do Dziewczyny, Kt�ra
Przesz�a.
- Witam ci�, Perperuno - rzek� do Dziewczyny z Tamtej
Strony. - Witam was obie. Jestem Vit-Bo�yc - Duch tego
Miejsca, kt�ry dzi�ki wam mo�e wreszcie wr�ci� po d�ugim
wygnaniu.
- Perperuna?! - wykrzykn�a Dziewczyna, Kt�ra Przesz�a. -
Nazywasz si� Perperuna!
- Perpigala! - zawo�a�a Dziewczyna z Tamtej Strony. -
Nazywasz si� wi�c Perpigala!
- Perpigala i Perperuna - powiedzia� Vit-Bo�yc Duch
Miejsca. - Jeste�cie siostrami-bli�niaczkami. Pierwszymi
bli�niaczkami, kt�rym, jak do tej pory, uda�o si� ocale� od
czasu tamtej straszliwej zbrodni.
Dziewczyny spojrza�y na siebie i mimowolnie drgn�y pod
wp�ywem tego samego wspomnienia: krzyk w �wi�tej ciszy. Ich
oczy m�wi�y: nie b�j si�, jestem z tob�. Cokolwiek by si�
dzia�o.
- Pewnie dlatego - ci�gn�� Vit-Bo�yc - �e wasza dzielna
matka odwa�y�a si� wam da� tamte imiona...
- Kim jest nasza matka? - spyta�a Perpigala.
- Kim jest nasza matka? - powt�rzy�a Perperuna.
Vit-Bo�yc, Duch Miejsca pog�aska� sw� czerwon� brod�,
kt�ra zmieni�a kolor na purpurowy.
- Tego nie mog� wam powiedzie�, niestety. Dowiecie si�,
je�li uda si� wam przej��...
Uni�s� r�k� powstrzymuj�c dalsze pytania, po czym
rozsun�� ga��zie Brzozy i spojrza� ku niebu; jego twarz by�a
skupiona i zas�uchana.
- Musz� si� �pieszy� - szepn��. - Wi�c s�uchajcie -
podj�� g�osem mocno przy�mionym. - Opowiem wam pokr�tce, co
si� tutaj, dawno, dawnu temu wydarzy�o... Ta Polana by�a
�wi�tym miejscem pewnego bogobojnego, mi�uj�cego pok�j ludu,
zwanego Ludem zza Polany. Le�a� tu ogromny �wi�ty g�az,
kt�ry w praczasach spad� z niebios. Przy g�azie-o�tarzu
Ludzie zza Polany odprawiali swoje nabo�e�stwa. Pali� si�
tu, stale podsycany, �wi�ty ogie�, kt�rego pilnowa�y
specjalnie wybierane do tego celu stra�niczki. To by� wielki
zaszczyt dla dziewczyny - zosta� wybran� na stra�niczk�
�wi�tego ognia! Ka�da o tym marzy�a, cho� to by� zarazem
bardzo ci�ki obowi�zek, oderwanie od rodziny, zw�aszcza, �e
musia�y tu stale przebywa�. Ale - znowu spojrza� ku niebu -
skracam si�. Zdarzy�o si� kiedy�, �e w pewnej rodzinie, tam
za Polan�, przysz�y na �wiat siostry-bli�niaczki. Podobne do
siebie zewn�trznie nie do odr�nienia. Jedna z c�rek tego
rodu zawsze by�a przeznaczona na stra�niczk� �wi�tego ognia.
Jedna. A ich by�o dwie, i... ka�da marzy�a, by to
w�a�nie j� spotka� ten zaszczyt. Ale - cho� z wygl�du by�y
nie do odr�nienia - charaktery mia�y r�ne, o czym niestety
nie wiedzia� nikt. Mo�e ich matka. Mo�e kap�an... kap�an
mo�e czego� si� domy�la�. Chodzi� coraz bardziej zas�piony:
to on musia� rozstrzygn��, kt�ra z nich zostanie stra�niczk�
�wi�tego ognia...
W przeddzie� czternastej rocznicy ich urodzin (a urodzi�y
si� o p�nocy) wezwa� je na Polan� i powiedzia�:
- Zostaniecie tutaj, przy �wi�tym ogniu. B�dziecie po�ci�
i modli� si� zupe�nie same, a� do p�nocy. Ja te� b�d�
po�ci� i si� modli�. O p�nocy otrzymam znak i dokonam
wyboru.
Tu� przed p�noc� us�ysza� krzyk: siostra siostr� zabi�a.
Straszliwe �wi�tokradztwo, zbrodnia w �wi�tym miejscu.
Ziemia zadr�a�a, wicher czarny porwa� g�az-o�tarz i
uni�s� go z powrotem do niebios. Zamordowana siostra
zamieni�a si� w Bia�� Brzoz�, morderczyni - sta�a si�
Strzyg�-Potwornic�. Niewidzialny mur odgrodzi� Polan� od
Ludu zza Polany.
Nikt zreszt� nie pr�bowa� si� tu zbli�a�: na obrze�ach,
na bagnach, kt�re powsta�y w miejscu, gdzie r�s� �wi�ty las
- zamieszka�a Strzyga-Potwornica, kt�ra jest postrachem
ca�ej okolicy. Lud zza Polany sta� si� wykl�ty przez
inne ludy, unikaj� go jak zapowietrzonego, rozsiewaj�cego
grzech.
- Kt�ra? Kt�ra kt�r� zabi�a?! - wykrzykn�y siostry.
- To wiem tylko ja - rzek� powa�nie Vit-Bo�yc. - Ale nie
zdradz� nikomu tej tajemnicy. S�uchajcie dalej: ulubionym
zaj�ciem Strzygi-Potwornicy jest wabienie pi�knych
dziewcz�t. Przemienia je w strzygi i inne demony, a ju�
szczeg�lnie poluje na bli�niaczki. Istnieje bowiem
przepowiednia, �e kiedy� przyjd� na �wiat bli�niaczki,
kt�rych wzajemna mi�o�� pokona Z�y Czar, przywr�ci dawn�
�wietno�� i dobre imi� Ludowi zza Polany.
A� do waszego przyj�cia na �wiat Strzydze-Potwornicy
udawa�o si� zwabia� wszystkie bli�niaczki, zanim uko�czy�y
czternasty rok �ycia. Matki bli�niaczek zdj�te strasznym
l�kiem unika�y dawania tamtych imiom swoim c�rkom. Wasza
matka zrobi�a inaczej...
- One tak si� nazywa�y? Perperuna i Perpigala?!
- Tak. Urodzi�y�cie si� o p�nocy, jak one i otrzyma�y�cie
ich imiona. A dzi�, o p�nocy, kiedy dzwon wybije dwana�cie
uderze�, uko�czycie czterna�cie lat... Ka�da z was mog�aby
zosta� stra�niczk� �wi�tego ognia...
- Nigdy bez ciebie, Perperuno - powiedzia�a Perpigala.
- Nigdy bez ciebie, Perpigalo - szepn�a Perperuna.
Chwyci�y si� za r�ce i popatrzy�y na siebie kochaj�cymi
oczami jak fio�kowe studnie bez dna.
Wtem przetoczy� si� grzmot, wiatr rozwia� ga��zie Bia�ej
Brzozy i z�ote w�osy si�str. �wiat zako�ysa� si� jak
poruszona r�k� olbrzyma ko�yska, zaszumia�o, zawirowa�o, wir
porwa� dziewczyny, lecz tylko po to, by zdj�� je z drzewa i
postawi� na ziemi.
Ucich�o wszystko. Sta�y na ziemi pod Bia�� Brzoz�, a nad
Polan� wisia�o koliste, fio�kowe niebo, po�rodku kt�rego jak
�renica oka tkwi� wielki r�owoz�oty g�az. Dok�adnie nad
p�ytk� czarn� dziur�, kt�ra otworzy�a si� nie opodal Bia�ej
Brzozy. Na brzegu czarnej dziury siedzia� Vit-Bo�yc Duch
Miejsca. Jego d�uga broda by�a teraz intensywnie czerwona,
p�omienista.
- Co mamy teraz robi�? - zapyta�a Perperuna.
- Powiedz nam, co mamy robi�? - zapyta�a Perpigala.
Vit-Bo�yc nie odpowiedzia�, tylko r�k� wskaza� w stron�
otaczaj�cych Polan� drzew.
- Ka�e nam przej�� - domy�li�a si� Perpigala.
- Pami�tasz, powiedzia� "Je�li uda si� wam przej��"?
Przejdziemy i dowiemy si�, kim jest nasza matka. - Idziemy,
Perperuno.
- Idziemy, Perpigalo.
Posz�y, przytulone do siebie, obj�te. Lecz las, kt�ry
poprzednio nie rozst�pi� si� dla �adnej z nich - nie
rozst�pi� si� teraz i dla obu. Niewidzialny mur wsz�dzie je
odpycha�.
- Czekaj! Co� mi si� przypomnia�o - rzek�a Perpigala.
Si�gn�wszy do kieszeni fartuszka, wyj�a bia�oniebieskie
pi�rko, przy�o�y�a je do niewidzialnej �ciany i oto... w
niewidocznej �cianie otworzy�o si� przej�cie. Perpigala
zobaczy�a drog�, jasn�, roz�piewan� ptasimi g�osami, w
kt�rej ko�cu widnia� gr�d na wzg�rzu, dok�d natychmiast
wyrywa�o si� jej serce.
- Uda�o si�, Perperuno! - krzykn�a rado�nie i przesz�a.
- Cudownie, jak tu cudownie, uda�o si� nam, siostro moja!
Ale - co to? Na cudownej drodze, za niewidzialnym murem
znalaz�a si� sama...
- Perperuno, gdzie jeste�? - zawo�a�a strwo�ona.
- Na Polanie! - odpar�a Perperuna. - Nie mog� przej��.
- Przy�� swoje pi�rko, Perperuno.
- Nie mam go. Zgubi�am. Nie mog� przej��. Nie zwa�aj na
mnie, Perpigalo, id�.
- Nigdy bez ciebie, Perperuno! - zawo�a�a z moc�
Perpigala.
Zawr�ci�a. Lecz - co to? Nie uda�o jej si� z powrotem
wej�� na Polan�! Widzia�a stoj�c� po drugiej stronie
siostr�, lecz przej�� nie mog�a!
- Id�, Perpigalo! Zostaw mnie - prosi�a Perperuna.
- Nigdy, Perperuno! - powt�rzy�a z moc� Perpigala. -
Zostan� tu, przy tobie. Nie opuszcz� ci�, cho�by�my tu mia�y
umrze�, siostro moja - doda�a, wyci�gaj�c r�ce - i r�ce
przesz�y przez niewidzialn� �cian�.
- Perperuno!
- Perpigalo!
Trzyma�y si� za r�ce uszcz�liwione. Lecz przesz�y tylko
r�ce... Sta�y tak wi�c trzymaj�c si� za r�ce po dw�ch
stronach niewidzialnego muru. Czas mija�. Niebo z wolna
ciemnia�o, zm�czenie zacz�o ogarnia� siostry... By�y coraz
s�absze, lecz nie rozlu�nia�y u�cisku r�k.
A� w pewnym momencie zza drzew, od bagien, podni�s� si�
cuchn�cy opar, kt�ry poch�ania� z wolna Perpigal�.
- Nie b�j si�, Perpigalo! - zawo�a�a Perperuna. - Jestem
z tob�. Nie puszcz� twoich r�k. Jeste�my razem, cokolwiek by
si� dzia�o.
- Nie boj� si�, wiem, �e jeste�, Perperuno - odpar�a
Perpigala.
Nie ba�a si�, lecz cuchn�cy opar poch�ania� j�, zaciera�
jej posta�, jeszcze tylko fio�kowe oczy l�ni�y gor�c�
siostrzan� mi�o�ci�, ale... i je z wolna poch�ania�a straszna
bagienna mg�a.
"To Strzyga-Potwornica"! - domy�li�a si� Perperuna.
- Pu�� j�, Strzygo! Pu�� Perpigal�! - zawo�a�a g�o�no. -
Nie oderwiesz jej ode mnie. Umr� razem z ni�.
- Nie umrzesz! B�dziesz stra�niczk� �wi�tego ognia. Ona
umrze! Ona umrze! Ty b�dziesz stra�niczk� �wi�tego ognia.
Ty!
G�os skrzekliwy, ob��ka�czy wydobywa� si� z cuchn�cego
oparu, w kt�rym widoczne by�y ju� tylko oczy Perpigali. Jej
oczy... ale czy to jeszcze ona?... Perperuna zadr�a�a. We
mgle zarysowa�a si� posta�... wielka g�owa ton�ca w g�stwie
ogromnych sko�tunionych w�os�w...
- Perpigalo! - zawo�a�a Perperuna przera�ona.
Odpowiedzia�a jej cisza.
Fio�kowe oczy jeszcze l�ni�y, lecz blaskiem coraz
bardziej zamazanym...
Gdzie jest �liczna, fio�kowooka, z�otow�osa Perpigala?...
Tam, za niewidzialn� �cian� stoi koszmarna starucha.
Potworny grymas wykrzywia naje�one z�bami usta...
- Strzyga-Potwornica! - wykrzykn�a Perperuna.
- Tak! To ja! To ja! Nie ma �adnej Perpigali! Wpad�a� w
pu�apk�, �licznotko! To ja by�am ptakiem, kt�ry upu�ci�
pi�rko w twoj� uk�adank�. Nie nazywasz si� Perperuna. Nie ma
Perpigali. To ja przybra�am posta� twojej siostry-
bli�niaczki, kt�ra nie istnieje! By�a tylko jedna siostra!
Jedna! Jedna! Jedna!!
- Nieprawda! - krzykn�a Perperuna. - K�amiesz! Trzymam
jej r�ce.
- Ha, ha, ha!! - za�mia�a si� Strzyga-Potwornica. -
Trzymasz moje r�ce. Moje! Nie czujesz, jakie s� szorstkie?!
Jakie s� twarde? Jakie zimne?!
Perperuna zblad�a. Poczu�a, �e s� szorstkie. Poczu�a, �e
s� twarde, �e s� zimne. Nie wypuszcza�a ich jednak ze swoich
r�k. K�amie. K�amie ta ob��kana starucha...
"Perpigalo, siostro moja - pomy�la�a �arliwie - ty
jeste�!" Ach! - przypomnia�a sobie nagle. - I jest przecie�
Vit-Bo�yc, Duch Miejsca.
�ciskaj�c mocno r�ce wyci�gni�te ku niej przez
niewidzialn� �cian� (by�y szorstkie, by�y twarde, by�y
zimne), spojrza�a za siebie. Gdzie jest Vit-Bo�yc?...
Siedzia� nad czarn� dziur� pod g�azem tkwi�cym w niebie...
jak...
Wyt�y�a wzrok: w mroku na chwil� zamajaczy�a bia�a
posta�, w kontra�cie z ogromn� czerwon� brod�, kt�ra ros�a i
p�omienia�a. Po chwili Perperuna widzia�a ju� tylko pi�kny,
strzelaj�cy wysoko ogie�... Widzia�a ciemnofio�kowe koliste
niebo. Po�rodku ko�a - wielki r�owoz�oty g�az doskonale
teraz widoczny w blasku strzelaj�cego wysoko ognia.
- �wi�ty ogie�! �wi�ty ogie�! - zaskrzecza�a Strzyga-
Potwornica. - B�dziesz stra�niczk� �wi�tego ognia! Ty! Nie
ma drugiej siostry! Jest tylko jedna! Jedna! Jedna!...
Perperuna znowu obr�ci�a si� ku niej.
Tam, za niewidzialn� �cian�, potworna starucha wi�a si�,
skr�ca�a w ob��ka�czym ta�cu. Lecz r�ce w d�oniach Perperuny
tkwi�y nieruchomo.
- S� szorstkie! S� twarde, s� zimne!... - �mia�a si�
starucha. - S� moje!
- Wierz�, �e jeste� tam, Perpigalo! - powiedzia�a
spokojnie Perperuna. - Wiem, �e trzymam twoje r�ce. Trzymam
je. Nie b�j si�, Perpigalo. Nie opuszcz� ci�. Jeste�my
razem, cokolwiek by si� dzia�o.
Ledwo przebrzmia�y te s�owa, wypowiedziane spokojnym,
czystym g�osem - cuchn�cy opar zadygota� i rozwia� si�,
jakby poszarpany przez wiatr. Perperuna poczu�a, �e r�ce w
jej d�oniach znowu staj� si� ciep�e, mi�kkie; poci�gn�a je
ku sobie i - niewidzialna �ciana ust�pi�a.
- Perpigalo! - zawo�a�a Perperuna.
- Perperuno! - zawo�a�a Perpigala.
Znowu trzyma�y si� w obj�ciach - szcz�liwe, o �wiecie
ca�ym zapomniawszy.
A� ockn�y si� od d�wi�ku dzwonu. Nie uderzy� tylko raz
(a d�wi�ki dobiega�y jakby spod ziemi), zacz�y liczy�
zaciekawione:
- ...trzy, cztery... jedena�cie, dwana�cie... - P�noc,
Perperuno!
- P�noc, Perpigalo! Mamy ju� czterna�cie lat!
Odczyta�y te s�owa ze swoich warg, bowiem szum ogromny
ogarn�� las za Polan�, rozwiewa� drzewa jak ga��zie. Z
rozpierzchaj�cego si� lasu wybieg�a Strzyga-Potwornica w
czerwonej sukni, w wie�cu na sko�tunionej g�owie. Z krzykiem
straszliwym rzuci�a si� w ogie� p�on�cy na skraju czarnej
dziury, a w�wczas z nieba sp�yn��, jako� tak lekko,
bezszelestnie, r�owoz�oty g�az i cicho osiad� na swoim
dawnym miejscu. A na Polan� sp�yn�a cisza, wielka, �wi�ta,
uroczysta...
Siostry poruszone, g��boko przej�te, podesz�y do ognia i
usiad�y na ziemi. Czas mija�, noc ja�nia�a, a one siedzia�y
wpatrzone w ogie�, a� us�ysza�y dochodz�cy z ty�u gwar.
Spojrza�y:
Jasn�, pi�kn� drog� nadchodzili ludzie. Sz�o ich wielu,
tysi�ce. Lecz Perpigala i Perperuna od pierwszej chwili
widzia�y tylko smuk�� kobiet� id�c� na czele, kt�ra w
momencie, kiedy wsta�y i ju� mog�a je zobaczy�,
przy�pieszy�a kroku, prawie bieg�a. W �wietle jutrzenki jej
z�ote w�osy l�ni�y jak z�oty ob�ok. Siostry chcia�y wybiec
na spotkanie, lecz nie mog�y post�pi� kroku, obezw�adnione
s�odko-bolesnym przeczuciem. A ona przy�piesza�a,
przy�piesza�a, ju� tu by�a, by�a blisko!
- Perperuno! Perpigalo! C�rki moje! - zawo�a�a otwieraj�c
ramiona.
- Matko!
- Perperuna, Perpigala!... - szepta�a matka tul�c je do
siebie. - C�rki moje, ocalone, odnalezione...
Tuli�a je do siebie i tuli�a, a tymczasem Polana
wype�ni�a si� lud�mi. Stali w pewnym oddaleniu, z�ote w�osy
si�str i z�ote, przetkane siwizn� w�osy matki przemiesza�y
si�, spl�ta�y, a� znajdowa�y si� wszystkie trzy, jakby we
wn�trzu ja�niej�cej z�otej kuli. A� gdy s�o�ce wytoczy�o si�
nad Polan�, wysoki, barczysty m�czyzna, kt�rego str�j i
w�adcza postawa pozwala�y si� domy�la� wodza, podszed�,
rozsun�� z�ote w�osy...
- Pozw�l, �ono moja, i mnie nacieszy� si� naszymi
c�rkami. Pozw�l braciom nacieszy� si� siostrami -
powiedzia�.
Perperuna i Perpigala obr�ci�y si� �ywo: wysoki,
barczysty m�czyzna sta� w otoczeniu r�wnie wysokich jak on,
lecz jeszcze m�odzie�czo smuk�ych ch�opc�w.
- To wasz ojciec, pan tego Ludu - powiedzia�a matka. - A
to wasi czterej bracia.
- Witajcie, c�rki moje! Zdj�ta wreszcie kl�twa z rodu
mego, z mojego Ludu... - powiedzia� knia�, a jego ogorza��,
naznaczon� cierpieniem twarz rozja�ni�a rado��. - Koniec
naszej udr�ki, koniec naszej poniewierki!
By� to rzeczywi�cie koniec poniewierki, koniec udr�ki.
Lud zza Polany odzyska� szacunek i dobre imi� u s�siednich
plemion. A Perpigala i Perperuna nie rozsta�y si� nigdy. Nie
wysz�y za m��, cho� wielu �wietnych m�odzie�c�w stara�o si�
o ich r�k�. Zamieszka�y w chacie specjalnie dla nich
zbudowanej na Polanie, nie opodal Bia�ej Brzozy, a ludzie z
ca�ego �wiata przychodzili do nich po wr�by, porady i
pociech�.
Tak, tak, w ca�ym �wczesnym �wiecie zas�yn�y siostry
bli�niaczki z Polany, kt�rych wzajemna mi�o�� okaza�a si�
silniejsza ni� Z�y Czar. Siostry-Polanki, jak je nazywano.
Wkr�tce te� ca�y ich Lud zacz�to nazywa� Polanami.