5452
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 5452 |
Rozszerzenie: |
5452 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 5452 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5452 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
5452 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
BRUCE HOLLAND ROGERS
gorzkie pigu�ki
Dzie� by� s�oneczny. Sun�cy w stron� s�du samoch�d genera�a Meecha mija� sk�pane
w blasku pomniki stolicy i migotliwe stawy. Jeszcze tydzie� temu wi�nie sta�y w
pe�nym rozkwicie. Teraz ich uroda przemin�a, a p�atki kwiat�w leg�y na
zielonych trawnikach jak r�owy �nieg. Pod kopu�� b��kitnego nieba przechadzali
si� tury�ci, na og� w czerwono-niebieskich mundurach America First. Pi�kny
dzie�, pomy�la� genera� Meech. Od tego s�o�ca mo�na dosta� migreny, a jednak
jest to pi�kny dzie�. Ta my�l go przygn�bi�a. Przygn�bia�o go wiele my�li w
lukach pomi�dzy dwoma rozdzia�ami jego �ycia - szpitalem i prac�.
Troch� pomaga�o mu to, �e ostatnio z niczym nie nad��a�, nie mia� czasu czyta�
analiz, kt�re przed zebraniami przesy�ano mu faksem do domu. Dom by� kolejn�
luk�, kolejnym miejscem, w kt�rym nale�a�o przebywa� jak najkr�cej.
W dni robocze musia� si� zwija� jak w ukropie i nie mia� czasu rozmy�la� nad t�
drug� cz�ci� swego �ycia. Kierowca podwozi� go przed budynek s�du, gdzie
adiutant z Departamentu do Spraw Narkotyk�w wr�cza� mu teczk� pe�n� dokument�w,
kt�re powinien przeczyta� poprzedniego dnia. W drodze na sal� konferencyjn�
adiutant referowa� mu najwa�niejsze sprawy, po czym genera� zapomina� o szpitalu
i o wszystkim, co si� w nim dzia�o.
Ale kiedy samoch�d si� zatrzyma�, Meech zobaczy� nieznan� pracownic�, kobiet� z
wyra�nie zatroskan� min�. Mia� nadziej�, �e ich rozmowa b�dzie dotyczy�
wy��cznie spraw s�u�bowych, cho� co� kaza�o mu w to w�tpi�.
- Dzie� dobry, panie generale - powiedzia�a, wr�czaj�c mu teczk� z dokumentami.
- Nazywam si� Pamela Ross. - Nie nosi�a munduru AF, ale mia�a czerwon� marynark�
i niebiesk� sp�dnic�. Dla rozwiania wszelkich w�tpliwo�ci w klap� wpi�a znaczek
z flag� America First.
Genera� otworzy� teczk�, spojrza� na nag��wki i pocz�tkowe linijki na trzech
pierwszych stronach, zamkn�� j�.
- Musi mnie pani wprowadzi� w temat - rzuci� i ruszy� w stron� schod�w. -
Czyta�a to pani?
Posz�a za nim.
- Tak jest, panie generale.
- Zobaczymy, co pani potrafi. Co powinienem wiedzie�?
- Iluzoryna si� rozprzestrzenia. W Internecie jest pe�no przepis�w na jej
najr�niejsze odmiany. Cho� niekt�re etapy produkcji s� do�� skomplikowane,
wystarczy do niej sprz�t z pierwszego lepszego szkolnego laboratorium. -
Zamilk�a na chwil�, by wylegitymowa� si� funkcjonariuszom policji federalnej i
przej�� przez wykrywacz metalu. Po drugiej stronie podj�a przerwan� my�l: -
Dlatego zakaz posiadania leku, jego produkcji i importu to za ma�o, �eby�
- Wiem.
Pierwsza dotar�a do windy, wcisn�a guzik.
- Lekarze psychiatrzy protestuj� przeciwko zakazowi, teraz ju� nie tylko w San
Francisco. Psychoterapeuci z ca�ego kraju twierdz�, �e osi�gaj� pozytywne
rezultaty w leczeniu depresji, zaburze� snu i szerokiej gamy�
- Wiem, wiem. To same og�lniki. Co naprawd� wynika z raport�w?
Zmarszczy�a brwi. Po chwili wahania skin�a g�ow�.
- Wi�c� Podczas tej potyczki w wojnie narkotykowej nie mo�e pan liczy� na silne
poparcie.
- Ju� lepiej. To te� wiedzia�em, ale w�a�nie o takie my�lenie mi chodzi. Prosz�
o pani opini�. - Machn�� teczk�. - Na kim mog� polega�?
Rozleg� si� cichy dzwonek, drzwi si� rozsun�y. Meech zaprosi� j� gestem do
�rodka.
- Na Kochu. I McAlester.
- Tylko?
- Wed�ug mnie tak.
- A Irwin?
- Prokurator generalny niestety nie stoi poza uk�adami. Poza tym pa�skie
przywileje zawsze by�y mu sol� w oku. Twierdzi, �e stoj� w sprzeczno�ci z
konstytucj�.
- I ma racj�. Stoj�. - Drzwi si� zamkn�y. Genera� wcisn�� guzik. - Ale to
konieczne.
- Z jego wypowiedzi mo�na wnosi�, �e uwa�a wykorzystywanie tych przywilej�w do
walki z narkotykiem za b��d polityczny.
- Sk�d to pani przysz�o do g�owy?
Otworzy�a teczk� i wyj�a jedn� kartk�. Meech rzuci� na ni� okiem; kiedy drzwi
si� otworzy�y, czyta� j� po raz drugi. Wyszli na pusty korytarz.
- Hm� - mrukn�� na koniec. - I tak si� jeszcze hamowa�.
- Nikt nie powie otwarcie, �e to zwyk�y lek, o kt�ry nie warto kruszy� kopii,
ale tylko Koch i McAlester s� zdecydowani rozpocz�� prawdziw� kampani�. A Koch
nie przyjdzie dzi� na zebranie. Je�li ma pan pa�� ofiar� przewrotu, to w�a�nie
dzi�.
Ofiara przewrotu. Pani Ross ma zami�owanie do dramatyzmu. No, jest m�oda. Prawie
si� u�miechn��. Przynajmniej przyk�ada si� do pracy.
Lekko dotkn�a jego �okcia.
- Jak si� czuje pa�ski syn?
Psiakrew. A ju� na chwil� zapomnia�. Spojrza� na jej d�o�, kt�r� szybko cofn�a.
- Przepraszam. Nie chcia�am�
- Jest tu pani nowa. Ten, kto pani poradzi� zadawa� zwierzchnikom osobiste
pytania, nie by� przyjacielem.
- Nikt mi nie� chodzi o to, �e� dowiedzia�am si� o pa�skim synu, a sama jestem w
podobnej sytuacji�
- Powiem to tylko raz: praca jest moj� ucieczk� od prywatnych k�opot�w. Rozumie
pani? Nie mieszam tych dw�ch spraw.
Spojrza�a mu prosto w oczy; widzia�, jak odsuwa od siebie trosk� i zak�opotanie.
W u�amku chwili przybra�a ca�kowicie powa�n�, bezwzgl�dnie profesjonaln� mask�.
Wyprostowa�a si�, stan�a na baczno��. By�a tak m�oda, �e nauczy�a si� tej miny
i postawy chyba jako dziecko, w skautach.
- Rozumiem.
- Dobrze - powiedzia� z przekonaniem. - Bardzo dobrze. Jest pani wolna.
Ross mo�e i pozwoli�a sobie na przekroczenie pewnych granic, ale by�a nieg�upia.
Bezb��dnie przewidzia�a op�r, z jakim si� spotka� na zebraniu. By� mo�e
okre�lenie "przewr�t" nie by�o jednak przesadzone.
Pierwszy przemawia� komisarz Ho, kt�ry przedstawi� raport na temat turyst�w
u�ywaj�cych iluzoryny. Lek by� legalny w Kanadzie, Meksyku, na prawie ca�ych
Karaibach i we wszystkich krajach Europy. Ameryka�scy tury�ci wykorzystywali
jedyny tydzie� przys�uguj�cego im urlopu na wycieczki zagraniczne, specjalnie po
to, by za�ywa� iluzoryn� i je�li nawet nie pr�bowali jej przeszmuglowa� - a
przewa�nie nie pr�bowali, ze wzgl�du na gro��c� im natychmiastow� i nieodwo�aln�
kar� d�ugoletniego wi�zienia - to jednak przywozili ze sob� opowie�ci o
wspania�ym i absolutnie nieszkodliwym specyfiku.
- A konkretnie? - spyta� genera�.
- Konkretnie - odezwa� si� rozparty w fotelu prokurator generalny Irwin - chodzi
o to, �e mo�na powstrzyma� import leku, ale nie mo�na zmieni� wra�e�, kt�re
ludzie przywo�� ze sob�.
- Niewa�ne, co robimy lub nie robimy na granicy - doda� Jerry Pike, chemik z
Departamentu. - W ca�ym kraju powstaj� laboratoria. Ten towar trudniej
wyprodukowa� ni� metamfetamin�, ale i popyt na niego jest wi�kszy.
- Zablokowali�my sprzeda� metamfetaminy - powiedzia� Meech. - Zablokujemy i to.
- Ale nie w ten sam spos�b. Sk�adniki potrzebne do wyprodukowania iluzoryny s�
cholernie popularne. Nie mo�na ich wycofa� z handlu. Znowu b�dzie jak z
alkoholem.
Meech zmarszczy� brwi. Sto lat temu nie zdo�ano zakaza� sprzeda�y alkoholu, a i
teraz nie sz�o im najlepiej. Spyta� o zdanie dyrektork� departamentu McAlester.
U�miechn�a si� z gorycz�.
- Przed nami kolejne trudne zadanie.
- Dok�adnie.
Prokurator generalny westchn�� g�o�no.
- Generale, wed�ug mnie po�wi�ci pan mas� pieni�dzy i dobrej woli w walce z
nieszkodliw� substancj�.
- Nieszkodliw�? Tak jak alkohol? Albo tyto�?
- Zakazano ich u�ywania z okre�lonych przyczyn - sprzeciwi� si� Irwin. - By�y
prawdziwym zagro�eniem zdrowia. Iluzoryna nie wyrz�dza nikomu fizycznej szkody.
Tracimy dla niej tylko serce i rozum.
- O to mi chodzi�o - wtr�ci� Ho.
- Tracimy serce i rozum? - McAlester pokr�ci�a g�ow�. - Je�li na to pozwolimy,
dopu�cimy do czego� gorszego. Ten narkotyk otwiera drog� innym. Ludzie, kt�rzy
go b�d� u�ywa�, zechc� spr�bowa� czego� nowego.
- Przecie� dzia�a tylko podczas snu. Nie przypomina innych narkotyk�w. Zes�anie
konkretnego snu w czasie, kiedy i tak si� �pi� Nie rozumiem, jak mo�na si� w ten
spos�b nabawi� apetytu na marihuan� czy alkohol. Lek nie wp�ywa na wydajno�� w
pracy ani�
- Sankcjonuje s�abo�� - przerwa� genera� Meech. - Czy to nie wystarczy? Czy nie
jest to droga, na kt�rej nie powinni�my zn�w stawia� naszego kraju?
- Mniejsza o to, co powinni�my. - Prokurator generalny skrzywi� si�. - Tego
procesu nie mo�na cofn��.
- Nie mo�na - zgodzi� si� Meech.
McAlester, zdziwiona, chcia�a co� powiedzie�, ale uni�s� d�o�.
- Nie s�dz�, �eby�my kiedykolwiek ca�kowicie oczy�cili nasze ulice z iluzoryny.
Nie musimy. - Odwr�ci� si� do chemika. - Znamy mechanizm jej dzia�ania, zgadza
si�?
- W zasadzie tak. Stymulacja wybranych neurotransmiter�w. Manipuluje si� pewnymi
po��czeniami w �pi�cym m�zgu, o�rodkami odpowiedzialnymi za uczucie, powiedzmy,
uniesienia. Wtedy ma si� sen o lataniu. Je�li si� podra�ni inne po��czenie,
wywo�ujemy sny o seksie. Istniej� r�ne kombinacje. Trzeba wielu pr�b i b��d�w,
�eby otrzyma� substancj� wywo�uj�c� konkretny sen, a i tak mo�na m�wi� jedynie o
jego og�lnym rodzaju. Osobiste do�wiadczenie cz�owieka, kt�ry przyjmuje lek�
Meech przerwa� mu machni�ciem r�ki.
- Tak, tak. Czy po iluzorynie mo�na mie� koszmary?
- Nie po tej, kt�r� si� obecnie produkuje. Kto by to kupi�? Jednak ka�da drobna
zmiana struktury leku powoduje stymulacj� innego o�rodku m�zgu. Wiemy, �e
niekt�re wersje wywo�ywa�y koszmary.
- I w�a�nie o to pana poprosz�. Prosz� wyprodukowa� odmian� iluzoryny, po kt�rej
b�dzie si� mia�o koszmarne sny. Koszmarne, przera�aj�ce, odra�aj�ce, gorsze od
�mierci sny. Potrafi pan?
Pike wzruszy� ramionami.
- Powinno si� uda�.
- Nie rozumiem... - Prokurator generalny mia� g�upi� min�.
Ale McAlester ju� si� u�miecha�a.
- A ja tak.
Genera� Meech zawsze uwa�a� jarzeni�wki za niezdrowe, ale ten szpital nie u�ywa�
innego o�wietlenia. By�o tanie i wydajne. W tym w�a�nie niezdrowym sinym �wietle
siedzia� na skraju le�anki przy ��ku syna i trzyma� go za r�k�, podczas gdy
Aaron nieustannie zbiera� drug� r�k� robaki z ko�dry - robaki, kt�rych tam nie
by�o. Ch�opiec strzepn�� niewidzialnego insekta i nagle podni�s� g�ow�. Wpatrzy�
si� w pust� przestrze� nad oknem. Wskaza� palcem.
Genera� poszed� za jego wzrokiem. Ch�opiec wskazywa� co� z podnieceniem. By�
chyba przestraszony.
- Co? - spyta� Meech.
Aaron zmru�y� oczy. Przez chwil� jakby si� waha�.
- Ptak.
Nie by�o �adnego ptaka.
Od drzwi rozleg� si� kobiecy g�os:
- W tym stadium to do�� powszechne.
Genera� obejrza� si� za siebie. Na progu sta�a piel�gniarka z notesem. Ciekawe,
jak d�ugo tam by�a.
- Skubanie po�cieli, halucynacje - doda�a. - Na tym etapie cz�sto si� im to
zdarza. Jego organy nie neutralizuj� ju� toksyn, m�zg jest niedotleniony� Tak,
halucynacje.
"Im". Cz�sto si� "im" to zdarza.
Chcia� powiedzie�: to m�j syn, Aaron. Nied�ugo mia� p�j�� do skaut�w. Jest dobry
z matematyki, mandary�skiego i kanto�skiego, cho� nauczyciele skar�� si�, �e
brzydko pisze. Umie piec ciastka. Czasami je przypala. Kiedy by� ma�y,
najbardziej lubi� bajk� o Stelli Lunie. Jego ulubiony kolor to� nie wiem.
Szkoda, �e nie wiem. Nie jest �adnym "nim". To Aaron.
- Co mam zrobi�? - spyta�.
- Niech go pan uspokoi. Przep�dzi ptaka.
Meech podszed� do okna, zamacha� r�kami. Obejrza� si� na syna.
- Odlecia�?
Aaron zmru�y� powieki, po czym odetchn�� i opad� na poduszk�.
- Dzi�kuj� - mrukn�� Meech.
Piel�gniarka skin�a g�ow� bez u�miechu.
P�niej pojawi�a si� Caroline; sko�czy�a lekcje, kt�re dawa�a jako ochotniczka i
wr�ci�a do Aarona. Genera� i jego �ona nie obj�li si� na powitanie. W pocz�tkach
choroby syna cz�sto si� przytulali. Teraz sprawia�o im to zbyt wiele b�lu.
Szpitalny psycholog powiedzia�, �e rodziny cz�sto si� rozpadaj� po �mierci
dziecka. Nie m�wili o tym g�o�no, ale oboje wiedzieli, �e je�li ich ma��e�stwo
ma przetrwa� �mier� Aarona, musz� zachowa� dyscyplin� i skupienie.
- M�wi� co�? - spyta�a Caroline.
Genera� pokr�ci� g�ow�. Aaron powiedzia� "ptak", ale �atwiej by�o to przemilcze�
ni� wdawa� si� w wyja�nienia. Od kilku dni ch�opiec odzywa� si� coraz rzadziej.
- Zjad� troch� puddingu.
Aaron nie tkn�� reszty posi�ku. W miar� jak rak wchodzi� w p�niejsze stadia,
ch�opiec przyjmowa� coraz prostsze po�ywienie. Najpierw straci� apetyt na mi�so,
potem na owoce i warzywa. Krok po kroku odejmowa� sobie kolejne przyjemno�ci
�ycia. Krok po kroku przygotowywa� si� do umierania.
- Jest bardzo dzielny - szepn�a Caroline.
Tak w�a�nie by�o. Genera� nie potrafi� poj�� stoicyzmu syna w obliczu �mierci.
Owszem, �y� w czasach, gdy ca�y kraj na nowo uczy� si�, jak by� silnym, jak
odrzuca� prywatne pragnienia, jak wsp�zawodniczy� z Chi�czykami, kt�rzy
prze�cign�li dekadencki Zach�d w budownictwie, wynalazkach i wydajno�ci pracy.
Ale czy to t�umaczy�o odwag� czternastolatka w obliczu �mierci, w obliczu
wszystkich tych rzeczy, kt�rych nigdy nie do�wiadczy?
- Nie s�dzisz, �e jest dzielny?
Skin�� g�ow�. Nie otworzy� ust. D�wi�k, kt�ry by z nich wyszed�, nie
przypomina�by g�osu. Wyszed� z pokoju bez s�owa.
Do domu dotar� wyczerpany. Min�a jedenasta; Brian, jego starszy syn, jeszcze
nie wr�ci�. Pewnie by� z Chipem Cryderem i innymi. Cryder mia� zawsze
zaczerwienione oczy, a genera�, czo�owy funkcjonariusz do walki z narkotykami w
kraju, domy�la� si� dlaczego. Brian zawsze sprawia� k�opoty, ale ostatnio�
Nie by�o sensu na niego czeka�. Je�li wr�ci do domu na�pany lub pijany, nie
b�dzie pami�ta� tego, co us�yszy od ojca. A Meech ju� mu zapowiedzia�:
- Je�li wpadniesz - a kiedy� wpadniesz - niech ci si� nie wydaje, �e w wi�zieniu
dostaniesz tak� sam� prac� jak inni. Jeste� moim synem.
- Zauwa�y�em. So - yi.
- Ja ci dam so - yi! Je�li ci� aresztuj�, b�d� musia� wyst�pi� o najsurowsz�
kar�. To m�j obowi�zek. Wi�c zastan�w si� przez chwil�, zanim z�amiesz prawo.
Brian zwiesi� g�ow�.
- Meishi.
Chi�ski sta� si� ameryka�skim slangiem. So - yi. Meishi. Za czas�w Meecha m�odzi
przynajmniej odszczekiwali si� po angielsku: "I co z tego? Mam to gdzie�".
Tym razem Ross powita�a Meecha jako urz�dniczka idealna. Nie wspomnia�a ani
s�owem o w�asnych problemach, jakiekolwiek by�y, nie zainteresowa�a si� jego
sprawami, cho� nie spa� przez ca�� noc, co rzuca�o si� w oczy.
W sali konferencyjnej Pike zaprezentowa� dwie zielone jak groszek pigu�ki, po
jednej na ka�dej d�oni.
- Wygl�daj� identycznie. Po tej ma si� najnowszy typ sn�w. Zewn�trzna pow�oka to
melatonina, kt�ra pomaga zasn��. Uwalniaj�ce si� po up�ywie okre�lonego czasu
substancje sprowadz� sen, kt�ry rozpocznie si� lataniem, przejdzie w widok
pi�knych krajobraz�w i zako�czy si� seksem.
- A druga? - spyta� Meech.
- Ten diabe�ek� jest to nieco silniejszy �rodek nasenny, lek klasy czwartej,
wi�c nie �amiemy w�asnych zasad� sprowadza sen i nie pozwala si� obudzi�, dop�ki
nie przepu�ci nas przez koszmar o torturach, chorobach i �mierci. Plus minus.
Tre�� koszmarnych wizji jest o wiele trudniejsza do sprecyzowania Ale bez
wzgl�du na szczeg�y �ni�cy b�dzie przera�ony i nie b�dzie si� m�g� obudzi�.
McAlester s�ucha�a z u�miechem.
- To mi si� podoba.
- No, nie wiem� - odezwa� si� prokurator generalny Irwin. - Jak zamierzacie
pu�ci� je w obieg?
- A, to �aden problem - oznajmi� zast�pca dyrektora FBI Koch. Nie zjawi� si� na
poprzednim zebraniu, ale przeczyta� raport. - Zastosujemy rutynowe metody� z
jedn� r�nic�. Nie b�dziemy konfiskowa� iluzoryny. Wymieszamy j� z naszymi
pigu�kami.
- Genera� proponuje uchyli� zakaz importu - wtr�ci� komisarz Ho.
- Tak - potwierdzi� Meech. - I zaostrzy� kary za nielegaln� produkcj� narkotyku.
Zastanawiam si� nad odwo�aniem do Poprawki Foxxa.
- Jezu! - prawie krzykn�� Irwin. - I s�d ma si� na to zgodzi�?
- Nie b�dzie trzeba wielu egzekucji.
- Tylko tyle, �eby wszyscy zacz�li nas traktowa� powa�nie - doda�a McAlester. -
Sprzeda� alkoholu spad�a gwa�townie po powieszeniu Pi�tki z Phoenix.
- A potem wzros�a. - Irwin pokr�ci� g�ow�. - I, jak mo�e sobie pa�stwo
przypominacie, by� to koniec rz�d�w Hatcha.
- Mam nadziej�, �e w og�le nie dojdzie do egzekucji - powiedzia� Meech. -
Importerzy stan� wobec silnej konkurencji cenowej.
- A partie towaru b�dziemy zatrzymywa� na granicy, by je doprawi� - uzupe�ni�
Ho. - Dodamy koszmary w stosunku trzech do jednego.
Pike poda� ma�� plastykow� torebk� kolorowych pigu�ek McAlester, kt�ra
przekaza�a j� Irwinowi, a ten Kochowi.
- Zdo�amy podrobi� ka�dy rodzaj tych pigu�ek. Nasze maj� dok�adnie ten sam kolor
i kszta�t, co r�ne odmiany obecnej na rynku iluzoryny. Ale tu mamy wy��cznie
koszmary.
Torebka dotar�a do genera�a, kt�ry j� zatrzyma�.
- Jak pan s�dzi? - spyta� Koch prokuratora generalnego. - Chcia�by pan wzi��
pigu�k�, gdyby istnia�o prawdopodobie�stwo trzech do jednego, �e zafunduje pan
sobie senny koszmar?
- To si� nie uda - odpar� prokurator. - Narkomani zgodz� si� na dodatkow�
przykro��, �eby tylko dosta� czyst� iluzoryn�. Pok�tne fabryczki nie przestan�
dzia�a�.
- I za ka�dym razem, gdy zrobimy na nie nalot - powiedzia� Meech - nie zamkniemy
ich od razu. W�amiemy si� i dodamy koszmar�w do ka�dej partii.
- Zagraniczny towar nadal b�dzie czysty.
- Wi�c raz na rok przez jeden tydzie� Amerykanie b�d� do�wiadcza� dzia�ania leku
poza granicami kraju. Tak samo jak teraz. Je�li spr�buj� przewozi� towar przez
granic�, ch�opcy Ho z�api� ich i albo od razu skonfiskuj� narkotyk, albo dodadz�
do niego koszmar�w. Zale�y, jak szybko zdo�amy wyprodukowa� pigu�ki na�laduj�ce
kszta�tem i kolorem zagraniczne.
- Wed�ug mnie gra jest warta �wieczki - odezwa�a si� McAlester.
- Zgoda - popar� j� Koch.
Ho wzruszy� ramionami.
- Zawsze to jaki� spos�b. Nie wiem, co jeszcze mogliby�my zrobi� z wyj�tkiem
powszechnego stosowania Poprawki Foxxa.
Pike wyra�nie pali� si� do dalszych eksperyment�w. Komponowanie jeszcze
straszniejszych koszmar�w musia�o stanowi� dla niego i jego ekipy ekscytuj�ce
wyzwanie. Nie odm�wi� sobie jednak na koniec odrobiny ironii:
- Oczywi�cie istnieje mo�liwo��, �e znajd� si� i tacy, kt�rzy si� rozsmakuj� w
�nieniu koszmar�w.
- Tych nie musimy si� obawia� - mrukn�� Meech. - Niech mi pan wierzy.
Aaron by� w �pi�czce. Oddycha� z wysi�kiem, rz꿹c.
Pojawi�a si� salowa, kt�ra odwr�ci�a go na drugi bok i skontrolowa�a
dotlenienie. By�a du��, siln� kobiet� o ciemnej sk�rze.
- Trzeba mu poprawi� poduszk� - powiedzia�a.
Genera� przytrzyma� Aarona w pozycji siedz�cej, podczas gdy ona energicznie
uklepa�a jasiek. Potem ostro�nie po�o�y� ch�opca.
- Strasznie oddycha.
- Cz�sto odchodz� po zapaleniu p�uc. - Nie wiadomo czemu, w jej ustach "oni"
zabrzmia�o dobrze.
- Jak d�ugo jeszcze?
- To mo�e wiedzie� tylko Najwy�szy, je�li nie przeszkadza panu, �e tak powiem.
- Nie przeszkadza mi.
- Wie pan co, on nadal mo�e pana s�ysze�. Wiem, to brzmi dziwnie, ale powiadaj�,
�e ludzie w �pi�czce s�ysz�.
- Tak, mnie te� kto� o tym wspomina�.
Wychodz�c, rzuci�a mimochodem:
- B�d� si� za pana modli�.
- Dzi�kuj� - usi�owa� powiedzie�, cho� z ust wyszed� mu tylko szept.
Otworzy� torb� i wyj�� "Stell� Lun�". �ami�cym si� g�osem po raz ostatni
przeczyta� synowi bajk�.
W domu nie zasta� Briana. Straci ich obu. Aaron umrze, a Brian� Niech wezm� go
do akademii wojskowej! B�dzie czysty, ale Meech w�tpi�, �eby zdo�ali go
przerobi� na swoj� mod��. Wkr�tce sko�czy osiemna�cie lat, wr�ci do starych
przyjaci� i problem�w, lecz do ojca b�dzie czu� ju� tylko nienawi��.
W ka�dym razie rozstanie z Brianem potrwa d�ugo. Bardzo d�ugo. A straszna prawda
wygl�da�a tak, �e Meech niemal od dnia narodzin Aarona kocha� go bardziej, za�
Brian o tym wiedzia�. Tak, wiedzia�.
Meech wyj�� z kieszeni munduru torebk� pigu�ek. Przed za�ni�ciem po�kn�� jedn�,
na koszmarne sny.
Kiedy si� obudzi�, le�a� przez d�ug� chwil� we wzburzonej po�cieli. Przygl�da�
si� swoim d�oniom, nienaruszonemu cia�u. Nikt nie zdar� z niego sk�ry, powoli,
jeden krwawi�cy pas po drugim. W jego mi�nie nie wgryza�y si� �ar�oczne bia�e
robaki.
Usiad�, dr��c na samo wspomnienie. To tylko z�y sen. Caroline �yje. �pi
spokojnie w szpitalu. Brian nie umar�. A Aaron�
Zamkn�� oczy. Aaron.
Ale Caroline �yje. Brian nie umar�. On tak�e nie umiera, nie wykrwawia si� na
�mier�, nic go nie wyjada od �rodka. Nie czuje, jak jaka� maszyneria miele jego
ko�ci, prze�uwa je niezmordowanie, od st�p do bioder. Nie brakuje mu powietrza.
Nie jest ostatnim �ywym cz�owiekiem na ca�ym wymar�ym �wiecie. Nic, co zobaczy�
tej nocy, nie jest prawd�.
Telefon zadzwoni� w chwili, gdy Meech dowl�k� si� do drzwi kabiny prysznicowej.
Zawaha� si�. M�g� nie odebra�. M�g� w��czy� prysznic, by szum wody zag�uszy�
g�os automatycznej sekretarki, a potem zostawion� na niej wiadomo��.
Podni�s� s�uchawk� po trzecim dzwonku.
P� godziny p�niej samoch�d zatrzyma� si� przed frontowymi schodami s�du. Ross
ju� na niego czeka�a.
- Dzie� dobry, panie generale.
- Dzie� dobry. - Przyj�� teczk�.
- To b�dzie niez�y projekt.
- Niez�y - zgodzi� si�, wchodz�c po schodach i przegl�daj�c pierwsze kartki.
Zamkn�� teczk�.
W milczeniu czekali na wind�, w milczeniu wjechali na pi�tro, w milczeniu doszli
do sali konferencyjnej.
Pod drzwiami genera� stan��.
- Niedawno zada�a mi pani osobiste pytanie.
- Tak jest. I przeprosi�am. - Znowu to spojrzenie. Skupione. Powa�ne.
- Potraktowa�em pani� do�� ostro.
- Musimy robi�, co do nas nale�y. Tak, jak ca�y kraj.
- Owszem. Musimy robi� to, do czego jeste�my stworzeni. - Klepn�� teczk� o d�o�.
- A tak mi�dzy nami, co do mojego �ycia osobistego�
- To naprawd� nie moja sprawa, panie generale.
- Rzeczywi�cie. Ale, tak mi�dzy nami, chcia�bym tylko powiedzie�, �e mog�o by�
gorzej.
Spojrza�a na niego, naprawd� si� mu przyjrza�a, wyra�nie usi�uj�c zrozumie�. Ale
nie rozumia�a. To by�o wida�. Trzeba to prze�y�, �eby zrozumie�.
- Czy w pani �yciu wszystko uk�ada si� dobrze? W pani �yciu prywatnym?
Oczywi�cie to nie moja sprawa.
- Tak, nie pa�ska.
W oczach co� jej mign�o, jaki� cie� b�lu, z kt�rego zrodzi�a si� utrwalona na
jej twarzy troska - troska, kt�rej Meech przestraszy� si� od pierwszej chwili.
Ta dziewczyna kogo� straci�a. Albo w�a�nie traci�a. B�d� prze�ywa�a co� jeszcze
innego, r�wnie strasznego.
Wyj�� z kieszeni torebk� pigu�ek. Ross spojrza�a na niego z zaskoczeniem, ale je
przyj�a. Potem otworzy�a drzwi sali konferencyjnej.
- Mog�o by� gorzej - powt�rzy�. - Zawsze mo�e by� gorzej.