5450
Szczegóły |
Tytuł |
5450 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5450 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5450 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5450 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
SPIDER ROBINSON
melancholijne s�onie
NAGRODA HUGO 1983
SPIDER ROBINSON
melancholijne s�onie
(Melancholy Elephants)
Siedzia�a w pozycji zazen, koncentruj�c si� na niekoncentracji, dop�ki nie
nadesz�a pora, �eby przygotowa� si� do spotkania. Siedzenie jakby
narzuca�o zwyk�� pogod� ducha, ustawia�o wszystko w odpowiedniej
perspektywie. R�ka jej nie dr�a�a, kiedy nak�ada�a makija�; spokojna twarz
patrzy�a na ni� z lustra. Nawet troch� j� dziwi� ten spok�j, dop�ki nie
wysz�a z hotelowej windy na poziomie gara�y, gdzie zaatakowa� j� bandyta.
Zabi�a go zamiast obezw�adni�. Co oczywi�cie nie by�o rozs�dn�,
zr�wnowa�on� reakcj� - przez to ca�e urz�dowe zamieszanie i papierki mog�a
si� sp�ni�. Z�a na siebie, wepchn�a trupa pod l�ni�cego nowego
westinghouse'a, kt�rego w�a�ciciel, jak wiedzia�a, by� na Lunie, i posz�a
dalej do w�asnego samochodu. P�niej b�dzie musia�a to za�atwi� i ponie��
koszty. Nic nie mog�a poradzi� - walczy�a o odzyskanie przynajmniej
pozor�w spokoju, kiedy jej samoch�d wy�oni� si� z gara�u i ruszy� na
p�noc.
Nic nie mo�e jej przeszkodzi� w tym spotkaniu ani w odegraniu swojej roli.
Dziesi�tki roboczolat i B�g wie ile dolar�w utopione w najwy�ej
p�godzinnej rozmowie. Tyle wysi�ku, tyle nadziei. Oczywi�cie nic nie
znacz� na skali Wielkiego Ko�a... ale je�li je por�wna� z p�godzinn�
rozmow�, to s� jak balansowanie p�yt� stereo na czubku ig�y: wystarczy
zaledwie gram, �eby zetrze� kawa�ek diamentu. Musz� by� twardsza ni�
diament, pomy�la�a.
Zamiast uczyni� szyb� przezroczyst� i ogl�da� Waszyngton, przep�ywaj�cy
pod samochodem, w��czy�a telewizor. Wch�ania�a i przyswaja�a wiadomo�ci na
wypadek, gdyby pojawi�o si� co� z ostatniej chwili, co mog�a wykorzysta� w
zbli�aj�cej si� rozmowie; nic nie znalaz�a. Wkr�tce samoch�d zwr�ci� si�
do niej: "Przyziemienie, prosz� pani. Wymagana identyfikacja siatk�wki".
Po wyl�dowaniu rozja�ni�a i otworzy�a okno, pokaza�a przepustk� i
identyfikator komandosowi w b��kitnym dresie i natychmiast j�
przepuszczono. Zgodnie z poleceniem komandosa zaciemni�a szyb� i
przekaza�a kierowanie samochodem domowemu komputerowi; kiedy samoch�d sam
zaparkowa� i zgasi� silnik, wysiad�a bez po�piechu. M�czyzna, kt�rego
zna�a, czeka� na ni� z u�miechem.
- Dorothy, dobrze znowu ci� widzie�.
- Cze��, Phillip. Bardzo mi mi�o.
- �licznie dzisiaj wygl�dasz.
- Jeste� zbyt uprzejmy.
Nie irytowa�y jej te zdawkowe grzeczno�ci. Potrzebowa�a poparcia Phila
albo mog�a potrzebowa�. Ale przysz�a jej do g�owy refleksja, jak wiele,
wiele zda� wytar�o si� do g�adko�ci od cz�stego u�ywania, zatraci�o
znaczenie przez stulecia powtarzania. Nie by�a to bynajmniej nowa my�l.
- Je�li p�jdziesz ze mn�, on ci� przyjmie natychmiast.
- Dzi�kuj�, Phillip.
Chcia�a zapyta�, w jakim nastroju jest stary, ale wiedzia�a, �e
postawi�aby Phila w niemo�liwej sytuacji.
- Chyba masz szcz�cie: stary jest dzisiaj w �wietnym humorze.
U�miechn�a si� z wdzi�czno�ci� i postanowi�a, �e je�li Phil wykona sw�j
ruch, ona go nie odtr�ci.
Poprowadzi� j� przez korytarze, d�ugie, szerokie i wysokie; budynek
pochodzi� jeszcze z czas�w taniej energii. Nawet w Waszyngtonie niewielu
o�miela�o si� mieszka� w tak energomarnotrawnym otoczeniu. Wyj�tkowo
oszcz�dny wystr�j pot�gowa� wra�enie wywo�ane przez same rozmiary budynku:
pusta przestrze� od dywanu do sufitu, mniej wi�cej co czterdzie�ci metr�w
przerywana przez jakie� wyrafinowanie proste dzie�o sztuki warto�ci co
najmniej megadolca, odpowiednio wyeksponowane. Bia�a, doskona�a
porcelanowa misa bez �adnych ozd�b, ponadtysi�cletnia, na piedestale z
surowego wi�niowego drewna. Fotografia za�nie�onej wiejskiej drogi w
niesamowitych kolorach, wydrukowana na naci�gni�tej srebrnej folii; pora
dnia zmienia�a si�, kiedy widz przechodzi� obok. Kryszta�owa kula metrowej
�rednicy, wewn�trz kt�rej ta�czy� hologram nie�miertelnej Sary Drummond;
poniewa� przesta�a wyst�powa� przed wprowadzeniem holotechnologii, musia�a
to by� kosztowna komputerowa rekonstrukcja. Ma�y hermetyczny sze�cian z
glasytu zawieraj�cy pierwsz� wykonan� przez cz�owieka pr�niow� rze�b�,
legendarny "Gwiezdny Kamie�" Nakagawy. Go��, kt�remu si� nie spieszy�o,
m�g� studiowa� ka�de dzie�o do woli, po czym przej�� spory dystans w
niezm�conej kontemplacji, zanim dotar� do nast�pnego. Go��, kt�remu si�
spieszy�o, jak Dorothy, odbiera� peryferyjne bod�ce z cz�stotliwo�ci� nie
ca�kiem wystarczaj�c�, �eby je odfiltrowa�. Ka�dy przedmiot gwa�townie
przyci�ga� uwag�, wdziera� si� w my�li: robi�y wra�enie zar�wno same w
sobie, jak i przypomina�y o rozmiarach bogactwa ich w�a�ciciela. Wizyta w
domu tego cz�owieka, pospieszna czy niespieszna, oznacza�a upokorzenie.
Dorothy wiedzia�a, �e efekt by� zamierzony, chocia� nie potrafi�a wznie��
si� ponad; to j� irytowa�o, co j� irytowa�o. Usi�owa�a zachowa� dystans.
Na ko�cu pozornie niesko�czonego korytarza znajdowa�a si� winda. Phillip
wprowadzi� j� do �rodka, nacisn�� guzik nie pozwalaj�c zobaczy�, kt�re
pi�tro, i stan�� w drzwiach.
- Powodzenia, Dorothy.
- Dzi�kuj�, Phillip. Jakich temat�w powinnam unika�?
- No... nie wyci�gaj hemoroid�w.
- Nie wiedzia�am, �e mo�na je wyci�ga�.
U�miechn�� si�.
- Wci�� jeste�my um�wieni na lunch w czwartek?
- Chyba �e wolisz na kolacj�.
Uni�s� jedn� brew.
- Ze �niadaniem?
Zdawa�a si� rozwa�a� propozycj�.
- Brunch - zdecydowa�a.
Wykona� p�uk�on i wycofa� si� na korytarz.
Drzwi windy zamkn�y si� i Dorothy natychmiast zapomnia�a o Phillipie.
"Chocia� nieprzeliczone s� istoty rozumne, �lubuj� wszystkie je zbawi�.
Chocia� niewyczerpane s� nami�tno�ci, �lubuj� wszystkie je ugasi�. Chocia�
niedosi�g�a jest prawda, �lubuj�..."
Drzwi windy ponownie si� rozsun�y, ucinaj�c �luby Bodhisattwy. Dorothy
nie poczu�a, �e winda stan�a, wiedzia�a jednak, i� zjecha�a co najmniej
sto metr�w w d�. Wysz�a z kabiny.
Pok�j by� wi�kszy, ni� si� spodziewa�a, a jednak wielki elektryczny fotel
na k�kach dominowa� w nim z �atwo�ci�. Fotel wydawa� si� r�wnie�
dominowa� - przynajmniej wizualnie - nad swoim lokatorem. B��dne wra�enie,
skoro ten cz�owiek dominowa� w ca�ym swoim ogromnym domu i pod wieloma
wzgl�dami r�wnie� w kraju, gdzie sta� �w dom. Ale nie wygl�da� imponuj�co.
Trwa�a symfonia zapachowa, cynamonowy fragment "Dzieci�stwa"
Bu�aczewskiego. Przypadkiem utw�r nale�a� do jej ulubionych, co j�
o�mieli�o.
- Halo, senatorze.
- Halo, pani Martin. Witam w moim domu. Prosz� mi wybaczy�, �e nie wstaj�.
- Oczywi�cie. To bardzo uprzejmie z pana strony, �e zgodzi� si� pan mnie
przyj��.
- To m�j przywilej i przyjemno��. M�czyzna w moim wieku ceni sobie
okazj�, �eby sp�dzi� czas z kobiet� tak pi�kn� i inteligentn� jak pani.
- Senatorze, jak szybko zaczniemy ze sob� rozmawia�?
Uni�s� ten fragment czo�a, gdzie niegdy� mia� brwi.
- Na razie nie powiedzieli�my ani s�owa prawdy. Nie wstaje pan, bo nie
mo�e. Pa�ska uprzejmo�� kosztowa�a mnie trzy przys�ugi trzymane w zapasie
i spor� sum� �yw� got�wk�. Wi�cej ni� zwyk�a taryfa: pan nie chcia� si� ze
mn� spotka�. Ma pan co najmniej osiem kochanek, o kt�rych wiem, i przy
ka�dej wygl�dam jak nieciekawa matrona. Po drodze tutaj ukry�am �wie�ego
trupa, poniewa� nie odwa�y�am si� sp�ni�; mam ma�o czasu i piln� spraw�.
Mo�emy zaczyna�?
Wstrzyma�a oddech i modli�a si� w milczeniu. Wszystko, czego zdo�a�a si�
dowiedzie� o senatorze, podpowiada�o jej, �e takie podej�cie jest
prawid�owe. Ale czy na pewno?
Maska mumii p�k�a w szerokim u�miechu.
- Od razu. Pani Martin, podoba mi si� pani i to jest prawda. Prawd� jest
r�wnie�, �e mam ma�o czasu. Czego pani chce ode mnie?
- Nie wie pan?
- Mog� si� domy�li�. Ale nie znosz� domys��w.
- Jestem powa�nie i publicznie zaanga�owana w obalenie S. 4217896.
- Tak, ale jak mi wiadomo, mog�a pani tu przyj��, �eby j� sprzeda�.
- Och. - Pr�bowa�a nie okaza� zdziwienia. - Dlaczego pan przyj�� tak�
mo�liwo��?
- Pani organizacja jest du�a, dobrze sfinansowana i dzia�a ca�kiem
sprawnie, ale czego� tu nie rozumiem.
- Czego?
- Waszego celu. Przedstawiacie s�abe i ma�o wiarygodne argumenty, a kiedy
kto� wam to wytknie, po prostu naciskacie dalej. Wiele razy widywa�em
ludzi zajmuj�cych jakie� stanowisko bez widocznej logiki... zawsze jednak
dostrzega�em ukryt� logik�, je�li przyjrza�em si� wystarczaj�co uwa�nie.
Ale w mojej opinii S. '896 przyniesie wyra�n� i sta�� korzy�� grupie,
kt�r� podobno pani reprezentuje, czyli artystom. W waszej organizacji jest
zbyt wiele inteligencji, �eby zmierza� prosto do celu. Wi�c zacz��em si�
zastanawia�, nad czym pracujecie i dlaczego. Istnieje mo�liwo��, �e
zgodzicie si� ust�pi� w tej sprawie z copyrightem w zamian za to, na czym
wam naprawd� zale�y. Rozumie pani?
- Senatorze, pracuj� dla dobra wszystkich artyst�w... a w szerszym
sensie...
Zrobi� zbola�� min� czy raczej jeszcze bardziej zbola��.
- "...dla dobra ca�ej ludzko�ci", o Bo�e, pani Martin, doprawdy.
- Wiem, �e pan to s�ysza� niezliczon� ilo�� razy i pewnie r�wnie cz�sto
sam to m�wi�...
U�miechn�� si� z�o�liwie.
- Tym razem napotka� pan jeden z rzadkich przypadk�w, kiedy to prawda.
Wierz�, �e je�li S. '896 przejdzie, nasz gatunek dozna powa�nego urazu.
Podni�s� wyschni�t� d�o�, skubn�� si� w doln� warg�.
- Teraz, kiedy pozna�em pani stanowisko, mog� chyba pani oszcz�dzi� sporo
pieni�dzy. Zako�cz� t� audiencj� i dopilnuj�, �eby suma, kt�r� pani
zap�aci�a za p� godziny mojego czasu, zosta�a zwr�cona pro rata.
Serce w niej zamar�o, ale odpowiedzia�a spokojnym g�osem:
- Nawet nie znaj�c logiki ukrytej za naszymi argumentami?
- Wys�uchiwanie pani przem�wienia by�oby niepotrzebne i okrutne. Widzi
pani, nie mog� pani pom�c.
Chcia�a wrzasn�� g�o�no, ale brutalnie st�umi�a impuls. "Opanowanie",
szepn�a cz�� jej umys�u, podczas gdy inna krzycza�a, �e cz�owiek taki
jak ten nie u�ywa ot, tak sobie s��w: "Nie mog�". Ale musi si� myli�. Mo�e
odmowa to tylko gambit przetargowy...
Nie pokaza�a po sobie �adnych oznak wewn�trznej walki; g�os mia�a spokojny
i odmierzony.
- Sir, nie przysz�am tutaj, �eby uprawia� lobbing. Po prostu chcia�am
poinformowa� pana osobi�cie, �e nasza organizacja zamierza z�o�y�
bezwarunkow� dotacj� w wysoko�ci...
- Pani Martin, prosz�! Zanim pani si� pogr��y, powtarzam, �e nie mog� pani
pom�c. Bez wzgl�du na oferowan� sum�.
- Sir, to znaczna suma.
- Z pewno�ci�. Niemniej jest niewystarczaj�ca.
Wiedzia�a, �e nie powinna pyta�.
- Senatorze, dlaczego?
Zmarszczy� si� gro�nie.
- Prosz� pos�ucha� - desperacja ju� prawie przebija�a z jej g�osu - niech
pan zatrzyma pro rata, je�li za to kupi� odpowied�! Dop�ki pan mnie nie
przekona, �e moja misja jest ca�kowicie beznadziejna, nie mog�
zrezygnowa�; odpowied� to najszybszy spos�b, �eby si� mnie pozby� z tego
gabinetu. Pa�skie skanery przeszuka�y mnie dok�adnie; wie pan, �e pana nie
oszukuj�.
Wci�� zmarszczony, kiwn�� g�ow�.
- Doskonale. Nie mog� przyj�� waszej oferty, poniewa� przyj��em ju�
dotacj� z innego �r�d�a.
Spe�ni�y si� jej najgorsze ukryte obawy. Wzi�� ju� pieni�dze od drugiej
strony. Ka�dy polityk, nawet najpot�niejszy musi si� trzyma� zasad
przekupstwa. Wszystko by�o sko�czone. Ca�a jej panika i napi�cie znikn�y,
zast�pione przez smutek tak g��boki i dojmuj�cy, �e przez chwil� my�la�a,
i� serce jej p�knie.
Za p�no! Och, m�j kochany, sp�ni�am si�!
Ponuro u�wiadomi�a sobie, �e w jej �yciu by�o zbyt wielu ludzi, zbyt wiele
zobowi�za� i odpowiedzialno�ci. Up�ynie co najmniej miesi�c, zanim b�dzie
mog�a pope�ni� honorowe samob�jstwo.
- ...nic pani nie jest, pani Martin? - m�wi� stary cz�owiek z szorstkim
zatroskaniem w g�osie.
Zebra�a wok� siebie dyscyplin� niczym znajomy p�aszcz.
- Tak, sir, dzi�kuj� panu. Dzi�kuj� za otwarte postawienie sprawy. -
Wsta�a i wyg�adzi�a sp�dnic�. - I za pa�sk�...
- Pani Martin?...
- ...go�cinno��... tak?
- Czy przedstawi mi pani swoje argumenty? Dlaczego nie powinienem poprze�
'896?
Zamruga�a gwa�townie.
- Przed chwil� pan powiedzia�, �e to by�oby niepotrzebne i okrutne.
- Owszem, gdybym da� pani najmniejsz� nadziej�. Je�li nie chce pani traci�
czasu, nie b�d� pani namawia�. Ale jestem ciekawy.
- Intelektualna ciekawo��?
Jakby si� troch� wyprostowa� - z pewno�ci� z�udzenie, poniewa� proteza
kr�gos�upa nie jest ruchoma.
- Pani Martin, tak si� sk�ada, �e zobowi�za�em si� do podj�cia okre�lonych
dzia�a�. To nie znaczy, �e wszystko mi jedno, czy te dzia�ania s� dobre,
czy z�e.
- Och. - Milcza�a przez chwil�. - Je�li pana przekonam, pan mi nie
podzi�kuje.
- Wiem. Widzia�em wyraz pani twarzy przed chwil� i... przypomnia� mi pewn�
noc sprzed wielu lat. Noc, kiedy zmar�a moja matka. Je�li odczuwa pani tak
wielki smutek, a ja mog� wzi�� jego cz�stk� na siebie, powinienem
spr�bowa�. Niech pani siada.
Usiad�a.
- Teraz prosz� mi powiedzie�: co jest takiego okropnego w przed�u�eniu
praw autorskich, �eby sprosta� wymaganiom nowoczesnego �ycia? Zazwyczaj
staram si� wys�ucha� obu stron, zanim przyjm� dotacj� na kampani�... ale
to wydawa�o si� takie otwarte i zamkni�te, takie proste...
- Senatorze, ta ustawa stanowi kr�tkoterminow� korzy�� dla kilku
artyst�w... i d�ugoterminow� katastrof� dla wszystkich artyst�w, na Ziemi
i poza Ziemi�.
- "Na d�u�sz� met�, panie prezydencie..." - zacytowa� Keynesa.
- "...niekt�rzy z nas jeszcze �yj�" - doko�czy�a cicho i znacz�co. -
Prawda? Dotkn�� pan cz�ci problemu.
- Co to za katastrofa? - zapyta�.
- Najgorszy uraz psychiczny, jakiego dot�d do�wiadczy�a nasza rasa.
Przyjrza� jej si� uwa�nie i znowu zmarszczy� czo�o.
- W waszej literaturze i materia�ach nie ma ani jednej wzmianki o takiej
mo�liwo�ci.
- �eby nie wywo�a� przedwcze�nie tego urazu. Obecnie wie o tym tylko
garstka ludzi, nawet w mojej organizacji. M�wi� panu, poniewa� pan zapyta�
i poniewa� jestem pewna, �e tylko pan nagrywa t� rozmow�. Za�o�� si�, �e
wykasuje pan ta�m�.
Zamruga� i wci�gn�� powietrze przez resztki z�b�w.
- No, no - mrukn��. - Pozwoli pani, �e usi�d� wygodniej.
Fotel przechyli� si� mocno do ty�u i zacz�� masowa� mu nogi; spostrzeg�a,
�e starzec nadal mo�e j� widzie� w lustrze na suficie, je�li tylko zechce.
Oczy mia� zamkni�te.
- W porz�dku, niech pani zaczyna.
Nie potrzebowa�a czasu na dobieranie s��w.
- Czy pan wie, jak stara jest sztuka, senatorze?
- Przypuszczam, �e r�wnie stara jak cz�owiek. To chyba nawet cz��
definicji.
- Dobra odpowied� - przyzna�a. - Prosz� o tym pami�ta�. Ale na dzie�
dzisiejszy mo�na r�wnie dobrze powiedzie�, �e sztuka liczy sobie troch�
ponad 15 600 lat. To jest wiek najstarszego dzie�a sztuki, kt�re
przetrwa�o, malowid�a jaskiniowego w Lascaux. Niew�tpliwie jaskiniowi
malarze �piewali i ta�czyli, i nawet opowiadali historie... lecz ich
sztuka nie zosta�a zapisana w �adnym materiale trwalszym ni� pami��
ludzka. Mo�liwe, �e w�a�nie bajarze jako nast�pni nauczyli si�
przechowywa� swoj� sztuk�. Min�y niezliczone pokolenia, zanim wymy�lono i
opracowano standardow� metod� notacji muzycznej. Tancerze dopiero w
ostatnich kilku stuleciach nauczyli si�, jak tworzy� przynajmniej
rudymentarny zapis swojej sztuki.
Pami�� rasowa naszego gatunku wyd�u�y�a si� od czas�w Lascaux. Najwi�kszy
post�p dokona� si� wraz z wynalezieniem pisma; zakres pami�ci rozszerzy�
si� z kilku pokole� do tak wielu, ile wymienia Biblia. Ale podtrzymywanie
pami�ci przez tak d�ugi okres wymaga�o ogromnego wysi�ku: trudno by�o
r�cznie kopiowa� manuskrypty szybciej, ni� niszczyli je barbarzy�cy, plagi
czy inne naturalne katastrofy. Oczywiste rozwi�zanie stanowi�a prasa
drukarska: stworzy� i rozpowszechni� tyle kopii manuskryptu albo dzie�a
sztuki, �eby chocia� kilka przetrwa�o wszelkie katastrofy.
Lecz wraz z wynalezieniem druku narodzi�a si� nowa koncepcja. Sztuka nagle
sta�a si� towarem rynkowym, mo�na by�o na niej zarobi�. Pisarze
zdecydowali, �e powinni posiada� prawa do swoich dzie�. Tak powsta�o prawo
autorskie.
Potem w ci�gu ostatnich stu pi��dziesi�ciu lat mia�y miejsce najwi�ksze
kwantowe skoki w pami�ci ludzkiej rasy. Technologie zapisu. Wizualne:
fotografia, film, wideo, ksero, holo. D�wi�kowe: low-fi, hi-fi, stereo,
zapis cyfrowy. Potem komputery, najwy�sze osi�gni�cie w gromadzeniu
informacji. Ka�da z tych technologii generowa�a nowe formy sztuki i nowe
sposoby przechowywania starych form. I ka�da wymaga�a rewizji samej
koncepcji prawa autorskiego.
Zna pan system, kt�ry mamy obecnie, niezmieniony od po�owy dwudziestego
wieku. Prawo autorskie wygasa pi��dziesi�t lat po �mierci w�a�ciciela.
Lecz liczebno�� rasy ludzkiej zwi�kszy�a si� drastycznie od roku 1900...
podobnie jak wyd�u�y� si� przeci�tny okres ludzkiego �ycia. Wi�kszo��
mieszka�c�w rozwini�tych kraj�w do�ywa obecnie stu dwudziestu lat; pan sam
jest znacznie starszy. Tote� naturalnie S. '896 pragnie teraz przed�u�y�
copyright w niesko�czono��.
- I co w tym z�ego? - przerwa� senator. - Czy dzie�o cz�owieka przestaje
do niego nale�e� tylko dlatego, �e w�a�ciciel ju� nie oddycha? Pani
Martin, sama b�dzie pani bogata przez ca�e �ycie, je�li ta ustawa
przejdzie. Naprawd� chce pani zrezygnowa� z owoc�w geniuszu zmar�ego m�a?
Wbrew sobie skrzywi�a si� i zamruga�a.
- Prosz� mi wybaczy� obcesowo��, ale w�a�nie pod tym wzgl�dem najmniej
rozumiem pani stanowisko.
- Senatorze, gdybym chcia�a gromadzi� owoce geniuszu mojego m�a, mog�abym
okaleczy� swoj� ras�. Nie rozumie pan, co oznacza wieczne prawo autorskie?
To wieczna pami�� rasowa! Ta ustawa wyposa�y ludzk� ras� w pami�� s�oni.
Widzia� pan kiedy� weso�ego s�onia?
Milcza� przez chwil�. Potem:
- Chyba nadal nie rozumiem problemu.
- Prosz� si� nie martwi�, sir. Wszyscy mamy ten problem pod samym nosem co
najmniej od osiemdziesi�ciu lat, ale ma�o kto cokolwiek zauwa�y�.
- A niby dlaczego?
- My�l�, �e to wynika z wrodzonego braku matematycznej intuicji,
powszechnego u wi�kszo�ci ludzi. Sk�onni jeste�my myli� ka�d�
wystarczaj�co du�� liczb� z niesko�czono�ci�.
- No, wszystko ponad dziesi�� do osiemdziesi�tej pi�tej r�wnie dobrze mo�e
by� niesko�czono�ci�.
- S�ucham?
- Przepraszam... nie powinienem by� przerywa�. To najnowsza szacunkowa
ocena liczby atom�w we wszech�wiecie. Prosz� dalej.
Z wysi�kiem powr�ci�a do przerwanego w�tku.
- No wi�c dla wi�kszo�ci umys��w trzeba znacznie mniej, �eby powsta�a
"niesko�czono��". Przez miliony lat patrzyli�my na ocean i m�wili�my:
"Jest niesko�czony. B�dzie poch�ania� nasze �cieki i �mieci przez
wieczno��". Patrzyli�my na niebo i m�wili�my: "Jest niesko�czone; pomie�ci
niesko�czon� ilo�� dymu." Podoba nam si� koncepcja niesko�czono�ci.
Problem zawieraj�cy niesko�czono�� �atwo rozwi�za�. Jak d�ugo mo�na
zanieczyszcza� planet� niesko�czenie wielk�? To �atwe: wiecznie. Koniec
my�lenia.
Potem pewnego dnia jest nas tak wielu, �e planeta ju� nie wydaje si�
niesko�czenie wielka.
Wi�c przenosimy si� gdzie indziej. Przecie� reszta Systemu S�onecznego
zawiera niesko�czenie wiele surowc�w. My�l�, �e nale�y pan do niewielu
�yj�cych ludzi dostatecznie m�drych, �eby zdawa� sobie spraw�, �e w
Systemie S�onecznym nie istnieje niesko�czona ilo�� surowc�w, i
dostatecznie wyrafinowanych, �eby uwzgl�dni� to za�o�enie w swoich
planach.
Senator wydawa� si� zaniepokojony. �ykn�� co� przez s�omk�.
- Jaki to ma zwi�zek z pani problemem?
- Czy pan pami�ta proces sprzed jakich� osiemdziesi�ciu lat, dotycz�cy
piosenki George'a Harrisona "My Sweet Lord"?
- Czy pami�tam? Robi�em rozpoznanie tej sprawy. Moja firma wygra�a.
- Pa�ska firma przekona�a s�d, �e Harrison wzi�� melodi� do tej piosenki z
"He's So Fine", napisanej ponad dziesi�� lat wcze�niej. Wkr�tce potem Yoko
Ono zosta�a oskar�ona o �ci�gni�cie melodii "My Angel" z klasycznego
"Makin' Whoopee", skomponowanego ponad trzydzie�ci lat wcze�niej.
Spadkobiercy Chucka Berry'ego w ko�cu pozwali do s�du spadkobierc�w Johna
Lennona w sprawie "Come Together". Potem pod koniec lat osiemdziesi�tych
wybuch�a prawdziwa wielka s�dowa Plaga Plagiat�w. Rozpocz�� si� sezon
�owiecki na popularnych kompozytor�w, kt�ry trwa do dzi�. Ale prawdziwe
piek�o rozp�ta�o si� na prze�omie stuleci, kiedy wykazano "istotne
podobie�stwa" "Ringsong" Brindle'a do jednego z koncert�w Corellego.
Istnieje osiemdziesi�t osiem nut. Sto siedemdziesi�t sze��, je�li ma pan
dostatecznie czu�e ucho, �eby wy�apywa� �wier�tony. Prosz� doda� pauzy i
tak dalej, r�ne klucze muzyczne. Prosz� wybra� liczb� oznaczaj�c�
maksymaln� ilo�� nut, jak� mo�e zawiera� melodia. Nie znam tej liczby dla
maksymalnej mo�liwej ilo�ci melodii - zbyt wiele zmiennych - ale na pewno
jest wysoka.
Na pewno nie jest niesko�czona.
Po pierwsze, zbyt wiele tych zestawie� osiemdziesi�ciu o�miu nut nie
zostanie odebranych przez ucho ludzkie jako muzyka, jako melodia. Pewnie
wi�cej ni� po�owa. Nie nadawa�yby si� do nucenia, gwizdania, s�uchania...
niekt�re sprawia�yby s�uchaczowi wyra�n� przykro��. Kolejna du�a grupa
zawiera�aby utwory tak podobne do siebie, �e praktycznie identyczne; je�li
kto� zmieni trzy nuty w "Sonacie Ksi�ycowej", nie stworzy niczego nowego.
Nie znam maksymalnej liczby mo�liwych do rozr�nienia melodii, chocia�
ponownie mam pewno��, �e jest wysoka, i ponownie mam pewno��, �e nie jest
niesko�czona. Jest nas szesna�cie miliard�w, senatorze, wi�cej ni�
wszystkich ludzi �yj�cych do tej pory. Dzi�ki naszej technologii ponad
po�owa z nas nie musi wykonywa� �adnej powa�nej pracy; pi��dziesi�t cztery
procent populacji uprawia zaw�d artysty. Poniewa� syntetyzer jest taki
tani i uniwersalny, wi�kszo�� tych artyst�w to muzycy, a wielu z nich jest
kompozytorami. Czy pan wie, co to znaczy by� kompozytorem w naszych
czasach, senatorze?
- Znam wielu kompozytor�w.
- Ilu wci�� pracuje?
- No... trzech.
- Jak cz�sto komponuj� nowe utwory?
Pauza.
- Powiedzia�bym, �e przeci�tnie raz na pi�� lat. Hmmm. Nigdy przedtem o
tym nie pomy�la�em, ale...
- Czy pan wie, �e obecnie dwa z ka�dych pi�ciu zg�osze� copyrightowych do
Wydzia�u Muzyki s� odrzucane przy pierwszym badaniu komputerowym?
Ju� ponad sto lat temu twarz starego cz�owieka przesta�a wyra�a� zdumienie
dla cel�w innych ni� teatralne; niemniej Dorothy wiedzia�a, �e nim
wstrz�sn�a.
- Nie, nie wiedzia�em.
- Sk�d mia�by pan wiedzie�? Kto mia�by o tym m�wi�? Jednak to fakt.
Kolejnym faktem jest, �e kiedy we�miemy pod uwag� liczb� czynnych zawodowo
kompozytor�w, tempo zg�osze� do Wydzia�u Muzyki znacz�co spada. Mamy
wi�cej kompozytor�w ni� kiedykolwiek, ale ich indywidualna produktywno��
si� zmniejsza. Kto jest najpopularniejszym �yj�cym kompozytorem?
- Uch... chyba ten... Vachandra.
- Racja. Tworzy� przez ponad pi��dziesi�t lat. Gdyby pan zagra� po kolei
ka�d� nut�, jak� on napisa�, sko�czy�by pan po dwunastu godzinach. Wagner
napisa� sporo ponad sze��dziesi�t godzin muzyki... sam "Pier�cie�
Nibelunga" ma przesz�o dwadzie�cia cztery godziny. Beatlesi, zw�aszcza
dwaj kompozytorzy, wyprodukowali ponad dwana�cie godzin oryginalnej muzyki
w ci�gu nieca�ych dziesi�ciu lat. Dlaczego wielcy z dawnych lat byli o
tyle bardziej p�odni? Poniewa� mogli znale�� wi�cej przyjemnych permutacji
osiemdziesi�ciu o�miu nut.
- O cholera! - szepn�� senator.
- Teraz wr��my znowu do lat siedemdziesi�tych. Pami�ta pan spraw� plagiatu
"Korzeni"? I tuzin nast�pnych? Mniej wi�cej w tym samym czasie pisarz
nazwiskiem Van Vogt zaskar�y� tw�rc�w znanego filmu pod tytu�em "Obcy" o
plagiat opowiadania napisanego czterdzie�ci lat wcze�niej. Dwaj inni
pisarze, Bova i Ellison, oskar�yli stacj� telewizyjn� o kradzie� pomys�u
do serialu. Wszyscy trzej wygrali odszkodowania.
Taki by� koniec zasady prawnej, �e nie zastrzega si� prawa do pomys�u,
tylko do uk�adu s��w. Liczba zestawie� s��w jest sko�czona, ale liczba
pomys��w jest znacznie mniejsza. Z pewno�ci� mo�na je opowiedzie� na wiele
sposob�w... "West Side Story" to genialna przer�bka "Romea i Julii". Ale
by�a mo�liwa tylko dlatego, �e dramat "Romeo i Julia" stanowi� w�asno��
publiczn�. Prosz� r�wnie� pami�ta�, �e spo�r�d niesko�czonej liczby
historii mo�liwych do opowiedzenia wiele b�dzie z�ych.
Co do artyst�w wizualnych... c�, raz pewien cz�owiek zademonstrowa� w
laboratorium zdolno�� bezb��dnego rozr�niania osiemdziesi�ciu jeden
odcieni kolor�w. My�l�, �e to g�rna granica. Istnieje maksymalna liczba
informacji, kt�re oko potrafi przyswoi�, a wiele z nich stanowi
odpowiednik ha�asu.
- Ale... ale... ten cz�owiek podobno nie waha� si� nigdy i w �adnych
okoliczno�ciach. A przecie� zawsze b�d� zmiany... zawsze b�d� nowe
odkrycia, nowe horyzonty, nowe postawy spo�eczne, kt�re natchn� sztuk�
nowym...
- Nie tak szybko, jak rodz� si� arty�ci. S�ysza� pan o wielkim roz�amie w
literaturze na pocz�tku dwudziestego wieku? G��wny nurt w zasadzie
porzuci� "powie�� o ideach" po Henrym Jamesie i zwr�ci� kolektywn� uwag�
na "powie�� o ludziach". Wyssali temat ca�kowicie do po�owy stulecia i
wci�� prze�uwaj� resztki do dzisiaj. Tymczasem jednak niewielka grupa
pisarzy, rozpaczliwie poszukuj�cych czego� nowego do opisania, nowych
historii do opowiedzenia, stworzy�a gatunek zwany fantastyk� naukow�.
Wydobywali pomys�y z przysz�o�ci. Z niesko�czonej przysz�o�ci... jak
niesko�czone z�o�a w�gla, miedzi i ropy naftowej, kt�rymi wtedy r�wnie�
dysponowano. Po nieca�ym stuleciu temat zosta� wyeksploatowany; w
fantastyce naukowej nie pojawi� si� �aden prawdziwie oryginalny pomys� od
ponad pi��dziesi�ciu lat. Fantasy zawsze zachwalano jako "literatur� o
niesko�czonych mo�liwo�ciach"... ale istnieje nawet teoretyczna g�rna
granica dla "�wiadomie niemo�liwego" i szybko si� do niej zbli�amy.
- Przecie� mo�emy stworzy� nowe formy sztuki - powiedzia�.
- Ludzie od dawna pr�buj� tworzy� nowe formy sztuki, sir. Prawie wszystkie
od�o�ono na bok. Po prostu si� nie podoba�y.
- Nauczymy si� je lubi�. Cholera, b�dziemy musieli.
- Pomog�, przez jaki� czas. W ostatnich dw�ch stuleciach narodzi�o si�
wi�cej nowych form sztuki ni� przez poprzednie miliony lat... chocia�
�adna w ostatnich pi�tnastu latach. Symfonie zapachowe, rze�by dotykowe,
rze�by kinetyczne, taniec zerograwitacyjny... to �yzne nowe dziedziny,
produkuj�ce stosy nowych copyright�w. Stosy o sko�czonej wielko�ci.
Ostateczne w�skie gard�o stanowi fakt, �e posiadamy tylko pi�� zmys��w do
odbioru sztuki, a pi�� to sko�czona liczba. Czy mog� dosta� troch� wody?
- Oczywi�cie.
Starzec pozornie odzyska� swoje zwyk�e opanowanie, ale szklanka, kt�ra
wysun�a si� z por�czy jej fotela, zawiera�a sok jab�kowy. Dorothy
zignorowa�a pomy�k� i ci�gn�a:
- Ale nie tego si� boj�, senatorze. Teoretyczna �mier� cieplna ekspresji
artystycznej to co�, do czego mo�e nigdy si� nie zbli�ymy. Gra za�amie si�
du�o wcze�niej.
Przerwa�a, �eby zebra� my�li, �ykn�a soku. Cz�� jej umys�u zanotowa�a,
�e harmonizuje z powracaj�cym cynamonowym motywem symfonii zapachowej
Bu�aczewskiego, kt�ra wci�� trwa�a.
- Arty�ci od wiek�w �udzili si�, �e tworz� co� nowego. Tymczasem nic
takiego nie robi�. Oni odkrywaj�. W samej naturze rzeczywisto�ci istnieje
pewna liczba kombinacji muzycznych ton�w, kt�re b�d� odbierane jako
przyjemne przez ludzki centralny system nerwowy. Przez tysi�ce lat
odkrywali�my je, zakodowane we wszech�wiecie... i wmawiali�my sobie, �e je
"stworzyli�my". Tworzenie implikuje niesko�czone mo�liwo�ci, odkrywanie
implikuje sko�czone mo�liwo�ci. My�l�, �e jako gatunek bardzo �le
przyj�liby�my ten niemi�y fakt, �e jeste�my odkrywcami, nie tw�rcami.
Przesta�a m�wi� i usiad�a bardzo prosto. Nie wiadomo dlaczego bola�y j�
stopy. Zamkn�a oczy i m�wi�a dalej:
- M�� napisa� dla mnie piosenk� z okazji naszej czterdziestej rocznicy
�lubu. To by�a nasza mi�o�� zawarta w muzyce, unikatowa, intymna i
osobista, i najpi�kniejsza melodia, jak� s�ysza�am w �yciu. Taki by�
szcz�liwy, �e j� napisa�. Spali� pi�� ze swoich ostatnich dziesi�ciu
utwor�w jako wt�rne, a wszystkie pozosta�e komputer odrzuci�. Ale ten by�
�wie�y, wyj�tkowy... �artowa�, �e moja mi�o�� by�a mu natchnieniem.
Nast�pnego dnia zg�osi� j� do weryfikacji i dowiedzia� si�, �e to
popularna melodia z jego wczesnego dzieci�stwa i �e zosta�a ju� zg�oszona
bez powodzenia czterna�cie razy od czasu oryginalnej rejestracji. Tydzie�
p�niej spali� wszystkie swoje manuskrypty i zabi� si�.
Milcza�a przez d�ugi czas, a senator si� nie odzywa�.
- Ars longa, vita brevis - powiedzia�a wreszcie. - Przez tysi�ce lat to
by�a jaka� pociecha. Ale sztuka jest d�ugowieczna, nie wieczna. "Magia
odchodzi". Pewnego dnia zu�yjemy wszystko... je�li si� nie nauczymy
recyklowa� jej, jak to robimy z innymi sko�czonymi zasobami. - Jej g�os
nabra� mocy. - Senatorze, ten projekt ustawy musi upa��, nawet je�li b�d�
musia�a rzuci� panu wyzwanie. Mo�e nie wygram... ale b�d� z panem walczy�!
Prawo autorskie nie mo�e obowi�zywa� d�u�ej ni� przez pi��dziesi�t lat...
po up�ywie kt�rych powinno by� usuni�te z bank�w pami�ci Urz�du
Copyrightowego. Potrzebujemy dobrowolnej selektywnej amnezji, je�li
Odkrywcy Sztuki maj� pracowa� dalej bez psychicznego uszczerbku. Trzeba
pami�ta� fakty... ale sny? - Zadygota�a. - Sny nale�y zapomnie� po
przebudzeniu. Albo pewnego dnia oka�e si�, �e nie umiemy ju� �ni�. Maj�c
osiem miliard�w artyst�w czynnych zawodowo przez ponad sto lat �ycia, nie
mo�emy ju� przyznawa� jednostkom wiecznego prawa w�asno�ci do ich odkry�.
Musimy post�powa� tak, jak rasa ludzka czyni�a przez milion lat: zapomina�
i odkrywa� od nowa. Poniewa� pewnego dnia niesko�czona liczba ma�p
wal�cych w klawiatury nie b�dzie mog�a napisa� nic innego, tylko dzie�a
zebrane Szekspira. I pewnie nawet nie poznaj�, kiedy to si� stanie.
Teraz sko�czy�a, nie mia�a nic wi�cej do powiedzenia. Podobnie jak
symfonia zapachowa, kt�rej ostatni motyw rozwiewa� si� powoli w powietrzu.
�aden zegar nie tyka�, �aden mechanizm nie szumia�. Przez oko�o p� minuty
panowa�a ca�kowita cisza.
- Kiedy si� �yje dostatecznie d�ugo - powiedzia� w ko�cu powoli senator -
to rzeczywi�cie okazuje si�, �e nie ma nic nowego pod s�o�cem. - Poruszy�
si� w swoim wielkim fotelu. - Kto ma szcz�cie, umrze wcze�niej. Nie
s�ysza�em nowego �wi�skiego kawa�u od pi��dziesi�ciu lat.
Znowu jakby si� wyprostowa� w fotelu.
- Obal� S. 4217896.
To by� wstrz�s. Po chwili troch� si� rozlu�ni�a i znowu zacz�a oddycha�.
Tak wiele emocji walczy�o w jej wn�trzu, �e ledwie nad��a�a je
rozpoznawa�, zanim przemija�y. Nie mog�a m�wi�.
- Co wi�cej - podj�� - nie powiem nikomu, dlaczego to robi�. To b�dzie
pocz�tek ko�ca mojej kariery w �yciu publicznym, kt�rego nigdy nie
zamierza�em porzuca�, ale pani mnie przekona�a, �e musz� tak post�pi�.
Ciesz� si� i jednocze�nie... - jego twarz �ci�gn�a si� z b�lu -
jednocze�nie gorzko �a�uj�, �e powiedzia�a mi pani, dlaczego musz� tak
post�pi�.
- Ja te�, sir - powiedzia�a cicho, prawie niedos�yszalnie.
Rzuci� jej ostre spojrzenie.
- W niekt�rych rodzajach walki nawet zwyci�stwo nie daje satysfakcji.
Tylko dwa gatunki ludzi podejmuj� tak� walk�: g�upi i wybitni. My�l�, �e
jest pani wybitn� osob�, pani Martin.
Wsta�a, przewracaj�c szklank� z sokiem.
- B�g mi �wiadkiem, �e wola�abym by� g�upia! - krzykn�a, trac�c wreszcie
panowanie nad sob�.
- Dorothy! - zagrzmia�.
Drgn�a, jakby j� uderzy�.
- Sir? - zapyta�a odruchowo.
- Nie rozklejaj si�! To rozkaz. Tak mocno trzymasz si� w gar�ci, �e je�li
raz pu�cisz, mo�e nigdy si� nie pozbierasz.
- I co z tego? - zapyta�a z gorycz�.
Wykorzystywa� teraz pe�n� si�� swojego g�osu, tego g�osu, kt�ry
powstrzyma� co najmniej jedn� wojn�.
- Do cholery, jak my�lisz, ilu przyjaci� ma cz�owiek w moim wieku?
My�lisz, �e umys�y takie jak tw�j cz�sto si� trafiaj�? Siedzimy teraz
oboje w tym interesie i dlatego jeste�my przyjaci�mi. Jeste� pierwsz�
osob� od �wier� wieku, kt�ra wysz�a z tej windy i naprawd� mnie zadziwi�a.
A nied�ugo, kiedy si� rozejdzie, �e nie dotrzyma�em s�owa, ludzie
przestan� wychodzi� z tej windy. My�lisz jak ja i nie mog� sobie pozwoli�,
�eby ci� straci�.
U�miechn�� si� i ten u�miech wydawa� si� zmywa� ca�e dekady z jego twarzy.
- Trzymaj si�, Dorothy, i b�dziemy si� pociesza� nawzajem w naszej
straszliwej wiedzy. Zgoda?
Prawie przez minut� skupia�a si� wy��cznie na oddychaniu, reguluj�c i
zwalniaj�c wdechy i wydechy. Potem ostro�nie zbada�a swoje emocje.
- Rzeczywi�cie - stwierdzi�a ze zdumieniem - �atwiej to znie��... razem.
- Jak wszystko.
Spojrza�a na niego, spr�bowa�a si� u�miechn�� i wreszcie jej si� uda�o.
- Dzi�kuj� panu, senatorze.
Odwzajemni� u�miech i skasowa� ca�y zapis ich rozmowy.
- M�w mi Bob.
- Tak, Robercie.
Prze�o�y�a Danuta G�rska
SPIDER ROBINSON
Urodzi� si� w 1948 r. w USA, mieszka od 1973 r. w Kanadzie. Debiutowa�
opowiadaniem "The Guy with the Eyes" (1973), kt�re zapocz1tkowa�o jego
najpopularniejszy cykl tzw. opowie�ci klubowych Callahan's Saloon, licz�cy
osiem tom�w humorystycznych powie�ci, opowiada� i drobiazg�w SF i fantasy.
Ju� w 1974 r. otrzyma� nagrod� im. Johna W. Campbella w kategorii
"Najlepszy Nowy Pisarz Roku". Pierwszego Hugona otrzyma� w 1977 r. za "Any
Other Name", czyli pierwsze cztery rozdzia�y z debiutanckiej powie�ci
"Telempata" (1976). Opowiadanie "Stardance" z 1977 r., napisane wsp�lnie
z �on� Jeanne, zdoby�o Hugona i Nebul� i sta�o si� podstaw� powie�ci
"Gwiezdny taniec" ("F" 10-12/86), kt�rej bohaterka dzi�ki sztuce ta�ca
wprowadza ludzko�� do galaktycznej wsp�lnoty. Kontynuacje nosz� tytu�y:
"Starseed" (1991) i "Starmind" (1995). Powie�� "Zab�jca umys��w" (1982) to
pierwszy tom trylogii akcji po�wi�conej podr�om w czasie i zbrodniom
przysz�o�ci zdominowanej przez komputery (pozosta�ych nie wydano w
Polsce). Jedn� z jego najlepszych powie�ci jest "Night of Power" (1985, o
rewolucji Black Power w Nowym Jorku). Krzepki optymizm utwor�w Robinsona
uczyni� ze� nast�pc� Heinleina, pisarza, kt�rego tw�rczo�� wysoko sobie
ceni.
"Melancholijne s�onie" ukaza�y si� w "Analogu" z czerwca 1982 r. i wesz�y
w sk�ad dw�ch zbior�w: "Melancholy Elephants" (1984) i "By Any Other Name"
(2001).
MSN