5292
Szczegóły |
Tytuł |
5292 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5292 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5292 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5292 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aneta Nawrot
STRYCH
Mia�em dwadzie�cia osiem lat. Pracowa�em w biurze
projekt�w. Szefostwo chwali�o moje pomys�y. Cz�sto
s�ysza�em, �e wszystko jest przede mn�.
- Niech pan tak dalej trzyma - m�wi� kierownik pracowni.
- Z tymi pomys�ami i pracowito�ci� dojdzie pan, panie
Karolu, do sukcesu.
Te s�owa uskrzydla�y mnie i podtrzymywa�y na duchu. Do biura
przychodzi�em pierwszy, wychodzi�em ostatni. W domu nie
mia�em miejsca do pracy. Do mojego pokoju - 9 metr�w
kwadratowych - opr�cz deski kre�larskiej nic wi�cej nie
wchodzi�o. Z pieni�dzmi te� by�o krucho. Oszcz�dno�ci nie
wystarcza�y na zakup najmniejszej kawalerki.
Doszed�em do wniosku, �e wyj�ciem b�dzie zagospodarowanie
strychu. Wi�kszo�� moich znajomych ju� to zrobi�a. Z�o�y�em
papiery. I o dziwo, urz�dniczka powiedzia�a, �e mog� wybra�
sobie lokalizacj�. Obejrza�em kilka pomieszcze�.
Zafascynowa�a mnie budowla przy Senatorskiej. Stara willa,
pami�taj�ca poprzedni wiek. Wszystko za ni� przemawia�o.
Strych by� wysoki - w najni�szym miejscu mia� dwa i p�
metra. Nie trzeba si� by�o na niego wdrapywa�, bo willa by�a
dwupi�trowa. Usytuowanie te� by�o wspania�e - pi�kny stary
park i kawa�ek wypiel�gnowanego ogrodu.
Otrzyma�em przydzia� i wybra�em si� po klucze.
Zadzwoni�em. Otworzy�a gosposia.
- Dzie� dobry. Nazywam si� Karol Sawicki.
Gosposia odrzek�a:
- Tak, spodziewa�y�my si� pana. Prosz� wej��. Jednak
musz� uprzedzi�, �e pani Starska kaza�a mi ostrzec, �e
kluczy nie da. Rozmy�li�a si�. Wszystko inne wyt�umaczy panu
przy herbacie.
Wszed�em do wskazanego pokoju. Na wspania�ej secesyjnej
kanapie siedzia�a starsza pani. Mia�a mleczne, starannie
uczesane w�osy i przepi�kne b��kitne oczy patrz�ce z
ufno�ci�.
- Prosz� si��� - powiedzia�a.
Usiad�em. Gospodyni nala�a mi fili�ank� herbaty i
poprosi�a, abym opowiedzia� o sobie. Kr�tko powiedzia�em,
kim jestem.
- My�l�, �e nie ma o czym wi�cej rozmawia� - zako�czy�em
prezentacj�. - Bo pani zdecydowa�a ju�, �e nawet nie mog�
wej�� na strych.
W�a�cicielka powstrzyma�a mnie gestem.
- To prawda. Jeszcze dzi� rano postanowi�am, �e nikt nie
b�dzie remontowa� strychu. Prosz� mi wierzy�, to dla mnie
trudna decyzja. Will� t� zacz�� m�j ojciec, a zako�czy�
m��... Teraz jednak, kiedy pana pozna�am, nie mam �adnych
w�tpliwo�ci, �e jest pan w�a�ciw� osob�. - Wsta�a i ku
mojemu zdziwieniu poda�a mi klucze.
- Prosz� remontowa�, lecz mam pro�b�, by prace nie trwa�y
d�u�ej jak do 22.00 - doda�a na po�egnanie.
Co� mnie do tego domu ci�gn�o, jaka� niewidzialna si�a.
Projekt zrobi�em w jedn� noc. Miejsce na pracowni� by�o
najdoskonalsze. Okna, kt�re zaprojektowa�em, zapewnia�y
�wiat�o dzienne od �witu do p�nego wieczoru. Raj na ziemi.
Wed�ug mojego projektu cz�� strychu by�a dwupoziomowa. Nad
kuchni� miejsce do spania. Wej�cie po pi�knych drewnianych
schodach. Prace wykona� mia�a zaprzyja�niona ekipa
budowlana. Wsp�lnie zrobili�my wyliczenie. Okaza�o si�, �e
moje oszcz�dno�ci i premia gwarancyjna z ksi��eczki
mieszkaniowej w zupe�no�ci wystarcz�. Mo�e nawet co� nieco�
zostanie na meble.
Ka�dego popo�udnia przychodzi�em na strych. Nadzorowa�em
prace, ogl�da�em ka�dy k�t. G�aska�em belki. Wszystko to
by�o moje!
- Sto pi��dziesi�t metr�w powierzchni - m�wi�em do
siebie. - Taka przestrze�.
Siedzia�em na stercie starych grat�w. Uwielbia�em wdycha�
to na wp� st�ch�e powietrze. Te� by�o moje. Wspania�e i
cudowne.
Pewnego niedzielnego wieczoru przyszed�em na strych sam.
Dzie� wcze�niej by�em w delegacji i nie mog�em �ledzi� prac.
Pracownicy zacz�li budow� mojej pracowni. Przy okazji
zburzono cz�� �ciany. Moim oczom ukaza� si� r�g pokoju -
p�nocno-wschodniego - a w nim szczelina. Do tej pory jej
nie by�o.
Kiedy przybli�y�em d�o�, szczelina zacz�a si� rozchyla�.
Najpierw wesz�a moja r�ka, a p�niej ca�e rami�. W pewnej
chwili zauwa�y�em, �e - w po�owie - znalaz�em si� za
szczelin�. Wystraszy�em si�. Lecz ciekawo�� by�a silniejsza.
Tym razem w�o�y�em g�ow�. Z drugiej strony ujrza�em pi�kn�
��k�. Postanowi�em zaryzykowa�.
Wyszed�em z dziupli bardzo starego d�bu. Sta� po�rodku
polany. Ptaki �piewa�y. Powietrze fantastyczne. W dali by�a
osada. Zatrzyma�em si�. Wr�ci�em na strych. Nast�pnego dnia
zn�w przedosta�em si� do innego �wiata. Tym razem
przybli�y�em si� do wioski. Lecz zn�w brak�o mi odwagi, by
wej�� do kt�rego� z domk�w. Wr�ci�em. Wyszed�em z willi.
Obejrza�em j� z ka�dej strony. My�la�em, �e jest to mo�e
przej�cie do jakiej� oran�erii. Lecz nie. R�g domu by�
nienaruszony. Nast�pnego dnia zn�w wszed�em do rogu. Tym
razem zaopatrzy�em si� w chlebak. Mia�em w nim troch�
jedzenia i bardzo ostry n�. Podszed�em do zabudowa�. Nagle
drzwi jednego z domk�w otworzy�y si�. Stan�� w nich
postawny, starszy m�czyzna.
- Pan pewnie z daleka - powiedzia�.
- Tak - odrzek�em.
- Zapraszam wi�c do �rodka. W�drowiec na pewno
zm�czony... Prosz� dalej - zach�ca�.
Izba by�a czysta, zadbana. Obielony piec. St�
wyszorowany. Gospodyni z u�miechem podawa�a wieczerz�.
Zjedli�my. Dom wygl�da� jak sprzed stu lat. Zapyta�em
gospodarzy, czemu �yj� bez elektryczno�ci. Nie odpowiedzieli
wprost. Po chwili wyja�nili, �e lubi� natur�... Nie
zadawa�em wi�cej pyta�. Spostrzeg�em, �e si� �ciemni�o.
M�czyzna odgad� chyba moje my�li i rzek�:
- Niech si� w�drowiec nie martwi. Mo�e przenocowa� u nas.
Miejsca dosy�. Jutro p�jdzie w drog�. C�rka nocuje u kuzynki
w s�siedniej wsi. Wi�c jej pok�j jest wolny.
Zaprowadzono mnie na pi�tro. Niewielki, bardzo przytulny
pokoik. B�d� spa� w pokoju dziewiczym - przemkn�o mi przez
g�ow�.
Nawet nie wiem, w kt�rym momencie zasn��em. �ni�o mi si�,
�e szuka mnie policja, rodzina i wszyscy znajomi. - Przepad�
jak kamie� w wod� - powiedzia� m�j przyjaciel do szefa.
Druga cz�� snu by�a przyjemniejsza. Odwiedzi�a mnie
pi�kna niebieskooka dziewczyna. Ta noc by�a dla niej
pierwsz�, a dla mnie najcudowniejszym prze�yciem.
Obudzi� mnie �piew ptak�w. Ubra�em si� i zszed�em na
d�. �niadanie ju� czeka�o. Gospodyni u�miechn�a si� na
powitanie.
- Gdzie m��? - zapyta�em.
- Poszed� do pracy. Dzisiaj maj� wyr�ba� wielkie
drzewa. Wszystkie bardzo stare d�by. Zacz�li wi�c wcze�nie -
wyja�ni�a gospodyni.
- A wasza c�rka?
- Ju� powinna wr�ci� - odrzek�a gospodyni, nie
przerywaj�c prac domowych.
Co� nie dawa�o mi spokoju. Zjad�em, podzi�kowa�em i
po�egna�em si�.
- Wracam - wyja�ni�em kr�tko.
Nic si� nie odezwa�a, tylko znowu si� u�miechn�a.
Wyszed�em na polan� i zacz��em i�� w stron� starego d�bu.
Nagle moje nogi zrobi�y si� jak z waty. W miejscu starego
drzewa sta� �wie�y pie�! D�b �ci�to.
Nikogo wok�. Co� zawirowa�o mi przed oczami. Straci�em
przytomno��. Ockn��em si� w tym samym ��ku, w kt�rym
wcze�niej sp�dzi�em niezapomnian� noc. U wezg�owia siedzia�a
dziewczyna z mego snu. Patrzy�a na mnie niebieskimi oczami.
- Kim jeste�? - zapyta�em.
- Nie wiesz? Poznali�my si� ubieg�ej nocy. Jestem c�rk�
gospodarzy.
U�miechn�a si� i przy�o�y�a do mojej g�owy zimny
kompres.
Wszystko potoczy�o si� bardzo szybko. Z dziewczyn�
wzi��em �lub. Przez wiele lat pracowa�em z te�ciem przy
wyr�bie las�w. Sam tego chcia�em. Ka�de stare drzewo
dok�adnie opukiwa�em. Mia�em nadziej�, �e znajd� przej�cie.
T�skni�em za �ci�tym �yciem. Na nic. Nie znalaz�em.
Po pi�ciu latach ma��e�stwa �ona zasz�a w ci���. M�j te��
by� tak szcz�liwy, �e postanowi� zrobi� nam prezent.
Odkupi� od dziedzica plac z will�, kt�r� ten wybudowa� dla
swojego przedwcze�nie zmar�ego syna. Dom trzeba by�o
wyremontowa�. Kiedy poszed�em zobaczy� to cudo, oniemia�em.
By� to ten sam dom, w kt�rym, w poprzednim �yciu
adaptowa�em strych.
Poczu�em, �e jest to moja szansa. Wszed�em na strych.
Znalaz�em �ciank�, kt�r� bez trudu zburzy�em. Moim oczom
ukaza� si� p�nocno-wschodni r�g. By�a w nim szczelina.
Chwila wahania. Przypomnia�em sobie pi�kne b��kitne oczy
mojej �ony... Pomy�la�em jednak, �e zawsze mog� wr�ci�.
Chcia�em tylko zobaczy�, czy kto� w przysz�o�ci
ju� zaj�� m�j strych.
Wszed�em w szczelin�. Zrobi�em to jednak nieostro�nie.
Potkn��em si� i zacz��em spada�. Im bli�ej by�em do�u, tym
wyra�niej s�ysza�em uderzenia siekier i prac� pi�.