Winters Rebecca - Podwodne spotkanie
Szczegóły |
Tytuł |
Winters Rebecca - Podwodne spotkanie |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Winters Rebecca - Podwodne spotkanie PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Winters Rebecca - Podwodne spotkanie PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Winters Rebecca - Podwodne spotkanie - podejrzyj 20 pierwszych stron:
REBECCA WINTERS
Podwodne
spotkanie
Harlequin®
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg • Istambuł
Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney
Sztokholm • Tajpej • Tokio • Warszawa
wykonanie - Irena
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Brawo, zuchy! Tak trzymać! Jestem pewna, że
w przyszłą sobotę pobijecie na głowę West Hollywood.
Nie macie równych sobie pływaków w całym
stanie Kalifornia!
Grupą trzydziestu pięciu chłopców i dziewcząt
w wieku pd sześciu do siedemnastu lat wydała radosny
okrzyk triumfu; trzydzieści pięć ociekających
wodą twarzy uśmiechało się do Lindsay Marshall.
Lindsay przerzuciła swój imponujący złoty warkocz
przez prawe ramię i przyklęknęła nad krawędzią
basenu.
- Najbliższe trzy tygodnie spędzę na Wyspach
Bahama j- oznajmiła - ale z pewnością zdążę wrócić
na zawody z Culver City. Tymczasem będzie was
trenować Bethany. Są jakieś pytania?
- Czy możemy pojechać z tobą? - zawołało równocześnie
dwóch starszych chłopców.
Dzieci wybuchnęły głośnym śmiechem. Lindsay
uśmiechnęła się również.
- Chętnie zabrałabym was wszystkich, ale ekipa
filmowa chyba nie byłaby zachwycona. Nie zapominajcie,
że jadę tam pracować.
- Czy to będzie niebezpieczna praca? - spytała
mała Cindy Lou. Należała do dwanaściorga dzieci,
które Lindsay trenowała indywidualnie, pływanie bowiem
było dla nich formą terapii. - Bałabym się
rekinów...
wykonanie - Irena
- Och, rekiny nie są groźne, gdy się ich nie prowokuje
- uspokoiła ją Lindsay. -W gruncie rzecz)
obawiam się tylko tego, że zbierze mi się na kichanie,
gdy będę na głębokości sześciu metrów i mój wspaniały
kostium pęknie w szwach.
- No, to dopiero byłoby ciekawe! - skomentował
Kyle Roberts, najstarszy chłopiec w zespole, podczas
gdy reszta dzieci zaśmiewała się do łez.
-Ale z ciebie mądrala - zażartowała Lindsa)
i wstała, zerkając na zegarek. - Na dzisiaj dosyć
Lekcja skończona. Wasze mamy czekają już na was
dobre pięć minut.
Gdy dzieci powoli opuszczały basen, Lindsay włożyła
podkoszulek z wydrukowanym na plecach napisem
Bel Air Club i udała się do dyżurki, by odłożyć
stoper i gwizdek. j
- Cześć, Nate - powitała siedzącego tam ratownika.
- Witaj. - Opalony młodzian powiódł po jej smukłym,
długonogim ciele wzrokiem tak natarczywym, że
przebiegły ją ciarki. Najwyraźniej jednak innym kobietom
jego styl zachowania odpowiadał, od czasi
bowiem, gdy zatrudnił się w klubie, damskiej klientel
przybyło. - Były do ciebie trzy telefony, w tym dwa
od mężczyzn - oznajmił. - Kiedy wreszcie z nim:
zerwiesz i umówisz się ze mną?
Lindsay powściągnęła ciętą ripostę. Pracując w tyrr
ekskluzywnym klubie, odwiedzanym przez wiek
gwiazd Hollywoodu, musiała przywyknąć do zarozumiałych,
uważających siebie za pępek świata instruktorów
golfa i tenisa, tudzież do muskularnych ratowników,
którym pewności siebie przydawały wydatne
bicepsy.
Ile ty masz lat, Nate? Dwadzieścia jeden... dwadzieścia
dwa?
wykonanie - Irena
Zalotny uśmiech znikł z twarzy Nate'a.
- Mam dwadzieścia cztery lata i doskonale o tym
wiesz - rzekł urażony.
- Och, ja zaś niebawem skończę dwadzieścia siedem
i dobrze wiesz, że spotykam się tylko ze starszymi
mężczyznami, i to w dodatku takimi, którzy nie
przejmują się stanem swojej muskulatury. Innymi
słowy, nie umawiam się z mężczyznami, którzy tu
pracują. - To była prawda. Zatrudnieni w klubie
przedstawiciele płci męskiej byli tak zajęci podziwianiem
samych siebie i marzeniami o hollywoodzkiej
karierze, że żadna kobieta nie mogłaby z tym konkurować.
- Dzięki za przyjęcie telefonów - dodała
pojednawczo, zdejmując kartki z tablicy informacyjnej.
-Do zobaczenia pod koniec miesiąca, Nate. -Nie
przejmując się jego zbolałą miną, Lindsay chwyciła
torebkę i wyszła z biura.
Na parkingu jej niewielka jetta prezentowała się
niepozornie pośród ferrari, mercedesów, jaguarów
i porsche. Lindsay usiadła za kierownicą i zerknęła na
pierwszą z brzegu karteczkę. Widniało tam nazwisko
jej sąsiada, Rogera Bragga. Umówiła się z nim raz na
randkę i bardzo tego pożałowała. Okazało się, że od
niedawna był rozwiedziony i, nim wieczór dobiegł
końca, zdążył się jej oświadczyć. Lindsay miała nadzieję,
że teraz, gdy wyjedzie, Roger szczęśliwie dojdzie
do wniosku, że zakochała się w kimś innym.
Druga wiadomość pochodziła od agenta biura
podróży, które organizowało jej pobyt w Nassau.
Bilet lotniczy miał czekać jutro rano na lotnisku
w Los Angeles.
Trzeci telefon był bez wątpienia od jej rodziców.
Lindsay westchnęła. Naprawdę nie miała najmniejszej
ochoty wysłuchiwać kolejnych argumentów przeciw
wyjazdowi i pracy, której się podjęła. Postanowiła, że
wykonanie - Irena
zadzwoni do rodziców i pożegna się dopiero z lotniska,
tuż przed odlotem samolotu. Teraz musiała się
szybko spakować. Uruchomiła silnik i skierowała
samochód na drogę do Santa Monica.
Perspektywa pływania i nurkowania w prześwietlonych
słońcem wodach otaczających wyspę New
Providence jawiła się niczym sen, który nagle staje się
rzeczywistością. Dla nurka, który na co dzień miał do
czynienia z zimnym, porośniętym wodorostami oceanem
wzdłuż wybrzeży Kalifornii, wyjazd na Wyspy
Bahama był wycieczką do raju.
Żywiła ogromną wdzięczność dla przyjaciółki swej
matki, która pewnego razu przedstawiła ją agentowi
z Hollywood. Niebawem Lindsay otrzymała propozycję
zagrania w filmie reklamującym nową serię kos
metyków. Kontrakt opiewał na pięćdziesiąt tysięcy
dolarów - kwotę, która z powodzeniem mogła wystarczyć
na opłacenie studiów podyplomowych w Instytucie
Oceanografii na uniwersytecie w San Diego.
Instytut Scrippa sławny był na cały świat, i Lindsay
od dawna marzyła, by uzyskać tam specjalizację
z biologii morza. Miała nadzieję, że praca nad projektami
dotyczącymi ochrony środowiska zaprowadzi ją
w przyszłości w różne zakątki świata.
Bez wahania podpisała kontrakt, potem zaś czytała
wszystko, co tylko wpadło jej w ręce, na temat
pływania i nurkowania na Karaibach. Przepytała
również kolegów, którzy spędzili tam wakacje. Wszyscy
zgodnie przyznawali, że tamtejsze płytkie wody,
określane często mianem baja mer, stanowią prawdziwy
raj dla płetwonurków. Lindsay nie mogła więc
doczekać się wyjazdu. Opisy hiszpańskich galeonów
i statków pirackich, które pływały niegdyś po tych
wodach, zdjęcia raf koralowych i różnobarwnych
tropikalnych ryb rozpalały jej wyobraźnię.
wykonanie - Irena
Wiedziała, że przed rozpoczęciem zdjęć filmowych
będzie mogła cały tydzień poświęcić na próbne pływanie
i ćwiczenie podwodnych scen, które już wcześniej
przygotowała w studio z reżyserem i choreografem.
Postanowiła każdą wolną od prób i zdjęć
chwilę wykorzystać dla siebie. A kiedy te cudowne
trzy tygodnie miną... cóż, wróci do Kalifornii i będzie
żyła perspektywą studiów, dzięki którym zyska zawód
i tak bardzo upragnioną niezależność. Te myśli krzepiły
ją na duchu.
Andrew Cordell wszedł do sypialni Randy'ego i aż
gwizdnął na widok swego osiemnastoletniego syna
paradującego po pokoju w nowym czarno-różowym
skafandrze nurkowym, w masce, skarpetach i płetwach.
Randy kupił ekwipunek w związku ze zbliżającym
się wyjazdem na Wyspy Bahama.
Chłopak uśmiechnął się porozumiewawczo i niespodziewanie
rzucił ojcu torbę, którą Andrew, choć
zaskoczony, złapał jednym szybkim ruchem.
- Kazałeś mi kupić sprzęt, więc kupiłem dla nas
obu identyczne kombinezony - wyjaśnił Randy.
- Przymierz swój i sprawdź, czy pasuje!
- Och, poczekam do jutra, gdy znajdziemy się
w Nassau.
- No, tato, nie musisz się krępować - pocieszył go
uprzejmie syn. - Jak na trzydziestosiedmioletniego
faceta, który najlepsze lata ma już za sobą, wyglądasz
całkiem nieźle.
- Czy ja dobrze słyszę? - Andrew uniósł brew.
- Czyżby moja latorośl obdarzyła mnie wreszcie
komplementem?
- Ma się rozumieć! Nawet Linda, nasza instruktorka
nurkowania, ma na ciebie oko!
- Linda? Nie przypominam jej sobie.
wykonanie - Irena
-Całe szczęście, że tego nie słyszy. Na każdym
treningu wypytuje mnie o ciebie. Mówi, że jesteś
podobny do młodego Roberta Redforda, tylko oczywiście
o wiele przystojniejszy. Dokładnie tak powiedziała,
daję słowo! - Randy uderzał się w pierś. - To
samo zresztą powiedziała ciotka Alex wujowi Zackowi,
gdy w ubiegłym roku jechaliśmy na wycieczkę
do Hidden Lake. A wtedy wujek omal nie spowodował
wypadku...
-Ach, więc to tak... - Andrew roześmiał się do
swych myśli.
Po dziś dzień był nieco oszołomiony faktem, że
jego szwagier, Zackery Quinn, do niedawna najbar
dziej zatwardziały kawaler w Newadzie, jest teraz
szczęśliwym małżonkiem Alexandrii Duncan. Zack
był tak bardzo zakochany, że prawie nie spuszczał
oczu ze swej pięknej, rudowłosej żony, która właśnie
spodziewała się dziecka.
- Co z twoim pakowaniem? Czy chociaż zacząłeś?
- Randy popatrzył na ojca jak na młodszego brata
i posłał mu przelotny, czuły uśmiech.
I nagle Andrew znów poczuł znajome ukłucie bólu.
Ten uśmiech tak bardzo przypominał mu Wendie...
Choć żona nie żyła już -od trzech lat, bolesne ukłucie
pojawiało się nadal przy różnych okazjach.
-Wiesz, pomyślałem, że mógłbyś mi pomóc...
- Spojrzał na syna lekko zakłopotanym wzrokiem.
-Obawiam się, że... .
- Że spotkanie z dyrektorem departamentu trwało
dłużej, niż się spodziewałeś - dokończył za niego syn
trochę protekcjonalnym, lecz ciepłym tonem. - Rozumiem,
że miałeś mnóstwo spraw do załatwienia, skoro
wyjeżdżasz na całe dwa tygodnie...
Andrew obdarzył swego ciemnowłosego syna porozumiewawczym
uśmiechem. Jakże go kochał i jakże
wykonanie - Irena
był z niego teraz dumny... Randy po lekcjach pracował
w sklepie z ekwipunkiem sportowym, żeby z własnej
kieszeni opłacić kurs nurkowania. Gdy uzyskał
licencję nurka głębinowego, namówił również ojca do
uprawiania tego fascynującego sportu. Andrew więc
- by sprawić synowi przyjemność i móc spędzać razem
z nim wolny czas - ukończył sześciotygodniowy kurs.
Z początku nawet nie podejrzewał, że ten sport tak
bardzo go wciągnie. Nurkując, doznawał uczucia
niewiarygodnej lekkości i swobody. I to go urzekło.
Co więcej, dzięki wspólnemu nurkowaniu udało mu
się nawiązać z synem bliższy kontakt psychiczny.
Nadszedł wreszcie upragniony czerwiec i czas na
pierwszą wspólną podwodną przygodę. Dla obydwu
były to zasłużone wakacje - Randy ukończył właśnie
szkołę średnią, natomiast gubernator stanu Newada
potrzebował odpoczynku od nawału codziennych
obowiązków.
- Nie mogę się wprost doczekać wyjazdu - powiedział
Andrew. I była to szczera prawda.
- Ja też! - przyznał Randy podnieconym głosem.
Zdjął kombinezon i zapakował go do torby. -Dobrze,
że wyjeżdżamy za granicę. Tutaj nigdy byś nie uciekł
od służbowych spraw. - Szybko przebrał się w szorty
i wyszedł za ojcem na korytarz. - Wszyscy mówią, że
za ciężko pracujesz, tato. Już czas, byś zafundował
sobie prawdziwe wakacje.
- Święta racja - bąknął Andrew, wchodząc na
piętro, gdzie znajdowała się jego sypialnia.
Andrew Cordell doskonale zdawał sobie sprawę,
że odkąd został gubernatorem Newady właściwie nie
miał dla syna czasu. W połowie pierwszej kadencji
zmarła mu żona i wówczas sytuacja stała się wręcz
dramatyczna. Andrew, sam przeżywając głęboki kryzys,
nie potrafił pocieszyć ani roztoczyć ojcowskiej
wykonanie - Irena
opieki nad swym dorastającym synem. Ten zaś, w tak
trudnej sytuacji pozostawiony sam sobie, niebawem
wplątał się w poważne kłopoty i stał się bohaterem
prasowego skandalu.
Dopiero jednak sprawa nielegalnego procederu,
jakiego dopuścił się Randy wraz ze swym przyjacielem,
Troyem Duncanem, uświadomiła gubernatorowi
rozmiary jego ojcowskiej porażki. Randy poznał Troya
za pośrednictwem krótkofalówki i wkrótce potem
obaj zajęli się nielegalną wysyłkową sprzedażą plakatów
przedstawiających siostrę Troya, Alex. Alex oczywiście
nic nie wiedziała o robionych jej potajemnie
zdjęciach... Andrew przebywał wówczas w podróży
służbowej i cała sprawa z pewnością trafiłaby do
gazet, gdyby nie bezpardonowe wejście do akcji Zacka
Quinna, który odkrył sekret chłopców i rychło położył
kres ich nielegalnej działalności. Wszystko więc przybrało
w końcu szczęśliwy obrót, lecz Andrew Cordell
musiał wreszcie zmierzyć się z bolesną prawdą.
Sam przed sobą przyznawał, że zaniedbywał syna
i że z tego powodu częściowo ponosi odpowiedzialność
za jego wybryki i ciemne sprawki. Przypomniało
mu się wówczas ulubione powiedzonko nieżyjącego
już teścia: „Sukces zawodowy nigdy nie zrekompensuje
rodzinnej porażki". Oczywiście, że chciał odnieść
sukces. Przede wszystkim jednak pragnął dotrzymać
obietnic złożonych swoim wyborcom i żyć w poczuciu
dobrze spełnionego obowiązku. Praca wciągała go bez
reszty, tłumiła rozpacz, którą odczuwał po śmierci
Wendie...
Oddalił się wtedy bardzo od swego syna, zaniedbał
obowiązki ojcowskie. Sytuacja uległa gwałtownej
zmianie dopiero po rozmowie, którą odbyli przed
jedenastoma miesiącami. Skruszony Randy wyznał
wówczas ojcu wszystkie swoje przewiny, z własnej
wykonanie - Irena
inicjatywy opowiedział o prowadzeniu nielegalnego
interesu i prosił o przebaczenie. Andrew z kolei
wyznał synowi, że bardzo za nim tęsknił, że zmarnował
mnóstwo czasu i że od tej pory będą żyli bardzo
blisko siebie. Ta rozmowa była przełomem w ich
wzajemnych stosunkach.
- Czy wspomniałem ci już o niespodziance, jaką
Jim dla nas przygotował? - zagadnął Andrew, wyjmując
z szafy letni, jasnoszary garnitur, aby spakować
go na wakacje. - Wyobraź sobie, że zadzwonił
do mnie dwa dni temu ze swego biura w Sacramento
i oznajmił, że w Miami czeka na nas hydroplan, który
zabierze nas do portu w Nassau. Nieźle się zapowiada,
co? Lądowanie na wodzie, masz pojęcie!
- Rewelacja! Ten gubernator Stevens to równy
gość. Wygląda, że jest twoim dobrym przyjacielem.
-Poznaliśmy się w ubiegłym roku w podróży
służbowej. Ma dwie córki mniej więcej w twoim
wieku... Zaprosiłem go wraz z całą rodzinką na kilka
dni do nas, do Carspn City. Przyjadą w lipcu.
Randy przyglądał się ojcu z rosnącym zainteresowaniem.
- Widziałeś jego córki? - spytał podejrzliwie.
- Jeszcze nie. -Andrew uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Ale widziałem ich zdjęcia. Atrakcyjne
dziewczyny. Mam nadzieję, że razem z Troyem pokażecie
im okolicę i Virginia City, może pojeździcie
konno w Posiadłości Q... Chyba to się da zrobić,
prawda? - Spojrzał na syna z pokerowym wyrazem
twarzy.
-W porządku. - Randy roześmiał się ubawiony.
- Tato, pozwolisz, że już sobie pójdę? Mam jeszcze
coś pilnego do powiedzenia Troyowi.
-Dobrze się składa, że używacie krótkofalówki
-rzucił za nim ojciec. -W przeciwnym razie
wykonanie - Irena
musiałbyś pracować w weekendy, żeby zarobić na
opłacenie rachunków za rozmowy z Posiadłością Q.
Dobranoc, Randy, i nie zapomnij nastawić budzika.
- Jestem tak podekscytowany wyjazdem, że chyba
w ogóle nie zasnę. Och, byłbym zapomniał. Quinnowie
przyjadą o wpół do siódmej, by pojechać z nami
na lotnisko.
- Doskonale. Postaraj się jednak trochę odpocząć.
- Spróbuję. Cześć, tato.
Andrew, ciągle uśmiechając się do siebie, skończył
pakowanie. Wykonał jeszcze kilka służbowych telefonów
i wreszcie położył się do łóżka. Gdy wyciągnął
rękę, by zgasić lampę, zobaczył stojącą-na nocnym
stoliku fotografię Wendie. Przez dobrą chwilę wpatrywał
się w nią zaskoczony. Jak to się stało, że
zapomniał zapakować fotografię do walizki? Zdarzyło
się to po raz pierwszy od czasu śmierci żony...
Nagle poczuł się trochę winny z powodu tej małej
zdrady, ale gdzieś w zakamarkach umysłu błąkała się
niejasna myśl, że w jakimś nieuchwytnym momencie,
jakby gdzieś po drodze, po prostu przestał ją opłakiwać...
Po prostu pozwolił jej nareszcie odejść...
- Och, Beth, jestem ci ogromnie wdzięczna za
podwiezienie! Wiem przecież, jak bardzo lubisz sobie
pospać... Ale rozmowa z tobą naprawdę świetnie mi
zrobiła. Wiesz, mama i tata omal nie zamęczyli mnie
na śmierć z powodu tej podróży...
Najlepsza przyjaciółka Lindsay zatrzymała samochód
przed budynkiem portu lotniczego.
-I'stale cię będą zamęczać, dopóki w końcu nie
przestaną się wtrącać. Ale zanim nadejdzie ten dzień,
postaraj się nie przejmować. Posłuchaj mojej rady: leć
do Nassau i baw się dobrze! Pomyśl tylko o tych
upojnych, gorących nocach, o plażach oblanych po
wykonanie - Irena
świata księżyca... No i o tych zniewalających supermenach,
którzy przyjechali tam wyłącznie po to, by
poznać taką dziewczynę jak ty.
- Och, daj spokój... - Lindsay zmarszczyła brwi.
- Mam dosyć takich facetów na co dzień w klubie.
Nie zapominaj, że będę tam pracować. - Wysiadła
z kabrioletu Bethany, wyciągnęła walizkę z tylnego
siedzenia, a potem podeszła do przyjaciółki, by ją
uściskać. - Dzięki za wszystko. Nie wiem, co bym bez
ciebie zrobiła.
- A ja bez ciebie - szepnęła Beth. - Trzy tygodnie
to kawał czasu. Dzwoń jak najczęściej, bym nie
oszalała z ciekawości.
- Oczywiście! -zapewniła ją Lindsay. Ale po chwili
dodała: - Co prawda wątpię, bym cię zastała w domu
wieczorami. Z pewnością będziesz na randkach z Dougiem.
Lepiej ty dzwoń do mnie. Ja co wieczór na pewno
będę leżeć w swoim pokoju całkiem wyczerpana...
-Id ę o zakład, że nie. - Beth roześmiała się
szczerze. - Lindsay, stale ci powtarzam, że jesteś jak
latarnia na horyzoncie. Przyciągasz mężczyzn, czy
tego chcesz czy nie. Gdy tylko ta reklamówka pokaże
się w telewizji, zobaczysz, że będziesz rozrywana. Jak
z rogu obfitości posypią się kontrakty, a mężczyźni
będą leżeć u twych stóp. Dla mnie zaś wcale nie
będziesz mieć czasu...
- Doskonale wiesz; że kariera gwiazdy filmowej
w ogóle mnie nie interesuje - zaprotestowała Lindsay
z ożywieniem. - Jadę wykonać jednorazową robotę.
Dla pieniędzy. Tylko po to, bym mogła skończyć
studia podyplomowe. I w tej chwili mężczyźni w ogóle
mnie nie interesują.
- Zapamiętam te słowa - zawołała Beth, chichocząc
i ruszyła spod budynku dworca tak szybko, jak
tylko potrafi to kierowca urodzony w Los Angeles.
wykonanie - Irena
Gdy samochód zniknął z pola widzenia, Lindsay
odwróciła się i weszła do budynku, by załatwić formalności
odjazdowe.
Tuż po starcie samolotu sięgnęła po powieść kryminalną
i usiłowała zagłębić się w lekturze. Ale nie
mogła się należycie skoncentrować. Z irytacją odłożyła
książkę i tępo patrzyła w okno.
Rodzice nadal stanowili problem... Nie mogła go
w żaden sposób rozwiązać. W zeszłym tygodniu na
przykład dzwonili do niej co wieczór. Prosili, błagali
wręcz, by nie przyjmowała tej pracy. Wczoraj zaś
posłużyli się starym, dobrze znanym chwytem; ojciec
zadzwonił i poinformował, że matka leży w łóżku
z okropną migreną. Och, dobrze znała tę metodę...
Dwa lata temu nie udało im się - mimo gróźb,
próśb i szantażu - powstrzymać jej przed wyprowadzeniem
się z domu. Tym bardziej teraz nie mogła
pozwolić, by nią manipulowali. Choć bardzo kochała
rodziców i wiedziała, że oni kochają ją również, czuła
się przytłoczona, osaczona ich zaborczą miłością i troską.
Och, dlaczego była jedynaczką! Gdyby miała
rodzeństwo, rodzice musieliby rozłożyć równomiernie
swe uczucia i troskliwość. A tak - koncentrowali się
jedynie na niej. Wiedziała, że działają w dobrej wierze,
powodowani strachem o jej bezpieczeństwo, ale z biegiem
lat stawało się to nie do zniesienia. Raz nawet
wspomniała, by udali się do psychologa i porozmawiali
z nim o swych lękach i niepokojach, ale
propozycja ta spotkała się jedynie z pełnym urazy
zdziwieniem. Tak jakby uznawali swe postępowanie
za całkiem naturalne.
A źródło problemu, który latami narastał, tkwiło
w odległej przeszłości. Gdy Lindsay miała jedenaście
lat, wyjechała z dziećmi na szkolną wycieczkę. W górach
wycieczkowy autokar zderzył się z ciężarówką.
wykonanie - Irena
W wyniku wypadku kilkoro dzieci doznało poważnych
obrażeń.
Lindsay wylądowała w szpitalu z groźnym uszkodzeniem
kręgosłupa. Dopiero po kilku latach intensywnego
leczenia i po przebyciu kilku operacji odzyskała
władzę w nogach. Przez długi czas w ogóle nie
wychodziła z domu. Gdyby nie towarzystwo Beth i jej
matki, nuda i samotność byłyby nie do zniesienia.
Państwo Marshallowie, wzięci scenarzyści filmowi,
pracowali w domu, mogli więc córce stale nadskakiwać,
co też skwapliwie czynili. Ich troskliwość, usłużność
i opiekuńczość przybierały jednak często męczące
formy.
Gdy lekarz zalecił pływanie jako znakomitą formę
terapii, państwo Marshall wybudowali basen, zatrudnili
instruktora i fizykoterapeutę. Gdy Lindsay skończyła
osiemnaście lat, mogła już normalnie chodzić
i tylko kilka blizn na plecach przypominało o jej
niedawnym kalectwie. Rodzice jednak traktowali ją
nadal jak jedenastoletnią inwalidkę. Nie chcieli spuścić
jej z oczu i w końcu wymogli, by wstąpiła na
uniwersytet, który znajdował się w pobliżu domu.
Z początku Lindsay wychodziła naprzeciw ich
prośbom, zdawała sobie bowiem sprawę, że zrobili
wszystko, by odzyskała zdrowie. Rzadko wychodziła
z domu, ograniczyła swe kontakty towarzyskie, ponieważ
rodzice niepokoili się o nią. Jednak na
drugim roku studiów pojawił się w jej życiu Greg
Porter... Greg zaprosił ją, by spędziła wakacje z nim
i jego rodziną w letnim domu w La Jolla, ale
rodzice Lindsay kategorycznie się sprzeciwili. Twierdzili,
że pozwolą jej wyjechać z Gregiem dopiero
po zaręczynach. Żadne perswazje nie pomogły
i w końcu pozostała w domu. I to był początek
nieszczęśliwych miłosnych związków, które Lindsay
wykonanie - Irena
zrywała przeważnie z powodu rodziców. Teraz, z perspektywy
czasu wiedziała, że działali celowo, by jak
najdłużej (może na zawsze?) zatrzymać ją pod swoją
kontrolą. Oczywiście Helen i Ned Marshallowie nigdy
by się do tego nie przyznali.
Lindsay ukończyła biologię i pragnęła studiować
dalej, by uzyskać specjalizację w dziedzinie biologii
morza. Rodzice sprzeciwili się tym pomysłom. Wówczas
Lindsay zwierzyła się swej najlepszej przyjaciółce,
Beth, która odwiedzała właśnie psychoterapeutę, ponieważ
czwarte małżeństwo jej matki (sławnej aktorki
i ekscentrycznej kobiety, którą Lindsay ze swej strony
ogromnie lubiła) doprowadziło ją do psychicznego
rozstroju. Beth po wysłuchaniu zwierzeń oznajmiła,
że jej zdaniem cała rodzina Marshallów kwalifikuje
się na leczenie psychiatryczne. I Lindsay, mimo początkowych
oporów, postanowiła w końcu odwiedzić
dobrego psychiatrę. Poddano ją czteromiesięcznej
terapii, która cały jej świat przewróciła do góry
nogami, ale w efekcie niezmiernie jej pomogła. Stosując
taktykę zaleconą przez lekarza, Lindsay dokonała
w swym życiu przełomu. Zatrudniła się w lokalnym
klubie jako instruktorka pływania. Później znalazła
sobie samodzielne mieszkanie w Santa Monica, blisko
plaży, gdzie codziennie mogła pływać na desce i brać
lekcje nurkowania. Choć mieszkała wystarczająco
blisko Bel Air, by utrzymywać stały kontakt z rodzicami,
życie w Santa Monica zapewniło jej odrobinę
tak bardzo upragnionej swobody.
Rodzice, oczywiście, natychmiast po wyprowadzce
przestali dawać jej pieniądze w nadziei, że brak
gotówki przywiedzie ją z powrotem w domowe pielesze.
Ale życie na własny rachunek było dla Lindsay
fascynującym doświadczeniem. W krótkim czasie wyspecjalizowała
się w trenowaniu dzieci z uszkodzenia
wykonanie - Irena
mi kręgosłupa i podjęła pracę w dodatkowych godzinach,
by zwiększyć swe zarobki i móc nieco odłożyć.
Nie zrezygnowała z planów dalszego studiowania,
musiała tylko uzbierać odpowiednie fundusze.
Najważniejsze, że teraz sama mogła podejmować
decyzje i popełniać błędy. Rodzice oczywiście wtrącali
się nadal, ale siła ich perswazji na odległość była
odpowiednio mniejsza. Tym razem również nie udało
im się odwieść jej od powziętej decyzji... Jechała na
Karaiby, by zarobić pieniądze. Te pieniądze pozwolą
jej opłacić na jesieni naukę w Instytucie Oceanografii.
Beth uważała, że te studia są dla niej stworzone
i prorokowała nawet, że Lindsay w końcu wyjdzie za
mąż również za oceanografa, z którym spędzi resztę
życia w jakimś odludnym zakątku świata.
Ale Lindsay w ogóle nie myślała o zamążpójściu.
Nie miała najmniejszego zamiaru poddawać się znów
czyjejś kontroli i presji, tym bardziej że nadal walczyła
ze swymi rodzicami o wolność. A wolność była dla
niej wartością najwyższą.
wykonanie - Irena
ROZDZIAŁ DRUGI
- Tato, zanurkujmy jeszcze raz w 20000 Mil, nim
wrócimy na obiad. Może uda mi się sfotografować
tego anioła morskiego, którego widzieliśmy tam
przedwczoraj...
Tego dnia byłoby to ich trzecie zejście pod wodę.
Zwiedzili już sławny wrak Cessny oraz rozmaite
szczątki nazwane wrakami Bonda, tam bowiem nakręcono
swego czasu kilka odcinków filmu ze sław
nym agentem. Pierwszego dnia pobytu zeszli pod
wodę na głębokość ośmiu metrów w miejscu zwanym
20000 Mil. Znajdował się tam zachwycający koralowy
ogród pełen krętych wapiennych tuneli, którymi przemykały
różnorodne tropikalne ryby. Postanowili wrócić
w to miejsce jeszcze nieraz.
Siedzący na dziobie płaskiej łódki ojciec odwrócił
się do Pokeya Albrighta i jego załogi. Byli to miejscowi
przewodnicy, którzy towarzyszyli Andrew i Randy'emu
i asekurowali ich przy każdym nurkowaniu.
- Jedźmy tam jeszcze raz, Pokey!
Ogorzały mężczyzna z kędzierzawą rudą brodą
wydał polecenie sternikowi i łódź jak strzała pomknęła
po lśniącej tafli wody ku otwartej przestrzeni.
Andrew spostrzegł skrzywione miny Skipa i Larry'ego,
swoich dwóch ochroniarzy. Wypływali już
z nim dzisiaj dwa razy i prawdopodobnie byli śmiertelnie
znudzeni. Andrew, jako gubernator stanu, nie
mógł się nigdzie poruszać bez obstawy, nawet poza
wykonanie - Irena
godzinami pracy skazany był na swoich aniołów
stróżów.
Po pięciu latach urzędowania zdążył już się przyzwyczaić
do nieodłącznych towarzyszy i nauczył się
z tym żyć. Tak samo jak Randy.
Andrew musiał zabrać ze sobą na wakacje aż
sześciu ludzi z ochrony. Teraz jeden z nich czekał
w porcie, a trzej pozostali w ekskluzywnym ośrodku
wypoczynkowym Lyford Cay położonym na południu
wyspy. Ale mimo tak dobrej opieki już na
samym początku podróży Andrew miał kłopoty
z prasą. Jeden z reporterów przedarł się jakoś przez
kordon obstawy i zrobił gubernatorowi zdjęcie na
lotnisku w Reno. Drugi natomiast, jak widać dobrze
poinformowany, zaczaił się w porcie w Nassau przebrany
za oficera marynarki. Następnego dnia oba
zdjęcia ukazały się w amerykańskich gazetach, informując
świat, że gubernator Newady spędza wakacje
wraz z synem na Karaibach. Nie można więc było
przewidzieć, czy jakiś szaleniec nie wykorzysta tej
informacji. Andrew zatem przedsięwziął konieczne
środki ostrożności.
Ale przynajmniej podczas nurkowania mógł te
troski zostawić za sobą. Tu, w niewiarygodnie pięknym,
podwodnym świecie, był osobą całkowicie anonimową.
Gdy dopłynęli do rejonu nazywanego 20000 Mil,
zauważył na horyzoncie tylko jedną łódkę. Była piąta
po południu. O tej porze większość ludzi skończyła
już nurkowanie, mieli więc to niezwykłe miejsce wyłącznie
dla siebie.
Ojciec i syn sprawdzili swój ekwipunek, Pokey zaś
pomógł im obliczyć na podstawie indywidualnych
wskaźników dekompresji dopuszczalny czas pobytu
pod wodą.
wykonanie - Irena
Gdy zaczęli się ubierać, Andrew zauważył błysk
wyzwania w oczach Randy'ego. Rywalizowali pomiędzy
sobą, który z nich pierwszy dotknie wody. Andrew
zdeterminowany, by choć raz wygrać wyścig
i udowodnić synowi, że nie jest jeszcze taki stary,
wciągnął skafander z prędkością światła. Następnie
włożył buty, płetwy i zacisnął wokół talii pas balastowy.
Nim założył aparat nurkowy, starannie skontrolował
ciśnienie powietrza w butli. Potem jeszcze
tylko kamizelka ratunkowa, maska -i trzymając
kamerę w ręce był gotów.
Z radością zauważył, że Randy boryka się jeszcze
z kołnierzem maski. Dał więc znak Pokeyowi, usiadł
na krawędzi łódki i skoczył za burtę.
Przy każdym zanurzeniu odczuwał dreszcz przyjemnego
podniecenia. Schodząc w dół musiał jednak
pamiętać, by zachować spokój i normalnie oddychać.
Na jednej z pierwszych lekcji nurkowania nauczono
go, by nigdy nie powstrzymywał oddechu. Ten błąd
można było przypłacić życiem.
Gdy zszedł już na głębokość sześciu metrów
i osiągnął zerową pływalność, odwrócił głowę, by
uwiecznić na filmie zanurzanie się Randy'ego i Pokeya.
Obaj wolno opadali w dół obok wyrastających
z dna trzymetrowych ścian krętego wapiennego
labiryntu.
Andrew przeczytał gdzieś, że nurkowanie w tym
miejscu przypomina oglądanie Wielkiego Kanionu
z lotu helikoptera. Zdecydowanie zgadzał się z tą
opinią, dwa lata temu bowiem miał przyjemność
odbyć taki lot w towarzystwie gubernatora Arizony.
Za każdym zakrętem wąskich tuneli roztaczał się
następny wspaniały widok na koralowe ściany i odnogi.
Gdzieniegdzie pojawiały się kolorowe tropikalne
ryby odpoczywające w niszach i szczelinach rafy.
wykonanie - Irena
Pokey dał znak ręką i przez następne dziesięć minut
płynęli za nim przez tunele przypominające rynny
- niektóre tak wąskie, że trzeba było bardzo uważać,
by płetwami nie zaczepić o delikatną koralową materię.
Dopłynąwszy do skraju ściany, ujrzeli wielką
płaszczkę. Andrew zawzięcie filmował, gdy Randy
i Pokey płynęli w jej bezpośredniej bliskości. Unosiła
się nad piaszczystym dnem, a potem szybko ruszyła
do przodu. W pewnej chwili Pokey znów dał znak
ręką, by płynęli za nim.
Sunęli gęsiego, zachowując ze względów bezpieczeństwa
odległość pomiędzy sobą nie większą niż
sześć metrów. Andrew zamykał pochód. Nagle zobaczył
coś dużego, kolorowego, co płynęło na wprost
niego kanałem po lewej stronie. Zwolnił, wreszcie
zatrzymał się,widząc wyraźny zarys płetwy.
Serce waliło mu z podniecenia, gdy ustawiał kamerę
we właściwej pozycji i włączał światło. Był pewien,
że spotkał wielką garupę - rybę, z której te wody
słynęły. Lecz to, co po chwili ujrzał w obiektywie,
przeczyło wszelkiej logice. Przemknęło mu przez myśl,
że ma halucynacje.
Syrena... Zapierająca dech syrena o słodkiej owalnej
buzi okolonej długimi, złotymi włosami, które
falowały wzdłuż jej cudownie smukłego, zmysłowego
ciała. Na ten zdumiewający widok serce Andrew
zabiło żywiej w piersi.
Była tam zaledwie kilka sekund. Chyba przestraszyło
ją światło, bo w okamgnieniu odpłynęła
z niewiarygodną wprost prędkością. Wiedziony impulsem
Andrew zgasił reflektor i popędził za zjawą.
Pragnął jej dotknąć, by upewnić się, że naprawdę
istnieje. Płynąc pokonał może dziesięć metrów, gdy
zorientował się, że ktoś stuka w jego butlę. Jakby
wybity ze snu, rozejrzał się wokół i zobaczył Pokcya,
wykonanie - Irena
pokazującego na zegarek, a następnie unoszącego
kciuk do góry.
Dobry Boże! Zupełnie zapomniał o Pokeyu
i Randym! Na kilka ulotnych chwil zupełnie się
oderwał od rzeczywistości. Nie wiedział, gdzie jest
ani co tu robi... Widok syreny zaprzątnął całą jego
uwagę. Może zbyt długo przebywał pod wodą i zaczynało
mu się mącić w głowie? Może powoli tracił
przytomność...
Gdy osiągnęli poziom ośmiu metrów, Pokey rozpostarł
dłoń, co oznaczało stop. Na specjalnej tabliczce
przeznaczonej do pisania pod wodą napisał: „Wynurzyłem
się już z Randym. Przekroczyłeś swój czas
przebywania na dole. Musimy zatrzymać się tu na trzy
minuty. Odpowiedz, że mnie zrozumiałeś".
Dopiero teraz Andrew zrozumiał powagę sytuacji.
Zrobiło mu się nieskończenie głupio. Zachował się jak
nowicjusz. Zarumieniony ze wstydu, przekazał właściwy
sygnał prawą ręką, cały czas wyobrażając sobie,
jak Pokey musi być na niego wściekły. Być może po
tej niesubordynacji przewodnik w ogóle odmówi mu
asysty. A Randy? Randy siedzi teraz na łódce i z pewnością
umiera z niepokoju.
Pokey trzymał w dłoni tabliczkę z pytaniem: „Czy
dobrze się czujesz?" Andrew sięgnął po swoją tabliczkę
i napisał: „Tak". Jeśli próbowałby wyjaśniać, że
widział syrenę, Pokey wziąłby go za wariata. Zresztą
może i miałby rację...
Co się z nim dzieje? Nigdy w życiu nie zachował
się tak idiotycznie! Musi szybko obejrzeć ten film
i sprawdzić, czy jego syrena istnieje naprawdę. Na
razie nikomu nic nie powie.
Postanowił napisać jednak kilka słów wyjaśnienia:
„Kręciłem film i straciłem poczucie czasu. Przepraszam.
Dzięki za pomoc".
wykonanie - Irena
Pokey przeczytawszy tabliczkę, odpisał: „To samo
mi się przytrafiło, gdy zaczynałem nurkować. Zapomnij
o tym".
To nie będzie takie proste, pomyślał Andrew, nadal
oszołomiony i wstrząśnięty. Zastanawiał się, co zrobi,
jeśli okaże się, że na filmie zarejestrował tylko tropikalne
ryby i koralowce. Nie przypominał sobie, by na
kursie wspominano o możliwości wystąpienia pod
wodą tego rodzaju halucynacji.
Gdy, po odczekaniu koniecznych w tym wypadku
trzech minut, wynurzyli się na powierzchnię, pierwsze,
co Andrew zauważył, to wyraz ulgi na twarzy swego
syna. Randy odebrał od niego kamerę i pomógł mu
wsiąść do łódki. Skip i Larry również sprawiali wrażenie
zdenerwowanych.
- Do licha, tato, co się z tobą działo? Wszystko
w porządku?
Andrew zdjął maskę i odpiął pas balastowy.
- W porządku, Randy. - Objął syna ramieniem
i uścisną).
Pokey uśmiechnął się do nich szeroko.
- Twego ojca tak bardzo podniecił widok morskich
głębin, że zapomniał o całym świecie.
Podniecenie... To nie było właściwe słowo. Uczucie,
jakiego doznał tam na dole, trudne było do zdefiniowania.
Nigdy dotąd niczego podobnego nie przeżył.
- Bałem się, że może dostałeś ataku serca albo coś
podobnego... - wyjąkał Randy z wyrazem przestrachu
w oczach.
Andrew odczuwał okropne wyrzuty sumienia.
Przecież naprawdę mógł zginąć, i to z powodu własnej
nieostrożności. Jakżeby mógł wyrządzić swemu dziecku
taką krzywdę!
- Wiem, że facet pod czterdziestkę to dla ciebie
staruszek - odparł ze sztuczną wesołością - ale przed
wykonanie - Irena
wyjazdem poddałem się badaniom kontrolnym i mój
lekarz twierdzi, że jestem w znakomitej formie. - Zdjął
z siebie ekwipunek i kombinezon. - Przepraszam, że
cię nastraszyłem, Randy - dodał poważnym tonem.
- To się więcej nie powtórzy. - A potem zwrócił się
do Pokeya: - Płyńmy już do domu. Umieram z głodu.
Jaka jest najlepsza knajpa w Nassau?
- Graycliff przy ulicy West Hill - wtrącił sternik.
- Oczywiście, jeśli lubicie owoce morza.
- Co ty na to, Randy?
-Ekstra!
Na przystani czekała na nich opancerzona limuzyna.
Andrew podziękował Pokeyowi i jego ekipie za
wspaniale spędzony dzień i zaznaczył, że zadzwoni
jutro w sprawie ustalenia następnego terminu. Teraz
myślał wyłącznie o obejrzeniu nakręconego przez
siebie filmu. Wsiadając do limuzyny ściskał w ręce swa>
kamerę niczym bezcenny skarb.
Gdy dojechali do Lyford Cay i weszli na ukwiecony
ganek białej willi, Randy, nieco jeszcze markotny
po przeżytym szoku, powiedział do ojca, że weźmie
prysznic i zniknął po chwili w drzwiach łazienki.
Andrew, zadowolony ze swej chwilowej samotności,
udał się prosto do sypialni, gdzie stał telewizor
i odtwarzacz. Ubrany wciąż w kąpielówki i plażowe
sandały włożył do magnetowidu nagraną kasetę
i przysunąwszy sobie krzesło rozsiadł się wygodnie
przed telewizorem.
Zdjęcia szczątków rozbitego samolotu wyglądały
doprawdy sensacyjnie, Andrew jednak niecierpliwie
przewinął taśmę do przodu. Samolot zdąży obejrzeć
sobie potem. Teraz widział już Randy'ego, jak podpływa
blisko płaszczki...
Patrzył i czekał. Pot kroplił mu się na czole i górnej
wardze. Serce biło mu szybko, coraz szybciej, jakby
wykonanie - Irena
za chwilę miało wyskoczyć z piersi. Nagle - jest!
Skoczył na równe nogi.
- Jest! - krzyknął z taką mocą, że dwóch ochroniarzy
z impetem otworzyło drzwi, jakby oczekując
najgorszego.
- Oglądam film z dzisiejszego nurkowania - roześmiał
się radośnie.
Gdy ochroniarze przepraszając zamknęli ponownie
drzwi, przyklęknął przed telewizorem i zaczął przewijać
film do tyłu, by w pewnym momencie go unieruchomić.
Przyglądał się teraz uważnie, z namaszczeniem...
Była to doprawdy cudowna, zachwycająca, złotowłosa
bogini mórz! Musiała się wystraszyć, bo jej
obwiedzione ciemnymi rzęsami oczy były szeroko
otwarte, a delikatne brwi wysoko uniesione. Oczy
miała ciemnoniebieskie z ametystowymi cętkami - kolor
tak egzotyczny jak ławice fluoryzujących rybek.
Usta w kształcie serca rozchyliła w małe o, gdy
wypuszczała nimi pęcherzyki powietrza.
Skierował wzrok niżej, ku jej wypukłym piersiom,
częściowo schowanym pod różowym staniczkiem, ku
smukłej talii i ledwie widocznym zarysom bioder.
Och, gdyby mógł ją dogonić, dotknąć tego ciepłego,
sprężystego ciała...
Czuł pulsowanie w skroniach. Czyżby tracił zmysły?
Żadna kobieta nie wywarła na nim dotąd takiego
oszałamiającego wrażenia. Nawet poznawszy Wendie,
nie był tak podekscytowany jak teraz... Co się
z nim działo?
Wziął kilka głębokich, uspokajających oddechów
i uruchomił obraz. Zniknęła natychmiast. Uciekła.
Patrzył na długą, zwężającą się linię jej bioder i nóg
spętanych syrenim ogonem. Chciał zanurzyć ręce
w ekranie i zamknąć w dłoniach te ponętne biodra,
nim zniknęły w morskiej toni. A potem chciałby...
wykonanie - Irena
-Tato? Nie bierzesz prysznicu?
Głos Randy'ego przywrócił go do rzeczywistości.
Z zaczerwienioną twarzą wstał i z powrotem przewijał
taśmę, usiłując opanować przyspieszone bicie serca.
-
Chciałem jak najszybciej obejrzeć film, który dziś
nakręciłem
- usprawiedliwił się pospiesznie.
-1 jak wypadł?
- Nieźle - bąknął, a potem z roztargnieniem spojrzał
synowi w oczy.
-Tato... dobrze się czujesz?
-
Oczywiście. Dlaczego pytasz?
- Sam nie wiem, ale... od kiedy wynurzyłeś się na
powierzchnię, wydajesz mi się po prostu... inny.
- Randy... czy wierzysz w syreny? - spytał i nieznaczny
uśmiech rozjaśnił mu twarz.
Chłopak gwałtownie odrzucił głowę do tyłu i wy-/
buchnął śmiechem.
-
Syreny?
-Wiesz, o czym myślę... Ó tych mitycznych pół
kobietach, pół rybach, które swym śpiewem wabią
żeglarzy w niebezpieczne miejsca.
- Aha. - Randy uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Są zbyt piękne, aby były prawdziwe.
Andrew skrzyżował ramiona na szerokiej klatce
piersiowej.
- Zakładasz się?
-Tato , mówisz głupstwa. - Randy zmarszczył
brwi.
-W takim razie popatrz! - Andrew uruchomił
magnetowid.
Z początku chłopak piszczał z zachwytu, widząc
siebie i Pokeya pływających nad płaszczką. W momencie
jednak, gdy na ekranie pojawiła się syrena,
w pokoju zapadła martwa cisza. Randy patrzył na
ekran, jak zahipnotyzowany.
wykonanie - Irena
-Ni e wierzę... nie wierzę w to, co widziałem...
- wyszeptał, gdy syrena raptownie zniknęła, a ojciec
wyłączył magnetowid. -Tato , ona jest... cudowna...
- Wydawało się, że szuka właściwego słowa, gestykulując
rękami.
Andrew przytaknął, krzywiąc twarz w wymuszonym
uśmiechu.
- Teraz rozumiesz, co przytrzymało mnie pod wodą.
Myślałem, że mam halucynacje. Nie chciałem nic
mówić przed obejrzeniem taśmy. Bałem się, że mi nie
uwierzycie i, co gorsza, pomyślicie, że zwariowałem.
Randy raz jeszcze przewinął taśmę i włączył magnetowid.
- O rety! Gdybyśmy z Troyem nadal prowadzili
ten wysyłkowy interes - rozmarzył się - to robiąc z nią
plakaty, szybko zostalibyśmy milionerami. - Posłał
ojcu figlarny uśmiech. - Tato, jak myślisz, kim ona
jest? Co robiła pod wodą w tym dziwacznym kostiumie
i bez ekwipunku?
- Nie mam pojęcia. - Andrew zamyślił się. - Ale
rychło się dowiem.
- Aha. - Randy odwrócił się i spojrzał wymownie
na ojca.
- Aha - powtórzył ojciec, lekko go przedrzeźniając.
- Masz mi za złe?
- Coś ty! Żałuję tylko, że to nie ja pierwszy ją
zobaczyłem!
- No, lepiej trzymaj się od niej z daleka - zażartował,
ale głos jego zabrzmiał groźnie. -Pamiętasz,
co Bruce nam powiedział o znalezionych przedmiotach?
Randy przytaknął.
- Oczywiście, że pamiętam. Wszystko, co znajdziemy,
należy do nas. Tylko że ją właściwie trudno
nazwać znaleziskiem, prawda?
wykonanie - Irena
- Och, bo ja wiem... - Przewinął taśmę i znów
włączył wideo. - Znalazłem ją przecież pod wodą...
wolną i niczyją... Zabranie jej stamtąd w niczym nie
zagraża środowisku...
- Do licha, tato, widzę, że tli się w tobie jeszcze
trochę życia! Ty na nią po prostu lecisz! Nie do wiary!
Mój własny ojciec!
Andrew podparł się pod boki.
- A jak sądzisz, chłopcze - roześmiał się - w jaki
sposób zostałeś poczęty?
-Jeśli zamierzasz mnie teraz uświadamiać, to
wiedz, że spóźniłeś się co najmniej o pięć lat. Ale
wracając do rzeczy, w jaki sposób chcesz ją odnaleźć?
- Pokey wie o wszystkim, co tu się dzieje. Zadzwonię
do niego, gdy wrócimy z restauragi. Mam nadzieję,
że go zastanę w domu. W przeciwnym razie...
- W przeciwnym razie spędzisz bezsenną noc i jutro
będziesz do niczego. Może lepiej zostańmy W domu,
żebyś mógł spokojnie z nim pogadać. Zamówię
pizzę i wypożyczę jakąś dobrą kasetę. Wiesz, właściwie
jestem trochę zmęczony...
- Kłamiesz jak z nut, aby zadowolić swego starego.
Wybaczam ci, i zważywszy na okoliczności, przyjmuję
propozycję.
- Teraz już wiem, dlaczego omal nie oszalałem,
widząc po raz pierwszy zdjęcia ciotki Alex. Mówią,
że jaki ojciec, taki syn.
- Coś w tym jest.
-A wuj Zack to już przypadek nieuleczalny.
Wiesz, że zatrzymał sobie te wszystkie plakaty z ciotką
Alex, które nam zabrał. Schował je w swoim
pokoju. Wbrew naszym przewidywaniom wcale ich
nie zniszczył.
- Mówisz poważnie? - Andrew uśmiechnął się
bezceremonialnie.
wykonanie - Irena
- Yolanda, jego gospodyni, nam powiedziała. Znalazła
je ukryte w kącie pokoju. I wtedy właśnie
nabrała pewności, że wuj Zack wkrótce się ożeni.
Może i ty... Może i ty poślubisz swą tajemniczą
nimfę? Już widzę nagłówki w gazetach: „Tajemnicza
syrena zostaje pierwszą damą Newady".
- Zmykaj już, Randy! I nie wracaj bez dużej pizzy!
Gwiżdżąc wesołą melodię, Andrew odszukał numer
agencji, w której zatrudniony był Pokey. Po
chwili uzyskał połączenie.
- Jakieś pytania w związku z jutrzejszym nurkowaniem?
- spytał Pokey, gdy poproszono go do
telefonu.
- Nie. Chodzi o coś innego. Potrzebuję twojej
pomocy, Pokey. - Bez zbędnych wstępów Andrew
opowiedział mu o swym spotkaniu z syreną i poprosił
Pokeya o informacje.
-Przyjeżdża tu sporo ekip filmowych. Wiem, że
w poniedziałek jedna z ekip będzie kręcić reklamówkę
w 20000 Mil. Przez tydzień będą filmować podwodne
sceny, potem mają się przenieść na Podwodną Skałę.
Jesteśmy zawiadamiani wcześniej, by ograniczyć liczbę
nurków-amatorów na tych obszarach. Może kobieta,
którą pan widział, ćwiczyła tam swoją rolę...
Zaraz wykonam kilka telefonów i dowiem się więcej.
- Jeśli zdobędziesz dla mnie nazwisko i adres tej
kobiety, sowicie ci to wynagrodzę, Pokey.
- Zrobię, co w mej mocy. Będzie pan w domu
w najbliższym czasie?
- Tak. Zrezygnowaliśmy z restauracji. Dzwoń
o dowolnej porze. Ale pamiętaj, Pokey, to sprawa
poufna.
Po odłożeniu słuchawki Andrew udał się do łazienki,
by wziąć prysznic. Potem w szlafroku rozsiadł
się przed telewizorem i, po raz nie wiadomo który,
wykonanie - Irena
zaczął oglądać swój film. Przyglądając się syrenie, starał
się dociec, dlaczego odczuwał do tej dziewczyny tak
przemożny pociąg. To nie było zwykłe zauroczenie...
- Złapałem cię na gorącym uczynku! - To był głos
Randy'ego. - Na miłość boską, tato, czy z tobą już
tak źle? - Chłopak stał w drzwiach i obserwował ojca
z miną pełną niedowierzania. - Hej, obudź się! Wróciłem
zjedzeniem. - Podszedł do ojca i postawił tacę
na stoliku obok telewizora. - Nie mają tu nadzwyczajnego
wyboru, ale znalazłem jedną kasetę, która z pewnością
ci się spodoba.
-Jeśli to znów „Na dnie mórz" lub coś w tym
rodzaju, to wielkie dzięki.
- Ciepło, ciepło!
- Idę o zakład, że to „Szczęki" albo „20000 mil
podmorskiej żeglugi"... Widzieliśmy to przed wyjazdem
do Nassau.
- Pudło! Tego filmu z pewnością jeszcze nie widziałeś.
Siadaj i baw się dobrze. - Randy włożył do
odtwarzacza przyniesioną kasetę i usiadł obok ojca.
Po chwili obaj zanosili się śmiechem.
- Oglądałem „Małą syrenkę" ze Steve'em, gdy
opiekował się swą młodszą siostrą - wyznał Randy
zawstydzony. - Tylko nie mów nikomu... Jak na film
rysunkowy jest całkiem niezły.
Andrew przez najbliższą godzinę oglądał film i ku
swemu zażenowaniu utożsamiał się z księciem.
Telefon zadzwonił, gdy książę miał zamiar pocałować
dziewczynę.
- Ma pan szczęście, gubernatorze. - To był Pokey.
- Mój dobry znajomy, Don, instruktor z zachodniej
części wyspy, spędził cały tydzień z pańską syreną.
Nazywa się Lindsay Marshall, ma dwadzieścia sześć
lat, jest panną i pochodzi z Santa Monica w Kalifornii
- wyrecytował Pokey jednym tchem. - Gra główną
wykonanie - Irena
rolę w reklamówce, którą będą tu kręcić w przyszłym
tygodniu. To reklama jakichś nowych kosmetyków
produkowanych z owoców morza...
- Gdzie się zatrzymała? - spytał Andrew, starając
się ukryć podniecenie.
-Wszyscy filmowcy od reklamy zatrzymują się
w hotelu Black Coral Marina na zachodniej stronie
wyspy. Pańska syrena trenuje nurkowanie bez maski
co dzień rano na Podwodnej Skale, a potem o piątej
po południu Don zabiera ją do 20000 Mil. Don
twierdzi, że ona nieźle nurkuje...
Andrew, podekscytowany, zaczął spacerować po
pokoju.
- Czy... Don zna jej rozkład zajęć na jutro?
-Jeśli pogoda się utrzyma popłyną na Boję zamiast
do Podwodnej Skały.
- Czy to nie tam pojawiają się rekiny? - spytał
Andrew, marszcząc brwi.
- Na tym polega cały urok tego miejsca... Ale to
całkiem bezpieczna zabawa. W każdym razie nikt
dotąd nie został okaleczony.
- Czy mógłbym nurkować tam razem z nimi?
- wtrącił Andrew wiedziony nagłym impulsem.
-Proszę mnie źle nie zrozumieć, gubernatorz