Winters Rebecca - Podwodne spotkanie

Szczegóły
Tytuł Winters Rebecca - Podwodne spotkanie
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Winters Rebecca - Podwodne spotkanie PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Winters Rebecca - Podwodne spotkanie PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Winters Rebecca - Podwodne spotkanie - podejrzyj 20 pierwszych stron:

REBECCA WINTERS Podwodne spotkanie Harlequin® Toronto • Nowy Jork • Londyn Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg • Istambuł Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney Sztokholm • Tajpej • Tokio • Warszawa wykonanie - Irena ROZDZIAŁ PIERWSZY - Brawo, zuchy! Tak trzymać! Jestem pewna, że w przyszłą sobotę pobijecie na głowę West Hollywood. Nie macie równych sobie pływaków w całym stanie Kalifornia! Grupą trzydziestu pięciu chłopców i dziewcząt w wieku pd sześciu do siedemnastu lat wydała radosny okrzyk triumfu; trzydzieści pięć ociekających wodą twarzy uśmiechało się do Lindsay Marshall. Lindsay przerzuciła swój imponujący złoty warkocz przez prawe ramię i przyklęknęła nad krawędzią basenu. - Najbliższe trzy tygodnie spędzę na Wyspach Bahama j- oznajmiła - ale z pewnością zdążę wrócić na zawody z Culver City. Tymczasem będzie was trenować Bethany. Są jakieś pytania? - Czy możemy pojechać z tobą? - zawołało równocześnie dwóch starszych chłopców. Dzieci wybuchnęły głośnym śmiechem. Lindsay uśmiechnęła się również. - Chętnie zabrałabym was wszystkich, ale ekipa filmowa chyba nie byłaby zachwycona. Nie zapominajcie, że jadę tam pracować. - Czy to będzie niebezpieczna praca? - spytała mała Cindy Lou. Należała do dwanaściorga dzieci, które Lindsay trenowała indywidualnie, pływanie bowiem było dla nich formą terapii. - Bałabym się rekinów... wykonanie - Irena - Och, rekiny nie są groźne, gdy się ich nie prowokuje - uspokoiła ją Lindsay. -W gruncie rzecz) obawiam się tylko tego, że zbierze mi się na kichanie, gdy będę na głębokości sześciu metrów i mój wspaniały kostium pęknie w szwach. - No, to dopiero byłoby ciekawe! - skomentował Kyle Roberts, najstarszy chłopiec w zespole, podczas gdy reszta dzieci zaśmiewała się do łez. -Ale z ciebie mądrala - zażartowała Lindsa) i wstała, zerkając na zegarek. - Na dzisiaj dosyć Lekcja skończona. Wasze mamy czekają już na was dobre pięć minut. Gdy dzieci powoli opuszczały basen, Lindsay włożyła podkoszulek z wydrukowanym na plecach napisem Bel Air Club i udała się do dyżurki, by odłożyć stoper i gwizdek. j - Cześć, Nate - powitała siedzącego tam ratownika. - Witaj. - Opalony młodzian powiódł po jej smukłym, długonogim ciele wzrokiem tak natarczywym, że przebiegły ją ciarki. Najwyraźniej jednak innym kobietom jego styl zachowania odpowiadał, od czasi bowiem, gdy zatrudnił się w klubie, damskiej klientel przybyło. - Były do ciebie trzy telefony, w tym dwa od mężczyzn - oznajmił. - Kiedy wreszcie z nim: zerwiesz i umówisz się ze mną? Lindsay powściągnęła ciętą ripostę. Pracując w tyrr ekskluzywnym klubie, odwiedzanym przez wiek gwiazd Hollywoodu, musiała przywyknąć do zarozumiałych, uważających siebie za pępek świata instruktorów golfa i tenisa, tudzież do muskularnych ratowników, którym pewności siebie przydawały wydatne bicepsy. Ile ty masz lat, Nate? Dwadzieścia jeden... dwadzieścia dwa? wykonanie - Irena Zalotny uśmiech znikł z twarzy Nate'a. - Mam dwadzieścia cztery lata i doskonale o tym wiesz - rzekł urażony. - Och, ja zaś niebawem skończę dwadzieścia siedem i dobrze wiesz, że spotykam się tylko ze starszymi mężczyznami, i to w dodatku takimi, którzy nie przejmują się stanem swojej muskulatury. Innymi słowy, nie umawiam się z mężczyznami, którzy tu pracują. - To była prawda. Zatrudnieni w klubie przedstawiciele płci męskiej byli tak zajęci podziwianiem samych siebie i marzeniami o hollywoodzkiej karierze, że żadna kobieta nie mogłaby z tym konkurować. - Dzięki za przyjęcie telefonów - dodała pojednawczo, zdejmując kartki z tablicy informacyjnej. -Do zobaczenia pod koniec miesiąca, Nate. -Nie przejmując się jego zbolałą miną, Lindsay chwyciła torebkę i wyszła z biura. Na parkingu jej niewielka jetta prezentowała się niepozornie pośród ferrari, mercedesów, jaguarów i porsche. Lindsay usiadła za kierownicą i zerknęła na pierwszą z brzegu karteczkę. Widniało tam nazwisko jej sąsiada, Rogera Bragga. Umówiła się z nim raz na randkę i bardzo tego pożałowała. Okazało się, że od niedawna był rozwiedziony i, nim wieczór dobiegł końca, zdążył się jej oświadczyć. Lindsay miała nadzieję, że teraz, gdy wyjedzie, Roger szczęśliwie dojdzie do wniosku, że zakochała się w kimś innym. Druga wiadomość pochodziła od agenta biura podróży, które organizowało jej pobyt w Nassau. Bilet lotniczy miał czekać jutro rano na lotnisku w Los Angeles. Trzeci telefon był bez wątpienia od jej rodziców. Lindsay westchnęła. Naprawdę nie miała najmniejszej ochoty wysłuchiwać kolejnych argumentów przeciw wyjazdowi i pracy, której się podjęła. Postanowiła, że wykonanie - Irena zadzwoni do rodziców i pożegna się dopiero z lotniska, tuż przed odlotem samolotu. Teraz musiała się szybko spakować. Uruchomiła silnik i skierowała samochód na drogę do Santa Monica. Perspektywa pływania i nurkowania w prześwietlonych słońcem wodach otaczających wyspę New Providence jawiła się niczym sen, który nagle staje się rzeczywistością. Dla nurka, który na co dzień miał do czynienia z zimnym, porośniętym wodorostami oceanem wzdłuż wybrzeży Kalifornii, wyjazd na Wyspy Bahama był wycieczką do raju. Żywiła ogromną wdzięczność dla przyjaciółki swej matki, która pewnego razu przedstawiła ją agentowi z Hollywood. Niebawem Lindsay otrzymała propozycję zagrania w filmie reklamującym nową serię kos metyków. Kontrakt opiewał na pięćdziesiąt tysięcy dolarów - kwotę, która z powodzeniem mogła wystarczyć na opłacenie studiów podyplomowych w Instytucie Oceanografii na uniwersytecie w San Diego. Instytut Scrippa sławny był na cały świat, i Lindsay od dawna marzyła, by uzyskać tam specjalizację z biologii morza. Miała nadzieję, że praca nad projektami dotyczącymi ochrony środowiska zaprowadzi ją w przyszłości w różne zakątki świata. Bez wahania podpisała kontrakt, potem zaś czytała wszystko, co tylko wpadło jej w ręce, na temat pływania i nurkowania na Karaibach. Przepytała również kolegów, którzy spędzili tam wakacje. Wszyscy zgodnie przyznawali, że tamtejsze płytkie wody, określane często mianem baja mer, stanowią prawdziwy raj dla płetwonurków. Lindsay nie mogła więc doczekać się wyjazdu. Opisy hiszpańskich galeonów i statków pirackich, które pływały niegdyś po tych wodach, zdjęcia raf koralowych i różnobarwnych tropikalnych ryb rozpalały jej wyobraźnię. wykonanie - Irena Wiedziała, że przed rozpoczęciem zdjęć filmowych będzie mogła cały tydzień poświęcić na próbne pływanie i ćwiczenie podwodnych scen, które już wcześniej przygotowała w studio z reżyserem i choreografem. Postanowiła każdą wolną od prób i zdjęć chwilę wykorzystać dla siebie. A kiedy te cudowne trzy tygodnie miną... cóż, wróci do Kalifornii i będzie żyła perspektywą studiów, dzięki którym zyska zawód i tak bardzo upragnioną niezależność. Te myśli krzepiły ją na duchu. Andrew Cordell wszedł do sypialni Randy'ego i aż gwizdnął na widok swego osiemnastoletniego syna paradującego po pokoju w nowym czarno-różowym skafandrze nurkowym, w masce, skarpetach i płetwach. Randy kupił ekwipunek w związku ze zbliżającym się wyjazdem na Wyspy Bahama. Chłopak uśmiechnął się porozumiewawczo i niespodziewanie rzucił ojcu torbę, którą Andrew, choć zaskoczony, złapał jednym szybkim ruchem. - Kazałeś mi kupić sprzęt, więc kupiłem dla nas obu identyczne kombinezony - wyjaśnił Randy. - Przymierz swój i sprawdź, czy pasuje! - Och, poczekam do jutra, gdy znajdziemy się w Nassau. - No, tato, nie musisz się krępować - pocieszył go uprzejmie syn. - Jak na trzydziestosiedmioletniego faceta, który najlepsze lata ma już za sobą, wyglądasz całkiem nieźle. - Czy ja dobrze słyszę? - Andrew uniósł brew. - Czyżby moja latorośl obdarzyła mnie wreszcie komplementem? - Ma się rozumieć! Nawet Linda, nasza instruktorka nurkowania, ma na ciebie oko! - Linda? Nie przypominam jej sobie. wykonanie - Irena -Całe szczęście, że tego nie słyszy. Na każdym treningu wypytuje mnie o ciebie. Mówi, że jesteś podobny do młodego Roberta Redforda, tylko oczywiście o wiele przystojniejszy. Dokładnie tak powiedziała, daję słowo! - Randy uderzał się w pierś. - To samo zresztą powiedziała ciotka Alex wujowi Zackowi, gdy w ubiegłym roku jechaliśmy na wycieczkę do Hidden Lake. A wtedy wujek omal nie spowodował wypadku... -Ach, więc to tak... - Andrew roześmiał się do swych myśli. Po dziś dzień był nieco oszołomiony faktem, że jego szwagier, Zackery Quinn, do niedawna najbar dziej zatwardziały kawaler w Newadzie, jest teraz szczęśliwym małżonkiem Alexandrii Duncan. Zack był tak bardzo zakochany, że prawie nie spuszczał oczu ze swej pięknej, rudowłosej żony, która właśnie spodziewała się dziecka. - Co z twoim pakowaniem? Czy chociaż zacząłeś? - Randy popatrzył na ojca jak na młodszego brata i posłał mu przelotny, czuły uśmiech. I nagle Andrew znów poczuł znajome ukłucie bólu. Ten uśmiech tak bardzo przypominał mu Wendie... Choć żona nie żyła już -od trzech lat, bolesne ukłucie pojawiało się nadal przy różnych okazjach. -Wiesz, pomyślałem, że mógłbyś mi pomóc... - Spojrzał na syna lekko zakłopotanym wzrokiem. -Obawiam się, że... . - Że spotkanie z dyrektorem departamentu trwało dłużej, niż się spodziewałeś - dokończył za niego syn trochę protekcjonalnym, lecz ciepłym tonem. - Rozumiem, że miałeś mnóstwo spraw do załatwienia, skoro wyjeżdżasz na całe dwa tygodnie... Andrew obdarzył swego ciemnowłosego syna porozumiewawczym uśmiechem. Jakże go kochał i jakże wykonanie - Irena był z niego teraz dumny... Randy po lekcjach pracował w sklepie z ekwipunkiem sportowym, żeby z własnej kieszeni opłacić kurs nurkowania. Gdy uzyskał licencję nurka głębinowego, namówił również ojca do uprawiania tego fascynującego sportu. Andrew więc - by sprawić synowi przyjemność i móc spędzać razem z nim wolny czas - ukończył sześciotygodniowy kurs. Z początku nawet nie podejrzewał, że ten sport tak bardzo go wciągnie. Nurkując, doznawał uczucia niewiarygodnej lekkości i swobody. I to go urzekło. Co więcej, dzięki wspólnemu nurkowaniu udało mu się nawiązać z synem bliższy kontakt psychiczny. Nadszedł wreszcie upragniony czerwiec i czas na pierwszą wspólną podwodną przygodę. Dla obydwu były to zasłużone wakacje - Randy ukończył właśnie szkołę średnią, natomiast gubernator stanu Newada potrzebował odpoczynku od nawału codziennych obowiązków. - Nie mogę się wprost doczekać wyjazdu - powiedział Andrew. I była to szczera prawda. - Ja też! - przyznał Randy podnieconym głosem. Zdjął kombinezon i zapakował go do torby. -Dobrze, że wyjeżdżamy za granicę. Tutaj nigdy byś nie uciekł od służbowych spraw. - Szybko przebrał się w szorty i wyszedł za ojcem na korytarz. - Wszyscy mówią, że za ciężko pracujesz, tato. Już czas, byś zafundował sobie prawdziwe wakacje. - Święta racja - bąknął Andrew, wchodząc na piętro, gdzie znajdowała się jego sypialnia. Andrew Cordell doskonale zdawał sobie sprawę, że odkąd został gubernatorem Newady właściwie nie miał dla syna czasu. W połowie pierwszej kadencji zmarła mu żona i wówczas sytuacja stała się wręcz dramatyczna. Andrew, sam przeżywając głęboki kryzys, nie potrafił pocieszyć ani roztoczyć ojcowskiej wykonanie - Irena opieki nad swym dorastającym synem. Ten zaś, w tak trudnej sytuacji pozostawiony sam sobie, niebawem wplątał się w poważne kłopoty i stał się bohaterem prasowego skandalu. Dopiero jednak sprawa nielegalnego procederu, jakiego dopuścił się Randy wraz ze swym przyjacielem, Troyem Duncanem, uświadomiła gubernatorowi rozmiary jego ojcowskiej porażki. Randy poznał Troya za pośrednictwem krótkofalówki i wkrótce potem obaj zajęli się nielegalną wysyłkową sprzedażą plakatów przedstawiających siostrę Troya, Alex. Alex oczywiście nic nie wiedziała o robionych jej potajemnie zdjęciach... Andrew przebywał wówczas w podróży służbowej i cała sprawa z pewnością trafiłaby do gazet, gdyby nie bezpardonowe wejście do akcji Zacka Quinna, który odkrył sekret chłopców i rychło położył kres ich nielegalnej działalności. Wszystko więc przybrało w końcu szczęśliwy obrót, lecz Andrew Cordell musiał wreszcie zmierzyć się z bolesną prawdą. Sam przed sobą przyznawał, że zaniedbywał syna i że z tego powodu częściowo ponosi odpowiedzialność za jego wybryki i ciemne sprawki. Przypomniało mu się wówczas ulubione powiedzonko nieżyjącego już teścia: „Sukces zawodowy nigdy nie zrekompensuje rodzinnej porażki". Oczywiście, że chciał odnieść sukces. Przede wszystkim jednak pragnął dotrzymać obietnic złożonych swoim wyborcom i żyć w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Praca wciągała go bez reszty, tłumiła rozpacz, którą odczuwał po śmierci Wendie... Oddalił się wtedy bardzo od swego syna, zaniedbał obowiązki ojcowskie. Sytuacja uległa gwałtownej zmianie dopiero po rozmowie, którą odbyli przed jedenastoma miesiącami. Skruszony Randy wyznał wówczas ojcu wszystkie swoje przewiny, z własnej wykonanie - Irena inicjatywy opowiedział o prowadzeniu nielegalnego interesu i prosił o przebaczenie. Andrew z kolei wyznał synowi, że bardzo za nim tęsknił, że zmarnował mnóstwo czasu i że od tej pory będą żyli bardzo blisko siebie. Ta rozmowa była przełomem w ich wzajemnych stosunkach. - Czy wspomniałem ci już o niespodziance, jaką Jim dla nas przygotował? - zagadnął Andrew, wyjmując z szafy letni, jasnoszary garnitur, aby spakować go na wakacje. - Wyobraź sobie, że zadzwonił do mnie dwa dni temu ze swego biura w Sacramento i oznajmił, że w Miami czeka na nas hydroplan, który zabierze nas do portu w Nassau. Nieźle się zapowiada, co? Lądowanie na wodzie, masz pojęcie! - Rewelacja! Ten gubernator Stevens to równy gość. Wygląda, że jest twoim dobrym przyjacielem. -Poznaliśmy się w ubiegłym roku w podróży służbowej. Ma dwie córki mniej więcej w twoim wieku... Zaprosiłem go wraz z całą rodzinką na kilka dni do nas, do Carspn City. Przyjadą w lipcu. Randy przyglądał się ojcu z rosnącym zainteresowaniem. - Widziałeś jego córki? - spytał podejrzliwie. - Jeszcze nie. -Andrew uśmiechnął się porozumiewawczo. - Ale widziałem ich zdjęcia. Atrakcyjne dziewczyny. Mam nadzieję, że razem z Troyem pokażecie im okolicę i Virginia City, może pojeździcie konno w Posiadłości Q... Chyba to się da zrobić, prawda? - Spojrzał na syna z pokerowym wyrazem twarzy. -W porządku. - Randy roześmiał się ubawiony. - Tato, pozwolisz, że już sobie pójdę? Mam jeszcze coś pilnego do powiedzenia Troyowi. -Dobrze się składa, że używacie krótkofalówki -rzucił za nim ojciec. -W przeciwnym razie wykonanie - Irena musiałbyś pracować w weekendy, żeby zarobić na opłacenie rachunków za rozmowy z Posiadłością Q. Dobranoc, Randy, i nie zapomnij nastawić budzika. - Jestem tak podekscytowany wyjazdem, że chyba w ogóle nie zasnę. Och, byłbym zapomniał. Quinnowie przyjadą o wpół do siódmej, by pojechać z nami na lotnisko. - Doskonale. Postaraj się jednak trochę odpocząć. - Spróbuję. Cześć, tato. Andrew, ciągle uśmiechając się do siebie, skończył pakowanie. Wykonał jeszcze kilka służbowych telefonów i wreszcie położył się do łóżka. Gdy wyciągnął rękę, by zgasić lampę, zobaczył stojącą-na nocnym stoliku fotografię Wendie. Przez dobrą chwilę wpatrywał się w nią zaskoczony. Jak to się stało, że zapomniał zapakować fotografię do walizki? Zdarzyło się to po raz pierwszy od czasu śmierci żony... Nagle poczuł się trochę winny z powodu tej małej zdrady, ale gdzieś w zakamarkach umysłu błąkała się niejasna myśl, że w jakimś nieuchwytnym momencie, jakby gdzieś po drodze, po prostu przestał ją opłakiwać... Po prostu pozwolił jej nareszcie odejść... - Och, Beth, jestem ci ogromnie wdzięczna za podwiezienie! Wiem przecież, jak bardzo lubisz sobie pospać... Ale rozmowa z tobą naprawdę świetnie mi zrobiła. Wiesz, mama i tata omal nie zamęczyli mnie na śmierć z powodu tej podróży... Najlepsza przyjaciółka Lindsay zatrzymała samochód przed budynkiem portu lotniczego. -I'stale cię będą zamęczać, dopóki w końcu nie przestaną się wtrącać. Ale zanim nadejdzie ten dzień, postaraj się nie przejmować. Posłuchaj mojej rady: leć do Nassau i baw się dobrze! Pomyśl tylko o tych upojnych, gorących nocach, o plażach oblanych po wykonanie - Irena świata księżyca... No i o tych zniewalających supermenach, którzy przyjechali tam wyłącznie po to, by poznać taką dziewczynę jak ty. - Och, daj spokój... - Lindsay zmarszczyła brwi. - Mam dosyć takich facetów na co dzień w klubie. Nie zapominaj, że będę tam pracować. - Wysiadła z kabrioletu Bethany, wyciągnęła walizkę z tylnego siedzenia, a potem podeszła do przyjaciółki, by ją uściskać. - Dzięki za wszystko. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. - A ja bez ciebie - szepnęła Beth. - Trzy tygodnie to kawał czasu. Dzwoń jak najczęściej, bym nie oszalała z ciekawości. - Oczywiście! -zapewniła ją Lindsay. Ale po chwili dodała: - Co prawda wątpię, bym cię zastała w domu wieczorami. Z pewnością będziesz na randkach z Dougiem. Lepiej ty dzwoń do mnie. Ja co wieczór na pewno będę leżeć w swoim pokoju całkiem wyczerpana... -Id ę o zakład, że nie. - Beth roześmiała się szczerze. - Lindsay, stale ci powtarzam, że jesteś jak latarnia na horyzoncie. Przyciągasz mężczyzn, czy tego chcesz czy nie. Gdy tylko ta reklamówka pokaże się w telewizji, zobaczysz, że będziesz rozrywana. Jak z rogu obfitości posypią się kontrakty, a mężczyźni będą leżeć u twych stóp. Dla mnie zaś wcale nie będziesz mieć czasu... - Doskonale wiesz; że kariera gwiazdy filmowej w ogóle mnie nie interesuje - zaprotestowała Lindsay z ożywieniem. - Jadę wykonać jednorazową robotę. Dla pieniędzy. Tylko po to, bym mogła skończyć studia podyplomowe. I w tej chwili mężczyźni w ogóle mnie nie interesują. - Zapamiętam te słowa - zawołała Beth, chichocząc i ruszyła spod budynku dworca tak szybko, jak tylko potrafi to kierowca urodzony w Los Angeles. wykonanie - Irena Gdy samochód zniknął z pola widzenia, Lindsay odwróciła się i weszła do budynku, by załatwić formalności odjazdowe. Tuż po starcie samolotu sięgnęła po powieść kryminalną i usiłowała zagłębić się w lekturze. Ale nie mogła się należycie skoncentrować. Z irytacją odłożyła książkę i tępo patrzyła w okno. Rodzice nadal stanowili problem... Nie mogła go w żaden sposób rozwiązać. W zeszłym tygodniu na przykład dzwonili do niej co wieczór. Prosili, błagali wręcz, by nie przyjmowała tej pracy. Wczoraj zaś posłużyli się starym, dobrze znanym chwytem; ojciec zadzwonił i poinformował, że matka leży w łóżku z okropną migreną. Och, dobrze znała tę metodę... Dwa lata temu nie udało im się - mimo gróźb, próśb i szantażu - powstrzymać jej przed wyprowadzeniem się z domu. Tym bardziej teraz nie mogła pozwolić, by nią manipulowali. Choć bardzo kochała rodziców i wiedziała, że oni kochają ją również, czuła się przytłoczona, osaczona ich zaborczą miłością i troską. Och, dlaczego była jedynaczką! Gdyby miała rodzeństwo, rodzice musieliby rozłożyć równomiernie swe uczucia i troskliwość. A tak - koncentrowali się jedynie na niej. Wiedziała, że działają w dobrej wierze, powodowani strachem o jej bezpieczeństwo, ale z biegiem lat stawało się to nie do zniesienia. Raz nawet wspomniała, by udali się do psychologa i porozmawiali z nim o swych lękach i niepokojach, ale propozycja ta spotkała się jedynie z pełnym urazy zdziwieniem. Tak jakby uznawali swe postępowanie za całkiem naturalne. A źródło problemu, który latami narastał, tkwiło w odległej przeszłości. Gdy Lindsay miała jedenaście lat, wyjechała z dziećmi na szkolną wycieczkę. W górach wycieczkowy autokar zderzył się z ciężarówką. wykonanie - Irena W wyniku wypadku kilkoro dzieci doznało poważnych obrażeń. Lindsay wylądowała w szpitalu z groźnym uszkodzeniem kręgosłupa. Dopiero po kilku latach intensywnego leczenia i po przebyciu kilku operacji odzyskała władzę w nogach. Przez długi czas w ogóle nie wychodziła z domu. Gdyby nie towarzystwo Beth i jej matki, nuda i samotność byłyby nie do zniesienia. Państwo Marshallowie, wzięci scenarzyści filmowi, pracowali w domu, mogli więc córce stale nadskakiwać, co też skwapliwie czynili. Ich troskliwość, usłużność i opiekuńczość przybierały jednak często męczące formy. Gdy lekarz zalecił pływanie jako znakomitą formę terapii, państwo Marshall wybudowali basen, zatrudnili instruktora i fizykoterapeutę. Gdy Lindsay skończyła osiemnaście lat, mogła już normalnie chodzić i tylko kilka blizn na plecach przypominało o jej niedawnym kalectwie. Rodzice jednak traktowali ją nadal jak jedenastoletnią inwalidkę. Nie chcieli spuścić jej z oczu i w końcu wymogli, by wstąpiła na uniwersytet, który znajdował się w pobliżu domu. Z początku Lindsay wychodziła naprzeciw ich prośbom, zdawała sobie bowiem sprawę, że zrobili wszystko, by odzyskała zdrowie. Rzadko wychodziła z domu, ograniczyła swe kontakty towarzyskie, ponieważ rodzice niepokoili się o nią. Jednak na drugim roku studiów pojawił się w jej życiu Greg Porter... Greg zaprosił ją, by spędziła wakacje z nim i jego rodziną w letnim domu w La Jolla, ale rodzice Lindsay kategorycznie się sprzeciwili. Twierdzili, że pozwolą jej wyjechać z Gregiem dopiero po zaręczynach. Żadne perswazje nie pomogły i w końcu pozostała w domu. I to był początek nieszczęśliwych miłosnych związków, które Lindsay wykonanie - Irena zrywała przeważnie z powodu rodziców. Teraz, z perspektywy czasu wiedziała, że działali celowo, by jak najdłużej (może na zawsze?) zatrzymać ją pod swoją kontrolą. Oczywiście Helen i Ned Marshallowie nigdy by się do tego nie przyznali. Lindsay ukończyła biologię i pragnęła studiować dalej, by uzyskać specjalizację w dziedzinie biologii morza. Rodzice sprzeciwili się tym pomysłom. Wówczas Lindsay zwierzyła się swej najlepszej przyjaciółce, Beth, która odwiedzała właśnie psychoterapeutę, ponieważ czwarte małżeństwo jej matki (sławnej aktorki i ekscentrycznej kobiety, którą Lindsay ze swej strony ogromnie lubiła) doprowadziło ją do psychicznego rozstroju. Beth po wysłuchaniu zwierzeń oznajmiła, że jej zdaniem cała rodzina Marshallów kwalifikuje się na leczenie psychiatryczne. I Lindsay, mimo początkowych oporów, postanowiła w końcu odwiedzić dobrego psychiatrę. Poddano ją czteromiesięcznej terapii, która cały jej świat przewróciła do góry nogami, ale w efekcie niezmiernie jej pomogła. Stosując taktykę zaleconą przez lekarza, Lindsay dokonała w swym życiu przełomu. Zatrudniła się w lokalnym klubie jako instruktorka pływania. Później znalazła sobie samodzielne mieszkanie w Santa Monica, blisko plaży, gdzie codziennie mogła pływać na desce i brać lekcje nurkowania. Choć mieszkała wystarczająco blisko Bel Air, by utrzymywać stały kontakt z rodzicami, życie w Santa Monica zapewniło jej odrobinę tak bardzo upragnionej swobody. Rodzice, oczywiście, natychmiast po wyprowadzce przestali dawać jej pieniądze w nadziei, że brak gotówki przywiedzie ją z powrotem w domowe pielesze. Ale życie na własny rachunek było dla Lindsay fascynującym doświadczeniem. W krótkim czasie wyspecjalizowała się w trenowaniu dzieci z uszkodzenia wykonanie - Irena mi kręgosłupa i podjęła pracę w dodatkowych godzinach, by zwiększyć swe zarobki i móc nieco odłożyć. Nie zrezygnowała z planów dalszego studiowania, musiała tylko uzbierać odpowiednie fundusze. Najważniejsze, że teraz sama mogła podejmować decyzje i popełniać błędy. Rodzice oczywiście wtrącali się nadal, ale siła ich perswazji na odległość była odpowiednio mniejsza. Tym razem również nie udało im się odwieść jej od powziętej decyzji... Jechała na Karaiby, by zarobić pieniądze. Te pieniądze pozwolą jej opłacić na jesieni naukę w Instytucie Oceanografii. Beth uważała, że te studia są dla niej stworzone i prorokowała nawet, że Lindsay w końcu wyjdzie za mąż również za oceanografa, z którym spędzi resztę życia w jakimś odludnym zakątku świata. Ale Lindsay w ogóle nie myślała o zamążpójściu. Nie miała najmniejszego zamiaru poddawać się znów czyjejś kontroli i presji, tym bardziej że nadal walczyła ze swymi rodzicami o wolność. A wolność była dla niej wartością najwyższą. wykonanie - Irena ROZDZIAŁ DRUGI - Tato, zanurkujmy jeszcze raz w 20000 Mil, nim wrócimy na obiad. Może uda mi się sfotografować tego anioła morskiego, którego widzieliśmy tam przedwczoraj... Tego dnia byłoby to ich trzecie zejście pod wodę. Zwiedzili już sławny wrak Cessny oraz rozmaite szczątki nazwane wrakami Bonda, tam bowiem nakręcono swego czasu kilka odcinków filmu ze sław nym agentem. Pierwszego dnia pobytu zeszli pod wodę na głębokość ośmiu metrów w miejscu zwanym 20000 Mil. Znajdował się tam zachwycający koralowy ogród pełen krętych wapiennych tuneli, którymi przemykały różnorodne tropikalne ryby. Postanowili wrócić w to miejsce jeszcze nieraz. Siedzący na dziobie płaskiej łódki ojciec odwrócił się do Pokeya Albrighta i jego załogi. Byli to miejscowi przewodnicy, którzy towarzyszyli Andrew i Randy'emu i asekurowali ich przy każdym nurkowaniu. - Jedźmy tam jeszcze raz, Pokey! Ogorzały mężczyzna z kędzierzawą rudą brodą wydał polecenie sternikowi i łódź jak strzała pomknęła po lśniącej tafli wody ku otwartej przestrzeni. Andrew spostrzegł skrzywione miny Skipa i Larry'ego, swoich dwóch ochroniarzy. Wypływali już z nim dzisiaj dwa razy i prawdopodobnie byli śmiertelnie znudzeni. Andrew, jako gubernator stanu, nie mógł się nigdzie poruszać bez obstawy, nawet poza wykonanie - Irena godzinami pracy skazany był na swoich aniołów stróżów. Po pięciu latach urzędowania zdążył już się przyzwyczaić do nieodłącznych towarzyszy i nauczył się z tym żyć. Tak samo jak Randy. Andrew musiał zabrać ze sobą na wakacje aż sześciu ludzi z ochrony. Teraz jeden z nich czekał w porcie, a trzej pozostali w ekskluzywnym ośrodku wypoczynkowym Lyford Cay położonym na południu wyspy. Ale mimo tak dobrej opieki już na samym początku podróży Andrew miał kłopoty z prasą. Jeden z reporterów przedarł się jakoś przez kordon obstawy i zrobił gubernatorowi zdjęcie na lotnisku w Reno. Drugi natomiast, jak widać dobrze poinformowany, zaczaił się w porcie w Nassau przebrany za oficera marynarki. Następnego dnia oba zdjęcia ukazały się w amerykańskich gazetach, informując świat, że gubernator Newady spędza wakacje wraz z synem na Karaibach. Nie można więc było przewidzieć, czy jakiś szaleniec nie wykorzysta tej informacji. Andrew zatem przedsięwziął konieczne środki ostrożności. Ale przynajmniej podczas nurkowania mógł te troski zostawić za sobą. Tu, w niewiarygodnie pięknym, podwodnym świecie, był osobą całkowicie anonimową. Gdy dopłynęli do rejonu nazywanego 20000 Mil, zauważył na horyzoncie tylko jedną łódkę. Była piąta po południu. O tej porze większość ludzi skończyła już nurkowanie, mieli więc to niezwykłe miejsce wyłącznie dla siebie. Ojciec i syn sprawdzili swój ekwipunek, Pokey zaś pomógł im obliczyć na podstawie indywidualnych wskaźników dekompresji dopuszczalny czas pobytu pod wodą. wykonanie - Irena Gdy zaczęli się ubierać, Andrew zauważył błysk wyzwania w oczach Randy'ego. Rywalizowali pomiędzy sobą, który z nich pierwszy dotknie wody. Andrew zdeterminowany, by choć raz wygrać wyścig i udowodnić synowi, że nie jest jeszcze taki stary, wciągnął skafander z prędkością światła. Następnie włożył buty, płetwy i zacisnął wokół talii pas balastowy. Nim założył aparat nurkowy, starannie skontrolował ciśnienie powietrza w butli. Potem jeszcze tylko kamizelka ratunkowa, maska -i trzymając kamerę w ręce był gotów. Z radością zauważył, że Randy boryka się jeszcze z kołnierzem maski. Dał więc znak Pokeyowi, usiadł na krawędzi łódki i skoczył za burtę. Przy każdym zanurzeniu odczuwał dreszcz przyjemnego podniecenia. Schodząc w dół musiał jednak pamiętać, by zachować spokój i normalnie oddychać. Na jednej z pierwszych lekcji nurkowania nauczono go, by nigdy nie powstrzymywał oddechu. Ten błąd można było przypłacić życiem. Gdy zszedł już na głębokość sześciu metrów i osiągnął zerową pływalność, odwrócił głowę, by uwiecznić na filmie zanurzanie się Randy'ego i Pokeya. Obaj wolno opadali w dół obok wyrastających z dna trzymetrowych ścian krętego wapiennego labiryntu. Andrew przeczytał gdzieś, że nurkowanie w tym miejscu przypomina oglądanie Wielkiego Kanionu z lotu helikoptera. Zdecydowanie zgadzał się z tą opinią, dwa lata temu bowiem miał przyjemność odbyć taki lot w towarzystwie gubernatora Arizony. Za każdym zakrętem wąskich tuneli roztaczał się następny wspaniały widok na koralowe ściany i odnogi. Gdzieniegdzie pojawiały się kolorowe tropikalne ryby odpoczywające w niszach i szczelinach rafy. wykonanie - Irena Pokey dał znak ręką i przez następne dziesięć minut płynęli za nim przez tunele przypominające rynny - niektóre tak wąskie, że trzeba było bardzo uważać, by płetwami nie zaczepić o delikatną koralową materię. Dopłynąwszy do skraju ściany, ujrzeli wielką płaszczkę. Andrew zawzięcie filmował, gdy Randy i Pokey płynęli w jej bezpośredniej bliskości. Unosiła się nad piaszczystym dnem, a potem szybko ruszyła do przodu. W pewnej chwili Pokey znów dał znak ręką, by płynęli za nim. Sunęli gęsiego, zachowując ze względów bezpieczeństwa odległość pomiędzy sobą nie większą niż sześć metrów. Andrew zamykał pochód. Nagle zobaczył coś dużego, kolorowego, co płynęło na wprost niego kanałem po lewej stronie. Zwolnił, wreszcie zatrzymał się,widząc wyraźny zarys płetwy. Serce waliło mu z podniecenia, gdy ustawiał kamerę we właściwej pozycji i włączał światło. Był pewien, że spotkał wielką garupę - rybę, z której te wody słynęły. Lecz to, co po chwili ujrzał w obiektywie, przeczyło wszelkiej logice. Przemknęło mu przez myśl, że ma halucynacje. Syrena... Zapierająca dech syrena o słodkiej owalnej buzi okolonej długimi, złotymi włosami, które falowały wzdłuż jej cudownie smukłego, zmysłowego ciała. Na ten zdumiewający widok serce Andrew zabiło żywiej w piersi. Była tam zaledwie kilka sekund. Chyba przestraszyło ją światło, bo w okamgnieniu odpłynęła z niewiarygodną wprost prędkością. Wiedziony impulsem Andrew zgasił reflektor i popędził za zjawą. Pragnął jej dotknąć, by upewnić się, że naprawdę istnieje. Płynąc pokonał może dziesięć metrów, gdy zorientował się, że ktoś stuka w jego butlę. Jakby wybity ze snu, rozejrzał się wokół i zobaczył Pokcya, wykonanie - Irena pokazującego na zegarek, a następnie unoszącego kciuk do góry. Dobry Boże! Zupełnie zapomniał o Pokeyu i Randym! Na kilka ulotnych chwil zupełnie się oderwał od rzeczywistości. Nie wiedział, gdzie jest ani co tu robi... Widok syreny zaprzątnął całą jego uwagę. Może zbyt długo przebywał pod wodą i zaczynało mu się mącić w głowie? Może powoli tracił przytomność... Gdy osiągnęli poziom ośmiu metrów, Pokey rozpostarł dłoń, co oznaczało stop. Na specjalnej tabliczce przeznaczonej do pisania pod wodą napisał: „Wynurzyłem się już z Randym. Przekroczyłeś swój czas przebywania na dole. Musimy zatrzymać się tu na trzy minuty. Odpowiedz, że mnie zrozumiałeś". Dopiero teraz Andrew zrozumiał powagę sytuacji. Zrobiło mu się nieskończenie głupio. Zachował się jak nowicjusz. Zarumieniony ze wstydu, przekazał właściwy sygnał prawą ręką, cały czas wyobrażając sobie, jak Pokey musi być na niego wściekły. Być może po tej niesubordynacji przewodnik w ogóle odmówi mu asysty. A Randy? Randy siedzi teraz na łódce i z pewnością umiera z niepokoju. Pokey trzymał w dłoni tabliczkę z pytaniem: „Czy dobrze się czujesz?" Andrew sięgnął po swoją tabliczkę i napisał: „Tak". Jeśli próbowałby wyjaśniać, że widział syrenę, Pokey wziąłby go za wariata. Zresztą może i miałby rację... Co się z nim dzieje? Nigdy w życiu nie zachował się tak idiotycznie! Musi szybko obejrzeć ten film i sprawdzić, czy jego syrena istnieje naprawdę. Na razie nikomu nic nie powie. Postanowił napisać jednak kilka słów wyjaśnienia: „Kręciłem film i straciłem poczucie czasu. Przepraszam. Dzięki za pomoc". wykonanie - Irena Pokey przeczytawszy tabliczkę, odpisał: „To samo mi się przytrafiło, gdy zaczynałem nurkować. Zapomnij o tym". To nie będzie takie proste, pomyślał Andrew, nadal oszołomiony i wstrząśnięty. Zastanawiał się, co zrobi, jeśli okaże się, że na filmie zarejestrował tylko tropikalne ryby i koralowce. Nie przypominał sobie, by na kursie wspominano o możliwości wystąpienia pod wodą tego rodzaju halucynacji. Gdy, po odczekaniu koniecznych w tym wypadku trzech minut, wynurzyli się na powierzchnię, pierwsze, co Andrew zauważył, to wyraz ulgi na twarzy swego syna. Randy odebrał od niego kamerę i pomógł mu wsiąść do łódki. Skip i Larry również sprawiali wrażenie zdenerwowanych. - Do licha, tato, co się z tobą działo? Wszystko w porządku? Andrew zdjął maskę i odpiął pas balastowy. - W porządku, Randy. - Objął syna ramieniem i uścisną). Pokey uśmiechnął się do nich szeroko. - Twego ojca tak bardzo podniecił widok morskich głębin, że zapomniał o całym świecie. Podniecenie... To nie było właściwe słowo. Uczucie, jakiego doznał tam na dole, trudne było do zdefiniowania. Nigdy dotąd niczego podobnego nie przeżył. - Bałem się, że może dostałeś ataku serca albo coś podobnego... - wyjąkał Randy z wyrazem przestrachu w oczach. Andrew odczuwał okropne wyrzuty sumienia. Przecież naprawdę mógł zginąć, i to z powodu własnej nieostrożności. Jakżeby mógł wyrządzić swemu dziecku taką krzywdę! - Wiem, że facet pod czterdziestkę to dla ciebie staruszek - odparł ze sztuczną wesołością - ale przed wykonanie - Irena wyjazdem poddałem się badaniom kontrolnym i mój lekarz twierdzi, że jestem w znakomitej formie. - Zdjął z siebie ekwipunek i kombinezon. - Przepraszam, że cię nastraszyłem, Randy - dodał poważnym tonem. - To się więcej nie powtórzy. - A potem zwrócił się do Pokeya: - Płyńmy już do domu. Umieram z głodu. Jaka jest najlepsza knajpa w Nassau? - Graycliff przy ulicy West Hill - wtrącił sternik. - Oczywiście, jeśli lubicie owoce morza. - Co ty na to, Randy? -Ekstra! Na przystani czekała na nich opancerzona limuzyna. Andrew podziękował Pokeyowi i jego ekipie za wspaniale spędzony dzień i zaznaczył, że zadzwoni jutro w sprawie ustalenia następnego terminu. Teraz myślał wyłącznie o obejrzeniu nakręconego przez siebie filmu. Wsiadając do limuzyny ściskał w ręce swa> kamerę niczym bezcenny skarb. Gdy dojechali do Lyford Cay i weszli na ukwiecony ganek białej willi, Randy, nieco jeszcze markotny po przeżytym szoku, powiedział do ojca, że weźmie prysznic i zniknął po chwili w drzwiach łazienki. Andrew, zadowolony ze swej chwilowej samotności, udał się prosto do sypialni, gdzie stał telewizor i odtwarzacz. Ubrany wciąż w kąpielówki i plażowe sandały włożył do magnetowidu nagraną kasetę i przysunąwszy sobie krzesło rozsiadł się wygodnie przed telewizorem. Zdjęcia szczątków rozbitego samolotu wyglądały doprawdy sensacyjnie, Andrew jednak niecierpliwie przewinął taśmę do przodu. Samolot zdąży obejrzeć sobie potem. Teraz widział już Randy'ego, jak podpływa blisko płaszczki... Patrzył i czekał. Pot kroplił mu się na czole i górnej wardze. Serce biło mu szybko, coraz szybciej, jakby wykonanie - Irena za chwilę miało wyskoczyć z piersi. Nagle - jest! Skoczył na równe nogi. - Jest! - krzyknął z taką mocą, że dwóch ochroniarzy z impetem otworzyło drzwi, jakby oczekując najgorszego. - Oglądam film z dzisiejszego nurkowania - roześmiał się radośnie. Gdy ochroniarze przepraszając zamknęli ponownie drzwi, przyklęknął przed telewizorem i zaczął przewijać film do tyłu, by w pewnym momencie go unieruchomić. Przyglądał się teraz uważnie, z namaszczeniem... Była to doprawdy cudowna, zachwycająca, złotowłosa bogini mórz! Musiała się wystraszyć, bo jej obwiedzione ciemnymi rzęsami oczy były szeroko otwarte, a delikatne brwi wysoko uniesione. Oczy miała ciemnoniebieskie z ametystowymi cętkami - kolor tak egzotyczny jak ławice fluoryzujących rybek. Usta w kształcie serca rozchyliła w małe o, gdy wypuszczała nimi pęcherzyki powietrza. Skierował wzrok niżej, ku jej wypukłym piersiom, częściowo schowanym pod różowym staniczkiem, ku smukłej talii i ledwie widocznym zarysom bioder. Och, gdyby mógł ją dogonić, dotknąć tego ciepłego, sprężystego ciała... Czuł pulsowanie w skroniach. Czyżby tracił zmysły? Żadna kobieta nie wywarła na nim dotąd takiego oszałamiającego wrażenia. Nawet poznawszy Wendie, nie był tak podekscytowany jak teraz... Co się z nim działo? Wziął kilka głębokich, uspokajających oddechów i uruchomił obraz. Zniknęła natychmiast. Uciekła. Patrzył na długą, zwężającą się linię jej bioder i nóg spętanych syrenim ogonem. Chciał zanurzyć ręce w ekranie i zamknąć w dłoniach te ponętne biodra, nim zniknęły w morskiej toni. A potem chciałby... wykonanie - Irena -Tato? Nie bierzesz prysznicu? Głos Randy'ego przywrócił go do rzeczywistości. Z zaczerwienioną twarzą wstał i z powrotem przewijał taśmę, usiłując opanować przyspieszone bicie serca. - Chciałem jak najszybciej obejrzeć film, który dziś nakręciłem - usprawiedliwił się pospiesznie. -1 jak wypadł? - Nieźle - bąknął, a potem z roztargnieniem spojrzał synowi w oczy. -Tato... dobrze się czujesz? - Oczywiście. Dlaczego pytasz? - Sam nie wiem, ale... od kiedy wynurzyłeś się na powierzchnię, wydajesz mi się po prostu... inny. - Randy... czy wierzysz w syreny? - spytał i nieznaczny uśmiech rozjaśnił mu twarz. Chłopak gwałtownie odrzucił głowę do tyłu i wy-/ buchnął śmiechem. - Syreny? -Wiesz, o czym myślę... Ó tych mitycznych pół kobietach, pół rybach, które swym śpiewem wabią żeglarzy w niebezpieczne miejsca. - Aha. - Randy uśmiechnął się porozumiewawczo. - Są zbyt piękne, aby były prawdziwe. Andrew skrzyżował ramiona na szerokiej klatce piersiowej. - Zakładasz się? -Tato , mówisz głupstwa. - Randy zmarszczył brwi. -W takim razie popatrz! - Andrew uruchomił magnetowid. Z początku chłopak piszczał z zachwytu, widząc siebie i Pokeya pływających nad płaszczką. W momencie jednak, gdy na ekranie pojawiła się syrena, w pokoju zapadła martwa cisza. Randy patrzył na ekran, jak zahipnotyzowany. wykonanie - Irena -Ni e wierzę... nie wierzę w to, co widziałem... - wyszeptał, gdy syrena raptownie zniknęła, a ojciec wyłączył magnetowid. -Tato , ona jest... cudowna... - Wydawało się, że szuka właściwego słowa, gestykulując rękami. Andrew przytaknął, krzywiąc twarz w wymuszonym uśmiechu. - Teraz rozumiesz, co przytrzymało mnie pod wodą. Myślałem, że mam halucynacje. Nie chciałem nic mówić przed obejrzeniem taśmy. Bałem się, że mi nie uwierzycie i, co gorsza, pomyślicie, że zwariowałem. Randy raz jeszcze przewinął taśmę i włączył magnetowid. - O rety! Gdybyśmy z Troyem nadal prowadzili ten wysyłkowy interes - rozmarzył się - to robiąc z nią plakaty, szybko zostalibyśmy milionerami. - Posłał ojcu figlarny uśmiech. - Tato, jak myślisz, kim ona jest? Co robiła pod wodą w tym dziwacznym kostiumie i bez ekwipunku? - Nie mam pojęcia. - Andrew zamyślił się. - Ale rychło się dowiem. - Aha. - Randy odwrócił się i spojrzał wymownie na ojca. - Aha - powtórzył ojciec, lekko go przedrzeźniając. - Masz mi za złe? - Coś ty! Żałuję tylko, że to nie ja pierwszy ją zobaczyłem! - No, lepiej trzymaj się od niej z daleka - zażartował, ale głos jego zabrzmiał groźnie. -Pamiętasz, co Bruce nam powiedział o znalezionych przedmiotach? Randy przytaknął. - Oczywiście, że pamiętam. Wszystko, co znajdziemy, należy do nas. Tylko że ją właściwie trudno nazwać znaleziskiem, prawda? wykonanie - Irena - Och, bo ja wiem... - Przewinął taśmę i znów włączył wideo. - Znalazłem ją przecież pod wodą... wolną i niczyją... Zabranie jej stamtąd w niczym nie zagraża środowisku... - Do licha, tato, widzę, że tli się w tobie jeszcze trochę życia! Ty na nią po prostu lecisz! Nie do wiary! Mój własny ojciec! Andrew podparł się pod boki. - A jak sądzisz, chłopcze - roześmiał się - w jaki sposób zostałeś poczęty? -Jeśli zamierzasz mnie teraz uświadamiać, to wiedz, że spóźniłeś się co najmniej o pięć lat. Ale wracając do rzeczy, w jaki sposób chcesz ją odnaleźć? - Pokey wie o wszystkim, co tu się dzieje. Zadzwonię do niego, gdy wrócimy z restauragi. Mam nadzieję, że go zastanę w domu. W przeciwnym razie... - W przeciwnym razie spędzisz bezsenną noc i jutro będziesz do niczego. Może lepiej zostańmy W domu, żebyś mógł spokojnie z nim pogadać. Zamówię pizzę i wypożyczę jakąś dobrą kasetę. Wiesz, właściwie jestem trochę zmęczony... - Kłamiesz jak z nut, aby zadowolić swego starego. Wybaczam ci, i zważywszy na okoliczności, przyjmuję propozycję. - Teraz już wiem, dlaczego omal nie oszalałem, widząc po raz pierwszy zdjęcia ciotki Alex. Mówią, że jaki ojciec, taki syn. - Coś w tym jest. -A wuj Zack to już przypadek nieuleczalny. Wiesz, że zatrzymał sobie te wszystkie plakaty z ciotką Alex, które nam zabrał. Schował je w swoim pokoju. Wbrew naszym przewidywaniom wcale ich nie zniszczył. - Mówisz poważnie? - Andrew uśmiechnął się bezceremonialnie. wykonanie - Irena - Yolanda, jego gospodyni, nam powiedziała. Znalazła je ukryte w kącie pokoju. I wtedy właśnie nabrała pewności, że wuj Zack wkrótce się ożeni. Może i ty... Może i ty poślubisz swą tajemniczą nimfę? Już widzę nagłówki w gazetach: „Tajemnicza syrena zostaje pierwszą damą Newady". - Zmykaj już, Randy! I nie wracaj bez dużej pizzy! Gwiżdżąc wesołą melodię, Andrew odszukał numer agencji, w której zatrudniony był Pokey. Po chwili uzyskał połączenie. - Jakieś pytania w związku z jutrzejszym nurkowaniem? - spytał Pokey, gdy poproszono go do telefonu. - Nie. Chodzi o coś innego. Potrzebuję twojej pomocy, Pokey. - Bez zbędnych wstępów Andrew opowiedział mu o swym spotkaniu z syreną i poprosił Pokeya o informacje. -Przyjeżdża tu sporo ekip filmowych. Wiem, że w poniedziałek jedna z ekip będzie kręcić reklamówkę w 20000 Mil. Przez tydzień będą filmować podwodne sceny, potem mają się przenieść na Podwodną Skałę. Jesteśmy zawiadamiani wcześniej, by ograniczyć liczbę nurków-amatorów na tych obszarach. Może kobieta, którą pan widział, ćwiczyła tam swoją rolę... Zaraz wykonam kilka telefonów i dowiem się więcej. - Jeśli zdobędziesz dla mnie nazwisko i adres tej kobiety, sowicie ci to wynagrodzę, Pokey. - Zrobię, co w mej mocy. Będzie pan w domu w najbliższym czasie? - Tak. Zrezygnowaliśmy z restauracji. Dzwoń o dowolnej porze. Ale pamiętaj, Pokey, to sprawa poufna. Po odłożeniu słuchawki Andrew udał się do łazienki, by wziąć prysznic. Potem w szlafroku rozsiadł się przed telewizorem i, po raz nie wiadomo który, wykonanie - Irena zaczął oglądać swój film. Przyglądając się syrenie, starał się dociec, dlaczego odczuwał do tej dziewczyny tak przemożny pociąg. To nie było zwykłe zauroczenie... - Złapałem cię na gorącym uczynku! - To był głos Randy'ego. - Na miłość boską, tato, czy z tobą już tak źle? - Chłopak stał w drzwiach i obserwował ojca z miną pełną niedowierzania. - Hej, obudź się! Wróciłem zjedzeniem. - Podszedł do ojca i postawił tacę na stoliku obok telewizora. - Nie mają tu nadzwyczajnego wyboru, ale znalazłem jedną kasetę, która z pewnością ci się spodoba. -Jeśli to znów „Na dnie mórz" lub coś w tym rodzaju, to wielkie dzięki. - Ciepło, ciepło! - Idę o zakład, że to „Szczęki" albo „20000 mil podmorskiej żeglugi"... Widzieliśmy to przed wyjazdem do Nassau. - Pudło! Tego filmu z pewnością jeszcze nie widziałeś. Siadaj i baw się dobrze. - Randy włożył do odtwarzacza przyniesioną kasetę i usiadł obok ojca. Po chwili obaj zanosili się śmiechem. - Oglądałem „Małą syrenkę" ze Steve'em, gdy opiekował się swą młodszą siostrą - wyznał Randy zawstydzony. - Tylko nie mów nikomu... Jak na film rysunkowy jest całkiem niezły. Andrew przez najbliższą godzinę oglądał film i ku swemu zażenowaniu utożsamiał się z księciem. Telefon zadzwonił, gdy książę miał zamiar pocałować dziewczynę. - Ma pan szczęście, gubernatorze. - To był Pokey. - Mój dobry znajomy, Don, instruktor z zachodniej części wyspy, spędził cały tydzień z pańską syreną. Nazywa się Lindsay Marshall, ma dwadzieścia sześć lat, jest panną i pochodzi z Santa Monica w Kalifornii - wyrecytował Pokey jednym tchem. - Gra główną wykonanie - Irena rolę w reklamówce, którą będą tu kręcić w przyszłym tygodniu. To reklama jakichś nowych kosmetyków produkowanych z owoców morza... - Gdzie się zatrzymała? - spytał Andrew, starając się ukryć podniecenie. -Wszyscy filmowcy od reklamy zatrzymują się w hotelu Black Coral Marina na zachodniej stronie wyspy. Pańska syrena trenuje nurkowanie bez maski co dzień rano na Podwodnej Skale, a potem o piątej po południu Don zabiera ją do 20000 Mil. Don twierdzi, że ona nieźle nurkuje... Andrew, podekscytowany, zaczął spacerować po pokoju. - Czy... Don zna jej rozkład zajęć na jutro? -Jeśli pogoda się utrzyma popłyną na Boję zamiast do Podwodnej Skały. - Czy to nie tam pojawiają się rekiny? - spytał Andrew, marszcząc brwi. - Na tym polega cały urok tego miejsca... Ale to całkiem bezpieczna zabawa. W każdym razie nikt dotąd nie został okaleczony. - Czy mógłbym nurkować tam razem z nimi? - wtrącił Andrew wiedziony nagłym impulsem. -Proszę mnie źle nie zrozumieć, gubernatorz