5152

Szczegóły
Tytuł 5152
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5152 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5152 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5152 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Lucyna Legut Marz� o �lubie (Trzecia i ostatnia cz�� "Mi�o�ci trzynastolatki") Moja mi�o�� frunie ze mn� Nie pytajcie mnie, jak si� czuj�, bo sama nie wiem. Jestem i szcz�liwa, i nieszcz�liwa. Obracam na palcu k�eczko od firanki, :zyli m�j zar�czynowy pier�cionek... Zar�czyli�my si� z Grze�kiem w Dworku Sierakowskich, pij�c waniliow� herbat�. To jest to samo �eczko, kt�re w�wczas wpad�o do mojej fili�anki z herbat� i kt�-"e Grzesiek w�o�y� mi na palec jako zar�czynowy pier�cionek. Grzesiek ma cudowne pomys�y! Wracam wi�c do mojej szko�y M Anglii jako narzeczona! Dziewczyny poszalej� z zazdro�ci! Nie-;z�sto si� spotyka a� tak szcz�liwe narzeczone. Z drugiej jednak itrony jestem nieszcz�liwa, no bo bez Grze�ka. Bo�e! Jak ja wy-:rzymam bez niego przez te p� roku? Moje serce szaleje! Gdybym -nog�a przypi�� sercu skrzyd�a i wys�a� je do Grze�ka, tak jak si� wysy�a go��bie pocztowe z wa�n� wiadomo�ci�... Grzesiu! Moje >erce krwawi! Moja dusza j�czy! A ja z rozpaczy ogryzam paznok-:ie, a� do samego cia�a! Kocham ci�, Grzesiu! Kocham! Kocham, jak wariatka! Mo�e rzeczywi�cie zwariowa�am? Mo�e, gdy wysi�d� s samolotu, od razu wpakuj� mnie w kaftan bezpiecze�stwa? Chy-?a co� si� naprawd� ze mn� dzieje, bo ch�opak, kt�ry w�a�nie przeszed� obok mnie, bardzo uwa�nie mi si� przygl�da�. Pewnie zauwa�y� oznaki szale�stwa. Machinalnie odwr�ci�am za nim g�ow� i on tak�e si� odwr�ci�, a potem nagle podszed� do mnie usiad� obok. - Wydaje mi si�, �e p�kasz. Co� ci� gn�bi? A mo�e nie znosisz podniebnych podr�y? - zagadn��. Przechyli� si� do przodu, wpatruj�c ii� w moj� twarz. - Nic mi nie jest - powiedzia�am i odwr�ci�am g�ow� do na. Nie mia�am ochoty zwierza� si� z mojej rozpaczy ca�ki obcemu cz�owiekowi. Je�eli on zauwa�y�, �e cierpi�, to pew wszyscy pasa�erowie samolotu to zauwa��. Niemal wpad�-w panik�. - Ja te� nie lubi� samolotu - ci�gn�� niezra�ony moim ZUTUT tonem. - Codziennie s�yszy si� o katastrofach. To nic przyjemne fajtn�� w d� i zosta� mokr� plam�. Ale ja mam metod�. Proc� Kapujesz? �ykasz i masz w nosie karambole i wszystko. Prawdzh odlot. Czyli lot samolotem z rozkosznym odlotem - roze�mia� : �obuzersko. Zwr�ci�am twarz w jego kierunku. - Przypuszczam, �e masz na my�li narkotyki. Ot� mnie to r interesuje. I nigdy nie b�dzie mnie to interesowa�o. - A to ju� twoja broszka. S� tacy, kt�rzy kochaj� cierpie�! S�ysza�a� o biczownikach? Lubisz cierpie�, to cierp. Chcia�em ofiarow; kole�e�sk� pomoc. Za frajer. Nie wzi��bym od ciebie grosza. Ni chyba �eby� chcia�a naby� co� na zapas. Kiedy� si� do tego przekonas Bo nie da si� �y� w tym dra�skim �wiecie. Trzeba o nim zapomnie' Proch ratuje �ycie. - A ja s�ysza�am, �e odbiera �ycie! - Jaki� kretyn ci to powiedzia�. Sp�jrz na siebie w lusterko Wygl�dasz jak siedem bole�ci. A mog�aby� zacz�� skaka� ze szcz�cie - S�uchaj! Zostaw mnie w spokoju, bo zawo�am stewardes� - zdenerwowa�am si�. - Nie znam ci� i nie chc� zna�. Dlaczego w�a�nie do mnie si� przyczepi�e�? Handluj sobie z kim� innyn twoimi prochami. - Nie b�d� tak� wa�niaczk�! Nie jest powiedziane, �e si� jeszcze kiedy� nie spotkamy. Mo�e wtedy nie b�d� taki mi�y. My�lisz, �e nie wiem, kim jeste�? Znam twoj� szk�k� w Oliwie i nawet pozna�em kilku kolesi�w. Mo�e si� zdarzy�, �e ci kto� kiedy� nabije guza. Ze mn� lepiej nie zaczyna�. No to cze��, �licznotko! Wyni�s� si� na swoje miejsce, ale za ka�dym razem, gdy stewardesa przechodzi�a, ogl�da� si� na mnie, sprawdzaj�c, czy przypadkiem nie donosz� na niego. "Pozna�am prawdziwego handlarza narkotyk�w!" - pomy�la�am ze zgroz�. Wygl�da� jak mi�y ch�opak z porz�dnego domu. Zawsze mi si� wydawa�o, �e taki handlarz musi mie� twarz mordercy, a on by� zwyczajny. Dziwne, �e odwa�y� si� proponowa� mi jakie� prochy. Pewnie ma je ukryte w toalecie, bo kierowa� si� w tamt� stron�. Gdybym na niego naskar�y�a, nie znale�liby niczego przy nim. Bardzo sprytnie. Zdenerwowa� mnie ten incydent. l �wiadomo��, �e on si� kr�ci w pobli�u mojej szko�y. Nie wydaje mi si�, aby u nas ktokolwiek za�ywa� narkotyki. Mo�e on tylko czyha, aby kogo� nam�wi� do tej strasznej rzeczy? Nie wszyscy maj� takie mocne charaktery jak ja. Poza tym m�odsze dzieciaki s� jeszcze naiwne i nie znaj�c niebezpiecze�stwa, mog�yby chcie� czego� spr�bowa�. Zw�aszcza przy takiej zach�cie. On ma dar przekonywania, oczywi�cie je�eli idzie o naiwnych. B�d� musia�a porozmawia� o tym z nasz� pani� wychowawczyni�, gdy tylko wr�c� na sta�e do szko�y. Stworzymy zesp� opieki nad m�odszymi dzieciakami. Nie pozwol�, aby mu si� uda�o kogo� z naszych wci�gn�� w to bagno. Gdyby nie by�o kusicieli, nie by�oby tak�e narkomanii. Sprawdzi�am, czy moja podr�czna torba le�y na siatce, tam gdzie j� po�o�y�am; s�ysza�am, �e zdarza�o si�, i� kto� podrzuci� komu� innemu prochy, a sam bezpiecznie szed� sobie obok, i gdy nakryto tego kogo�, to winny by� bezpieczny. Nie wiem, jak potem odbieraj� ,,towar", ale z pewno�ci� maj� na to swoje sposoby. Nigdy nie zastanawia�am si� nad spraw� narkotyk�w. Nie by�o takiej potrzeby. Teraz ju� nie pozb�d� si� tej my�li. Powinno si� co� z tym zrobi�. Tylko nie wiem co. Nie mo�na pozwoli�, aby naiwne dzieciaki skraca�y sobie �ycie. No i przecie� tyle z�ego dzieje si� przez narkotyki! Nawet inteligentni m�odzi ludzie decyduj� si� na spr�bowanie "zakazanego owocu", a potem nie mog� si� ju� wyzwoli� z na�ogu i bywa, �e pope�niaj� przest�pstwa, aby tylko zdoby� pieni�dze na narkotyki. Nie rozumiem, jak mo�na by� tak g�upim, aby nie wiedzie�, co narkotyki mog� zrobi� z cz�owieka. Nikt by tego nie tkn��, gdyby si� najpierw zastanowi�. To tak, jakby spr�bowa� poca�unku z diab�em. Kto ma rozum, wie, jak si� sko�czy taka chwila rozkoszy. W piekle. Do ko�ca lotu nie przesta�am o tym my�le�. Ratunku! Jestem w potrzasku Nie lubi� oklepanych zwrot�w, ale to by� naprawd� ,,gn z jasnego nieba"! Pierwsza osoba, na kt�r� si� natkn�am na lotnis w Gotwick, to by� Colin! Pomy�la�am, �e chyba zaraz zemdlej� a] �e mi si� to �ni. Zacisn�am mocno powieki, �udz�c si�, �e g znowu otworz� oczy, Colina tam nie b�dzie. Oczywi�cie miafc zgani� si� za ten sen. Ale nie tylko z oczyma co� mi si� sta�o, s�uchem tak�e, bo tu� obok us�ysza�am g�os Colina: - Wiem, o kt�rej przylatuj� samoloty z Polski. Niejeden r przychodzi�em tu z mam� po babci�. Pomy�la�em, �e b�dziesz mia tysi�c walizek. M�g�bym si� przyda� jako tragarz. W �adnym wypadku nie nale�a�o dopu�ci� do ponownego bliskie^ kontaktu z Colinem, przecie� przyrzek�am to sobie w Gda�sk Musz� by� bezwzgl�dnie ozi�b�a, ze wzgl�du na Grzesia. Kocha) tylko Grzesia! Niech to b�dzie wiadome raz na zawsze! W�a�n: zamierza�am, tak jak sobie postanowi�am, ozi�ble podzi�kowa� z fatyg� i poprosi�, aby by� �askaw zostawi� mnie, gdy� sama sobi poradz�, ale nagle zauwa�y�am k�tem oka, �e ten pi�kni� z samoloti ten okropny handlarz narkotyk�w, stoi z boku i drwi�co przygl�d si� nam. No wi�c na z�o�� jemu i ze wzgl�du na w�asne bezpiecze�stwi rzuci�am si� w ramiona Colina. Colin by� chyba zaskoczony, ali zanim zd��y� si� zastanowi�, ju� mnie tuli� i ca�owa� moje w�os1 i oczy. Handlarz narkotyk�w za�mia� si� g�o�no i odszed�. Wyrwa�an si� z ramion Colina i krzykn�am: - Zostaw mnie! Jakim prawem mnie ca�ujesz? Nie jestem twoj� dziewczyn�! Jestem dziewczyn� Grzesia i b�d� ni� do ko�ca �ycia! Nie wolno ci tak si� zachowywa�! Nie chc� ci� zna�! Rozumiesz? - Absolutnie nic nie rozumiem - powiedzia� bezradnie Colin. - To ty pierwsza wpad�a� w moje ramiona! Nie dotkn��bym ci� bez pozwolenia, a pom�c ci nie�� baga�e to chyba nie zbrodnia? - Och! Przepraszam! - powiedzia�am i rozp�aka�am si�. - Nie chc� by� dla ciebie okrutna. Nie zrobi�e� nic z�ego. To wszystko moja wina, a raczej pewnego handlarza narkotyk�w... - Zlituj si�! Wyja�nij mi, o co chodzi! Jaki handlarz narkotyk�w? Mo�e ty jeste� chora? Bo nie przypuszczam, aby� bra�a narkotyki? Ka�da, tylko nie ty! - Mo�e uda mi si� jako� ci wszystko wyja�ni�. Ot� w samolocie pewien m�ody cz�owiek pr�bowa� mnie zainteresowa� narkotykami. Zwymy�la�am go. Tu, na lotnisku przygl�da� si� nam i idiotycznie si� u�miecha�. Tak si� zez�o�ci�am, �e nie wiedzia�am, co robi�! A raczej wiedzia�am! Chcia�am, �eby zauwa�y�, �e mam opiek� m�czyzny! Kto wie? Mo�e by mnie w dalszym ci�gu n�ka� i pr�bowa� nak�ania� do proch�w? Z takimi nic nie wiadomo. W ka�dym razie ja nigdy nie mia�am do czynienia z kim� takim i nie wiem, czego si� mo�na spodziewa�... Przepraszam, �e si� uwiesi�am na twojej szyi. - Wspaniale, �e istniej� handlarze narkotyk�w! To znaczy, ten handlarz! �ycz� mu wszystkiego dobrego. Dzi�ki niemu mog�em ci� mie� blisko siebie. Nie mog� przesta� my�le� o tobie. Sta�a� si� moj� obsesj�. Widz� ci� wsz�dzie. Nawet w talerzu z zup� pomidorow�. Ca�y �wiat jest tob�! Drzewa, domy, ulice. Dziwi� si�, �e jeszcze nie wpad�em pod jaki� pojazd. Wsz�dzie jeste� ty, a ja id� za twoim cieniem. Jeste� moj� pierwsz� i ostatni� mi�o�ci�. - Bo�e! Jakie to tragiczne! - krzykn�am przera�ona. - Przecie� nie mog� zadawa� ci cierpie�, ale tak�e nie mog� odwzajemni� mi�o�ci. Ja ju� kocham innego. Wiesz o tym. Uwierz mi! Twoja mi�o�� minie! To jest pierwsze zauroczenie. Ja tak�e podkochiwa�am si� w wielu ch�opakach, zanim spotka�am Grze�ka. - Podkochiwa� si� w kim�, a kocha� to wielka r�nica. Ja ciebie kocham. Absolutnie wiem, �e nikogo innego nie b�dzie w moim �yciu! Ty albo �adna! - Stawiasz mnie w strasznej sytuacji! Co mam robi�? - Masz mnie kocha�! - Colin! Zlituj si�! Ja ju� kocham! I to nie ciebie! - Powiedz, �e mnie nie znosisz! - Tego nie mog� powiedzie�. Lubi� ci�. Bardzo. Ogromnie! Z pewno�ci� mog�abym ci� kocha�, gdybym ju� nie kocha�a innego. Zrozum! Nie mo�e tak by�, �e si� zaczyna budowa� jeden dom, potem nagle si� go zostawia i pr�buje si� budowa� drugi. - My nie musimy budowa� �adnego domu. A w�a�ciwie to ci chodzi z tymi domami? Bo nie bardzo rozumiem. Mo�e � powiedzia�a� po angielsku? - Och! Rozmawiali�my kiedy� z Grze�kiem w�a�nie o mi Zapyta�am go, sk�d mo�na wiedzie�, �e mi�o�� jest jedyna i ost i �e ju� nie zakochamy si� w przysz�o�ci w kim� innym. I Grz mi odpowiedzia�. W�a�nie to o budowaniu dom�w. Zdecydow si� kocha� Grze�ka i nie mog� kocha� ciebie! Zrobi�abym r z domu mi�o�ci Grze�ka. Chyba nie my�lisz, �e jestem zdoln takiej pod�o�ci? A gdybym to tobie zrobi�a? Co by� powiedzia - Musz� to przemy�le�. Colin usiad� na mojej walizie. Jego mina wyra�nie �wiadc o tym, �e zabra� si� do my�lenia. Obawia�am si�, �e to mo�e pot nawet tydzie�, a przecie� nie mo�emy tu zosta�. Ju� i tak lu potykali si� o nas, nieraz nawet niezadowoleni mruczeli co� pod no - Colin, chod�my! - dotkn�am delikatnie jego ramienia. -przemy�lisz tak powa�nej kwestii na poczekaniu. Bez s�owa wsta� i wzi�� moj� waliz�. Nie patrzy� na mnie. powinnam by�a rzuca� mu si� w ramiona! - pomy�la�am. - St przed jakim� idiot�, kt�ry mnie zaczepia� w samolocie, nie uspraw liwia mnie. Zw�aszcza �e tak cudownie by�o w ramionach Co Teraz dopiero u�wiadamiam to sobie. Trzeba spojrze� prawe w oczy: skorzysta�am z okazji!" Oczywi�cie nie wyzna�am Colin swoich my�li. Ja tak�e b�d� si� musia�a nad wszystkim zastano Jedno jest pewne, nie zdradz� Grze�ka, �eby tam nie wiem co W poci�gu w�a�ciwie nie rozmawiali�my. Taka cisza by�a stras kr�puj�ca. Colin ca�y czas by� zamkni�ty w sobie. Mo�e to ju� na zawsze zostanie? Nie chcia�abym. Wszyscy go uwielbiali za pogodne usposobienie. Z mojego powodu got�w sta� si� odludk Nie wiedzia�am, jak to zmieni�, wi�c tak�e milcza�am. W bra szko�y Colin odda� mi walizk� i nie patrz�c na mnie, powiedz - Teraz ju� dasz sobie rad� sama. Musz� p�dzi�, aby si� ta rozpakowa�. Cze��! Colin pobieg� przez trawnik do swojej cz�ci domu, a ja sta w bramie, ze �ci�ni�tym z �alu sercem. Tyle b�lu zada�am Colin Dlaczego w�a�nie mnie pokocha�? Taki wspania�y ch�opak! M�g mie� najpi�kniejsz� i najm�drzejsz� dziewczyn�! Dlaczego wybra� mnie? Nie mog� odwzajemni� jego uczucia, cho�bym bardzo chcia�a! Nie jestem taka jak inne. Czu�am si� jak mucha w paj�czej sieci. Czy mi si� uda z tej matni wypl�ta�? Bo�e! Jak skomplikowane jest Lady Paulina Podchodz�c do drzwi naszego pokoju, przystan�am, zdziwi�am si� panuj�c� wewn�trz cisz�, zw�aszcza �e wydawa�o mi si�, i� widzia�am zarys jakiej� postaci w naszym oknie. Zrobi�o mi si� smutno, bo szykowa�am si� na gor�ce u�ciski i okrzyki rado�ci. Wtaszczy�am si� z walizk� i plecakiem. Na �rodku pokoju sta�y moje trzy przyjaci�ki, w bia�ych dresach, z czarnymi muszkami na szyi, ka�da z przezroczystym kr��kiem w oku, kt�ry mia� udawa� monokl. Na m�j widok przytkn�y do ust grzebienie z bibu�k� i odegra�y melodi� ,,G�ralu, czy ci nie �al". Kiedy� pyta�y, jak� piosenk� najcz�ciej si� w moim kraju �piewa, i za�piewa�am im t� w�a�nie. O Bo�e! Co si� potem dzia�o!!! Piszcza�y�my, ca�owa�y�my si�, Hilda z rado�ci zrobi�a "gwiazd�", a Jane mostek. Greta przykl�k�a przede mn�, z Kermitem, kt�rego �apk� unios�a w ge�cie salutowania. Zacz�y�my m�wi� wszystkie r�wnocze�nie. Pada�y pytania i odpowiedzi. Opowiada�y�my o wszystkim, co si� wydarzy�o, gdy nie by�y�my razem. Dziewcz�ta najbardziej by�y ciekawe mojego spotkania z Grze�kiem. Pokaza�am im d�o� z k�eczkiem z firanki na palcu. - Zar�czy�am si� - powiedzia�am. - To by�o przeznaczenie. W herbaciarni to k�eczko z firanki w oknie wpad�o wprost do mojej fili�anki. Sam los zdecydowa� o naszych zar�czynach. Czy to nie wspania�e? Dziewcz�ta z uwag� ogl�da�y moj� obr�czk�. - Jakie to romantyczne! - westchn�a Greta. - I cenniejsze nawet od platynowej obr�czki. - Skoro jeste� zar�czona, to chyba powinny�my si� do ci� w jaki� szczeg�lny spos�b zwraca�. Mo�e panno Paulino? - To b s�owa Hildy. - My�l�, �e lady Paulina b�dzie w�a�ciwszym zwrotem - pov dzia�a Jane. - Zar�czyny to nobilitacja. Zosta�am wi�c lady Paulina. Mi�osne tortury I znowu by�a nauka i nauka. Wszystkie chcia�y�my by� jednako\ doskona�e, wi�c uczy�y�my si�, z ma�ymi tylko przerwami na wyg�up Hilda nad swoim biurkiem ponakleja�a na �cian� niezliczon� ilo zdj�� i reklam waltorni. Kocha�a si� przecie� w Michaelu - waltorni�c: Co pewien czas przerywa�a nauk�, wykonywa�a jakie� tajemnic: sk�ony przed tymi naklejkami i wypowiada�a szeptem zakl�cia: Na waltorni sm�tn� dusz� Kocham ci�! Bo kocha� musz�! Wypij ust mych wrz�cy kielich Albo niech nas gr�b rozdzieli! - Je�eli ju� bierzesz si� za czary - powiedzia�a Jane - zr� z wosku dwie figurki: twoj� i Michaela i po��cz ich d�onie w mi�o; nym u�cisku. Gdy wosk si� roztopi, zostaniecie z��czeni ze sob� n zawsze! - Czy ju� komu� si� to sprawdzi�o? - zapyta�a Hilda. Wida by�o, �e jest gotowa do natychmiastowego czynu. - Tylko sk�c wzi�� wosk? - Z kaplicy. Tyle tam �wiec... Nikt nie zauwa�y braku jednej. - Jestem katoliczk�. Tego mi nie wolno zrobi�. - W takim razie umieraj z mi�o�ci - powiedzia�a oboj�tnie Jan i zabra�a si� z powrotem do nauki. - Ja jestem protestantk� - odezwa�a si� cichutko Greta. - Mo�e mnie bardziej wypada? P�jd� do kaplicy po �wiec�. Kermit jest zdania, �e nale�y pomaga� wielkiej mi�o�ci. - Nie mieszaj do tego �aby - skarci�a j� Jane. - Poka�, �e masz mocny charakter i sta� ci� na kradzie� �wiecy. - Co za okropne s�owo! Kradzie�! - oburzy�a si� Hilda. - Przyjaci�ka pr�buje uratowa� mi �ycie! To jest w�a�nie prawdziwa przyja��! Chyba ka�dy widzi, �e umieram z mi�o�ci! Chcecie, aby moje serce do ko�ca si� wykrwawi�o? - Podda�am tylko my�l, ale nie mam ochoty bra� udzia�u w awanturze z kradzie�� �wiecy. Na to jestem zbyt wielk� dam�! - powiedzia�a Jane. - Jak sama nazwa wskazuje, prawdziw� dam� jest tu tylko lady Paulina - wycedzi�a Hilda. - Lady Paulina z pewno�ci� zrobi�aby wszystko dla mnie! - Opr�cz tej jednej rzeczy - odezwa�am si�. - Ja tak�e jestem katoliczk�. Taki czyn to �wi�tokradztwo. - Przez was zostan� star� pann�. - Hilda obrazi�a si�. - Niech nikt si� dla mnie nie po�wi�ca! Skoro nie jestem godna po�wi�ce�, bior� si� do nauki. Jeszcze kiedy� znajd� spos�b na uwiedzenie Michaela, i to bez waszej �aski, Znowu zabra�y�my si� do nauki. To nie by�a powa�na awantura, tylko jeden z naszych wyg�up�w. By�y�my przecie� zwariowanymi czternastolatkami. Ju� nied�ugo b�dziemy mia�y po pi�tna�cie lat, a wtedy wszystko nabierze innego znaczenia. Ja, chocia� by�am prawdziwie zakochana, przez co czu�am si� bardziej doros�a, jednak tak�e lubi�am nasze szale�stwa. Czas na wielkie kochanie zostawi�am sobie na powr�t do kraju. U boku Grze�ka b�d� powa�niejsza, bo tego oczekuje si� od osoby zar�czonej. Uczy�y�my si� w ciszy, przerywanej od czasu do czasu westchnieniami Hildy. Nikt nie zwraca� na ni� uwagi. Niezbyt powa�nie traktowa�y�my jej zakochanie. Prawdziwie zakochana by�am wy��cznie ja. Zauwa�y�am, �e dziewcz�ta odnosz� si� do mnie niemal z szacunkiem. Mia�am obr�czk�. I co z tego, �e odpad�a z firanki? Liczy�y si� uczucia i powa�ne zamiary Grze�ka. Mi�o by�o zosta� lady 13 Paulina po�r�d tej rozbrykanej dzieciarni. Moimi zar�czynam: bardziej przej�a si� Greta. Zawsze gdy przechodzi�a obok : z Kermitem w obj�ciach, szepta�a do niego: - Patrz, Kermi! To lady Paulina. Prawdziwa narzeczona. narzeczon� to powa�na sprawa. To jest mi�o�� na ca�e �ycie! �ycie, pojmujesz?!? To brzmi niemal tragicznie! Lady Paulin, nigdy nie b�dzie si� mog�a w kim� innym zakocha�. Greta i jej �aba, Kermit, niewiele jednak wiedzieli o �yciu. Kocha�am Grze�ka, ale nie przestawa�am my�le� o Colinie, to niezale�ne ode mnie. Nawet przesta�am mie� wyrzuty sum Ja nie chcia�am si� kocha� w Colinie. Co� samo we mnie ko si� w nim. Co�, co nie by�o mn�. Ja, prawdziwa Paulina, koch wy��cznie Grze�ka. Jakie� moje drugie ja kocha�o Colina. Zastanaw: si�, czy nie p�j�� z t� spraw� do psychologa szkolnego? Tyli mi z tego przyjdzie? Psycholog najwy�ej znajdzie jak�� uc nazw� na stan mej duszy, ale przecie� nie b�dzie za mnie decyd( Ja musz� sama zdecydowa�, albo Colin, albo Grzesiek. Z pewno�ci� Grzesiek. Mo�e po prostu potrzebuj� troch� czasu, si� z tym upora�. To musi min��. Postanowi�am powa�nie pi mawia� z Colinem. Poprosz�, aby mi pom�g� wypl�ta� si� z uczu�. To on zawini�! Po co wyznawa� mi mi�o��, wiedz�c kocham innego? Czemu by� taki mi�y i tak przepi�knie na patrzy�? Przecie� najwyra�niej mnie uwodzi�! Tego si� nie i wyprze�! A ja jestem s�ab� dziewczyn�. Je�li mnie naprawd� ki tak jak m�wi, powinien mi pom�c zapomnie� o nim. Nie mogt przerwy cierpie�. Przechodz�c obok Colina na przerwie, szepn�am mu, tak nikt nie s�ysza�: - Musz� z tob� pom�wi�. B�d� w niedziel� na �aweczce. Ca�a dr�a�am na my�l, �e spotkam si� z nim sam na sam, to by�o nerwowe dr�enie, wiem z ca�� pewno�ci�. Nie mi�osn Zapomnij o mnie raz na zawsze To by� chyba najgorszy dzie� w moim �yciu! Deszcz si�pi� bezustannie, by�o szaro, ponuro, okropnie! W�o�y�am p�aszcz przeciwdeszczowy, w kt�rym wygl�da�am jak bezbarwna kuropatwa, ale nie dba�am o to, i posz�am na spotkanie z Colinem. Wiedzia�am, �e przyjdzie o tej samej godzinie, o kt�rej po raz pierwszy spotkali�my si� przy �aweczce. Czeka�. Siedzia� ze spuszczon� g�ow�, z r�kami zwisaj�cymi bez �ycia. Nawet si� nie poruszy�, gdy podesz�am. Czu�am si� beznadziejnie. Nie wiedzia�am, jak zacz�� rozmow�. Nie umia�am znale�� s��w na to, co k��bi�o mi si� w g�owie. W milczeniu usiad�am na �awce, w pewnym oddaleniu, i nie�wiadomie w ten sam spos�b apu�ci�am g�ow� i r�ce. Potem bezwiednie zacz�am zgniata� r�bek przeciwdeszczowego p�aszcza. - Strasznie szele�ci ten p�aszcz, gdy go tak zgniatasz - odezwa� si� Colin. - Mam g�ow� pe�n� szelestu. Nie mog� my�le�. - Wiesz, o czym chc� m�wi�? - zdecydowa�am si� rozpocz�� rozmow�. - Wiem. Chcesz mi powt�rzy�, �e kochasz innego i �e nie mam na co liczy�. Ale to, co ja czuj�, jest wy��cznie moj� spraw�. Da�em :i przecie� spok�j. Nie nagabuj� ci�. Nawet staram si� nie patrze� na ciebie. Nie mo�esz powiedzie�, �e ci� prze�laduj�. - Jestem ci wdzi�czna za twoje zachowanie. Chodzi jednak o co� innego. Zburzy�e� m�j spok�j. Przez ciebie czuj� si� jak zbrodniarka. Zabi�am w sobie jak�� cz�� mi�o�ci do Grze�ka. Czuj� si� winna, 30 ja naprawd� nie chcia�am... Kocha�am tylko jednego ch�opaka! Czemu stan��e� na mojej drodze? Czemu m�wi�e� do mnie te wszystkie pi�kne s�owa? Ka�da z dziewcz�t da�aby sobie dla ciebie odci�� g�ow�. No, mo�e nie g�ow�, ale palec u r�ki, a ty musia�e� w�a�nie mnie wybra�! Skrzywdzi�e� mnie! Przez ciebie mam wyrzuty sumienia. Cierpi� nadludzkie m�ki, bo nie mog� przesta� my�le� o tobie! - ostatnie s�owa niemal krzykn�am. Colin ca�ym cia�em odwr�ci� si� w moim kierunku i wpatrzy� si� we mnie. - Cierpisz? Z mojego powodu? Wi�c chyba mnie kochasz? - Wcale ci� nie kocham! Kocham Grze�ka! Tylko dlaczego mog� uwolni� si� od my�li o tobie? Co� strasznego si� ze i dzieje! Musisz mi pom�c wymaza� siebie z mojej pami�ci! Je mnie kochasz, tak jak m�wisz, zrobisz co�, co mi pozwoli znienawi ci�! - Natychmiast to zrobi�! Colin gwa�townie przyci�gn�� mnie do siebie i zacz�� n" ca�owa�. T�uk�am go pi�ciami, najpierw gwa�townie, potem cc s�abiej, a� w ko�cu obj�am go i ju� mi by�o wszystko jec Ca�owa�am go tak samo gor�co, jak on mnie. Nie wiem, jak to dl trwa�o. Mo�e tylko chwil�, a mo�e ca�� wieczno��. Gdy przestali� si� ca�owa�, aby zaczerpn�� oddechu, powiedzia�am: - Nienawidz� ci� za to, �e ciebie tak�e kocham! Nie mog� �y�! Pope�niam wyst�pek wobec Grze�ka, gdy ciebie ca�uj�, i wo ciebie, gdy ca�uj� jego. Powiniene� mn� gardzi�! Przecie� widz �e mam nikczemny charakter. - To samo mo�na by powiedzie� o mnie - zamy�li� si� Co - Nie powinienem odbija� dziewczyny innemu ch�opakowi. W dzia�em, �e kochasz innego. Wszystko sta�o si� wbrew mojej w Przysi�gam, �e nie mia�em zamiaru interesowa� si� tob�. To s� przysz�o. Nawet nie wiem kiedy. Po prostu pewnego dnia zor towa�em si�, �e wariuj� z mi�o�ci. - I co my teraz zrobimy? - spyta�am za�amana. Dla mnie by�a to naprawd� trudna sytuacja. Przecie� by uczciw� dziewczyn�. I nie przesta�am kocha� Grze�ka. Czy jesz komukolwiek zdarzy� si� taki przypadek? Co� pozaziemskiego pl�ta�o nasze losy. No bo je�eli wszystko zale�y od nas samych jak to mog�o si� sta� poza nasz� wol�? Prawdziwe czary. Ani ani Colin nie znale�li�my wyj�cia z tej trudnej sytuacji. Sprawa wygl�da�a dobrze. Colin mnie rozumia� i naprawd� chcia� mi pom ale nie m�g� przesta� mnie kocha�. Stali�my si� ofiarami w�as mi�o�ci. Przyrzekli�my sobie, �e b�dziemy unikali sytuacji, w kt�r znowu znale�liby�my si� w swoich ramionach. I b�dziemy stare si� o sobie zapomnie�. Powiedzia�am Colinowi, �e powinien spr�bow; zainteresowa� si� inn� dziewczyn�. Podsun�am mu my�l o Alic 'ej, kt�r� w szkole ironicznie nazywano "pann� torcik", bo by�a ��dka dla wszystkich ch�opc�w. Colin oburzy� si� na moj� propozycj�. - No wiesz? Nie mog�a� ju� nic obrzydliwszego wymy�li�? "Panna orcik", kt�ra ob�ciskuje si� ze wszystkimi ch�opcami! Zbyt nisko mnie 'enisz. Tego si� po tobie nie spodziewa�em. Nie my�l sobie, �e ja koniecznie chc� mie� jak�� dziewczyn�. Znakomicie obywa�em si� bez uch i w dalszym ci�gu mo�e tak by�. Ty by�a� dla mnie kim� tvyj�tkowym. Powiedzieli�my przecie� sobie, �e to by�o od nas niezale�ne. To si� po prostu sta�o. Nawet nie chc� s�ysze� o "pannie torcik"! - Przepraszam. Nie chcia�am ci� urazi�. Jednak co do "panny orcik", a raczej Alice, to wszyscy si� mylicie. Pozna�am j� troch�. 'o bardzo inteligentna dziewczyna i bardzo m�dra. Ale nieszcz�liwa. 'rzynajmniej tak mi si� wydaje. - Nie mog�am nic wi�cej powiedzie�, "o przyrzek�am Alice, �e nikomu nie zdradz�, jaka jest naprawd�. Uice z jakich� powod�w wola�a, aby j� uznawano za g�upi� i rozwi�z�� Iziewczyn�. My�l�, �e by�a zbyt dumna, aby pozyskiwa� sobie >rzyjaci�, pokazuj�c si� z dobrej strony. Chcia�a, aby kto� sam >dkry�, jaka naprawd� jest. Najbardziej zale�a�o jej, aby to by� Colin. Ale ja nie mog�am mu tego wszystkiego powiedzie�. - Nie chc� mie� nic wsp�lnego z �adn� dziewczyn� - powiedzia� ;olin. - I przesta� mi matkowa�. Je�eli zechc� mie� dziewczyn�, sam obie j� znajd�. �egnaj na zawsze! Nie chc� och�ap�w w postaci )rzyja�ni! Zajm� si� powa�niej sportem i mo�e zapomn� o tobie! Nie nartw si� o mnie. Jestem m�czyzn� i musz� by� przygotowany na yszystkie przeciwno�ci losu. �ycz� ci szcz�cia. Cze��! Colin odszed�, a ja zosta�am sama na �awce. Wiatr zawia�, 'vzm�g� si� deszcz i ch�osta� mnie po twarzy. Siedzia�am jak spa-ali�owana. A potem wyp�aka�am wszystkie nagromadzone we mnie ;zy. By�am taka nieszcz�liwa! I nie rozumia�am dlaczego. Przecie� "hcia�am, aby Colin zostawi� mnie w spokoju. Po to si� z nim tutaj im�wi�am. Powinnam by� zadowolona, �e zrozumia�. Nie b�d� ju� lara�ona na jego czu�e spojrzenia. A jednak �al mi si� zrobi�o, �e de ujrz� tych spojrze�. Doprawdy, albo mam nikczemny charakter, ilbo zwyczajnie zwariowa�am? Musz� si� wzi�� w gar��! Zabior� i� ostro do nauki. To najlepsze lekarstwo na wszystkie m�ki luchowe. Niejeden raz si� o tym przekona�am. Anielskie pi�ra Wr�ci�am do naszego pokoju. Dziewcz�ta siedzia�y z i w ksi��kach. Podnios�y g�owy, gdy wchodzi�am. Mia�y jedn zdumione spojrzenia. - Co si� sta�o? - spyta�y r�wnocze�nie, a Hilda doda�a: - Albo wpad�a� do studni, albo zaprzyja�ni�a� si� ze zmi kurami. - Zafundowa�am sobie darmow� maseczk� z deszczu -wiedzia�am. - Zobaczycie, jak� jutro b�d� mia�a pi�kn� cer�! - Lady Paulina musi dba� o siebie - podchwyci�a Greta. to, co my. My mo�emy byle jak wygl�da�, bo i tak nikt nie ; na nas uwagi. - M�w za siebie! - oburzy�a si� Hilda. - Za mn� wczoraj o si� jeden ch�opak, ale nie wiem, kto to, bo mi akurat okulary z si� z nosa. - I nie zauwa�y�a�, �e to nie by� ch�opak, tylko dziev - za�mia�a si� Jane. - Kiedy� pomylisz anio�a z diab�em. Ra dopasowa� sobie lepiej okulary. - Wa�ne, abym ciebie mog�a odr�ni� od diab�a, co jest trudne - odparowa�a Hilda. - Czy�by� siebie mia�a za anio�a? - spyta�a, �miej�c si�, - A gdzie anielskie pi�rka? - Chcesz pi�rek, to b�dziesz je mia�a! - krzykn�a Hilda chwyci�a poduszk�, kt�r� rzuci�a w Jane. Jane bez namys�u ud Hild� swoj� poduszk�. Greta i ja w��czy�y�my si� do za Poduszki fruwa�y po ca�ym pokoju. Przerwa�y�my walk�, gdy ze �ciany, trafiony poduszk�, obrazek waltorni. Hilda os� namalowa�a waltorni� i kaza�a oprawi� obrazek w szk�o i p�z ramk�. - Teraz to symbol mojego zdruzgotanego �ycia! - powie Hilda, zbieraj�c z pod�ogi okruchy szk�a. Wszystkie rzuci�y�my si� do pomocy. - Prosz� tego nie dotyka�! - krzykn�a. - Sama zbior� ok szcz�cia! - Pozbiera�a nawet najmniejsze kawa�eczki szk�a, wsypa�a do wielkiej koperty. - Gdy b�d� si� zbli�a�a do stu lat i b�d� mniej zaj�ta ni� teraz, posklejam to szk�o. Przypomn� sobie czas, w kt�rym by�am beznadziejnie zakochana, a jednak szcz�liwa. No i przypomn� sobie dzisiejszy dzie�, gdy moje przyjaci�ki pr�bowa�y mnie zamordowa� poduszkami! Czy wy zdajecie sobie spraw�, �e kiedy� b�dziemy stuletnimi staruszkami? To nas nie powinno spotka�! - Mnie z ca�� pewno�ci� nie spotka! - powiedzia�a Jane. - Ja zawsze b�d� pi�kn� Jane. Zostan� przecie� artystk�, a artystki si� nie starzej�. - Sara Bernhardt si� zestarza�a - zauwa�y�a Greta. - Ba! Ale kiedy to by�o?!? W�wczas ludzie si� starzeli, bo nie 3y�o dobrych krem�w - odpowiedzia�a Jane. Ja tak�e wtr�ci�am si� do rozmowy. Powiedzia�am: - Taka Kleopatra, chocia� nie u�ywa�a kremu, ale k�pa�a si� w o�lim mleku, zawsze by�a przepi�kna. Spr�buj o�lego mleka, Jane! - Kleopatra by�a �liczna do ko�ca, bo m�odo umar�a! Kupi�a sobie w sklepie ze zwierz�tami �mij�, czy innego truj�cego gada, i kaza�a, �eby j� uk�si�a - powiedzia�a Hilda. Greta si� rozp�aka�a. - Ja nie chc� by� stara! - Kto w�a�ciwie rozpocz�� t� okropn� rozmow� o staro�ci? - spojrza�a na nas gro�nie Hilda. - Co nas obchodzi staro��? Mamy po czterna�cie lat! - Przecie� to ty zacz�a� m�wi� o staro�ci - zauwa�y�a Jane. - Z powodu waltorni, a raczej szk�a z obrazka z waltorni�. Przez waltorni� wpl�czemy si� w nieszcz�cie. - Doprawdy, o byle co robicie szum! - obrazi�a si� Hilda. - No i zazdro�cicie mi mojej mi�o�ci. - Nie wszystkie. Lady Paulina jest zakochana, i to szcz�liwie - powiedzia�a Greta. Poczu�am si� nieswojo i zmieni�am temat: - Przesta�my ci�gle m�wi� o mi�o�ci. Wygl�da na to, �e nic innego nie robimy, tylko si� kochamy albo pr�bujemy si� zakocha�. Nauka czeka, kochane panienki! A� do pe�noletno�ci to ma by� nasza najwi�ksza mi�o��! �egnam, drogie damy! Tylko pozb�d� si� mokrego ubrania i natychmiast rozpalam nad swoj� g�ow� kagai wiedzy! Posz�am do �azienki przebra� si�. Nasze �arty pozwoli�y mi odpr�enie. Ju� nie czu�am si� nieszcz�liwa. Nawet mnie to zdziw Powinnam troch� d�u�ej pocierpie�. Ale obecnie tyle spraw dzi si� poza moj� wol�. Widocznie tak musi by�. �ycie jest pe�ne niespodzianek Przez pewien czas nic szczeg�lnego si� nie dzia�o. Nades wiosna, egzaminy ko�cowe zbli�a�y si� coraz bardziej. Wygl�d na to, �e wszystkim wywietrza�y z g�owy romanse. Uczyli�my jak szaleni. Zawsze przed nadej�ciem lata ka�dy chcia� wyp, mo�liwie najlepiej. To nie znaczy, aby�my si� w ci�gu roku obij Mo�e to w�a�nie wiosna sprawia�a, �e chcia�o si� mocniej �y� i le^ uczy�. Babcia, na przyk�ad, zawsze na wiosn� dostawa�a tw�rcze nap�du. M�wi�a, �e gdy widzi s�o�ce, wydaje si� jej, �e mo�e zac; przenosi� g�ry. Mama tak�e pi�knia�a z wiosn� i by�a nawet goto wzi�� w teatrze ka�de nag�e zast�pstwo, chocia� kiedy indziej : dawa�a si� na to nam�wi�. Nasz pok�j a� kipia� od wiedzy, kt�r� w siebie wch�ania�y�n Kermit na ��ku Grety traci� �abi� urod�, porzucony przez Gr� zaj�t� wy��cznie nauk�. Sm�tnie zwisa�y ze �cian rysunki waltor Hilda nie mia�a g�owy, aby je przyklei�. Bez przerwy siedzi, z nosem w ksi��kach, tylko co jaki� czas chucha�a na okuli i przeciera�a je zamszow� szmatk�. Jane stara�a si� nie pochy zbytnio nad ksi��k�, musia�a dba� o siebie - przysz�a aktorka i mo�e by� przygarbiona. Cz�sto bra�a d�ugi dr��ek, kt�ry k�ad�a plecy, na ko�cach dr��ka opiera�a rozci�gni�te r�ce i w tej p�z} powtarza�a wiadomo�ci, kt�re przed chwil� wbija�a sobie w parni My nie musia�y�my si� tak torturowa�, bo nie zamierza�y�my t aktorkami. Chocia� je�li o mnie chodzi, to kto wie? Ci�gle jeszc nie zdecydowa�am, kim chc� by�. Wszystko b�dzie zale�a�o od Srze�ka. Mo�e obior� sobie taki zaw�d jak on? Nie wiem, co zamierza�, bo przesta� do mnie pisa�. Na pewno nie mia� wolnej :hwili, przecie� szykowa� si� do matury. Grzesiek nigdy nie pisa� ist�w, tylko kr�tkie karteczki. Wybacza�am mu to, bo wielu jest udzi, kt�rzy nie znosz� pisania list�w. Zreszt� ja tak�e ostatnio nie "ozpieszcza�am go korespondencj�. Naprawd� nie mia�am na to ani 3;�owy, ani czasu. Ca�a szko�a zamkn�a si� w kokonie nauki, z kt�rego pod koniec "oku szkolnego wyfrun� barwne motyle wiedzy. Ja ju� szykowa�am ;i� do rozpostarcia motylich skrzyde�. Sama siebie musz� pochwali�, e nie zmarnowa�am czasu i by�am w�r�d niewielu prymus�w. labcia b�dzie si� puszy� z dumy. Mama i tata oczywi�cie tak�e, le oni robi� to dyskretniej. Babcia natomiast pr�buje ca�y �wiat Joinformowa�, jak� to ona ma uzdolnion� wnuczk�. Cz�sto w tych 3ochwa�ach przesadza, a potem zaczyna sama w to wierzy�. Wydawa�o si�, �e spokojnie dobrniemy do ko�ca roku szkolnego, ^dy tymczasem wydarzy� si� bardzo przykry wypadek. Podczas neczu w Colina tak mocno trafi�a pi�ka, �e upad� na boisku i na :hwil� straci� przytomno��. Tego dnia nie kibicowa�y�my. Ca�y czas po�wi�ca�y�my na nauk�. Dowiedzia�y�my si� jednak o wypadku -latychmiast, gdy tylko przyjecha�a karetka pogotowia. Widzia�am, ak przez trawnik biegnie w szale�czym po�piechu "panna torcik". dostawi�y�my ksi��ki i tak�e pobieg�y�my na boisko. Alice kl�cza�a 3ochylona nad Colinem i krzycza�a: - Na mi�o�� bosk�! Ratujcie go! Ratujcie! - Prosz� si� uspokoi�! W�a�nie to robimy - powiedzia� lekarz pr�bowa� odsun�� Alice, kt�ra szarpa�a si�, jakby chcia�a sama aod�wign�� Colina i zanie�� go do karetki. Bardzo szybko umieszczono Colina na noszach. Alice wyrwa�a ii� ch�opcom, kt�rzy j� przytrzymywali, i uczepi�a si� noszy. - Je�eli to tw�j krewny albo tw�j ch�opak, to mo�esz z nim echa� - powiedzia� lekarz. - Tylko prosz� zachowa� spok�j. Prawdopodobnie nic mu nie b�dzie. Widzia�em wiele takich uraz�w oo�r�d sportowc�w. Zwyk�y szok. Zrobimy prze�wietlenie czaszki, ia wszelki wypadek, i b�dziecie mogli razem wr�ci�. Opiekun naszej klasy sta� przy karetce, w samej tylko p i trz�s� si� z zimna. - Prosz� chwil� poczeka�! Ubior� si� i natychmiast b�c wrotom. Ch�opiec nie mo�e zosta� bez opieki. - Nie mamy czasu czeka� - odpowiedzia� doktor. -pewno�ci� ch�opcu nic nie grozi. Widzi pan, �e jest ca�kiem prz Zbadamy go i b�dzie m�g� wr�ci� z t� dziewczynk�. Colin wsta� z noszy i chcia� wyj�� z karetki. - Nic mi nie jest - powiedzia�. - Po co to ca�e zamieszanie? - Co to, to nie - odpowiedzia� lekarz. - Najpierw sprawdzi�, czy z ca�� pewno�ci� nic ci nie jest, a potem bardzo, wracaj. Ruszamy! - powiedzia� do kierowcy i poje Jeszcze jaki� czas trwa�o na boisku zamieszanie. Ci, ktc byli �wiadkami wydarzenia, pytali, jak to si� sta�o. Kto� c] nie opowiada�, ale w�a�ciwie nie by�o wiele do powi i wszyscy rozeszli si� do swoich pokoi. Wydarzenie by�o towane, szczeg�lnie niezwyk�� spraw� wyda�a nam si� c "panny torcik". Dlaczego w�a�nie ona pojecha�a z Colinem? byli par�, o czym nikt do tej pory nie wiedzia�? By�o to pomy�lenia: Colin i "panna torcik"? �wiat si� przewraca nogami! Nic nie grozi Colinowi Ca�� drog� w karetce Colin milcza�. Lekarz przygl�da� zaniepokojony i co chwil� mierzy� jego puls. - Czy z ca�� pewno�ci� nie odczuwasz �adnych doleg - zapyta�. - M�wi�em ju�, �e nic mi nie jest. - Zawsze jeste� taki ponury? Jak na m�odego ch�opca, t dziwne. Skoro nic ci nie jest, m�g�by� nas zaszczyci� ro A mo�e chodzi o to, �e chcia�by� by� sam na sam z twoj� dzie^ Niestety, jeste�cie skazani na moje towarzystwo, ale nied�ugo b�dziecie rolni. - O czym pan m�wi? - zapyta� ze z�o�ci� Colin. - Nie mam ,adnej dziewczyny! Ani tutaj, ani w og�le! I nie wiem, dlaczego w�a�nie ona jedzie ze mn�? - Zaopiekowa�a si� tob�. M�g�by� jej podzi�kowa�. Nie rozumiem zupe�nie wsp�czesnej m�odzie�y. Brak wam subtelno�ci i elegancji. ^. ty - zwr�ci� si� do Alice - niepotrzebnie wylewa�a� �zy z jego -owodu. Nie jest ciebie wart. Znajd� sobie innego ch�opaka. - Nie jest moim ch�opakiem. Jest tylko koleg� z mojej klasy - wyja�ni�a spokojnie Alice. Wydawa�o si�, �e niezadowolenie Colina vcale jej nie dotyczy. Zachowywa�a si� oboj�tnie, a nawet wzgardliwie. - Akurat by�am w pobli�u, gdy zdarzy� si� ten wypadek. Kto� ausia� si� nim zaj��. Ale to nic nie znaczy. Kole�e�ska przys�uga i tyle. Lekarz spojrza� zdumiony na Alice. Przed chwil� jeszcze szlocha�a [ b�aga�a o pomoc dla Colina... "Mo�e to by�a inna dziewczyna?" - pomy�la�. "Ale nie. To z ca�� pewno�ci� ona". By�a prze�liczna z miejsca j� zauwa�y�. "Co za zwariowane dzieciaki?" - snu� swoj� my�l pan doktor. "Pewnie si� posprzeczali i teraz sobie dokuczaj�". Podczas gdy Colina bada�o kilku lekarzy, robiono mu prze�wietlenia czaszki i kr�gos�upa, Alice zatelefonowa�a do swojej matki: - Mamo! Czy mo�esz mi po�yczy� samoch�d na kilka godzin? - Jak to "po�yczy� samoch�d"? Nie rozumiem. Ale gdzie ty w�a�ciwie jeste�? Powinna� by� w szkole! - wykrzykiwa�a w s�uchawk� mama Alice. - Mamo! Teraz nie b�d� ci t�umaczy�. Nie mam czasu. Potrzebny mi samoch�d na jeden dzie�. Jutro tw�j kierowca mo�e go odebra� z college'u. - S�uchaj! W tej chwili jest u mnie fryzjer i nie mog� si� ruszy� z miejsca. Wola�abym wiedzie�, o co chodzi. Nie znosz� twoich szalonych pomys��w. Przyjecha�abym do ciebie, ale... - Ju� powiedzia�a�. Jest u ciebie fryzjer. Nic si� nie sta�o. S� sytuacje, w kt�rych... Zreszt� niewa�ne. I tak nie zrozumiesz. Ja jestem ca�a i zdrowa i potrzebny mi samoch�d na jeden dzie�. Kierowca niech zaraz podjedzie! - i Alice poda�a adres ulicy za rogiem szpitala. Postanowi�a tam poczeka� na dostarczenie samochodu. Gdyby powiedzia�a o szpitalu, jej mama znowu zadawa�aby ty� pyta�, na kt�re Alice nie mia�a zamiaru odpowiada�. - Czekam samoch�d! Ka� kierowcy natychmiast przyjecha�! - Alice szy od�o�y�a s�uchawk�, nie chc�c przeci�ga� rozmowy. Natychm pobieg�a we wskazane miejsce. Za kilka minut by� ju� kiero\ - Dzi�kuj� - powiedzia�a. - Jutro prosz� odebra� samoch�d z n-szko�y. Kiedy kierowca znikn�� za zakr�tem, wsiad�a w samoch�d i p jecha�a pod szpital. Czeka�a, a� Colin wyjdzie. By�a raczej pev �e nic gro�nego si� nie sta�o i nie zatrzymaj� go w szpitalu. Wo nie spotka� si� z nim wewn�trz. M�g�by powiedzie� jej co� niemi� i to przy ludziach. Bez �wiadk�w m�g� sobie stroi� fochy i nw co chcia�. Gdy Colin wreszcie wyszed�, stan�a przy otwartych drzwiczk samochodu. - Wsiadaj - powiedzia�a i przesz�a na stron� kierowcy. Colin mia� zdziwion� min�. - Sk�d wzi�a� samoch�d? - zapyta�, nie zbli�aj�c si�, jakby zamierza� skorzysta� z zaproszenia. - A co to ma za znaczenie? - odpowiedzia�a, wzruszaj�c ran nami. - Chyba chcesz dosta� si� do szko�y? Je�eli wolisz jaki� ii �rodek lokomocji, to prosz� bardzo! Mo�esz nawet p�j�� piech Proponuj� ci samoch�d, a ty decyduj. - Jeste�, jak zawsze, niesympatyczna i z�o�liwa. Tylko nie wi czemu w�a�nie mnie si� czepiasz? - Nie czepiam si�! Proponuj� ci, �e ci� podwioz�, i to wszys Normalny, ludzki odruch. Nie s�ysza�e� o czym� takim? - A usiad�a za kierownic�. Przez uchylon� szyb� krzykn�a: - Decyduj si�! Jedziesz ze mn�, czy te� tak mnie nienawid� �e nawet przez p� godziny nie zniesiesz mojego towarzystwa? Colin speszy� si�. - Dlaczego mia�bym ci� nienawidzi�? Nie interesuj� si� t po prostu. - A czy ja ka�� ci interesowa� si� mn�? S�ysza�e� ode nr chocia� s�owo na ten temat? Nie marud�, tylko wsiadaj! Colin usiad� obok Alice. - Masz prawo jazdy? - zapyta�. - �eby�my po drodze nie mieli jakich� k�opot�w... - Nie ty b�dziesz mia� k�opoty. A na pytanie, czy mam prawo jazdy, nie odpowiem, je�eli siadam za kierownic�, to znaczy, �e potrafi� prowadzi�. Ruszyli z miejsca. Za chwil� byli ju� poza miastem. Colin w my�lach musia� przyzna�, �e Alice doskonale prowadzi. Nie pr�bowa�a si� popisywa�, po prostu prowadzi�a samoch�d jak zawodowy kierowca, szybko, ale bezpiecznie. Przy�apa� si� na tym, �e po raz pierwszy przyja�nie o niej my�li, i w dodatku z podziwem. - Kto ci� nauczy� prowadzi� samoch�d? - zapyta�, aby jako� nawi�za� rozmow�. - Obserwowa�am naszego kierowc�, gdy siedzia�am za nim. Potem zapyta�am go o to i owo... Czasem, za miastem, gdy jechali�my bez mamy, pozwala� mi prowadzi�. Stwierdzi�am, �e to nic trudnego. Jako� tak samo przysz�o. Nasz kierowca twierdzi, �e chyba urodzi�am si� wraz z kierownic�. Mo�e rzeczywi�cie mam do tego talent. - Masz talent do wielu rzeczy. Chyba o tym wiesz? - Co ty powiesz? - za�mia�a si� Alice. - Zauwa�y�e�, �e mam jakie� talenty? My�la�am, �e w og�le nie dostrzegasz, �e istniej�. A je�eli ju�, to spostrzega�e� mnie jako co� odra�aj�cego. - Musisz przyzna�, �e nie dajesz powodu do przyjaznych uczu�. - A niby dlaczego ca�y �wiat mia�abym obdarza� mi�o�ci�? Co w ludziach takiego jest, aby ich kocha�? Nie uwa�asz, �e to g�upie? - Ale tak�e nie jest m�dre odnosi� si� niech�tnie do wszystkich ludzi. - Po prostu nie podlizuj� si� ludziom i nie mam zamiaru walczy� o ich sympati�. Mam sw�j �wiat, w kt�rym jest miejsce dla kilku wybranych os�b. - Czy �atwiej ci si� �yje z takim stosunkiem do �wiata? - �atwiej? Nie wiem. Taka jestem i ju�. Je�li komu� zacznie na mnie zale�e�, nie b�dzie mnie ocenia� powierzchownie. Postara si� zorientowa�, jaka naprawd� jestem. I zrozumie, dlaczego jestem taka, a nie inna. 25 - Zdaje si�, �e to si� nazywa "wiek buntu"... Si�gn� po f literatur�, aby to lepiej zrozumie�. - Zaskakujesz mnie. Chcesz mnie zrozumie�? - Alice sr: na Colina z uwag�. - Nie ciebie, tylko zjawisko jako takie - odpowiedzia� C - Ach tak? A ju� my�la�am, �e jestem dla ciebie kim�, tylko przypadkiem naukowym - wr�ci�a do dawnej ironii A - Znowu zaczynasz? Nie potrafisz normalnie si� zachov - zapyta� Colin, a potem doda�: - Wiem, �e potrafisz by� c sympatyczn� dziewczyn�, je�eli zechcesz. - Sk�d ci to przysz�o do g�owy? - Paulina ci� lubi. Ona si� zna na ludziach. - Rozmawia�a z tob� o mnie? A to zdrajczyni! - Co w tym zdradzieckiego? Powiedzia�a, �e jeste� si i wra�liw� dziewczyn�, chocia� na to nie wygl�dasz. My wyczu�a to w jaki� tylko sobie znany spos�b. Ona jest niez- - Szalejesz za ni�, prawda? - To nie twoja sprawa. I w og�le nie chc� o tym m�wi�. C jestem, czy sko�czyli mecz beze mnie? - Colin zmieni� tema - W�tpi�. Oni bez ciebie nie potrafi� nawet trafi� palce nosa. W ka�dej wi�kszej grupie ludzi potrzebny jest przyv �atwiej jest dublowa� cudze zalety, ni� stara� si� o w�asne. - My�lisz, �e jestem jakim� idea�em do na�ladowania? - Idea�em mo�e nie, ale masz w sobie jak�� charyzm�, to p - Nigdy o tym nie pomy�la�em. - Samemu si� takich rzeczy nie wie. Inni ci� oceniaj�. - No, nie wiem. Na przyk�ad ciebie �le oceniaj�. Zu niesprawiedliwie, jak si� dzisiaj przekona�em. Nie mo�na pi na ocenie og�u. - Mo�na. Przecie� ja si� staram, aby mnie �le oceniali. - Dlaczego to robisz? - Na to pytanie nie znajd� odpowiedzi. Lubi� by� nielu To pewnie jakie� zboczenie. - Wyg�upiasz si�! Jakie znowu zboczenie? Jeste� zwyc niezno�na. Przypuszczam, �e jako dziecko by�a� rdemo�liwit pieszczana. Pozwalano ci na r�ne wyg�upy i mimo wszystko kochana. Teraz tak�e tego chcesz. Ale my nie jeste�my rodzin� i nie chce nam si� tolerowa� czyich� wariactw. Najgorsze s� te twoje erotoma�skie zap�dy. Ca�owa�a� si� niemal ze wszystkimi ch�opakami w szkole. To przecie� nie ma �adnego sensu! Nie wyobra�am sobie, aby ci si� wszyscy podobali. - Mo�e w ten spos�b pr�bowa�am, kt�ry mi si� spodoba? Ale �aden nie przypad� mi do gustu. Zwyczajne ofermy. A zreszt�, co ciebie to wszystko obchodzi? Dla ciebie jestem nikim. Nikt to jest nikt. Szkoda czasu na po�wi�canie "nikomu" cho�by chwili uwagi. - Po dzisiejszej rozmowie b�d� musia� o tobie my�le�. Czy nie uwa�asz, �e to mog�o by� przeznaczenie? Gdybym nie dosta� pi�k� w g�ow�, mo�e nigdy nie dosz�oby do tej rozmowy. Alice nagle zatrzyma�a samoch�d na skraju drogi. Z prawej strony rozci�ga�a si� ogromna ��ka, ca�a ukwiecona ��tymi kwiatami. - Dawno nie mia�am kontaktu z czym� tak pi�knym, jak ta ��ka - powiedzia�a Alice. Wydawa�o si�, �e zapomnia�a o us�yszanych przed chwil� s�owach. Ale ona nie tylko doskonale je s�ysza�a. S�owa Colina oszo�omi�y j�. Musia�a zmieni� temat, aby nie rzuci� mu si� w ramiona. Od tak dawna go kocha�a, chocia� on nigdy nie zwraca� na ni� uwagi. Nie chcia�a tego zepsu�. Gdy przyjdzie odpowiednia pora, wyzna mu swoj� mi�o��. Teraz wzi��by to za jeszcze jeden z jej erotomanskich kaprys�w, a ona go naprawd� kocha�a. Nie wymaga�a niczego od niego. Wystarczy�o jej, �e przesta� o niej �le my�le� i �e nareszcie zwr�ci� na ni� uwag�. Je�eli Paulina nie b�dzie zg�asza�a praw do Colina, ona zostanie z nadziej� na odwzajemnienie uczu�. Co prawda, Paulina przysi�ga�a, �e kocha tylko swojego Grze�ka, ale czy b�dzie sta�a w uczuciach? Colin od dawna osacza� Paulin� swoj� mi�o�ci�, czego nikt si� nie domy�la�, opr�cz niej - Alice. I Alice domy�la�a si� walki uczu� w Paulinie, kt�ra kocha�a Grze�ka, ale Colina tak�e. Je�eli nawet jeszcze nie kocha�a do szale�stwa, to mog�o to z czasem nast�pi�. Alice nie zamierza�a podst�pem zdobywa� Colina. Postanowi�a szczerze porozmawia� z Paulina. Colin i Alice usiedli na brzegu skarpy i bez s��w wpatrywali si� w pi�kny widok. Siedzieli tak d�u�sz� chwil�. W pewnym 27 momencie Colin zbieg� w d�, zerwa� kilka ��tych kwiatk�w i we je w splecione na kolanach d�onie Alice. - Na pami�tk� dzisiejszego dnia - powiedzia�. - By�o napr� mi�o. Ale chyba trzeba ju� wraca�? Alice nie by�a w stanie wydoby� z siebie s�owa. Czu�a szcz�liwa a� do zawrotu g�owy. Wr�cili do samochodu. Kw u�o�y�a starannie na tylnym siedzeniu. - Nie chc�, �eby si� rozlecia�y - wyja�ni�a. - Potem w�o�� j wody. Aha! Zapomnia�am powiedzie� dzi�kuj�. - A ja ci dzi�kuj� za dzisiejszy dzie�. Chwil� milczeli. Przez otwart� szyb� samochodu wpad� n podmuch wiatru. D�ugie w�osy Alice podfrun�y i si�gn�y tw Colina. Zatrzyma� w d�oni mi�kki kosmyk. - A wiesz, �e twoje w�osy pachn� tak, jak ukwiecona � - powiedzia�. Alice oszala�a ze szcz�cia. Nacisn�a peda� gazu i p�dzili t z zawrotn� szybko�ci�. Gdy dojechali do celu, zostawi�a Co w gronie koleg�w. Wszyscy go otoczyli i wypytywali o wyniki ba i jego samopoczucie. Nikt nie zwraca� uwagi na Alice, kt�ra samo kroczy�a przez podjazd i znikn�a w bramie swojego budynku. T Paulina podbieg�a do niej. Chwyci�a j� za rami�. - Alice, czy wszystko w porz�dku? - zapyta�a zaniepokojon - Z Colinem tak - odpowiedzia�a Alice. - Ze mn� nie. Koc go jeszcze mocniej. Ju� nie b�d� ci� namawia�a, aby� ty go koc] Zosta� przy swoim Grze�ku. Zrobi� wszystko, aby zdoby� mi Colina. On jest wspanialszy, ni� mog�am sobie wyobrazi�! Zos mi go. Ty i tak musisz wr�ci� do swojej Polski. A teraz id� siebie, aby w samotno�ci poumiera� ze szcz�cia. Paulina wr�ci�a do zgromadzonych przy Colinie. Przy�apa�a na my�li, �e wola�aby, aby Colin nie interesowa� si� za bardzo A "Co� musia�o mi�dzy nimi zaj��" - pomy�la�a. "Skoro Alice taka szcz�liwa... Przecie� tego chcia�am. Chcia�am, aby Colin pokoc Alice. Sama podsun�am mu t� my�l, a teraz jako� nie sprawia to rado�ci. Czy�bym by�a zazdrosna? Przecie� kocham Grze� Musz� przesta� my�le� o Celinie! Niech Alice cieszy si� nim i sw szcz�ciem". Zazdro�� Nie uwierzycie, co mi si� przydarzy�o. Jestem zazdrosna o Alice. Zaczynam cierpie�, �e dla Colina sta�am si� mniej wa�na ni� kiedy�. Dosz�o do tego, �e ukradkiem go �ledz�. Jego i Alice. �adne spojrzenie nie uchodzi mojej uwagi. Po pami�tnym wydarzeniu z pi�k�, Alice wcisn�a mi w r�k� artk� z wiadomo�ci�, i� chce si� ze mn� zobaczy�. Wyznaczy�a mi spotkanie na nast�pny dzie�, w bibliotece. Usiad�y�my przy jednym stoliku i Alice zacz�a mi szeptem opowiada� o wszystkim, zw�aszcza 3 cudownych chwilach sp�dzonych nad ��t� od kwiat�w ��k�. Wyj�a z kieszeni oprawiony w sk�r� notes, w kt�rym na ka�dej kartce by� przyklejony kwiatek z tej ��ki. Pod ka�dym kwiatkiem wykaligrafowa�a: KOCHAM COLINA. - Przyrzek�y�my sobie kiedy� przyja��, dlatego tak szczeg�owo wszystko ci opowiadam - powiedzia�a Alice. - Nikomu na �wiecie nie zwierzy�abym si� ze swoich uczu�. Chc�, �eby� wiedzia�a, �e b�d� o niego walczy�a. I to z tob�! Z moj� jedyn� przyjaci�k�! Trudno. Tak si� u�o�y�o �ycie. Nie uwa�asz, �e to wszystko jest jak antyczna tragedia? - Ja z ca�� pewno�ci� nie stan� na drodze twojego szcz�cia - powiedzia�am. - Chocia� musz� ci co� wyzna�... Jeste�my przyjaci�kami, wi�c nie powinny�my niczego przed sob� zataja�. Przyznaj�, �e chocia� kocham Grze�ka, w stosunku do Colina tak�e co� odczuwa�am. Nawet zacz�am si� l�ka� tego uczucia. W�a�ciwie to dobrze si� sta�o, �e Colin zainteresowa� si� tob�... - To mo�e za du�o powiedziane. Zaledwie mnie zauwa�y�, ale mo�e kiedy�? Kto wie? - Jak to? A te kwiatki? A s�owa, �e twoje w�osy pachn� ��k�? Najwyra�niej potraktowa� ci� bardzo serio. �ycz� wam szcz�cia. Teraz musz� wraca� do siebie. Okropnie du�o mam nauki! Wiesz, jak to jest. Koniec roku si� zbli�a, i w og�le. - Wybieg�am z biblioteki. Nie chcia�am ju� d�u�ej rozmawia� o Colinie. Nigdy nie pomy�la�abym, �e b�dzie to dla mnie tak bolesne. Dziewcz�ta �l�cza�y nad ksi��kami. Nawet nie spojrza�y na r gdy wesz�am. Coraz mniej traci�y�my czasu na rozmowy. Wiedzi my, kiedy mo�na troch� poszale�, a kiedy trzeba ostro si� wzic nauk�. Usiad�am przy swoim biurku, ale nie mog�am si� skupi�. Ci my�la�am o Celinie i o Alice. Czu�am si� troch� dotkni�ta, �e szybko o mnie zapomnia�. Wiem, �e to g�upie, �e chodzi o uras dum�, ale nic na to nie mog�am poradzi�. Mog� tylko ka�demu s�owo, �e nigdy nie b�d� stara�a si� zdoby� Colina. Zreszt� dc pory te� tego nie robi�am. To on mnie pr�bowa� zdoby�. Powim by� szcz�liwa, �e mu si� to nie uda�o. A jednak... Och! Czlo\ jest strasznie skomplikowan� istot�. Chyba sama siebie nie rozum: Zn�w pod ja�minem Mimo �e czas galopowa�, a nauki by�o coraz wi�cej, przynajir tak nam si� wydawa�o, kilka godzin w niedziel� przeznacza�y^ na odpoczynek, czyli co�, co nazywa�y�my "ka�dy robi, co chce : komu w duszy gra". Jane uk�ada�a si� z maseczk� z surow og�rk�w na twarzy, Hilda komponowa�a pie�� mi�osn� na waltoi - na szcz�cie bez u�ycia instrumentu, tylko zapisywa�a ni a Greta spa�a z Kermitem w obj�ciach. Tej niedzieli postanowi�am i�� na �aweczk� pod ja�minem, gc odbywa�am duchowe rozmowy z Grze�kiem. Dawno temu um�w: my si� z Grze�kiem, �e b�dziemy si� w ka�d� niedziel�, o um�wi� godzinie, spotykali pod ja�minem. On w parku oliwskim, a ja ti Ostatnio zaniecha�am tych spotka�. Naprawd� nie mia�am cz I nie mia�am wiadomo�ci od Grze�ka, czy on chodzi jeszcze ] nasz ja�min. Usiad�am na �aweczce, przymkn�am oczy i unios�am twarz s�o�ca. Dzie� by� wyj�tkowo pi�kny. ,,Ciekawe, czy u nas Wybrze�u tak�e jest dzisiaj tak pi�knie? Mo�e wieje wiatr? Mc lawet deszcz pada, a tutaj jest jak w raju. Co robi Grzesiek? Siedzi la naszej �awce? T�skni za mn�?" - zastanawia�am si�. "Grzesiu, Srzesiu! Nied�ugo si� zobaczymy. Mo�esz ju� zacz�� liczy� dni. Ay