4902
Szczegóły |
Tytuł |
4902 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4902 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4902 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4902 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JAN WOLFGANG GOETHE
POWINOWACTWA Z WYBORU
CZʌ� PIERWSZA
ROZDZIA� PIERWSZY
Edward � tak b�dziemy nazywa� bogatego barona w sile wieku m�skiego � sp�dzi� w
swej
szk�ce pi�kne kwietniowe popo�udnie szczepi�c drzewka. W�a�nie uko�czy� zaj�cia
i, z�o�ywszy
narz�dzia do futera�u, z zadowoleniem przygl�da� si� dokonanej pracy, gdy
zbli�y� si�
do niego ogrodnik, z upodobaniem spozieraj�c na swego tak pilnie zatrudnionego
pana.
� Czy nie widzia�e� mej �ony? � zapyta� Edward, zmierzaj�c ku wyj�ciu.
� Jest na nowych plantacjach � odpowiedzia� ogrodnik. � Dzisiaj b�dzie gotowa
chatka z
mchu, kt�r� ja�nie pani kaza�a zbudowa� na skale naprzeciwko pa�acu. Wszystko
uda�o si�
wybornie i zapewne spodoba si� ja�nie panu. Pi�kny stamt�d widok: na dole wie�,
nieco po
prawej stronie widnieje ko�ci�, poprzez szczyt jego wie�y mo�na daleko si�gn��
wzrokiem,
na wprost za� wida� pa�ac i ogrody.
� Ach, tak � rzek� Edward � w�a�nie o par� krok�w st�d mog�em dojrze�
pracuj�cych ludzi.
� Dalej � opowiada� ogrodnik � na prawo otwiera si� dolina, a stamt�d przez
bujne ��ki i
k�py drzew mo�na patrze� a� hen, w pogodn� dal. Bardzo te� �adnie s� zrobione
schodki,
prowadz�ce na ska��. O, ja�nie pani to ju� si� na tym dobrze zna, a� przyjemnie
pracowa� pod
jej rozkazami.
� Id� do niej � powiedzia� Edward � i popro�, by poczeka�a na mnie. Powiedz jej,
�e chc�
zobaczy� to nowe dzie�o i ucieszy� nim oczy.
Ogrodnik oddali� si� spiesznie, a Edward pod��y� za nim.
Schodz�c tarasami w d� dokonywa� po drodze przegl�du oran�erii i inspekt�w, a�
znalaz�
si� nad wod�, sk�d przez k�adk� przeszed� do miejsca, gdzie �cie�ka wiod�ca do
nowych
plantacji rozdziela�a si� na dwa ramiona. Omin�� t�, kt�ra bieg�a przez cmentarz
ku skalnej
�cianie, skr�ci� w lewo i poszed� drug�, co wi�a si� �agodnie w g�r� przez
pi�kny zagajnik. W
miejscu gdzie obie �cie�ki si� spotyka�y, usiad� na chwil� na stoj�cej tam
�awce, potem wspina�
si� po pochy�o�ci wzg�rza, a� przez mn�stwo schod�w i zakr�t�w dosta� si� na
w�sk�,
miejscami strom� dr�k� prowadz�c� ju� wprost do chatki z mchu.
W progu czeka�a na� Szarlotta i kaza�a mu usi��� w miejscu, sk�d m�g� ogarn��
jednym
spojrzeniem rozmaito�� widok�w ca�ego rozleg�ego krajobrazu uj�tego niby w ramy
przez
drzwi i okna.
Rozkoszowa� si� tym obrazem, my�l�c, jak b�dzie wspania�y, gdy go wkr�tce o�ywi
wiosna.
� Tylko jedno przychodzi mi na my�l, czy chatka nie wydaje si� cokolwiek za
ciasna?
� Dla nas obojga jest przecie� do�� przestronna � odpar�a Szarlotta.
� Tak, w istocie � powiedzia� Edward � mo�e nawet i dla kogo� trzeciego
znalaz�oby si�
jeszcze miejsce.
� Ale� oczywi�cie � rzek�a Szarlotta � nawet dla czwartego. W razie za� licznego
towarzystwa
znajdziemy inne miejsce.
� Korzystaj�c z tego, i� jeste�my tu sami, �e nikt nie zak��ca nam spokoju i
humoru � powiedzia�
Edward � chcia�bym ci co� wyzna�. Ju� od d�u�szego czasu le�y mi na sercu pewna
sprawa, kt�r� pragn� i musz� ci powierzy�, a jako� nigdy dot�d nie mog�em tego
uczyni�.
� Zauwa�y�am w tobie pewn� zmian� � rzek�a Szarlotta.
� Przyznam ci si� � ci�gn�� Edward � �e gdyby rano nie nagli� mnie pos�aniec i
gdyby nie
to, �e jeszcze dzisiaj musimy zadecydowa�, milcza�bym zapewne jeszcze d�u�ej.
� C� to takiego? � zapyta�a Szarlotta z mi�� zach�t� w g�osie.
� Dotyczy to naszego przyjaciela, kapitana � odpowiedzia� Edward. � Znasz to
smutne
po�o�enie, w jakie popad� on i wielu innych bez jakiejkolwiek ze swej strony
winy. Jak bole�nie
musi odczu� cz�owiek jego wiedzy, talentu i zdolno�ci fakt, �e pozbawiono go
wszelkiej
mo�liwo�ci dzia�ania. Nie, nie chc� d�u�ej tai� przed tob�, �e pragn��bym, by�my
go na pewien
czas wzi�li do siebie.
� Trzeba si� nad tym zastanowi� i spojrze� na t� spraw� nie z jednej tylko
strony � powiedzia�a
Szarlotta.
� Je�li chodzi o mnie, to got�w jestem ju� teraz pom�wi� z tob� o mych
propozycjach �
rzek� Edward. � W jego ostatnim li�cie panuje jaki� cichy ton najg��bszego
zniech�cenia; nie,
nie dlatego, �eby mu na czymkolwiek zbywa�o: potrafi on przecie� doskonale
ogranicza�
swoje potrzeby, a ju� je�li chodzi o rzeczy niezb�dne, sam si� o nie
zatroszczy�em, zw�aszcza
�e i on si� nie kr�puje bra� co�kolwiek ode mnie, bo w ci�gu naszego �ycia tak
cz�sto sobie
wzajemnie pomagali�my, �e nawet trudno nam dzi� obliczy�, w jakim stosunku
pozostaj� do
siebie nasze rubryki �winien� i �ma�. Najbardziej go dr�czy to, �e jest bez
zaj�cia. Te r�norodne
dyspozycje, kt�re w sobie wykszta�ci� dla dobra innych, by je co dzie�, co
godzin� z
po�ytkiem rozwija� � oto, co sta�o si� jego nami�tno�ci�. A teraz za�o�y�
bezczynnie r�ce na
piersiach lub odda� si� dalszym studiom po to, by wyrabia� w sobie nowe
umiej�tno�ci, wiedz�c,
�e nie zdo�a spo�ytkowa� nawet tych, kt�re posiada w takim nadmiarze � o, to
chyba
nie do zniesienia, drogie dziecko. T� bolesn� sytuacj� odczuwa on po dwakro� i
trzykro� dotkliwiej
w swojej samotno�ci.
� S�dzi�am � wtr�ci�a Szarlotta � �e zwracano si� do niego z r�nymi
propozycjami. Sama
napisa�am w jego sprawie do niekt�rych wp�ywowych znajomych i przyjaci�ek i, o
ile mi
wiadomo, nie pozosta�o to bez echa.
� Masz racj� � rzek� Edward � ale w�a�nie te rozmaite mo�liwo�ci i oferty to dla
niego
nowa udr�ka, nowy niepok�j. �adna z tych propozycji mu nie odpowiada: nie b�dzie
mu
wolno dzia�a�, b�dzie musia� ca�kowicie si� po�wi�ci�, z�o�y� w ofierze ca�y
sw�j czas,
umys�, sw�j spos�b bycia, a to by�oby dla� wprost niemo�liwe. Im bardziej si�
nad tym zastanawiam,
im mocniej to odczuwam, tym �ywiej pragn� go widzie� u nas.
� To naprawd� �adnie i uprzejmie z twej strony � powiedzia�a Szarlotta � �e
po�o�enie
przyjaciela budzi w tobie tyle wsp�czucia; jednak�e pozw�l, �e ci� poprosz�,
by� pomy�la�
tak�e o sobie, o nas.
� Ale� zrobi�em to � przerwa� jej Edward. � Z obcowania z nim mo�emy wyci�gn��
tylko
po�ytek i przyjemno��. O kosztach nie warto nawet m�wi�, b�d� one w ka�dym
wypadku
niewielkie, w razie gdyby do nas przyjecha�, zw�aszcza i� z g�ry wiadomo, �e
obecno�� jego
nie przyczyni nam najmniejszego k�opotu. Mo�e zamieszka� w prawym skrzydle
pa�acu, a
wszystko inne si� u�o�y. Jak�e bardzo mu tym pomo�emy, a r�wnocze�nie ile�
przyjemno�ci
przyniesie nam obcowanie z nim, ile po�ytku! Ju� od dawna nosi�em si� z zamiarem
dokonania
pomiar�w maj�tku i okolicy; on by si� tym zaj�� i ca�� prac� pokierowa�.
Zamy�lasz przecie�
w przysz�o�ci sama przej�� zarz�d d�br, kiedy tylko up�yn� terminy obecnym
dzier�awcom.
Jak ryzykowne mo�e by� takie przedsi�wzi�cie! W wielu wypadkach na pewno
b�dziemy
musieli korzysta� z jego pomocy. Ja sam bardzo odczuwam brak takiego cz�owieka.
Okoliczni
ziemianie znaj� si� wprawdzie na tym, lecz ich informacje nie zawsze s� dok�adne
i
�cis�e. Fachowcy z miasta i ze szk� akademickich r�wnie� znaj� si� na rzeczy,
s� uczciwi,
c�, kiedy brak im bezpo�redniego do�wiadczenia. Po mym przyjacielu za� mog� si�
obu tych
cech spodziewa�. A w og�le wynikn�� z tego mog� setki innych rzeczy, o kt�rych
ju� teraz z
przyjemno�ci� my�l�, a niejedne z nich nawet ciebie dotycz�; spodziewam si� po
nich wiele
dobrego. Dzi�kuj� ci, �e mnie tak serdecznie wys�ucha�a�; teraz z kolei ty
rozwa� to r�wnie
swobodnie i bez obs�onek powiedz mi wszystko, co masz do powiedzenia; nie b�d�
ci przerywa�.
� Bardzo dobrze � rzek�a Szarlotta � chc� zatem od razu rozpocz�� od pewnej
og�lnej
uwagi. M�czy�ni bardziej my�l� o zjawiskach poszczeg�lnych, o tera�niejszo�ci,
i s�usznie,
gdy� powo�ani s� do dzia�ania; kobiety natomiast bli�sze s� temu, co wi��e si� z
�yciem, i to
r�wnie� jest usprawiedliwione, bo ich los, los ich rodzin jest od tego zale�ny i
w�a�nie tej
wi�zi od nich si� wymaga. Dlatego pozw�l mi ogarn�� spojrzeniem nasze dzisiejsze
i nasze
dawne �ycie, a w�wczas przyznasz mi racj�, i� zaproszenie kapitana niezupe�nie
si� zbiega z
naszymi zamys�ami, planami i zamierzeniami.
Jak�e lubi� wraca� wspomnieniem do naszych dawnych dni! Gdy byli�my m�odzi,
kochali�my
si� gor�co. Roz��czono nas: ciebie ojciec, powodowany nigdy nie zaspokojon�
��dz�
posiadania, zwi�za� ze starsz�, bogat� kobiet�, ja, bez szczeg�lnych widok�w,
musia�am odda�
r�k� cz�owiekowi maj�tnemu, lecz nie kochanemu przeze mnie, cho� godnemu
szacunku.
Zn�w odzyskali�my wolno��; ty wcze�niej, przy czym twoja staruszka pozostawi�a
ci wielki
maj�tek, ja p�niej, w�a�nie w tym czasie, kiedy wr�ci�e� ze swych woja�y. Tak
wi�c odnale�li�my
si� na nowo. Cieszyli�my si� wspomnieniami. Kochali�my wspomnienia i mogli�my
tak �y� w niczym nie zak��conym spokoju. Nalega�e�, by�my si� po��czyli. Nie od
razu si�
zgodzi�am, bowiem, cho� w tym samym b�d�c wieku co ty, by�am jako kobieta
starsza od
ciebie, m�czyzny. W ko�cu nie mog�am ci odm�wi� tego, co� uwa�a� za jedyne
szcz�cie.
Pragn��e� zazna� wytchnienia przy moim boku, z dala od wszelkich niepokoj�w,
kt�re prze�ywa�e�
u dworu, w armii i w swych podr�ach; chcia�e� przy mnie odzyska� r�wnowag�
ducha, rozkoszowa� si� �yciem we dwoje. Moj� jedyn� c�rk� odda�am na pensj�,
gdzie
kszta�ci si� w rozmaitych naukach, czego, rzecz oczywista, nie mog�abym jej
zapewni� tutaj,
na wsi; r�wnie� umie�ci�am tam Otyli�, moj� drog� siostrzeniczk�, kt�r� bym
przecie� pod
w�asnym okiem mog�a sobie wychowa� na pomocnic� w gospodarstwie. Wszystko to
sta�o
si� za twoim przyzwoleniem, i tylko dlatego, by�my mogli �y� sami i w spokoju
za�ywa� na
koniec tego z dawna upragnionego, a tak p�no osi�gni�tego szcz�cia. Tak tedy
rozpocz�li�my
nasze wiejskie �ycie. Ja obj�am wewn�trzne sprawy domu, ty za� wszystko inne,
co
razem stanowi ca�o��. Ja staram si� jedynie o to, by tobie we wszystkim
dogodzi�, i tylko dla
ciebie chc� �y�, pozw�l wi�c przynajmniej, aby�my �yli w ten spos�b dalej,
dop�ki sobie
wzajemnie b�dziemy wystarczali.
� Chocia�, jak sama m�wisz, �cis�y zwi�zek z �yciem jest przyrodzon� wasz� cech�
� za�mia�
si� Edward � niekoniecznie przecie� trzeba was s�ucha� we wszystkim bez wyj�tku
i
zawsze przyznawa� wam racj�. Tak i ty mo�e mia�a� s�uszno�� do dzisiejszego
dnia. Wiele
by�o dobrego w tym, co�my dotychczas w naszym wsp�lnym po�yciu czynili, ale czy�
nie
powinno si� dalej na tym gruncie budowa�, by mog�o si� co� wi�cej na nim
rozwin��? Czy�
to, co ja zdzia�a�em w ogrodzie, a ty w parku, ma by� przeznaczone tylko dla
pustelnik�w?
� Zupe�nie s�usznie! � rzek�a Szarlotta � zupe�nie s�usznie! Oby�my tylko nie
wnie�li w
nasze �ycie czego� obcego, z gruntu nam przeciwnego. Pami�taj, �e nasze zasady,
ca�y nasz
spos�b �ycia dostosowali�my g��wnie do wsp�lnego bytowania we dwoje. Chcia�e�
naprz�d
podzieli� si� ze mn� wspomnieniami z podr�y i u�o�y� pami�tnik w nale�ytej
kolejno�ci, a
przy tej okazji uporz�dkowa� niekt�re papiery, aby przy moim wsp�udziale i
pomocy z tych
bezcennych, lecz rozproszonych zeszyt�w i zapisk�w stworzy� dla nas i dla innych
mi�� ca�o��.
Przyrzek�am ci pom�c przy przepisywaniu i tak oto zamierzali�my � mi�o,
przyjemnie,
przytulnie i po cichu podr�owa� we wspomnieniach po �wiecie, kt�rego nie by�o
nam dane
zwiedza� wsp�lnie. Tak, ju� rozpocz�li�my t� w�dr�wk�. Wieczorami zn�w, gdy gram
na
fortepianie, akompaniujesz mi na flecie, nie brak te� u nas go�ci z s�siedztwa,
a i my cz�sto
je�dzimy z wizytami. Ja przynajmniej stworzy�am sobie z tego wszystkiego
pierwsze w mym
�yciu radosne lato, o jakim nawet nie marzy�am.
� Ale�, przez ca�y czas, gdy mnie tak wdzi�cznie i rozs�dnie przekonujesz �
przerwa�
Edward pocieraj�c skronie � na chwil� nawet nie opu�ci�a mnie my�l, �e obecno��
kapitana
nie tylko niczemu nie przeszkodzi, lecz bardziej jeszcze nasz� prac� przyspieszy
i o�ywi.
Wszak on odby� ze mn� cz�� podr�y, r�ne rzeczy notowa� i obserwowa� ze swego
punktu
widzenia; wykorzystamy to wsp�lnie i dopiero wtedy powstanie pi�kna ca�o��.
� Pozw�l wi�c sobie wyzna� otwarcie � podj�a Szarlotta z pewn� niecierpliwo�ci�
� �e
ca�a moja istota sprzeciwia si� temu zamierzeniu, wprost mam przeczucie czego�
niedobrego.
� W ten spos�b wy, kobiety, stajecie si� nie do pokonania � za�mia� si� Edward �
naprz�d
staracie si� nas przekonywa� tak m�drze, �e nie mo�na wam nic przeciwstawi�, z
wdzi�kiem,
kt�remu ch�tnie si� poddajemy, z tak� delikatno�ci� uczu�, �e l�kamy si� sprawi�
wam b�l, a
na koniec m�wicie nam o swych przeczuciach, aby nas przerazi�.
� Nie jestem zabobonna � rzek�a Szarlotta � i na og� nie zwa�am na te ciemne,
niewyt�umaczone
odruchy, je�li tylko istotnie nie kryje si� poza nimi nic wi�cej, ale tu chodzi
o nieu�wiadomione
wspomnienia ca�ego splotu szcz�liwych i nieszcz�liwych nast�pstw, jakie
prze�yli�my z powodu w�asnych lub cudzych dzia�a�. W ka�dej sytuacji pojawienie
si� kogo�
trzeciego stanowi moment niezwykle donios�y. Widzia�am przyjaci�, rodze�stwo,
zakochane
pary, ma��e�stwa, kt�rych stosunek zmienia� si� nie do poznania z chwil�
zjawienia si� nowej
osoby, wszystko jedno czy przypadkowego, czy oczekiwanego; sytuacja ich od razu
stawa�a
si� ca�kowicie odmienna.
� Mog�o to si� zdarzy� z lud�mi � odrzek� Edward � kt�rzy �yj� ciemnym
instynktem, nie
za� z nami, istotami wzbogaconymi do�wiadczeniem, a wi�c bardziej �wiadomymi.
� �wiadomo��, m�j kochany � odpowiedzia�a Szarlotta � nie jest dostateczn�
broni�, ba,
czasem nawet jest niebezpieczn� dla tego, kto j� posiada. Wiele niespodzianek
mo�e st�d
wynikn��, tote� nie przyspieszajmy niczego. Daj mi jeszcze kilka dni do namys�u,
nie decyduj
sam!
� Tak jak si� rzeczy teraz maj� � odpar� Edward � to my�l�, �e jeszcze po wielu
dniach b�dziemy
si� wzajemnie przekonywa�. Wysun�li�my ju� wszystkie okoliczno�ci za i przeciw;
teraz wszystko zale�y od decyzji i by�oby naprawd� najlepiej, gdyby�my j�
zawierzyli losowi.
� Wiem � rzek�a Szarlotta � �e w w�tpliwych sytuacjach ch�tnie zak�adasz si� lub
grasz w
ko�ci, lecz w tak powa�nej sprawie uwa�a�abym to za lekkomy�lno��.
� C� wi�c mam odpisa� kapitanowi? � zawo�a� Edward � przecie� musz� mu
natychmiast
odpowiedzie�.
� Napisz do niego spokojny, rozs�dny, pocieszaj�cy list� odpowiedzia�a
Szarlotta.
� To znaczy to samo, co nijaki � mrukn�� Edward.
� Jednak w wielu wypadkach � uci�a Szarlotta � jest rzecz� konieczn� i
uczciwsz� raczej
pisa� o niczym ni� w og�le nie pisa�.
ROZDZIA� DRUGI
Kiedy Edward znalaz� si� sam w swoim pokoju, by� poruszony przypomnieniem kolei
swego �ycia przez Szarlott�; to �wie�e u�wiadomienie sobie ich obop�lnej
�yciowej sytuacji,
ich zamys��w, pobudzi�o w spos�b przyjemny jego �ywe usposobienie. Poczu� si� do
tego
stopnia szcz�liwy w pobli�u Szarlotty, w jej towarzystwie, �e ju� zacz��
obmy�la� przyjazny,
wsp�czuj�cy, lecz spokojny i nic nie m�wi�cy list do kapitana. Jednak gdy tylko
podszed� do
biurka i wzi�� jego list do r�ki, chc�c go raz jeszcze przeczyta�, natychmiast
powr�ci�a do�
my�l o smutnym po�o�eniu tego wspania�ego cz�owieka, zn�w obudzi�y si� w nim
wszystkie
uczucia, kt�re go dr�czy�y przez ostatnie dni i wyda�o mu si� niemo�liwo�ci�
pozostawi�
przyjaciela bez pomocy w tak strasznej sytuacji.
Edward, jako rozpieszczony jedynak bogatych rodzic�w, ju� od dzieci�stwa nie
przywyk�
sobie czegokolwiek odmawia�.
P�niej, nam�wiony przez nich do dziwacznego nieco, ale niezwykle korzystnego
o�enku
z kobiet� o wiele od siebie starsz�, by� z kolei przez ni� rozpieszczany, bowiem
�ona
wdzi�czna za okazywane jej wzgl�dy obsypywa�a go wszystkim z najwy�sz�
szczodro�ci�.
Po jej rych�ej �mierci zosta� jedynym panem swej woli, by� niezale�ny w swych
podr�ach,
m�g� sobie pozwala� wedle upodobania na jakiekolwiek zmiany trasy, na takie czy
inne
urozmaicenia, a cho� nie pragn�� rzeczy nieosi�galnych, to jednak chcia� zazna�
wiele i to
rozmaitych wra�e�; by� szczery, uczynny, uprzejmy, gdy trzeba odwa�ny � c� wi�c
na �wiecie
mog�o si� przeciwstawi� jego �yczeniom!
Dotychczas sz�o wszystko po jego my�li, zdoby� nawet w ko�cu Szarlott� dzi�ki
swej
upartej wierno�ci, spotykanej chyba tylko w romansach. I teraz nagle poczu�, �e
po raz pierwszy
mu si� kto� przeciwstawia, �e po raz pierwszy mu si� przeszkadza, i to w
momencie, kiedy
zapragn�� wzi�� do siebie przyjaciela m�odo�ci, co mia�o sta� si� niejako
uwie�czeniem
ca�ego dotychczasowego �ycia. Przykro dotkni�ty, kilkakrotnie chwyta� z
niecierpliwo�ci�
pi�ro do r�ki i zn�w je odk�ada�, gdy� nie m�g� si� zdecydowa� ostatecznie, co
mu mia� napisa�.
Przeciwko �yczeniom swej �ony dzia�a� nie chcia�, za� uczyni� im zado�� nie
m�g�.
By�o dla� wprost niemo�liwo�ci� pisa� spokojny list teraz, gdy by� tak bardzo
poruszony.
Zdawa�o mu si�, �e najprostszym wyj�ciem jest gra� na zw�ok�. W sk�pych s�owach
przeprasza�
przyjaciela, �e nie pisa� przez tyle dni, a i dzi� �le mu tylko kilka zda�, i
przyrzeka�, �e
wkr�tce otrzyma od niego d�ugi, szczeg�owy, uspokajaj�cy list.
Szarlotta usi�owa�a nast�pnego dnia podczas przechadzki nawi�za� zn�w do tej
rozmowy,
mo�e w przekonaniu, �e nic bardziej nie st�pia pewnych pragnie� jak cz�ste ich
omawianie.
Edward te� chcia� do tej sprawy powr�ci�. M�wi� o tym we w�a�ciwy sobie
przyjacielski,
mi�y spos�b, bo cho� by� bardzo dra�liwy i zapalczywy, umia� by� wytrwa�y w
swych po��daniach,
a je�eli nawet niekiedy swym uporem m�g� niecierpliwi� ludzi, to dzi�ki taktowi
i
prawdziwej umiej�tno�ci oszcz�dzania innych uwagi jego by�y delikatne, tak �e
widziano w
nim zawsze cz�owieka nies�ychanie sympatycznego, mimo �e nieco trudnego.
W ten to spos�b najpierw wprawi� Szarlott� od samego rana w doskona�y humor, by
potem
w rozmowie powabnymi zwrotami wytr�ci� j� z r�wnowagi, a� w ko�cu krzykn�a:
� Zapewne chcesz, abym to, czegom odm�wi�a ma��onkowi, przyzna�a kochankowi!
M�j kochany � ci�gn�a dalej � zapewniam ci�, �e twoje �yczenia i to mi�e
o�ywienie, z
jakim je wyra�asz, nie s� dla mnie bynajmniej bez znaczenia, nie s�d�, �e nie
wywieraj� na
mnie �adnego wp�ywu. One to w�a�nie zmuszaj� mnie do wyznania ci czego�.
Ukrywa�am to
dotychczas przed tob�. Znajduj� si� w po�o�eniu podobnym do twego i zadawa�am
sobie
r�wnie� przymus, jaki, s�dz�, i ciebie m�czy.
� O, ch�tnie pos�ucham � powiedzia� Edward � widz�, �e w ma��e�stwie warto si�
czasem
posprzecza�, bo dzi�ki temu mo�na si� wzajemnie czego� o sobie dowiedzie�.
� A wi�c chc�, �eby� si� dowiedzia� � ci�gn�a dalej Szarlotta � �e na Otylii
zale�y mi tak
jak tobie na kapitanie. Bardzo niech�tnie widz� to drogie dziecko na pensji,
gdzie �yje w
trudnych dla siebie warunkach. To zupe�nie inna sprawa, �e moja c�rka Lucjana,
stworzona
dla �wiata, kszta�ci si� tam nabieraj�c bieg�o�ci w j�zykach, ucz�c si� historii
i wielu innych
nauk, graj�c rozmaite melodie i wariacje z nut; rzec mo�na o niej, �e przy swym
�ywym
usposobieniu i szcz�liwym darze pami�ci o wszystkim zapomina i w tej chwili
zn�w sobie
wszystko przypomina. Ach, ona gracj� swych ruch�w i wdzi�kiem w ta�cu wyr�nia
si� spo�r�d
wszystkich dziewcz�t, a dzi�ki umiej�tno�ci prowadzenia dyskursu i w�adczemu
usposobieniu
sta�a si� kr�low� tego ma�ego grona; tak, sama prze�o�ona zak�adu widzi w niej
niemal
b�stwo, kt�re pod jej piecz� dojrzewa, przynosz�c zaszczyt swej opiekunce,
jednaj�c zaufanie
dla jej zak�adu, i przyczyniaj�c si� do nap�ywu innych m�odych dziewcz�t; tote�
pierwsze
strony jej list�w i sprawozda� miesi�cznych to hymny pochwalne na cze�� tak
doskona�ego
dziewcz�tka, peany, kt�re ja jedna umia�am sobie doskonale przek�ada� na proz�.
Inaczej,
gdy idzie o Otyli�. Tu wiecznie tylko czytam usprawiedliwienia i t�umaczenia
si�, �e poza
tym tak pi�knie dorastaj�ce dziewcz� nie rozwija si� nale�ycie i nie wykazuje
�adnych zdolno�ci
ani umiej�tno�ci. To niewiele, co jeszcze do tego dodaje, te� nie jest dla mnie
zagadk�,
gdy� widz� w tym drogim dziecku nieodrodny charakter jej matki, mojej
najdro�szej przyjaci�ki,
kt�ra si� razem ze mn� wychowywa�a; jestem pewna, �e gdybym ja by�a
wychowawczyni�
lub nauczycielk� jej c�rki, zrobi�abym z niej wspania�e stworzenie.
Poniewa� jednak nie wchodzi to w zakres naszych plan�w, a ze swego �ycia nie
mo�na ju�
nic wi�cej uszczkn�� i uskuba�, i niewiele te� mo�na do� w��czy�, znosz� to
cierpliwie, a
nawet przezwyci�am w sobie nieprzyjemne uczucie, jakie mnie ogarnia, gdy widz�,
jak moja
c�rka, dobrze o tym wiedz�c, �e biedna Otylia w zupe�no�ci od nas jest zale�na,
z ca�� zarozumia�o�ci�
okazuje jej swoj� wy�szo�� i w ten spos�b niszczy w pewnej mierze nasz dobry
uczynek.
Lecz kt� jest na tyle ukszta�cony, aby nie okaza� czasem w spos�b przykry swej
przewagi
nad innymi? Kt� stoi tak wysoko, aby nie cierpie� pod takim naciskiem? Po�r�d
takich pr�b
wzrasta warto�� Otylii; lecz od chwili, gdy zda�am sobie w pe�ni spraw� z tego
niemi�ego
po�o�enia, postanowi�am j� umie�ci� gdzie indziej. Odpowied� ma nadej�� w ci�gu
najbli�szych
godzin, a wtedy ju� nie b�d� zwleka� d�u�ej. Tak si� maj� sprawy, najdro�szy.
Widzisz
wi�c, �e oboje nosimy te same troski w naszych wiernych, przyjaznych sercach.
Pozw�l, niechaj
je wsp�lnie prze�ywamy, i�by nie podnios�y g�owy przeciwko nam.
� Dziwni z nas ludzie � rzek� Edward z u�miechem. � Je�li co�, co nas niepokoi,
mo�emy
usun�� z naszej �wiadomo�ci, my�limy, �e tym samym rzecz jest za�atwiona. Na
og� gotowi
jeste�my do wielkich po�wi�ce�, ale w poszczeg�lnym wypadku, gdy chodzi o jak��
drobn�
ofiar� � o, to jest ��danie, kt�remu rzadko mo�emy sprosta�. Taka by�a moja
matka. Jak d�ugo
�y�em u jej boku jako dziecko, a potem jako m�odzieniec, nie umia�a si� uwolni�
ani na
chwil� od niepokoju i troski o mnie. Sp�ni�em si� do domu po przeja�d�ce konnej
� ach, to
ju� musia�o mnie spotka� nieszcz�cie � przemoczy� mnie deszcz przelotny � na
pewno dostan�
gor�czki. � Odjecha�em, oddali�em si� od niej, i c�? Wydawa�o si� jej odt�d,
jak bym
wcale do niej nie nale�a�.
Przypatrzmy si� temu bli�ej � ci�gn�� dalej � tak, post�pujemy oboje niem�drze i
nieodpowiedzialnie;
dwie najszlachetniejsze istoty bliskie naszemu sercu pozostawiamy ich
zmartwieniu i ci�kiemu losowi tylko dlatego, by samym nie wystawi� si� na �adne
niebezpiecze�stwo.
Je�li nie jest to samolubstwo, to jak�e inaczej to nazwa�? We� Otyli�, mnie
pozostaw
kapitana i, na Boga, zobaczymy, co z tego wyniknie!
� Mo�na by si� na to wa�y� � powiedzia�a z namys�em Szarlotta � gdyby to tylko
nam
czym� grozi�o. S�dzisz, �e by�oby dobrze, jako domownik�w wzi�� Otyli� i
kapitana, cz�owieka
mniej wi�cej w twoim wieku, a wi�c w latach � �e ci w oczy powiem komplement �
kiedy m�czyzna dopiero staje si� zdolny do uczucia i naprawd� godny mi�o�ci, i
dziewczyn�
o przymiotach Otylii?
� Nie rozumiem � odpar� Edward � czemu tak wysoko cenisz Otyli�! Tylko tym chyba
mog� sobie to wyt�umaczy�, �e odziedziczy�a ona twoje uczucie do jej matki.
�adna jest, to
prawda, i przypominam sobie, �e kapitan zwr�ci� mi nawet na ni� uwag�, kiedy
wr�cili�my
przed rokiem i zastali�my j� z tob� u twej ciotki. Jest �adna, zw�aszcza oczy ma
pi�kne; mimo
to, pami�tam, �e nie zrobi�a na mnie najmniejszego wra�enia.
� To jest u ciebie godne podziwu � powiedzia�a Szarlotta � by�am przecie� przy
tym obecna
i cho� patrzy�e� na ni�, o tyle ode mnie m�odsz�, to jednak obecno�� starszej
przyjaci�ki
wida� mia�a dla ciebie tak wiele uroku, �e nie zwr�ci�e� uwagi na t�
rozkwitaj�c� i obiecuj�c�
pi�kno��. To w�a�nie jest w tobie zachwycaj�ce i dlatego tak ch�tnie dziel� z
tob� �ycie.
Jakkolwiek mog�oby si� wydawa�, �e Szarlotta m�wi z ca�� szczero�ci�, to jednak
ukry�a,
�e �wiadomie przedstawi�a w�wczas Otyli� powracaj�cemu z podr�y Edwardowi,
chc�c
swej drogiej przybranej c�rce zapewni� �wietn� parti�, bowiem o sobie samej w
zwi�zku z
Edwardem nawet wtedy nie pomy�la�a. Kapitan pragn�� r�wnie� zwr�ci� na Otyli�
uwag�
Edwarda, lecz on, kt�ry swoj� dawn� mi�o�� do Szarlotty tak wytrwale ukrywa� w
sercu, nie
patrzy� na nikogo poza ni� i by� szcz�liwy marz�c, �e nareszcie mo�e odzyska�
t� kobiet� tak
po��dan�, a z powodu ca�ego zbiegu wydarze� dot�d nieosi�galn�, �e na koniec
osi�gnie
szcz�cie, tak d�ugo mu odmawiane.
W�a�nie ma��onkowie zamierzali zej�� now� cz�ci� parku w d� do pa�acu, gdy
zbli�y�
si� ku nim w po�piechu s�u��cy i ju� z daleka wo�a� ze �miechem:
� Ja�nie pa�stwo zechc� �askawie jak najszybciej wraca�! Pan Mittler wtargn�� do
pa�acu.
Zwo�a� nas wszystkich, kaza� nam pa�stwa odszuka� i zapyta�, czy jest im
potrzebny. �Czy
jestem im potrzebny � wo�a� za nami � s�yszycie? Szybko, szybko!�
� Komiczny cz�owiek! � za�mia� si� Edward � zjawia si� w sam czas, prawda,
Szarlotto?
Wracaj szybko � rozkaza� s�u��cemu � i powiedz mu, �e jest potrzebny, bardzo
nawet potrzebny!
Niech zsiada z konia. Zajmijcie si� jego wierzchowcem, a pana Mittlera
prowad�cie
na pokoje i przygotujcie dla niego �niadanie. My zaraz przyjdziemy.
� Chod�my najbli�sz� drog� � powiedzia� do �ony i skr�ci� na �cie�k�, kt�rej
zwykle unika�,
bo prowadzi�a przez cmentarz. Ale jakie� by�o jego zdumienie, gdy spostrzeg�, �e
Szarlotta
i tutaj objawi�a sw� delikatno�� uczu� i z najwy�sz� pieczo�owito�ci� i
szacunkiem dla
starych pomnik�w umia�a tu wszystko tak zr�wna� i uporz�dkowa�, �e znalaz� si�
teraz nagle
w miejscu uroczym, na kt�rym ch�tnie i oko, i wyobra�nia spoczywa�y.
Nawet najstarsze g�azy otoczy�a czci�. Sta�y wzd�u� muru, spojone z nim lub
wmurowane,
zdobi�y r�wnie� i urozmaica�y wysoki cok� ko�cio�a.
Edward by� szczeg�lnie wzruszony, gdy przekroczy� ma�� furtk�; u�cisn�� r�k�
Szarlotcie,
a w oku jego b�ysn�a �za.
Lecz sp�oszy� ich zaraz �mieszny go��. Nie potrafi� czeka� bezczynnie w pa�acu,
da� ostrog�
koniowi, pop�dzi� przez wie� i zatrzyma� si� dopiero u mur�w cmentarza, wo�aj�c
do
swych przyjaci�:
� Nie �artujecie chyba ze mnie? Je�libym rzeczywi�cie by� potrzebny, to zostan�
tu do
obiadu. Tylko nie zatrzymujcie mnie d�u�ej, mam jeszcze dzi� wiele do roboty.
� Skoro ju� pofatygowa� si� pan tak daleko � zawo�a� Edward � to prosz� tu
wjecha�;
spotykamy si� w tak powa�nym miejscu, niech pan zobaczy, jak pi�knie ozdobi�a
Szarlotta
ten przybytek smutku.
� O nie, tu do �rodka? � zakrzykn�� je�dziec � za nic! Ani konno, ni powozem, ni
pieszo.
Niech sobie spoczywaj� w pokoju, nie mam z nimi nic do roboty. Do�� mi ju� tego,
�e b�d�
musia� si� zgodzi�, gdy mnie kiedy� zanios� tu nogami naprz�d. A wi�c, czy co�
powa�nego?
� O tak � zawo�a�a Szarlotta � to sprawa bardzo powa�na! Po raz pierwszy my,
m�odzi
ma��onkowie, znale�li�my si� w takim k�opocie i pomieszaniu, �e nie mo�emy sobie
z tym
da� rady.
� Nie wygl�dacie na takich � odpar� � lecz chc� wam wierzy�. Ale, je�li
wprowadzicie
mnie w b��d, to nie b�d� was chcia� zna�. Po�pieszcie si�, m�j ko� zas�u�y� na
odpoczynek.
Wkr�tce znale�li si� we tr�jk� w jadalnej sali; podano do sto�u i przez ca�y
czas Mittler
opowiada� im o swych ostatnich pracach i zamierzeniach. Ten osobliwy cz�owiek
by� niegdy�
duchownym, rozwija� niezmordowan� dzia�alno�� na swym stanowisku i wyr�nia� si�
tym,
�e umia� �agodzi� i u�mierza� wszelkie spory, czy to domowe, czy s�siedzkie,
naprz�d w�r�d
poszczeg�lnych mieszka�c�w, potem ju� dotycz�ce ca�ych gmin i wielu ziemian.
Dop�ki on
piastowa� sw�j urz�d, nie dosz�o tam do �adnego rozwodu mi�dzy ma��onkami, a
przed kolegiami
s�dowymi w powiecie nie wytaczano �adnych pretensji i proces�w. Tote� wcze�nie
zda� sobie spraw�, jak wielce u�yteczna by�a dla� znajomo�� prawa. Rzuci� si� z
zapa�em do
dalszych studi�w i wkr�tce m�g� si� uwa�a� za najbieglejszego w�r�d obro�c�w.
Zakres jego
dzia�alno�ci nadzwyczajnie si� rozszerzy�, chciano go nawet �ci�gn�� do
rezydencji panuj�cego,
aby doko�czy� tam u g�ry dzie�a, jakie rozpocz�� na dole, gdy nagle, wygrawszy
znaczn� sum� pieni�dzy na loterii, naby� niewielki maj�teczek, pu�ci� go w
dzier�aw� i uczy-
ni� ze� o�rodek swej dzia�alno�ci. Powzi�� przy tym mocne postanowienie, zgodnie
zreszt� ze
swym starym nawykiem i sk�onno�ciami, �e nie przest�pi progu �adnego domu, je�li
nie b�dzie
tam m�g� niczego rozs�dzi� ani w niczym pom�c. Ludzie, przywi�zuj�cy magiczne
znaczenie
do imion, twierdzili, �e nazwisko Mittler, po�rednik, przywiod�o go do powzi�cia
tego
osobliwego postanowienia.
Wniesiono wety, kiedy go�� powa�nie upomnia� swych gospodarzy, by d�u�ej nie
zwlekali
z wyjawieniem sprawy, gdy� natychmiast po kawie musi uda� si� w dalsz� drog�.
Ma��onkowie
przedstawili mu szczeg�owo rzecz ca��; lecz zaledwie uchwyci� jej sens, porwa�
si�
raptownie zza sto�u, skoczy� do okna i kaza� siod�a� konia.
� Albo mnie wcale nie znacie � zawo�a� � albo mnie nie rozumiecie, albo te�
jeste�cie bardzo
z�o�liwi. Czy toczy si� tu jaki� sp�r? Jakiej potrzeba tu pomocy? C� wy sobie
my�licie,
�e ja �yj� na �wiecie tylko po to, by udziela� rad? To najg�upsze rzemios�o,
jakie mo�na by
sobie wyobrazi�. Niech ka�dy radzi sobie sam i czyni to, czego nie mo�e unikn��.
Je�li mu
si� uda, niech si� cieszy ze swej m�dro�ci i szcz�cia, nie uda si�, wtedy na
mnie kolej. Kto
pragnie si� pozby� jakiej� dolegliwo�ci, ten przynajmniej zawsze wie, czego
chce, kto za�
szuka czego� lepszego, ani�eli ma, jest �lepy jak kret. � Tak, tak! nie �miejcie
si�, bawi si� w
ciuciubabk�, mo�e nawet uchwyci co�, ale co? R�bcie, jak chcecie, i tak wszystko
na nic!
Bierzcie przyjaci� do siebie, dajcie im odej��, na jedno to wyjdzie! Widzia�em,
jak rzeczy
najm�drzejsze si� nie udawa�y, a niedorzeczne sz�y jak z p�atka. Nie �amcie
sobie g��w, nawet
gdyby sprawy tak czy inaczej wzi�y z�y obr�t. W�wczas po�lijcie tylko po mnie,
a znajdziecie
od razu pomoc. Do tego czasu s�uga uni�ony!
I, tak jak sta�, wybieg�, skoczy� na ko�, nie poczekawszy nawet na kaw�.
� Widzisz teraz sam � odezwa�a si� Szarlotta � jak ma�o w istocie mo�e pom�c
kto� trzeci,
je�li mi�dzy dwiema bliskimi osobami nie wszystko jest w porz�dku. W�a�ciwie
jeste�my
teraz tylko jeszcze bardziej ni� wprz�dy niepewni i niezdecydowani, o ile to w
og�le mo�liwe.
Jeszcze d�ugo trwa�yby wahania obojga ma��onk�w, gdyby nie list, kt�ry nadszed�
od kapitana
w odpowiedzi na ostatnie pismo Edwarda. Kapitan zdecydowa� si� ostatecznie
przyj��
jedno z ofiarowanych mu stanowisk, jakkolwiek �adne z nich mu nie odpowiada�o.
Mia�
dzieli� nudy z dostojnymi i bogatymi lud�mi, kt�rzy w dodatku mieli nadziej�, �e
on je rozwieje.
Edward w pe�ni zda� sobie spraw� z sytuacji i z ca�� ostro�ci� przedstawi� jego
po�o�enie
Szarlotcie.
� Czy� mo�emy to spokojnie znosi� i patrze� na to, w jakim stanie �yje nasz
przyjaciel? �
Nie mo�esz przecie� by� tak okrutna, Szarlotto.
� Ten dziwak Mittler mia� jednak racj� � powiedzia�a Szarlotta. � Wszystkie
podobne
przedsi�wzi�cia s� niepewne. Nikt nie mo�e przewidzie�, co z nich wyniknie.
Takie nowe
stosunki mog� kry� w sobie szcz�cie lub nieszcz�cie, niezale�nie od tego, czy
przypiszemy
sobie z tego powodu zas�ug� lub win�. Nie mam ju� wi�cej si�, by ci si�
przeciwstawia�. A
wi�c spr�bujmy. O jedno ci� prosz�, niech�e jego pobyt nie trwa d�ugo. Pozw�l,
�e nieco
wi�cej ni� dot�d w�o�� w to starania i wykorzystam skrupulatnie swe wp�ywy i
stosunki, by
mu zapewni� stanowisko, kt�re by go zadowoli�o.
Edward w najmilszych s�owach wyrazi� �onie sw� g��bok� wdzi�czno�� i po�pieszy�
w
swobodnym i weso�ym usposobieniu co pr�dzej powiadomi� przyjaciela o swej
propozycji.
Szarlotta musia�a we w�asnor�cznym dopisku r�wnie� wyrazi� zadowolenie i
po��czy� w�asn�
pro�b� z m�owsk�. Szybko kre�li�a s�owa uprzejme i zobowi�zuj�ce, lecz pisa�a
jakby w
po�piechu, co nie by�o jej zwyczajem i nie cz�sto si� u niej zdarza�o;
zeszpeci�a w ko�cu list
kleksem i, ju� mocno zirytowana, usi�uj�c go wywabi�, jeszcze bardziej
rozmaza�a. Edward
�artowa� z tego powodu, a poniewa� by�o jeszcze miejsce, do��czy� drugi dopisek:
niech
przyjaciel we�mie to za oznak� niecierpliwo�ci, z jak� go oczekuj�, oraz
po�piechu, w jakim
list by� pisany, i tym bardziej przy�pieszy sw�j przyjazd.
Gdy pos�aniec ju� odjecha�, Edward, mniemaj�c, i� nic bardziej nie przekona
Szarlotty o
jego wdzi�czno�ci, zacz�� namawia� �on�, by nie zwleka�a d�u�ej i odebra�a
Otyli� z pensji.
Prosi�a o zw�ok� i uda�o si� jej tego wieczora obudzi� w Edwardzie ochot� do
muzyki.
Szarlotta dobrze gra�a na fortepianie. Edward nie opanowa� tak biegle fletu,
gdy� jakkolwiek
od d�u�szego czasu zadawa� sobie wiele trudu, zabrak�o mu jednak cierpliwo�ci i
wytrwa�o�ci,
nieodzownych wszak dla rozwoju takiego talentu. Dlatego te� gra jego by�a
nier�wna,
niekt�re miejsca wypada�y dobrze, mo�e tylko cokolwiek za szybko, inne zn�w
niepotrzebnie
przed�u�a�, gdy� nie wy�wiczy� ich nale�ycie. Tote� dla ka�dego innego by�oby
rzecz� niezmiernie
trudn� prowadzi� z nim duet, ale Szarlotta �wietnie umia�a sobie z tym poradzi�,
to
si� zatrzymywa�a, to zn�w pozwala�a si� wyprzedza� przez niego i w ten spos�b
spe�nia�a
podw�jny obowi�zek: dobrego kapelmistrza i m�drej pani domu, kt�ra umie we
wszystkim
zachowa� w�a�ciw� miar�, cho�by i poszczeg�lne pasa�e nie zawsze mia�y takt
w�a�ciwy.
ROZDZIA� TRZECI
Kapitan przyjecha�. Wys�a� przedtem bardzo rozs�dny list, czym ca�kowicie
uspokoi�
Szarlott�. Tak wyra�nie pisa� o sobie, tak jasno zdawa� sobie spraw� ze swej
pozycji wobec
przyjaci�, �e mo�na by�o by� dobrej my�li, je�li chodzi o przysz�o��.
Pierwsze godziny, jak to cz�sto bywa w�r�d przyjaci�, kt�rzy nie widzieli si�
przez d�ugi
czas, up�yn�y im w�r�d o�ywionych i emocjonuj�cych rozm�w. Pod wiecz�r
Szarlotta zaproponowa�a
przechadzk� po nowo za�o�onych ogrodach. Kapitanowi bardzo si� podoba�a
okolica, podziwia� ka�dy pi�kny widok, kt�ry ods�ania� si� dopiero teraz w ca�ej
krasie dzi�ki
przebiciu nowych dr�g. Mia� bystre oko, przy tym by� skromny i mimo �e dobrze
si� zna� na
rzeczach godnych widzenia, nie post�powa� tak, jak to si� cz�sto zdarza u ludzi,
�e wi�cej
��daj�, ani�eli pozwalaj� na to okoliczno�ci i wprawiaj� gospodarzy w z�y humor
przypominaj�c
sobie rzeczy pi�kniejsze, kt�re widzieli gdzie indziej.
Kiedy stan�li przed chatk� z mchu, znale�li j� weso�o przybran�, wprawdzie tylko
sztucznymi
kwiatami i zimow� zieleni�, lecz w�r�d niej ukryto tak pi�kne snopy �yta i
innych plon�w
p�l i sad�w, �e ca�o�� �wiadczy�a o poczuciu pi�kna tych, co chat� urz�dzali.
� Chocia� m�j m�� nie lubi, kiedy si� uroczy�cie obchodzi jego urodziny lub
imieniny, to
dzi� nie we�mie mi chyba tego za z�e, �e po�wi�c� te skromne wianki na cze��
potr�jnego
�wi�ta.
� Potr�jnego? � zdziwi� si� Edward.
� No oczywi�cie! � odpar�a Szarlotta � przecie� sam przyjazd naszego przyjaciela
ju� jest
dla nas �wi�tem, a poza tym obaj zapomnieli�cie o tym, �e dzi� s� wasze
imieniny. Czy� ka�dy
z was nie nosi imienia Otto?
Przyjaciele u�cisn�li sobie d�onie ponad ma�ym sto�em.
� Przypominasz mi � powiedzia� Edward � ten m�odzie�czy �art. Jako dzieci
nosili�my
istotnie to samo imi�; lecz kiedy byli�my razem w szko�ach cz�sto powstawa�o z
tego powodu
zamieszanie i wtedy to dobrowolnie ust�pi�em mu tego pi�knego, kr�tkiego
imienia.
� Nie by�e� wcale taki hojny � za�mia� si� kapitan. � Przypominam sobie
dok�adnie, �e
imi� Edward bardziej ci si� podoba�o, zw�aszcza gdy je wymawia�y urocze
usteczka.
Tak wi�c siedzieli we tr�jk� przy tym samym stoliczku, przy kt�rym Szarlotta tak
gorliwie
broni�a si� przed przybyciem go�cia. Edward, zadowolony i szcz�liwy, nie chcia�
�onie
przypomina� tych chwil, lecz nie m�g� si� powstrzyma� od uwagi, �e i dla
czwartej osoby
znalaz�oby si� tu do�� miejsca.
Od strony pa�acu rozleg�o si� w tej chwili granie rog�w my�liwskich, niby
potwierdzenie i
uznanie dobrych uczu� i pragnie� zebranych przyjaci�. S�uchali w milczeniu,
ka�de z nich
zamy�li�o si� g��boko, podw�jnie odczuwaj�c w�asne szcz�cie w tak pi�knym
otoczeniu.
Edward pierwszy przerwa� milczenie, wsta� i wyszed� przed chatk�.
� Pozw�l � powiedzia� do Szarlotty � �e poprowadz� przyjaciela od razu na
wzg�rza,
niech nie my�li, �e ta zamkni�ta dolina jest jedynym naszym dziedzictwem i
miejscem pobytu;
tam w g�rze nic nie ogranicza wzroku, a pier� si� rozszerza swobodnym oddechem.
� Tym razem � rzek�a Szarlotta � musimy wspina� si� jeszcze t� uci��liw�
�cie�k�, mam
jednak nadziej�, �e w przysz�o�ci moje schody i stopnie wygodniej poprowadz� w
g�r�.
I tak poprzez ska�y i g�stwin� krzak�w przedostali si� na sam szczyt wzg�rza;
nie tworzy�o
ono r�wnej p�aszczyzny, lecz opada�o w d� urodzajnymi terasami. Nie by�o ju�
st�d
wida� ani wsi, ani pa�acu. W g��bi mo�na by�o dostrzec szeroko rozlane stawy; po
tamtej
stronie ci�gn�y si� lesiste pag�rki, a w oddali widnia�y strome ska�y, kt�re
pionow� �cian�
zamyka�y ostatnie zwierciad�o wody; na tle nieba jeszcze mocniej odcina�y si�
pot�ne ich
kszta�ty. W w�wozie, tam gdzie bystry strumie� wpada� do stawu, sta� na wp�
ukryty w zieleni
m�yn, kt�ry wraz ze swym otoczeniem stanowi� nader malowniczy zak�tek. W ca�ym
tym
p�kolu, jak daleko mo�na by�o si�gn�� wzrokiem, widzia�o si� na przemian doliny
i pag�rki,
zagajniki i lasy, kt�rych �wie�a ziele� zapowiada�a jeszcze bardziej n�c�ce
widoki w niedalekiej
przysz�o�ci. R�wnie� pojedyncze grupy drzew przykuwa�y wzrok w wielu miejscach
okolicy. Szczeg�lny podziw wzbudzi�a k�pa topoli i platan�w, rosn�ca w dole, tu�
pod stopami
rozgl�daj�cych si� przyjaci�, na brzegu �rodkowego stawu. Drzewa sta�y w pe�nym
rozkwicie, �wie�e i krzepkie, szeroko rozros�e, wysokie.
Na nie to skierowa� Edward szczeg�ln� uwag� przyjaciela.
� Te oto drzewa � zawo�a� � sam zasadzi�em w m�odo�ci. By�y to wtedy m�odziutkie
sadzonki,
kt�re uratowa�em, kiedy m�j ojciec przy zak�adaniu nowej cz�ci dworskiego parku
kaza� je wykarczowa� w po�rodku lata. Bez w�tpienia i tego roku zn�w strzel�
pi�knie
wzwy� nowymi p�dami.
Zadowoleni i pogodni wr�cili do domu. Dla go�cia przygotowano w prawym skrzydle
pa�acu
przyjemne i obszerne mieszkanie, gdzie te� od razu u�o�y� i uporz�dkowa� swoje
ksi��ki,
papiery, instrumenty, aby m�c zgodnie ze swym zwyczajem przyst�pi� od razu do
pracy.
Lecz Edward nie dawa� mu spokoju w pierwszych dniach, oprowadza� go wsz�dzie, to
konno, to pieszo, po okolicy i po ca�ym maj�tku; chc�c lepiej go zaznajomi� ze
wszystkim,
zwierza� mu si� r�wnocze�nie z plan�w, z jakimi si� nosi� ju� od d�u�szego
czasu.
� Pierwsz� rzecz�, od kt�rej powinni�my rozpocz�� � rzek� kapitan � to zbadanie
przeze
mnie ca�ej okolicy ig�� magnesow�. Jest to lekki i dowcipny instrument i chocia�
nie daje
pomiar�w o najwy�szej dok�adno�ci, jednak�e jest nader u�yteczny i na pocz�tek
sprawi nam
wiele rozrywki, przy tym mo�na si� nim pos�ugiwa� bez wszelkiej pomocy i z g�ry
by� pewnym
wyniku. Je�li jednak zechcesz kiedy� dok�adniejszych pomiar�w, w�wczas r�wnie�
znajdziemy na to rad�.
Kapitan mia� du�o do�wiadczenia w tego rodzaju zaj�ciach. Przywi�z� ze sob�
potrzebne
przyrz�dy i od razu rozpocz�� prac�. Udzieli� szeregu wskaz�wek Edwardowi oraz
kilku
strzelcom i ch�opom, kt�rzy mieli mu pomaga� przy pomiarach. Pogoda sprzyja�a;
wieczory i
wczesne poranki kapitan sp�dza� na rysunkach i kre�leniu. Niezad�ugo wszystko
pozaznacza�
na mapie, podmalowa� kolorowymi farbami i pewnego dnia Edward ujrza� na tym
kartonie
swoje posiad�o�ci przedstawione tak wyrazi�cie, �e zda�y si� wyrasta� przed nim
jako co�
zupe�nie nowego. Odni�s� wra�enie, jak by dopiero teraz pozna� je dok�adnie, jak
by dopiero
od tej chwili naprawd� do niego nale�a�y. Dawa�o to okazj� do prowadzenia rozm�w
na temat
okolicy, park�w i ogrod�w, kt�re dzi�ki tak przejrzystemu odmalowaniu mo�na by�o
o wiele
lepiej uporz�dkowa� i rozplanowa� ani�eli poprzednio, gdy si� polega�o tylko na
przypadkowych
wra�eniach.
� Musimy to dok�adnie om�wi� z moj� �on� � powiedzia� Edward.
� Nie czy� tego! � rzek� kapitan, kt�ry niech�tnie dzieli� w�asne do�wiadczenia
z innymi,
gdy� �ycie nauczy�o go, �e pogl�dy ludzi s� zbyt r�norodne, a�eby mogli oni
nawet przy
najm�drzejszych koncepcjach zgodzi� si� na jeden wsp�lny punkt widzenia. � Nie
czy� tego!
� zawo�a� � ona mo�e nam wszystko popl�ta�. Bowiem nale�y do typu ludzi, kt�rym
bardziej
zale�y na tym, aby samemu czego� dokona�, ani�eli na tym, by w og�le cokolwiek
zosta�o
zrobione; jest to zreszt� rys wsp�lny osobom, kt�re zajmuj� si� tymi sprawami
tylko z amatorskiego
zami�owania. Ot, stykamy si� z przyrod�, podoba nam si� ten lub �w zak�tek, ale
wahamy si�, wzbraniamy si� usun�� t� lub tamt� przeszkod�; nie mamy tyle
�mia�o�ci, by co�
po�wi�ci�, nie umiemy z g�ry sobie wyobrazi�, co tu ma wyrosn��; tote� pr�bujemy
na �lepo,
raz si� udaje, raz nie, wci�� co� zmieniamy, czasami nawet zmieniamy to, co
nale�a�o zostawi�,
a pozostawiamy rzeczy, kt�re powinno si� by�o usun��, i na koniec staje przed
nami to
nasze dzie�o zawsze tylko we fragmentach. Wprawdzie nam si� podoba, cieszy nasze
oczy,
ale przecie� czujemy, �e nas nie zadowala.
� Wyznaj szczerze � powiedzia� Edward � jej terasy ci si� nie podobaj�.
� Gdyby pomys�, kt�ry jest bardzo dobry, konsekwentnie wprowadzi�a w czyn, nie
by�oby
tu nic do wytkni�cia. Niema�o si� nam�czy�a, by z trudem przedrze� si� przez
ska��, lecz teraz
m�czy ka�dego, kto wspina si� pod g�r�. Nie idzie si� t� �cie�k� swobodnie ani
obok siebie,
ani nawet g�siego. Co chwila przerywa si� takt kroku; ach, wiele by tam jeszcze
nale�a�o
ulepszy�!
� Czy �atwo mo�na by to zmieni�? � zapyta� Edward.
� O, z �atwo�ci� � odpar� kapitan � powinna by�a tylko usun�� jedn� �cian�
ska�y, zreszt�
niezbyt masywn�, bo z�o�on� z drobniejszych g�az�w; wtedy ukszta�towa�oby si� na
zakr�cie
pi�knie sp�ywaj�ce zbocze, po kt�rym wygodnie mo�na by si� wspi�� w g�r�, a
ponadto pozosta�yby
kamienie dla podmurowania tych miejsc, gdzie droga jest w�ska i zniekszta�cona.
Ale m�wi� ci to wszystko w najwi�kszym zaufaniu, zachowaj to dla siebie, gdy�
mog�oby to
wprowadzi� j� w przykre pomieszanie. Musimy zostawi� wszystko tak, jak jest.
Je�liby dalej
chcia�o si� wk�ada� w to pieni�dze i prac�, mo�na by tu jeszcze zrobi� wiele
pi�knych rzeczy,
ot, cho�by w g�r� od tej chatki z mchu i tam, ponad tym wzniesieniem.
Cho� obaj przyjaciele mieli nieco zatrudnienia przy tych sprawach, nie brak�o im
przy tym
czasu na snucie wesp� z Szarlott� o�ywionych i przyjemnych wspomnie� z
minionych dni.
Postanowili r�wnie�, �e gdy tylko uko�cz� najbli�sze prace, zasi�d� nad
notatkami z podr�y,
by i w ten spos�b utrwali� sw� przesz�o��.
Poza tym nie bardzo mia� Edward o czym m�wi� z Szarlott�, zw�aszcza od czasu,
kiedy
uzna� za s�uszn� krytyk� jej parkowych pomys��w. Wprawdzie dot�d przemilcza�
uwagi kapitana,
lecz kiedy zobaczy�, �e �ona zn�w ka�e uk�ada� schodki i dr�ki w g�r� za chatk�
z
mchu, nie zapanowa� d�u�ej nad sob� i po wielu om�wieniach wyzna� jej swe
w�tpliwo�ci.
Szarlotta stan�a ura�ona. By�a na tyle inteligentna, by od razu zrozumie�, �e
m�czy�ni
maj� racj�, lecz poniewa� ju� tych prac dokona�a, uwa�a�a je za dobre i
po��dane; nawet to,
co zganili, by�o jej drogie, tote� przeciwstawi�a si� ich zdaniu i gor�co
broni�a swego ma�ego
dzie�a, �aj�c m�czyzn, kt�rzy od razu chcieliby rzeczy wielkich i dla �artu czy
rozrywki towarzyskiej
gotowi przeprowadza� nadzwyczajne zmiany, ani my�l�c o kosztach, jakie
poci�gn��by
taki rozszerzony plan dzia�ania. By�a poruszona, dotkni�ta, z�a. Nie mog�a ju�
dalej
prowadzi� prac po dawnemu, nie zwa�aj�c na nowe pomys�y, wobec tego
zdecydowanie, jak
to le�a�o w jej charakterze, przerwa�a roboty i postanowi�a wszystko raz jeszcze
przemy�le�
do czasu, gdy rzecz ca�a w niej dostatecznie dojrzeje.
Tak wi�c, gdy Szarlotta musia�a si� wyrzec swych ulubionych czynno�ci, m�czy�ni
prowadzili
razem coraz bardziej o�ywione prace.
Ze szczeg�lnym upodobaniem zaj�li si� ozdobnymi ogrodami i cieplarniami, a w
wolnych
chwilach uprawiali zwyk�e rycerskie �wiczenia, je�dzili konno, polowali,
kupowali i wymie-
niali wierzchowce, �wiczyli je i uje�d�ali. Szarlotta czu�a si� coraz bardziej
samotna. Tym
przyjemniejsze i bardziej pokrzepiaj�ce by�y dla niej wie�ci, jakie nadesz�y z
pensji.
Prze�o�ona, jak zwykle rozp�ywaj�c si� nad post�pami c�rki Szarlotty, do��czy�a
do swego
obszernego listu kr�tki dopisek na marginesie notatki pedagoga, pracownika tego
zak�adu.
Oba te dokumenty przekazujemy czytelnikowi.
Dopisek prze�o�onej
Co si� tyczy Otylii, �askawa Pani, mog� w�a�ciwie powt�rzy� to, co ju�
niejednokrotnie
podkre�la�am w poprzednich listach. Nie daje mi powodu do niezadowolenia, a
jednak nie
jestem z niej zadowolona. Jest tak jak poprzednio skromna i us�u�na wobec
wszystkich, lecz
nie podoba mi si� ta jej skromno�� i us�u�no��. �askawa Pani przes�a�a jej
niedawno pieni�dze
i rozmaite drobiazgi. Pieni�dzy nie tkn�a, podarunki le�� nienaruszone. Swoje
rzeczy
utrzymuje we wzorowej czysto�ci i porz�dku i zdaje si�, �e tylko z tych wzgl�d�w
zmienia
stroje. Nie mog� r�wnie� pochwali� jej nadmiernej wstrzemi�liwo�ci w jedzeniu i
piciu. Na
naszym stole nie ma przepychu, lecz nie ma dla mnie nic milszego nad to, kiedy
dzieci jedz�
z apetytem smaczne i zdrowe potrawy. To, co z rozwag� i znajomo�ci� rzeczy
podaje si� do
sto�u, powinno by� zjedzone. Do tego za� nigdy nie mog� sk�oni� Otylii. Zawsze
znajdzie
okazj�, by czego� nie zje��, a gdy tylko s�u�ba si� cokolwiek sp�ni, zawsze
opu�ci jakie�
danie lub deser. Przy tym wszystkim spiesz� zwr�ci� i na to uwag�, �e niekiedy,
jak si� dopiero
niedawno o tym dowiedzia�am, cierpi ona na b�le w lewej stronie g�owy; wprawdzie
szybko przemijaj�, lecz mog� kiedy� sta� si� bardziej uporczywe i powa�niejsze.
Tyle wi�c o
niej; poza tym jest to pi�kne i dobre dziecko.
Notatka wychowawcy
Nasza Szanowna Prze�o�ona pozwala mi zwykle czyta� listy, w kt�rych dzieli si� z
rodzicami
i opiekunami wychowanek spostrze�eniami na temat swych pupilek.
Listy skierowane do �askawej Pani czytam zawsze z podw�jn� uwag�, z podw�jn�
przyjemno�ci�:
winszuj�c �askawej Pani posiadania c�rki o nadzwyczajnych przymiotach, dzi�ki
kt�rym zdobywa si� �wiat, nie uwa�am, �askawa Pani, by mniej szcz�liwy okaza�
si� dla
Niej los obdarzaj�c c�rk� przybran�, dzieckiem zrodzonym dla dobra i rado�ci nie
tylko Pani,
lecz i innych ludzi.
Otylia jest chyba jedyn� wychowank�, co do kt�rej nie mog� si� pogodzi� z nasz�
Wielce
Szanown� Prze�o�on�. Bynajmniej nie bior� za z�e tej czynnej matronie, �e
pragnie, by owoce
jej troskliwych stara� wyra�nie i jasno rzuca�y si� w oczy. Jednak�e istniej�
tak�e owoce g��boko
ukryte, o zdrowym, j�drnym mi��szu, kt�re pr�dzej czy p�niej dojrzej� do
pi�knego
�ycia. Tak� jest w�a�nie przybrana c�rka �askawej Pani. Odk�d jestem jej
nauczycielem, widz�,
jak r�wnym krokiem, powoli, idzie naprz�d, a nigdy si� nie cofa. Nale�y do
dzieci, z
kt�rymi trzeba zawsze rozpoczyna� od samego pocz�tku. Nie pojmuje tego, co nie
wyp�ywa z
poprzednich zjawisk. Staje bezradna i zaskoczona przed najprostsz� rzecz�, je�li
nie umie jej
powi�za� z poprzedni�. Skoro jednak znajdzie si� te ogniwa ��cz�ce i wyt�umaczy
si� jej
wszystko, pojmie nawet najtrudniejsze sprawy.
Przy tak powolnych post�pach pozostaje ona w tyle za swymi towarzyszkami, kt�re
obdarzone
zupe�nie innymi uzdolnieniami �piesz� zawsze przed siebie, przyswajaj�c sobie
lekko i
lekko zatrzymuj�c w pami�ci wszystko, nawet rzeczy z sob� nie powi�zane, by z
wdzi�kiem
tym operowa�. Tote� Otylia nie uczy si� i nie korzysta wcale na wyk�adach
przy�pieszonych,
na wielu lekcjach, kt�re prowadz� �wietni, lecz porywczy i niecierpliwi
pedagodzy. Uskar�aj�
si� na jej charakter pisma i na niezdolno�� opanowania przez ni� regu�
gramatyki. Zbada�em
bli�ej utyskiwania; to prawda, pisze powoli i sztywno, jak twierdz� niekt�rzy,
lecz nie jest to
pismo nie�mia�e i zniekszta�cone. Je�li idzie o j�zyk francuski, kt�ry wprawdzie
nie jest moim
przedmiotem, �atwo poj�a, co jej stopniowo obja�nia�em. Doprawdy, to
zadziwiaj�ce, jak
du�o ona umie, a tylko wtedy, gdy j� si� pyta, zdaje si� nic nie wiedzie�.
Gdybym mia� sko�czy� jakim� og�lnym wnioskiem, m�g�bym to tak sformu�owa�: nie
uczy si�, jak dziewcz�ta, kt�re maj� si� kszta�ci�, lecz jak osoba sama pragn�ca
kszta�ci� innych;
nie jak uczennica, lecz jak przysz�a nauczycielka. Mo�e wyda si� to Czcigodnej
Pani
dziwne, �e ja, jako wychowawca i nauczyciel, nie widz� nikogo bardziej godnym
uznania i
pochwa�y, jak tylko podobnych do mnie, je�li chodzi o zaw�d. S�dz�, �e �askawa
Pani posiadaj�c
g��bsz� znajomo�� cz�owieka i �wiata, wydob�dzie najlepszy sens z moich
skromnych
i �yczliwych s��w. Przekona si� Pani, �e i to dziecko przyniesie Jej wiele
rado�ci. Polecam
si� do us�ug �askawej Pani i prosz� o wyra�enie zgody, abym m�g� i w przysz�o�ci
pisa�
do Niej, gdy b�d� mia� przekonanie, �e list m�j b�dzie zawiera� co� wa�nego i
przyjemnego.
Szarlott� ucieszy� ten list. Tre�� jego odpowiada�a zupe�nie jej wyobra�eniom o
Otylii; nie
mo