4856

Szczegóły
Tytuł 4856
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4856 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4856 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4856 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ryszard Dziewulski Bez pami�ci "Nie ka�da rzeczywisto�� jest bezwarunkowo dost�pna dla wszystkich." Jean-Paul Sartre, "Byt i Nico��" �roda, 11 sierpnia, godz. 22.00 Przekraczaj�c pr�g g��wnego budynku Dream Laboratories, Jonatan Adams nie zna� celu w�asnej wizyty. Kilka godzin wcze�niej w wynajmowanym przez niego niewielkim mieszkanku na szesnastym pi�trze Shipton&Toft Apartments odwiedzi� go pewien sympatyczny staruszek. Zapewniaj�c, �e jest d�ugoletnim pracownikiem Dream Corporation, wyrazi� zadowolenie z faktu, �e to w�a�nie jemu przypad� zaszczyt zaproszenia Adamsa w imieniu profesora Kracha na spotkanie. Je�li nie robi to r�nicy, spotkanie odb�dzie si� jeszcze tego samego dnia o godzinie dwudziestej drugiej w gabinecie profesora. Potem wr�czy� jak�� kopert�, poda� r�k�, u�miechn�� si� i wyszed�. By� mo�e Jonatan wybieg�by za nim na korytarz, aby dowiedzie� si� czego� wi�cej lub wyja�ni� ewentualn� pomy�k�, ale wzrok jego pad� na kopert�, kt�r� wci�� trzyma� w sztywno wyci�gni�tej r�ce. To, co ujrza�, przed�u�y�o o par� chwil stan os�upienia, w jakim pozostawi� go staruszek. Wielka koperta z psychodelicznym znakiem firmowym zaadresowana by�a do niego: Jonatan Adams, STA pok�j 1646. Znalaz� w niej magnetyczn� kart� przepustki wa�n� do godziny dwudziestej trzeciej i oficjalne zaproszenie z zamaszystym podpisem. Krach w grzecznych s�owach przeprasza�, i� nie m�g� stawi� si� osobi�cie, �e nadmiar obowi�zk�w, �e mimo to liczy na spotkanie... Nic konkretnego. Adams nie nale�a� do ludzi, kt�rzy nie potrafi� odmawia�. Nie mia� jednak zamiaru zastanawia� si� przez reszt� �ycia nad tym, czego m�g� chcie� od niego g��wny udzia�owiec Dream Corporation, legenda �wiatowej psychotroniki i za�o�yciel United Union University w jednej osobie - profesor Beniamin Augustyn Krach. Punktualnie o dwudziestej drugiej Jonatan opu�ci� wind� i znalaz� si� w przestrzennym holu najwy�szego pi�tra Dream Laboratories. Kto� wskaza� mu w�a�ciwe drzwi, za kt�rymi ujrza� obszerne biurko i siedz�c� za nim r�wnie obszern� sekretark�. Zauwa�y�a go dopiero wtedy, gdy stan�� tu� przed ni�. - Nazywam si�... - Pan Adams? - zapyta�a s�abym g�osem, jakby nie s�ysz�c, �e w�a�nie to chcia� jej wyja�ni�. - Tak. - Prosz� zaczeka�. Profesor ma wa�ne spotkanie. - Si�a jej g�osu i wygl�d powiek dowodzi�y, �e w ci�gu minionej doby nie zmru�y�a oka. - Czy aby nie ze mn�? - zapyta�, k�ad�c przed ni� zaproszenie z podpisem Kracha. Spojrzenie, kt�rym obdarzy�a go w odpowiedzi by�o a� nazbyt wymowne, wi�c oddali� si� pospiesznie i zag��bi� w jednym z foteli stoj�cych przy niewielkim stoliku, na kt�rym rozrzucone by�y kolorowe czasopisma. Niewiele my�l�c, si�gn�� po jedno z nich, aby zabi� nadci�gaj�c� nud�. Bezwiednie przerzuca� strony, zastanawiaj�c si� po raz kolejny nad tematem czekaj�cej go rozmowy. W�a�ciwie tylko raz w �yciu zetkn�� si� z lud�mi Kracha i by� mo�e tu nale�a�o szuka� powod�w zainteresowania jego osob�. Nic jednak nie przychodzi�o mu na my�l. By�o to mniej wi�cej cztery miesi�ce temu. Stara� si� o zatrudnienie w dziale reklamy QuicKomu i po rozmowach wst�pnych skierowano go do Dream Corporation na rutynowe badanie. Chodzi�o wy��cznie o tak zwany charakterologiczny dob�r grupy pracowniczej. Otrzyma� zapewnienie, �e je�li testy wyka��, i� jego charakter pasuje do charakter�w jego ewentualnych przysz�ych koleg�w, zdob�dzie prac�. Warunek, na kt�ry musia� si� zgodzi� by� jeden. W przypadku pozytywnego wyniku testu, jego koszty b�d� odliczane od pobor�w przez najbli�szy rok. W wyznaczonym dniu Jonatan zg�osi� si� do badania. Zaprowadzono go do wielkiej hali, wygl�daj�cej jak wn�trze gigantycznego komputera. Na jej �rodku sta�y dwie ogromne kule, przypominaj�ce kapsu�y ratunkowe statku kosmicznego. Wstrzykni�to mu co� do �y�y, po czym u�o�ono go wewn�trz jednej z kapsu� na najwygodniejszej le�ance, na jakiej kiedykolwiek przebywa�. Kiedy go stamt�d wyprowadzano okaza�o si�, �e przespa� cztery godziny. Badanie by�o zako�czone. Nast�pnego dnia w dziale zatrudnienia QuicKomu dowiedzia� si�, �e nie pasuje do zespo�u i prac� dostanie kto� inny. Adams zak�ada�, �e wyniki jego testu znajduj� si� wci�� w r�ku Dream Corporation. Jedynym rozs�dnym wyja�nieniem jego tu obecno�ci by�o przystawanie jego charakteru do charakter�w jakiego� zespo�u ludzi, kt�rzy poprzez korporacj� poszukuj� wsp�pracownika. Ale o tym przecie� nie musia� informowa� go osobi�cie profesor Krach... Chcia� odrzuci� bezmy�lnie przegl�dane czasopismo, ale jako� nie m�g�. Z pocz�tku sam nie wiedzia�, co przykuwa�o jego uwag�, lecz po powt�rnym przejrzeniu tych samych stron znalaz� humorystyczny obrazek. Przedstawia� profesora Kracha jako pucu�owatego amorka fruwaj�cego pomi�dzy ob�okami i strzelaj�cego do bezbronnych ludzi z �uku. Ponad rysunkiem widnia� wyt�uszczony nag��wek: "KRACH G�R�". Zacz�� czyta�. "Po wielomiesi�cznych perypetiach United Union Parlament zaakceptowa� projekt bada� nad interaktywn� metod� doboru ma��e�stw, opracowan� przez grup� naukowc�w z Dream Corporation pod okiem profesora Beniamina Kracha. Projekt ten zosta� przed�o�ony komisji parlamentarnej w styczniu ubieg�ego roku jako antidotum na stale rosn�c� fal� rozpad�w ma��e�skich. P� roku temu, gdy Krach uwi�d� senator�w swoim wyst�pieniem na temat spo�ecznej przydatno�ci jednostek szcz�liwie zakochanych, nikt nie mia� w�tpliwo�ci, i� chodzi wy��cznie o pot�n� dotacj� rz�dow�. Komisja opiniuj�ca projekt bada� sk�ada�a si� w wi�kszo�ci z konserwatywnych republikan�w, spraw� wi�c uwa�ano za praktycznie zamkni�t�. Niespodziewanie jednak Dream Corporation zrezygnowa�a z dotacji, a projekt bada� zyska� pozytywn� opini� komisji. Dopiero wtedy obudzili si� demokraci i podnie�li krzyk, �e w projekcie znajduj� si� niezbyt jasno sprecyzowane szkice eksperyment�w, w kt�rych Krach dopuszcza ewentualno�� ingerencji w ludzk� psychik�. Ale by�o ju� za p�no. Projekt przeszed� wi�kszo�ci� g�os�w, a Krach po raz kolejny wystrychn�� Parlament na dudka." Drzwi gabinetu otworzy�y si� bezszelestnie. Wyszed� z nich jaki� m�czyzna, a tu� za nim profesor we w�asnej osobie. Po�egna� swego go�cia i nie trac�c czasu zwr�ci� si� w kierunku Jonatana. By� to niezwykle energiczny cz�owiek, przypominaj�cy wzrostem i postur� Napoleona. Jego wiek by� od dawna przedmiotem spekulacji wi�kszo�ci medi�w, a �arty na ten temat znalaz�y swe sta�e miejsce w rubrykach rozrywkowych. Najbardziej rzeteln� wydawa�a si� wersja sugeruj�ca, i� Napoleon i Krach s� po prostu r�wie�nikami. - Pan Jonatan Adams, nieprawda�? - pyta�, prawie biegn�c z wyci�gni�t� d�oni�. - Prawda� - wyj�kn�� Jonatan, nie bardzo wiedz�c co m�wi, gdy� staruszek trz�s� jego r�k� z moc� pneumatycznego kafara. - Prosz� wej��. Panno Berto, dwie kawy. Napije si� pan kawy? Gabinet Kracha zas�ugiwa� raczej na miano Fitness Clubu. Mia� ze sto metr�w kwadratowych, a ca�a jego powierzchnia zastawiona by�a r�nego rodzaju przyrz�dami do �wicze�. Profesor poprowadzi� swego go�cia do stoj�cego w rogu pomieszczenia szklanego sto�u i posadzi� na jednym z okalaj�cych go foteli. Kiedy tylko Adams usiad� fotel automatycznie dopasowa� si� do jego sylwetki. - Prosz� zaczeka�. Przebior� si� tylko i zaraz do pana wracam. Panna Berta przynios�a dwie kawy w male�kich fili�ankach, bez s�owa postawi�a je na stole i wysz�a. Tym razem wygl�da�a jak �wie�o wybudzony nied�wied�. Z pewno�ci� nieprzypadkowo zosta�a sekretark� szefa Dream Corporation. Czekaj�c na Kracha, Jonatan z ciekawo�ci� przygl�da� si� gabinetowi. Przez oszklony sufit do wn�trza zagl�da�y setki gwiazd. Pierwsza z czterech dziesi�ciometrowej d�ugo�ci �cian by�a olbrzymim oknem, wi�c miliony �wiate� oddalonego miasta zlewa�y si� z mrugaj�cym niebem na kszta�t wielkiego namiotu. Naprzeciw okna znajdowa�y si� cztery pary rozsuwanych drzwi wind, kt�rymi prawdopodobnie Krach przedostawa� si� na dowolny poziom budynku. Trzeci� �cian� stanowi�y dziesi�tki monitor�w, a na czwartej, pomi�dzy drzwiami, za kt�rymi znikn�� profesor i wej�ciem do sekretariatu, umieszczono poka�nych rozmiar�w logo korporacji. Profesor, ubrany w b��kitny dresik, wparowa� do gabinetu, zasiad� na symulatorze roweru i pocz�� �wawo obraca� pedalikami. - Prosz� mi raz jeszcze wybaczy�, �e nie odwiedzi�em pana osobi�cie. Obowi�zki. Szczerze m�wi�c, lubi� ogl�da� wn�trza zamieszkiwane przez osoby, z kt�rymi pracuj�. Dostarcza mi to wielu informacji na ich temat. Ale trudno. Mo�e innym razem. Mi�o z pa�skiej strony, �e zdecydowa� si� pan przyj�� moje zaproszenie. Jestem pewien, �e nie po�a�uje pan tej decyzji. Oczywi�cie nie domy�la si� pan, dlaczego tu jest? To zrozumia�e. Sam bym si� nie domy�la�, gdybym by� na pana miejscu. Czy jest pan zakochany? Adams nie dos�ysza� pytania, gdy� w�a�nie zastanawia� si� nad tym, czy profesor szybciej obraca nogami, czy j�zykiem. Nie ulega�o bowiem w�tpliwo�ci, �e obydwa tempa nieznacznie si� od siebie r�ni�y. Wsp�istnienie tych dw�ch czynno�ci by�o wi�c mo�liwe wy��cznie przy za�o�eniu, i� jedn� z nich Krach wykonuje ca�kowicie mechanicznie, bezmy�lnie. Tylko kt�r�? Po kr�tkiej chwili obserwacji Jonatan nabra� przekonania, �e ca�e skupienie i uwaga profesora przykuta jest do ruchu n�g. - Prosz�? - Zakochany. Czy pan jest. W kimkolwiek. - Nie bardzo rozumiem... Przerwa� peda�owanie r�wnie pr�dko jak je rozpocz��. Podszed� do sto�u i ci�ko dysz�c, run�� na s�siedni fotel. - Pytanie nie jest trudne. Brzmi ono tak: Czy obecnie jest pan w kimkolwiek zakochany? Jonatan nie zdo�a� si� oprze� wra�eniu, i� ujmuj�ca bezpo�rednio�� jego rozm�wcy graniczy�a ze zwyk�� bezczelno�ci�. Mog�o te� by� odwrotnie. - Dlaczego mia�bym odpowiedzie� na to pytanie? Krach wrzuci� do kawy cztery kostki cukru. - Oczywi�cie, rozumiem. Chce pan przez to powiedzie�, �e guzik mnie to obchodzi. Sam bym tak odpowiedzia�, gdybym by� na pana miejscu. Tu zamilk�, co zdumia�o Adamsa bardziej ni� wszystko, co do tej pory powiedzia�. Przez chwil� siedzieli w milczeniu, popijaj�c kaw�. Staruszek co jaki� czas rzuca� badawcze spojrzenie. Jonatan stara� si� zachowywa� naturalnie, ale przed�u�aj�ca si� cisza czyni�a to zadanie niewykonalnym. Po chwili zrozumia�, �e Krach wci�� czeka na odpowied� i nie ma zamiaru zabiera� g�osu zanim jej nie us�yszy. - Czy to jest pow�d, dla kt�rego mnie pan tu sprowadzi�? Chce pan wiedzie�, czy jestem zakochany? - Tak. - Dobrze, odpowiem panu, ale wcze�niej chcia�bym wiedzie�, dlaczego to pana interesuje. - To zrozumia�e. Ot� odpowied�, jakiej mi pan udzieli ma decyduj�cy wp�yw na dalsze losy tej rozmowy. Wi�c? - Dlaczego pyta pan o to w�a�nie mnie? Przecie� na �wiecie s� miliony m�czyzn... - W�a�nie dlatego, �e jest pan jednym z nich. Jonatan poczu�, �e d�u�sze odwlekanie odpowiedzi stanie si� �mieszne. - ...Nie. - S�ucham? - Nie jestem w nikim zakochany. Profesor drgn�� na swoim fotelu. Na jego twarzy pojawi� si� u�miech, a w organizm wst�pi�a dawna energia. - Znakomicie! �ony te� pan nie ma, prawda? - Przecie� m�wi�, �e nie. - Mi�o�� i ma��e�stwo nie zawsze chodz� g�siego. W tym ca�y ambaras. Ciesz� si�, �e udzieli� mi pan takiej w�a�nie odpowiedzi. Gdyby powiedzia� pan, �e jest zakochany, dopiliby�my kawy i rozstali si� po przyjacielsku. Wynagrodzi�bym jako� stracony przez pana czas, a sprawa posz�aby w zapomnienie. Je�li jednak nie kocha pan nikogo, mam dla pana pewn� propozycj�. Nie chcia�em tego m�wi� wcze�niej, gdy�... W ka�dym razie nast�pne pytanie, kt�re panu zadam, brzmi: Czy chcia�by si� pan w kim� zakocha�, panie Adams? - Krach zerwa� si� z fotela, wskoczy� na ruchom� bie�ni� i uruchomiwszy j�, zacz�� biec w nieistniej�cym kierunku. Da� tym do zrozumienia, �e zdaje sobie spraw�, i� odpowied� na to pytanie wymaga nieco czasu do namys�u. Jonatan by� zaskoczony. Czy chce si� w kim� zakocha�?... Tym samym tonem pyta� go przed chwil�, czy nie napi�by si� kawy. Przez moment zastanawia� si�, czy profesor jeszcze pami�ta t� delikatn� r�nic�, jaka dzieli dobr� kaw� od mi�o�ci. Ale przecie� nie to by�o istotne. Istotn� by�a odpowied� na pytanie, dlaczego Beniamin Augustyn Krach spotyka si� z nim osobi�cie w celu zadawania tego typu pyta�. Szef korporacji, kt�ra otrzyma�a niedawno od parlamentu zgod� na rozpocz�cie bada�... Krach jako kupidyn... Oczywi�cie! W u�amku sekundy wszystko sta�o si� jasne. - Chce pan ze mnie zrobi� do�wiadczalnego kr�lika? - Tak - rzuci� Krach nie przerywaj�c galopu. Po chwili m�cz�cego go wyra�nie u�miechu doda�. - Ciesz� si�, panie Adams, �e domy�li� si� pan wszystkiego sam. To dowodzi, �e nie myli�em si� co do pana. Zak�ada�em bowiem, �e jest pan bystrym m�odzie�cem. - Dlaczego ja? Profesor galopowa� bez s�owa, jakby uznaj�c sw� poprzedni� odpowied� na to pytanie za wystarczaj�c�. - Chcia�bym to... przemy�le�. - Wie pan, czego w �yciu nienawidz�? Odk�adania spraw wa�nych na p�niej - zwi�kszy� pr�dko�� bie�ni i zacz�� finiszowa�. Jonatan zrozumia� metod�, dzi�ki kt�rej Krach osi�ga� tak wielkie sukcesy. Nie mog�o by� inaczej, skoro takie sprawy jak ta, za�atwia� w lekkoatletycznym biegu. Zmordowany staruszek pad� na fotel. Na jego twarzy go�ci� wyraz nudy i zniecierpliwienia. - Po co si� oszukiwa�, panie Adams? Z pewno�ci� domy�la si� pan, �e drugi raz tego nie zaproponuj�. To wielka szansa. Rozpoczynamy etap bada� ko�cowych nad parapsychologiczn� metod� doboru osobowo�ci. Potrzebujemy wi�c ludzi, kt�rzy dobrowolnie poddadz� si� naszym testom. Oczywi�cie - za odpowiednim wynagrodzeniem. Zdradz� panu, i� jest pan pierwsz� osob�, na kt�r� pad� nasz wyb�r; po�ow� pierwszej z kojarzonych par. B�dzie pan pionierem. B�dziecie �ywym dowodem skuteczno�ci mojej metody. Bardzo bogatym dowodem... Nie ma pan nic do stracenia. I dlatego si� pan zgodzi. Jonatan nie mia� w�tpliwo�ci, i� profesor celowo u�y� liczby mnogiej. Wiedzia�, �e trafi tym w dziesi�tk�. Po co si� oszukiwa�? Kt� zastanawia�by si� nad tym, co ma do stracenia, maj�c do zyskania wszystko? Szczeg�lnie wtedy, gdy niczym nie ryzykuje. Kt� by si� nie zgodzi�? - Owszem. - Prosz�? - Owszem - chcia�bym si� w kim� zakocha� i chyba nie ma w tym nic nienaturalnego. Musz� jednak uprzedzi� pana, �e jako� nie bardzo chce mi si� wierzy�... By�bym wdzi�czny, gdyby zechcia� pan przybli�y� mi nieco warunki... eksperymentu, bo chyba tak to trzeba nazywa�. Kiedy wyra�am na co� zgod�, wol� wcze�niej wiedzie� - na co. Ale... sam pan rozumie, �e... - Brawo! Przy kolacji om�wimy szczeg�y. A tymczasem przynios� umow� - wybieg� do sekretariatu i po chwili powr�ci�, trzymaj�c zadrukowany papier, kt�ry po�o�y� na szklanym blacie, sam za� zasiad� do wiose�. - Prosz� przeczyta� umow� uwa�nie i podj�� decyzj�. Prosz� si� nie spieszy�. Znajdzie pan tam og�lny zarys przebiegu... eksperymentu. Wszelkie detale wyja�ni� panu wtedy, gdy podpisze pan umow�. Wa�ne jest, aby zgodzi� si� pan na wszystkie warunki, jakie stawiam. I zgodzi si� pan. Jestem pewien, �e zgodzi si� pan, gdy� przecie� nie proponuj� niczego, jak sam pan to nazwa�, nienaturalnego. Chc� tylko pozna� pana z pewn� kobiet�, nic wi�cej. Mniemam, i� kwota, kt�r� proponuj� jako... posag i dodatek do szcz�cia ma��e�skiego jest nawet z lekka wyg�rowana. Je�li wyda si� ona panu zbyt du�a - prosz� tylko powiedzie�, nie b�d� si� przy niej upiera� - Krach u�miechn�� si� szelmowsko. - Przynios� panu d�ugopis - zerwa� si� i pobieg� do sekretariatu. Wracaj�c z d�ugopisem, t�umaczy� si�. - Nie lubi� czeka�, a� panna Berta wykona moje polecenia. To zawsze trwa zbyt d�ugo. Spo�r�d trzystu czterdziestu sekretarek, kt�re zg�osi�y si� w odpowiedzi na moje og�oszenie, wybra�em najbardziej ospa��. Prosz� mi wierzy�, ona my�li du�o wolniej ni� chodzi. To mnie mobilizuje do dzia�ania. Wszystko musz� za�atwia� sam. Energiczni ludzie s� mi potrzebni na stanowiskach kierowniczych, za to w sekretariacie potrzebuj� ��wia. W moim wieku trzeba si� rusza�. Dzi�ki niej robi� dziennie par� kilometr�w wi�cej. Prosz� przeczyta� umow�. Kiedy pan sko�czy niech pan zawiadomi o tym pann� Bert�, a ona powiadomi mnie. Potem zasi�dziemy do kolacji, przy kt�rej wyja�ni� panu niejasno�ci i odpowiem na wszystkie... prawie wszystkie pytania. Krach powios�owa� jeszcze przez chwil�, po czym wyszed�. Jonatan zosta� sam. Przez chwil� g�ucho wybrzmiewa�y w jego uszach wypowiedziane przez profesora zdania. Jego po�piech w m�wieniu i lekko��, z jak� podchodzi� do tematu rozmowy, niezbyt adekwatna do jej tre�ci, stanowi�y olbrzymi kontrast dla spokoju i ciszy, kt�ra zapanowa�a w gabinecie. Owa cisza podkre�la�a komizm niedawnej wymiany zda�, ale stanowi�a jednocze�nie jakby jej lustrzane odbicie, jej potwierdzenie. To by�a prawda! To si� zdarzy�o! To nie by� sen. Jonatan przewr�ci� kartki i spojrza� na ostatni� stron�. Poczu�, jak oczy wychodz� mu z orbit. Milion EURO!! Bo�e... Kto� tu zwariowa�! Ten facet proponuje mu milion EURO?! Za co?! "Chc� tylko pozna� pana z pewn� kobiet�, nic wi�cej." To chyba jaki� �art... To po prostu niemo�liwe. Ale to przecie� prawda! Zerwa� si� z fotela i w�o�ywszy r�ce do kieszeni, zacz�� spacerowa� pomi�dzy przyrz�dami do �wicze�. Wiedzia�, �e zanim przeczyta umow� - musi to wszystko przemy�le�. Przez ten czas r�ce przestan� mu dr�e� i b�dzie w stanie przewraca� kolejne strony umowy. Ciekawe, czy kiedy dojdzie do ostatniej, nadal b�dzie tam... Dziwne... Zawsze uwa�a� si� za cz�owieka, kt�remu pieni�dze nie uderz� do g�owy. Inna rzecz, �e nigdy nie przewidywa� ewentualno�ci posiadania ich w takiej ilo�ci... A tu byle sze�� zer robi z niego galaret�. Ciekawe, ilu jeszcze rzeczy o sobie nie wie? Przecie�... zgodzi�by si� nawet... za darmo? W zamy�leniu wkroczy� na ruchom� bie�ni�, ale nie w��czy� jej. Sta� z r�kami w kieszeniach i spogl�da� na le��cy na stole dokument umowy. Rozwa�ania nad prawdopodobie�stwem zaistnienia sytuacji, w jakiej si� obecnie znalaz�, m�g� sobie darowa�. A to by� w�a�nie jej najs�abszy punkt. Teraz wypada�oby si� zastanowi�... Nad czym tu si�, do cholery, zastanawia�?! Odpowied� na to pytanie zmartwi�a go najbardziej. U�wiadomi�a mu bowiem jego po�o�enie. Przez ca�e �ycie unika� sytuacji, w kt�rych musia�by zajmowa� z g�ry przegran� pozycj�. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e z tak� w�a�nie sytuacj� mia� obecnie do czynienia. Ale dlaczego? Na czym polega i w czym tkwi negatywny aspekt jego po�o�enia? Co w tym wszystkim nie gra? Podszed� do sto�u i si�gn�� po dokument. Tam znajdzie wyja�nienie... Przeczyta� umow� trzykrotnie. Nie wynika�o z niej prawie nic. Po namy�le Jonatan doszed� do wniosku, �e chyba w�a�nie tego obawia� si� najbardziej. Teoretycznie wszystko wygl�da�o tak niewinnie... Zbyt niewinnie. Za co ten milion? Co, nie podoba ci si� milion EURO? Ano, nie podoba... Krach potrzebuje kr�lika... Chce mu da� marchewk�... I za jej zjedzenie obiecuje drug�... Od tego mo�e rozbole� brzuch. Najbardziej �mierdzi przyn�ta? O co tu chodzi? Z pewno�ci� chodzi o to, czego w umowie po prostu nie ma. Czy to jest pow�d, �eby jej nie podpisa�? Z pewno�ci� - tak. Ale kogo na to sta�? Jedno jest pewne. Adams nie zna regu� gry, do kt�rej jest wci�gany. Chc�c bra� w niej udzia�, musi sta� si� pionkiem na szachownicy. Najprostsze rozwi�zanie, jakie zapewni�oby zachowanie twarzy, jest jednoznaczne z poddaniem ca�ej partii nie tyle bez walki, co raczej bez spojrzenia przeciwnikowi w oczy. Je�li powie "nie" i po prostu wr�ci do normalnego �ycia - nigdy nie dowie si� co straci�... Stawk� w tej zabawie jest nie byle co, lecz wielka niewiadoma, ukryta gdzie� pod olbrzymi� g�r� pieni�dzy. Na domiar z�ego nie ma czasu na my�lenie, odpowied� trzeba da� natychmiast. Bo�e... Dlaczego Krach nie wybra� kogo� innego? Dlaczego Jonatan Adams musi przez ca�e �ycie stawa� przed problemami, o kt�rych nie chcia�by nawet s�ysze�? I dlaczego zawsze pope�nia b��d? Nad oszklonym sufitem znik�a ostatnia gwiazdka. Chmurzy�o si�. Bo�e... Obiecuj�, �e to ju� ostatni raz. Szeroki korytarz, wy�o�ony w ca�o�ci jasnoszar�, mi�kk� wyk�adzin� kilkana�cie metr�w przed id�cymi delikatnie zakr�ca� w lewo. Nie wida� by�o jego ko�ca, gdy� okaza� si� wielkim okr�giem - gdyby szli jaki� czas bez przerwy, znale�liby si� w tym samym miejscu. Po prawej stronie korytarza znajdowa�y si� mi�kko obite drzwi szeregu gabinet�w, a po lewej - okna wychodz�ce na po�o�on� w dole oran�eri�. Okna okala�y j� ze wszystkich stron. Znajdowa�a si� pi�tro ni�ej, prowadzi�y do niej szerokie schody. Opr�cz ogromnych i bujnych ro�lin by� tam te� niewielki basen, fotele, mini-atlas i barek. Bia�e �ciany wyposa�one w wielk� ilo�� luster, l�ni�ca posadzka i przestrzenne wizje w�ciek�ego artysty. To, co pocz�tkowo wydawa�o si� czarnym, p�kolistym sufitem, by�o w rzeczywisto�ci przezroczyst� kopu��, za kt�r� czai�o si� zachmurzone nocne niebo. Spadaj�ce na ni� pierwsze krople deszczu przepe�ni�y ogromne wn�trze z�owr�bnym szumem. Jonatan szed� w milczeniu obok rozentuzjazmowanego profesora. - Parapsychologia przez dziesi�ciolecia okre�lana by�a mianem magii, a psychotronik� traktowano jako naukow� szarlataneri�. Dzi�ki Dream Corporation przydatno�� tych nauk przestano mierzy� ilo�ci� sprzedanych ksi��ek traktuj�cych o tajemnych zjawiskach. Mamy du�o czasu, wi�c opowiem panu moj� histori�. Niewiele os�b zna j� z moich ust, ale pan musi j� us�ysze�, gdy� eksperyment, w kt�rym pan uczestniczy, jest jej zwie�czeniem, a jego powodzenie udowodni �wiatu, i� rozpocz�a si� nowa era w dziejach psychocybernetyki. Z przyjemno�ci� r�wnie� postaram si� na�wietli� panu schemat metody, kt�r� si� pos�ugujemy. Nie b�d� wdawa� si� w szczeg�y, gdy� ich zg��bienie wymaga rzetelnej wiedzy z zakresu co najmniej kilku dziedzin, kt�rej to wiedzy pan niestety nie posiada. My�l� jednak, �e przekonam pana, i� wyniki naszych test�w s� efektem wypracowanej przez nas zdolno�ci odczytu realnego profilu badanej osobowo�ci, nie za� bezpodstawnie snutymi przypuszczeniami, opartymi o skojarzenia patrz�cego na rozduszony kleksik pacjenta. Ostatnie s�owa wypowiedzia� stoj�c ju� na szczycie schod�w prowadz�cych do oran�erii. Wygl�da�o to na mow� pomy�lan� akurat na ten odcinek korytarza. - Jak si� to panu podoba? - ruchem g�owy wskaza� rozci�gaj�c� si� poni�ej namiastk� raju. U�miechn�� si� z zadowoleniem i nie czekaj�c na odpowied�, ruszy� w d�. - Jest z pewno�ci� wiele pyta�, kt�re chcia�by mi pan zada� - m�wi�, prowadz�c Jonatana labiryntem bluszcz�w. - Na niekt�re z nich postaram si� odpowiedzie� ju� teraz, gdy� s� oczywiste. Na pewno interesuje pana, dlaczego w�a�nie panu proponuj� udzia� w eksperymencie. Tu zamilk� na d�u�sz� chwil�, kt�ra mia�a podnie�� napi�cie, wzm�c ciekawo��, podkre�li� wag� tematu lub wszystko po trosze. Krach wykorzysta� j� na przyrz�dzenie drink�w, a Adams zaj�� wskazany fotel. Profesor poda� mu kryszta�owe naczynie z b��kitnym p�ynem i zaj�� miejsce naprzeciw. - Ot� dok�adnie dwudziestego czwartego marca zg�osi� si� pan do badania zgodno�ci charakterologicznej, delegowany przez dzia� zatrudnienia QuicKomu. Jak pan pami�ta badanie trwa�o ponad cztery godziny. Nie ma pan poj�cia, ile mo�na dowiedzie� si� o cz�owieku w ci�gu tego czasu. Tak w�a�nie sta�o si� w pa�skim przypadku. Oczywi�cie nie jest pan wyj�tkiem. W analogiczny spos�b prze�wietlili�my ju� m�zgi kilkudziesi�ciu tysi�cy innych os�b. Robimy to od lat. Uzyskane w ten spos�b informacje przechowujemy w naszym centrum komputerowym, kt�re znajduje si� w podziemiach tego budynku. Dyskrecja jest nasz� mocn� stron�, nie ma wi�c obaw, �e dane te wpadn� w niepowo�ane r�ce. �cie�ka dost�pu do nich jest chroniona lepiej, ni� rezerwy bud�etowe niejednego banku. Par� dni temu United Union Parlament zaakceptowa� proponowany przez Dream Corporation projekt bada� nad parapsychologiczn� metod� doboru osobowo�ci. Je�li w przeci�gu dw�ch lat uda nam si� udowodni�, �e stworzona przez nas metoda doboru ma��e�stw nie jest jedynie teori�, Parlament z pewno�ci� dostrze�e zalety, jakie musi poci�ga� za sob� jej masowe stosowanie. Ale wcze�niej metoda sama musi obroni� si� przed zarzutami nieskuteczno�ci. Ju� dawno temu przewidzia�em, �e do tego dojdzie, wi�c postanowi�em nie czeka� na ten moment z za�o�onymi r�kami. Nie trudno si� domy�li�, �e dob�r osobowo�ci dwojga os�b b�dzie tym skuteczniejszy, im wi�ksza b�dzie pula, z kt�rej dokonuje si� wyboru. W�a�nie dlatego ju� od po�owy stycznia przy okazji badania doboru charakterologicznego, weryfikowania nominacji na stanowiska kierownicze, opiniowania wyboru zawodu i wszystkich innych test�w, jakie mo�na wykona� w Dream Corporation, przeprowadzamy... dodatkow� analiz� osobowo�ci testowanych. Krach poci�gn�� �yczek i u�miechn�� si� chytrze. Niebezpiecznie bezceremonialny spos�b, w jaki profesor przyznawa� si�, �e nie jest anio�kiem, wyda� si� Jonatanowi lekko podejrzany. - Za pozwoleniem, profesorze... Nie jestem pewien czy dobrze pana rozumiem. Czy�by w�a�nie przyzna� si� pan do tego, �e bez akceptacji zar�wno Parlamentu jak i samych zainteresowanych �ama� pan jeden z najwa�niejszych dogmat�w Konstytucji United Union? Czy�by ingerowa� pan w prywatno�� ludzi pod k�tem ich przydatno�ci dla swoich cel�w? Krach, jakby nie us�yszawszy zarzutu, m�wi� dalej. - Dzi�ki temu, w obecnym momencie stopniem zaawansowania prac znacznie wyprzedzamy stan, kt�rego mo�na by si� po nas spodziewa�. Sze��dziesi�t procent z przebadanych przez nas os�b nie posiada jeszcze swej drugiej po�owy, a - prosz� mi wierzy� - ponad po�owa z pozosta�ych czterdziestu procent z mi�� ch�ci� wymieni�aby ow� po��wk� na now�. Te dane nie s� aktualne, dlatego pyta�em pana, czy nadal jest pan kawalerem, ale nawet je�li po�owa naszego archiwum znalaz�a sobie partnera, to i tak jest si� z czego cieszy�, nieprawda�? B�dziemy najdoskonalsz� agencj� matrymonialn� na �wiecie, gdy� dobieraj�c osobowo�ci kojarzonych os�b przeskakujemy dziesi�cioletni okres po�ycia ma��e�skiego. Dopasowujemy ludzi jak puzzle dziecinnej uk�adanki. Nie tylko na zasadzie komplementarno�ci, ale i przeciwie�stw. Przekona si� pan o tym osobi�cie, gdy zakocha si� pan bez pami�ci w kobiecie, z kt�r� pana skontaktu... - Dlaczego ja? - przerwa� mu Adams i poci�gn�� g��bszego �yka, gdy� ostatnie zdanie wzbudzi�o w nim niezrozumia�� irytacj�. - Ot� to - dlaczego w�a�nie pan! W dniu, w kt�rym Dream Corporation uzyska�a akceptacj� na rozpocz�cie bada� osobi�cie uruchomi�em stworzony specjalnie w tym celu program kojarzenia zakodowanych w naszym archiwum os�b. Kiedy komputer sko�czy� robot� przedstawi� nam list� siedemdziesi�ciu siedmiu par, kt�re s� dla siebie po prostu stworzone. Musieli�my mie� jednak pewno��, �e para, na kt�r� padnie nasz wyb�r, jest najdoskonalsz� kombinacj� osobowo�ci, jak� w obecnym momencie potrafimy wy�oni�. Przez par� nast�pnych dni komputer analizowa� dokonany przez siebie wyb�r, weryfikuj�c si�� przewidywanej wi�zi emocjonalnej, jaka przypuszczalnie pojawi si� u ka�dej z par i por�wnywa� te si�y ze sob�. Kiedy sko�czy�, przeanalizowa� r�wnie� minimalny czas, po jakim w obr�bie ka�dej z par m�g�by zacz�� si� pojawia� objaw znudzenia partnerem. W przypadku pary, kt�rej jest pan po�ow�, okres ten z pewno�ci� nie b�dzie kr�tszy ni� siedemset pi��dziesi�t trzy lata. Lepszego wyniku, jak na razie, nie osi�gn�a �adna z par. Je�li chodzi o wi� emocjonaln� - r�wnie� nie macie sobie r�wnych. Przeprowadzili�my te� mn�stwo symulacji, kt�re z pewno�ci� nie zainteresuj� pana w tym stopniu co powy�sze informacje, gdy� s� to sprawy czysto teoretyczne i ze wzgl�d�w oczywistych nie potrafimy jeszcze w�a�ciwie ich interpretowa�. Jedno jest pewne. Po ka�dym z test�w i symulacji, komputer por�wnywa� wszystkie uzyskane wyniki i z uporem na szczycie listy siedemdziesi�ciu siedmiu analizowanych przypadk�w wy�wietla� te same dwa nazwiska. Jak si� pan s�usznie domy�la - nosi pan jedno z nich. W chwili gdy sko�czy�, wie�cz�c wypowied� triumfalnym u�miechem, nie wiadomo sk�d pojawili si� dwaj kelnerzy z ma�ymi stoliczkami na k�kach. Zbli�ywszy si� do sto�u, zacz�li przygotowywa� kolacj�. Krach nawet na nich nie spojrza�. Siedzia� ze wzrokiem utkwionym w Jonatanie i zadowoleniem na twarzy. Pomi�dzy zak�sk� z w�dzonego �ososia i drugim �ykiem bia�ego wina Krach zdecydowa� si� rozpocz�� zapowiedzian� histori�. - Kiedy by�em jeszcze m�odym psychiatr� odwiedzi� mnie pewien m�czyzna i b�aga� o pomoc dla swojej �ony. Jak twierdzi�, miewa�a ona dziwaczne omamy wzrokowe, lecz odmawia�a wizyty u lekarza utrzymuj�c, �e to co widzi jest prawd�. Par� dni p�niej zjawi�em si� u nich z przyjacielska wizyt�. Kobieta opowiedzia�a mi o poruszaj�cych si� przedmiotach, kt�re obserwowa�a ilekro� jej m�� opuszcza� mieszkanie. Wed�ug niej dom, w kt�rym mieszkali nawiedzony by� przez duchy, a bardziej od psychiatry pomog�aby im przeprowadzka. Parapsychologi� traktowa�em w tym okresie wy��cznie jako hobby, ale mimo to z �atwo�ci� wpad�em na rozwi�zanie tego problemu, kiedy tylko zauwa�y�em na �cianie fotografi� ich syna. Ch�opak mia� trzyna�cie lat i znajdowa� si�, rzecz jasna, w okresie pokwitania. Od lat parapsychologii znanym by� fakt, i� jest to okres, w kt�rym u niekt�rych dzieci rozkwitaj� niekontrolowane zdolno�ci psychokinetyczne. Za zgod� rodzic�w przez par� kolejnych miesi�cy zabiera�em dzieciaka ze sob� do zaprzyja�nionej pracowni psychotroniki, gdzie badali�my go na wszystkie mo�liwe sposoby. Niestety - z marnym skutkiem, gdy�, jak to zwykle bywa w takich przypadkach, wszystko zaczyna�o fruwa� tylko wtedy, gdy wy��czali�my urz�dzenia pomiarowe. Po jednej z takich wizyt, po odwiezieniu go do domu, planowa�em odwiedzi� mojego przyjaciela, kt�ry pracowa� w instytucie fizyki. Na moj� pro�b� zajmowa� si� konstruowaniem niezwykle czu�ych detektor�w fal elektromagnetycznych o r�nej cz�stotliwo�ci, kt�re chcieli�my wykorzystywa� do bada� telepatii w pracowni psychotronicznej. Ch�opak si� o tym dowiedzia� i upar�, �e pojedzie ze mn�. Kiedy znale�li�my si� na miejscu, m�j kolega zacz�� t�umaczy� mi dzia�anie poszczeg�lnych odbiornik�w, przy czym uruchomi� je wszystkie. Wyskalowane by�y na odbi�r r�nych d�ugo�ci fal. Szczeniak interesowa� si� fizyk� i by� tak podekscytowany wizyt� w instytucie, �e demonstrowane detektory dosta�y po prostu sza�u. Okaza�o si�, �e pr�cz psychokinetycznych, dzieciak posiada� te� i inne niezwyk�e zdolno�ci. Du�o m�wi� i nie potrafi� zatrzyma� my�li na jednym temacie, porusza� mn�stwo w�tk�w. Wtedy zauwa�y�em, �e przy ka�dej zmianie jego nastroju urz�dzenia rejestrowa�y odmienne zestawienia emitowanych przez jego umys� fal. Kiedy skierowa�em jego uwag� na diametralnie inn� rzecz, mianowicie na czekaj�c� w domu matk�, wi�kszo�� detektor�w wygas�a zupe�nie. Dopiero wtedy przejrza�em na oczy, dostrzegaj�c przed sob� szeroko otwarte bramy psychocybernetyki. Od tamtego dnia wszelkie moje oszcz�dno�ci przeznacza�em na pog��bianie wiedzy z zakresu psychotroniki i wyposa�anie w�asnej pracowni. Przez wiele lat gromadzi�em wok� siebie fanatyk�w tej dziedziny, kt�rzy pracuj� ze mn� do dzi�, a dzi�ki wsparciu finansowemu, jakiego mi udzielali, s� teraz wsp�udzia�owcami Dream Corporation. Po dwunastu latach wyrzecze� praca nad psychotronem, konstruowanym wed�ug mojego pomys�u, zosta�a zako�czona. Dysponowa�em pomieszczeniem, kt�re by�o mo�liwie najdoskonalej odizolowane od elektromagnetycznych wp�yw�w z zewn�trz. Znajdowa�o si� w nim tysi�c pi��set super czu�ych detektor�w promieniowania elektromagnetycznego, zdolnych rejestrowa� fale o energii wypromieniowywanej przez m�zg przeci�tnego cz�owieka. Jest to energia rz�du dwa razy dziesi�� do minus dziesi�tej W. Ka�dy z detektor�w przystosowany by� do odbioru fal o w�skim zakresie cz�stotliwo�ci. Szerokopasmowy zakres sygna��w, do kt�rych odbioru byli�my przygotowani, waha� si� w granicach od dwudziestu kHz do trzydziestu MHz. Zintegrowany z systemem detektor�w komputer rejestrowa� ka�dy impuls, kt�ry pojawia� si� na wyj�ciu ka�dego z detektor�w. W ten spos�b stworzyli�my metod� rejestrowania ludzkich emocji, z kt�rych ka�da kodowana jest jako odr�bny zestaw tysi�ca pi�ciuset zmiennych, gdy� ka�dej z nich towarzyszy niepowtarzalny schemat emitowanych d�ugo�ci fal. Pierwsze do�wiadczenia, kt�re przeprowadzali�my na nas samych, przekroczy�y oczekiwania nawet najwi�kszych optymist�w, kt�rzy byli po�r�d nas. Okaza�o si�, �e zapis takich stan�w, jak strach, lito��, cierpienie, rado�� i innych podobnych emocji, posiada nies�ychanie podobn� struktur� kodu, bez wzgl�du na to, kogo w trakcie badania dotyczy. Stopniowo pocz�li�my powi�ksza� pami�� komputera, wprowadzaj�c do niej informacje o coraz to nowych stanach umys�u. Wszyscy byli�my bankrutami, gdy� badania poch�on�y nasze oszcz�dno�ci. Wtedy wpad�em na pomys�, �eby zacz�� sprowadza� do test�w dobrze zdiagnozowanych pacjent�w oddzia�u psychiatrii, aby por�wna� ich wyniki z naszymi. Zapisy tych samych stan�w, kt�re badali�my u siebie, odbiega�y u nich do�� cz�sto od uzyskiwanych przez nas. Na tej podstawie komputer zacz�� uczy� si� diagnostyki psychiatrycznej. Po roku potrafi� ju� bezb��dnie odr�nia� pi�tna�cie jednostek chorobowych. I wtedy zacz�li�my zarabia�. Pocz�tkowo nieufnie, oddzia�y psychiatryczne zacz�y korzysta� z naszych us�ug. Pacjenci diagnozowani przez nas byli poddawani powt�rnej diagnozie na oddzia�ach. Wkr�tce jednak zyskali�my zaufanie i niema�y rozg�os, o kt�ry osobi�cie zadba�em. Pami�� komputera wzbogaca�a si� wci�� o nowe jednostki chorobowe a my nape�niali�my j� dodatkowo wynikami przer�nych bada�. Pieni�dze p�yn�y do nas szerokim strumieniem, wi�c rozpocz��em prac� nad udoskonalaniem psychotronu. Dowiedzia�em si�, �e pewnemu m�odemu naukowcowi badaj�cemu emanacj� aury wok� �ywych organizm�w uda�o si� stworzy� metod� umo�liwiaj�c� jej obserwacj� w zakresie, w jakim dot�d by�a ona widywana wy��cznie przez osoby szczeg�lnie wra�liwe. Skontaktowa�em si� z nim, proponuj�c wsp�prac� i wynagrodzenie, o jakim nawet nie marzy�. Po kolejnych kilku latach psychotron, pr�cz analizowania emisji tysi�ca pi�ciuset cz�stotliwo�ci fal wytwarzanych przez umys� cz�owieka, potrafi� r�wnie� spektrofotometrycznie odczytywa� ponad szesna�cie milion�w barw i odcieni ludzkiej aury. Udoskonalenia, kt�re wprowadzamy od tamtego czasu nie zmieniaj� w wyra�ny spos�b zasady odczytu danych, jakie uzyskujemy w testach. Nauczyli�my komputer w�a�ciwie kompilowa� setki gigabajt�w informacji, kt�re musi po�yka� przy ka�dym badaniu, nauczyli�my go �ledzi� zmiany nat�enia ka�dej z fal elektromagnetycznych oraz uwzgl�dnia� fluktuacj� barw widma widzianej przez niego aury. Wstrzykuj�c przed testem badanej osobie specjalnie dobrany zestaw mediator�w w okre�lonych proporcjach, wprowadzamy go w stan pewnego rodzaju transu, kt�ry u�atwia nam zadanie, gdy� zmusza m�zg do eksploatowania swych mo�liwo�ci w kolejno�ci i zakresie, jakiego wymaga k�t, pod kt�rym zbieramy o danej osobie informacje. Krach nape�ni� szklanki brzoskwiniowym sokiem. - Jak pan widzi, zasada metody, kt�r� stworzyli�my, jest dziecinnie prosta. Jeste�my ogromnie dalecy od doskona�o�ci, ale zdradz� panu, �e nie sp�dza mi to snu z powiek. W chwili obecnej Dream Corporation znajduje si� w posiadaniu czterdziestu psychotron�w. Kilkana�cie z nich umie�cili�my w tym budynku i te wykorzystywane s� wy��cznie do prac badawczych, maj�cych na celu wzbogacanie dotychczasowej wiedzy na temat kod�w emocjonalnych oraz udoskonalanie samego psychotronu i poszukiwanie nowych obszar�w jego zastosowa�. Pozosta�e pracuj� pe�n� par�, �wiadcz�c us�ugi spo�ecze�stwu. Charakterologiczny dob�r grup pracowniczych, diagnostyka psychoanalityczna, diagnozowanie chor�b psychosomatycznych, dob�r najskuteczniejszej metody resocjalizacji recydywist�w, weryfikacja nominacji na odpowiedzialne stanowiska, pomoc w wyborze zawodu i par� innych dziedzin - to ju� rzeczywisto�� Dream Corporation. Prowadzimy r�wnie� zakrojone na du�o szersz� skal� testy psychostatystyczne, kt�re przynosz� nam chyba najwi�ksze dochody. Z wynik�w tych test�w korzystaj� przer�ne organizacje, zaczynaj�c od firm marketingowych, a na agendach rz�dowych ko�cz�c. Jednak oczkiem w naszej wielkiej g�owie jest badanie przekroju ca�ej osobowo�ci, a eksperyment, w kt�rym pan we�mie udzia�, b�dzie pierwszym sprawdzianem s�uszno�ci kierunku, jaki kiedy� zdecydowali�my si� obra�. - Przyznam si�, �e trudno mi uwierzy� w to, i� rejestracja pola elektromagnetycznego wytwarzanego przez m�zg w czasie snu pozwala na wyci�ganie tak daleko id�cych wniosk�w o ludzkim charakterze i osobowo�ci. Ludzki umys� to przecie� nie nadajnik radiowy, ale nawet gdyby tak by�o, to i tak przyczyn powstawania w nim fal elektromagnetycznych mo�e by� setki. Uwa�a pan, �e na ich podstawie mo�na czyta� cudze my�li? - Tego nie powiedzia�em. Pole elektromagnetyczne jest tylko jednym z p�l wytwarzanych przez umys�, obok elektrycznego, magnetycznego, biograwitacyjnego i by� mo�e jakiego� jeszcze... Fale powstaj� prawdopodobnie jako efekt uboczny, wt�rnie do proces�w my�lowych, cho� s� i tacy, kt�rzy dopuszczaj� my�l o ich bardziej znacz�cej funkcji. Przyznam si�, �e dla mnie nie ma to wi�kszego znaczenia. Dla mnie wa�ne jest to, �e analiza tego pola pozwala na uzyskanie wymiernych wynik�w dotycz�cych tak ulotnego zagadnienia, jakim jest ludzka psychika. Nawet najdoskonalszy psychoanalityk musia�by przetrzymywa� pana na swojej kozetce przez pi�tna�cie lat, zanim dowiedzia�by si� cho�by dziesi�t� cz�� tego, co my o panu wiemy po trwaj�cej zaledwie par� godzin drzemce. Nikt nie powinien jednak obawia� si�, �e jakie� zmy�lne urz�dzenie umo�liwia czytanie jego my�li. Obecnie jest to absolutnie niemo�liwe. Odczytujemy wy��cznie kody emocjonalne. - Kody emocjonalne? - Tak nazwali�my zestawienia cz�stotliwo�ci fal elektromagnetycznych emitowanych przez m�zg w danej chwili. W czasie badania jednej osoby komputer rejestruje kilkadziesi�t tysi�cy kod�w, kt�re odnosz� si� do kilkuset stan�w emocjonalnych, w kt�re niejako sztucznie wprowadzamy umys�. Ka�dy z tych kod�w jest analizowany pod wzgl�dem podobie�stwa do kod�w standardowych, kt�re gromadzili�my w pami�ci komputera przez ostatnich trzyna�cie lat. Badamy te� nast�pstwo kod�w oraz zmiany nat�enia ka�dej z rejestrowanych fal. Na tej podstawie uzyskujemy wymierny pogl�d na temat osobowo�ci danej jednostki. To wszystko. Je�li natomiast spyta mnie pan, sk�d wiadomo, kt�ry z kod�w odnosi si� do konkretnego stanu emocjonalnego, to odpowiem, �e jest to kolejna tajemnica naszej firmy. Musi pan zawierzy� naszemu do�wiadczeniu. Powiem panu jednak co�, co powinno nieco zaspokoi� pa�sk� ewentualn� ciekawo��, cho� z pewno�ci� niczego nie wyja�ni. Ot� zestawienia wynik�w powtarzalnych z wynikami bada� os�b, kt�rych psychika nie mie�ci si� w granicach standardowo przyj�tej normy, stanowi�y dla nas punkt oparcia kompletowanej od lat systematyki kod�w. - Powiedzia� pan, �e sztucznie wprowadzacie umys� w... W co? - Aplikowana przez nas mikstura, kt�rej sk�ad, proporcje oraz spos�b syntezy s� dobrze strze�on� tajemnic� Dream Corporation, wprowadza badanego w stan pewnego rodzaju... hipnozy. Nie lubi� tego s�owa, ale na pa�ski u�ytek pos�u�� si� nim, gdy� w ten spos�b szybciej zrozumie pan zasad� naszej metody. Powtarzalno�� tego stanu u ka�dej testowanej osoby, uzyskiwana dzi�ki farmakologicznej metodzie jego wywo�ania, zapewnia nam jednolity standard wynik�w. Jest to niezb�dne, je�li chcemy owe wyniki ze sob� por�wnywa�, nieprawda�? Kiedy badany znajduje si� ju� w... hipnozie, sugerujemy mu to i owo, wywo�uj�c z�udzenia okre�lonych sytuacji, na kt�re umys� odpowiada seriami rejestrowanych przez nas stan�w emocjonalnych. - Powracaj�c do naszego eksperymentu... - W�a�nie. Widz�, �e nie zdecydowa� si� pan jeszcze na podpisanie umowy. Najwy�szy czas! - Mam do pana kilka pyta�. Na jakiej zasadzie dokonuje pan wyboru par? Na czym ma polega� eksperyment? Jaka jest szansa powodzenia? I sk�d b�dzie pan wiedzia�, �e si� zakocha�em lub �e ona kocha mnie? Przecie� mo�emy k�ama� tylko po to, �eby zgarn�� fors�. - Tego nie musz� si� ba�. Nie p�ac� za wynik testu. P�ac� za to, �e we�miecie w nim udzia�. Otrzymacie po milionie EURO bez wzgl�du na to, czy b�dziecie do siebie wzdycha�, czy nie. - Wi�c sam m�j udzia� w eksperymencie jest dla pana a� tyle wart? - Drogi panie Adams... Nie chodzi tu o pana i pa�ski udzia�. Chodzi o udowodnienie skuteczno�ci metody, a za to jestem got�w zap�aci� jeszcze wi�cej. Zdaj� sobie spraw�, �e dla pana milion EURO to du�o pieni�dzy. Pieni�dze jednak, wbrew pozorom, nie odgrywaj� tu �adnej roli. Maj� one wy��cznie przekona� pana o czysto�ci moich intencji. Ten eksperyment nie mo�e si� nie uda�. Gdyby jednak do tego dosz�o, to po udoskonaleniu metody powt�rz� go jeszcze raz, a nast�pna z wy�onionych par r�wnie� nie odejdzie poszkodowana. B�d� pr�bowa� tak d�ugo, a� mi si� uda. - Prosz� mi wybaczy� szczero��, ale... Chocia� jestem informatykiem, uwa�am, �e marnie b�dzie wygl�da� ten �wiat, je�li przeznaczenia zaczniemy poszukiwa� w komputerowych symulacjach. - Przeznaczenia? Przeznaczenie to zwyk�a bujda. Dla ka�dego cz�owieka, kt�ry w swych rozwa�aniach trzyma si� zasad logiki, istnienie "jednego jedynego" lub "jednej jedynej" jest ewidentn� niedorzeczno�ci�. Je�li wyci�gane przeze� wnioski s� w miar� konsekwentne, to wcze�niej lub p�niej dojdzie do przekonania, �e dla dowolnej osoby X istnieje na �wiecie wi�cej ni� jedna osoba Y p�ci odmiennej, w kt�rej X m�g�by si� pogr��y� uczuciowo. I odwrotnie: dla osoby Y istnieje wiele X-�w. Za��my, �e pan Y zakocha� si� z wzajemno�ci� w pani X. Obydwoje s� przekonani o swoim dla siebie przeznaczeniu, i �e na ca�ym �wiecie nie ma innej lub innego, kt�rego mogliby darzy� uczuciem o por�wnywalnej mocy. Pytanie pierwsze: jak wiele os�b p�ci przeciwnej zna�o ka�de z nich, zanim zdecydowali si� na wzajemny wyb�r? Odpowiedzi� na to pytanie jest w wi�kszo�ci przypadk�w liczba, kt�ra nie przekracza stutysi�cznej cz�ci populacji odno�nej grupy kulturowej. Je�li wi�c fenomen "jednej jedynej" albo "jednego jedynego" mia�by by� rzeczywisto�ci�, w takim razie zakochiwa� si� powinien co stutysi�czny m�czyzna i co stutysi�czna kobieta. Jest to ewidentna nieprawda. Pytanie drugie: dlaczego ludzie zakochuj� si� wielokrotnie? Pytanie trzecie: jak to mo�liwe, �e s� tacy, kt�rzy potrafi� kocha� kilka os�b na raz? Pytanie czwarte: jak to mo�liwe, �e X kocha Y a Y nie kocha X? Nie... Nie b�d�my dzie�mi. Jestem w stanie udowodni�, �e dowolny cz�owiek m�g�by kocha� setk� innych ludzi, kt�rych mu wyszukam. W�a�nie na tym polega geniusz mojej metody. Ka�da osoba, kt�ra zg�osi si� do nas, b�dzie odbywa�a w pami�ci naszego komputera nawet nie sto lub dwie�cie, lecz setki tysi�cy randek. Spo�r�d wymarzonych przez ni� setek i tysi�cy os�b, komputer wybierze najw�a�ciwsz�. - Zanim podpisz� umow� chcia�bym wiedzie�... - Niestety... Niestety - nic wi�cej ju� panu nie wyja�ni� zanim nie z�o�y pan swojego podpisu. Przeczyta� pan umow� dok�adnie. Nawet po jej podpisaniu nie powiem panu wszystkiego. Szczeg�y dotycz�ce eksperymentu musz� pozosta� nieznane. Nie chc� by� nieprzyjemnie tajemniczy, ale prosz� mnie zrozumie�. Je�li wszystko panu opisz�, to strac� pewien atut... Stracimy go razem. Przecie� pan r�wnie� chce, aby eksperyment si� uda�, prawda? Tym atutem jest w�a�nie element niewiedzy, niepewno�ci, rozterki, zaskoczenia, ciekawo�ci... i tak dalej. Natura nigdy nie wyzbywa si� takich atut�w, a ja, chc�c j� wyr�czy�, musz� sta� si� jej wiernym na�ladowc�, nieprawda�? - Nie chcia�em wyci�ga� od pana szczeg��w eksperymentu. Chodzi�o mi wy��cznie o wyja�nienie tego... aneksu. Jest on niezbyt jasny, o ile oczywi�cie cokolwiek w tej umowie mo�na nazwa� jasnym. - Panie Adams... Nie b�d� owija� w bawe�n�. Jednym z warunk�w akceptacji naszego projektu bada� przez parlament by�o nasze zapewnienie, i� przeprowadzane przez nas eksperymenty nie wp�yn� ujemnie na psychik� os�b, kt�re dobrowolnie wyra�� zgod� na sw�j w nich udzia�. Je�li chodzi o mnie, jestem w stu procentach pewien skuteczno�ci metody, ale... Sam pan rozumie... Po prostu... Istnieje pewne ryzyko. Jest ono oczywi�cie znikome, ale musi pan o tym wiedzie�. Gdyby kobieta, kt�r� pan pozna, okaza�a si� wymarzon� przez pana drug� po�ow� i zakocha�by si� pan w niej po uszy, ona natomiast nie uwa�a�aby pana za osob� godn� swej mi�o�ci... Mo�e te� sta� si� odwrotnie... Musimy to wzi�� pod uwag�! W takim wypadku jedno z was sta�oby si� nieszcz�snym, sp�odzonym przez Dream Corporation strz�pem cz�owieka. Straci�oby ochot� do �ycia, co mog�oby doprowadzi� do jakiego� nieszcz�cia. Prosz� si� nie u�miecha�! Ani przez chwil� nie wolno nam zapomina�, �e w tej rozgrywce gramy z natur� nie fair, a kart�, kt�r� wyci�gamy z r�kawa s� ludzkie uczucia. W�a�nie dlatego podpisuj�c umow�, kt�r� mia� pan okazj� przestudiowa�, wyra�a pan zgod� na ewentualne wymazanie ze swej pami�ci ca�ego incydentu. Ja za� zobowi�zuj� si� ubezpieczy� pana od tej mo�liwo�ci na dodatkow� kwot�. Prosz� nas zrozumie�. Nie chcemy ani nikogo unieszcz�liwia�, ani traci� szansy otrzymanej od parlamentu. Mog� jednak pana zapewni�, �e niepowodzenie eksperymentu, czego - co podkre�lam - nie przewiduj�, b�dzie podstaw� udoskonalenia metody doboru osobowo�ci. Marna to dla pana pociecha, ale honorarium, kt�re proponujemy w zamian za ryzyko, z pewno�ci� wystarczy na otarcie �ez. - Dlaczego zale�a�o panu na akceptacji projektu przez parlament? - Dla zysku. Tutaj z kolei chodzi mi ju� wy��cznie o pieni�dze. Wielkie pieni�dze. Matrymonialna us�uga naszej firmy b�dzie kosztowa�a fortun�. Nie ka�dy ma tyle pod r�k�. Je�li bud�et pa�stwowy pokryje cz�� koszt�w - b�dziemy mie� wi�cej klient�w, nieprawda�? A wracaj�c do pa�skiego zarzutu o ingerencj� w prywatno�� jednostek pod k�tem przydatno�ci do w�asnych cel�w... To prawda. Ale prawda zawsze ma dwa ko�ce. Na tym drugim widz� szcz�cie moich przysz�ych kontrahent�w. Byle dziennikarzyna mo�e bezkarnie ingerowa� w prywatno�� i nikt nie oskar�a go o �amanie konstytucyjnych doktryn. A robi to du�o brutalniej i mniej dyskretnie. Wcale nie czuj� si� winny, panie Adams. Czy komu� sta�a si� od tego krzywda? Pan jako pierwszy przekona si� o skutkach mojego przest�pstwa. Wystarczy jeden pa�ski podpis. O... tu. �roda, 11 sierpnia, godz. 23.10 Wn�trze furgonetki wype�nia� niski g�os radiowej spikerki. - Sze�� radiowoz�w i jeden policyjny �mig�owiec bezskutecznie ugania�y si� wczorajszej nocy za kilkoma grupami dziwacznie poprzebieranych nastolatk�w. Zabawa w chowanego trwa�a blisko godzin�. W tym w�a�nie czasie na ulicach naszego miasta dokonano dziewi�tnastu pobi�, trzynastu w�ama�, siedmiu napad�w rabunkowych, trzech gwa�t�w i jednego morderstwa. Dane te m�wi� same za siebie. Nasuwa si� pytanie: Ilu z tych przest�pstw uda�oby si� unikn��, gdyby policja nieco powa�niej traktowa�a swoj� prac�?... Nadinspektor Carlos Baronelli wy��czy� radio i wysiad� z szoferki. W r�ku trzyma� smycz. Roz�o�y� czarny parasol i postawi� ko�nierz taniej marynarki, kt�r� przed kilkoma godzinami wyszpera� w garderobie wydzia�u. Na czynno�� szperania po�wi�ci� szesna�cie minut i trzydzie�ci osiem sekund. Wiedzia� to dok�adnie, gdy�, kiedy zaczyna�, w�a�nie taki czas dzieli� go od wyznaczonej przez siebie samego godziny zjedzenia batonika. Jeden batonik. Codziennie o dziewi�tnastej. Tyle mu wolno. W garderobie znajdowa�o si� mn�stwo komplet�w ubra�, kt�re pozornie nie mia�y �adnych wsp�lnych cech. Wszyscy cz�onkowie wydzia�u zada� specjalnych znali tylko jeden atrybut, kt�ry je ��czy�: w odpowiedniej porze dnia, tygodnia, lub roku, mia�y one nie przyci�ga� uwagi podczas akcji. Baronelli dostrzeg� wszelako ich drug� wsp�ln� cech�: wszystkie by�y na niego za ciasne. Kiedy� kupi� wi�c za w�asne pieni�dze tani�, wielk� marynark�, kt�r� podrzuci� do garderoby. Zawsze jednak musia� jej d�ugo szuka�, bo pr�cz niego nikt jej nie u�ywa�. Mo�e dlatego, i� tylko na nim nie przyci�ga�a uwagi. Planowana akcja mia�a rozpocz�� si� dopiero nad ranem, nadinspektor zjawi� si� jednak na miejscu du�o wcze�niej. Chcia� zbada� teren i wyznaczy� pozycje swoim ch�opcom ze "specjalnej". Prowadzone przez niego �ledztwo znajdowa�o si� w punkcie prze�omowym i postanowi� wszystkiego dopilnowa� osobi�cie. Zbyt wiele obiecywa� sobie po jutrzejszym dniu, aby m�g� powierzy� organizacj� tego zadania komu� mniej do�wiadczonemu. Przechadza� si� wi�c po bulwarze jak kto�, kto... No w�a�nie. W czasie nocnej ulewy nie spaceruje si�. W czasie deszczu... szuka si� psa. - Pimpu�! Uganianie si� za niesfornym, g�upawym kr�gowcem by�o pozorem doskona�ym. Wieloletnia praktyka dowodzi�a, �e pod takim pretekstem mo�na zajrze� dos�ownie wsz�dzie, nie wzbudzaj�c niczyich podejrze�. Baronelli wymy�li� t� metod� dawno temu i nie zawiod�a go nigdy. Zamiast udawa�, �e otoczenie go nie interesuje - robi� z owego zainteresowania wielkie "halo". - Pimpek!! Aleja, kt�r� kroczy�, by�a dawniej ruchliw� ulic�. Par� lat temu zosta�a jednak zamkni�ta dla ruchu samochodowego. Jezdni� zast�piono szerokim trotuarem, po kt�rego obu stronach ustawiono �awki. Co kilkadziesi�t metr�w chodnik rozdwaja� si� okalaj�c klomby, fontanny lub stawy. Wszystko to otoczone by�o zieleni� g�stych krzew�w i drzew oraz pasmami cz�sto strzy�onych trawnik�w. Jednym s�owem - bulwar by� uroczym miejscem, w kt�rym ka�dy z mieszka�c�w miasta m�g� znale�� to, o co trudno by�o gdzie indziej. Para zakochanych - chwil� intymno�ci, samotnik - odosobnienie, podgl�dacz - par� zakochanych, ofiara - oprawc�, morderca - ofiar�, piesek - krzacz