1483
Szczegóły |
Tytuł |
1483 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1483 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1483 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1483 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zajdel Janusz - Limes Inferior - Limes Inferior
Na szukanie lepszego �wiata
nie jest jeszcze za p�no.
Alfred Tennyson
Sponad wody wstawa�a subtelna mgie�ka - delikatny woal daj�cy mi�kko��
zarysowi miasta, kt�rego panorama wygl�da�a st�d jak w�ska, szara wst��ka, u
g�ry postrz�piona w fantazyjne z�bki i rozpostarta wzd�u� granicy wody i nieba.
��d� ko�ysa�a si� lekko na ma�ej fali uderzaj�cej miarowo o burt�. Rytm
ko�ysania i plusk wody dzia�a�y rozleniwiaj�co.
Ludzie stanowczo zbyt wiele wymagaj� od �ycia - medytowa� Sneer,
wyci�gni�ty na dziobie �odzi. - Prawie wszyscy, w pocie czo�a i na og�
bezskutecznie, staraj� si� osi�gn�� to, co mo�na zdoby� pro�ciej i �atwiej.
Szukaj� szcz�cia i zadowolenia, nie pr�buj�c wcze�niej dociec, co w istocie
znacz� te poj�cia... Dla mnie, na przyk�ad, zupe�nie niez�� realizacj� idei
szcz�cia jest taka chwila, kiedy si� le�y na wznak ko�ysany falami, ogrzewany
promieniami s�o�ca... Kiedy naprawd� czuje si� p�yn�cy czas. Rytm fali daje
z�udzenie, �e jedynym tocz�cym si� wok� ciebie procesem jest bieg czasu;
czystego, wyabstrahowanego czasu, nie wype�nionego niczym opr�cz plusku fal o
burt�. Je�li mo�esz pozwoli� sobie na to, by nie liczy� uderze� fali i
up�ywaj�cych chwil, je�li up�yw czasu nie wywo�uje paniki w twoim umy�le -
jeste� naprawd� szcz�liwy.
Uni�s� powieki i nie poruszaj�c g�ow� powi�d� spojrzeniem po jeziorze.
Wygl�da�o na to, �e tylko nieliczni spo�r�d milion�w mieszka�c�w Argolandu
podzielali jego pogl�d na zagadnienie szcz�cia. W polu widzenia Sneera ko�ysa�o
si� tylko par� �agli i dwie motor�wki, dryfuj�ce leniwie bez nap�du. Reszta
�owc�w szcz�cia kot�owa�a si� w obszarze tamtego postrz�pionego paska szaro�ci,
co oddziela ciemny b��kit w�d jeziora Tibigan od jasnego b��kitu bezchmurnego
nieba nad zachodnim horyzontem.
Szcz�liwi czasu nie licz� - przypomnia� sobie stare porzekad�o. - Co� w
tym musi by�, skoro ju� dawniej tak m�wiono. Ale ja uj��bym to inaczej:
szcz�liwi, kt�rzy nie musz� liczy� czasu.
W sytuacji, gdy nie brak nikomu po�ywienia, odzienia, mieszkania, a nawet
rozrywek - czas staje si� warto�ci� sam� w sobie i nie jest ju� tylko ruchomym
t�em �ycia, pejza�em drugiego planu, umykaj�cym bezpowrotnie za oknem p�dz�cego
poci�gu. Czas jest g��wnym elementem rzeczywisto�ci, nieodzownym sk�adnikiem
istnienia, trwania... A jednak ludzie jak gdyby nie dostrzegaj� tego, nie
doceniaj� znaczenia i warto�ci czasu. �yje wci�� jeszcze staro�ytna maksyma:
"czas to pieni�dz". "Pieni�dz" sta� si� pustym s�owem, zmar� w procesie przemian
spo�ecznych, a owo bezmy�lne, prymitywne podej�cie do zagadnienia czasu wci��
pokutuje w powszechnej �wiadomo�ci.
Dlaczego? Dlatego zapewne - odpowiada� sobie Sneer w swych rozwa�aniach -
�e przyt�aczaj�ca wi�kszo�� ludzi, to w istocie rzeczy indywidua bezmy�lne i
prymitywne. Czy� bowiem tak trudno dociec oczywistej prawdy, kt�r� on, Sneer,
wykoncypowa� dawno temu, jeszcze jako student: przecie� czas to po prostu �ycie.
�ycie jest sko�czonym kawa�kiem czasu, kt�ry zosta� ci podarowany jak czysta
kartka do pokolorowania, zabazgrania albo zmi�cia i wyrzucenia do kosza na
�mieci. Czas to �ycie. A �ycie jest dla ludzkiej jednostki warto�ci� tak cenn� i
unikaln�, �e g�upot� by�oby przeliczanie go na jakiekolwiek inne dobra
materialne...
Skoro za� oba te poj�cia - czas i �ycie - sprz�one s� tak nierozerwalnie,
�e w skali jednego ludzkiego bytu oznaczaj� wr�cz to samo, wynika st�d, i�
"wolny czas" oznacza "wolne �ycie".
Wolny czas to ten, kt�rym mo�emy dysponowa� wedle w�asnego uznania.
Najwi�kszym bogactwem cz�owieka jest czas, kt�ry pozostaje z �ycia po odliczeniu
wszystkich godzin wype�nionych obowi�zkami wobec spo�ecze�stwa i koniecznymi
staraniami o zapewnienie sobie mo�liwo�ci materialnego istnienia.
Idea�em wolno�ci by�aby zatem sytuacja, w kt�rej cz�owiek rozporz�dza ca�ym
swym czasem. Sneer konsekwentnie zbli�a� si� do tego idea�u: ze �wiadcze� na
rzecz og�u zwolniony by� na mocy praw obowi�zuj�cych w Argolandzie. Jego klasa
nie predysponowa�a go do otrzymania obowi�zkowego zaj�cia; osobista inwencja i
talent natomiast pozwala�y mu ogranicza� do minimum krz�tanin� przy zdobywaniu
�rodk�w niezb�dnych do przyjemnego sp�dzania czasu wolnego lub, inaczej m�wi�c,
wolnego �ycia.
Faktu, i� powodzi mu si� w tym �wiecie lepiej i �yje znacznie wygodniej ni�
innym posiadaczom tej�e klasy, Sneer nie uwa�a� za rzecz zdro�n�: wedle bowiem
za�o�e� systemu spo�ecznego, w kt�rym przysz�o mu narodzi� si� i istnie�, idea
"maksimum wygody i wolno�ci przy minimum wysi�ku i obowi�zk�w" by�a
perspektywicznym celem, stanem przewidywanym na przysz�o�� dla obywateli
wszystkich klas.
Sneer uwa�a�, �e jedynie o krok... no, mo�e o dwa wyprzedza rozw�j sytuacji
spo�ecznej, dystansuj�c nieco przeci�tnego statystycznie czwartaka, zd��aj�cego
- aczkolwiek wolniej, lecz w tym samym kierunku. A przecie�, jak wiadomo,
historia szanuje prekursor�w wyprzedzaj�cych w�asn� epok�, cho�by nawet nie
cieszyli si� oni uznaniem wsp�czesnych.
Boczny podmuch silniej zako�ysa� �odzi�. Sneer, le��c na wznak, odruchowo
rozpostar� ramiona, by nie znale�� si� w ch�odnej wodzie jeziora. D�o� natrafi�a
na rozgrzane s�o�cem cia�o dziewczyny, o kt�rej prawie zapomnia�, snuj�c swoje
rozwa�ania.
W og�le to dziewczyna by�a zb�dnym rekwizytem na jachcie. Sneer nie
zamierza� nikogo zabiera� na dzisiejsz� przeja�d�k�. Up�ywu szcz�liwego czasu
pragnie si� niekiedy do�wiadcza� w samotno�ci.
Towarzystwa ludzi, a zw�aszcza dziewczyn, Sneer mia� dosy� - tam, na
l�dzie, w kolorowo-krzykliwej d�ungli Argolandu, w zat�oczonych barach, na
ulicach, w kabinach hotelowych...
Tylko z nawyku skin�� by� d�oni�, widz�c �akome spojrzenia dziewczyny
�ledz�cej jego ruchy, gdy dzi� w po�udnie odcumowywa� ��d� od boi w basenie
jachtowym.
Ju� po chwili �a�owa� tego gestu, lecz by�o za p�no: dziewczyna w
po�piechu upchn�a sw� pla�ow� torb� w skrytce baga�owej, pi�knym skokiem z
nabrze�a szurn�a do wody i po kilku sekundach wynurzy�a si� przy burcie jachtu.
By�a do�� atrakcyjnym egzemplarzem - m�oda, najwy�ej dwudziestoletnia, o
pi�knie opalonej sk�rze i w miar� pe�nych kszta�tach - ale Sneer zna� zbyt wiele
podobnych, by specjalnie zapala� si� do tej w�a�nie, samotnie przechadzaj�cej
si� po przystani. Na szcz�cie, nie okaza�a si� uci��liw� pasa�erk�. Wprawdzie
bez �adnej zach�ty ze strony Sneera �ci�gn�a g�rn� cz�� kostiumu, gdy tylko
��d� znalaz�a si� za falochronem - traktuj�c to zapewne jako minimum rewan�u
nale�nego fundatorowi przeja�d�ki - ale potem, opalaj�c si� na dziobie jachtu,
tu� Obok Sneera, niczym nie zak��ca�a toku jego my�li, mo�e tylko interesuj�cym
kszta�tem swego du�ego biustu, gdy wkracza� w pole jego widzenia przy wi�kszych
przechy�ach.
Z niewielu zda�, jakie zamienili w czasie kilku godzin leniwego ko�ysania
si� na wodzie, Sneer dowiedzia� si�, �e dziewczyna ma na imi� Gracja, �e
studiuje nauki historyczne i specjalizuje si� w historii my�li etycznej ery
nowo�ytnej.
Prezentowanie w�asnych, do�� oryginalnych i �mia�ych pogl�d�w etycznych
dwakro� m�odszej od niego studentce wydawa�o si� Sneerowi rzecz� nieodpowiedni�.
Rozmowa na inne tematy nie klei�a si� jako� i wkr�tce Sneer zaton�� w swoich
rozwa�aniach. Kontemplacja czystego, nie ska�onego niczym czasu poch�on�a go
tak dalece, �e dopiero przypadkowe dotkni�cie ramienia dziewczyny u�wiadomi�o
mu, i� nie jest sam na �odzi.
Dziewczyna potraktowa�a to dotkniecie jako rodzaj wst�pu do dalszych
poufa�o�ci i odpowiedzia�a u�ciskiem d�oni, jednak�e Sneer nie podj�� dalszej
gry.
- Wracamy - powiedzia� ch�odno. - Zg�odnia�em troch�.
Ju� w nast�pnej chwili po�a�owa� tego wyznania, bo dziewczyna - zupe�nie
bez skr�powania - spyta�a, dok�d p�jd� na kolacj�.
Sneer nie by� sk�py, lubi� nawet czasem s�ono p�aci� w dobrej restauracji
za kolacj� z atrakcyjn� m�od� dziewczyn� - to dodawa�o mu blasku w oczach
koleg�w z jego �rodowiska i nale�a�o do koszt�w reklamy. Wiedzia� jednak, czym
to si� sko�czy: dziewczyna najwyra�niej zwyk�a stosowa� fair play i a� pali�a
si� do rewan�u, przy czym - z uwagi na jej studenckie dochody - rewan� �w m�g�
wyrazi� si� tylko w jeden �ci�le okre�lony spos�b. A w�a�nie dzi� Sneer nie mia�
specjalnej ochoty na damskie towarzystwo w hotelowej kabinie.
- C�... - mrukn��, obracaj�c w d�oni Klucz, niby przypadkiem w taki
spos�b, by mog�a dostrzec symbol klasy. - Wst�pimy gdzie�, na bulwarze...
Nie zrazi�a si� jego czw�rk�. Wr�cz przeciwnie.
- My�la�am, �e jeste� co najmniej dwojakiem. W �yciu nie widzia�am
czwartaka, kt�ry wynajmuje jacht na sze�� godzin - powiedzia�a z u�miechem, a
Sneer teraz dopiero spostrzeg�, �e dziewczyna ma wspania�e, szarozielone oczy. -
Musisz by� bardzo zaradnym czwartakiem, je�li ci� sta� na takie wydatki!
By�a wida� przygotowana na wszelkie warianty rozwoju znajomo�ci z
przypadkowo poznanym m�czyzn�, bo gdy na brzegu wyci�ga�a ze swej pla�owej
torby wytarte d�insy i sk�p� trykotow� bluzk�, z wn�trza wypad�a szczoteczka do
z�b�w.
- Dla mnie - m�wi�a, ubieraj�c si� na nabrze�u - klasa nie ma znaczenia.
Przy mojej specjalno�ci, mog�abym zosta� nauczycielk�... No, mo�e dziennikark�
telewizyjn�, ale to ju� wymaga�oby bardzo wysokiej klasy... Wi�c najch�tniej...
chcia�abym dosta� czw�rk� i mie� du�o czasu...
- Uhm... - mrukn�� Sneer kpi�co. - Kiedy si� jest �adn� i m�od� dziewczyn�,
wystarczy czw�rka i troch� tupetu.
- Nigdy nie mia�am wielkich aspiracji - powiedzia�a ze wzruszeniem ramion,
a potem, przygl�daj�c si� uwa�nie twarzy Sneera doda�a: - Co� mi si� zdaje, �e
nie bardzo ci si� podobam? Wolisz pewnie intelektualistki.
Sneer wyczu� w jej g�osie nut� zawodu, a poniewa� mia� mi�kkie serce, obj��
dziewczyn� i poszli razem w stron� centrum. Wiedzia� od pocz�tku, �e tak si� to
sko�czy. Jako czwartak, nie m�g�by nawet t�umaczy� si� konieczno�ci� wczesnego
wstawania do pracy... Dziewczyna by�a w sumie zupe�nie niez�a i by� mo�e
naprawd� nie mia�a punkt�w na kolacj�. Sneer dobrze pami�ta� w�asne problemy
finansowe z czas�w studenckich, a do m�odzie�y - zw�aszcza p�ci �e�skiej - mia�
zawsze bardzo przychylny stosunek.
*
Filip zbudzi� si� znacznie p�niej ni� zwykle, spojrza� odruchowo na
zegarek i w jednej chwili obla� si� ch�odnym potem. Zawsze tak by�o, gdy
stwierdza�, �e nic nie uratuje go przed sp�nieniem si� do pracy. Towarzyszy�y
temu lekkie md�o�ci na my�l o kolejnym t�umaczeniu si� przed szefem personalnym.
Pozycja Filipa nie by�a najlepsza, coraz cz�ciej s�ysza�o si� o zwolnieniach, o
trudno�ciach w uzyskaniu pracy przez takich jak on. Kiedy ko�czy� studia, nie
by�o z tym �adnych problem�w: nawet niekt�rych czwartak�w powo�ywano do pracy.
Teraz tr�jka nie dawa�a �adnej pewno�ci.
Jego wewn�trzne poczucie czasu m�wi�o mu, �e dzisiejszy dzie� nie jest
dniem wolnym od pracy. Umys� pracowa� jako� opornie, na zwolnionych obrotach,
g�owa ci��y�a podejrzanie. Dopiero po d�u�szej chwili, gdy w wyobra�ni prze�y�
ju� swoje strachliwe skradanie si� do pokoju personalnika, gdy ju� mia� prawie
obmy�lone zupe�nie oryginalne wyt�umaczenie sp�nienia... przypomnia� sobie
nagle, �e mo�e spokojnie odwr�ci� si� twarz� do �ciany kabiny i zdrzemn�� si�
jeszcze kilka minut - tych kilka minut, kt�re s� najmilsze z ca�ego spania,
kiedy to mo�na, zacisn�wszy powieki, utrwali� w pami�ci najciekawsze epizody z
prze�nionego snu...
Filip by� od kilku dni na urlopie. Sp�dza� go wprawdzie na miejscu, w
Argolandzie, bo wyjazd dok�dkolwiek przekracza� jego mo�liwo�ci finansowe, ale i
tak by�o przyjemnie: m�g� wysypia� si� do syta, a potem przez ca�y dzie� w��czy�
si� po aglomeracji, odwiedza� dzielnice, w kt�rych nie by� od lat, spacerowa� w
po�udnie wzd�u� brzegu jeziora Tibigan i z pewn� zazdro�ci� spogl�da� na tych,
co wynajmowali wspania�e �agl�wki i �odzie motorowe, by p�ywa� na nich w
towarzystwie �licznie opalonych dziewczyn.
�wiadomo��, �e nie czeka go dzi� spotkanie z szefem, pozwoli�a Filipowi na
powr�t zag��bi� si� spokojnie w p�sennych marzeniach. Niemi�e odczucia fizyczne
ust�pi�y, mi�nie �o��dka rozlu�ni�y si� i tylko lekki ucisk w skroniach
zak��ca� przyjemno�� tej chwili.
Co m�g� oznacza� ten lekki b�l g�owy? Filip pr�bowa� przypomnie� sobie
wydarzenia wczorajszego wieczoru, lecz sen ogarn�� go ponownie, wype�niaj�c luk�
w pami�ci fantastycznymi wizjami.
Musia�o by� jakie� piwo. Du�o piwa - przebieg�o mu przez my�l, nim zupe�nie
zaton�� w drzemce.
Oko�o dziewi�tej obudzi� si� .na dobre, przeskakuj�c ze snu w jaw� tak
gwa�townie, jak zanurzona pi�ka wyskakuje na powierzchni� wody. Pr�bowa� jeszcze
ca�� si�� woli czepia� si� �nionego w�tku, lecz sen wyrzuca� go z siebie
zdecydowanie i nieodwo�alnie.
Oprzytomnia� z dziwnym uczuciem �alu i zawodu, �e nie dane mu by�o do�ni�
do ko�ca pi�knej historii, kt�r� prze�ywa� niezwykle realistycznie jako jej
g��wny bohater.
Zawsze tak jest! - pomy�la� z pretensj� do losu, le��c z zamkni�tymi
oczami. - Sen ucieka w najciekawszym miejscu, a cz�owiek, cho� wie, �e to tylko
sen, bezskutecznie pr�buje przed�u�y� go jeszcze cho� o jedn� chwil�... i nigdy
si� to nie udaje. A potem, cho�by� nawet zasn��, �nisz ju� co� zupe�nie innego.
Sen Filipa by� naprawd� pi�kny. Odtwarza� go teraz, upajaj�c si� jego
tre�ci�, tak �e nawet nie czu� trwaj�cego wci�� b�lu g�owy.
Nagle otworzy� oczy i przytomnie rozejrza� si� po pokoju. Jego ubranie by�o
niezwykle porz�dnie u�o�one na krze�le, pantofle sta�y r�wniutko... Tak, musia�o
by� sporo tego piwa. Tylko ono wyzwala�o w Filipie tak� pedanteri�. By� to nawyk
z czas�w studenckich, kiedy ojciec miewa� do niego pretensje o picie piwa z
kolegami i p�ne powroty do domu. R�wniutko u�o�one ubranie mia�o �wiadczy�, �e
Filip jest idealnie trze�wy...
Teraz ojciec nie zwraca� ju� uwagi na owe, rzadkie zreszt�, wieczorne
powroty doros�ego syna z baru, lecz odruch pozosta�, tym silniejszy, im wi�cej
kufli Filip opr�ni�.
Przecie� to by�o... naprawd�! - Uni�s� si� na �okciu i pocieraj�c czo�o
d�oni�, mozolnie pr�bowa� oddzieli� prawd� od sennych zwid�w. - Ten cz�owiek,
ten automat...
W jednej chwili przypomnia� sobie wszystko. Nie by�o tego wiele, ale...
jak�e cudowna by�a jawa, kt�rej reminiscencje powr�ci�y w snach!
Wczoraj... Wczoraj... Wraca� wi�c do domu, po ca�ym dniu sp�dzonym na
pla�y, gdzie ukradkiem, spod p�zamkni�tych powiek, ogl�da� zgrabne sylwetki
przechodz�cych dziewczyn. Zacz�y si� wakacje akademickie, pla�a pe�na by�a
studentek - radosnych, odpr�onych po napi�ciach letniej sesji egzaminacyjnej,
wystawiaj�cych na s�o�ce i wiatr wszystko, co da�o si� odkry�... a Filip,
przes�aniaj�c koszul� swoje jasne, piegowate ramiona, pokryte nie�adn�, r�owaw�
opalenizn�, marzy� o tym, by by� jednym z tych wysokich, �niadych, ciemnow�osych
ch�opak�w, szalej�cych jachtami po zatoce. Albo... �eby chocia� m�c wynajmowa�
�odzie, przynajmniej raz na par� dni, na godzin�, dwie...
Wiedzia�, �e to zupe�nie nierealne - przy jego zarobkach, na jego skromnym
stanowisku... W wyobra�ni tworzy� sposoby osi�gni�cia wy�szych dochod�w i
lepszej pozycji w pracy, to zn�w wymy�la� r�nego rodzaju nadzwyczajne
wydarzenia, przynosz�ce mu niespodziewane zyski...
Wiedzia� doskonale, �e nic takiego nie mo�e si� zdarzy�. Po pierwsze
dlatego, �e nikt jeszcze nie zdoby� fortuny le��c na pla�y i wymy�laj�c
najbardziej nierealne warianty swojej przysz�o�ci... A po drugie - zdawa� sobie
z tego spraw� - zwykle brakowa�o mu odwagi, by wprowadzi� w czyn kt�rykolwiek ze
swych pomys��w.
Filip ba� si� wszystkiego - nawet tego, co przynosi�a codzienno��. W tym
bezpiecznym sk�din�d �wiecie ba� si� odezwa� g�o�niej, by nikt przypadkiem nie
us�ysza� jego g�osu wybijaj�cego si� ponad �redni poziom szumu zbiorowo�ci,
kt�rej by� elementem. Ba� si� szefa personalnego i to by�o przyczyn� porannych
md�o�ci, gdy musia� w my�lach uk�ada� przekonywaj�c� historyjk� t�umacz�c�
przyczyn� parominutowego sp�nienia do pracy; historyjk� absolutnie r�n� od
wszystkich wymy�lonych poprzednio...
Filip cz�sto nienawidzi� samego siebie za sw�j l�k. Nieraz postanawia�, i�
kt�rego� dnia odwa�nie przyzna si�, �e po prostu zaspa�... lecz ba� si� nadal,
mimo tej �wiadomo�ci i tych postanowie�...
Tam, na pla�y, te� odczuwa� dotkliwie ten brak odwagi. Nie umia�by
przy��czy� si� do student�w graj�cych w pi�k�, zagadn�� kt�r�� z dziewczyn...
Czu� si� ma�y, niewa�ny, niegodny niczyjego zainteresowania.
Gdyby tak mie� jedynk�. No, niechby chocia� dw�jk�! - my�la�, widz�c w
marzeniach siebie za sterem motor�wki, z Kluczem uwieszonym niedbale na tasiemce
przy k�piel�wkach, aby wszyscy mogli widzie�, z kim maj� do czynienia...
Wierzy�, �e nawet dw�jka robi wra�enie, jakiego ze swoj� tr�jk� nigdy nie
by�by w stanie wywo�a�...
Kiedy s�o�ce skry�o si� za �cian� wysokich budynk�w okalaj�cych �uk pla�y
nad zatok�, ubra� si� i powl�k� ulicami, bez celu, w nadziei, �e wydarzy si�
jedna z tych niezwyk�ych przyg�d, kt�re zmy�li� - przygoda nios�ca odmian� w
jego �yciu.
Piwo dawa�o namiastk� takiej odmiany. U�yte w wi�kszej ilo�ci sprawia�o, �e
na pewien czas potrafi� zapomnie� o swoich l�kach. Po paru kuflach czu� si� jak
w�wczas, gdy by� studentem. Z rozrzewnieniem wspomina� sw�j studencki, ubo�uchny
Klucz zawieraj�cy tylko skromn� kwot� stypendium, wyp�acanego w samych
czerwonych...
Ten Klucz, z pustym miejscem zamiast oznaczenia klasy, wydawa� si� kluczem
do prawdziwego, szcz�liwego �ycia: dawa� potencjalnie nieograniczone
mo�liwo�ci... Puste miejsce mog�o - teoretycznie - zape�ni� si� symbolem
najwy�szej klasy, a puste rejestry kont - okr�g�ymi kwotami zielonych i ��tych
punkt�w...
Wtedy, jako student, nie docenia� tej cudownej w�a�ciwo�ci studenckiego
Klucza. Marzy�, by jak najpr�dzej uko�czy� nauk�, uzyska� klas� (oczywi�cie
wysok� - to w�wczas nie podlega�o w�tpliwo�ciom), dysponowa� licznymi punktami w
mi�ych barwach zieleni i ��ci...
Ile� da�by teraz za tamto b�ogie poczucie pewno�ci siebie...
Na testach dosta� ledwie trzeci� klas� i to by�o pocz�tkiem jego fobii...
Reszty dokonywa�a powoli �wiadomo�� ci�g�ego pozostawania na granicy dziel�cej
zatrudnionych od rezerwowych. Dzi� ju� tr�jka nie dawa�a �adnej pewno�ci pracy,
a za zielone punkty coraz mniej rzeczy mo�na by�o dosta�... Znikoma liczba
��tych, jak� otrzymywa� co miesi�c, topnia�a b�yskawicznie...
Powiedzia�bym szefowi, co o nim my�l� - usprawiedliwia� si� sam przed sob�,
mijaj�c witryn� baru - ale w�wczas on skorzysta�by z pierwszej okazji, by mnie
wyla�... A wtedy...
Wiedzia�, co to znaczy. Bez pracy nie ma ��tych punkt�w. Niewiele mo�na
zdzia�a� z samymi zielonymi i czerwonymi. Ostatnio nawet automaty z przyzwoitym
piwem przestawiono na ��te punkty. Za zielone mo�na dosta� tylko jaki�
obrzydliwy, gorzkawy p�yn, pewnie syntetyk...
Pomin�wszy ju� nawet luksusy takie jak kanapka z pol�dwic�, czy wreszcie te
cudowne �agl�wki na jeziorze Tibigan, brak ��tych uniemo�liwia� korzystanie z
normalnych, ludzkich przyjemno�ci, oferowanych przez Argoland jego zarabiaj�cym
��te punkty mieszka�com. Jak�e tu zaprosi� dziewczyn� do baru na pla�y, nie
maj�c ��tych? Je�li zechce co� zje��, napi� si�, trudno przecie� oferowa� jej
sandwicze z serem czy mi�tow� herbat� - jedyne, co by�o dost�pne za zielone
punkty w ekskluzywnych barach na przystani... By�aby to pewnie pierwsza i
ostatnia randka...
Tak, posiadanie drugiej klasy dawa�oby Filipowi ten niezb�dny dla dobrego
samopoczucia margines bezpiecze�stwa. Dw�jka gwarantuje stabilizacj� i niepr�dko
jeszcze dojdzie do tego, by dwojacy mieli si� obawia� braku zaj�cia...
Snuj�c tego rodzaju refleksje, Filip znalaz� si� we wn�trzu baru, na wprost
automatu z importowanym piwem. Z determinacj� podstawi� kufel pod dozownik i
wsun�� Klucz do szczeliny.
Pal diabli tych kilka n�dznych ��tych. I tak przez sto lat nie uzbieram
ich tyle, by wystarczy�o na najmniejsz� z rzeczy, o jakich si� maarzy -
rozgrzeszy� si� patrz�c, jak bursztynowy p�yn wype�nia szklane naczynie.
Wypi� �apczywie, du�ymi �ykami, a potem nape�ni� kufel jeszcze raz i
usiad�, przy bufecie, obok automatu do gier.
Ma�y, okr�g�y na twarzy i mocno przy�ysia�y cz�owieczek sta� przed
automatem i przygl�da� si� migaj�cym �wietlnym napisom, kt�re zaprasza�y do gry.
"Sprawd� swoje szcz�cie - pomn� swoje punkty" - odczyta� Filip.
�ysy zerka� z ukosa na Filipa i wyra�nie szuka� sposobu rozpocz�cia
rozmowy.
- Trzydzie�ci za jeden! - powiedzia� na wp� do siebie. - Gdybym mia� par�
��tych... Widzia�em dzi�, jak facet postawi� dych� i zarobi� trzy setki...
- ��tych? - zainteresowa� si� Filip.
- Stawia� ��te, to i wygra� ��tymi. To si� rzadko zdarza, ale te�, bym
postawi�, gdybym mia�.
- Niech pan zagra zielonymi - poradzi� Filip, popijaj�c powoli piwo.
- E, tam! Po co kusi� los? Zostawi� sobie t� szans� do czasu, jak mi par�
��tych wpadnie.
Dziesi�� ��tych! - skalkulowa� Filip - przecie� to tyle, ile mi p�ac� za
miesi�c pracy...
Niepewnie si�gn�� po Klucz, obejrza� go uwa�nie, jakby widzia� go po raz
pierwszy. Szare cyferki wskazuj�ce czas przeskakiwa�y w leniwym rytmie
mijaj�cych sekund.
Palcami prawej d�oni uj�� g��wk� Klucza i wskazuj�cym palcem lewej dotkn��
��tej kropki na p�ytce. W okienku wska�nika zajarzy�y si� ��te cyferki.
- No, no! Sporo pan uzbiera�! - powiedzia� �ysawy, patrz�c przez rami�
Filipa. - Pi��dziesi�t ��tych, to ju� jest co�. Przyjrza� si� uwa�nie Kluczowi
i doda�:
- Oszcz�dny pan jest. Maj�c tr�jk�, nie�atwo uzbiera� p� setki ��tych...
Na pana miejscu zagra�bym kilkoma. Punkty id� do punkt�w!
- Spr�buj� - b�kn�� Filip, chocia� �al mu by�o ryzykowa�. - Ale najwy�ej
jednym punktem!
W�o�y� Klucz do szczeliny automatu, wcisn�� przycisk i poci�gn�� za
d�wigni�.
- No, prosz�! - ucieszy� si� �ysawy jegomo��. - Wygra� pan trzy za jeden.
Te� nie�le. Warto postawi� jeszcze raz.
- Niech tam! - mrukn�� Filip i zagra� za trzy punkty. Dalej by�o ju� jak w
marzeniach. Automat rozdzwoni� si�, roziskrzy� �wiate�kami.
- Sto za jeden! - zapia� w zachwycie przygodny kibic, a pozostali go�cie
baru odwr�cili g�owy w stron� automatu.
Filip wpatrywa� si� w ��te cyferki na liczniku, jakby chc�c si� upewni�,
czy nie znikn�, jak to cz�sto bywa�o w snach o wielkiej wygranej.
Trzysta ��tych! - powtarza� gor�czkowo w my�lach. - Dwa i p� roku pracy!
W ci�gu ostatnich pi�ciu lat uda�o mu si� zaoszcz�dzi� zaledwie
pi��dziesi�t... Trzysta ��tych to by�a fortuna dla tak m�odego cz�owieka Jednak
Filip zdawa� sobie doskonale spraw�, �e najwi�ksza fortuna znike bez �ladu,
je�li nie jest poparta sta�ymi wp�ywami. Zdarzy�o mu si� ju? ze dwa razy wyda�
dziesi�tk� w ci�gu jednego popo�udnia i wiedzia� �e to nic trudnego...
Kilka os�b obecnych w barze sta�o teraz wok� niego, patrz�c z podziwem i
zazdro�ci� to na niego, to zn�w na automat, kt�ry wci�� jeszcze pobrz�kiwa� i
b�yska� napisem: "Odwa�nemu sprzyja szcz�cie - uwierz w to i pr�buj cz�ciej!"
- No, panie kolego... My�l�, �e zas�u�y�em sobie na co najmniej jeden
kufelek! - przym�wi� si� �ysawy, gramol�c si� na sto�ek przy barze.
- Nawet na dwa! - u�miechn�� si� Filip, a potem pomy�la�, �e wypada�oby
jako� uczci� to niezwyk�e wydarzenie i podszed�szy do automatu z piwem nape�ni�
od razu kilkana�cie kufli.
- Prosz� bardzo! - powiedzia� w stron� gapi�w, otaczaj�cych automat do
gier. - Piwo dla wszystkich.
Odpowiedzia� mu zbiorowy pomruk uznania, wszyscy pili za pomy�lno��
szcz�liwego gracza, a Filipowi by�o bardzo przyjemnie, tym bardziej �e ca�y
pocz�stunek kosztowa� go zaledwie jeden ��ty punkt - akurat ten, kt�ry
przeznaczy� by� na stracenie, rozpoczynaj�c gr�...
Przy trzecim kuflu byli ju� po imieniu z �ysawym facetem, kt�ry powiedzia�,
�e nazywa si� Karl, traktowa� Filipa bardzo serdecznie i wcale nie robi�
wra�enia naci�gacza. To raczej Filip namawia� go na kolejne kufle, a� tamten
zacz�� go powstrzymywa� przed zbytni� rozrzutno�ci�.
To co by�o p�niej, Filip przypomina� sobie z pewnym trudem. Siedz�c na
tapczanie, usi�owa� uporz�dkowa� fakty. Potem si�gn�� do kieszeni kurtki
wisz�cej na oparciu krzes�a i wydoby� Klucz.
Wszystko si� zgadza�o. Z trzystu pi��dziesi�ciu czterech ��tych punkt�w,
kt�re mia� w chwili podj�cia wygranej, brakowa�o nieca�ych siedmiu. Prawie dwa
wyda� w barze, a pozosta�e pi��...
Si�gn�� jeszcze raz do kieszeni i namaca� prostok�tny kartonik.
"Karl Pron, hotel "Kosmos", Argoland, TI." - odczyta� i odwr�ci� wizyt�wk�
na drug� stron�, gdzie chwiejnym odr�cznym pismem zanotowano: "wtorek godz. 14".
Odruchowo spojrza� na cyfry zegarka na Kluczu. By� wtorek, godzina
dziewi�ta dziesi��.
Wi�c to wszystko prawda - zastanawia� si�. - Chyba �e ten Karl jest zwyk�ym
oszustem. Ale, je�li nawet... to niewiele zainwestowa�em. C� to jest: pi��
��tych!
Jeszcze wczoraj nie my�la�by w ten spos�b, przeliczaj�c t� kwot� na
przeja�d�ki motor�wk� albo wynaj�cie samochodu.
Teraz wszystko si� zmieni - my�la�, przypominaj�c sobie te urywki rozmowy z
Karlem, kt�re najbardziej utkwi�y w jego pami�ci.
Kim by� ten niepozorny cz�owieczek, do�� grzeczny i og�adzony, lecz
wygl�daj�cy co najwy�ej na czwartaka? Czy naprawd� m�g�by pom�c Filipowi? Musia�
by� niez�ym psychologiem, skoro tak celnie odgad� potrzeby m�odego cz�owieka,
sp�dzaj�c z nim zaledwie trzy godziny przy piwie.
- Znam faceta - powiedzia� ni st�d, ni zow�d, gdy byli ju� jako tako
zaprzyja�nieni - kt�ry potrafi za�atwi� ka�d� klas�.
Filip zdziwi� si� troch�, cho� s�ysza�, �e s� tacy faceci. Z drugiej
jednak�e strony, powszechnie by�o wiadomo, �e klasyfikacja podlega �cis�ej
kontroli Syskomu i �aden cz�owiek nie ma na ni� wp�ywu.
- Jak to si� robi? - spyta�, konfidencjonalnie schylaj�c si� do ucha Karla.
- Tajemnica zawodowa - u�miechn�� si� tamten. - Ale gdyby� chcia�, to... da
si� za�atwi�.
- Nie by�oby �le... - b�kn�� Filip, czerwieniej�c nieco na twarzy, i upi�
dwa �yki z kufla.
- Z tr�jk� wysoko nie zajdziesz.
- Wiem, cholera.
- Zastan�w si�.
- Nad czym tu si� zastanawia�?
- S�usznie. Nie ma nad czym. Tylko p�aci� trzeba sporo...
- Ile?
- No... bo ja wiem? Fachowiec wzi��by ze dwie setki...
- ��tych?
- Dobry specjalista najch�tniej pracuje za ��te. Chyba �e... przeliczaj�c
po najwy�szym kursie, to znaczy... no, z pi�tna�cie za jeden... to by by�o...
trzy tysi�ce czerwonych. Albo osiemset zielonych.
- Cholernie du�o... - zasmuci� si� Filip, ale zaraz sobie przypomnia� o
wygranej i powesela�. Nape�ni� nast�pne dwa kufle.
- Dwie setki. Ale trudno o kontakt z dobrym fachowcem. Oni s� ostro�ni, nie
ryzykuj�. Sam nie dotrzesz do takiego, nie b�dzie z tob� gada�, je�li kto� ci�
nie poleci. A z byle p�takiem nie warto w og�le zaczyna�. Pe�no teraz takich pod
Stacjami Testowymi: zachwala swoje us�ugi, a potem znika z zaliczk�... Albo
palcem nie kiwnie, tylko udaje, �e co� za�atwia, a jak si� komu� przypadkiem uda
przej�� bez jego pomocy, to zg�asza si� po honorarium... Ostrzegam ci� przed
tymi, co zaczepiaj� na ulicy.
- M�g�by� mnie... skontaktowa�?
- Gdyby� chcia�, mog� spr�bowa�. Niczego nie obiecuj�, bo ci najlepsi
rzadko podejmuj� si� mniejszej roboty. Czekaj� na trudniejsze operacje. Sta� ich
na to, zrobi� jeden albo dwa lifty na miesi�c i wystarczy. Ka�dej robocie
towarzyszy takie samo ryzyko wpadki, wi�c wol� te lepiej p�atne...
- Zorganizuj mi... spotkanie z dobrym fachowcem - powiedzia� Filip, nie�le
ju� podchmielony.
- Je�li chcesz... Ale musz� mie� z tego prowizj�.
- Jasne. Musisz i ty zarobi�... - zgodzi� si� Filip.
- Pewnie. Z czego� trzeba �y�, kiedy si� nie ma dobrej klasy. Zwykle bior�
dwadzie�cia procent za kontakt. Je�li dasz pi�tk� na koszty, to postaram si�
jutro ci odpowiedzie�.
Wtedy w�a�nie Karl wr�czy� Filipowi wizyt�wk�. Wzbudza�a zaufanie. Takie
wizyt�wki mo�na by�o dosta� tylko w�wczas, gdy mia�o si� zap�acony hotel za
miesi�c z g�ry. W "Kosmosie" musia�o to kosztowa� z pi��dziesi�t ��tych. Karl
nie wygl�da� na takiego, kt�rego sta� na podobne luksusy, nie ukrywa� braku
punkt�w i wci�� napomyka�, �e ledwo wi��e koniec z ko�cem, ale wida� chwilami
miewa� wi�ksze wp�ywy. Filip nie pyta� go oczywi�cie, co robi poza
po�redniczeniem pomi�dzy lifterami a ich klientami.
Mo�e Karl sam by� lifterem - takim od mniejszych, �atwiejszych spraw?
Wszystko jedno - pomy�la� Filip. - Nie pos�dzam go, by chcia� tylko
wy�udzi� ode mnie tych pi�� punkt�w.
Karl rzeczywi�cie nie by� nachalny i robi� niez�e wra�enie. Pi�� punkt�w,
kt�re Filip przela� na jego Klucz, gdy wychodzili z baru, potraktowa� jako
zaliczk� prowizji, reszt� mia� otrzyma� po sfinalizowaniu ca�ej sprawy.
Wszystko wygl�da�o do�� klarownie, przynajmniej wczorajszego wieczora,
kiedy piwo szumia�o w g�owie i �wiat wydawa� si� prostszy i weselszy. Teraz,
rankiem, wracaj�c my�l� do wczorajszej rozmowy z Karlem, Filip zaczyna� zn�w
odczuwa� swoje zwyk�e, codzienne l�ki, z�agodzone nieco �wiadomo�ci� posiadania
na Kluczu trzystu kilkudziesi�ciu ��tych punkt�w.
Dwie�cie, plus czterdzie�ci dla Karla - liczy�, ju� w �azience pod
natryskiem. - Straszna suma... Ale i tak rozesz�aby si� bez �ladu.
Jeszcze raz wspomnia� sobie s�owa ojca, powtarzane wielokrotnie, gdy Filip
by� uczniem, i p�niej, gdy by� studentem:
"Jedyne, co daje pewno�� bytu w dzisiejszym �wiecie, to wysoka klasa. Nie
jest wa�ne, ile punkt�w masz na Kluczu. Najwa�niejsze, �eby� pracowa�, i to
dobrze pracowa�, bo liczy si� przede wszystkim to, co ci wp�ywa miesi�cznie".
Filip niezupe�nie zgadza� si� z ojcem w ocenie tego zagadnienia.
Rzeczywisto�� zaprzecza�a cz�sto tym maksymom. Filip zna� wielu m�odych ludzi,
kt�rym niska klasa i brak pracy nie przeszkadza�y w wydawaniu ��tych setkami.
Zdawa� sobie jednak spraw�, �e dochody tych "��tych m�odzie�c�w", jak ich
powszechnie nazywano, pochodz� z dotacji wysoko ustawionych tatusi�w - zerowc�w,
albo te� z innych, niejasnych �r�de�.
Rodzice Filipa mieli tylko tr�jki, a to nie pozwala�o na zbyt wystawny tryb
�ycia. Jako student Filip dostawa� od nich co najwy�ej po jednym, czasem po dwa
��te na miesi�c i to musia�o mu wystarczy� na wszystkie przyjemno�ci
niedost�pne za czerwone ze studenckiego stypendium i za tych par� zielonych,
kt�re udawa�o si� czasem dorywczo zarobi�...
Wizja wy�szej klasy, lepszego stanowiska i co najmniej trzydziestu ��tych
na miesi�c poprawi�a mu humor i doda�a odwagi. Wkr�tce te� przesta� my�le� o
kosztach, jakie poci�gnie za sob� zamierzona operacja. Ostatecznie te punkty i
tak spad�y mu jak z nieba...
O to, czy poradzi sobie w pracy jako dwojak, wcale si� nie martwi�. By�
przekonany, �e w pe�ni zas�uguje na drug� klas� inteligencji.
*
Karl wsta� sporo po dziewi�tej. Dziewczyny ju� nie by�o, widocznie wymkn�a
si� po cichu, gdy jeszcze spa�. Zap�aci� jej wczoraj wieczorem, zanim posz�a z
nim do kabiny. Kosztowa�a dok�adnie ca�e pi�� punkt�w, kt�re dosta� od tego
m�odego szcz�ciarza z baru.
Wsta� i rozejrza� si� po kabinie hotelowej.
Jak to dobrze, �e op�aci�em z g�ry t� kabin� - pomy�la� i westchn��.
Sprawdzi� Klucz. By�o na nim troch� zielonych - wystarczaj�co, by prze�y� par�
kolejnych dni. Czerwonych punkt�w nie mia� w og�le. Zwykle od razu wymienia� je
u handlarzy na zielone wed�ug aktualnego czarnorynkowego kursu. W jego
�rodowisku nie nale�a�o do dobrego tonu jadanie w podrz�dnych knajpach i
mieszkanie w tanich blokach.
Do diab�a! - zakl�� w duchu, chowaj�c Klucz. - Kto mi kaza� wik�a� si� w t�
afer�?
Uprawiaj�c do niedawna drobny lifting, nie miewa� problem�w materialnych.
Odk�d jednak�e da� si� nam�wi� do udzia�u w pewnym podejrzanym przedsi�wzi�ciu,
musia� zaniecha� swych zwyk�ych zaj��.
Korci�o go, by po cichu spr�bowa� zarobi� troch� liftem. Z przyjemno�ci�
wykreowa�by jakiego� czwartaka, pi�taka cho�by, za tych kilkana�cie ��tych...
Zawsze to lepsze ni� nic... Wiedzia� jednak, �e nie wolno mu teraz ryzykowa�.
Musia� wygl�da� na przyzwoitego obywatela i nie m�g� pozwoli� sobie na �adn�
podejrzan� dzia�alno��. Za to przecie� wzi�� tych dwie�cie ��tych i spodziewa�
si� dosta� jeszcze o wiele wi�cej...
Punkty rozesz�y si� w ci�gu niespe�na tygodnia. Luksusowy hotel, porz�dne
restauracje, dziewczyny bior�ce po pi�� i wi�cej... Tego wymagali ludzie,
kt�rych plan�w nie pr�bowa� nawet zg��bia�. Decyduj�c si� na wsp�prac� z nimi
wiedzia�, �e sprawa jest wyj�tkowo cuchn�ca, lecz pociesza� si� my�l� o tym, �e
uprawiaj�c dotychczasowy proceder te� ociera� si� codziennie o krymina�, cho�
ryzyko wi�za�o si� ze znacznie mniejszym zyskiem. Obiecywano tysi�ce, wi�c
zgodzi� si� bez d�u�szych waha�. Ze swoj� rzeczywist� klas� nie m�g� liczy� na
du�e zyski z liftingu. Pi�tacy i sz�stacy nie s� klientel�, na kt�rej mo�na zbi�
maj�tek. Ciu�aj� swoje ��te, skupuj�c je po horrendalnym kursie, a potem trudno
im rozsta� si� z ka�dym punktem...
Szczeg�lnie teraz, gdy czw�rka nie zapewnia�a realnej szansy zatrudnienia,
ma�o kto inwestowa� w awans do tej klasy dla dodatkowych paru zielonych.
- Drobny lifting na niskim poziomie ko�czy si� nieodwo�alnie - powiedzia�
do siebie, zaczesuj�c przed lustrem rzadkie kosmyki na �ysiej�cy czubek swej
kulistej czaszki. - Na rynku pozostan� tylko wielkie rekiny, spece od wysokiej
roboty... Zrobienie zerowca kosztuje pewnie z tysi�c ��tych, mo�na za to po�y�
beztrosko �adny kawa� czasu... A konkurencja te� niewielka... Ilu mo�e by� w
Argolandzie lifter�w z rzeczywistym zerem? Trzech, czterech?
Przypomnia� sobie o Filipie, pi�tce wydanej na dziewczyn� i mo�liwo�ci
zarobienia dalszych trzydziestu pi�ciu ��tych. Spojrza� na zegarek. Dochodzi�a
dziesi�ta.
Najlepszy czas, �eby z�apa� kt�rego� na mie�cie - pomy�la� ko�cz�c toalet�.
Zadzwoni� telefon. Karl podni�s� s�uchawk� i przez minut� s�ucha� pilnie
instrukcji przekazywanej damskim g�osem.
- Dobrze. B�d� o pierwszej - powiedzia� i od�o�y� s�uchawk�.
Poczu� dziwny dreszczyk emocji. Wi�c to ju�! Trzeba b�dzie zabra� si� do
dzie�a, czyli, innymi s�owy, zacz�� nadstawia� karku za tych, kt�rzy obiecali
p�aci� tysi�ce...
Poczu� si� niepewnie, usiad� w fotelu przy stoliku z telefonem i nie
podnosz�c s�uchawki, nerwowo przebiera� palcami po klawiszach aparatu. Mia�
ogromn� ochot� zadzwoni� pod numer kontaktowy, kt�ry mu podano, i powiedzie�, �e
rezygnuje z udzia�u w tej aferze. Czu� jednak, �e to na nic. Zbyt wiele
wiedzia�, a ponadto nie mia� ju� ani punktu z tego, co mu z g�ry zap�acono.
Nie by�o odwrotu. Karl wydoby� z kieszeni sw�j Klucz i przyjrza� mu si�
dok�adnie, jakby po raz pierwszy widzia� t� cienk�, prostok�tn� p�ytk� z
plastyku, z okienkiem, w kt�rym miga�y cyferki odmierzaj�ce czas, zako�czon�
p�askim kolistym uchwytem.
Do tej pory nie pr�bowa� nawet zrozumie� dok�adnie, jak dzia�a Klucz -
podobnie, jak nigdy nie zastanawia� si� nad dzia�aniem telefonu czy kalkulatora.
Przypuszcza�, �e nikt w tym kraju - z wyj�tkiem paru jajog�owych zerowc�w - nie
wie i nie rozumie, co dzieje si� we wn�trzu teflonowej p�ytki, b�d�cej
r�wnocze�nie dowodem to�samo�ci, kart� kredytow�, zegarkiem, kalkulatorem,
dyplomem, certyfikatem klasy intelektu i licho wie, czym jeszcze...
Mimowolnie zacz�� sobie przypomina�, co s�ysza� kiedykolwiek o konstrukcji
i w�a�ciwo�ciach Klucza. Jakie� p�przewodniki, elementy zintegrowane, domeny
cylindryczne, dipola, ciek�e kryszta�y... Nie, to by�o zbyt m�dre dla Karla.
A jednak znale�li si� spryciarze - pewnie te� zerowcy - kt�rzy rozgry�li to
skomplikowane urz�dzenie... Karl wiedzia�, �e do wn�trza Klucza nie nale�y
zagl�da�. Zniszczony lub uszkodzony Klucz to zawsze kupa k�opot�w i strata
ca�ego stanu konta... A czasem tak�e ponowna weryfikacja klasy...
Strata punkt�w akurat mu nie grozi�a; swoj� formaln�, niewysok� klas� te�
by zapewne bez trudu obroni� - par� lat praktyki w liftingu pozwala�o mu zrobi�
bez trudu ka�dy test na czwartaka, ale Karl nie mia� nigdy zamiaru ni ochoty
zagl�da� do wn�trza Klucza, bo wiedzia�, �e nie zobaczy tam niczego ciekawego...
Patrzy� na plastykow� p�ytk� z okr�g�� tarczk� identyfikatora linii
papilarnych, kt�ry czyni� Klucz przedmiotem �ci�le osobistym, z pewnym
sentymentem i odrobin� �alu. Wiedzia�, �e b�dzie musia� rozsta� si� dzi� z tym
poczciwym przedmiotem, otrzymuj�c w zamian inny, spreparowany przez tajemniczych
kombinator�w, kt�rzy sami nie chcieli ryzykowa� pr�b swego produktu...
- To jest cudowna rzecz! - zachwyca� si� facet, kt�ry tydzie� temu wci�gn��
Karla do tej roboty. - Pami�tasz bajk� Stoliczku, nakryj si�!... albo t� drug�,
o takiej sakiewce, co to tylko wystarczy�o ni� potrz�sn�� i same rodzi�y si� w
niej dukaty? No, to w�a�nie ma by� co� takiego!
Karl nie potrafi� wyobrazi� sobie, jak to mo�liwe. Fa�szywy Klucz? Owszem,
zdarza�y si� ca�kiem zr�cznie zrobione wytryszki, lecz zwykle s�u�y�y one co
najwy�ej do uruchamiania jakich� prostych automat�w z piwem albo bramki w
wej�ciu do metra. Ale �eby normalny Klucz, ze wszystkim?
Pami�ta� dobrze r�ne pr�by, kt�re jeszcze jako student przeprowadza� z
kolegami, gdy dostali swoje pierwsze studenckie Klucze. Cudzy Klucz, w�o�ony do
automatu, powodowa� od razu dzikie wycie urz�dze� alarmowych, a o wy�udzeniu
czegokolwiek, co przekracza�o stan konta, nie mog�o by� nawet mowy: automat
zawsze odpowiada� czerwonym napisem informuj�cym, ilu i jakich punkt�w brakuje,
�eby spe�ni� �yczenie klienta...
Karl zna� z grubsza zasady rozlicze� punktowych. Studiowa� nawet, cho�
niezbyt pilnie, ekonomik� handlu. Wiedzia� wi�c, �e s� r�nego rodzaju automaty:
handlowe, kasowe, rozliczeniowe. Wszystkie one dzia�a�y na Klucze znajduj�ce si�
w r�kach obywateli. Warunkiem uruchomienia automat�w by�a zgodno�� linii
papilarnych posiadacza Klucza z tymi, kt�re by�y z nim zakodowane, i oczywi�cie
odpowiednia suma punkt�w.
Nigdy nie zdarzy�o mu si� oszuka� automatu i wierzy�, �e jest to
niemo�liwe. Niekt�rzy pr�bowali - udawa�o si� czasem jakimi� wytrychami... Ale
mo�na by�o przy okazji brzydko wpa�� za g�upi� paczk� papieros�w...
Musi by� jednak jaki� s�aby punkt w systemie kontroli, jaka� achillesowa
pi�ta, pozwalaj�ca oszuka� Bank - rozwa�a� Karl, w zamy�leniu gapi�c si� w
migaj�ce cyferki zegarka. - A ci cwaniacy znale�li wida� spos�b wpisania czego�
dodatkowo na konto i na Klucz...
Dobrze wiedzia�, �e samo sfa�szowanie zapisu w Kluczu - cho�by nawet by�o
mo�liwe - niczego nie rozwi�zuje. Syskom jest za m�dry, by tolerowa� takie
naiwne oszustwa.
Kt� by zreszt� odwa�y� si� eksperymentowa� z w�asnym Kluczem. Przecie� do
tego potrzebna jest znajomo�� kodu wewn�trznego automat�w, a ten zmienia si�
samoczynnie co pewien czas... Jeden niew�a�ciwy impuls magnetyczny mo�e zupe�nie
zniekszta�ci� zapis w pami�ci Klucza, a wyjd� z tego jakie� bzdury i wpadka
gotowa!
Karl przypomnia� sobie swego dawnego koleg� majsterklepk�, kt�ry usi�uj�c
kombinowa� co� z podmagnesowaniem Klucza, napyta� sobie k�opot�w z policj�.
Westchn�� ci�ko i leniwie podni�s� si� z fotela.
- Pozostaje mie� nadziej�, �e to fachowcy, nie jacy� amatorzy partacze -
powiedzia� do siebie.
O wp� do jedenastej wyszed� z kabiny. Zatrzaskuj�c za sob� drzwi zatrzyma�
si� nagle.
Do licha! - zastanowi� si� - przecie� zamek w drzwiach dzia�a na Klucz, z
kt�rego op�acono nale�no�� za pok�j! Kiedy dostan� od nich ten nowy Klucz, to...
mo�e nie pasowa�!
Zaraz jednak przypomnia� sobie, �e nowy Klucz b�dzie pe�en ��tych, wi�c
mo�na przecie� zrezygnowa� cz�ciowo z rezerwacji i odebra� w automacie
recepcyjnym pozosta�e punkty po potr�ceniu koszt�w manipulacyjnych. Ucieszy�
si�, bo w ten spos�b odzyskiwa� ponad trzydzie�ci ��tych, co oznacza�o mi�dzy
innymi mo�liwo�� zjedzenia �niadania w luksusowym automatycznym barze hotelowym,
gdzie sz�y tylko ��te!
Kiedy dostan� ten nowy Klucz, b�d� m�g� od razu wypr�bowa� go w automacie
recepcyjnym - pomy�la�, odbieraj�c swoje punkty i kieruj�c si� w stron� baru. -
Wezm� sobie jeszcze lepsz� kabin�!
To ca�kiem dobry pomys� z t� sakiewk� bez dna - zaczyna� z uznaniem my�le�
o swych zleceniodawcach. - Byle tylko nie wp�dzi� si� w jakie� k�opoty...
Przed drzwiami baru dostrzeg� zielony mundur. Odruchowo zwr�ci� twarz w
drug� stron� i skr�ci� w kierunku foteli ustawionych w hallu. Usiad� ty�em do
policjanta i przez chwil� obserwowa� go w lustrzanej wyk�adzinie �ciany. Czu�,
�e t�tno wali mu w skroniach, s�ysza� je w obu uszach, d�onie mu si� spoci�y.
Nerwy, do diab�a! - stwierdzi� z�y na siebie.
Policjant patrzy� w g��b baru, gdzie przed automatami kr�ci�y si�
dziewczyny - te same, kt�re zawsze tu �a�� w poszukiwaniu hojnych go�ci.
Policjant sta� tu zapewne po to, by wprawnym okiem odcedzi� znane sobie sta�e
bywalczynie hotelowego baru od tych, kt�re przysz�y przypadkiem w poszukiwaniu
kogo�, kto zap�aci za �niadanie.
Karl dostrzeg�, jak znikn�� na chwil� we wn�trzu lokalu i wyprowadzi� dwie,
m�odziutkie, pewnie ma�olatki. Wysz�y potulnie, policjant rozejrza� si� jeszcze
woko�o, a potem powoli ruszy� ku wyj�ciu.
Pewnie dostaje punkty od tutejszych panienek za t�pienie nieuczciwej
konkurencji - pomy�la� Karl, wchodz�c do baru. - Ka�dy orze, jak mo�e.
By� z�y na siebie, �e pozwoli� si� wytr�ci� z r�wnowagi widokiem jednego
spokojnego gliny, w dodatku dorabiaj�cego na boku w godzinach s�u�by.
Czego si� boisz, stary durniu! - strofowa� sam siebie. - Jeszcze nie ma
powod�w. Masz w kieszeni w�asny, legalny, najuczciwszy Klucz. W dodatku, z
minimaln� sum� punkt�w, co w tym spo�ecze�stwie jest najlepszym dowodem twojej
uczciwo�ci!
Wsta� z fotela i leniwie wkroczy� do wn�trza baru. Dziewczyny, ubrane
kolorowo jak manekiny z magazynu najlepszej konfekcji sprzedawanej tylko za
��te punkty, obsiad�y wysokie sto�ki wok� �cian. Kilka z nich odwr�ci�o twarze
omiataj�c Karla bystrymi, taksuj�cymi spojrzeniami, lecz widocznie nie wyda� im
si� wystarczaj�co nadziany ��tymi.
Trzeba b�dzie ubra� si� jako�... dro�ej - pomy�la� mimochodem - je�li mam
tu d�u�ej mieszka�...
Rozumia�, o co chodzi�o facetom, kt�rzy mieli mu da� do wypr�bowania sw�j
fa�szywy Klucz... Tutaj, w przyzwoitym, do�� drogim hotelu, ludzie wydaj�cy
znaczne sumy ��tych punkt�w nie budzili podejrze�. Trudno by�oby sprawdza�
nieograniczone mo�liwo�ci Klucza w podrz�dnych hotelach i tanich knajpach, gdzie
wi�kszo�� automat�w dzia�a�a na zielone.
Karl rozejrza� si� po barze. Opr�cz pstrych i ha�a�liwych jak papugi
dziewczyn, siedzia�o tu, jak zwykle o tej porze, sporo facet�w, kt�rych zawody
mo�na by�o z g�ry i bez ryzyka pomy�ki zaliczy� do nielegalnych. Zauwa�y� dw�ch
lifter�w, kt�rych zna� ledwie z widzenia, ale to nie wystarcza�o, by z nimi
rozmawia� o sprawie Filipa. W k�cie dostrzeg� znajomego, starego keymakera, ale
pomy�la�, �e z lud�mi tego zawodu nie nale�a�o si� teraz zadawa�. Skierowa� si�
wi�c do przeciwleg�ego k�ta, wsun�� Klucz do automatu, wzi�� z podajnika tack� z
kanapkami, spojrza� na ��te cyferki, kt�re ukaza�y si� w okienku, i zakl�� pod
nosem. Cztery kanapki kosztowa�y prawie jeden ��ty. Przyjrza� si� im. Dwie by�y
z czarnym kawiorem.
Musz� si� przyzwyczai� - pomy�la�. - Trzeba b�dzie bez drgnienia powiek
przyjmowa� takie wydatki. A najlepiej w og�le nie patrze� na cen�...
Us�ysza�, czy mo�e poczu�, kogo� za swoimi plecami. Ostro�nie skr�ci�
g�ow�, by k�tem oka zbada� sytuacj�. To by�a tylko jedna z dziewczyn.
- Lubisz kawior? - zagadn�a.
Przyjrza� si� jej i u�miechn�� si� p�g�bkiem.
- Chcesz? - podsun�� jej tack�. - Mnie si� ju� przejad�. Usiad�a obok niego
i przez chwil� �u�a w milczeniu.
- S�ony - powiedzia�a.
Gdy wr�ci� po chwili z dwiema puszkami ninedownu, poch�ania�a drug�
kanapk�.
- Zostawisz co� dla mnie? - spyta� cierpko.
- Uhm. Jedz! - wskaza�a na tack�. - Szukasz kogo�? Mo�e ja j� zast�pi�.
- Nie s�dz�. Potrzebny mi dobry lifter.
- Nie znam - b�kn�a ostro�nie i otworzy�a puszk� z napojem.
- Przypu��my... Widz� tu ze dw�ch, ale oni mnie nie znaj�...
- Co chcesz sobie za�atwi�? Pi�tk�? - spyta�a ironicznie, mru��c oczy.
- Jeste� mi winna za dwie kanapki - powiedzia� ch�odno.
- Przepraszam! To by� g�upi �art.
- Owszem. Czy�bym wygl�da� na sz�staka?
- No... wi�c co chcesz za�atwi�?
- Dw�jk�, ale nie dla siebie.
- Znasz Sneera?
- Znam - o�ywi� si� Karl. - On by mi pasowa�!
- By� tu przed p�godzin�, z jedn� tak�...
- Dok�d poszed�?
- Nie wiem. P�aci� za ni�, a potem wyszed� sam. Chyba tutaj mieszka. Pewnie
poszed� si� przej�� do centrum. On zwykle o tej porze spaceruje po okolicy.
- Dzi�kuj�. Poszukam go. Chcesz jeszcze co�?
- Napi�abym si� czego�. Co mu powiedzie�, gdyby tu przyszed�?
- Nic. Sam go znajd�.
Karl zeskoczy� ze sto�ka i przyni�s� dziewczynie kieliszek koniaku.
Kosztowa�o go to p� ��tego, ale informacja by�a tego warta.
�eby go tylko znale��... i �eby si� zgodzi� - pomy�la�, id�c ulic� i
wypatruj�c w�r�d przechodni�w.
Spojrza� na Klucz. By�a jedenasta pi��. Przypomnia� sobie o wyznaczonym
spotkaniu i przyspieszy� kroku, nie przestaj�c rozgl�da� si� za Sneerem.
Chodzi�o mu ju� teraz nawet nie o te pozosta�e trzydzie�ci pi�� ��tych od
Filipa. W najbli�szym czasie nie b�dzie ich potrzebowa�, a potem... Potem ju�
b�dzie mia� tyle, ile zapragnie... Je�li wszystko dobrze p�jdzie. Chodzi�o mu
wy��cznie o zwyk�� uczciwo�� zawodow�. A ponadto czu� troch� sympatii dla tego
m�odego, nieco zahukanego ch�opaka.
*
Jak zwykle przed po�udniem w barze by� t�ok i ha�as, ale prawie nikt nie
przesiadywa� tu d�u�ej ni� potrzeba na wypicie kawy albo szklanki Piwa. Sneer
zaczeka� kilka minut, a� zwolni si� jego sta�e miejsce w k�cie, wreszcie usiad�
na wysokim sto�ku i zanurzy� w�sy w pianie. Prze�ykaj�c ten pierwszy dzisiaj �yk
dobrego pilznera, uspokaja� si� powoli. Przyspieszone t�tno wraca�o do normy.
Odrobina alkoholu przywraca�a klarowno�� jego my�lom. Tutaj w�a�nie, po�r�d
szmeru wielu nak�adaj�cych si� rozm�w, brz�ku szklanek i gulgotu dozownik�w
nalewaj�cych napoje, czu� si� znakomicie. Tu by� bezpieczny, dobrze ukryty
po�r�d dziesi�tk�w zmieniaj�cych si� co chwila twarzy, w samym �rodku miasta Jak
ma�y, m�dry w�� w tropikalnej d�ungli, wykorzystuj�cy zdolno�� mimikry,
prze�lizgiwa� si�, nie dostrzegany ani przez wrog�w, ani przez tych, dzi�ki
kt�rym m�g� egzystowa�.
Zawsze wypija� tu swoje przedpo�udniowe piwo, spokojny o to, �e otrzyma�by
drugie i trzecie, a nawet czwarte, gdyby zechcia�. Wypija� zreszt� zwykle nie
wi�cej ni� dwa. Zbyt szanowa� sw�j jasny, bystry umys� (kt�remu zawdzi�cza�
mi�dzy innymi tak�e to piwo), by m�ci� go sobie nadmiern� dawk� alkoholu. Jednak
�wiadomo�� owej potencjalnej mo�liwo�ci ur�ni�cia si� w razie ch�ci, dawa�a mu
szczeg�ln� satysfakcj�. �wiadomo�� ta by�a jednym z g��wnych element�w
decyduj�cych o poczuciu bezpiecze�stwa w tym barze, w tym mie�cie i w og�le na
tej planecie.
Z doskonale odmierzon� powolno�ci� odwraca� czasem g�ow� na d�wi�k
brz�czyka oznajmiaj�cego kt�remu� z klient�w, �e jego miesi�czny limit - piwa
czy czego� tam innego - wyczerpa� si� na poprzedniej porcji. Czasem, gdy by� w
szczeg�lnie dobrym nastroju, a go�� podoba� mu si� na oko, Sneer zsuwa� si�
powoli z wysokiego sto�ka w k�cie (sta�e miejsce w k�cie te� nale�a�o do
element�w poczucia bezpiecze�stwa: lubi� mie� zabezpieczone ty�y i jedn�
flank�); a wi�c z�azi� z tego sto�ka i odsuwa� lekko na bok niedosz�ego
konsumenta, kt�ry zazwyczaj z g�upaw� min� gapi� si� w automat. Potem wk�ada�
sw�j Klucz do otworu i dysponowa� dwa du�e piwa. Otrzymywa� je niezawodnie - w
poniedzia�ek czy w sobot�, bez r�nicy - i nonszalancko podsuwa� jedno pod nos
zaskoczonego go�cia albo, tr�caj�c jednym kuflem o drugi, wznosi� jaki� toast,
ni w pi��, ni w dziewi��.
Dzi� nie trzyma�y si� go takie numery. Przy czwartym kuflu stwierdzi�, �e
nawet piwo mu nie smakuje. Czu� ju� w g�owie lekki alkoholowy szmerek, a g�osy
wok� niego zaczyna�y zlewa� si� w jednorodny szum.
Odstawi� nie dopit� szklank� i patrzy� bezmy�lnie poprzez witryn� na
przelewaj�cy si� potok przechodni�w mijaj�cych bar. By� rozdra�niony,
rozkojarzony i w�ciek�y w najgorszy z mo�liwych sposob�w, w�ciek�y
beznadziejnie, bo na siebie samego... O wiele �atwiej jest znie�� najwi�ksz�
nawet przykro��, gdy win� obci��y� mo�na kogokolwiek opr�cz siebie...
Jak ostatni kretyn! Jak skrajny sz�stak! - my�la� o sobie z obrzydzeniem. -
Jak mo�na by�o na to pozwoli�, da� si� podebra� w tak prymitywny spos�b, z�apa�
si� na taki trick! Odk�d uprawia�