4622

Szczegóły
Tytuł 4622
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4622 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4622 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4622 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ministrowie spraw zagranicznych " Rzeczypospolitej Praca zbiorowa pod redakcj� Janusza Pajewskiego Redakcja Marek Baumgart, Janusz Fary� Redakcja techniczna Andrzej Barszcz Komputerowy sk�ad tekstu Wies�aw Szykowski Korekta Bogdan Twardochleb J Copyright by Janusz Pajewski Copyright by "Polskie Pismo i Ksi��ka" ISBN 83-85360-04-02 Polskie Pismo i Ksi��ka, Szczecin 1992 Wydanie pierwsze Ark. wyd. 9,0 ark. druk. 13 Druk: Zak�ad Ma�ej Poligrafii �barw druk" 85-415 Bydgoszcz ul. �ubinowa 28 Spis tre�ci JANUSZ PAJEWSKI Z dziej�w dyplomacji polskiej PRZEMYS�AW HAUSER Leon Wasi1ewski..(18 X11918 - 1611919). ALEKSANDRA KOSICKA - PAJEWSKA Ignacy Paderewski.(16 11919 - 9 XI11919) JANUSZ PAJEWSKI Stanis�aw Patek.(16 XI11919 - 9 V11920) JANUSZ PAJEWSKI Eustach Sapieha..(23 VI11920 - 25 V 1921) JAUSZ FARY� Konstanty Skirmunt.(11 V11921 -6 V11922) WALDEMAR �AZUGA Gabriel Narutowicz.(28 V11922 - 9 XI11922) JANUSZ FARY� Marian Seyda.(28 V 1923 - 27 X 1923) JANUSZ FARY� Roman Dmowski.(27 X 1923 -15 XI11923) JANUSZ PAJEWSKI Maurycy Zamoyski.(19 11924 - 27 VI11924) MAREK BAUMGART Aleksander Skrzy�ski (16 XI11922 - 26 V 1923) (27 VIM 924- 5 V 1926).... JANUSZ PAJEWSKI August Zaleski. (15 V 1926 - 2 X11932) JERZY MAREK NOWAKOWSKI J�zef Beck (2 XI 1932 - 30 IX1939) Wykaz skr�t�w 17 39 57 69 81 91 105 115 121 135 151 .167 .204 " Z DZIEJ�W dyplomacji polskiej "Dyplomacja" - czytamy w Wielkim Stowniku J�zyka Polskiego - to "dzia�alno�� organ�w pa�stwowych i ich przedstawicielstw za granic� w zakresie realizowania polityki zewn�trznej na drodze pokojowej oraz re- prezentowania i ochrony interes�w pa�stwa na arenie mi�dzynarodowej"; i zaraz cytat z dzie�a literackiego dla zilustrowania dzia�alno�ci dyplomaty- cznej: "Ksi��� to stary i do�wiadczony mistrz w polityce i dyplomacji. M�- wi zatem tak jasno, �e ka�dy pojmie, co m�wi, a nikt nie pojmie, co my�li". Dyplomacja, w znaczeniu zespo�u os�b zajmuj�cych si� utrzymaniem stosunk�w ze �wiatem zewn�trznym, powsta�a po utworzeniu pierwszych organizm�w pa�stwowych. Szczeg�lne wydarzenia, jak: zawieranie przy- mierzy czy - co w tamtych czasach �ci�le si� z tym wi�za�o - ma��e�stw dynastycznych i uk�adanie traktat�w pokoju, powodowa�y wysy�anie po- selstw do pa�stw obcych. Pose�, zwany w�wczas orator-m�wca czy le- gatus-wys�aniec, po spe�nieniu misji powraca� do kraju. W wieku XIV, a bardziej jeszcze w XV, zacz�y powstawa� na zachodzie Europy sta�e le- gacje. Swoich legat�w czy nuncjuszy wysy�a� papie�, wysy�a�a Najja�niej- sza Rzeczpospolita Wenecka, wymienia�y pomi�dzy sob� pomniejsze pa�stewka w�oskie. Wieki XVI i XVII to ju� pe�ny rozkwit s�u�by dyplo- matycznej i sta�ych poselstw. J�zykiem urz�dowym dyplomacji, j�zykiem, w kt�rym pisano traktaty, wyg�aszano urz�dowe, uroczyste przem�wienia oraz prowadzono nego- cjacje, by�a �acina. Po podpisaniu traktat�w westfalskich w 1648 r. j�zy- kiem dyplomatycznym, j�zykiem traktat�w, negocjacji, a i poufnych rozm�w by� francuski. Sta�o si� tak nie tylko wskutek pot�gi politycznej Francji, nie tylko w wyniku promieniowania cywilizacji francuskiej i �w- czesnego rozkwitu literatury francuskiej. Przyczyn� by� j�zyk francuski, je- go precyzja, jego swoiste cechy, pozwalaj�ce na wyra�enie my�li w spos�b subtelny, finezyjny, a czasem, gdy zachodzi�a potrzeba, na ukry- wanie my�li - r�wnie� subtelne i finezyjne. Margrabia Pallayicini, d�ugoletni ambasador austriacki przy Wysokiej Porcie, pisa� w jednym z raport�w o rozmowie z wielkim wezyrem, Saidem Halimem, �e wielki wezyr zna wprawdzie doskonale j�zyk francuski, ale nie na fyle, aby mo�na by�o prowadzi� z nim wymian� opinii z wszelkimi finezjami. Przewaga czy mo- nopol francuskiego, jako j�zyka dyplomacji, trwa�a do paryskiej konferencji pokojowej w 1919 r., kiedy zosta�y r�wnouprawnione j�zyki francuski i angielski. Tak te� byto w dwudziestoleciu mi�dzywojennym. II wojna �wiatowa przynios�a kres dominacji francuszczyzny. Polityka i jej ga��� - dyplomacja - to sztuka, a wi�c politykiem czy dy- plomat� trzeba si� urodzi�, tzn. trzeba mie� do polityki predyspozycje wrodzone; w okoliczno�ciach sprzyjaj�cych mo�na je rozwin��, pog��bi�, w okoliczno�ciach niepomy�lnych - mo�na je pomniejsza�, a nawet zu- pe�nie zatraci�. Jak w ka�dej odpowiedzialnej pracy, potrzebny jest chara- kter; tylko cz�owiek silnego charakteru potrafi ��czy� odwag� z roztropno�ci�, a to jest niezb�dne w polityce. Gruntowna znajomo�� w�asnego kraju i jego potrzeb, znajomo�� i rozumienie �wiata obcego oraz psychiki ludzi innych narodowo�ci, to niezb�dne warunki pracy w dy- plomacji. Dyplomacja polska ma dawne i dobre tradycje. Pi�kne karty zapisa�a w dziejach Polski dyplomacja Mieszka l i Boles�awa Chrobrego, dyplomacja "pan�w krakowskich" w XIV w., dzia�alno�� wybitnych "statyst�w", jak w�wczas nazywano Jana Zamoyskiego, Lwa Sapieh� i Jerzego Ossoli�- skiego. W XVII w. wyst�pi�o zjawisko niepomy�lne - gin�a racja stanu Rzeczypospolitej, wysuwa� si� natomiast coraz silniej interes dynastyczny Waz�w, p�niej Sas�w, a tak�e pot�nych rod�w magnackich. W XVIII w. byto to ju� zjawisko dominuj�ce; Rzeczpospolita nie prowadzi�a ju� w�asnej polityki zagranicznej, czyni� to kr�l, nie bior�c pod uwag� inte- res�w pa�stwa, lub magnat. Dopiero u schy�ku dawnej Rzeczypospolitej Sejm Czteroletni podj�� dzia�ania dyplomatyczne, kierowane polsk� racj� stanu, przerwane zreszt� pr�dko. W okresie rozbior�w zast�pcze, kad�ubowe organizmy pa�stwowe: Ksi�stwo Warszawskie, Kr�lestwo Kongresowe, Wolne Miasto Krak�w, nie mog�y prowadzi� oficjalnie polityki zagranicznej; mog�a by� tylko mo- wa o dzia�aniach zast�pczych, podejmowanych przez niekt�rych polity- k�w. Prowadzi� natomiast polityk� zagraniczn� rz�d Powstania Listopadowego i Powstania Styczniowego. Powa�n� rol� w polityce nie tylko polskiej, lecz i europejskiej odegra� ksi��� Adam Czartoryski. Hotel Lambert uwa�a si� za Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie istniej�ce- go pa�stwa polskiego. Okres mi�dzy rokiem 1871 (kl�ska Francji, zjednoczenie Niemiec), a 1914 (wybuch l wojny �wiatowej), to czas wzgl�dnej stabilizacji i pokoju w Europie; kwestia polska, kt�ra dot�d by�a przedmiotem �ywego zaintere- sowania rz�d�w, parlament�w i opinii publicznej, pozornie utraci�a charakter mi�dzynarodowy, zesz�a z �am�w prasy, nie pojawi�a si� w dyskusjach parlamentarnych, ale znaczenia bynajmniej nie utraci�a. Nie mo�na m�wi� wtedy o polskiej dyplomacji czy o polityce zagranicznej, ale nale�y przywo�a� w pami�ci polskie dzia�ania na arenie mi�dzynarodowej. Na pierwsze miejsce wysuwa si� Henryk Sienkiewicz - jego list otwarty do cesarza niemieckiego i ankieta w sprawie wyw�aszczania ziemi polskiej, to wyst�pienia Polaka, ciesz�cego si� autorytetem mi�dzynarodowym i dzia�aj�cego w zast�pstwie nie istniej�cego polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Taki sam charakter obrony nieprzedawnionych, niewygas�ych praw Polski do niepodleg�ego bytu mia�a akcja Polskiej Partii Socjalistycznej na mi�dzynarodowych kongresach socjalistycznych. Propagand� na rzecz umi�dzynarodowienia sprawy polskiej podj�� w 1908 r. Roman Dmowski, gdy opublikowa� w trzech obcych j�zykach ksi��k� Niemcy, Rosja i kwestia polska. Najwi�ksze znaczenie mia� tu przek�ad francuski La Ouestbn Polonaise (1909 r.). W 1907 r. powsta�a w Pary�u Polska Agencja Prasowa, a w latach 1909 i 1911 - polskie biura prasowe w Rzymie i w Londynie; rozsy�a�y one do prasy materia�y polskie. Skromne to by�y pocz�tki, ale by�y. Rok 1914 i wybuch l wojny w kr�tkim czasie przywr�ci�y sprawie polskiej jej utajony od pewnego czasu, a nigdy nie przebrzmia�y charakter mi�dzynarodowy. U�atwia�o to dzia�ania polskie. 16 sierpnia 1914 r. zawi�za� si� w Krakowie Naczelny Komitet Narodowy.kt�rego zadaniem byto objecie kierownictwa politycznego Legion�w Polskich walcz�cych u boku pa�stw centra�nych. Zorganizowa� on biura prasowe w Wiedniu, Budapeszcie, Berlinie, Sofii, Konstantynopolu, Bemie (Szwajcaria), Sztokholmie i Kopenhadze. Niekt�rzy dzia�acze NKN, jak Micha� Sokolnicki, Karol Bader, Tadeusz St. Grabowski i W�adys�aw Baranowski, weszli p�niej do dyplomacji polskiej. Jesieni� 1915 r. wyjecha� na Zach�d Roman Dmowski; celem jego podr�y byto zainteresowanie rz�d�w pa�stw zachodnich i tamtejszej opinii publicznej kwesti� polsk�, a zarazem dyskretne przeciwdzia�anie wszystkiemu, co mog�oby doprowadzi� do odr�bnego pokoju pomi�dzy Rosj�, a pa�stwami centralnymi. 15 stycznia 1917 r. zacz�te urz�dowa� w Warszawie Tymczasowa Rada Stanu, powo�ana przez w�adze niemieckie i austriackie "w celu tworzenia pa�stwa polskiego". Pracowa�a ona w o�miu departamentach, prototypach przysz�ych ministerstw. Departament Spraw Politycznych szkoli� kadry przysz�ego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Tymczasowa Rada Stanu nie zdo�a�a wywalczy� sobie �adnych atry- but�w rz�dowych; dzia�alno�� jej sko�czy�a si� 25 sierpnia 1917 r. o rozmowie z wielkim wezyrem, Saidem Halimem, �e wielki wezyr zna wprawdzie doskonale j�zyk francuski, ale nie na tyle, aby mo�na by�o prowadzi� z nim wymian� opinii z wszelkimi finezjami. Przewaga czy mo- nopol francuskiego, jako j�zyka dyplomacji, trwa�a do paryskiej konferencji pokojowej w 1919 r, kiedy zosta�y r�wnouprawnione j�zyki francuski i angielski. Tak te� byto w dwudziestoleciu mi�dzywojennym. II wojna �wiatowa przynios�a kres dominacji francuszczyzny. Polityka i jej ga��� - dyplomacja - to sztuka, a wi�c politykiem czy dy- plomat� trzeba si� urodzi�, tzn. trzeba mie� do polityki predyspozycje wrodzone; w okoliczno�ciach sprzyjaj�cych mo�na je rozwin��, pog��bi�, w okoliczno�ciach niepomy�lnych - mo�na je pomniejsza�, a nawet zupe�nie zatraci�. Jak w ka�dej odpowiedzialnej pracy, potrzebny jest charakter; tylko cz�owiek silnego charakteru potrafi ��czy� odwag� z roztropno�ci�, a to jest niezb�dne w polityce. Gruntowna znajomo�� w�asnego kraju i jego potrzeb, znajomo�� i rozumienie �wiata obcego oraz psychiki ludzi innych narodowo�ci, to niezb�dne warunki pracy w dy- plomacji. Dyplomacja polska ma dawne i dobre tradycje. Pi�kne karty zapisa�a w dziejach Polski dyplomacja Mieszka ! i Boles�awa Chrobrego, dyplomacja "pan�w krakowskich" w XIV w., dzia�alno�� wybitnych "statyst�w", jak w�wczas nazywano Jana Zamoyskiego, Lwa Sapieh� i Jerzego Ossoli�- skiego, W XVII w. wyst�pi�o zjawisko niepomy�lne - gin�a racja stanu Rzeczypospolitej, wysuwa� si� natomiast coraz silniej interes dynastyczny Waz�w, p�niej Sas�w, a tak�e pot�nych rod�w magnackich. W XVIII w. byto to ju� zjawisko dominuj�ce; Rzeczpospolita nie prowadzi�a ju� w�asnej polityki zagranicznej, czyni� to kr�l, nie bior�c pod uwag� inte- res�w pa�stwa, lub magnat. Dopiero u schy�ku dawnej Rzeczypospolitej Sejm Czteroletni podj�� dzia�ania dyplomatyczne, kierowane polsk� racj� stanu, przerwane zreszt� pr�dko. W okresie rozbior�w zast�pcze, kad�ubowe organizmy pa�stwowe: Ksi�stwo Warszawskie, Kr�lestwo Kongresowe, Wolne Miasto Krak�w, nie mog�y prowadzi� oficjalnie polityki zagranicznej; mog�a by� tylko mo- wa o dzia�aniach zast�pczych, podejmowanych przez niekt�rych polity- k�w. Prowadzi� natomiast polityk� zagraniczn� rz�d Powstania Listopadowego i Powstania Styczniowego. Powa�n� rol� w polityce nie tylko polskiej, lecz i europejskiej odegra� ksi��� Adam Czartoryski. Hotel Lambert uwa�a si� za Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie istniej�ce- go pa�stwa polskiego. Okres mi�dzy rokiem 1871 (kl�ska Francji, zjednoczenie Niemiec), a 1914 (wybuch l wojny �wiatowej), to czas wzgl�dnej stabilizacji i pokoju w Europie; kwestia polska, kt�ra dot�d by�a przedmiotem �ywego zaintere- sowania rz�d�w, parlament�w i opinii publicznej, pozornie utraci�a charakter mi�dzynarodowy, zesz�a z �am�w prasy, nie pojawi�a si� w dyskusjach parlamentarnych, ale znaczenia bynajmniej nie utraci�a. Nie mo�na m�wi� wtedy o polskiej dyplomacji czy o polityce zagranicznej, ate nale�y przywo�a� w pami��! polskie dzia�ania na arenie mi�dzynarodowej. Na pierwsze miejsce wysuwa si� Henryk Sienkiewicz - jego list otwarty do cesarza niemieckiego i ankieta w sprawie wyw�aszczania ziemi polskiej, to wyst�pienia Poteka, ciesz�cego si� autorytetem mi�dzynarodowym i dzia�aj�cego w zast�pstwie nie istniej�cego polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Taki sam charakter obrony nieprzedawnionych, niewygas�ych praw Polski do niepodleg�ego bytu mia�a akcja Polskiej Partii Socjalistycznej na mi�dzynarodowych kongresach socjalistycznych. Propagand� na rzecz umi�dzynarodowienia sprawy polskiej podj�� w 1908 r. Roman Dmowski, gdy opublikowa� w trzech obcych j�zykach ksi��k� Niemcy, Rosja i kwestia polska. Najwi�ksze znaczenie mia� tu przek�ad francuski La Ouestbn Pobnaise (1909 r.). W 1907 r. powsta�a w Pary�u Polska Agencja Prasowa, a w latach 1909 i 1911 - polskie biura prasowe w Rzymie i w Londynie; rozsy�a�y one do prasy materia�y polskie. Skromne to by�y pocz�tki, ale by�y. Rok 1914 i wybuch l wojny w kr�tkim czasie przywr�ci�y sprawie polskiej jej utajony od pewnego czasu, a nigdy nie przebrzmia�y charakter mi�dzynarodowy. U�atwia�o to dzia�ania polskie. 16 sierpnia 1914 r. zawi�za� si� w Krakowie Naczelny Komitet Narodowy .kt�rego zadaniem by�o objecie kierownictwa politycznego Legion�w Polskich walcz�cych u boku pa�stw centralnych. Zorganizowa� on biura prasowe w Wiedniu, Budapeszcie, Berlinie, Sofii, Konstantynopolu, Bernie (Szwajcaria), Sztokholmie i Kopenhadze. Niekt�rzy dzia�acze NKN, jak Micha� Sokolnicki, Karol Bader, Tadeusz St. Grabowski i W�adys�aw Baranowski, weszli p�niej do dyplomacji polskiej. Jesieni� 1915 r. wyjecha� na Zach�d Roman Dmowski; celem jego podr�y byto zainteresowanie rz�d�w pa�stw zachodnich i tamtejszej opinii publicznej kwesti� polsk�, a zarazem dyskretne przeciwdzia�anie wszystkiemu, co mogtoby doprowadzi� do odr�bnego pokoju pomi�dzy Rosj�, a pa�stwami centralnymi. 15 stycznia 1917 r. zacz�a urz�dowa� w Warszawie Tymczasowa Rada Stanu, powo�ana przez w�adze niemieckie i austriackie "w celu tworzenia pa�stwa polskiego". Pracowa�a ona w o�miu departamentach, prototypach przysz�ych ministerstw. Departament Spraw Politycznych szkoli� kadry przysz�ego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Tymczasowa Rada Stanu nie zdo�a�a wywalczy� sobie �adnych atry- but�w rz�dowych; dzia�alno�� jej sko�czy�a si� 25 sierpnia 1917 r. 15 pa�dziernika tego roku odby�a si� intromisja Rady Regencyjnej. W przeciwie�stwie do TRS Rada Regencyjna i rz�d przez ni� powo�any mia�y ju� pewne, cho� ograniczone i w�skie, atrybuty w�adzy pa�stwowej. 7 grudnia 1917 r. mianowa�a ona gabinet pod prezesur� Jana Kucharze- wst�ego. Obok o�miu ministerstw utworzono r�wnie� Departament Spraw Politycznych; na jego czele stan�� najpierw Wojciech hr. Rostworowski, od 4 kwietnia - Janusz ksi��� Radziwi��. 23 pa�dziernika departament ten przemianowano na Ministerstwo Spraw Zewn�trznych (si�.1); ministrem zosta� Stanis�aw G��biriski. Departament Spraw Politycznych, zw�aszcza od obj�cia kierownictwa przez ksi�cia Radziwi��a, pr�bowa� ju� prowadzi� polityk� zagraniczn�. Wys�a� te� przedstawicieli dyplomatycznych do Wiednia (Stefan hr. Prze�dziecki i Tytus Filipowicz), do Berlina (Adam Ronikier), do Sofii (Ta- deusz St. Grabowski). W centrali zasiedli do pracy m�odzi, pocz�tkuj�cy dyplomaci: Roman Knoll, Juliusz �ukasiewicz, Kajetan Dzier�ykraj-Mora- wski i Karol Bader. Wszyscy oni dzia�a� b�d� p�niej na plac�wkach dy- plomatycznych. Przedstawicielstwa dyplomatyczne polskie powstawa�y ju� tak�e w pa�stwach koalicji; wysy�a� je Komitet Narodowy Polski. Organizacja ta zawi�za�a si� 15 sierpnia 1917 r. w Lozannie pod prezesur� Romana Dmowskiego. Jej siedzib� by� Pary�. KNP obj�� funkcje Ministerstwa Spraw Zagranicznych (akcja polityczna na arenie mi�dzynarodowej i opieka konsularna nad Polakami w krajach koalicji) oraz funkcje Minister- stwa Spraw Wojskowych (kierownictwo polityczne organizuj�cej si� we Francji ochotniczej armii polskiej). Przedstawicielstwa dyplomatyczne obj�li: Erazm Piftz w Pary�u, W�adys�aw Soba�ski w Londynie, Konstanty Skirmunt w Rzymie i Ignacy Paderewski w Waszyngtonie. Wszyscy oni pracowali p�niej na czo�owych stanowiskach w dyplomacji polskiej. W Londynie dzia�a� ponadto p�niejszy d�ugoletni minister spraw za- granicznych, August Zaleski - pocz�tkowo w charakterze emisariusza polskich ugrupowa� demokratycznych w Rosji, a w�a�ciwie Aleksandra Lednickiego, p�niej ju� jako nieoficjalny pe�nomocnik Rady Regencyjnej. Prace przygotowawcze by�y wi�c ju� do�� daleko posuni�te, gdy pe�na niepodleg�o�� przynios�a nieodpart� potrzeb� istnienia ministerstwa Leona Wasilewskiego (18 listopada 1918 r. -16 stycznia 1919 r), a pe�n� par� potoczy�a si� praca za gabinetu Paderewskiego (16 stycznia -9 grudnia 1919 r.). Pod og�lnym kierownictwem Paderewskiego prace te prowadzili podsekretarze stanu: wytrawny urz�dnik - dr W�adys�aw Wr�b-lewski i do�wiadczony dyplomata ze s�u�by austriackiej, o szerokich horyzontach - W�adys�aw Skrzy�ski. By� to cz�owiek wykszta�cony, maj�cy szerokie stosunki w �wiecie, zw�aszcza we Francji, tote� przyczyni� si� wielce do wyprowadzenia dyplomacji polskiej z za�cianka na szeroki �wiat. Podczas s�u�by austriackiej nigdy nie utraci� kontaktu z Polsk� by� zawsze gor�cym patriot�. Potrafi� te� zrozumie� nowe czasy i stosunki. Znaczne zas�ugi w formowaniu naszego MSZ po�o�y� organizator i pierwszy d�ugoletni dyrektor Protoko�u Dyplomatycznego, Stefan hr. Prze�dziecki. Protok� ten odgrywa� w�wczas wi�ksz� rol� ni� dzi�, a w pocz�tkach pa�stwowo�ci polskiej - rol� szczeg�ln�. Osoba Prze�dzieckiego, wspomina Jan Gawronski, "nadawa�a europejski ton wszelkim poczynaniom naszej dyplomacji na terenie Warszawy i przyczyni�a si� wydatnie do uzyskania dla niej na arenie mi�dzynarodowej tego r�wnouprawnienia, o kt�re darmo nieraz i przez d�ugie lata dobijali si� przedstawiciele r�nych, nowo powsta�ych pa�stw". Prze�dziecki w korpusie dyplomatycznym, akredytowanym w Warszawie, mia� ogromny autorytet. Jego radom i zaleceniom poddawali si� bez wahania obcy dyplomaci; m�g� dzi�ki temu �agodzi� wszelkie nieporozumienia i zadra�nienia. Umia� te� znale�� wyj�cie z ka�dej sytuacji. Kiedy� pose� angielski, sir William Max Muller, pozwoli� sobie na nie nazbyt taktown� uwag� dotycz�c� trudnego do wym�wienia nazwiska �Prze�dziecki". Hrabia Stefan uci�� kr�tko: "Nie ka�dy ma zaszczyt nazywania si� Muller". Zesp� osobowy MSZ by� do�� zr�nicowany pod wzgl�dem pochodzenia politycznego; nale�eli do� dzia�acze Komitetu Narodowego Polskiego, m�owie zaufania Naczelnika Pa�stwa, pracownicy Naczelnego Komitetu Narodowego, nieliczni fachowcy ze s�u�by austriackiej i wreszcie osoby, kt�re dzi�ki swej pozycji w spo�ecze�stwie i dotychczasowej dzia�alno�ci wyda�y si� po��dane w dyplomacji polskiej. 16 stycznia 1919 r. stan�� na czele ministerstwa, jako kierownik, Ignacy Paderewski; stanowisko podsekretarza stanu piastowa�, jak wiemy, od lutego do czerwca 1919 r. W�adys�aw Wr�blewski, organizator aparatu urz�dniczego Rady Regencyjnej, a od czerwca do listopada 1919 r. -W�adys�aw Skrzy�ski. 31 stycznia 1919 r. w sk�ad ministerstwa wszed� Zdzis�aw Ok�ct�, do wybuchu wojny konsul austriacki w Kairze. Obj�� on pocz�tkowo stanowisko szefa Sekcji Politycznej (nomenklatura austriacka), przemianowanej wkr�tce na Departament Dyplomatyczne - Polityczny, a nast�pnie Polityczny. Wiosn� i latem 1919 r..obsadzono ju� najwa�niejsze plac�wki dyplo- matyczne, l tak stanowiska pos��w we Francji, we W�oszech, w Belgii i w Szwajcarii obj�li czo�owi dzia�acze Komitetu Narodowego Polskiego: wi- ceprezes Komitetu, ordynat Maurycy Zamoyski - w Pary�u, Konstanty Skirmunt - w Rzymie, przy Kwirynale, W�adys�aw Soba�ski - w Brukseli, Erazm Piltz - w Belgradzie i Jan Modzelewst� - w Bemie. Poselstwo w Wielkiej Brytanii obj�� ksi��� Eustachy Sapieha, wychowany i wyksztatec- ny w Anglii, dobrze znaj�cy stosunki angielskie. Do Waszyngtonu poje- cha� ksi��� Kazimierz Lubomirski; obrotny, wielokrotnie pomno�y� odzie- dziczon� fortun�. Uwa�ano, �e jako dobry businessman b�dzie umia� krz�ta� si� dooko�a stosunk�w finansowych ze Stanami Zjednoczonymi i uzyska po�yczk�. Postem przy Stolicy Apostolskiej zosta� wybitny uczo- ny, dawny rektor Katolickiego Uniwersytetu we Fryburgu, prof. J�zef Wie- rusz-Kowalski. M�� zaufania PHsudskiego, Stanis�aw Patek, dzia�a� w delegacji polskiej na konferencj� pokojow�, a 16 grudnia zasiad� w fotelu ministra spraw zagranicznych. Zaufani PHsudskiego: Leon Wasilewski, Micha� Sokolnicki i Witold Jodko-Narkiewicz, obj�li poselstwa w Rydze, Helsinkach i Stambule, plac�wk� berli�sk� za� - Ignacy Szebeko. Dyplo- mata ze s�u�by austriackiej, Aleksander hr. Skrzy�st�, zosta� pos�em w Rumunii. Polsk� reprezentowali w�wczas tylko pos�owie nadzwyczajni i mini- strowie pe�nomocni. Ambasador by� przedstawicielem wielkiego mocar- stwa, akredytowanym w wielkim mocarstwie. W Europie by�o sze�� mocarstw (Francja, Wielka Brytania, Austria, Niemcy, W�ochy i Rosja); nadto, z uwagi na wielkie tradycje historyczne, wymieniano ambasado- r�w z Hiszpani�. W stolicy wielkiego mocarstwa by�o wi�c sze�ciu amba- sador�w. Na prze�omie XIX i XX w. przyby�y jeszcze dwa mocarstwa pozaeuropejskie: Stany Zjednoczone i Japonia, kt�re przyjmowa�y i wysy- �a�y ambasador�w. Ambasador by� w�wczas wysokim dygnitarzem pa�- stwowym, rang� r�wnym mniej wi�cej marsza�kowi w wojsku. Wynika�o to przede wszystkim st�d, �e ambasador by� osobistym przedstawicielem swego monarchy wobec w�adcy mocarstwa, w kt�rym pe�ni� funkcje am- basadorskie (np. ambasador austriacki w Londynie by� osobistym przed- stawicielem Franciszka J�zefa, cesarza Austrii i apostolskiego kr�la W�gier, wobec Wiktorii, kr�lowej Zjednoczonego Kr�lestwa Wielkiej Bry- tanii i Irlandii, cesarzowej Indii). Ceremonia� przyj�cia ambasadora r�ni� si� bardzo od przyj�cia pos�a - by� znacznie bardziej uroczysty. Po l woj- nie �wiatowej mocarstwa koalicji dokona�y wymiany ambasador�w z Bel- gi�, daj�c w ten spos�b wyraz uznania dla postawy tego pa�stwa podczas wojny. Polska nie by�a mocarstwem, ale aspirowa�a do tej roli, zabiega�a te� o mo�no�� wymiany ambasador�w i w miar� czasu uzyskiwa�a ten przy- wilej. W 1924 r. poselstwa polskie przy Stolicy Apostolskiej i we Francji przemianowano na ambasady; pos�owie polscy: W�adys�aw Skrzy�ski przy Watykanie i A�fred Ch�apowski w Pary�u, sktedali ponownie listy uwierzytelniaj�ce papie�owi i prezydentowi Republiki Francuskiej, tym ra- zem w charakterze ambasador�w. W Warszawie by�a odt�d nuncjatura apostolska l klasy i ambasada francuska. W 1929 r. powsta�y ambasady: nolska przy Kwiryna�e i w�oska w Warszawie. R�wnie� w 1929 r. podnie- ,iono do rangi ambasad poselstwa: ameryka�skie w Warszawie. polskie w Waszyngtonie oraz polskie w Londynie i brytyjskie w Warszawie. W 1930 r Polska i Turcja przekszta�ci�y w ambasady poselstwa: polskie w Ankarze i tureckie w Warszawie. Rok 1934 przyni�s� wymian� ambasad w miejsce poselstw z s�siadami Polski - najpierw ze Zwi�zkiem Radzie kim (kwiecie�), nast�pnie z Niemcami (pa�dziernik). W 1938 r. prze- <szta�cono w ambasady poselstwa: polskie w Rumunii i rumu�skie w Warszawie, a wcze�niej - polskie w Tokio i japo�skie w Warszawie. Jakie by�o pochodzenie spo�eczne naszej dyplomacji dwudzie cia? Przez d�ugie wieki dyplomaci europejscy wywodzili si� wy��cznie z arystokracji i zamo�nej szlachty. W XIX w. zacz�li wchodzi� do dyplomacji tak�e synowie rodzin wielkiej bur�uazji. Ale, rzecz charakterystycz no utworzeniu we Francji III Republiki pierwszy szef rz�du republikanskK qo Adolphe Thiers, na stanowisko pierwszych ambasador�w reput skich powo�a� wy��cznie arystokrat�w; uleg�o to p�niej zmianie i stanowiska w dyplomacji francuskiej zaj�li przedstawiciele bur�uazji. Nie mo�e dziwi�, �e dyplomacja stanowi�a domen� dzia�a� arystol cii kt�ra by�a w�wczas warstw� pot�n� i wp�ywow�, a przy tym mia�a charakter mi�dzynarodowy; byli to ludzie wzajemnie dobrze si� znaj�cy, cz�sto z sob� spokrewnieni czy spowinowaceni, m�wi�cy - dos�ownie i w przeno�ni - wsp�lnym j�zykiem. Bur�uazja stara�a si� zbli�y� do arysto- kracji snobistycznie usi�owa�a si� do niej upodobni� stylem �ycia, u dzeniem rezydencji, powi�za� maria�ami. Powiod�o si� to w znaczn. mierze. J�zef Weyssenhof pisa�: "Pa�stwo Rubensonowie tak ogra bogaci �e przyjmowani w najlepszych towarzystwach". Z biegiem czasu rozszerzy� si� kr�g os�b po��danych w s�u plomatycznej. Wi�zi mi�dzynarodowe, powstaj�ce na podstawie wspo nych d��e� i idea��w, wysuwa�y coraz to nowe ko�a do pracy w polityce zagranicznej - lo�e maso�skie oraz mi�dzynarod�wk� katolick� i socjali- styczn�. Znalaz�o to wyraz w formowaniu dyplomacji polskiej. W czasach g�b netu J�drzeja Moraczewskiego jeden z wp�ywowych cz�onk�w partii, d�cej podstaw� tego lewicowego rz�du, zapyta� Kajetana Dzier�ykraja-Moraw^6^0' cz�onka komisji powo�anej do kwalifikowania kandydat�w do s�u�by dyplomatycznej i konsularnej, kogo wybiera si� d tej s�u�by i czy bierze si� pod uwag� oblicze lewicowe rz�du. Us�ysza� odpowied�, i� kwalifikuje si� hrabi�w i syn�w zamo�nej bur�uazji, w d mierze i �ydowskiej, tylko oni bowiem odpowiadaj� wymaganiom stawia nym przez ministra Wasilewskiego, a mianowicie legitymuj� si� dyplo- 10 11 mem uko�czenia studi�w prawniczych lub ekonomicznych i biegi� znajo- mo�ci� w sfowie i pi�mie co najmniej dw�ch j�zyk�w obcych. Trzeba r�wnie� stwierdzi�, i� Moraczewst� i Wasilewski sami nie za- wsze przestrzegali zasady lewicowych pogl�d�w i kryterium pochodzenia spo�ecznego przysz�ych dyplomat�w. Wszak to rz�d Moraczewskiego wys�a� na przedstawiciela do Berlina wielkiego w�a�ciciela ziemskiego, konserwatyst�, Wac�awa Niemojowskiego. Co wi�cej, Moraczewski i Wa- silewski chcieli wyprawi� do Francji w charakterze pierwszego przedsta- wiciela dyplomatycznego Odrodzonej Polski, hr. Zygmunta Wietopol- skiego. Nie dosz�o do tego, ale by�a to my�l �mia�a i interesuj�ca; by�oby to zr�czne zaszachowanie pozostaj�cych w Pary�u, przeciwstawiaj�cych si� lewicowemu rz�dowi w Warszawie, Dmowskiego i Zamoyskiego. l tak pozosta�o. Podstawa spo�eczna dyplomacji polskiej dwudziestolecia - to ziemia�stwo, bur�uazja i inteligencja; nie by�o tam syn�w robotniczych, chyba jeden tylko syn ch�opski, Jan D�bski, ale nie by� on urz�dnikiem, lecz parlamentarnym podsekretarzem stanu przez p�tora roku. W przekonaniu laika, dyplomata - to pracownik MSZ, kt�ry funkcje swe pe�ni na zmian� w centrali i na plac�wkach, aby mo�liwie najlepiej pozna� z autopsji mi�dzynarodowy �wiat polityczny i polityk� mi�dzy- narodow�. Rzeczywisto�� jest bardziej z�o�ona; istniej� co najmniej trzy typy dyplomat�w, zale�nie od uzdolnie�, sk�onno�ci i zada�, jakie im po- wierzono. S� to: koncepcjoni�ci, negocjatorzy i informatorzy. Koncepcjonista opracowuje program polityki zagranicznej, plan dzia- �ania na dalek� met�, niekiedy r�wnie� i dora�nie. Musi mie� g��bok� znajomo�� i takie samo zrozumienie sytuacji mi�dzynarodowej, po�o�enia swego kraju i jego mo�liwo�ci. Spo�r�d polskich ministr�w spraw zagrani- cznych koncepcjonist� by� niew�tpliwie Aleksander Skrzy�st�. Na ni�- szych szczeblach opracowywali koncepcje polityki zagranicznej: Tadeusz Jackowski, Tadeusz Schaetzel i Tadeusz Ho��wko, nie dyplomata zre- szt� lecz publicysta, dzia�acz spo�eczny przydzielony na par� lat do mini- sterstwa. Negocjator prowadzi rokowania, wsp�dzia�a w zawieraniu um�w i po- rozumie� mi�dzynarodowych. Sztuka negocjacji jest trudna, wymaga do- brej znajomo�ci przedmiotu rokowa� i partnera, ale przecie wszystkim - wrodzonego daru. W dwudziestoleciu najznakomitszym negocjatorem polskim, a jednym z najlepszych w Europie, by� Kaziemierz Olszowski, prawnik, pose� polski w Berlinie (1923-1928) i pose�, a p�niej ambasador w Turcji (1928-1933). "O�ywia� si�, tryska� humorem, gdy tylko siada� do zielonego sto�u, za kt�rym od razu g�rowa� nad przeciwnikiem, przejmo- wa� inicjatyw� ca�ej dyskusji i snu� jej ni� wed�ug w�asnej, doskonale ob- my�lanej taktyki. (...) Arcyzabawne anegdoty, kt�re ze swad� opowiada�, przeplata� ci�gle podst�pnymi zapytaniami merytorycznymi na temat coraz to innego punktu negocjowanego uk�adu, niechaj�c na razie spraw, w kt�rych spotyka� si� z wi�kszym oporem, uzgadnia� uprzejmie mniejsze sprawy, ale raz po raz powraca� podchwytliwie do spraw istotnie wa�nych w nadziei wyrwania w nich ust�pstwa za cen� mniej wa�nych koncesji w�asnych w dziedzinie ca�kiem innej, ale chwilowo zaogniaj�cej dyskusj�." Opowiadano, jafc Olszowski rokowa� o odszkodowanie dla Polak�w, dawnych �o�nierzy niemieckich. Niemcy twierdzili, i� Polakom nic si� nie nale�y, gdy� spe�ni tylko obowi�zek nale�ny kr�lowi za wy�wiadczone dobrodziejstwa. Otezowski wyliczy� w odpowiedzi, a pami�� mia� znakomit�, wszystkie zarz�dzenia pruskie wymierzone w ludno�� polsk�. Gdy doszed� do ustawy wyw�aszczeniowej, zakonkludowa�: "O ustawie wyw�aszczeniowej nie o�miel� si� m�wi� w obecno�ci Jego Ekscelencji Pana Barona von Stockhammer (by� to przewodnicz�cy delegacji niemieckiej -przyp. J. P.), kt�ry by� praw� r�k� realizatora ustawy, kanclerza Bulowa".1 Informator ma za zadanie uzyskanie informacji, rzecz prosta, innego rodzaju i nie takimi metodami, jak to robi wywiad. Prowadzi rozmowy z ambasadorami, pos�ami, radcami, sekretarzami ambasad i poselstw, parlamentarzystami, dziennikarzami, lud�mi interesu, finansistami i prze- mys�owcami, a tak�e z osobami ze �wiata towarzyskiego. Praca dyplo- maty-informatora odbywa si� nie przy biurku, lecz na gruncie towarzyskim, na �niadaniach i obiadach, rautach i polowaniach, Dyplo- mata-informator musi by� cz�owiekiem zr�cznym, bystrym, o du�ym wy- robieniu towarzyskim; powinien m�wi� du�o, ale powiedzie� niewiele, rozmow� musi prowadzi� finezyjnie, subtelnie, z aluzjami, z retycencjami. Chodzi nie tylko o zdobycie znajomo�ci fakt�w, ale i o zorientowanie si� w nastrojach. Jan hr. Szembek, kotejno pose� na W�grzech, w Belgii, w Rumunii, nast�pnie podsekretarz stanu (1933-1939), mia� opini� niezwykle zr�cznego rozm�wcy. Cztery tomy jego notatek, stanowi�cych kapitalne �r�d�o historyczne, potwierdzaj� opini�, kt�ra kr��y�a o nim w dwudziestoleciu. W pa�stwach o ustroju parlamentarnym w fotelu ministra zasiadali zwykle parlamentarzy�ci. Minister parlamentarny nadawa� og�lny kierunek polityce swego ministerstwa, w�a�ciwe rz�dy sprawowali rzadko si� zmieniaj�cy urz�dnicy, dyrektorzy departament�w, naczelnicy wydzia��w. Je�li wszak�e minister by� siln� indywidualno�ci� i wybitnym politykiem, on decydowa� i prowadzi� polityk�. Tak by�o we Francji za ministr�w Th�ophite Delcassego i Raymonda Poincarego, w Anglii za Roberta Sa-lisburye'go i Edwarda Greya. W Polsce mi�dzywojennej z dwunastu mini- 12 13 str�w spraw zagranicznych tylko jeden by� parlamentarzyst�, najs�abszy zreszt� minister z ca�ego okresu, Marian Seyda. By�o dw�ch outsider�w - artysta, Ignacy Paderewski i profesor politechniki, Gabriel Narutowicz. By� wybitny publicyst� Leon Wasilewski. By� oficer ze sta�em dyplomatycz- nym, J�zef Beck. By� wreszcie m�� stanu wysokiej klasy, Roman Dmo- wski, kt�rego urz�dowanie w ministerstwie trwa�o wszak�e zaledwie sze�� tygodni, trudno wi�c m�wi� o nim jako o ministrze. Wszyscy inni powo�ani zostali na stanowiska ministerialne z plac�wek zagranicznych. Szczeg� techniczny - ministerstwa spraw zagranicznych zwyk�o si� nazywa� od ulicy, przy kt�rej by�a ich siedziba. O ministerstwie spraw za- granicznych monarchii habsburskiej m�wiono Ballhausplatz, o francuskim - Quai d'0rsay, o brytyjskim - Downing Street, o niemieckim - Wilhelm- strasse. Polskie MSZ po kr�tkim urz�dowaniu w pa�acu Paca przy Miodo- wej przenios�o si� do pa�acu Briihla przy ul. Wierzbowej i zwyk�o si� m�wi�: "Na ulicy Wierzbowej panuje opini� na Wierzbowej postanowio- no". W wi�kszo�ci pa�stw europejskich dyplomaci podczas uroczysto�ci urz�dowych wyst�powali w mundurach dyplomatycznych; by� to frak, od- powiednio skrojony i szamerowany zgodnie z rang� dyplomaty, ze szpa- d� i kapelusz stosowany. Dyplomaci w�gierscy wyst�powali w stroju narodowym diszruha, nieco podobnym do naszego kontusza W 1919 r. powsta�a my�l, aby tak�e dyplomacja polska otrzyma�a mundury, i to na wz�r w�gierski - kontusz i karabel�. Sprzeciwili si� temu ludowcy, niech�tnym okiem patrzy� na projekt Paderewski. Sprawa si� odwlok�a i dopiero Aleksander Skrzy�ski wprowadzi� w 1925 r. mundur kroju przyj�tego w pa�stwach europejskich - frak ze szpad� i kapelusz stosowany. Minister mia� zainteresowania historyczne, tote� zleci� studia nad protoko�em dyplomatycznym w dawnej Rzeczypospolitej. Ich owo- cem by�o dwutomowe dzie�o Rajnolda Prze�dzieckiego, m�odszego brata Stefana Diplomatie etprotocole a courde Pologne - Dyplomacja i proto- k� na dworze polskim,^ 934-1937). Praca otrzyma�a nagrod� francuskiej Academie des Sciences Morales et Politiques. Dyplomaci zagraniczni otrzymali tu �wiadectwo �ywych zwi�zk�w odrodzonego pa�stwa pol- skiego z dawn� Rzeczapospolit�. Prace dyplomacji polskiej w dwudziestoleciu podzieli� mo�emy na kil- ka okres�w: najpierw wysi�ki w celu ustalenia granic (okres ten zako�czy� si� w 1923 r.), 18 marca 1921 r. - traktat pokoju w Rydze, czerwiec - lipiec 1922 r. - obejmowanie G�rnego �l�ska przez Polsk�, 15 marca 1923 r. - uznanie granic wschodnich przez mocarstwa zachodnie. Zaczaj si� w�w- czas okres nast�pny - starania o zapewnienie bezpiecze�stwa Rze- czypospolitej w jej granicach z lat 1919-1923; trwa�o to do katastrofy wrze�niowej. Rozr�niamy tu wszak�e odr�bne podokresy; najpierw fran- cuski - Polska opiera si� i swe bezpiecze�stwo na przymierzu z Francj�. Ale ju� w 1924 r. wida� by�o, �e oparcie na Francji jest zawodne i dyplo- macja polska zacz�te szuka� innych dr�g zabezpieczenia. Rok 1925 - nasilenie kryzysu gospodarczego i Lokamo - to najci�szy, najtrudniejszy okres w dziejach II Rzeczypospolitej przed 1939 r. Lata 1926-1932 to czasy bardzo wzgl�dnej stabilizacji sytuacji mi�dzynarodowej. PHsudski zapowiada� pi�� lat spokoju i tu si� nie pomyli�. W 1933 r. zacz�y si� bu- rzliwe lata przedwojnia Periodyzacj� historii ministr�w spraw zagranicznych ustali� nale�y inaczej. Wyra�n� cezur� jest zamach majowy. Do maja 1926 r. tek� mini- stra spraw zagranicznych obsadzano zawsze w porozumieniu ze stron- nictwami sejmowymi. Od maja 1926 r. o tej nominacji decydowa� wy��cznie Marsza�ek. Obaj ministrowie pomajowi - August Zalest� i J�zef Beck - byli m�ami zaufania PHsudskiego. Z ministr�w przedmajowych z Pteudskim zwi�zani byli w bli�szy lub dalszy spos�b: Wasilewski, Patek, Sapieha i Narutowicz. Ob�z Narodo- wej Demokracji reprezentowali przy Wierzbowej: Skirmunt, Seyda, Dmo- wski i Zamoyski. Paderewski sta� jakby na pograniczu; by�y dziedziny, w kt�rych zbli�a� si� do PHsudskiego, i inne, gdzie dawa� si� inspirowa� na- rodowym demokratom. Natomiast Aleksander Skrzy�ski sta� na uboczu i usHowa� wypracowa� w�asn� lini� polityczn�, zw�aszcza w drugiej kaden- cji (2 sierpnia - 9 maja 1926 r.). PRZYPISY 1. J. Gawro�ski, Dyplomatyczne wagary, Warszawa 1965; s. 196-197. 2. Diariusz i teki Jana Szembeka, Londyn 1964-1972; tomy II i III opra�. Tytus Komarnicki, tom IV opra�. Jan Zara�ski. 14 15 PRZEMYS�AW HAUSER Leon Wasiiewski (18 X11918 r.-1611919 r.) Pierwsze gabinety Rady Regencyjnej - Jana Kucharzewskiego i Jana Kantego Steczkowskiego - nie mia�y Ministerstwa Spraw Zagranicznych, lecz Departament Spraw Politycznych, kt�rego dyrektorami byli: Wojciech hr. Rostworowski i Janusz ks. Radziwi��. Dopiero w gabinecie J�zefa �wie�y�skiego (23 X - 3 X11918 r.) utwo- rzono Ministerium Spraw Zewn�trznych; obj�� je Stanis�aw G��bi�ski. Sta- ra� si� on o nawi�zanie kontaktu z Komitetem Narodowym Polskim w Pary�u i prosi� KNP o obj�cie przedstawicielstwa rz�du �wie�y�skiego w stolicach pa�stw koalicji. Na prowadzenie polityki zagranicznej zabrak�o mu czasu. Po udzieleniu 3 listopada 1918 r. dymisji gabinetowi �wie�y�- skiego Rada Regencyjna powierzy�a "prowadzenie spraw bie��cych" naj- starszemu rang� urz�dnikowi w ka�dym ministerstwie, a kierownictwo rz�du - dr. W�adys�awowi Wr�blewskiemu, kt�ry obj�� zarazem Minister- stwo Spraw Zagranicznych. To prowizoryczne rozwi�zanie przetrwa�o za- ledwie kilkana�cie dni. W ci�gu tych burzliwych listopadowych dni marzenie kilku generacji Polak�w - niepodlegto�� - stawa�o si� rzeczywisto�ci�. Najpierw zrzuci�y obce okowy Galicja Zachodnia i �l�sk Cieszy�ski. Potem przysz�a kolej na cz�� Kr�lestwa Polskiego, znajduj�c� si� pod okupacj� austriack�. W nocy z 6 na 7 listopada ukonstytuowa� si� w Lublinie Tymczasowy Rz�d Ludowy Republiki Polskiej, kt�ry mia� aspiracje og�lnopolskie. Fun- kcj� premiera � jednocze�nie tek� ministra spraw zagranicznych obj�� Ig- nacy Daszy�ski. Rankiem 7 listopada mieszka�cy Lublina mogli przeczyta� w rozplakatowanym manife�cie nie ty�ko o perspektywie dale- ko id�cych przemian spo�ecznych na ziemiach etnicznie polskich. Znala- z�y si� tam tak�e bardzo og�lnikowe stwierdzenia, dotycz�ce perspektywy polskiej polityki wobec s�siad�w. Pisano: "Polak�w zamie- szka�ych na ziemiach by�ego Ksi�stwa Litewskiego wzywamy, aby w bra- terskiej zgodzie z narodami litewskim i bia�oruskim d��yli do 16 17 odbudowania pa�stwa litewskiego w dawnych jego historycznych grani- cach, Polak�w za� ze wschodniej Galicji i na Ukrainie - do pokojowego za�atwienia kwestyi spornych z narodem ukrai�skim, a� do ostatecznego ich uregulowania przez miarodajne czynniki obu narod�w. (...) Was, brat- nie narody - litewski, bia�oruski, ukrai�ski.czeski i s�owacki - wzywamy do zgodnego z nami wsp�ycia i wzajemnego wspierania si� w wielkim 1 dziele tworzenia zwi�zku wolnych i r�wnych narod�w."1 Min�o kilka dni. 10 listopada J�zef PHsudski, zwolniony z niemieckiego wi�zienia w Magdeburgu, przyby� do Warszawy. Rz�d lubelski rozwi�za� si�. 14 listopada Rada Regencyjna przekaza�a PHsudskiemu pe�ni� w�adzy. W dwa dni p�niej, jako Naczelny W�dz armii polskiej, wys�a� on do pa�stw ententy, Rzeszy Niemieckiej oraz "rz�d�w wszystkich pa�stw wojuj�cych i neutralnych" depesz� notyfikuj�c� "istnienie pa�stwa polskiego, niepodleg�ego, obejmuj�cego wszystkie ziemie zjednoczonej Polski". W zako�czeniu PHsudski wyra�a� przekonanie, �e "wielkie demokracje Zachodu udziel� swej pomocy i braterskiego poparcia Polskiej Republice, odrodzonej i niepodleg�ej."2 Opr�cz Naczelnego Wodza not� podpisa�, "za ministra spraw zewn�trznych", jego bliski przed laty wsp�pracownik - Tytus Filipowicz. By�a ona pr�b� prze�amania mi�dzynarodowej izolacji, w jakiej znala- z�y si� w�adze pa�stwa polskiego. Nale�a�o j� podj�� niezw�ocznie, mo- carstwa ententy bowiem uznawa�y Komitet Narodowy Polski, rezyduj�cy w Pary�u i opanowany przez Narodow� Demokracj�, za oficjalne przed- stawicielstwo polskie. W takiej sytuacji zr�cznym poci�gni�ciem ze strony Warszawy by�o wys�anie 17 listopada do Ignacego Paderewskiego, uchodz�cego w�w- czas w Polsce za niekwestionowany autorytet moralny, depeszy, w kt�rej stwierdzono, �e "nadszed� czas harmonijnego koordynowania wszystkich polskich uczu� i wysHk�w", a tak�e wyra�ono nadziej�, i� "ju� w tych dniach wys�a�cy polskich komitet�w narodowych wyjad� do Warszawy."3 Pod depesz� podpisa� si� Filipowicz, tym razem jako kierownik Minister- stwa Spraw Zagranicznych. Ministra bowiem nie byto. Ci�gn�ce si� kilka dni pertraktacje PHsud- st�ego z przedstawicielami Narodowej Demokracji na temat utworzenia rz�du og�lnopolskiego nie da�y rezultat�w. Endecy chcieli wi�kszej ni� im ofiarowano (3 teki) reprezentacji w rz�dzie oraz obsadzenia przez ich przedstawiciela Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wtedy PHsudski zde- cydowa� si� na powo�anie rz�du o bli�niaczo podobnym obliczu jak lubel- ski. Na jego czele mia� stan�� Daszy�ski, a wi�kszo�� kandydat�w na ministr�w te� by�a cz�onkami tamtego gabinetu. Na skutek opor�w ze strony przedstawicieli Narodowej Demokracji, g��wnie z Pozna�skiego, PHsudski zmieni� pierwotn� decyzj�. Daszy�ski zrezygnowa� z misji two- rzenia rz�du - jego miejsce zaj�� J�drzej Moraczewski. 18 listopada Na- czelny W�dz podpisa� nominacje cz�onk�w nowego rz�du. Tek� ministra spraw zewn�trznych otrzyma� Leon Wasilewski. Nominacja ta nie wydaje si� by� przypadkiem. Nie zadecydowa�o o niej jedynie to, �e Wasilewski od kilkunastu ju� lat cieszy� si� du�ym i rosn�cym zaufaniem PHsudskiego. Takich starych i wypr�bowanych wsp�pracownik�w by�o w�wczas wi�cej w otoczeniu Komendanta. Wp�yn�y na ni� zapewne sprawy wa�niejsze. Leon Wasilewski, urodzony w 1870 r. w Petersburgu, w niezbyt zamo�nej polsko-niemieckiej rodzinie, dzi�ki zami�owaniu do ksi��ek i kontakt�w z lud�mi, w 1918 r. by� ju� bardzo do�wiadczonym publicyst� o bogatym dorobku naukowym. Od pocz�tku swojej pisarskiej dzia�alno�ci wykazywa� du�e zainteresowanie sprawami narodowo�ciowymi, w tym szczeg�lnie Europy wschodniej. Dla ministra spraw zagranicznych pa�stwa, kt�re musia�o podj�� walk� o swoje granice, �wietna znajomo�� tych stosunk�w by�a niew�tpliwie bardzo po��danym elementem fachowego przygotowania do pe�nionej funkcji. PHsudski, od lat wsp�pracuj�c z Wasilewskim, doskonale o tym wiedzia�, podobnie, jak nie by�o dla niego tajemnic�, �e byli z sob� zgodni odno�nie pog^d�w na granice przysz�ej Rzeczypospolitej. W rozwa�aniach teoretycznych Wasilewskiego granica zachodnia przysz�ego pa�stwa polskiego z wielu wzgl�d�w nie budzi�a kontrowersji. Przede wszystkim dlatego, �e polskie ��dania rewindykacyjne mog�y tu na og� skutecznie wspiera� si� na argumentach etnicznych. Kra�cowo odmienna sytuacja panowa�a na olbrzymich obszarach wschodnich, kt�rymi przed rozbiorami w�ada�a Rzeczpospolita. Nie tu miejsce na przedstawienie ewolucji pogl�d�w PHsudskiego i jego obozu w tej kwestii. Jednak nale�y wspomnie� o wizji, jak� roztacza� na ten temat Wasilewski kilka miesi�cy przed obj�ciem teki ministra, zamieszczaj�c w lutym 1918 r. na �amach redagowanej przez siebie w Krakowie "Kultury Polski" artyku� Granice pa�stwa polskiego na wschodzie. Wskazywa� w nim, �e a� do powstania styczniowego wszystkie polskie programy odbudowy pa�stwa zmierza�y do naprawy krzywdy rozbiorowej, czyli do granic sprzed 1772 r. Dodawa�, i� ta "zasada historyczna" wspiera�a si� na tym, "�e na ca�ym wschodnim obszarze by�ej Rzeczypospolitej �ywio� polski by� tym jedynym czynnikiem, kt�ry posiada� �wiadomo�� naro-dowo-polityczn� i okre�lone d��enia pdityczno-pa�stwowe."4 Poczynaj�c jednak od ko�ca XIX w., na skutek budz�cych si� w Europie wschodniej ruch�w narodowych, nast�pHy w tej sprawie "pewne zak��cenia". Wasilewski uznawa� za nie aspiracje ukrai�skie w Galicji, zmierzaj�ce do podzia�u kraju na dwie cz�ci na zasadzie etnograficznej. 18 19 Jednak wed�ug niego Galicja by�a wyj�tkiem. Pisa� dalej: "W zaborze syjskim jednak�e zasada historyczna w dalszym ci�gu nie traci�a s�uszi., �ci, jakkolwiek rozw�j �ycia r�nonarodowej ludno�ci wschodnich zier, dawnej Rzeczypospolitej ��da� pewnych poprawek. (...) Obecnie, po oba- leniu caratu przez rewolucj�, wszystkie narodowo�ci zamieszkuj�ce wschodnie obszary dawnej Rzeczypospolitej, formu�uj� w�asne programy narodowo-pa�stwowe, ci���c do natychmiastowego ich urzeczywistnie- nia. Tak np. Ukraina ju� je w pewnej mierze zrealizowa�a, tworz�c odr�b- n� republik�. Litwini pragn� utworzenia w�asnego pa�stwa, do tego� zd��aj� w ostatnich czasach nawet Bia�orusini. Wszystko to najzupe�niej podwa�a stanowisko historyczne w sprawie granic. Ale tego stanowiska nie da si� zast�pi� czysto etnograficznym. A to z tego powodu, �e prawie nigdzie nie mamy do czynienia ze �ci�le od- graniczonymi wzajemnie obszarami narodowo�ciowymi."5 Wskazuj�c na przemieszanie ludno�ci polskiej z inn�, cz�ciowo ci�- ��c� do Polski, Wasilewski stwierdza�: "Z tak skompilowanych stosunk�w jedynym wyj�ciem jest rozgraniczenie si� na podstawie obop�lnej zgody w gr� wchodz�cych czynnik�w w warunkach najzupe�niej wykluczaj�cych wszelk� obc� ingerencj�, wszelkie wp�ywy z zewn�trz, l ten w�a�nie wa- runek powinien by� wysuwany na plan pierwszy przy praktycznym roz- wi�zywaniu sprawy granic."6 Nast�pnie, po postawieniu retorycznego pytania: "Jat�ch�e granic na wschodzie powinno ��da� dla siebie pa�stwo polskie?", Wasilewski od- powiada�: "Oczywi�cie takich, kt�re by najbardziej odpowiada�y jego inte- resom �ywotnym narodowym, ekonomicznym i politycznym. St�d pierwszy wniosek: pa�stwo polskie nie powinno obejmowa� swymi grani- cami zbyt wielkiej ilo�ci �ywio��w obconarodowych. Przy szybkim wzro- �cie �wiadomo�ci i aspiracji politycznych poszczeg�lnych lud�w, zaznaczaj�cym si� w obecnym momencie historycznym, grozi�oby to za- k��ceniem normalnego rozwoju wewn�trznego pa�stwa. Nale�a�oby ra- czej ci��y� do ustalenia zwi�zk�w (czy to politycznych, czy tylko ekonomicznych) z s�siadami, opartych na wsp�lno�ci interes�w. Inaczej, oczywi�cie, musi by� ustalona granica wobec narodu, z kt�rym si� nie przewiduje stosunk�w przyjaznych; tu musz� rozstrzyga� wzgl�dy strate- giczne. Inaczej trzeba b�dzie j� ustali� z pa�stwem, z kt�rym pragn�liby- �my zawrze� �cis�y zwi�zek polityczny; w rym wypadku mo�na si� nawet zgodzi�, przy rozgraniczeniu si� w obr�bie pasa mieszanego, na pozo- stawienie po tamtej stronie granicy pewnej cz�ci Polak�w, co by si� mog�o przyczyni� do wzmocnienia spoisto�ci tego zwi�zku."7 Z artyku�y wynika�o wyra�nie.�e pierwsze�stwo dawano d��eniu na- wi�zuj�cemu do kszta�tu przedrozbiorowego Rzeczypospolitej na zasa- dzie bli�ej nie sprecyzowanych zwi�zk�w federacyjnych, tocz�cych za- mieszkuj�ce j� narodowo�ci. Zapami�tajmy to. Sprawa jest bowiem o tyle wa�ka, �e nie by�y to w�wczas jedynie pogl�dy Wasilewskiego. Podobna idea przy�wieca�a Pt�sudskiemu, kt�ry, gdy tylko zarysuj� si� po temu mo�liwo�ci, podejmie poczynania zmierzaj�ce do jej realizacji. Jednak na razie, w chwili powo�ania gabinetu Moraczewskiego, byte to jeszcze sprawa przysz�o�� Ca�a prasa prawicowa przyj�ta ten gabinet niech�tnie. 21 listopada 1918 r. krakowski "Czas" zamie�ci� bardzo obszern� korespondencj� z Warszawy pod ironicznym tytu�em Najnowsi polscy "ministrowie", wytyka- j�c ca�emu gabinetowi zbytni radykalizm spo�eczny, niefachowo�� oraz "sk�onno�� do konspiracji i demagogii"". Du�y passus po�wi�cono Wasile- wskiemu, stwierdzaj�c m. in. na marginesie jego dotychczasowego do- robku pisarskiego: "Specjalno�ci� jego s� stosunki etnograficzne lud�w s�owia�skich (zwteszcza Litwy i Ukrainy), ale prace jego, tak w tym, jak w innych kierunkach, jakkolwiek sumienne i po�yteczne, mia�y charakter ra- czej popularyzacyjny albo agitacyjny i dlatego powtarza�y cz�sto jedno i to samo.1 Przedstawiaj�c sylwetk� nowego ministra spraw zagranicznych, przy- pominano jego dzia�alno�� w Polskiej Partii Socjalistycznej, w tym redago- wanie "Przed�witu" organu PPS w Londynie. Scharakteryzowano go nast�puj�co: "Pracowity, w robocie manipulacyjnej systematyczny, st�d nadawa� si� do funkcji w biurokracji partyjnej, jakie mu stale powierzano." Pomawiaj�c Wasilewskiego o "szczup�o�� horyzont�w", z pewn� do- z� z�o�liwo�ci stwierdzano, �e "jako minister spraw zagranicznych b�dzie zapewne w Europie unikatem, skoro - poza s�owia�skimi - nie w�ada on innymi j�zykami europejskimi ani nie zna stosunk�w Europy zachod- niej." Mo�na przypuszcza�, �e w rzeczywisto�ci ani j�zyki, ani stosunki zachodnioeuropejskie nie by�y Wasilewskiemu tak obce. Pewn� znajo- mo�� niemieckiego wyni�s� ju� z domu rodzinnego, a p�niej dosy� cz�- sto pisywa� artyku�y do prasy niemieckoj�zycznej. Natomiast kilkuletni pobyt w Londynie i woja�e po Europie z pewno�ci� nie pozosta�y bez wp�ywu na znajomo�� panuj�cych tam stosunk�w. Jedn� rzecz w omawianej korespondencji "Czasu" przewidziano przecie� bardzo trafnie, wyra�aj�c w�tpliwo�ci co do u�o�enia si� zgodnej wsp�pracy Wasilewskiego z podporz�dkowanym mu Tytusem Filipowi- czem. Ten ostatni, podpisuj�c dot�d wsp�lnie z PHsudskim wszelkie noty dyplomatyczne w zast�pstwie ministra spraw zagranicznych, mia� zapew- ne nadzieje na obj�cie funkcji ministerialnej w gabinecie Moraczewskiego. O ile prasa prawicowa atakowa�a Wasilewskiego, wytykaj�c mu dziennikarsk� przesz�o�� i niekompetencj�, to zupe�nie inaczej interpre- 20 21 towali te same argumenty zwolennicy nowo mianowanego rz�du.W pi- �mie "Chwila Bie��ca" stwierdzano m. in.: "Niekt�re pisma wytoczy�y przeciwko nowemu ministrowi spraw zagranicznych zarzut do�� oryginal- nej natury, odmawiaj�c mu kwalifikacji, poniewa�... by� dziennikarzem. Podany ni�ej przedruk z warszawskiego "Przegl�du Wieczornego" wska- zuje, �e podobny "grzech �miertelny" obci��a� innych niepolskich mini- str�w. A je�eli przeczyta� ich nazwiska, to pozostaje tylko do �yczenia by nowy nasz minister przys�u�y� si� Polsce nie gorzej ni� tamci ministrowie swojej ojczy�nie. Teofil Delcasse i Stefan Pichon byli zawodowymi dziennikarzami. Ka�dy z nich przez szereg lat musia� d