4413

Szczegóły
Tytuł 4413
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4413 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4413 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4413 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Pro�ba o dusz� Marta Grzechowiak (laureatka g��wnej nagrody II edycji Og�lnopolskiego Konkursu Filozoficznego pt. "Pytanie o cz�owieka", 2002 r.). Pro�ba o dusz� Aniele Str�u m�j, Ty zawsze przy mnie st�j. St�j u wezg�owia. Bo ja si� boj�. Powiem Ci co�, tak na ucho, szeptem: Jestem cz�owiekiem. M�wi� to tylko Tobie, Aniele. Bo to tajemnica. I wstyd. Bo ja co� zauwa�y�am. Co�, co mnie przerazi�o, Aniele. Z definicji Homo sapiens to cz�owiek rozumny. Rozumuj�cy, pos�uguj�cy si� rozumem, rozumiej�cy i rozum rozwijaj�cy. I ju� si� zrobi�o za ciasno na dusz�. Wstyd mi. Bo chcia�abym, �eby cz�owiek mia� dusz�. Tak naprawd�, to na duszy zale�y mi najbardziej. A to si� z definicj� nie pokrywa, Drogi Aniele. Powiedz mi, Ty, kt�ry wiesz o mnie najwi�cej... jak mi trudno... Powiedz mi... W ko�cu kogo mam zapyta�, jak nie najbli�szego mi anio�a? Powiedz mi, czy cz�owiek ex definitione, nie ma duszy w wyposa�eniu standardowym? Czy musi j� nabywa�? Jako produkt ekskluzywny? Zb�dny luksus? A ja bardzo chcia�abym mie� dusz�, Aniele. A najbardziej to wstydz� si� przyzna�, �e codziennie rano budz� si� z przelotnym jak ziewni�cie wra�eniem, �e jestem... Tak, wyznam to. �e jestem LICZB� MNOG�. Jestem dualizmem. Nie ma we mnie krzty singularno�ci. Tak my�l�, kiedy si� budz�. Bo budz� si� czysta. Ale p�niej wstaj� i gdzie� mi si� dusza zawierusza. Gubi� j� w umywalce. Ona ze mnie sp�ywa razem z mydlinami? Czy dusza jest zmywalna? Aniele, czy to mo�liwe, �eby dar�a si� na kawa�ki, kiedy zapinam stanik? Czy j� t�amsz� szalikiem? Gdzie jest moja dusza, kiedy w supermarkecie si�gam z p�ki lakier do w�os�w? Zacz�am si� �apa� na tym, �e si� za ni� rozgl�dam. Odwracam nagle za siebie. A jej nie ma. Gdzie jest moja dusza, kiedy czytam po raz trzeci rozdzia� o lekach przeciwartymicznych? A mo�e ja nie mam duszy, Aniele? Mo�e to tylko projekcja mojego cia�a? Mo�e zmys�ami imituje ducha? Mo�e mnie oszukuje, bo wie, �e ponad nie ceni� co�, czym ono nie jest i nigdy si� nie stanie? I dobrze. Dobrze, �e moje cia�o nigdy dusz� nie b�dzie, bo w wyniku sublimacji mojego cia�a powsta�aby dusza o okrutnie tr�dzikowej warto�ci. Bezcenno�� duszy jest moj� obsesj�. Aniele, czy Ty widzia�e� moj� dusz�? Milczysz. Potwierd� lub zaprzecz. Naucz� si� z tym �y�. Wielu ludzi �yje bez duszy. I chodz� do ko�cio�a w ciep�ych paltkach, znaj� tysi�ce psalm�w i buduj� z nich sobie pseudown�trze. Te� tak mog�. Mog�abym. Wiem, wiem. Ale ja... no widzisz, znowu si� wstydz�. Ja mam wra�enie, �e zas�uguj� na dusz�. Nie, nie, to nie jest tak, �e my�l�, �e innym si� nie nale�y. Ja najch�tniej ka�demu bym da�a dusz�. Ale, je�li ilo�� dusz przypadaj�cych na dany teren by�aby ograniczona, to ja uwa�am, �e mnie nale�y si� dusza w pierwszej kolejno�ci. Bo mnie dusza jest naprawd� potrzebna. Bo ja, Drogi Aniele, jestem samotna. Zaskoczy�am Ci�? Tak, m�j Mi�y. Wsp�czesnej kobiecie Anio� Str� nie wystarczy. Nie obra� si�. Ale Ty masz mnie chroni�. A ja chc� czego� wi�cej. Dusza to jest k�s jab�ka zerwanego przez pramatk�. To nie jest czysty mi��sz. To jest dobro i z�o. Dzi�ki mojej duszy mog�abym je odr�nia�. Dusza da�aby mi komfort. Zdolno�ci nadziemskie. Nie twierdz�, �e umiej�tno�� odr�niania dobra i z�a by�aby moj� wy��czn� zdolno�ci�. Niekt�rzy ludzie na pewno to potrafi�. Pury�ci. Esteci. Nie jestem pewna, czy filozofowie te�. Ale na pewno grabarze. I poeci. Ale oni robi� to na w�asny u�ytek. A ja, Drogi Aniele, chcia�abym oddzieli� Wielkie Dobro od Wielkiego Z�a. Chore ambicje? Ale ja Ci co� powiem. Powiem Ci, dlaczego chc� porwa� si� na co� wielkiego. Bo ja nie chc� by� jednym z pielgrzym�w, zmierzaj�cych do Mekki Spokoju Wiecznego. Po nich zostaj� tylko sanda�y i wydeptane �cie�ki do wieczno�ci. Bo czym jest pielgrzymowanie, Aniele? To przemierzanie olbrzymich obszar�w �ycia. To kilkadziesi�t lat har�wki w pyle istnienia, przemierzania ogromnych obszar�w �ycia. To obszar, ale i czas. W�dr�wka to nie jest rzecz statyczna, bo w�drowiec z definicji nie mo�e by� bierny. Jest aktywny z samego za�o�enia. Pielgrzymuje samotnie lub z innym cz�owiekiem (wi�kszo�� towarzyszy wybiera inne �cie�ki, cz�� gubi si� w kurzu), ale zawsze idzie. Bo �yje. Bo si� urodzi�, a na �mier� nie mo�e czeka� w miejscu. Musi wyj�� z dzieci�stwa na w�asnych nogach, pionowo i ruszy� w stron�, z kt�rej wieje wiatr doros�o�ci i tak pon�tnie dra�ni nozdrza. Cz�owiek nie wyrusza w drog�, by spotka� �mier�, nie dlatego, �e na ni� czeka, ale w�a�nie dlatego, �e sens PODOBNO tkwi w samym pielgrzymowaniu. Celem drogi ma by� droga, co? Przynajmniej tak s�ysza�am. Wa�ne s� do�wiadczenia. Ale ja mam wra�enie, �e ta droga nie jest dla mnie. Za du�o by�o ludzi przede mn�, zbyt do mnie podobni krocz� moim �ladem. Dochodz� do absurdu. Bezsensownej powtarzalno�ci, Aniele. Nie boj� si� do tego przyzna�. Ja na�laduj� cudze kroki. Id� tropem. To nie jest moje dzie�o. Doros�am. Kiedy by�am dzieckiem, pami�tasz Aniele, naturalnie robi�am rzeczy w�a�ciwe. Stawa�am na dr��cych n�kach i podnosi�am si� z kolejnego upadku z wiar�, �e tym razem si� nie uderz�. Teraz doros�am. Boj� si�, �e dostan� w twarz. Cz�owiek doros�y wstydzi si� pr�b. Zaczyna szuka� wytyczonych �cie�ek, bo nie sta� go na w�asn� pomy�k�. Popada w rutynowy marsz. Bo tak jest �atwiej. Nie mo�na si� pomyli� w czynno�ci automatycznej? Mo�na. Ale umiem j� na pami��. Wstan� i doskonale wpasuj� si� w trybiki. Nikt nie zauwa�y. Wszyscy szepcz� w�asne kroki na pami��. Wiesz, Aniele, mam md�o�ci, kiedy patrz� na ludzi w tramwaju. Doskonale skoncentrowani. I jak im prosto los (= MPK) tras� wyznaczy�! I sama jad� tym tramwajem. I samej jest mi ze sob� niedobrze. Gdybym mia�a dusz�, to pewnie mia�abym odwag� wytyczy� swoj� drog�. Ale nie mam jej chyba, Aniele? Wiesz, kto z ludzi nie by� �mieszny? Jeden jedyny. Chrystus. Mia� cia�o, ale mia� i PEWNO��. Przepraszam, to takie ludzkie, wykalkulowane. Ale taka jestem BEZ-DUSZNA. On jeden cierpia�, ale mia� pewno�� �ycia wiecznego. A ja? Czy mam pewno��, �e jest takie dla mnie? Ma�y skrawek nieba? Tylko m�j, prywatny raj? A je�li nie mam duszy? To co? Moja w�troba zastuka do bram raju i poprosi o azyl? Mo�e zbytnio upraszczam. Mo�e sens jest w samym cierpieniu, a nie w jego skutku. Ale jaki to sens? Bo ja ju� wyros�am z martyrologii. Ca�y nar�d wyr�s�. Chocia� si� go podlewa od czasu do czasu jakim� wieszczem. Ale jednak kie�kuje samodzielna my�l, �e nie na cierpieniu inne narody uros�y w si��. Wi�c dlaczego ja-jednostka mam d�wiga� dodatkowe obci��enia minionych epok, niespe�nione marzenia narodu, ch�ci moich dziadk�w do posiadania tytu�u doktora habilitowanego, a przy tym nie ugina� si�. Kroczy� wyprostowana, jak bym mia�a kr�gos�up moralny. A ja duszy nie mam, do cholery! Po co te ramki etyczne, skoro jestem pusta w �rodku?! Krzyknij mi, Aniele, w usta, a echo us�yszysz. Pieczara pustki. Ale nie, ja mam umie� upa��, dystyngowanie na tej mojej drodze, podnie�� si� z upadku bogatsza. Dla w�asnego cz�owiecze�stwa. Ju� wiesz, dlaczego musz� mie� dusz�? Nie jeste� katalogiem wysy�kowym, nie ma promocji na g��bi� w�asnego �ja". Anio�ku, Ty mo�esz wiele. Wiesz ode mnie wi�cej, bo jeste� ze mn�, kiedy ja sama ju� by� ze sob� nie chc�. Powiedz mi, jasno i wyra�nie, czy s�usznie przypuszczam, �e dostaj� dusz� ka�dej nocy i roztrwaniam j� przy prostych, ludzkich czynno�ciach? Czy powinnam filozoficznie wzdycha� i tworzy� teori� w�asnego �ycia? Czy prozaiczne mycie z�b�w (cho� wa�ne dla �wi�tej Zasady Czysto�ci) zabija we mnie wszystko, co eteryczne? Czy ja walcz� ze sob� jako cia�o i duch? Ducha mam wiotkiego, �atwo odpadaj� od niego fr�dzelki pewno�ci, �atwo go rozbi� i zakr�ci� mu w g�owie zakr�tk� butelki czy kluczem w drzwiach. Czy powinnam wzmocni� ducha? Czy os�abi� cia�o? Bo zak�adam w tej chwili, �e posiadam szcz�tkow�, atawistyczn� dusz� po przodkach. Mo�e w ewolucji, tak jak ogon, tracimy dusz�? Nie widzimy jej zaniku, bo tak naprawd� nikt jej nigdy nie widzia�, wobec czego zanik czego� nieistniej�cego nie jest dramatem w wymiarze og�lno�wiatowym. A czy, gdyby ewolucj� zast�pi�a rewolucja, czy wtedy zauwa�yliby�my, �e jeste�my bezduszni? Wieczorem k�adliby�my si� z dusz� u boku (na ramieniu?!), a o poranku bole�nie go�e cia�o u�wiadomi�oby nam strat� mgie�ki w�asnej osobowo�ci? Czy ewolucja, Aniele, zostawi�a mi specjalnie kawa�ek cielska, kt�re mog� wodzi� na pokuszenie, ile tylko zapragn�? Wodz� je, wodz� na pokuszenie, kusz� je kuszeniem i zastanawiam si�, czy dusza sykn�aby ostrzegawczo. Tu dobro, tu z�o. I ani kroku dalej. Wydaje mi si�, �e jestem wybrana, Aniele. Bo ja jedyna dostrzegam b��d ewolucji. Spryciara z niej. Nie pozbawia nas odczuwania, tylko wycina wzorki w duszy. Robi z niej sie� do przepuszczania dobra i z�a. Kiedy� dusza by�a g�sto tkana. To by�o za Kartezjusza. Dawno, dawno temu. Aniele Str�u m�j, wiesz mo�e... Tylko si� nie �miej, wiesz mo�e, czy ja si� nie myl� z t� drog�? Gdyby sam stan, w kt�rym si� znajdujemy by� celem, to jego trwanie w czasie by�oby nielogiczne. Bo przecie� nie s�k w d�ugo�ci trwania, ale w samym trwaniu. Mam racj�? Wobec tego mo�na przebiec t� drog�? Nie, nie, nie. Bo chodzi o drog� i jej metafizyczne otoczenie. O �ebraka przy drodze, o sierotki i chore istotki, kt�rym pomaga pielgrzym. Los rzuca mu coraz dorodniejsze przeszkody - bia�aczki, marsko�ci w�troby, co sobie tylko mo�na wymarzy�. Cierpienia cia�a dla... ? No w�a�nie. Jedyn�, dla kt�rej cierpie� mo�e cia�o jest dusza. Jego wybranka, kochanka, umi�owanie. Cel, dla kt�rego ociera sobie kolana i wbija gwo�dzie w palce. To co? Czyli, �ebym mia�a cel lub sens, musz� mie� dusz�? Rozumiesz ju�, dlaczego jest mi ona absolutnie niezb�dna? �yj� dla swojej duszy, czyli dla cz�ci siebie. Tej teoretycznie lepszej, bo niepodatnej na uzale�nienie od innego cz�owieka, jego dotyku, jego s�owa do ucha o pi�tej rano. A cia�o lubi si� �asi�. Taki kot. Same zmys�y... Ale, Anio�ku, je�li dostan� siln� dusz�, to jakie� czucie cia�em mi zostanie? Chocia� wra�liwo�� na ciep�o? Ciep�o drugiego cz�owieka. Kiedy� by�o �atwiej, Aniele. Kiedy� sz�am za r�k�, prowadzili mnie rodzice. Pi�kne czasy, droga by�a jasna, szeroka, a drzewa szumia�y tak z czarnoleska. Zacz�am dojrzewa� i droga si� zw�y�a, kamienie wyros�y na poboczu. I nagle zrobi�o si� pod g�rk�. I tak id�. W�sko, stromo. Nie ma komu powiedzie�, �e si� boj�. Tylko Tobie, Aniele Str�u. Bo Ty idziesz ze mn�. Tak przypuszczam. Chocia� nie jeste� zbyt rozmowny. No trudno. Gdybym mia�a dusz�, nasz kontakt by�by pewnie lepszy, tak przypuszczam. A mo�e z uwagi na szcz�tkowo�� mojej duszy, mo�e by� tak... je�li b�dziesz mia� czas... odezwa� si�... Bo ja teraz id� sama, ale obawiam si�, �e ju� nied�ugo b�d� potrzebowa�a pomocy. Staruszki chodz�ce po g�rach bez wsparcia spadaj� w piekielne czelu�ci. Tak przypuszczam. Celem drogi jest sama droga. Droga, podczas kt�rej potrzebuj� duszy. Bo ja chc� umie� widzie� dobro i z�o. Bo ja mam do�� szaro�ci, wzgl�dno�ci czyn�w i my�li. Bo ja mam za du�o relatywizmu moralnego. W garnkach i na sankach. Wsz�dzie siedzi, wytrzeszcza oczy i pr�buje si� do mnie... tak, nie b�d� si� kr�powa�a tego nazwa�. Relatywizm moralny mnie jawnie napastuje. Dotyka, kiedy nie chc� i wciska we mnie. Dzi�kuj�. Nie mam ochoty. Mam tylko ochot� na duszyczk�. W�asn�, skrojon� na miar�. �adnie dopasowan�, idealnie przylegaj�c� do moralno�ci. �licznie wygl�daj�c� na golf i go�e cia�o. Bo ja chc� duszy czystej, niesplamionej wzgl�dno�ci�. Poprosz�, Aniele Drogi, o taki w�a�nie pi�kny podarek na to tysi�clecie. Wiem, nie b�d� mo�e sz�a wi�cej ni� siedemdziesi�t lat. Ale chc� wyznaczy� swoj� drog�. Ka�dy chce. Dobro, z�o, dusza, odwaga. Tylko o to prosz� i ca�e cz�owiecze�stwo samo si� uporz�dkuje. Ale zacznij ode mnie, m�j Aniele. W ko�cu jeste� moim anio�kiem. Od zawsze. Przysi�gam, b�d� powtarza�a moj� mantr� niestrudzenie, od �witu po zmrok, na ka�dej drodze �wiata, ka�demu, kto zechce mnie wys�ucha�... Droga jest celem drogi. Celem �ycia nie jest �mier�. Celem �ycia jest �ycie.