4149

Szczegóły
Tytuł 4149
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4149 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4149 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4149 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

czes�aw mi�osz to wydawnictwo znak krak�w 2000 Projekt ok�adki Witold Siemaszkiewicz Redakcja Jerzy Illg Korekta Joanna Gromek Opracowanie typograficzne Daniel Malak �amanie Irena Jagocha (c) Copyright by Czes�aw Mi�osz, 2000 ISBN 83-7006-577-5 ZAM�WIENIA: DZIA� HANDLOWY 30-105 KRAK�W, UL. KO�CIUSZKI 37 BEZP�ATNA INFOLINIA: 0800-130-082 ZAPRASZAMY TE� DO NASZEJ KSI�GARNI INTERNETOWEJ: www.znak.com.pl I TO �ebym wreszcie powiedzie� m�g�, co siedzi we mnie. Wykrzykn��: ludzie, ok�amywa�em was M�wi�c, �e tego we mnie nie ma, Kiedy TO jest tam ci�gle, we dnie i w nocy. Chocia� w�a�nie dzi�ki temu Umia�em opisywa� wasze �atwopalne miasta, Wasze kr�tkie mi�o�ci i zabawy rozpadaj�ce si� w pr�chno, Kolczyki, lustra, zsuwaj�ce si� rami�czko, Sceny w sypialniach i na pobojowiskach. Pisanie by�o dla mnie ochronn� strategi� Zacierania �lad�w. Bo nie mo�e podoba� si� ludziom Ten, kto si�ga po zabronione. Przywo�uj� na pomoc rzeki, w kt�rych p�ywa�em/ jeziora Z k�adk� mi�dzy sitowiem, dolin�, W kt�rej echu pie�ni wt�rzy wieczorne �wiat�o, I wyznaj�, �e moje ekstatyczne pochwa�y istnienia Mog�y by� tylko �wiczeniami wysokiego stylu, A pod spodem by�o TO, czego nie podejmuj� si� nazwa�. TO jest podobne do my�li bezdomnego, kiedy idzie po mro�nym, obcym mie�cie. I podobne do chwili, kiedy osaczony �yd widzi zbli�aj�ce si� ci�kie kaski niemieckich �andarm�w. 7 TO jest jak kiedy syn kr�la wybiera si� na miasto i widzi �wiat prawdziwy: n�dz�, chorob�, starzenie si� i �mier�. TO mo�e te� by� por�wnane do nieruchomej twarzy kogo�, kto poj��, �e zosta� opuszczony na zawsze. Albo do s��w lekarza o nie daj�cym si� odwr�ci� wyroku. Poniewa� TO oznacza natkni�cie si� na kamienny mur, i zrozumienie, �e ten mur nie ust�pi �adnym naszym b�aganiom. 8 DO LESZCZYNY Nie poznajesz mnie, ale to ja, ten sam, Kt�ry wycina� na �uki twoje brunatne pr�ty, Takie proste i �mig�e w biegni�ciu do s�o�ca. Rozros�a� si�, ogromny tw�j cie�, hodujesz p�dy nowe. Szkoda, �e tamtym ch�opcem ju� nie jestem. Chyba kij sobie bym wyci��, bo widzisz, chodz� o lasce. Kocha�em twoj� kor�, br�zow� z bia�ym nalotem, Koloru najzupe�niej leszczynowego. Raduj� mnie te, co przetrwa�y, d�by i jesiony, Ale ty ucieszy�a� mnie najbardziej, Jak zawsze czarodziejska, z per�ami twoich orzech�w, Z pokoleniami wiewi�rek, kt�re w tobie ta�czy�y. Jest co� z heraklitejskiej zadumy, kiedy tutaj stoj�, Pami�taj�cy siebie minionego I �ycie, jakie by�o, a te� jakie by� mog�o. Nic nie trwa, ale trwa wszystko: ogromna sta�o��. I pr�buj� w niej umie�ci� moje przeznaczenie, Kt�rego, tak naprawd�, przyj�� nie chcia�em. By�em szcz�liwy z moim �ukiem, skradaj�c si� brzegiem ba�ni. Co sta�o si� ze mn� p�niej, zas�uguje na wzruszenie ramion I jest tylko biografi�, to znaczy zmy�leniem. 9 POST SCRIPTUM Biografia, czyli zmy�lenie albo wielki sen. Ob�oki u�o�one warstwami na skrawku nieba mi�dzy jasno�ci� brz�z. ��te i rdzawe winnice pod wiecz�r. Na kr�tko by�em s�ug� i w�drowcem. Odpuszczony, wracam drog� nieby��. Szetejnie - Napa Valley, jesie� 1997 10 NIE ROZUMIEM "Michenhauz Henryk, rotmistrz rajtarski J.K.M., za�lubi� w Kujanach 10 lutego 1659 r. Ma�gorzat� z Horn�w i bezpo�rednio potem by� zabity przez swego szwagra Horna". (Ksi�gi i notatki metrykalne Parani Ewangelicko-Reformowanej Keydany) Cyt. za: Szymon Konarski, Szlachta kalwi�ska w Polsce Ale� Kujany to obok Szetej� i tam drog� wzd�u� Niewia�y bosonogi biega�em. Wi�c duchowny z Kiejdan, gdzie by� zb�r, przyjecha� saniami (luty) do Kujan, �eby da� �lub. To nie mogli na �lub pojecha� do Kiejdan? A czyje by�y Kujany? Michenhauza? Horn�w? W tej zbieraninie nacji przy ksi�ciu Radziwille sk�d pochodz� te nazwiska? I dlaczego Horn zabi� pana Henryka Michenhauza? Ucztuj�c razem i w pijanej zwadzie? Czy mo�e z powodu kazirodczej mi�o�ci do Ma�gorzaty? I jak? Ciosem szabli? Rapiera? Z muszkietu? Z kr�cicy? I gdzie rotmistrz Jego Kr�lewskiej Mo�ci zosta� pogrzebany? Co dalej dzia�o si� z wdow� po nim, Ma�gorzat�? Kogo po�lubi�a? Z ka�dym dniem coraz g��biej, sam cie�, wchodz� mi�dzy cienie. Stulecia mijaj�, imion i duch�w doko�a mnie coraz wi�cej, nie tak jak w m�odo�ci, kiedy rytm mojej krwi zabrania� ludziom minionym dost�pu. Teraz im bliski, wzywam ich, wyobra�am. I ziemia, jej ziarnisto��, w bosych stopach pami�� kolein drogi z jej ka�u�ami po deszczu, w g�rze park i dw�r Kujany. Ilu ich, tych, kt�rzy w tej okolicy �yli, cielesnych, jak ja jestem cielesny i dlatego niezdolny zrozumie�/ jak �ycie mo�e zmieni� si� w �mier� i podnosz�ce si� w odde- 11 chu p�uca znieruchomie�. Tak silnie my�l�: tutaj, �e wystarczy�oby wzi�� ten malutki skrawek planety Ziemi i budowa� na nim niewidoczn� wie�� �ywot�w a� pod niebiosa/ teraz kiedy ich ko�ci nikt ju� nie znajdzie. A to jest, jak kiedy przy stole na naszym przyj�ciu student�w i studentek nagle przestawa�em tam by� i nas wszystkich, rozgadanych, �miej�cych si�, ogarnia�em wzrokiem, jak gdyby ju� tych, co �yli byli dawno. 12 M�J DZIADEK ZYGMUNT KUNAT W fotografii mego dziadka, kiedy mia� sze�� lat, zawiera si�, moim zdaniem, sekret jego osoby. Szcz�liwy ch�opczyk, rado�nie filuterny, przez jego sk�r� prze�wieca dusza bystra i pogodna. Fotografia pochodzi z lat sze��dziesi�tych dziewi�tnastego wieku, i oto ja, w p�nej staro�ci, wybieram si� tam, �eby towarzyszy� zabawom dziecka. Nad znajomym jeziorem, do kt�rego w�a�nie rzuca kamyki, pod jesionami, kt�re mia�y znale�� si� w moich wierszach. Kunat�w liczono do szlachty kalwi�skiej, co snobistycznie odnotowuj�, bo u nas na Litwie najbardziej o�wieceni byli kalwini. Rodzina zmieni�a wyznanie p�no, oko�o 1800 roku, ale nie zachowa�em �adnego obrazu dziadka w ko�cielnej �awce w �wi�tobro�ci. Nigdy jednak nie m�wi� �le o ksi�ach, ani w czymkolwiek uchybia� przyj�tym obyczajom. Student Szko�y G��wnej w Warszawie, ta�czy� na balach i czyta� dzie�a epoki pozytywizmu. 13 Wzi�� powa�nie zasady pracy organicznej i dlatego w Szetejniach zacz�� wyrabia� sukno, tote� bawi�em si� w pokojach, w kt�rych sta�y warsztaty do folowania. By� uprzedzaj�co grzeczny dla wszystkich, wielkich i ma�ych, bogatych i biedak�w, mia� dar uwagi w wys�uchiwaniu ka�dego. Oskar Mi�osz, kt�ry pozna� go w Kownie w roku 1922, nazywa� go un gentii homme frangais du dix-huitieme siecle, francuskim szlachcicem osiemnastego wieku. Zewn�trzny polor nie wyczerpywa� jednak jego istoty, ukrywa�a si� tam m�dro�� i prawdziwa dobro�. Rozmy�laj�c o moim dziedzicznym obci��eniu mam chwile ulgi, kiedy przypomn� sobie mego dziadka, bo musia�em co� wzi�� po nim, czyli nie jestem ca�kiem bez warto�ci. Nazywano go "litwomanem" i czy� nie zbudowa� domu w Legmiadzi, kt�ry s�u�y� za szko�� i czy� nie op�aca� litewskiego nauczyciela? Lubili go wszyscy, Litwini/ Polacy i �ydzi, mia� mir u okolicznych wiosek. (Tych wiosek, kt�re w kilka lat po jego �mierci zosta�y wywiezione na Sybir i dlatego jest tam teraz tylko pusta r�wnina.) Ze wszystkich ksi��ek najbardziej lubi� czyta� pami�tniki Jakuba Gieysztora, bo szczeg�owo opisuj� nasz� dolin� Niewia�y mi�dzy Kiejdanami i Krakinowem. 14 W m�odo�ci mnie one nie interesowa�y, bo co mi po tym, co by�o dawno, je�eli obchodzi�a mnie tylko przysz�o��. Dzisiaj czytam te pami�tniki chciwie, nauczony, jak� warto�� maj� nazwy miejscowo�ci/ zakr�ty drogi, pag�rki i promy na rzece. Jak bardzo trzeba ceni� prowincj� i dom, i daty, i �lad minionych ludzi. Kalifornijski w�drowiec, przechowuj� talizman, zdj�cia pag�rka w �wi�tobro�ci, gdzie pod d�bami le�� dziadek Zygmunt Kunat, pradziadek Szymon Syru� i jego �ona, Eufrozyna. 15 JEZIORO Jezioro panie�skie, jezioro g��bokie, Zarastaj sitowiem jak dawniej u brzegu, Igraj w po�udnie z odbitym ob�okiem Dla mnie, w dalekich krajach zniknionego. Twoja panienka jest dla mnie prawdziwa, W wielkim mie�cie nad morzem zosta�y jej ko�ci. Zanadto prawid�owo wszystko si� odbywa. Odj�ta jest jedyno�� jedynej mi�o�ci. Panienka, ej, panienka. Le�ymy w otch�ani. Nasada czaszki, �ebro i miednica. Czy to ty? Czy to ja? My ju� za �wiatami. �aden zegar nam godzin ni lat nie odlicza. Z�by taka nietrwa�a rzecz, a razem wieczna Odgadn�� przeznaczenie i los dopomog�a! Jeste� ze mn� w literze-krysztale zamkni�ta. To nic, �e do �ywej panienki niepodobna. 16 PO PODRӯY Jak�e to dziwne, niezrozumia�e �ycie! Jakbym wr�ci� z niego niby z d�ugiej podr�y, i pr�bowa� sobie przypomnie�, gdzie by�em i co robi�em. Nie bardzo si� to udaje, a ju� najtrudniej zobaczy� tam siebie. Mia�em zamiary, motywacje, co� postanawia�em, co� wykonywa�em, ale z odleg�o�ci tamten cz�owiek wydaje si� istot� irracjonaln� i absurdaln�. Zupe�nie jakby nie tyle dzia�a�, ile by� dzia�any przez pos�uguj�ce si� nim si�y. Bo przecie napisa� du�o ksi��ek, tutaj one, a tam on, i jak przeprowadzi� pomi�dzy nim i nimi nitk� ci�g�o�ci? W rozmy�laniu o �yciu-podr�y dotkliwie dokucza niemo�no�� odpowiedzi na pytanie o sedno i sens w�asnej osoby. Niejasny dla siebie, chc� odgadn��, kim by�em dla innych, szczeg�lnie dla kobiet, z kt�rymi ��czy�y mnie zwi�zki przyja�ni albo mi�o�ci. Ale teraz jeste�my jak u�piony teatr marionetek, kt�rego lalki le�� na p�ask w pl�taninie swoich sznurk�w i nie daj� poj�cia o tym, czym by�o przedstawienie. 17 G�OWA Olbrzymia g�owa wynurza�a si� zza pag�rk�w po drugiej stronie rzeki i widzia�a ch�opca z w�dk�, kt�ry, wpatrzony w p�awik, my�la� tylko: we�mie, nie we�mie. - Co z nim zrobimy - zastanawia�a si� g�owa, wydaj�c dyspozycje duchom lotnym, wyspecjalizowanym w uk�adaniu losu. - No i tak - powiada sobie g�owa, maj�c przed sob� to samo miejsce nad rzek� i starca, kt�ry wr�ci� tutaj po d�ugich podr�ach. - Niekt�rym wydaje si�, �e to oni sami postanawiaj�, spe�niaj�. Ten przynajmniej wie, �e by� igraszk� si� chichocz�cych, nurkuj�cych w powietrzu, i tylko dziwi si�, �e tak mu wypad�o. 18 ZAPOMNIJ Zapomnij o cierpieniach, Kt�re sam zada�e�. Zapomnij o cierpieniach, Kt�re tobie zadano. Wody p�yn� i p�yn�, Wiosny b�ysn� i gin�, Idziesz ziemi� ledwie pami�tan�. Czasem s�yszysz daleko piosenk�. Co to znaczy, pytasz, kto tam �piewa? Dziecinne s�o�ce wschodzi, Wnuk i prawnuk si� rodzi. Teraz ciebie prowadz� za r�k�. Nazwy rzek tobie jeszcze zosta�y. Jak�e d�ugo umiej� trwa� rzeki! Pola twoje, ugorne, Wie�e miast, niepodobne. Ty na progu stoisz, zaniemia�y. 19 W MIE�CIE Miasto by�o ukochane i szcz�liwe, Zawsze w czerwcowych piwoniach i p�nych bzach, Pn�ce si� barokowymi wie�ami ku niebu. Powr�ci� z maj�wki i stawia� w wazach bukiety, Za oknem widzie� ulic�, kt�r� kiedy� sz�o si� do szko�y (Na murach ostre granice s�o�ca i cienia). Kajakowanie razem na jeziorach. Mi�osne wyprawy na wyspy poro�ni�te �oz�. Narzecze�stwo i �lub u �wi�tego Jerzego. A p�niej konfraternia ucztuje u mnie na chrzcinach. Ciesz� mnie turnieje muzyk�w, krasom�wc�w, poet�w, Brawa t�umu, kiedy ulic� przeci�ga Poch�d Smoka. Co niedziela zasiada�em w kolatorskiej �awce. Nosi�em tog� i z�oty �a�cuch, dar wsp�obywateli. Starza�em si�, wiedz�c, �e moje wnuki zostan� miastu wierne. Gdyby tak by�o naprawd�. Ale wywia�o mnie Za morza i oceany. �egnaj, utracony losie. �egnaj, miasto mego b�lu. �egnajcie, �egnajcie. 20 II UCZCIWE OPISANIE SAMEGO SIEBIE NAD SZKLANK� WHISKY NA LOTNISKU, DAJMY NA TO W MINNEAPOLIS Moje uszy coraz mniej s�ysz� z rozm�w, moje oczy s�abn�, ale dalej s� nienasycone. Widz� ich nogi w minisp�dniczkach, spodniach albo w powiewnych tkaninach, Ka�d� podgl�dam osobno, ich ty�ki i uda, zamy�lony, ko�ysany marzeniami porno. Stary lubie�ny dziadu, pora tobie do grobu, nie na gry i zabawy m�odo�ci. Nieprawda, robi� to tylko, co zawsze robi�em, uk�adaj�c sceny tej ziemi z rozkazu erotycznej wyobra�ni. Nie po��dam tych w�a�nie stworze�, po��dam wszystkiego, a one s� jak znak ekstatycznego obcowania. Nie moja wina, �e jeste�my tak ulepieni, w po�owie z bezinteresownej kontemplacji, i w po�owie z apetytu. Je�eli po �mierci dostan� si� do Nieba, musi tam by� jak tutaj, tyle �e pozb�d� si� t�pych zmys��w i oci�a�ych ko�ci. 23 Zmieniony w samo patrzenie, b�d� dalej poch�ania� proporcje ludzkiego cia�a, kolor irys�w, parysk� ulic� w czerwcu o �wicie, ca�� niepoj�t�, niepoj�t� mnogo�� widzialnych rzeczy. 24 NA MOJE 88 URODZINY Miasto g�ste od krytych pasa�y, w�skich placyk�w, arkad, schodz�ce tarasami ku morskiej zatoce. I ja, zapatrzony w m�ode pi�kno, cielesne i nietrwa�e, jego ruch taneczny w�r�d starych kamieni. Kolory sukien wed�ug letniej mody, stuk pantofelka na daliach sprzed stuleci, ciesz� mnie swoim obrz�dem powrotu. Dawno zostawi�em za sob� zwiedzania katedr i wie� warownych. Jestem jak ten, kto widzi, a jednak sam nie przemija, duch lotny mimo siwizny i chor�b staro�ci. Ocalony, bo z nim wieczne i boskie zdziwienie. Genua, 30 czerwca 1999 25 BIEG Radosny m�j bieg po ciemnych parkach jesieni�, Kiedy na �cie�kach igliwie albo szelest li�ci, I polany pod d�bami pustoszej�, Gasn� sine oka telewizji. Takiej lekko�ci krok�w nigdy nie mia�em, Chyba dawno, w moje poranki o�mioletniego. Uniesiony nad ziemi�, napojony �wiat�em, Nie ustaj� w napowietrznym biegu. Nie�yczliwie mnie wita przebudzona jawa. W dzie� o lasce powoli pe�zn�, astmatyczny. Ale noc mnie na d�ugie podr�e wyprawia I tam, jak na pocz�tku, �wiat nowy i �liczny. 26 NAD STRUMIENIEM Szmer przezroczystej wody na kamieniach w jarze po�rodku wysokiego lasu. Ja�niej� w s�o�cu paprocie na brzegu, pi�trzy si� nieogarniona forma li�ci lancetowatych, mieczykowatych, sercowatych, �opatowatych, j�zykowatych, pierzastych, karbowanych, z�bkowanych, pi�kowanych - i kto to wypowie. I kwiaty! Bia�awe baldachy, modre kielichy, jaskrawo��te gwiazdy, r�yczki, grona. Siedzie� i patrze� na uwijanie si� trzmieli, loty wa�ek, podrywanie si� mucho��wki, w pl�taninie �odyg po�piech czarnego �uka. Wydaje mi si�, �e s�ysz� g�os demiurga: "Albo nieme ska�y jak w pierwszym dniu stworzenia, albo �ycie, kt�rego warunkiem �mier�, i to upajaj�ce ciebie pi�kno". 27 O! O, szcz�cie! widzie� irys. Kolor indygo jak kiedy� suknia Eli i delikatny zapach, jak zapach jej sk�ry. O, jaki be�kot �eby opisa� irys, kt�ry kwit�, kiedy nie by�o �adnej Eli i �adnych naszych kr�lestw i �adnych kraj�w. 28 O! GUSTAY KLIMT (1862-1918), JUDYTA (SZCZEGӣ), �STERREICHISCHE GALLERIE, WIEDE� O, usta na wp� rozchylone, oczy przymkni�te, r�owa sutka w obna�onej twojej nago�ci, Judyto! Z wyobra�eniem ciebie oni, biegn�cy do ataku, rozrywani wybuchami artyleryjskich pocisk�w, spadaj�cy w do�y, w zgnilizn�! O, lite z�oto twoich tkanin, naszyjnika z rz�dami drogich kamieni, Judyto, na takie ich po�egnanie! 29 O! SALVATOR ROSA (1615-1673), PEJZA� Z POSTACIAMI, YALE UNIVERSITY GALLERY O, spok�j wody pod ska�ami i ��ta cisza popo�udnia, i odbite poziome ob�oki! Postacie na pierwszym planie ubieraj�ce si� po k�pieli, inne na drugim brzegu malutkie i w swoich czynno�ciach tajemnicze! O, najzwyklejsze wyj�te z codzienno�ci i podniesione w scen� do ziemskiej podobn� i niepodobn�! 30 O! EDWARD HOPPER (1882-1967), POK�J HOTELOWY, FHYSSEN COLLECTION, LUGANO O, jaki smutek nie�wiadomy, �e jest smutkiem! Jaka rozpacz, nie�wiadoma, �e jest rozpacz�! Kobieta kariery, obok jej walizki, siedzi na ��ku, p�naga, w czerwonej halce, uczesanie jej nienaganne, w r�ku ma kartk� z cyframi. Kim jeste�? - nikt nie zapyta, sama te� nie wie. 31 GDZIEKOLWIEK Gdziekolwiek jestem, na jakimkolwiek miejscu na ziemi, ukrywam przed lud�mi przekonanie, �e nie jestem st�d. Jakbym by� pos�any, �eby wch�on�� jak najwi�cej barw, smak�w, d�wi�k�w, zapach�w, do�wiadczy� wszystkiego, co jest udzia�em cz�owieka, przemieni� co doznane w czarodziejski rejestr i zanie�� tam, sk�d przyszed�em. 32 VOYEUR By�em podgl�daczem w�drownym na ziemi. Szumia�o, mieni�o si� wn�trze galaktycznej ba�ki mydlanej. Jej kapelusz z kwiatami lila, nosi�a majtki z koronk�, Ucztowali�my z ni� przy obrusie c�tkowanym w s�oneczne plamy. Albo jej na wp� go�e piersi w sukni Empire. Przebiera�em si� w kolorowy frak z orderem, Byle tylko m�c zgadywa� ich stwardnia�y dotyk. Zawsze my�la�em o tym, co kobiety nosz� zakryte: Ciemne wej�cie do ogrodu wiedzy W pianie halek, falbanek i sp�dnic. A p�niej umiera�y one, ich at�asy i lustra. Dogaressy, ksi�niczki, panny s�u�ebne. �ciska�o mnie w gardle, �e takie pi�kne zmieniaj� si� w truch�o. Naprawd� nie szuka�em kochania si� z nimi. Po��da�y ich moje oczy, chciwe, bardzo chciwe, Zaproszone na komiczne widowisko, W kt�rym filozofia i gramatyka, Poetyka i matematyka, Logika i retoryka, Teologia i hermeneutyka, 33 Oraz wszelkie nauki m�drc�w i prorok�w Zgromadzi�y si�, �eby uk�ada� pie�� nad pie�niami O puszystym zwierz�tku nie do oswojenia. 34 TAK ZWANE �YCIE Tak zwane �ycie: wszystko, co dostarcza temat�w operze mydlanej, nie wydawa�o mu si� godne opowie�ci, czy te� chcia�by m�wi�, ale nie umia�. Dziwi�y go popl�tane historie m�czyzn i kobiet, ci�gn�ce si� a� po migotliw� niepami��. Sam umia� tylko zaciska� z�by i znosi�, czekaj�c, a� staro�� odbierze dramatom znaczenie i pry�nie opera mydlana mi�o�ci, nienawi�ci, pokus i zdrad. 35 PRZEPIS Tylko nie wyznania. W�asne �ycie Tak mnie dojad�o, �e znalaz�bym ulg� Opowiadaj�c o nim. I zrozumieliby mnie Nieszcz�nicy, a ilu ich!, kt�rzy na ulicach miast Chwiej� si�, p�przytomni czy pijani, Chorzy na tr�d pami�ci i win� istnienia. Wi�c co mnie powstrzymuje? Wstyd, Ze moje zmartwienia nie do�� malownicze? Albo przekora? Zbyt modne s� j�ki, Nieszcz�liwe dzieci�stwo, uraz, i tak dalej. Nawet gdybym dojrzewa� do skargi hiobowej, Lepiej zamilcze�, pochwala� niezmienny Porz�dek rzeczy. Nie, to co innego Nie pozwala mi m�wi�. Kto cierpi, powinien By� prawdom�wny. Gdzie� tam, ile przebra�, Ile komedii, lito�ci nad sob�! Fa�sz uczu� odgaduje si� po fa�szu frazy. Zanadto ceni� styl, �eby ryzykowa�. 36 W CZARNEJ ROZPACZY W czarnej rozpaczy i w szarym zw�tpieniu Sk�ada�em wierszem ho�d Niepoj�temu Udaj�c rado��, chocia� jej zabrak�o, Bo mno�y� skargi by�oby za �atwo. Co odpowiedzie�, kiedy kto zapyta: Dzielny by� cz�owiek - czy te� hipokryta? 37 PRZYK�AD Osiemdziesi�cioletnia, moja przyjaci�ka pisze w pami�tniku "Nie mia�am czasu ni ochoty na zmartwienia". Jej dobry przyk�ad umacnia mnie. Wilia b�yszczy, ksi�yc w pe�ni, za przystani� AZS-u Kochamy si�. I ta chwila nieraz mnie pocieszy, Cho� w moim �yciorysie du�o goryczy. �piewa� i ta�czy� przed obliczem Pana! Po prostu dlatego, �e skarga nie przyda si� na nic, Jak powiada moja dzielna, niepokonana Irena. 38 OBUDZONY W g��bokiej staro�ci, z pogarszaj�cym si� zdrowiem, obudzi�em si� w �rodku nocy i wtedy tego dozna�em. By�o to uczucie szcz�cia tak olbrzymiego i doskona�ego, �e w �yciu minionym istnia�y tylko jego zadatki. I to szcz�cie nie mia�o �adnych powod�w. Nie usuwa�o �wiadomo�ci i nie znika�a przesz�o��, kt�r� w sobie nosi�em razem z moj� zgryzot�. Teraz nagle zosta�a w��czona jako potrzebna cz�� ca�o�ci. Jakby jaki� g�os m�wi�: "Nie martw si�, wszystko odby�o si� tak, jak by� musia�o, zrobi�e�, co tobie by�o wyznaczone i nie musisz ju� my�le� o rzeczach dawnych". Spok�j, kt�ry czu�em, by� spokojem zamkni�cia rachunk�w i ��czy� si� z my�l� o �mierci. Szcz�cie po tej stronie by�o niby zapowied� tego samego po drugiej stronie. Zdawa�em sobie spraw�, �e otrzymuj� dar nieoczekiwany i nie mog�em poj��, dlaczego spad�a na mi� ta �aska. 39 ZANURZENI Ale� nie ka�demu zdarza si� prawdziwa staro��. Jej w�a�ciwe jest rozpami�tywanie Cielesnej pychy, kt�ra rozpiera�a si� kiedy� W nas, tych samych, a jak�e innych. By� wysoki komizm W uk�adaniu w�os�w przed lustrem, W troskach o to, czy kapelusz do�� twarzowy/ W zwil�aniu warg koniuszkiem j�zyka I przesuwaniu po nich kredki, W wi�zaniu krawata przed lustrem z min� kr�la zwierz�t. Jak�e bawi� si� nami Duch Ziemi! Je�eli indywiduum jest form�, a gatunek materi�, Jak zdawa� si� s�dzi� Duns Scotus, Spe�niali�my, czego ��da� gatunek, zanurzeni W materii, kto� powie: po uszy. A p�niej d�wiga si� z mira�y syntetyczne miasto. Mi�dzy gotyckimi wie�ami loty jask�ek. Starzec w oknie, kt�ry widzia� wiele miast, Niemal�e wyzwolony, �mieje si� I donik�d wraca� nie zamierza. 40 VIPERA BERUS Chcia�em powiedzie� prawd�, i nie udawa�o si�. Pr�bowa�em spowiedzi, ale nic nie umia�em wyzna�. Nie wierzy�em w psychoanaliz�, bo dopiero bym nak�ama�. I dalej nosz� w sobie zwini�t� �mij� winy. A to dla mnie wcale nie abstrakcja. Stoj� na mszarynie w Raudonce ko�o Jaszun i ogon �mii w�a�nie znika w k�pie mchu pod kar�owat� sosenk�, kiedy naciskam cyngiel i wywalam �adunek �rutu z berdany. Dotychczas nie wiem, czy kt�re� ziarnko o�owiu trafi�o w obrzyd�y bia�y brzuch albo w zygzak na grzbiecie Vipera berus. W ka�dym razie �atwiej to opisywa� ni� duchowe przygody. 41 TEXAS Wr�ci�em z Texasu, Czyta�em tam wiersze. Nigdzie nie p�ac� tak dobrze jak w Ameryce za czytanie wierszy. Stawia�em obok autografu dat� 2000. Staro�� oblepia nogi jak g�sta smo�a. Umys� broni si�, ale to znaczy �wiadomo��. I c� mam z ni� zrobi�, ods�oni� j� komu? Najlepsz� strategi� b�dzie nie m�wi� nic. Pozna�em wstyd przypomnianej iluzji kochania, nienawidzenia, czekania, d��enia. I ledwo mog� uwierzy�, �e uda�o mi si� prze�y� �ycie. 42 SZTUKMISTRZ Sztukmistrzu, rozk�adaj swoje instrumenty. Wysokie echo powraca z g�r, s�ycha� huk wiosennych potok�w. Dziecinnym oczom, jak twoim kiedy�, objawia si� pierwszy raz pi�kno ziemi. Sztukmistrzu, budujesz gwiazd�, kt�ra b�dzie w�drowa� po niebie dopiero co urodzonych. Podczas gdy ty usuwasz si� bez �alu, my�l�c o tym, jak trudno by�o prze�y� �ycie. I nauczy� si�, �e dostajemy nie to, czego chcieli�my, a dwie najwi�ksze cnoty to rezygnacja i up�r. I �e �wiadomo�� nie daje pociechy, bo jest �wiadomo�ci� b�azna fikaj�cego kozio�ki na scenie i chciwego oklask�w. Naby�e� nie ��danej wiedzy o sobie i innych, wype�ni�e� si� po brzegi lito�ci� i podziwem. Oby ci, kt�rzy ci�gn�� dalej maj� dzie�o, zaczynali tam, gdzie ty ko�czy�e�, mistrzu pokonanej rozpaczy. Pochwalaj�cy, odnawiaj�cy, uzdrawiaj�cy, wdzi�czny za to, �e by�y dla ciebie i b�d� dla innych wschody s�o�ca. 43 WY, POKONANI Wy, pokonani i wygnani, Rok za rokiem wpatrzeni w fotografi� bia�ego dworu I towarzystwa w letnich strojach zebranego przed gankiem, Przebaczcie mnie, paniczowi z dobrej rodziny, �e jeszcze w szkole zdradzi�em was, Wybieraj�c si� na karko�omn� wypraw� do krain intelektu, W kt�rych nie posuwa si� nad t�umem wiernych baldachim na Bo�e Cia�o, I girlandy z li�ci nie ozdabiaj� wn�trza parafialnego ko�cio�a. Ksi�ycowe ja�owizny, samotno�� i gniew Okazuj� si� jednak potrzebne Po to, �ebym m�g� podnie�� do drugiej pot�gi M�j powiat i was, moje cienie, Kt�rzy przybywacie na moje wezwanie, Dlatego tylko, �e by�em cz�owiekiem ze skaz�, Wy��czonym z ojc�w obyczaju, I znaczona mnie by�a inna wierno��. 44 OKAZY Okazy nie wiedz�, �e s� okazami. Bujaj� sobie wysoko nad ��k�, po kt�rej pan w korkowym he�mie kroczy z siatk� na motyle. Jak przekona� motyla, �e jest okazem? O pot�ny, drapie�ny w�adco! Maharad�o! Proroku Eliaszu! Habakuku! Z�� swoje skrzyd�a na o�tarzu wiedzy! O Bazylisso! Lady Makbet! Tytanio! Lenoro! Zamiast by� tylko sob�, mo�esz zosta� przedstawicielk� gatunku, I trwa� na zawsze w rejestrze obok kr�lestw, pomnik�w i �wi�ty�, Razem z panem w korkowym he�mie, krocz�cym ��k� w tysi�c dziewi��setnym roku naszej ery. 45 ROK 1900 Wydoby� si� z my�li o w�asnej osobie, to pierwsza rada w depresji. Przenosz� si� dlatego w rok 1900. Ale jak porozumie� si� z pa�stwem umar�ych? Wpatruj� si� w lustra, w korytarze luster odbitych w lustrach. Tam mignie kapelusz z raj erem, falbany, albo biel nago�ci w p�mroku, Mariola, Stefania, Lilka czesz�ce d�ugie w�osy. Je�eli wypad�y poza czas i przestrze�, powinny by� tam, gdzie cesarz Tyberiusz, albo �owcy bizon�w sprzed lat dwunastu tysi�cy. Ale one ci�gle blisko i tylko oddalaj� si�, powoli, rok za rokiem, jakby dalej bra�y udzia� w naszym nieczystym balu. 46 TO JASNE To jasne, �e nie m�wi�em, co naprawd� my�l�, Poniewa� na szacunek zas�uguj� �miertelni, I nie wolno wyjawia�, w mowie ani na pi�mie Sekret�w naszej wsp�lnej cielesnej mizerii. Chwiejnym, s�abym, niepewnym wyznaczona praca: Wznie�� si� dwa centymetry nad swoj� g�ow� I m�c powiedzie� komu�, kto rozpacza: "Ja te� tak samo p�aka�em nad sob�". 47 W�ASNE TAJEMNICE Wszystkie moje nieszcz�sne tajemnice Jedna po drugiej b�d� wypatrzone. A� powie kto�: jakie ubogie �ycie I �cie�ki stamt�d w g�r� jakie strome! 48 JE�ELI Je�eli nie mog� dost�pi� Raju (Bo niew�tpliwie za wysokie dla mnie progi), Chcia�bym w kt�rym� z region�w Czy��ca Dost�pi� wyzwolenia z fantom�w umys�u, Kt�rych w�adz� nade mn� pami�tam, Cho� nie dowierza�em im. M�ki zazdro�ci pod jej oknem na pustej ulicy. To zn�w wzywanie mi�o�ci doskona�ej, Ponadcielesnej, niemal ponadziemskiej. �mia� si� czy p�aka�? Ale tkwi� w ciele Te drzazgi egzaltacji i nierozum. Obym jeszcze m�g� zobaczy� jasno, Nie k�ama� nikomu, ani sobie, I dobre intencje, je�eli by�y, Podawa� na moj� obron�. 49 III Prawda jest rzecz� straszn�. Ma by� dla ka�dego taka, jak� kto wytrzyma, jak� kto zniesie, jak� kto unie�� potrafi. A ju� zw�aszcza nikomu swojej prawdy nie ujawnia�, nie sk�ania� do jej przyj�cia, do poznania rzeczy przekraczaj�cych si�y bli�niego. Zygmunt Mycielski, Niby-dziennik PRZEMILCZANE STREFY To nie by�o tak. Ale nikt nie o�miela si� m�wi�, jak by�o, i ja, dostatecznie stary, �eby pami�ta�, powtarzam jak inni s�owa politycznie poprawne, bo nic nie upowa�nia mnie do wyjawiania rzeczy zbyt okrutnych dla ludzkiego serca. 53 ZE SZKOD� Jak najmniej szkodzi�. O to zabiega�em. Cho� ma�o znaczy tutaj nasza wola. Dosy� po��czy� dwa s�owa, ju� biegn�, Chwytaj�, nios� na obrz�d plemienny. Piszmy dla siebie, dla paru przyjaci�, �eby umili� niedzieln� maj�wk�: Tak si� zaczyna. A p�niej sztandary, Wrzaski, proroctwa, obrona barykad. M�j wielki patron zrobi� du�o z�ego. Lepiej by zosta� przy swoich balladach, No i sonetach. Nikt mu nie powiedzia�: Ju� dosy�, przesta�. Wzi�li go sumieniem, I prowadzili, trzymaj�c za r�ce. Czy my rodzimy si� dla mitologii? I czy naprawd� bez w�asnego �ycia? Co za demonizm w naturze j�zyka, �e mo�na zosta� tylko jego s�ug�! I ja szkodzi�em, mo�e mniej ni� inni. W przebraniach, maskach, nierozpoznawalny, Niejednoznaczny. Ju� to jest ochron� Przed recytacj� na dorocznym �wi�cie. 54 WYBIERAJ�C WIERSZE JAROS�AWA IWASZKIEWICZA NA WIECZ�R JEGO POEZJI Kiedy zasiada na papieskim tronie Polski romantyk, na dow�d, �e moce Poezji bardzo szczeg�lne bywaj�, Zadania proste przestaj� by� proste, Ja te� poczu�em si� odpowiedzialny. Jak wi�c pokaza� tw�j wiersz, Jaros�awie, Ludziom, co wierz� albo pragn� wierzy� W opatrzno�ciow� sensowno�� historii? Twoja poezja, cho�by znakomita, Zawar�a w sobie tak �a�obne tre�ci, Ze wielbicielom nie wyjdzie na zdrowie. Tak jest, niestety. Czy� nie ulega�e� S�odkim pokusom ulgi w nieistnieniu, Ucieczki w nico��? Gdyby nawet prawd� By�o, �e z marze� naszego gatunku Zostanie tylko ogromny �miech pustki, A my jeste�my oddzielne nico�cie Jak bry�ki �luzu na pla�y bez granic, To i tak chwa�a nale�y si� m�nym, Kt�rzy do ko�ca zak�adali protest Przeciwko wiar� niwecz�cej �mierci. Z wierszy wybior� te u�wietniaj�ce Mow� pokole�, nasze gospodarstwo. Bo ty przynios�e� ze swojej Ukrajny 55 Barwy i zapach kwitn�cego stepu, S�one powiewy od greckiego morza I biel, i z�oto bizantyjskich zmierzch�w. Nienasycony i zdumiony pi�knem, S�ucha�e� rytm�w dnia i rytm�w nocy, Zmieniaj�c siebie w muzyczny instrument. S�yszymy w twojej melodyjnej frazie Ton g��binowy, pomimo zw�tpienia. I powracaj� nam nieraz na usta Twoje modlitwy do Dionizosa. 56 ODA NA OSIEMDZIESI�TE URODZINY JANA PAW�A II Przychodzimy do ciebie, ludzie s�abej wiary, Aby� nas umocni� przyk�adem swego �ycia I oswobodzi� od niepokoju O dzie� i rok nast�pny. Tw�j to wiek dwudziesty Zas�yn�� nazwiskami pot�nych tyran�w I obr�ceniem w nico�� ich drapie�nych pa�stw. Ze tak b�dzie, wiedzia�e�. Uczy�e� nadziei: Bo tylko Chrystus jest panem historii. Cudzoziemcy nie zgadli, sk�d ukryta si�a U kleryka z Wadowic. Modlitwa, proroctwo Poet�w nie uznanych przez post�p i pieni�dz, Cho� kr�lom byli r�wni, czeka�y na Ciebie, Aby� za nich oznajmi� urbi et orbi, �e dzieje nie s� zam�t, ale �ad szeroki. Pasterzu nam dany, kiedy odchodz� bogowie! I we mgle nad miastami b�yszczy Z�oty Cielec. Bezbronne t�umy biegn�, sk�adaj� ofiar� Z w�asnych dzieci skrwawionym ekranom Molocha. I l�k w powietrzu, niewym�wiony lament: Bo nie dosy� chcie� wierzy�, �eby m�c uwierzy�. I nagle jakby czysty d�wi�k dzwonu na jutrzni�, Tw�j znak sprzeciwu podobny do cudu, 57 �eby zapytywano: jak�e to mo�liwe, Ze wielbi� Ciebie m�odzi z niewierz�cych kraj�w, Gromadz� si� na placach g�owa przy g�owie, Czekaj�c na nowin� sprzed lat dw�ch tysi�cy, I przypadaj� do st�p Namiestnika, Kt�ry mi�o�ci� obj�� ludzkie plemi�. Jeste� z nami, i odt�d zawsze b�dziesz z nami. Kiedy odezw� si� moce chaosu, A posiadacze prawdy zamkn� si� w ko�cio�ach, I jedynie w�tpi�cy pozostan� wierni, Tw�j portret w naszym domu co dzie� nam przypomni, Co mo�e jeden cz�owiek, i jak dzia�a �wi�to��. 58 CZEGO NAUCZY�EM SI� OD JEANNE HERSCH? 1. �e rozum jest wielkim boskim darem i �e nale�y wierzy� w jego zdolno�� poznawania �wiata. 2. �e mylili si� ci, kt�rzy podrywali zaufanie do rozumu, wyliczaj�c, od czego jest zale�ny: od walki klas, od libido, od woli mocy. 3. �e powinni�my by� �wiadomi naszego zamkni�cia w kr�gu w�asnych dozna�, nie po to jednak, �eby sprowadza� rzeczywisto�� do sn�w i majak�w naszego umys�u. 4. �e prawdom�wno�� jest dowodem wolno�ci, a po k�amstwie poznaje si� niewol�. 5. Ze w�a�ciw� postaw� wobec istnienia jest szacunek, nale�y wi�c unika� towarzystwa os�b, kt�re poni�aj� istnienie swoim sarkazmem i pochwalaj� nico��. 6. �e cho�by nas oskar�ano o arogancj�, w �yciu umys�owym obowi�zuje zasada �cis�ej hierarchii. 7. �e na�ogiem intelektualist�w dwudziestego wieku by�o "baratin", czyli nieodpowiedzialne paplanie. 8. �e w hierarchii ludzkich czynno�ci sztuka stoi wy�ej ni� filozofia, ale z�a filozofia mo�e zepsu� sztuk�. 59 9. �e istnieje prawda obiektywna, czyli z dw�ch sprzecznych twierdze� jedno jest prawdziwe/ drugie fa�szywe, z wyj�tkiem okre�lonych wypadk�w, kiedy utrzymanie sprzeczno�ci jest uprawnione. 10. �e niezale�nie od losu wyzna� religijnych powinni�my zachowa� "wiar� filozoficzn�", czyli wiar� w transcendencj�, jako istotn� cech� naszego cz�owiecze�stwa. 11. �e czas wy��cza i skazuje na zapomnienie tylko te dzie�a naszych r�k i umys�u, kt�re oka�� si� nieprzydatne we wznoszeniu, stulecie za stuleciem, wielkiego gmachu cywilizacji. 12. Ze we w�asnym �yciu nie wolno poddawa� si� rozpaczy z powodu naszych b��d�w i grzech�w, poniewa� przesz�o�� nie jest zamkni�ta i otrzymuje sens nadany jej przez nasze p�niejsze czyny. 60 PRZECIWIENSTWO Po jednej stronie �wiat, po drugiej ludzie i bogowie. �wiat jest nieugi�ty, nieub�agany, oboj�tny. To kamie�, o kt�ry, biegn�c boso, rani�e� wielki palec stopy. Ludzie i bogowie s� w ci�g�ym ruchu winy i przebaczenia. Ich ciep�e gard�a wymawiaj� s�owa przekle�stw i b�ogos�awie�stw. S� s�abi, zmienni, oczekuj�cy jedni od drugich pomocy. Mi�o�ci ludzi i bog�w s� stale zagro�one mo�liwo�ci� utraty. Ich stroje, maski i koturny dowodz�, �e nie chc� oni zosta� w porz�dku Natury. Zarazem �miertelni i nie�miertelni, mieszkaj� we w�asnej krainie wysoko nad �wiatem. Nie zapominajcie, wy, kt�rzy jeste�cie lud�mi albo bogami, jaka cze�� wam si� nale�y od s�o�c i galaktyk �wiata. 61 ZDZIECHOWSKI Zakwit�y irysy. Jeszcze raz. Kiedy zakwitn� znowu, sko�czy si� m�j wiek. Rano ocean zakry�a przezroczysta mg�a. W otwartych drzwiach do zajmuj� si� niepami�taniem. A nie umiem zapomnie� jego, filozofa rozpaczy, kt�ry zw�tpi� w dobro� Stworzenia. Widz� piaszczysty trakt wysadzany brzozami, mi�dzy Mi�skiem i Wilnem, z kr�t� po�rodku kolein�. Nie by�o wtedy aut ani asfaltowych dr�g, na stacj� po go�ci wysy�a�o si� konie. M�g� przyjmowa� u siebie W�adimira So�owjowa, �eby s�ysze� od niego o pojednaniu katolicyzmu i prawos�awia. Jak te� wsp�lnie rozwa�ali, czy kaczki na dworskim stawie mog� by� zbawione, Czy mucha i mr�wka s� obj�te dzie�em Odkupienia. Prawo udr�ki wszystkiego co �ywe kto ustanowi� tutaj na ziemi? Zachowa�em dotychczas jego s�owa: "I w miar� lat, im dalej w �ycie i �wiat szed�em, tym wyra�niej i bole�niej u�wiadamia�em 62 sobie, �e �wiat ten, gdy go my�l�, jako ca�o��, obj��, bez�adem jest i bezrozumem, nie za�, jak nas ucz�, dzie�em rozumu: nie z r�ki Boga on wyszed�." Oto idzie ulic� na wyk�ad w Krakowie, A z nim jego wsp�cze�ni: tiul, aksamit, satyna Dotykaj� cia�a kobiet podobnych �odygom Wymy�lnych ro�lin secesyjnej mody. Spojrzenia i wezwania z wn�trza nocy. W kosmicznej bitwie b�yskaj� miecze anio��w. Ksi��� Rebelii naciera, cofaj� si� s�udzy jasno�ci. Okrucie�stwo, kamienne, Jak inaczej t�umaczy�? Cho� on, profesor, Nie m�g� m�wi� wyra�nie, �e wierzy w diabelsko�� �wiata. Samotny na ich �wi�cie barwy i dotyku. "Nie ma Boga - g�osem wielkim wo�aj� i natura, i historia... ale g�os ten ginie w harmonii psalm�w i hymn�w, w tym wielkim, odwiecznym, z najg��bszych g��bin ducha id�cym wyznaniu, i� jako �ziemia bez wody� jest dusza cz�owieka poza Bogiem. B�g jest. Tylko fakt istnienia Boga to co� przekraczaj�cego zakres my�li �wiatem zewn�trznym zaj�tej, to cud. Le monde est irrationnel. Dieu est un miracle. *" Tylko d�wi�k dzwon�w, Tylko jarzenie monstrancji, G�osy �miertelne og�aszaj�ce chwa��, U Dominikan�w i Franciszkan�w Posadzki wytarte stopami pokole� * �wiat jest irracjonalny. B�g jest cudem. 63 Chroni� nas. Nawet je�eli z�udzenie ��czy nas wiar� w nie�miertelne trwanie, Dzi�ki czynimy, proch/ za cud wierno�ci prochu. Magnificencjo Rektorze, podszed�em do ciebie, m�odziutki, na stopniach Biblioteki pod wie�� Poczobutta malowan� w znaki Zodiaku. W mie�cie, kt�re na bolszewikach zdobyli polscy u�ani, �wiadomy, czeka�e� "w obliczu ko�ca". Widywano ciebie, jak przeje�d�a�e� powozem, kopyta pary koni stuka�y na nier�wnym bruku, nie uznawa�e� samochodu ani telefonu. Z ta�cami, kwitnieniem bz�w i czeremchy, wiankami na rzece zapada�o si� miasto. Umar�e� w sam� por�, twoi przyjaciele szeptali kiwaj�c g�owami: "Ale� mia� szcz�cie!" Spe�niona przepowiednia, cokolwiek dotychczas trwa�o, zaton�o, tylko wie�e ko�cielne stercza�y chwil� nad otch�ani�. Mo�e jestem jak ten, kt�ry, kiedy nie by�o nigdzie schronienia przed wyw�zk� do �agr�w, ukry� si� na dzwonnicy �wi�tego Jana i tak ocala�? �ania z dwoma dopiero co urodzonymi jelonkami popasa na trawniku przed domem. Nieub�agany ci�g zag�ady i narodzin. Magnificencjo. 64 D�ugo trwa�a moja nauka pow�ci�gania siebie. Bardziej od ciebie przebieg�y, poznawa�em moje stulecie, Udaj�c, �e znam spos�b i zapominam o b�lu. * Cytaty wed�ug: Marian Zdziechowski, Pesymizm, romantyzm a podstawy chrze�cija�stwa, 1915. 65 PRZECIWKO POEZJI FILIPA LARKINA �y� nauczy�em si� z moj� rozpacz�. A tu przychodzi kto�, kto, nieproszony, Wierszem wylicza powody rozpaczy. Czy mam dzi�kowa�? Nie bardzo jest za co. Skoro �wiadomo�� r�ne ma poziomy, Na ni�szy spycha mnie, kto �mierci� straszy. Ja te� pami�tam, �a�obny Larkinie, �e �mier� nikogo z �ywych nie ominie, Nie jest to jednak temat odpowiedni Ani dla ody, ani dla elegii. 66 NA �MIER� POETY Zatrzasn�y si� za nim wrota gramatyki. Teraz szukajcie go w gajach i puszczach s�ownika. 67 O NIER�WNO�CI LUDZI To nieprawda, �e jeste�my mi�so, kt�re przez chwil� gada, rusza si�, po��da. Mylne s� pla�e z mrowiem obna�onych cia� I t�umy na ruchomych schodach metra. Na szcz�cie nie wiemy, kim jest ten cz�owiek obok. Mo�e by� bohaterem, �wi�tym, geniuszem. Poniewa� r�wno�� ludzi jest urojeniem I k�ami� tablice statystyk. Na mojej w�asnej potrzebie uwielbienia Opieram przekonanie o co dzie� odnawianej hierarchii. St�pam po ziemi chroni�cej wybrane popio�y, Cho� nie b�d� trwa� d�u�ej ni� popio�y innych. Przyznaj� si� do wdzi�czno�ci i podziwu, Poniewa� brak powodu, �eby wstydzi� si� szlachetnych uczu�. Obym okaza� si� godny wysokiej kompaniji, I szed� z nimi, nios�c po�� kr�lewskiego p�aszcza. 68 KRAWAT ALEKSANDRA WATA Ten krawat, dziany, z grubym w�z�em, w zgodzie z barw� ciemnej koszuli i marynarki tweedowej zachwyci� mnie. By� to naprawd� wytworny pan o czarnym w�sie kr�tko przystrzy�onym. Kto� przedstawi� mnie na Mazowieckiej, troch� dalej ni� Ziemia�ska i ksi�garnia Mortkowicza (jedyne miejsce w Warszawie, gdzie mo�na by�o dosta� moje Trzy zimy wydane w 300 egzemplarzach). Kto uwierzy� w Opatrzno��, musi widzie� Oko: Cwa�uje je�dziec Pamiru w r�ach i fioletach. Ulica Benvenue w Berkeley i Wat na tapczanie. Jego zdumienie, kiedy pr�buje ogarn�� sw�j los. Bo sk�d Wat w pritonach San Francisko, litowyj niegr Werty�skiego? I ja z magnetofonem. M�odzieniec z prowincji mia�, okazuje si�, z�o�y� �wiadectwo. Co prawda razem prze�yli�my t� kolacj� z Parandowskimi w strasznego Sylwestra 1950 roku. 69 Biedne Wacisko. Nacierpia� si� w Kazachstanach i Tad�ykistanach mimo tego krawata przy ulicy widm, Mazowieckiej w Warszawie. 70 DO POETY ROBERTA LOWELLA Nie mia�em prawa tak m�wi� o tobie, Robercie. Zazdro�� chyba emigranta Podyktowa�a takie wyszydzanie Twoich depresji, stan�w przera�enia, Niby-wakacji w bezpiecze�stwie klinik. Nie, to nie duma z mojej normalno�ci. Ob��d, wiedzia�em, podkrada� si� we mnie, Szed� cienk� nitk� do samego �rodka, Na moje tylko czeka� przyzwolenie, �eby mnie porwa� w swoje mroczne kraje. I by�em czujny. Niby cz�owiek chromy, Kt�ry maskuje u�omno��, chodzi�em Wyprostowany, �eby nikt nie odgad�, Co tam naprawd� dzieje si� we �rodku. Ty nie musia�e�. Tobie by�o wolno, Nie mnie, zbiegowi na tym kontynencie, Gdzie tylu innych zgin�o bez �ladu. Wybacz m�j b��d. Na nic twoja wola Przeciw chorobie, co by�a jak pi�tno. Pod moim gniewem ukrywa�a si� Niewybaczalna pycha poni�onych. St�d teraz, p�no, ten m�j list do ciebie, Dla pokonania tego, co nas dzieli: Gest�w, konwencji, z�udze� i narzeczy. 71 PASTELE DEGASA Te plecy. Rzecz erotyczna zanurzona w trwaniu, A r�ce uwik�a�y si� w rudych splotach, Tak bujnych, �e czesane, �ci�gaj� w d� g�ow�. Udo i pod nim stopa drugiej nogi, Bo siedzi, rozchylaj�c zgi�te kolana, I ruch ramion ods�ania lini� jednej piersi. Tu, niew�tpliwie, w stuleciu i roku, Kt�re min�y. Jak�e j� dosi�gn��? I jak dosi�gn�� tamt�, w ��tym peniuarze? Czerni rz�sy przed lustrem, pod�piewuj�c. Trzecia le�y na ��ku, pali papierosa I ogl�da �urnal mody. Jej koszula Z mu�linu, biel obfita okr�g�o prze�wieca I r�owawe sutki. Kapelusz malarza Wisi mi�dzy sukniami na antresoli. Lubi� tutaj siadywa�, rozmawia�, rysowa�. Cierpkie w smaku jest nasze ludzkie obcowanie Z powodu znajomego dotyku, ust chciwych, Kszta�tu bioder i nauk o duszy nie�miertelnej. Przybiera i odchodzi. Fala, we�na, wilna. I tylko ruda grzywa b�ysn�a w otch�ani. 72 Wiersz poni�szy, tak w�a�nie zatytu�owany, rzekomo autorstwa Torquato Tassa, by� ofiarowany przeze mnie w starannie wykaligrafowanym r�kopisie pani Annie Iwaszkiewiczowej na jej imieniny 26 lipca 1943 roku. Nie by� drukowany w �adnym z moich tom�w wierszy. Torquato Tasso SICILIA SIVE INSULA MIRANDAE Na morzu granatowym bia�a wyspa �wita. Ptaki lec�ce widz� jej oliwne gaje I osio�ka, na kt�rym s�u��ca, Artemis, Jedzie do domu drog� mi�dzy winnicami. Jej pani� jest Miranda. Dom stoi na wzg�rzu. Kiedy je�d�cy na mu�ach wje�d�aj� pod bram�, Wo�aj� d�ugo, d�onie sk�adaj�c przy ustach I echo wt�rzy echu: Mirando, Mirando. Wy�ej krater wulkanu nad zieleni� las�w I s�o�ca w�z b�yszcz�cy toczy si� po niebie. Miranda schodzi w blasku. Pier�cienie jej w�os�w Ciemne na d�ugiej sukni barwionej przez cia�o. Ju� wst�puj� na schody go�cie i w pokoje Prowadzi ich, i wo�a klaszcz�c: hej, Artemis, Przynie� wina, we� tego, co stoi na prawo. \ I wtedy zasiadaj� na krzes�ach rze�bionych Pod jej wzrokiem, podobnym do przymkni�tej nocy. 73 O POEZJI, Z POWODU TELEFON�W PO �MIERCI HERBERTA Nie powinna istnie� ze wzgl�du na pocz�cie, embrion i por�d, szybkie dorastanie, uwi�d i �mier�, bo co jej do tego. Nie mo�e mieszka� w alkowach serca, w zgry�liwo�ciach w�troby, w sentencjach nerek, ani w m�zgu zdanym na �ask� tlenu. Nie powinna istnie�, ale istnieje. Ten, kt�ry jej s�u�y�, le�y zmieniony w rzecz wydan� rozpadowi na sole i fosfaty, zapadaj�c� si� w sw�j dom chaosu. Rano rozdzwoni�y si� telefony. Kapelusze ze s�omki, �liskich w��kien, p��tna s� przymierzane w lustrach przed wyj�ciem na pla��. Pr�no�� i ��dza dalej zaj�te sob�. 74 Oswobodzona z majak�w psychozy, z krzyku gin�cych tkanek, z m�ki wbitego na pal W�druje �wiatem Wiecznie jasna. 75 UNDE MALUM "Sk�d si� bierze z�o? jak to sk�d z cz�owieka zawsze z cz�owieka i tylko z cz�owieka" Tadeusz R�ewicz Niestety panie Tadeuszu dobra natura i z�y cz�owiek to romantyczny wynalazek gdyby tak by�o mo�na by wytrzyma� ukazuje pan w ten spos�b g��bi� swego optymizmu wystarczy pozwoli� cz�owiekowi wytru� sw�j rodzaj a nast�pi� niewinne wschody s�o�ca nad flor� i faun� wyzwolon� na p�fabrycznych pustkowiach wyrosn� d�bowe lasy krew rozszarpanego przez wilki jelenia nie b�dzie przez nikogo widziana jastrz�b b�dzie spada� na zaj�ca bez �wiadk�w 76 zniknie ze �wiata z�o kiedy zniknie �wiadomo�� rzeczywi�cie panie Tadeuszu z�o (i dobro) bierze si� z cz�owieka 77 RӯEWICZ on to wzi�� powa�nie powa�ny �miertelnik nie ta�czy zapala dwie grube �wiece siada przed lustrem ubawiony w�asn� twarz� nie ma pob�a�ania dla frywolno�ci form zabawno�ci ludzkich wierze� chce wiedzie� na pewno ryje w czarnej ziemi jest �opat� i zranionym przez �opat� kretem 78 IV OGRODNIK "Wszyscy wi�c cia�em i w sprawach naszych podlegamy diab�u i go�cimy na �wiecie, kt�rego on jest panem i bogiem. Dlatego pod jego w�adz� jest chleb, kt�ry jemy, nap�j, kt�ry pijemy, ubranie, kt�re nosimy, nawet powietrze, i wszystko, czym �yjemy". Martin Luther, Komentarz do Galat�w, rozdzia� 3 Adam i Ewa nie na to zostali stworzeni, �eby k�ania� si� ksi�ciu i w�adcy tej ziemi. Inna, s�oneczna, ziemia poza czasem trwa�a. Im obojgu na wieczn� szcz�liwo�� oddana. Siwobrody ogrodnik drzew na niej dogl�da�, Chocia� �wiat nie sta� w blasku, tak jak tego ��da�. Na dni i wieki patrzy� niby przez lunet� Na ca�e swoje dzie�o/ tak dobrze zacz�te, Kt�re z winy poznania obr�ci� si� mia�o W nienasycenie duszy i ranliwe cia�o. Ostrzeg� ich, ale wiedzia�, �e to nie pomo�e, Bo ju� byli gotowi i tak jakby w drodze. Niewidoczny w listowiu, duma�, zasmucony, Widzia� ognie i mosty, okr�ty i domy, 81 Samolot w nocnym niebie migaj�cy iskr�. �o�a z baldachimami i pobojowisko. O biedne moje dzieci wi�c tak si� wam �pieszy Do piachu, w kt�rym czaszka ��te z�by szczerzy? Do zamykania bioder w majtki, krynoliny, Do odkrywania ci�g�w skutku i przyczyny? Oto zbli�a si� wr�g m�j i zaraz wam powie: Spr�bujcie, a staniecie si� jako bogowie. Lokaje samolubnej mi�o�ci i zbrodni, I zaiste bogowie, tylko �e u�omni. Nieszcz�sne moje dzieci, jaka d�uga droga, Nim zrujnowany ogr�d zakwitnie od nowa, I lipow� alej� wr�cicie przed ganek, Gdzie na rabatkach pachn� sza�wia i tymianek. I czy by�o konieczne nurza� si� w otch�ani, Systemata uk�ada�, zamiast mieszka� w ba�ni, Nad kt�r� nieustanna jest moja opieka? Bo prawd� m�wi Pismo, �e mam twarz cz�owieka. 82 JEDEN I WIELE Liczb� zarz�dza Ksi��� Tego �wiata, Pojedynczo�ci� ukryty B�g w�ada, Pan poratowa� i sprawca wyj�tku, W moich b��dzeniach mieszka� od pocz�tku. Jeden, przeciwko tabliczce mno�enia. Szczeg�lny, wolny od uog�lnienia. Bez r�k i oczu, jednak rzeczywisty. Nie ods�oni�ty, ale co dzie� isty. Niech nas nie strasz� milenia daremne, Groty jaszczur�w umieraniem ciemne, W p�atach zgnilizny mrowi�ce si� �ycie, Ani odleg�ych galaktyk mg�awice. Bo g�os cz�owieczy w pr�bach nie ustaje, Pie�� uk�adaj�c ku grozie i chwale. I wszystkie rzeczy s� nam ostateczne, Obce i pi�kne, chocia� w sobie sprzeczne. 83 ALKOHOLIK WST�PUJE W BRAM� NIEBIOS Jaki b�d�. Ty wiedzia�e� od pocz�tku. I od pocz�tku ka�dego �ywego stworzenia. To musi by� okropne, mie� tak� �wiadomo��, w kt�rej s� r�wnoczesne jest, b�dzie i by�o. �y� zaczyna�em ufny i szcz�liwy, pewny, �e dla mnie co dzie� wschodzi s�o�ce, i dla mnie otwieraj� si� poranne kwiaty. Od rana do wieczora biega�em w zaczarowanym ogrodzie. Nic a nic nie wiedz�c, �e Ty z Ksi�gi Gen�w wybierasz mnie na nowy eksperyment, jakby� nie dosy� mia� na to dowod�w, �e tak zwana wolna wola nic nie poradzi wbrew przeznaczeniu. Pod twoim ubawionym spojrzeniem cierpia�em jak liszka �ywcem wbita na kolec tarniny. Otwiera�a si� przede mn� straszno�� tego �wiata. Czy� mog�em nie ucieka� od niej w urojenie? w trunek, po kt�rym ustaje szcz�kanie z�bami topnieje gniot�ca pier� rozpalona kula i mo�na my�le�, �e jeszcze b�d� �y� jak inni? 84 A� zrozumia�em, �e tylko b��dz� od nadziei do nadziei i zapyta�em Ciebie, Wszechwiedz�cy, czemu udr�czasz mnie. Czy to pr�ba, jak u Hioba, a� uznam moj� wiar� za u�ud� i powiem: nie ma Ciebie ni twoich wyrok�w, a rz�dzi tu na ziemi tylko przypadek? Jak mo�esz patrze� na r�wnoczesny, miliardokrotny b�l? My�l�, �e ludzie, je�eli z tego powodu nie mog� uwierzy�, �e jeste�, zas�uguj� w Twoich oczach na pochwa��. Ale mo�e dlatego, �e litowa�e� si� bez miary, zst�pi�e� na ziemi�, �eby dozna� tego, co czuj� �miertelne istoty. Znosz�c b�l ukrzy�owania za grzech, ale czyj? Oto ja modl� si� do Ciebie, poniewa� nie modli� si� nie umiem. Bo moje serce Ciebie po��da, cho� wiem, �e nie uleczysz mnie. I tak ma by�, �eby ci, kt�rzy cierpi�, dalej cierpieli, wys�awiaj�c Twoje Imi�. 85 OBRZ�D Ale� tak, Bereniko. Nie tyle wi�cej spokoju, Co pob�a�ania dla siebie i innych. Nie wymaga� od ludzi Zalet, dla kt�rych nie s� stworzeni: Harmonii rozumowa�, wierze� ze sob� Niesprzecznych, zgody Pomi�dzy uczynkami i wiar�, pewno�ci. Zdawa�oby si� przezroczy�ci, �e wida� na wylot, A tam ciemne, k��bi�ce si� moce. My�l� teraz o Jerzym, Atanazym, Kasi, O kt�rych nikt nie opowie a� do s�dnego dnia. Jakie� tam komplikacje! Linia losu Rozdziela si�, kozio�kuje, skacze w bok, Ale zostaje jedna w ludzkiej pami�ci. S�owa raz wym�wione s� im przypisane, Cho� nie przyznaliby si� do nich. I kiedy nawet chcieli przekaza� �wiadectwo, Nie wynik�o nic z tego, bo gdzie im do prawdy. Tacy tedy kl�kamy w naszym ko�ciele, Po�r�d kolumn zwie�czonych z�otym akantem I strojnych anio��w, kt�rych cienkie tr�bki Obwieszczaj� za du�� dla nas wie��. 86 Uwaga nasza kr�tka, m�wi Berenika. Moja my�l wraca, liturgii na przek�r, Do lustra, ��ka, telefonu, kuchni, Niezdolna unie�� miasta Jeruzalem Sprzed dw�ch tysi�cy lat, i krwi na krzy�u. Jednak szybujemy, chocia� obci��eni Zapachem sos�w, krzykami z w�skich uliczek, Widokiem po�ci mi�sa w sklepach rze�niczych, Wzbijaj�c si� nad o�tarz, ko�ci�, miasto, Obiegaj�c wiruj�c� ziemi�. I oni, nasi bli�ni, oni, Bereniko, W tej samej �awce obok, ich �wiadomo��, Moja �wiadomo��. Oto tajemnica Niemal mi�osnej przemiany mojego "ja" w "my" "Jeste�cie sol� ziemi, jeste�cie �wiat�em ziemi" - Powiedzia� i przyzywa� nas do swojej chwa�y, Zwyci�zca niepoddanych nikomu praw �wiata. Wiem, �e przyzywa� - m�wi Berenika. Ale co z w�tpi�cymi? Czy daj� �wiadectwo, Kiedy milcz� z mi�o�ci do Jego imienia? A mo�e my zaczniemy adorowa� kamie�, Zwyczajny polny kamie�, samo jego Bycie, I odprawimy mod�y, nie otwieraj�c ust? 87 OSOBY By� jedynym poet� swego ma�ego narodu. Przed nim nikt tam nie umia� stawia� znaczk�w na papierze. Spisywa� zakl�cia szaman�w i opowie�� o pocz�tku: O pierwszych ludziach, kt�rzy rodzili si� z kwiat�w I mieli skrzyd�a, daj�ce im �wiat�o. �adnych �wiate� na niebie wtedy nie by�o. Potem zjedli pewien korze�, poznali grzech I stracili swoje skrzyd�a, zrobi�o si� ciemno. Na ich pro�b� s�o�ce i ksi�yc zosta�y stworzone. Rozmy�la�, co na sw�j j�zyk przet�umaczy: Homera? Bibli�? Markiza de Sade? Rilkego? Albo tylko u�o�y hymn narodowy I wymy�li sztandar z wizerunkiem nied�wiedzia. * * * Ja jednak medytuj� nad s�abo�ci� j�zyka. Jestem bardzo stary i razem ze mn