4127

Szczegóły
Tytuł 4127
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4127 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4127 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4127 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JOSEPH McMONEAGLE W�DRUJ�CY UMYS� (Mind Trek / wyd. orygin. 1993) Jeste�my wi�ksi ni� nam si� wydaje. Nie obawiaj si� si�gn�� po swoje najbardziej niewiarygodne talenty. Nie b�j si� siebie i ludzi o "zamkni�tych umys�ach" To ludzie przestraszeni, kt�rzy nigdy nie �pi�. B�d� umniejsza� siebie i ciebie. B�d� cierpliwy i czekaj. Pami�taj, �e wszystko mo�e si� zmieni�, a zazwyczaj zachodzi to w mgnieniu oka. Ksi��k� t� dedykuj� mojej �onie � Scooter � za to, �e po�wi�ci�a tyle wysi�ku, by podtrzyma� me zainteresowanie i pozostawa�a moj� podpor�, gdy nie by�o nikogo innego. SPIS TRE�CI: Wst�p Przedmowa Rozdzia� 1: Pocz�tki Rozdzia� 2: "�ycie po �mierci" Rozdzia� 3: Nast�pstwa Rozdzia� 4: Do�wiadczenie w SRI Rozdzia� 5: Pierwsze �wiczenia Rozdzia� 6: Zmiana pogl�d�w Rozdzia� 7: Pierwsze testy Rozdzia� 8: �wiczenia Rozdzia� 9: Pierwsze przyk�ady Rozdzia� 10: Wczesne stadia Rozdzia� 11: Dotarcie do Wiem Rozdzia� 12: Zdalne postrzeganie w Instytucie Roberta Monroe'a Rozdzia� 13: Namierzanie Rozdzia� 14: Rezygnacja i �mier� Rozdzia� 15: Otwarcie serca Rozdzia� 16: Inny �wiat Rozdzia� 17: Zmiana w postrzeganiu rzeczywisto�ci Rozdzia� 18: Jak to dzia�a? Rozdzia� 19: Poziomy zdalnego postrzegania Rozdzia� 20: Co mo�na namierza�? Rozdzia� 21: Pytania i odpowiedzi Epilog Dodatek: Procedura namierzania celu przy udziale zespo�u zewn�trznego WST�P Od ponad trzydziestu lat zajmuj� si� tymi sferami ludzkiego umys�u, kt�rym psycholodzy nie zawsze byli sk�onni po�wi�ci� zainteresowanie. Nale�� do nich odmienne stany �wiadomo�ci, takie jak hipnoza, marzenia senne, medytacja, stany wywo�ane narkotykami oraz zjawiska parapsychologiczne, na przyk�ad telepatia, jasnowidzenie, relacje z ��ycia po �mierci". Moje studia przekona�y mnie, �e tak zwane �zwyczajne" lub �normalne" do�wiadczenie stanowi tylko wierzcho�ek g�ry lodowej i �e posiadamy mo�liwo�ci, kt�re s� nie tylko ekscytuj�ce, ale nadaj� g��bszy sens ludzkiemu istnieniu ni� zwyk�a wiedza. Co wydaje si� oczywiste, w trakcie mojej pracy pozna�em, czasami bada�em, a nawet przyja�ni�em si� z wieloma interesuj�cymi lud�mi: mediami, uzdrowicielami, spirytystami, mistrzami sztuk walki czy te� laureatami Nagrody Nobla � by wymieni� jedynie ich cz��. Jedni z nich byli m�drzy, inni szaleni, a wi�kszo�� ��czy�a obie te cechy. Joe McMoneagle nale�y do typu bardzo interesuj�cych ludzi, kt�rzy mog� nas wiele nauczy�. Nie pasuje do naszego kulturowego stereotypu �spirytysty" lub �medium". W�a�ciwie, by�by za�enowany, gdyby kto� zaszufladkowa� go w ten spos�b. Joe jest �yczliwy, szczery i otwarty, a jednocze�nie silny, pewny siebie i twardy. Je�li nam�wisz go, by opowiedzia� o swojej s�u�bie w Wietnamie, to po zako�czeniu opowie�ci o wojennych wyczynach odetchniesz z ulg�, �e Joe jest ci przyjazny. Nie wyobra�am go sobie w pow��czystych szatach czy turbanie, siedz�cego niewygodnie podczas medytacji, powo�uj�cego si� na tajemne �si�y" lub g�osz�cego kazania. A jednak w roku 1970 Joe McMoneagle �zmar�", �po��czy� si� z Bogiem" i odt�d uczy� si�, jak systematycznie i praktycznie u�ywa� tego, co wielu ludzi nazywa magi�. Jak wielu innych wsp�czesnych mieszka�c�w �wiata Zachodniego, do�wiadczy� nie tylko niewypowiedzianego szcz�cia, ale i bezgranicznego wstydu; uczucia popadania w ob��d, odseparowania od innych oraz wstrz��ni�cia fundamentami �ycia; ostatecznie za� rado�ci i poczucia celu istnienia � pe�niej ni� wi�kszo�� z nas kiedykolwiek dozna. Po tym prze�yciu Joe jest zdecydowanie bystrzejszy i twardszy. Jakie wnioski mo�emy z tego wyci�gn��? Podczas psychologicznych i parapsychologicznych studi�w nad ludzkim umys�em odkry�em, �e my, ludzie, nade wszystko odczuwamy siln� potrzeb� okre�lenia znaczenia naszego istnienia. Tak samo jak potrzebujemy witamin, by zachowa� zdrowie, niezb�dne s� nam do�wiadczenie i przekonanie, �e wszech�wiat posiada sens, a my osobi�cie mamy w nim wyznaczone miejsce. Je�eli nie umiemy w wystarczaj�cej mierze odnale�� lub okre�li� znaczenia wszech�wiata, zapadamy na choroby psychologicznego niedoboru, takie jak cho�by nieposkromiona ��dza zdobywania przedmiot�w materialnych. �udzimy si� (bezsensownie), �e zaspokajanie tego typu potrzeb zaabsorbuje nas na tyle, �e nie b�dziemy odczuwali b�lu egzystencji w �wiecie pozbawionym warto�ci. Dla wi�kszo�ci ludzi na przestrzeni dziej�w sprecyzowanie istoty �ycia zawiera�o si� w religii. Wiara t�umaczy�a to, co wykracza�o poza ograniczone horyzonty jednostki � przyczyny istnienia wszech�wiata (takie jak B�g, bogowie albo Uniwersalna Mi�o��, kt�re stworzy�y i broni�y go); wyja�nia�a sedno �yciowych problem�w (na przyk�ad walka dobra ze z�em lub utrata kontaktu z nasz� wy�sz� natur� przez ignorancj� i po��danie) oraz podawa�a zasady prowadzenia sensownego �ycia (moralno��, obowi�zek i r�norodne praktyki dla rozwoju ducha). Podstawa religijno-znaczeniowa mog�aby, do pewnego stopnia, wynie�� nas poza wyizolowan� jednostkowo�� i indywidualne zmagania i sprawi�, �e poczujemy si� cz�ci� czego� wi�kszego, wartego stara�. Mam na my�li oczywi�cie religi� idealn�, gdy� religia niemal zawsze zostaje skorumpowana (w r�nym stopniu) przez polityk� i inne rozliczne czynniki, stwarzaj�c w rezultacie wi�cej psychologicznych i spo�ecznych problem�w, ni� mo�e rozwi�za�. Wszelkie instytucje tworzone przez cz�owieka (religia nie ma tutaj monopolu) powstaj� przy udziale pewnej wiedzy, ale przede wszystkim � ignorancji i uprzedze�. Z up�ywem czasu, �ywa wiedza kostnieje, zamienia si� w dogmat i przes�d. Czym jest ��ywa wiedza"? Je�li spojrzy si� na histori� wielkich religii, odkrywamy za�o�ycieli, kt�rzy do�wiadczyli czego� niezwyk�ego. Wsp�czesna perspektywa psychologiczna pozwala nam stwierdzi�, �e to �co�" jest charakterystyczne dla odmiennych stan�w �wiadomo�ci. Owe �mistyczne" doznania da�y tw�rcom system�w religijnych g��bok� intuicj� i pewno�� siebie, a tak�e drastycznie zmieni�y ich �ycie. Chocia� odkryte znaczenia cz�sto mog�y by� w pe�ni zrozumia�e tylko w konkretnym stanie odmienionej �wiadomo�ci, to jednak mistycy starali si� wyrazi� je w spos�b zrozumia�y dla jak najwi�kszej liczby ludzi. Upraszczaj�c, dla religii funkcjonuj�cych mimo �mierci ich tw�rc�w, istnia�y dwie drogi rozwoju. Najcz�ciej uczniowie za�o�yciela nie doznawali �adnych, nawet cz�ciowych, mistycznych prze�y� swego mistrza, tak wi�c skupiali si� bardziej na �doktrynie" � na ca�kowicie nieadekwatnych werbalnych opisach g��bokiej wiedzy do�wiadczonej przez za�o�yciela. Mija�y pokolenia, a dana religia stawa�a si� coraz bardziej skostnia�� doktryn�, pozbawion� autentycznego doznania. K�adziono nacisk na konieczno�� wiary. Ten rodzaj religii mo�na przekazywa� ustnie; daje mo�liwo�� indoktrynacji � manipulacji tak silnymi uczuciami, jak nadzieja i strach. Religia taka stwarza konkretn� baz� znaczeniow�, ale jest p�ytka, bardziej przypomina wpajanie odruch�w ni� prawdziwe kszta�cenie. Ponadto, nie wytrzymuje kryzys�w duchowych swych wyznawc�w. Druga, szeroka droga rozwoju k�ad�a nacisk na do�wiadczenie, a nie wiar�. Mistyk nie spodziewa� si�, �e ludzie po prostu uwierz�, ale naucza� metod, kt�re sam praktykowa�, na przyk�ad medytacji. Wierzy�, �e ludzie ostatecznie poznaj� prawd� przez podobne, g��bokie doznania. Mogliby�my t� drog� nazwa� �duchowo�ci�", w przeciwie�stwie do �religii", jako �e termin �religia" zazwyczaj implikuje instytucje, hierarchie, doktryny i dogmaty. W naszej kulturze sporo wie si� o religii, a ma�o o duchowo�ci. Wiele wiemy tak�e o korupcji, ob��dzie, arogancji, ignorancji, zwi�zanymi z rozmaitymi systemami religijnymi. W po��czeniu z ogromnym sukcesem nauki, nie dziwi nas, �e zinstytucjonalizowana religia nie stanowi zasadniczej si�y w �yciu wielu wsp�czesnych ludzi oraz �e traktujemy �doznania religijne" z podejrzliwo�ci�. A jednak... Zbyt pospiesznie �wylewamy dziecko z k�piel�". Automatycznie uznajemy niezwyk�e doznania za szale�stwo i odsuwamy je od siebie. Niekt�re rzeczywi�cie s� �szalone", ale nie wszystkie. Praktykujemy rodzaj dogmatycznej, fundamentalistycznej �religii", kt�r� socjologia nazywa scjentyzmem. To system oparty na wierze i ukrywaj�cy si� pod mask� nauki, kt�ra twierdzi, �e tylko materialne jest prawdziwe, �e wszystkie duchowe i religijne idee oraz doznania s� w swej istocie niemo�liwe i szalone. Co wi�cej � musz� one zosta� ca�kowicie usuni�te, je�eli ludzko�� ma i�� naprz�d. Jednak system �znaczeniowy" oparty na twierdzeniu, �e �ycie jest tylko bezznaczeniowym i przypadkowym zderzaniem si� moleku� przez niesko�czone eony, �e �wiadomo�� (w tym jej aspekty najwy�szej miary) to tylko uboczny produkt m�zgu, �e wszystko umiera i zapada si� w nico��, nie jest systemem inspiruj�cym. Przeciwnie � my�l�, �e powoduje wiele cierpienia we wsp�czesnym �wiecie, cierpienia, kt�rego mo�na unikn��. Jednak�e nauka da�a i daje nam przeogromn� ilo�� po�ytecznych informacji o �wiecie i o nas samych, nie mo�emy wi�c jej zignorowa� tylko dlatego, �e jej manifestacja w postaci scjentyzmu jest przygn�biaj�ca. Ksi��ka Joe McMoneagle'a wydaje si� pozycj� unikatow�. O jej wyj�tkowo�ci stanowi spos�b, w jaki autor ��czy nauk�, z duchowo�ci�, W lipcu roku 1970 Joe McMoneagle zmar�. Przewieziono go do niemieckiego szpitala, bez wyczuwalnego t�tna i oddechu. Kiedy o�y�, opowiedzia� niewiarygodne i wstrz�saj�ce do�wiadczenie � to, co teraz nazywamy ��yciem po �mierci" (NDE � near-death experience). Oczywi�cie, tak naprawd� nie umar�, gdy� okre�lenie to ma w sobie aspekt nieodwracalno�ci, a Joe powr�ci� do �ycia, ale nikt przy zdrowych zmys�ach nie pragnie znale�� si� tak blisko �mierci, jak to cz�sto bywa w przypadkach NDE; najcz�ciej ludzie, kt�rzy tego do�wiadczyli, nie maj� okazji snucia ciekawych historii � zostaj� bowiem pochowani. Istnieje inny spos�b opisania przypadku McMoneagle'a. Przypomnijcie sobie r�nic� mi�dzy dwiema drogami, kt�rymi w�druje religia: �cie�k� wiary i �cie�k� do�wiadczenia. Cho� wiele m�wi si� o w�asnych wysi�kach jednostki na �cie�ce empirycznej, cz�sto pojawia si� tradycja inicjacji, w kt�rej kto� o wysokich dokonaniach duchowych lub �kto�", kto jest duchem (trudno znale�� tutaj adekwatne s�owa) mo�e unie�� ucznia ponad jego obecny etap rozwoju i umo�liwi� mu cho�by przelotne spojrzenie na wy�sze poziomy duchowe. Nazywamy to stanem �aski. Z dum� odnajdujemy �lady naszej racjonalnej, zachodniej cywilizacji w staro�ytnej Grecji, po�r�d takich ludzi jak Sokrates i Platon, buduj�cych intelektualne zr�by naszej kultury. Zazwyczaj zapominamy, �e wi�kszo�� wielkich greckich filozof�w nale�a�a do rozmaitych tajemnych organizacji, p�niej wyrugowanych przez chrze�cija�stwo. Podstawowym elementem niekt�rych z owych tajemnych religii by�a inicjacja. Niezwyk�y formalny rytua�, jak cz�sto wyobra�amy sobie inicjacj�, ale pr�by, wizje, poszukiwania, podejmowane jedynie przez najpowa�niejszych, a wspomagane d�ugimi okresami postu, oczyszczenia, odosobnienia i napi�cia psychicznego. Najwy�szy stopie� wtajemniczenia polega� na doprowadzeniu do NDE. Poszukuj�cy wiedzia� wi�c z w�asnego do�wiadczenia, i� ludzki umys� to wi�cej ni� cia�o i mo�e prze�y� �mier�. Chocia� szczeg�y owych procedur nie dotrwa�y naszych czas�w, to zaistnia�o w tej sferze dziwne historyczne przekszta�cenie. Wsp�czesna medycyna, og�lnie stroni�ca od �wiata ducha, wypracowa�a technik� reanimacji, kt�ra efektywnie �wprowadzi�a" wiele os�b w �wiat Tajemnic! Mo�emy stwierdzi�, �e Joe McMoneagle otrzyma� najwy�sze wtajemniczenie rodem ze �wiata staro�ytnego! Bez jakiegokolwiek kulturowego przygotowania czy p�niejszego wsparcia! Wielu ludzi do�wiadczy�o ju� NDE. Kilku opisa�o swe prze�ycia lub dawa�o wyk�ady na ten temat. Jednak wi�kszo�� os�b milczy o swych NDE, chocia� ich �ycie uleg�o zmianie. Ich �inicjacja" da�a im now�, g��bok� i zasadnicz� podstaw� znaczeniow�. Wi�kszo��, by� mo�e, zaprzeczy�aby swej wierze w �ycie po �mierci; b�d� m�wi�, i� wiedz� to z w�asnego do�wiadczenia. Wielu b�dzie m�wi� o tym, jak wa�ne jest nauczy� si� ceni� to, co �tu i teraz" oraz jak nale�y kocha�. Mo�emy przej�� od nich cz�� wiedzy, bez wzgl�du na nasz� opini� o ostatecznym znaczeniu lub wiarygodno�ci NDE. Joe McMoneagle jest kim� niezwyk�ym po�r�d tych, kt�rzy prze�yli NDE. Nie zignorowa� bowiem nauki i scjentyzmu jako bezznaczeniowych w �wietle jego nowego systemu warto�ci; pracowa� ci�ko nad odkryciem, jak ta droga poznania pasuje do prawdziwej nauki. To sprawi�o, �e wzi�� udzia� w do�wiadczeniach nad jednym z najbardziej interesuj�cych fenomen�w ludzkiego umys�u � zdolno�ci� telepatii � i sta� si� ekspertem w tej dziedzinie. W klasycznym do�wiadczeniu telepatycznym, jeden z eksperymentator�w wychodzi z laboratorium i ukrywa si�, to znaczy � udaje si� w miejsce znane tylko jemu. Tymczasem w laboratorium, telepata (podmiot) proszony jest, by przy u�yciu swych psychicznych zdolno�ci opisa� miejsce ukrycia pierwszego eksperymentatora. Niniejsza ksi��ka przedstawia wyrafinowane techniki, kt�re wypracowano, by obiektywnie zdecydowa�, czy rzeczywi�cie telepata odbiera psychiczne bod�ce z odleg�ego miejsca, czy s� to jedynie przypadkowe zmy�lenia. Do�� cz�sto otrzymuje si� ca�kiem zaskakuj�ce rezultaty. Z punktu widzenia scjentyzmu przeprowadzanie eksperymentu telepatycznego jest nonsensem. Cz�owiek znajduj�cy si� w zamkni�tym pomieszczeniu nie mo�e widzie�, w jakim miejscu (poza tym pomieszczeniem) kto� przebywa. Fale �wietlne nie przenikaj� bowiem przez �ciany. Jedno NDE w �yciu u�wiadamia, �e materialistyczne i naukowe nastawienie do �wiata jest b��dne. Kt� jednak chce zbli�y� si� a� tak do �mierci, by doceni� punkt widzenia z perspektywy NDE. Zbyt ryzykowne jest zdobywanie pewno�ci, �e to do�wiadczenie z �ycia po ��mierci"! Powtarzana telepatia, cz�sto przeprowadzana zgodnie ze standardami naukowymi, stwarza co� w rodzaju perspektywy NDE dla tych z nas, kt�rzy doceniaj� warto�� nauki, ale maj� nadziej� odnale�� sens �ycia poza scjentyzmem. Ksi��ka ta stanowi fascynuj�c� lektur� i mo�e przyczyni� si� do wypracowania nowego spojrzenia na �ycie. Charles T. Tart, Ph. D. University of California Davis, California i Institute of Noetic Sciences Sausalito, California Wstecz / Spis tre�ci / Dalej PRZEDMOWA Od prze�omu wiek�w ukaza�o si� sporo literatury na temat zjawisk paranormalnych. Tylko ma�y procent opublikowanych materia��w opiera si� na badaniach naukowych; wi�ksza cz�� powinna nosi� miano subiektywnego raportu. Nie znaczy to, �e materia� subiektywny jest mniejszej warto�ci, jednak�e ze wzgl�du na istotne r�nice, te dwa podej�cia nie powinny by� mieszane. Mog�oby to zaszkodzi� obu kierunkom. Jedn� z najbardziej interesuj�cych dziedzin zjawisk paranormalnych, na kt�r� ostatnio zwr�cono uwag�, jest postrzeganie zdalne (RV � remote viewing), termin wybrany i u�ywany dla przedstawienia kognitywnej funkcji umys�u, takiej jak� bada� doktor Harold Puthoff i grupa innych naukowc�w w SRI-International Menlo Park w Stanie Kalifornia. Wybrali termin zdalne postrzeganie �... jako neutralny termin opisowy, wolny od dawnych uprzedze� i zwi�zk�w z okultyzmem". Na nieszcz�cie, przynosz�c kognitywnym badaniom nad umys�em wiele rozg�osu i uznania w najbardziej og�lnym sensie, w �adnej mierze nie przyczyniono si� do os�abienia licznych uprzedze� lub kojarzenia z okultyzmem, kt�re g�osz� ludzie nie znaj�cy fakt�w. Jako podmiot bada�, czy te� zdalnie postrzegaj�cy, zajmowa�em si� tymi uprzedzeniami i skojarzeniami przez ponad pi�tna�cie lat. Wiem, �e negatywne nastroje s� dzisiaj tak samo silne, jak niegdy�. Przeszli�my ju� d�ug� drog�, ale zastraszaj�cy procent ludzi o �zamkni�tych" umys�ach nadal wstrzymuje post�p czy poznanie w tej dziedzinie bada�. Traktuj� ich jako tych przestraszonych, kt�rzy nigdy nie �pi�. Jednak�e, mimo wysi�k�w w sabotowaniu prawdziwej nauki prace badawcze, a tak�e bardziej subiektywne zastosowania, rozwijaj� si�. Istnieje jeszcze inna prawda, kt�r� do�� szybko sobie uzmys�owi�em wiele lat temu. Jest wysoce prawdopodobne, �e nigdy, w �aden spos�b, nie wp�yn� na obro�c�w normalno�ci, poniewa� ich si�a opiera si� na strachu. Jakim strachu? Strachu przed zmian�. Im bardziej kto� stara si� przedstawi� jasny i przekonuj�cy argument na istnienie zjawisk paranormalnych, tym bardziej utwierdzaj� si� w swym przekonaniu obro�cy normalno�ci. Dlaczego? Wi�kszo�� uwa�a, i� odpowied� le�y w pierwszym wra�eniu, �e zjawiska paranormalne to nic innego jak okultyzm lub co� r�wnie szalonego. Mo�e wi�c powinni�my zmieni� nasze podej�cie? Zrezygnowa� z terminu paranormalny i zast�pi� go okre�leniem talent kognitywny (CT � cognitive talent) i mo�e w�wczas b�dzie to nieco mniej przera�aj�ce. Tak wi�c, je�li wi�kszo�� nie zechce przynajmniej tymczasowo powstrzyma� swej niewiary, by wpu�ci� nieco �wiat�a, to po co pisa� ksi��k�? C�, istnieje wiele powod�w, z kt�rych tutaj zaprezentuj� trzy: Moi przyjaciele. Moi przyjaciele i uczestnicy rozmaitych zaj�� z RV, kt�re prowadz� od wielu lat, domagaj� si� tej ksi��ki. Wielu z nich wierzy, �e wiadomo�ci, kt�re zawar�bym w niej, b�d� po�yteczne i pomocne dla innych. A przynajmniej, b�dzie to kompendium (nieco ograniczone), kt�re mo�e okaza� si� warto�ciowe jako podr�cznik dla zainteresowanych. Publiczno��. Wiele os�b obecnych na moich wyk�adach i prezentacjach twierdzi, i� oczekuje wi�cej, ni� mo�e dowiedzie� si� podczas dwu lub trzygodzinnej sesji. Szerokie zrozumienie. Najwa�niejszym jednak powodem powstania tej ksi��ki jest konieczno�� udost�pnienia szerokiej publiczno�ci informacji o zdalnym postrzeganiu. Wiadomo�ci te by�y dot�d znane tylko nielicznym. S� to rzeczy zarazem dobre i z�e, kt�rymi jednak nale�y podzieli� si� z innymi w nadziei, i� przyczyni si� to do rozszerzenia ludzkiej wiedzy na temat zdalnego postrzegania i zrozumienia tego zjawiska. Czy jest to mo�liwe? Istniej� setki ksi��ek opisuj�cych funkcje psychiczne u ludzi; podaj� one tysi�ce przyk�ad�w i opis�w do�wiadcze� psychologicznych w laboratoriach, razem z protoko�ami, statystykami, ocenami za i przeciw, sukcesami i pora�kami, i tak dalej. O czym wi�c zamierzam pisa�, czego jeszcze nikt inny nie odkry� przed Czytelnikiem? C�, nie zamierzam pisa� o zdalnym postrzeganiu czy posiadaniu zdolno�ci metapsychicznych w spos�b, kt�ry mia�by kogo� do czego� przekonywa�. Nie chc� nikogo przekonywa�. Nie chc� zaskakiwa� opowie�ciami o cudach i niepoj�tych zjawiskach z przesz�o�ci. Jednak�e chc� tutaj napisa�, w jakim stopniu dar zdalnego postrzegania wp�yn�� na mnie � normalnego cz�owieka; jak wp�yn�� na m�j spos�b my�lenia i odczuwania oraz zmieni� m�j system warto�ci. Przez ostatnie czterna�cie lat zintegrowa�em (lub przynajmniej stara�em si� zintegrowa�) moje do�wiadczenia RV z codziennym �yciem. W tym okresie pope�ni�em wiele b��d�w, ale tak�e odkry�em co�, co teraz ceni�. Odkry�em granice siebie samego. Wielu parapsycholog�w, kt�rzy zdobyli pewn� popularno��, m�wi o swej fachowo�ci, dok�adno�ci, randze wynik�w bada� w statystyce. Sta�o si� to kwesti� sporn� mi�dzy publiczno�ci� a metapsychologami. Nawet komputer nie jest w stanie wychwyci� egoistycznych pobudek, kt�re kieruj� wieloma osobami. Jednak, je�li przyjrzymy si� temu z odpowiedniego dystansu, zrozumiemy, �e jest nie tylko konieczne, ale z gruntu niezb�dne, by parapsycholodzy � wszyscy parapsycholodzy � jeszcze raz zratyfikowali swe listy uwierzytelniaj�ce. Ta konieczno�� jest bezpo�redni� odpowiedzi� na ��dania samego spo�ecze�stwa czy sfery kulturowej, kt�ra kwestionuje ich fachowo��. Parapsycholodzy, jak inni profesjonali�ci, musz� wpierw udowodni�, �e maj� podstawy, by radzi� lub stanowi� autorytet w tej dziedzinie. Podstawy w znaczeniu naukowym, spo�ecznie ocenione i kulturowo zaakceptowane. Przy okazji, zwr��my uwag�, �e s� miliony profesjonalist�w w tysi�cach innych kategorii zawodowych, kt�rym nie stawia si� takich wymaga�. Mo�e istniej� takie miejsca, gdzie mo�na wyszkoli� parapsychologa, ale nie mo�na tam zweryfikowa� jednostki na zasadach przyj�tych kulturowo. Tak wi�c, wi�kszo�� ksi��ek na ten temat zazwyczaj przyczynia si� do podkr�cenia dyskusji o do�wiadczeniach parapsychologicznych i ich randze, ale tylko nieliczne zajmuj� si� tym, co dzieje si� wewn�trz osoby, do kt�rej odnosimy si� z zasady jako do podmiotu. Co z paranoj�, na kt�r� cierpi� parapsycholodzy? Co z w�tpliwo�ciami? Jak oni post�puj� wobec spektakularnej pora�ki w obliczu zmieniaj�cej si� rzeczywisto�ci? Co robi� z obserwacjami, spostrze�eniami i do�wiadczeniem, kt�re radykalnie r�ni� si� od norm kulturowych? Ilu z nich opisa�o zmiany w percepcji, �yciowej filozofii czy relacji z �on�, m�em, przyjaci�mi, powodowane swymi prze�yciami? Wydaje si�, �e ta sfera jest zaledwie lekko poruszana. Dlaczego nie pisze si� � i to du�o � o tym, co zachodzi w umy�le osoby z talentem parapsychologicznym? Mo�e nie czyni si� tego, poniewa� parapsycholodzy, szczeg�lnie ci kulturowo zweryfikowani, maj� w�asne l�ki, z kt�rymi musz� walczy�. Jako �e l�ki odnosz� si� do pisania o sobie, od razu na my�l przychodz� dwie ich formy. Oczywi�cie istniej� te� inne, ale odnosz� si� do innych spraw i zostan� opisane p�niej, w nast�pnych rozdzia�ach tej ksi��ki. Dwa najbardziej oczywiste to: Strach przed utrat� wiarygodno�ci. Ten l�k �atwo jest zanalizowa�. Po�wi�ci�em pi�tna�cie lat �ycia walcz�c o ratyfikacj� � stara�em si�, by moje wysi�ki zosta�y zaakceptowane kulturowo. Innymi s�owy, podda�em si� tysi�com do�wiadcze� przeprowadzanych w warunkach laboratoryjnych, kontrolowanych wed�ug ustalonych procedur badawczych. Teraz, po tysi�cach os�d�w i przechodzeniu ci�gle na nowo tej samej drogi, ze stosami dokument�w, czuj�, �e mam prawo powiedzie�, i� uznano mnie za zdalnie postrzegaj�cego � niezawodnego, potrafi�cego potwierdzi� swe umiej�tno�ci w ramach uznanej procedury, a (co najwa�niejsze) nie szalonego. Poniewa� chroni�em si� przez anonimowo��, opowiadanie, co faktycznie dzieje si� w mej g�owie by�oby przedsi�wzi�ciem ryzykownym. Mog�oby to zniweczy� wszystko, co z takim po�wi�ceniem zbudowa�em. Tak wi�c, na pocz�tek mog� stwierdzi� szczerze i bez owijania w bawe�n� � mimo prowadzenia do�wiadcze� w �ci�le okre�lonych i godnych zaufania warunkach w laboratorium, moje idee nigdy nie b�d� uwa�ane za normalne, w powszechnym rozumieniu. Faktycznie, s� i b�d� si� wydawa� raczej przera�aj�ce dla niekt�rych spo�r�d kulturowo normalnych ludzi. Strach przed byciem niewystarczaj�co dobrym. Ten l�k jest trudniejszy do opisania, cho� mog� powiedzie�, �e jestem jego �wiadomy. W�r�d innych, kt�rzy mog� by� parapsychologami, jest on jakby ukryty. Mo�e w�a�nie ten l�k jest najbardziej rozpowszechniony w�r�d parapsycholog�w i z nim w�a�nie najbardziej walcz�. �w l�k mo�na zaprezentowa� w niezliczonych kontekstach, ale wszystkie one podobnie przedstawiaj� problem. Jeden z nich brzmi tak: �Boj� si�, �e nie zas�uguj� na to, by z nale�ytym autorytetem m�wi� o parapsychologii. Wiem, �e oboj�tnie jak jestem dobry, istnieje gdzie� cz�owiek lepszy i mo�e bardziej do�wiadczony". Pomimo tego l�ku zamierzam dalej pisa� t� ksi��k�. Mo�e przys�u�y si� komu� cho� w ma�ym stopniu; pomo�e jak�� informacj� i ten kto� wyniesie z lektury korzy��, cho�by ma��. Jedna z prawd, kt�rej nauczy�em si� przez te wszystkie lata, m�wi, �e dzia�ania paranormalne s� o wiele bardziej rozpowszechnione, ni� by si� to wydawa�o. �yj� tysi�ce os�b, kt�re s� lub mog�yby si� �wietnie sprawdzi� w dzia�aniach parapsychicznych. Powinienem tak�e wyja�ni�, �e w pa�dzierniku 1978 roku, kiedy po raz pierwszy dozna�em zdalnego postrzegania, by�em ca�kowicie odmienn� osob� ni� dzisiaj. Wychowa�em si� w najbardziej podejrzanym �rodowisku w Miami na Florydzie i wst�pi�em do wojska zaraz po szkole �redniej, w roku 1964. Natychmiast po podstawowym i zaawansowanym indywidualnym szkoleniu wyjecha�em z Ameryki i nie wraca�em, za wyj�tkiem sporadycznych urlop�w, przez ponad dwana�cie lat. S�u�y�em w Wietnamie w latach 1967-1968 i do�wiadczy�em okropie�stwa wojny, a tak�e innych, jedynych w swoim rodzaju wydarze�. Wiele lat stara�em si� zas�u�y� na reputacj�, jak� powinien mie� starszy oficer, zwierzchnik; reputacj� zawodow� i towarzysk�. Podczas s�u�by w wojsku o�eni�em si� i rozwiod�em dwukrotnie. Mog�em wtedy z ca�� pewno�ci� stwierdzi�, i� od zjawisk paranormalnych jestem tak daleko, �e dalej ju� nie mo�na. W tamtym okresie m�j pracodawca, przyjaciele, religia i rodzina nie byli bardziej otwarci ni� ja na �szalone i dziwne" mo�liwo�ci. Oczywi�cie, wszystko zaczyna si� dzia� w najmniej spodziewanej chwili. Odkry�em pewn� zasad� i wierz�, �e istnieje ona w �wiecie paranormalnym, w kt�rym sam �yj�: Wszystko mo�e si� zmieni�, a zazwyczaj zachodzi to... w mgnieniu oka. Jest to jedna z unikatowych nagr�d, kt�r� otrzymuje si� za uzyskanie wy�szej �wiadomo�ci. Niekt�rzy boj� si� takich zmian. Inni widz� w nich przygod�, do kt�rej nie mo�na odwr�ci� si� plecami. Czuj�, �e by�em, jestem i zawsze b�d� ��dny takich przyg�d. Joseph W. McMoneagle Wstecz / Spis tre�ci / Dalej ROZDZIA� 1: POCZ�TKI Gdzie� w mej przesz�o�ci (w tym �yciu!) rozpocz��em poszukiwania; wszed�em na drog�, kt�ra teraz okazuje si� s�uszn�. Na pocz�tku nazywa�em to poszukiwaniami, poniewa� wtedy nie by�em pewien celu swych dzia�a�. Musz� tak�e w tym miejscu wyja�ni�, �e nie ja zainicjowa�em te poszukiwania. To po prostu si� przydarzy�o. Gdzie� na �cie�ce ku tera�niejszo�ci zasz�a transformacja, kt�ra gruntownie wp�yn�a na moje najg��bsze poj�cie o rzeczywisto�ci i pomog�a stworzy� m� obecn� filozofi�. Efekty tej transformacji obj�y wszystkie wa�ne aspekty mej wiary a� do sedna mego istnienia i nieodwo�alnie zmieni�y moje pogl�dy, a tak�e nastawienie do zorganizowanej religii, spo�ecze�stwa, kultury, etyki, moralno�ci, a nawet znaczenia �mierci. Mam nadziej�, �e wi�kszo�� zmian (je�li nie wszystkie) by�a pozytywna i przyczyni�a si� do znacznego rozwoju osobistej �wiadomo�ci. Konsekwencj� tego jest a� nadmiar osobistych do�wiadcze�, szczeg�lnie tych paranormalnych w swej naturze. Dzieje si� tak od ponad czternastu lat. Te do�wiadczenia czy te� � akty w dramacie mego �ycia � jedynie podkre�li�y prawdziwo�� mych nowo odnalezionych idei. W ca�ej ksi��ce termin postrzeganie zdalne b�dzie do�� cz�sto mieszany z zakazanym s�owem � parapsychologia. Oba okre�lenia b�d� znaczy�y mniej wi�cej to samo. Zasadnicza r�nica le�y w pochodzeniu s��w i u�yciu w konkretnych kontekstach. Zaznacz� to, gdy tylko b�dzie konieczne. Najwa�niejsza r�nica polega na tym, �e postrzeganie zdalne (RV � remote viewing � jak b�dziemy si� do tego odnosi�) jest dokonywane zawsze podczas naukowego do�wiadczenia przeprowadzanego wed�ug okre�lonych zasad. Parapsychologia oznacza, �e kto� otrzyma� informacj� w spos�b paranormalny, poza jak�kolwiek konkretn� kontrol�. Twierdzi�, �e jeden termin i drugi s� to�same, by�oby wielk� niesprawiedliwo�ci� wobec wieloletnich, uwierzytelnionych bada� naukowych, nad kt�rymi du�a grupa ludzi sp�dzi�a znaczn� cz�� doros�ego �ycia. M�wi�c kr�tko, RV odnosi si� do strony naukowej, podczas gdy parapsychologia do strony eksperymentalnej, subiektywnej lub tego, co zosta�o odnotowane podczas obserwacji. Oczywi�cie, s�owo parapsychologia przestraszy niekt�rych Czytelnik�w, ale b�dzie tak te� z terminem postrzeganie zdalne, kiedy ci przera�eni zrozumiej� jego najpe�niejsze znaczenie. Pisz�c t� ksi��k� chc�, by obie metody identyfikacji oznacza�y poznanie szczeg��w, kt�re mo�na pozna� jedynie poprzez postrzeganie pozazmys�owe (ESP � extrasensory perception). W ksi��ce b�d� prezentowane przyk�ady do�wiadcze� kontrolowanych i nie kontrolowanych � nie dla wsparcia metod parapsychologicznych czy RV, lecz by podkre�li� lub obja�ni� uwagi odnosz�ce si� do mych przekona�, idei i spostrze�e�. Zdecydowa�em si� u�ywa� zar�wno eksperyment�w kontrolowanych i nie kontrolowanych, poniewa�: 1. Obydwa typy eksperyment�w maj� zasadniczy i r�wnowa�ny wp�yw na me idee i przekonania. 2. W moim przekonaniu, obydwa rodzaje do�wiadcze� s� r�wno wiarygodne z eksperymentalnego lub poznawczego punktu widzenia. 3. Nie mog� zaprzeczy� znaczeniu obu typ�w. W ka�dym razie, nie bardziej, ni� m�g�bym zaprzeczy� czemukolwiek innemu, co wydarzy�o si� w mym �yciu. Nale�y zapami�ta�, i� nie pisz� tej ksi��ki, by udowodni�, �e czynno�ci parapsychiczne lub RV istniej�. Ja to ju� wiem. Pisz�, aby pokaza�, jaki wp�yw ta wiedza wywar�a na m�j umys� i �ycie; aby podzieli� si� t� informacj� z innymi. Pragn� w ten spos�b pokaza� tym, kt�rzy borykaj� si� z podobnymi trudno�ciami, �e nic im nie jest � nie s� szaleni. Dlatego moje do�wiadczenia, bez wzgl�du na to, czy zaistnia�y w okoliczno�ciach kontrolowanych, w trakcie eksperymentu naukowego czy nie, s� r�wnowa�ne. Gdzie� w �wiecie znajdzie si� kilka os�b, kt�re zapytaj� � Czy jeste� dobrym parapsychologiem? � Jest to szczere pytanie, kt�re natychmiast obliguje mnie do stworzenia pewnego poziomu wiarygodno�ci. Zawsze znajdzie si� kto� ��daj�cy dowodu. Wi�kszo�� z w�tpi�cych nabierze przekonania po przeczytaniu zaprezentowanych tutaj przyk�ad�w, ale we wst�pnej fazie ksi��ki powinno znale�� si� jaki� fragment czy akapit pomagaj�cy wprowadzi� co�, co nazywam tymczasowym zawieszeniem niewiary. Owo tymczasowe zawieszenie niewiary jest wa�ne, poniewa� otwiera oko umys�u na wystarczaj�co d�ugo, by pozwoli� do�wiadczeniu wpe�zn�� do �rodka i wstrz�sn�� niezmienn�, zadufan� w sobie struktur� przekona�. Potrzeb� dowodu istnienia ESP mo�e zaspokoi� lektura trzech proponowanych przeze mnie ksi��ek na temat zdalnego widzenia i postrzegania pozazmys�owe-go. Wierz�, �e te trzy pozycje przedstawi� przekonuj�ce opisy i szczeg�y dotycz�ce zdalnego widzenia, potrzebne przeci�tnemu Czytelnikowi. Mind-Reach, Scientists Look at Psychic Ability autorstwa Russela Targa i doktora Harolda Puthoffa, Delta Books, 1977. Jest to oryginalna publikacja o widzeniu zdalnym. Zjawisko to opisuj� ludzie, kt�rzy przeprowadzali do�wiadczenia w SRI-International Laboratory we wczesnych latach siedemdziesi�tych. Znajd� tam pa�stwo liczne przyk�ady i wiele informacji na temat technik oraz metod planowania i praktykowania widzenia zdalnego jako sztuki. Mind-Race, Russell Targ i doktor Keith Harary, Villard Books, 1984. Jest to lektura bardzo podobna do Mind Reach, dostarczaj�ca dodatkowych informacji na temat postrzegania zdalnego, uzupe�nia wi�c pozycj� pierwsz�. Natural ESP, A Layman's Guide to Unlocking the Extra Sensory Power of Your Mind, Ingo Swann, Bantam Books, 1987. Przedruk pod tytu�em Everybody's Guide to Natural ESP. Unlocking the Extrasensory Power of Your Mind, Jeremy P. Tarcher, Inc., St. Martin's Press, New York 1991 (wydanie polskie: Ponad umys� i zmys�y.) Jest to wspania�a ksi��ka, przedstawiaj�ca pogl�d parapsychologa na postrzeganie zdalne, a tak�e bogaty zbi�r informacji o tym, jak zdaniem autora funkcjonuje umys� medium. Niekt�re z bardziej lub mniej udanych rysunk�w i pr�b parapsychologicznych w wymienionych wy�ej Mind-Race i Natural ESP s� mego autorstwa. Nie wymienia si� tam jednakowo� mego nazwiska, bowiem do chwili obecnej ��da�em anonimowo�ci, a moi przyjaciele to ��danie uhonorowali. Powody mojej decyzji ju� wkr�tce stan� si� oczywiste. W tych ksi��kach zazwyczaj okre�lano mnie jako in�yniera (kt�rym nie jestem), technicznie wyszkolon� osob� albo numer. Numery, pod kt�rymi by�em znany przez te wszystkie lata to 001 i 372. W�r�d czytelnik�w znajd� si� setki os�b rozpoznaj�cych te numery. Ju� s�ysz� ch�ralne � Acha! � Niezbyt to szcz�liwe, �e na pocz�tku musia�em u�ywa� numer�w identyfikacyjnych, ale przynajmniej teraz zrozumiecie dlaczego. Wsp�pracowa�em z laboratorium parapsychologicznym i SRI-International jako pe�noetatowy konsultant przez ponad sze�� lat i uczestniczy�em w eksperymentach z postrzeganiem zdalnym w laboratorium SRI Radio Physics przez lat blisko trzyna�cie. Obecnie pracuj� w Cognitive Sciences Laboratory of Science Applications International Corporation w Menlo Park w Kaliforni. Poza tym od roku 1978 wyk�adam, konsultuj� i uczestnicz� w do�wiadczeniach RV w The Monroe Institute i innych plac�wkach. Niekt�re z do�wiadcze� opisanych w tej ksi��ce zosta�y przeprowadzone w jednym lub wszystkich z wymienionych instytut�w, a tak�e w innych miejscach czy laboratoriach, r�wnie� w moim domu, przy wsp�udziale wybranych grup badawczych i publiczno�ci. Miejsca wymieniam, kiedy jest to konieczne. Kiedy zaczyna si� rozpoznawa� zasadnicze zmiany w doznaniach i nastawieniu? To pytanie trudne dla ka�dego i w�a�nie ono jest �r�d�em moich refleksji w ostatnim czasie. S� tysi�ce wa�nych prze�y�, zar�wno parapsychologicznych jak i nie, kt�re wp�yn�y na me �ycie, zdolno�� podejmowania decyzji, przekonania oraz idee. Jak i gdzie mam znale�� ten moment, kiedy zacz��em oddala� si� od normy? Kto� m�g�by powiedzie�, �e oczywi�cie musi by� to pierwsze anormalne prze�ycie, kt�rego do�wiadczy�em. Czy tak? Po zastanowieniu si� nad t� kwesti�, sta�o si� dla mnie jasnym, �e do�wiadczenia �yciowe dziel� si� na dwie kategorie. S� one, gdy po raz pierwszy ich doznajemy, dobrowolne i mimowolne. Mo�na podzieli� do�wiadczenia na takie, kt�re s� wynikiem naszej decyzji i te, kt�re si� prze�ywa, ale nic z tym nie mo�na zrobi�. (Uwaga: takie rozumienie definicji ulegnie radykalnej zmianie w dalszej cz�ci ksi��ki). Nie m�wi� o prze�yciach wa�nych lub zasadniczo wp�ywaj�cych na nasz charakter lub przekonania. S� to zazwyczaj prze�ycia, kt�re na sta�e odmieniaj� lub zmieniaj� nasz� rzeczywisto��. Pomy�lmy o tych prze�yciach, jakby to by�y drzwi, przed kt�rymi stajemy. W pierwszej kategorii, czyli w prze�yciach kontrolowanych, mamy �wiadomo��, �e otworzyli�my drzwi, a prowadz� one tam, gdzie jeszcze nie byli�my. Drzwi stoj� otworem, ale my nie mo�emy za nie zajrze�. Przej�cie przez drzwi da nam now� perspektyw�; odmieni tak�e nasz� wiedz�. W pierwszym przypadku nadal mamy wyb�r � wej�� do �rodka lub zamkn�� drzwi i odej��. Sprawujemy osobist� kontrol� nad stopniem otwarcia na potencjalne nowe do�wiadczenie. Zamkni�cie drzwi by�oby jak zamkni�cie oczu na now� perspektyw�, jak zamkni�cie umys�u. W pierwszej kategorii zazwyczaj nie znajduje si� pocz�tku. Potrzeba o wiele wi�cej odwagi, ni� posiada wi�kszo�� ludzi, by wtargn�� w nieznane, zatrzaskuj�c za sob� drzwi. Kiedy ju� znajdziesz si� po drugiej stronie i zobaczysz, jak tam jest, bardzo trudno (o ile w og�le to mo�liwe) zapomnie� co ujrza�e� lub do�wiadczy�e�. Tak wiec decyzja o wycofaniu si� z nowej rzeczywisto�ci musi by� podj�ta przed przej�ciem przez drzwi, a nie po. Dlatego te� dla wi�kszo�ci z nas pocz�tek prawdziwie wielkiej zmiany wywodzi� si� z drugiej kategorii dozna� � czyli tych uznawanych przez nas za mimowolne prze�ycia; prze�ycia kt�rym, jak czujemy, jeste�my poddawani, a kt�re znajduj� si� poza granicami naszej osobistej kontroli. W�a�nie tam zdecydowa�em si� zlokalizowa� pocz�tek zmian w mym �yciu. Wiem, �e w�a�nie tam odnajd� kratery po pierwszym uderzeniu, pocz�tki mojego rozumienia rzeczy paranormalnych. Moje pierwsze odkrycie dotycz�ce siebie by�o szczeg�ln� niespodziank�. Odkry�em, �e po�r�d prze�y� drugiej kategorii, bardzo niewielu si� spodziewa�em, nadzorowa�em lub zintegrowa�em. Niemal bez wyj�tku zosta�y one odrzucone, pochowane, odseparowane od reszty moich normalnych proces�w my�lowych. Zignorowa�em ich zasadniczy wp�yw i dalej �y�em wed�ug idei i standard�w rzeczywisto�ci ograniczonej klapami, podobnymi do zak�adanych koniom na oczy. W moim przypadku m�g�bym opisa� umys� jako nic innego tylko wspania�� i z�o�on� chmur�. Kiedy stawa� przed zmian�, kt�ra mu si� nie podoba�a, po prostu nie przyjmowa� jej. Odnalaz�em w swym umy�le obszar magazynowania wszystkich zjawisk nie pasuj�cych do schemat�w, gdzie wszystkie narzucone mi, wmuszone wbrew mej woli prze�ycia, by�y po prostu umieszczane i nie�wiadomie ignorowane. Zamiast przybra� postaw� obronn� wobec mych filozoficznych przekona�, zignorowa�em owe gro�by wobec mej �wiadomo�ci jako co�, czego nie by�em w stanie przeanalizowa� i u�o�y� w szufladzie z napisem nieprawdziwe, gdzie� w mglistych obszarach umys�u. I w�a�nie tam odnalaz�em pierwsze do�wiadczenia. To one otwiera�y drzwi do odmiennej rzeczywisto�ci i przez nie zosta�em wprowadzony na nowe obszary. By�o to filozoficzne przej�cie, kt�re wstrz�sn�o podstawami mego normalnego �wiata. Ale, co dziwne, zakopa�em owe do�wiadczenia, zamiast zaj�� si� nimi. Dlaczego? Nie jestem pewien. W tamtym okresie mojego �ycia mo�e nie by�em got�w poczyni� zmian wymaganych przez moje doznania. A szczerzej � ba�em si�. Pierwsze do�wiadczenie mia�o miejsce w jednym z dw�ch wa�nych okres�w w mym �yciu, kt�re nieodwo�alnie zosta�y ze sob� powi�zane. Te dwa okresy faktycznie dzieli�o dziewi�� lat, ale � jako �e jeden tak doskonale wp�ywa na drugi � wierz�, �e by�y one ze sob� powi�zane. Dla cel�w niniejszej ksi��ki nazw� je do�wiadczeniami A i B. Wydarzenia zawarte w tym przedziale czasowym zaz�biaj� si�, szczeg�lnie wyra�nie wida� to w kombinacji wp�yw�w przedstawionych przez zmiany w mej filozofii lub � jeszcze w tamtym czasie � mojej okre�lonej rzeczywisto�ci. Wydarzenie A zasz�o w lipcu 1970 roku. By�o najg��bsz� i najpos�pniejsz� tajemnic� w dziewi�cioletnim okresie mego �ycia. Kosztowa�o mnie wiele wysi�ku przemilczenie tego doznania � szczeg�lnie w wojsku, gdzie w�wczas pracowa�em. Zdarzy�o si� to, gdy stacjonowa�em z ma�� jednostk� w po�udniowych Niemczech; by� to klasyczny przypadek ��ycia po �mierci" (NDE � near-death experience), po��czony z do�wiadczeniem przebywania poza cia�em (OBE � out-of-body experience (R. Bugaj: Eksterioryzacja � istnienie poza cia�em / 1990, proponuje przyj�cie terminu eksterioryzacja w miejsce angielskiego skr�tu OBE, kt�ry okre�la jako zbyt szeroki i nieprecyzyjny. Obydwa terminy oznaczaj� stan migracji �wiadomo�ci poza obr�b organizmu fizycznego; przyp. red.). Na do�wiadczenie B faktycznie z�o�y�y si� dwa wydarzenia, jedno z lipca 1979 (B1), a drugie (B2) z pa�dziernika tego� roku. Te dwa wydarzenia oznaczaj� zmian� w traktowaniu przeze mnie zjawisk paranormalnych. Pozna�em doktora Hala Puthoffa i jego wsp�pracownik�w w SRI International (B1) w lipcu roku 1979 i zosta�em przedstawiony panu Robertowi A. Monroe (B2), autorowi Journeys Out of the Body i Far Journeys (wydania polskie: Podr�e poza cia�em, Dalekie podr�e) w pa�dzierniku tego samego roku. Tak wi�c, prawdziwym pocz�tkiem mojej podr�y by�o prze�ycie ��ycia po �mierci" w roku 1970. Dlatego w�a�nie od tego zaczyna si� moje opowiadanie. Wstecz / Spis tre�ci / Dalej ROZDZIA� 2: ��YCIE PO �MIERCI" Wielu Czytelnik�w prawdopodobnie zastanawia si�, dlaczego utrzymywa�em incydent z ��ycia po �mierci" (NDE) w tajemnicy, skoro tak otwarcie si� o tym m�wi. Powody mojej decyzji by�y do�� z�o�one, ale mia�y wiele wsp�lnego z moim �wczesnym spojrzeniem na NDE i OBE. Inn� rzecz� jest spojrze� bezpiecznie wstecz i rozwa�a� tamte prze�ycia, ale w latach siedemdziesi�tych moje pogl�dy zdecydowanie r�ni�y si� od dzisiejszych. W tamtych czasach NDE uznawano za anormalne do�wiadczenie, kt�re pojawia�o si� na skutek uszkodzenia m�zgu, hipotetycznie � niedotlenienia kom�rek m�zgowych. A przynajmniej, takie by�o wtedy oficjalne stanowisko medycyny, kt�re pospiesznie i z zadowoleniem przyj��em, gdy� ta koncepcja w ca�o�ci usprawiedliwia�a moje do�wiadczenie i nie skazywa�a na szale�stwo, czego si� obawia�em. Wyra�nie pami�tam, �e lekarze nieustannie doradzali mi, bym podda� si� leczeniu; bym zrozumia�, �e wszystkie moje doznania to tylko wymuszone halucynacje. Nie chcieli s�ucha� o bia�ych �wiat�ach i �yczliwych, o�ywionych �wietlistych postaciach. Pami�tam, jak powiedzia�em jednemu z nich (podczas obustronnego badania m�zgu), �e potrafi� odczyta� my�li piel�gniarki w s�siednim pokoju. Nie wiem dok�adnie, co odpowiedzia�, ale by�o to ze wszech miar negatywne. My�l�, �e ka�dy Czytelnik zgodzi si� z tym, �e je�li le�y si� p�asko na plecach w szpitalu, a najpot�niejsze medyczne umys�y po�wi�caj� od dwunastu do czternastu dni na okre�lenie wielko�ci uszkodzenia m�zgu, to jest si� sk�onnym uwierzy� we wszystko, co wed�ug nich si� dzieje lub jest prawd�. Takie zasadniczo by�y okoliczno�ci w tamtym okresie. Do�wiadczenie A Lipiec 1970 W pewien lipcowy wiecz�r los zes�a� mi do�wiadczenie, kt�re pozostaje dzisiaj tak �ywe, jak w dniu, kiedy si� wydarzy�o. Z wyj�tkow� wyrazisto�ci� pami�tam wszystko, co sta�o si� podczas tego do�wiadczenia i po nim, ale � z jakiej� przyczyny � s�abo pami�tam, jak do tego dosz�o. Mog� to by� przyczyny natury psychologicznej, jednak zanik pami�ci obejmuj�cy szczeg�y sprzed do�wiadczenia nigdy nie wydawa� mi si� wa�ny. Opisz� to, co pami�tam z samego wydarzenia. * * * By� to ponury dzie�; na niebie wisia�y ciemne chmury i przez ca�e popo�udnie z niewielkimi przerwami pada� deszcz. By� pi�tek, a w ten dzie� zwykle wczesnym wieczorem zabiera�em kilku przyjaci� na kolacj�. Tego akurat dnia wybrali�my restauracj� na drugim brzegu rzeki Inn, na po�udniowy zach�d od Passau w Niemczech, w austriackim miasteczku Braunau am Inn. Nazwa restauracji zagin�a na dobre w chmurach mego umys�u, ale wyra�nie pami�tam jej wygl�d � stara i w�ska, usytuowana przy bocznej, brukowanej uliczce na skraju miasta. W �rodku g�sto by�o od dymu tytoniowego, a sto�y i krzes�a ustawiono bardzo ciasno. Pami�tam gwar i �miech; ludzie rozpoznali w nas Amerykan�w i rado�nie zaprosili do �wi�towania ko�ca tygodnia. By�o nieco cieplej ni� zazwyczaj, ale przyjemnie. Jak zwykle, przed kolacj� zam�wili�my drinki. Przewa�nie oznacza�o to piwo Weissen, kt�re jest po��czeniem jasnego piwa i wina musuj�cego z odrobin� cytryny. Tamtego jednak wieczoru kto� zaproponowa�, abym napi� si� Strohes Rum, bardzo ci�kiego i ciemnego rumu o smaku toffi. Zgodzi�em si� i zam�wi�em rum z col�. Nie pami�tam, aby rozmowa dotyczy�a czego� wyj�tkowego, by�a po prostu sympatyczna. Popija�em drinka przez oko�o dziesi�ciu minut i nagle poczu�em, �e robi mi si� niezwykle gor�co na karku. Zapyta�em przyjaciela siedz�cego po prawej stronie, czy jego zdaniem ten drink jest jaki� szczeg�lny. S�dzi�em, �e to alkohol wp�yn�� na moje samopoczucie. Odpowiedzia�, �e nie. Pr�bowa�em wi�c zignorowa� dolegliwo�� i w��czy� si� do rozmowy. Wydawa�o si� jednak, �e im bardziej stara�em si� zrelaksowa�, tym gorzej si� czu�em. Po trzydziestu minutach nat�aj�cego si� dyskomfortu, powiedzia�em przyjacio�om, �e nie czuj� si� dobrze i musz� wyj��. Powiedzieli, �e �wie�e powietrze powinno pom�c, a ja pospiesznie zgodzi�em si� z tym. Wtedy ju� wstanie od sto�u wymaga�o wysi�ku, ale uda�o mi si� wydosta� spomi�dzy ciasno ustawionych krzese� i dotrze� do wyj�cia. Pami�tam, �e w tym w�a�nie momencie wszystko spowolnia�o. Moje poczucie czasu najwyra�niej zmienia�o si�. M�zg wys�a� rozkaz do prawej r�ki, by pchn�a drzwi, ale polecenie to dochodzi�o do r�ki przez wieczno��. Kiedy ju� tak si� sta�o, spostrzeg�em jak moja prawa r�ka zmierza powolnym �ukiem do klamki. D�wi�ki w pomieszczeniu zacz�y r�wnie� powolnie� i intensyfikowa� si�, zupe�nie jak p�yta gramofonowa grana na wolnych obrotach z jednoczesnym zwi�kszeniem g�o�no�ci. G�osy dooko�a mnie przybra�y na sile, ale by�y niezrozumia�e, niczym s�owa odtwarzane na magnetofonie na p� pr�dko�ci. Pami�tam, �e nagle przestraszy�em si�, ale by�em bezradny i nie potrafi�em wp�yn�� na sw�j stan. Niczym przez mg�� pami�tam jak otwieraj� si� drzwi, a moje cia�o ca�ym ci�arem przelatuje przez nie. Wyra�nie pami�tam strach, �e upadaj�c zbij� szk�o. Us�ysza�em przera�aj�co g�o�ny huk i pomy�la�em, �e przy upadku uderzy�em o co� twarz�. Spodziewaj�c si� zderzenia z brukowan� jezdni�, z�apa�em r�wnowag� i stan��em na �rodku ulicy. Ogarn�o mnie zdumienie. Nie przewraca�em si�. Czu�em si� bardzo lekki i sta�em tam, spokojnie przygl�daj�c si� w�asnej prawej r�ce, kt�r� trzyma�em przed sob�. By�o to zupe�nie tak, jakbym nagle obudzi� si� i zasta� samego siebie podczas wykonywania jakiej� czynno�ci we �nie lunatycznym. Jakbym odzyska� przytomno�� w oknie pokoju i patrzy�, jak wiatr porusza drzewami w �wietle ksi�yca. Musz� doda�, �e ju� si� nie ba�em. Intensywny strach, kt�ry poczu�em w momencie upadku w drzwiach restauracji, znikn�� ca�kowicie. By�o mi tak dobrze, �e pami�tam nawet, jak ze �miechem powiedzia�em sobie, i� tamten pocz�tkowy strach by� g�upi� reakcj�. Pierwsz� ciekaw� rzecz�, jak� zauwa�y�em by�o to, �e pada delikatny deszcz, ale ja nie mokn�. Faktycznie, kropelki uderza�y o moj� r�k� � czu�em, jak padaj� � ale potem prze�lizgiwa�y si� przez r�k� i spada�y na ulic� u mych st�p. Tak, to w�a�nie powiedzia�em � prze�lizgiwa�y si� przez moj� r�k�. Wra�enie by�o obezw�adniaj�ce i pomy�la�em, �e musz� komu� pokaza�, co si� dzieje; podzieli� si� m� ekscytacj