3875

Szczegóły
Tytuł 3875
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3875 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3875 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3875 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

WSZELKIE PRAWA AUTORSKIE ZASTRZE�ONE SK�ADY G��WNE: we Lwowie �Lektor� Miko�aja 23 (dom w�asny) �Ksi�garnia Nauczycielska" Batorego 12 w Krakowie �Lektor" Rynek g�. 22 w Lublinie �Lektor" Szopena 5 w Warszawie Ksi�garnia Jerzy Dunin-Borkowski, S-to Krzyska 18 WYT�OCZONO W 44O NUMEROWANYCH EGZEMPLARZACH Nr. 0027 OK�ADK� WYKONA� LEON OSTROWSKI WE LWOWIE ODBITO W ZAK�ADZIE DRUKARSKIM �GRAFIA" WE LWOWIE LISTY MI�OSNE MARIANNY D'ALCOFORADO PRZEK�AD I WST�P STANIS�AWA PRZYBYSZEWSKIEGO WYDA� INSTYTUT WYDAWNICZY .LEKTORA' LW�W - WARSZAWA - KRAK�W - 192O LISTY MI�OSNE MARIANNY D'ALCOFORADO. T��MACZY� STANIS�AW PRZYBYSZEWSKI. W �Lettre a d'Alembert sur les spectacles� pisze Rousseau: "W og�lno�ci kobiety nie ukocha�y �adnej sztuki, nie znaj� si� na �adnej i nie maj� �adnego ge-niuszu. Co� im si� czasem uda w ma�ych rzeczach, kt�re nie wymagaj� nic innego nad pewn� lekko�� umy-s�u, smaku, wdzi�ku, czasami nawet troch� filozofii i ro-zumowania. Mog� sobie zdoby� wiedz�, erudycy�, ta-lenty i to wszystko, co si� zdobywa za pomoc� pracy. Ale tego ognia niebieskiego, kt�ry rozgrzewa i obejmuje dusz� � geniuszu, kt�ry poch�ania i po�era, tej pal�cej wymowno�ci, tych przes�odkich ekstaz, kt�re wnikaj� sw� rozkosz� do g��bi duszy, tego wszystkiego nie znaj-dziesz w pismach kobiet: s� one zimne i �adne, jak ich tw�rczynie: b�dziesz podziwia� gi�tko�� i wydatno�� umys�u, ale nigdy nie natrafisz na �lad duszy. Ujrzysz je sto razy wi�cej rozdra�nione, ani�eli roznami�tnione. Nie umiej� one opisa�, ani czu� mi�o�ci... M�g�bym si� za�o�y� o wszystkie skarby �wiata, �e �listy portugalskie� by�y pisane przez m�czyzn�*). Praszczur Strindberg�w i Weininger�w naszych czas�w przegra� zak�ad: listy te pisa�a rzeczywi�cie kobieta. Wprawdzie te wszystkie �skarby �wiata� m�g�by �w szcz�liwiec, kt�ryby si� na taki zak�ad zgodzi�, do-piero 60 lat p�niej odebra�. Po raz pierwszy ukaza�y si� te s�ynne listy portu-galskie i 12� w 1669 r. w Pary�u u Claude Barbin'a. Pierwsze to wydanie opiewa w przedmowie, �e listy te s� t��maczone na j�zyk francuzki z portugalskiego, a by�y pisane do kawalera wysokiego stanu, nazwiska za� tej, kt�ra pisa�a, ani t�omacza wydawca nie zna. Ale ju� kilka miesi�cy po ukazaniu si� pierwszego wydania wysz�o drugie w Holandyi, gdzie ju� pojawia si� wyra�ne o�wiadczenie, i� tym, do kt�rego te listy by�y zwr�cone, jest chevalier de Chamilly, t��maczem za� hrabia de Cui-lleraques. Barbin, wydawca paryzki, zach�cony olbrzymiem powodzeniem, wyda� w kilka miesi�cy potem drug� cz�� tych list�w, o kt�rych jednakowo� twierdzi, �e s� pisane w odr�bnym stylu przez dam� z wielkiego �wiata. Sprytni wydawcy po��czyli pierwsz� cz�� list�w, *) �Lettre sur les spectacles� by� napisany I758. pisanych przez zakonnic�, z drug�, kt�r� jaka� dama pono� pisa�a, a rzeczywi�cie jest fabrykatem s�ynnego na on czas adwokata, Suligny, � w jedn� ca�o��, a wre-szcie pojawi�y si� te wszystkie listy tym razem z od-powiedziami owego kawalera, do kt�rego by�y pisane. Ale teraz ju� niema najmniejszej wzmianki o tem, �e te listy apokryficzne s� pisane �d'un style differentc�, jak sumienny Barbin w przedmowie swej pisze, a wyda� je jedynie dlatego, poniewa� wierzy�, �e �cette difference pourrait plaire�. Publiczno�� oczywi�cie nie troszczy�a si� teraz o to, czy listy s� autentyczne lub nie, poch�ania�a je z r�wn� zach�anno�ci� jak pierwsze pi��, nie zwa�aj�c na olbrzymi� r�nice stylu, na ca�� przepa��, jaka zachodzi mi�dzy listami, sfabrykowanymi przez jakiego� �precieux� a tak strasznie szczerymi, m�cze�skimi, krwi� pisanymi z b�lu oszala�ej zakonnicy. Ju� kr�tko po ukazaniu si� pierwszego wydania Li-st�w portugalskich, by�o g�o�n� tajemnic�, zaczem jeszcze nast�pne wydanie wyra�nie nazwisko ujawni�o, �e bohaterem list�w tych jest marsza�ek Francyi de C ha m i 11 y. No�l Bouton, Marquiz de Chamilly pochodzi� z starej i bardzo powa�nej burgundzkiej familii. Od najrychlej-szej m�odo�ci s�u�y� w wojsku, a poniewa� by� niezwykle odwa�ny, wi�c szybko awansowa�. Wojna by�a jego rzemios�em, a kiedy we Francyi pok�j zapanowa�, nudzi� si� Chamilly i zaci�gn�� pod sztandar s�ynnego genera�a Schomberga, kt�rego Portugalia naj�a w walce o niepodleg�o�� przeciw Hiszpanom. Schomberg zamianowa� go kapitanem i postawi� na czele ca�ego regimentu jazdy, a Chamilly zakwaterowa� si� w Bei, ma-�em miasteczku portugalskiem, kt�rego wielk� ozdoba by� klasztor Matki Boskiej Pocz�cia, klasztor, w kt�rym i6-Ietnia Marianna d'Alcoforado mia�a utraci� cichy, pogodny spok�j duszy, w kt�rym, jak sama opowiada, dotychczas �y�a, utraci� go na zawsze przez lekkomy�lnego junaka, zjadacza serc niewie�cich, 30-to letniego kapitana zaci�nego wojska francuzkiego. A by� to wspania�y pan! Oto jak go charakteryzuje Saint-Simon w swoich memoirach. �Chamilly by� w rzeczywisto�ci t�gim i do�� dobrze zbudowanym m�czyzn�; ale r�wnocze�nie by� bardzo grubia�ski i tak g�upi, tak ci�ki na umy�le, �e gdy si� na niego patrza�o i jego bredni s�ucha�o, cz�owiek nie tylko, �e nie by� w stanie poj��, by si� w nim jaka� kobieta rozkocha� mog�a, ale nawet w�tpi� nale�a�o, i�by m�g� posiada� jaki� talent wojenny. Je�eli zrobi� wog�le jak�� karyer� mimo swej potwornej g�upoty, to zawdzi�cza to jedynie swej �onie, m�drej i rozgarni�tej osobie. Znaj�c dok�adnie warto�� swego m�a, p. Cha-milly na krok go nie odst�powa�a, wszystko za niego robi�a, a on nawet tego nie miarkowa�a�. Onato za po�rednictwem ministra Chamillarda wyjedna�a dla niego lask� marsza�kowsk�. A potem dodaje: �To do niego by�y adresowane s�ynne listy portugalskie jednej zakonnicy, kt�r� pozna� w Portugalii, a kt�ra z mi�o�ci ku niemu oszala�a�. Rozumiem ca�e zdziwienie Saint - Simona, ale nie�miertelna historya Tytanii z os�em powtarza�a si� zawsze i powtarza� si� b�dzie. Tej bezbrze�nej g�upocie, che�pliwo�ci i beztaktowi marsza�ka Chamilly mamy do zawdzi�czenia jeden z najwspanialszych dokument�w duszy kobiecej w ca�ym jej ob��dzie mi�osnym, jej bezbrze�nej rozpaczy po utracie kochanka, jej nadludzkich uniesieni przepastnych upadk�w. Bo nie do�� by�o Chamillemu wojennych laur�w, che�pi� si� widocznie swemi zdobyczami i zwyci�stwami nad sercami kobiet. Mo�e nie chciano mu wierzy�, mo�e pokpiwano sobie z starzej�cego si� Don Juana. Zaperzony, �e kto� o�miela si� pow�tpiewa�, daje jako dow�d te biedne pi�� list�w, pi�� krwawych ran, �wie�� jeszcze krwi� ociekaj�cych, pi�� list�w, kt�re by�yby kamie� wzruszy�y sw� rozpaczn� wymow�, tylko nie serce zacnego marsza�ka. I listy te dosta�y si� w r�wnie godne r�ce hrabiego de Cuilleraques, o kt�rym ten sam Saint Simon (niewyczerpane �r�d�o do historyi czas�w Ludwika XIV) m�wi, �e by� to che�pliwy wyga, ob�artuch i b�azen r�wnocze�nie, przyznaje jednak, �e by� sprytny, nie �le mia� w g�owie i by� w towarzystwie bardzo mi�y. Mia� przyjaci� i �y� na ich koszt, bo wszystko przepu�ci�; mimo to rozrywano go na wszystkie strony. S�ynny prefekt paryzki Louvois powierzy� mu re- dakcy� urz�dowej gazety: �La Gazette�, a w ko�ach literackich te� by� znany, pono� nawet udziela� rad Racine'owi i Boileau'owi. Oczywi�cie, �e taki sprytny pan odrazu si� pozna� na niezmiernej warto�ci literackiej list�w Marianny: z wiedz�, czy bez wiedzy Chamilly'ego, przet�omaczy� je na je�yk Francuzki i wyda�. A zrobi� na tem �wietny interes. W kr�tkim przeci�gu czasu wysz�o czterdzie�ci wyda�. Szcz�liwa Marianna nie dowiedzia�a si� o tem. By�aby ze wstydu umar�a, gdyby si� dowiedzia�a, �e co najwstydliwszego by�o w jej duszy, w jej �yciu, publicznie obna�onem zosta�o. A zreszt� nikt nie zna� jej nazwiska. Sto lat po jej �mierci mia�o si� ono dopiero uwieczni�. A� do roku 1810 nie wiedziano, kto by� autorem tych list�w. Po raz pierwszy og�osi� s�ynny helenista za czas�w Napoleona, Boissonade, fejleton w �Journal de l'Em-pire�, dzisiejszym �Journal des Debars�, w kt�rym pisze: nCzytacie i podziwiacie listy portugalskie, a nie wiecie, kto je napisa�. Ot� mog� zdradzi� tajemnic�. Na egzemplarzu z 1669, kt�ry jest w mojem posiadaniu, jest napisane nieznan� mi r�k�: �Zakonnica, kt�ra te listy pisa�a, nazywa�a si� Marianna d'Alcoforado, z klasztoru w Bei, pomi�dzy Estramadur� a Andaluzy��. I �cis�e badania najnowszych czas�w potwierdzi�y jak najzupe�niej wiarogodno�� tej notatki. Marianna d'Alcoforado pochodzi�a z starej, bardzo powa�anej i zamo�nej rodziny, kt�ra cz�stokro� wielkie przys�ugi oddawa�a ojczy�nie i kr�lowi. Ale dawno zagin�aby ju� wie�� o Alcoforadach, gdyby ich Marianna nie by�a uczyni�a s�ynnymi na ca�y �wiat. Rodzice jej, l�kaj�c si� o przysz�o�� swych c�rek, by�y to czasy strasznie niespokojne, bo w�a�nie wybuch�a za�arta wojna miedzy Portugali� a Hiszpani�, l�kaj�c si�, czy w tej zawierusze nie utrac� ca�ego mienia tak, �e nie b�d� mogli c�rek odpowiednio wyposa�y�, oddali je w m�odym wieku do klasztoru. Jedna z nich zdaje si� rych�o umar�a, starsza za� Marianna przyj�a �luby zakonne. �ycie klasztorne w XVII stuleciu uleg�o ca�kowitemu zepsuciu. Istnia�y wprawdzie bardzo surowe regu�y, ale nikt na nie nie zwa�a�. Zamo�niejsze zakonnice mia�y w klasztorach ju� nie celki, ale wytworne mieszkania, damy �wieckie mog�y sobie kupi�, oczywi�cie za grube pieni�dze, prawo przebywania w klasztorze, dok�d wnosi�y zbytek, �wiatowo�� a cz�sto jak najgorszy przyk�ad. Zakonnice sz�y ich �ladem, a je�eli regu�a nie pozwala�a na d�ugie pow��czyste habity, pocz�y je kr�tko obcina�, by tem lepiej uwydatni� zgrabne n�ki w obcis�ych pantofelkach. Regu�a kara�a zakonnic�, schwytan� sam na sam z m�czyzn�, i o laty wi�zienia, utraceniem prawa przyst�pu do kraty i zupe�nem odci�ciem od �wiata, tymczasem nic �atwiejszego, jak dost�p do klasztoru. Hrabia Szomberg, pod kt�rego komend� s�u�y� w Portugalii de Chamilly, �wykrad�� jak najspokojniej w �wiecie zakonnic� i mia� z ni� kilkoro dzieci. S�ynne procesy Gauffridi'ego 1610, Urbain Gran-diera 1632�34, Magdaleny Bavent 1633�1647, ods�oni�y ca�� otch�a� hysterycznej zarazy, kt�ra po �wczesnych klasztorach grasowa�a. Zreszt� rzeczy to zbyt znane, by si� d�u�ej nad tem rozwodzi�. T� swobod�, tem rozlu�nieniem regu� i dawniejszych surowych obyczaj�w t�omacz� si� takie szczeg�y w listach Marianny, �e nie potrzebowa�a si� np. tai� z swoj� mi�o�ci�, �e wszystkie siostry o niej wiedzia�y a nawet z wsp�czuciem j� pocieszy� pragn�y, a powierniczk� jej by�a siostra Dona Brites, � t�omaczy si�, �e ad-jutant Chamilly'ego m�g� godzinami wyczekiwa� na list, kt�ry ona na poczekaniu pisa�a, i t�omaczy si�, �e zakonnice mog�y si� swobodnie przypatrywa� wojskowej paradzie, na kt�rej czele harcowa� dorodny Chamilly na ognistym rumaku, l to istotnie by�o jej zgub� i straszn� tragedy�. Spojrza� na ni� i w tej samej chwili rozpali� w jej sercu ogie� piekielnej mi�o�ci. Sama o tem spotkaniu w drugim swoim li�cie opowiada. Tem si� rozpocz�a ci�ka jej tragedy�. Dziarskiemu junakowi wpad�a pi�kna zakonnica od razu w oko, do klasztoru nie trudno si� by�o dosta�: wszak w tych obmierz�ych czasach, jak skar�y si� jeden z wizytator�w, krata klasztoru si� nie zamyka�a. Kr�tko trwa�y te dni, a mo�e i tygodni* mi�osnych sza��w i upoje�, kt�re jej dusz� ca�� spali�y do dna, a dla pana de Chamilly by�y przyjemn� rozrywk�. Stosunek ten pocz�� go m�czy�, mo�e przerazi�a go ta straszna, nieokie�znana, z wszystkich wi�z�w rozp�tana nami�tno�� zakonnicy, do��, �e przy pierwszej lepszej sposobno�ci wsiad� na okr�t� i drapn��, jak si� to m�wi. Po wszystkie czasy to samo. Jeszcze zachowywa� pozory, pisa� jej, jak sama mu wyrzuca, rzeczy czcze i ja�owe, kt�re j� nic a nic nie obchodz�, a potem ca�kiem zamilk�. Wtedy to zebra�a ostatnie swoje si�y, pisze do niego ostatni list, w kt�rym go ju� �Panem� nazywa, odsy�a mu podarunki, jakie jej dawa�, i odsy�a mu to, z czem si� jej najtrudniej rozsta�, wizerunek jego. � Nic ju� wi�cej od Wa�pana sobie nie �ycz�. To prosty ob��d, �e mu to tak cz�sto i tyle razy powtarzam. A jest koniecznem, bym wybi�a sobie Pana z my�li i pami�ci, i ca�kiem o nim zapomnia�a. I nawet wierz� w to, �e ju� nigdy do Niego nie napisz�.� I ju� nie pisa�a wi�cej. Tak si� zako�czy� bolesny sen o szcz�ciu, o mi�o�ci nieszcz�snej zakonnicy Marianny d'Alcoforado. D�ugi czas starano si� poda� w w�tpliwo�� autentyczno�� tych list�w, dopiero w ostatnich czasach zdo�a� s�ynny historyk portugalski, Cordeiro, �mudnemi badaniami w archiwach, ksi�gach klasztoru w Bei, ca�ym szeregiem niezbitych dowod�w dowie��, �e listy te istotnie pisa�a siostra Marianna. Orygina� portugalski tych list�w zagin��. Francu-zkiemu t�omaczowi nie zale�a�o oczywi�cie na zachowaniu orygina�u, mo�e by�, �e po przet�omaczeniu listy Cha-milly'emu zwr�ci� i po latach gdzie� w archiwum fami-lijnem, t. zn. na strychu zbutwia�y. Zachodzi�o zatem pytanie, o ile przek�ad ten jest wierny. Pytanie to prawdopodobnie nigdy nie zostanie rozwi�zane. Jednakowo� dyplomata i historyk literatury hrabia Sousa-Botelho, kt�ry wyda� te listy w nowym wydaniu w tek�cie fran-cuzkim i portugalskim zarazem � (ten ostatni oczywi�cie pr�ba rekonstrukcyi pierwotnego orygina�u) � twierdzi, �e ka�dy portugalczyk, albo jakikolwiek dobry znawca tego j�zyka, ani na chwile w�tpi� nie b�dzie, �e te pi�� list�w prawie dos�ownie zosta�y z portugalskiego orygina�u przet�omaczone. Mn�stwo zda� jest tak skonstruowanych, �e je�eli si� s�owo w s�owo je z powrotem na je�yk portugalski przet�omaczy, wniknie si� odrazu w jego duch i charakter. A ju� ca�kiem osi�gn�� cel idealnej prawie rekonstrukcyi wspomniany historyk Cordeiro, kt�ry nada� francuzkiemu tekstowi pi�tno i charakter portugalskiej mowy klasztornej siedemnastego stulecia. Jedna przytem, drobna wprawdzie, ale bardzo znamienna okoliczno�� wskaza�a na to, �e listy by�y pierwotnie pisane po portugalsku. W francuzkim j�zyku przemawia Marianna do swego kochanka wsz�dzie przez �Vous�, co w �wczesnym u�yciu j�zyka tyle znaczy�o, co �Ty�, ale mog�o te� znaczy� �Panie�. Zk�d�e wi�c nagle pisze w ostatnim li�cie, by si� nie dziwi�, i� go ca�kiem inaczej teraz tytu�uje, kiedy w dalszym ci�gu pisze mu jak przedtem �Vous�? Niezrozumia�e to na poz�r miejsce, w tej chwili si� wyja�nia, gdy si� zwa�y, �e poufa�e �Ty� pierwszych list�w zast�pi�a w ostatnim portugalskiem sztywnem �O sen-hor!� � �Panie!�, a co w francuzkiem znowu przez �Vous� oddane zosta�o. W mojem t�omaczeniu stara�em si� odda� to �osenhor� przez Wa�pan", w siedemnastem stuleciu, zdaje si�, powszechnie u�ywanem w stosunku kobiety do kawalera. To jednakowo�, co bezwzgl�dnie wskazuje na absolutn� autentyczno�� tych list�w, to ich szczero�� i bezpo�rednio��. Potrzeba tylko przeczyta� cho�by par� list�w z owych czas�w: kiedy ka�dy z tych �precieux� i precieus�w stara� si� przybra� uczucia swoje w k�amliwe, przesadne formy literackie, kiedy pi�kne s�owo zabija�o ca�kiem uczucie, a �adnie utoczony frazes g�rowa� nad wszystkiem, listy te Marianny s� jakoby objawieniem duszy bez obs�onek, bez frazesu, z nies�ychan� szczero�ci� i prawd�. �Arcydzie�em mi�o�ci kobiety� nazywa je Remy de Gourmont i winszuje czytelnikowi nieznanej jeszcze rozkoszy, jak� b�dzie mia� przy ich czytaniu, i rzeczywi�cie nie znam w ca�ej literaturze nic, w czemby dusza kobiety tak do naga si� ods�oni�a w swej bezdennej rozpaczy mi�osnej, swej dumie i poni�eniu, w swej zach�anno�ci, zazdro�ci i pokorze. D�ugi czas intrygowa�y wsp�czesnych dalsze losy nieszcz�snej zakonnicy. ��lubowa�am sobie, �e postaram si� uspokoi�; albo to zdo�am, albo powezm� rozpaczliwe postanowienie�, pisze w swoim po�egnalnym li�cie. Rozpaczliwy, beznadziejny, w wszystkich tonacjach ot-ch�annego b�lu rozbrzmiewaj�cy ton tych list�w, kaza� przypuszcza�, �e wykona�a to �rozpaczliwe postanowie-nie� i odebra�a sobie �ycie, albo te� sta�a si� ofiar� � krwawej, dusznej mitr�gi i wyczerpuj�cego os�abienia�, o kt�rem cz�sto wspomina. Ale tak �atwo z mi�o�ci si� nie umiera. D�ugie, d�ugie jeszcze lata mia�a oblubienica Chrystusa pokutowa� za sw�j ci�ki grzech. Mi�osny ob��d, kt�ry si� w jej duszy rozszala� i prawdopodobnie j� o chorob� przyprawi�, wzbudzi� w zakonnicach wsp�czucie, tem zrozumialsze ze wzgl�du na wysoki stan urodzenia Marianny i na maj�tek, jaki z sob� do klasztoru wnios�a. Nie by�a widocznie w stanie spe�nia� wszystkich obowi�zk�w, jakie regu�a na siostry nak�ada�a, � do��, �e �zrobiono mnie furtjank� w tym klasztorze�, pisze w swoim czwartym li�cie. Mo�e chciano w tem lekkiem urz�dowaniu my�li jej rozpr�szy�, pozwoli� jej wytchn�� w jej ci�kiem utrapieniu. Tymczasem gorsz�ca jej mi�o�� sta�a si� ju� widocznie g�o�n�, ca�a jej familia ju� j� za �ycia pogrzeba�a, do-kumenta rodziny d' Alcoforad�w ca�kiem o niej milcz�, jej brat Baltazar, towarzysz pancerny Chamillego, wst�pi� nagle do stanu duchownego � przypuszczaj�, �e po�redniczy� w stosunku mi�osnym mi�dzy swoim towarzyszem, a siostr�, a teraz lekkomy�lno�� swoj� zapragn�� odkupi� po�wi�ceniem si� Bogu � jej starszy brat musia� j� uwa�a� za parszyw� owc�, je�eli swe c�rki odda� do ca�kiem innego klasztoru, by si� nie zarazi�y przyk�adem ciotki � a i w klasztorze samym nie zapomniano o ci�kim wyst�pku, jakiego si� przed du�o � du�o laty dopu�ci�a � mimo, �e w zapiskach klasztornych wyra�nie napisano, i� przez wszystkie lata gor�co si� s�u�bie Bo�ej oddawa�a, wszystkim jako przyk�ad �wieci�a, nikt si� na ni� nie poskar�y�, bo dla wszystkich by�a s�odk� i �agodn�, i mimo wysokiego stanu i buduj�cej pobo�no�ci, zawsze pozosta�a w cieniu i na uboczu. Raz tylko � po kilkunastu latach od czasu, w kt�rym datuj� si� jej listy (grudzie� 1667 do pocz�tku czerwca 1668) by�a kandydatk� na prze�o�on�. By�o to w roku 1709, ale na 109 g�os�w pad�o na ni� zaledwie 48. Wreszcie mia�a zako�czy� m�cze�ski sw�j �ywot: �gdy czu�a, �e koniec nadchodzi� prosi�a o �wi�te sakramenty, kt�re przyj�a ca�kiem przytomna, dzi�kowa�a Bogu, �e uzna� j� za godn�, i� raczy� zej�� do przybytku jej serca, umar�a z oznakami, i� w ca�ej pe�ni �ywot sw�j w �asce zako�czy�a, a do ostatniej chwili nie utraci�a mowy. Trzydzie�ci lat pe�ni�a ci�k� pokut�, du�o cierpia�a i chorowa�a, a choroby i utrapienia wszelkie znosi�a z oddaniem si� woli Boskiej i z pragnieniem, �by gorsze i ci�sze jeszcze cierpienia j� nawiedza�y�. Umar�a 28 lipca 1723 roku w podesz�ym wieku, bo liczy�a na on czas lat 83. P� wieku �tem umiera�a, �e umrze� nie mog�a�. Kiedy ostatni z d' Alcoforad�w, ca�kiem ju� zdege-nerowany dziwak, kt�ry we wszystkiem, czego si�, tylko czepia�, doszcz�tnie bankrutowa�, by� zmuszony w si�dmym dziesi�tku ubieg�ego stulecia dom w Beja, odziedziczony po swoich przodkach, sprzeda�, wym�wi� sobie, aby w g��wnej sali zachowano herb familijny - nie uwzgl�dniono jednako� tego zastrze�enia. Prawdopodobnie nawet nie wiedzia�, �e nazwisko jego nie kamienn� tarcz� herbow� przejdzie do najdalszej potomno�ci, ale niespo�yt� pi�kno�ci� tych paru list�w, kt�re bezpo�redni� si�� i nami�tno�ci� mog� si� mierzy� z listami Heloizy, a nawet je niestygn�c� moc� uczucia przerastaj�. LIST PIERWSZY. Jak by�e� nierozs�dny, jak ma�o przewiduj�cy, rozwa� tylko, mi�o�ci moja! Biedactwo Ty! Oszo�omi�a Ci� Twoja lekkomy�lna nadzieja i nawzajem mnie ni� o�lepi�e�! Nami�tno��, na kt�rej budowa�e� tyle wspania�ych plan�w, sprawia Ci teraz li tylko �mierteln� rozpacz, kt�ra si� da tylko por�wna� z okrucie�stwem roz��ki, kt�ra jest jej przyczyn�. Ta Twoja nag�a ucieczka, kt�r� b�l m�j, jakkolwiek tak wynalazczy w �rodkach nowych cierpie�, nie jest zdolen w ca�ej donios�o�ci jej smutku, dostatecznie okre�li�, �ali� to mi po wszelk� wieczno�� nie dozwoli ujrze� tych oczu, w kt�rych tyle mi�o�ci widzia�am, kt�re mnie nauczy�y odczuwa� rozkosze, jakie mi si� sta�y niesko�czon� b�ogo�ci�, zast�pi�y wszelkie inne uczucia, a m�wi�c szczerze ca�� mnie wype�nia�y. Moje biedne oczy straci�y w Twoich jedyne �wiat�o, kt�re mi �ycie i kras� dawa�o; pozosta�y im tylko �zy, a nie znam innego z nich po�ytku, jak tylko p�acz, usta- wiczny p�acz, odk�d si� dowiedzia�am, �e� postanowi� te straszn� roz��k�, kt�ra niezad�ugo m� �mierci� si� stanie. A nagle: jednako� zdaje mi si�, jakoby mnie co� ci�gn�o do cierpie�, kt�rych Ty jeden jeste� przyczyn�. Ca�e moje �ycie Tobie po�wieci�am, od pierwszej chwili, w kt�rej oczy moje na Tobie spocz�y, i odczuwam tajemn� rozkosz Tobie je w ofierze z�o�y�. Westchnienia moje wybiegaj� za Tob� po tysi�c razy na dzie�, a nie daj� mi �adnego ukojenia � biedne westchnienia moje nic da� ci nie mog� pr�cz �wiadomej pewno�ci mego nieszcz�cia, kt�re mi �adnej nadziei nie pozostawia i wiecznie to samo powtarza: Przesta� wreszcie, przesta� biedna Marianno, przesta� si� tak daremnie wyczerpywa�! Do�� ju� westchnie�, p�aczu i �al�w za kochankiem, kt�rego nigdy ju� nie ujrzysz, kt�ry pe za morze pop�yn��, by od Ciebie uciec - k�dy� do Francyi, a teraz op�ywa w przyjemno�ciach i rozkoszach i ani na sekund� nie pomy�li, �e ty cierpisz i rozgrzesza Ci� z uczu�, za kt�re na �adn� podzi�k� dla Ciebie zdoby� si� nie mo�e. Ale� nie! Nie mog� si� zm�dz, by tak �le o Tobie my�le�. Za mocnom spragniona, by m�dz Ci� uniewinni�. Nie jestem w stanie sobie wyobrazi�, by� m�g� o mnie zapomnie�. Czy� nie jestem do�� nieszcz�liwa, by mnie jeszcze fa�szywe podejrzenia po�era� mia�y? Dlaczego� mia�abym si� wyt�a�, aby we wspomnieniach moich zniszczy� to wszystko, co� czyni�, by mi da� dowody Twej mi�o�ci? Przecz�e tak� rado�� to wszystko mi sprawi�o, �e musia�abym by� niewdzi�cznem stworzeniem, gdybym nie doznawa�a tej samej rozkoszy, kochaj�c ci� teraz tak, jak ongi, gdym w ca�ej pe�ni kosztowa�a pewno�ci, �e mnie kochasz. Jest�e to mo�liwe, aby wspomnienia tych s�odkich chwil mog�y si� sta� tak straszn� gorycz�? I wbrew wszelkiemu porz�dkowi praw natury maj��e� jedynie na to s�u�y�, by mi serce rozdziera�? To biedne serce! Tw�j list ostatni wprawi� je w dziwny stan: tak si� t�uk�o w mej piersi, �e zdawa�o si�, i� si� z niej wyrwie i wybiegnie ku Tobie. By�am tak zmo�ona temi strasznemi wstrz��nieniami uczu�, �e przez wi�cej jak trzy godziny odchodzi�am od zmys��w. By�o to, jakobym si� z wszystkich si� broni�a, by powr�ci� do �ycia, do tego �ycia, kt�re dla Ciebie straci� musz�, a kt�rego dla Ciebie zachowa� nie mog�. Wbrew mej woli wr�ci�am znowu do siebie. Uczucie, �e o ma�o co z mi�o�ci nie umar�am, rado�� mi sprawia�o i rada by�am, �e wreszcie mia� nadej�� kres cierpieniom, kt�re dusze m� smaga�y, �e Ciebie niema. Po tych wszystkich gwa�townych przej�ciach mocno os�ab�am; ale jak�e�bym mog�a �y� bez b�lu, dop�ki Ci� ujrze� nie zdo�am? Znosz� to cierpienie, bez skargi, bo� ty jest, kt�ry mi je sprawi�. Ja biedne dziecko cz�owiecze! Taka� to zap�ata, kt�r� mi si� wywdzi�czasz? Za to, �em Ci� tak gor�co ukocha�a ? Ale wszystko mi jedno. Postanowi�am, ub�stwia� Ci� przez ca�e moje �ycie i nikogo wi�cej nie poko- cha�. I to jedno Ci powiem: dobrze zrobisz, je�eli i Ty �adnej innej nie pokochasz. Zadowolni�by� si� mo�e mi�o�ci�, mniej gor�c� od mojej ? By� mo�e, �e znalaz�by� kobiet�, pi�kniejsz� ode-mnie � a przecie� m�wi�e� kiedy�, �e jestem pi�kna � ale �adnej nie znajdziesz, kt�raby Ci� tak gor�co kocha�a, jak ja � a ta reszta, to wszystko po za tem, to g�upstwo i marno��. I daj�e spok�j wype�nia� listy Twoje rzeczami, kt�re s� czcze i nic nie znacz� i przesta� pisa�, bym o Tobie my�la�a. Nie mog� zapomnie� o Tobie, i r�wnie� nie zapominam, �e� mi robi� nadziej�, i� powr�cisz i ma�� chwilk� pragniesz przy mnie pozosta�. Czemu ca�e �ycie nie chcesz przy mnie pozosta�? Gdybym mog�a uciec z tego rozpacznego klasztoru, z pewno�ci�bym tu nie czeka�a w Portugalii na to, czy Twoje zapewnienia si� ziszcz�. O nie! bez wahania pop�dzi�abym za Tob�, odszuka�a Ci� i sz�a za Tob� i kocha�a Ci� ponad ca�y �wiat. Nawet nie o�mielam si� my�le�, �e to mog�oby by� mo�liwem. Nie chc� karmi� nadziei, kt�raby mi mog�a da� jakie� ukojenie, i na o�lep pragn� si� rzuci� w moje nieszcz�cie i bezmiar mej m�ki. Jednako�: to jedno przyzna� musz�: sposobno��, kt�r� brat m�j mi wyjedna�, bym do Ciebie pisa� mog�a, uradowa�a mnie i rozproszy�a na chwil� rozpacz, w jakiej �yj�. To za� powiniene� i musisz mi powiedzie�, czemu� takie wysj�ki robi�, by mnie oszo�omi�, podczas kiedy� wiedzia�, �e pewnego pi�knego poranku mnie porzucisz. Zk�d�e� u Ciebie to pragnienie, by mnie wtr�ci� w nieszcz�cie? Czemu� mnie nie pozostawi� w spokoju i ciszy w moim klasztorze? Czym Ci mo�e co� z�ego zrobi�a? Ale, prosz�, wybacz mi, Kochanku m�j! Nie robi� Ci �adnych wyrzut�w. Nie jestem w stanie wzywa� przekle�stw i zemsty na Ciebie, przeklinam tylko moje straszne przeznaczenie. Kiedy nas roz��czy�o, tak mi si� przynajmniej zdaje, sprowadzi�o na nas ca�e to nieszcz�cie, kt�rego od niego l�ka� si� mogli�my. Nie uda mu si� jednako�, roz��czy� nasze serca; mi�o��, silniejsza, ani�eli przeznaczenie, po��czy�a je nierozerwalnie na ca�e �ycie. Je�eli Ci co�kolwiek na mnie zale�y, to pisz cz�sto do mnie! Na tom sobie chyba zas�u�y�a, �e gorliwie b�dziesz si� stara�, powiadamia� mnie, co si� w Twem sercu dzieje, i jakie koleje Twego �ycia przechodzisz. A ponad wszystko: przyjed�, by mnie ujrze�! B�d� zdr�w! Nie mam si� papieru tego z r�k wypu�ci�, tego papieru, kt�ry w Twych r�kach trzyma� b�dziesz. Gdybym ja mog�a by� t� rzecz�, kt�ra to szcz�cie kosztowa� b�dzie! Ale pisz� kosza�ki opa�ki, jak g�upia! Wiem przecie�, �e to niemo�liwe! B�d� zdr�w! Nie znios� d�u�ej. B�d� zdr�w! Nie przesta� nigdy mnie kocha�! I pozw�l, bym jeszcze straszniejsze cierpienia znosi�a! LIST D RU G I Tw�j oficer w�a�nie mi opowiada�, �e� by� burz� zmuszony, zarzuci� kotwic� w Algarve. L�kam si�, �e� musia� du�o na morzu przecierpie�, a l�k ten tak mnie wype�ni�, �em przesta�a my�le� o ca�ej mojej w�asnej m�ce. A po zatem, czy Ty rzeczywi�cie my�lisz, �e Tw�j podkomendny wi�kszy ma udzia� w tem, co si� Tobie przydarzy, ani�eli ja? Dlaczego� on lepiej o wszystkiem wie, i dlaczego wog�le do mnie nie pisa�e�? By�abym w najwy�szym stopniu nieszcz�liwa, gdyby� nie by� mia� do tego sposobno�ci, odk�d wyjecha�e�, a jeszcze nieszcz�liwsz�, gdyby� by� mia� sposobno��, a nie pisa�. Jeste� bezgranicznie niesprawiedliwy i niewdzi�czny; ale g��bsz� �a�ob� bola�oby moje serce, gdyby to mia�o nieszcz�cie na Twoj� g�ow� sprowadzi�. Ju� wol�, �e to wszystko pozostanie bezkarne, ani�elibym chcia�a by� pomszczon�. Z wszystkich si� opieram si� wszystkim dowodom, kt�reby mnie wreszcie przekona� musia�y, �e ju� mnie wi�cej nie kochasz, i wola�abym si� tysi�c kro� razy ch�tniej odda� swojej nami�tno�ci, ani�eli pos�ucha� g�osu rozs�dku, kt�ry mi nakazuje skar�y� si� na twoj� ozi�b�o��. Ile m�czarni by�by� m�g� mi oszcz�dzi�, gdyby post�powanie Twoje ju� w pierwszych dniach, gdym Ci� ujrza�a, by�o tak sobie od niechcenia, jak mi si� ono w ostatnich czasach wyda�o. Ale kt�by go nie by� uwa�a� za szczere? Ile� to nas kosztuje, jakich d�ugich waha�, zanim poczynamy pow�tpiewa� o szczero�ci tych, kt�rych kochamy! Doskonale widz�, �e najdrobniejsze uniewinnienie Ci wystarcza, a mimo, �e si� nawet nie raczysz kiedy�kol-wiek o nie pokusi�, mi�o�� moja s�u�y Ci tak wiernie, �e w �aden spos�b nie jestem w stanie Ciebie jako winnego os�dzi�, a je�eli, to jedynie na to, by Ci� w nie-wys�owionem szcz�ciu uniewinni�. Nie pozostawi�e� mi ani spokoju, ani wytchnienia Twoimi usilnymi zalotami; Twoja nami�tno�� wprawia�a mnie w dr�enie, osza�amia�e� mnie Twemi pochlebstwami, Twoje �wi�te zakl�cia dawa�y mi pewno��; moje bezgraniczne zakochanie sprowadzi�o mnie na bezdro�a, a nast�pstwem wszystkiego tego, co tak g�adko i szcz�liwie si� rozpocz�o, nic, pr�cz sn�w, �ka� i ci�kiej bolesnej �mierci, bez z�udnej pociechy, jakiej�kolwiek pomocy. Prawda, �em zazna�a niepoj�tych rozkoszy, gdym Ci� kocha�a, ale kosztuj� mnie one teraz zbyt straszne cierpienia. A ostrze tych wstrz��nie�, kt�re przez Ciebie w udziale mi si� dosta�y, wybiega zawsze daleko poza cel. Gdybym by�a uporczywie sprzeciwia�a si� zap�dom Twej mi�o�ci, gdybym Ci by�a dawa�a powody do cierpienia i zazdro�ci, aby silniej jeszcze rozdmuchiwa� ogie� Twej nami�tno�ci i ca�kiem Ci� w moc moj� dosta�; gdyby� w post�powaniu mojem by� zauwa�y� co�kolwiek, coby przebieg�o�� i podst�p by�o zdradza�o, jednem s�owem: gdybym by�a si� kierowa�a rozs�dkiem, a nie przyrodzonym poci�giem, kt�ry mnie ku Tobie sk�oni�, a kt�ry� Ty mnie odrazu odczu� nauczy� - o wtedy m�g�by� mnie srogo ukara�, i mocy swej na- demn� nadu�ywa� z niejakim przeb�yskiem sprawiedli wo�ci, chocia�by wszystkie moje starania i zakusy zosta�y z pewno�ci� bez skutku. Ale wydawa�e� mi si� by� godnym mej mi�o�ci, zanim mi jeszcze powiedzia�e�, �e mnie kochasz; okaza�e� mi si� w silnem, nami�tnem uniesieniu, by�am o�lepiona, i odda�am si� mej mi�o�ci ku Tobie, bez my�li i bez rozumu. Ty nie by�e� tak �lepy jak ja; i czemu� mnie pogr��y� w ten n�dzny stan, w jakim si� teraz znaj duj�? Czego� w�a�ciwie chcia� od mej mi�o�ci, kt�ra Ci si� przecie� tylko ci�arem sta� mog�a w ca�ym swym bezmiarze? Wiedzia�e� bardzo dobrze, �e na zawsze w Portugalii pozosta� nie mo�esz. I dlaczego� zapragn��e�, wybra� w�a�nie mnie, by mnie w takie nieszcz�cie wtr�ci�? Przecie� by�by� m�g� bez w�tpienia znale�� tu kobiet�, pi�kniejsz� odemnie, a kt�raby Ci by�a mog�a s�u�y� do r�wnych rozkoszy, bo� szuka� tylko takich, kt�re s� po�ledniejszego gatunku: kobiet�, kt�raby Ci� by�a wiernie kocha�a, jak d�ugoby� przy niej by� pozosta�, kt�r�by czas by� pocieszy� wskutek roz��ki, a kt�r�by� by� m�g� porzuci� bez wyrzutu, �e stajesz si� wiaro�omnym i okrutnym. Post�pi�e� sobie raczej jako tyran, kt�ry si� na to uwzi��, by mnie udr�czy�, ani�eli jako kochanek, kt�ry powinien my�le�, by kochank� swoj� w wieczny zachwyt wprawia�. I dlaczego, na Boga, pragniesz by� tak twardym i nieub�aganym dla serca, kt�re li Tobie tylko przynale�y? Wiem a� nadto dobrze, �e uprzedzi� si� do mnie r�wnie Ci �atwo, jak mnie, by si� ca�kiem na Twoj� korzy�� odmieni�. Nie by�abym potrzebowa�a ca�ej mojej mi�o�ci ani nawet poczucia, �e co� nadzwyczajnego dla siebie robi�, a ju� zdo�a�abym sprzeciwi� si� ca�kiem innym i lepszym cokolwiek powodom, jak te, kt�re Ci� spowodowa�y, by mnie opu�ci�! By�yby mi si� wyda�y s�abe i nik�e, a w ca�ym �wiecie nie by�yby si� takie znalaz�y, kt�reby mnie od Twego boku odci�gn�� zdo�a�y. Ale� Ty pragn�� tylko pos�u�y� si� pierwszym lepszym pozorem, by m�dz powr�ci� do Francyi. Okr�t odp�ywa�. Czemu� mu nie pozwoli� odp�yn��? Rodzina Twoja Ci pisa�a. A czy nie wiesz o tem wszystkiem, com ja od mojej przecierpie� musia�a? Honor Tw�j nakazywa� Ci, by� mnie opu�ci�. A ja? Czym ja my�la�a p mej czci i honorze? Musia�e� wraca� do ojczyzny, by Twemu kr�lowi s�u�y�. Je�eli to wszystko, co o nim opowiadaj�, jest prawd�, to zaiste nie potrzebowa� on Twojej pomocy, i �atwo m�g� Ci� zwolni� z Twych obowi�zk�w. Ach, jakabym ja by�a szcz�liwa, gdyby mi danem by�o, ca�e �ycie sp�dzi� przy Tobie! Ale je�eli to by�a wola przeznaczenia, �e okrutna roz��ka mia�a nas rozdzieli�, to jednakowo� my�l�, �e winnam si� weseli�, i� nie post�pi�am wiaro�omnie, a za �adne skarby �wiata nie by�abym w stanie na tak� pod�o�� si� zdoby�. Wiem, och wiem, �e Ci� kocham a� do ob��du. A jednakowo� nie skar�� si� na ob��kan� moc ca�ej mej mi�o�ci. Przyzwyczai�am si� do wszystkich jej m�czar� i udr�cze�, a nie mog�abym �y� bez tego szcz�cia, kt�re odczuwam w mej mi�o�ci ku Tobie w tysi�cach straszliwych tortur. Ale bezustannie zam�czam si� nud� i zniech�ceniem do wszystkiego. Moja rodzina, moi przyjaciele, ten klasztor tu, to wszystko sta�o mi si� wstr�tnem i nie do zniesienia. Nienawidz� wszystkiego, na com zmuszona patrze�, wszystkiego, co mi przymus robi� ka�e. l tak zazdrosna czuj� si� w mej mi�o�ci, �e zdaje mi si�, jakoby wszystkie moje czynno�ci, wszystkie moje obowi�zki powinny si� odnosi� do Ciebie. Wiesz, ja mam wyrzuty sumienia, je�eli jednej sekundy mego �ycia Tobie w ofierze nie sk�adam. C�bym ja najbiedniejsza z biednych zrobi�a bez ca�ej mej nienawi�ci i ca�ej mej mi�o�ci, kt�ra moje serce wype�nia! Czy�bym ja mo�e mog�a prze�y� to wszystko, w czem bezustannie wszystkie moje si�y skupione, czy�bym by�a w stanie prowadzi� spokojne i obo- j�tne �ycie! Nie! Nigdybym si� nie mog�a przyzwyczai� do �ycia tak czczego i tak bez tre�ci. Wszyscy ludzie zauwa�yli zupe�n� zmian� w mojej istocie, post�powaniu mojem i osobie. M�wi�a o tem ze mn� przeorysza, z pocz�tku surowo a potem z nieja-kiem wymiarkowaniem. Com jej odpowiedzia�a, nie wiem. Zdaje mi si�, �em si� z wszystkiego wyspowiada�a. Nawet najsurowsze mniszki maj� lito�� nademn�, i ta je sk�ania, by mi okazywa� wsp�czucie i zmi�owanie. Wszyscy s� wzruszeni moj� mi�o�ci�, tylko Ty jeden nie przestajesz by� ca�kiem oboj�tny, a je�eli piszesz, to nic, pr�cz zimnych list�w, pe�nych wiecznych powtarza�, po�owa papieru niezapisana, tak, �e ca�kiem ordynarnie pokazujesz, jak ut�skniony by� Ci koniec. Dona Brites m�czy�a mnie niedawno tak bardzo, by mnie z mego pokoju wyci�gn��, a poniewa� my�la�a, �e toby mnie mog�o rozerwa�, poprowadzi�a mnie na spacer na werand�, sk�d mo�na widzie� bramy Mertoli. Jak tylko tam wesz�am, opad� mnie straszny ci�ar bezlitosnych wspomnie�, tak, �e ca�� reszt� dnia przep�aka�am. Zaprowadzi�a mnie z powrotem do pokoju, gdziem si� rzuci�a na ��ko i my�la�am o tem, jak nik�e s� widoki, �e mog�abym znowu kiedykolwiek powr�ci� do zdrowia. To wszystko, co si� tu robi, by mnie pocieszy�, zaostrza moje cierpienia, a nawet �rodki lecznicze s� dla mnie tylko dalsz� przyczyn� m�czarni. Tam widzia�am � ach jak cz�sto � jake� przechodzi� z postaw� i wejrzeniem, kt�re mnie oczarowa�y, i przy tem oknie sta�am onego nieszcz�snego dnia, kiedy poraz pierwszy uczu�am pierwsze oznaki mej zgubnej mi�o�ci. Zdawa�o mi si�, jakoby� si� stara�, mnie si� przypodoba�, pomimo, �e� mnie jeszcze nie zna�. By�am pewna, �e� mnie zauwa�y� miedzy wszystkiemi, z kt�remi by�am razem, a jake� przystan��, wyobrazi�am sobie, �e� zapragn��, bym Ci� dok�adnie ujrze� i ca�� Twoj� zr�czno�� i �mia�o��, z jak� konia ostrogami wspi��e�, podziwia� mog�a. By�am wyl�knion�, gdy� go zmusi� do wzi�cia ci�kiej przeszkody. Jednem s�owem, czu�am si� nagle silnie opanowan� przez wszystko, co� robi�, ju� wtedy czu�am, �e nie jeste� mi oboj�tny, a wszystkie Twoje czyny i zabiegi odnosi�am do siebie. Znasz a� nadto dobrze ci�g dalszy tego, co si� tu rozpocz�o, ale chocia�bym nie potrzebowa�a Ci� oszcz�dza�, nie powinnam wywo�ywa� w Tobie wspomnie�, z l�ku, by Ci� nie obci��a� wi�ksz� jeszcze win�, jak� jest w rzeczywisto�ci � o ile to wog�le by�oby mo�li-wem � a pozatem, aby nie by� zmuszon�, czyni� sobie wyrzut�w, �e robi�am sobie tyle daremny trud, by Ci� zmusi�, aby� mi pozosta� wierny. Nie chcesz nim by�, nie! Jak�ebym zreszt� mog�a spodziewa� si� od mych list�w i oskar�e� tego, czego mi�o�� moja i moje oddanie si� wobec Twej niewdzi�czno�ci zdzia�a� nie zdo�a�o? A� nadto jestem prze�wiadczona o mojem nieszcz�ciu. Twoje niesprawiedliwe post�powanie nie pozwala mi ani na jedno mgnienie oka w�tpi�; odk�d mnie porzuci�e�, niema nic, czegobym nie by�a zmuszona si� l�ka�. Czy�bym ja mia�a by� sama jedna, kt�ra si� Tob� zachwyca, dlaczeg�by nie mia�o by� innych jeszcze oczu, kt�re Tw�j blask o�lepi�? Zdaje mi si�, �e nie zasmuci�oby mnie to, gdyby inne uczucia moje w�asne poniek�d usprawiedliwia�y, pragn�abym nawet, by� wszystkie kobiety we Francyi w zachwyt wprawi�, a �adna Ci� nie kocha�a, i Tobie ka�da oboj�tn� by�a. To jest �mieszna, niemo�liwa my�l, wiem o tem dobrze. Ale odczu�am a� do uprzykrzenia, �e� nie jest w stanie wywzajemni� si� jak�� wi�ksz� sta�o�ci�, i �e m�g�by� o mnie bez wszelkiej obcej pomocy zapomnie�, nawet nie potrzebowa�aby Ci� do tego zmusza� nowa mi�ostka. A mo�e pragn�abym jednakowo�, by� mia� jaki� rozumny pow�d; by�abym wtedy co prawda nieszcz�liwsz� jeszcze, Ty jednakowo� mniejsz� win� obarczony. Jest mi jasnem, �e ca�y Tw�j czas strawisz we Francyi bez niezwyk�ych rozrywek, ale w wolno�ci i swobodzie. Pozostaniesz tam, bo czujesz si� zm�czony po d�ugiej podr�y, op�ywasz w wygody i l�kasz si�, �e nie mo�esz wt�rowa� mej roz�agwionej mi�o�ci. O, zaiste, nie masz si� czego mnie l�ka�! B�d� ju� zadowolon�, je�eli Ci� raz na jaki� czas ujrz� i jak tylko wiedzie� b�d�, �e mieszkamy w tym samym kraju. Ale mo�e ca�kiem si� myl�, a inna kobieta przykuje Ci� silniej do siebie tward� i zimn� pogardliwo�ci�, ani�eli ja zdo�a�am tem wszystkiem, w czem woli Twej powoln� by�am? Czy� mog�oby to by� mo�liwem, �e z�e obchodzenie si� z Tob� mog�oby Ci� silniej rozpala�? Ale zaczem odwa�ysz si� rzuci� w rzeczywi�cie wielk� nami�tno��, to pomy�l o tych bezgranicznych m�czarniach, kt�re znosz�: o moich niepewnych zamys�ach � moich przeskokach uczu�, O ca�ym wybuja�ym b�lu moich list�w, o mojej naiwnej ufno�ci i mojej rozpaczy, o mojej t�sknocie i zazdro�ci. W jakie nieszcz�cie samochc�c si� wtedy wtr�cisz! B�agam Ci� i zaklinam, by� przyk�ad, kt�ry m�j stan daje, wzi�� sobie do serca � na wszelki wypadek b�dzie Ci to nauk� i wielk� korzy�ci� to wszystko, co ja w strasznem cierpieniu prze�ywam. Przed pi�ciu czy sze�ciu miesi�cami zrobi�e� mi przykre zwierzenie; opowiada�e� bardzo szczerze, �e kiedy� kocha�e� jak�� dam� w Twoim kraju. Je�eli to ona Ci jest przeszkod�, by� m�g� wr�ci� do mnie, to powiedz mi tylko bez ogr�dek, ca�kiem mnie nie oszcz�dzaj, aby sko�czy�a si� ta m�ka, kt�ra mnie po�era. Jeszcze tli we mnie i podtrzymuje mnie s�aba nadzieja, ale je�eli i ona jest tylko �lep� u�ud�, to milszem mi zaiste, ca�kiem j� straci�, a z ni� razem i siebie. Przy�lij mi jej wizerunek i jeden z jej list�w! Opowiedz mi wszystko, co Ci m�wi�a! Mo�e w tem znajd� ukojenie albo te� pow�d do straszniejszych jeszcze cierpie�. Nie jestem w stanie w dalszym ci�gu �y� w ten spos�b, a niema �adnej zmiany, kt�raby mi nie by�a dobrodziejstwem. Pragn�abym r�wnie� mie� wizerunki Twego brata i Twojej bratowej. Wszystko to, co dla Ciebie przedstawia jak�� warto��, jest mi drogiem. Czuj�, jakby to wszystko, co si� do ciebie odnosi, ca�kiem mnie sch�o-n�o: sob� sam� przesta�am ju� zupe�nie rozporz�dza�. Mam chwile przywidze� i� mog�abym zrzec si� samej siebie do tego stopnia, �e mog�abym w podda�czej pokorze by� s�u�ebnic� tej, kt�r�by� Ty pokocha�. Tak si� czuje zmia�d�on� Twojem z�em i wzgardliwem post�powaniem, �e czasami nie o�mielam si� nawet o tem pomy�le�, �e mia�abym przecie� prawo by� zazdrosn�, a mimo to Ci si� nie obmierzi�. I my�la�am, �e pope�niam najwi�ksz� niesprawiedliwo��, na jak� sobie pozwoli� mog�am, gdy Tobie wyrzuty robi�. I a� zbyt cz�sto przekonywam si� sama o tem, �e nie wolno mi m�wi� w gniewie o uczuciach, kt�re Ty odrzucasz. Jest tu oficer, kt�ry ju� d�ugo czeka na ten list. Z ca�� moc� postanowi�am sobie tak pisa�, aby� m�g� czyta� i nie czu� si� obra�ony, ale wypad�o inaczej: zbyt g�upio. Najlepiej, �e zako�cz�. Ach, nie czuj� si� do�� na si�ach, by si� do tego zmusi�. Zdaje mi si�, jakbym z Tob� m�wi�a, kiedy do Ciebie pisz�, �e jeste� w jaki� spos�b razem ze mn�. Gdy nast�pnym razem pisa� Ci b�d�, to list m�j nie b�dzie ani tak d�ugi, ani tak przykry. Mo�esz ten list spokojnie otworzy� w zaufaniu na to, co Ci tu m�wi�. To jak najzupe�niejsza prawda, �e nie powinnam m�wi� z Tob� o mi�o�ci, kt�ra Ci obmierz�a, i odt�d ju� nigdy tego nie zrobi�. Teraz za kilka dni b�dzie rocznica, kiedy Ci si� po raz pierwszy bez upami�tania odda�am, nie maj�c wzgl�du na nic. Twoje uczucia wydawa�y mi si� gor�ce i sta�e, i nigdy nie by�abym w stanie pomy�le�, �e mi�o�� moja stanie si� dla ciebie tak niemi�em uprzykrzeniem, �e b�dziesz zmuszony przedsi�wzi��� podr� pi��setmilow� i wystawi� si� na wszelkie niebezpiecze�stwo morza, by mnie tylko odbiedz. Niema cz�owieka, od kt�rego-bym zas�u�y�a na podobny post�pek. Przecie� musisz sobie przypomina�, jak by�am skromna, jak zmieszana i wstydliwa; ale Ty nie chcesz sobie przypomina� tego wszystkiego, coby Ci� mog�o obowi�zywa� do kochania mnie wbrew Twej woli. Oficer, kt�ry ma Ci ten list dor�czy�, ka�e mi powiedzie� po raz ostatni, �e d�u�ej czeka� nie mo�e. Och jak mu spieszno! Z pewno�ci� i on porzuca tu jak�� nieszcz�sn� dziewczyn�. B�d� zdr�w! Wi�cej mnie kosztuje, list ten zapiecz�towa�, ani�eli Ciebie kosztowa�o mnie porzuci� � mo�e na zawsze. B�d� zdr�w! Nie o�mielam si�, obsypa� Ci� tysi�cem tych pieszczotliwych imion, ani odda� si� bezpami�tnie moim uczuciom. Kocham Ci� tysi�c razy wi�cej, ani�eli moje �ycie i tysi�c razy wi�cej, ani�eli jestem wstanie to sobie u�wiadomi�. Och, jak jeste� mi drogi i jak� m�k� mi zadajesz! Nie piszesz mi � nie mog�am si� powstrzyma�, �eby Ci tego raz jeszcze nie powt�rzy�. l znowu powracam do pocz�tku, a oficer pojedzie. Mniejsza o to. Niech jedzie, niech jedzie - pisz� raczej do siebie, ani�eli do Ciebie. Szukam tylko drogi ratunku, by dla duszy swojej znale�� ukojenie. Ten d�ugi list tak czy tak tylko Ci� przerazi. Nawet go nie przeczytasz. Com ja biedna zrobi�a, �em musia�a zosta� wtr�con� w takie nieszcz�cie ! Czemu� tak zatru� moje �ycie? Och, �em ja nieszcz�sna nie urodzi�a si� w innym kraju! B�d� zdr�w i wybacz mi! Nie odwa�am si� zakl�� Ci�, by� mnie kocha�. Patrz, jak strasznie spodli�o mnie moje przeznaczenie! B�d� zdr�w! LIST TRZECI. Co si� ma ze mn� sta�? I co chcesz, abym uczyni�a? Jak daleko czuj� si� oddalon� od tego wszystkiego, co mi si� swego czasu majaczy�o! Spodziewa�am si�, �e z wszystkich tych miejscowo�ci, przez kt�re przeje�d�a� b�dziesz, listy od Ciebie otrzymywa� b�d� i to rzeczywi�cie d�ugie listy. Wierzy�am, �e b�dziesz syci� mi�o�� moj� nadziej�, i� Ci� znowu ujrz�, i my�la�am, �e znajd� ukojenie w tem silnem prze�wiadczeniu, i� mi pozostaniesz wierny. W ten spos�b wydawa�o mi si� mo�liwem, �e b�d� mog�a wy�y� bez ostatecznych utrapie�. A nawet snu�am lekkie plany, by wszystkie si�y, jakie jeszcze mam, wyt�y�, aby wyzdrowie�, chocia�bym zyska�a pewno��, �e� o mnie ju� ca�kiem zapomnia�. Roz��ka z Tob�, kilkakrotne zakusy pogr��enia si� w praktyce religijnej, l�k, by nie zniszczy� ca�kowicie tej odrobiny zdrowia przez tyle bezsennych nocy i udr�cze�, ta odrobina nadziei Twego powrotu, Twoja ostyg�a nami�tno��, ta ozi�b�o��, z jak� si� ze mn� �egna�e�, odjazd Tw�j, spowodowany do�� n�dznymi wybiegami; to wszystko, tysi�c innych r�wnie dobrych, jak niepotrzebnych przyczyn, mog�yby mi da� jako tako pewn� ostoj�, gdybym jej potrzebowa�a. A jak si� okazuje, by�am to ja sama, przeciw kt�rej walk� wszcz�� musia�am, a z pewno�ci� nie mia�am wyobra�enia, jak by�am s�ab�, ani przewidzie� nie mog�am tego wszystkiego, co teraz przecierpie� musz�. Ja, biedne stworzenie, do jakiej� lito�ci ja nie mam prawa, skoro nie mog� z Tob� podzieli� mego cierpienia, a musz� si� sam�, samiute�k� widzie�, oddan� na �up mego nieszcz�cia! To prze�wiadczenie zabija mnie. Umieram z przera�enia, na t� my�l, �e Ty przy wszystkich naszych rozkoszach nie odczuwa�e� nic z ca�ej istotnej g��bi. Och tak, tak. Teraz dopiero widz�, jak fa�szyw� by�a Twoja mi�ostka. Zdradza�e� mnie za ka�dym razem, gdy� mi m�wi�, �e najwy�sz� rozkosz� dla Ciebie, by� ze mn� razem sam na sam. Jedynie tylko mojej w�asnej, wytrwa�ej mi�o�ci zawdzi�czam ca�� Twoj� mi�o�� i mi�osne uniesienie. Na zimno powzi��e� zamiar, by krew moj� do po�aru roz-�agwi�. Mi�o�� moj� uwa�a�e� jako zdobyte zwyci�-ztwo, ale serce Twoje nigdy nie zabi�o gor�tszym porywem. Ale nie jest�e� nieszcz�liwy i tak ca�kiem wyzbyty z wszelkiej uczuciowej delikatno�ci, �e� nie umia� lepiej wyzyska� mojej bezgranicznej mi�o�ci? I jak�e� to si� sta� mog�o, �e przy takim ogromie mej mi�o�ci nie mog�am Ci da� szcz�cia do syta? Z mi�o�ci ku Tobie op�akuj� niewyczerpane rozkosze, kt�re� utraci�. Co za nieszcz�liwy Jos nie pozwoli� Ci ich do dna wyczerpa�! Och, gdyby� je tylko by� zazna�, z pewno�ci� by�by� si� dowiedzia�, �e s� one niew�tpliwie wi�cej warte, jak to zadosy�uczynienie, �e� mnie oszuka�, i �e stokro� wiekszem szcz�ciem i g��bsz� rozkosz� jest kocha� z ca�� nami�tno�ci�, ani�eli by� kochan�. Ani nie wiem, czem jestem, ani co czyni�, ani cze-gom jest spragniona. Jestem w strasznej rozterce tysi�cem sprzecznych uczu�. Czy� mo�na sobie n�dzniejszy stan wystawi�? Kocham Ci� do ob��du, a mo�e nawet nie jestem w stanie zgwa�ci� moje serce, by zapragn�o, aby� musia� znosi� m�czarnie r�wnie� gwa�townej mi�o�ci. Samabym si� zabi�a, a gdybym tego uczyni� nie zdo�a�a, umar�abym w udr�czeniu, gdybym by�a pewn�, �e nigdy spokoju nie znajdziesz, �e Twoje �ycie niczem nie jest pr�cz rozpacz� i marno�ci�, �e p�aczesz bez ukojenia, a wszystko Ci jest wstr�tnem i nienawistnem. Nie mam dosy� si�, by ud�wign�� ci�ar w�asnych cierpie�; jak�ebym mog�a ponie�� te, kt�reby mi Twoje nieszcz�cie zgotowa�o, a kt�reby tysi�ckrotnie bole�niej na mych barkach spocz�y? Ale r�wnie� nie mog� si� do tego stopnia przem�dz, bym mog�a zapragn��, aby� nigdy ju� o mnie nie my�la�, i aby ca�kiem szczerze powiedzie�, jestem do szale�stwa zazdrosn� o wszystko to w Francyi, co Tobie rado�� i wesele sprawia, co Twoje serce zachwyca, i przyjemnie Ci� rozrywa. W�a�ciwie nie wiem, po co ja Ci pisz�? A� nadto widz�, �e nic pr�cz lito�ci dla mnie nie uczuwasz, a ja nie chce Twej lito�ci. Z�a jestem sama na siebie, je�eli pomy�le, com wszystko Ci po�wi�ci�a. Straci�am dobre imi� i cze�� moj�; narazi�am si� na najstraszniejszy gniew mej rodziny, na ca�y rygor przepis�w naszego kraju przeciw zakonnicom i na ca�� Twoj� niewdzi�czno��, kt�ra mi si� wydaje by� najwi�kszem z mych wszystkich nieszcz��: a mimo wszystko czuj� tak jasno, �e moje wyrzuty sumienia nie s� szczere, �e z ca�ego serca wystawi�abym si� na stokro� razy wi�ksze niebezpiecze�stwa z mi�o�ci ku Tobie, i �e odczuwam smutn� rado��, i� ca�e moje �ycie i cze�� moj� na jedn� kart� postawi�am. Czy� nie by�o to moim obowi�zkiem, odda� Ci to wszystko, co mia�am najkosztowniejszego do Twego rozporz�dzenia? l czy� nie mia�abym by� zadowolon�, �em zrobi�a z tego taki w�a�nie u�ytek, jaki zrobi�am? Zdaje mi si� nawet, �e nie jestem na tyle zadowolon�, jakbym by� powinna, z tych wszystkich mych m�czar� i mej niesko�czonej mi�o�ci, chocia� niestety nie jestem w stanie, wm�wi� w siebie, �e jestem z Ciebie zadowolon�. �yj� z ca�� m�k� z�amanych �lub�w moich. A czyni� wszystko w r�wnej mierze, by �ycie moje podtrzyma�, jak, �eby je zniszczy�. Umieram z wstydu. Rozpacz moja �yje zatem tylko w moich listach. Gdybym Ci� tak przepastnie kocha�a, jak Ci� o tem zapewne ju� tysi�ckrotnie zapewnia�am, czy� ju� dawno nie musia�abym spocz�� na marach? Sprzeniewierzy�am si� Tobie, Ty� powinien si� na mnie uskar�a�. Och, czemu� Ty tego nie czynisz? Wi- dzia�am, jake� odje�d�a�, nie mog� si� spodziewa� ujrze� Ci� kiedykolwiek z powrotem, a mimo to dysze jeszcze. Zdradzi�am Ci�. Z g��bi duszy b�agam Ci� o przebaczenie. B�d� twardy dla mnie! Powiedz, �e nie widzisz, aby uczucia moje by�y do�� g��bokie. B�d� wybredniejszy, nie daj�e si� przecie� tak �atwo zadowoli�. Napisz mi, �e wymagasz, i�bym z mi�o�ci ku Tobie umar�a. B�agam, zaklinam Ci�, daj mi t� pomoc, abym mog�a przyzwyci�y� s�abo�� mej p�ci i moje wahania rzeczywistym czynem rozpaczy. Tragiczny m�j koniec zmusi�by Ci� my�le� o mnie cz�stokrotnie, wspomnienie o mnie sta�oby Ci si� dro-giem a mo�e tak niezwyk�a �mier� poruszy�aby Twoje serce. Czy� to nie daleko wi�cej warte, jak ten och�ap �ycia, kt�ry� mi pozostawi�? B�d� zdr�w! Och jakbym pragn�a, bym Ci� nie by�a nigdy ujrza�a! Ale jak silnie i g��boko odczuwam nieszczero�� w tem pragnieniu! W tym samym momencie, w kt�rym Ci to pisz�, czuj� jasno, �e stokro� razy wol� by� nieszcz�liw� i Ci� kocha�, ani�elibym Ci� nigdy ujrze� nie mia�a. Oddaj� si� pokornie na �up mego przeznaczenia bez szemrania jego wyrokom, bo Ty� jest, kt�ry� je nie chcia� na lepsze odmieni�. B�d� zdr�w! Przyrzecz mi, �e b�dziesz odczuwa� pe�ne mi�o�ci wsp�czucie zemn�, je�eli umr� z tej udr�ki, i �e mi�o�� moja bezgraniczna wype�ni Ci� przesytem i odraz� do wszystkiego innego. Ta pociecha mi starczy; je�li tak� jest wola przeznaczenia, �e mam Ci� na zawsze opu�ci�, nie chcia�abym Ci� pozostawi� jakiej� innej. Przecie� nie b�dziesz tak wyszukanie okrutnym, aby chcie� wyzyska� moj� rozpacz i zapragn�� da� wi�cej jeszcze si� kocha� i tem si� che�pi�, �e� posiad� najwi�ksz� mi�o��, jaka kiedykolwiek na �wiecie istnia�a. B�d� zdr�w � raz jeszcze! Pisz� Ci zbyt d�ugie listy, wiem o tem dobrze. Nie oszcz�dzam Ci� dostatecznie. Prosz� Ci� � wybacz mi � i o�mielam si� tuszy� nadziej�, �e oka�esz si� troch� wzgl�dnym dla biednej, ob��kanej istoty, kt�ra, jak wiesz, ni� nie by�a, zanim Ci� kocha� pocz�a. B�d� zdr�w! Co� mi m�wi, �e za cz�sto Ci pisz� o tem, jak mi to ca�e �ycie jest nie do zniesienia. Z ca�ego serca dzi�kuje Ci za rozpacz, w kt�rej mnie pogr��y�e�, a nienawidz� spokoju, w kt�rym �y�am, zaczem Ci� pozna�am. B�d� zdr�w! Moja mi�o�� ro�nie z ka�d� chwil�, kt�ra ubiega! Och, jak du�o mia�abym Ci jeszcze do powiedzenia! LIST CZWARTY. Dosz�am do przekonania, �e wyrz�dzam uczuciom mego serca najwy�sz� zniewag�, je�eli je kusze, da� Ci je pozna�, pisz�c o nich. Jakabym by�a szcz�liwa, gdyby� ty w�asn� p�omi