3835

Szczegóły
Tytuł 3835
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3835 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3835 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3835 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

LECH M. JAK�B ZWYK�E PRZYGODY Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Piszemy ksi��k�! Na imi� mi Teodor. Mieszkamy razem z mam� i tat� nad samym morzem, w Ko�obrzegu. Moja mama jest piel�gniark�, pracuje w sanatorium, a tata jest pisarzem. Tak naprawd�, to w Ko�obrzegu jeste�my dopiero od czterech miesi�cy. Przedtem mieszkali�my w Bia�ogardzie z dziadkiem Cyrylem, cioci� Justyn� i wujkiem Jankiem. Troch� �a�uj�, �e wyprowadzili�my si� z Bia�ogardu, bo zosta� tam m�j najlepszy kolega, Benek. Benek by� bardzo fajny. Teraz mam nowych koleg�w: Jacka, Jarka, Ma�ka, uparciucha Jurka, grubego Melona i dwie dziewczyny � Iwon�, siostr� Jacka i Agat� � ale nie ze wszystkimi lubi� si� bawi�. Jak tylko dostali�my nowe mieszkanie, przyjechali ciocia Justyna ze stryjem Albinem pom�c w przeprowadzce. Co si� wtedy dzia�o! Mama �le si� czu�a i tylko rozkazywa�a. Stryj Albin, jak zwykle, zaraz pok��ci� si� z mam� i wyjecha� zniech�cony, bo mama kaza�a chyba z dziesi�� razy przestawia� meble z miejsca na miejsce. Tata nic nie m�wi�, tylko chodzi� z kompresem na g�owie. Nie wiem dlaczego, bo przeprowadzka to jednak fajna rzecz! W ko�cu wszystko stan�o na swoim miejscu i nareszcie � jak powiedzia�a mama � zacz�li�my porz�dnie mieszka�. Mamie sko�czy� si� urlop i musia�a p�j�� do pracy. Tacie zosta�o jeszcze kilka dni wolnego, bo nie powiedzia�em, �e chocia� jest pisarzem, to pracuje w biurze, co � jak sam twierdzi � jest totalnym nieporozumieniem. Ja te� tego nie rozumiem, ale nie wolno o tym m�wi�, bo tata zaraz okropnie si� denerwuje. Mama zawsze �mieje si� z tego i powtarza, �e tata jest najlepszym pisarzem w�r�d urz�dnik�w i najlepszym urz�dnikiem w�r�d pisarzy. Wtedy tata zapala fajk� i m�wi, �e zna bez por�wnania lepsze dowcipy, lecz nie chce mamie psu� humoru. Wczoraj by�a burza. Siedzieli�my w domu i mama zagadn�a tat�: � Piszesz te ksi��ki i piszesz, ale dlaczego w�a�ciwie nigdy nie spr�bujesz napisa� czego� dla dzieci? Tata zawo�a� mnie i o�wiadczy�, �e owszem, spr�bowa� mo�e, lecz wsp�lnie ze mn�. Ucieszy�em si�, jak nie wiem co. � Tylko o czym? � O czym? � za�mia�a si� mama. � Napiszcie wiersz o koniu, kt�ry nie by� koniem. � A co dostaniemy w nagrod�? � spyta� tata. � Jab�ecznik. To by� bombowy pomys�, bo bardzo lubimy jab�ecznik! Zaraz zacz�li�my pisa�. Nie najlepiej nam sz�o, ale wreszcie sko�czyli�my. Mama w tym czasie zd��y�a wyj�� ciasto z piekarnika, nakry�a st� ��tym obrusem w br�zowe pasy i poda�a herbat�. Zajadali�my pyszny jab�ecznik, a tata czyta�: By� sobie raz ko�, ogromny jak s�o� � uszy podobne mia� do uszu os�a, 5 brod� podobn� do brody koz�a, troje oczu na czole i racice bawo�u na dole. Skrzyd�a na grzbiecie mu �opota�y, kosmyki sier�ci brzuch porasta�y, w wodzie jak ryba pomyka�, a jego d�uga�ny ogon a� nieba dotyka� � wi�c, to chyba nie by� ko�? Mamie spodoba� si� nasz wiersz. Zamy�li�a si� i po chwili zapyta�a: � A mo�e ksi��k� napiszecie wsp�lnie? Tata podrapa� si� fajk� po g�owie i zmarszczy� brwi. � Hm, hm � chrz�kn��. � Wiecie, to nie jest wcale taka g�upia my�l! Teodor b�dzie opowiada�, a ja spr�buj� to jako� zapisa�... � Wymy�limy histori� o niezwyk�ych przygodach w Afryce albo na Alasce! � zawo�a�em, przypominaj�c sobie czytane niedawno przez mam� opowiadania pana Londona. � No nie � zaprotestowa� tata. � Je�eli mamy ju� co� pisa�, to bez wymy�lania. Pomy�l tylko, czy� ma�o przyg�d dzieje si� wok� ciebie? I to dostatecznie blisko? zmru�y� oko i skin�� g�ow� w kierunku okna, wychodz�cego na podw�rze. Mama natychmiast przyklasn�a pomys�owi. Wyjrza�em przez okno. W�a�nie gruby Melon strzela� z procy w dyndaj�cy na drzewie balon Agaty... 6 Jak to by�o z rowerem �ycie jest do kitu. Zawsze tak m�wi�em, a teraz to potwierdzam. Obiecali mi przecie� rower. I co z tego wysz�o? A by�o tak. W niedziel� rano mama powiedzia�a tatusiowi, �eby wzi�� mnie na spacer, bo przeszkadzamy w sprz�taniu. Tata nic nie odpowiedzia�. Poszli�my nad rzek�. Zaraz usiad� na �awce i wcale nie chcia� si� ze mn� bawi�. M�wi�, �e musi sko�czy� czyta� ksi��k� i �ebym nie marudzi�. Ju� chcia�em przypomnie�, �e mama kaza�a si� mn� zajmowa�, ale nadjecha� Jurek na rowerze. Jurek dosta� nowy rower! Dumny pomacha� mi r�k�, a ja pokaza�em fig�, �eby nie my�la�, �e mu zazdroszcz�. Wtedy on krzykn��: � Umiem jecha� bez trzymanki! I b�cn�� w barierk�. Bucza� jak sto lokomotyw. Podskoczyli�my i tata podni�s� go z ziemi. Wtedy Jurek zacz�� becze� jeszcze bardziej. Tata mia� tak� min�, jakby nie wiedzia�, co dalej robi�. Pan w�dkarz, kt�ry siedzia� na mostku, krzykn�� na tat�: � Jak panu nie wstyd! Tata odpowiedzia�: � Prosz� si� nie wtr�ca�, jak pan nie wie, o co chodzi. Pan w�dkarz by� z�y: � Przecie� widz�, �e bije pan dziecko! Tata zrobi� si� czerwony jak pomidor i krzykn�� zdenerwowany: � Pan... pan nie wie, co m�wi! Nie s�ucha�em dalej, bo zobaczy�em Jacka. On te� mia� rower! Jak tylko Jurek zobaczy�, �e Jacek ma taki sam rower, przesta� p�aka�, zeskoczy� z �awki i wyrwa� Jackowi kierownic�. Jacek zacz�� wrzeszcze�: � Oddaj, to m�j! Bo zawo�am mam�! Ma � mo! Jurek da� Jackowi w ucho, a Jacek zaraz mu odda�. No, to wmiesza� si� tata. Chwyci� Jurka za ucho, Jacka za r�k� i odprowadzi� na bok. Jurek zn�w zacz�� becze�, wi�c tata pu�ci� ucho i wtedy Jurek grzmotn�� Jacka w oko. Pan w�dkarz podszed� do taty i powiedzia�: � Je�li pan zaraz nie uspokoi tej zgrai, to nie wiem, co zrobi�! Szybko wsiad�em na rower i odjecha�em. Szkoda, �e nie mam roweru. Wszystkie ch�opaki maj�. Nawet Jurek teraz dosta�, tylko ja nie. To niesprawiedliwe! Gdy wr�ci�em, tata mia� ponur� min�. Kaza� Jurkowi szybciej je�� lody: � Ja te� chc� loda! � zawo�a�em. Bardzo lubi� lody, chocia� mama m�wi, �e mam s�abe gard�o. � A fig�! Nie dostaniesz, bo ukrad�e� mi rower � powiedzia� Jurek. K�amca! Przecie� tylko poje�dzi�em troch�. � Teodorze, dlaczego to zrobi�e�? � spyta� tata, jakby nie wiedzia�, �e lubi� je�dzi� na rowerze. � Przecie� i tak nikt na nim nie je�dzi� � odpowiedzia�em. Jurek podlizywa� si� tacie: 7 � Teodor zabra� mi link� wczoraj! Phi, g�upia linka. Chcia�em mu odda�, ale teraz lizusowi nie oddam. � Zgubi�em. � Co? Tata zmarszczy� brwi i machn�� r�k�: � Zaraz oddaj rower i przepro� Jurka. I �eby mi to by�o ostatni raz! � Ja chc� moj� link�! Ja chc� moj� link�! Ja musz� mie� moj� link�! � wrzeszcza� Jurek. � Uspok�jcie si�, bo zwariuj� � powiedzia� cicho tata. � Jurku, mo�e masz ochot� na jeszcze jednego loda i b�dziemy kwita? � Tak, tak! � ucieszy� si� Jurek. Specjalnie tak wrzeszcza�, �eby dosta� drugiego loda. Chytrus. Jeszcze popami�ta! Powiedzia�em, �e te� chc� i udawa�em, �e zbiera mi si� na p�acz. Tata da� nam po dziesi�taku i poszli�my do budki z lodami. Stukn��em Jurka w kostk� i powiedzia�em, �e linki mu nigdy nie oddam, a takiego roweru nie chc�, bo to dzieci�cy. B�d� mia� wi�kszy. Tata mi jutro kupi. Wtedy on powiedzia�, �e jak zwykle k�ami�. Chcia�em mu zrobi� blach� na czole, ale tata na nas patrzy�. No, to za�o�y�em si� o cztery czekoladowe cukierki, �e b�d� mia� rower na pewno. Tata pog�aska� Jurka po g�owie i kaza� mu i�� z lodem i rowerem do domu. � Na nas te� czas. Pewnie mama czeka z obiadem. W domu mama spyta�a: � No i jak, bawili�cie si� dobrze? Szybko powiedzia�em, �e tata obieca� mi kupi� rower, chocia� tak naprawd� wcale nic takiego nie m�wi�. � Rower? Za co? � spyta�a mama. � Ja? � zdziwi� si� tata. Ju� chcia� co� doda�, ale zobaczy�, �e id� do jego szafki. Wiedzia�em, �e st�uk� ulubiony, porcelanowy wazon mamy, a skorupy schowa� w szafce. Mama szuka�a wazonu od �rody i na pewno b�dzie strasznie z�a, kiedy dowie si�, jak to by�o. � Aaa, tak, zgadza si�, obieca�em � powoli powiedzia� tata i nie wiadomo dlaczego, zrobi� tak� jak�� dziwn� min� � pod warunkiem, �e b�dzie grzeczny. � Hurra! � krzykn��em. � B�d� mia� rower! Uca�owa�em mam� i tat� i zaraz by�em grzeczny. Ca�y czas siedzia�em spokojnie, u�o�y�em nawet klocki, ustawi�em buty w przedpokoju i mama pozwoli�a mi odkurzy� mieszkanie. To znaczy, tata troch� mi pomaga�. Ca�e popo�udnie by�em tak grzeczny, �e a� nie mog�em wytrzyma�. Wieczorem nie wytrzyma�em i spyta�em, kiedy b�dzie ten rower. � Mo�e jutro, mo�e pojutrze. � Ja chc� jutro! Obieca�e�! Mama powiedzia�a, �e jutro to chyba nie, ale za kilka dni albo do ko�ca tygodnia � to na pewno. Wtedy przypomnia�em sobie zarozumia�ego Jurka i zacz��em i�� w kierunku szafki. Tata zagrodzi� mi drog� i wyja�ni� mamie: � Ostatecznie mo�emy podj�� z ksi��eczki. Chyba co� tam jeszcze jest? Nie my�la�em, �e tak si� boi mamy. Mama wzruszy�a ramionami: � R�bcie, jak chcecie. Przysz�o jutro. Wsta�em pierwszy � mama i tata jeszcze spali. Chcia�em zrobi� kanapki i zagrza� mleko. Ale mleko wypad�o z lod�wki i p�k�a butelka. Przybieg�a mama i chwyci�a mnie na r�ce, bo my�la�a, �e co� sobie zrobi�em. Po po�udniu ju� nie mog�em wytrzyma� z tej grzeczno�ci. Krzykn��em: � Co wreszcie z tym rowerem?! 8 Tata popatrzy� na mnie tak, jakbym zn�w rozla� mleko i kaza� i�� spyta� mam�, czy nie wie, gdzie jest jej ulubiony wazon. Czy przypadkiem nie w szafce? Zrobi�o mi si� strasznie g�upio wobec taty i chyba ju� wiedzia�em, co mam zrobi�. 9 Jak to by�o z imieninami Jacka Doro�li s� chyba nienormalni. Ci�gle czego� od nas chc�: nie d�ub w nosie, st�j prosto, bo ci garb wyro�nie, podci�gnij spodnie. M�j tata jest fajny, bo nigdy nic takiego nie m�wi, tylko mruga okiem albo zwija usta w tr�bk� i gwi�d�e. Wtedy mama denerwuje si� i m�wi, �e jest niepowa�ny, a tata na to, �e kto� tu nie ma dzisiaj humoru i ka�e mi siedzie� cicho, a� temu komu� przejdzie. Al� mamie nie zawsze przechodzi... Bardzo �miesznie by�o, jak poszli�my na imieniny Jacka. Na szcz�cie opr�cz doros�ych i Jacka byli te� Maciek, Jarek, gruby Melon, Agata i ruda Iwona, siostra Jacka. Jacek dosta� ode mnie w prezencie samoch�d na baterie, ale zaraz go zepsu�. M�g� tak szybko nie rozwija� papieru � a tak, pude�ko mu wypad�o i b�cn�o o pod�og�, a� od samochodu odlecia�y k�ka. Zaraz zacz�� p�aka� i tupa� nogami, �e chce drugi. Powiedzia�em g�o�no: � To twoja wina. Mama zaraz kaza�a mi Jacka przeprosi�. � Za co? � zdziwi�em si�. Wzi�a mnie na bok i powiedzia�a: � To nie�adnie dokucza� Jackowi, w ko�cu to jego imieniny, nie twoje. Troch� racji musia�em mamie przyzna�. U�cisn��em r�k� tego beksy. W sam� por� przesta� bucze�, bo jego tata wni�s� w�a�nie do pokoju ogromny, czekoladowy tort i kaza� nam usi��� do sto�u. Doro�li siedzieli tu� obok, ale wcale nie jedli tortu, bo przed nimi sta�y tylko kanapki i kieliszki. M�wi�em przecie�, �e doro�li s� nienormalni! Ten tort by� tylko dla nas! Mama Jacka pokroi�a go na cz�ci i ka�demu da�a po kawa�ku. Wtedy zacz�a becze� Iwona: � Buuu, ja nie mia�am takiego tortu na imieniny! Maciek poci�gn�� j� za warkocz i si�gn�� widelcem do jej talerzyka. � Ma � mo! � wrzasn�a Iwona, a� doro�li podskoczyli. � Dzieci � powiedzia� grubym g�osem tata Melona � tak nie mo�na... Potem to ju� wszyscy krzyczeli naraz. Iwona becza�a, a Jarek z Ma�kiem walili widelcami w talerze. Ja schowa�em si� pod st�, bo tam siedzia� Mikrus, kot Jacka. On ma bardzo fajne futerko. Jak si� je g�aszcze, to przeskakuj� z trzaskiem takie ma�e iskierki. Nie wiem, co oni tam robili na g�rze, ale raptem zrobi�o si� cicho i us�ysza�em: � A gdzie Teodor? Nikt mnie nie widzia�, bo ze sto�u zwisa� obrus i siedzia�em jak w namiocie. Wtedy mama powiedzia�a do taty: � Prosz� ci�, id�, poszukaj. Nie mam do niego si�y. Wszyscy zacz�li chodzi� po mieszkaniu i wo�a�: � Teodorze! Teodor, gdzie jeste�? Nie wyg�upiaj si�, wyjd�! 10 Szukali mnie nawet na balkonie, a mama to wybieg�a a� na klatk� schodow�. Tylko gruby Melon nie szuka�, bo wci�� widzia�em jego buty przed nosem. Na pewno �ar� tort. Przywi�za�em mu sznur�wk� do nogi krzes�a. Nagle zdrajca Mikrus zamiaucza� i wszyscy wsadzili g�owy pod obrus. � Dlaczego si� nie odzywa�e�? � mama by�a z�a. � Bawi�em si� w chowanego. � Sam? � Przecie� inni te� mogli, nikomu nie broni�em � odpowiedzia�em, a mama �cisn�a mi rami� i chcia�a co� powiedzie�, ale tylko u�miechn�a si� do go�ci. � To niesprawiedliwe! Ja te� chcia�am si� bawi� w chowanego � piszcza�a ruda Iwona. � Dlaczego nic nie powiedzia�e�?! � S�uchajcie � przerwa� weso�o tata Melona � zabawimy si� razem. Ale nikt go nie s�ucha�. Jarek z Ma�kiem wskoczyli pod obrus, Jacek te�. Dla dziewczyn nie starczy�o ju� miejsca. � Wyjd�cie, zrobimy prawdziwy namiot � namawia� tata Melona i ju� rozstawia� krzes�a, i zarzuca� na oparcia koc w krat�. � Nie ma mowy � zaprotestowa�a mama Jacka. � Dzi� s� Jacka imieniny i Jacu� chce wam co� pokaza�. No, Jacku, prosz� ci�, wyjd�. Kaza�a nam usi��� rz�dem pod �cian�. No, to usiedli�my. Tylko Melon nie chcia� odej�� od sto�u i krzycza�, �e jeszcze nie zjad� tortu, �ar�ok jeden. Mama Jacka poprawi�a mu ubranie i zdj�a z szafy papierow� czapk� z czerwonobia�ej, marszczonej bibu�ki. � Na��! � powiedzia�a do Jacka. � Nie! � Na��! � powt�rzy�a. � Nie, ja nie chc�! Na�o�y�a mu sama i usiad�a mi�dzy nami: � No, ju�! Jacek mia� tak� min�, jakby zrobi� co� z�ego. � M�w wreszcie! � ponagla�a go mama. � Zapomnia�e�? Wyprostuj si�! �Kto ty jeste�? Polak ma�y...� � �Kto ty jeste�? Polak ma�y...� � �Jaki znak tw�j? Orze� bia�y...� � podpowiada�a mu. � �Jaki znak tw�j? Orze� bia�y...� � Teraz Jacek zaci�� si� i nie chcia� powiedzie� ani s�owa wi�cej. Zrobi� si� buraczkowy i o ma�o nie p�aka�. Zrobi�o mi si� nawet �al, �e go tak m�cz�. Wtedy zasapa� Melon, wstaj�c od sto�u, z twarz� bia�� od kremu. Wygl�da� jak klown w cyrku. Na stole nie by�o ani kawa�ka tortu! Po�ar� wszystko sam! � Tata, brzuch mnie bo... � zacz�� m�wi� i rymn�� na pod�og�. Wszyscy my�leli, �e rozchorowa� si� z przejedzenia, ale jak zobaczyli sznur�wk� przywi�zan� do nogi krzes�a, to zrobi�o si� tak cicho, �e s�ysza�em bulgotanie w fajce taty. Melon ju� mia� zap�aka�, ale chyba przestraszy� si� tej ciszy. Jarek odwi�za� mu nog�, a mama Jacka odetchn�a z ulg�: � No, Jacusiu, mo�esz m�wi� dalej. Ale Jacek wcale nie chcia� m�wi�. Agata chichota�a za plecami Ma�ka, a Jarek gapi� si� w okno i stuka� butem w szaf�. M�j tata schowa� fajk� do kieszeni i podszed� do mamy Jacka. Powiedzia� jej co� na ucho. Mama Jacka dziwnie popatrzy�a na tat�, ale nareszcie pozwoli�a nam bawi� si� w wojsko. Jacek szybko pobieg� do drugiego pokoju, zamkn�� si� i nie chcia� otworzy� drzwi. � Jacusiu, wyjd�, mamusia tak �adnie ci� prosi � m�wi�a jego mama. 11 Wszyscy doro�li siedzieli cicho. Melon zacz�� p�aka�, �e chce tortu, chocia� ju� nic nie by�o, bo wszystko zjad�. Szturchn��em Melona w bok: � Nast�pnym razem ty mi przywi��esz nog� do krzes�a, dobra? � Zrobi�o si� ju� p�no � powiedzia�a mama i kaza�a si� ubiera�. Za nami do przedpokoju wysz�a Agata z rodzicami, potem Jarek, Maciek i Melon. Zrobi� si� �cisk. Doro�li nie patrzyli sobie w oczy, szybko m�wili �do widzenia� i wychodzili, zabieraj�c dzieci. Na ulicy tata powiedzia� do mamy: � Nie wiem, czy te imieniny to by� najszcz�liwszy pomys�. Mama by�a z�a i powiedzia�a, �eby przynajmniej teraz nic nie m�wi�. No i czy ci doro�li s� normalni? Przecie� wyszli�my, zanim si� te imieniny tak naprawd� zacz�y. 12 Jak to by�o z fajk� taty Zupe�nie �mieszna historia. Tata zgubi� fajk�. Chodzi� po domu i wo�a�: � Gdzie jest moja fajka? My�la�, �e ja schowa�em. Bez przerwy pyta�: � Teodorku, przyznaj si�, nic ci nie zrobi�. Schowa�e�? I tak kilka razy. A� mama powiedzia�a, �eby mnie zostawi� w spokoju, bo przecie� w �aden spos�b nie mog�em jej wzi��, skoro nosi j� wci�� przy sobie, w kapciuchu. Kapciuch to taki sk�rzany woreczek, gdzie tata chowa fajk� i tyto�. A kapciuch trzyma w torbie, te� sk�rzanej. � Przecie� nie rozp�yn�a si� w powietrzu � zastanawia� si� tata i szuka� pod kanap�, potem za szaf� i w szufladach. Ale jak zacz�� szuka� w rzeczach mamy, mama nie wytrzyma�a: � Tego ju� za wiele! Tata wzruszy� ramionami i poszed� do swojego pokoju. Tata nie pozwala wchodzi� do gabinetu, kiedy pisze. Nawet mama nie mo�e tam wej��. Ale teraz nie pisa� i chcia�em zobaczy�, co robi. � Nawet nie pr�buj! � powstrzyma�a mnie mama. � Nie widzisz, �e jest zdenerwowany? Stali�my wi�c pod drzwiami i nas�uchiwali�my. Nie wiem, co tam robi�. S�ycha� by�o trzaski, potem co�, jak klaskanie i stukot. Mama m�wi�a: � Teraz przesuwa st�. Teraz przek�ada ksi��ki. Teraz szuka w skrzynce z narz�dziami. Zajrza�em przez dziurk� od klucza. Widzia�em tylko nogi tatusia. Wszed� na st� i sta� na palcach. Mama szturchn�a mnie w bok i spyta�a, co widz�. Ale wpad�o mi co� do oka i polecia�y �zy. � Na pewno rz�sa � powiedzia�a i chusteczk� do nosa wyci�gn�a z oka ma�y w�osek. � Widzisz, ju� wszystko w porz�dku. Wtedy w pokoju taty co� bardzo g�o�no hukn�o! Przestraszyli�my si�, bo a� zadr�a�a szyba w drzwiach. Mama zblad�a, otworzy�a drzwi i krzykn�a: � O Bo�e! Na pod�odze le�a� tatu� przywalony ksi��kami. � Wiedzia�am! Wiedzia�am, �e tak si� kiedy� stanie! Tyle razy m�wi�am, �eby� po wariacku nie upycha� ksi��ek na g�rnych p�kach! � krzycza�a mama na tat�, gdy tata wstawa�. By� z�y, jak nie wiem co. � Mog�aby� przynajmniej spyta�, czy nic mi si� nie sta�o. Jednak co� si� sta�o, bo trzyma� si� za nog�. Mama kaza�a tacie zdj�� spodnie i zobaczyli�my, �e ko�o kolana siedzi ogromny, czerwony siniak. Teraz mama by�a zdenerwowana, a tata j� uspokaja�: � Do wesela si� zagoi. My�la�em, �e p�kn� ze �miechu, jak zobaczy�em taty min�. �miesznie marszczy� nos i rusza� uszami. � Jak tak, to fajki szukaj sobie sam! � obrazi�a si� mama i posz�a do kuchni przestawia� garnki. 13 � Ciekawe � powiedzia� do mnie tata. � Nie zauwa�y�e� czasem, �e ilekro� w domu co� si� dzieje, to mama zawsze przestawia garnki? I szukali�my fajki dalej. Ale teraz szukali�my inaczej. Systematycznie, jak tatu� powiedzia�. Ja mia�em szuka� na dole, tata na g�rze. Do mnie nale�a�y sto�y, dolne p�ki, pod�oga, ma�e szafki, bieli�niarka, a do taty szafy, rega�y, kredensy � wsz�dzie tam, gdzie nie mog�em dosi�gn��. Przeszukali�my wszystkie pokoje, kuchni�, �azienk�, przedpok�j, nawet balkon, ale fajki nigdzie nie by�o. � Co� podobnego � m�wi� tata. � Cuda jakie�! Przecie� gdzie� w ko�cu musi by�! Nigdzie dzisiaj nie wychodzi�em � zastanawia� si�. � Jeszcze jak przepisywa�em na maszynie, by�a. I potem, podczas wizyty Justyny, te�. Wi�c, co? Powiedzia�em, �e mo�e jest w ubraniu, kt�re zdj�� po wyj�ciu cioci Justyny. Tata ucieszy� si� i zaraz przeszuka� kieszenie spodni i marynarki. Kapciuch znalaz� si�, ale bez fajki. Fajki nadal nigdzie nie by�o! � Nie mam ju� si� � tata opad� na fotel. Wiedzia�em ju�, �e z dzisiejszego spaceru b�d� nici. Bardzo chcia�em szybko znale�� fajk�. Jeszcze raz wywr�ci�em pud�o z zabawkami, potem poszed�em do spi�arki. Chcia�o mi si� p�aka�. Wi�c przez g�upi� fajk� nie p�jdziemy na spacer? Nie zgadzam si�. Mama, jak zobaczy�a, �e tata jest coraz bardziej z�y, powiedzia�a weso�o: � Chcecie, to upiek� placek ze �liwkami � i posz�a do kuchni wyci�gn�� blach� do pieczenia. Podskoczy�em do g�ry z rado�ci, bo bardzo lubi� placek. Tata uda�, �e nie s�yszy i zacz�� szuka� fajki w szafie z zimowymi ubraniami. Zaraz w ca�ym domu zapachnia�o naftalin�. Naftalina � to takie ma�e kulki na mole, �eby nie gryz�y ubra�. � Daj spok�j � mama wt�ukiwa�a jajka do ciasta na placek � przecie� tej szafy nie otwierali�my od wiosny! Sk�d by si� tam wzi�a fajka? To prawda. Pami�tam, jak mama na wiosn� posypa�a ubrania naftalin�, szaf� zamkn�a na kluczyk, a kluczyk po�o�y�a do kredensu. To jak w tej szafie mog�a si� znale�� fajka? Przecie� sama nie mog�a wej��. Zmartwiony tata nic ju� nie m�wi�, tylko usiad� w fotelu i stuka� palcami w st�. I tak by�o do obiadu. W�a�nie jedli�my na deser placek ze �liwkami, kiedy zaterkota� dzwonek przy drzwiach. Tata otworzy�. W drzwiach sta� pan Dederko, nasz listonosz � i trzyma� w r�ku fajk� taty! � Czy to pana fajka? � spyta�. � Moja! Co� podobnego! � tata wy�ciska� z rado�ci pana listonosza. � Ale sk�d, u diab�a, moja fajka w pana r�kach? Wtedy okaza�o si�, �e pan Dederko spotka� na ulicy cioci� Justyn�, jak wraca�a z Tupkiem od nas. Tupek to jamnik cioci Justyny. I w�a�nie Tupek trzyma� fajk� taty w pysku. Ciocia Justyna kaza�a przeprosi� tat� za Tupka, a pan Dederko nie m�g� przyj�� od razu, bo musia� najpierw roznie�� listy. To ci dopiero heca! I jeszcze zd��yli�my na spacer! 14 Jak to by�o z pier�cionkiem mamy Mama powiedzia�a, �e tata jako� niewyra�nie wygl�da. Od kilku dni snuje si� bez celu po mieszkaniu i sam nie wie, czego chce. Te� zauwa�y�em, �e z tat� co� si� dzieje. Zaczyna� rozmow� i nie ko�czy�, ci�gle czego� szuka� w szufladach, i w og�le by� taki jaki� dziwny. My�leli�my, �e jest chory. Mama zmierzy�a tacie temperatur� � jednak wcale nie mia� gor�czki. Dopiero jak mama wysz�a do pracy, sko�czy� pisa� na maszynie i zawo�a� mnie do swojego pokoju. � Teodorku, musz� si� ciebie poradzi� � m�wi� z powa�n� min�, pocieraj�c r�k� czo�o. � Wiesz, zbli�a si� si�dma rocznica naszego z mam� �lubu i trzeba zrobi� mamie jaki� wystrza�owy prezent. Taki, naprawd� super. Tylko, nie wiem co. My�l�, my�l� i nic do tej pory nie wymy�li�em. Mo�e ty masz jaki� pomys�? � Kupmy mamie dywan! � powiedzia�em, bo kiedy� widzia�em, jak tata Ma�ka kupi� dywan i mama Ma�ka by�a bardzo zadowolona. � No nie. Wiesz, chodzi o to � przerwa� mi tata � �eby to by� prezent osobisty. Taki, tylko dla niej. � To kupmy now� sukienk�! � krzykn��em zadowolony, bo mama zawsze cieszy�a si� z nowych sukienek. Jednak tata nadal kr�ci� g�ow�: � Nie ma mowy, sukienek ma ju� du�o. To musi by� co� innego. Zamy�lili�my si�, ale. nic nam nie przychodzi�o do g�owy. Wiedzieli�my tylko, �e na pewno tata przyniesie r�e, a ja narysuj� laurk�. Nagle tata stukn�� r�k� w st�: � Mam! �e te� wcze�niej na to nie wpad�em! Podarujemy mamie pier�cionek! Bardzo spodoba� mi si� ten pomys�, bo mama nieraz m�wi�a, �e chcia�aby mie� chocia� jeden, cho�by najskromniejszy. � Tylko sk�d we�miemy tyle pieni�dzy? � zmartwi�em si�. � Prawdziwy pier�cionek chyba du�o kosztuje. Tata roze�mia� si� i stwierdzi�, �e ma odpowiedni� sum�, bo z my�l� o tym superprezencie od dawna odk�ada� pieni�dze. Poszli�my do jubilera. Pan jubiler, wysoki i chudy, wys�ucha� tat� uwa�nie, potem przyni�s� ma�e, metalowe pude�ka i zacz�� tat� przekonywa�: � Mo�e ten? Niech pan spojrzy na delikatn� lini� szlifu kamienia. A mo�e ten? A co pan s�dzi o tym? Widzi pan jego ciep�y blask? Zachwala� i zachwala�, ale tata wci�� kr�ci� g�ow�. Wreszcie obejrzeli�my ju� wszystkie i pan jubiler roz�o�y� r�ce: � Mo�e ty kawalerze b�dziesz bardziej zdecydowany? � zwr�ci� si� do mnie. Mnie podoba� si� najbardziej z�oty pier�cionek z rubinowym oczkiem. Kupili�my go i zadowoleni wr�cili�my do domu. Nie musieli�my czeka� zbyt d�ugo na t� rocznic�, tylko dwa dni. 15 Mama te� nie zapomnia�a o rocznicy i kupi�a tacie kilka ksi��ek, z czego tata by� bardzo zadowolony. Ale jak dosta�a od nas siedem czerwonych r�, laurk� i pier�cionek, to skaka�a do g�ry z rado�ci. � Kochany! � ca�owa�a tatusia. � Wiedzia�am, �e nie zapomnisz! Tata chrz�kn�� zadowolony. � W ko�cu si�dma rocznica jest tylko raz! � zrobi� komiczn� min�. � Co za pi�kny pier�cionek! Teodorku, a twoja laurka jest wspania�a! Wprost nie wiem, jak wam dzi�kowa�! Ale wieczorem mama ju� nie by�a taka zadowolona. To znaczy by�a, tylko bez przerwy wzdycha�a i kr�ci�a si� niespokojnie po domu. Nie wiedzieli�my o co chodzi. Tata udawa�, �e czyta gazet�, lecz tak naprawd� to nie czyta�, tylko podgl�da�, co mama robi. Wreszcie nie wytrzyma�: � Mo�e nam powiesz w ko�cu, o co chodzi? Pier�cionek ci si� nie podoba, tak? Mama siad�a obok taty i obj�a go ramieniem: � Sk�d znowu, co ci przychodzi do g�owy! Tylko �e... � No, sko�cz! Prezent mo�e si� przecie� nie podoba�! � tata by� wyra�nie zdenerwowany. � Pier�cionek jest prze�liczny, zawsze o takim marzy�am. Tylko... gdyby mia� troch� inne oczko. Wiesz � tu mama zacz�a m�wi� coraz szybciej � widzia�am na wystawie u jubilera, ca�kiem niedaleko nas, identyczny jak ten, tylko z szafirowym oczkiem. Nie gniewaj si�, wiesz, bo je�eli to jest prezent taki wyj�tkowy, to mo�e warto by... � i raptem zamilk�a. Zrobi�o si� cicho. Ba�em si� poruszy�. Tata patrzy� na mnie tak, jakby to by�a moja wina. W ko�cu m�g� przecie� sam wybra�! Potem wszystko si� wyja�ni�o. Wsp�lnie postanowili�my, �e jutro p�jdziemy do jubilera i wymienimy pier�cionek. Jak postanowili�my, tak zrobili�my. Mama by�a zadowolona i z tej rado�ci upiek�a murzynka, cho� mia� by� dopiero w niedziel�. Nawet przy pracy w kuchni nie zdejmowa�a pier�cionka, co jaki� czas przygl�da�a mu si� i u�miecha�a do nas. Tata te� by� weso�y, �artowa� i bawi� si� ze mn� kolejk� elektryczn�. W og�le, by�o fajnie! I tak by�o przez trzy dni. W niedziel� mama zn�w upiek�a murzynka, chocia� widzia�em, �e wcale nie ma humoru. Znowu wzdycha�a i tak jako� smutno patrzy�a na mnie. Dobrze, �e tata siedzia� w swoim gabinecie i tego nie widzia�. Bo ile razy widzia�, �e mam� co� gn�bi, denerwowa� si� i powtarza�: � Powiesz wreszcie, czy nie? Do czego to podobne! Bo kiedy�, jak mnie jeszcze nie by�o na �wiecie, ustalili z mam�, �e nigdy nie b�d� ukrywa� przed sob� swoich problem�w. Ja te� mia�em im opowiada� o wszystkim. To bardzo fajne, bo zawsze tata albo mama co� wymy�l�, gdy jest k�opot. Po kolacji tata ogl�da� dziennik, a mama nie mog�a usiedzie� w miejscu. Wzdycha�a coraz g�o�niej, kr�ci�a si� po pokoju, przestawia�a i odkurza�a stoj�c� w kredensie porcelan�, chocia� m�g�bym si� za�o�y� o kilo cukierk�w, �e porcelana by�a czysta. Czeka�em, kiedy tata to w ko�cu zauwa�y. Sko�czy� si� dziennik i tata wy��czy� telewizor. � No, co ci jest? � spyta� wreszcie, siadaj�c w ulubionym fotelu. Szybko przynios�em tacie fajk�, bo wiedzia�em, �e przy fajce mniej si� denerwuje. Mama siad�a przy tacie i mocno si� do niego przytuli�a. Nie wiadomo dlaczego, pomy�la�em o pier�cionku. � Wiesz, kochany, tak sobie my�l� i my�l�... � zacz�a mama i urwa�a. Tata popatrzy� na pier�cionek z szafirowym oczkiem, potem na mnie, potem na mam� i nagle... zacz�li�my si� wszyscy bardzo g�o�no �mia�. 16 Okaza�o si�, �e pier�cionek z szafirowym oczkiem przesta� si� mamie podoba� i �e chcia�aby zn�w mie� tamten pierwszy, z rubinem. Tata ma jednak racj�. Mama jest dziwna. Czasami to w og�le nie wie, czego naprawd� chce. 17 Jak to by�o z wycieczk� statkiem po morzu By�a niedziela. Od rana �wieci�o s�o�ce. Mama zrobi�a �niadanie, lecz tata w og�le nie chcia� si� obudzi�. Rusza�em go, ale obraca� si� tylko na drugi bok. Mama powiedzia�a: � Zostaw, tata pracowa� do p�na w nocy. Niech jeszcze troch� po�pi. Nie podoba�o mi si� to, bo przecie� dzisiaj mieli�my p�yn�� statkiem. � To kiedy pop�yniemy? � spyta�em. Mama powiedzia�a, �e rejsy rozpoczynaj� si� o dziesi�tej i �e jest mn�stwo czasu. Mog� jeszcze i�� na dw�r i pobawi� si�. Na podw�rku by�o pusto, tylko gruby Melon sta� ko�o trzepaka i jak zwykle jad� cukierki. Gruby Melon w tym roku idzie do szko�y i dlatego udaje wa�niaka. Powiedzia�em mu, �e wybieramy si� na wycieczk� statkiem. Melon nie chcia� wierzy�. � Jak b�d� chcia�, to pop�yniemy a� do Szwecji � powiedzia�em. Wtedy Melon zacz�� si� �mia�: � Tu mi kaktus wyro�nie, je�li w og�le pop�yniesz � pokaza� mi r�k�. I doda�: � Jeste� za ma�y, �eby p�yn�� statkiem. Ja to mog�, ale ty, nie. Omal nie r�bn��em go w nos. Prawie zacz�li�my si� bi�. Nie wiem, co by by�o, gdyby nie pan Taranek, dozorca z naszego domu. � Jak wam nie wstyd! � powiedzia� i da� klapsa Melonowi, a potem mnie. Uda�em, �e nie zabola�o, cho� pod spodniami zapiek�o, jakbym dosta� rzemieniem od dziadka Cyryla. Tata zawsze mi m�wi�, �eby uwa�a� na pana Taranka, bo ma ci�k� r�k�. Teraz ju� wiem, co to jest ci�ka r�ka. Oczywi�cie, Melon rozp�aka� si� na ca�y g�os. Zrobi�o mi si� go �al i powiedzia�em: � Chcesz, to pop�yniemy razem. Melon ucieszy� si�: � Naprawd�? Dam ci wszystkie cukierki. Mia�em w nosie jego cukierki. Kaza�em mu czeka� i poszed�em do domu, �eby poprosi� tat�, bo nie wiedzia�em, czy si� zgodzi. Ale tata jeszcze spa�! W ko�cu mama obudzi�a tat� i szybko spyta�em, czy nie m�g�by p�j�� poprosi� tat� Melona, �eby gruby Melon pop�yn�� z nami. I tata si� zgodzi�. Po �niadaniu poszed� do taty Melona i wr�ci� u�miechni�ty: � Za�atwione! No, to w drog�! Melon chcia� i�� tylko ze mn� i trzyma� mnie ca�y czas za r�k�, potem m�wi� tacie i mamie, �e ja jestem jego najlepszym koleg� i �e mnie najbardziej lubi ze wszystkich. Strasznie si� podlizywa�! By�em w�ciek�y i �a�owa�em, �e go w og�le wzi�li�my. W porcie tata straci� humor: � Niemo�liwy t�ok! Nie wiadomo, czy dostaniemy bilety. Mama u�miechn�a si� i powiedzia�a, �e bilety zam�wi�a telefonicznie i trzeba je tylko odebra� z kasy. Statek nazywa� si� �Anna� i ca�y pomalowany by� na bia�o. Musieli�my czeka� z wej�ciem, bo pan kapitan krzycza� na marynarzy, �eby przesun�li trap bardziej na lewo, na wprost wej�cia. Trap to jest taka deska z por�czami do wchodzenia na statek. 18 Wreszcie mogli�my wej�� i wszyscy zacz�li si� pcha�, jak do kina. Pierwszy wbieg�em na statek, a gruby Melon zosta� na brzegu. Z tej grubo�ci nie m�g� si� przecisn�� i wszed� prawie na samym ko�cu. � Dlaczego nie poczeka�e� na mnie? � spyta� ze �zami w oczach. My�la�em, �e si� zaraz rozbeczy. Ale nie zd��y�, bo ju� odbijali�my od brzegu i ci, co zostali na l�dzie, �egnali nas machaj�c chustkami. � Jakby�my mieli nie wr�ci� � �mia� si� tata. � Odpukaj to, natychmiast! � doda�a mama. Jak tylko wyp�yn�li�my z portu na morze, statkiem zacz�o ko�ysa�. Mama zaniepokoi�a si� i spyta�a, czy tak b�dzie kiwa� przez ca�y czas. � �eby tylko ch�opcy nie dostali morskiej choroby � martwi�a si�. Gruby Melon nie wiedzia�, co to jest choroba morska, a jak mama wyja�ni�a, to zacz�� si� przechwala�, �e on to na pewno nigdy nie zachoruje. Fajnie buja�o! Nie mo�na by�o utrzyma� si� na prostych nogach, tylko na szeroko rozstawionych. � To jest w�a�nie marynarski ch�d � powiedzia� tata i przeszed� kilka krok�w, rozstawiaj�c szeroko stopy. Melon by� zachwycony: � Ja te�! Ja te�! � wo�a�, jakby mu kto� broni� i zaraz b�cn�� na pok�ad. Na statku by�o mn�stwo dzieci. Jedn� dziewczyn� to zna�em z podw�rka. W�a�nie ona karmi�a mewy chlebem. Mia�a ca�y bochenek. Urywa�a po kawa�ku i rzuca�a do g�ry, a mewy �apa�y okruchy w powietrzu. Te� chcia�em pokarmi�, ale mama nie mia�a ani chleba, ani �adnej bu�ki. � Ja chc� bu�k�! � wrzasn��em na ca�y g�os. � Dlaczego nie masz bu�ki!? Tata rozgniewa� si� i powiedzia�, �e bu�ki to akurat nie ma, ale zaraz mo�e mi da� co� innego. Wiedzia�em, �e chce mi da� w pup�. Zawsze tak m�wi�, jak krzycza�em, �e bardzo chc� co� mie�. Ze z�o�ci wyrwa�em chleb z r�ki tej dziewczyny i wyrzuci�em do wody. Co, tylko ona ma karmi� mewy? Zacz�a becze� i zrobi�a si� okropna awantura. G�upio mi by�o. Z tym wyrzucaniem chleba, to troch� przesadzi�em. Ale ju� by�o za p�no. Wszyscy krzyczeli � i doro�li, i dzieci, a� przyszed� kapitan i powiedzia�, �e dobrze zrobi�em, bo mewy tylko kakaj� na pok�ad. Zrobi�o si� bardzo cicho. � Co to znaczy, kakaj�? � spyta�em mam�, �eby ju� na mnie nie krzycza�a. � No, wiesz � mama zrobi�a si� czerwona jak burak � nie zadawaj g�upich pyta�! Obrazi�em si� na mam� i poszed�em za kapitanem, �eby da� mi popatrze� przez lornetk�. � Aaa, jeste� kawalerze! � kapitan zaciera� r�ce, jakby mu by�o zimno. � Narozrabiali�my, co? � za�mia� si� i pozwoli� mi patrze� przez lornetk�, ile chcia�em. Byli�my bardzo daleko od brzegu. L�d wygl�da� jak pasek od spodni albo linijka. � Co, nie boisz si�? � spyta� kapitan. Mia� �mieszn� kr�con� brod� i ca�y czas zezowa�. Spyta�em, czy co� mu si� sta�o w oko. Zacz�� si� g�o�no �mia� i powiedzia�, �e kiedy� podgl�da� go�e kobiety i Pan B�g go za to ukara�. Chyba �artowa�, bo jak mo�na kara� za patrzenie? Potem poszli�my na mostek kapita�ski i kapitan pozwoli� mi troch� potrzyma� ko�o sterowe. Jak tylko mama zobaczy�a, �e jestem na g�rze, zacz�a krzycze�, �e spadn� i �ebym natychmiast zeszed� na d�. Nie chcia�em schodzi�, ale pan kapitan wzi�� mnie za r�k� i przyprowadzi� do mamy. Mama by�a z�a, ale nie na mnie, tylko na kapitana: 19 � Pan jest niepowa�ny! A gdyby tak dziecko wypad�o za burt�? � nie chcia�a kapitana dopu�ci� do g�osu. � Droga pani � wreszcie kapitan przerwa� mamie � jeszcze nigdy nie zdarzy�o si� w mojej d�ugiej karierze, abym utopi� chocia� much�. � A potem doda�, patrz�c na mam�: � Gdybym jednak napotka� much�, tyle bez przerwy gadaj�c�, na pewno bym j� utopi�! Mama zn�w zrobi�a si� troch� czerwona, a tata �mia� si�. � Niestety, pan kapitan ma racj� � powiedzia� wzdychaj�c. Mamie wyra�nie si� to nie podoba�o. Odsun�a si� na drugi koniec �awki i do ko�ca rejsu nie odezwa�a si� do nas ani s�owem. �eby by�o �mieszniej gruby Melon oczywi�cie zachorowa� na morsk� chorob�. Zrobi� si� zielony i m�wi�, �e go nudzi. No i po co przechwala� si� na pocz�tku? Mam strasznego pecha! Zawsze jest co� nie tak, kiedy wychodz� z mam� i tat�. 20 Jak to by�o z �owieniem ryb Przyjecha� stryj Albin zabra� nas na ryby. Nawet nie wiecie, jak lubi� �owi� ryby! Wprawdzie jeszcze nigdy nie z�owi�em �adnej, ale stryj Albin m�wi, �e na pewno damy sobie rad�, bo w razie czego pos�u�� jako przyn�ta. Stryj Albin zawsze tak dziwnie �artuje. Mama m�wi, �e to s� g�upie �arty, bo nie wiadomo, w kt�rym miejscu si� �mia�. Wtedy w�a�nie stryj Albin �mieje si� najbardziej, a� mu wida� plombowane z�by. �mieszny jest ten stryj Albin, ale ja bardzo go lubi�. Zanim pojechali�my na ryby, wybuch�a sprzeczka. Mama, jak zwykle, nie chcia�a mnie pu�ci�. Okropnie boi si�, �ebym nie wpad� do wody albo nie zrobi� sobie czego� z�ego. A przecie� umiem ju� p�ywa� nie gorzej od mamy! I w og�le, to nie w porz�dku, �ebym zn�w nie jecha�! � To niesprawiedliwe! � krzykn��em bliski p�aczu. � Przecie� ostatnio obieca�a�, �e nast�pnym razem na pewno pojad�! A teraz jest w�a�nie nast�pny raz! Tata przyzna� mi racj�: � S�owo si� rzek�o, koby�a u p�ota. Teodor jest ju� dostatecznie du�y i kiedy� w ko�cu musi zacz�� z nami je�dzi�. � Nie r�b z ch�opaka maminsynka � popar� nas stryj Albin. � Niegdy� my�liwi zawsze zabierali ze sob� m��d� na �owy, aby przygotowa� j� do samodzielnego �ycia. � Pu�ci� do mnie oko. Nie bardzo wiedzia�em, o co chodzi�o z tymi �owami, ale podoba�o mi si� to, co powiedzia�. Mama u�miechn�a si� i stwierdzi�a, �e teraz na szcz�cie s� inne czasy. � Ale c�, uparli�cie si�. Mo�e rzeczywi�cie macie racj� � doda�a po chwili milczenia. � Pod jednym warunkiem! Tu wszyscy � tata, stryj Albin i ja � zamarli�my, bo czasem mama stawia takie warunki, �e trudno wytrzyma�. � Pojad� z wami! Tacie i stryjowi Albinowi zrzed�y miny. Wprawdzie nigdy nie �owi�em ryb, ale tyle wiedzia�em, �e ryby to m�ska rzecz. Stryj Albin wci�� to powtarza�. I chyba dlatego straci� humor. Je�eli chodzi o mnie, to wcale si� nie zmartwi�em. Ostatecznie, mama mo�e pilnowa� ogniska i sma�y� z�owione przez nas ryby. Powiedzia�em to g�o�no i stryj Albin ju� tak ci�ko nie wzdycha�. � Skoro tak, to nie tra�my czasu! � krzykn�� weso�o tata. Wsiedli�my do pogruchotanej syrenki stryja Albina i pojechali�my nad jezioro. Przez ca�� drog� stryj opowiada� o jakiej� zatoczce, gdzie wczoraj wypatrzy� ryby, co si� nazywaj� liny. Podobno nikt o tej zatoczce nie wie, bo jest dobrze schowana i trzeba do niej p�yn�� kilka metr�w przez trzciny. Tata kiwa� g�ow�, wida� by�o, �e jest bardzo zadowolony. Tylko mama nic nie m�wi�a. Nad jeziorem rozstawili�my namiot. Wspania�y! Ucieszy�em si�, �e b�dziemy w nim spa�. Zaraz wszed�em do �rodka. By� bardzo du�y. Na pewno wszyscy si� tu zmie�cimy. 21 Mama bez przerwy kr�ci�a g�ow�. � A komary tu s�? � trzeci raz pyta�a stryja Albina. Stryj wzruszy� ramionami: � To normalne. � Co normalne? � mama coraz bardziej si� denerwowa�a. � Nad ka�d� wod� s� komary � t�umaczy� cierpliwie stryj Albin. Zrobi�o si� ciemno i po zjedzeniu kanapek po�o�yli�my si� spa�. Jutro skoro �wit mieli�my wyp�yn�� na jezioro! Stryj Albin to chyba w og�le nie spa�, bo obudzi� nas jeszcze w nocy: � Wstawa�! Wstawa� �piochy! Tak naprawd�, to ju� �wita�o. W lesie zaczyna�y �wiergota� ptaki. Mama te� si� obudzi�a i powiedzia�a, �e p�ynie z nami: Zepchn�li�my ponton na wod�. Mama usiad�a w �rodku, tata ze stryjem na �aweczkach, a ja na samym dziobie. Musieli�my siedzie� bardzo cicho, �eby nie p�oszy� ryb i p�ywaj�cych niedaleko kaczek. Wreszcie przep�yn�li�my przez trzciny i znale�li�my si� w zatoczce. Tata przesta� wios�owa� i rozk�adali ze stryjem Albinem w�dki. Ja te� dosta�em w�dk�, ale nie wiedzia�em, jak za�o�y� robaka. � Daj � powiedzia� stryj i szybko nawl�k� d�ug�, kr�c�c� si� d�d�ownic� na ostry haczyk. Mama wzdrygn�a si� z obrzydzenia: � Brrr! I ryby to... jedz�? Nigdy do ust nie wezm� takiej ryby! � Nie wszystkie � odpowiedzia� szeptem tata i po�o�y� palec na usta, �eby�my byli ciszej. Patrzy�em na sp�awik, ale ryby w og�le nie chcia�y ruszy� mojej d�d�ownicy. � Ratunku! � nagle krzykn�a mama, a� przestraszone kaczki poderwa�y si� do lotu. Podskoczyli�my wszyscy i ponton zacz�� si� niebezpiecznie chwia�. � No tak! � powiedzia� w�ciek�y stryj Albin. � Koniec �owienia! Wystraszy�a� nam wszystkie ryby w okolicy stu kilometr�w! Okaza�o si�, �e mam� uszczypn�� rak. Bo zapomnia�em powiedzie�, �e tata wieczorem na�apa� rak�w do wiaderka, no i jeden musia� jako� teraz wyj��. Te raki te� by�y potrzebne do �owienia ryb. To znaczy, mi�so rak�w, za kt�rym � jak twierdzi� stryj Albin � liny wprost przepadaj�. Jak tylko mama us�ysza�a, �e stryj zamierza u�mierca� raki i �owi� na ich mi�so ryby, to ju� w og�le nie chcia�a z nami rozmawia�. Kaza�a zaraz p�yn�� do brzegu. Stryj Albin tym razem nie wytrzyma� i powiedzia�, �e wprawdzie nie jest przes�dny, ale kobieta na pontonie to jak kaktus w kieszeni albo jeszcze gorzej. Tata w�ciekle macha� wios�ami, a ja chyba zacz��em p�aka�, bo �al mi by�o nie z�owionych ryb. Wtedy mama powiedzia�a, �e nie ma co si� tak spieszy�, mo�emy p�yn�� okr�n� drog�, wzd�u� brzegu i spr�bowa� �owi� w trakcie wios�owania. Stryj Albin przesta� burcze� pod nosem. Wyci�gn�li z tat� spiningi. Podp�ywali kawa�ek, rzucali b�yskami bardzo daleko, potem zwijali �y�k� na ko�owrotek i zn�w p�yn�li. Moja d�d�ownica na haczyku nadal mok�a w wodzie, ale jak na z�o�� �adna ryba nie pr�bowa�a jej po�kn��. Patrzy�em na spining i te� chcia�em porzuca�. Wreszcie mama powiedzia�a: � Dajcie porzuca� Teodorowi. Stryj machn�� r�k�, odda� sw�j spining, a sam usiad� do wiose�. Tata te� przesta� rzuca� i wszyscy czekali, co b�d� robi�. Chyba nikt nie wierzy�, �e co� z�owi�. Tylko rzuci�em b�yskiem, zaraz co� szarpn�o. � Zielsko � skrzywi� si� tata. Jednak to nie by�o zielsko, bo przecie� zielsko nie mog�o samo wp�yn�� pod ponton. � Ci�gnij! � krzykn�� stryj Albin. � Z�apa�e� ryb�! 22 Zwija�em �y�k� najszybciej, jak potrafi�em. Ale ch�opaki b�d� zazdro�ci�, gdy im opowiem! Oczy im wyjd� na wierzch! �y�ka popl�ta�a si� i nie chcia�a pu�ci�. � Mocniej! Mocniej! � wo�ali na zmian� mama, tata i stryj Albin. To szarpn��em z ca�ych si�. Wtedy co� strzeli�o i zacz�o sycze�, ale ryby nadal nie widzieli�my. � B�ysk przebi� ponton! � krzykn�� stryj i powios�owa� w stron� brzegu jak szalony. Chyba rzeczywi�cie przedziurawi�o ponton, bo na dnie zebra�o si� du�o wody, a brzegi pontonu bardzo szybko flacza�y. Mama zrobi�a si� blada i powtarza�a: � O Bo�e, szybciej! Szybciej! B�agam was, szybciej! Te� mia�em niema�ego stracha. Wreszcie, jak mieli�my wody w pontonie po kolana, a sam ponton ledwie wystawa� ponad powierzchni�, dop�yn�li�my do brzegu. Tata odczepi� b�ysk z dna pontonu. Ryba te� by�a, nawet bardzo du�a. � Oko� � stwierdzi� stryj Albin i ponuro popatrzy� na tat�. Upar�em si�, �eby mama tego okonia usma�y�a. W ko�cu to moja pierwsza ryba. Mama oskroba�a go, wypatroszy�a, odci�a �eb, p�etwy, ogon � i zacz�a sma�y�. Wtedy zobaczy�em, �e ta ryba wcale nie by�a taka du�a, nie wi�ksza od mojej d�oni, chocia� bardzo fajna. Wszyscy wpatrywali�my si� w patelni�, a ten oko� coraz bardziej kurczy� si� i kurczy�. Wuj Albin westchn�� i powiedzia�: � Zupe�nie jak moja pensja. 23 Jak to by�o z przygod� na pla�y Bardzo lubi� lato, bo wtedy mo�na robi� r�ne niesamowite rzeczy. Na przyk�ad, do p�nego wieczora gra� w pi�k�, je�� nawet po dwa lody dziennie, je�dzi� na wie� do stryja Albina, gdzie jest las i jezioro z dzikimi kaczkami. Mo�na te� bawi� si� w stawianie namiotu i w ob�z albo w podchody, w parku. Ale najbardziej lubi� latem chodzi� na pla��. Na pla�y jest nadzwyczajnie! Mo�na k�pa� si� w morzu, budowa� zamki z piasku, kopa� do�y, w kt�rych � jak s� odpowiednio g��bokie � zawsze na dnie jest woda. Dlatego, gdy tata powiedzia�, �e jutro p�jdziemy na pla��, ucieszy�em si� bardzo. � Tylko musicie mi przyrzec jedno � powiedzia�a mama, gro��c palcem. � Nie b�dziecie odp�ywa� daleko od brzegu. � Przyrzekamy! � krzykn�li�my z tatusiem, po india�sku podnosz�c palce. �Najwy�ej do ��tej boi. Mama roze�mia�a si� i posz�a przygotowa� na jutro nasze czepki i k�piel�wki. Szkoda, �e mogli�my p�ywa� tylko do ��tej boi, bo tam jest p�ytko. Chyba, �e fale wymyj� piach z dna. Wtedy mo�e by� g��boko, nawet po szyj�. Pami�ta�em, gdzie jest taki d� i powiedzia�em tacie na ucho. Tata mrugn�� okiem, ale tak, �eby mama nie widzia�a i powiedzia� szeptem: � Jasne, �e tak. Przecie� nie b�dziemy szorowali brzuchami po dnie! Zaraz po dobranocce poszed�em spa�, �eby szybciej by�o jutro. Rano, po �niadaniu poszli�my na pla��. Tak jak m�wi�a mama, by�o pe�no pla�owicz�w. Tacie si� to nie podoba�o. Krzywi� si� i narzeka�, �e �ledzie w beczce maj� lu�niej. Cho� min�a dopiero dziewi�ta, nigdzie nie mogli�my roz�o�y� koca! By�em na tat� z�y, �e spa� tak d�ugo, bo przecie�, gdyby�my przyszli wcze�niej, to inaczej by wygl�da�o. A tak, to co? Ale w ko�cu znale�li�my troch� miejsca ko�o palik�w. Nawet nie tak daleko od tej g��bszej wody, o kt�rej m�wi�em tacie. Tata zaraz zacz�� czyta� ksi��k� i wcale nie chcia� i�� ze mn� si� k�pa�. � Jak tak � powiedzia�em ze z�o�ci� � to id� do domu i naskar�� mamie. I oczywi�cie poszli�my si� k�pa�. Woda by�a wspania�a! Nurkowa�em do samego dna. Tata wytrzymywa� pod wod� bardzo d�ugo, a� jedna pani z parasolk� krzykn�a, �eby si� nie wyg�upia�, bo utonie. �miali�my si�, bo tata przecie� bardzo dobrze p�ywa. By� nawet kiedy� ratownikiem. By�em dumny z mego taty, bo nikt z p�ywaj�cych dooko�a nie potrafi� tak d�ugo wytrzyma� bez oddychania pod wod�. Zawsze m�wili�my z mam�, �e mamy najwspanialszego tatusia pod s�o�cem! Jak wr�cili�my z k�pieli i wysychali�my na kocu, to ju� nie mog�em oderwa� taty od ksi��ki. Szkoda, �e mama nie zabra�a mu tych ksi��ek przed wyj�ciem. Zawsze tak robi�a, a dzi� chyba zapomnia�a i musia�em si� bawi� sam. Na szcz�cie przyszed� znajomy taty, pan Tadek, i zaprosi� nas na siatk�wk�. Tata wykr�ci� si� zwichni�tym �okciem, ale ja poszed�em. 24 Grali�my nad samym morzem, gdzie nie by�o takich t�um�w. Pan Tadek odbija� pi�k� fantastycznie! Za ka�dym razem, gdy ju� wydawa�o si�, �e pi�ka wyl�duje na piasku albo w wodzie, rzuca� si� szczupakiem i w ostatniej chwili podbija� j� do g�ry. Te� tak chcia�em spr�bowa�, ale mi nie wysz�o. Pi�ka polecia�a wysoko, a� pod wydm� i b�cn�a w brzuch grubego pana z bia�� chustk� na g�owie. Ale zrobi�a si� awantura! Gruby pan podskoczy�, jak oparzony i zacz�� strasznie krzycze�. Podbieg� do nas, chwyci� mnie za ucho i poci�gn�� tak mocno, �e zacz��em p�aka�. Wtedy przyszed� tata. � Niech pan natychmiast pu�ci mojego syna! � krzykn��. � Co� podobnego! � wykrzykiwa� pan z chustk� na g�owie, ale pu�ci� moje ucho. � Niech pan lepiej pilnuje swojego b�karta! Wtedy m�j tata zdenerwowa� si� i strasznie temu panu nagada�. Jeszcze nigdy takiego taty nie widzia�em. A na koniec powiedzia�: � Nie ma co, nie zdziwi� si�, jak przyjdzie stra�nik ochrony przyrody i wlepi panu mandat. Prosz� natychmiast zdj�� ubranie z wydmy, dobrze panu radz�. Rzeczywi�cie, ten gruby pan porozk�ada� swoje rzeczy na umocnieniach ochronnych wydm, a tego przecie� nie wolno robi�. Wr�cili�my do naszego koca. Z nud�w zacz��em kopa� d�, tylko s�abo mi sz�o, bo zapomnia�em �opatki. � Na co ci �opatka � powiedzia� tata � przecie� mo�esz kopa� foremk�. Dokopa�em si� co prawda do wody, ale zm�czy�em si�. Do kitu takie kopanie. Foremka wygina�a si� i nabiera�a bardzo ma�o piasku. Tata pozwoli� mi i�� pochlapa� si� troch� przy brzegu. Nie poszed�em, bo zobaczy�em, �e przy grubym panu stoi stra�nik przyrody i wypisuje mandat! Pokaza�em to tacie. � A to ci historia! � mrukn��. Widzia�em, �e wcale nie by� zadowolony. Pan stra�nik sko�czy� wypisywanie mandatu, zasalutowa� i odszed�. Wtedy ten gruby pan obr�ci� si� do nas i tak jako� popatrzy� na tatusia, jakby to tata naskar�y� stra�nikowi. Tata nie wiadomo dlaczego, zrobi� si� czerwony, kaza� mi pilnowa� koca i poszed� p�ywa�. I gdzie tu sprawiedliwo��? Musia�em siedzie� i pilnowa� ksi��ek i g�upich spodni! Wreszcie tata wr�ci� i mog�em i�� poszuka� muszelek. W domu, w pude�ku po czekoladzie mia�em tylko karbowane i czarne. Brakowa�o mi bia�ych i teraz tylko takie chcia�em zbiera�. Odchodzi�em coraz dalej od naszego miejsca, bo przewa�nie muszelki by�y rozgniecione albo nad�amane. Znalaz�em jednak kilka ca�ych i jedn�, kt�ra by�a du�a jak p� r�ki! I w dodatku odbija�a od �rodka s�o�ce, a� razi�o w oczy! Zachcia�o mi si� pi�. Szybko pobieg�em do naszego miejsca, ale taty tam nie by�o! Najpierw pomy�la�em, �e sobie poszed� beze mnie. Ale tego grubego pana z chustk� na g�owie te� nie by�o. Pobieg�em do nast�pnych palik�w i do nast�pnych, i jeszcze do nast�pnych. I wtedy zacz��em p�aka�, bo zab��dzi�em. Wszystkie kosze by�y jednakowe! i wsz�dzie podobne parawany! i pe�no pla�owicz�w! I nigdzie nie mog�em znale�� taty. Przestraszy�em si� i zacz��em wo�a�: �Tatusiu! Tatusiu!�, a� jedna pani, co le�a�a najbli�ej, spyta�a, czy zgubi�em tat�. Potem pociesza�a mnie, �ebym si� nie martwi�, bo mi pomo�e go odnale��. � Tylko musisz powiedzie�, jak wygl�da � powiedzia�a. � No, tatu� wygl�da, jak... tatu�! � zdziwiony, nie wiedzia�em, co odpowiedzie�. Poszli�my z t� pani� do pana ratownika, a on poradzi� nam p�j�� do radiow�z�a, �eby wywo�a� tatusia z pla�y. Tylko ruszyli�my z miejsca, a tu z g�o�nik�w rozwieszonych wzd�u� wydm rozleg� si� g�os: 25 � Uwaga! Zgin�� ch�opczyk, lat sze��, o imieniu Teodor. Ubrany jest w niebieskie majteczki i s�omkowy kapelusik. W r�ku ma ma�e, metalowe wiaderko. Ktokolwiek widzia� Teodora, proszony jest o przyprowadzenie go pod kas� numer trzy, gdzie czekaj� zaniepokojeni rodzice. I tak, dwa razy pod rz�d. Przestraszy�em si� jeszcze bardziej i rozp�aka�em na dobre. Okaza�o si�, �e kasa numer trzy jest bardzo blisko i zaraz tam byli�my. Czeka� na mnie nie tylko zdenerwowany tata, ale i mama, kt�ra szybciej sko�czy�a prac� i chcia�a do nas do��czy�. Mama chwyci�a mnie na r�ce i zacz�a ca�owa�. Udawa�a, �e ju� nie p�acze, ale widzia�em, �e ma zap�akane oczy. Tata nic nie m�wi�, tylko patrzy� na mnie tak, jak wtedy, gdy bawili�my si� z ch�opakami we wk�adanie bazi do nosa i uszu, kto wi�cej. Ja wsadzi�em do nosa a� pi�� i dopiero lekarz musia� mi je kleszczykami wyci�ga�. 26 Jak to by�o z pogrzebem dziadka Cyryla Ledwie po�o�y�em si� spa�, a ju� zadzwoni� budzik. Mama kaza�a ubiera� si� ciep�o, bo na dworze zimno. Spyta�em, czy to prawda, �e dziadek Cyryl b�dzie zakopany w grobie. � Och! � powiedzia�a mama � nie zadawaj g�upich pyta�, przecie� wiesz, �e dziadek Cyryl nie �yje. Chcia�em jeszcze o co� spyta�, ale mama mia�a zaczerwienione oczy i poci�ga�a nosem. Tata dziwnie wygl�da� w czarnym garniturze i czarnym krawacie. Mieli�my zaraz jecha� poci�giem i mama m�wi�a, �e b�dzie ca�a rodzina. Ucieszy�em si�, bo to znaczy�o, �e Micha� te� przyjedzie. � Gdzie jest moja woalka? � mama od rana szuka�a woalki. � To zakopi� dziadka w ziemi? � nie wierzy�em nadal, chocia� widzia�em na jednym filmie, jak to zrobili: wsadzili jednego pana do trumny i przysypali ziemi�. � Teodorku, ka�dego z nas to kiedy� czeka � powiedzia� tata, czyszcz�c fajk� i patrz�c gdzie� w bok. Zaraz powiedzia�em, �e nie chc� by� zakopany i zacz��em p�aka�. Mama krzykn�a na tatusia � a� jej si� g�os za�ama� � �eby nie opowiada� mi g�upstw. � Jest jeszcze za ma�y, aby o tym m�wi� � doda�a po chwili. Wtedy rozp�aka�em si� na dobre i powiedzia�em, �e nie chc� jecha� i ogl�da�, jak b�d� zakopywa� dziadka. Mama wyja�ni�a, �e zawsze si� tak robi i �e dziadek wcale nie umar�, tylko poszed� do nieba. Ciekawe, co dziadek Cyryl b�dzie robi� w niebie, bo tam chyba nie wolno pali� papieros�w, a dziadek ci�gle pali�. Na dworcu tata pok��ci� si� z mam� o to; czy mam by� na cmentarzu, czy zosta� w domu u wujka Janka, jak inne dzieci. � Przecie� to jego dziadek! � tata stuka� fajk� w popielniczk�. By� zdenerwowany. Mama ca�y czas cicho p�aka�a z chusteczk� przy oczach. Jak przyjechali�my do Bia�ogardu, to u wujka Janka by�o ju� strasznie du�o ludzi. Mama odda�a kwiaty cioci Justynie i poszli�my do du�ego pokoju. Stryj Albin wzi�� mnie na r�ce, �ebym m�g� zobaczy� dziadka. Dziadek spa� w czarnym ubraniu i w og�le si� nie rusza�. Wszyscy byli bardzo smutni i modlili si�. Przy dziadku sta�y kwiaty w wazonach i �wiece. � Pami�tasz dziadka Cyryla? � spyta� stryj Albin. Stryj Albin zawsze zadaje dziwne pytania. Kiedy� mnie spyta�, czy wiem, jak wygl�daj� gwiazdy i nie wiedzia�em, co odpowiedzie�. Teraz te� nie wiedzia�em, bo przecie� dziadek Cyryl le�a� w trumnie. Potem przyszed� Micha� z tat� i z mam�. Mama kaza�a Micha�owi ukl�kn��, ale on nie us�ucha�, tyko podbieg