3792
Szczegóły |
Tytuł |
3792 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3792 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3792 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3792 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MAREK HO�Y�SKI
E-mailem z Doliny Krzemowej
Od autora
Do napisania tej ksi��ki sk�oni�o mnie zainteresowanie, jakim cieszy�y si� artyku�y kt�re publikowa�em na przestrzeni ostatniej dekady na �amach �Gazety Wyborczej�, �Rzeczpospolitej�, �Polityki�, �Wprost� oraz �Wiedzy i �ycia�, a tak�e felietony drukowane w �Nowej Fantastyce� (1998-2000). Stara�em si� relacjonowa� w nich na bie��co wydarzenia zwi�zane bezpo�rednio z prac� zawodow� i takie, kt�re sk�adaj� si� na obraz codziennego �ycia w Dolinie Krzemowej.
Kilkunastoletni pobyt w �informatycznym raju� - cho� zdominowany przez sprawy zawodowe - da� mi okazj� do poczynienia r�norodnych obserwacji. Pracuj�c w m�odej, rozwijaj�cej si� dynamicznie dziedzinie, ponadto w elitarnej firmie, kt�rej produkty pod wzgl�dem klasy nale�a�y do komputerowej arystokracji, mog�em - a potem, z racji s�u�bowych obowi�zk�w, musia�em - uczestniczy� w wielu prze�omowych dla informatyki wydarzeniach.
Przygotowa�em niniejsz� ksi��k� z nadziej�, �e zaciekawi nie tylko tych, kt�rzy nadal �ni� o karierze w Dolinie Krzemowej lub staraj� si� replikowa� na krajowej scenie gie�dowe sukcesy kalifornijskich firm internetowych. Dla wielu Kalifornia to r�wnie� s�o�ce, pla�a, palmy i kolibry...
Poszczeg�lne zapiski nie s� utrzymane w porz�dku chronologicznym. Ze wzgl�du na ich zbeletryzowany charakter i potrzeb� cz�stego odwo�ywania si� do wydarze� wcze�niejszych przydatne mo�e si� okaza� kr�tkie kalendarium: w latach 1981-1989 by�em pracownikiem Massachusetts Institute of Technology i - r�wnolegle - Uniwersytetu Bosto�skiego, w latach 1989-1997 - Silicon Graphics, Inc. Komputery, o kt�rych mowa w ksi��ce, prezentowane by�y: Indigo - jesieni� 1991 r., Indy - latem 1993 r., O2 -jesieni� 1996 r. Do sprzeda�y prototypu Talismana dosz�o w 1999 r.
Nie spos�b by�oby zrelacjonowa� tego, w czym uczestniczy�em, inaczej ni� przez pryzmat osobistych dozna�, st�d m�j emocjonalny niekiedy stosunek do pewnych wydarze�, miejsc czy os�b.
Na proscenium
Moja druga z kolei zima w Bostonie by�a wyj�tkowo mro�na, wietrzna, z cz�stymi opadami �niegu. Wszystkim dawa�a si� we znaki. Ale nikt nie narzeka� na ni� tak jak Kevin, kt�ry ponadto swoje �ale i pretensje kierowa� do samego siebie. �I po co mi to by�o?� - zaczyna� zwyk�e lamenty.
W ten pi�tkowy wiecz�r celebrowali�my, jak co tydzie�, tradycyjne spotkanie w klubie pracowniczym Massachusetts Institute of Technology (MIT) na ostatnim pi�trze budynku przy Memoria� Drive. Za oknem szala�a zawieja, przeciwleg�ym brzegiem skutej lodem Charles River z wolna sun�y mgliste sylwetki pojedynczych samochod�w.
- I po co mi to by�o?! - wzdycha� Kevin. - Wylegiwa�bym si� teraz na patio, palmy by si� kiwa�y, kolibry lata�y, drzewko pomara�czowe rzuca�oby cie� na hamak. Co za diabe� podkusi� mnie, �eby zostawi� ten raj w Dolinie Krzemowej. Tu nawet nie ma porz�dnego wina. Pijecie to �wi�stwo, bo nigdy nie pr�bowali�cie naszego z Santa Clara.
Kevin sp�dzi� w Silicon Valley ca�e swoje zawodowe �ycie. Najpierw pracowa� w du�ej korporacji, potem zrobi� kilka wynalazk�w, wreszcie za�o�y� w�asn� firm�, kt�ra przynios�a mu s�aw� i pieni�dze. Ju� mia� zamiar i�� na emerytur�, gdy otrzyma� z MIT zapytanie, czy nie zechcia�by przekaza� swojej wiedzy studentom. Zwyci�y�a ambicja: by� profesorem na najlepszej technicznej uczelni �wiata - takiej propozycji si� nie odrzuca.
Kevin zanudza� swoimi wspomnieniami wszystkich, ale chyba tylko ja wys�uchiwa�em go z nale�yt� uwag�. Nie tylko dlatego, �e jako terminator powinienem by� okazywa� szacunek mistrzowi, kt�ry przyby� tu niedawno, aby wprowadzi� nas w kolejne etapy wtajemniczenia. Urzeka�a mnie te� sama nazwa: Silicon Valley.
Dolina Krzemowa bowiem to zjawisko wyj�tkowe, fenomen technologiczny, socjologiczny i cywilizacyjny. Tam rodz� si� komputery, tam powsta� Internet i pierwsze dokonania in�ynierii genetycznej. Stamt�d promieniuj� na �wiat pomys�y struktur organizacyjnych o�wieconych korporacji, zasady etyki programowania i wzorce tworzenia mi�dzynarodowych zespo��w badawczych. Szczyt osi�gany przez nielicznych, kt�rym starczy�o si�y woli, wyobra�ni i motywacji, aby zaj�� tak daleko.
Jak ka�dy cz�owiek z bran�y marzy�em, �eby przynajmniej raz w �yciu odby� pielgrzymk� do tej informatycznej mekki, sk�d p�ynie do nas wiedza i pud�a z komputerami. Poby� tam tydzie� lub cho�by par� dni. Do Europy Amerykanie je�d��, �eby otrze� si� o histori�; do Doliny Krzemowej przybywa si� zewsz�d, �eby stan�� oko w oko z przysz�o�ci�. Nigdy nie przypuszcza�em, �e sp�dz� tam lata i poznam Silicon Valley od podszewki. Jak ka�dy �arliwy wyznawca, kt�remu nie dane by�o jeszcze dotkn�� obiektu swego kultu, mia�em te� o nim fa�szywe wyobra�enia.
***
Pracowali�my na tym samym wydziale; Kevin wyk�ada� bazy danych, ja grafik� komputerow�. W snobistycznym Bostonie, zapatrzonym w tradycje Nowej Anglii, obaj byli�my emigrantami - on mi opowiada� o Kalifornii, ja mu o Polsce. Mianownik na tyle wsp�lny, �e pozwala utrzymywa� kole�e�skie stosunki.
Poza tym r�nili�my si� diametralnie. On by� u schy�ku kariery; mia� nazwisko wymieniane w podr�cznikach informatyki, zasobne konta bankowe i dworek w Cambridge, Massachusetts. Zna� wszystkich i by� wsz�dzie. A co najwa�niejsze, przeszed� przez Dolin� Krzemow� i odni�s� sukces. Sta� si� cz�ci� legendy.
Ja natomiast szykowa�em si� dopiero do wej�cia na scen�. Kilkadziesi�t publikacji naukowych, lecz prawie wszystkie w j�zyku, kt�rego nikt nie zna� i nie mia� powodu si� uczy�. To prawda, �e jedna z ksi��ek (Sztuka i komputery) wywo�a�a troch� szumu i zaowocowa�a zaproszeniami na rozmaite uniwersytety. Ale przecie� dotyczy�a zagadnie� o marginalnym znaczeniu. Grafika komputerowa by�a w latach siedemdziesi�tych postrzegana jako naiwna pr�ba skrzy�owania techniki ze sztuk�. Odnosi�em wra�enie, i� uda�o mi si� wyprzedzi� innych tylko dlatego, �e powa�ni badacze nie uznawali tego tematu za godny uwagi.
Dzi�ki tej ksi��ce (kt�rej, tak�e ze wzgl�du na j�zyk, nikt wp�ywowy nie m�g� przeczyta� - ogl�dano tylko obrazki) trafi�em jednak do mi�dzynarodowej spo�eczno�ci grafik�w komputerowych, kt�ra wtedy w�a�nie si� formowa�a. M�wi�c �spo�eczno��, oczywi�cie przesadzam, bo na pierwszych og�lno�wiatowych konferencjach pojawia�o si� wtedy 60-80 os�b (na ostatni�, w 1998 roku, przyjecha�o a� 50 tysi�cy). Na pocz�tku znali�my si� wszyscy po imieniu.
Dlatego wyl�dowa�em w Bostonie. Dw�ch programist�w, z kt�rymi kiedy� pracowa�em na uniwersytecie w Indianie, wys�a�o telegram do Warszawy: Hej, jeste� tam? Pami�tasz nasz wsp�lny projekt nauczania z wykorzystaniem komputer�w? MIT zach�ca nas, �eby to dalej poci�gn��. Zaczynamy od wrze�nia. Pod��czasz si�? Pozdrowienia.
Wyjecha�em we wrze�niu 1981 roku. Projekt planowano na semestr, wi�c bilet powrotny wykupi�em na 17 stycznia 1982 roku. Wiele jednak wydarzy�o si� w kraju podczas mojej kr�tkiej nieobecno�ci. Z�by przeczeka� stan wojenny, przyj��em propozycj� dziekana: �Ta grafika z komputera zaczyna interesowa� student�w. Czy nie podj��by si� pan, na pr�b�, wyk�adu w semestrze wiosennym?�.
W schemacie organizacyjnym wydzia�u jestem zatem teraz na tym samym poziomie co Kevin. Dlatego siedzimy razem w sk�rzanych fotelach faculty club, pijemy �kiepskie� wino (mnie smakuje) i patrzymy przez okno na fale gnanego wiatrem �niegu oraz na wie�owce po drugiej stronie rzeki. Jeste�my kolegami - profesorami.
- Mam dosy� tego paskudztwa - m�wi Kevin, pukaj�c w kieliszek. - Dzwoni� po samoch�d. Dok�d ci� odwie��?
Dzi�kuj�, przejd� si�, zaczerpn� �wie�ego powietrza. Reakcja Kevina zdradza, �e wie, dlaczego odmawiam - mieszkam w domu, kt�ry rozpad�by si� ze wstydu, gdyby podjecha�a w jego pobli�e dziesi�ciometrowa limuzyna z kierowc� w liberii. Doceniam, �e Kevin pr�buje nie da� tego po sobie pozna�.
Kupiony na warszawskich ciuchach ko�uszek zaczyna w po�owie drogi przemaka�. Id� przez most, staraj�c si� utrzyma� na chodniku, ale to trudne. Jest �lisko i wiatr spycha mnie na jezdni�. Licz� wymalowane czarn� farb� znaki wzd�u� balustrady. To pomiar d�ugo�ci mostu w �smootach�. Olivier Smoot studiowa� w MIT trzydzie�ci par� lat temu. Wynajmowa� z kolegami dom za rzek�. Podobno upi� si� kiedy� tak, �e by� zupe�nie sztywny. Przyjaciele in�ynierowie postanowili zmierzy� nim d�ugo�� mostu. Przek�adali go niczym miark� do tkanin i oznaczali ka�d� dziesi�tk�. Rokrocznie cz�onkowie korporacji studenckiej, kt�ra przej�a siedzib� i tradycj�, od�wie�aj� t� �podzia�k�, kt�ra kojarzy im si� chyba ze wzorcem metra. Smoot musia� mierzy� sobie jakie� pi�� st�p siedem cali, czyli grubo wi�cej ni� ma�y Francuzik z Sevres. Po przej�ciu mostu (364,4 smoota plus jedno ucho) jestem ju� ko�o mojej kwatery.
***
Mieszkam u Leona, technika z naszego laboratorium. Leon po zatrudnieniu w MIT poczu� si� na tyle pewnie pod wzgl�dem finansowym, �e kupi� rozpadaj�cy si� wiktoria�ski dom, w kt�ry w�adowa� wszystkie oszcz�dno�ci. Teraz brakuje mu na gaz i elektryczno��. Ogrzewa tylko salon, w kt�rym zazwyczaj przesiaduje. Kiedy wr�ci�em, gra� Brahmsa, siedz�c przy pianinie w r�kawiczkach. Pr�bowa� wci�gn�� mnie w dyskusj� o Kierkegaardzie, kt�rego ostatnio nami�tnie czytywa�, ale si� wykr�ci�em. Trzeba si� wyspa�, pomy�la�em, bo przez weekend musz� przygotowa� wyk�ad na poniedzia�ek.
Moi nowi znajomi nie przyjmuj� do wiadomo�ci, �e jestem Europejczykiem tylko w sensie geograficznym i nie mog� pretendowa� do roli ambasadora ca�ego starego kontynentu. Na pierwszych stronach gazet codziennie ogl�daj� relacje z mojego kraju. Ponure zdj�cia kordon�w milicji otaczaj�cych szar� mas� demonstrant�w; zaci�te twarze, brudny, rozdeptany �nieg. Dziwi� si� uprzejmie: �Czemu nie uregulujecie tej przykrej sytuacji?�.
Wprowadzi�em si� do Leona, nie maj�c innego wyj�cia. Oficjalnie by�em bowiem na tzw. sabbatical, czyli urlopie naukowym. To taki zwyczaj ameryka�skich uniwersytet�w, przej�ty niedawno tak�e przez polskie uczelnie. Po czterech latach (u nas po siedmiu) pracownik naukowy mo�e opu�ci� semestr i przenie�� si� gdzie indziej. Chodzi o zastrzyk �wie�ej energii, zmian� �rodowiska, nawi�zanie nowych kontakt�w. Macierzysta uczelnia nadal wyp�aca mu pensj�, a w nowym miejscu otrzymuje on symboliczn� kwot�, kt�ra ma kompensowa� koszty czasowego pobytu poza domem.
W zasadzie wszystko si� zgadza. Instytut Maszyn Matematycznych w Warszawie chyba ci�gle wyp�aca mi pobory, ale ich zamiana na dolary nie wchodzi w gr�. Do dyspozycji mam zatem jedynie dodatek wyr�wnawczy z MIT - czterysta dolar�w, z kt�rych po�ow� oddaj� Leonowi za pok�j na poddaszu. Reszta idzie na przejazdy i jedzenie. Dlatego nie mog� opu�ci� jedynego w tygodniu ciep�ego posi�ku, kt�ry zjadam za darmo. W zasadzie tylko te pi�tkowe przyj�cia w faculty dub utrzymuj� mnie w dobrej kondycji.
Ciep�o z salonu nie dochodzi na poddasze. Sprz�ty s� oszronione, prze�cierad�o skrzypi. Pora spa�. Nakrywam si� wilgotnym ko�uchem i staram si� skupi� na operetkowych wizjach Kevina. Palmy, kolibry, pomara�cze, Dolina Krzemowa. Je�li �nieg b�dzie pada� ca�� noc, to nie dotr� jutro do laboratorium i nie dam rady przygotowa� program�w na poniedzia�ek.
***
Przysz�a wiosna, �ycie nabra�o smaku i nie musia�em ju� dodawa� sobie otuchy snami o Dolinie Krzemowej. Wyk�ad spotka� si� z przychyln� ocen� student�w i, gdy kontynuowa�em go w semestrze jesiennym, podwoi�a si� liczba s�uchaczy. W kolejnych semestrach by�o ich coraz wi�cej i cho� mia�em do pomocy czterech asystent�w, musia�em w ko�cu ustali� limit 300 os�b na kursie, bo wi�kszej liczby student�w nie zdo�a�bym �obs�u�y�.
Studenci maj� swobod� w wyborze zaj��, obowi�zkowe zaliczenia mo�na uzyska� z najr�niejszej kombinacji przedmiot�w. Je�li na wyk�ad zapisuje si� jedynie kilka os�b, to kariera profesora w MIT jest sko�czona. Albo jego dziedzina straci�a na atrakcyjno�ci, albo te�, po prostu, on nie potrafi uczy�. Studenci zap�acili za nauk� i maj� prawo domaga� si� towaru najwy�szej jako�ci.
Spora grupa m�odzie�y chcia�a nadal zg��bia� moj� dziedzin�, nale�a�o wi�c przygotowa� nast�pny wyk�ad z zaawansowanej grafiki komputerowej. Wielu zapali�o si� do sprawy i po paru latach trzeba by�o opracowa� program studi�w doktoranckich. Podj��em si� te� r�wnolegle, jako associate professor (w Stanach s� trzy stopnie profesorskie: assistant, associate i full professor), mniej zaawansowanych technicznie wyk�ad�w na Uniwersytecie Bosto�skim.
Massachusetts Institute of Technology - Instytut Techniczny Stanu Massachusetts - to, jak sama nazwa wskazuje, instytut badawczy. Student�w traktuje si� jako z�o konieczne, jest ich zreszt� mniej ni� pracownik�w naukowych. Ten znakomicie prosperuj�cy biznes osi�ga dochody g��wnie z projekt�w realizowanych na zlecenie przemys�u, wojska i rozmaitych agencji rz�dowych.
Z tytu�u ka�dego takiego projektu instytut z miejsca zgarnia do kieszeni 72 procent na koszty w�asne (tzw. overhead). �wietny interes - z ka�dych 100 tysi�cy dolar�w za wykonanie pracy badawczej trzeba odprowadza� do kwestora 72 tysi�ce. Pozosta�e 28 tysi�cy mog� przeznaczy� na dokupienie niezb�dnego sprz�tu � op�acenie czesnego moich doktorant�w. Ale ca�kiem mnie to urz�dza, bo w zamian dostaj� najlepiej w kraju wyposa�one laboratoria i, co wa�niejsze, zdobywam presti�. Klienci, zwabieni renom� instytutu, ustawiaj� si� w kolejce i portfel zam�wie� jest zawsze pe�ny.
MIT te� �wietnie na tym wychodzi - inwestuj�c pieni�dze w budynki, sta� si� w�a�cicielem po�owy Cambridge. Druga po�owa nale�y do Uniwersytetu Harvarda, kt�ry prowadzi identyczn� polityk�. �eby nikomu si� nie pomyli�o - Cambridge nie ma nic wsp�lnego z angielskim uniwersytetem o tej�e nazwie. Faktycznie jest to cz�� Bostonu po drugiej stronie Charles River, cho� formalnie stanowi osobne miasto, z w�asnym samorz�dem i prawami.
Te za� stanowi�y typowy lewacki koktajl. W�a�cicielom budynk�w zabraniano podnosi� czynsz, pracodawc�w zmuszano do zapewnienia opieki medycznej homoseksualnym partnerom zatrudnianego. Przeforsowano zakaz palenia, ale starano si� zalegalizowa� marihuan�, kt�r� przecie� si� pali. Cambridge to jedyne, opr�cz Korei P�nocnej, miejsce na �wiecie, gdzie mo�na spotka� komunist�w z przekonania - �mieli si� bosto�czycy.
Nasze prosolidarno�ciowe demonstracje ze �wieczkami na Harvard S�uare pikietowali trocki�ci i anarchi�ci. Dyskusja z nimi nie by�a mo�liwa. �Jaki tam spontaniczny zryw spo�ecze�stwa! O tu, w ksi��ce, napisane jest - podsuwali nam pod nos odbit� na powielaczu broszur� - �e Solidarno�� zosta�a zorganizowana i sfinansowana przez CIA�.
Cz�sto powtarzany �art g�osi�, �e �Republika Cambridge� planuje wystawienie na granicy z Bostonem posterunk�w, by uniemo�liwi� przewo�enie papieros�w i prawicowej literatury. Istotnie by�o si� przed czym broni�, jako �e reszta katolicko-irlandzkiego miasta, cho� w polityce oficjalnie popiera�a demokratyczny klan Kennedych, prywatnie reprezentowa�a reakcj�.
***
Wsp�gra�o to idealnie z konserwatywnymi zapatrywaniami polskiej enklawy na bosto�skim przedmie�ciu Dorchester. Kilkana�cie tysi�cy os�b z niewa�nymi od dawna wizami turystycznymi, sprolongowanymi jednak z powodu stanu wojennego, pracowa�o g��wnie �w azbe�cie�, czyli przy usuwaniu uznanych za szkodliwe azbestowych izolacji �cian. W Dorchester by�o kilka plac�wek zajmuj�cych si� przede wszystkim wysy�aniem paczek do kraju i dystrybucj� laleczek w strojach regionalnych. Mie�ci� si� tam polski ko�ci� tudzie� sklepy z w�dk�, kie�basami w�asnego wyrobu i torcikami wedlowskimi dowo�onymi przez marynarzy.
Dorchester, maj�ce opini� �gorszej dzielnicy�, wspominam ciep�o. Wkr�tce przenios�em si� tam od Leona i sprowadzi�em do Stasia, kt�ry zarz�dza� posesj� przy Raven Street. Mia� ca�e pi�tro dla siebie w zamian za pilnowanie, �eby si� ta drewniana buda przedwcze�nie nie rozsypa�a. Tak� w�a�nie umow� zawar� z Karen, irlandzk� emigrantk�, kt�ra zainwestowa�a w ten dom po pi�ciu latach pracy w Delta Airlines.
G��wnym celem dzia�alno�ci Stasia by�o sprowadzenie z Polski �ony i c�rki; mia�y przyjecha� przez Meksyk, poniewa� ta granica by�a wtedy s�abo pilnowana (przy trzeciej pr�bie si� uda�o). Ponadto, �eby dorobi�, Sta� reperowa� w okolicy komputery i telewizory. By� bardzo zaj�ty, dlatego ch�tnie scedowa� na mnie swoje obowi�zki dozorcy.
Nie by�o ich du�o, od czasu do czasu malowanie �azienek czy naprawa dachu. Musia�em r�wnie� dogl�da� babci z parteru, kt�ra modli�a si� za nas przez trzy godziny dziennie. Pierwsze pi�tro te� nie sprawia�o k�opotu: czteroletni Piotru� zaprzyja�ni� si� z nami szybko i �yczliwie usposobi� do nas swoj� mam�, kt�r� co prawda widywali�my rzadko: pracowa�a na nocnej zmianie w klubie ulokowanym w Combat �on� - pozosta�o�ci po dzielnicy zakazanych rozrywek w puryta�skim Bostonie.
Moje kolejne przenosiny, z powrotem do �r�dmie�cia, wygl�da�y niemal jak ludowy festyn. Kolumna p�ci�ar�wek jecha�a przez Dorchester na klaksonach, manifestuj�c dum�, �e komu� z nas uda�o si� wyrwa� z getta. Na zasiedlinach mama Piotrusia wyg�osi�a mow�: �Pami�taj o nas, bo w wy�szych sferach takich przyjaci� nie znajdziesz�.
***
Polskie �wy�sze sfery� by�y w Bostonie nieliczne - paru lekarzy, naukowc�w, kilka mieszanych ma��e�stw. W dniu topienia Marzanny prawie wszyscy emigranci z naj�wie�szego narybku gromadzili si� w mojej skromnej kawalerce. Od�wie�y�em ten zwyczaj, jako �e mieszka�em tu� przy rzece. Kuk�� robili�my ze s�omy ozdobionej portretem Lenina. Ekspodchor��owie salutowali, krzepki kolega w slipkach wypija� na rozgrzewk� szklank� w�dki i holowa� podpalon� Marzann� mi�dzy krami na g��wny nurt.
Sam dom stanowi� zabytek, ale, w odr�nieniu od moich poprzednich siedzib, by� w znakomitym stanie. Urocza ma�a uliczka, rz�d ceglanych kamieniczek z ganeczkami od frontu - troch� jak gda�ska Star�wka. Czerwony dywan i mahoniowe por�cze na klatce schodowej. Owalne okna, na dachu wspania�y taras z widokiem na MIT po drugiej stronie Charles River.
Przesta�em, rzecz jasna, chodzi� przez most na piechot�. M�j pojazd, ford pinto, cieszy� si� opini� najgorszego i najbardziej niebezpiecznego samochodu w historii ameryka�skiego przemys�u motoryzacyjnego - podobno przy drobnych kolizjach sam z siebie wybucha�. By� czerwony, mia� wgniecione boki i wygl�da� obskurnie. Jedyn� jego zalet� stanowi�o to, �e je�dzi� nim kiedy� nasz papie�.
Kupi�em ten samoch�d od seniora polskiej spo�eczno�ci w Bostonie, niegdy� prezesa komitetu podejmuj�cego delegacj� krajowych biskup�w. I tak oto moim pinto przemieszcza� si� po terenie bosto�skiej metropolii krakowski biskup Karol Wojty�a.
Z biegiem lat w�a�ciciel pinta dorobi� si� forda fiesty, pinto za� scedowa� na �on�. Kolejny szczebel w g�r� i kolejny samoch�d. Teraz fiesta przesz�a na �on�, a stare pinto czeka�a droga na z�omowisko. Znajomy prosi�, bym mu pom�g� przy holowaniu, ale gdy dojechali�my do celu, wyst�pi�em z ofert�: odkupuj� w�z za cen�, jak� dostaliby�my na szrocie. Sto dolar�w plus pi�� dolar�w podatku. Silnik przegrza� si� po tygodniu. Pami�ta�em jednak adres z�omowiska i wymieni�em tam ch�odnic�, zdumiony faktem, �e, przyci�ni�ty do muru, potrafi� si� przekwalifikowa� na mechanika.
Pinto, zgodnie z przewidywaniami, po p� roku dokona� swego �ywota. Sprzeda�em go za trzydzie�ci dolar�w i przesiad�em si� do szykownej toyoty celiki GTS. Jak wida�, nie mia�em g�owy do interes�w: powinienem by� poci�� pinto na kawa�ki i sprzedawa� je jako relikwie.
***
MIT stale zabiega� o granty, musia�em wi�c i temu zadaniu sprosta�. Anga�owa�em si� wraz ze studentami w r�ne opracowania dla IBM, cyfrowy dysk wideo dla Digitala, dorobki programowe dla startuj�cego Microsoftu. Niekt�re z tych projekt�w by�y fascynuj�ce, inne przera�liwie nudne. Czasami zamawiaj�cy dok�adnie wiedzieli, czego chc�, cz�sto jednak precyzowali tylko kierunek i dawali nam woln� r�k� co do szczeg��w. Ale te� zdarza�o si�, �e wymagania by�y bardzo konkretne, a mimo to nie potrafili�my dociec, do czego mog� sponsorowi s�u�y� nasze prace.
Tak w�a�nie by�o z projektem o kryptonimie �Aspen�. Z naukowego punktu widzenia mia�a to by� pierwsza pr�ba po��czenia grafiki komputerowej z zarejestrowanymi w pami�ci komputera sekwencjami wideo. Wybrali�my miasteczko Aspen w Kolorado, poniewa� by�o niewielkie, z regularn� siatk� ulic; wyst�powa�y tam ponadto wszystkie cztery pory roku.
Ale naprawd� chcieli�my sobie przy okazji poje�dzi� na nartach. Aspen, dzi�ki znakomitym warunkom �niegowym, sta�o si� ulubionym o�rodkiem sport�w zimowych dla ca�ego Hollywood. Wieczorami w restauracjach panuje swobodna atmosfera, a na stoku czekaj� niespodzianki. Wsiadasz do dwuosobowej gondoli, zdejmujesz czapk� i gogle. Facet naprzeciwko robi to samo i okazuje si�, �e to Jack Nicholson, kt�ry a� si� pali, �eby ci opowiedzie� o swoich wyczynach na ostatnim zje�dzie.
Po sfilmowaniu uliczek Aspen z d�ipa, dodaniu plan�w municypalnych i zdj�� lotniczych uzyskano pe�n� komputerow� baz� danych umo�liwiaj�c� swobodn� interakcj�. Dotykaj�c palcem ekranu, mo�na by�o porusza� si� po ulicach, rozgl�da� dooko�a, zmienia� lato w zim� lub jesie� w wiosn�. Wskazywane domy dostarcza�y wi�cej wiadomo�ci o sobie. Je�li mie�ci�a si� tam, na przyk�ad, restauracja - ogl�da�e� menu i uk�ad stolik�w, je�li komenda policji -twarze szeryfa czy posterunkowych. Informacja mog�a te� by� udzielana w postaci syntetyzowanego d�wi�ku, kt�ry komputer potrafi� wyskrzecze� w kilku j�zykach: �Sier�ant Jim Solari; siedem lat w miejskiej policji�.
Na g��wny deptak Aspen nie wpuszczano samochod�w, st�d luka w materiale wideo. Oczywi�cie, mo�na by�o za�atwi� zezwolenie na przejazd, ale nie o to chodzi�o. Tu zaczyna�a si� bowiem nasza rola. Mieli�my wygenerowa� komputerowe wizerunki budynk�w, kt�re nie zosta�y sfilmowane, i zgra� je z istniej�cym materia�em, aby jad�cy nie traci� ci�g�o�ci.
Ciekawe zadanie, przydatne w kinematografii i telewizji. Ale tu naszym sponsorem by�o wojsko. Po co Departament Obrony wydaje pieni�dze na tego typu projekt? Podejrzewali�my par� zastosowa� i jedno z podejrze� potwierdzi�o si� przy oddawaniu pracy. Oficer, kt�ry przewodniczy� komisji odbiorczej, zapyta�: �A czy b�d� problemy w adaptacji tego systemu do innych j�zyk�w poza angielskim, francuskim i hiszpa�skim? Czy istniej� jakie� ograniczenia na poziomie fonemicznym, kt�re eliminuj�, powiedzmy, perski?�
No jasne, zagadka rozwi�zana. Niedawna akcja odbicia zak�adnik�w w tehera�skiej ambasadzie zako�czy�a si� totaln� kompromitacj� (ameryka�skie helikoptery powpada�y na siebie, zanim zd��y�y dolecie� do celu). Si�y zbrojne dosta�y zatem ostro po uszach, ale te� otrzyma�y fundusze, �eby si� porz�dnie przygotowa� i nast�pnym razem nie dopu�ci� do blama�u.
Projekt �Aspen� pasowa� do tego celu idealnie. Materia� filmowy mo�na by�o uzupe�nia� zdj�ciami satelitarnymi, a nie znane wywiadowi fragmenty Teheranu dawa�o si� zast�pi� grafik� komputerow�. P�ynna nawigacja przez teren operacyjny, dane o obiektach spotykanych po drodze, instrukcje w lokalnym j�zyku. Na szcz�cie do ponownej pr�by odbicia nie dosz�o i nie musieli�my si� martwi� o moralne implikacje naszych do�wiadcze�.
***
W MIT wystarczy mie� oczy i uszy otwarte, a otoczenie samo zap�odni ci� intelektualnie. Wszyscy dooko�a nad czym� pracuj�. Niekt�re z tych dzia�a� k�ad� fundamenty pod dyscypliny, kt�rych nobilitacja i rozkwit nast�puj� po latach.
Tak w�a�nie sta�o si� z modn� p�niej rzeczywisto�ci� wirtualn�. Otar�em si� o ni� na pocz�tku, ale w�a�ciwie nie mam si� specjalnie czym chwali�, bo m�j udzia� w budowaniu podwalin pod t� dziedzin� ogranicza� si� do skromnej roli �winki morskiej.
Koledzy z zespo�u pracuj�cego nad he�mem do wy�wietlania tr�jwymiarowych obraz�w graficznych poprosili mnie o pomoc przy jego testowaniu. Skar�yli si� na brak odporno�ci u swoich znajomych ��winek� i podkre�lali, �e szukaj� kogo� z pewnym do�wiadczeniem �eglarskim. Brzmia�o to podejrzanie, lecz nie wypada�o odm�wi�, byli�my przecie� s�siadami na tym samym pi�trze instytutu.
Na czym polega wirtualna rzeczywisto��? Chodzi o to, by przeprowadzi� widza �na drug� stron� lustra� i zaoferowa� zanurzonemu w urojonej przestrzeni cz�owiekowi jak najpe�niejsze wra�enie realizmu. Wymaga to spe�nienia dw�ch warunk�w: zapewnienia prawdziwie tr�jwymiarowego obrazu oraz pe�nej interakcji, czyli mo�liwo�ci wp�ywania na zmian� sytuacji na obrazie.
Szkopu� w tym, �e scena ogl�dana na ekranie komputera jest tylko dwuwymiarowym obrazem, cho� czasem potrafi stworzy� z�udzenie przestrzeni tr�jwymiarowej. Mo�na to z�udzenie pot�gowa�, aby widz zyska� odczucie g��bi: podkre�la� perspektyw�, pomniejszaj�c przedmioty dalsze i powi�kszaj�c bli�sze. Albo te� obiekty na pierwszym planie wy�wietla� jako nieco ja�niejsze, dalsze natomiast odpowiednio przyciemnia�. Fakt jednak pozostaje faktem: obraz na monitorze jest p�aski jak deska.
Pr�b dodania prawdziwego trzeciego wymiaru by�o wiele. Sporo daremnych, jak si� okaza�o, nadziei pok�adano w holografii. W po�owie lat siedemdziesi�tych eksperymentowano te� z ekranem wibruj�cym lekko do przodu i do ty�u. Rzutowano na� bli�sze elementy obrazu, gdy przesuwa� si� ku odbiorcy, a reszt� w u�amku sekundy, kiedy si� cofa�. Sceny istotnie nabiera�y g��bi, cho� daleko im by�o do perfekcji.
I wtedy odgrzebano stary pomys� fotoplastykonu. Sam fotoplastykon dawno przesta� frapowa� publiczno��, odrodzi� si� jednak w nowej, atrakcyjnej postaci. Jego zasada opiera�a si� na odkrywczym spostrze�eniu, �e widzenie tr�jwymiarowe zwi�zane jest z posiadaniem przez nas dwojga oczu. Obrazy rejestrowane przez ka�de oko s� bowiem dwuwymiarowe i dopiero ich zbitka daje informacje o przestrzennym rozmieszczeniu przedmiot�w, kt�re ogl�damy.
Co prawda, je�li zamkniemy jedno oko, to nadal postrzegamy �wiat tr�jwymiarowo. Dzieje si� tak dlatego, �e w�wczas wspiera nas m�zg, kt�ry - pami�taj�c poprzednie do�wiadczenia wzrokowe - uzupe�nia brakuj�c� informacj�.
To w�a�nie wykorzystali na prze�omie ubieg�ego wieku tw�rcy fotoplastykonu. Robili zdj�cie kurortu Baden-Baden (Baden, powtarzam, Baden - jak interpretowa� t� nazw� Salon Niezale�nych), a potem przesuwali aparat fotograficzny o sze�� stopni, czyli o �redni k�towy dystans mi�dzy oczami, i pstrykali nast�pne zdj�cie. Potem wystarcza�o odseparowa� oczy tak, by ka�de z nich mog�o dostrzega� tylko jedno ze zdj��, to znaczy rejestrowa� dok�adnie taki sam obraz, jaki widzia�oby w naturze. M�zg dokonywa� syntezy, a wypadkow� by�o niezafa�szowane wra�enie tr�jwymiarowo�ci.
Pomys� od�y� w latach sze��dziesi�tych przy okazji kina 3D (D od dimensions - wymiary); oba obrazy lecia�y jednocze�nie, do ich rozdzielenia s�u�y�y tekturowe okulary z czerwonym i niebieskim filtrem. Zdj�cia sal kinowych wype�nionych papierowymi okularnikami �enuj� nas do dzisiaj.
Moi koledzy z pi�tra wpadli na lepsze rozwi�zanie. Zmiana k�ta widzenia o sze�� stopni i przeliczenie sceny to dla komputera b�ahostka. Oba obrazy mia�y si� pojawia� tu� przed oczami na ciek�okrystalicznych ekranikach, wmontowanych w he�m zakrywaj�cy twarz a� po czubek nosa.
Taki w�a�nie he�m za�o�ono mi w laboratorium. Ci�ki i niewygodny (por�cznych stereowizyjnych gogli jeszcze nie znano), przesy�a� do maszyny interakcyjne dane o po�o�eniu cia�a i ruchach g�owy. Obraz by� marnej jako�ci, cho� przy odrobinie dobrej woli mo�na by�o zaakceptowa� sugerowany plener: ��czka, dalej strumyk, za strumykiem las.
Czujniki ruchu dzia�a�y poprawnie. Po paru krokach do przodu stan��em nad strumykiem, kt�ry z bliska okaza� si� do�� kanciasty. Przeszed�em go such� nog� i tu� przed osi�gni�ciem lasu zderzy�em si� ze �cian� laboratorium. Ze �wiata rzeczywistej rzeczywisto�ci (bo jak go inaczej okre�li�?) dobieg� mnie �miech i polecenie: �Wr�� do punktu wyj�cia i poobracaj g�ow��. Popatrzy�em w lewo: komputer wy�wietli� domek i kawa�ek p�otu. Po prawej by� pag�rek i odleg�y silos zbo�owy. Nic ciekawego.
Nagle zaskoczy�o mnie dziwne zjawisko. Domek przesun�� si� na prawo. Nie, to moja g�owa obr�ci�a si� w odwrotnym kierunku... Aleja zamierza�em spojrze� w przeciwn� stron�; chwileczk�, przecie� w�a�nie patrz� w prawo... Z zewn�trz pad�y s�owa zach�ty: �Bomba! Zupe�nie inaczej pracuje si� z kim�, komu nie brak poczucia r�wnowagi�. Podtrzymywa�o mnie to na duchu przez kilkadziesi�t sekund, po czym zacz��em posuwa� si� na czworakach ku drzwiom toalety.
Dosta�em szklank� wody i niezb�dne wyja�nienia. Test, kt�remu zosta�em poddany, by� przygotowany przez uczestnicz�cych w eksperymencie lekarzy i psycholog�w. W pewnym momencie zamieniano sygna�y wej�ciowe - gdy he�m porusza� si� w prawo, komputer wy�wietla� na monitorach lew� cz�� krajobrazu, i na odwr�t. Mi�nie wysy�a�y do m�zgu informacj�, i� g�owa obraca si�
w prawo, a oczy - �e w lewo. M�zg reagowa� w jedyny rozs�dny spos�b, czyli si� po prostu zawiesza�, no i traci� zainteresowanie wirtualn� rzeczywisto�ci� na �adnych par� lat.
***
Najciekawsze zadania dostawa�em od ma�ych, startuj�cych firm. Zw�aszcza jedna z nich, o nazwie Silicon Graphics, podrzuca�a niebanalne tematy. Realizowa�em je w terminie, bo wida� by�o wyra�nie, �e zleceniodawcy maj� konkretne potrzeby i wiedz�, czego chc�. Cechowa�o ich przy tym zaci�cie naukowo-rozwojowe. A co najwa�niejsze, mieli siedzib� w Dolinie Krzemowej.
W 1989 roku zwr�cili si� do mnie z interesuj�cym pomys�em. Do tej pory grafika w komputerach, jakie produkowali, opiera�a si� na sprz�cie. W ka�dym by�o kilka uk�ad�w scalonych, kt�re powodowa�y, �e po��dany obraz pojawia� si� na ekranie. Maszyny wyposa�one w te �silniki graficzne� by�y du�e i drogie.
W tym czasie b�yskawicznie ros�y podstawowe parametry komputer�w: pojemno�� pami�ci i szybko�� procesora. Rodzi�a si� szansa na wyeliminowanie owych silnik�w graficznych. Je�li procesor b�dzie robi� swoje zwyk�e obliczenia, a w wolnym czasie potrafi przeliczy� grafik�, to dodatkowe uk�ady scalone stan� si� zb�dne. Wystarczy przesun�� wszystkie funkcje silnik�w do oprogramowania, by mie� tani� maszyn�, kt�ra wykona te same zadania.
Koncepcja by�a na razie lu�na, a moja rola polega�a na wykonaniu tzw. feasibility study, czyli dok�adnej oceny realno�ci przedsi�wzi�cia. Siedzia�em nad tym trzy miesi�ce. Przygotowa�em szczeg�owy raport, kt�ry wymienia� potencjalne trudno�ci, z konkluzj� raczej optymistyczn�: �To jest prawie mo�liwe do zrobienia�.
Reakcja by�a natychmiastowa, ale najwyra�niej zignorowano przys��wek �prawie�: Tak wla�nie s�dzili�my. Skoro uwa�asz, �e to jest do zrobienia, mo�e si� tego podejmiesz. Przyjed� do nas, pogadamy.
W kolorze indygo
Lec� zatem do Doliny Krzemowej. Kiedy po sze�ciu godzinach samolot l�duje, jest ju� ciemno. Widz� jedynie �wiat�a pasa startowego i ich odblaski w tafli zatoki San Francisco. Samoch�d czeka. Jedziemy zapchan� autostrad� do typowego ameryka�skiego hotelu, tyle �e zape�nionego in�ynierami. Jestem rozczarowany. Gdzie te palmy, kolibry i hamaki na patiach z opowie�ci Kevina?
Hotel po�o�ony jest zbyt blisko miejsca pracy, aby m�c rozejrze� si� w terenie. Ale i tak wida� r�nic�. Szklane �ciany budynk�w, wypolerowany metal oku�, fontanny, parking zastawiony BMW i por-sche�ami. Ludzie poruszaj� si� szybko i zdecydowanie; wi�kszo�� nosi bawe�niane podkoszulki. Zdejmuj� krawat, ale garnituru ju� nie mog� zmieni� na co� mniej formalnego.
Dostaj� kart� magnetyczn�, kt�r� otwieram bramy Silicon Graphics, a potem wr�czam j� recepcjonistce dla potwierdzenia rozk�adu dnia. �Tak, rezerwacja jest w systemie. Za trzy minuty mo�e pan korzysta� z sali �Vulcan�.Aluzj� trudno przeoczy� - �Vulcan� to jedna z kosmicznych ras w kultowym serialu Star Trek. Film, w kt�rym uczestnicz�, nabiera dynamiki i klarowno�ci.
Wn�trze sali wygl�da jak galeria sztuki w Soho: ods�oni�te rury i belki sufitowe pomalowane na jaskrawe kolory, �elazne schody, awangardowe rze�by. Jest kilka boks�w, rozdzielonych �ciankami dzia�owymi niczym w starym wagonie kolejki podmiejskiej. Wi�kszo�� ludzi ma jednak w�asne pracownie.
Przedstawiam wynikifeastbility study. Widz� po twarzach, �e projekt zyskuje zwolennik�w. Niestety do sali wchodzi dr�gal z jasn� czupryn�. S�ucha jaki� czas, potem zaczyna wysuwa� kontrargumenty. To, co m�wi, ma sens: przyj�cie moich propozycji grozi�oby obni�eniem funkcjonalno�ci i zatkaniem procesora; na pewno zaistnia�yby problemy z systemem operacyjnym.
Broni� si� jak mog�, ale czuj�, �e nie zdo�am przekona� tego gremium. Dr�gal opiera si� na oczywistych faktach, ja na lu�nej futurologicznej predykcji. Co to za facet?
- Nie znasz go? Jim Clark, prezes Silicon Graphics.
Znam po�rednio, pracowa� jako assodateprofessor na Uniwersytecie Stanforda. Recenzowali�my wsp�lnie jakie� artyku�y, ale nigdy nie spotka�em go osobi�cie. Zreszt� nie by�o po temu wielu okazji -w 1982 roku Clark zostawi� uczelni� i za�o�y� Silicon Graphics (w skr�cie SGI, bo dochodzi jeszcze Inc.).
- No to sprawa sko�czona, wasz szef jest wyra�nie przeciw - m�wi� po zebraniu. - Wracam do domu. Mam samolot o pi�tej po po�udniu.
- Nie przejmuj si�. On broni swoich ukochanych silnik�w graficznych, ale jest bystry i otwarty. Poczekaj jeszcze dzie�, dwa. Je�li spraw� przemy�li i tw�j pomys� trafi mu do przekonania, przyzna ci racj�. Zawsze nas zadziwia obiektywizmem.
Nie musia�em czeka� tak d�ugo. Ju� na lotnisku w Bostonie stewardesa wr�czy�a mi kartk� teleksu: Zgoda na projekt. Kompletuj zesp�l. Jim Clark.
***
Nie mog�em si� doczeka�, aby podzieli� si� dobr� nowin� ze studentami. Powa�ne wyzwanie, idealnie pasuj�ce do naszej tematyki. Ambitne, bo czego� takiego nikt jeszcze nie zrobi�. �adne tam akademickie abstrakcje, wydumane po to, by napisa� kolejny artyku�. Konkretne, bo wynikaj�ce z zapotrzebowania przemys�u - je�li nam si� uda, nast�pi wdro�enie do produkcji. W dodatku wa�kie naukowo. A przy tym �wietnie p�atne; koniec z �ebranin� o granty.
Doktoranci, wbrew moim nadziejom, okazali si� dalecy od entuzjazmu. Pora�a�a ich skala i skomplikowanie projektu. Niekt�rzy ko�czyli studia za rok czy dwa, a wydawa�o si�, �e w tym temacie trzeba si� b�dzie grzeba� do emerytury. Po d�ugotrwa�ej agitacji uda�o mi si� nam�wi� do wsp�pracy tylko dw�ch, po jakim� czasie do��czy� trzeci. Musia�em jednak obieca�, �e b�d� im zalicza� poszczeg�lne etapy bada� na poczet prac doktorskich, tak aby po sko�czeniu projektu byli ju� gotowi do obrony.
Uda�o si� nam wydzier�awi� specjalny kabel, dzi�ki kt�remu z naszych stacji roboczych mogli�my wchodzi� bezpo�rednio do komputer�w kampusu w Silicon Graphics. Zabrali�my si� do �mudnej analizy funkcji wykonywanych przez uk�ady graficzne. Potem trzeba by�o ujmowa� je w postaci algorytmu i wreszcie pisa� programy. Krok po kroku przenosili�my do softwareu geometri� i transformacje obiekt�w, kolory, modele o�wietlenia. Chodzi�o o to, by oprogramowanie w jak najwi�kszym stopniu odwzorowywa�o na ekranie to, co mo�na by�o uzyska� za pomoc� silnik�w graficznych.
Nasza grupa by�a jednym z pi�ciu zespo��w pracuj�cych nad now� maszyn�. Pozosta�e opracowywa�y uk�ady scalone, system operacyjny, system okienek oraz obudow� i urz�dzenia wej�cia/wyj�cia. W sumie 20-30 os�b pozostaj�cych ze sob� w ci�g�ym kontakcie.
***
Oczywi�cie wszystkiego nie dawa�o si� za�atwi� poczt� elektroniczn� i wymian� program�w. Od czasu do czasu je�dzi�em zatem do Doliny Krzemowej, staraj�c si� robi� to cz�ciej zim� ni� latem. W miar� post�pu prac moje pobyty stawa�y si� coraz d�u�sze i w ko�cu SGI uzna�a, i� taniej wyjdzie, je�li wynajm� dla mnie w Mountain View sta�e lokum.
Oakwoods Appartments by� typowym kompleksem kilkuset mieszka� odnajmowanych korporacjom. Dwa pokoiki plus kuchnia ze standardowymi hotelowymi meblami, telewizorem, kompletem garnk�w i talerzy oraz gniazdkiem internetowym do komputera. Na terenie osiedla basen i kort tenisowy z instruktorem. Wygrzewaj�cy si� wieczorem w pod�wietlonym jacuzzi programi�ci opowiadali o swoich projektach i rozrzuconych po �wiecie rodzinach. Pachnia�o nadmiernie chlorowan� wod� i �ywic� otaczaj�cych basen sekwoi.
W firmie dosta�em du�y gabinet zjedna szklan� �cian�, po�o�ony obok pomieszcze�, w kt�rych zainstalowane by�y systemy do pokaz�w. Zarz�dza�a nimi pani w czerwonym kubraczku, oprowadzaj�ca wycieczki, go�ci i wizytator�w. Prowadzi�a ich najpierw do komputer�w, pokazywa�a ciekawe rzeczy na ekranie, po czym, wychodz�c, niby przypadkiem zatrzymywa�a si� przed moim pokojem i m�wi�a: �A to jest profesor z MIT, kt�ry dla nas pracuje�. Oni do mnie przez szyb� �hej� i ja im odpowiada�em �hej�. Kiedy przenios�em si� na sta�e do Silicon Graphics, za�yczy�em sobie, aby mnie z tej klatki wypuszczono.
In�ynierowie w SGI darzyli status akademicki estym�, a naukowcy z MIT witali z zadowoleniem wszelkie powi�zania z przemys�em. W Bostonie przymkni�to oko na moje d�ugotrwa�e nieobecno�ci i to, �e wyk�ady przej�� jeden z doktorant�w. Zgarniali przecie� swoje 72 procent overhead, a na dodatek mieli bezpo�rednie doj�cie do producenta sprz�tu najwy�szej klasy. Przyda si�, gdy trzeba b�dzie negocjowa� upusty na kolejn� dostaw�, a mo�e nawet da si� za�atwi� jak�� darmow� maszyn� pod pretekstem urz�dzania pokaz�w.
***
W SGI czu�em si� swojsko - panowa�a tu atmosfera niemal uniwersytecka, bo firma w�a�nie z uczelni wzi�a sw�j pocz�tek. Gdy grafika komputerowa by�a jeszcze w powijakach, Jim Clark, pracuj�cy w�wczas na Uniwersytecie Stanforda w Pa�o Alto, opracowa� zestaw uk�ad�w scalonych pozwalaj�cych na maszynowe generowanie obraz�w. Urz�dzenie to, nazwane przez niego silnikiem graficznym, umo�liwia�o transformacje obiekt�w na ekranie, operowanie kolorami, cieniowanie i proste modelowanie o�wietlenia.
Clark uda� si� ze swym pomys�em do mieszcz�cej si� w Pa�o Alto centrali Hewletta-Packarda. Firma ta nie by�a jednak zainteresowana zakupem patentu. Zwr�ci� si� do Digitala - te� bez rezultatu. Postanowi� nie da� za wygran�. Wzorem pionier�w, kt�rzy zdobywali ongi� Dziki Zach�d, zebra� siedmiu swoich student�w i za�o�y� w 1982 roku w�asn� firm� w po�o�onej na po�udnie od Pa�o Alto miejscowo�ci Mountain View. Oba miasteczka le�� w sercu Silicon Valley, nazwa przedsi�biorstwa nasuwa�a si� zatem sama: Silicon Graphics.
Siedziba by�a wybrana nieprzypadkowo, jako �e w Mountain View znajduje si� du�a baza lotnicza marynarki wojennej, Moffet Field, z monumentalnym hangarem na ster�wce, kt�re kiedy� patrolowa�y wybrze�e, p�ki z nich nie zrezygnowano z uwagi na cz�ste katastrofy. Obecnie co dziesi�� minut startuj� z bazy samoloty o przed�u�onych ogonach, z kt�rych wysuwaj� si� anteny namierzaj�ce ruchy rosyjskich �odzi podwodnych na Pacyfiku. Mie�ci si� tam r�wnie� Ames Center - o�rodek do�wiadczalny NASA, gdzie projektowano sondy i promy kosmiczne.
Firma Clarka produkowa�a komputery wyposa�one w systemy grafiki; niemal po przerzuceniu przez p�ot s�u�y�y one do symulacji walk powietrznych i lot�w mi�dzyplanetarnych. By�y to maszyny poka�nych rozmiar�w, wyposa�one na pocz�tku w jeden silnik graficzny, potem w dwa, cztery, osiem... Coraz szybsze i umiej�ce coraz wi�cej.
Wkr�tce zacz�to ich r�wnie� u�ywa� do projektowania karoserii samochodowych i kad�ub�w samolot�w. Wielkie studia filmowe za ich pomoc� tworzy�y efekty specjalne i animacj�. Wodny stw�r z G��bi, przechodz�cy przez krat� policjant z ciek�ego metalu w Terminatorze II, Maska, sceny z Pi�knej i bestii, Kr�la Lwa czy Ala-dyna - wszystko to powsta�o dzi�ki maszynom z SGI.
***
Firma oczywi�cie wynaj�a dla mnie samoch�d - bez samochodu w Dolinie Krzemowej to jak bez r�ki. Wi�kszo�� ulic nie ma nawet chodnik�w. Mog�em wi�c pokr�ci� si� autem po okolicy w weekendy (cho� nie wszystkie, bo cz�� sob�t i niedziel up�ywa�a mi na zaj�ciach w pracowni).
Od San Francisco dzieli�a mnie nieca�a godzina jazdy na p�noc. Miasto o wyj�tkowej urodzie i temperamencie, ale tak dok�adnie opisane, �e nie spos�b doda� co� nowego. Przy zwiedzaniu pos�ugiwa�em si� do�� nietypowym przewodnikiem - ksi��eczk�, kt�rej mojej rodzinie nie uda�o si� przez narodowe kataklizmy przechowa�. Na szcz�cie Maciej Parowski, naczelny �Nowej Fantastyki�, odnalaz� jej polskie wydanie na jakiej� zapomnianej p�ce swoich bibliofilskich zbior�w.
Autor ksi��eczki, Aleksander Jan Joachim Ho�y�ski, m�j awanturniczy przodek, dotar� do San Francisco przez Kub� i Panam�, kt�r� pokona� konno, bo w�wczas kana�u jeszcze nie by�o (namawia� zreszt� wszystkich do stworzenia sp�ki akcyjnej inwestuj�cej w jego budow�). Pisa� reporta�e z trasy dla paryskich gazet, wydane potem w Brukseli (by�y bowiem zbyt krytyczne wobec panuj�cego we Francji Napoleona III) jako zbiorek La Californie et les routes interoceanigues, kt�ry w polskim t�umaczeniu Hanny Pawlikowskiej otrzyma� tytu� By�emprzy narodzinach Kalifornii (KAW, Warszawa 1978).
Aleksander Jan Joachim by� wytrawnym podr�nikiem (towarzyszem poety S�owackiego podczas wyprawy do Ziemi �wi�tej w latach 1836-1837, kt�remu ten�e zadedykowa� Anhellego) i przytomnym komentatorem, nie ograniczaj�cym si� do rejestrowania jedynie konwencjonalnych atrakcji turystycznych. Jako sprawozdawca- wyj�tkowo solidny, jako obserwator- bajecznie inteligentny, jako stylista - ci�ty i dowcipny - napisa� o nim we wst�pie do polskiego wydania Stefan Bratkowski. - Niech przeczy taj � go z uwag� badacze pr�buj�cy wy�wietli� tajemnic� dalszego rozwoju Ameryki!
Rozdzia� �L�duj� w szalonym San Francisco� zaczyna si� od zdania: Zatoka San Francisco nie ma sobie r�wnych na obu p�kulach. S� w nim nast�puj�ce �r�dtytu�y: Dwadzie�cia pi�� dolar�w za przejazd do hotelu, Dom gry, Bogactwo szynkarek, Prostytucja, Restauracje, Panna Atoy, Aktorki, Nieobecno�� �ebrak�w, Zbrodnie. Niekt�re pozycje tej specyficznej selekcji s� do dzi� aktualne, inne nie. Za przejazd mikrobusem z lotniska do Oakwoods Appartments p�ac� dok�adnie 25 dolar�w. W��cz�g�w i �ebrak�w natomiast s� w mie�cie ca�e stada, nie spos�b przej�� paru krok�w, by nie by� nagabywanym o ja�mu�n�.
Wi�kszo�� z nich trafi�a tu w latach sze��dziesi�tych i siedemdziesi�tych, zwabiona piosenkami zach�caj�cymi do �przybywania do San Francisco z kwiatem we w�osach�. Teraz koczuj� - podstarzali, brudni, ale przyja�ni - w parkach i przy wylotach wentylacyjnych metra. W radzie miejskiej jest ci�gle spore lobby, gotowe broni� te przywi�d�e dzieci-kwiaty przed skargami sklepikarzy, kt�rym psuj� interes, odstraszaj�c klient�w.
Dla nas, ludzi Doliny, San Francisco by�o dodatkow� przyn�t� marketingow�; przydatn�, cho� wykorzystywan� sporadycznie. Wozi�o si� tam go�ci, na og� ich nieco rozczarowuj�c, bo Golden Gate Bridge - s�ynny czerwony most spinaj�cy zatok� - zazwyczaj okrywa�y mg�y. Mimo to japo�scy i korea�scy biznesmeni byli usatysfakcjonowani, gdy� potwierdza� im si� znany z policyjnych film�w stereotyp miasta: kolorowe kamieniczki, niemal pionowe podjazdy, t�umy wrotkarzy i wytworne restauracje.
Nie k��ci si� on ze spostrze�eniami autora Bytem przy narodzinach Kalifornii, kt�ry w 1851 roku napisa�: Min�y ju� czasy, kiedy w sezonie deszczowym ulice San Francisco zamienia�y si� w g��bokie bagniska. Wszystkie s� wy�o�one grubymi deskami i wyposa�one w chodniki, czasem kamienne lub marmurowe, ale najcz�ciej drewniane. B�oto, w kt�rym grz�z�y wozy i topi�y si� konie, pozosta�o ju� tylko wspomnieniem starych mieszka�c�w z 1849 roku.
***
G��wnym celem kuzyna Aleksandra by�o zebranie materia�u na temat gor�czki z�ota, ekscytuj�cy w�wczas czytelnik�w francuskoj�zycznej Europy. Ruszy� wi�c w teren, a ja pod��y�em za mm, z�by por�wna� jego obserwacje z moimi.
Opowiadania Amerykan�w, pozbawionych zmys�u odczuwania malowniczo�ci, wprawia�y mnie w przekonanie, �e obrze�a z�otono�nego regionu s� jednym ci�giem pogodnych pejza�y. Jest to wynikiem zwyk�ego dla tych ludzi z�udzenia: ka�da wie��, kt�rej produkty rolne lub metalurgiczne obiecuj� wiele dolar�w, ju� przez to samo wydaje im si� osza�amiaj�co pi�kna. A naprawd�...
Istotnie, ka�da wie� ma sw�j pasa� handlowy, McDonalda i wypo�yczalni� wideo oraz szereg ma�ych, ale wiele sobie obiecuj�cych firm trudni�cych si� wytwarzaniem element�w uk�ad�w scalonych lub aplikacyjnego software�u. A mimo to, dzi�ki wysi�kom ekolog�w, spore obszary tego regionu pozosta�y niemal nietkni�te i krajobraz wygl�da ca�kiem malowniczo.
Obozowiska g�rnik�w z zadziwiaj�c� szybko�ci� przekszta�caj� si� w miasta. Tam, gdzie ziemia wydaje si� z�otono�na, staje kilka namiot�w. Je�li poszukiwania przynosz� rezultaty, wie�� o tym rozchodzi si� w najdalsze strony i poszukiwacze z�ota przybiegaj� zewsz�d. Po miesi�cu czy dw�ch tej sielskiej egzystencji kto� wpada na pomy�l, �e drewno jest lepsz� ochron� odp�atna. Szybko �cina si� sosny, przerabia na deski i ka�dy buduje sobie mniej lub bardziej wygodny dom. Spodziewacie si� czego� nieforemnego, bez�adnie rozsianej zabudowy w typie rustykalnym i jeste�cie w biedzie. Regularny plan, ulice wytyczone pod sznurek, budynki o miejskiej prezencji.
Najbardziej przestronna budowla zostaje nazwana hotelem i ozdobiona flag� Stan�w Zjednoczonych. Kiedy liczba mieszka�c�w dochodzi do tysi�ca, interesy wymagaj� wydawania gazety czy cho�by tygodnika. W nowym mie�cie zaczyna si� rozpowszechnia� sztuki; w�a�ciciel domu gry chc�cy zniszczy� rywali zatrudnia, muzyk�w i do tego anga�uje Francuzk� obs�uguj�c� bar. Jest to cz�sto jedyna w ca�ej okolicy kobieta, �atwo wi�c sobie wyobrazi�, jak� budzi sensacj�. Kobieta i orkiestra!
Jednak w miar� rodzenia si� indywidualnych fortun i og�lnego wzrostu dobrobytu budzi si� pragnienie odrzuconych przyjemno�ci cywilizacji. Ta�cz�ce nied�wiedzie i walki nied�wiedzi z bykami trac� smak, jaki� kombinator spe�nia publiczny postulat i sponsoruje konstrukcj� teatru, w kt�rym wyst�puje w�drowny zesp�l. Sakralne przybytki poprzedza budowa �wieckich �wi�ty� -ju� dawno funkcjonuje poczta, jest te� regularne po��czenie mi�dzy Stockton i Sacramento.
Odbi�em ten tekst na kserografie i czytam go ponownie, spaceruj�c po regularnej siatce ulic Stockton i Sacramento (obecnie stolica Kalifornii). Wok� beton i szk�o; jestem jedynym przechodniem.
Weekend - urz�dy i banki zamkni�te, wszyscy kosz� traw� przy swoich domkach na przedmie�ciach.
Czy�by tamta epoka przepad�a bez �ladu? A mo�e duch dawnych poszukiwaczy z�ota ci�gle nap�dza dzisiejsz� Kaliforni�? Przecie� cz�sto spotykam ludzi dotkni�tych gor�czk�: maniak�w przemys�u filmowego i komputerowego. Tkwi w nich to samo prze�wiadczenie, �e ka�dy mo�e trafi� na kilogramowy samorodek, a je�li si� nie uda, nale�y pr�bowa� jeszcze raz. Co o tym s�dzisz, Alexandre?
Tak si� w�a�nie z francuska pisa�. Ja natomiast zachowa�em swoje imi�, cho� wygodniej by by�o przysta� na Marc lub Mark. Moje prawdziwe wymawiano na og�l jako �Merik�, ale nauczy�em si� reagowa� na ka�de wezwanie zaczynaj�ce si� od �M�. Firma telefoniczna Pacific Bell przysy�a mi rachunki na nazwisko �Mary Holynski�. Nie koryguj�, p�ac�. Walka o kresk� w �l� i przecinek nad �n� jest z g�ry skazana na niepowodzenie. �adna standardowa drukarka nie da sobie z tym rady.
***
Nad nowym komputerem �l�czeli�my dwa lata, ale w ko�cu
(w 1991 roku) cel zosta� osi�gni�ty. Niekt�re rzeczy trzeba by�o upro�ci� i zgodzi� si� na spowolnienie przetwarzania. Operacje wykonywane przedtem z szybko�ci� �wiat�a, czyli pr�dko�ci� elektron�w w uk�adach hardware�owych, teraz wymaga�y kilku milisekund pracy procesora.
Zyski jednak�e kompensowa�y te niedostatki. Silniki graficzne mo�na by�o wyeliminowa�, a przy okazji zrezygnowa� ze zb�dnych po��cze�, ch�odzenia itp. Pozosta� niewielki uk�ad do wy�wietlania poziomej linii prostej - wszystko inne przesz�o do oprogramowania.
Umo�liwi�o to zmniejszenie rozmiar�w maszyny - ze skrzyni wielko�ci gda�skiej szafy do niewielkiego pude�ka na buty. Mie�ci�a si� teraz w torbie do noszenia na ramieniu. By�a tak lekka, �e dawa�o si� z ni� (wolno) chodzi� - wa�y�a tylko 26 kilo. Na tablicy og�osze� dzia�u marketingu przypi�to kopi� artyku�u �Popular Mechanics� z 1949 roku i podkre�lono w nim zdanie: Komputery przysz�o�ci mog� wa�y� nawet mniej ni� p�torej tony. Oto, jak optymistycznie przewidziano �w �niepohamowany� rozw�j nauki.
Usuni�cie opartych na uk�adach scalonych silnik�w graficznych (ka�dy po minimum tysi�c dolar�w) pozwoli�o znacznie obni�y� cen� komputera. Zamiast maszyny za kilkadziesi�t tysi�cy dolar�w mo�na by�o zaoferowa� stacj� graficzn� w cenie 15 tysi�cy. Pozwoli� sobie na taki wydatek mog�y ju� nie tylko du�e korporacje i agencje rz�dowe, ale te� niewielkie firmy i kilkuosobowe biura projektowe.
Na rok przed rynkow� premier� wkroczy� do akcji dzia� marketingu, forsuj�c tez�, �e komputer graficzny musi �ciekawie� wygl�da�, poniewa� b�d� go u�ywa� ludzie wra�liwi na estetyk�, kt�rym o