3633

Szczegóły
Tytuł 3633
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3633 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3633 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3633 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ian Stewart, Terry Pratchett i Jack Cohen Nauka �wiata dysku prze�o�y� Piotr W. Cholewa tytu� orygina�u: The Science of Discworld Ka�da dostatecznie zaawansowana technologia jest nieodr�nialna od magii. Arthur C. Clarke Ka�da technologia odr�nialna od magii jest niedostatecznie zaawansowana. Gregory Benford Przyczyn�, dla kt�rej prawda wydaje si� o wiele dziwniejsza od fikcji, jest to, �e nie wymaga si�, by by�a logiczna. Mark Twain Nigdzie nie ma �adnych ��wi. My�lak Stibbons T�umacz dzi�kuje za pomoc Anecie Baran, Tomaszowi Brzezi�skiemu, Jackowi Drewnowskiemu, Rafa�owi Hyli, Marcinowi Jagodzi�skiemu, Tomaszowi Mazurowi, Micha�owi Mierzwie, Ewie Pawelec, Szymonowi Soko�owi i Danielowi Tarce. Opowie�� zaczyna si� tutaj Dawno, dawno temu istnia� sobie �wiat Dysku. I wci�� istnieje w dostatecznej liczbie. �wiat Dysku jest piaski i sunie przez kosmos na grzbiecie ogromnego ��lwia; stal si� inspiracj� dla -jak dot�d - dwudziestu pi�ciu powie�ci, czterech map, encyklopedii, dw�ch seriali animowanych, koszulek, szalik�w, modeli, plakietek, piwa, haft�w, d�ugopis�w, plakat�w i prawdopodobnie - zanim ta ksi��ka uka�e si� drukiem - tak�e pudru i dezodorantu (je�li nie, to tylko kwestia czasu). Kr�tko m�wi�c, zyskal niezwyk�� popularno��. W dodatku �wiat Dysku funkcjonuje dzi�ki magii. �wiat Kuli - nasza ojczysta planeta, a przez rozszerzenie obserwacji tak�e wszech�wiat, w kt�rym istnieje - funkcjonuje zgodnie z regu�ami. Tak naprawd� to po prostu funkcjonuje. Ale przygl�damy si� jego dzia�aniu, a te obserwacje i oparte na nich dedukcje s� fundamentem nauki. Magowie i uczeni z pozoru bardzo si� od siebie r�ni�. To oczywiste, �e grupa ludzi, kt�rzy dziwacznie si� ubieraj�, �yj� we w�asnym �wiecie, m�wi� specyficznym j�zykiem i cz�sto wyg�aszaj� stwierdzenia wydaj�ce si� narusza� zdrowy rozs�dek, nie ma absolutnie nic wsp�lnego z grup� ludzi, kt�rzy cz�sto dziwacznie si� ubieraj�, m�wi� specyficznym j�zykiem, �yj�... hm... Mo�e spr�bujmy inaczej. Czy istnieje zwi�zek mi�dzy nauk� a magi�? Czy magia �wiata Dysku z jego ekscentrycznymi magami, rozs�dnymi czarownicami, upartymi trollami, smokami ziej�cymi ogniem, gadaj�cymi psami i osobow� (osobowym) �MIERCI�, rzuca jakie� �wiat�o na surow�, racjonaln�, solidn� ziemsk� nauk�? S�dzimy, �e tak. Wyja�nimy to za chwil�. Najpierw jednak chcieliby�my zaznaczy�, czym Nauka �wiata Dysku nie jest. Ostatnio pojawi�o si� na rynku kilka ksi��ek zwi�zanych z filmami, ksi��ek typu Nauka czego�... - takich jak The Science of X-Files (Nauka Archiwum X) czy The Physics ofStar Trek (dos�. Fizyka Star Treka, wydana po polsku jako Fizyka podr�y mi�dzygwiezdnych). Opisuj� te obszary wsp�czesnej nauki, kt�re pewnego dnia mog� stworzy� przedstawione w filmach urz�dzenia czy zjawiska. Czy obcy rzeczywi�cie l�dowali awaryjnie w Roswell? Czy mo�na zbudowa� nap�d nad�wietlny? Czy pojawi� si� kiedykolwiek superpojemne baterie, jakie Scully i Mulder musz� wykorzystywa� w swoich latarkach? Mogliby�my p�j�� t� drog�. Mogliby�my na przyk�ad wskaza�, �e teoria Darwina t�umaczy, jak ni�sze formy �ycia ewoluuj� w wy�sze, wobec czego ca�kiem rozs�dna wydaje si� przemiana cz�owieka w orangutana (kt�ry pozosta� jednak bibliotekarzem, jako �e nie ma formy �ycia wy�szej ni� bibliotekarz). Mogliby�my spekulowa�, jakie sekwencje DNA potrafi� sensownie wymusi� azbestow� wy�ci�k� wn�trzno�ci smok�w. Mogliby�my nawet pr�bowa� wyja�nia�, jak powsta� d�ugi na tysi�ce kilometr�w ��w. Postanowili�my tego nie robi� - z wa�nego powodu. W�a�ciwie z dw�ch powod�w. Przede wszystkim by�oby to... no... g�upie. A to z drugiego powodu. �wiat Dysku nie pod��a drog� nauki. Po co udawa�, �e m�g�by? Smoki zion� ogniem nie dlatego, �e maj� azbestowe p�uca - zion� ogniem, poniewa� wszyscy wiedz�, �e tak w�a�nie powinny si� zachowywa�. �wiatem Dysku kieruje co� g��bszego ni� zwyk�a magia, co� pot�niejszego od bezbarwnej nauki. To imperatyw narracyjny, si�a opowie�ci. Odgrywa rol� podobn� do substancji znanej jako flogiston. Kiedy� wierzono, �e jest on elementem czy substancj� zawart� we wszystkich materia�ach palnych, kt�ra pozwala im si� pali�. W uniwersum Dysku jest to narrativum. Wyst�puje w spinie ka�dego atomu, w torze ka�dej chmury. Sprawia, �e s� tym, czym s�, �e istniej� i uczestnicz� w rozwijaj�cej si� opowie�ci o �wiecie. W �wiecie Kuli rzeczy zdarzaj� si�, poniewa� chc� si� zdarzy�1. To, czego chc� lub nie chc� ludzie, nie ma wi�kszego znaczenia w schemacie rzeczy; wszech�wiat nie istnieje po to, by opowiedzie� histori�. Z pomoc� magii mo�na zmieni� �ab� w ksi�cia. Z pomoc� nauki mo�na zmieni� �ab� w doktora nauk, ale �w doktor nauk wci�� pozostaje t� sam� �ab�, od kt�rej zacz�li�my. Taki jest powszechny pogl�d na nauk� �wiata Kuli. Nie dostrzega si� przy tym znacznej cz�ci tego, dzi�ki czemu nauka naprawd� dzia�a. Nauka nie istnieje abstrakcyjnie. Mo�na przemieli� wszech�wiat na cz�stki sk�adowe i nie znale�� nawet �ladu Nauki. Nauka jest struktur� stworzon� i rozwijan� przez ludzi. A ludzie sami wybieraj�, co ich interesuje, co uwa�aj� za istotne. I cz�sto my�l� w spos�b narracyjny. Narrativum to pot�na substancja. Zawsze mieli�my sk�onno��, by nanosi� na uniwersum opowie�ci. Kiedy istoty ludzkie pierwszy raz spojrza�y w gwiazdy, kt�re s� wielkimi, ognistymi s�o�cami po�o�onymi niewyobra�alnie daleko, zobaczy�y w�r�d nich wielkie byki, smoki i miejscowych bohater�w. Ta ludzka sk�onno�� nie wp�ywa na to, co m�wi� regu�y, ale okre�la, kt�re z regu� mamy ochot� rozwa�a�. Co wi�cej, zasady wszech�wiata musz� umo�liwi� wszystko, co ludzie potrafi� zaobserwowa�, a to wprowadza imperatyw narracyjny tak�e do nauki. Ludzie my�l� historiami. Klasycznie, sama nauka by�a odkrywaniem tych historii. Wystarczy przypomnie� sobie r�ne ksi��ki, jak na przyk�ad Historia ludzko�ci, O pochodzeniu cz�owieka czy - skoro ju� o tym mowa - Kr�tka historia czasu. Jednak poza - i ponad - opowie�ciami nauki �wiat Dysku mo�e odegra� o wiele wa�niejsz� rol�: �A gdyby?�. Mo�emy go wykorzysta� jako eksperyment my�lowy, wyobrazi� sobie, jak wygl�da�aby nauka, gdyby wszech�wiat by� inny albo gdyby historia nauki pod��y�a inn� �cie�k�. Mo�emy spojrze� na nauk� z zewn�trz. Dla naukowca eksperyment my�lowy to do�wiadczenie, kt�re mo�e przeprowadzi� w g�owie; dzi�ki niemu tak dobrze rozumie, co naprawd� si� dzieje, �e nie musi ju� wykonywa� prawdziwych eksperyment�w, co oczywi�cie pozwala zaoszcz�dzi� sporo czasu i pieni�dzy, a tak�e chroni przed uzyskaniem wynik�w, kt�re irytuj�co nie pasuj� do teorii. �wiat Dysku prezentuje bardziej praktyczne podej�cie - tam eksperyment my�lowy to ten, kt�rego nie mo�na wykona�, a i tak by si� nie uda�, gdyby nawet pr�bowa�. Ale my planujemy w tej ksi��ce taki eksperyment, jaki naukowcy przeprowadzaj� przez ca�y czas, nawet nie zdaj�c sobie z tego sprawy. I nie trzeba go wykonywa� naprawd�, poniewa� by si� nie udal. Wiele najwa�niejszych problem�w w nauce i w naszym jej rozumieniu nie dotyczy tego, czym wszech�wiat jest naprawd�. Dotyczy tego, co by si� sta�o, gdyby by� inny. Kto� pyta: �Dlaczego zebry tworz� stada?�. Mo�na na to odpowiedzie�, analizuj�c socjologi� zebr, ich psychologi� i tak dalej... Albo mo�na zada� pytanie innego rodzaju: �Co by si� sta�o, gdyby nie tworzy�y?�. Jedna z do�� oczywistych odpowiedzi brzmi: �Ryzyko po�arcia przez lwy by�oby wtedy o wiele wi�ksze�. To natychmiast sugeruje, �e zebry zbieraj� si� w stada dla wzajemnej obrony. Zaczynamy rozumie� zachowanie zebr, rozwa�aj�c przez chwil� mo�liwo��, �e zachowuj� si� ca�kiem inaczej. Innym, powa�niejszym przyk�adem jest pytanie: �Czy Uk�ad S�oneczny jest stabilny?�, co oznacza: �Czy m�g�by drastycznie si� zmieni� w rezultacie jakiego� male�kiego zak��cenia?�. W 1887 roku kr�l Szwecji, Oscar II, wyznaczy� nagrod� 2500 koron za rozwi�zanie tego problemu. Matematycy potrzebowali oko�o stu lat, by wreszcie uzyska� pewn� odpowied�: �By� mo�e�. (By�a to dobra odpowied�, ale nie dostali za ni� pieni�dzy. Nagrod� wr�czono ju� komu�, kto odpowiedzi nie uzyska� i w nagrodzonym artykule pope�ni� powa�ny b��d akurat w najciekawszej cz�ci. Kiedy w�asnym kosztem stara� si� b��d poprawi�, wymy�li� teori� chaosu i otworzy� drog� dla �by� mo�e�. Czasami najlepsz� odpowiedzi� jest jeszcze ciekawsze pytanie). Ale nam chodzi o to, �e stabilno�� nie jest tym, co system naprawd� robi; jest stwierdzeniem, jak m�g�by si� zmieni� w wyniku zak��cenia. Stabilno��, z definicji, zajmuje si� �a gdyby�. Poniewa� znaczna cz�� nauki dotyczy naprawd� tego nieistniej�cego �wiata eksperyment�w my�lowych, nasze rozumienie nauki musi obejmowa� �wiaty nie tylko realne, ale te� wyobra�one. Nie zwyk�a inteligencja, lecz raczej wyobra�nia jest cech� prawdziwie ludzk�. A czy jest lepszy �wiat wyobra�ni, od kt�rego mogliby�my zacz��, ni� �wiat Dysku? �wiat Dysku to sp�jne, dobrze rozwini�te uniwersum, z w�asnym zestawem regu� i przekonuj�co realnymi bohaterami �yj�cymi tam w�a�nie, mimo znacz�cych r�nic mi�dzy zasadami ich i naszego wszech�wiata. Wielu z nich dysponuje te� bogatymi zasobami �zdrowego rozs�dku�, jednego z naturalnych wrog�w nauki. W kanonicznych dzie�ach o Dysku regularnie pojawiaj� si� budynki i grono profesorskie Niewidocznego Uniwersytetu, g��wnej uczelni magicznej. Magowie2 to pe�na entuzjazmu gromada, zawsze gotowa otworzy� dowolne drzwi, na kt�rych wypisano: �Te drzwi maj� pozosta� zamkni�te�, albo chwyci� co�, co w�a�nie zacz�o sycze�. Uznali�my wi�c, �e mog� by� u�yteczni... Je�li my - czy te� oni - por�wnamy magi� Dysku z nauk� Kuli, znajdziemy wiele podobie�stw i analogii. Magowie z Niewidocznego Uniwersytetu nie bez powodu uwa�aj�, �e nasz �wiat jest parodi� Dysku. A je�li nawet nie znajdziemy podobie�stw, przekonamy si�, �e r�nice tak�e s� niezwykle pouczaj�ce. Nauka zaczyna inaczej wygl�da�, je�li przestajemy zadawa� pytania typu: ,Jak wygl�da DNA traszki?�, a zamiast tego spytamy: Jak magowie przyj�liby taki spos�b my�lenia o traszkach?�. Na �wiecie Dysku nie istnieje nauka jako taka. Dlatego troch� jej wprowadzili�my. Magicznymi �rodkami trzeba mag�w z Dysku doprowadzi� do stworzenia w�asnej ga��zi nauki -jakiego� �kieszonkowego wszech�wiata�, gdzie magia przestaje dzia�a�, ale obowi�zuj� regu�y. Wtedy - gdy magowie ucz� si� rozumie�, w jaki spos�b regu�y prowadz� do ciekawych wydarze� i obiekt�w: ska�, bakterii, cywilizacji - obserwujemy, jak oni obserwuj�... no, w�a�ciwie obserwuj� nas. To co� w rodzaju rekurencyjnego eksperymentu my�lowego albo rosyjskiej �matrioszki�, lalki, w kt�rej tkwi� mniejsze lalki, a po ich otworzeniu znajdujemy wewn�trz najwi�ksz�. I wtedy odkrywamy, �e... Ale to ju� ca�kiem inna historia. grudzie� 1998 T.P., I.S. &J.C. PS Obawiamy si�, �e na stronicach tej ksi��ki wspomnieli�my o kocie Schr�dingera, o paradoksie bli�ni�t i jeszcze o �wieceniu latark� przed statkiem kosmicznym lec�cym z pr�dko�ci� �wiat�a. To dlatego, �e zgodnie z regulaminem Gildii Pisarzy Popularnonaukowych te rzeczy musz� si� pojawi�. Starali�my si� jednak pisa� o nich kr�tko. Uda�o nam si� tak�e bardzo, naprawd� bardzo kr�tko wspomnie� o Nogawkach Czasu. Rozdzia� 1 Rozbicie thaumu Pewnych pyta� nie powinno si� zadawa�. Ale zawsze kto� to zrobi. -Jak to dzia�a? - zapyta� nadrektor Mustrum Ridcully, kieruj�cy Niewidocznym Uniwersytetem. Takich pyta� My�lak Stibbons nienawidzi� prawie tak bardzo, jak �Ile to kosztuje?�. By�y to dwa najtrudniejsze pytania, na jakie musia� odpowiada� badacz. Jako pe�ni�cy obowi�zki szefa dzia�u bada� i rozwoju magicznego, stara� si� za wszelk� cen� unika� pyta� o finanse. - W do�� skomplikowany spos�b - odpar� wreszcie. -Aha. - A ja chcia�bym si� dowiedzie� - doda� pierwszy prymus - kiedy dostaniemy znowu nasz kort do squasha. - Nigdy pan nie gra, pierwszy prymusie - zauwa�y� Ridcully, podziwiaj�c wysok�, czarn� konstrukcj� ustawion� na �rodku starego uniwersyteckiego kortu3. - Ale pewnego dnia mo�e mi przyj�� ochota. A b�dzie bardzo trudno z tym czym� na korcie. Chyba �e ca�kiem zmienimy regu�y. Na zewn�trz �nieg zasypa� wysokie okna. Zima z wolna okazywa�a si� najd�u�sz� w ludzkiej pami�ci - tak d�ug�, �e sama ludzka pami�� uleg�a skr�ceniu, kiedy mrozom ulegli co niekt�rzy starsi obywatele. Ch��d przenika� nawet grube i stare mury Niewidocznego Uniwersytetu, ku powszechnej trosce i irytacji grona profesorskiego. Magowie potrafili znie�� ka�d� niewygod� i trud, pod warunkiem �e przytrafia�y si� komu� innemu. I tak, po licznych pr�bach, projekt My�laka Stibbonsa uzyska� wreszcie aprobat�. Jego wyja�nienia, �e rozbicie thaumu przesunie granice ludzkiej wiedzy, trafia�y na nieczu�e uszy; magowie uwa�ali, �e przesuwanie granic czegokolwiek podobne jest do d�wigania bardzo ci�kiego, wilgotnego kamienia. Jego teza, �e rozbicie thaumu mo�e znacz�co powi�kszy� sum� ludzkiego szcz�cia, spotka�a si� z ripost�, �e ju� teraz wszyscy wydaj� si� dostatecznie szcz�liwi. Wreszcie stwierdzi�, �e rozbicie thaumu uwolni wielkie ilo�ci pierwotnej magii, kt�r� bez trudu i tanio mo�na przekszta�ci� w ciep�o. To podzia�a�o. Wyk�adowcy do�� ch�odno traktowali ide� wiedzy dla samej wiedzy, za to ide� ciep�ych sypialni przyj�li z gor�cym entuzjazmem. W tej chwili wszyscy starsi magowie spacerowali po ciasnym nagle korcie i dotykali niezwyk�ego urz�dzenia. Nadrektor wyj�� z ust fajk� i z roztargnieniem postuka� cybuchem o matowoczarn� �cian� maszyny. - Eee... Prosz� tego nie robi� - odezwa� si� My�lak. - Dlaczego nie? - Bo mo�e nast�pi�... mo�liwy jest... istnieje szansa... - My�lak urwa�. - Zapanuje tu nieporz�dek - zako�czy� po chwili. - Aha. S�uszna uwaga. Wi�c nie chodzi o to, �e to urz�dzenie mog�oby wybuchn��? - Tego... no nie, panie nadrektorze. Cha, cha - zaprzeczy� niepewnie My�lak. Potrzebne jest co� wi�cej ni� tylko... Stukn�o cicho - to pi�ka odbi�a si� od �ciany, trafi�a w obudow� i wytr�ci�a nadrektorowi fajk� z ust. - To by� pan, dziekanie - oznajmi� oskar�ycielskim tonem Ridcully. -B�d�my powa�ni. Przecie� nikt z was od lat nawet nie wspomina� o squashu, a� tu nagle wszyscy chc�... Panie Stibbons? Panie Stibbons? Tr�ci� niewielki kopczyk, kt�ry okaza� si� skulonym szefem uniwersyteckiego dzia�u badawczego. My�lak Stibbons wyprostowa� si� ostro�nie i wyjrza� spomi�dzy palc�w. - Naprawd� s�dz�, �e lepiej by by�o, gdyby przestali gra� w squasha - wyszepta�. -Ja te�. Nie ma nic gorszego od spoconego maga. Przesta�cie, panowie. I podejd�cie bli�ej. Pan Stibbons chce wyg�osi� swoj� prezentacj�. - Nadrektor rzuci� My�lakowi surowe spojrzenie. - B�dzie bardzo ciekawa i pouczaj�ca. Wyt�umaczy nam, na co wyda� pi��dziesi�t pi�� tysi�cy osiemset siedemdziesi�t dziewi�� ankhmorporkia�skich dolar�w i czterdzie�ci pi�� pens�w. - I dlaczego zrujnowa� ca�kiem przyzwoity kort do squasha - doda� pierwszy prymus i stukn�� rakiet� w aparatur�. - I czy to bezpieczne - wtr�ci� dziekan. -Jestem przeciwny grzebaniu si� w fizyce. My�lak Stibbons skrzywi� si� lekko. - Zapewniam pana, dziekanie, �e szans�, i� ktokolwiek zostanie zabity przez... hm... przez machin� reakcyjn�, s� nawet wi�ksze ni� szansa, �e zostanie najechany podczas przechodzenia przez ulic� - o�wiadczy�. - Naprawd�? No tak... W takim razie w porz�dku. My�lak raz jeszcze przemy�la� zaimprowizowane stwierdzenie, kt�re w�a�nie wyg�osi�, i postanowi�, �e w danych okoliczno�ciach lepiej go nie prostowa�. Rozmowa ze starszymi magami przypomina�a budow� domku z kart: je�li cokolwiek zdo�a stan�� pionowo, cz�owiek tylko oddycha delikatnie i pracuje dalej. My�lak wynalaz� pewien system, kt�ry na w�asny u�ytek nazywa� �ok�amywaniem mag�w�. To dla ich dobra, t�umaczy� sobie. Nie warto m�wi� szefom wszystkiego. Nie ma sensu ich obci��a�. Tak naprawd� potrzebuj� bajeczek, o kt�rych s�dz�, �e je rozumiej�, a potem id� sobie i ju� si� nie martwi�. Kaza� swoim studentom przygotowa� w rogu kortu niewielki model. Obok, z rurami biegn�cymi przez �cian� do s�siedniego budynku Magii Wysokich Energii, sta� terminal HEX-a, uniwersyteckiej maszyny my�l�cej. Przy niej wyrasta� niewielki postument z bardzo du�� czerwon� d�wigni�, na kt�rej kto� zawi�za� r�ow� kokardk�. My�lak zerkn�� do notatek i przyjrza� si� zgromadzonym magom. - Ehm... -zacz��. -Mam tu gdzie� cukierki na gard�o... -Pierwszy prymus poklepa� si� po kieszeniach. My�lak raz jeszcze zajrza� w notatki i ogarn�o go straszliwe poczucie beznadziejno�ci. U�wiadomi� sobie, �e doskonale potrafi wyt�umaczy� zasady rozpadu thaumowego, pod warunkiem jednak, �e osoba, do kt�rej m�wi, wie ju� wszystko na ten temat. Jednak starszym magom b�dzie musia� wyja�nia� znaczenie ka�dego s�owa. W pewnych przypadkach oznacza�o to r�wnie� takie s�owa jak �z� oraz ,4�. Zauwa�y� dzbanek z wod� na pulpicie i postanowi� improwizowa�. Podni�s� szklank� wody. - Czy zdajecie sobie spraw�, panowie - zacz�� - �e potencja� thaumiczny w tej wodzie... to znaczy, chcia�em powiedzie�, pole magiczne generowane przez zawarto�� narrativum, kt�re m�wi jej, �e jest wod�, i dzi�ki kt�remu pozostaje wod�, zamiast, cha, cha, go��biem albo �ab�... wystarczy�by, gdyby�my potrafili go uwolni�, aby przemie�ci� ca�y nasz Uniwersytet na ksi�yc? U�miechn�� si� promiennie. - Wi�c lepiej niech tam zostanie - uzna� kierownik Katedry Studi�w Nieokre�lonych. My�lak zamar�. - Oczywi�cie nie jeste�my w stanie uwolni� go w ca�o�ci - zapewni�. - Ale... - Do��, �eby przemie�ci� na ksi�yc ma�y kawa�ek uniwersytetu? - doko�czy� wyk�adowca run wsp�czesnych. - Dziekanowi przyda�yby si� wakacje - zauwa�y� nadrektor. - Nie podoba mu si� ta uwaga, nadrektorze. - Chcia�em tylko poprawi� nastr�j, dziekanie. - Ale mo�emy uwolni�! Mo�emy uwolni� tyle, by wykona� rozmaite po�yteczne prace - doko�czy� z wysi�kiem My�lak. - Na przyk�ad ogrza� m�j gabinet - podpowiedzia� wyk�adowca run wsp�czesnych. - Dzi� rano woda znowu zamarz�a w dzbanku. - Ot� to! - zgodzi� si� rado�nie My�lak, rozpaczliwie poszukuj�cy u�ytecznego �k�amstwa dla mag�w�. - Mo�emy wykorzysta� ten potencja� do zagotowania wody w wielkim kotle! O to w�a�nie chodzi. To absolutnie niegro�ne! Bezpieczne pod ka�dym wzgl�dem! Dlatego senat uniwersytetu zgodzi� si� na budow�! Nie pozwoliliby�cie mi, panowie, gdyby to by�o niebezpieczne. Prawda? Wypi� wod�. Jak jeden, zebrani magowie odst�pili o krok. - Prosz� zawiadomi�, jak wszystko tam wygl�da - powiedzia� dziekan. - I przywie�� z powrotem kamienie. Albo cokolwiek - doda� wyk�adowca run wsp�czesnych. - Niech pan do nas pomacha - zaproponowa� pierwszy prymus. - Mamy ca�kiem dobry teleskop. My�lak przyjrza� si� pustej szklance i po raz kolejny dopasowa� spos�b my�lenia do publiczno�ci. - No nie - powiedzia�. - Paliwo musi najpierw trafi� do machiny reakcyjnej. A potem... potem... Zrezygnowa�. - Magia kr��y w k�ko i przep�ywa pod kocio�, do kt�rego pod��czyli�my rury, wi�c na ca�ym uniwersytecie b�dzie przyjemnie i ciep�o - zako�czy�. - Jakie� pytania? - Gdzie si� sypie w�gie�? - chcia� wiedzie� dziekan. - To rozb�j, ile ostatnio ��daj� krasnoludy. - Nigdzie, panie dziekanie. Nie trzeba �adnego w�gla. Ciep�o jest... darmowe. Po czole My�laka sp�yn�a niewielka kropla potu. - Naprawd�? W takim razie sporo zaoszcz�dzimy. Prawda, kwestorze? Prawda? Gdzie jest kwestor? - No... tego... Kwestor mi dzisiaj asystuje. My�lak wskaza� galeri� wok� kortu. Kwestor sta� tam, u�miechaj�c si� z roztargnieniem. Trzyma� siekier�. Przywi�zan� do por�czy lin� przerzucono przez belk� w suficie; zwisa� z niej d�ugi, ci�ki pr�t umieszczony nad �rodkiem machiny reakcyjnej. - Jest... istnieje niewielka mo�liwo��, �e machina wytworzy zbyt wiele magii - wyja�ni� My�lak. - Ten pr�t jest z o�owiu laminowanego drewnem jarz�biny. Wsp�lnie st�umi� dowoln� reakcj� magiczn�. Gdyby wi�c zacz�o si� dzia� co�... Je�li zechcemy ustabilizowa� proces, kwestor przetnie lin� i pr�t opadnie w sam �rodek machiny reakcyjnej. Rozumiecie, panowie? - A ten cz�owiek, kt�ry stoi obok niego? - To pan Rzepiszcz, m�j asystent. Jest systemem zabezpieczaj�cym. - To znaczy co robi? - Ma za zadanie krzykn��: �Na mi�o�� bog�w, natychmiast r�b t� lin�!�. Magowie ze zrozumieniem pokiwali g�owami. Wed�ug norm Ankh-Morpork, gdzie w�asnego kciuka u�ywano powszechnie jako miernika temperatury, by�a to dba�o�� o bezpiecze�stwo i higien� pracy doprowadzona do granic mo�liwo�ci. - Wszystko to wydaje mi si� wystarczaj�co bezpieczne - stwierdzi� pierwszy prymus. -Jak pan wpad� na ten pomys�, panie Stibbons? - zainteresowa� si� Ridcully. - No wi�c... Przede wszystkim poprzez w�asne badania, panie nadrektorze, ale wiele wa�nych wskaz�wek odkry�em dzi�ki starannej lekturze Zwoj�w z Loko w Bibliotece. My�lak uzna�, �e to bezpieczne wyznanie. Magowie lubili staro�ytn� m�dro��, jednak pod warunkiem �e jest dostatecznie staro�ytna. Uwa�ali, �e m�dro�� jest jak wino: tym lepsza, im d�u�ej pozostawiana w spokoju. Co�, czego nie znano przez par� setek lat, prawdopodobnie nie jest warte poznania. - Loko.,. Loko... Loko... - zastanawia� si� Ridcu��y. - To w Uherwaldzie, zgadza si�? - W samej rzeczy, panie nadrektorze. - Usi�uj� sobie przypomnie�... - Ridcully przeczesa� brod�. - To tam, gdzie jest taka wielka, g��boka dolina otoczona pier�cieniem g�r, tak? Bardzo g��boka, je�li dobrze pami�tam. - Istotnie, panie nadrektorze. Wed�ug katalogu Biblioteki, zwoje odnalaz�a wyprawa Crustleya... - �yje tam masa centaur�w, faun�w i innych dziwacznie zbudowanych magicznych dziwol�g�w, je�li sobie przypominam te teksty. - Doprawdy? - Czy to nie Stanmer Crust�ey zmar� na planety? - Nie orientuj� si�... - Zdaje si�, �e to niezwykle rzadka choroba magiczna. - To prawda, panie nadrektorze, ale... - O ile wiem, w ci�gu kilku miesi�cy od powrotu wszyscy cz�onkowie wyprawy zachorowali na co� powa�nie magicznego - m�wi� dalej Ridcully. -No... no tak. Istnia�a nawet sugestia, �e miejsce ob�o�one jest jak�� kl�tw�. �mieszny pomys�, przyzna pan, nadrektorze. - Wydaje mi si�, �e powinienem spyta�, panie Stibbons... Jaka jest szansa, �e to wszystko wybuchnie i zniszczy ca�y uniwersytet? Serce My�laka zamar�o. Przeanalizowa� ostatnie zdanie i postanowi� szuka� ucieczki w prawdzie. - �adna, panie nadrektorze. - Niech pan b�dzie szczery, panie Stibbons. Na tym polega� g��wny problem z nadrektorem. Zwykle kroczy� po okolicy i krzycza� na ludzi, ale kiedy ju� zechcia� ustawi� swoje szare kom�rki w szeregu, potrafi� bezb��dnie skierowa� je w najbli�szy s�aby punkt. - No wi�c... W ma�o prawdopodobnym wypadku jakiej� powa�nej awarii, to... to nie zniszczy tylko uniwersytetu, panie nadrektorze. - A co zniszczy, je�li wolno spyta�? - No... Wszystko, panie nadrektorze. - Wszystko, co istnieje, chce pan powiedzie�? - W promieniu pi��dziesi�ciu tysi�cy mil w przestrzeni, panie nadrektorze. Tak. Wed�ug HEX-a nast�pi to natychmiastowo. Nie zd��ymy nic zauwa�y�. - A szansa takiego zdarzenia jest... - Oko�o jednego do pi��dziesi�ciu. Magowie uspokoili si� wyra�nie. - To ca�kiem bezpieczne. Przy takich szansach nie stawia�bym na wy�cigach o�wiadczy� pierwszy prymus. Na wewn�trznej powierzchni okna jego sypialni by�o p� cala lodu. Takie rzeczy sprawiaj�, �e cz�owiek inaczej ocenia ryzyko. Rozdzia� 2 Nauka z kortu Kort do squasha mo�na wykorzysta�, by sk�oni� pewne elementy do poruszania si� o wiele szybciej ni� ma�a gumowa pi�eczka... Drugiego grudnia 1942 roku na korcie do squasha w podziemiach Stagg Field, na Uniwersytecie Chicagowskim, rozpocz�a si� nowa era techniki. By�a to technika zrodzona z wojny, ale jedn� z jej konsekwencji okaza�o si� uczynienie samej perspektywy wojny tak straszn�, �e - powoli i z wahaniem - wojna globalna stawa�a si� coraz mniej prawdopodobna4. W Stagg Field urodzony w Rzymie fizyk Enrico Fermi i jego zesp� jako pierwsi na �wiecie uzyskali samopodtrzymuj�c� si� �a�cuchow� reakcj� j�drow�. Pojawi�y si� te� konsekwencje bardziej znacz�ce: �wit Wielkiej Nauki i nowy styl przemian technicznych. Nikt nie gra� w squasha w podziemiach Stagg Field, kiedy sta� tam reaktor - ale wielu zatrudnionych ludzi prezentowa�o takie podej�cie jak My�lak Stibbons: g��wnie nienasycon� ciekawo��, po��czon� z okresami dr�cz�cych w�tpliwo�ci i przeb�yskami grozy. Ciekawo�� zacz�a ca�� spraw�, a groza j� zako�czy�a. W1934 roku, po d�ugiej serii odkry� fizycznych zwi�zanych ze zjawiskiem radioaktywno�ci, Fermi stwierdzi�, �e dziej� si� ciekawe rzeczy, gdy substancje bombardowane s� przez �powolne neutrony� - subatomowe cz�stki emitowane przez radioaktywny beryl i przechodz�ce przez parafin�, kt�ra je spowalnia�a. Powolne neutrony, jak stwierdzi� Fermi, s� w�a�nie tym, czego trzeba innym pierwiastkom, by wyemitowa� w�asne cz�stki radioaktywne. Uzna� zjawisko za interesuj�ce, wi�c ostrzeliwa� strumieniami powolnych neutron�w wszystko, co tylko przysz�o mu do g�owy. W ko�cu wypr�bowa� ma�o wtedy znany pierwiastek: uran, do tego czasu wykorzystywany g��wnie jako �r�d�o ��tego barwnika. Kiedy uderzy�y w niego powolne neutrony, uran w drodze niemal alchemicznego procesu - zmieni� si� w co� innego. Fermi nie potrafi� stwierdzi� w co. Cztery lata p�niej Niemcy - Otto Hahn, Lise Meitner i Fritz Strassman - powt�rzyli eksperyment Fermiego, a jako lepsi od niego chemicy, sprawdzili, co si� dzieje z uranem. Ot� uran w tajemniczy spos�b stawa� si� barem, kryptonem i niewielkimi ilo�ciami innych sk�adnik�w. Meitner u�wiadomi�a sobie, �e taki proces �rozpadu atomowego� wytwarza energi�, i to w niezwyk�y spos�b. Wszyscy wiedz�, �e chemia potrafi zmienia� materi� w inn� materi�, ale teraz cz�� materii uranu zmienia�a si� w energi�, czego nikt dot�d nie zaobserwowa�. Tak si� sk�ada, �e Albert Einstein przewidzia� ju� teoretycznie tak� mo�liwo�� i uj�� j� w sw�j s�ynny wz�r - r�wnanie, kt�re bibliotekarz Niewidocznego Uniwersytetu, orangutan5, wyrazi�by jako �Uuk�6. Wz�r Einsteina m�wi nam, �e ilo�� energii �zawartej� w danej ilo�ci materii r�wna jest masie tej materii pomno�onej przez pr�dko�� �wiat�a i potem przemno�onej przez pr�dko�� �wiat�a po raz drugi. Jak Einstein od razu zauwa�y�, �wiat�o jest tak szybkie, a� wydaje si� wcale nie porusza�, wi�c jego pr�dko�� jest stanowczo du�a... a pr�dko�� przemno�ona przez siebie wr�cz ogromna. Innymi s�owy: z male�kiej drobinki materii mo�na uzyska� bardzo du�o energii, je�li tylko znajdzie si� jaki� spos�b, �eby tego dokona�. I Meitner rozpracowa�a t� sztuczk�. Jedno r�wnanie mo�e, ale nie musi zmniejszy� do po�owy sprzeda�y ksi��ki, natomiast mo�e ca�kowicie zmieni� �wiat. Hahn, Meitner i Strassman opublikowali swoje odkrycie w brytyjskim pi�mie naukowym �Natur� w styczniu 1939 roku. Dziewi�� miesi�cy p�niej Wielka Brytania znalaz�a si� w stanie wojny -wojny zako�czonej militarnym zastosowaniem ich odkrycia. Zabawne, �e najwi�ksza naukowa tajemnica drugiej wojny �wiatowej zosta�a og�oszona tu� przed jej pocz�tkiem. To dowodzi, �e politycy nie zdawali sobie sprawy z mo�liwo�ci - dobrych czy z�ych - Wielkiej Nauki. Fermi natychmiast dostrzeg� implikacje artyku�u w �Natur� i porozumia� si� z innym znakomitym fizykiem, Nielsem Bobrem. Ten zaproponowa� co� nowego: reakcj� �a�cuchow�. Je�li pewn� szczeg�ln�, rzadk� posta� uranu, zwan� uranem 235, bombardowa� powolnymi neutronami, to nie tylko rozpada si� na inne pierwiastki i uwalnia energi�, ale emituje wi�cej neutron�w. Kt�re z kolei bombarduj� uran 235... Reakcja zaczyna si� sama podtrzymywa� i uzyskana energia mo�e by� gigantyczna. Czy to zadzia�a? Czy mo�na w ten spos�b uzyska� co� za nic? Przekonanie si� by�o trudne, poniewa� uran 235 zmieszany jest ze zwyk�ym uranem (uranem 238) i wydobycie go przypomina szukanie ig�y w stogu siana, kiedy ig�a tak�e zrobiona jest z suchej trawy. Istnia�y te� inne problemy. W szczeg�lno�ci ten, czy przypadkiem eksperyment nie uda si� a� za dobrze, uruchamiaj�c reakcj� �a�cuchow�, kt�ra nie tylko ogarnie zgromadzony zapas uranu 235, ale te� wszystko inne na Ziemi. Czy atmosfera mo�e stan�� w ogniu? Obliczenia sugerowa�y, �e raczej nie. Poza tym wszyscy si� martwili, �e je�li alianci nie zdo�aj� opanowa� rozpadu atomowego, to wyprzedz� ich Niemcy. A wobec wyboru mi�dzy zniszczeniem �wiata przez nas i zniszczeniem �wiata przez nieprzyjaciela, decyzja wydawa�a si� oczywista. Co, po zastanowieniu, trudno uzna� za optymistyczne. * * * Loko jest dziwnie podobne do Oklo w po�udniowo-wschodnim Gabonie, gdzie znajduj� si� bogate z�o�a uranu. W latach siedemdziesi�tych francuscy naukowcy odkryli dowody, �e cz�� tego uranu albo podlega�a bardzo intensywnym reakcjom j�drowym, albo jest o wiele, wiele starsza ni� reszta planety. Oczywi�cie, m�g�by to by� arecheologiczny relikt jakiej� staro�ytnej cywilizacji, kt�r� rozw�j techniczny doprowadzi� ju� do energii j�drowej. Mniej ciekawe, cho� bardziej wiarygodne t�umaczenie sugeruje, �e Oklo to �naturalny reaktor j�drowy�. Z jakich� przypadkowych powod�w ten konkretny pok�ad uranu okaza� si� bogatszy ni� zwykle w uran 235 i spontaniczna reakcja �a�cuchowa trwa�a tam przez setki tysi�cy lat. Natura mocno wyprzedzi�a Nauk�, i to nie posiadaj�c kort�w ani nawet nie znaj�c squasha. Chyba �e - ma si� rozumie� - to rzeczywi�cie archeologiczny relikt jakie� staro�ytnej cywilizacji. A� do roku 1998 naturalny reaktor w Oklo by� tak�e najlepszym znanym dowodem na to, �e jedno z najwi�kszych pyta� �a gdyby?� w nauce ma ca�kiem nieciekaw� odpowied�. To pytanie brzmi: �A gdyby naturalne sta�e nie by�y sta�e?�. Nasze teorie naukowe wspieraj� si� rozmaitymi liczbami, sta�ymi fundamentalnymi. W�r�d nich mo�na wymieni� pr�dko�� �wiat�a, sta�� Plancka (kluczow� dla mechaniki kwantowej), sta�� grawitacyjn� (kluczow� dla teorii grawitacji), �adunek elektro nu i tak dalej. Wszystkie uznane teorie zak�adaj�, �e liczby te zawsze by�y takie same od pierwszej chwili istnienia wszech�wiata. Nasze obliczenia dotycz�ce tego wczesnego wszech�wiata opieraj� si� na ich sta�o�ci. Gdyby kiedy� by�y inne, to nie wiemy, jakie warto�ci wstawi� do rachunk�w. Przypomina�oby to pr�b� wyliczenia nale�nego podatku, kiedy nikt nie chce nam poda� stawek. Od czasu do czasu ekscentryczni naukowcy wysuwaj� niezwyk�e teorie �a gdyby?�, w kt�rych rozwa�aj� mo�liwo��, �e jedna lub wi�cej fundamentalnych sta�ych nie jest sta�a. Fizyk Lee Smolin stworzy� nawet teori� ewoluuj�cych wszech�wiat�w, z kt�rych p�czkuj� wszech�wiaty niemowl�ce z innymi sta�ymi fundamentalnymi. Wed�ug tej teorii, nasz w�asny wszech�wiat jest wyj�tkowo dobrze przystosowany do wydawania takiego potomstwa, a tak�e wyj�tkowo dobrze si� nadaje do rozwoju �ycia. Zbie�no�� tych dw�ch cech, jak twierdzi Smolin, nie jest przypadkowa (magowie z NU ze zrozumieniem przyj�liby takie koncepcje - wiadomo bowiem, �e dostatecznie zaawansowana fizyka jest nieodr�nialna od magii). Oklo przekonuje nas, �e fundamentalne sta�e nie zmieni�y si� przez ostatnie dwa miliardy lat - oko�o po�owy wieku Ziemi i dziesi�ciu procent wieku wszech�wiata. Kluczowa dla tej argumentacji jest pewna kombinacja sta�ych fundamentalnych, znana jako sta�a struktury subtelnej7. Jej warto�� jest bardzo bliska 1z137 (i wiele atramentu przelano, by wyja�ni� t� liczb� ca�kowit� 137; zanim dok�adniejsze pomiary zmieni�y jej warto�� na 137,036). Zalet� sta�ej struktury subtelnej jest to, �e jej warto�� nie zale�y od jednostek miary - w przeciwie�stwie na przyk�ad do pr�dko�ci �wiat�a, kt�ra daje inn� liczb�, je�li wyrazimy j� w milach na sekund�, a inn�, je�li w kilometrach na sekund�. Rosyjski fizyk Aleksander Szliachter przeanalizowa� r�ne substancje chemiczne w �radioaktywnych odpadach� reaktora w Oklo i wyliczy�, jaka musia�a by� warto�� sta�ej struktury subtelnej dwa miliardy lat temu, kiedy reaktor dzia�a�. Otrzyma� wynik taki sam jak dzisiaj, z dok�adno�ci� do kilku dziesi�ciomilionowych. Jednak pod koniec 1998 roku zesp�l astronom�w pod kierownictwem Johna Webba przeprowadzi� bardzo precyzyjne badania �wiat�a emitowanego przez bardzo odleg�e, ale bardzo jasne obiekty zwane kwazarami. Odkryli subtelne zmiany w pewnych w�a�ciwo�ciach tego �wiat�a, zwanych liniami widma i zwi�zanych z wibracjami rozmaitych typ�w atom�w. W rezultacie stwierdzili, jak si� wydaje, �e wiele miliard�w lat temu - o wiele dawniej ni� reaktor w Oklo - atomy nie wibrowa�y dok�adnie w tym samym tempie co dzisiaj. W bardzo starych chmurach gazowych z pocz�tk�w wszech�wiata warto�� sta�ej struktury subtelnej r�ni si� od wsp�czesnej o jedn� pi��dziesi�ciotysi�czn�. A to ogromna r�nica jak na warunki tej dziedziny fizyki. O ile mo�na to stwierdzi�, rezultat ten nie jest skutkiem b��du do�wiadczenia. Teoria zaproponowana w 1994 roku przez Thibaulta Damoura i Aleksandra Poliakowa wskazuje wprawdzie na mo�liwe zmiany sta�ej struktury subtelnej, lecz wielko�ci jednej dzieci�ciotysi�cznej tych, jakie odkry� zesp� Webba. Wszystko to tworzy ciekaw� zagadk� i wi�kszo�� teoretyk�w rozs�dnie woli wstrzymywa� si� od zak�ad�w i czeka� na dalsze wyniki. Odkrycie zespo�u Webba mo�e oznacza�, �e wkr�tce wszyscy b�dziemy musieli uzna�, i� prawa fizyki by�y odrobin� inne w najdalszych rubie�ach czasu i przestrzeni. Mo�e nie ��wiokszta�tne, ale... inne. Rozdzia� 3 Znam swoich mag�w Ju� po chwili grono wyk�adowc�w skierowa�o sw�j zbiorowy intelekt na filozoficzne sedno problemu zwi�zanego z ca�kowitym zniszczeniem wszystkiego. -Je�li nikt nie b�dzie wiedzia�, �e to si� sta�o, to w ca�kiem realnym sensie nic si� nie stanie - stwierdzi� wyk�adowca run wsp�czesnych. Mia� sypialni� w jednym z ch�odniejszych skrzyde� budynku. - Z pewno�ci� nikt nie b�dzie nas obwinia� - doda� dziekan. - Nawet gdyby si� sta�o. -Prawd� m�wi�c -wtr�ci� My�lak, zach�cony swobodnym traktowaniem tej sprawy przez mag�w -istniej� pewne teoretyczne dowody, �e co� takiego nie mog�oby si� zdarzy� w �aden spos�b, ze wzgl�du na nietemporaln� natur� sk�adowej thaumicznej. - Co prosz�? - zdziwi� si� Ridcully. - Awaria nie spowoduje eksplozji, panie nadrektorze - wyja�ni� My�lak. - Ani te�, o ile zdo�a�em to przeliczy�, nie sprawi, �e rzeczy przestan� istnie� od tej chwili dalej. One przestan� istnie� ca�kowicie, z powodu wielokierunkowego kolapsu pola thaumicznego. A �e jeste�my tutaj, to musimy �y� we wszech�wiecie, gdzie wszystko posz�o jak nale�y. - A, s�ysza�em o tym - przyzna� Ridcully. - To z powodu kwant�w, tak? Istniej� r�ni my w jakim� s�siednim wszech�wiecie, gdzie eksperyment si� nie uda�, a ci biedacy wylecieli w powietrze? - Tak, panie nadrektorze. A w�a�ciwie nie. Nie wylecieli w powietrze, poniewa� urz�dzenie, kt�re ten drugi My�lak Stibbons by zbudowa�, dozna�oby awarii, a wi�c... on nie zaistnia�, �eby go nie zbudowa�. Taka przynajmniej jest teoria. - Ciesz� si�, �e to rozstrzygn�li�my - o�wiadczy� ra�nie pierwszy prymus. -Jeste�my tu, poniewa� tu jeste�my. A �e tu jeste�my, to nie musimy przy tym marzn��. - A zatem doszli�my do porozumienia - podsumowa� Ridcully. - Panie Stibbons, mo�e pan uruchamia� swoj� piekieln� machin�. Wskaza� czerwon� d�wigni� na postumencie. - S�dzi�em raczej, �e to pan wy�wiadczy nam ten zaszczyt, panie nadrektorze. My�lak sk�oni� si� z szacunkiem. - Trzeba tylko poci�gn�� d�wigni�. To zwolni... tego... blokad�, pozwalaj�c zawirowaniom przenikn�� do wymiennika, gdzie prosta reakcja oktironowa zmieni magie w ciep�o i podgrzeje wod� w kotle. - Wi�c to naprawd� tylko wielki kocio�? - upewni� si� dziekan. - W pewnym sensie tak - zgodzi� si� My�lak, usi�uj�c zachowa� powa�n� min�. Ridcully chwyci� d�wigni�. - Mo�e zechcia�by pan powiedzie� kilka s��w? - zaproponowa� My�lak. - Tak. - Ridcully zastanowi� si� i rozpromieni� nagle. - Za�atwmy to szybko i chod�my na obiad. Rozleg�y si� oklaski. Szarpn�� za d�wigni�. Wskaz�wka na �ciennej tarczy zsun�a si� z zera. - No to jako� nie wybuchli�my - ucieszy� si� pierwszy prymus. - Po co s� te liczby na tarczy, Stibbons? - Och... one... one pokazuj�, do jakiej liczby to dosz�o - odpar� My�lak. - Aha. Rozumiem. - Pierwszy prymus chwyci� si� za klapy szaty. - Panowie, dzisiaj mamy kaczk� z zielonym groszkiem, o ile pami�tam - doda� tonem o wiele bardziej przej�tym. - Dobra robota, panie Stibbons. Wszyscy ruszyli do wyj�cia pozornie leniwym, ale szybkim krokiem mag�w zd��aj�cych na posi�ek. My�lak odetchn�� z ulg�, lecz westchnienie zmieni�o si� w pe�ne przera�enia sykni�cie, gdy zauwa�y�, �e nadrektor wcale nie wyszed� i z uwag� przygl�da si� machinie. - Hm... Czy m�g�bym co� jeszcze wyja�ni�, panie nadrektorze? - zapyta� pospiesznie. - Kiedy pan to naprawd� uruchomi�, panie Stibbons? - S�ucham? - Ka�de s�owo w tym zdaniu by�o ca�kiem kr�tkie i �atwe do zrozumienia. Czy�bym pouk�ada� je w niew�a�ciwym porz�dku? - Ja... my... zacz�o si� zaraz po �niadaniu, panie nadrektorze - wyzna� pokornie My�lak. - Wskaz�wk� na tarczy przesun�� pan Rzepisz.cz za pomoc� nitki. - Czy co� wybuch�o, kiedy uruchomi� pan machin�? - Nie, panie nadrektorze! Przecie�... no, w ka�dym razie wiedzia�by pan o tym. -Niedawno t�umaczy� pan, mam wra�enie, �e niczego by�my nie zauwa�yli. - No nie, to znaczy... - Znam pana, Stibbons - rzek� Ridcully. - Nigdy nie pr�bowa�by pan niczego publicznie, gdyby pan wcze�niej nie sprawdzi�, czy dzia�a. Nikt nie chce dosta� jajkiem w twarz, prawda? Stibbons pomy�la�, �e jajko na twarzy to niewielki pow�d do trosk, kiedy sama twarz jest cz�ci� chmury cz�stek rozpraszaj�cej si� ze znacz�cym u�amkiem pr�dko�ci ciemno�ci8. Ridcully klepn�� mocno o czarne p�yty kryj�ce machin�; My�lak wyra�nie oderwa� si� na moment od ziemi. - Ju� ciep�a - zauwa�y�. - Wszystko w porz�dku, kwestorze? Kwestor z u�miechem pokiwa� g�ow�. - Dzielny cz�owiek. Dobra robota, panie Stibbons. Chod�my na obiad. Po chwili, kiedy ucich�y ju� kroki nadrektora, kwestor u�wiadomi� sobie, �e zosta� tu sam, g�odny. Kwestor nie by� ob��kany, jak to podejrzewano. Wr�cz przeciwnie, st�pa� pewnie po ziemi, a trudno�� polega�a na tym, �e owa ziemia, po kt�rej st�pa�, znajdowa�a si� na jakiej� innej planecie - takiej z puszystymi r�owymi ob�oczkami na niebie i szcz�liwymi kr�liczkami na ��kach. Nie przeszkadza�o mu to, gdy� wola� j� od prawdziwego �wiata, gdzie ludzie za du�o krzycz�. Sp�dza� tu jak najmniej czasu. Niestety, ten czas obejmowa� r�wnie� pory posi�k�w. Nie mo�na by�o polega� na s�u�bie kuchennej z Mi�ej Planety. U�miechaj�c si� z roztargnieniem, od�o�y� siekier�. W ko�cu, my�la�, chodzi o to, �eby ta paskudna maszyneria nie przesz�a... w cokolwiek to by�o. A z pewno�ci� potrafi wykona� tak �atwe zadanie bez jego nadzoru. Na nieszcz�cie Stibbons by� zbyt przej�ty, by go zauwa�y�. A �aden z mag�w nie przej�� si� zbytnio faktem, �e wszystko, co dzieli ich od thaumicznego zniszczenia, w tej chwili przez s�omk� wdmuchuje b�belki do szklanki mleka. Rozdzia� 4 Nauka i magia Gdyby�my mieli ochot�, mogliby�my skomentowa� kilka cech eksperymentu My�laka Stibbonsa, przedstawiaj�c wi���ce si� z nim fakty naukowe. Na przyk�ad sugestia interpretacji �wielu �wiat�w� mechaniki kwantowej, gdzie miliardy uniwers�w odga��ziaj� si� od naszego za ka�dym razem, kiedy mo�liwa jest wi�cej ni� jedna decyzja. Istnieje te� nieoficjalna, ale standardowa procedura publicznych ceremonii otwarcia, podczas kt�rej Osoba Kr�lewska albo Prezydent ci�gnie wielk� d�wigni� albo naciska wielki guzik, by �uruchomi� wspania�y pomnik techniki - kt�ry od wielu dni ju� dyskretnie dzia�a. Kiedy kr�lowa El�bieta II otwiera�a Calder Hali, pierwsz� brytyjsk� elektrowni� j�drow�, tak to w�a�nie wygl�da�o - z wielkim miernikiem na �cianie i ca�� reszt�. Jednak jest troch� za wcze�nie na kwanty, a wi�kszo�� z nas ca�kiem ju� zapomnia�a o Calder Hali. Zreszt� mamy wa�niejsz� spraw� do om�wienia. Chodzi o relacj� nauki i magii. Zacznijmy od nauki. * * * Ludzkie zainteresowanie natur� wszech�wiata i naszej pozycji w tym wszech�wiecie trwa ju� od bardzo, bardzo dawna. Nawet prymitywne humanoidy, �yj�ce w afryka�skich sawannach, raczej nie mog�y nie zauwa�y�, �e noc� niebo pe�ne jest jasnych �wietlnych punkt�w. Na jakim etapie ewolucji zacz�y si� zastanawia�, czym s� te �wiate�ka, pozostaje tajemnic�. Gdy jednak wyewoluowali i zyskali inteligencj� dostateczn�, by d�ga� kijami zwierz�ta jadalne i u�ywa� ognia, trudno uwierzy�, by mogli patrze� na nocne niebo i nie kombinowa�, po co ono tam jest, u licha (oraz, wobec znanej i tradycyjnej obsesji ludzko�ci, czy nie ma jakiego� zwi�zku z seksem). Ksi�yc z pewno�ci� robi� wra�enie; by� wielki, jasny, a w dodatku zmienia� kszta�t. Nawet istoty stoj�ce ni�ej na drabinie ewolucji z pewno�ci� dostrzega�y Ksi�yc. We�my dla przyk�adu ��wia - zwierz� tak dyskowe, jak tylko mo�na sobie wyobrazi�. Kiedy dzisiejsze ��wie wype�zaj� na pla��, �eby z�o�y� jaja i zakopa� je w piasku, wjaki� spos�b tak dobieraj� czas, by ma�e ��wiki mog�y pod��a� w stron� morza, kieruj�c si� Ksi�ycem. Wiemy to, poniewa� myl� je �wiat�a nowoczesnych budynk�w. Takie zachowanie jest niezwyk�e i naukowc�w nie satysfakcjonuje t�umaczenie go instynktem i udawanie, �e to ju� odpowied�. Czym w�a�ciwie jest instynkt? Jak dzia�a? Sk�d si� wzi��? Naukowiec szuka prawdopodobnej odpowiedzi na te pytania, a nie pretekstu, by przesta� o nich my�le�. Zapewne wyst�puj�ca u ��wik�w tendencja pe�zania za Ksi�ycem i niesamowite wyczucie czasu ich matek ewoluowa�y wsp�lnie. ��wie, kt�re przypadkiem z�o�y�y jaja w odpowiednim czasie, by w chwili wyl�gu Ksi�yc znalaz� si� po stronie morza od miejsca zakopania jaj, i kt�rych m�ode przypadkiem mia�y sk�onno�� pod��ania za jasnym �wiat�em, doprowadza�y do morza wi�ksz� cz�� nowego pokolenia ni� pozosta�e. Aby utrwali� t� tendencj� jako uniwersaln� cech� ��wiowato�ci, potrzebny by� tylko jaki� spos�b, by przekazywa� j� z pokolenia na pokolenie. W tym miejscu na scen� wchodz� geny. ��wie, kt�re odkry�y dzia�aj�c� strategi� nawigacyjn� i potrafi�y przekaza� j� potomstwu, radzi�y sobie lepiej ni� inne. I rozmna�a�y si�, pokonuj�c pozosta�e, a� w ko�cu jedynymi �yj�cymi ��wiami s� te, kt�re potrafi� nawigowa� wed�ug Ksi�yca. Czy Wielki A�Tuin, ��w podtrzymuj�cy s�onie, kt�re podtrzymuj� Dysk, p�ynie przez kosmos w pogoni za dalekim �wiat�em? Mo�liwe. Wed�ug Blasku fantastycznego �Filozofowie przez ca�e lata debatowali nad kwesti� celu w�dr�wki Wielkiego A�Tuina. Cz�sto powtarzali, jak bardzo si� martwi�, �e mog� nigdy owego celu nie pozna�. Poznaj� go za jakie� dwa miesi�ce. A wtedy naprawd� zaczn� si� martwi�...�. Bowiem, podobnie jak jego ziemscy krewniacy, Wielki A�Tuin by� w okresie reprodukcyjnym, a konkretnie zmierza� do miejsca l�gu, by obserwowa� wykluwanie si� m�odych. Opowie�� ko�czy si�, kiedy odp�ywa w lodowat� przestrze�, otoczony kr���cymi wok� o�mioma ��wikami (kt�re zapewne odlecia�y potem, zacz�y samodzielne �ycie i by� mo�e, ju� podtrzymuj� bardzo ma�e Dyski)... Najciekawszy w tych sztuczkach ziemskich ��wi jest fakt, �e na �adnym etapie nie wyst�puje konieczno��, by zwierz�ta zdawa�y sobie spraw�, i� ich pora l�gu powi�zana jest z ruchem Ksi�yca, ani nawet z istnienia Ksi�yca jako takiego. Jednak sztuczka by si� nie uda�a, gdyby ma�e ��wie nie zauwa�a�y Ksi�yca; wnioskujemy zatem, �e go widz�. Trudno jednak wydedukowa� istnienie jakiego� ��wiego astronoma, kt�ry zastanawia si� nad niezwyk�ymi zmianami kszta�tu Ksi�yca. Kiedy na scenie pojawi�a si� pewna szczeg�lna gromada awansuj�cych spo�ecznie ma�p, zacz�y one stawia� w�a�nie takie pytania. Im lepiej ma�pom sz�o z odpowiadaniem, tym bardziej zadziwiaj�cy stawa� si� wszech�wiat - wiedza wzmaga ignorancj�. Odkry�y jednak, �e Tam-W-G�rze jest zupe�nie inaczej ni� Tu-Na-Dole. Nie wiedzia�y, �e Tu-Na-Dole jest ca�kiem odpowiednim miejscem dla takich istot jak one. Mia�y powietrze do oddychania, zwierz�ta i ro�liny do jedzenia, wod� do picia, grunt do stania na nim, jaskinie do chowania si� przed deszczem i lwami. Wiedzia�y jednak, �e jest to miejsce zmienne, chaotyczne, nieprzewidywalne... Nie wiedzia�y, �e Tam-W-G�rze - w reszcie wszech�wiata - jest ca�kiem inaczej. Wi�ksza cz�� to pusta przestrze�, pr�nia. Nie da si� oddycha� pr�ni�. Wi�kszo�� z tego, co nie jest pr�ni�, to ogromne kule przegrzanej plazmy. Nie da si� stan�� na kuli ognia. A wi�kszo�� tego, co nie jest pr�ni� i nie p�onie, to pozbawiona �ycia ska�a. Nie da si� je�� ska�y9. Ma�py mia�y to odkry� p�niej. Na razie wiedzia�y tylko, �e Tam-W-G�rze wszystko jest - w ludzkiej skali czasu - spokojne, uporz�dkowane, regularne. I przewidywalne - mo�na wed�ug tego ustawi� sw�j kamienny kr�g. Wszystko to wzbudzi�o powszechne przekonanie, �e Tam-W-G�rze z jakiej� przyczyny r�ni si� od Tu-Na-Dole. Tu-Na-Dole wyra�nie zosta�o zaprojektowane specjalnie dla nas. R�wnie oczywisty wydawa� si� fakt, �e Tam-W-G�rze nie zosta�o zaprojektowane dla nas. Musia�o by� zatem przeznaczone dla kogo� innego. A nowa ludzko�� spekulowa�a ju� na temat mo�liwych lokator�w-spekulowa�a od czasu, kiedy pierwszy raz ukry�a si� przed burz� w jaskini. To bogowie! Siedzieli Tam-W-G�rze i spogl�dali Tu-Na-D�. Z pewno�ci� te� oni rz�dzili, poniewa� ludzko�� nie rz�dzi�a na pewno. W dodatku taka teoria wyja�nia�a wszystkie rzeczy Tu-Na-Dole, kt�re by�y o wiele bardziej skomplikowane ni� cokolwiek dostrzeganego Tam-W-G�rze - takie jak burze z piorunami, trz�sienia ziemi i pszczo�y. Wszystkim tym w�adali bogowie. To zgrabne wyja�nienie. Budzi w nas poczucie w�asnej wa�no�ci. I z pewno�ci� czyni wa�nymi kap�an�w. A �e kap�ani s� takimi lud�mi, kt�rzy mog� kaza� wyrwa� j�zyk albo wyp�dzi� do Krainy Lw�w kogo�, kto si� z nimi nie zgadza, wyja�nienie to sta�o si� wkr�tce teori� niezwykle popularn�. Cho�by tylko dlatego, �e ci, kt�rzy mieli inn�, albo nie mogli m�wi�, albo siedzieli gdzie� na drzewie. Ajednak... Od czasu do czasu jaki� pozbawiony instynktu samozachowawczego wariat uznawa� to t�umaczenie za niewystarczaj�ce i ryzykowa� gniew kap�an�w, m�wi�c o tym g�o�no. Tacy ludzie �yli ju� w czasach Babilonu, kt�rego cywilizacja kwit�a nad Tygrysem i Eufratem od roku 4000 p.n.e. do 300 p.n.e. Babilo�czycy - termin ten obejmuje liczne, na wp� niezale�ne ludy zamieszkuj�ce osobne miasta, takie jak Babilon, Ur, Nippur, Uruk, Lagasz - z ca�� pewno�ci� oddawali cze�� bogom, tak jak wszyscy. Na przyk�ad jedna z ich opowie�ci o bogach jest podstaw� biblijnej historii Noego i jego arki. Ale te� mocno ich ciekawi�o, co robi� te �wiate�ka na niebie. Wiedzieli, �e Ksi�yc jest okr�g�y, �e to raczej sfera ni� p�aski dysk. Prawdopodobnie wiedzieli r�wnie�, �e Ziemia jest okr�g�a, poniewa� rzuca�a okr�g�y cie� na Ksi�yc podczas jego za�mie�. Wiedzieli, �e rok ma oko�o 365 1/4 doby d�ugo�ci. Znali nawet zjawisko precesji, ruch osi ziemskiej o cyklu d�ugo�ci 26 000 lat. Dokonali tych odkry�, dok�adnie rejestruj�c, w jaki spos�b poruszaj� si� po niebie Ksi�yc i planety. Babilo�skie kroniki astronomiczne z roku 500 p.n.e. przetrwa�y do dnia dzisiejszego. Z takich �r�de� wzi�o si� alternatywne t�umaczenie wszech�wiata. Nie odwo�uje si� ono do bog�w, wi�c z pocz�tku nie cieszy�o si� poparciem kap�an�w. Niekt�rzy ich potomkowie wci�� pr�buj� je st�umi�, nawet dzisiaj. Tradycyjny stan kap�a�ski (do kt�rego wtedy i teraz nale�eli cz�sto bardzo inteligentni ludzie) w ko�cu opracowa� metody wsp�istnienia z takim bezbo�nym my�leniem, jednak wci�� nie jest on popularny w�r�d postmodernist�w, kreacjonist�w, gazetowych astrolog�w i innych, preferuj�cych rozwi�zania, kt�re mo�na wymy�li� samemu, bez wychodzenia z domu. Obecna nazwa tego, co w r�nych okresach zwane by�o �herezj�� i �filozofi� naturaln�� brzmi, oczywi�cie, �nauka�. Nauka wytworzy�a niezwyk�y punkt widzenia wszech�wiata. Twierdzi ona, �e wszech�wiat dzia�a wed�ug regu�. Regu�, kt�rych nigdy nie �amie. Regu�, kt�re pozostawiaj� bardzo ma�o miejsca na kaprysy bog�w. Waga przywi�zywana do regu� stawia przed nauk� trudne zadanie. Nauka musi wyt�umaczy�, w jaki spos�b masy p�on�cego gazu i ska� Tam-W-G�rze, stosuj�ce si� do prostych zasad (takich jak �du�e rzeczy przyci�gaj� ma�e rzeczy, a chocia� ma�e rzeczy tak�e przyci�gaj� du�e rzeczy, to tak s�abo, �e trudno zauwa�y�) mog� w jakikolwiek spos�b doprowadzi� do tego, co dzieje si� Tu-Na-Dole. Tu-Na-Dole �cis�e przestrzeganie regu� wydaje si� ca�kowicie nieobecne. Jednego dnia cz�owiek wychodzi na polowanie i �apie tuzin gazeli, drugiego dnia lew