3405
Szczegóły |
Tytuł |
3405 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3405 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3405 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3405 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
CHRISTIAN JACQ
EGISPKI S�DZIA
Zamordowana Piramida
( Prze�o�y� Zygmunt Burakowski )
PROLOG
Bezksi�ycowa noc spowija�a Wielk� Piramid� p�aszczem ciemno�ci. Lis pustynny przemyka� si� ukradkiem przez cmentarz wielmo��w, kt�rzy w za�wiatach nadal sk�adali ho�dy faraonowi. Na �wi�tych murach pot�nej budowli, gdzie wchodzi� -i to tylko raz w roku -jedynie Ramzes Wielki, by z�o�y� ho�d Cheopsowi, swemu wielkiemu poprzednikowi, czuwa�y stra�e. Chodzi�y s�uchy, �e mumia ojca najwy�szej piramidy by�a zamkni�ta w z�otym sarkofagu, pokrytym w dodatku niewyobra�alnymi wprost kosztowno�ciami. Kt� jednak o�mieli�by si� porwa� na tak dobrze strze�ony skarbiec? Tylko panuj�cy aktualnie w�adca mia� prawo przekroczy� kamienny pr�g i tylko on nie pob��dzi�by w labiryncie zakamark�w ogromnego gmachu. Pe�ni�cy wart� doborowi �o�nierze bez ostrze�enia szyli z �uk�w -ka�dy �mia�ek, ka�dy ciekawski pad�by pod gradem strza�.
Panowanie Ramzesa by�o pomy�lne. Egipt, bogaty i spokojny, roztacza� blask na ca�y �wiat. Faraon jawi� si� jako wys�annik �wiat�a, dworzanie s�u�yli mu z szacunkiem, lud wielbi� jego imi�.
Pi�ciu spiskowc�w wysz�o z chaty robotnik�w, gdzie ukrywali si� w ci�gu dnia. Plan om�wili ju� setki razy, �eby niczego nie pozostawia� przypadkowi. Je�li si� im powiedzie, to wcze�niej czy p�niej zostan� panami kraju i wycisn� na nim swoje pi�tno.
Ubrani w tuniki ze zgrzebnego lnu, przeszli dolin� Gizy, co rusz zerkaj�c gor�czkowo na Wielk� Piramid�.
Atakowanie jej stra�nik�w by�oby szale�stwem -ju� wcze�niej byli tacy, co marzyli o zaw�adni�ciu skarbem, ale nikomu si� to nie uda�o.
Przed miesi�cem oskrobano wielkiego Sfinksa ze skorupy piasku nawianego przez niezliczone burze. Wznosz�cy oczy ku niebu olbrzym by� do�� s�abo strze�ony. Jego nazwa: "�yj�cy Pos�g" i groza, jak� przejmowa�, skutecznie odstrasza�y profan�w. Sfinks, faraon w ciele lwa, wykuty przed wiekami w wapiennej skale, rozkazywa� s�o�cu wschodzi� i zna� tajemnice wszech�wiata. Honorow� stra� pe�ni�o przy nim pi�ciu weteran�w. Dwaj siedzieli oparci plecami o zewn�trzn� �cian� otaczaj�cego pos�g muru i spali jak zabici. Ci nic nie zobacz� i niczego nie us�ysz�.
Najszczuplejszy ze spiskowc�w wspi�� si� na mur. Szybko i bezg�o�nie udusi� �o�nierza �pi�cego przy prawym boku kamiennego olbrzyma, potem upora� si� z jego koleg�, pe�ni�cym stra� ko�o lewego barku.
Podeszli pozostali spiskowcy. Pozbycie si� trzeciego weterana mog�o nie p�j�� tak �atwo. By� to dow�dca stra�y, sta� mi�dzy przednimi �apami Sfinksa obok steli Totmesa IV wzniesionej dla upami�tnienia faktu, �e ten faraon Sfinksowi w�a�nie zawdzi�cza� panowanie. Uzbrojony w dzid� i sztylet weteran m�g� si� broni�.
Jedna osoba spo�r�d spiskowc�w zdj�a tunik�. Naga, zbli�y�a si� do stra�nika.
Ten z os�upieniem wlepia� oczy w zjaw�. Kobieta. Czy�by by�a jednym z demon�w nocy, co to kr��� wok� piramid, ci �eby wykrada� dusze? Podchodzi�a z u�miechem. Oszo�omiony weteran wsta� i zamachn�� si� dzid�; zjawa stan�a.
-Id� precz, duchu, zgi�, przepadnij!
-Przecie� nie zrobi� ci nic z�ego. Pozw�l tylko, niech i ci� troch� popieszcz�.
Dow�dca stra�y nie spuszcza� wzroku z bielej�cego w ciemno�ciach nagiego cia�a. Jak zahipnotyzowany post�pi� krok do przodu.
Gdy sznur owin�� mu si� wok� szyi, wypu�ci� z r�k dzid�, osun�� si� na kolana i daremnie pr�buj�c krzycze�, run�� na ziemi�.
-Droga wolna.
-Przygotowuj� lampy.
Stoj�cy obok steli spiskowcy po raz ostatni powt�rzyli sobie plan akcji i cho� strach ich parali�owa�, przyst�pili do dalszych dzia�a�. Odsun�li stel�, starannie obejrzeli zapiecz�towan� kru�� oznaczaj�c� miejsce zej�cia do piekie�, wrota do wn�trza ziemi.
-To wcale nie by�a legenda!
-Zobaczymy, czy jest jakie� doj�cie.
Pod kru�� le�a�a p�yta z pier�cieniem. Czterej m�czy�ni ledwie j� d�wign�li.
W�ski i niski korytarz ostro opada� w g��b ziemi.
-Szybko, lampy!
Nape�nili dolerytowe miseczki t�ustym i �atwo palnym olejem skalnym. Faraon zabrania� stosowania tego p�ynu i handlowania nim, gdy� powstaj�cy przy spalaniu czarny dym by� przyczyn� chor�b w�r�d robotnik�w pracuj�cych przy zdobieniu �wi�ty� i grobowc�w, poza tym brudzi� sklepienia i �ciany. M�drcy g�osili, �e ten p�yn, zwany przez barbarzy�c�w naft�, jest substancj� szkodliw� i niebezpieczn�, pe�n� miazmat�w z�o�liw� wydzielin� skaln�. Spiskowcy nie zwa�ali na to.
Zgi�ci we dwoje, co chwila uderzaj�c g�owami o wapienny strop, przeciskali si� ciasnym korytarzem ku podziemnej cz�ci Wielkiej Piramidy. Milczeli. Wszyscy pami�tali o z�owr�bnych podaniach, wed�ug kt�rych duch przetr�ci kark ka�demu, kto o�mieli si� naruszy� grobowiec Cheopsa. I sk�d wiadomo, czy ten podziemny korytarz nie oddala ich od celu? Istnia�y przecie� fa�szywe plany, rozpowszechniane z my�l� o zgubie ewentualnych z�odziei. Czy ten, kt�ry maj� w r�kach, jest dobry?
Natkn�li si� na kamienn� �cian� i zaatakowali j� d�utem -na szcz�cie niezbyt ci�kie bloki obraca�y si� wok� w�asnej osi. W�lizn�li si� do wn�trza rozleg�ej komory, wysokiej na trzy i p� metra, d�ugiej na czterna�cie i szerokiej na osiem. Zamiast posadzki by�a tu ubita ziemia, a w g�rze wida� by�o wej�cie do szybu.
-Dolna komora... Jeste�my w Wielkiej Piramidzie! Zapomniany od wielu pokole� korytarz prowadzi� od Sfinksa prosto w g��b gigantycznej budowli Cheopsa, do pierwszej komory, po�o�onej trzydzie�ci metr�w poni�ej powierzchni ziemi. Tu, w tej niby macicy, �onie Matki- -Ziemi odprawiano niegdy� pierwsze obrz�dy odrodzenia.
Teraz nale�a�o pokona� szyb, kt�ry wi�d� do wn�trza kamiennej masy i wychodzi� na korytarz po�o�ony za trzema granitowymi p�ytami.
Najdrobniejszy z pi�tki zacz�� si� wspina�. Rozpieraj�c si� nogami, r�koma czepia� si� nier�wno�ci skalnych, a gdy wreszcie dotar� do wylotu, zrzuci� sznur, kt�rym by� owini�ty. Jeden ze spiskowc�w prawie zemdla� z niedostatku powietrza. Towarzysze wci�gn�li go do Wielkiej Galerii i tam doszed� do siebie.
Majestat tego miejsca ol�ni� ich. Jaki� to budowniczy okaza� si� tak szalony, �e zbudowa� pochylni� ci�gn�c� si� przez siedem warstw kamienia? Wielka Galeria, d�uga na czterdzie�ci siedem metr�w, a wysoka na osiem i p�, dzie�o unikalne ze wzgl�du i na rozmiary, i na po�o�enie we wn�trzu piramidy, stanowi�a wyzwanie dla wiek�w. Budowniczowie Ramzesa twierdzili, �e r�wnie wspania�ego dzie�a nie zbuduje ju� �aden architekt.
Jeden ze spiskowc�w zl�k� si� i chcia� zawraca�. Przyw�dca wyprawy pot�nymi szturcha�cami w plecy zmusi� go do dalszego marszu. Cofn�� si� tak blisko celu by�oby g�upot�, teraz mogli ju� sobie winszowa�, �e ich plan okaza� si� dobry. Istnia�a jedna tylko niepewno�� -kamienne p�yty mi�dzy szczytow� �cian� Wielkiej Galerii a wej�ciem do przedsionka wiod�cego do komory kr�la mog�y by� opuszczone. Tej przeszkody nie zdo�aliby ju� pokona� i musieliby wraca� z niczym.
-Przej�cie wolne.
Rowki, w kt�re wsuwano olbrzymie p�yty, by�y puste. Nisko pochylaj�c si�, weszli ca�� pi�tk� do komory kr�la. Jej strop zbudowany by� z dziewi�ciu granitowych p�yt wa��cych ��cznie ponad czterysta ton. W tej wysokiej na blisko sze�� metr�w sali mie�ci�o si� serce monarchii - sarkofag faraona. Spoczywa� na posadzce ze srebra, co zapewnia�o temu miejscu czysto��.
Zawahali si�. Dotychczas post�powali jak odkrywcy poszukuj�cy nieznanego kraju. Oczywi�cie, pope�nili trzy przest�pstwa, za kt�re b�d� musieli odpowiedzie� przed trybuna�em za�wiat�w. Czy� jednak planuj�c obalenie tyrana, nie dzia�ali dla dobra kraju i ludu? Je�li otworz� sarkofag i zrabuj� kosztowno�ci, narusz� wieczno�� nie ludzkiej mumii, ale samego boga w jego �wietlistym ciele. Przetn� ostatni� wi� z tysi�cletni� tradycj�, aby wy�oni� si� z tego �wiat, na kt�ry Ramzes nigdy przecie� nie wyrazi zgody.
Ogarn�a ich ch�� ucieczki, cho� do�wiadczali uczucia b�ogo�ci. Powietrze dochodzi�o tu przez dwa szyby wentylacyjne wyci�te po p�nocnej i po�udniowej stronie piramidy. Z posadzki emanowa�a energia i nape�nia�a ich jak�� tajemnicz� si��.
Faraon wch�ania� w siebie t� moc zrodzon� z kamienia i z kszta�tu budowli i w ten w�a�nie spos�b si� odradza�.
-Czas nagli!
-Chod�my ju�.
-Nie ma, co gada�.
Dw�ch podesz�o do sarkofagu, potem trzeci, wreszcie dwaj ostatni. Wsp�lnie unie�li wieko i z�o�yli je na posadzce.
Pokryta z�otem, srebrem i lapis-lazuli �wietlista mumia wygl�da�a tak dostojnie, �e rabusie nie mogli wytrzyma� jej spojrzenia. Przyw�dca gwa�townym ruchem zdar� z mumii z�ot� mask�, podw�adni zerwali naszyjnik i po�o�onego na miejscu serca skarabeusza; zabrali amulety z lapis-lazuli, ciesielsk� siekierk� z niebia�skiego �elaza i stolarskie d�uto, kt�rym na tamtym �wiecie otwierano zmar�emu usta i oczy. Wspania�o�ci te wyda�y im si� prawie niczym w por�wnaniu ze z�otym �okciem symbolizuj�cym odwieczne prawo, kt�rego faraon by� jedynym gwarantem, zw�aszcza za� w zestawieniu z niewielkim puzderkiem w kszta�cie jask�czego ogona.
Zawiera� on testament bog�w.
Na mocy tego tekstu faraon obejmowa� Egipt w dziedziczne w�adanie i by� zobowi�zany dba� o szcz�liwo�� i pomy�lno�� kraju. Obchodz�c sw�j jubileusz, b�dzie mu- sia� okaza� dokument dworzanom i ludowi na dow�d legalno�ci swej w�adzy. Je�li tego nie dope�ni, wcze�niej czy p�niej zmuszony zostanie do abdykacji.
Wkr�tce na kraj zwal� si� nieszcz�cia i kl�ski. Naruszaj�c �wi�to�� piramidy, spiskowcy rozregulowali g��wne centrum energii i zak��cili emisj� Ka -niematerialnej si�y, o�ywiaj�cej wszelk� form� �ycia.
Zrabowali skrzynk� ze sztabkami niebia�skiego �elaza -metalu rzadkiego i cennego jak z�oto. Pos�u�y im do zwie�czenia ich machinacji.
Stopniowo nieprawo�� rozejdzie si� na wszystkie prowincje, a fala szemrania przeciwko faraonowi wzbierze jak niszczycielska pow�d�.
Teraz spiskowcom pozostawa�o ju� tylko wyj�� z Wielkiej Piramidy, ukry� zdobycz i zarzuca� sieci.
Zanim si� rozeszli, z�o�yli przysi�g�, �e ktokolwiek stanie im na drodze, zostanie usuni�ty. Zdobycie w�adzy ma swoj� cen�.
ROZDZIA� 1
Po wielu latach po�wi�conych sztuce lekarskiej Branir za�ywa� wreszcie wypoczynku w swoim domostwie w Memfisie.
Krzepko zbudowany stary lekarz mia� szerokie bary, elegancka siwa czupryna okala�a mu oblicze, z kt�rego wyziera�y dobro� i oddanie. Jego naturalna szlachetno�� wzbudza�a szacunek i w wielkich, i w maluczkich, nie pami�tano cho�by jednego przypadku, �eby kto� nie okaza� mu szacunku.
By� synem perukarza, a dom rodzinny opu�ci�, �eby zosta� rze�biarzem, malarzem i rysownikiem. Jeden z budowniczych faraona wezwa� go kiedy� do �wi�tyni w Karnaku. Podczas bankietu bractwa kamieniarzy zas�ab� jeden z uczestnik�w i wiedziony instynktem Branir namagnetyzowa� go i ocali� od niechybnej �mierci. �wi�tynna s�u�ba zdrowia nie zlekcewa�y�a tak cennego daru i Branir kszta�ci� si� u najznakomitszych s�aw lekarskich, nim wreszcie otworzy� w�asny gabinet. Nieczu�y na b�agania dworu nie pragn�� zaszczyt�w; �y� tylko po to, �eby leczy�.
A przecie� opuszczaj�c wielkie miasto P�nocy i udaj�c si� w rodzinne strony, do ma�ej wioski w pobli�u Teb, nie kierowa� si� wzgl�dami swego zawodu. Do wype�nienia mia� inn� misj�, tak delikatn�, �e zdawa�a si� z g�ry skazana na niepowodzenie; nie zrezygnuje jednak, dop�ki nie wyczerpie wszystkich mo�liwo�ci.
Ze wzruszeniem wypatrywa� znajomych zabudowa�, kryj�cych si� w palmowym gaju. Kaza� zatrzyma� lektyk� nieopodal k�py spl�tanych krzew�w tamaryszku, kt�rych ga��zie si�ga�y a� do ziemi. Powietrze i s�o�ce by�y tu pe�ne s�odyczy; obserwowa� wie�niak�w przys�uchuj�cych si� grze flecisty.
Starzec i dw�ch ch�opc�w spulchniali motykami ziemi� w�r�d wysokich p�d�w, kt�re przed chwil� podlali. Branirowi przysz�a na my�l pora zasiewu, kiedy to ch�opi sypi� ziarno na nilowy mu�, a potem stada wieprz�w i baran�w wdeptuj� je g��biej. Przyroda obdarzy�a Egipt niezmierzonymi bogactwami, a dzi�ki pracy ludzkiej mo�na z nich korzysta�. Na pola ukochanego przez bogi kraju dzie� w dzie� sp�ywa szcz�liwa wieczno��.
Ruszy� dalej. Przy wje�dzie do wioski min�� zaprz�g z�o�ony z dw�ch wo��w; jeden by� czarny, drugi bia�y w br�zowe �aty. D�wigaj�c na rogach drewniane jarzma, sz�y sobie spokojnie, noga za nog�, do przodu.
Przed jedn� z lepianek przycupn�� m�czyzna i doi� krow�, sp�tawszy jej tylne nogi. Towarzysz�cy mu ch�opiec przelewa� mleko do dzbana.
Branir ze wzruszeniem przypomnia� sobie stado kr�w, kt�rego sam niegdy� pilnowa�. Nazywa�y si� Dobra Rada, Go��bka, Woda S�oneczna, Szcz�liwy Wylew. W�a�cicielowi krowa nios�a rado��, by�a wcieleniem pi�kna i �agodno�ci. W oczach Egipcjanina nie by�o pod s�o�cem bardziej uroczego zwierz�cia -jego wielkie uszy chwyta�y muzyk�; gwiazd, tak jak i ono znajduj�c� si� pod opiek� bogini Hathor. "Jaki� pi�kny to dzie� -�piewa� cz�sto pasterz -niebo jest mi �askawe, a prac� mam s�odk� jak mi�d". Oczywi�cie, ekonom przywo�ywa� pasterza do porz�dku, kaza� mu si� �pieszy� i pop�dza� stado, a nie zbija� b�ki. A krowy jak to krowy, same wybiera�y sobie drog� i wcale: si� nie �pieszy�y. Stary lekarz prawie ju� nie pami�ta� tych sielskich scenek, tego �ycia wolnego od niespodzianek i tej pogodnej codzienno�ci, kiedy to cz�owiek by� w�r�d innych ludzi tylko spojrzeniem. Od stuleci wykonywano tu wci�� te same ruchy, a kolejne pokolenia wci�� ogl�da�y takie same przybory i odp�ywy Nilu.
Nagle pot�ny g�os zm�ci� wiejsk� cisz�. Oskar�yciel publiczny wzywa� mieszka�c�w na posiedzenie s�du, a miejscowy policjant, do kt�rego obowi�zk�w nale�a�o zapewnienie bezpiecze�stwa i utrzymanie porz�dku, ci�gn�� kobiet�, zaklinaj�c� si�, �e jest niewinna.
S�d obradowa� w cieniu sykomory. Przewodniczy� s�dzia Pazer, m�ody, dwudziestojednoletni m�czyzna, kt�rego jednak starszyzna wioski darzy�a zaufaniem. Na stanowisko to wyznaczano zazwyczaj cz�owieka dojrza�ego i maj�cego do�wiadczenie �yciowe. Za swe orzeczenia s�dzia odpowiada� maj�tkiem, o ile by� zamo�ny, a w�asn� osob�, je�li nie posiada� niczego. Ch�tnych do piastowania tej funkcji nie by�o zatem wielu, nawet gdy chodzi�o o s�dziowanie w ma�ej wiosce. Przedstawiciel prawa, kt�ry narusza� to prawo, karany by� surowiej ni� morderca -zdrowa praktyka dla prawid�owego dzia�ania wymiaru sprawiedliwo�ci.
Pazerowi nie dano wyboru -Rada Starszych wybra�a go jednomy�lnie, bior�c pod uwag� niez�omno�� i prawo�� jego charakteru. Mimo bardzo m�odego wieku okaza� si� kompetentny i ka�d� spraw� rozpatrywa� z niezwyk�� staranno�ci�.
Wysoki i raczej szczup�y, w�osy mia� kasztanowe, czo�o szerokie i wysokie, oczy zielonopiwne, wzrok �ywy. Imponowa� powag� i niewzruszono�ci�, nieczu�y zar�wno na gniew i �zy, jak i na uwodzicielskie zabiegi. S�ucha�, rozwa�a�, dedukowa�, a wnioski formu�owa� dopiero po d�ugim i cierpliwym dochodzeniu. W wiosce dziwiono si� niekiedy takiemu rygoryzmowi, wszyscy jednak radzi byli mie� s�dziego, kt�ry kocha prawd� i umiej�tnie rozstrzyga konflikty. Wielu si� go ba�o, wiedz�c, �e nie uznaje �adnych uk�ad�w i nie jest sk�onny do wybaczania, nikt jednak nie kwestionowa� jego orzecze�.
Po obu stronach Pazera zasiedli �awnicy w liczbie o�miorga: w�jt z �on�, dw�ch rolnik�w i tylu� rzemie�lnik�w, jedna starsza ju� wdowa oraz zarz�dca kana��w. Wszyscy przekroczyli pi��dziesi�tk�. S�dzia otworzy� posiedzenie modlitw� do bogini Maat b�d�cej uciele�nieniem Regu�y, do kt�rej winna si� stosowa� sprawiedliwo�� ludzka. Potem odczyta� akt oskar�enia przeciwko m�odej kobiecie. Miejscowy policjant mocno j� trzyma�, zwracaj�c twarz� w stron� s�du. Zarzut dotyczy� kradzie�y �opaty, kt�ra nale�a�a do m�a skar��cej. Pazer wezwa� skar��c� do g�o�nego potwierdzenia skargi, a oskar�on� do przedstawienia obrony. Pierwsza wypowiedzia�a si� spokojnie, druga z gwa�townym oburzeniem zaprzeczy�a. Zgodnie z obowi�zuj�cym od dawna prawem �aden adwokat nie po�redniczy� mi�dzy s�dzi� a stronami bezpo�rednio zainteresowanymi spraw�.
Pazer nakaza� oskar�onej spok�j. Skar��ca poprosi�a o g�os i wyrazi�a zdziwienie z powodu zaniedba� wymiaru sprawiedliwo�ci -przecie� ju� przed miesi�cem przedstawi�a fakty pisarzowi s�dowemu, a wezwania na rozpraw� nie otrzyma�a. Musia�a po raz drugi sk�ada� skarg�. Z�odziejka mia�a wi�c czas na usuni�cie dowod�w.
-Czy jest �wiadek na t� okoliczno��?
-Sama �wiadcz� -odpar�a skar��ca.
-Gdzie ukryto �opat�?
-U oskar�onej.
Oskar�ona znowu zaprzeczy�a, i to tak gwa�townie, �e zaskoczy�o to �awnik�w. Jej szczero�� wydawa�a si� oczywista.
-Zarz�dzam natychmiastow� rewizj� -o�wiadczy� Pazer.
S�dzia mia� obowi�zek prowadzi� �ledztwo, osobi�cie bada� prawdziwo�� wypowiedzi i sprawdza� poszlaki.
-Nie masz prawa do mnie wchodzi�! -wrzasn�a oskar�ona.
-Przyznajesz si�?
-Nie! Jestem niewinna!
-K�amanie przed s�dem to ci�kie przest�pstwo.
-To ona k�amie!
-Je�li tak, b�dzie surowo ukarana. Czy podtrzymujesz oskar�enie? -s�dzia zwr�ci� si� do skar��cej, patrz�c jej prosto w oczy.
Podtrzymywa�a.
S�d, prowadzony przez policjanta, uda� si� do domu oskar�onej. S�dzia osobi�cie przyst�pi� do rewizji. W piwnicy znalaz� �opat�, owini�t� w szmaty i schowan� za dzbanami na oliw�.
Winna skapitulowa�a. Zgodnie z prawem s�dziowie skazali j� na zwrot w dw�jnas�b przedmiotu kradzie�y, czyli dw�ch nowych �opat. Nadto k�amstwo pod przysi�g� jako przest�pstwo podlega�o karze do�ywotnich prac przymusowych lub nawet karze g��wnej. Kobieta b�dzie zmuszona do pracy przez wiele lat na ziemiach nale��cych do miejscowej �wi�tyni, i to bez wynagrodzenia.
Przed rozej�ciem si� �awnik�w, kt�rym pilno by�o wraca� do swoich zaj��, Pazer og�osi� nieoczekiwanie jeszcze jeden wyrok: pi�� kij�w dla s�dowego pisarza, kt�ry winien by� odwlekania sprawy. Zdaniem m�drc�w, ucho cz�owiek ma na plecach, pisarz pos�ucha wi�c g�osu kija i na przysz�o�� b�dzie mniej zaniedbywa� si� w pracy.
-Czy udzielisz mi pos�uchania, s�dzio?
Pazer odwr�ci� si� zaskoczony. Ten g�os... Czy to mo�liwe?
-Ty, panie?
Branir i Pazer u�cisn�li si�.
-Ty u nas, w wiosce?
-Odwiedzam rodzinne strony...
-Chod�my pod sykomor�.
Zasiedli na niskich sto�kach ustawionych pod wielk� sykomor�, gdzie schodzili si� miejscowi dostojnicy za�ywa� przyjemnego cienia. Na jednym z konar�w wisia� buk�ak z ch�odn� wod�.
-Pami�tasz, Pazerze? To tutaj po zgonie twoich rodzic�w wyjawi�em ci twoje sekretne imi�. Pazer, czyli "ten, co widzi, co z daleka dostrzega". Nie pomyli�a si� Rada Starszych, tak ci� nazywaj�c. Czeg� wi�cej wymaga� mo�na od s�dziego?
-Obrzezano mnie, wioska ofiarowa�a mi pierwsz� moj� sp�dniczk� urz�dnika, porzuci�em zabawki, jad�em pieczon� g� i pi�em czerwone wino. Pi�kne to by�o �wi�to!
-Ch�opiec szybko wyr�s� na m�czyzn�.
-Za szybko?
-Ka�dy idzie po swojemu. Ty jeste� m�odo�ci� i dojrza�o�ci� w jednym sercu.
-To ty, panie, mnie wykszta�ci�e�.
-Dobrze wiesz, �e nie. Sobie samemu wszystko zawdzi�czasz.
-Nauczy�e� mnie, panie, czyta� i pisa�, dzi�ki tobie odkry�em prawo i mog�em mu si� po�wi�ci�. Bez ciebie by�bym dzi� ch�opem i z mi�o�ci� ora�bym sw�j kawa�ek ziemi.
-To nie le�y w twojej naturze. Wielko�� i szcz�cie kraju zale�� od cn�t jego s�dzi�w.
-By� sprawiedliwym... to codzienna walka. Kt� mo�e si� pochwali�, �e zawsze jest zwyci�zc�?
-Ty tego pragniesz, a to najwa�niejsze.
-Nasza wioska jest przystani� spokoju. Ta smutna sprawa to wyj�tek.
-Czy nie mianowano ci� zarz�dc� spichrza?
-W�jt chcia�by mnie widzie� na stanowisku rz�dcy p�l faraona, bo chce unikn�� konflikt�w przy �niwach. W cale mnie taka praca nie poci�ga. Mam nadziej�, �e nic z tego nie b�dzie.
-Jestem tego pewien.
-Dlaczego?
-Bo pisana ci jest inna przysz�o��.
-Zaciekawiasz mnie, panie.
-Powierzono mi pewn� misj�, Pazerze.
-Pa�ac?
-S�d w Memfisie.
-Czy�bym pope�ni� co� z�ego?
-Przeciwnie. Ju� od dw�ch lat inspektorzy s�d�w wiejskich sk�adaj� jak najlepsze raporty o twoim post�powaniu. Nominowano ci� w�a�nie do prowincji Giza, zast�pisz tam urz�dnika, kt�ry zmar�.
-Giza! Tak daleko st�d!
-Kilka dni statkiem. Mieszka� b�dziesz w Memfisie.
Giza, przes�awna prowincja Giza! Tam w�a�nie wznosi�a si� wielka piramida Cheopsa, tajemniczy o�rodek energii, od kt�rego zale�a�a harmonia kraju, ogromna budowla, do kt�rej tylko panuj�cy aktualnie faraon mia� prawo wst�pu.
-Mnie dobrze tu, w mojej wiosce. Tu si� urodzi�em, tu wzrasta�em, tu pracuj�. Wyjazd by�by dla mnie zbyt ci�k� pr�b�.
-Popar�em twoj� nominacj�, bo moim zdaniem jeste� potrzebny Egiptowi. Przecie� nie kierujesz si� w �yciu egoizmem?
-Decyzja nieodwo�alna?
-Mo�esz odm�wi�.
-Musz� si� zastanowi�.
-Ludzkie cia�o jest pojemniejsze od pszenicznego spichrza i ma w sobie mn�stwo odpowiedzi. Wybierz w�a�ciw�, z�a niech zostanie uwi�ziona.
Pazer ruszy� w stron� rzeki. W tej chwili wa�y�y si� jego losy. Nie mia� najmniejszej ochoty wyzbywa� si� swoich przyzwyczaje�, rezygnowa� ze spokojnego wiejskiego szcz�cia, opuszcza� okolic Teb i zagubi� si� gdzie� w wielkim mie�cie. Jak jednak odm�wi� Branirowi, cz�owiekowi, kt�rego szanuje nade wszystko? Postanowi� us�ucha� jego wezwania bez wzgl�du na okoliczno�ci.
Brzegiem rzeki majestatycznie przechadza� si� wielki bia�y ibis, kt�rego g�owa, ogon i koniuszki skrzyde� zabarwione by�y na czarno. Wspania�y ptak zatrzyma� si�, zanurzy� d�ugi dzi�b w b�ocie, potem skierowa� wzrok na s�dziego.
-Wskaza� ci� ptak Tota, nie masz wyboru -oznajmi� swym ochryp�ym g�osem pastuch Pepi le��cy w trzcinach.
Siedemdziesi�cioletni Pepi by� zrz�d� i nie lubi� nikomu podlega�. Naprawd� dobrze czu� si� tylko sam w�r�d zwierz�t. Nie s�ucha� niczyich rozkaz�w, zr�cznie pos�ugiwa� si� swym s�katym kijem, a ilekro� na podobie�stwo chmary wr�bli spada�a na wiosk� gromada poborc�w podatkowych, zawsze potrafi� ukry� si� w g�szczu papirus�w. Pazer nie zgadza� si� na postawienie go przed s�dem. Staruszek nie pozwala� nikomu dr�czy� krowy ani psa, winnego kara� w�asnor�cznie, s�dzia wi�c ca�kiem s�usznie traktowa� go jak pomocnicz� s�u�b� policyjn�.
-Przyjrzyj si� dobrze ibisowi -nalega� Pepi. -Stawia kroki d�ugie na �okie�, a �okie� to symbol sprawiedliwo�ci. aby� i ty kroczy� prosto i sprawiedliwie, tak jak ptak Tota. Pojedziesz, prawda?
-Sk�d wiesz?
-Ibis w�druje po niebie daleko. Wskaza� na ciebie.
Starzec podni�s� si�. Sk�r� mia� ogorza�� od wiatr�w i s�o�ca, odziany by� tylko w przepask� z sitowia.
-Branir to jedyny znany mi uczciwy cz�owiek. Nie zamierza ani ci� oszuka�, ani ci zaszkodzi�. A gdy ju� b�dziesz mieszka� w mie�cie, wystrzegaj si� urz�dnik�w, dworzan i pochlebc�w. W ich s�owach czai si� �mier�.
-Nie mam ochoty opuszcza� wioski.
-A my�lisz, �e ja mam ochot� �azi� za od��czon� owc�?
Pepi znikn�� w trzcinach.
Czarno-bia�y ptak poderwa� si�. Wielkie skrzyd�a wybija�y jemu tylko znany rytm. Skierowa� si� na p�noc.
Branir wyczyta� odpowied� w oczach Pazera.
-B�d� w Memfisie na pocz�tku przysz�ego miesi�ca. Dop�ki nie obejmiesz stanowiska, b�dziesz mieszka� u mnie.
-Ju� wyje�d�asz, panie?
-Praktyki ju� nie prowadz�, ale niekt�rzy chorzy wci�� mnie potrzebuj�. Ja te� wola�bym zosta�.
Lektyka znikn�a w tumanie kurzu na drodze. W�jt zwr�ci� si� do Pazera.
-Mamy delikatn� spraw� do rozpatrzenia. Trzy rodziny twierdz�, �e ka�da z nich jest w�a�cicielk� palmy.
-Znam t� spraw�. Sp�r ci�gnie si� od trzech pokole�. Przeka� go mojemu nast�pcy. Je�li nie uda mu si� go rozs�dzi�, zajm� si� tym po powrocie.
-Wyje�d�asz?
-W�adze wzywaj� mnie do Memfisu.
-A palma?
-Niech sobie ro�nie.
ROZDZIA� 2
Pazer sprawdzi�, czy jego torba z pobielanej sk�ry jest do�� mocna. By�a zaopatrzona w dwa drewniane pr�ty, kt�re mo�na by�o wbi� w ziemi�, �eby sta�a prosto. Pe�n� noszono przewieszon� przez plecy, na szerokim pasie zapinanym na piersiach.
Co by tu zabra�? Chyba tylko prostok�tny kawa�ek p��tna na now� sp�dniczk�, p�aszcz, no i koniecznie mat�. Taka mata, starannie spleciona z pask�w papirusu, s�u�y� mog�a jako ��ko, st�, dywanik albo zas�ona na drzwi lub okna, jako opakowanie dla co cenniejszych przedmiot�w, a wreszcie -jako ca�un dla zmar�ych. Pazer sprawi� sobie model bardzo trwa�y i by� to najpi�kniejszy sprz�t w jego dobytku. A w buk�aku, uszytym z dw�ch wyprawionych kozich sk�r, b�dzie m�g� przez wiele godzin przechowywa� ch�odn� wod�.
Ledwie otworzy� torb�, podbieg� do niej Zuch, trzyletni kundel koloru piasku, mieszaniec charta i dzikiego psa. Zuch mia� d�ugie �apy, kr�tki pysk, obwis�e uszy podnosz�ce si� przy najl�ejszym odg�osie i ogon zwini�ty w tr�bk�. By� bardzo przywi�zany do pana.
-Ruszamy, Zuchu!
Pies z niepokojem przygl�da� si� torbie.
-Piechot� i statkiem, kierunek Memfis. Pies przysiad� na zadzie -oczekiwa� z�ych wie�ci.
-Pepi zrobi� ci obro��. Dobrze naci�gn�� sk�r� i natar� j� t�uszczem. Zapewniam ci�, �e b�dzie wygodna.
Zuch nie sprawia� wra�enia w pe�ni przekonanego.
Zaakceptowa� jednak obro�� -by�a r�owo-zielono-bia�a i nabijana �wiekami. Doskona�a os�ona, je�li jaki� krewniak albo drapie�nik spr�buje rzuci� mu si� do gard�a. Pazer osobi�cie wyci�� na obro�y hieroglifami s�owa: "Zuch, towarzysz Pazera".
Pies rzuci� si� �apczywie na przygotowany przez Pazera posi�ek ze �wie�ych warzyw, co rusz spogl�daj�c na pana k�tem oka. Czu�, �e chwila nie jest stosowna ani do zabawy, ani do rozrywek.
Mieszka�cy wioski z w�jtem na czele serdecznie po�egnali si� z s�dzi�; niekt�rzy p�akali. �yczono mu wiele szcz�cia, wr�czono dwa amulety -jeden przedstawia� statek, a drugi mocne nogi. B�d� chroni�y podr�nego, byleby co rano pomy�la� o Bogu, bo jedynie wtedy zachowaj� skuteczno��.
Pozostawa�o tylko zabra� sk�rzane sanda�y -nie po to, �eby w nich i��, ale �eby nie�� je w r�ku. Tak jak wszyscy jego rodacy Pazer p�jdzie boso, a cenne obuwie w�o�y dopiero wchodz�c gdzie� do domu, kiedy ju� zmyje z siebie kurz podr�y. Sprawdzi�, czy przechodz�cy mi�dzy pierwszym a drugim palcem pasek jest do�� mocny, obejrza� podeszwy. Zadowolony opu�ci� wiosk�, nie ogl�daj�c si� za siebie.
Wchodzi� w�a�nie na w�sk� dr�k�, wij�c� si� w�r�d pag�rk�w nad Nilem, gdy poczu�, �e jaka� wilgotna morda li�e go po lewej r�ce.
-Wietrze P�nocy, wymkn��e� si�?.. Musz� z powrotem odstawi� ci� na twoje pole.
Osio� nie przyj�� tego do wiadomo�ci i nawi�za� z Pazerem dialog, wyci�gaj�c do� przedni� praw� nog�. S�dzia wyrwa� go kiedy� z r�k rozw�cieczonego wie�niaka -ok�ada� on os�a kijem za to, �e porwa� sznur, kt�rym by� przywi�zany do palika. Wiatr P�nocy przejawia� pewn� sk�onno�� do niezale�no�ci, a nosi� potrafi� najwi�ksze nawet ci�ary. Got�w do czterdziestego roku �ycia d�wiga� na grzbiecie uwi�zane po obu stronach pi��dziesi�ciokilowe worki, mia� jednak �wiadomo��, �e wart jest nie mniej ni� dobra krowa lub wspania�a trumna. Pazer ofiarowa� mu kiedy� pole, gdzie tylko on mia� prawo si� pasa� -z wdzi�czno�ci osio� nawozi� mu je a� do wylewu. Wiatr P�nocy mia� znakomicie rozwini�ty zmys� orientacji, �wietnie odnajdowa� drog� w labiryncie wiejskich �cie�ek i niejednokrotnie ci�ko objuczony chodzi� sam z jednego miejsca na drugie. Ma�o wymagaj�cy, �agodny, spokojny, zasypia� jedynie przy boku pana.
Swoje imi� zawdzi�cza� tej okoliczno�ci, �e od dzieci�stwa strzyg� uszami, gdy tylko zrywa� si� rze�ki wiatr od morza, tak po��dany w gor�cej porze roku.
-Id� daleko -powt�rzy� Pazer. -W Memfisie nie b�dzie ci si� podoba�o.
Pies otar� si� o praw� przedni� nog� os�a. Wiatr P�nocy poj�� ten gest i odwr�ci� si� bokiem, by wzi�� na grzbiet podr�n� torb�. Pazer delikatnie poci�gn�� k�apoucha za lewe ucho.
-I kto tu jest wi�kszym uparciuchem?
Z walki ju� zrezygnowa� -innemu os�u te� by ust�pi�. Wiatr P�nocy, odpowiedzialny od tej chwili za baga�, wysun�� si� dumnie na czo�o pochodu i nieomylnie skierowa� na dr�k� wiod�c� prosto do przystani.
Pod rz�dami Ramzesa Wielkiego podr�ni w�drowali bez obaw po drogach i �cie�kach. Szli rozlu�nieni, siadali w cieniu palm, �eby sobie pogada�, ze studni nabierali wod� do buk�ak�w, noce sp�dzali spokojnie na skraju p�l uprawnych lub nad brzegami Nilu, wstawali i k�adli si� ze s�o�cem. Mijali wys�annik�w faraona i pos�a�c�w pocztowych. W razie potrzeby zwracali si� do patroli policyjnych. Dawno min�y czasy, gdy na drogach rozlega�y si� okrzyki trwogi, a zb�jcy obdzierali biednych i bogatych, kt�rzy odwa�yli si� wyruszy� w podr�. Rz�dy Ramzesa zapewni�y porz�dek publiczny, bez kt�rego niemo�liwa by�a �adna rado��.
Wiatr P�nocy pewnym kopytem wst�pi� na strome zbocze opadaj�ce ku rzece, jak gdyby z g�ry wiedzia�, �e jego pan zamierza st�d odp�yn�� do Memfisu. Ca�� tr�jk� weszli na statek. Za podr� Pazer zap�aci� kawa�kiem p��tna. Zwierz�ta spa�y, on za� przygl�da� si� Egiptowi, przyr�wnywanemu przez poet�w do wielkiego okr�tu, kt�rego wysokie burty stanowi� �a�cuchy g�rskie. Pag�rki i �ciany skalne tworzy�y jakby os�on� dla p�l uprawnych. Poci�te g��bszymi i p�ytszymi dolinami p�askowy�e wciska�y si� tu i �wdzie mi�dzy czarn�, �yzn�, szlachetn� ziemi� a czerwony piach pustyni, gdzie b��ka�y si� niebezpieczne si�y.
Pazer poczu� ch��, by si� cofn��, wr�ci� do wioski i nigdy ju� jej nie opuszcza�. Ta podr� w nieznane �le go nastraja�a, odbiera�a mu wszelk� wiar� we w�asne si�y. Ma�o znacz�cy s�dzia wiejski traci� wewn�trzny spok�j i �aden awans mu go nie zwr�ci. Ze wszystkich ludzi w �wiecie tylko Branir m�g� go sk�oni� do wyra�enia zgody, czy� jednak nie wci�ga go w przysz�o��, nad kt�r� nie b�dzie w stanie zapanowa�?
Sta� oszo�omiony.
Memfis, najwi�ksze miasto Egiptu, "Waga Dw�ch Krain", administracyjna stolica, za�o�ony zosta� przez Menesa Zjednoczyciela. W Tebach, mie�cie Po�udnia, kwit�y tradycje i kult Amona, Memfis natomiast, po�o�one na pograniczu Dolnego i G�rnego Egiptu miasto P�nocy, otwarte by�o na Azj� i cywilizacje �r�dziemnomorskie.
S�dzia, osio� i pies zeszli z pok�adu na przystani Perunefer, kt�ra to nazwa znaczy "dobra podr�". Przy nadbrze�u sta�y setki statk�w handlowych najrozmaitszej wielko�ci i kszta�t�w. Wrza�a praca, przenoszono towary do ogromnych sk�ad�w, starannie strze�onych i zarz�dzanych. Kosztem wielkich wysi�k�w, godnych budowniczych Starego Pa�stwa, wykopano tu niegdy� kana� r�wnoleg�y do Nilu i przecinaj�cy p�askowy�, na kt�rym wznosi�y si� piramidy, tak �e statki p�ywa�y t�dy bezpiecznie, a dostawy �ywno�ci i innych towar�w dociera�y do celu o ka�dej porze roku. Pazer zauwa�y�, �e brzegi kana�u by�y obmurowane, co zapewnia�o im niezwyk�� trwa�o��.
Skierowali si� ku dzielnicy p�nocnej, gdzie mieszka� Branir, min�li �r�dmie�cie, z podziwem obejrzeli s�ynn� �wi�tyni� boga rzemie�lnik�w Ptaha, przeszli brzegiem strefy wojskowej, gdzie wyrabiano bro� i budowano okr�ty wojenne. Tutaj szkoli�y si� doborowe oddzia�y armii egipskiej, zakwaterowane w przestronnych koszarach, w�r�d arsena��w pe�nych rydwan�w, miecz�w, dzid i tarcz.
Na p�noc i na po�udnie ci�gn�y si� szeregiem spichrze pe�ne j�czmienia, orkiszu i innych zb�, obok zabudowania skarbca, gdzie przechowywano z�oto, srebro, mied�, tkaniny, pachnid�a, oliw�, mi�d i rozmaite cenne produkty.
Przybysza ze wsi Memfis oszo�omi� swoim ogromem. Jak zorientowa� si� w tym g�szczu ulic i uliczek, w tym zbiorowisku dzielnic nosz�cych takie nazwy jak �ycie Dw�ch Krain, Ogr�d, Sykomora, Mur Krokodyli, Forteca, Dwa Wzg�rza, Szko�a Lekarska? Zuch czu� si� ca�kiem zagubiony i na krok nie odst�powa� pana, osio� natomiast �mia�o kroczy� naprz�d. Przeprowadzi� towarzyszy przez dzielnic� rzemie�lnik�w, gdzie w ma�ych, wychodz�cych na ulic� warsztatach obrabiano kamie�, drewno, metale i sk�ry. Nigdy dotychczas nie widzia� Pazer tylu wyrob�w garncarskich, tylu waz, naczy� kuchennych i sprz�t�w domowych. Roi�o si� tu od cudzoziemc�w -Hetyt�w, Grek�w, Kananejczyk�w i Azjat�w. Pochodzili oni z r�nych ma�ych kr�lestw, zachowywali si� swobodnie, byli gadatliwi, ch�tnie stroili si� w wie�ce z lotosu, g�osili, �e Memfis jest jak puchar z owocami; mod�y odprawiali w �wi�tyniach boga Baala i bogini Asztarte. Faraon tolerowa� istnienie tych �wi�ty�.
Pazer zwr�ci� si� do jakiej� tkaczki z pytaniem o drog�. Okaza�o si�, �e nos os�a nie zawi�d�. Mijali wspania�e wille dostojnik�w, wzniesione w�r�d ogrod�w z sadzawkami i s�siaduj�ce cz�sto z mizernymi domkami biedoty. Za wysokimi bramami, przy kt�rych czuwali od�wierni, wida� by�o ukwiecone alejki, w g��bi prze�witywa�y dwu-, a nawet trzypi�trowe pa�acyki.
No, jest wreszcie i dom Branira! Taki �liczny i zalotny. Bia�e �ciany, nadpro�e w girlandach czerwonych mak�w, w oknach b�awatki o zielonych kielichach i ��te kwiaty persei -m�ody s�dzia z przyjemno�ci� i podziwem na nie patrzy�.
Boczne drzwi domu wychodzi�y na uliczk�, gdzie ros�y dwie palmy obejmuj�ce swym cieniem taras tej niewielkiej posesji. Do wioski by�o st�d wprawdzie daleko, ale stary lekarz nawet w �rodku miasta potrafi� zadba� o atmosfer� wsi.
Branir stan�� w progu.
-Mia�e� dobr� podr�?
-Osio� i pies chc� pi�.
-Zaraz si� nimi zajm�. Oto miska, umyj nogi, a tutaj chleb posypany sol� na powitanie.
D�ugimi schodami zszed� Pazer do pierwszej izby; zatrzyma� si� w skupieniu przed niewielk� wn�k�, gdzie sta�y pos��ki przodk�w. Potem obejrza� g��wn� sal�, kt�rej sufit trzyma� si� na dw�ch kolorowych kolumnach. Pod �cianami sta�y tu szafy i skrzynie na odzie�, a posadzk� pokrywa�y maty. Gabinet lekarski, �azienka, kuchnia, dwie sypialnie i piwnica uzupe�nia�y przytulne wn�trze domu.
Branir poprosi� go�cia, by pokona� schody wiod�ce na taras, gdzie czeka�y ju� ch�odne napoje, do tego daktyle z miodem i ciasteczka.
-Czuj� si� zagubiony, panie -przyzna� si� Pazer.
-Dziwi�bym si�, gdyby by�o inaczej. Dobry obiad, jedna noc wypoczynku i b�dziesz musia� stawi� czo�o uroczysto�ci przej�cia urz�du.
-Ju� jutro?
-Akt jest coraz wi�cej.
-Wola�bym najpierw zapozna� si� z miastem.
-Sprawy i tak ci� do tego zmusz�. Przyjmij ode mnie prezent, dop�ki jeszcze nie obj��e� urz�du.
Branir poda� Pazerowi zbi�r instrukcji dla pisarzy. Zawiera� on wskaz�wki, jak post�powa� w okre�lonej sytuacji z uwzgl�dnieniem hierarchii, na kt�rej szczycie stali bogowie, boginie, istoty zaziemskie, faraon i jego ma��onka, potem kr�lowa-matka, wezyr, Rada Starszych, wy�si urz�dnicy, dow�dcy armii, urz�dnicy dworu. By�o jeszcze mn�stwo innych stanowisk: wielki podskarbi, wys�annicy reprezentuj�cy faraona za granic�, zarz�dca kana��w...
-Cz�owiek o gwa�townym sercu mo�e by� tylko sprawc� k�opot�w, tak samo jak gadu�a. Je�li chcesz by� silny, b�d� panem swoich s��w i miarkuj je, gdy� j�zyk to przepot�na bro� dla ka�dego, kto umie nim w�ada�.
-T�skno mi za wiosk�.
-Przez ca�e �ycie b�dzie ci t�skno.
-Po co mnie by�o tu wzywa�?
-Sw�j los wykuwasz w�asnym post�powaniem. Pazer spa� ma�o i �le, maj�c psa w nogach, a os�a w g�owach. Wydarzenia post�powa�y zbyt szybko i wci�� nie m�g� odzyska� r�wnowagi. Wci�gni�ty zosta� w wir, straci� wszystkie dotychczasowe punkty oparcia i musia� wbrew woli zda� si� na przygod� pe�n� niespodzianek.
Obudziwszy si� o �wicie, wyk�pa� si�, oczy�ci� sobie usta natronem, spo�y� �niadanie w towarzystwie Branira, kt�ry odda� go potem w r�ce jednego z lepszych w mie�cie balwierzy. Ten, siedz�c na sto�ku o krok przed tak samo usadowionym klientem, obmy� mu ca�e cia�o i nasmarowa� je jak�� lepk� pian�. Ze sk�rzanego futera�u doby� brzytw� -mia�a miedziane ostrze i drewnian� r�czk�, a mistrz w�ada� ni� z wielk� wpraw�.
Pazer, wypachniony, ubrany w nowy fartuszek i szerok� przezroczyst� koszul�, m�g� teraz stawi� czo�o pr�bie.
-Mam wra�enie, �e id� w przebraniu -wyzna� Branirowi.
-Wygl�d o niczym nie �wiadczy, ale nie zaniedbuj tego. Naucz si� w�ada� sterem, niech fala dni nie oddala ci� od sprawiedliwo�ci, gdy� pomy�lno�� kraju zale�y od jego obyczaj�w. B�d� godny siebie samego, m�j synu.
ROZDZIA� 3
Pazer ruszy� za Branirem, kt�ry poprowadzi� go do dzielnicy Ptaha, na po�udnie od bia�ych mur�w starej cytadeli. O los os�a i psa m�ody cz�owiek by� spokojny, o sw�j w�asny -znacznie mniej.
Nieopodal pa�acu wznosi�y si� gmachy wielu urz�d�w, a wszystkich wej�� pilnowali �o�nierze. Stary lekarz zwr�ci� si� do podoficera, kt�ry wys�uchawszy go, znikn�� na kilka chwil, po czym wr�ci� w towarzystwie wysokiego urz�dnika, pe�nomocnika wezyra.
-Mi�o mi znowu ci� ujrze�, Branirze. A wi�c to ten tw�j protegowany.
-Pazer jest bardzo wzruszony.
-M�ody, wi�c trudno go za to gani�. Czy przynajmniej got�w jest do obj�cia swego nowego stanowiska?
Pazer, zaskoczony ironi� tak wysoko postawionej osobisto�ci, odpar� oschle:
-Czy�by� mia� w�tpliwo�ci?
Pe�nomocnik zmarszczy� brwi.
-Zabieram ci go, Branirze, musz� go wprowadzi� na urz�d.
Ciep�e spojrzenie starego lekarza doda�o wychowankowi odwagi. Bez wzgl�du na trudno�ci nie zrobi nauczycielowi zawodu.
Wprowadzono Pazera do ma�ej salki o bia�ych �cianach. Pe�nomocnik poprosi� go, by usiad� na macie, tak jak pisarz, na wprost s�du, w sk�ad kt�rego pr�cz pe�nomocnika wchodzili jeszcze namiestnik prowincji Memfis, przedstawiciel urz�du pracy i wysokiej rangi kap�an boga Ptaha. Wszyscy czterej mieli na g�owach ci�kie peruki i ubrani byli w szerokie sp�dniczki. Ich kamienne twarze nie wyra�a�y �adnych uczu�.
-Jeste� w miejscu, gdzie "wa�y si� r�nice" - o�wiadczy� Mistrz Sprawiedliwo�ci, pe�nomocnik wezyra. -Powo�any do s�dzenia podobnych sobie, b�dziesz si� r�ni� od innych zwyk�ych ludzi. Tak jak twoi koledzy z prowincji Giza b�dziesz prowadzi� �ledztwa i przewodniczy� podlegaj�cym ci miejscowym s�dom, a je�li sprawa przekroczy twoje kompetencje, przeka�esz j� zwierzchnikom. Czy podejmujesz si� tego?
-Podejmuj�.
-Czy jeste� �wiadom, �e raz danego s�owa nie mo�esz cofn��?
-Jestem �wiadom.
-Niech wi�c ten s�d przyst�pi do os�dzenia przysz�ego s�dziego zgodnie z zasadami Regu�y.
Teraz, powa�nie i z namaszczeniem, zabra� g�os namiestnik prowincji.
-Kogo powo�asz do s�du jako przysi�g�ych?
-Pisarzy, rzemie�lnik�w, policjant�w, ludzi do�wiadczonych, szanowane kobiety, wdowy.
-W jaki spos�b b�dziesz si� miesza� w ich obrady?
-W �aden. Ka�dy wypowie si� bez nacisku, a ja, orzekaj�c, uwzgl�dni� ka�de zdanie.
-Czy w ka�dej sytuacji?
-Z jednym tylko wyj�tkiem: je�li jaki� przysi�g�y oka�e si� przekupiony. Wtedy natychmiast przerw� rozpraw� i wyst�pi� z oskar�eniem przeciwko niemu.
-Jak powiniene� post�powa� w przypadku ci�kiego przest�pstwa?
-Rozpoczynam wst�pne �ledztwo, zak�adam akta sprawy i przekazuj� je do kancelarii wezyra.
Kap�an boga Ptaha po�o�y� prawe rami� na skos przez pier� i zaci�ni�t� pi�ci� dotkn�� barku.
-S�d w za�wiatach nie zapomni o �adnym twoim czynie. Twoje serce zostanie rzucone na szal� i por�wnane z Regu��. Pod jak� postaci� spisane zosta�o prawo, nad kt�rego przestrzeganiem masz czuwa�?
-Istniej� czterdzie�ci dwie prowincje, s� wi�c i czterdzie�ci dwa zwoje praw. Ducha praw nie napisa� jednak nikt i nie nale�y go pisa�. Prawda idzie tylko bezpo�rednio z ust mistrza do ucha ucznia.
Kap�an Ptaha u�miechn�� si�, ale pe�nomocnik wezyra nie by� jeszcze zadowolony.
-Jak okre�lasz Regu��?
-Jako chleb i piwo.
-Co znaczy ta odpowied�?
-Sprawiedliwo�� dla wszystkich, zar�wno wielkich jak ma�ych.
-Dlaczego symbolem Regu�y jest strusie pi�ro?
-Bo jest ono ��cznikiem mi�dzy ziemi� a �wiatem bog�w. Pi�ro to prowadnica, to ster dla ptaka i dla istoty ludzkiej. Regu�a, tchnienie �ycia, winna mie� siedlisko w ludziom nosie i wyp�dza� z�o z serc i cia�. Gdyby znikn�a sprawiedliwo��, przesta�oby rosn�� zbo�e, w�adz� przej�liby buntownicy i nikt nie obchodzi�by �wi�t.
Namiestnik prowincji wsta� i postawi� przez Pazerem blok z wapienia.
-Po�� r�ce na tym bia�ym kamieniu.
M�ody cz�owiek wykona� polecenie. Nie dr�a�.
-Niech b�dzie on �wiadkiem twej przysi�gi, na zawsze zapami�ta wypowiedziane przez ciebie s�owa i stanie si� twym oskar�ycielem, je�li sprzeniewierzysz si� Regule.
Namiestnik i przedstawiciel urz�du pracy stan�li po bokach s�dziego.
-Wsta�! -rozkaza� pe�nomocnik wezyra. -Oto tw�j sygnet z piecz�ci�. -Wr�czy� Pazerowi pier�cie� z przylutowan� prostok�tn� p�ytk�. Pazer natychmiast za�o�y� go na �rodkowy palec prawej r�ki. N a p�askiej powierzchni p�ytki widnia� napis: "S�dzia Pazer". -Dokumenty, kt�re opatrzysz t� piecz�ci�, b�d� mia�y moc urz�dow� i b�dziesz za nie odpowiedzialny. Nie u�ywaj sygnetu lekkomy�lnie.
Urz�d s�dziego mie�ci� si� na po�udniowym przedmie�ciu Memfisu, w po�owie drogi mi�dzy Nilem a Kana�em Zachodnim, na po�udnie od �wi�tyni bogini Hathor. M�odego przybysza, kt�ry spodziewa� si� ujrze� okaza�y budynek, spotka� srogi zaw�d. Administracja przydzieli�a mu niski, pi�trowy dom.
Na progu drzema� wartownik. Pazer poklepa� go po ramieniu, wartownik zerwa� si�.
-Chcia�bym wej��.
-Urz�d zamkni�ty.
-Jestem s�dzi�.
-Zadziwiaj�ce... S�dzia nie �yje.
-Nazywam si� Pazer i jestem jego nast�pc�.
-Ach, to ty, panie... Prawda, sekretarz Jarrot m�wi� mi o tobie. Masz jaki� znak?
Pazer pokaza� sygnet.
-Kazano mi pilnowa� tego miejsca, dop�ki nie przyb�dziesz, ko�cz� wi�c s�u�b�.
-Kiedy przyjdzie sekretarz?
-Nie mam poj�cia. Ma nie�atw� spraw� do za�atwienia.
-Jak�?
-Drewno na opa�. Zim� marzniemy. W zesz�ym roku Skarb nie przydzieli� nam drewna, bo nie z�o�yli�my podania w trzech egzemplarzach. Jarrot uda� si� do zarz�dcy archiw�w, chce wyja�ni� sytuacj�. �ycz� ci powodzenia, s�dzio Pazerze, w Memfisie nie gro�� ci nudy.
Stra�nik zwin�� manatki.
Pazer pchn�� powoli drzwi do swego nowego kr�lestwa. Kancelaria by�a do�� du�� izb�, pe�n� szaf i skrzy�, w kt�rych przechowywano powi�zane lub opiecz�towane zwoje papirus�w. Posadzk� pokrywa�a warstwa podejrzanego kurzu. Ta nieoczekiwana przeszkoda nie przestraszy�a Pazera. Nie zwa�aj�c na dostoje�stwo swego stanowiska, chwyci� za miot�� z d�ugich, sztywnych witek, powi�zanych w p�czki i umocowanych na dw�ch plecionkach z posz�stnie skr�conych sznurk�w. Sztywny kij u�atwia� sprawne i skuteczne pos�ugiwanie si� szczotk�.
Uwin�wszy si� z zamiataniem, s�dzia przejrza� zawarto�� archiw�w. Znalaz� tam spisy katastralne i podatkowe, r�ne sprawozdania, skargi, pokwitowania wp�at i wyp�at w zbo�u, koszykach i tkaninach, listy, spisy pracownik�w... Jego kompetencje obejmowa�y najprzer�niejsze dziedziny.
W najwi�kszej szafie mie�ci� si� wszelki sprz�t niezb�dny przy pracy pisarza: palety z wy��obieniami w g�rnej cz�ci na czerwony i czarny tusz, kawa�ki zestalonego tuszu, miseczki, woreczki ze sproszkowanymi farbami i p�dzelkami, skrobaczki, gumki, kamienne kruszarki, lniane sznurki, ��wia skorupa do mieszania farb, gliniana ma�pka przypominaj�ca wygl�dem pana hieroglif�w, Tota, kawa�ki wapienia na brudnopisy, tabliczki z gliny, wapienia i drewna. Wszystko wysokiej jako�ci.
Najcenniejszy przedmiot znajdowa� si� w niewielkiej skrzynce z akacjowego drewna. By� to zegar wodny, niewielkie naczynie w kszta�cie �ci�tego sto�ka -mia�o wewn�trz dwana�cie kresek, wyznaczaj�cych dwie r�ne skale, a woda wyciekaj�ca przez otw�r w dnie naczynia odmierza�a godziny. Sekretarz s�dowy najwyra�niej uwa�nie �ledzi�, ile czasu sp�dza w miejscu pracy.
Pozosta�o do zrobienia jedno. Pazer wzi�� trzcinowy, cienko zaostrzony p�dzelek, w�o�y� go ko�cem do miseczki z wod� i upu�ci� kropl� na palet�. Wyszepta� modlitw�, kt�r� odmawia� ka�dy pisarz przed przyst�pieniem do pracy: "Woda z ka�amarza dla twojego Ka, Imhotepie". W ten spos�b czczono tw�rc� pierwszej piramidy, budowniczego, lekarza, astrologa i wz�r dla wszystkich, kt�rzy mieli do czynienia z hieroglifami.
Wszed� na pierwsze pi�tro.
S�u�bowe mieszkanie od dawna sta�o opuszczone. Poprzednik Pazera wola� mieszka� w ma�ym domku na skraju miasta, o trzy izby na pi�trze zupe�nie nie dba�, zadomowi�y si� tu pch�y, muchy, myszy i paj�ki.
Nie zniech�ci�o to m�odego cz�owieka; czu� si� na si�ach podj�� i t� walk�. Na wsi cz�sto trzeba by�o odka�a� domostwa i przep�dza� nieproszonych go�ci.
Zaopatrzy� si� w pobliskich kramach w niezb�dne �rodki i przyst�pi� do dzie�a. Skropi� posadzk� i �ciany wod�, rozpu�ciwszy w niej troch� natronu, potem posypa� je zwi�zkiem sproszkowanego w�gla i bebetu, kt�rego mocna wo� odstrasza�a owady i robactwo. Na koniec sporz�dzi� mieszank� kadzid�a, mirry, drewna cynamonowego i miodu. Okadzi� ni� mieszkanie, w kt�rym teraz przyjemnie pachnia�o. Na zakup kosztownych produkt�w zad�u�y� si� i wyda� wi�ksz� cz�� swego przysz�ego wynagrodzenia.
Zmordowany, rozwin�� mat� i po�o�y� si� na plecach. Co� przeszkadza�o mu i nie pozwala�o zasn��: by� to sygnet z piecz�ci�. Nie zdj�� go jednak. Pastuch Pepu si� nie myli� -wyboru ju� nie by�o.
ROZDZIA� 4
S�o�ce sta�o ju� wysoko na niebie, gdy do kancelarii zbli�y� si� ci�kim krokiem sekretarz s�dowy Jarrot. By� to t�gi, rumiany cz�owiek, pyzat� twarz pokrywa�y mu krosty: Chodz�c postukiwa� swym nieod��cznym kijem, co czyni�o ze� osobisto�� wa�n� i szanowan�. Jarrot przekroczy� ju� czterdziestk� i by� troskliwym ojcem c�reczki, przedmiotu jego bezustannych zmartwie�. Dzie� w dzie� k��ci� si� z ma��onk� na temat wykszta�cenia dziecka, kt�remu na wszystko pozwala�. Ca�y dom rozbrzmiewa� coraz ostrzejszymi awanturami.
Ku jego ogromnemu zdziwieniu jaki� robotnik miesza� w�a�nie gips z rozdrobnionym wapieniem, �eby nada� mieszance bia�o�ci, sprawdza� jej jako�� w sto�kowatym naczyniu z wapienia i zalepia� dziur� we frontowej �cianie budynku s�dowego.
-Nie zleci�em nikomu tej pracy -powiedzia� gniewnie Jarrot.
-Ale ja zleci�em, a w dodatku bez zw�oki j� wykonuj�.
-Jakim prawem?
-Jestem s�dzi�, nazywam si� Pazer.
-Ale�... Jeste�, panie, bardzo m�ody!
-Czy to ty jeste� moim sekretarzem?
-Ja... Istotnie.
-Dzie� zacz�� si� ju� dawno temu.
-No tak, tak... tylko �e... zatrzyma�y mnie k�opoty rodzinne.
-Jest co� pilnego? -zapyta� Pazer, nie przerywaj�c zalepiania dziury.
-Skarga przedsi�biorcy budowlanego. Mia� ceg�y, ale nie mia� os��w, �eby je przewie��. Oskar�a odnajemc� o sabotowanie budowy.
-To ju� za�atwione.
-W jaki spos�b?
-Spotka�em si� dzi� rano z odnajemc�. Wyp�aci przedsi�biorcy odszkodowanie i od jutra przyst�pi do przewozu cegie�. O jeden proces mniej.
-Jeste�, panie, r�wnie�... murarzem?
-Amatorem, i to niezbyt wprawnym. Bud�et mamy do�� skromny, z wieloma rzeczami sami musimy sobie radzi�. I co jeszcze?
-Czekaj� na ciebie, panie. Chodzi o spis trzody.
-Nie wystarczy jaki� znaj�cy si� na tym skryba?
-Dentysta Kadasz, w�a�ciciel maj�tku, jest przekonany, �e kt�ry� z pracownik�w go okrada. Wnosi o przeprowadzenie �ledztwa. Tw�j poprzednik op�nia� je, ile si� da�o. Prawd� m�wi�c, rozumia�em go. Je�li zechcesz, znajd� powody do dalszej zw�oki.
-To nie b�dzie konieczne. O, w�a�nie, umiesz pos�ugiwa� si� miot��?
Sekretarz nic nie rzek� i s�dzia wcisn�� mu do r�ki �w cenny przedmiot.
Gdy s�dzia oznajmi�, �e udaje si� do posiad�o�ci dentysty Kadasza, po�o�onej o dwie godziny drogi na po�udnie od r�wniny Giza, Wiatr P�nocy swoim zwyczajem najpierw nadstawi� uszu, a potem ruszy� we w�a�ciwym kierunku. Rad, �e zn�w oddycha wiejskim powietrzem, ni�s� na grzbiecie rzeczy s�dziego i �wawo kroczy� naprz�d, gdy tymczasem Zuch hasa� po okolicy, szcz�liwy, �e mo�e przep�oszy� troch� ptak�w.
Rz�dca maj�tku, niezwykle zadowolony, �e ma wreszcie przed sob� s�dziego kompetentnego i pragn�cego rozwi�za� tajemnic�, kt�ra wolarzom sp�dza�a sen z oczu, przyj�� Pazera jak najlepiej. S�udzy umyli m�odemu cz�owiekowi stopy i podali mu nowiutk� sp�dniczk�, o�wiadczaj�c, �e t�, w kt�rej przyszed�, bior� do prania. Dwaj parobcy nakarmili os�a i psa. Zawiadomiono Kadasza o przybyciu s�dziego i po�piesznie zbudowano podwy�szenie z czerwono-czarnym portykiem na kolumienkach w kszta�cie kwiat�w lotosu. Tu, w cieniu, mieli zasi��� Kadasz, Pazer i skryba spisuj�cy stado.
Pojawi� si� pan posiad�o�ci. W prawej r�ce trzyma� d�ug� trzcin�, a s�u��cy nie�li za nim jego sanda�y, przeciws�oneczny parasol i fotel. Muzykantki zagra�y na flecie i b�benku, a m�ode dziewcz�ta wr�czy�y panu kwiaty lotosu.
Kadasz, cz�owiek wysoki, mniej wi�cej sze��dziesi�cioletni, mia� g�st� czupryn�, pot�ny i porysowany fioletowymi �y�kami nos, niskie czo�o, wystaj�ce ko�ci policzkowe. Cz�sto wyciera� za�zawione oczy. Jego czerwone d�onie zadziwi�y Pazera -dentysta najwyra�niej cierpia� na z�e kr��enie krwi.
Zmierzy� go podejrzliwym spojrzeniem.
-Wi�c to ty jeste� nowym s�dzi�?
-Do us�ug. Mi�o patrze�, jak wie�niacy si� ciesz�, �e ich pan ma szlachetne serce i mocno dzier�y ster rz�d�w.
-Zrobisz karier�, m�ody cz�owieku, je�li b�dziesz szanowa� mo�nych.
Dentysta mia� k�opoty z m�wieniem, prezentowa� si� jednak wspaniale. Sp�dniczka, napier�nik z lamparciej sk�ry, szeroki naszyjnik z siedmiu sznur�w niebieskich, bia�ych i czerwonych pere�, bransolety na przedramionach -wszystko to przydawa�o mu dumnego wygl�du.
-Siadajmy -powiedzia�.
Zaj�� miejsce w swoim fotelu z malowanego drewna; Pazer usiad� na zwyk�ym sto�ku. Przed nim i przed skryb� postawiono niskie stoliki ze sprz�tem pisarskim.
-O�wiadczy�e� -przypomnia� s�dzia -�e posiadasz sto dwadzie�cia jedn� sztuk� byd�a, siedemdziesi�t owiec, sze��set k�z i tyle� �wi�.
-Zgadza si�. Przy ostatnim spisie przed dwoma miesi�cami stwierdzono, �e brakuje jednego wo�u. Zwracam uwag�, �e moje zwierz�ta maj� wysok� warto��. Nawet za te najchudsze mo�na by dosta� lnian� tunik� i dziesi�� work�w j�czmienia. Chcia�bym, �eby� aresztowa� z�odzieja.
-Czy sam prowadzi�e� jakie� �ledztwo?
-To nie nale�y do mnie.
S�dzia zwr�ci� si� do siedz�cego obok na macie skryby.
-Co zapisa�e� w swoich ksi�gach?
-Liczb� pokazanych mi zwierz�t.
-Przes�ucha�e� kogo�?
-Nikogo. Do moich obowi�zk�w nale�y pisanie, a nie przes�uchiwanie.
By�o jasne, �e nic wi�cej nie da si� z niego wycisn��, roze�lony Pazer doby� wi�c z koszyczka sykomorow� tabliczk� pokryt� cienk� warstw� gipsu, d�ugi na p� �okcia p�dzelek z zastruganej trzciny i miseczk�. Rozrobi� troch� czarnego tuszu. Gdy by� ju� got�w, Kadasz skin�� na prze�o�onego wolarzy, by rozpocz�to przegl�d trzody.
Wolarz klepn�� lekko po szyi ogromne zwierz�, prowadz�ce stado. Powoli ruszy�o, poci�gaj�c za sob� reszt� powolnych i spokojnych pobratymc�w.
-Prawda, jakie wspania�e?
-Powiniene� podzi�kowa� wolarzom -zauwa�y� Pazer.
-Z�odziejem jest z pewno�ci� jaki� Hetyta albo Nubijczyk -zasugerowa� Kadasz. -W Memfisie mamy o wiele za du�o cudzoziemc�w.
-Czy twoje imi� nie jest libijskie?
Dentysta z trudem ukry� rozdra�nienie.
-Mieszkam w Egipcie od dawna i nale�� do najlepszego towarzystwa. Czy� wielko�� mojego maj�tku nie �wiadczy o tym najdobitniej? Wiedz, �e leczy�em najwy�ej postawionych dworzan, i ogranicz si� do swoich powinno�