Palac - Emma Cavalier

Szczegóły
Tytuł Palac - Emma Cavalier
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Palac - Emma Cavalier PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Palac - Emma Cavalier PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Palac - Emma Cavalier - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 EMMA CAVALIER PAŁAC Przekład Strona 3 MARTA MOINEAU Temu, który był, jest i będzie moim obiektem pożądania, moją muzę, moim towarzyszem zabaw i nauczycielem, moją iskierkę inspiracji, moim czytelnikiem i panem mojego serca 1 Zawód archiwistki pod wieloma względami przypomina pracę lekarza lub księdza. Dokumenty przekazują nam Strona 4 anonimowe wyznania, zawsze przedstawiając fakty z określonego punktu widzenia. Nasza misja polega na ich analizowaniu, porządkowaniu, klasyfikowaniu i poprawianiu ich niedociągnięć, tak aby na wieki stały się wcieleniem pamięci istot ludzkich, które je stworzyły. Zadanie to na co dzień może wydawać się żmudne. Rozświetla je jednak aura tajemnicy i władzy. Podobnie jak, w sposób może nieco Strona 5 niezdrowy, ksiądz marzy, by usłyszeć któregoś dnia spowiedź mordercy, a lekarz drży z podniecenia, stwierdzając u pacjenta poważną i rzadką chorobę, tak my, archiwiści, zaczynamy pracę, fantazjując o dokumencie idealnym, nienaruszonym przez żadne poszukiwania, cudownie zachowanym, pełnym nazwisk osobistości tworzących historię, o dokumencie skrywającym wstydliwe sekrety, których stalibyśmy się Strona 6 strażnikami. Wielu moich kolegów po fachu przechodzi na emeryturę, nigdy nie znalazłszy takiego dokumentu. Na studiach nikt tego przed nami nie ukrywa. Mimo to, gdy opuszczamy mury uniwersytetu, natychmiast rozpoczynamy pogoń za tą złudną podnietą intelektualną, marzymy o historycznym odkryciu i dopiero nabyta wraz z doświadczeniem pokora sprowadza nas z czasem na ziemię. Strona 7 Nie byłam wyjątkiem od tej reguły i to właśnie ten rodzaj fantazji rozbudził moją wyobraźnię, kiedy spotkałam Jułiena Andringera. Dowiedziałam się od jednego z moich profesorów, że spadkobierca arystokratycznego rodu poszukuje archiwisty, który uporządkowałby materiały dokumentujące historię rodziny. Umówiliśmy się na rozmowę w starym pałacyku w sercu lasu Rambouillet. Szansa na pracę z wyjątkowymi źródłami napełniała mnie Strona 8 nadzieją, ale sprawiała również, że idąc na spotkanie, miałam żołądek ściśnięty ze zdenerwowania. Rezydencja rodziny Andringerów wyglądała jak mały zamek. Jego regularna fasada z kamienia i cegły rysowała się za wiekowymi drzewami na końcu żwirowej alejki. Gdy podeszłam do budynku, oszołomił mnie widok białego portyku i ogromnych, dwuskrzydłowych drzwi. Człowiek, który miał zostać moim pracodawcą - a przynajmniej taką żywiłam Strona 9 nadzieję - kategorycznie odmówił mi podania jakichkolwiek dodatkowych informacji o tym miejscu; najpierw chciał mnie poznać. Drzwi otworzył mi około pięćdziesięcioletni mężczyzna o skroniach przyprószonych siwizną, wyprostowany jak struna i ubrany w czarny garnitur. Kiedy ukłonił się na powitanie, miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie o pół wieku. Musiałam wyglądać równie sztywno w mojej Strona 10 szarej garsonce i upiętych z tyłu włosach (co osiągnęłam z trudem, zwykle bowiem moje kasztanowe loki są dość niezdyscyplinowane). Mężczyzna prowadził mnie bezgłośnie korytarzami starego gmachu. Ja podążałam za nim, stukając obcasami po biało-czarnej posadzce. Wprowadził mnie przez mały przedpokój do ciemnego gabinetu, którego jedyne okno wychodziło na wewnętrzny dziedziniec. To właśnie w tym pomieszczeniu, za wielkim, Strona 11 półokrągłym biurkiem zawalonym stosem dokumentów, przy zimnej kawie i pełnej popielniczce siedział Julien. Wtedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Bez słowa wskazał mi miejsce naprzeciw siebie i długo przyglądał mi się swoimi jasnymi oczami, marszcząc lekko ciemne brwi, a jeden ciemny kosmyk opadał mu na czoło. Może trudno w to uwierzyć, ale w tym pierwszym momencie, zanim jeszcze cokolwiek powiedział, serce podeszło mi do gardła, tak Strona 12 jakbym czuła się zagrożona samą jego obecnością. Prawdopodobnie wyszłabym stamtąd równie szybko, jak przyszłam, gdyby nie to, że z trudem mogłam się ruszyć, a jego przeszywające spojrzenie sprawiało, że czułam się naga. Tę reakcję naiwnie tłumaczyłam sobie zdenerwowaniem rozmową kwalifikacyjną. Poza tym nie spodziewałam się spotkać mężczyzny tak młodego i, bądźmy szczerzy, atrakcyjnego. Miał subtelne, a jednocześnie ostre rysy, wargi nieco Strona 13 suche, jak gdyby wysuszone słońcem, i jasną, promienną, gładko ogoloną skórę. Mocno zarysowana szczęka i łuki brwiowe dodawały jego twarzy surowości, a oczy hipnotyzowały mocą spojrzenia. Jego długie ręce były szczupłe, a zarazem silne. Pod prostą czarną koszulką rysowały się kontury kształtnych i mocnych mięśni ramion i klatki piersiowej. Nawet drżąc ze strachu od stóp do głów, nie mogłam nie zauważyć, jak bardzo był ponury Strona 14 i uwodzicielski. Ten seans wzajemnej obserwacji trwał dobrych kilka minut. Kiedy w końcu Julien się odezwał, poczułam się jeszcze bardziej skrępowana. - Żeby zaoszczędzić nam obojgu czasu, przejdę od razu do sedna - oznajmił. - Dom, w którym się znajdujesz, nazywamy potocznie Pałacem. Od ponad wieku jest on miejscem sesji sadomasochistycznych. Jeśli Strona 15 będziesz tu pracować, będziesz stykać się z tym tematem codziennie, zarówno w pracy, jak i w codziennym życiu. Jeśli stanowi to dla ciebie problem, powinnaś natychmiast wyjść. Siedziałam bez słowa, zastanawiając się, ile młodych kandydatek zdążył już zniechęcić tym jednym zdaniem. Ale ja nie jestem osobą łatwo rezygnującą, a ponadto byłam tak zdeterminowana, by stawić czoło wyzwaniu, które może trafić się raz w Strona 16 życiu, że w mojej głowie rozpoczął się już proces analizy zdarzeń. W końcu się odezwałam i zapytałam, czy ja również miałabym się poddać rytuałom sadomasochistycznym. - To nie wchodziłoby w zakres twoich obowiązków -odrzekł zagadkowo, unikając jasnej odpowiedzi. Odczułam pewien niepokój, a mój rozmówca kazał mi się bić z myślami jeszcze przez kilka chwil. Wreszcie odezwał się znowu, Strona 17 spokojnym tonem: - Wciąż tu jesteś. Mniemam, iż oznacza to, że mogę kontynuować. Nie zaprzeczyłam, zaczął więc objaśniać szczegóły pracy, która mnie czekała. Mnie lub kogoś innego. Prawdę mówiąc, słusznie uczynił, uprzedzając mnie na wstępie o tematyce, którą miałabym się zajmować, stanowiła ona bowiem sedno całej pracy. Rodzinna rezydencja - Pałac -została zbudowana w końcu XIX wieku przez jego dziadka, bogatego Strona 18 ekscentryka - romantyka i libertyna. Na początku XX wieku, zafascynowany będącymi wówczas w modzie praktykami biczowania i sadyzmu, uczynił ze swojej siedziby miejsce spotkań przedstawicieli wyższych sfer, którzy poszukiwali dość szczególnych przyjemności. Pałac szybko stał się ulubioną scenerią tych rytuałów i, co ciekawe, miał na długo nią pozostać. Julien zabrał mnie do dużej biblioteki, której drzwi znajdowały się Strona 19 naprzeciwko jego gabinetu. Na półkach ciągnął się niesamowity zbiór oprawionych w skórę tomów, zawierających sto lat historii literatury erotycznej. Był to jednak tylko intrygujący przedsmak, mający na celu bardziej rozbudzenie mojej ciekawości niż wprowadzenie mnie w szczegóły pracy. Wróciliśmy szybko do gabinetu, gdzie Julien wytłumaczył mi, że przez wszystkie lata jego rodzina gromadziła starannie dokumenty, Strona 20 zadając sobie przy tym znacznie mniej trudu, by utrzymać je w porządku. Praca miała polegać na ich posegregowaniu i opisaniu oraz odnalezieniu tych najistotniejszych, najbardziej interesujących z punktu widzenia historii rodziny. Zadanie mogłoby również objąć, jeśli czas by na to pozwolił, zbadanie i skatalogowanie biblioteki. Na koniec Julien zapytał, czy jestem zainteresowana.