32
Szczegóły |
Tytuł |
32 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
32 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 32 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
32 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Henryk Sienkiewicz "Potop"
spis tre�ci
analiza utworu str. 2
streszczenie str.6
tre�� str. 9
Druk utworu trwa� prawie dwa lata (1884 - 1886). jednocze�nie w
krakowskim "Czasie", warszawskim "S�owie", wielkopolskim
"Dzienniku Pozna�skim". W ten spos�b wszystkie trzy zabory
poznawa�y r�wnocze�nie now� powie��. Ksi��kowe wydanie "Potopu"
wysz�o w sze�ciu tomach w pa�dzierniku 1886 r. Fabu�a i
kompozycja powie�ci
Wydarzenia przedstawione w powie�ci obejmuj� lata 1655 - 1656,
co uwypukla charakter informacyjno-poznawczy utworu i scala
kompozycyjnie. Owo skondensowanie urealnia opisywane wydarzenia
i nadaje im odpowiednie tempo. Motywem naczelnym jest podr� -
w�dr�wka g��wnego bohatera, co umo�liwia wprowadzenie
r�norodnych wydarze� historycznych i znacznie poszerza panoram�
spo�eczn� powie�ci.
Czynnikiem spajaj�cym fabu� s� dwa, przeplataj�ce si� wzajemnie
i powi�zane w�tki: historyczno-polityczny: przebieg najazdu
szwedzkiego oraz dokonuj�cy si� w zwi�zku z nim rozk�ad moralny
spo�ecze�stwa polskiego i stopniowe jego odradzanie. romans
oparty na strukturze tr�jk�ta: polski oficer, Kmicic, kocha
kobiet�, Ole�k�, kt�r� porywa konkurent, Bogus�aw Radziwi�.
Ponadto na przeszkodzie m�odym staj� trudno�ci wynikaj�ce z
r�nic charakter�w obojga oraz z powik�a� politycznych.
Powie�� rozpoczyna si� od spraw romansowych, a wi�c stopniowego
pogarszania si� dobrych zrazu stosunk�w mi�dzy Kmicicem a Ole�k�
oraz jej opiekunami - szlacht� lauda�sk�. Kmicic jest ju� nawet
bliski ca�kowitego upadku moralnego, ale w ostatniej chwili
ratuje go wej�cie w s�u�b� Janusza Radziwi�a. Jest to pierwszy
punkt zwrotny w jego dziejach. Nieco p�niej zawi�zuje si� w�tek
historyczno-polityczny. Odt�d oba w�tki rozwijaj� si� r�wnolegle,
upadek moralny Kmicica zbiega si� z upadkiem moralnym og�u
obywateli. Potem rozpocznie si� poprawa bohatera i ca�ego narodu,
a pod koniec powie�ci zejdzie si� odrodzenie i rehabilitacja
Kmicica z odrodzeniem moralnym spo�ecze�stwa polskiego. Akcja
toczy si� bardzo szybko, trzyma w napi�ciu uwag� czytelnika
dzi�ki wprowadzeniu do fabu�y nag�ych katastrof i r�wnie
zaskakuj�cego ich rozwi�zania.
Akcja prowadzona jest �ci�le wed�ug scottowskich za�o�e�: (
porwania, ( ucieczki, ( przebrania, ( pojedynki, ( zawieszanie
w�tk�w w momencie najwi�kszego napi�cia. T� dynamiczn� budow�
powie�ci Sienkiewicz powi�za� z trzema uj�ciami kompozycyjnymi:
( stopniowaniem, ( kontrastem, ( zaskakuj�c� niespodziank�.
Najistotniejszym walorem "Potopu" jest narracja. Mamy tu do
czynienia z wielo�ci� odr�bnych uj�� przy dominuj�cej roli
narratora wszechwiedz�cego, kt�remu nieobcy jest XIX-wieczny
punkt widzenia. Obok epickiego dystansu obserwujemy: subiektywizm
(bezpo�rednio wprowadzone oceny),
stylizowane relacje kronikarskie,
elementy szlacheckiego pami�tnika,
spojrzenie oceniaj�cego wydarzenia historyka.
Obraz spo�ecze�stwa polskiego wieku XVII
Magnateria:
Janusz i Bogus�aw Radziwi�owie, Hieronim Radziejowski, Opali�ski
( prowadz� polityk� kieruj�c si� jedynie dobrem w�asnego rodu,
( wydaj� cynicznie kraj na �up Szwedom (Uj�cie, Kiejdany) i
przechodz� na stron� wroga dla w�asnych korzy�ci materialnych lub
na skutek urazy osobistej, (, warcho�owie, samowolni i pyszni
egoi�ci.
Sapieha, Lubomirski, Zamo�ski
( patrioci stawiaj�cy dobro ojczyzny ponad w�asne interesy, nie
s� to jednak postacie idealne.
Szlachta:
( poddaje si� pokornie obcym naje�d�com, szybko godzi z nowym
po�o�eniem (kiedy Opali�ski oznajmi� o podpisaniu kapitulacji
Wielkopolski, wznosi okrzyki na cze�� kr�la szwedzkiego), p�aci
im podatki, s�ucha bez sprzeciwu rozkaz�w szwedzkich komendant�w,
( do zdrady ojczyzny sk�ania ich obietnica przywilej�w stanowych
(np. stryj Ole�ki, m�wi: "Pana i pod obcym panowaniem znale��
mo�na), ( na Kmicicowej kompanii ci��� morderstwa, rozboje i
gwa�ty (ka�dy z �o�nierzy by� skazywany przez s�dy na utrat� czci
i �ycia, grasuj� bezkarnie, bo prawo i s�downictwo jest za s�abe)
( butna niekarna, egoistyczna, lekkomy�lna, interesowna,
za�lepiona, bezmy�lna politycznie i kr�tkowzroczna, uleg�a wobec
magnaterii, cz�sto oboj�tna wobec potrzeb ojczyzny, W�r�d
szlachty s� jednak jednostki prawe, gotowe do po�wi�ce�, np.
Skrzetuski, kt�ry na wie�� o kapitulacji Wielkopolski rwa� sobie
w�osy z g�owy.
Lud miejski i wiejski
Sienkiewicz nie wprowadza do utworu bohatera ch�opskiego ani
mieszcza�skiego. Lud wyst�puje tu bezimiennie, ale jest ch�tny
i gotowy do walki ( cechuje ich: patriotyzm, wierno�� kr�lowi,
zapa� do walki, ( bior� w swoje r�ce spraw� obrony przed
Szwedami; ruch partyzancki obejmuje ca�y kraj (g�rale tatrza�scy
ratuj� �ycie kr�lowi; kilkunastoletni Micha�ko, ch�opak
pa�szczy�niany, naprowadza na Szwed�w polsk� chor�giew i w bitwie
z nimi wykazuje si� odwag� i bohaterstwem, czym wprowadzaj� w
podziw szlacht�), ( stawiaj� op�r, poniewa� naje�d�cy
zwielokrotniaj� nacisk ekonomiczny i obci��aj� dodatkowymi
pracami, wol� znosi� ch�ost� i wi�zienie, a nawet �mier�, ni�
przyczynia� si� do utwierdzania pot�gi naje�d�cy, ( o ucisku ludu
Sienkiewicz wspomina przelotnie, ukazuj�c �luby lwowskie Jana
Kazimierza, w kt�rych kr�l zobowi�za� si�, i� po zako�czeniu
wojny poprawi po�o�enie posp�lstwa.
Na pocz�tku "Potopu" Sienkiewicz ukazuje upadek moralny
spo�ecze�stwa (zdrad�, zaprzedanie wrogom przez klas� rz�dz�c�,
odst�powanie od w�adcy, apati� i rezygnacj�). Wrzeszczowicz
(cudzoziemiec) wypowiada si� o Polakach: " Jest li na �wiecie
taki drugi kraj, gdzieby tyle nie�adu i swawoli dopatrze� mo�na
(...) Kt�ryby w �wiecie nar�d nieprzyjacielowi do zawojowania
w�asnej ziemi pom�g�? Kt�ry by tak kr�la opu�ci�... Jeno szaleni,
swawolni, �li i przedajni te ziemi� zamieszkuj�". P�niej
nast�puje punkt zwrotny - nar�d si� pod�wiga i odradza. Przy
3ko�cu utworu sami Szwedzi nie mog� nadziwi� si� zamianie, jaka
zasz�a w narodzie, kt�ry do niedawna nie stawia� �adnego oporu.
Obrazy �ycia obozowo-rycerskiego
"Potop" to powie�� wojenna. Na obraz �ycia spo�ecze�stwa
polskiego XVII w. sk�adaj� si� g��wnie fakty ukazuj�ce �ycie
obozowo-rycerskie, wojenne. Np. cnoty rycerskie, spos�b
formowania chor�gwi, pospolite ruszenie, turnieje, bardzo
plastyczne opisy bitew. Niewiele natomiast dowiadujemy si� o
stosunkach spo�ecznych i �yciu kulturalnym Polak�w. Obraz ten
uzupe�niaj� nieliczne sceny �ycia domowego i obyczajowego: (
ciche �ycie rodzinne, ( uczty i zabawy hulaszcze w dworkach
szlacheckich (tu doskona�a scena zbiorowa: uczta w Kiejdanach),
( b�jki w karczmach.
Bohater g��wny
Andrzej Kmicic to typowy przedstawiciel szlachty XVII w., potomek
zubo�a�ego rodu szlacheckiego. Jego losy symbolizuj� los
ojczyzny; jego upadkowi moralnemu sekunduje upadek narodu, a
odrodzeniu - tryumf zwyci�skich Polak�w. Odwa�ny, weso�y o bujnym
temperamencie, zdolny do szlachetnych i druch�w serca i do
wielkiej mi�o�ci. Ma natur� awanturnicz�, jest porywczy i sk�onny
do "bitki i wypitki", co psuje mu reputacj�. Wychowany w
potyczkach pogranicznych nawyk� do ryzyka i bezkarno�ci. Hulaka,
ceni�cy sobie dobr� kompani� i swawolne �ycie. Zachowaniem w
Lubiczu, Upicie i Wo�montowiczach popada w dramatyczny konflikt
z otoczeniem, traci dobre imi�, Ole�k� i zaufanie przyjaci�.
Porywaj�c narzeczon� staje ponownie w ostrej kolizji z prawem.
Pierwszy punkt zwrotny w jego �yciu nast�puje w zwi�zku z
otrzymaniem hetma�skich list�w. Z rozkazu najwy�szego dow�dcy
podejmuj�c si� formowania oddzia�u nie podlega odpowiedzialno�ci
s�dowej i ma okazj� zrehabilitowa� swoje imi�. Oddaj�c si� pod
komend� Radziwi�a sk�ada mu przysi�g� na wierno��. Nie odst�puje
jednak magnata, cho� w oczach przyjaci� i ukochanej uchodzi za
zdrajc�, poniewa� wierzy w dobre intencje hetmana. Naiwny i
gorliwy, porywczy i wierny wierzy, �e przyczynia si� do ratowania
ojczyzny. Swoja tragiczna pomy�k� u�wiadamia sobie w rozmowie z
Radziwi�em w Pilwiszkach. �wiadomy ju� swego upadku postanawia
zem�ci� si�. Wpierw jednak czyni postanowienie oczyszczenia si�
z win poprzez s�u�b� Polsce. Jako Babinicz: ( ostrzega wojsk
konfederackie przed niebezpiecze�stwem gro��cym im ze strony
Radziwi�a, ( ocala starost� �uszczewskiego, ( ostrzega ksi�dza
Kordeckiego, ( bierze udzia� w obronie Jasnej G�ry, ( broni kr�la
w Tatrach, ( walczy ze Szwedami na czele oddzia�u Tatar�w, (
ocala Wo�montowicze, ( uczestniczy w wojnie z wojskami Rakoczego.
Przemienia si� w prawego, wiernego kr�lowi i ojczy�nie bojownika
o wolno�� swego narodu, gotowego postawi� obowi�zek s�u�by dla
kraju ponad g�os serca.
Ole�ka Bilewicz�wna: godna potomkini rodu szlacheckiego. Powa�na,
stateczna, dumna i energiczna panna, kt�ra potrafi zachowa�
spok�j nawet w najgorszych chwilach. Uosobienie kobiety idealnej,
wz�r patriotki, wiernej cnocie i ojczy�nie.
Historia w powie�ci
Pisarz bardzo dok�adnie zapozna� si� z czasami najazdu
szwedzkiego (studiowa� pami�tniki, listy, kroniki, herbarze,
notatki, prace historyczne); do powie�ci wpl�t� autentyczne
przem�wienie Zamo�skiego do zakonnik�w jasnog�rskich, oryginalne
listy Janusza Radziwi�a do Bogus�awa; Z "Pami�tnik�w" J. CH.
Paska zaczerpn�� Sienkiewicz obrazy pojedynk�w, b�jek, awantur,
sceny wojenne i zwroty staropolskie, wzoruj�c si� na jego stylu
i j�zyku. �r�de� historycznych trzyma� si� bardzo wiernie i
"Potop" nale�y pod tym wzgl�dem do najlepszych dzie�
historycznych. G��wny bohater powie�ci Andrzej Kmicic, to posta�
na po�y historyczna. Pasek w "Pami�tnikach" podaje, �e w 1658 r.
pu�kownik Samuel Kmicic "�o�nierz dobry", s�u�y� w wojsku
litewskim pod Sapieh�, dosta� si� do niewoli rosyjskiej, sk�d
wydosta� go Czarniecki. Pozosta�e wydarzenia z �ycia bohatera
(s�u�ba u Radziwi�a, udzia� w walce ze Szwedami, wysadzenie
kolumbryny) to fikcja literacka.
Streszczenie
W 1654 r. Chmielnicki poddaje si� Rosji, co staje si� przyczyn�
wojny polsko-rosyjskiej - dwie pot�ne armie rosyjskie wkraczaj�
w tym roku na Litw� i Bia�oru�. O tej wojnie wspomina Sienkiewicz
nazywaj�c j�, ze wzgl�du na cenzur� carsk�, wojn� z
Septentrionami, z Chowa�skim itp. Herakliusz Bilewicz,
przedstawiciel mo�nego rodu �mudzkiego, w testamencie przekaza�
ca�y maj�tek wnuczce Aleksandrze, oddaj�c ja pod opiek� szlachty
lauda�skiej i wyznaczaj�c na m�a Andrzeja Kmicica, kt�remu te�
zapisa� wie� Lubicz. Stycze� 1655 r. Prezentacja i konkury
Kmicica w Wodoktach (m�odzi pa�aj� odwzajemnion� mi�o�ci�), pobyt
w Lubiczu (pijatyki i rozpusta, dewastacja staro�ytnego dworku)
Zemsta na Butrymach (kompani Kmicica sprowokowali konflikt w
karczmie i zostali wybici przez okoliczn� szlacht�. Kmicic w
odwecie morduje mieszka�c�w Wo�montowic i pali ich domy. Ole�ka
ukrywa go przed Butrymami, ale ju� bezpiecznego wyp�dza zrywaj�c
zar�czyny) Porwanie Ole�ki przez Kmicica, o�wiadczyny
Wo�odyjowskiego (Wo�odyjowski rani w pojedynku Kmicica, ale
widz�c jak bardzo m�odzi si� kochaj� postanawia pom�c warcho�owi
w odzyskaniu dobrej reputacji). Wiosn� 1655 r. Szwedzi pod wodz�
Wittenberga napadaj� na Polsk�. Wykorzystuj� okazj�, �e Polska
toczy walki z Rosj�. Pierwsze uderzenie skierowane jest na
Wielkopolsk�. Wojskom szwedzkim towarzyszy podkanclerzy koronny
Hieronim Radziejowski (skazany na banicj� za intrygowanie przeciw
kr�lowi Janowi Kazimierzowi i za warcholstwo uciek� w 1652 r. do
Szwecji i z zemsty namawia� Szwed�w do ataku na Polsk�).
Kapitulacja pod Uj�ciem (wojewoda pozna�ski Krzysztof Opali�ski
w towarzystwie Radziejowskiego i Wirtza przekazuj� kr�lowi
szwedzkiemu w�adz� nad Wielkopolsk�). Kr�l Jan Kazimierz, nie
zdo�awszy nak�oni� pospolitego ruszenia do walki z naje�d�c�,
rusza w kierunku Krakowa, powierzaj�c jego obron� Stefanowi
Czarnieckiemu. Uczta w Kiejdanach, Kmicic stronnikiem
Radziwi�a (Na Litw� dotarli Zag�oba oraz bracia Jan i Stanis�aw
Skrzetuscy, chc� u boku wielkiego hetmana litewskiego Janusza
Radziwi�a broni� kraju. W Upicie do��czy� do nich Micha�
Wo�odyjowski. W Kiejdanach przebywa ju� Ole�ka, kt�rej towarzyszy
stryj, Tomasz Bilewicz. Kmicic widz�c w Radziwille obro�c� kraju
sk�ada mu przysi�g� wierno�ci) Odbicie przez Zag�ob�
eskortowanych oficer�w (omamiony przez hetmana Kmicic staje po
stronie zdrajcy, za� pozostali oficerowie zostaj� aresztowani i
skazani na �mier�. Kmicic b�aga dla nich o �ask� i hetman
zapewnia go, i� zostan� internowani w Bir�ach. Eskortuje ich Roch
Kowalski. Spryt i przebieg�o�� Zag�oby ratuj� im �ycie -
komendant miasta mia� ich rozstrzela�). Ocalenie skazanego na
rozstrzelanie Kmicica (rycerz pr�buje zmusi� Bilewicz�w do
wyjazdu do Kiejdan, Wo�odyjowski ratuje Ole�k�, ale nakazuje
rozstrzelanie Kmicica jako zdrajcy. �ycie ratuje mu Zag�oba,
kt�ry przej�tych list�w wiedzia� o wstawiennictwie pana
Andrzeja) Kmicic u Bogus�awa Radziwi�a(pobyt w Pilwiszkach
u�wiadamia Kmicicowi przewrotno�� Radziwi��w, pr�buje porwa�
Bogus�awa, ale sam ranny ledwie uchodzi �mierci) Prze�om duchowy
Kmicica (Kmicic ukrywa si� w lesie w chacie smolarzy b�d�cej
teraz w�asno�ci� Kiemlicz�w, opiekuje si� nim Soroka): przybiera
nazwisko Babinicz,
wysy�a listy do Janusza Radziwi�a, wypowiadaj�c mu s�u�b� (bracia
w zamian puszcz� pog�osk�, jakoby to Kmicic postanowi� porwa�
kr�la i odda� go w r�ce Szwed�w) i do Wo�odyjowskiego,
ostrzegaj�c przed zdrad� Radziwi��w, postanawia wyruszy� na �l�sk
do kr�la Jana Kazimierza.
Ostrze�enie przez Kmicica ojc�w paulin�w (Kmicic pods�ucha�
prowadzon� w j�zyku niemieckim rozmow� pomi�dzy dow�dc� wojsk
szwedzkich Wrzeszczowiczem a baronem Lisola o zamiarze zaj�cia
Cz�stochowy i ograbienia Jasnej G�ry. Zdobyte informacje
przekazuje przeorowi klasztoru, ksi�dzu Kordeckiemu. Obrona
Jasnej G�ry, Babinicz:
8 listopada pod mury klasztoru przybywaj� wojska szwedzkie pod
dow�dztwem Wrzeszeczowicza, kt�ry na pr�no pr�buje sk�oni�
zakonnik�w do otwarcia bram, 18 listopada docieraj� Szwedzi
dowodzeni przez Millera, kolejne ich szturmy nie przynosz�
rezultat�w, Babinicz wykazuje si� ogromnym m�stwem, dzielno�ci�
i zmys�em dow�dczym czym zdobywa przychylno�� ksi�dza
Kordeckiego, jeden z pos��w ostrzega obro�c�w przed �ci�ganymi
z Krakowa dzia�ami burz�cymi, Kmicic pod os�on� nocy wysadza
kolumbryn� prochem, ale dostaje si� do niewoli. Tu zdrajca
Kuklinowski torturuje wi�nia, ale ten przy pomocy braci
Kiemlicz�w uchodzi ca�o, 25 grudnia Szwedzi przypuszczaj� ostatni
szturm i odchodz� spod mur�w. Przeor, przekonany o �mierci
Kmicica, ujawnia jego prawdziwe nazwisko. Spotkanie Kmicica z
Janem Kazimierzem, powr�t kr�la do kraju (kr�l nieufnie podchodzi
do opowie�ci Babinicza, rusza jednak do kraju. Babinicz ci�ko
ranny w bitwie, w kt�rej kr�la od szwedzkiej niewoli broni�
g�rale, wyznaje swe prawdziwe nazwisko). �mier� Janusza
Radziwi�a w Tykocinie (obl�ony przez wojsk Sapiehy, pod jego
dow�dztwem walcz� Wo�odyjowski i Zag�oba, hetman umiera 31
grudnia). Kmicic, z rozkazu kr�la, na czele oddzia�u Tatar�w,
kt�rych chan przys�a� na pomoc Rzeczypospolitej . Ocalenie Anusi
Borzobohatej (Zamojski, upatrzywszy sobie Anusi� Borzobohat�,
dw�rk� ksi�nej Wi�niowieckiej, ka�e odwie�� dziewczyn� do
Zamo�cia, ale planuje odbicie dw�rki. Kmicic uniemo�liwia spisek
i odwozi Anusi� do Bia�ej, sk�d zostaje odes�ana do Grodna. W
drodze porywa j� jednak Bogus�aw Radziwi� i osadza razem z Ole�k�
w Taurogach). Bitwa pod Sok�ka, uratowanie Soroki przez Kmicica
(Sakowicz podst�pnie chwyta Sorok� i skazuje na �mier� przez
nabicie na pal. Kmicic na pr�no b�aga o uwolnienie przyjaciela,
w�wczas zbuntowane oddzia�y radziwi�owskie atakuj� Bogus�awa).
Armia szwedzka w klinie Wis�y i Sanu.
Bitwa pod Wark�, zdobycie Warszawy, Prostki (Czarniecki
uniemo�liwia wojskom szwedzkim dotarcie do obozu kr�la Karola
Gustawa). Ole�ka u Bogus�awa w Taurogach (zakochany magnat na
pr�no stara si� o wzgl�dy Ole�ki, za� po jego wyje�dzie na wojn�
z Sapieh� - pan Sakowicz pr�buje swe plany mi�osne zrealizowa�
w stosunku do Anusi). Walki podjazdowe Kmicica skierowane przede
wszystkim przeciw wojskom znienawidzonego Bogus�awa Radziwi�a
(Kmicic zwyci�a magnata w pojedynku, ale wypuszcza go wolno
obawiaj�c si� o �ycie Ole�ki). Ucieczka Ole�ki i Anusi do
Wo�mionowicz (panny przy pomocy stryja Ole�ki, p. Tomasza
Bilewicza - dowodzi zbrojnym oddzia�em na �mudzi - umykaj� z
Taurog�w). Ocalenie Wo�omowicz przez Kmicica (Sakowicz poszukuj�c
oddzia�u pana Tomasza przechwytuje list i atakuje Wo�omowicze.
Wie� ocala Kmicic. Kiedy jednak ma zamiar powr�ci� i spotka� z
ukochan�, otrzymuje rozkaz wyruszenia na po�udnie Polski, na
wojn� z Rakoczym) Ranny Kmicic w Lubiczu (Ole�ka zamierza
wst�pi� do klasztoru, przypadkowo spotyka ci�ko rannego w wojnie
w�gierskiej 1657 r. Kmicica. Mo�e przebaczy� umieraj�cemu, ale
nie chce zna� �ywego). Rehabilitacja Andrzeja Kmicica (podczas
mszy w Upicie ksi�dz odczytuje list kr�lewski przywieziony przez
Wo�odyjowskiego, w kt�rym monarcha rehabilituje Kmicica. Ole�ka
[prosi ukochanego o wybaczenie).
Wst�p
By� na �mudzi r�d mo�ny Billewicz�w, od Mendoga si� wywodz�cy,
wielce skoligacony i w ca�ym Rosie�skiem nad wszystkie inne
szanowany. Do urz�d�w wielkich nigdy Billewiczowie nie doszli,
co najwi�cej powiatowe piastuj�c, ale na polu Marsa niepo�yte
krajowi oddali us�ugi, za kt�re r�nymi czasami hojnie bywali
nagradzani. Gniazdo ich rodzinne, istniej�ce do dzi�, zwa�o si�
tak�e Billewicze, ale pr�cz nich posiadali wiele innych
maj�tno�ci i w okolicy Rosie�, i dalej ku Krakinowu, wedle Laudy,
Szoi, Niewia�y - a� hen, jeszcze za Poniewie�em. Potem rozpadli
si� na kilka dom�w, kt�rych cz�onkowie potracili si� z oczu.
Zje�d�ali si� wszyscy w�wczas tylko, gdy w Rosieniach, na
r�wninie zwanej Stany, odbywa� si� popis pospolitego ruszenia
�mudzkiego. Cz�ciowo spotykali si� tak�e pod chor�gwiami
litewskiego komputu i na sejmikach, a �e byli zamo�ni, wp�ywowi,
wi�c liczy� si� z nimi musieli sami nawet wszechpot�ni na Litwie
i �mudzi Radziwi��owie. Za panowania Jana Kazimierza patriarch�
wszystkich Billewicz�w by� Herakliusz Billewicz, pu�kownik
lekkiego znaku, podkomorzy upicki. Ten nie mieszka� w gnie�dzie
rodzinnym, kt�re dzier�y� pod owe czasy Tomasz, miecznik
rosie�ski; za� do Herakliusza nale�a�y Wodokty, Lubicz i Mitruny,
le��ce w pobli�u Laudy, naok�, jakoby morzem, ziemiami drobnej
szlachty oblane. Pr�cz Billewicz�w bowiem kilka by�o tylko
wi�kszych dom�w w okolicy, jako So��ohuby, Montwi��owie,
Schyllingowie, Koryznowie, Sici�scy (cho� i drobnej braci tych�e
nazwisk nie brak�o) zreszt� ca�e porzecze Laudy usiane by�o g�sto
tak zwanymi "okolicami" albo m�wi�c zwyczajnie: za�ciankami
zamieszka�ymi przez s�awn� i g�o�n� w dziejach �mudzi szlacht�
lauda�sk�. W innych okolicach kraju rody bra�y nazw� od
za�ciank�w albo za�cianki od rod�w, jako bywa�o na Podlasiu; tam
za�, wzd�u� lauda�skiego porzecza, by�o inaczej. Tam mieszkali
w Morezach Stakjanowie, kt�rych swego czasu Batory osadzi� za
m�stwo okazane pod Pskowem. W Wo�montowiczach na dobrej glebie
roili si� Butrymowie, najd�u�sze ch�opy z ca�ej Laudy, s�ynni z
ma�om�wno�ci i ci�kiej r�ki, kt�rzy czasu sejmik�w, zajazd�w lub
wojen murem w milczeniu i�� zwykli. Ziemie w Dro�ejkanach i
Mozgach uprawiali liczni Domaszewiczowie, s�ynni my�liwi; ci
puszcz� Zielonk� a� do Wi�komierza tropem nied�wiedzim chadzali.
Gasztowtowie siedzieli w Pacunelach; panny ich s�yn�y
pi�kno�ci�, tak i� w ko�cu wszystkie g�adkie dziewcz�ta w okoliey
Krakinowa, Poniewie�a i Upity pacunelkami nazywano. So��uhubowie
Mali byli bogaci w konie i byd�o wyborne, na le�nych pastwiskach
hodowane; za� Go�ciewicze w Goszczunach smo�� w lasach p�dzili,
od kt�rego zaj�cia zwano ich Go�ciewiczami Czarnymi albo Dymnymi.
By�o i wi�cej za�ciank�w, by�o i wi�cej rod�w. Wielu z nich nazwy
istniej� jeszcze, ale po wi�kszej cz�ci i za�cianki nie le��
tak, jak le�a�y, i ludzie innymi w nich imionami si� wo�aj�.
Przysz�y wojny, nieszcz�cia, po�ary, odbudowywano si� nie zawsze
na dawnych pogorzeliskach, s�owem: zmieni�o si� wiele. Ale czasu
swego kwitn�a jeszcze stara Lauda w pierwotnym bycie i szlachta
lauda�ska do najwi�kszej dosz�a wzi�to�ci, gdy� przed niewiel�
laty, czyni�c pod �ojowem przeciw zbuntowanemu kozactwu, wielk�
si� s�aw� pod wodz� Janusza Radziwi��a okry�a. S�u�yli za�
wszyscy lauda�scy w chor�gwi starego Herakliusza Billewicza; wi�c
bogatsi jako towarzysze na dwa konie, ubo�si na jednego,
najubo�si w pocztowych. W og�le szlachta to by�a wojenna i w
zawodzie rycerskim szczeg�lnie rozmi�owana. Natomiast na tych
sprawach, kt�re zwyk�� materi� sejmik�w stanowi�y, mniej si�
znali. Wiedzieli, �e kr�l jest w Warszawie, Radziwi�� i pan
Hlebowicz, starosta, na �mudzi, a pan Billewicz w Wodoktach na
Laudzie. To im wystarcza�o, i g�osowali tak, jak ich pan
Billewicz nauczy�, w przekonaniu, �e on tego chce, czego i pan
Hlebowicz, ten zn�w z Radziwi��em idzie w ordynku, Radziwi�� jest
r�k� kr�lewsk� na Litwie i �mudzi, kr�l za� ma��onkiem
Rzeczypospolitej i ojcem rzeszy szlacheckiej. Pan Billewicz by�
zreszt� wi�cej przyjacielem ni� klientem pot�nych oligarch�w na
Bir�ach - i to wielce cenionym, bo na ka�de zawo�anie mia� tysi�c
g�os�w i tysi�c szabel lauda�skich, a szabel w r�kach Stakjan�w,
Butrym�w, Domaszewicz�w lub Gasztowt�w nie lekcewa�y� jeszcze
wtym czasie nikt w �wiecie. P�niej dopiero zmieni�o si�
wszystko, w�a�nie w�wczas, gdy pana Herakliusza Billewicza nie
sta�o. Nie sta�o za� tego ojca i dobrodzieja szlachty lauda�skiej
w roku 1654. Rozpali�a si� w�wczas wzd�u� ca�ej wschodniej �ciany
Rzeczypospo�itej straszna wojna. Pan Billewicz ju� na ni� nie
poszed�, bo nie pozwoli� mu na to wiek i g�uchota, ale lauda�scy
poszli. Ow�, gdy przysz�a wie��, �e Radziwi�� pobity zosta� pod
Szk�owem, a lauda�ska chor�giew w ataku na najemn� piechot�
francusk� prawie w pie� wyci�ta - stary pu�kownik, ra�ony
apopleksj�, dusz� odda�. Wie�� t� przywi�z� niejaki pan Micha�
Wo�odyjowski, m�ody, ale bardzo ws�awiony �o�nierz, kt�ren w
zast�pstwie pana Herakliusza lauda�skim z ramienia Radziwi��a
przewodzi�. Resztki ich przyby�y tak�e do zagr�d ojczystych,
zn�kane, pogn�bione, zg�odzone i �ladem ca�ego wojska na hetmana
wielkiego narzekaj�ce, �e ufny w groz� swego imienia, w urok
zwyci�zcy, z ma�� si�� na dziesi��kro� liczniejsz� pot�g� si�
rzuci�, a przez to pogr��y� wojsko, kraj ca�y. Lecz w�r�d
og�lnych narzeka� ani jeden g�os nie podni�s� si� przeciw m�odemu
pu�kownikowi, panu Jerzemu Micha�owi Wo�odyjowskiemu. Owszem, ci,
co uszli z pogromu, wys�awiali go pod niebiosa, cuda opowiadaj�c
o jego do�wiadczeniu wojskowym i czynach. I jedyn� to by�o
pociech� dla lauda�skich niedobitk�w wspomina� o przewagach,
kt�rych pod przewodem pana Wo�odyjowskiego dokonali: jako w ataku
przebili si�, niby przez dym, przez pierwsze kupy po�ledniejszego
�o�nierza; jak potem na francuskich najemnik�w wpad�szy ca�y
regiment najprzedniejszy w puch na szablach roznie�li, przy czym
pan Wo�odyjowski w�asn� r�k� �ci�� tego� regimentu oberszta; jako
na koniec, otoczeni i w cztery ognie wzi�ci, salwowali si� po
desperacku z zam�tu, g�stym trupem padaj�c i nieprzyjaciela
�ami�c. S�uchali z �alem, ale i dum� owych opowiada� ci z
lauda�skich, kt�rzy wojskowo w kompucie litewskim nie s�u��c,
obowi�zani byli tylko w pospolitym ruszeniu stawa�. Spodziewano
si� te� powszechnie, �e pospolite ruszenie, ostateczna kraju
obrona, wkr�tce zostanie zwo�ane. By�a ju� z g�ry umowa, �e w
takim razie pan Wa�odyjowski zostanie obrany lauda�skim
rotmistrzem, bo cho� si� do miejscowego obywatelstwa nie liczy�,
nie by�o ode� mi�dzy miejscowym obywatelstwem s�awniejszego.
Niedobitkowie m�wili jeszcze o nim, �e samego hetmana z toni
wyrwa�. Tote� ca�a Lauda na r�ku go prawie nosi�a, a okolica
wydziera�a okolicy. K��cili si� zw�aszcza Butrymi, Domaszewicze
i Gasztowtowie, u kt�rych ma zosta� najd�u�ej go�cin�. On za� tak
sobie ow� bitn� szlacht� upodoba�, �e gdy okruchy wojsk
radziw���owskich ci�gn�y do Bir�, by tam jako tako po kl�sce
przyj�� do sprawy - on z innymi nie odszed�, ale je�d��c z
za�cianku do za�cianku, w Pacunelach u Gasztowt�w wreszcie sta��
rezydencj� za�o�y�, u pana Pakosza Gasztowta, kt�ry nad
wszystkimi w Pacunelach mia� zwierzchno��.Co prawda, nie m�g�by
by� pan Wo�odyjowski �adn� miar� do Bir� jecha�, gdy� zachorowa�
ob�o�nie: naprz�d przysz�y na� z�e gor�czki, potem od kontuzji,
kt�r� by� pod Cybichowem jeszcze otrzyma�, odj�o mu praw� r�k�.
Trzy panny Pakosz�wny, s�ynne z urody pacunelki, wzi�y go w
czu�� opiek� i poprzysi�g�y tak s�awnego kawalera do pierwotnego
zdrowia doprowadzi�, szlachta za�, kto �yw by�, zaj�a si�
pogrzebem dawnego swego wodza, pana Herakliusza Billewicza. Po
pogrzebie otwarto testament nieboszczyka, z kt�rego pokaza�o si�,
i� stary pu�kownik dziedziczk� ca�ej fortuny, z wyj�tkiem wsi
Lubicza, uczyni� wnuczk� sw� Aleksandr� Billewicz�wn�, �owczank�
upick�, opiek� za� nad ni�, dop�ki by za m�� nie posz�a,
powierzy� ca�ej szlachcie lauda�skiej. "...Kt�rzy, jako mnie
�yczliwymi byli (g�osi� testament) i mi�o�ci� za mi�o�� p�acili,
niech�e i sierocie tak b�d�, a w tych czasiech zepsucia i
przewrotno�ci, gdy przed swawol� i z�o�ci� ludzk� nikt bezpieczen
ani pr�en boja�ni by� nie mo�e - niechaj sieroty przez pami��
moj� od przygody strzeg�. Baczy� tak�e maj�, aby fortuny w
bezpieczno�ci za�ywa�a z wyj�tkiem wsi Lubicza, kt�r� panu
Kmicicowi, m�odemu chor��emu orsza�skiemu, dawam, darowuj� i
zapisuj�, aby w tym przeszkody jakiej nie mia�. Kto by za� si�
tej przychylno�ci mojej dla W-nego Andrzeja Kmicica dziwowa� albo
w tym krzywd� wnuczki mojej urodzonej Aleksandry upatrywa�,
wiedzie� ma i powinien, i�em od ojca urodzonego J�drzeja Kmicica
jeszcze z m�odych lat, a� do dnia �mierci, przyja�ni i zgo�a
braterskiego afektu doznawa�. Z kt�rym wojny odprawowa�em i �ycie
mi po wielekro� ratowa�, a gdy z�o�� i invidia pan�w Sici�skich
wydrze� mi fortun� chcia�y - i do niej mi dopom�g�. Tedy ja,
Herakliusz Billewicz, podkomorzy upicki, a razem grzesznik
niegodny, przed srogim s�dem bo�ym dzi� stoj�cy, przed czterema
laty (�yw jeszcze i nogami po nizinie ziemskiej chodz�c) do pana
Kmicica ojca, miecznika orsza�skiego, si� uda�em, aby wdzi�czno��
i przyja�� stateczn� �lubowa�. Tam�e za wsp�ln� zgod�
postanowili�my obyczajem dawnym szlacheckim i chrze�cija�skim,
�e dzieci nasze, a mianowicie syn jego Andrzej z wnuczk� moj�
Aleksandr�, �owczank�, stad�o uczyni� maj�, aby z nich potomstwo
na chwa�� bo�� i po�ytek Rzeczypospolitej wyros�o. Czego sobie
najmocniej �ycz� i wnuczk� moj� Aleksandr� do pos�usze�stwa tu
wypisanej woli obowi�zuj�, chybaby pan chor��y orsza�ski (czego
B�g nie daj) szpetnymi uczynkami s�aw� sw� splami� i bezecnym by�
og�oszony. A je�liby substancj� sw� rodzinn� utraci�, co przy
tamtej �cianie wedle Orszy �acnie zdarzy� si� mo�e, tedy go ma
pod b�ogos�awie�stwem za m�a mie�, cho�by te� i od Lubicza
odpad�, nic na to nie zwa�a�. Wszelako, je�liby za szczeg�ln�
�ask� Boga wnuczka moja chcia�a na chwa�� Jego panie�stwo swe
ofiarowa� i zakonny habit przywdzia�, tedy woln ojej to uczyni�,
albowiem chwa�a bo�a przed ludzk� i�� powinna..." W taki to
spos�b rozporz�dzi� fortun� i wnuczk� pan Herakliusz Billewicz,
czemu nikt si� bardzo nie dziwi�. Panna Aleksandra z dawna
wiedzia�a, co j� czeka, i szlachta z dawna o przyja�ni mi�dzy
Billewiczem a Kmicicami s�ysza�a - zreszt� umys�y w czasach
kl�ski czym innym by�y zaj�te, tak �e wkr�tce i m�wi� o
testamencie przestano. M�wiono tylko o Kmicicach nieustannie we
dworze w Wodoktach, a raczej o panu Andrzeju, bo stary miecznik
nie �y� ju� tak�e. M�odszy pod Szk�owem z w�asn� chor�giewk� i
orsza�skimi wolentarzami stawa�. P�niej znikn�� z oczu, ale nie
przypuszczano, �eby zgin��, gdy� �mier� tak znacznego kawalera
pewnie by nie usz�a niepostrze�enie. Familianci to bowiem byli
w Orsza�skiem Kmicice i panowie znacznych fortun, ale tamte
strony p�omie� wojny zniszczy�. Powiaty i ziemie ca�e zmienia�y
si� w g�uche pola, kruszy�y si� fortuny, gin�li ludzie. Po
z�amaniu Radziwi��a nikt ju� silniejszego oporu nie dawa�.
Gosiewski, hetman polny, si� nie mia�; koronni hetmanowie wraz
z wojskami na Ukrainie ostatkiem wojsk walczyli i wspom�c go nie
mogli, r�wnie� jak i Rzeczpospolita, przez wojny kozackie
wyczerpana. Fala zalewa�a kraj coraz dalej, gdzieniegdzie tylko
o warowne mury si� odbijaj�c, ale i mury pada�y jedne za drugimi,
jak upad� Smole�sk. Wojew�dztwo smole�skie, w kt�rym le�a�y
fortuny Kmicic�w, uwa�ano za stracone. W powszechnym zamieszaniu,
w powszechnej trwodze rozproszyli si� ludzie jak li�cie wichrem
rozegnane i nikt nie wiedzia�, co si� z m�odym chor��ym
orsza�skim sta�o. Ale �e do starostwa �mudzkiego wojna jeszcze
nie dosz�a; och�on�a z wolna szlachta lauda�ska po kl�sce
szk�owskiej. "Okolice" pocz�y si� zje�d�a� i naradza� tak o
rzeczy publicznej, jak o sprawach prywatnych. Butrymowie,
najskorsi do boju, przeb�kiwali, �e trzeba b�dzie na congressus
pospolitego ruszenia do Rosie� jecha�, a potem do Gosiewskiego,
by pom�ci� szk�owsk� przegran�; Domaszewicze My�liwi pocz�li si�
zapuszcza� lasami, Puszcz� Rogowsk�, a� pod zast�py
nieprzyjacielskie, wie�ci z powrotem przywo��c; Go�ciewicze Dymni
w dymach mi�so na przysz�� wypraw� w�dzili. W sprawach prywatnych
postanowiono bywa�ych i do�wiadczonych ludzi na odszukanie pana
Andrzeja Kmicica pos�a�. Sk�adali owe rady starsi lauda�scy pod
przewodem Pakosza Gasztowta i Kasjana Butryma, dw�ch patriarch�w
okolicznych - wszystka za� szlachta, kt�rej ufno��, jak� w niej
po�o�y� zmar�y pan Billewicz, wielce pochlebi�a, poprzysi�g�a
sobie wiernie sta� przy literze testamentu i pann� Aleksandr�
prawie rodzicielsk� opiek� otoczy�. Tote� gdy czasu wojny, nawet
w stronach, do kt�rych wojna nie dosz�a, zrywa�y si� niesnaski
i zawichrzenia, na brzegach Laudy wszystko pozosta�o spokojnie.
�adnych dyferencji nie podniesiono, nie by�o �adnego worywania
si� w granice maj�tno�ci m�odej dziedziczki; nie poprzesypywano
kopc�w, nie wyci�to cechowanych sosen na rubie�ach las�w,
niezajechano pastwisk. Owszem, wspomagano zasobn� sam� przez si�
dziedziczk�, czym kt�ra "okolica" mog�a. Wi�c Stakjanowie
nadrzeczni dosy�ali ryby solonej, z Wo�montowicz od mrukliwych
Butrym�w przychodzi�y zbo�a, siano od Gasztowt�w, zwierzyna od
Domaszewicz�w My�liwych, smo�a i dziegie� od Go�ciewicz�w
Dymnych. O pannie Aleksandrze nikt inaczej w za�ciankach nie
m�wi�, jak "nasza panna", a pi�kne pacunelki wygl�da�y pana
Kmicica bogdaj tak samo niecierpliwie jak i ona. Tymczasem
przysz�y wici zwo�uj�ce szlacht� - wi�c pocz�to rusza� si� na
Laudzie. Kto z pachol�cia wyr�s� na m�a, kogo nie pochyli� wiek,
ten na ko� siada� musia�. Jan Kazimierz przyby� do Grodna i tam
miejsce jeneralnego zbioru naznaczy�. Tam te� ci�gni�to. Ruszyli
w milczeniu pierwsi Butrymowie, za nimi inni, a Gasztowtowie na
ostatku, jak zawsze czynili, bo im od pacunelek �al by�o
odje�d�a�. Szlachta z innych stron kraju w ma�ej tylko stawi�a
si� liczbie i kraj pozosta� bez obrony, ale Lauda pobo�na stan�a
w ca�o�ci. Pan Wo�odyjowski nie ruszy�, bo nie m�g� jeszcze r�k�
w�ada�, wi�c w�a�nie jakoby wojski mi�dzy pacunelkami pozosta�.
Opustosza�y "okolice" i jeno starcy z bia�og�owami zasiadali
wieczorem przy ogniskach. Cicho by�ow Poniewie�u i Upicie -
czekano wsz�dy na nowiny. Panna Aleksandra r�wnie� zamkn�a si�
w Wodoktach, nikogo pr�cz s�ug i swych opiekun�w lauda�skich nie
widuj�c.
Przyszed� nowy rok 1655. Stycze� by� mro�ny, ale suchy; zima t�ga
przykry�a �mud� �wi�t� grubym na �okie�, bia�ym ko�uchem; lasy
gi�y si� i �ama�y pod obfit� oki�ci�, �nieg ol�niewa�oczy w
dzie� przy s�o�cu, a noc� przy ksi�ycu migota�y jakoby iskry
nikn�ce po st�a�ej od mrozu powierzchni; zwierz zbli�a� si� do
mieszka� ludzkich, a ubogie szare ptactwo stuka�odziobami do szyb
szedzi� i �nie�nymi kwiatami okrytych. Pewnego wieczora siedzia�a
panna Aleksandra w izbie czeladnej wraz z dziewcz�tami dworskimi.
Dawny to by� zwyczaj Billewicz�w, �e gdy go�ci nie by�o, to z
czeladzi� sp�dzali wieczory �piewaj�c pie�ni pobo�ne i przyk�adem
swym prostactwo buduj�c. Tak te� czyni�a i panna Aleksandra, a
to tym �acniej, �e mi�dzy jej dziewkami dworskimi same by�y
prawie szlachcianki, sieroty bardzo ubogie. Te robot� wszelk�,
cho�by najgrubsz�, spe�nia�y i przy paniach s�u�ebnymi by�y, a
w zamian za to �wiczy�y si� w obyczajno�ci, lepszego doznaj�c od
prostych dziewek traktowania. By�y jednak mi�dzy nimi i ch�opki,
mow� g��wnie si� r�ni�ce, bo wiele z nich po polsku nie umia�o.
Panna Aleksandra wraz z krewn� sw� pann� Kulwiec�wn� siedzia�y
w po�rodku, a dziewcz�ta po bokach na �awach; wszystkie k�dziel
prz�d�y. Na pot�nym kominie ze zwieszonym okapem pali�y si�
k�ody sosnowe i karpy, to przygasaj�c, to zn�w strzelaj�c jasnym,
wielkim p�omieniem lub skrami, w miar� jak stoj�cy wedle komina
wyrostek przyrzuca� drobniejszych brze�niak�w i �uczywa. Gdy
p�omie� strzeli� ja�niej, wida� by�o ciemne drewniane �ciany
ogromnej izby z nadzwyczaj niskim, belkowanym sufitem. U belek
wisia�y na niciach r�nokolorowe gwiazdki uczynione z op�atk�w,
kr�c�ce si� w cieple, a zza belek wygl�da�y motki lnu,
zwieszaj�ce si� na obie strony, jakby tureckie zdobyczne
bu�czuki. Ca�y niemal pu�ap by� nimi za�o�ony. Po �cianach
ciemnych b�yszcza�y jakoby gwiazdy statki cynowe, wi�ksze i
mniejsze, stoj�ce lub poopierane na d�ugich p�kach d�bowych. W
g�bi, przy drzwiach, kud�aty �mudzin hucza� gwa�townie �arnami
mrucz�c pod nosem pie�� monotonn�, panna Aleksandra przesuwa�a
w milczeniu paciorki r�a�ca, prz�dki prz�d�y, nic jedna do
drugiej nie m�wi�c. �wiat�o p�omienia pada�o na ich m�ode,
rumiane twarze, one za� z r�koma wzniesionymi ku k�dzielom, lew�
podszczypuj�c len mi�kki, praw� kr�c�c wrzeciona, prz�d�y
gorliwie jakby na wy�cigi, surowymi spojrzeniami panny
Kulwiec�wny podniecane. Czasem te� spogl�da�y na si� bystrymi
oczkami, a czasem na pann� Aleksandr�, jakby w oczekiwaniu,
rych�oli �mudzinowi mle� zaka�e i pie�� pobo�n� rozpocznie; ale
z robot� nie ustawa�y i prz�d�y, prz�d�y; wi�y si� nici, warcza�y
wrzeciona, migota�y druty w r�ku panny Kulwiec�wny, a kud�aty
�mudzin w �arna hucza�. Chwilami jednak przerywa� robot�,
widocznie co� si� w �arnach psu�o, bo jednocze�nie rozlega� si�
jego gniewny g�os: - Pad�as !
Panna Aleksandra podnosi�a g�ow�, jakby rozbudzona cisz�, kt�ra
nast�powa�a po okrzykach �mudzina; w�wczas p�omie� o�wieca� jej
bia�� twarz i powa�ne, b�kitne oczy, patrz�ce spod brwi
czarnych. By�a to urodziwa panna o p�owych w�osach, bladawej
cerze i delikatnych rysach. Mia�a pi�kno�� bia�ego kwiatu.
�a�obna suknia dodawa�a jej powagi. Siedz�c przed tym kominem
by�a tak w my�lach pogr��ona jak w �nie; zapewne nad dol� w�asn�
rozmy�la�a, gdy� losy jej by�y w zawieszeniu. Testament
przeznaczy� j� na �on� cz�owieka, kt�rego nie widzia�a od lat
dziesi�ciu, a �e dobiega�a dopiero dwudziestu, wi�c pozosta�o jej
tylko niejasne wspomnienie dziecinne jakiego� burzliwego
wyrostka, kt�ry za czasu swego pobytu z ojcem w Wodoktach wi�cej
z rusznic� po bagnach lata�, ni� na ni� patrzy�. "Gdzie on jest
i jaki on jest teraz?" - oto pytania, kt�re cisn�y si� na my�l
powa�nej pannie. Zna�a go wprawdzie jeszcze z opowiada�
nieboszczyka podkomorzego, kt�ry na cztery lata przed �mierci�
przedsi�wzi�� by� dalek� i trudn� podr� do Orszy. Ot�, wedle
tych opowiada�, mia� to by� "wielkiej fantazji kawaler, cho�
gor�czka okrutny". Po owym uk�adzie o ma��e�stwo dzieci zawartym
mi�dzy starym Billewiczem a Kmicicem ojcem, mia� �w kawaler
przyjecha� zaraz do Wodokt�w akomodowa� si� pannie; tymczasem
wybuch�a wielka wojna i kawaler zamiast do panny poci�gn�� na
pola beresteckie. Tam postrzelon, leczy� si� w domu; potem ojca
schorza�ego i bliskiego �mierci pilnowa�; potem zn�w by�a wojna -
i tak zesz�y owe cztery lata. Teraz od �mierci starego
pu�kownika up�yn�� ju� kawa� czasu, a o Kmicicu s�uch przepad�.
Mia�a tedy o czym rozmy�la� panna Aleksandra, a mo�e t�skni�a do
nieznanego. W sercu czystym, w�a�nie dlatego, �e jeszcze mi�o�ci
nie zazna�o, nosi�a wielk� gotowo�� do kochania. Iskry tylko
trzeba by�o, �eby na tym ognisku rozpali� si� p�omie� spokojny,
ale jasny, r�wny, silny i jak znicz litewski nie gasn�cy. Wi�c
niepok�j ogarnia� j�, czasem luby, a czasem przykry, i dusza jej
ci�gle zadawa�a sobie pytania, na kt�re nie by�o odpowiedzi, a
raczej dopiero mia�a nadej�� z p�l dalekich. Wi�c pierwsze
pytanie by�o: zali on z dobrej woli j� za�lubi i gotowo�ci� na
jej gotowo�� do kochania odpowie? W owych czasach uk�ady
rodzicielskie o ma��e�stwo dzieci bywa�y rzecz� zwyk��, a dzieci
cho�by po �mierci rodzic�w, zwi�zane pod b�ogos�awie�stwem,
dotrzymywa�y najcz�ciej uk�adu. W samym wi�c zaswataniu jej nie
widzia�a panienka nic nadzwyczajnego, ale �e dobra wola nie
zawsze z obowi�zkiem chodzi w parze, wi�c i ta troska obci��y�a
p�ow� g��wk� panny: "Czy on mnie pokocha?" I potem ju� stado
my�li opad�o j�, jak stado ptastwa opada drzewa samotnie na
rozleg�ych polach stoj�ce: "Kto� ty jest? jaki� jest? �yw
chodzisz po �wiecie? czy mo�e ju� gdzie tam poleg�e�?... Daleko�
ty? czy blisko?..." Otwarte serce panny, jak drzwi otwarte na
przyj�cie mi�ego go�cia, mimo woli wo�a�o ku dalekim stronom, ku
lasom i polom �nie�nym, noc� przykrytym: "Bywaj, junaku! bo nie
masz nic gorszego w �wiecie nad oczekiwanie!" Wtem jakby w
odpowied� wo�aniu, z zewn�trz, w�a�nie z owych �nie�nych
daleko�ci noc� pokrytych, doszed� g�os dzwonka. Panna drgn�a,
lecz oprzytomniawszy wnet przypomnia�a sobie, �e to z Pacunel�w
przysy�ano ka�dego prawie wieczora do apteczki po leki dla
m�odego pu�kownika; my�l t� potwierdzi�a panna Kulwiec�wna
m�wi�c: - To od Gasztowt�w po driakiew.
Nieregularny g�os dzwonka targanego przy dyszlu brzmia� coraz
wyra�niej; na koniec ucich� nagle, widocznie sanki zatrzyma�y si�
przed domem. - Obacz, kto przyjecha� - rzek�a panna Kulwiec�wna
do obracaj�cego �arna �mudzina. �mudzin wyszed� z czeladnej, lecz
po ma�ej c�iwili pojawi� si� z powrotem i bior�c zn�w za dr�g od
�aren rzek� z flegm�: - Panas Kmitas.
- A s�owo sta�o si� cia�em! - wykrzykn�a panna Kulwiec�wna.
Prz�dki zerwa�y si� na r�wne nogi;. k�dziele i wrzeciona
pospada�y na ziemi�. Panna Aleksandra wsta�a tak�e; serce jej
bi�o jak m�otem, na twarz wyst�powa�y rumie�ce, a po nich
blado��; ale odwr�ci�a si� umy�lnie od komina, �eby wzruszenia
nie okaza�. Wtem we drzwiach pojawi�a si� wynios�a jaka� posta�
w szubie i czapce futrzanej na g�owie. M�ody m�czyzna post�pi�
na �rodek izby i poznawszy, �e si� znajduje w czeladnej, spyta�
d�wi�cznym g�osem, nie zdejmuj�c czapki : - Hej! a gdzie to wasza
panna?
- Jestem - odpowiedzia�a do�� pewnym g�osem Billewicz�wna.
Us�yszawszy to przyby�y zdj�� czapk�, rzuci� j� na ziemi� i
sk�oniwszy si� rzek�: - Jam jest Andrzej Kmicic.
Oczy panny Aleksandry spocz�y b�yskawic� na twarzy Kmicica, a
potem zn�w wbi�y si� w ziemi�; przez ten czas jednak zdo�a�a
panienka dojrze� p�ow� jak �yto, mocno podgolon� czupryn�, smag��
cer�, siwe oczy bystro przed si� patrz�ce, ciemny w�s i twarz
m�od�, orlikowat�, a weso�� i junack�. On si� za� w bok uj�� lew�
r�k�, praw� do w�sa podni�s� i tak m�wi�: - Jeszczem w Lubiczu
nie by�, jeno tu ptakiem �pieszy�em do n�g panny �owczanki si�
pok�oni�. Prosto z obozu mnie tu wiatr przywia�, daj Bo�e,
szcz�liwy. - Wa�pan wiedzia�e� o �mierci dziadusia podkomorzego?
- spyta�a panna. - Nie wiedzia�em, alem go �zami rzewnymi
op�aka�, dobrodzieja mojego, gdym si� o jego zgonie od owych
szaraczk�w dowiedzia�, kt�rzy z tych stron do mnie przybyli.
Szczery to by� przyjaciel, nieledwie brat mego nieboszczyka
rodzica. Pewnie wa�pannie wiadomo dobrze, �e przed czterema laty
a� pod Orsz� do nas przyby�. Wtedy mi to wa�pann� obieca� i
konterfekt pokaza�, do kt�rego po nocach wzdycha�em. By�bym tu
wcze�niej przyjecha�, ale wojna nie matka; ze �mierci� jedno
ludzi swata. Zmiesza�a nieco panienk� ta �mia�a mowa, wi�c chc�c
j� na co innego odwr�ci� rzek�a: - To wa�pan jeszcze swojego
Lubicza nie widzia�?
- Czas na to b�dzie. Tu pierwsze s�u�by i dro�szy legat, kt�ry
naprz�d chcia�bym odziedziczy�. Jeno mi si� wa�panna tak od
komina odwracasz, �em dot�d i w oczy spojrze� nie m�g�. Ot! tak!
odwr�� si� wa�panna, a ja od komina zajd�! - ot - tak! To
rzek�szy �mia�y �o�nierz chwyci� nie spodziewaj�c� si� takiego
post�pku Ole�k� za r�ce i ku ognisku odwr�ci�, tak ni� jak fryg�
zakr�ciwszy. Ona za� zmiesza�a si� jeszcze bardziej i nakrywszy
oczy d�ugimi rz�sami sta�a tak �wiat�em i w�asn� pi�kno�ci�
zawstydzona. Kmicic pu�ci� j� wreszcie i uderzy� si� po kontuszu.
- Jak mi B�g mi�y, rarytet! Dam na sto mszy po moim dobrodzieju,
�e mi ci� zapisa�. Kiedy �lub? - Jeszcze niepr�dko, jeszczem nie
wa�pana - odrzek�a Ole�ka. - Ale b�dziesz, cho�bym ten dom mia�
podpali�! Na Boga! my�la�em,�e konterfekt pochlebiony, ale to,
widz�, malarz wysoko mierzy�, a chybi�. Sto bizun�w takiemu - i
piece mu malowa�, nie one specja�y, kt�rymi oczy pas�. Mi�o� to
taki legat dosta�, niech mnie kule bij�! - Dobrze nieboszczyk
dziadu� mi powiada�, �e� wa�pan gor�czka. - Tacy u nas wszyscy
w Smole�skiem, nie jak wasi �mudzini. Raz, dwa !- i musi by�, jak
chcemy, a nie, to �mier�! Ole�ka u�miechn�a si� i rzek�a ju�
pewniejszym g�osem podnosz�c na kawalera oczy: - Ej! to chyba
Tatarzy u was mieszkaj�?
- Wszystko jedno! a wa�panna moj� jeste� z woli rodzic�w i po
sercu. - Po sercu, to jeszcze nie wiem.
- Niechby� nie by�a, to bym si� no�em pchn��!
- �miej�cy si� to wa�pan m�wisz... ale� my to jeszcze w
czeladnej!...Prosz� do komnat. Po d�ugiej drodze pewnie si� i
wieczerza przygodzi - prosz�! Tu Ole�ka zwr�ci�a si� do panny
Kulwiec�wny:
- Ciotuchna p�jdzie z nami?
M�ody chor��y spojrza� bystro:
- Ciotuchna? - spyta� - jaka ciotuchna?
- Moja, panna Kulwiec�wna.
- A to i moja - odpar� zabieraj�c si� do r�k ca�owania. - Dla
Boga ! to� ja mam w chor�gwi towarzysza, kt�ry si� zwie Kulwiec-
Hippocentaurus. C�y nie krewniak, prosz�? - To z tych samych! -
odrzek�a dygaj�c stara panna.
- Dobry ch�op, ale wicher jak i ja! - doda� Kmicic.
Tymczasem wyrostek ukaza� si� ze �wiat�em, wi�c przeszli do
sieni, gdzie pan Andrzej szub� z siebie zrzuci�, a potem na drug�
stron�, do komnat go�cinnych. Zaraz po ich odej�ciu prz�dki zbi�y
si� w ciasn� gromadk� i nu� jedna przez drug� gada�, a uwagi
czyni�. Strojny m�odzian podoba� si� im bardzo, wi�c i nie
szcz�dzi�y mu s��w, wzajemnie si� w pochwa�ach przesadzaj�c. -
�una od niego bije - m�wi�a jedna. - Kiedy wszed�, my�la�am, �e
kr�lewicz. - A oczy ma jak ry�, a� nimi k�uje - odrzek�a druga. -
Takiemu si� nie przeciw! - Najgorzej si� przeciwia�! -
odpowiedzia�a trzecia.
- Pann� jak wrzecionem okr�ci�! Ale ju� to zna�, �e mu si� uda�a
bardzo, bo i komu� by si� ona nie uda�a? - Ale i on nie gorsz�,
nie b�j si�! �eby ci si� taki zdarzy�, posz�aby� i do Orszy, cho�
to podobno na ko�cu �wiata. - Szcz�liwa panna!
- Bogatym zawsze lepiej na �wiecie. Ej, ej! z�oto� to, nie
rycerz! - M�wi�y pacunelki, �e i ten rotmistrz, kt�ren jest w
Pacunelach, u starego Pakosza, pi�kny kawaler. - Nie widzia�am
ja go, ale gdzie jemu do pana Kmicica! Ju� takiego chyba na
�wiecie nie ma! - Pad�as! - zawo�a� nagle �mudzin, kt�remu zn�w
si� co� w �arnach popsu�o. - A nie p�jdziesz, ty kud�aty, ze
swoimi wymys�ami! Daj�e ju� spok�j, bo si� i dos�ysze� nie
mo�na!... Tak, tak! trudno lepszego ni� pan Kmicic na ca�ym
�wiecie znale��! Pewnie i w Kiejdanach takiego nie ma! - Taki to
si� i przy�ni!
- Niechby si� cho� przy�ni�...
W taki to spos�b rozprawia�y ze sob� szlachcianki w czeladnej.
Tymczasem nakrywano co duchu w izbie sto�owej, a w go�cinnej
siedzia�a panna Aleksandra sam na sam z Kmicicem, bo ciotka
Kulwiec�wna posz�a krz�ta� si� wedle wieczerzy. Pan Andrzej nie
zdejmowa� wzroku z Ole�ki i oczy iskrzy�y mu si� coraz bardziej,
na koniec rzek�: - S� ludzie, kt�rym maj�tno�� nad wszystko
milsza, inni za zdobycz� na wojnie goni�, inni si� w koniach
kochaj�, ale ja bym wa�panny za �adne skarby nie odda�! Dalib�g,
im wi�cej patrz�, tym wi�ksza ochota do �eniaczki, �eby cho� i
jutro! Ju� t� brew to chyba wa�panna korkiem przypalonym
malujesz? - S�ysza�am, �e tak p�oche czyni�, ale jam nie taka. -
A oczy jakoby z nieba! Od konfuzji s��w mnie brakuje.
- Nie bardzo� wa�pan skonfundowany, gdy tak obcesem na mnie
nastajesz, a� mnie i dziwno. - To te� obyczaj nasz smole�ski: do
niewiast czy w ogie� �mia�o i��. Musisz, kr�lowo, do tego
przywykn��, bo tak zawsze b�dzie. - Musisz wa�pan.odwykn��, bo
nie mo�e tak by�.
- Mo�e si� i poddam, niech mnie usiek�! Wierz, wa�panna, nie
wierz, a rad bym ci nieba przychyli�! Dla ciebie, m�j kr�lu,
got�wem si� i obyczaj�w innych uczy�, bo wiem to do siebie, �em
�o�nierz prostak i w obozie wi�cej bywa�em ni�li na pokojach
dworskich. - Ej�e, nic to nie szkodzi, bo i m�j dziadu�
�o�nierzem by�, ale dzi�kuj� za dobr� ch��! - odrzek�a Ole�ka i
oczy jej spojrza�y tak s�odko na pana Andrzeja, �e mu od razu
serce jak wosk stopnia�o i odrzek�: - Wa�panna mnie na nitce
b�dziesz wodzi�!
- Oj, niepodobny wa�pan do takich, kt�rych na nitce wodz�!
Najtrudniej to z niestatecznymi. Kmicic ukaza� bia�e, jakoby
wilcze, z�by w u�miechu.
- Jak to? - rzek� - ma�o� to ojcowie na�amali na mnie r�zeg w
konwencie, abym do statku przyszed� i r�ne pi�kne maksymy
spami�ta�, przewodniczki �ywota... - A kt�r��e� najlepiej
spami�ta�?
- Kiedy kochasz, padaj do n�g" - ot tak!
To rzek�szy pan Kmicic ju� by� na kolanach, panienka za� wo�a�a
chowaj�c nogi pod sto�ek: - Dla Boga! tego w konwencie nie
uczyli! Daj wa�pan spok�j, bo si� rozgniewam... i ciotka zaraz
przyjdzie... On za�, kl�cz�c ci�gle, podni�s� g�ow� w g�r� i w
oczy jej patrzy�. - A niech i ca�a chor�giew ciotek nadci�gnie,
nie zapr� si� ochoty! - Wsta�e wa�pan.
- Ju� wstaj�.
- Siadaj wa�pan.
- Ju� siedz�.
- Zdrajca z wa�pana, Judasz!
- A nieprawda, bo jak ca�uj�, to szczerze!... Chcesz si�
przekona�? - Ani si� wa�pan wa�!
Panna Aleksanara �mia�a si� jednak, a od niego a� �una bi�a
m�odo�ci i weso�o�ci. Nozdrza mu lata�y jak m�odemu �rebcowi
szlachetnej krwi. - Aj! aj! - m�wi� - co to za oczki, jakie
liczko! Ratujcie� mnie, wszyscy �wi�ci, bo nie usiedz�! - Nie
trzeba wszystkich �wi�tych wzywa�. Siedzia�e� wa�pan cztery lata,
ani� tu zajrza�, to sied� i teraz! - Ba! zna�em jeno konterfekt.
Ka�� tego malarza w smo�, a potem w pierze wsadzi� i po rynku w
Upicie biczem p�dza�. Ju� powiem wszystko szczerze: chcesz
wa�panna, to przebacz! - nie, to szyj� utnij! My�la�em sobie tedy
na �w konterfekt pogl�daj�c: g�a�ka, gadzina, bo g�adka, ale
g�adkich nie brak na �wiecie - mam czas! Ojciec nieboszczyk
nap�dza�, �eby to jecha�, a ja zawsze jedno: Mam czas! �eniaczka
nie przepadnie! panny na wojn� nie chodz� i nie gin�. Nie
przeciwi�em si� ze wszystkim woli ojcowskiej, B�g mi �wiadek, ale
chcia�em wpierw wojny za�y�, jako� na w�asnej sk�rze
praktykowa�em. Teraz dopiero poznaj�, �em by� g�upi, bo mog�em
i �eniaty na wojn� i��, a tu mnie delicje czeka�y. Chwa�a Bogu,
�e ca�kiem mnie nie usiekli. Pozw�l wa�panna r�czki uca�owa�. -
Lepiej nie pozwol�.
- Tedy nie b�d� pyta�. U nas w Orsza�skiem m�wi�: "Pro�, a nie
daj�, to sam we�!" Tu pan Andrzej przypi� si� do r�czki panienki
i ca�owa� j� pocz��, a panienka nie wzbrania�a zanadto, �eby
nie�yczliwo�ci nie okaza�. Wtem wesz�a panna Kulwiec�wna i
widz�c, co si� dzieje, podnios�a oczy do g�ry. Nie zda�a jej si�
ta konfidencja, ale nie �mia�a strofowa�, natomiast zaprosi�a na
wieczerz�. Poszli tedy oboje, wzi�wszy si� pod r�ce jakby
rodze�stwo, do jadalnej izby, w kt�rej sta� st� nakryty, a na
nim wszelkich potraw obficie, zw�aszcza w�dlin wybornych, i
omsza�y g�siorek wina moc daj�cego. Dobrze by�o ze sob� m�odym,
ra�no i weso�o. Panna ju� by�a po wieczerzy, wi�c tylko pan
Kmicic zasiad� i je�� pocz�� z t� sam� �ywo�ci�, z jak� przedtem
rozmawia�. Ole�ka spogl�da�a na� z boku, rada, �e je i pije,
potem za�, gdy nasyci� pierwszy g��d, zacz�a zn�w wypytywa�: -To
wa�pan nie spod Orszy jedziesz?
- Bo ja wiem sk�d?!. . Dzi� tu bywa�em, jutro tam! Takem pod
nieprzyjaciela podchodzi� jako wilk pod owce i co tam mo�na by�o
urwa�, tom urywa�. - A �e� si� to wa�pan wa�y� takiej pot�dze
oponowa�, przed kt�r� sam hetman wielki musia� ust�pi�? - �em si�
wa�y�? Jam na wszystko got�w, taka ju� we mnie natura! - M�wi�
to i nieboszczyk dziadu�... Szcz�cie, �e� wa�pan nie zgin��. -
Ej! nakrywali mnie tam czapk� i r�k� jako ptaka w gnie�dzie, ale
co nakryli, tom uskoczy� i gdzie indziej uk�si�. Naprzykrzy�em
si� tak, �e jest cena na moj� g�ow�... Wyborny ten p�g�sek! -W
imi� Ojca i Syna! - zawo�a�a z nieudanym przera�eniem Ole�ka
spogl�daj�c jednocze�nie z uwielbieniem na tego m�odziana, kt�ry
razem m�wi� o cenie na sw� g�ow� i o p�g�sku. - Chyba� mia�
wa�pan pot�g� wielk� do obrony?
- Mia�em dwie�cie swoich dragonik�w, bardzo przednich, ale mi si�
w miesi�c wykruszyli. Potem z wolentarzami chodzi�em, kt�rych
zbiera�em, gdziem m�g�, nie przebredzaj�c. Dobrzy pacho�kowie do
bitwy, ale �otry nad �otrami ! Ci, co nie pogin�li, pr�dzej
p�niej p�jd� wronom na frykasy...To rzek�szy pan Andrzej zn�w
si� roz�mia�, wychyli� kielich wina i doda�: - Takich
drapichrust�w jeszcze� wa�panna w �yciu nie widzia�a. Niech im
kat �wieci! Oficyjerowie - wszystko szlachta z naszych stron,
familianci, godni ludzie, ale prawie na ka�dym jest kondemnatka.
Siedz� teraz w Lubiczu, bo co mia�em innego z nimi robi�? - To
wa�pan z ca�� chor�gwi� do nas przyci�gn��?...
- Tak jest. Nieprzyjaciel zamkn�� si� w miastach, bo zima
okrutna! Moi ludzie te� si� zdarli jako miot�y od ci�g�ego
zamiatania, wi�c mi ksi��� wojewoda hiberny w Poniewie�u
naznaczy�. Dalib�g, dobrze to zas�u�ony odpoczynek! - Jedz
w