2919

Szczegóły
Tytuł 2919
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2919 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2919 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2919 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Boles�aw Le�mian ZE ZBIORU: SAD ROZSTAJNY (1912) ZMORY WIOSENNE Biegnie dziewczyna lasem. Zieleni si� jej czas... Oto jej w�os rozwiany, a oto - szum i las! Od mrowisk s�o�ce dymi we z�otych kurzach - mg�ach. A piersi jej rozpiera majowy, cudny strach! �ni� si� jej dzisiaj w nocy wilko�ak w g��bi kniej, I dwaj rycerze zbrojni i anio�owie trzej ! �ni� si� jej �piew i pl�sy i wszelki ptak i zwierz! I miecz i krew i ogie�! Sen zbieg�a wzd�u� i wszerz!... A teraz biegnie w jaw�, przez las na lasu skraj - A za ni� - Maj drapie�ny! Sp�jrz tylko - tygrys-maj !... Dziewczyna p�onie gniewem... zaciska bia�� pi��... A wko�o pachn� kwiaty... Szcz��, Bo�e, kwiatom szcz��! A wko�o pachn� kwiaty, s�o�cem si� d�awi zdr�j ! Purpura - ziele� - z�oto ! Rozkwit�w sza� i b�j ! Grzmi wiosna! T�tni� �ary! Krwawi� si� gard�a r�! O, szcz�cie, szcz�cie, szcz�cie! Dzi� albo nigdy ju�!... Dziewczyno, hej, dziewczyno! Zieleni si� nam czas!... Kocha�em nieraz - ongi - i dzisiaj jeszcze raz... Dziewczyno, by�em z tob� w snu jarach, w g��bi kniej - Jam - dwaj rycerze zbrojni i anio�owie trzej !... Jam - �piew i pl�s zawrotny! Jam wszelki ptak i zwierz! Ja - miecz i krew i ogie�! Sen zbieg�em wzd�u� i wszerz... Sen zbieg�em, goni�c ciebie, tw�j wierny tygrys-maj!... Ja jestem las ten ca�y - las ca�y a� po skraj ! O ZMIERZCHU S�o�ce zgas�o. O, jak�e zwinne s� i m�ode Zmierzchy czerwca, nim w p�noc g�uch� si� przesil�! Po wargach twoich d�oni�, kszta�t czuj�c�, wiod�, Jak po koralach, morzu wydartych przed chwil�... Sple� stopy, przymknij oczy - i nazwij to cudem, �e�my razem, dalecy od dziennego znoju! Jak�e �atwo zwia� szcz�cie, z takim oto trudem Rozniecone w ciemno�ciach twojego pokoju! �atwiej, ni� rozple�� z�ot� warkocza zawi�o��, Niepoj�t� dla zmierzch�w, co zgadn�� nie mog�, Czemu te s�owa: cisza i wiecz�r i mi�o�� - Nape�niaj� mi serce zabobonn� trwog�?... Czemu ciebie. poleg�� snem na mej rozpaczy, Pieszcz� tak. jakby w szcz�cia przepychu dostatnim Ka�dy m�j poca�unek mia� by� ju� - ostatnim... S�o�ce zgas�o... O, b�agam, nie ca�uj inaczej !... G�UCHONIEMA We wsi naszej jest jedna g�uchoniema dziewka. Pragniesz g�os jej pos�ysze�, gdy patrzy w lazury, Bo w jej oku si� tai gadatliwa �piewka. Przysz�a do nas z wsi obcej, nie wiadomo kt�rej. Nikt nie zna jej nazwiska ni snu. co j� stworzy� - Chyba �mier� j� zawo�a kiedy� po imieniu... Ja - chcia�em by� jej �mierci�, aby w jej milczeniu Znale�� strun�, na kt�rej B�g d�onie po�o�y�. My�la�em, �e gdy w z�otym wieczno�ci ob��dzie Gar�ci� ziemi uderz� w niem� pier� dziewczyny, Pier� ta dumk� �ab�dzi� zahuczy w doliny I zbudzi na jeziorach u�pione �ab�dzie!... We wsi naszej jest jedna rzeka bardzo blada, Dziad jaki� nurza� sieci w falistej g��binie - Pytam go, co za rzeka? - a on odpowiada: ''Trudno da� imi� temu, co w daleko�� p�ynie... M�wi� jedni, �e Tykicz, drudzy. �e Mohi�a, Inni m�wi�: Daleka, a za� inni: Bliska - Ja stary wiem, �e nie ma ta woda nazwiska... Co rzece po imieniu; gdy w snach dno zgubi�a!...'' We wsi naszej nieziemskie bywaj� wieczory, Gdy zorza �wiat przemienia w sen o snach nietrwa�y, Wtedy w duszy si� rodz� fioletowe zmory I wspomnienia o rzeczach, kt�re nie istnia�y. W taki wiecz�r widzia�em, jak ta g�uchoniema Z dusz� do umar�ego podobn� s�owika, Ta �piewaczka bezg�o�na, lira bez lirnika, Sz�a ku rzece, witaj�c j� d�o�mi obiema. Tam stan�a, jak cz�owiek, co nie s�ysz�c, s�ucha - I z�ot� sie� warkocza zanurzy�a w g��bi. Rybaczka! - chcia�a mo�e z�owi� sen go��bi, Kt�ry w�asnym jej g�osem na dnie rzeki grucha ! Albo mo�e pragn�a ta �owczyni �mia�a Chwyci� w�asne odbicie w sie� z�ocisto-p�ow�, My�l�c, �e ono, ludzk� obdarzone mow�, Opowie ludziom wszystko, o czym wci�� milcza�a ! Nagle strz�sn�a sploty. Ognie z�rz j� z�oc�, Jak �wiat�o�� wiekuista, przy�miona i senna... Obca sobie i �wiatu, mi�dzy dniem a noc� Nad bezimienn� rzek� stoi bezimienna... * * * Niegdy� powag� i groz� p�omienni - Stali si� dzisiaj wspomnieniem i echem, Wymys�em ptak�w, ob�ok�w u�miechem, Ci - niezast�pni i ci - niezamienni. Dla gnu�nych bog�w s� str�ami ziemi. Dla zakochanych - wzorem lub przysi�g�, Dla dzieci - dzie�mi, lecz bardziej pi�knemi, A dla poet�w - przyr�wna� pot�g�! Dla zmar�ych - lili�, wykwit�� za wcze�nie, A dla rycerzy - ogniem i �elazem, A dla u�pionych - zaledwo snem we �nie, A dla mnie - niczym i wszystkim zarazem! Za� dla rusa�ek, zrodzonych w�d ja�ni�, S� zaniedban� w b��kitach wsp�ba�ni�... TOAST �WI�TOKRADZKI �em nieraz wchodzi� z wami w z�o�liwo�� za�y��, Mistrze zgrzyt�w i chrz�st�w, z kt�rych pie�� si� czyni, Wi�c mi dano si� o was zaduma� w �wi�tyni, Gdzie ju� nic si� nie staje, pr�cz tego, co by�o... Tu - wybucha z witra��w tak t�czowy p�omie�, �e ty - bogu, a tobie - b�g wyda si� t�cz�, I obydwaj, zar�wno pe�ni oszo�omie�, Pos�yszycie, jak wasze westchnienia wsp�d�wi�cz�. Lecz ja d�o� �wi�tokradzk� wyci�gam w rozblaski A� po kielich, drzwi z�ot� dwutarcz� strze�ony!... Na dnie jego krwi Pa�skiej koral zaczajony Ustom, skorym do wina, nie posk�pi �aski! Wi�c gdy mi takie wino uderza do g�owy Moc� nieba ca�ego a� do niebosk�onu - Czy� nie jestem - o, bracia, nieufni do zgonu - Opojem znad lazur�w i sam - lazurowy? Czyli� teraz m�j okr�t. szalony beztrosk�, Do�� si� hardo na zdradnej nie za�amie rafie? I czy� - b�stwem pijany - do was nie potrafi�, Znawcy znawstwa samego, przem�wi� do�� bosko?... Za wszystkich, kt�rych s�o�ca promienista r�zga Ch�oszcze za ��dz natr�ctwo i skrzyde� bezbo�no��, A� ich kiedy� - z�oc�cych swej kary wielmo�no�� - Grom, zawistny o z�oto, w proch cenny rozdruzga ! Za skazanych na znoje czat�w i wywiad�w - Gdziekolwiek si� wa��sa ich p�onna t�sknota! Za tych, co maj�c ��d�a, poszukuj� jad�w - Gdziekolwiek ich przydybie ta ��de� zgryzota!... I za tych, kt�rym nagle, na wiosn� czy jesie�, By pogardzi� kwiatami - nie dosta�o chwastu!... I za tamtych, co z wszelkich uniesie� lub wzniesie� Warci jeszcze takiego wzniesienia toastu! Za t� ca�� dru�yn� zgie�kliw� i rojn�, Co otuch� dono�nym wezwa�aby rogiem - Za ich �ywot pokr�tny i �mier� niespokojn� Wznosz� kielich. po brzegi pieni�cy si� bogiem !... BALLADA O DUMNYM RYCERZU �pi owo rycerz, �pi bezrozumnie I raz na zawsze - w d�bowej trumnie. Le�y wygodnie, bo si� u�o�y� Tak, aby nigdy snu nie zatrwo�y�... Jego kochanka z r�a�cem w r�ku Zawodzi, pe�na skargi i j�ku: "Przysz�am ci wyzna� moje niemoce, �e nie wiem, jak tam sp�dzasz swe noce?... Bo odk�d w ciemnym nocujesz grobie - Ani ty przy mnie - ni ja przy tobie! Kocha�am oczy i usta twoje, Wczoraj kocha�am, dzisiaj si� boj�! Boj� si� szat� w mrok zaszele�ci�, Boj� si� w my�li ciebie popie�ci�!... Trzy dni si� w my�li tw�j czar promieni�, Dzi� nie wiem, ile gr�b ci� odmieni�... Ani mi z tob� �o�a podzieli�, Ani urod� swoj� weseli� - Darmo przymuszam uparte cia�o, By si� twym oczom podoba� chcia�o! Przy tobie martwym - ja nieszcz�liwa Wstydz� si� jeno, �em jeszcze �ywa!..." Rozwa�y� rycerz, �e w s�owach - zdrada, I po dawnemu le��c, powiada: "Cho� mi robaki oczy wy�ar�y - Nie wstyd mi tego, �em ju� - umar�y!... Chocia� podziemiec jestem nikczemny - Nie wstyd mi tego, �em ju� podziemny!... Tak� mam syto�� i przepych w pr�ni, �e mnie od kr�la B�g nie odr�ni! Taka noc b�ys�a nad �ycia zbiegiem, �e mi �wiat ca�y - jednym noclegiem! Ani mi s�o�ca, ani mi nieba, Ani mi�o�ci twojej potrzeba! Ani mi zemsty w onej ustroni, Gdzie krew nie szemrze i miecz nie dzwoni! Nie znasz ty dumy. nie znasz pogardy Tych, kt�rzy w ziemi posn�li twardej... W piersi ich - wielka ciszy pot�ga I �aden zaw�d ich nie dosi�ga ! I nawet z resztek zsinia�ej wargi Nie wydob�dziesz j�ku ni skargi! Oto w pobli�u mam ja s�siada, Co ju� od serca w proch si� rozpada. Ten ci jest �mierci� ode mnie starszy - I �pi, na �mijach g�ow� opar�szy. Lecz co przecierpia� i co zobaczy� - Nawet p�szeptem wyrzec nie raczy�! Nie ul�y� j�kiem niemej �a�obie, Nie wyzna� nigdy, co prze�y� w grobie!... A wszak ci w trupach taka moc bywa, �e trup i w grobie wiele prze�ywa ! Lecz Bogu chyba, w dzie� zmartwychwstania, W twarz rzuci wzgard� swego wyznania !" I zamilk� rycerz - dumnie i godnie I po dawnemu le�a� wygodnie. Jego kochanka z r�a�cem w r�ku Odesz�a, pe�na wstydu i l�ku... ZE ZBIORU: ��KA (1920) TOPIELEC W zwiewnych nurtach kostrzewy, na le�nej polanie, Gdzie si� las upodobnia ��ce niespodzianie, Le�� zw�oki w�drowca, zb�dne sobie zw�oki. Przew�drowa� �wiat ca�y z ob�ok�w w ob�oki, A� nagle w niecierpliwej zapragn�� �a�obie Zwiedzi� duchem na prze�aj ziele� sam� w sobie. W�wczas demon zieleni wszechle�nym powiewem Ogarn�� go, gdy w drodze przystan�� pod drzewem, I wabi� nieustannych rozkwit�w po�piechem, I n�ci� ust zdyszanych tajemnym bez�miechem, I czarowa� zniszczot� wonnych niedowciele�, I kusi� coraz g��biej - w t� ziele�, w t� ziele�! A on bieg� wybrze�ami coraz innych �wiat�w, Odcz�owieczaj�c dusz� i oddech w�r�d kwiat�w, A� zabrn�� w takich jag�d rozdzwonione dzbany. W tak� zamrocz paproci, w takich cisz kurhany, W taki bez�wiat zaro�li, w taki bez brzask g�uchy, W takich szum�w ostatnie k�dy� zawieruchy, �e le�y oto martwy w stu wiosen bezdeni, Cienisty, jak b�r w borze - topielec zieleni. GAD Sz�a z mlekiem w piersi w zielony sad, A� j� w olszynie zaskoczy� gad. Skr�tami d�awi�, uj�wszy wp�, Od st�p do g�owy pie�ci� i tru�. Uczy� j� wsp�lnym namdlewa� snem, Pier� g�aska� w d�onie porwanym �bem, I od rozkoszy, trwalszej nad zgon, Sycze� i wi� si� i drga�, jak on. Ju� me zwyczaje mi�osne znasz, Zw�l, �e przybior� kr�lewsk� twarz. Skarby dam tobie z podmorskich den, Zacznie si� jawa - sko�czy si� sen! Nie zrzucaj �uski, nie zmieniaj lic! Nic mi nie trzeba i nie brak nic. Lubi�, gdy ��d�em r�wnasz mi brwi I z wargi nadmiar wysysasz krwi, I gdy si� wijesz wzd�u� moich n�g, �bem uderzaj�c o �o�a pr�g. Piersi ci chyl�, jak z mlekiem dzban! Nie ��dam skarb�w, nie pragn� zmian. S�odka mi �liny w�owej tre�� - B�d� nadal gadem i truj i pie��! RӯE Ockn�� si� rycerz, snem zatrwo�ony, M�wi po ciemku do swojej �ony: "Sen mia�em, jakom zwyk�, By� tu, by� tam - i znik�. Widzia�em we �nie r�e i r�e, I twoj� siostr� i noc w lazurze, Tu� obok w sennych mg�ach Szed� ku niej na wprost gach. Sp�y�e mi cicho, jak krew po no�u, Do jej alkowy, by tu� przy �o�u, Co d�wiga cia�a zn�j, Sen sprawdzi� m�j - nie m�j !" Zwlek�a si� pani z le� na kolana, Z kolan powsta�a wyprostowana, I posz�a przed si� w mrok, Za krokiem glusz�c krok. Gdy do siostrzynej wnik�a alkowy, Szuka�a g�owy obok jej g�owy, Obok lic - innych lic, Lecz nie znalaz�a nic. Ujrza�a tylko r�e i r�e, Wszystkie szkar�atne i bardzo du�e, Bo �pi�ca, trwaj�c wzd�u�, Sen pas�a jaw� r�. Upad�a pani w mrok na kolana. "Tak b�d� trudniej zow�d widziana !" - Tamuje wonny dech, Nocnych si� boj�c ech. Gdy p�noc wzmog�a sny nieomylne, S�yszy st�panie bose i pilne - �ci�gn�a czujne brwi: Kto� wr�cz otworzy� drzwi. Na kl�czkach pani wzroku nat�a, Na kl�czkach widzi, �e duch jej m�a Idzie, drzwi t�umi�c ruch - �pi cia�o - czuwa duch! Idzie ku �pi�cej w ogie� i burz�, Pomi�dzy r�e, pomi�dzy r�e! Od r� j� bierze wp�, W u�cisku zwar� i sku�. "�pijmy oboje - i duch i cia�o, Niech �adne nie wie, co si� z nim dzia�o!" Przegina �pi�c� wznak, By doca�owa� tak! Nad ranem pani powraca blada. "Czy �pisz, m�j m�u?" - Nie odpowiada. "R�ami sen tw�j czu�! O zbud� si�, zbud� si�, zbud�!" Budzi si� rycerz i w oczy pyta: "C�e� widzia�a, w mroku ukryta? Czy m�wi� nie masz si�? By��e gach w �o�u?" - "By�." - "Czy szed� ku �pi�cej w ogie� i burz�, Pomi�dzy r�e, pomi�dzy r�e? Czy przegi�� bia�� wznak?" - "Tak - szepcze pani - tak." - "A czyli widzia� ciebie, jak w mroku Z d�oni� na piersi, ze zgroz� w oku Kl�cza�a�, zgi�ta w �uk?" - "Widzia� i on i B�g!" - Porwa� si� rycerz ze swej �o�nicy: "Uchyl, �nie z�oty, z�otej przy�bicy! Jam jest! Poznajesz mnie?" "Nie inny by�e� w �nie !" - "Sp�dza�em noce na sennej strawie, Odt�d chc� �yw� pie�ci� na jawie!" - "Ju� - szepcze pani - ju� Skona�a wpo�r�d r�! We �nie zabi�am cia�o bezszumne, Z�o�y� kaza�am w podw�jn� trumn�, Dwie trumny - trzeci gr�b - Trudny z ni� b�dzie �lub !" - A rycerz na to: "Zmar�a za wcze�nie! Znowu j� musz� nawiedza� we �nie, Do trumien wkrocz� dw�ch Ja - pan, ja - sen, ja - duch!" BALLADA DZIADOWSKA Postukiwa� dziadyga o ziem kul� drewnian�, Mia� ci nog� obci�t� a� po samo kolano. Szed� sk�dkolwiek gdziekolwiek - byle za�y� wywczasu, Nad brzegami strumienia stan�� ty�em do lasu. Sta� i patrza� tym bia�kiem, co w nim pe�no czerwieni, Oj da-dana, da-dana! - jak si� strumie� strumieni! Wychyn�a z g��biny rusa�czana dziewczyca, Obryzga�a mu �lepie, a� przymarszczy� p� lica. Nie wiedzia�a, jak pie�ci� - nie wiedzia�a, jak n�ci�? Jakim �miechem po�mieszy�, jakim smutkiem posm�ci�? Wytrzeszczy�a na� oczy - szmaragdowe p�oszyd�a - I obj�a za nogi - poku�nica obrzyd�a. Ca�owa�a uczenie, i �echtliwie i czule, Oj da-dana, da-dana! - t� drewnian�, t� kul�! Parska� �miechem dziadyga w kark pokl�k�ej u�udy, A� przysiada� na trawie, jakby ta�czy� przysiudy. A� mu trz�s�a si� broda i dwie wargi u g�by, A� si� kul� obija� o per�owe jej z�by! "Czemu� jeno ca�ujesz moj� k�od� stroskan�? Czemu� dziada pomijasz a� po samo kolano? Za wysokie snad� progi dla czarciego nasienia, Ty, wymoczku rusalny - ty, chorobo strumienia ! Pieszczotami to drewno chcesz pokusi� do grzechu? Oj da-dana, da-dana ! - umr� chyba ze �miechu !" - Spowi�a go ramieniem, okr�ci�a, jak fryg�! "P�jd��e ze mn�, dziadoku - dziadule�ku -dziadygo ! B�d� ciebie nia�czy�a na zapiecku z korali, B�d� ciebie tuczy�a kromk� �wiru spod fali. B�dziesz w moim pa�acu mia� wywczasy niedzielne, B�dziesz pija� z mej wargi poca�unki �miertelne!" Poci�gn�a za brod� i za torb� �ebracz� Do tych nurt�w poch�onnych, co si� w s�o�cu inacz�. Nim si� zd��y� obejrze� - ju� mia� fal� na grzbiecie - Nim si� zdo�a� prze�egna� - ju� nie by�o go w �wiecie! Zak��bi�y si� nurty - wyr�wna�a si� woda, Znik�a torba dziadowska i �ysina i broda ! Jeno kloc ten chodziwy - owa kula drewniana Wyp�yn�a zwyci�sko - oj da-dana, da-dana! Wyp�yn�a - niczyja, nie nale�na nikomu, Wyzwolona z kalectwa, wyp�ukana ze sromu! Brn�a t�dy - ow�dy szukaj�ca swej drogi, Niby szcz�tek okr�tu, co si� wyzby� za�ogi ! Grza�a gnaty na s�o�cu ku swobodzie, ku �yciu, Zapl�sa�a rado�nie na swym w�asnym odbiciu! I we �wawych poskokach podyrda�a przez fale. Oj da-dana. da-dana! - w te za�wiaty - oddale! DUSIO�EK Szed� po �wiecie Bajda�a, Co go wiosna zagrza�a - Opr�cz siebie - wi�d� szkap�, opr�cz szkapy - wo�u, Tyle� t�dy, co wsz�dy, szed� z nimi pospo�u. Zachcia�o si� Bajdale, Przespa� upa� w upale, Wypatrzy� zezem �ci�k� ze mchu popod lasem, Czy dogodna dla karku - spr�bowa� obcasem. Poleg� cielska tobo�em Mi�dzy szkap� a wo�em, Skrzywi� g�b� na bakier i j�zorem mlasn�� I ziewn�� wniebog�osy i splun�� i zasn��. Nie wiadomo dzi� wcale, Co si� �ni�o Bajdale? Lecz wiadomo, �e szpec�c przystojno�� przestworza, Wylaz� z rowu Dusio�ek, jak p�babek z �o�a. Pysk mia� z �abia �limaczy - (�e te� taki �y� raczy!) - A zad tyli, co kwoka, kiedy znosi jajo. Milcz g�bo niepos�uszna, bo dziewki wy�aj�! Ogon mia� ci z rzemyka, Podogonie za� z �yka. Siad� Bajdale na piersi, jak ten kruk na snopie - P�ty dusi� i dusi�, a� co� wark�o w ch�opie! Wark�o, trzas�o, spotnia�o! Co� si� sta�o, Bajda�o? Dmucha w w�sy ze zgrozy, j�kiem z�emu przeczy - S�uchajta, wszystkie wierzby, jak ch�op przez sen beczy! Stera� we �nie Bajda�a P� duszy i p� cia�a, Lecz po prawdzie nied�ugo ze zmor� marudzi� - Wyparska� j� nozdrzami, zmarszczy� si� i zbudzi�. Rzek� Bajda�a do szkapy: Czemu zwieszasz swe chrapy? Trzeba� by�o kopytem Dusio�ka przetr�ci�, Zanim zd��y� m�j spok�j w ca�ym polu zm�ci�! Rzek� Bajda�a do wo�u: Czemu� sk�pi� mozo�u? Trzeba� by�o rogami Dusio�ka postroni�, Gdy chcia� na mnie swej duszy paskud� wy�oni�! Rzek� Bajda�a do Boga: O, rety - olaboga! Nie do�� ci, �e� potworzy� mnie, szkap� i wo�ka, Jeszcze� musia� takiego zmajstrowa� Dusio�ka? �WIDRYGA I MIDRYGA To nie konie tak cwa�uj� i uszami strzyg�, Jeno ta�cz� dwaj opoje - �widryga z Midryg�. A nie st�ka tak stodo�a pod cep�w bijakiem, Jak ta ��ka, �gana stop� sro�ej, ni� ku�akiem! Zaskoczy�a ich na s�o�cu Po�udnica blada I �widrydze i Midrydze i ta�cowi rada. Zagl�da�a im do oczu chciwie, jak do ��obu. "Kt�ry w ta�cu mi� wyhula, bom jedna dla obu?" - "Moja b�dzie - rzek� Swidryga - ta pier� i ta szyja!" - A Midryga pi�ci� przeczy: "Moja lub niczyja!" Ten j� porwa� za d�o� jedn�, a tamten za wt�r�. "Musisz obu nam nastarczy�, sk�pico-dziewczuro!" A ona im prosto w usta dyszy bez oddechu, A ona im prosto w oczy �mieje si� bez �miechu. I rozdwaja si� po r�wnu, rozszczepia si� �wawo Na dwie dziewki, na siostrzane - na lew� i praw�. "Dosy� cia�a dwoistego mamy tu na ��ce! Ta�cz�e z nami po�udniami, dop�ki jarz�ce! Jedna dziewka r�k ma czworo i cztery ma �ydy ! Niech upoj� nas do reszty twe s�odkie bezwstydy!" Nasro�yli si� do ta�ca, jak gdyby do boju - Przysporzyli kwiatom zgie�ku, ��ce - niepokoju. Wi�c �widryga pl�sa� z praw�, wi�c Midryga - z lew�, Ten obcasem kurz zamiata�, a tamten - cholew�. Na odsiebk�, na odkr�tk� i zn�w na odwrotk� - Podeptali macierzank�, b�yszczk� i tymotk�! Jeden wrzeszcza�: "Konaj �ywcem!", a drugi: "Wciorna�ci!" Ta�cowali a� do zdechu i a� do upa�ci ! A� poczuli, �e dziewczyna �ycie w ta�cu traci, I umar�a jednocze�nie we dwojej postaci. "Pochowajmy owo cia�o nie bardzo samotne, Bo podw�jne w ta�cowaniu. a w �mierci dwukrotne. Pochowajmy na cmentarzu, gdzie za drzewem - drzewo. Zm�wmy pacierz obop�lny - za praw� i lew�." W dw�ch j� trumnach u�o�yli, ale w jednym grobie - A ju� huczy echo ziemne - ta�cz� trumny obie! Ta�cz�, cia�em nakarmione, syte i hulaszcze, Ukazuj�c co raz w ta�cu nie domkni�t� paszcz�. Ta�cz�, skacz� i wiruj�, klepk� dzwoni� w klepk�, Na odkr�tk�, na odwrotk� i zn�w na odsiebk�! A� si� kr�ci razem z nimi �mier� w skocznych lamentach, A� si� wzdryga wn�trzno�ciami przera�ony cmentarz! A� si� w sobie zatraci�o b��dne ta�ca ko�o, A� si� sta�o popod ziemi� huczno i weso�o! A� zm�ci�y si� rozumy �widrydze-Midrydze, Jakby wicher je rozhula� na wiatraka �midze! I rozwia�a si� w ich g�owach ta wiedza pomglona, Gdzie jest prawa strona �wiata, a gdzie lewa strona? W jakiej trumnie lewa dziewka. w jakiej prawa le�y? I kt�ra z nich i do kogo po �mierci nale�y? Tak im w oczach op�tanych �wiat si� ca�y miga, �e nie wiedz�, kto �widryga, a kto z nich Midryga? Jeno ujrz� otch�a� �mierci czarn� od ogromu: "A b�d�cie tu. ludzie dobrzy, jak u siebie w domu! Jedna trumna dla jednego, dla drugiego - druga, W jednej wieczno�� prawym okiem, w drugiej lewym mruga !" Ob��kani nad przepa�ci� pokl�kali wzajem I na kl�czkach zata�czyli tu�, tu� nad jej skrajem. Ta�cowali na czworakach, ta�cowali p�azem, Tak i nie tak - i na opak - razem i nie razem! A� wwichrzeni w mrok dw�ch trumien, jak dwa b��dne wi�ry, Powpadali w otch�a� �mierci nogami do g�ry! ZIELONY DZBAN To nie stu rycerzy, lecz sto trup�w le�y! Nie sto trup�w le�y, jeno stu rycerzy! A nie dla nich ruczaj dzwoni, A b�r szumny od nich stroni, Jeno wicher we sto koni Znik�d ku nim bie�y. Wybi�a godzina - wiosna si� zaczyna, Z chaty poprzez kwiaty wybiega dziewczyna, Dzban zielony, pe�en wody, Niesie zmar�ym dla och�ody W skwar �miertelnej niepogody, Co w proch wargi �cina. Stopy moje - bose, skronie - z�otow�ose, Kocha�am, p�aka�am, zmar�ym wod� nios�, Oczerstwijcie b�l wasz s�ony, Smakiem �mierci podra�niony, Ca�y ranek w dzban zielony Ciu�a�am t� ros�. Wypi� - wypijemy, lecz nie o�yjemy, Na polu w k�kolu �al si� chwieje niemy, A my le�ym z ziemi� w zmowie W tym tu rowie i parowie, Lecz nikt tego nie wypowie, Gdzie my teraz, gdzie my? Jedyny dobytek - ciszy w sobie zbytek I snu podziemnego �mudny bezpo�ytek. Nim sporz�dzisz dla nas sanie Na wieczyste zimowanie, Po�� wieniec na kurhanie Z kalinowych witek. W waszym zgromadzeniu, w nat�oczonym cieniu, Jest taki, co maki k�ad� mi na ramieniu, Niech ze dzbana pije wod�, Niech przypomni lata m�ode, Gdy raz spojrza� w m� urod� W nag�ym zachwyceniu ! P�yn� dni niez�omne, czasy nieprzytomne, Nie wierz�, �e le�� trzy lata ogromne! Mak pami�tam purpurowy, Ale twojej, dziewcz�, mowy I tej z�otej w s�o�cu g�owy Ju� dzi� nie przypomn�! Chmurz� si� b��kity, p�acze deszcz obfity, Na trawie w murawie le�y dzban rozbity, Dzban rozbity le�y, le�y, A �pi pod nim stu rycerzy, A wiatr znik�d ku nim bie�y, Kurzaw� okryty! �MIERCIE Chodz� �miercie po s�onecznej stronie, Trzymaj�cy si� wzajem za d�onie. Kt�r� z naszej wybierzesz gromady, By w cmentarne uprowadzi� sady? Nie chcia� pierwszej, �e nazbyt miniasta, Gr�b, gdy hardy, pokrzyw� porasta. Nie chcia� drugiej, �e nadmiernie z�ota, Nie zna ciszy, kto si� tak migota. Wybra� trzeci�, co cho� bugulicha, Lecz tak cicha, �e wszystko nacicha. Co� za jedna, �e podobasz mi si� W swym bo�ystym na ziemi zarysie? �al mi, prze�al ptaka, co odlata, Dla ci� umr� z nie�alu do �wiata. Blada jeste�, jak to s�o�ce w zimie - K�dy dom tw�j i jak ci na imi�? Dom m�j stoi na ziemi uboczu, A na imi� nic nie mam, pr�cz oczu. Nic w tych oczach nie mam, pr�cz wieczoru, Pewna by�am twojego wyboru. Jeden zow�d �mier� sobie wybiera, Ale drugi t� �mierci� umiera. Cho� wybra�e�, nie wiedz�c dla kogo, Zawsze� b�d� pami�tn� i drog�. Jestem �mierci� twej matki, co w chacie U�miechni�ta czeka teraz na ci�. STR�J Mia�a w sadzie str�j bogaty, Malowany w r�ne �wiaty, �e gdy w nim si� zapodzia�a, Nie w�druj�c - w�drowa�a. Str�j koloru murawego, A odcienia z�ocistego - Murawego - dla murawy, Z�ocistego - dla zabawy. Zbieg�o si� na te dziwy a� stu p�anetnik�w, Otoczyli j� ko�em, nie szcz�dz�c okrzyk�w. Podawali j� sobie z r�k do r�k, jak czar�: "P�jmy dusz� tym miodem, co ma oczy kare!" Podawali j� sobie z ust do ust na zmiany: "S�odko warg� pot�oczy� taki krzew r�any!" Porywali j� naraz w stu pieszczot zawiej�: "Dziej si� w tobie to samo, co i w nas si� dzieje!" Dwojgiem piersi ust g�odnych karmi�a secin�: "Nikt tak s�odko nie gin��, jak ja teraz gin�!" Sz�a pieszczota kolej�, dreszcz z dreszczem si� mija�, Nim jeden wypi� do dna - ju� drugi nadpija�. Kto oddawa� - dech chwyta�, a kto bra� - dech traci�, A kto czeka� za d�ugo - rozumem przyp�aci�! Sad oszala� i sta� si� nie znany nikomu, Gdy ona, jeszcze mdlej�c, wr�ci�a do domu. Mia�a w oczach ich zam�t, w piersi - ich oddechy, I p�on�a na twarzy od cudzej uciechy! "Jaki� wicher warkocze w �wiat ci rozwieruszy�?" "Ach, to strzelec - postrzelec w polu mnie og�uszy�!" "Co za dreszcz twoim cia�em tak �arliwie miota?" "�ni�a mi si� w �r�dleciu burza i pieszczota!" Ma� j�, p�acz�c, wykl�a - ojciec precz wyrzuci�, Siostra �okciem skarci�a, a brat si� odwr�ci�. A kochanek za progiem z pier�cieni ograbi�, I nie by�o nikogo, kto by jej nie zabi�. I nie by�o nikogo, kto by nie by� dumny, �e j� prze�y�, gdy posz�a wraz z ha�b� do trumny. Tylko B�g jej nie zdradzi� i �lepo w ni� wierzy� I przez �zy si� u�miecha�, �e j� w niebie prze�y�. "Ty musisz dla mnie polec na �mierci wezg�owiu, A ja musz� dla ciebie trwa� na pogotowiu! Ty p�jdziesz t� dolin�, gdzie ustaje �kanie, A ja p�jd� t� g�r� na twoje spotkanie. Ty opatrzysz me rany, ja twych pieszczot ciernie, I b�dziem odt�d w siebie wierzyli bezmiernie!" Mia�a w trumnie str�j bogaty, Malowany w r�ne �wiaty, �e gdy w nim si� zapodzia�a, Nie w�druj�c - w�drowa�a. Str�j koloru murawego, A odcienia z�ocistego - Murawego - dla murawy, Z�ocistego - dla zabawy. BALLADA BEZLUDNA Niedost�pna ludzkim oczom, �e nikt po niej si� nie b��ka, W swym bezpieczu szmaragdowym rozkwita�a w bezmiar ��ka, Strumie� skrzy� si� na zieleni nieustannie zmienn� �at�, A gwo�dziki spoza trawy wykrapia�y si� wi�niato. �wierszcz, od rosy sp�cznia�y, ciemni� pysk nadmiarem �liny, I dmuchawiec kropl� mlecza b�yska� w zadrach swej ��ciny, A dech ��ki wrza� od wrzawy, wrza� i �ywcem w s�o�ce dysza�, I nie by�o nikogo, kto by to widzia�, kto by to s�ysza�. Gdzie� me piersi, Czerwcami gor�ce? Czemu� nie ma ust moich na ��ce? Rwa� mi kwiaty r�kami obiema! Czemu� r�k mych tam na kwiatach nie ma? Zab�stwi�o si� cudacznie pod blekotem na uboczu, A to jaka� mg�a dziewcz�ca chcia�a dosta� warg i oczu, A czu� by�o, jak bole�nie chce si� stworzy�, chce si� wcieli�, Raz warkoczem si� zaz�oci�, raz piersiami si� zabieli� - I czu� by�o, jak si� zmaga zdyszanego mek� �ona, A� na wieki si� jej zbrak�o - i spocz�a niezjawiona! Jeno miejsce, gdzie by� mog�a, jeszcze trwa�o i szumia�o, Pr�ne miejsce na te dusze, wonne miejsce na to cia�o. Gdzie� me piersi, Czerwcami gor�ce? Czemu� nie ma ust moich na ��ce? Rwa� mi kwiaty r�kami obiema! Czemu� r�k mych tam na kwiatach nie ma? Przywabione obcym szmerem, wszystkie zio�a i owady Wrzawnie zbieg�y si� w to miejsce, niebywa�e wesz�c olady, Paj�k w nico�� si� nastawi�, by pochwyci� cie� jej cienia, B�k otr�bi� uroczysto�� spe�nionego nieistnienia, �uki gra�y jej potrupne, �wierszcze pie�ni powitalne, Kwiaty wi�y si� we wie�ce, ach, we wie�ce po�egnalne! Wszyscy byli w owym miejscu na s�onecznym, na obrz�dzie, Pr�cz tej jednej, co by� mog�a, a nie by�a i nie b�dzie! Gdzie� me piersi, Czerwcami gor�ce? Czemu� nie ma ust moich na ��ce? Rwa� mi kwiaty r�kami obiema! Czemu� r�k mych tam na kwiatach nie ma? ZALOTY N�dzarz bez n�g, do w�zka na �mudne rozp�dy Przytwierdzony, jak zielsko do ruchomej grz�dy, Zgroza bladych przechodni�w i ulic zaka�a, Obs�uguj�c starannie brzemi� swego cia�a, Kr�ci korb�, jak gdyby na lirze w czas s�oty Wygrywa� swoje skoczne ku niebu turkoty - I nad brzegiem urwistym t�czowych rynsztok�w Toczy si� wraz z odbiciem zmydlonych ob�ok�w, Toczy si� ba�amutnie do dziewki z podw�rza, Do przystani st�p bosych - i ducha wynurza Z �achman�w i wyci�ga pa�dziory swych d�oni Ku jej z�bom �nie�ystym i tak m�wi do niej "Kocham strz�p twojej b�otem zbryzganej sp�dnicy, Kocham g�o�ny tw�j oddech ! Na ca�ej ulicy Ty jedynie mym ustom bywasz tak potrzebna! Wiem, �e moja t�sknota, niby szkapa �rebna, Wlek�c mi�, wyda na �wiat p��d nowych udr�cze�. W tym m�j tryumf, �e jestem niestrudzony kl�cze� Twej krasy! Kochaj�e mnie! Nu�e do pieszczoty! Potw�r b�aga ci� o ni�! Przyjm moje zaloty! Wnijd� naga i bezwstydna w mej n�dzy bezdomno�� I tak pie��, by wargami po�re� m� u�omno��! " Ona mu si� broni, A on m�wi do niej "Wszak musi kto� pokocha� to, co ju� si� sta�o ? I ten w�zek m�cze�ski i korb� zbola��, I ��dz� w resztkach cielska, jak w zgliszczach, pocz�t�, I ten och�ap cz�owieka, co chce by� przyn�t�! Ods�o� czar w mej brzydocie! Znijd� z wy�yn do kar�a! B�d� pos�uszna mym d�oniom, jak �lepa lub zmar�a! Zdo�am by� nieodparty, jako grzech i zguba, I potrafi� wysi�kiem zmy�lnego kad�uba Zdoby� si� na pieszczoty s�odkie, jak czere�nie, Kt�rych dot�d nikt nigdy nie ogl�da� we �nie!" Ona mu si� broni, A on m�wi do niej "Ma�o� ci p� cz�owieka, by sta� si� twym skarbem? Chc� by� drog� ci ran�, wiernym tobie garbem! Czy� pr�ni, kt�r� n�g mych nieobecno�� tworzy, Nie zape�ni b�l, mi�o�� ni j�k mych bezdro�y? �miech mi� bierze! O, gdybym ziemi� nieobj�t� Ml�g� uderzy� raz w �yciu zdrow�, siln� pi�t� I widzie�, jak zdeptana pod stop� wygl�da! Spieszno mi w niesko�czono��! Wiem, �e mnie po��da I bez wstr�tu spo�yje me �achy i �ale. S� gdzie� d�onie mi ch�tne i usta - korale, Co od g��w si� przesun� w pieszczocie ochoczej A� do st�p, kt�rych nie ma! Niech w�z si� potoczy Na prze�aj - tam, gdzie w�a�nie ode mnie z daleka Ktokolwiek, zwierz lub robak, na m� mi�o�� czeka" Ona mu si� broni, A on w za�wiat stroni, Ona go swoim czarem do b�lu zach�ca, A on patrzy, nie patrz�c, i korb� pokr�ca I odje�d�a - odje�d�a - gdziekolwiek - po�piesznie, Ffurkocz�c i furkocz�c niezgrabnie i �miesznie, Odje�d�a, kalekuj�c, w poszukiwa� znoje, W kraje przyg�d mi�osnych, w wieczne niepokoje. SZEWCZYK W mg�ach daleczeje sierp ksi�yca, Zatkwiony ostrzem w czub komina, Latarnia si� na palcach wspina W mrok, gdzie ju� ko�czy si� ulica. Ob��dny szewczyk - kuternoga Szyje, wpatrzony w zm�r odm�ty, Buty na miar� stopy Boga, Co mu na imi� - Nieobj�ty! B�ogos�awiony trud, Z kt�rego tw�rczej mocy Powstaje taki but W�r�d takiej srebrnej nocy! Bo�e ob�ok�w, Bo�e rosy, Na�ci z mej d�oni dar obfity, Aby� nie chadza� w niebie bosy I st�p nie rani� o b��kity! Niech duchy, pal�c gwiazd pochodnie, Powiedz� kiedy� w chmur powodzi, �e tam, gdzie na �wiat szewc przychodzi, B�g przyobuty bywa godnie. B�ogos�awiony trud, Z kt�rego tw�rczej mocy Powstaje taki but W�r�d takiej srebrnej nocy! Da�e� mi, Bo�e, k�s istnienia, Co mi na ca�� starczy drog� - Przebacz, �e wpo�r�d n�dzy cienia Nic ci, pr�cz but�w, da� nie mog�. W szyciu nic nie ma, opr�cz szycia, Wi�c szyjmy, p�ki starczy si�y! W �yciu nic nie ma, opr�cz �ycia, Wi�c �yjmy a� po kres mogi�y! B�ogos�awiony trud, Z kt�rego tw�rczej mocy Powstaje taki but W�r�d takiej srebrnej nocy! GARBUS Mrze garbus dosy� korzystnie: W pogod� i babie lato. Garbaty �ywot mia� istnie, I �mier� ma istnie garbat�. Mrze w drodze, w mgie� upowiciu, Jakby ba�� trudn� rozstrzyga�, A nic nie robi� w tym �yciu, Jeno garb d�wiga� i d�wiga�. Tym garbem �ebra� i ta�czy�, Tym garbem duma� i roi�, Do snu na plecach go nia�czy�, Krwi� w�asn� karmi� i poi�. A teraz �mier� sobie skarbi, W jej mrok wyd�u�y� ju� szyj�, Jeno garb jeszcze si� garbi, Pok�tnie �yje i tyje. Prze�y� swojego wielb��da O r�wn� swej tuszy chwil�, Nieboszczyk ciemno�� ogl�da, A on - te w s�o�cu motyle. I do zmar�ego d�wigacza Powiada, gro��c sw� k�od�: "Co ten tw�j up�r oznacza, �e� w poprzek leg� mi przegrod�? Czy� w mgle potraci� kolana? Czy� snem pomia�d�y� swe nogi? Po co� mi� bra� na barana, By zgubi� drog� w p� drogi? Czemu� �bem utkwi� na cieniu? Z trudem w twych barach si� mieszcz�! Ciekawym, wieczysty leniu, Dok�d poniesiesz mnie jeszcze?" �O�NIERZ Wr�ci� �o�nierz na wiosn� z wojennej wyprawy, Ale bardzo niemrawy i bardzo ko�lawy. Kula go tak sch�osta�a po nogach i bokach, �e nie m�g� i�� inaczej, jak tylko w poskokach. Sta� si� smutku weso�kiem, skoczkiem swej niedoli, �mieszy� ludzi tym b�lem, co tak skacz�c, boli. �mieszy� skargi ho�ubcem i �alu wyrwasem I �mudnego cierpienia nag�ym wywijasem. Zwl�k� si� do swej cha�upy : "Id� precz popod p�oty, Niepotrzebny nam skoczek w polu do roboty!" Pobieg� do swego kuma, co w ko�ciele dzwoni�, Lecz ten nie chcia� go pozna� i kijem postroni�. Podrepta� do kochanki, a ta si� za�mia�a Ramionami, biodrami, wszystk� moc� cia�a ! "Z takim w �o�u dryga�� mam ta�czy� do �mierci? Cia�a ledwo �wier� miary, a skok�w - trzy �wierci! Ani my�l� ci dotrwa� w takim niedopl�sie! Ani my�l� wargami sypia� na twym w�sie! Zanadto� mi wyskoczny do nieba na prze�aj ! Id��e sobie gdziekolwiek i nie klnij i nie �aj !" Wi�c poszed� do figury, co sta�a przy drodze: "Chryste, na wskro� sosnowy, a zamy�l si� srodze! Nie wiem, czyja ci� r�ka ciosa�a wy�miewna, Lecz to wiem, �e sk�pi�a urody i drewna. Masz kalekie kolana i kalekie nogi, Pewno skaczesz, miast chodzi�, unikaj�c drogi? Taki z ciebie chudzina, takie nic z ob�ok�w, �e mi b�dziesz dobranym towarzyszem skok�w." Chrystus, s�ysz�c te s�owa, zsun�� si� na ziemi�, �w, co Boga wyciosa�, bity bywa� w ciemi�! Obie r�ce mia� lewe, obie nogi - prawe, Sosnowymi stopami podziurawi� traw�. "Marna ze mnie so�nina, lecz piechur nie marny, Przejd� wieczno�� piechtami, chocia�em niezdarny. P�jdziemy nieroz��cznie, bo wsp�lna nam droga, B�dzie nieco cz�owieka, b�dzie nieco Boga. Podzielimy si� m�k� - podzielna� jest m�ka! - Wszak ta sama nas ludzka sko�lawi�a r�ka. Tobie trocha �mieszno�ci, mnie �mieszno�ci trocha, Kto si� pierwszy - za�mieje - ten pierwszy pokocha. Ty podeprzesz mi� cia�em, ja ciebie so�nin�; A co ma si� nam zdarzy�, niech si� zdarzy ino!" I wzi�li si� za r�ce i poszli niezw�ocznie, Wadz�c nog� o nog� �miesznie i poskocznie. I szli godzin wieczystych nie wiadomo ile, Gdzie� bo owe zegary, co wybrzmi� te chwile? Mija�y dnie i noce, kt�rym mija� chce si�, I mija�o bezpole, bezkrzewie, bezlesie. I nasta�a wichura i ciemno�� bez ko�ca I straszna nieobecno�� wszelakiego s�o�ca. Kto tam z nocy na p�noc w burz� i zawiej� Tak bardzo cz�owieczeje i tak bo�y�cieje? To dwa bo�e kulawce, dwa rzewne cudaki Kulej� byle jako w �wiat nie byle jaki! Jeden idzie w weselu, drugi w bez�a�obie, A obydwaj nawzajem zakochani w sobie. Kula� B�g, kula� cz�owiek, a �aden - za ma�o, Nikt si� nigdy nie dowie, co w nich tak kula�o? Skakali jako trzeba i jako nie trzeba, A� wreszcie doskoczyli do samego nieba! TRZY RӯE W s�siedniej studni rdzawi si� szcz�k wiadra. W ogrodzie cisza. Na kwiatach �pi� skwary, Spoza zieleni szarzeje p�ot stary. Skrzy si� ku s�o�cu s�k w p�ocie i zadra, O wod� z pluskiem uderzy� sp�d wiadra. Sp�jrzmy przez li�cie na ob�oki w niebie I na promieni po ga��ziach za�om, Zbli�my swe dusze i pozw�lmy cia�om By� tym, czym wzajem pragn� by� dla siebie! Sp�jrzmy przez li�cie na ob�oki w niebie. Wo� r�, �piew ptak�w i dwie dusze znojne, I dwa te cia�a, ukryte w zieleni, I ten �ad s�o�ca w�r�d bez�adu cieni, I naj�cie ciszy nag�e, niespokojne, Wo� r�, �piew ptak�w i dwie dusze znojne. A je�li jeszcze, pr�cz duszy i cia�a, Jest w tym ogrodzie jaka� r�a trzecia, Kt�rej purpura przetrwa sn�w stulecia, To wszak�e ona te� nam w piersi pa�a - Ta r�a trzecia, pr�cz duszy i cia�a! ROK NIEISTNIENIA Nadchodzi rok nieistnienia, nadchodzi straszne bezkwiecie, W tym roku wszystkie dziewcz�ta wygin�, niby motyle, Ja pierwsza bledn� samochc�c i umrze� musz� za chwil� - I ju� umieram - o, spojrzyj ! - i ju� mnie nie ma na �wiecie ! Ucz si� po��da� mej �mierci, pon�tne pie�ci� nietrwanie, Ca�owa� mrzonk�, co dla ci� kszta�t ust czerwonych przybiera, I wierzy� w rado�� mych cieni i w oczu mych obcowanie Nie widzi, jeno obcuje ten, co naprawd� umiera. Uczy� si� kocha� umar��, pie�ci� d�o�, kt�rej nie by�o, Ca�owa� oczy zamkni�te, ka�d� powiek� z osobna, Porozumiewa� si� z piersi�, jak z pe�n� pieszczot mogi�� - Ale nie wiedzia�, co czu�a, bo nazbyt by�a zagrobna. Czy czujesz moje pieszczoty i poca�unki i rado��? Czyli nie bol� ci� mroki i nieistnienia nadmiary? O, wyznaj wszystko do ko�ca, uczy� t�sknocie mej zado��, Zadr�yj z mi�o�ci po�miertnej, je�li� dost�pne jej czary ! Czemu� tak w�tpisz o zmar�ej? Wszak ju� do cud�w nawykam. Mi�o�ci jestem pos�uszna i szcz�ciu si� nie opieram! I czuj� twoj� pieszczot� i coraz bardziej zanikam, I czuj� twe poca�unki i coraz bardziej umieram. WIECZOREM Wieczorem by�o, wieczorem, Gdy zorza gas�a nad borem. Dzienny ulatnia� si� skwar, Rosa nam spad�a na g�owy I zmierzchem dymi� si� jar, Jar kalinowy. Z daleka idzie, z daleka Ten mrok, co kwiat�w si� zrzeka. Gdy p�osz�c ospa�� wo�, Ch��d powia� nad pola z��te, O moj� zagrza�a� skro� D�onie zzi�bni�te. Nie wolno patrze�, nie wolno Bez pieszczot w ciemno�� dokoln�! Zb��kanych w obszarach p�l Nie z��czy �aden sen z�oty, Ni l�k, ni zgroza, ni b�l, Nic - pr�cz pieszczoty! DWOJE LUDZIE�K�W Cz�sto w duszy mi dzwoni pie��, wy�kana w �a�obie, O tych dwojgu ludzie�kach, co kochali si� w sobie. Lecz w ogrodzie szept pierwszy mi�osnego wyznania Sta� si� dla nich przymusem do nag�ego rozstania. Nie widzieli si� d�ugo z czyjej� woli i winy, A czas ci�gle up�ywa� - bezpowrotny, jedyny. A gdy zeszli si�, d�onie wyci�gaj�c po kwiecie Zachorzeli tak bardzo, jak nikt dot�d na �wiecie! Pod jaworem - dwa ��ka, pod jaworem - dwa cienie, Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie. I pomarli oboje, bez pieszczoty, bez grzechu, Bez �zy szcz�cia na oczach, bez jednego u�miechu. Ust ich czerwie� zagas�a w zimnym �mierci fiolecie, I pobledli tak bardzo, jak nikt dot�d na �wiecie! Chcieli jeszcze si� kocha� poza w�asn� mogi��, Ale mi�o�� umar�a, ju� mi�o�ci nie by�o. I pokl�kli sp�nieni u niedoli swej proga, By si� modli� o wszystko, lecz nie by�o ju� Boga. Wi�c si� reszt� dotrwali a� do wiosny, do lata By powr�ci� na ziemi� - lecz nie by�o ju� �wiata. DUSZA W NIEBIOSACH Przyby�a dusza na kl�czkach do nieba w bo�� obczyzn�, Nie chcia�a patrze� na gwiazdy i na wieczno�ci pierwszyzn�. Nie chcia�a ulec weselu, ni nowym ja�nie� obliczem, Ani wspomina� nikogo, ani zapomnie� o niczem. I rozpu�ci�a warkocze i pomy�la�a w b��kicie, �e w niekochanych obj�ciach przemarnowa�a swe �ycie, Bez zdrady i bez oporu, starannie kryj�c sw� ran�, Pie�ci�a usta nielube i oczy niemi�owane. I trwa�a dla nich bezwolna, i kwit�a dla nich bezduszna I przezywa�a je - losem i by�a losom pos�uszna. A �e nie kocha�a tak tkliwie, a nie kocha�a tak czule, �e nikt w jej jasnym u�miechu nie trafi� my�l� na b�le. Lecz teraz nagle poj�a, �e wobec Boga i nieba Ju� nic nie wolno ukrywa� i nic ukrywa� nie trzeba. �mier� w niej obna�a po�piesznie prawd� tak d�ugo tajon�, T� prawd� skrz� si� �rzenice, t� prawd� b�yska si� �ono! I dusza l�kiem sp�on�a, �e wkr�tce po jej pogrzebie Przyjdzie w �lad za ni� kochanek, aby odnale�� ja w niebie. Wyci�gnie ku niej ramiona, ziemskiej wyzbyte rozpaczy, I zajrzy w oczy i dawne jej niekochanie zobaczy. W PRZEDDZIE� SWEGO ZMARTWYCHWSTANIA W przeddzie� swego zmartwychwstania, w przeddzie� �ywota B�g, le��c w mogile, �mudne liczy chwile, A przyku�a go do ziemi cia�a ci�kota. �mier� mu w oczy wieje, a on samotnieje. I �ni mu si� na wprost lica Betlejemska b�yskawica I ���b i siano. I �ni mu si� brzeg jeziora ozielenia�y, A smuga od �odzi po jeziorze chodzi, I �ni� mu si� owe gaje, co tak szumia�y, Cho� gajom bole�nie by� marami we �nie! A to wzg�rze, to oliwne, We wspomnieniach takie dziwne, Takie dalekie! I �ni� mu si� nasze twarze, niby niczyje, R�ce nasze krwawe i lewe i prawe - I to �ycie, co po �mierci nie wie, gdzie �yje, Jeno szuka siebie po w�asnym pogrzebie. M�wmy wobec jego zgonu To, co m�wi dzwon do dzwonu P�nym wieczorem. Nie zak���my snu bo�ego, bo�ej niemoty! Kt� Boga obudzi pierwszy spo�r�d ludzi? Kto rozepnie w jego cieniu swoje namioty? Cie� si� jego szerzy w bezbrze� po bezbrze�y, A my st�jmy zwartym ko�em I �nijmy si� Bogu spo�em, P�ki czas jeszcze. DON KICHOT W jednym z pozagrobowych park�w, uroczy�cie Zamiecionym skrzyd�ami bezsennych anio��w, W cieniu drzew, co po ziemskich dziedzicz� swe li�cie Po��k�e i zbyteczne - z dusza, niby o��w, Ci�k�, chocia� pozbyt� �ycia n�dz i lichot, Na �awie marmurowej wysmuk�y Don Kichot Siedzi, dumaj�c nad tym, �e duma� nie warto, I po�miertnym spojrzeniem, co nie si�ga dalej, Ni�li d�o� rozmodlona, obrzuca g��b alej, Gdzie �lad �ycia na piasku starannie zatarto. B�g darmo d�o� ku niemu wyci�ga z pobli�a, A�eby go powo�a� na wsp�lne biesiady We mgle, kt�r� anio�y, czyni�c znaki krzy�a, Rozpraszaj� dla go�cia. go�� niez�omnie blady Usuwa si� i stroni i w pozgonnej ciszy Udaje, �e nie widzi nic i nic nie s�yszy. Niegdy� skrzyd�a wiatrak�w, sen pos�uszny wio�nie, Z�oci� mu w gro�ne miecze rycerskich orszak�w, A dzisiaj w d�oniach Boga, podanych mi�o�nie, Widzi zdradliwe skrzyd�a u�udnych wiatrak�w, I - nieufny - u�miechem szyderczym przes�ania Mo�liwo�� nowych b��d�w, sn�w i op�tania. I nie postrzega nawet, jak nagle - bezszmerny Anio� do st�p mu sk�ada purpurow� r��, Przys�an� od Madonny na znak, �e w lazurze Pami�ta o rycerzu, kt�ry by� jej wierny. Lecz on, niegdy� na ziemi istny wz�r rycerza, Zniewa�aj�c wys�a�ca i dawczyni� daru, Odwraca twarz od r�y, bo ju� nie dowierza Kwiatom, kt�re pos�dza o przebieg�o�� czaru. Bia�y anio� si� schyla nad niewiasty je�cem, I ca�uj�c go w czo�o, przyt�umionym g�osem Szepcze: "To tak�e od Niej!"... I nag�ym rumie�cem Zap�oniony odlata. A rycerz ukosem W �lad jego napowietrzny nieufnie spoziera I zachwiany w niewierze raz jeszcze umiera Ow� �mierci�, co wszelkim poca�unkom wzbrania Budzi� takich umar�ych i w dniu zmartwychwstania! ��KA I Czy pami�tasz, jak g�ow� wynurzy�e� z boru, Aby nazwa� mnie ��k� pewnego wieczoru? Zawo�ana po imieniu Raz przejrza�am si� w strumieniu - I odt�d poznam siebie w�r�d reszty przestworu. Przysz�y do mnie motyle, utrudzone lotem, Przysz�y pszczo�y z kadzid�em i mirr� i z�otem, Przysz�a sama Niesko�czono��, By popatrze� w m� zielono�� - Popatrzy�a i odej�� nie chcia�a z powrotem... Kto ca�owa� mak w zbo�u - nie zazna niedoli! Trawa z ziemi wyrwana pachnie, lecz nie boli... Kocham stopy twoje bose, �e depta�y kruch� ros�, Rozr�niaj�c na o�lep chabry od k�koli. Niech�e sen tw�j w�drowny zieleni� poprzedz�! We� kwiaty w jedn� r�k�, a w drug� we� miedz�, Po�� kwiaty na rozstaju, Zwil�yj miedz� w tym ruczaju, Co wie o mnie, �e traw� brzeg jego nawiedz�. Ju� s�o�ce mimochodem do rowu nap�ywa, Skrzy si� �opuch kosmaty i bujna pokrzywa - Jeno pomy�l, �e ci wolno Kocha� ��tk� i mysz poln�, I przepi�rk�, co z g�uchym trzepotem si� zrywa! Idzie mi�o�� po kwiatach - wadzi o twe cia�o, Zwa�aj, by ci przed czasem w s�o�cu nie zemdla�o. W mojej rosie, w moim znoju Pod dostatkiem masz napoju Dla wargi, przeci��onej purpur� dojrza��. Cie� twej g�owy do moich przyb��ka� si� cieni. Wiem, �e w oczach nie zdzier�ysz tej wszystkiej zieleni, A co w oku si� nie zmie�ci, To si� w duszy rozszele�ci! Jeszcze dusza ci nieraz �ywcem si� odmieni. Parna ziemia przez kwiaty �ar dzienny wydycha, Usch�y motyl zesztywnia� w�r�d jaskr�w kielicha - Oczarujmy si� nawzajem, Zaskoczeni nag�ym Majem - Maj si� chyli ku nocy i mi�o�� nacicha... II Nie nacicha ta mi�o��, co nie zna roz��ki ! Usta moje i piersi spragnione s� ��ki! Tam m�j ob��d i ostoja, Gdzie ty szumisz, ��ko moja! Jak�e pachn� rozprute wed�ug �cieg�w p�ki! Ros� zwil�yj mi rz�sy, skostnia�e od skwaru, Zg�uch�e uszy orze�wij fal� twego gwaru, A ja w kwiatach spodem d�oni Nauzbieram r�nej woni I omyj� twarz spiek�� w �r�d�ach twego czaru. Nie przeciwi�c si� trawom, obna�� si� ca�y, Aby mnie tchnienia twoje; jak wierzb�, przewia�y, A ty paruj tym oparem, Co pok��bi� si� nad jarem, Niby przed snem zrzucony tw�j przyodziew bia�y. Uca�owa� mi r�bki tego przyodziewu, �e pe�en twojej woni i twego przewiewu, I zawiesi� mi go potem Na tej brzozie popod p�otem I zamiera� pod brzoz� od w�asnego �piewu. Dzisiaj chat� zamiot�em w jedno oka mgnienie, Z czworga k�t�w r�ami wyp�oszy�em cienie, A pr�g, zdobny paj�czyn�, Nama�ci�em suto glin� I wod� moje pylne skropi�em przedsienie. Ju�em sobie nie szcz�dzi� radosnych zabieg�w, Wypiekaj�c chleb z m�ki, srebrzystszej od �nieg�w, A t� �aw�, t� - d�bow� Przes�oni�em chust� now�, Co si� ca�a zieleni, krom czerwonych brzeg�w. B�d� czeka� na ciebie z d�oni� na zasuwie, Zas�yszawszy tw�j szelest, z n�g zdejm� obuwie, Wyjd� bosy na spotkanie, �piewaj�cy niespodzianie. A �piewaj�c, pomy�l�, �e pacierze m�wi�. Wy�lij pierwej z nowin� co najlichsze ziele, Potem sama si� przybli� z kwiatami na czele - P�dz�c przed si� wonne kwiaty, Wnijd� do wn�trza mojej chaty, Bo chc� tobie sam na sam opowiedzie� wiele. III Wesz�abym do twej chaty, gdy mg�y si� postroni�, Lecz nie wiem, czy si� zmieszcz� wraz z ros� i b�oni�. Pierwej z niebem pos�siaduj, Wszystkie cuda poobgaduj, Nim nape�nisz t� chat� mi�o�ci� i woni�! Jeszczem ja w �adnej chacie dot�d nie bywa�a, Wiem tylko, �e przez szyby widniej� - nieca�a. Jak�e ca�a poprzez drog� Do twej chaty wbiegn�� mog�? Od naporu zieleni runie �ciana bia�a! Nie umawiaj si� ze mn� pod �adnym jaworem, Bym ciebie nie dosi�g�a szumem a przestworem - To, co szum wy�piewa gwarnie, Przestw�r znajdzie i ogarnie! A chata twoja stoi przede mn� - otworem... Mocniej zio�a zapachn� w cztery �wiata strony, Gdy zbli�ywszy je do ust, spojrzysz w niebosk�ony... Czy ta sama noc na niebie Os�oni�a mnie i ciebie, Czy dwie noce odmienne, dwie r�ne zas�ony? A je�eli dwie r�ne o r�nym przezroczu, Nie pok�ad�my ich przeto w rosie - na uboczu, Odmiennymi zas�onami Powiewajmy nad drzewami, By�my siebie nawzajem nie stracili z oczu! Ja tu - na dnie zieleni, pod powierzchni� rosy, A ty tam, k�dy dla mnie ko�cz� si� niebiosy, Czy si� ko�cz�, czy nie ko�cz� - �piewaj zow�d pie�� skowro�cz�, Podzwaniaj�c mi ostrzem rozb�yskanej kosy. Kos� grozi twa mi�o��, co po�era kwiaty, Sierpem zgarniasz do duszy mych mak�w szkar�aty, Lecz mi�o�ci si� nie boj�, Jeno w zgrozie ci dostoj�, Bo i Bogu jest s�odki powiew mojej szaty! Porwij�e mnie ku sobie, je�li� starczy mocy! Lecz co pocznie beze mnie ten wicher sierocy? Chyba wstrzymam dla poznaki Popod chat� wszystkie maki, Aby m�g� mnie, gdy zechce, odnale�� po nocy. IV Nie odnajdzie ci� wicher, mrokiem ociemnia�y! Rozweseli� si� b��kit, gwiazdy pom�odnia�y! Op�ta�y moj� g�ow� Przywidzenia kalinowe, �e rozkwitam tej nocy, niby krzew zuchwa�y. A nie by�o na ziemi tak zmy�lnego krzewu, Noc si� chwieje na strony od jego zachwiewu - Wonna li�ciem i �ywic� Sta�e, duszo, nad krynic�, Sp�jrz, czy� dosy� podobna zielonemu drzewu? Przystroimy si� wzajem! �pi w tumanie rzeka, �pi ka�u�a pod p�otem, �pi sad i pasieka, Baczmy� przez ten wiecz�r ca�y, By si� okna nie pospa�y I drzwi chaty znu�onej, co na rado�� czeka. Przyjdzie rado�� tym szlakiem, kt�ry jej si� zdarzy - B�d�my zawsze gotowi i zawsze na stra�y. Ksi�yc utkwi ponad studni�, Gwiazdy w mroku si� zaludni� Snem, co jeszcze daleki, cho� si� z bliska marzy. Za daleka mi by�a� wpo�r�d kwiat�w cienia, ��ko - zielona ��ko, szumna od istnienia! Chc�, by� by�a taka bliska, Jak ta �za, co gard�o �ciska, Kiedy w nim si� zap�ni �piew twego imienia ! Zap�ni�a si� mi�o��, szukaj�ca �ona, A kt� tak� sp�nion� na rosach pokona? Straszno �odzi� w �wiat pop�yn�� I z mi�o�ci nie zagin�� W tych falach, gdzie si� t꿹 piersi i ramiona! I w p�nocnej och�odzie do�� dla mnie upa�u! Id�, ��ko, ku tobie brzegiem mego sza�u. Ani zbrojny, ani konny, Z ramion twoich wyjd� - wonny I duchem zroszonemu u�miechni�ty cia�u! Sama chata rozwar�a drzwi o�cie� ku wio�nie, Wnijd��e teraz po ciemku - nagle i zazdro�nie! Drzwi klonowe zamkn� szczelnie I za�piewam nie�miertelnie, A potem spojrz� w ciebie na wskro� i bezg�o�nie! V By�o� owo, nie by�o? Opowiedz nam, bracie, Co si� nocy dzisiejszej dzia�o w twojej chacie? Widzieli�my, ludzie pro�ci, Niepoj�to�� Zielono�ci Za oknami - na �cianach i na twojej szacie. M�wimy �piewaj�cy, bo �atwiej przy �piewie M�wi� o tym, co by�o, a czego si� nie wie... Psy, poleg�e nad potokiem, Pogl�da�y ludzkim wzrokiem, I wzrok ludzki by� w gwiazdach i w tym �lepym drzewie. A zasi� w naszych oczach by�y gwiezdne znaki, I nie mogli�my pozna�, gdzie ludzie, gdzie maki. Wszystko wok� by�o - gwiezdne I odlotne i odjezdne, Gromadz�ce si� w bia�e nad ziemi� orszaki. I zdawa�o si� wszystkim, �e co� w niebie wo�a, A zielona si� �wiat�o�� jarzy�a doko�a, Sny si� wzajem pobudzi�y, Ludzkie cia�a opu�ci�y I pobieg�y �ni� w kwiaty i w najmniejsze zio�a. W nag�ym pl�sie skrzypn�y wszystkie ko�owroty, Zahucza�y te groble, �piewne od niemoty, I w powietrzu by�o cudno, Niby ludno, cho� bezludno, Jakby w nim si� roi�o od �wi�t i t�sknoty. A na przeci�g tej nocy za sennym zrz�dzeniem Ka�dy przezwa� si� innym wobec gwiazd imieniem, Wi�c gdy �wit oz�oci� dymy, Ujrzeli�my, �e kl�czymy, Nie wiedz�c, jak i kiedy zdj�ci zapatrzeniem. Powiedz nam, co si� sta�o w tym polu czy w lesie, �e si� dot�d czujemy, jakoby w bezkresie, A wyjednaj nam u kwiat�w Rozszerzenie ziemskich �wiat�w A� po owe oddale, dok�d oczom chce si�... I obja�nij nam potem s��w �piewn� wspomog�, Co rozb�ys�o w twej chacie ponad ciemn� drog�? Czy j� nasz�a pi�kna zmora, Wykrzesana z w�d jeziora, Czy sen owy, co �ni si� w polu bez nikogo? VI Ani zmora z jeziora, ani sen skrzydlaty, Lecz ��ka nawiedzi�a wn�trze mojej chaty! Trwa�a ze mn� na tej �awie, Rozmawiaj�c g�o�no prawie - Na �cianach moich - rosa, na pod�odze - kwiaty... Nie gr��y�em ja w niebie ni steru, ni wios�a, Lecz mnie rado�� swym pr�dem zmiot�a i unios�a. Wieczno�� ku nam znik�d zbieg�a, U st�p naszych, warcz�c, leg�a, A pier� moja tej nocy chabrami poros�a. I by�o ju� wiadomo, �e pu�ap sosnowy Wonnym deszczem, jak ob�ok, pokropi nam g�owy, Bo nie snem si� sny p�omieni�, Jeno deszczem i zieleni� - Duch mi zb��ka� si� w ciele, jak wpo�r�d d�browy. Przeto B�g, co mnie stworzy�, zblad� podziwem zdj�ty, �em uszed� jego d�oniom w tych pokus odm�ty! W kszta�t mi� ludzki roz�a�obni�, A jam zn�w si� upodobni� Kwiatom i wszelkim trawom i �d�b�om gorzkiej mi�ty. Nawo�ujcie si� ludzie, pod jasnym lazurem, Ch�rem w �wiaty spojrzyjcie, zatrw�cie si� ch�rem! Mi�o��, wichrem rozp�dzona, Wszystko z�amie i pokona, Za� tych, co si� sprzeciwi�, w �nie skr�puje sznurem! A opaszcie �wiat ca�y �cis�ym korowodem, Aby wam si� nie wymkn��, schwytany niewodem... Zapl�sajcie, za�piewajcie, Pie�ni� siebie wspomagajcie, To� wejdziemy w �wiat - pr�ni�, aby wyj�� - ogrodem! Niechaj dusza wam b�dzie b��kitami czynna, Stoi przed ni� otworem ta jasno�� go�cinna, Czegokolwiek za��dacie, To si� zjawi w waszej chacie, Bo nasta�a godzina taka, a nie inna... Ludzie - mg�y, ludzie - jaskry i ludzie - jab�onie, Rozwidnijcie si� w s�o�cu, bo� na pewno p�onie! Dla mnie - rosa, dla mnie - ziele�, Dla was - nag�o�� rozwesele�, A kto pie�ni wys�ucha� - niech mi poda d�onie! ZE ZBIORU: NAP�J CIENISTY (1936) PIERWSZA SCHADZKA Pierwsza schadzka za grobem! Rozwalona brama. St�paj pilnie!... Uca�uj ten po drodze krzak. Czy to - ty? - Ju� zmieniona, a jeszcze - ta sama? Upewnij!... Wzrok mi s�abnie... Podaj d�oni� znak! Nie ma znak�w! Od dawna ju� w nic si� rozwia�y! Nie ma �adnych upewnie�! Nikt nie wierzy w nas!... Zmilk�y �miechy w ciemno�ciach i p�acze usta�y. W paj�czynie po k�tach zagnie�dzi� si� - czas... Zejd� z drogi - �mom i kwiatom!... Postro� si� z�udzeniom!... Chyba najrzeczywistszy jest ten - siana st�g... Czemu p�aczesz? - Dla ludzi, oddanych istnieniom, B�l nasz - ledwo jest dreszczem ksi�ycowych smug. DZIEWCZYNA W�adys�awowi Jaroszewiczowi, Jego entuzjastycznym zapa�om dla dzie� tw�rczych i szczerym wyczuciom czar�w poetyckich Dwunastu braci, wierz�c w sny, zbada�o mur od marze� strony, A poza murem p�aka� g�os, dziewcz�cy g�os zaprzepaszczony. I pokocha