2705
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2705 |
Rozszerzenie: |
2705 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2705 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2705 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2705 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Jonathan Carroll
Ale karuzela!
Starcy winni stawa� si� odkrywcami
Tu i teraz nic nie znacz�
Nieruchomi, pod��a� musimy
Ku odmiennym nasyceniom...
Koniec jest moim pocz�tkiem.
T. S. Elliot - "East Coker"
Nie da si� ukry�, �e gdyby nazywa�a si� Codruta, Glenyus
albo Heulwen, du�o �atwiej przysz�oby mi pogodzi� si� z tym
wszystkim. Jakie� egzotyczne imi� zza Uralu albo z krainy
druid�w, w ka�dym razie sk�d�, gdzie niezwyk�e wydarzenia s� na
porz�dku dziennym. Ona jednak nazywa�a si� Beenie, Beenie
Rushforth. Czy nie kojarzy wam si� to z pi��dziesi�cioletni�
"dziewczyn�" z jakiego� prowincjonalnego klubu golfowego? Bo
mnie tak. Kobieta m�wi�ca zbyt dono�nym g�osem, przesadnie
opalona, ze zbyt du�� szklaneczk� whisky w r�ku o jedenastej
przed po�udniem: Beenie Rushforth, absolwentka szko�y �redniej
w Wellesley z roku 1965.
Zjawi�a si� u nas ca�kiem zwyczajnie. Nasza ostatnia
sprz�taczka postanowi�a wyj�� za m�� i przeprowadzi� si� do
Chicago. �adna strata. Na pewno nie nale�a�a do najlepszych w
tym zawodzie. By�a jedn� z tych, kt�re zamiataj� doko�a dywanu,
ale nie pod nim. Moja �ona, Roberta, podejrzewa�a j� tak�e o
to, �e podpija nam alkohol, ale tym akurat zupe�nie si� nie
przejmowa�em. Irytowa�o mnie natomiast, �e p�ac� spore
pieni�dze za utrzymanie domu w czysto�ci, w zamian za�
otrzymuj� k�ty pe�ne kurzu i brudne okna w go�cinnym pokoju.
Roberta wywiesi�a og�oszenie na tablicy przed wej�ciem do
supermarketu obok mn�stwa innych, w rodzaju "Strzyg� trawniki",
"Ucz� niemieckiego", "Sprzedam ma�o u�ywan� maszyn� do pisania"
- wiecie, takich, kt�re ludzie czytaj� wtedy, kiedy znajd� si�
w potrzebie albo kiedy akurat nie maj� nic ciekawszego do
roboty.
Sami doskonale daliby�my sobie rad� ze sprz�taniem, ale od
czasu, kiedy dzieciaki wyprowadzi�y si� z domu, a ja dosta�em
katedr� na uniwersytecie, mamy wi�cej pieni�dzy ni�
kiedykolwiek do tej pory. Postanowi�em wykorzysta� je tak, �eby
uczyni� nasze �ycie przyjemniejszym. Roberta w pe�ni sobie na
to zas�uguje.
Przez ca�e doros�e �ycie wykazywa�em niezwyk�y talent do
zjawiania si� w niew�a�ciwym miejscu o najbardziej
nieodpowiedniej porze. Najpierw zdecydowa�em si� na rozpocz�cie
studi�w doktoranckich na Uniwersytecie Michigan, aby m�c
prowadzi� badania pod kierunkiem Ellroya, najwi�kszego znawcy
prozy Hermana Melville'a. Rzecz jasna, Ellroy umar� r�wne sze��
tygodni po rozpocz�ciu semestru. Roberta by�a w�wczas w ci��y z
nasz� pierwsz� c�rk�, Norah, i prze�ywa�a ci�kie chwile, ale
mimo to zachowa�a si� naprawd� wspaniale. Powiedzia�a mi, �e
dosta�em si� na znakomit� uczelni� i �e doktorat uzyskany
w�a�nie tutaj, wszystko jedno, z Ellroyem czy bez niego, b�dzie
mia� swoj� wag�, wi�c �ebym natychmiast przesta� marudzi� i
wzi�� si� ostro do pracy. Tak te� zrobi�em. Po trzech bardzo
chudych latach mia�em ju� doktorat i dwoje ma�ych dzieci. Przez
nast�pn� dekad� prowadzili�my typowy, cyga�ski �ywot m�odych
intelektualist�w, co jaki� czas za�adowuj�c po sam dach naszego
ma�ego volkswagena busa, by wyruszy� w poszukiwaniu pracy na
drugi koniec kraju. Studenci lubili mnie, koledzy natomiast
zazdro�cili, gdy� pisa�em wtedy du�o i dobrze; mia�em ju� za
sob� monografi� na temat gnostycyzmu Melville'a, kt�ra sk�oni�a
wielu ludzi do ponownej, uwa�nej lektury "Moby Dicka". Potem
opublikowa�em prac� zatytu�owan� "Szaleni marynarze - analiza
tw�rczo�ci Alberta Pinkhama Rydera i Hermana Melville'a", kt�ra
powinna uczyni� mnie s�awnym, ale tego nie zrobi�a. Nie mia�em
o to do nikogo pretensji. Wiedzia�em, �e jest naprawd� dobra, a
poza tym oboje byli�my m�odzi, kochali�my si�, mieli�my dwoje
zdrowych dzieci i perspektywy... Czego wi�cej mo�na
potrzebowa�, kiedy ma si� tyle lat? W Minnesocie kupili�my
pierwszy dom i pierwszego psa. Zacz�a si� druga, burzliwa
po�owa lat sze��dziesi�tych, wi�c oczywi�cie po raz kolejny
wybra�em niew�a�ciwe miejsce w niew�a�ciwym czasie. W Nowym
Meksyku Norah otworzy�a przedszkole. Podoba�o nam si� tam.
Suche zimy i pi�kna panorama g�r czyni�y nas szcz�liwymi. Co
prawda college by� obrzydliwie konserwatywny, ale mieli�my
sporo przyjaci� i �y�o nam si� ca�kiem wygodnie.
W latach sze��dziesi�tych wszyscy byli ogromnie
zaanga�owani, wszyscy te� mieli do powiedzenia co� wa�nego na
temat otaczaj�cego ich �wiata. Ja tak�e, ma si� rozumie�.
Nale�a�em do tych idiot�w, kt�rzy zapu�cili d�ugie w�osy i
g�o�no protestowali przeciwko wojnie. Wszystko by�oby w
porz�dku, gdyby�my mieszkali w Nowej Anglii albo Kalifornii,
gdzie takie zachowanie nale�a�o do dobrego tonu, ale na
po�udniowym zachodzie roi�o si� od za�lepionych patriot�w i
fabryk broni. Poza tym uniwersytet by� finansowany przez
pa�stwo, a tym samym ca�kowicie uzale�niony od rz�du. Kr�tko
m�wi�c, kiedy zg�osi�em si� do rektoratu, aby podpisa� kontrakt
na kolejny rok akademicki, okaza�o si�, �e o �adnym kontrakcie
nie ma mowy.
Ogarni�ty panik� zacz��em szuka� innej pracy, lecz
znalaz�em j� dopiero w rolniczym college'u w Hale, w Teksasie.
Niech was B�g broni, gdyby kiedykolwiek przysz�a wam ochota
postawi� tam nog�! Sp�dzili�my tam cztery najgorsze lata
�ycia. Pensja by�a n�dzna, studenci niezno�ni, a wyk�adowcy -
zar�wno pod wzgl�dem umiej�tno�ci zawodowych, jak i zalet
towarzyskich - przypominali ludzi z Cro-Magnon. O ma�o nie
oszala�em. Sta�em si� tak bardzo niezno�ny, �e niewiele
brakowa�o, a bez niczyjej pomocy zniszczy�bym nasze ma��e�stwo.
Kt�rego� okropnego wieczoru, po kolejnej awanturze, kiedy
wpatrywali�my si� w siebie bez s�owa w jadalni, Roberta
powiedzia�a:
- Nigdy nie przypuszcza�am, �e dojdzie do tego.
- Tak to jest, kiedy wychodzi si� za m�� za nieudacznika z
niewyparzon� g�b� - odpar�em.
- Zawsze wiedzia�am, �e masz niewyparzon� g�b�, ale nie
przypuszcza�am, �e jeste� nieudacznikiem. Przynajmniej do tej
pory. W dodatku obrzydliwym.
Niestety, na tym si� nie sko�czy�o. Przetrwali�my jako�
wy��cznie dzi�ki cierpliwo�ci i dobrej woli mojej �ony. By�em
ju� wtedy zupe�nie roztrz�siony, a dzieci tak bardzo ba�y si�
moich napad�w z�ego humoru, �e nie �mia�y do mnie podej��;
robi�y to tylko wtedy, kiedy im kaza�em. �ycie, kt�re kiedy�
by�o interesuj�ce i bogate jak dobra powie��, zamieni�o si� w
kolejowy rozk�ad jazdy.
Zupe�nie niespodziewanie otrzyma�em propozycj� przyjazdu
tutaj. Dziekan wydzia�u by� moim dobrym znajomym jeszcze z
Michigan; przez wszystkie te lata utrzymywa�em z nim do��
o�ywione kontakty, poniewa� zajmowali�my si� zbli�onymi
problemami. Nigdy nie zapomn�, jak po sko�czonej rozmowie
od�o�y�em s�uchawk�, odwr�ci�em si� do Roberty i powiedzia�em:
- Pakuj manatki, Dzwoneczku. Jedziemy na p�noc.
Przeprowadzka nie oby�a si� bez problem�w. Norah zd��y�a
ju� przyzwyczai� si� do swojej szko�y, �ycie w nowym mie�cie
okaza�o si� znacznie kosztowniejsze ni� w Hale (mo�e dlatego,
�e w Teksasie prawie nie ruszali�my si� z domu, g��wnie z
tego powodu, �e nie by�o dok�d p�j��), a na uczelni mia�em du�o
wi�cej pracy, lecz mimo to po sze�ciu miesi�cach czu�em si� jak
nowo narodzony. Znowu znale�li�my si� w peletonie.
Spo�r�d nast�pnych dwudziestu lat zdecydowana wi�kszo��
by�a interesuj�ca, o kilku chcia�oby si� jak najszybciej
zapomnie�, og�lnie jednak te dwie dekady da�y nam zadowolenie,
kt�re nie zawsze jest �atwo osi�gn��. Rzadko kiedy s�yszy si�
ludzi m�wi�cych: "Jestem zadowolony z �ycia". Zupe�nie jakby
byli za�enowani swoim szcz�ciem i wstydzili si� tego, �e B�g
pozwoli� im podr�owa� prostymi drogami. Ja taki nie jestem.
Pi�� lat temu u�wiadomi�em sobie, jak wiele mam powod�w do
zadowolenia i doszed�em do wniosku, i� nadszed� czas, aby
zacz�� chodzi� do ko�cio�a. Wybra�em najskromniejszy, jaki
mog�em znale��: taki, w kt�rym mo�na spokojnie za wszystko
podzi�kowa�, nie czuj�c si� przyt�oczonym bogato zdobionymi
szatami i nad�tym ceremonia�em, kt�ry nie ma nic wsp�lnego z
sednem sprawy. Mam pi��dziesi�t pi�� lat i wierz� w to, �e B�g
ch�tnie nas s�ucha, pod warunkiem, �e m�wimy jasno i na temat.
Udziela nam tak�e odpowiedzi - co prawda nie w postaci
natychmiastowych, �atwo dostrzegalnych dzia�a�, tylko ma�ych,
rozrzuconych wok� nas punkcik�w, kt�re nale�y m�drze po��czy�.
Teraz jestem o tym przekonany jeszcze silniej. Z powodu Beenie.
Pomimo Beenie. Niech j� B�g b�ogos�awi. Niech b�dzie przekl�ta.
Kiedy zadzwoni�a po raz pierwszy, ja odebra�em telefon.
G�osy niekt�rych ludzi pasuj� do ich wygl�du - wiecie, o czym
my�l�: basowy g�os, wielki m�czyzna i tak dalej. Moje
pierwsze wra�enie dotycz�ce pani Rushforth by�o takie, �e jest
osob� w �rednim wieku, dziarsk�, o pogodnym usposobieniu.
Powiedzia�a, �e zauwa�y�a nasze og�oszenie na tablicy przed
supermarketem i by� mo�e by�aby zainteresowana t� posad�.
U�miechn��em si�. Od kiedy sprz�tanie dom�w sta�o si� "posad�"?
�yjemy jednak w czasach, kiedy �mieciarze nazywaj� si�
"in�ynierami sanitarnymi", skoro wi�c chcia�a, �eby by�a to
posada, to prosz� bardzo. Potem powiedzia�a mi o sobie wi�cej
ni� chcia�em us�ysze�: ma doros�e dzieci, straci�a m�a, nie
potrzebuje pieni�dzy, ale nie lubi bezczynno�ci. Mia�em pewne
w�tpliwo�ci co do prawdziwo�ci tego stwierdzenia. Czy
sprz�tanie dom�w stanowi najlepszy spos�b na utrzymanie
sprawno�ci fizycznej? Czy nie lepiej zacz�� chodzi� na si�owni�
i wzmacnia� mi�nie na specjalnie przystosowanych do tego
przyrz�dach? Zaproponowa�em jej jednak, �eby wpad�a do nas
nazajutrz rano, a ona skwapliwie przyj�a zaproszenie. Na
podstawie brzmienia jej g�osu doda�em jeszcze jedn� cech� do
sporz�dzonego ad hoc portretu: samotno��. Bardzo zale�a�o jej
na tym spotkaniu. Poda�a mi sw�j numer na wypadek, gdyby co�
si� wydarzy�o i musia�bym odwo�a� spotkanie. Zaraz po od�o�eniu
s�uchawki si�gn��em po ksi��k� telefoniczn� i poszuka�em
nazwiska Rushforth. Zawsze robi� takie rzeczy: sprawdzam adresy
ludzi w ksi��kach telefonicznych, czytam informacje podane
drobnym drukiem na kuponach konkursowych i pude�kach z p�atkami
owsianymi. Wynika to w r�wnej mierze z ciekawo�ci, w�cibstwa i
przyzwyczaje� naukowca. Staram si� zebra� na ka�dy temat
mo�liwie du�o informacji, �eby potem na tej podstawie wyrobi�
sobie w�asne zdanie. Tym razem zajrza�em do ksi��ki
telefonicznej nie dlatego, �ebym mia� jakie� podejrzenia wobec
pani Rushforth. Powodowa�a mn� wy��cznie ciekawo��.
Ku memu wielkiemu zdumieniu jedyna B. Rushforth mieszka�a
na �liwkowym Wzg�rzu, w uroczym, bardzo dystyngowanym osiedlu
po�o�onym w pobli�u jeziora. Sprz�taczka, tam?... By�em tym
niezmiernie zaintrygowany, podobnie jak Roberta, kiedy
poinformowa�em j� o rozmowie telefonicznej i rezultatach mojego
ma�ego �ledztwa.
- Scott, a mo�e ona jest kim� w rodzaju cioci Mame? Bogata
i ekscentryczna. Nasz dom b�dzie sprz�ta�a Rosalinda Russell!
Nazajutrz z samego rana zadzwoni� do mnie kolega, kt�ry
niezw�ocznie potrzebowa� mojej pomocy, w zwi�zku z czym musia�em
wyj�� z domu i omin�o mnie spotkanie z zagadkow� Beenie.
Kiedy wr�ci�em na lunch, Roberta poinformowa�a mnie o
szczeg�ach.
- Jak wygl�da?
- W �rednim wieku, �redniego wzrostu, troch� zaokr�glona,
kr�tko ostrzy�one szpakowate w�osy. Przypomina masa�ystk�.
- Tak w�a�nie my�la�em. A jak by�a ubrana?
- W potwornie jaskrawy dres i trampki o bardzo
skomplikowanym wi�zaniu. Jest bardzo mi�a, ale zarazem
apodyktyczna. Jeszcze zanim zaproponowa�am jej prac�, zapyta�a,
czy mo�e rozejrze� si� po domu, �eby sprawdzi�, jak wielkie
czekaj� j� obowi�zki.
- A zaproponowa�a� jej?
- Tak. Jest sympatyczna i wzbudza zaufanie. Poza tym
ka�dy, kto mieszka na �liwkowym Wzg�rzu i chce sprz�ta� cudze
domy, �eby si� czym� zaj��, musi by� co najmniej interesuj�cy,
nie uwa�asz? Je�eli jeszcze oka�e si�, �e zna si� na tej pracy,
b�dziemy podw�jnie wygrani.
- To prawda. A wi�c niech b�dzie Beenie.
- Zaczyna od jutra.
Seminarium na temat Hawthorne'a zaj�o mi wi�kszo��
nast�pnego ranka. W grupie mam sporo inteligentnych student�w,
prawdziwie zainteresowanych tematem. Zazwyczaj wychodz� z
tych zaj�� pe�en energii, zadowolony z tego, �e jestem
nauczycielem. Tego dnia rozp�ta�a si� za�arta dyskusja na temat
opis�w zawartych w opowiadaniu "Young Goodman Brown". W pewnej
chwili jeden m�ody cz�owiek zapyta� drugiego:
- Czy powiedzia�by� to wszystko, co teraz m�wisz, gdyby�
wiedzia�, �e w tej sali siedzi sam Hawthorne? Czy by�by� taki
pewien siebie wiedz�c, �e cz�owiek, kt�ry napisa� to
opowiadanie, s�yszy ka�de twoje s�owo?
To dobre pytanie, kt�re cz�sto s�ysz�, zadawane na wiele
r�nych sposob�w. Zastanawia�em si� jeszcze nad nim, kiedy
otworzy�em drzwi i do moich uszu dotar� znajomy odg�os
w��czonego odkurzacza.
- Jest kto� w domu?
Odpowiedzia� mi tylko wyt�ony ryk maszyny.
- Halo, jest tu kto�?!
Nic. A potem z salonu dobieg� znajomy �miech. Wszed�em tam
i zobaczy�em Robert� zwijaj�c� si� na kanapie. Ma�o kto potrafi
�mia� si� tak jak moja �ona - najcz�stsz� reakcj� na dobry �art
jest walni�cie pi�ci� w kolano i nie kontrolowane ko�ysanie
si� w prz�d i w ty�. �atwo j� rozbawi�, a jej spontaniczna
reakcja sprawia du�� przyjemno�� osobie opowiadaj�cej dowcip.
Wydaje mi si�, i� jedn� z przyczyn, dla kt�rych zakocha�em si�
w niej, jest to, �e by�a pierwsz� kobiet�, kt�ra szczerze
�mia�a si� z moich �art�w. Seks to wspania�a sprawa, ale czasem
znacznie wi�ksz� satysfakcj� mo�na osi�gn�� roz�mieszaj�c
kobiet� do �ez.
- Ty na pewno jeste� Scott. Roberta powiedzia�a mi ju� co
nieco o tobie.
By�a ca�a siwoszara. Siwe w�osy, szara bluza, szare
trampki. Opar�a r�ce na biodrach i przygl�da�a mi si� tak,
jakbym by� u�ywanym samochodem. W��czony odkurzacz przez ca�y
czas szumia� przy jej boku.
- Beenie?
- W�a�ciwie Bernice, ale je�li b�dziecie tak do mnie
m�wi�, natychmiast odejd�. Jak si� masz?
- Dzi�kuj�, �wietnie. Wygl�da na to, �e wy dwie ju� si�
dogada�y�cie.
- Opowiada�am Robercie o moim synu.
Moja �ona machn�a d�oni�, jakby ogania�a si� od
natarczywej muchy.
- Scott, koniecznie musisz tego pos�ucha�! Beenie,
opowiedz mu t� historyjk� z kr�likiem!
Beenie sprawia�a wra�enie zadowolonej i jednocze�nie
troch� za�enowanej.
- O jejku, mo�e innym razem. Teraz musz� doko�czy�
odkurzania. Chcia�abym jeszcze dzisiaj obskoczy� okna, a jestem
dopiero w po�owie roboty.
Wyci�gn�a wtyczk� z kontaktu i przesz�a z odkurzaczem do
holu. Chwil� p�niej odkurzacz znowu zacz�� pracowa�, tym razem
w jadalni.
Zerkn��em przez rami�, czy na pewno nie ma jej gdzie� w
pobli�u.
- Jak sobie radzi? - zapyta�em.
- Wspaniale! Ma tyle energii co ma�a elektrownia atomowa.
Widzia�e� kuchni�? Je�li nie, to zaraz tam zajrzyj. Wygl�da jak
te kuchnie w reklamach telewizyjnych: po prostu l�ni. Chyba
przydadz� ci si� okulary przeciws�oneczne. Wydaje mi si�, �e
mieli�my szcz�cie trafiaj�c w�a�nie na ni�.
- To znakomicie. Z czego tak si� �mia�a�?
- Ona jest po prostu przezabawna! Te historyjki, kt�re
opowiada... Koniecznie musisz ich pos�ucha�.
- By�bym w zupe�no�ci usatysfakcjonowany, gdyby umia�a
dobrze sprz�ta�.
- W�a�nie to jest takie wspania�e: ona potrafi i jedno i
drugie!
Tego dnia w naszym domu rozbrzmia�y zupe�nie nowe odg�osy.
Strzepywanie poduszek; syk odkurzacza zagl�daj�cego w k�ty, w
kt�rych jeszcze nigdy go nie by�o. Beenie znalaz�a w piwnicy
okno, przez kt�re �wiat�o s�oneczne nie przedosta�o si� ani
razu od trzydziestu lat, czyli od wybudowania domu. Psie miski
b�yszcza�y jak nowe, zas�ony zosta�y wyprane, a najwi�kszy
podziw Roberty wzbudzi� fakt, �e szafka pod umywalk� w prawie
nie u�ywanej, drugiej �azience nie tylko by�a idealnie czysta,
ale nawet wspaniale pachnia�a jakim� nowym, nieznanym �rodkiem
dezynfekuj�cym. Co na to Beenie?
- Je�li chodzi o �rodki czysto�ci, to przynosz� w�asne.
Moje biurko zosta�o odkurzone, papiery pouk�adane, a
ksi��ki ustawione alfabetycznie. Nie lubi�, gdy ktokolwiek
dotyka mojego biurka - w naszej rodzinie by�o to jedno z
najwa�niejszych tabu - ale dok�adno�� Beenie wywar�a na mnie
tak wielkie wra�enie, �e nie powiedzia�em ani s�owa. �adne z
nas nie mia�o pewno�ci, czy ta siwow�osa tr�ba powietrzna
zrobi�a sobie przerw� na lunch. �adne z nas nie zauwa�y�o, �eby
usiad�a cho� na chwil�. W ci�gu o�miu godzin zrobi�a tak du�o,
�e kiedy wreszcie sobie posz�a, chodzili�my we dw�jk� po
niezkazitelnie czystym domu, informuj�c si� g�o�no o kolejnych
odkryciach.
- M�j Bo�e, nawet wyk�pa�a psa!
- Nie, tylko odkurzy�a go i wyszczotkowa�a. Widzia�e�
nasze buty? �wiec� si� jak lustro.
- A moja bielizna? Zdaje si�, �e wszystko wyprasowa�a. Jak
d�ugo �yj�, nikt nigdy nie prasowa� mi gatek!
- Czy chcesz przez to da� mi co� do zrozumienia, drogi
m�u?
Czuli�my si� jak dzieci szukaj�ce migda�a w misce
klusek z makiem. Komu mog�oby przyj�� do g�owy, �eby czy�ci�
�ar�wki w lampach albo wierzch solniczki? O tym ostatnim
przekona�em si� dopiero kilka dni p�niej, przy �niadaniu.
Do tej pory ogranicza�em si� do leniwych rozmy�la�, �e warto
by by�o kiedy� zetrze� osad bia�ych kryszta�k�w i
poprzetyka� zatkane dziurki. Teraz wreszcie zosta�o to
zrobione, podobnie jak mn�stwo innych rzeczy.
B�g �wiadkiem, �e Roberta i ja mamy wiele wsp�lnych
temat�w: dzieci, nasze ma��e�skie �ycie, �ycie ka�dego z nas z
osobna, ksi��ki lub cokolwiek innego. Mimo to przez nast�pnych
kilka dni wszystkie rozmowy dotyczy�y wy��cznie Beenie
Rushforth. Mog�o chodzi� o to, co zrobi�a albo jak to zrobi�a,
ale pr�dzej czy p�niej rozmowa schodzi�a w�a�nie na jej temat.
Po pierwszym wstrz�sie przekonali�my si�, �e nie tylko
wyczy�ci�a, uprasowa�a, odskroba�a i wypolerowa�a ca�y dom, ale
tak�e wprowadzi�a mn�stwo drobnych udogodnie�, kt�re mia�y za
zadanie u�atwi� nam �ycie, takich jak na przyk�ad alfabetyczne
ustawienie ksi��ek na moim biurku. W kuchni zaprowadzi�a
porz�dek w�r�d puszek i wydoby�a przyprawy z r�nych
zakamark�w, po czym zgromadzi�a je w jednym, �atwo dost�pnym
miejscu. Buteleczka z atramentem stoj�ca na biurku Roberty
zosta�a wytarta z kurzu, a le��ce obok koperty posegregowane
wed�ug kolor�w.
- Nie, tego ju� za wiele!
- O co chodzi?
- Sp�jrz! Tubka z past� zosta�a wyci�ni�ta od samego
spodu, dzi�ki czemu ca�a pasta znalaz�a si� w g�rnej cz�ci. Ty
chyba tego nie zrobi�a�, prawda?
- Ja? Przecie� od trzydziestu lat ciosasz mi ko�ki na
g�owie, �ebym wyciska�a tubk� od spodu.
- Tak w�a�nie mi si� wydawa�o. Roberto... Dlaczego wci��
zachwycamy si� nasz� sprz�taj�c� dam�?
- Poniewa� jest niesamowita. A w dodatku p�acimy jej tyle
samo co poprzedniej, kt�ra nie raczy�a nawet tkn�� niczego
palcem.
- Co jeszcze powiedzia�a ci o sobie? W jaki spos�b mo�e
pozwoli� sobie na rezydencj� na �liwkowym Wzg�rzu?
- Ona nie ma �adnej rezydencji. Posiad�o�� nale�y do kogo�
innego, a Beenie wynajmuje ma�y domek dozorcy przy bramie.
Mieszka tam od lat i p�aci bardzo niewiele. Jej m�� umar�
dziesi�� lat temu. By� jednym z dyrektor�w firmy
ubezpieczeniowej z Kansas City.
- Teraz rozumiem, dlaczego twierdzi, �e nie chodzi jej o
pieni�dze. Kiedy facet z firmy ubezpieczeniowej wyci�gnie nogi,
jego rodzina dostaje spor� sumk�, bo mia� najlepsz� polis�.
- Powiedzia�a, �e niczego jej nie brakuje.
- Jestem tego pewien. Ma syna?
- Tak, i c�rk�. Zdaje si�, �e niez�y z niego numer. Popro�
j� kiedy�, �eby opowiedzia�a ci histori� z papierosami.
- Dobrze. Wiesz, o czym teraz my�l�? Mo�e to zabrzmi
troch� dziwnie, ale zastanawiam si�, co ona b�dzie sprz�ta�,
kiedy przyjdzie za tydzie�? Czy tu w og�le zosta�o cokolwiek do
sprz�tania?
Piwnica.
- Beenie, naprawd� nie trzeba. To tylko pralnia i sk�ad
rupieci. Nigdy tam nie schodzimy.
- A ja zajrza�am tam w ubieg�ym tygodniu i wydaje mi si�,
�e mogliby�cie wykorzysta� to miejsce na mn�stwo ciekawych
sposob�w. Za kilka godzin wszystko b�dzie gotowe.
Kiedy wr�ci�em do domu na lunch, Roberta powiedzia�a mi,
�e przez reszt� przedpo�udnia do jej uszu dochodzi�y bardzo
niepokoj�ce odg�osy z otch�ani - tak chyba najlepiej mo�na
okre�li� nasz� piwnic�. Czarna otch�a� otwieraj�ca si� pod
schodami, w kt�r� zag��biasz si� raz w tygodniu z koszem
brudnej bielizny pod pach�, cho� akurat wtedy wola�by� robi� co
najmniej dziesi�� innych rzeczy.
W naszym domu znajduj� si� dwa miejsca stworzone wy��cznie
do przechowywania r�nych przedmiot�w. S� to strych i piwnica,
zawsze w tej w�a�nie kolejno�ci. Je�li wydaje ci si�, �e
powiniene� co� zatrzyma�, ale nie masz specjalnej ochoty
ogl�da� tego przez jaki� czas, wrzucasz to na strych. Je�eli
nie chcesz tego ju� nigdy widzie� na oczy, ale nie potrafisz
zdoby� si� na ostateczn� decyzj� i wyrzuci� to do �mieci,
wpychasz to do piwnicy. Piwnica stanowi krain� wilgotnych cieni
i martwych walizek. Gdyby istnia�a taka mo�liwo��, oddzieli�bym
j� od reszty domu tak, jak oddziela si� pierwszy cz�on rakiety,
kiedy osi�gnie ona odpowiedni� wysoko��. Opr�cz tego, �e sta�a
tam dziesi�cioletnia pralka, piwnica s�u�y�a tylko od czasu do
czasu za miejsce zabaw naszych dzieci. Teraz dzieci ju� doros�y
i za�o�y�y w�asne rodziny, a kiedy czasem przyje�d�a�y w
odwiedziny, ich dzieci by�y jeszcze zbyt ma�e na takie
zabawy.
W miar� jak si� starzejesz, tw�j dom kurczy si� wok�
ciebie. Poniewa� potrzebujesz mniejszej przestrzeni, niegdy�
wype�nione �yciem pomieszczenia oskar�aj� ci� nieruchomymi
spojrzeniami zamkni�tych drzwi: kiedy� da�e� nam �ycie, a teraz
nam je zabierasz. Gdzie podzia�y si� dzieci, co si� sta�o z
przyj�ciami, ruchem i ca�ym tym zamieszaniem? Nikt nie spogl�da
na swoje odbicie w lustrze, w nie u�ywanej jadalni nie unosi
si� ju� zapach dziewcz�cych perfum ani apetyczna wo� gor�cego
posi�ku. Nie masz nam ju� nic do zaofiarowania? W takim razie
przeklinamy ci� nasz� cisz�, nieruchomymi przedmiotami i
wszystkimi tymi rzeczami, kt�re zbyt d�ugo pozostaj� czyste.
Nazywam to syndromem muzealnym; wszystko, co posiadamy, z
biegiem lat zaczyna przypomina� eksponaty w muzeum, nie
wy��czaj�c nas samych.
- Ale karuzela!
Zapomnia�em powiedzie�, �e pod�oga na parterze naszego
domu nie jest zbyt gruba. Kiedy pierwszy raz us�ysza�em z do�u
ten dono�ny, tajemniczy okrzyk, spojrza�em pytaj�co na �on�.
Jedli�my w�a�nie lunch, a przypadek sprawi�, �e oboje
wk�adali�my do ust ziemniaczane chipsy.
- Co to znaczy "Ale karuzela!"?
- To chyba jej wojenny okrzyk, kt�ry wydaje zawsze, kiedy
znajdzie co� interesuj�cego.
- Czy w takim razie mam si� spodziewa�, �e wkr�tce j�
zobacz�? Pasta jajeczna jest dzisiaj wyj�tkowo smaczna. Doda�a�
do niej co� nowego?
- Odrobin� chrzanu. Beenie da�a mi przepis. Prawda, �e to
dobre?
- Scott, ju� wr�ci�e�! Powiedz mi, co to jest?
- Jak si� masz, Beenie. To stare egzemplarze "New
Yorkera", jak sama widzisz.
- Jasne, �e widz�. Chcesz je zatrzyma�? Le�a�y w piwnicy,
ale po�owa jest ju� tak przegni�a, �e nic nie mo�na odczyta�.
Mia�a racj�, lecz jej gderliwy ton przypomnia� mi pann�
Kastburg, okropn� nauczycielk� z pierwszej klasy. To nie by�o
przyjemne wspomnienie.
- Beenie, jeste� tu po to, �eby sprz�ta� dom, nie �eby go
zupe�nie uprz�tn��. Zostaw je w spokoju, dobrze?
- Nawet te przegni�e? Mog�abym je przejrze� i...
- Nawet te przegni�e. Lubi� przegni�e gazety. Pami�tam
wtedy o tym, �eby ostro�nie odwraca� strony.
- Dziwak z ciebie, Scott.
- Dzi�kuj� ci, Beenie. Pami�taj tylko, �eby ich nie
wyrzuca�.
Pojawi�a si� jeszcze kilka razy, trzymaj�c w wyci�gni�tej
r�ce r�ne dziwne lub dawno zapomniane przedmioty i pytaj�c,
czy mo�e je wyrzuci�. Roberta i ja nieodmiennie godzili�my si�
na to z entuzjazmem.
W pewnej chwili ponownie us�yszeli�my na schodach jej
kroki. Wyda�y nam si� jakby troch� ci�sze, i nic dziwnego.
Kiedy Beenie wesz�a do pokoju, na g�owie taszczy�a wielki
telewizor i wygl�da�a jak afryka�ska kobieta id�ca z dzbanem
do studni.
- M�j Bo�e, Beenie!
- Beenie, co ty robisz?
- Odkopuj� skarby! Czy wy zdajecie sobie spraw� z tego, co
to jest? Autentyczny brooker! Okaz dla kolekcjonera. Niekt�rzy
twierdz�, �e brooker by� najlepszym telewizorem, jaki
kiedykolwiek produkowano w Ameryce. Wytrzyma�y jak ford model
T.
Wymienili�my z �on� krzywe u�miechy.
- To pierwszy telewizor, jaki kupili�my, i od samego
pocz�tku mieli�my z nim mn�stwo k�opot�w. Ile razy si� psu�?
Roberta spojrza�a na Beenie i wzruszy�a ramionami, jakby
to ona by�a odpowiedzialna za wszystkie awarie.
- Co najmniej pi��. Pami�tasz tego obrzydliwego grubasa,
kt�ry go naprawia�?
Wspomnienie t�ustej twarzy, okolonej brod� godn� jednej z
postaci z obraz�w van Dycka, podzia�a�o na mnie jak ob�ok
spalin wystrzelony z rury wydechowej obskurnej ci�ar�wki.
- Craig Tenney! Mia� niebieski kombinezon i swoje nazwisko
wypisane na nim ��tymi literami. Najgorszy z mo�liwych! Jedyny
nad�ty specjalista od telewizor�w na �wiecie! Nie wspominaj�c
ju� o tym, �e oszust... Beenie, postaw to na pod�odze. Jeszcze
sobie co� zrobisz.
- Nic podobnego. Kark wytrzyma ka�de obci��enie. Najgorzej
podnie�� nad g�ow�... No wi�c, co chcecie z tym zrobi�? Tylko
nie zostawiajcie go na dole. M�wi� wam, dzia�a czy nie, dla
zbieracza to prawdziwa gratka.
- W takim razie we� go sobie, je�li masz ochot�.
Spojrza�a na mnie z zastanowieniem.
- Po co go trzyma�e�, skoro ci na nim nie zale�y?
- Przypuszczalnie dlatego, �e nie chcia�o mi si� p�j�� z
nim do �mietnika. Naprawd� mo�esz go sobie zabra�, je�eli
sprawi ci to przyjemno��.
- W porz�dku. Znam kogo�, kto chyba b�dzie nim
zainteresowany.
Nie widzia�em tego telewizora od wielu lat. Tak d�ugo ju�
sta� w piwnicy, �e nie zauwa�y�bym go nawet wtedy, gdybym na
niego spojrza�, gdy� sta� si� niewidzialny. Dzieje si� tak ze
wszystkimi przedmiotami, kt�re s� zepsute lub przestaj� pe�ni�
w naszym �yciu jak�kolwiek rol�. Mimo to, kiedy teraz nagle
ujrza�em go przed sob� w �wietle dnia, znowu w salonie, w
kt�rym niegdy� przykuwa� uwag� ca�ej rodziny, powr�ci�y
zwi�zane z nim wspomnienia - jak cho�by to o okropnym techniku,
kt�ry wyg�asza� r�ne brednie o stanie �wiata, jednocze�nie
nieudolnie naprawiaj�c zepsuty odbiornik.
By�y tak�e przyjemne wspomnienia. Po kolacji siadali�my
ca�� gromad� przed ekranem i objadaj�c si� lodami z polew�
czekoladow� ogl�dali�my "�miej si� Razem z Nami" albo "Star
Trek". W przeciwie�stwie do wielu os�b nigdy nie mia�em
�adnych zasadniczych zastrze�e� wobec telewizji, mo�e z
wyj�tkiem tego, �e z samego za�o�enia musi by� g�upia. W
czasach mojej m�odo�ci wszyscy w nabo�nym skupieniu
s�uchali�my idiotycznych program�w rozrywkowych nadawanych
przez radio, wi�c gdzie tu w�a�ciwie jest r�nica? Nasze
dzieci zawsze dobrze si� uczy�y i uwielbia�y czyta� ksi��ki.
Nie mia�em nic przeciwko temu, je�li po szkole lub sobotnim
meczu chcia�y sp�dzi� godzin� lub dwie przed telewizorem.
Cz�sto przy��cza�em si� do nich, w r�wnej mierze zwabiony
samym programem, co mo�liwo�ci� pobycia w ich towarzystwie.
Dopiero teraz u�wiadomi�em sobie, �e pierwsze pytanie
dotycz�ce seksu, jakie zada�y mi moje dzieci, zosta�o
sprowokowane w�a�nie przez telewizj�. Pewnego wieczoru, w
trakcie "Dick Van Dyke Show", Norah poinformowa�a nas, i�
dowiedzia�a si� od kole�anki, �e dzieci powstaj� wtedy,
kiedy m�czyzna i kobieta id� razem do szpitala, k�ad� si�
na s�siednich ��kach, a lekarze ��cz� ich genitalia d�ugim
gumowym w�em, i tak dalej, i tak dalej. Czy to prawda,
tatusiu?
Tak wi�c, jak wida�, ten wrz�d na ty�ku, kt�rego w�a�nie
uda�o nam si� ostatecznie pozby�, by� �wiadkiem niezmiernie
wa�nych wydarze�. Niewiele brakowa�o, a poprosi�bym Beenie,
�eby przynios�a go z powrotem.
Roberta mia�a podobne odczucia. Tego wieczoru podczas
kolacji powiedzia�a mi, �e ona tak�e my�la�a o naszym starym
telewizorze.
- Pami�tasz, jak kiedy� w��czyli�my go dok�adnie w chwili,
kiedy Ruby zastrzeli� Oswalda? Ja pami�tam i to bardzo dobrze.
Ca�y �wiat by� pogr��ony w �a�obie. Wszyscy byli�my jak
nieprzytomni. Nikt nie przypuszcza�, �e jeszcze co� mo�e si�
wydarzy�, a tymczasem na naszych oczach dokonano pierwszego
morderstwa sfilmowanego na �ywo przez telewizj�!
- Jeste� pewna, �e widzieli�my to w�a�nie na brookerze?
- Tak.
- Niech mnie licho.
- M�j syn Dean mieszka ze swoj� �on� Gaby na wsi. Maj�
jamnika, kt�ry wabi si� Suwak. To mi�y zwierzak, ale k�opot
polega� na tym, �e ich s�siad trzyma� w domu kr�lika, kt�rego
Suwak koniecznie chcia� zje�� na �niadanie. Kr�lik biega� po
ogr�dku, co doprowadza�o psa do sza�u. Za ka�dym razem, kiedy
go zobaczy�, szczeka� jak wariat, zaczyna� kopa� dziur� w ziemi
albo rzuca� si� na dziel�ce ich ogrodzenie. W zwi�zku z tym
stosunki s�siedzkie nie uk�ada�y si� najlepiej, ale co mo�na na
to poradzi�?
Pewnego wieczoru po kolacji Dean i Gaby siedzieli w domu i
popijali kaw�, kiedy nagle kto zjawia si� ca�y utyt�any w
ziemi, z martwym kr�likiem w pysku, dumny niczym genera�
MacArthur? Oczywi�cie Suwak. Ma�y gnojek wreszcie zdo�a� jako�
przekopa� si� pod p�otem i zagryz� biedaka. Chyba wyobra�acie
sobie, co by�o potem. Gaby dosta�a ataku histerii i wyrwa�a
kr�lika psu z paszczy. Na szcz�cie, Suwak nie zd��y� si� w
niego wgry��. Doszli do wniosku, �e zabi� go potrz�saj�c g�ow�
i �ami�c mu kark.
Ale co mieli teraz zrobi�? Oboje umieli sobie doskonale
wyobrazi� reakcj� s�siad�w, gdyby zapukali do nich nast�pnego
dnia rano i powiedzieli, co si� sta�o.
D�ugo rozwa�ali wszystkie mo�liwe wyj�cia z sytuacji, a�
wreszcie wpadli na naprawd� niezwyk�y pomys�. Bardzo sprytny,
ale jednocze�nie ryzykowny. Gaby wzi�a martwego kr�lika,
upra�a go porz�dnie w szamponie, a potem, wyobra�cie sobie,
wysuszy�a go suszark� do w�os�w i wyczesa�a tak, �e wygl�da�
jak nowy! Kiedy si� z tym uporali, min�a ju� dziesi�ta
wieczorem i trzeba by�o zrealizowa� drug� cz�� planu.
Dean wetkn�� sobie pod pach� martwego kr�lika, zakrad� si�
na podw�rko s�siad�w, wsadzi� go do klatki, w kt�rej zwierzak
mieszka�, po czym wr�ci� na palcach do domu. Po�o�yli si� z
Gaby spa� �ciskaj�c mocno kciuki. Mieli nadziej�, �e kiedy
s�siedzi znajd� rano martwego kr�lika, pomy�l�, �e umar� w nocy
na atak serca albo co� w tym rodzaju. W ka�dym razie z
przyczyn naturalnych. Jednak kiedy nazajutrz z samego rana
us�yszeli przera�liwy, dziki wrzask, pomy�leli, �e wszystko si�
wyda�o. Chwil� p�niej do ich drzwi zacz�a dobija� si�
s�siadka, nawiasem m�wi�c, kobieta bardzo religijna. Wygl�da�a
tak, jakby w�a�nie uciek�a sprzed telewizora, w kt�rym
pokazywali jaki� okropny dreszczowiec: blada jak �ciana,
powtarza�a w k�ko tylko kilka s��w. "Cud, jak Boga kocham,
prawdziwy cud!" Okaza�o si�, �e biedny kr�liczek zdech�
poprzedniego dnia rano. Zrozpaczona kobiecina wygrzeba�a
razem z m�em do�ek w ziemi i pochowa�a zwierzaka, a kiedy dzi�
rano wysz�a na podw�rko, �eby rozwiesi� bielizn� do suszenia,
zasta�a go z powrotem w klatce, czy�ciutkiego i pachn�cego,
jakby wcale nie sp�dzi� nocy pod p�metrow� warstw� ziemi.
Zmartwychwsta�y kr�lik! Co prawda, nie o�y�, ale przecie� nie
mo�na wymaga� od razu wszystkiego, prawda?
Siedzieli�my we tr�jk� na werandzie. Beenie upora�a si� ze
strychem, a Roberta zdo�a�a j� nam�wi�, �eby opowiedzia�a nam
jak�� historyjk�. Mia�em wra�enie, �e ch�tnie skorzysta�a z
pretekstu, by sp�dzi� z nami jeszcze kilka minut i nie wraca�
do pustego domu. Wiedzieli�my ju� wszystko o jej dzieciach,
zmar�ym m�u, a tak�e o �yciu, jakie prowadzi�a do tej pory.
Nie by�o to mo�e jakie� nadzwyczajne �ycie, ale na pewno dobre.
Beenie z dum� opowiada�a o dzieciach, cieszy�a si� niez�ym
zdrowiem, mia�a wystarczaj�co du�o pieni�dzy oraz poczucie
humoru, kt�re podtrzymywa�o j� na duchu i, je�li tylko chcia�a,
czyni�o j� dusz� ka�dego towarzystwa.
- No, musz� ju� lecie�, ale ostrzegam was: w przysz�ym
tygodniu bior� si� za gara�. Zajmie mi to ca�y dzie�, wi�c nie
b�d� mia�a czasu na reszt� domu, ale jak ju� z tym sko�cz�,
zostanie nam tylko normalne cotygodniowe sprz�tanie.
Informowanie jej o tym, �e do gara�u wchodzimy jeszcze
rzadziej ni� do piwnicy, to znaczy wy��cznie w zimie, a i to
tylko po to, by zaparkowa� samoch�d, ca�kowicie mija�o si� z
celem. W g��bi duszy nawet cieszy�em si� na my�l o tym, �e ju�
za tydzie� nasz ma�y �wiat b�dzie znajdowa� si� w idealnym
stanie. Zreszt�, �wiadomo�� przemian, jakich Beenie dokona�a na
strychu i w piwnicy, zdusi�a w zarodku nasze protesty. Nagle
okaza�o si�, �e jest tam mn�stwo miejsca do wykorzystania oraz
wiele interesuj�cych przedmiot�w, kt�re - jak na przyk�ad
telewizor - wywo�uj� bardzo przyjemne, odleg�e wspomnienia.
Czerwone sanki, na kt�rych wozili�my dzieciaki w Minnesocie i
Nowym Meksyku, lalka, kt�ra kiedy� stanowi�a najdro�szy skarb
dw�ch ma�ych dziewczynek, a nawet, ku memu zdumieniu i
zachwytowi, paperbackowa seria "Pierre & Redburn", kt�r�
zaczytywa�em si� w szkole �redniej. By�em �wi�cie przekonany,
�e te ksi��ki ju� wieki temu przepad�y bez �ladu podczas jednej
z przeprowadzek. Beenie co chwila podtyka�a nam jakie� rzeczy.
- A co z tym? - pyta�a ze zniecierpliwieniem, co mia�o
oznacza�, �e chce wiedzie�, co mamy zamiar zrobi� z
przedmiotem, kt�ry akurat trzyma w r�ku. Po pewnym czasie
pytanie uleg�o skr�ceniu do lakonicznego "A to?"; Roberta i ja
czekali�my cierpliwie, jaka cz�� przesz�o�ci pojawi si� jako
nast�pna niczym peryskop, kt�ry przebija si� przez
powierzchni� czasu, aby umo�liwi� rozejrzenie si� doko�a.
Trudno by�o nam podj�� decyzj� o rozstaniu z niekt�rymi
przedmiotami, mimo �e nie istnia� �aden racjonalny pow�d, dla
kt�rego mieliby�my je zatrzyma�. Poobijane, zepsute lub
niemodne, nale�a�y jednak do naszej przesz�o�ci. Wszystkie
stanowi�y fragmenciki wsp�lnego �ycia, kt�re zasadzili�my i
piel�gnowali�my, aby wreszcie znale�� dla niego sta�e miejsce.
Kilka dni p�niej pojecha�em na zakupy do supermarketu.
Bardzo lubi� to robi�, poniewa� obfito�� zgromadzonych tam
towar�w podnosi mnie na duchu. By�em czwartym z pi�ciorga
dzieci w rodzinie i cho� nie mog� powiedzie�, �eby�my nie mieli
co je��, to jednak pieni�dzy starcza�o wy��cznie na
zaspokojenie naszych podstawowych potrzeb. Do dzisiaj odczuwam
wielk� przyjemno�� przechadzaj�c si� po sklepie ze
�wiadomo�ci�, �e mog� kupi� w�a�ciwie co tylko zechc�.
Prze�ywali�my z Robert� chude lata, ale, poniewa�
wychowywali�my si� w podobnych warunkach, nigdy nie sk�pili�my
pieni�dzy na jedzenie. Samoch�d m�g� by� stary i przerdzewia�y,
dach domu dziurawy, ale posi�ki zawsze by�y obfite, a je�eli
kt�re� z dzieci chcia�o przyprowadzi� na obiad koleg�, to nigdy
nie mieli�my nic przeciwko temu.
Oboje lubimy gotowa�, w zwi�zku z czym na zmian�
dy�urujemy w kuchni, ale zakupy nale�� wy��cznie do mnie, a ja
bardzo si� z tego ciesz�.
Ku mojemu zdziwieniu podczas seminarium na temat
Hawthorne'a na nowo rozgorza�a dyskusja o tym, co autor
naprawd� mia� na my�li. Studenci podzielili si� na dwie r�wne
liczebnie grupy: jedna z nich uwa�a�a, �e liczy si� jedynie
zdanie artysty na temat jego dzie�a, druga za� by�a zdania, �e
ka�dy ma prawo do swobodnej interpretacji, pod warunkiem, �e
jest ona sensowna i opiera si� na konkretnych przes�ankach. Nie
opowiedzia�em si� po �adnej ze stron, ale pilnie �ledzi�em
dyskusj� a� do chwili, kiedy jedna z dziewcz�t chwyci�a za rogi
zdecydowanie zbyt pot�nego byka, m�wi�c:
- We�my na przyk�ad Boga, oczywi�cie zak�adaj�c, �e B�g w
og�le istnieje. Co On mia� na my�li, tworz�c �wiat? Mo�na
uzna�, �e wszystkie religie pe�ni� rol� krytyk�w literackich,
poniewa� ka�da z nich jest przekonana o s�uszno�ci swojej
interpretacji. Czy jednak tak jest naprawd�? A mo�e tylko B�g
zna odpowied� na wszystkie pytania?
- Mo�e, tyle tylko, �e ten "autor" nie �yje albo milczy i
nigdy nam nie powie, o co mu rzeczywi�cie chodzi�o - parskn�a
inna. - Wychodzi wi�c na to, �e sami musimy poszuka�
wyja�nienia, zgadza si�?
Teologia m�drali. Ma�e ludziki wydymaj�ce pogardliwie
wargi nad cudami. Nic nie powiedzia�em, ale troch� si�
rozz�o�ci�em s�ysz�c, jak dwudziestopi�ciolatki z klapkami
na oczach wym�drzaj� si� na r�wnie oczywiste co wa�ne
tematy.
Wci�� jeszcze maj�c my�li zaj�te dyskusj� zerka�em na
list� zakup�w i zdejmowa�em kolejne opakowania z p�ek, kiedy
nagle podnios�em wzrok i w odleg�o�ci sze�ciu metr�w ujrza�em
Beenie Rushforth. Chcia�em od razu podej�� do niej, ale
powstrzyma�em si�, widz�c, jak bardzo jest poch�oni�ta tym, co
w�a�nie teraz robi.
Wyj�a ciasteczko z otwartej torebki i podnios�a je do
ust. W sumie nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, �e na jej twarzy
malowa� si� wyraz najwy�szej rozkoszy. Ugryz�a ma�y k�s,
zamkn�a oczy, a ja niemal us�ysza�em j�k zachwytu. Prze�kn�a,
otworzy�a oczy, spojrza�a na ciasteczko tak, jakby w�a�nie
powiedzia�o jej co� bardzo mi�ego, ugryz�a ponownie i tak w
k�ko. Albo by�y to najlepsze ciasteczka na �wiecie, albo
chodzi�o o co� zupe�nie innego. Kiedy tak sta�em i gapi�em si�
na ni�, nagle u�wiadomi�em sobie ze zdumieniem, �e wcale nie
jestem lepszy od moich student�w. Nie by�em w stanie wyobrazi�
sobie, �e kto� mo�e po prostu rozkoszowa� si� jak�� chwil�
�ycia. Od razu zak�ada�em, �e osoba okazuj�ca tak wielkie
zadowolenie musi by� troch� dziwna albo wr�cz postrzelona.
Dlaczego dobre rzeczy budz� w nas tak wiele podejrze�?
- Cze��, Beenie.
U�miechn�a si�, ale pozna�a mnie dopiero po kilku
sekundach.
- Witaj, Scott! Jak si� masz?
- �wietnie. To chyba jakie� znakomite ciasteczka.
Wygl�dasz na bardzo zadowolon�.
- Owszem, s� dobre, ale nie u�miecham si� do nich, tylko
do moich wspomnie� z dzieci�stwa. Nie powodzi�o nam si� zbyt
dobrze, a ja zazwyczaj przez ca�y dzie� by�am g�odna. Nawet
zaraz po posi�ku. W miasteczku mieli�my kilka sklep�w, a
poniewa� robienie zakup�w nale�a�o do moich obowi�zk�w, za
ka�dym razem chodzi�am do innego, gdy� mia�am w zanadrzu pewn�
sztuczk�. �adowa�am do w�zka wszystko, co mia�am kupi�, po czym
bra�am z p�ki torebk� z ciasteczkami - oboj�tnie z jakimi, bo
wszystkie ogromnie mi smakowa�y - i zaszywa�am si� w ciemny k�t,
kt�ry mo�na znale�� prawie w ka�dym sklepie. A wi�c, bra�am
ciasteczka, ucieka�am do k�ta, a tam bardzo powoli i ostro�nie
otwiera�am torebk� wzd�u� sklejenia. Mo�na to zrobi�, je�li
bardzo si� uwa�a, a ja by�am w tym prawdziwym ekspertem! Po
otwarciu torebki wyjmowa�am z niej dwa ciasteczka - zawsze
tylko dwa! - i pakowa�am je do ust. Potem, prze�uwaj�c tak,
�eby nikt tego nie zauwa�y�, jakby nigdy nic odstawia�am
torebk� na p�k�, ale z ty�u, �eby nie znaleziono jej zbyt
szybko. Nigdy nie zosta�am przy�apana i by�am z tego bardzo
dumna.
- Ale teraz, kiedy ju� mo�esz sobie pozwoli� na kupienie
ca�ej torebki, przyjemno�� nie jest chyba a� tak wielka?
- Powiem ci co�, Scott. Pi�� tygodni temu lekarz
powiedzia� mi, �e jestem chora. Od tej pory wszystko zacz�o mi
smakowa� jak nigdy przedtem.
Powiedzia�a to zupe�nie zwyczajnie, bez u�alania si� nad
sob�.
- Beenie, ogromnie mi przykro... Czy mo�emy co� dla ciebie
zrobi�? Mo�e jaka� kuracja, albo...
- Ju� za p�no. Od dawna czu�am si� paskudnie i
powtarza�am sobie, �e powinnam p�j�� na badania, ale sam wiesz,
jak to jest: jeste� zbyt leniwy albo w g��bi duszy boisz si� i
nie chcesz pozna� prawdy... W ka�dym razie, boisz si� tym
bardziej, im gorzej si� czujesz. Idziesz na badanie dopiero
wtedy, kiedy b�l staje si� nie do wytrzymania, a wtedy masz ju�
pewno��, �e doczeka�e� si� powa�nych k�opot�w... - Zacisn�a
usta i potrz�sn�a g�ow�. - Pami�tasz s�owo "niemo�ebno��"?
Jeste� nauczycielem angielskiego. Dlaczego ju� nikt nie u�ywa
tego s�owa?
Tak czy inaczej, postanowi�am bra� leki, kt�re mi
przepisali, i chodzi� na zabiegi, ale tylko tak d�ugo, jak
d�ugo nie b�dzie mi to przeszkadza� w normalnym �yciu. Widzisz
te ciasteczka? Zjad�am a� trzy, a teraz odstawi� torebk� na
p�k� i nie zap�ac� za nie, zupe�nie jak w dawnych czasach.
Czym skorupka za m�odu nasi�knie... Ale teraz nie s� ju� tak
dobre jak kiedy�.
- Napi�aby� si� ze mn� kawy?
- Nie, musz� wzi�� si� za sprz�tanie domu. To jedyna
rzecz, jak� naprawd� lubi� robi�. Idziesz do czyjego� domu,
pracujesz ci�ko przez ca�y dzie�, a potem oddajesz go
w�a�cicielom, �eby mieszkali w nim przez nast�pny tydzie�.
- Z nikogo nie byli�my tak zadowoleni jak z ciebie.
- Dzi�kuj�, Scott. Mi�o mi, �e to powiedzia�e�.
Roberta by�a wstrz��ni�ta, kiedy opowiedzia�em jej o
spotkaniu. Zadawa�a te same pytania i siedzia�a z takim samym
wyrazem twarzy jak ja podczas powrotnej drogi ze sklepu. M�j
ojciec nazywa� taki stan "dotkni�ciem brzytwy" - kiedy
dowiadujesz si�, �e kto�, kogo znasz, umar� albo jest ci�ko
chory, w pierwszym odruchu cofasz si�, jakby� dotkn�� ostrza
brzytwy.
- Mo�emy co� dla niej zrobi�?
- Owszem, pozwoli� jej sprz�ta� nasz dom. Powiedzia�a mi,
�e to w�a�nie lubi robi� najbardziej.
- Chce zostawi� po sobie porz�dek?...
- Chyba tak. M�wi�a o tym zupe�nie normalnie. "Jestem
chora i ju� za p�no na cokolwiek." Nie wiem dlaczego, ale
zaraz potem przysz�a mi na my�l jej historia o martwym kr�liku.
Mia�em ju� wej�� do sali, kiedy nagle us�ysza�em jej g�os.
- Scott?
Odwr�ci�em si� i ujrza�em Beenie z nie�mia�ym u�miechem na
ustach, �ciskaj�c� w d�oniach ma��, l�ni�co czerwon� torebk�.
- Beenie! Masz tu jakie� zaj�cia?
- Nie, ale chcia�am zapyta�, czy nie mog�abym chodzi� na
twoje. Zadzwoni�am do was dzi� rano, ale ciebie ju� nie by�o, a
Roberta powiedzia�a mi, �ebym przysz�a prosto tutaj. Pomy�la�am
sobie: czemu nie? Najwy�ej si� nie zgodzi.
- Dlaczego mia�bym si� nie zgodzi�? W�a�nie omawiamy
opowiadania Nathaniela Hawthorne'a. Znasz je?
- Nie, ale to nic nie szkodzi. Po prostu usi�d� sobie i
b�d� si� przys�uchiwa�. Temat nie jest wa�ny.
- W takim razie zapraszam pani� do �rodka.
Kiedy weszli�my razem do sali, studenci spojrzeli z
zaciekawieniem na Beenie. Przedstawi�em j� jako dr Rushforth i
powiedzia�em, �e b�dzie obserwowa� przebieg dzisiejszego
seminarium. Do tej pory nigdy nie przyprowadza�em nikogo na
zaj�cia, wi�c dzieciaki by�y podw�jnie zaintrygowane.
Tego dnia po raz pierwszy zobaczy�em j� w czym� innym ni�
w dresie. Mia�a na sobie br�zow� sp�dniczk�, utrzyman� w
zbli�onej tonacji we�nian� kamizelk� oraz bia�� bluzk� z du�ym
ko�nierzykiem. Nie wiem dlaczego, ale w tym stroju wydawa�a si�
jakby mniejsza. W dresie stanowi�a siwow�osy �adunek energii,
teraz za� wygl�da�a tak, jakby na si�� stara�a si� upodobni� do
gromady ponurych nudziarzy.
Przez ca�y czas trwania zaj�� obserwowa�em j� k�tem oka. Z
jej twarzy ani na chwil� nie znikn�� u�miech z rodzaju tych,
jakie przywo�ujemy, kiedy kto� m�wi do nas w niezrozumia�ym
j�zyku, a my nie chcemy sprawi� mu przykro�ci. Zastanawia�em
si�, po co tu w�a�ciwie przysz�a.
Kiedy zaj�cia dobieg�y ko�ca, Beenie pozosta�a na miejscu.
Podszed�em do niej.
- Oni chyba ci� lubi�, prawda? Twoi studenci.
- Bardzo si� z tego ciesz�, cho� czasem wol�, �eby tak nie
by�o. Staraliby si� wtedy ze mn� wsp�zawodniczy�, co
zmusza�oby ich do bardziej wyt�onej pracy. Dlaczego tu
przysz�a�, Beenie?
- �eby zobaczy� ci� w akcji. �eby przekona� si�, jak
wygl�dasz poza domem. Widuj� ci� tylko jedz�cego lunch albo
rozmawiaj�cego z Robert�. Jeste� dobrym nauczycielem, Scott -
wida� to po sposobie, w jaki podchodzisz do pracy. Niewiele
wiem o Nathanielu Hawthorne, ale uda�o ci si� mnie nim
zainteresowa�. A przy okazji dowiedzia�am si�, co to znaczy
"�a�osny sofizmat".
Poklepa�a mnie po ramieniu i podnios�a si� z krzes�a.
Nagle zamar�a w p� ruchu i skrzywi�a si�. Co� musia�o j�
bardzo zabole�. Zauwa�y�a, �e nie umkn�o to mojej uwagi.
- To m�j sta�y go�� - powiedzia�a z u�miechem. - Nie�le
pan sobie radzi, profesorze Silver. Naprawd� nie�le. Do
zobaczenia pojutrze.
Roberta posz�a na aerobic, a ja siedzia�em w gabinecie,
pracuj�c nad artyku�em. Dok�adnie w po�owie wspania�ej my�li
rozleg�o si� dono�ne pukanie do drzwi.
- Tak?
- Scott, znalaz�am co� ciekawego. Mo�esz przyj�� i rzuci�
okiem?
Lubi�em Beenie i podziwia�em jej odwag�, ale naprawd�
nie musia�a przeszkadza� mi w pracy, aby dowiedzie� si�, czy
potrzebuj� jeszcze star� rakiet� tenisow�. Nastroszy�em si�
gro�nie i podszed�em do drzwi.
- O co chodzi, Beenie?
Trzyma�a przed sob� kartonowe pude�ko koloru owsianki. Na
wierzchu znajdowa� si� napis wykonany wielkimi, drukowanymi
literami: KR�L JUTRA. Nie widzia�em tego pude�ka od dwudziestu
lat, ale nie musia�em go otwiera�, aby dowiedzie� si�, co jest
w �rodku.
Zaraz po uko�czeniu studi�w, kiedy wzi��em si� za pisanie
doktoratu, uczy�em tak�e przedmiotu nosz�cego nazw� podstawy
kompozycji literackiej. Temat interesowa� mnie, a poniewa�
by�em m�odym, pe�nym energii idealist�, to my�l�, �e dobrze
dawa�em sobie z nim rad�.
W�r�d student�w mia�em m�od�, powa�n� kobiet�
nazwiskiem Annette Taugwalder. By�a inteligentna i
utalentowana, i ponad wszystko na �wiecie pragn�a zosta�
pisark�. �y�a literatur� do tego stopnia, �e cz�sto
dwukrotnie czyta�a zadane lektury. Lubi�em j�, ale troch�
niepokoi�a mnie jej �arliwo��. Ja tak�e pasjonowa�em si�
ksi��kami, lecz wydawa�o mi si�, �e ona nie tyle czyta je,
co wr�cz po�era. Opr�cz tego charakteryzowa�a j� pewna
arogancja. Annette dawa�a wyra�nie wszystkim do zrozumienia,
�e nie uwa�a ich za r�wnych sobie, wi�c lepiej, by zostawili
j� w spokoju.
Mniej wi�cej w po�owie semestru podesz�a do mnie po
zaj�ciach i zapyta�a, czy zechcia�bym przeczyta� maszynopis jej
powie�ci. Zgodzi�em si�, ale uprzedzi�em j� uczciwie, �e b�d�
ca�kowicie szczery, nawet je�li mi si� nie spodoba. Odpar�a, �e
wie o tym, i �e w�a�nie dlatego zwr�ci�a si� z t� pro�b� do
mnie, a nie do jakiego� innego wyk�adowcy.
Niestety, powie�� okaza�a si� do niczego. Kolejny
Bildungsroman autorstwa dwudziestolatki - znalaz�oby si� kilka
dobrych fragment�w, ale og�lnie by�y to stare, dobrze znane
rzeczy udaj�ce nowe. Mimo to po�wi�ci�em niemal ca�y weekend na
uwa�n� lektur� i nawet poczyni�em sporo notatek, aby Annette
wiedzia�a, �e podszed�em powa�nie do sprawy.
W poniedzia�ek po wyk�adzie usiedli�my razem i
powiedzia�em jej, najbardziej delikatnie i dyplomatycznie, jak
tylko potrafi�em, czego dotycz� moje zastrze�enia wobec
ksi��ki. By�o tam par� mocnych rzeczy, kt�re jednak wymaga�y
wyostrzenia, lepszej charakterystyki postaci i pe�niejszej
perspektywy. Zapyta�a mnie, czy uwa�am, �e powie�� nadaje si�
do druku, a ja odpar�em, �e nie, �e moim zdaniem powinna zosta�
napisana jeszcze raz, od samego pocz�tku. Annette stwierdzi�a
w�wczas, �e pokaza�a j� ju� wydawcy, kt�ry przys�a� bardzo
zach�caj�cy list. Odpar�em na to, �e serdecznie jej gratuluj� i
�e wcale nie musz� mie� przecie� racji. Na zmian� b�aga�a
mnie i zasypywa�a aroganckimi uwagami, a� wreszcie
zorientowa�em si�, �e dalsza rozmowa nie ma �adnego sensu i po
dw�ch godzinach - po dw�ch godzinach! - powiedzia�em jej, �e
wyrazi�em ju� swoje zdanie na temat ksi��ki i �e ostateczna
decyzja nale�y wy��cznie do niej. Ani przez chwil� nie
traktowa�em jej protekcjonalnie ani pob�a�liwie. Jestem tego
pewien. �eby nie rozwodzi� si� nadmiernie nad t� okropn�
histori�, powiem tylko tyle, �e Annette wysz�a z sali,
zostawiaj�c na stole pude�ko z maszynopisem. Uzna�em to za tani
teatralny gest i postanowi�em zwr�ci� jej powie�� po nast�pnych
zaj�ciach. Nigdy wi�cej ju� jej nie zobaczy�em. Tydzie� p�niej
pope�ni�a samob�jstwo.
Mo�ecie mi powiedzie�, �e byli�cie w jaki� spos�b
zamieszani w czyje� samob�jstwo i nie czujecie �adnej winy, ale
ja wam nie uwierz�. Na pocz�tku trzymacie si� ca�kiem nie�le,
lecz ju� wkr�tce wyrzuty sumienia zaczynaj� dr��y� g��bokie
tunele w waszej duszy. Kiedy osi�gni�cie m�j wiek, tunele
b�d� ju� tak d�ugie, �e zaczn� zagra�a� stabilno�ci budowli.
Nigdy nie uda�o mi si� przej�� nad tym do porz�dku dziennego.
Nie wiem, jaki wp�yw na jej decyzj� mia�o nasze ostatnie
spotkanie - i czy w og�le jaki� mia�o - ale jaka to r�nica? W
g��bi serca czuj� si� winny. Rozmawia�em o tym z
psychoanalitykiem, rozmawia�em z Robert�, pr�bowa�em nawet
rozmawia� z Bogiem... Nic nie pomog�o.
- Gdzie to znalaz�a�?
- Na g�rnej p�ce w gara�u. Co chcesz z tym zrobi�?
Wiedziony odruchem chcia�em ju� powiedzie� jej, �eby to
wyrzuci�a, ostatecznie jednak poprosi�em, �eby da�a mi pude�ko.
Znacznie wi�kszym niepokojem ni� jego widok nape�nia�a mnie
pewno��, �e tego dnia, kiedy dowiedzia�em si� o �mierci
dziewczyny, zanios�em je na posterunek policji i tam
zostawi�em. Wszed�em do komisariatu, gdzie nagle znalaz�em si�
w�r�d ludzi, z kt�rymi nigdy do tej pory nie mia�em �adnego
kontaktu - co najwy�ej widzia�em, jak wsuwaj� mandaty za
wycieraczki nieprawid�owo zaparkowanych samochod�w. Teraz dwaj
m�czy�ni w granatowych mundurach zadawali mi pytania. Mieli
powa�ne twarze i przygl�dali mi si� podejrzliwie. Jeden z
nich otworzy� pude�ko i zajrza� do �rodka, mimo �e
powiedzia�em ju�, co tam si� w nim znajduje. Czego
oczekiwa�? Powiedzia�em im wszystko, co wiedzia�em, a
nast�pnie wr�ci�em do domu. Otwarte pude�ko na du�ym d�bowym
biurku sprawia�o wra�enie dziwnie nagiego. Opu�ci�em
posterunek z pustymi r�koma.
Teraz Beenie wr�czy�a mi to samo pude�ko i bez s�owa
wysz�a z pokoju. Do mojej krwi dosta� si� pot�ny zastrzyk
adrenaliny. �apa�em powietrze szybkimi, p�ytkimi �ykami.
Zapomnia�em o tym, co robi�em do tej pory, po�o�y�em powie��
Annette na biurku i sp�dzi�em pozosta�� cz�� dnia na lekturze.
O czwartej, kiedy Beenie przysz�a si� po�egna�, Roberty
jeszcze nie by�o w domu.
- No, sko�czy�a