2444
Szczegóły |
Tytuł |
2444 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2444 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2444 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2444 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
TERRY PRATCHETT
Blask Fantastyczny
Discworld
The Light Fantastic
�wiat Dysku 02
S�o�ce wschodzi�o powoli, jakby nie by�o pewne, czy w og�le warto si� wysila�.
Nad Dyskiem wstawa� kolejny dzie� ale wstawa� niezwykle wolno. Oto dlaczego:
Kiedy �wiat�o napotyka silne pole magiczne, traci wszelki zapa�. Zwalnia natychmiast. A nad �wiatem Dysku magia by�a deprymuj�co silna, co oznacza�o, �e delikatny ��ty blask p�yn�� nad �pi�c� krain� niczym �agodna pieszczota kochanka albo te�, jak wol� niekt�rzy, jak z�ocisty syrop. Przystawa�, by wype�ni� doliny. Pi�trzy� si� na g�rskich �a�cuchach. Dotar� do Cori Celesti, dziesi�ciomilowej iglicy z szarego kamienia i zielonego lodu, kt�ra znaczy�a o� Dysku i by�a mieszkaniem bog�w. Wtedy spi�trzy� si� wielkimi zwa�ami, by run�� w pejza� na dole niby ogromne leniwe tsunami, bezg�o�ne jak aksamit.
Takiego widoku nie mo�na obejrze� na �adnym innym �wiecie.
Oczywi�cie �aden inny �wiat w drodze przez gwiezdn� niesko�czono�� nie spoczywa na grzbietach czterech s�oni, kt�re z kolei stoj� na skorupie gigantycznego ��wia. Imi� Jego � lub Jej, wed�ug opinii innej szko�y filozoficznej � brzmia�o A�Tuin, ale nie odegra On � czy te� Ona, co by� mo�e � g��wnej roli w opisywanych tu wypadkach. Jednak kluczem do zrozumienia Dysku jest fakt, �e On � lub Ona � tam jest, ni�ej ni� kopalnie, mu� dna morskiego i fa�szywe skamieliny, podrzucone przez Stw�rc�, kt�ry nie mia� nic lepszego do roboty ni� denerwowa� archeolog�w i podsuwa� im g�upie pomys�y.
Wielki A�Tuin, ��w gwiazd, ze skorup� oszronion� zamro�onym metanem, poznaczon� kraterami meteor�w, zasypan� py�em asteroid�w� Wielki A�Tuin z oczami jak pradawne morza i m�zgiem rozmiar�w kontynentu, w kt�rym my�li sun� niby l�ni�ce lodowce� Wielki A�Tuin o powolnych mrocznych p�etwach i skorupie polerowanej gwiazdami, pod brzemieniem Dysku p�yn�cy przez galaktyczn� noc� Wielki jak �wiaty. Stary jak Czas. Cierpliwy jak ceg�a.
Tu jednak filozofowie myl� si� ca�kowicie. W istocie Wielki A�Tuin jest w znakomitym nastroju.
Wielki A�Tuin jest bowiem w ca�ym wszech�wiecie jedyn� istot�, kt�ra dok�adnie wie, dok�d zmierza.
Oczywi�cie, filozofowie przez ca�e lata debatowali nad kwesti� celu w�dr�wki Wielkiego A�Tuina. Cz�sto powtarzali, jak bardzo si� martwi�, �e mog� nigdy owego celu nie pozna�.
Poznaj� go za jakie� dwa miesi�ce. A wtedy naprawd� zaczn� si� martwi�.
Co jeszcze martwi�o obdarzonych wyobra�ni� filozof�w Dysku, to problem p�ci Wielkiego A�Tuina. Podejmowano ogromne wysi�ki, by ustali� j� raz na zawsze.
A gdy olbrzymi ciemny kszta�t p�ynie przez pustk� jak niesko�czony szylkretowy grzebie�, pojawia si� w�a�nie rezultat ostatniego z tych przedsi�wzi��. To wiruj�cy, ca�kowicie niesterowny kad�ub �mia�ego W�drowca, czego� w rodzaju neolitycznego kosmolotu. Zosta� skonstruowany i wypchni�ty za kraw�d� przez kap�an�w-astronom�w krainy Krull, wygodnie usytuowanej na samym brzegu �wiata. �mia�y W�drowiec dowi�d�, �e � niezale�nie od ludzkich przes�d�w � istnieje co� takiego jak darmowa przeja�d�ka.
We wn�trzu statku przebywa Dwukwiat, pierwszy turysta Dysku. Zwiedza� go pilnie przez ostatnie kilka miesi�cy, a teraz opuszcza w po�piechu z powod�w do�� skomplikowanych, ale � najog�lniej rzecz ujmuj�c � maj�cych zwi�zek z pr�b� ucieczki z Krulla.
Ta pr�ba zako�czy�a si� tysi�cprocentowym sukcesem.
I chocia� wiele fakt�w �wiadczy o tym, �e Dwukwiat mo�e by� r�wnie� ostatnim turyst� Dysku, w tej chwili podziwia on widoki.
Dwie mile ponad nim spada w otch�a� mag Rincewind, przyodziany w co�, co na Dysku uchodzi za skafander kosmiczny. Str�j ten mo�na sobie wyobrazi� jako kombinezon do nurkowania, projektowany przez ludzi, kt�rzy nigdy nie widzieli morza.
Sze�� miesi�cy temu Rincewind by� zwyk�ym nieudanym magiem. Potem spotka� Dwukwiata i zosta� wynaj�ty jako przewodnik z niewiarygodnie wysok� pensj�. Wi�ksz� cz�� czasu, jaki od tej pory up�yn��, sp�dzi� b�d�c ostrzeliwany, zastraszany i �cigany, wisz�c nad otch�aniami bez �adnej nadziei na ratunek oraz � jak w tej chwili � spadaj�c w te otch�anie.
Nie podziwia widok�w, gdy� jego �ycie przewija mu si� przed oczami i wszystko zas�ania. W�a�nie si� przekonuje, dlaczego wk�adaj�c kosmiczny skafander w �adnym razie nie nale�y zapomina� o he�mie.
Wiele mo�na by jeszcze powiedzie� dla wyja�nienia, dlaczego ci dwaj odlatuj� ze swego �wiata, i czemu Baga� Dwukwiata � po raz ostatni widziany, gdy na setkach ma�ych n�ek rozpaczliwie usi�owa� do�cign�� swego pana � nie jest zwyczajnym kufrem. Jednak takie wyja�nienia wywo�uj� na og� wi�cej k�opot�w ni� po�ytku. Na przyk�ad: podobno kiedy� na przyj�ciu kto� zapyta� s�ynnego filozofa Ly Tin Weedle�a �Po co przyszed�e�?� i odpowied� zaj�a mu trzy lata.
Wa�niejsze jest wydarzenie, kt�re rozgrywa si� o wiele wy�ej, ponad A�Tuinem, s�oniami i konaj�cym szybko magiem. Same w��kna czasu i przestrzeni maj� w�a�nie trafi� do zgrzeblarki.
* * *
Powietrze g�ste by�o od wyra�nego napi�cia magicznego i gryz�ce od dymu �wiec odlanych z czarnego wosku, o pochodzenie kt�rego cz�owiek rozs�dny nie powinien pyta�.
By�o co� niezwyk�ego w tej komnacie, ukrytej g��boko w podziemiach Niewidocznego Uniwersytetu, g��wnej magicznej uczelni Dysku. Przede wszystkim zdawa�o si�, �e ma ona zbyt wiele wymiar�w nie ca�kiem widzialnych, a raczej unosz�cych si� tu� poza zasi�giem wzroku. �ciany pokrywa�y okultystyczne symbole, a wi�ksz� cz�� pod�ogi zajmowa�a O�miokrotna Piecz�� Bezruchu. W kr�gach mag�w panowa�a opinia, �e Piecz�� zdolna jest powstrzymywa� wszelkie formy mocy, a jej skuteczno�� dor�wnuje celnie wymierzonej ceg��wce.
Jedyne umeblowanie tej komnaty stanowi� pulpit z ciemnego drewna, rze�biony w kszta�t ptaka� a raczej, szczerze m�wi�c, w kszta�t skrzydlatego stworzenia, kt�remu prawdopodobnie lepiej si� nie przygl�da� zbyt dok�adnie. Na pulpicie, umocowana do niego ci�kim �a�cuchem z wieloma k��dkami, le�a�a ksi�ga.
Nie wygl�da�a szczeg�lnie imponuj�co. Inne ksi�gi w bibliotece Uniwersytetu mia�y ok�adki wysadzane rzadkimi klejnotami i cennym drewnem albo zrobione ze smoczej sk�ry. Ta by�a oprawiona w zwyczajn�, do�� wytart� sk�r�. Wygl�da�a jak ksi��ka, kt�r� w bibliotecznych katalogach okre�la si� jako �lekko podniszczon��, cho� uczciwo�� nakazuje przyzna�, �e sprawia�a wra�enie nadniszczonej, przedniszczonej, zaniszczonej, a prawdopodobnie r�wnie� �r�dniszczonej.
Spina�y j� metalowe klamry. Nie by�y zdobione, jedynie bardzo ci�kie � podobnie jak �a�cuch, kt�ry nie tyle mocowa� ksi�g� do pulpitu, ile j� do niego przykuwa�. Klamry wygl�da�y jak dzie�o cz�owieka, kt�ry my�la� o czym� bardzo konkretnym, i kt�ry wi�ksz� cz�� �ycia po�wi�ci� wyrabianiu uprz�y do uje�d�ania s�oni.
Powietrze g�stnia�o i wirowa�o. Karty ksi�gi zaczyna�y si� marszczy� w okropny, zdecydowanie �wiadomy spos�b. Cisza w komnacie nabiera�a mocy niby z wolna zaciskana pi��.
P� tuzina mag�w w nocnych koszulach kolejno zagl�da�o do �rodka przez ma�e okratowane okienko w drzwiach. �aden z nich nie m�g�by zasn��, gdy dzia�o si� co� takiego. Spi�trzenie pierwotnej magii zalewa�o Uniwersytet jak fala.
� Ju� jestem � zawo�a� jaki� g�os. � O co chodzi? I czemu mnie nie wezwano?
Galder Weatherwax, Najwy�szy Wielki Mag Obrz�dku Srebrnej Gwiazdy, Lord Imperator U�wi�conej Laski, Impissimus �smego Stopnia i 304 Rektor Niewidocznego Uniwersytetu, nie by� postaci� zwyczajnie imponuj�c� nawet w czerwonej nocnej koszuli w r�cznie haftowane magiczne runy, w d�ugiej szlafmycy z chwo�cikiem i ze �wiec� w kszta�cie krasnoludka w d�oni. By� postaci� imponuj�c� nawet w pluszowych kapciach z pomponami.
Sze�� przera�onych twarzy zwr�ci�o si� ku niemu.
� Ehm� Wezwano ci�, panie � zauwa�y� jeden z podmag�w. � Dlatego tu jeste� � doda� tonem przypomnienia.
� Chcia�em powiedzie�: dlaczego nie wezwano mnie wcze�niej? � warkn�� Galder, przeciskaj�c si� do drzwi.
� Ee� wcze�niej ni� kogo, panie? � nie zrozumia� mag.
Galder spojrza� na niego gro�nie, po czym zaryzykowa� szybki rzut oka przez kratk�.
Powietrze w komnacie migota�o od male�kich rozb�ysk�w � to drobiny kurzu p�on�y w strumieniu pierwotnej magii. Piecz�� Bezruchu zaczyna�a puchn�� i zwija� si� przy kraw�dziach.
Ksi�g�, o kt�rej mowa, nazywano Octavo. Najwyra�niej nie by�a to zwyk�a ksi�ga.
Naturalnie, istnieje wiele s�ynnych ksi�g magii. Niekt�rzy wymieniaj� tu Necrotelicomnicon o kartach ze sk�ry pradawnych jaszczur�w; inni wskazuj� Ksi�g� Wyj�cia Ko�o Jedenastej, spisan� przez tajemnicz� i do�� leniw� sekt� lamaistyczn�; inni jeszcze wspominaj� o Grimoire Skuter�w, zawieraj�cej podobno jedyny oryginalny dowcip, jaki pozosta� jeszcze we wszech�wiecie. Wszystkie one jednak to zwyk�e pamflety wobec Octavo. Legenda g�osi, �e Stw�rca � z typowym dla siebie roztargnieniem � pozostawi� j� na Dysku wkr�tce po zako�czeniu swego g��wnego dzie�a.
Osiem zakl�� uwi�zionych na kartach ksi�gi �y�o w�asnym, tajemnym i z�o�onym �yciem. Powszechnie wierzono, �e�
Galder zmarszczy� brwi, widz�c panuj�cy w komnacie chaos. Naturalnie, teraz pozosta�o w ksi�dze tylko siedem zakl��. Jaki� m�ody idiota, student magii, zdo�a� kiedy� zerkn�� do ksi�gi i jedno z zakl�� wyrwa�o si� i utkwi�o mu w pami�ci. Nikt nie zdo�a� do ko�ca poj��, jak do tego dosz�o. Jak on si� nazywa�? Winswand?
Na grzbiecie ksi�gi zapala�y si� oktarynowe i fioletowe iskry. Z pulpitu unios�a si� cienka smu�ka dymu, a spinaj�ce ok�adki ci�kie metalowe klamry wygl�da�y na bardzo wyczerpane.
� Dlaczego zakl�cia s� takie niespokojne? � zapyta� jeden z m�odszych mag�w.
Galder wzruszy� ramionami. Nie m�g� tego okaza�, ale zaczyna� si� naprawd� niepokoi�. Jako wytrawny czarnoksi�nik �smego stopnia dostrzega� na wp� wyimaginowane kszta�ty, kt�re pojawia�y si� przelotnie w rozedrganym powietrzu, przymila�y si� i kiwa�y do niego. Jak burza �ci�ga komary, tak ci�kie spi�trzenia magii zawsze przywabiaj� stwory z chaotycznych Wymiar�w Piekie� � paskudne Stwory, ca�e ze �luzu i posk�adanych byle jak organ�w. Szuka�y szczeliny, by w�lizn�� si� do �wiata ludzi1. Trzeba temu zapobiec.
� Potrzebny mi ochotnik � oznajmi� stanowczo. Nagle zapad�a cisza. Tylko zza drzwi dobiega�y jakie� d�wi�ki. By�y to nieprzyjemne ciche trzaski ust�puj�cego pod naciskiem metalu.
� No, dobrze � rzek� Galder. � W takim razie potrzebuj� srebrnych szczypiec, kwarty kociej krwi, ma�ego bicza i krzes�a�
M�wi si�, �e cisza jest przeciwie�stwem ha�asu. Nieprawda. Cisza jest tylko brakiem ha�asu. Cisza by�aby straszliwym harmidrem w por�wnaniu z nag��, cich� implozj� bezd�wi�czno�ci, kt�ra trafi�a mag�w z si�� wybuchu dmuchawca.
Z ksi�gi wystrzeli�a gruba kolumna ostrego blasku, w fali ognia uderzy�a o sklepienie i znikn�a.
Galder spojrza� w otw�r, nie zwracaj�c uwagi na tl�ce si� kosmyki brody. Dramatycznym gestem wyci�gn�� r�k�.
� Na wy�sze pi�tra! � krzykn�� i ruszy� biegiem po kamiennych stopniach, klapi�c kapciami i powiewaj�c po�ami nocnej koszuli.
Inni magowie ruszyli za nim, przewracaj�c si� jeden o drugiego w swej gorliwo�ci pozostania w tyle.
Mimo to wszyscy zd��yli zobaczy�, jak ognista kula magicznego potencja�u znika w suficie komnaty.
Pomieszczenie to by�o kiedy� cz�ci� biblioteki, ale przep�ywaj�ca magia odmieni�a na swej drodze wszystkie cz�stki prawdopodobie�stwa. Dlatego rozs�dne wydawa�o si� za�o�enie, �e ma�e fioletowe traszki by�y wcze�niej elementem pod�ogi, za� ananasowy budy� � ksi��kami. Kilku mag�w przysi�ga�o, �e siedz�cy po�r�d tego chaosu niedu�y sm�tny orangutan przypomina� g��wnego bibliotekarza. Galder spojrza� w g�r�.
� Do kuchni! � rykn�� i pobrn�� przez budy� ku schodom.
Nikt nigdy nie wykry�, w co zmieni� si� wielki piec z lanego �elaza, poniewa� wybi� dziur� w �cianie i zd��y� uciec, zanim do kuchni wpad�a gromada mag�w w rozwianych koszulach. G��wnego specjalist� przyrz�dzania jarzyn odkryto p�niej w kotle na zup�. Be�kota� jakie� s�owa bez zwi�zku, w stylu �K�ykcie! Straszliwe k�ykcie!�
Ostatnie smugi magii, teraz ju� powolniejsze, znika�y w suficie.
� Do G��wnego Holu!
Schody by�y tu o wiele szersze i lepiej o�wietlone. Zasapani i pachn�cy ananasem co sprawniejsi magowie dotarli na miejsce, gdy ognista kula wzlecia�a do po�owy wysoko�ci przewiewnej sali, b�d�cej holem wej�ciowym Uniwersytetu. Tu zawis�a nieruchomo, je�li nie liczy� drobnych wypustk�w, kt�re strzela�y z powierzchni i natychmiast zapada�y si� z powrotem.
Jak powszechnie wiadomo, magowie pal�. To zapewne t�umaczy ch�r grobowych kaszlni�� i zgrzyt�w podobnych do d�wi�ku pi�y, kt�re wybuch�y nagle za Galderem. On za� sta� nieruchomo, ocenia� sytuacj� i my�la�, czy o�mieli si� rozejrze� za jak�� kryj�wk�. Chwyci� za rami� przera�onego studenta.
� Sprowad� mi widz�cych, przysz�owidz�cych, patrz�cych w kryszta�owe kule i zerkaj�cych do wn�trza � warkn��. � Chc�, �eby to przebadali.
W ognistej kuli powstawa�a jaka� forma. Galder zmru�y� oczy i obserwowa� niewyra�ny kszta�t. Nie m�g� si� myli�: to by� wszech�wiat.
By� tego ca�kiem pewien, poniewa� w swojej pracowni mia� jego model i wszyscy uwa�ali, �e wygl�da on o wiele bardziej imponuj�co ni� orygina�. Stw�rca gubi� si� wobec mo�liwo�ci drobnych pere� i srebrnego filigranu.
Ale male�ki wszech�wiat w kuli ognia by� nieprzyjemnie� no� rzeczywisty. Brakowa�o mu tylko koloru. Pozostawa� p�przejrzy�cie mglisto bia�y.
Galder widzia� Wielkiego A�Tuina, cztery s�onie i sam Dysk. Ze swego miejsca nie rozr�nia� szczeg��w powierzchni, ale mia� lodowat� pewno��, �e zosta�a wymodelowana z absolutn� dok�adno�ci�. Dostrzega� jedynie miniaturow� replik� Cori Celesti, na kt�rego szczycie szczyt�w �yj� k��tliwi, czasem drobnomieszcza�scy bogowie �wiata. Mieszkaj� w pa�acu, w wy�o�onych marmurem, alabastrem i pluszem trzypokojowych apartamentach, kt�re zechcieli nazwa� Dunmanifestin. Obywateli Dysku z pretensjami do wy�szej kultury zawsze irytowa�a my�l, �e rz�dz� nimi bogowie, dla kt�rych przyk�adem wznios�ego prze�ycia artystycznego jest dzwonek do drzwi z melodyjk�.
Male�ki, embrionalny wszech�wiat poruszy� si� lekko, przechyli��
Galder pr�bowa� krzykn��, ale g�os odm�wi� mu pos�usze�stwa.
Spokojnie, ale z niepowstrzyman� si�� eksplozji, kszta�t rozr�s� si�.
Mag patrzy� ze zgroz�, a potem ze zdumieniem, jak przenika przez niego lekko niby my�l. Wyci�gn�� r�k� i obserwowa� blade widma warstw skalnych, w pracowitej ciszy ciekn�ce mu przez palce.
Wielki A�Tuin, wi�kszy ju� od domu, opad� wolno poni�ej poziomu pod�ogi.
Magowie za Galderem stali zanurzeni po piersi w morzach. Jego uwag� zwr�ci�a na moment ��dka nie wi�ksza od kolca ostu. Po chwili znikn�a w �cianie i odp�yn�a.
� Na dach! � wykrztusi�, dr��cym palcem wskazuj�c w niebo.
Magowie, kt�rym zosta�o jeszcze do�� rozumu, by my�le�, i do�� tchu, by biega�, ruszyli za nim. P�dzili przez kontynenty, g�adko wsuwaj�ce si� w lity kamie�.
* * *
Wci�� trwa�a noc, zabarwiona obietnic� �witu. Zachodzi� ksi�yc. Ankh-Morpork, najwi�ksze miasto na ziemiach wok� Okr�g�ego Morza, spa�o.
To zdanie nie jest ca�kiem prawdziwe.
Z jednej strony ci obywatele miasta, kt�rzy zwykle zajmuj� si�, na przyk�ad, sprzeda�� warzyw, podkuwaniem koni, rze�bieniem wyszukanych ozd�b z nefrytu, wymian� pieni�dzy czy produkcj� sto��w � og�lnie rzecz bior�c, spali. Chyba, �e cierpieli na bezsenno��. Albo wstali noc� � co si� zdarza � �eby wyj�� do toalety. Z drugiej strony wielu mniej praworz�dnych mieszka�c�w by�o ca�kiem przytomnych i � na przyk�ad � przechodzili przez cudze okna, podrzynali gard�a, toczyli ze sob� b�jki i w og�le znacznie lepiej si� bawili. Spa�a za to wi�kszo�� zwierz�t, z wyj�tkiem szczur�w. I nietoperzy, ma si� rozumie�. Je�li chodzi o owady�
Rzecz w tym, �e takie opisowe zdania niezwykle rzadko precyzyjnie oddaj� stan faktyczny. Za panowania Olafa Quimby II, Patrycjusza Ankh, wydano odpowiednie prawa ograniczaj�ce u�ycie tego typu wyra�e� i wprowadzaj�ce do opowie�ci pewn� dok�adno��. St�d te�, gdy legenda m�wi�a o znanym bohaterze, �e �wszyscy s�awili jego m�stwo�, ka�dy ceni�cy swe �ycie bard dodawa� szybko �z wyj�tkiem kilku os�b z rodzinnej wioski, kt�re uwa�a�y go za k�amc�, oraz tych � a by�o ich niema�o � kt�rzy wcale o nim nie s�yszeli�. Poetyckie metafory zosta�y �ci�le ograniczone do sformu�owa� typu: �jego wspania�y rumak by� chy�y jak wiatr w do�� spokojny dzie�, powiedzmy: wiatr o sile trzech stopni�. Ka�da przypadkowa uwaga o pi�knolicej, kt�rej twarz tysi�c okr�t�w wyprawi�a w morze, musia�a zosta� poparta dowodem, �e obiekt po��dania istotnie przypomina butelk� szampana.
Quimby zgin�� w ko�cu z r�ki niech�tnego poety podczas pr�by przeprowadzonej na terenie pa�acu. Eksperyment mia� wykaza� w�tpliw� precyzj� przys�owia �Pi�ro mocniejsze jest od miecza�. Dla uczczenia pami�ci w�adcy zmieniono je, uzupe�niaj�c zdaniem: �wy��cznie je�li miecz jest bardzo ma�y, a pi�ro bardzo ostre�.
Do rzeczy. Oko�o sze��dziesi�ciu siedmiu, mo�e sze��dziesi�ciu o�miu procent miasta spa�o. Co nie znaczy, �e inni obywatele, zaj�ci swymi na og� przest�pczymi sprawami, zauwa�yli blad� fal� zalewaj�c� ulice. Jedynie magowie, przyzwyczajeni do widzenia tego, co niewidzialne, obserwowali, jak pieni si� na odleg�ych polach.
Dysk, jako �e jest p�aski, nie posiada prawdziwego horyzontu. Niekt�rzy ��dni przyg�d �eglarze, kt�rym od d�ugiego wpatrywania si� w jajka i pomara�cze przychodz� do g�owy g�upie pomys�y, pr�bowali czasem dop�yn�� na antypody. I szybko si� przekonywali, dlaczego odleg�e statki wygl�daj� czasem tak, jakby gin�y za kraw�dzi� �wiata. Dlatego mianowicie, �e gin� za kraw�dzi� �wiata.
Jednak�e w zapylonej i mglistej atmosferze nawet wzrok Galdera podlega� pewnym ograniczeniom. Mag podni�s� g�ow�. Wysoko nad Uniwersytetem wznosi�a si� pos�pna i staro�ytna Wie�a Sztuk, podobno najstarsza budowla Dysku, ze s�ynnymi spiralnymi schodami o o�miu tysi�cach o�miuset osiemdziesi�ciu o�miu stopniach. Z jej dachu, otoczonego blankami i b�d�cego siedzib� kruk�w i niepokoj�co czujnych maszkaron�w, mag potrafi� si�gn�� wzrokiem do samej kraw�dzi Dysku. Oczywi�cie, po dziesi�ciu mniej wi�cej minutach przera�liwego kaszlu.
� Niech to� � mrukn�� Galder. � W ko�cu po co jestem magiem? Aviento, thessalous! B�d� lata�! Do mnie, duchy powietrza i ciemno�ci!
Wyci�gn�� pomarszczon� d�o� i wskaza� fragment pokruszonego parapetu. Spod poplamionych nikotyn� palc�w strzeli� oktarynowy p�omie� i uderzy� o nadgni�y kamie� w g�rze.
Kamie� run��. Dzi�ki precyzyjnie wyliczonej wymianie p�d�w Galder uni�s� si� w g�r�, nocna koszula trzepota�a wok� chudych n�g. Wy�ej, wci�� wy�ej wzlatywa�, p�dz�c przez blad� po�wiat� niczym� no dobrze, niczym podstarza�y, ale pot�ny mag, unoszony dzi�ki mistrzowskiemu pchni�ciu kciukiem wagi wszech�wiata.
Wyl�dowa� w�r�d starych gniazd, odzyska� r�wnowag� i spojrza� na osza�amiaj�c� wizj� �witu na Dysku.
O tej porze d�ugiego roku Okr�g�e Morze znajdowa�o si� niemal dok�adnie po stronie zachodu s�o�ca od Cori Celesti. I kiedy �wiat�o dnia �cieka�o na krainy wok� Ankh-Morpork, cie� g�ry rozcina� widnokr�g jak gnomon s�onecznego zegara Boga. Jednak od strony nocy, �cigaj�cej si� z powolnym blaskiem a� do kra�ca �wiata, nadal k��bi�a si� linia bia�ej mg�y.
Za plecami us�ysza� trzask suchych ga��zek. Obejrza� si� � to nadszed� Ymper Trymon, drugi co do wa�no�ci w Obrz�dku i jedyny mag, kt�ry potrafi� nad��y� za mistrzem.
Galder zignorowa� go chwilowo. Dba� tylko o to, by mocno trzyma� si� kamieni i wzmacnia� personalne zakl�cia ochronne. Awanse nie zdarza�y si� cz�sto w fachu, kt�ry tradycyjnie gwarantowa� d�ugie �ycie. Nikt wi�c nie mia� pretensji do m�odszego maga, je�li pr�bowa� zaj�� miejsce swego mistrza � uprzednio usun�wszy stamt�d poprzedniego lokatora. Poza tym by�o w Trymonie co� niepokoj�cego. Nie pali� i pi� wy��cznie przegotowan� wod�. Galder �ywi� niemi�e podejrzenie, �e jest sprytny. Nie u�miecha� si� zbyt cz�sto, lubi� liczby i przedziwne schematy struktur organizacyjnych, na kt�rych by�a masa kwadracik�w i strza�ek wskazuj�cych inne kwadraciki. Kr�tko m�wi�c, by� takim cz�owiekiem, kt�ry potrafi u�y� s�owa �personel� i nie �artowa�.
Ca�y widzialny Dysk okrywa�a teraz migotliwa bia�a sk�ra. Pasowa�a idealnie.
Galder spojrza� na w�asne d�onie. Przes�ania�a je blada sie� l�ni�cych nitek, kt�re pod��a�y za ka�dym ruchem palc�w.
Rozpozna� to zakl�cie. Sam takich u�ywa�. Ale jego by�y s�absze� o wiele s�absze.
� To czar Przemiany � o�wiadczy� Trymon. � Ca�y �wiat ulega zmianie.
Niekt�rzy, pomy�la� niech�tnie Galder, mieliby do�� przyzwoito�ci, �eby na ko�cu takiego zdania umie�ci� wykrzyknik.
Zabrzmia� delikatny, czysty d�wi�k, wysoki i ostry, jakby myszy p�k�o serce.
� Co to by�o? � spyta� Galder.
Trymon pochyli� g�ow�.
� Chyba Cis.
Galder milcza�. Bia�a mg�a znikn�a i do obu mag�w zaczyna�y dociera� pierwsze odg�osy budz�cego si� miasta. Wszystko wydawa�o si� dok�adnie takie samo jak poprzednio. Wi�c tyle wysi�ku tylko po to, �eby nic si� nie zmieni�o?
Galder poklepa� si� po kieszeniach nocnej koszuli, a po chwili odnalaz� obiekt poszukiwa� za uchem. Wsun�� do ust wilgotny niedopa�ek, wezwa� magiczny ogie� spomi�dzy palc�w i zaci�gn�� si� dymem tak mocno, a� niebieskie �wiate�ka rozb�ys�y mu przed oczami. Raz czy dwa zakaszla�.
Zastanawia� si� g��boko.
Pr�bowa� sobie przypomnie�, czy jacy� bogowie nie maj� wobec niego d�ugu wdzi�czno�ci.
* * *
Tymczasem bogowie byli r�wnie zdziwieni jak magowie. Byli te� bezsilni i w tej kwestii niezdolni do jakiegokolwiek dzia�ania. Zreszt� i tak zajmowa�a ich trwaj�ca ca�e eony wojna z Lodowymi Gigantami, kt�rzy nie chcieli im zwr�ci� po�yczonej kosiarki do trawy.
Jak�� wskaz�wk� dotycz�c� sensu tych zdarze� mo�na dostrzec w fakcie, �e Rincewind stwierdzi�, i� wcale nie kona, ale zwisa g�ow� w d� z ga��zi sosny. I to w chwili, gdy jego przesz�e �ycie dotar�o w�a�nie do ca�kiem interesuj�cego fragmentu, kiedy mia� pi�tna�cie lat.
Bez trudu znalaz� si� na ziemi, spadaj�c z jednej ga��zi na drug�, a� wyl�dowa� na stosie sosnowych igie�. Le�a� tam nieruchomo, dysza� ci�ko i �a�owa�, �e nie by� lepszym cz�owiekiem.
Wiedzia�, �e gdzie� istnieje absolutnie logiczne wyt�umaczenie faktu, �e kto� w jednej chwili umiera, spadaj�c z brzegu �wiata, a w nast�pnej wisi g�ow� w d� na drzewie.
I � jak zwykle w takich chwilach � w my�lach wezbra�o mu Zakl�cie.
Nauczyciele na og� uwa�ali wrodzony talent Rincewinda do magii za r�wny wrodzonym talentom ryb do g�rskich wspinaczek. Pewnie i tak zosta�by usuni�ty z Niewidocznego Uniwersytetu � nie potrafi� spami�ta� zakl��, a od papieros�w dostawa� md�o�ci. Ale prawdziwe k�opoty sprowadzi�a na niego dopiero ta g�upia historia, kiedy to zakrad� si� do komnaty, gdzie przykute do pulpitu le�a�o Octavo. I otworzy� je.
Spraw� jeszcze bardziej gmatwa�o to, �e nikt w�a�ciwie nie wiedzia� dlaczego na t� chwil� wszystkie zamki zosta�y otwarte.
Zakl�cie nie by�o k�opotliwym lokatorem. Po prostu siedzia�o w pami�ci jak stara ropucha na dnie stawu. Ale kiedy tylko Rincewind czu� si� wyj�tkowo zm�czony albo przestraszony, Zakl�cie pr�bowa�o zosta� wypowiedziane. Nikt nie wiedzia�, co nast�pi, gdy jedno z O�miu Wielkich Zakl�� wypowie si� samo z siebie. Wyra�ano jednak zgodne opinie, �e najlepszym miejscem dla obserwacji efekt�w by�by s�siedni wszech�wiat.
To do�� niezwyk�a my�l, skoro przysz�a mu do g�owy, gdy le�a� na stosie igie� ledwie spad� za kraw�d� �wiata� ale Rincewind mia� uczucie, �e Zakl�cie dba o jego �ycie.
To mi odpowiada, pomy�la�.
Usiad� i rozejrza� si�. By� miejskim magiem. Wiedzia� wprawdzie, �e rozmaite gatunki drzew r�ni� si� mi�dzy sob�, dzi�ki czemu ich ukochani i najbli�si potrafi� je rozpozna�. Ale sam by� pewien tylko jednego: �e koniec bez li�ci powinien tkwi� w ziemi. Wok� znajdowa�o si� zbyt wiele drzew, ustawionych w ca�kowitym bez�adzie. Od wiek�w chyba nikt tu nie sprz�ta�.
Przypomina� sobie niejasno, �e aby pozna�, gdzie cz�owiek si� znalaz�, nale�y sprawdzi�, kt�r� stron� pnia porasta mech. Te drzewa mia�y mech ze wszystkich stron, a pr�cz tego bulwiaste naro�le i s�kate stare konary. Gdyby drzewa by�y lud�mi, tutejsze siedzia�yby w fotelach na biegunach.
Rincewind kopn�� najbli�sze. Z bezb��dn� dok�adno�ci� zrzuci�o na niego �o��d�.
� Au � mrukn��.
Drzewo odpowiedzia�o g�osem podobnym do d�wi�ku otwieranych, bardzo starych drzwi.
� Dobrze ci tak.
Na d�ug� chwil� zapad�a cisza.
� Ty to powiedzia�e�? � zapyta� wreszcie Rincewind.
� Tak.
� I to te�?
� Tak.
� Aha. � Zastanowi� si�. Po czym spr�bowa�: � A mo�e przypadkiem wiesz, jak wyj�� z tego lasu?
� Nie. Nie podr�uj� zbyt cz�sto � odpar�o drzewo.
� To chyba nie bardzo ciekawe zaj�cie: by� drzewem.
� Nie mam poj�cia. Nigdy nie by�em niczym innym.
Rincewind przyjrza� si� drzewu uwa�nie. Wygl�da�o dok�adnie tak jak wszystkie inne drzewa, kt�re dot�d widywa�.
� Jeste� magiczne? � spyta�.
� Nikt mi tego nie m�wi� � stwierdzi�o drzewo. � Ale chyba tak.
Nie mog� rozmawia� z drzewem, my�la� Rincewind. Gdybym rozmawia� z drzewem, by�bym szale�cem. A nie jestem szale�cem, zatem drzewa nie m�wi�.
� Do widzenia � rzek� stanowczo.
� Zaraz, nie odchod� � zacz�o drzewo, ale natychmiast zrozumia�o, �e to beznadziejne.
Obserwowa�o, jak Rincewind zataczaj�c si� brnie przez krzaki. Potem wr�ci�o do wyczuwania s�o�ca na li�ciach, chlupotu i bulgotania wody wok� korzeni, p�yw�w i pr�d�w soku odpowiadaj�cego na naturalne przyci�ganie s�o�ca i ksi�yca. Nie ciekawe, my�la�o. Dziwne okre�lenie. Drzewa mog� ocieka�, robi� to po ka�dym deszczu, ale jemu chodzi�o chyba o co� innego. I jeszcze: czy mo�na by� czym� innym?
Rincewind nigdy ju� nie rozmawia� z tym szczeg�lnym drzewem, ale ich kr�tka wymiana zda� pos�u�y�a za fundament pierwszej drzewnej religii, kt�ra z czasem ogarn�a wszystkie lasy �wiata. Podstawowy dogmat wiary owej religii brzmia�: je�li drzewo by�o dobrym drzewem, je�li prowadzi�o �ycie czyste, przyzwoite i uczciwe, mo�e by� pewne przysz�ego �ycia po �mierci. A je�li by�o drzewem naprawd� dobrym, kiedy� dost�pi reinkarnacji jako pi�� tysi�cy rolek papieru toaletowego.
* * *
Kilka mil dalej Dwukwiat tak�e by� zdumiony swym nag�ym powrotem na Dysk. Siedzia� na kad�ubie �mia�ego W�drowca, kt�ry z bulgotem pogr��a� si� wolno w ciemnych wodach sporego jeziora otoczonego lasem.
To dziwne, ale Dwukwiat specjalnie si� nie zmartwi�. By� turyst�, pierwszym z gatunku, kt�ry na Dysku ewolucja mia�a dopiero stworzy�. Podstaw� jego istnienia stanowi�o niewzruszone przekonanie, �e nic z�ego nie mo�e mu si� przytrafi� poniewa� on si� nie miesza. Wierzy� tak�e, �e ka�dy mo�e zrozumie�, co si� do niego m�wi, pod warunkiem, �e m�wi si� g�o�no i powoli. Jak r�wnie� �e ludzie s� generalnie godni zaufania i �e mi�dzy lud�mi dobrej woli mo�na rozwi�za� ka�dy problem, je�li tylko b�d� kierowali si� rozs�dkiem.
Pozornie dawa�o mu to szans� przetrwania minimalnie mniejsz� ni�, powiedzmy, �ledzia w mydlinach. Jednak ku zdumieniu Rincewinda wszystko to zdawa�o si� sprawdza�. Ca�kowite lekcewa�enie wszelkich zagro�e� sprawia�o jako�, �e zagro�enia zniech�ca�y si�, rezygnowa�y i znika�y.
Zwyk�a gro�ba utoni�cia nie mia�a �adnych szans. Dwukwiat by� pewien, �e w dobrze zorganizowanym spo�ecze�stwie ludzie nie mog� ot, tak sobie, ton��. Martwi� si� za to, gdzie podzia� si� jego Baga�. Pocieszy� si� my�l�, �e Baga� zrobiony jest z my�l�cej gruszy i powinien mie� do�� rozumu, �eby samemu o siebie zadba�.
* * *
W jeszcze innej cz�ci lasu m�ody szaman przechodzi� niezwykle istotny element swego szkolenia. Zjad� �wi�tego muchomora, wypali� u�wi�cone k��cze, starannie roztar� na proszek mistyczny grzyb i umie�ci� go w rozmaitych otworach cia�a. Teraz, siedz�c ze skrzy�owanymi nogami pod sosn�, koncentrowa� si� przede wszystkim na nawi�zaniu kontaktu z niezwyk�ymi i cudownymi tajemnicami j�dra Istnienia, g��wnie za� na powstrzymaniu czubka g�owy, by nie odkr�ci� si� od pozosta�ej cz�ci i nie odlecia�.
W jego wizjach wirowa�y b��kitne czworoboczne tr�jk�ty. Od czasu do czasu u�miecha� si� m�drze do niczego konkretnego i wypowiada� s�owa typu: �Ou!� albo �Ach�.
Wtem co� zadr�a�o w powietrzu i nast�pi�o zjawisko, kt�re p�niej opisa� jako �co� w rodzaju jakby eksplozji, tylko na odwr�t, rozumiecie�. I nagle tam, gdzie przedtem niczego nie by�o, pojawi�a si� du�a, poobijana, drewniana skrzynia.
Wyl�dowa�a ci�ko na kupie li�ci, wysun�a dziesi�tki ma�ych n�ek i odwr�ci�a si� niezgrabnie, by spojrze� na szamana. To znaczy, nie mia�a wprawdzie twarzy, ale nawet w�r�d grzybowej mgie�ki m�ody cz�owiek by� przera�liwie pewien, �e skrzynia mu si� przygl�da. I to nie z sympati�. Zadziwiaj�ce, jak z�o�liwie mo�e wygl�da� dziurka od klucza i kilka otwor�w na sznury.
Ku niewypowiedzianej uldze szamana kufer wykona� gest podobny do drewnianego wzruszenia ramionami, po czym lekkim truchtem odbieg� mi�dzy drzewa.
Z nadludzkim wysi�kiem szaman przypomnia� sobie w�a�ciw� sekwencj� porusze� prowadz�c� do wstania. Zdo�a� nawet przej�� kilka krok�w, nim spojrza� w d� i zrezygnowa�, gdy� sko�czy�y mu si� nogi.
Tymczasem Rincewind znalaz� �cie�k�. Zakr�ca�a cz�sto, i pewniej by si� czu�, gdyby by�a wybrukowana. Jednak pod��a� ni�, bo uzna�, �e zawsze to jakie� zaj�cie.
Kilka drzew usi�owa�o nawi�za� rozmow�, jednak Rincewind by� niemal pewien, �e nie jest to normalne zachowanie drzew. Dlatego je ignorowa�.
Dzie� wyd�u�a� si�. Nie dochodzi� tu �aden d�wi�k z wyj�tkiem brz�czenia paskudnych, ��dl�cych owad�w, z rzadka trzasku padaj�cej ga��zi i szept�w drzew, dyskutuj�cych o religii i problemach z wiewi�rkami. Rincewind zaczyna� odczuwa� samotno��. Wyobrazi� sobie, �e na zawsze ju� ma zamieszka� w lesie, sypia� na li�ciach i �ywi� si� �ywi� si� tym, czym mo�na si� w lesie po�ywi�. Drzewami, jak przypuszcza�, orzechami i jagodami. B�dzie musia��
� Rincewind!
Z przeciwka nadchodzi� �cie�k� Dwukwiat. Ocieka� wod�, ale promienia� z rado�ci. Baga� bieg� za nim (cokolwiek wykonanego z drewna my�l�cej gruszy pod��a za swoim w�a�cicielem wsz�dzie; z drewna tego cz�sto budowane s� kufry wk�adane do grob�w bardzo bogatych zmar�ych kr�l�w, kt�rzy nowe �ycie na tamtym �wiecie chcieliby rozpocz�� z czyst� bielizn� na zmian�).
Rincewind westchn��. Do tej chwili uwa�a�, �e jego sytuacja gorsza ju� by� nie mo�e.
* * *
Zacz�� pada� wyj�tkowo mokry i zimny deszcz. Rincewind i Dwukwiat siedzieli pod drzewem i przygl�dali mu si�.
� Rincewind�
� Tak?
� Dlaczego tu jeste�my?
� No c� Niekt�rzy twierdz�, �e Stw�rca Wszech�wiata zrobi� Dysk i wszystko, co si� na nim znalaz�o. Inni uwa�aj�, �e to bardzo skomplikowana historia, w kt�rej wa�n� rol� graj� j�dra Boga Niebios i mleko Niebia�skiej Krowy. Jeszcze inni przekonuj�, �e powstali�my wszyscy dzi�ki absolutnie przypadkowej koncentracji cz�stek prawdopodobie�stwa. Ale je�li pytasz, dlaczego jeste�my tutaj zamiast spada� z Dysku� nie mam bladego poj�cia. Pewnie zasz�a jaka� straszliwa pomy�ka.
� Aha. Jak my�lisz, czy w lesie mo�na znale�� co� do jedzenia?
� Tak � stwierdzi� z gorycz� mag. � Nas.
� Mam troch� �o��dzi, gdyby�cie mieli ochot� � zaproponowa�o uprzejmie drzewo.
Przez chwil� siedzieli w wilgotnym milczeniu.
� Rincewind, drzewo powiedzia�o�
� Drzewa nie m�wi� � warkn�� Rincewind. � To wa�ne, �eby o tym nie zapomina�.
� Przecie� sam s�ysza�e��
Rincewind westchn��.
� Pos�uchaj � zacz��. � Ca�a rzecz sprowadza si� do podstaw biologii. Je�li chcesz m�wi�, musisz posiada� odpowiednie wyposa�enie, takie jak p�uca, wargi i�
� Struny g�osowe � podpowiedzia�o drzewo.
� No w�a�nie � zgodzi� si� mag. A potem zamkn�� usta i pos�pnie zapatrzy� si� w deszcz.
� My�la�em, �e magowie wiedz� wszystko o drzewach, po�ywieniu w dziczy i w og�le � oznajmi� z wyrzutem Dwukwiat. Zdarza�o si� niezwykle rzadko, by ton jego g�osu sugerowa�, �e nie uwa�a Rincewinda za niezr�wnanego czarownika.
Mag musia� zareagowa�.
� Wiem to wszystko, wiem � burkn��.
� No to powiedz, jakie to drzewo � poprosi� turysta.
Rincewind spojrza� w g�r�.
� Buk � oznajmi� stanowczo.
� W�a�ciwie� � zacz�o drzewo, ale urwa�o natychmiast, gdy dostrzeg�o min� Rincewinda.
� Te ma�e w g�rze wygl�daj� ca�kiem jak �o��dzie � zauwa�y� Dwukwiat.
� To odmiana siedz�ca, heptokarpiczna � wyja�ni� Rincewind. � Orzechy s� bardzo podobne do �o��dzi. Prawie ka�dy si� myli.
� Co� takiego� � mrukn�� Dwukwiat. � A tamten krzak?
� Jemio�a.
� Przecie� ma ciernie i czerwone jagody!
� I co? � rzuci� surowo Rincewind i spojrza� gro�nie.
Dwukwiat za�ama� si� pierwszy.
� Nic � przyzna� pokornie. � Kto� musia� mnie �le poinformowa�.
� Fakt.
� Ale tam pod nim rosn� jakie� spore grzyby. Mo�emy je zje��?
Rincewind zerkn�� ostro�nie. Grzyby istotnie by�y wyj�tkowo du�e i mia�y czerwone kapelusze w bia�e plamki. Nale�a�y do gatunku, kt�ry miejscowy szaman (w tej chwili o kilka mil dalej zaprzyja�nia� si� ze ska��) jad�by dopiero po przywi�zaniu solidnym powrozem w�asnej nogi do ci�kiego g�azu. Mag nie mia� innej mo�liwo�ci � musia� wyj�� na deszcz i obejrze� je z bliska.
Przykl�kn�� na li�ciach i zajrza� pod kapelusz. Po chwili odezwa� si� s�abym g�osem:
� Nie, s� ca�kowicie niejadalne.
� Dlaczego? � zawo�a� Dwukwiat. � Czy blaszki maj� niew�a�ciwy odcie�?
� Nie, w�a�ciwie nie.
� W takim razie n�ka ma nieodpowiednie rurki.
� Wygl�daj� na odpowiednie.
� Zatem chodzi o kolor kapelusza � uzna� Dwukwiat.
� Nie jestem pewien.
� No wi�c czemu nie mo�emy ich je��?
Rincewind odchrz�kn��.
� To te ma�e drzwi i okna � wyja�ni� ponuro. � Trudno si� pomyli�.
* * *
Grom zahucza� nad Niewidocznym Uniwersytetem. Deszcz zalewa� dachy i chlusta� z pysk�w maszkaron�w, chocia� jeden czy dwa sprytniejsze ukry�y si� szybko w labiryncie dach�wek.
O wiele ni�ej, w G��wnym Holu, o�miu najpot�niejszych mag�w �wiata Dysku stan�o w ramionach ceremonialnego oktogramu. Prawd� m�wi�c, nie byli chyba najpot�niejsi, posiadali jednak niezwyk�e zdolno�ci przetrwania, co w pe�nym wsp�zawodnictwa �wiecie magii wychodzi praktycznie na to samo. Za ka�dym magiem �smego stopnia sta�o przynajmniej p� tuzina mag�w stopnia si�dmego, kt�rzy pr�bowali zrzuci� go ze stanowiska. Dlatego u powa�nych czarownik�w rozwija�a si� swego rodzaju podejrzliwo�� wobec, dajmy na to, skorpion�w znajdywanych w ��ku. Stare przys�owie podsumowuje to nast�puj�co: kiedy mag ma ju� do�� szukania t�uczonego szk�a w jedzeniu, ma ju� do�� �ycia.
Najstarszy z obecnych, Greyhald Spold z Pradawnych i Jedynie Oryginalnych M�drc�w Nieprzerwanego Kr�gu, opar� si� ci�ko o sw� rze�bion� lask� i tymi s�owy przem�wi�:
� Pospiesz si� troch�, Weatherwax. Nogi mi cierpn�.
Galder, kt�ry przerwa� jedynie dla wywo�ania efektu, spojrza� spode �ba.
� Dobrze wi�c. B�d� si� streszcza�.
� Znakomicie.
� Wszyscy szukali�my rady w sprawie wydarze� dzisiejszego ranka. Czy jest mi�dzy nami kto�, kto j� otrzyma�?
Magowie zerkali na siebie spod oka. Nigdzie � poza bankietami na zjazdach zwi�zk�w zawodowych � nie spotyka si� takiej wzajemnej nieufno�ci i podejrzliwo�ci jak na zebraniach wy�szych stopniem czarnoksi�nik�w. By�o jednak oczywiste, �e dzie� nie przyni�s� sukces�w. Rozmowne zwykle demony, przywo�ane pospiesznie z Piekielnych Wymiar�w, spogl�da�y l�kliwie i cofa�y si�, gdy je wypytywano. Magiczne zwierciad�a p�ka�y. Z kart tarota w nie wyja�niony spos�b znika�y obrazki. Mg�a wype�nia�a kryszta�owe kule. Nawet fusy herbaty, pogardzane zwykle jako zbyt frywolne i niegodne uwagi, klei�y si� do siebie na dnach fili�anek i odmawia�y wszelkich ruch�w.
Kr�tko m�wi�c, zebrani magowie trafili w �lepy zau�ek. Rozleg�y si� przeczenia.
� Proponuj� zatem, by�my dokonali Rytua�u AshkEnte � rzek� dramatycznym tonem Galder.
Musia� przyzna�, �e oczekiwa� �ywszej reakcji, czego� w rodzaju �Nie, tylko nie Rytua� AshkEnte! Cz�owiek nie powinien miesza� si� do takich rzeczy!�
Tymczasem zabrzmia� og�lny pomruk aprobaty.
� Niez�y pomys�.
� Brzmi rozs�dnie.
� No, to do roboty.
Troch� rozczarowany Galder wezwa� procesj� m�odszych mag�w, kt�rzy wnie�li do holu rozmaite czarodziejskie przyrz�dy.
Wspomniano ju�, �e bractwem mag�w wstrz�sa�y w tym czasie dyskusje na temat metod praktykowania czar�w.
Szczeg�lnie m�odsi magowie powtarzali, �e sztuka czarnoksi�ska powinna zmieni� sw�j wizerunek. Do�� ju� zabaw z kawa�kami wosku i ko�ci. Nale�y wszystko odpowiednio zorganizowa�, uruchomi� programy badawcze i trzydniowe konferencje w dobrych hotelach, gdzie uczestnicy mogliby wyg�asza� referaty, takie cho�by jak �Dok�d zmierza geomancja� albo �Rola but�w siedmiomilowych w spo�ecze�stwie opieku�czym�.
Trymon, na przyk�ad, ostatnio prawie wcale nie czarowa�. Kierowa� za to Obrz�dkiem z dok�adno�ci� klepsydry, pisa� mn�stwo not, a w gabinecie mia� wielki wykres, ca�y w kolorowych kleksach, chor�giewkach i liniach, kt�rych nikt pr�cz niego w�a�ciwie nie rozumia�, ale kt�re wywiera�y imponuj�ce wra�enie.
Inny typ mag�w uwa�a� takie pogl�dy za zwyk�y gaz bagienny. Nie chcieli mie� nic wsp�lnego z �adnymi wizerunkami, je�li nie by�y zrobione z wosku i nie mia�y powbijanych igie�.
Przyw�dcy o�miu obrz�dk�w nale�eli do grupy tradycjonalist�w, co do maga. Dlatego przyrz�dy zgromadzone wok� oktogramu wygl�da�y zdecydowanie okultystycznie, bez �adnych udziwnie�. Ze wszystkich stron le�a�y baranie rogi, czaszki, sta�y barokowe konstrukcje z metalu i grube �wiece. A przecie� m�odsi magowie odkryli, �e Rytua�u AshkEnte mo�na dope�ni�, u�ywaj�c tylko trzech ma�ych kawa�k�w drewna i czterech centymetr�w sze�ciennych mysiej krwi.
Przygotowania wymaga�y zwykle kilku godzin, ale po��czona moc najstarszych mag�w pozwoli�a znacznie skr�ci� ten czas. Po zaledwie czterdziestu minutach Galder zaintonowa� ostatnie s�owa zakl�cia. Zawis�y przed nim na moment, nim si� rozwia�y.
Powietrze w �rodku oktogramu zamigota�o, zawirowa�o i nagle stan�a tam wysoka mroczna posta�. Czarny p�aszcz z kapturem zakrywa� j� prawie ca�� � prawdopodobnie tym lepiej. W d�oni �ciska�a kos� i trudno by�o nie zauwa�y�, �e to, co powinno by� palcami, jest tylko bia�ymi ko��mi.
Druga ko�cista d�o� trzyma�a ma�e kostki sera i ananasa na patyczku.
� CO JEST? � zapyta� �mier� g�osem tak ciep�ym i barwnym jak g�ra lodowa. � BY�EM NA BALU � doda� z lekkim wyrzutem.
� O Istoto Ziemi i Ciemno�ci, nakazujemy ci porzuci� � zacz�� Galder stanowczym, rozkazuj�cym tonem. �mier� kiwn�� g�ow�.
� TAK, TAK. ZNAM TO WSZYSTKO � powiedzia�. � PO CO MNIE WEZWALI�CIE?
� Podobno mo�esz zajrze� w przesz�o�� i przysz�o�� � wyja�ni� Galder odrobin� ponury, poniewa� lubi� wyg�asza� t� wspania�� mow� o przyzywaniu i nakazywaniu. Ludzie uwa�ali, �e dobrze w niej wypada.
� TO SZCZERA PRAWDA.
� W takim razie mo�esz nam wyt�umaczy�, co takiego zdarzy�o si� dzisiaj rano? � spyta� Galder. Wyprostowa� si� i doda� g�o�no: � Nakazuj� ci w imi� Azimrotha, T�chikela i�
� DOBRA, DOBRA. ROZUMIEM, O CO CI CHODZI � przerwa� �mier�. � A CZEGO KONKRETNIE CHCIELIBY�CIE SI� DOWIEDZIE�? SPORO RZECZY ZASZ�O DZISIAJ RANO. LUDZIE RODZILI SI� I UMIERALI, WSZYSTKIE DRZEWA TROCH� UROS�Y, FALE NA MORZU TWORZY�Y CIEKAWE WZORY..
� Pytam o Octavo � wyja�ni� ch�odno Galder.
� O TO? OCH, TO ZWYK�E DOSTROJENIE RZECZYWISTO�CI. JAK ROZUMIEM, OCTAVO ABSOLUTNIE NIE CHCIA�O UTRACI� SWOJEGO �SMEGO ZAKL�CIA. A TO ZAKL�CIE NAJWYRA�NIEJ SPADA�O Z DYSKU.
� Chwileczk�. � Galder poskroba� si� po brodzie. � Czy m�wimy o tym, kt�re tkwi w g�owie Rincewinda? Taki wysoki, troch� chudy? O tym, kt�re on�
� �KT�RE PRZEZ TE LATA NOSI� W SWOJEJ G�OWIE. TAK.
Galder zmarszczy� czo�o. Po co tyle zachodu? Wszyscy wiedz�, �e kiedy umiera mag, wszystkie zakl�cia w jego g�owie wydostaj� si� na wolno��. Wi�c po co si� m�czy�, �eby ratowa� Rincewinda? Zakl�cie w ko�cu samo dop�yn�oby z powrotem.
� Domy�lasz si�, dlaczego? � zapyta� bez zastanowienia. Opami�ta� si� jednak od razu i doda� szybko: � W imi� Yrripha i Kcharli, nakazuj� ci i�
� WOLA�BYM, �EBY� PRZESTA� CI�GLE TO POWTARZA� � mrukn�� �mier�. � WIEM TYLKO TYLE, �E WSZYSTKIE OSIEM ZAKL�� MUSI ZOSTA� WYPOWIEDZIANE NARAZ, PODCZAS NAJBLI�SZEJ NOCY STRZE�ENIA WIED�M. W PRZECIWNYM RAZIE DYSK B�DZIE ZNISZCZONY.
� G�o�niej tam! � za��da� Greyhald Spold.
� Zamknij si�! � warkn�� Galder.
� JA?
� Nie, on. Durny staruch�
� S�ysza�em � oznajmi� Spold. � Wy, m�odzi�
Urwa�. �mier� przyjrza� mu si� w zamy�leniu, jakby pr�bowa� zapami�ta� jego twarz.
� Spokojnie � poprosi� Galder. � M�g�by� powt�rzy� ostatnie zdanie? Dysk b�dzie jaki?
� ZNISZCZONY� powt�rzy� �mier�. � MOG� JU� I��? ZOSTAWI�EM DRINKA.
� Jeszcze chwil�. W imi� Cheliliki, Orizone i tak dalej, co to znaczy �zniszczony�?
� TO STARO�YTNE PROROCTWO WYPISANE NA WEWN�TRZNYCH MURACH WIELKIEJ PIRAMIDY TSORTU. ZNACZENIE S�OWA �ZNISZCZONY� WYDAJE MI SI� DO�� OCZYWISTE.
� To wszystko, co mo�esz nam zdradzi�?
� TAK.
� Ale do Nocy Strze�enia Wied�m zosta�y tylko dwa miesi�ce!
� ISTOTNIE.
� Powiedz przynajmniej, gdzie jest teraz Rincewind!
�mier� wzruszy� ramionami. By� to gest, do kt�rego jego budowa wyj�tkowo si� nadawa�a.
� W LESIE SKUND, PO KRAW�DZIOWEJ STRONIE G�R RAMTOPU.
� Co on tam robi?
� U�ALA SI� NAD SOB�.
� Aha.
� MOG� JU� I��?
Galder z roztargnieniem skin�� g�ow�. My�la� z �alem o rytuale odp�dzenia, zaczynaj�cym si� od s��w �Zniknij, ohydny cieniu� i maj�cym kilka nie�le brzmi�cych wers�w, kt�re pilnie �wiczy�. Ale jako� nie potrafi� wzbudzi� w sobie entuzjazmu.
� A tak � powiedzia�. � Tak, oczywi�cie. Dzi�kuj� ci. � Po czym, jako �e nie nale�y robi� sobie wrog�w po�r�d istot nocy, doda� uprzejmie: � Mam nadziej�, �e to udany bal.
�mier� nie odpowiedzia�. Patrzy� na Spolda w spos�b, w jaki pies spogl�da na ko�ci� Chocia� w tym przypadku by�o raczej odwrotnie.
� Powiedzia�em: mam nadziej�, �e to udany bal � powt�rzy� g�o�niej Galder.
� W TEJ CHWILI OWSZEM � odpar� spokojnie �mier�. � OBAWIAM SI�, �E O PӣNOCY NASTR�J SZYBKO SI� POGORSZY.
� Dlaczego?
� SPODZIEWAJ� SI�, �E WTEDY ZDEJM� MASK�.
Znikn��, pozostawiaj�c tylko wyka�aczk� i kr�tk� papierow� serpentyn�.
* * *
Ca�e to zaj�cie mia�o swego niewidzialnego obserwatora. Oczywi�cie, dzia�a� on wbrew wszelkim regu�om. Jednak Trymon wiedzia� o regu�ach wszystko i zawsze uwa�a�, �e dobre s� do stanowienia, nie do przestrzegania.
Zanim jeszcze o�miu mag�w zacz�o powa�n� k��tni� o to, co w�a�ciwie mia�a na my�li mroczna zjawa, Trymon znalaz� si� ju� na g��wnym poziomie uniwersyteckiej biblioteki.
To miejsce budzi�o l�k. Wiele ksi�g by�o magicznych, a nie wolno zapomina�, �e grimoire�y by�yby �miertelnie gro�ne w r�kach bibliotekarza, kt�ry dba o porz�dek. Dlatego mianowicie, �e z pewno�ci� pr�bowa�by je ustawi� na jednej p�ce. Nie jest to dobry pomys� przy ksi��kach, z kt�rych wycieka magia. Wi�cej ni� jedna, najwy�ej dwie obok siebie tworz� Czarn� Mas� Krytyczn�. W dodatku wiele pomniejszych zakl�� jest bardzo wybrednych w kwestii s�siad�w, za� niezadowolenie wyra�aj� zwykle, ciskaj�c swe ksi�gi po ca�ej sali. I oczywi�cie zawsze trwa na wp� wyczuwalna obecno�� Stwor�w z Piekielnych Wymiar�w, kt�re gromadz� si� wok� magicznych przeciek�w i bezustannie sprawdzaj� szczelno�� mur�w rzeczywisto�ci.
Stanowisko magicznego bibliotekarza, sp�dzaj�cego ca�e dnie w takiej silnie na�adowanej atmosferze, wi��e si� ze sporym ryzykiem zawodowym.
G��wny Bibliotekarz siedzia� na blacie biurka i spokojnie obieraj�c pomara�cz�, doskonale zdawa� sobie z tego spraw�.
Podni�s� g�ow�, kiedy wszed� Trymon.
� Szukam czego� na temat Piramidy Tsortu � oznajmi� Trymon. Przygotowa� si�: wyj�� z kieszeni banana.
Bibliotekarz z �alem popatrzy� na owoc i ci�ko zeskoczy� na pod�og�. Trymon poczu�, �e w r�k� wsuwa mu si� mi�kka d�o� Bibliotekarz poci�gn�� go za sob�, ko�ysz�c si� smutnie mi�dzy p�kami. Trymon mia� uczucie, jakby trzyma� ma�� sk�rzan� r�kawiczk�.
Ksi�gi wok� skwiercza�y i iskrzy�y. Od czasu do czasu przypadkowy b�ysk bezkierunkowej magii strzela� do precyzyjnie ustawionych, przybitych do p�ek pr�t�w uziemiaj�cych. W powietrzu unosi� si� metaliczny b��kitny zapach, a na samej granicy s�yszalno�ci rozlega�o si� przera�aj�ce �wierkanie piekielnych istot.
Jak wiele innych cz�ci Niewidocznego Uniwersytetu, biblioteka zajmowa�a przestrze� wi�ksz�, ni� by na to wskazywa�y jej zewn�trzne wymiary. To dlatego, �e magia zakrzywia przestrze�; poza tym by�a to chyba jedyna we wszech�wiecie biblioteka z p�kami Moebiusa. Ale my�lowy katalog bibliotekarza funkcjonowa� bez zarzutu. Zatrzymali si� przed niebotycznym stosem gnij�cych ksi�g i orangutan skoczy� w ciemno��. Zaszele�ci� papier i na Trymona sp�yn�a chmura kurzu. Bibliotekarz powr�ci�, �ciskaj�c cienki tomik.
� Uuk � powiedzia�.
Trymon ostro�nie uj�� ksi��k�.
Ok�adka by�a podrapana i mia�a o�le uszy. Z�oto z liter dawno ju� si� star�o. Z trudem zdo�a� jednak odczyta� s�owa w staro�ytnym, magicznym j�zyku Doliny Tsort: O Wyelkyey �wy�tyni Tsort, Historya Mystyczna.
� Uuk? � zapyta� nerwowo bibliotekarz.
Trymon ostro�nie przewraca� kartki. Nie mia� zdolno�ci do j�zyk�w. Zawsze uwa�a�, �e s� ma�o efektywne i nale�a�oby je zast�pi� jakim� �atwym do zrozumienia systemem numerycznym. Uzna� jednak, �e ksi��ka jest dok�adnie tym, czego szuka�. Ca�e stronice pokryte by�y pe�nymi znacze� hieroglifami.
� Czy to jedyna ksi��ka, jak� masz na temat Piramidy Tsortu? �zapyta� wolno.
� Uuk.
� Jeste� pewien?
� Uuk.
Trymon zacz�� nas�uchiwa�. Z daleka dobiega�y d�wi�ki krok�w i dyskutuj�cych g�os�w. Ale na to r�wnie� si� przygotowa�. Si�gn�� do kieszeni.
� Mo�e jeszcze jednego banana? � zaproponowa�.
* * *
Las Skund istotnie by� zaczarowany, co na Dysku nie jest niczym niezwyk�ym. By� to r�wnie� jedyny las w ca�ym wszech�wiecie, zwany � w miejscowym j�zyku � Tw�j Palec, Durniu. To dok�adnie oznacza s�owo Skund.
Przyczyna tego faktu jest niestety a� nazbyt prozaiczna. Kiedy pierwsi badacze z ciep�ych krain wok� Okr�g�ego Morza dotarli do ch�odnych obszar�w w g��bi l�du, wype�niali bia�e plamy na mapach, chwytaj�c najbli�szego tubylca, wskazuj�c jaki� odleg�y element krajobrazu i bardzo wyra�nie, g�o�no zadaj�c pytanie. Potem zapisywali to, co odpowiedzia�a im zaskoczona ofiara. I tak w ca�ych generacjach atlas�w zosta�y uwiecznione takie geograficzne cuda jak �Jaka� G�ra�, �Nie Wiem�, �Co?� i oczywi�cie �Tw�j Palec, Durniu�.
Deszczowe chmury zbiera�y si� wok� nagiego szczytu Mount Oolskunrahod (�Kim jest ten g�upek, kt�ry nie wie, co to jest g�ra�). Baga� usadowi� si� wygodniej pod ociekaj�cym drzewem, kt�re bez powodzenia usi�owa�o nawi�za� z nim rozmow�.
Dwukwiat i Rincewind spierali si�. Osoba, o kt�r� si� spierali, siedzia�a na swoim grzybie i obserwowa�a ich z zainteresowaniem. Wygl�da�a jak kto�, kto pachnie jak kto�, kto mieszka w grzybie, a to niepokoi�o maga..
� No, a dlaczego nie ma czerwonej czapeczki?
Rincewind zawaha� si�. Rozpaczliwie usi�owa� zgadn��, o co w�a�ciwie chodzi Dwukwiatowi.
� Co? � zapyta� rezygnuj�c.
� Powinien nosi� czerwon� czapeczk� � upiera� si� Dwukwiat. � I z pewno�ci� powinien by� bardziej czysty, i chyba weselszy. Moim zdaniem on wcale nie wygl�da na skrzata.
� Co ty opowiadasz?
� Sp�jrz na t� brod� � rzek� surowo Dwukwiat. � Lepsze brody widywa�em na kawa�kach sera.
� Pos�uchaj � warkn�� Rincewind. � Ma sze�� cali wzrostu i mieszka w grzybie. Oczywi�cie, �e jest tym cholernym skrzatem.
� Na dow�d mamy tylko jego s�owo.
Rincewind zerkn�� na gnoma.
� Przepraszam na chwil� � rzuci�. Odci�gn�� Dwukwiata na drugi koniec polany.
� S�uchaj � wycedzi� przez z�by. � Gdyby mia� pi�tna�cie st�p wzrostu i twierdzi�, �e jest olbrzymem, te� jako dow�d mieliby�my tylko jego s�owo.
� M�g�by by� goblinem � oznajmi� wyzywaj�co Dwukwiat.
Rincewind obejrza� si� na ma�� figurk�, kt�ra pracowicie d�uba�a w nosie.
� No i co z tego? � b�kn��. � Skrzat, goblin, elf� jaka r�nica?
� Elf nie � orzek� stanowczo Dwukwiat. � Elfy ubieraj� si� na zielono, nosz� szpiczaste czapeczki, a z g��w stercz� im takie jakby czu�ki. Widzia�em na obrazkach.
� Gdzie?
Dwukwiat zawaha� si� i spu�ci� g�ow�, wpatrzony we w�asne stopy.
� Nazywa�a si� chyba �szura buru mrumru�.
� Jak? Jak si� nazywa�a?
Niski cz�owieczek z nag�ym zainteresowaniem zacz�� ogl�da� grzbiety w�asnych d�oni.
� �Ksi��eczka Kwiatowych Wr�ek� � wymrucza�.
Rincewind spojrza� niepewnie.
� Czy to ksi��ka o tym, jak ich unika�? � zapyta�.
� Nie � zapewni� pospiesznie Dwukwiat. � M�wi, gdzie ich szuka�. Teraz przypominam sobie te obrazki. � Rozmarzy� si� wyra�nie, a Rincewind j�kn�� bezg�o�nie. � By�a nawet specjalna wr�ka, kt�ra przychodzi�a po z�by.
� Co? Przychodzi�a i naprawd� wyrywa�a z�by�?
� Nie, nie zrozumia�e�. Dopiero kiedy wypad�y. Wtedy trzeba by�o wsadzi� ten z�b pod poduszk�, a wr�ka przychodzi�a, zabiera�a go i zostawia�a w zamian jedno rhinu.
� Po co?
� Co po co?
� Po co zbiera�a te z�by?
� Po prostu zbiera�a.
Rincewind wyobra