2190
Szczegóły |
Tytuł |
2190 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2190 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2190 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2190 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zilpha K. Snyder
Kupidyn bez g�owy
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1989
Prze�o�y�a Anna
Przedpe�ska_Trzeciakowska
T�oczono w nak�adzie 20 egz.
pismem punktowym dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Pap. kart. 140g kl. III-B�,
Ca�o�� nak�adu 100 egz.
Przedruk z wydawnictwa
"Nasza Ksi�garnia",
Warszawa 1977.
Larry.emu - zawsze i wci��
Rozdzia� pierwszy
Dawid zastanawia� si� cz�sto,
jak to si� sta�o, �e w tej
w�a�nie chwili, kiedy jego
macocha wyje�d�a�a z Willi
Westerley�w po Amand�, on
siedzia� na pode�cie schod�w na
d�ugo�� r�ki od kupidyna bez
g�owy.
Kiedy Molly pokaza�a si� u
st�p schod�w, wiedzia�, �e
wyje�d�a, gdy� mia�a pantofle na
nogach i ani �ladu farb na
r�kach i sukni. By�a jego
macoch� od trzech tygodni i, jak
to malarka, chodzi�a po domu
ubrana bardzo swobodnie.
- Och, jeste� - zwr�ci�a si�
do Dawida. - Jad� w�a�nie po
Amand�. Przypilnujesz ma�ych,
kiedy mnie nie b�dzie? Byli
przed chwileczk� na dole, ko�o
hu�tawki.
Dawid obieca�, �e przypilnuje,
i Molly wysz�a, posy�aj�c mu
u�miech od drzwi. Siedzia�
jeszcze chwil� rozkoszuj�c si�
g��bok� cisz� wielkiego starego
domu, zupe�nie teraz pustego. I
ju� wtedy, nim si� cokolwiek
wydarzy�o, wyczuwa� co�
niesamowitego w tym miejscu na
pode�cie schod�w. By� to
centralny punkt, jakby serce
starego domu. A r�wnie�
znakomity punkt obserwacyjny z
widokiem na liczne drzwi i oba
halle, ten na dole i na pi�trze.
Po chwili Dawid wsta� i
poszed� szuka� na dworze swego
ma�ego brata i siostrzyczek.
Hu�ta� ich, p�ki si� nie
zm�czy�, a potem zabra� ca�e
towarzystwo na g�r� do pokoju, w
kt�rym mieszka� ze swoim ma�ym
braciszkiem Blairem. Dzieci
wyci�gn�y jakie� zabawki, a
Dawid widz�c, �e s� zaj�te,
wzi�� ksi��k� i u�o�y� si� na
parapecie okiennej niszy, sk�d
obejmowa� wzrokiem podjazd.
Troch� czyta�, ale g��wnie
wygl�da� samochodu Molly i
zastanawia� si� nad przysz�o�ci�
- i nad Amand�.
Amanda, dwunastoletnia c�rka
Molly, mieszka�a ze swoim ojcem,
zanim tata Dawida o�eni� si� z
Molly, a teraz mia�a zamieszka�
z matk� i rodzin� Stanley�w.
Ka�dy, kto po tylu latach
zajmowania pozycji najstarszego
z rodze�stwa nagle dostaje
starsz� siostr� - Dawid mia�
jedena�cie lat - musi zamy�li�
si� nad przysz�o�ci�. A Dawid
czu�, �e Amanda mo�e da�
cz�owiekowi wi�cej do my�lenia
ni� przeci�tna siostra.
To wra�enie na temat Amandy
mia�o �r�d�o w kilku
zas�yszanych uwagach, ale przede
wszystkim w przeczuciu.
Przeczucia by�y cz�stym
zjawiskiem w rodzinie Dawida - w
rodzinie ze strony matki - a
przeczucie, jakie go nachodzi�o
w zwi�zku z Amand�, by�o
wyj�tkowo silne. Co� jakby
ostrze�enie, �e powinien
oczekiwa� niebywa�ych zmian po
wej�ciu Amandy do rodziny
Stsanley�w.
Owe drobne zas�yszane uwagi,
jakie wymkn�y si� Molly czy
tatusiowi, nie by�y
najistotniejszym �r�d�em owego
przeczucia. Najwa�niejszy by�
pewien szczeg�lny wyraz twarzy -
wyraz twarzy Amandy w czasie
jedynego ich wsp�lnego spotkania.
Widzia� j� dotychczas tylko
raz, bo przez ca�y ten okres,
kiedy Molly i tata chodzili ze
sob�, Amandzie udawa�o si�
trzyma� na uboczu. Tata j�
oczywi�cie widywa�, ale za
ka�dym razem, kiedy projektowano
wsp�lny wypad dla obu rodzin,
Amanda mia�a jakie� bardzo wa�ne
przeszkody - czy to test, do
kt�rego musia�a si� przygotowa�,
czy gryp� �o��dkow�. Zawsze, z
wyj�tkiem tego jednego jedynego
wsp�lnego p�j�cia do zoo, dawno
temu, kiedy tata i Molly si�
poznali.
Dawid nie zwraca� owego
popo�udnia specjalnej uwagi na
Amand�, bo w g�owie mu nie
posta�o, �e zostanie kiedy� jego
siostr�, a poza tym bardzo by�
zaj�ty trzymaniem Blaira z dala
od zwierz�t. Blair �wietnie si�
rozumia� z wi�kszo�ci�
zwierz�t, wi�c w�a�ciwie nie
grozi�o mu niebezpiecze�stwo,
tyle �e dozorcy zwierz�t nie
bardzo si� potrafili pozna� na
Blairze.
Dawid pami�ta�, �e powiedzia�
dzie� dobry Amandzie, kiedy tata
ich sobie przedstawia� - i �e
Amanda nie odpowiedzia�a.
Rysowa� mu si� w pami�ci mglisty
obraz ciemnawych w�os�w i
czerwonej sukienki, ale
najlepiej zapami�ta� wyraz
twarzy Amandy. Przez ca�e
popo�udnie, za ka�dym razem
kiedy si� do niej zbli�a�,
rzuca�a mu niezmiennie takie
samo spojrzenie. Po kilku
podobnych spojrzeniach cz�owiek
normalnie zaczyna przypuszcza�,
�e powinien obejrze� podeszwy
swoich but�w, zw�aszcza je�li
znajduje si� w zoo. Dawid
sprawdzi�, podeszwy by�y czyste,
ale tego spojrzenia nie
zapomnia�.
A wi�c zas�yszane uwagi, jak
r�wnie� instynkt ostrzega�y go,
�e powinien by� got�w w�a�ciwie
na wszystko, i przypuszcza�...
mia� nadziej�, �e jest got�w.
Kiedy ma�y volkswagen Molly
skr�ci� z szosy w d�ugi,
piaszczysty podjazd, Dawid
ukl�kn�� na parapecie i uchyli�
okno, �eby wyjrze� przez szpar�.
Szk�a w starych witra�owych
oknach mia�y powierzchni�
nier�wn� i ma�o mo�na by�o przez
nie zobaczy�, zw�aszcza je�li
cz�owieka ciekawi�y szczeg�y.
Samoch�d podjecha� na podjazd
prowadz�cy na werand�, ale przez
chwil� nikt z niego nie
wysiada�. Dawid s�dzi�, �e Molly
gada z Amand�. Na pewno maj�
sobie du�o do powiedzenia, to
oczywiste. Od chwili kiedy si�
ostatni raz widzia�y, tata i
Molly pobrali si�, wyjechali w
podr� po�lubn�, wr�cili i
przenie�li wszystkie rzeczy oraz
Stanleyowskie dzieci do starej
Willi Westerley�w na wsi, gdy�
by� to jedyny dom odpowiednio
du�y i tani. A przez ca�y ten
czas Amanda mieszka�a ze swoim
ojcem w po�udniowej Kalifornii.
Wci�� jeszcze patrzy� i
czeka�, kiedy za nim, w pokoju,
rozleg� si� g�o�ny rumor, a
potem wrzask, jakby kto�
nadepn�� kotu na ogon. Dawid bez
odwracania g�owy wiedzia�, co
si� sta�o. Kiedy ostatni raz
sprawdza�, co dzieci robi�,
Janie wznosi�a w k�cie jak��
budowl�, Ester czy�ci�a pod�og�
dziecinnym odkurzaczem, a Blair
zwin�� si� na ��ku Dawida i
smacznie spa�. Ester podbieg�a
teraz do Dawida i wdrapa�a si�
na parapet, a po przeciwnej
stronie pokoju Janie podnosi�a
si� wolno z zaci�ni�tymi z�bami
i z�ym wyrazem w oczach. Ester
wsun�a si� za Dawida i
spogl�da�a zza jego plec�w na
Janie, kt�ra, jak zwykle, gotowa
by�a czym� rzuca�.
- Uspok�j si�, Janie -
rozkaza� Dawid. - Po�� to. O co
chodzi?
- Tesser kopn�a moj� zagrod�
dla koni - cedzi�a Janie. Tesser
by�o to imi�, jakim ochrzci�a
si� Ester, nim zdo�a�a w�asne
wym�wi� prawid�owo.
- Nie - t�umaczy�a Ester zza
plec�w Dawida. - Ja jej nie
kopn�am. Ja si� na ni�
przewr�ci�am.
Janie sz�a dalej naprz�d.
- Janie - powiedzia� Dawid. -
Jak ci�niesz tym koniem, to go
st�uczesz.
- St�uczesz Tesser - szepn�a
ESter.
Dawid roze�mia� si�, a Janie
po chwili spu�ci�a wzrok na
porcelanowego konika, kt�rego
trzyma�a w r�ku, i krew zacz�a
odp�ywa� z jej twarzy. Dawid
odwr�ci� si� znowu do okna.
Pewno Amanda jest ju� w domu, a
on nie zd��y� zauwa�y�, jak
wchodzi�a. Ale w dalszym ci�gu
siedzia�a z Molly w samochodzie.
Wtem Molly otworzy�a gwa�townie
drzwiczki i wyskoczy�a.
Zatrzasn�a je za sob� i ruszy�a
szybkim krokiem przez podjazd i
po schodkach, zostawiaj�c Amand�
sam�. Dawid nie widzia�
dok�adnie twarzy Molly, ale co�
w sposobie trzymania ramion i
g�owy kaza�o mu pomy�le�, �e ona
chyba p�acze.
Przez kilka nast�pnych chwil
Amanda siedzia�a w samochodzie,
potem powoli, nie�piesznie
otworzy�a dzrwiczki i wysiad�a.
Ujrzawszy j� Dawid wychyli� si�
gwa�townie, wciskaj�c Ester w
k�t wykuszu okiennego.
- O rany! - j�kn�� z cicha.
Us�yszawszy to Ester przesun�a
mu g�ow� pod pach� tak, �e jej
buzia znalaz�a si� w szparze
okiennej pod jego twarz�.
- O rany! - szepn�a. - A co
to? - Dawid nie odpowiedzia�,
wi�c Ester stukn�a go potylic�
w podbr�dek. - Co to? -
powt�rzy�a.
- To? - Dawid powoli
potrz�sn�� g�ow�. - To jest nasza
nowa siostra, Tesser. - I dalej
gapili si� razem.
Przez kilka pierwszych chwil
naprawd� my�la�, �e to, co
sterczy z g�owy Amandy, to
jakie� druty i spr�yny, dopiero
potem zrozumia�, �e to w�osy.
Posplata�a je w mas� cienkich,
sztywnych d�ugich warkoczyk�w i
cz�� upi�a w ogromnej p�tli na
g�owie. Ramiona jej okrywa�
jaskrawy d�ugi szal z
wystrz�pion� fr�dzl�, a poni�ej
kolan zwisa�o co� czarniawego z
odprutym obr�bkiem. Wysiad�a z
samochodu i sta�a przez chwil�
spogl�daj�c za matk�; Dawid
widzia� niemal ca�� jej twarz.
Teraz, kiedy j� znowu ogl�da�,
przypomnia� sobie to, co mu
ulecia�o z pami�ci: bardzo
ciemne brwi, drobny nos i te
usta, kt�re si� od czasu do
czasu wygina�y w co�, co
wygl�da�o jak u�miech odwr�cony
do g�ry nogami. Ale nie
przypomina� sobie znamienia na
czole. Mia�o kszta�t tr�jk�ta, a
kiedy rusza�a g�ow�, chwyta�o i
odbija�o �wiat�o niczym malutkie
lusterko.
Sta�a tak chwil� spogl�daj�c
za matk� z tym wywr�conym
u�miechem na ustach, potem
si�gn�a do wn�trza samochodu.
Najpierw wyci�gn�a stamt�d co�,
co wygl�da�o jak ogromna
kopulasta klatka przykryta
r�cznikiem k�pielowym, a dalej
kilka wielkich walizek. Potem
otworzy�a kufer i zacz�a
wyci�ga� pud�a, mas� kartonowych
pude�, wype�nionych chyba czym�
bardzo ci�kim. Ustawi�a
wszystkie pud�a, walizki i
klatk� przy podje�dzie. W�a�nie
wyci�ga�a dwie mniejsze klatki,
kiedy wzrok jej na chwil�
pobieg� ku g�rze i Dawid my�la�
ju�, �e go zobaczy�a w szparze
okna. Ale zabra�a si� z powrotem
do roboty i ustawi�a wszystko
przy podje�dzie. W�wczas
obr�ci�a si� powoli, z
rozmys�em i spojrza�a wprost na
Dawida i Ester. Nie mog�o by�
�adnych w�tpliwo�ci. Patrzy�a
dostatecznie d�ugo, by upewni�
Dawida, �e ich widzi, potem
skin�a g�ow� i zrobi�a ruch
r�k�. Zar�wno skinienie, jak
gest d�oni m�wi�y: "zejd� no
tutaj".
Dawid zeskoczy� z parapetu
wykuszu i zamkn�� okno. Ester
spojrza�a na niego pytaj�co.
- Ta nowa siostra...
powiedzia�a tak - stwierdzi�a
ESter robi�c r�k� ruch: "chod�
no tutaj".
- Wiem - kiwn�� g�ow� Dawid.
Otworzy� ponownie okno i
wychyli� si� na zewn�trz. -
Czy... czy chcesz, �ebym tam
zszed�? - zawo�a�.
Amanda wyd�a wargi w swoim
wywr�conym u�miechu i skin�a
g�ow� powoli i zdecydowanie.
Wskaza�a stos walizek i pude�.
Dawid zrozumia�.
- Dobrze! - zawo�a�. - Zaraz
schodz�!
- Schodz� - powt�rzy�a Ester
zsuwaj�c si� r�wnie� z parapetu.
Dawid spojrza� na ni� ze
zmarszczonym czo�em, ale
wzruszy� ramionami i da� pok�j.
Je�li zacznie si� teraz z ni�
spiera�, zaraz zainteresuje si�
tym Janie, a nawet Blair mo�e
si� obudzi� i r�wnie� zechce
schodzi�. Jeden ogon lepszy ni�
trzy. Skin�� wi�c Ester i
zwr�ci� si� do Janie:
- Schodz� na d� pom�c nosi�
pud�a i baga�e.
Janie ledwo na nich spojrza�a
i dalej odbudowywa�a zagrod� dla
swoich koni. Umy�lnie tak
powiedzia�, �eby u�pi� jej
czujno�� - i uda�o si�. Wszyscy
w rodzinie nie cierpieli nosi�
baga�y.
Na kr�tych schodach Dawid uj��
Ester za r�k�, bo zazwyczaj
schodzi�a stawiaj�c na ka�dym
stopniu obie nogi, jedn� po
drugiej, co trwa�o w
niesko�czono��, lecz kiedy
znale�li si� na dole, pu�ci�
ma��. Wiedzia� z do�wiadczenia,
i� wiele os�b w jego wieku widzi
co� �miesznego w tym, �e ca�e
m�odsze rodze�stwo nie odst�puje
go na krok. Istnia�a, rzecz
jasna, tego przyczyna - matka
ich, nim umar�a przed rokiem,
d�ugo chorowa�a i Dawid bardzo
cz�sto by� jedynym opiekunem
dzieci. Ale przecie� trudno to
by�o wszystkim t�umaczy�.
Zawsze si� skr�ca� na
wspomnienie, jak Ester
powiedzia�a kiedy� do niego:
"mamo" w obecno�ci jednego
znajomego ch�opaka, kt�ry si�
nazywa� Skip Hunter. Oczywi�cie
Ester wcale nie uwa�a�a go za
swoj� matk�. By�a wtedy bardzo
malutka i opr�cz s�owa "mama"
niewiele potrafi�a powiedzie�.
Ale Skip rozgada� to wszystkim
naoko�o i koledzy przez d�ugi
czas przezywali Dawida
"Mamusi�".
Ester wlok�a si� jeszcze kilka
krok�w z ty�u, kiedy Dawid
wyszed� na stopie� werandy.
Zobaczy� teraz, �e znami� na
czole Amandy to opalizuj�cy
tr�jk�t zrobiony z jakiej�
metalicznej substancji. Amanda
sta�a bez ruchu spogl�daj�c na
nadchodz�cych i tylko jej wzrok
przesuwa� si� od Dawida do Ester
i z powrotem - d�ugie oboj�tne
spojrzenie spod nie zmru�onych
powiek.
- Cze�� - powiedzia� Dawid,
ale Amanda wci�� wpatrywa�a si�
w nich bez s�owa, a trwa�o to
tak d�ugo, �e ju� si� zacz��
zastanawia�, czy ona i teraz,
kiedy maj� mieszka� pod jednym
dachem, nie b�dzie si� chcia�a
do niego odzywa�. By�o to wr�cz
niesamowite i Dawid z du�ym
wysi�kiem opanowywa� nerwowe
skurcze twarzy i r�k, kiedy tak
sta� i czeka�.
Wreszcie Amanda westchn�a
m�wi�c jednocze�nie:
- Ty jeste� Dawid?
Dawid, rad, �e si� ta
niesamowita cisza sko�czy�a,
przytakn��, o wiele za
entuzjastycznie.
- A ta tutaj? - Amanda
wskaza�a Ester. - Kt�ra to?
M�wi�a takim tonem, �e Dawid
spojrza�, czy siostrze czego nie
brak, mo�e jej leci z nosa albo
zapomnia�a w�o�y� jakiej� cz�ci
garderoby - ale wszystko by�o w
porz�dku. Ester nie wygl�da�a
specjalnie efektownie, ot,
normalnie, jak czteroletnia
dziewczynka: ma�a, krzepka, o
prostych ciemnych w�osach i
kr�g�ych r�owych policzkach.
- To jest... - zacz��, lecz
Ester mu przerwa�a.
- To jest Tesser - pokaza�a na
siebie palcem przytykaj�c go do
nasady nosa.
- Co ona powiedzia�a? -
spyta�a Amanda.
- Powiedzia�a "Tesser" -
wyja�ni� Dawid. - Ona tak siebie
nazywa.
Amanda wyda�a si� Dawidowi
nieco bardziej ni� dot�d
zainteresowana.
- A dlaczego?
- Nie wiem - odpar�. - Czemu
nazywasz siebie Tesser?
- Bo ja jestem Tesser -
oznajmi�a ESter.
- Ona tak wymawia imi� Ester -
t�umaczy� Dawid.
- Och - wzruszy�a ramionami
Amanda. - Tylko tyle? My�la�am,
�e mo�e to jej imi� duchowe.
- Jej co? - zdumia� si� Dawid.
- Jej imi� duchowe.
- Aha - powiedzia� Dawid.
Ester poci�gn�a go z ty�u za
koszul�. Burkn��, �eby
przesta�a, i odepchn�� jej
r�czk�, ale poci�gn�a znowu.
Wreszcie spyta�:
- O co chodzi? - A ona kiwn�a
paluszkiem, �eby si� schyli�.
- Szeptu, szeptu! -
zaszemra�a.
Dawid westchn��. Ester nigdy
nie wrzeszcza�a ani nie ciska�a
niczym jak Janie, ale by�a
potwornie uparta. Wiedzia�, �e
lepiej pozwoli� jej od razu na
te "szeptu, szeptu", inaczej
b�dzie si� upomina�a bez ko�ca.
Przykucn��, �eby mog�a si�gn��
do jego ucha, a ona pochyli�a
si� nad nim i zacz�a swoje
"Szuszuszuszuszu". Nigdy nie
mo�na by�o zrozumie� ani s�owa z
szept�w Ester, ale tym razem
jasne by�o, o co jej chodzi, bo
ca�y czas wskazywa�a na g�ow�
Amandy.
- Ona zdaje si� chcia�aby
wiedzie�, co znacz� te twoje
w�osy i to, co masz na czole -
powiedzia� Dawid.
- Moje w�osy? - zdziwi�a si�
Amanda, jakby nie by�o w nich
nic nadzwyczajnego.
- Dlaczego je... tego... tak
posplata�a� w te warkoczyki.
- Och! S� cz�ci� sk�adow�
mojego stroju obrz�dowego. To
r�wnie� - tu wskaza�a tr�jk�t na
czole. - To jest m�j o�rodek
w�adzy.
"W�adzy?" - chcia� zapyta�
Dawid, kiedy nagle Ester pisn�a
z przej�ciem. Podnios�a r�g
r�cznika k�pielowego i zajrza�a
do klatki.
- To ptak - o�wiadczy�a. -
Popatrz, Dawid. Wielki, ogromny
ptak.
- Tak - kiwn�� g�ow� Dawid. -
Jeszcze jaki wielki! Wygl�da jak
kruk. Czy to czasem nie kruk?
Amanda podnios�a klatk� i
szczelnie owin�a r�cznikiem.
- Nie ca�kiem - odpar�a. - Ja
zanios� klatk�, a ty mo�esz
wzi�� pud�o z ksi��kami. A ty -
zwr�ci�a si� do Ester - mo�esz
zabra� neseser.
Pud�o z ksi��kami by�o wielkie
i ci�kie. Dawid zatacza� si�
lekko na schodach. Amanda sz�a
za nim nios�c w jednej r�ce du��
klatk�, a w drugiej ma��. Za ni�
wdrapywa�a si� powoli, schodek
po schodku, Ester.
Kiedy dotarli do pokoju, kt�ry
Molly wybra�a dla Amandy, Dawid
przysiad� na pudle i dysza�
ci�ko.
Pok�j by� ma�y, lecz
interesuj�cy, z mansardowym
oknem i sko�nym wielospadowym
sufitem. Amanda rozgl�da�a si�
ch�odnym wzrokiem, z twarz� bez
wyrazu. Dawid nie m�g� nawet
odgadn��, czy jej si� pok�j
podoba, czy nie.
Potem przypomnia� sobie, o co
mia� j� spyta�, kiedy zacz�li
wchodzi� na schody.
- Co chcia�a� powiedzie� przez
"nie ca�kiem"? Czy to kruk, czy
nie kruk? Jak to mo�e by� "nie
ca�kiem" kruk?
Amanda odwin�a r�cznik, a
kruk przesun�� si� boczkiem po
�erdzi i z w�ciek�o�ci� usi�owa�
dziobn�� j� w palce.
- To jest nie ca�kiem kruk -
wyja�ni�a. - W gruncie rzeczy to
jest m�j Pobratymiec. Nie wiem,
czy kiedykolwiek s�ysza�e� to
s�owo, ale ten kruk jest moim
Pobratymcem.
Rozdzia� drugi
Dawid nie mia� zielonego
poj�cia, o czym m�wi�a Amanda
nazywaj�c tego wielkiego
czarnego kruka swoim
Pobratymcem. Przez chwil� wi�c
tylko kiwa� g�ow� w nadziei, �e
powie co� wi�cej, z czego b�dzie
mo�na cho� troch� zrozumie�. Ale
ona tylko sta�a i patrzy�a na
niego opu�ciwszy k�ciki ust i
uni�s�szy jedn� brew.
- Nigdy nie s�ysza�e� o
Pobratymcach? - zapyta�a
wreszcie.
- No... Chyba tak... to mi
brzmi troch�... - tu przerwa� i
u�miechn�� si� - bratersko.
Wargi Amandy zadygota�y i
znowu zacisn�y si� w �uk.
Westchn�a.
- To ma zupe�nie inne
znaczenie. Pobratymiec to co�,
co ma form� zwierz�cia czy
ptaka, ale naprawd� jest duchem.
To duch, kt�ry �yje z okultyst�
i jest ��cznikiem mi�dzy nim a
�wiatem nadprzyrodzonym.
- �wiatem nadprzyrodzonym?
Jakim �wiatem nadprzyrodzonym?
- S� r�ne rodzaje nauk
tajemnych wprowadzaj�cych w
�wiat nadprzyrodzony - wyja�ni�a
Amanda. - Dopiero zacz�am je
poznawa� i jeszcze nie wiem, w
czym b�d� si� specjalizowa�. Mam
przyjaci�k�, Leah, kt�ra ju�
studiuje od lat i praktycznie
bior�c, wie wszystko o
okultyzmie, ale ona interesuje
si� przede wszystkim zwyk�ym
czarnoksi�stwem. Ja si� jeszcze
nie ca�kiem zdecydowa�am.
Rozwa�am r�ne mo�liwo�ci.
- Jakie na przyk�ad?
Ale w�a�nie w tej chwili
Amanda zobaczy�a, co robi Ester.
Podczas ich rozmowy ma�a
przysz�a wreszcie, po�o�y�a
neseserek na �rodku pokoju i
ruszy�a prosto do klatki kruka
pod oknem.
- Hej, odejd� stamt�d! -
zawo�a�a Amanda.
Dawid zobaczy�, �e wszystkie
dziesi�� palc�w Ester oraz nos
tkwi� wewn�trz klatki. Co� tam
gada�a do kruka, ale nie
s�ysza� poszczeg�lnych s��w.
- Odejd� stamt�d! - krzykn�a
znowu Amanda. Przeskoczy�a przez
pok�j i oderwa�a ma�� od klatki.
Ester wpatrywa�a si� w ni�
okr�g�ymi ze zdumienia oczyma. -
Dziobnie ci�! - wrzeszcza�a
Amanda. - Podziobie ci� jak... -
zreflektowa�a si�, potem doda�a:
- Chcesz, �eby ci wydzioba�
oczy? - Obr�ci�a si� do Dawida i
wzruszy�a ramionami. - Smarkacze
- mrukn�a. - Nie jestem do nich
przyzwyczajona.
Ester schowa�a si� za brata i
wygl�da�a zza jego plec�w.
- Czy ta nowa siostra b�dzie
te� wszystkim rzuca�a? -
spyta�a.
- Nie - odpar� Dawid. - Ona
si� na ciebie nie gniewa. Ona
tylko chcia�a, �eby ci� kruk nie
dziobn��.
- Ale on wcale nie chcia�.
Amanda prychn�a.
- S�uchaj, ma�a, kiedy ten
kruk chce dzioba�, to nie m�wi,
�e chce, tylko dziobie. Popatrz
no - wyci�gn�a r�ce. - Tutaj,
tutaj i tutaj.
Na d�oniach i palcach mia�a
liczne czerwone strupy. Dawid
spojrza� na kruka. Nie mia�
przyjaznej miny, to prawda.
Siedzia� przycupni�ty na �erdzi
z g�ow� wci�ni�t� w skrzyd�a i
wpatrywa� si� bezustannie w
Amand� z�ymi ��tymi oczyma. Za
ka�dym razem, kiedy robi�a krok
w jego kierunku, wykr�ca� ku
niej g�ow� i otwiera� dzi�b.
- Jak to si� dzieje, �e ci�
dziobie, je�li jest twoim
Pobratymcem? - zapyta� Dawid i w
tej samej chwili po�a�owa�
pytania. Amanda musia�a mie�
ca�y zestaw ch�odnych spojrze�,
a to, kt�re teraz rzuci�a na
Dawida, by�o jednym z
najch�odniejszych i
najd�u�szych.
- Po prostu dlatego -
powiedzia�a i zamilk�a na dobr�
chwil�, co w jaki� spos�b by�o
bardziej obra�liwe ni� s�owa. -
Dlatego, �e mam go dopiero od
kilku dni. Leah powiada, �e za
ma�o mia�am czasu na nawi�zanie
��czno�ci. Trzeba na to
d�u�szego okresu i trzeba
r�wnie� odpowiednich obrz�d�w.
W�a�nie zacz�am je odprawia�.
Dawid przykucn�� przy klatce,
a kruk przysun�� si� bli�ej,
otwieraj�c gro�nie dzi�b.
- Gdzie go zdoby�a�? - spyta�
Dawid.
- W Santa Monica, kilka dni
temu. Na dzie� przed wyjazdem
tu, do was. To si� tak dziwnie
z�o�y�o - Amanda pochyli�a si�,
a oczy jej si� rozszerzy�y i
rozb�ys�y. - Widzisz - tu
rozejrza�a si� wko�o ukradkiem,
tajemniczo i zni�y�a g�os do
napi�tego, podnieconego szeptu -
najbardziej niesamowite jest to,
�e czyta�am ksi��k� o
Pobratymcach i akurat w kilka
dni p�niej wesz�am ca�kiem
przypadkiem do sklepu
zoologicznego, ko�o domu ojca, a
jak wesz�am, to us�ysza�am
g�o�ny skrzek, spojrza�am i
zobaczy�am, jak si� we mnie
wpatruje, wodzi� za mn� wsz�dzie
oczyma. A kiedy go zobaczy�am,
przej�o mnie takie dziwne
uczucie - mia�am niemal wizj� -
i wiedzia�am, �e musz� go mie�.
Wi�c powiedzia�am wieczorem
tatusiowi o tym kruku, a on mi
da� pieni�dze - ot, tak bez
�adnego gadania.
Dawid by� zafascynowany.
Patrz�c na twarz Amandy
opowiadaj�cej o kruku, mia�
takie wra�enie, jakby patrzy� na
rze�bion� w g�rskiej skale
twarz, o�ywion� nagle w
zdumiewaj�cy, dramatyczny
spos�b. Tak by� poch�oni�ty
staraniem, �eby nic z tego nie
straci� - tajemniczo�ci,
zawieszenia, podniecenia i tych
sekretnych, znacz�cych spojrze�,
kt�re nie ca�kiem pojmowa� - �e
niemal przesta� rozumie�, co ona
m�wi. Nie zdawa� sobie sprawy z
tego, �e powinien odpowiedzie�,
dop�ki Amanda nie powt�rzy�a:
- A on da� mi pieni�dze, ot,
tak, bez �adnego gadania.
- Naprawd�? Ile kosztowa�?
- Prawie czterdzie�ci dolar�w.
- Kupa forsy!
Amanda wzruszy�a ramionami.
- M�j tata ma mas� pieni�dzy.
Doskonale rozumia�, co ja
prze�ywa�am widz�c tego kruka.
On rozumie wszystko, czym ja si�
interesuj�, okultyzm i w og�le.
Zaraz po kupieniu tego kruka
poszli�my do biura podr�y i
wymienili�my bilet, kt�ry mi
mama przys�a�a, na wcze�niejszy
o dob�, �ebym mog�a poby� jeden
dzie� z moj� przyjaci�k�, Leah.
Postanowili�my nie dzwoni� do
mamy i nie zawiadamia� jej o
tym. Wzi�am po prostu taks�wk�
z lotniska i pojecha�am prosto
do domu Leah, a potem, dzi�
rano, zadzwoni�am do mamy, �eby
mnie zabra�a stamt�d, a nie z
lotniska.
- Tak - powiedzia� Dawid. -
S�ysza�em, jak Molly m�wi�a o
tym tacie dzi� rano, zaraz po
twoim telefonie.
Amanda pochyli�a si� ku niemu.
- S�ysza�e�? I co m�wi�a? By�a
w�ciek�a?
- NIe wiem, czy by�a w�ciek�a.
Wydawa�a si� chyba zmartwiona.
Oczy Amandy zw�zi�y si�, ale
nie powiedzia�a ani s�owa.
Schodzili w�a�nie na d� po
nast�pny �adunek pude� i waliz,
kiedy Dawidowi przysz�o do
g�owy, by zainteresowa� si�,
gdzie te� jest Molly. Widzia�,
jak bieg�a do domu, ale potem
ju� nie wychodzi�a. Dziwne, �e
nie przysz�a pom�c Amandzie
rozgo�ci� si� w nowym pokoju.
- Gdzie Molly? - spyta�.
- Nie wiem - odpar�a Amanda i
Dawid stwierdzi�, �e przybra�a
znowu poprzedni kamienny wyraz
twarzy. - Pewno gdzie� si� tam
w�cieka. Troch� si� pok��ci�y�my
po drodze.
Dawid w ostatniej chwili
powstrzyma� pytanie "o co?", bo
pomy�la� sobie, �e Amanda
mog�aby powiedzie�, �e to nie
jego sprawa. Ale niepotrzebnie
si� k�opota�, Amanda wyra�nie
chcia�a o tym m�wi�.
- Zrozum, przede wszystkim
matka nie znosi Leah, mojej
najlepszej przyjaci�ki. W
ka�dym razie nie chce, �ebym si�
z ni� przyja�ni�a. Leah to moja
najlepsza przyjaci�ka od dw�ch
lat, odk�d si� rodzice
rozwiedli, a mama przeprowadzi�a
si� ze mn� do tego samego domu,
w kt�rym mieszka Leah z matk�.
Ale moja mama zawsze si�
sprzeciwia�a, �eby�my by�y
przyjaci�kami.
- Czemu?
- Kto j� tam wie? - odpar�a
Amanda.
Doszli w�a�nie do podjazdu i
Amanda segregowa�a reszt�
baga�u. Oddziela�a to, co mia�a
nie�� sama, od tego, co mia�
zabra� Dawid. Jemu zostawi�a
wszystkie pud�a z ksi��kami.
Ona nigdy nie powie wprost, �e
nie znosi Leah. M�wi tylko, �e
Leah jest ode mnie starsza i �e
za du�o czasu po�wi�ca zjawiskom
nadprzyrodzonym i takie r�ne
rzeczy. I nie bardzo jej si�
podoba, �e Leah nigdy si� do
niej nie odzywa.
- Nigdy si� do niej nie
odzywa? - zdziwi� si� Dawid. -
Jak to?
- Och, ona nic nie ma
przeciwko mamie, pr�bowa�am jej
to wyt�umaczy�. Po prostu
doro�li s� Leah zb�dni. Ona do
w�asnej matki te� si� nie
odzywa.
Dawid niemal przesta� na
chwil� s�ucha�, tak si� nad tym
zamy�li� - �e kto� mo�e si�
nigdy nie odzywa� do w�asnej
matki. Ale Amanda m�wi�a dalej:
- Tak czy inaczej mama by�a
w�ciek�a, �e tata pozwoli� mi
wcze�niej wyjecha� i zosta� na
noc u Leah. Wyrzuca�a mi, jak
mog�am sama jecha� na lotnisko i
sama bra� taks�wk�, ale to
przecie� takie g�upie. Zawsze
sama je�d�� taks�wkami, jak
mieszkam z moim tat�. Robi�am to
ju� setki razy. A zreszt�
musia�am jecha� do Leah, bo
mia�am u niej mas� moich rzeczy.
- S�ysza�em, jak Molly m�wi�a
wczoraj, �e macie si� zatrzyma�
w drodze powrotnej przy tym
domu, gdzie mieszka�y�cie
dawniej, i zabra� twoje rzeczy.
- Pewno, zatrzyma�yby�my si�
na chwilk� i tyle. Wcale bym si�
nie widzia�a z Leah. No wi�c
razem z tatusiem zmienili�my
troch� te plany.
Dawid skin�� g�ow�.
- Ale nie o to g��wnie posz�o
- ci�gn�a Amanda. - K��ci�y�my
si� przede wszystkim o moje
ubranie. Ona nie chcia�a, �ebym
dzisiaj nosi�a moje szaty
obrz�dowe.
- Nie pozwala ci si� tak
ubiera�?
- Och, na og� jako� mi nie
prawi kaza� na ten temat, ale
dzisiaj dosta�a naprawd�
jakiego� bzika. �e niby
przyje�d�am tutaj po raz
pierwszy i tra la la.
Powiedzia�a, �e �miertelnie
wystrasz� dzieci.
- Jako� nas nie wystraszy�a�
�miertelnie.
Amanda prychn�a.
- Pewno, �e nie. Nic j� nie
obchodzi, �e dla mnie to
okropnie wa�ne chodzi� w�a�nie
dzisiaj w szatach obrz�dowych.
Widzisz, dzisiaj jest bardzo
wa�ny dzie� dla pewnego gatunku
czarnoksi�stwa. Leah dowiedzia�a
si� o tym wczoraj, podczas
specjalnych obrz�d�w, kt�rych
dope�ni�a, �eby sprawdzi�, jaki
jest w�a�ciwy dzie�, w kt�rym
mo�na nawi�za� kontakt z
Pobratymcami. Stwierdzi�y�my, �e
musz� w�a�nie dzisiaj nosi� m�j
str�j i przestrzega� wszelkich
tabu i w og�le, bo inaczej nigdy
nie nawi��� kontaktu z Rolorem.
Dawid otworzy� usta, by
zapyta�, ale Amanda go
uprzedzi�a.
- Rolor to imi� mojego
Pobratymca.
To s�owo Si�y z dawnych pie�ni
magicznych o krukach.
- Rolor to imi� kruka?
- Tak, ale jeszcze nie
zd��y�am go tak nazwa�. Czekam,
a� nawi��emy kontakt.
- Da�bym g�ow�, �e nazywa�a� go
zupe�nie inaczej, kiedy ci�
dzioba�.
Ester dotar�a wreszcie do
nich, wi�c Amanda zacz�a
rozdawa� baga�e do niesienia.
Dawid dosta� nast�pne pud�o z
ksi��kami, a Amanda wzi�a
walizk� i drug� klatk�. Nie
pozosta� ju� �aden drobiazg do
niesienia, wi�c wyci�gn�a dla
Ester dwie ksi��ki z pud�a
Dawida. Bardzo si� dobrze
z�o�y�o, bo to pud�o by�o
jeszcze ci�sze ni� poprzednie.
Kiedy si� znale�li na pode�cie
schod�w, Dawid zobaczy� Blaira i
Janie wychodz�cych z jego
pokoju. Szli spokojnie, p�ki
Janie nie spostrzeg�a Amandy.
W�wczas, z twarz� zapalon� jak
w��czony komputer, wpad�a
biegiem do pokoju Amandy ci�gn�c
za sob� Blaira. Nim Dawid zd��y�
si� do nich dowlec, Janie
terkota�a jak karabin maszynowy.
- Dzie� dobry - m�wi�a. - Wiem,
kto ty jeste�. Ja jestem Janie
Victoria Stanley, mam sze�� lat,
ale jestem bardzo rozwini�ta na
sw�j wiek. Ty jeste� Amanda
Randall, masz dwana�cie lat,
Molly jest twoj� matk�, wi�c ty
jeste� nasz� siostr� i...
- Zamknij si� - rozkaza� Dawid
i Janie zamilk�a na chwil�.
Amanda odwr�ci�a si� do niego
z wyrazem, kt�ry zaczyna� ju�
poznawa�, chocia� wci�� go
zdumiewa�. Jak jej si� udawa�o
przybiera� tak znudzon� i
zbrzydzon� min� bez jednego
drgnienia mi�nia w tej
�miertelnej masce?
- Co to takiego? - spyta�a. -
Gadaj�ca lala?
Dawid u�miechn�� si�. Janie
by�a dziewczynk� bardzo ma�� na
sw�j wiek, o wdzi�cznej
lalczynej buzi. Mia�a do�eczki
na policzkach, niebieskie
okr�g�e oczy, d�ugie fr�dzlaste
rz�sy oraz r�ne inne cechy, o
kt�rych Amanda z pewno�ci�
wkr�tce si� dowie - na przyk�ad,
�e jest o wiele sprytniejsza,
g�o�niejsza i bardziej niezno�na
ni� przeci�tna sze�ciolatka.
Dawid by� pewny, �e Amanda
odczuje to bardzo szybko na
w�asnej sk�rze, i mia�
s�uszno��.
- Co jest w tej klatce? -
wybuchn�a Janie po mniej wi�cej
minucie milczenia. - Co jest w
tych dw�ch ma�ych klatkach? Co
ci si� sta�o z w�osami? Co to
jest, co masz przylepione na
czole?
Janie zawsze zadawa�a pytania
szybciej, ni� mo�na by na nie
odpowiedzie�. Amanda nawet nie
pr�bowa�a.
Powiedzia�a:
- To kruk i trzymaj si� od
niego z daleka.
- Oraz: - to w�� i jaszczurka:
legwan rogaty, od nich te�
trzymaj si� z daleka. - A potem
przesta�a odpowiada�, i zacz�a
uk�ada� rzeczy w komodzie.
Janie po chwili da�a spok�j,
usiad�a obok Ester przy klatce
kruka i zacz�a opowiada� ma�ej
wszystko o tych ptakach.
T�umaczy�a jej, co kruki jedz� i
jakie wydaj� odg�osy i �e kruk
krukowi oka nie wykole. To by�
jeszcze jeden zwyczaj Janie.
Je�li nie zadawa�a pyta�, na
kt�re nikt nie m�g�
odpowiedzie�, odpowiada�a na
pytania, kt�rych nikt nie
zadawa�.
Amanda dalej rozpakowywa�a
rzeczy. Wreszcie Blair ruszy�
si� od progu, gdzie dot�d sta�,
i wszed� do pokoju. Opar� si� o
komod� i u�miechn�� do Amandy.
Ta spojrza�a na niego i
odwr�ci�a wzrok, ale po chwili
spojrza�a znowu. Ka�demu by�o
trudno oderwa� oczy od Blaira,
zw�aszcza kiedy si� u�miecha�.
Blair by� jasnow�osy i
niebieskooki, jak Janie, ale
buzi� mia� inn�. Molly
powiada�a, �e Blair ma tak�
twarz, jak� si� bardzo rzadko
spotyka u prawdziwych ludzi.
M�wi�a, �e musi da� spok�j
wszelkim pr�bom namalowania
portretu Blaira, bo bez wzgl�du
na technik� zawsze jej wychodzi
jak anio�ek na bo�onarodzeniowej
kartce.
Amanda spojrza�a na Blaira kilka
razy, wreszcie spyta�a:
- Kto ty jeste�?
Blair poruszy� wargami, lecz
nie wydoby� si� z nich �aden
d�wi�k.
- Czy ten z kolei nie gada? -
zapyta�a Dawida.
- Blair m�wi - wyja�ni� Dawid.
- Tylko niewiele.
- Co za ulga - mrukn�a
Amanda.
- On i Ester maj� dopiero po
cztery lata. To bli�ni�ta.
- Tak, s�ysza�am, �e macie tu
jakie� bli�niaki.
Kiedy raz jeszcze ruszyli po
ostatni� ju� cz�� baga�u
Amandy, zabrali ze sob� tr�jk�
ma�ych, �eby ich nie zostawia�
sam na sam z krukiem. Mieli do
wniesienia tylko jedn� ma��
walizk� i jedno pud�o z
ksi��kami. To ostatnie pud�o
by�o najwi�ksze.
- Masz mas� ksi��ek -
stwierdzi� Dawid.
- Wiem. Tu, w tym pudle, jest
cz�� mojej biblioteki nauk
tajemnych. Rozumiesz - o czarnej
magii, spirytyzmie,
czarnoksi�stwie i takich
sprawach.
- Bomba! - ucieszy� si� Dawid.
Wyci�gaj�c kilka ksi��ek dla
Janie i bli�ni�t do niesienia
zacz�� ju� odczuwa� to mi�e
podniecenie, jakie zawsze
budzi�a w nim biblioteka. Magia
szczeg�lnie go interesowa�a,
czyta� wiele ksi��ek na ten
temat, ale wi�kszo�ci tych,
kt�re znajdowa�y si� w pudle
Amandy, nigdy nie widzia� na
oczy. Dwie pierwsze, jakie
wyj��, nosi�y tytu�y: "Nawiedzane
domy" i "Czarnoksi�stwo
nowoczesne". Na ok�adce tej o
czarnoksi�stwie by�o
czarno_czerwone nocne niebo i
blady ksi�yc przeci�ty cienk�
w�owat� chmur�.
- Ojejku. Czy m�g�bym kilka
po�yczy�?
- Nikomu nigdy nie po�ycza�am
tych ksi��ek, tylko Leah -
powiedzia�a Amanda. - Poza tym,
nie wygl�dasz mi na
odpowiedniego.
- Odpowiedniego do czego?
- Do spraw nadnaturalnych.
Aha, spod jakiego jeste� znaku?
- Co to znaczy spod znaku?
- Ooooch - j�kn�a Amanda.
Brzmia�o to jak po��czenie
prychni�cia i j�ku. - Znaku!
Znaku Zodiaku. Astrologicznego
znaku.
Dawid potrz�sn�� g�ow�.
Amanda znowu prychn�a
niedowierzaj�co.
- Kiedy masz urodziny? -
pyta�a z t� przesadn�
cierpliwo�ci�, z jak� niekt�rzy
doro�li t�umacz� co� ma�ym
dzieciom. Kiedy Dawid
odpowiedzia� jej, �e drugiego
pa�dziernika, pokiwa�a g�ow�,
jak osoba, dla kt�rej sprawa
sta�a si� jasna. - To wszystko
t�umaczy - o�wiadcy�a.
Wzi�a ostatni� walizk� i
ruszy�a po schodach. Za ni�
szed� Dawid z pud�em, a za nim
rz�dem tr�jka ma�ych, ka�de z
kilkoma ksi��kami. Ale mimo �e
g�rna warstwa ksi��ek zosta�a
wyj�ta, pud�o by�o bardzo
ci�kie. Dawid z trudem dowl�k�
si� do podestu.
- Id�cie dalej - powiedzia�. -
Ja zaraz przyjd�. - Wci�gn��
pud�o na podest, a sam roz�o�y�
si� obok na plecach.
Amanda usiad�a o stopie� wy�ej
i rzecz jasna dzieci te� si�
zatrzyma�y. Blair i Ester
usiedli obok Dawida, ale Janie
przelaz�a mu nad g�ow�, niemal
nadeptuj�c na ucho, i usadowi�a
si� ko�o Amandy.
- Nie podoba ci si� nasz nowy
dom? - pyta�a. - On ma nazw�.
Nazywa si� Stara Willa
Westerley�w. Mieszka�a� ju�
kiedy w domu, kt�ry ma nazw�? Bo
my nie. I ma szesna�cie i p�
pokoju.
Dawid j�kn��.
- Nic podobnego. NIe ma tylu.
- Owszem ma. Sama liczy�am.
Wczoraj je liczy�am. Prawda,
Tesser?
- Wi�c musia�a� liczy� i
werand�, i �azienki, i wszystko.
Weranda i �azienki si� nie
licz�.
- �azienki si� licz� -
oznajmi�a Janie. - Wi�c je
wliczy�am. Jest szesna�cie i
p�. Nie zachwycasz si� swoim
nowym domem? Co, Amanda?
W ciszy, jaka teraz nast�pi�a,
Dawid d�wign�� si� do pozycji
siedz�cej. Amanda wpatrywa�a si�
w Janie wspar�szy podbr�dek na
pi�ci.
- Nowym? - powiedzia�a
wreszcie. - Nowym domem? Ten mi
wygl�da dosy� staro.
- Wiem - odpar�a Janie. - On
jest okropnie stary. Dawid
powiada, �e s� w nim tajemne
przej�cia i ukryte skarby i
nawet duchy.
Amanda spojrza�a na Dawida.
Dawid potrz�sn�� g�ow� my�l�c:
"Ty wstr�tna gadu�o!"
- Tego nie m�wi�em -
powiedzia� po chwili. - M�wi�em
tylko, �e w takim domu mog�oby
to wszystko by�.
- I Dawid ich szuka� -
ci�gn�a Janie. - Z miark�.
Dawid wsta� i zacz�� podnosi�
pud�o, ale Amanda siedzia�a
dalej, tarasuj�c mu drog�.
- Z miark�? - powt�rzy�a.
Dawid usiad�.
- S�ysza�em, jak si� mierzy
�ciany w starych domach. Mierzy
si� z zewn�trz, a potem od
wewn�trz i je�li si� miara nie
zgadza, to pewno tam jest jaki�
ukryty pok�j albo przej�cie.
Amanda w zamy�leniu pokiwa�a
g�ow�. Wci�� nie zmieniaj�c
pozycji, z podbr�dkiem na pi�ci
zacz�a si� rozgl�da� po tej
cz�ci domu, kt�r� mo�na by�o
obj�� wzrokiem z podestu. A du�o
mo�na by�o zobaczy�.
Na wprost podestu, niemal na
jego wysoko�ci, wisia� w hallu
wielki �yrandol, a dalej nad
frontowymi drzwiami znajdowa�o
si� p�okr�g�e okno o kolorowych
szybkach. Kiedy s�o�ce sta�o
nisko, promienie wpada�y przez
okienne szybki i rozpryskiwa�y
si� w kryszta�ach �yrandola na
tysi�ce dr��cych plamek
czerwieni, zieleni i z�ota.
Drzwi frontowe by�y szerokie i
masywne, osadzone w rze�bionych
framugach z ciemnego l�ni�cego
drzewa. Z hallu na prawo i lewo
prowadzi�y drzwi do saloniku,
bawialni i jadalni, a
przechyliwszy si� przez por�cz
mo�na by�o zobaczy� w g��bi
r�wnie� i drzwi do kuchni.
Same schody stanowi�y jeden z
naj�adniejszych element�w domu.
Nie by�y specjalnie szerokie,
ale zrobione z tego samego
ciemnego l�ni�cego drzewa, z
bogato rze�bionymi por�czami. Na
ko�cu ka�dej kondygnacji
znajdowa�y si� bardzo ozdobne
s�upki. Rze�ba ich wyobra�a�a
grub� winoro�l pn�c� si� ku
g�rze, gdzie znajdowa�a si�
wielka drewniana kula, a po obu
stronach winoro�li drewniane
t�uste kupidynki wspina�y si� na
palce i dotyka�y kuli pulchnymi
paluszkami. Ojciec Dawida
powiada�, �e ta por�cz jest
bardzo oryginalna i na sw�j wiek
w doskona�ym stanie. Zaledwie w
kilku miejscach wida� by�o w
drzewie odpryski czy p�kni�cia,
a jednemu kupidynkowi, tu na
pode�cie, brakowa�o g�owy.
Dawid si�gn�� r�k� i pomaca�
miejsce, gdzie powinna si�
znajdowa� g�owa kupidyna.
- Kto to zrobi�? - spyta�a
Amanda.
- Nie wiem - odpar� Dawid. -
Nie my. To si� musia�o sta�
bardzo dawno temu. Widzisz, kto�
wypolerowa� to miejsce, z
kt�rego si� od�ama�a, i powlek�
politur�.
- My�my tego nie zrobili -
zapewnia�a j� Janie. - To kto�
inny. Ale czemu oni jej nie
przykleili z powrotem, Dawid?
Czemu on nie ma g�owy? Czy mia�
kiedy g�ow�?
- Na pewno mia� - Dawid
westchn��. - Przecie� wszystkie
pozosta�e maj�. Uwa�aj!
Janie w�azi�a wszystkim na
nogi i palce, by przej�� do
kupidyna bez g�owy. Kucn�a tak,
�e niemal dotyka�a go nosem.
- Biedny, kochany kupidynek -
zacz�a melodramatycznie. Dawid
ju� wiedzia�, co b�dzie dalej.
Janie przechodzi�a faz�
rozsmakowywania si� w makabrze.
- Biedny ma�y kupidynek -
m�wi�a. - Bawi� si� rozkosznie
ze swoimi ma�ymi braciszkami, a
tu nagle przyszed� taki wielki
wyg�odnia�y olbrzym ze straszn�,
ogromn� siekier� i �ups...
- Zamknij si�, Janie -
zawo�a� Dawid dostatecznie
g�o�no, by j� zag�uszy�, bo
Blair i Tesser robili ju�
wielkie oczy.
- I biednemu ma�emu
kupidynkowi g��wka spad�a z
szyjki... - podj�a natychmiast
Janie.
- Janie! Zamknij si�! -
wrzasn�� Dawid. - Nie s�uchaj,
Tesser, wcale tak nie by�o.
- A jak by�o? - spyta�a Ester.
- Po prostu inne kupidynki
wzi�y t� g�ow� i schowa�y dla
kawa�u.
- Nic podobnego -
zaprotestowa�a Janie. - To by�
ten wielki ol...
- S�uchaj, Janie - Dawid
z�apa� j� za ramiona, przewr�ci�
na wznak, siad� na niej
okrakiem i zatka� jej usta.
Czasami by� to jedyny spos�b, by
zmusi� Janie do s�uchania. -
S�uchaj, Janie. Zabrali mu g�ow�
i schowali dlatego, �e za wiele
m�wi�. Tak to bywa, kiedy kto�
za du�o gada.
Janie przesta�a be�kota� i
zamkn�a usta, a Dawid nagle
uprzytomni� sobie, �e niemal
zapomnia� o Amandzie, kt�ra
siedzia�a i patrzy�a. Zerkn�� na
ni�, puszczaj�c Janie, ale
niewiele mu to da�o. Amanda
siedzia�a w dalszym ci�gu z
podbr�dkiem wspartym na pi�ci,
przygl�daj�c si� im wszystkim.
Bardzo to by�o tajemnicze, �e
si� nigdy nie wiedzia�o, co ona
my�Li.
Rozdzia� trzeci