2190

Szczegóły
Tytuł 2190
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2190 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2190 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2190 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Zilpha K. Snyder Kupidyn bez g�owy Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1989 Prze�o�y�a Anna Przedpe�ska_Trzeciakowska T�oczono w nak�adzie 20 egz. pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Pap. kart. 140g kl. III-B�, Ca�o�� nak�adu 100 egz. Przedruk z wydawnictwa "Nasza Ksi�garnia", Warszawa 1977. Larry.emu - zawsze i wci�� Rozdzia� pierwszy Dawid zastanawia� si� cz�sto, jak to si� sta�o, �e w tej w�a�nie chwili, kiedy jego macocha wyje�d�a�a z Willi Westerley�w po Amand�, on siedzia� na pode�cie schod�w na d�ugo�� r�ki od kupidyna bez g�owy. Kiedy Molly pokaza�a si� u st�p schod�w, wiedzia�, �e wyje�d�a, gdy� mia�a pantofle na nogach i ani �ladu farb na r�kach i sukni. By�a jego macoch� od trzech tygodni i, jak to malarka, chodzi�a po domu ubrana bardzo swobodnie. - Och, jeste� - zwr�ci�a si� do Dawida. - Jad� w�a�nie po Amand�. Przypilnujesz ma�ych, kiedy mnie nie b�dzie? Byli przed chwileczk� na dole, ko�o hu�tawki. Dawid obieca�, �e przypilnuje, i Molly wysz�a, posy�aj�c mu u�miech od drzwi. Siedzia� jeszcze chwil� rozkoszuj�c si� g��bok� cisz� wielkiego starego domu, zupe�nie teraz pustego. I ju� wtedy, nim si� cokolwiek wydarzy�o, wyczuwa� co� niesamowitego w tym miejscu na pode�cie schod�w. By� to centralny punkt, jakby serce starego domu. A r�wnie� znakomity punkt obserwacyjny z widokiem na liczne drzwi i oba halle, ten na dole i na pi�trze. Po chwili Dawid wsta� i poszed� szuka� na dworze swego ma�ego brata i siostrzyczek. Hu�ta� ich, p�ki si� nie zm�czy�, a potem zabra� ca�e towarzystwo na g�r� do pokoju, w kt�rym mieszka� ze swoim ma�ym braciszkiem Blairem. Dzieci wyci�gn�y jakie� zabawki, a Dawid widz�c, �e s� zaj�te, wzi�� ksi��k� i u�o�y� si� na parapecie okiennej niszy, sk�d obejmowa� wzrokiem podjazd. Troch� czyta�, ale g��wnie wygl�da� samochodu Molly i zastanawia� si� nad przysz�o�ci� - i nad Amand�. Amanda, dwunastoletnia c�rka Molly, mieszka�a ze swoim ojcem, zanim tata Dawida o�eni� si� z Molly, a teraz mia�a zamieszka� z matk� i rodzin� Stanley�w. Ka�dy, kto po tylu latach zajmowania pozycji najstarszego z rodze�stwa nagle dostaje starsz� siostr� - Dawid mia� jedena�cie lat - musi zamy�li� si� nad przysz�o�ci�. A Dawid czu�, �e Amanda mo�e da� cz�owiekowi wi�cej do my�lenia ni� przeci�tna siostra. To wra�enie na temat Amandy mia�o �r�d�o w kilku zas�yszanych uwagach, ale przede wszystkim w przeczuciu. Przeczucia by�y cz�stym zjawiskiem w rodzinie Dawida - w rodzinie ze strony matki - a przeczucie, jakie go nachodzi�o w zwi�zku z Amand�, by�o wyj�tkowo silne. Co� jakby ostrze�enie, �e powinien oczekiwa� niebywa�ych zmian po wej�ciu Amandy do rodziny Stsanley�w. Owe drobne zas�yszane uwagi, jakie wymkn�y si� Molly czy tatusiowi, nie by�y najistotniejszym �r�d�em owego przeczucia. Najwa�niejszy by� pewien szczeg�lny wyraz twarzy - wyraz twarzy Amandy w czasie jedynego ich wsp�lnego spotkania. Widzia� j� dotychczas tylko raz, bo przez ca�y ten okres, kiedy Molly i tata chodzili ze sob�, Amandzie udawa�o si� trzyma� na uboczu. Tata j� oczywi�cie widywa�, ale za ka�dym razem, kiedy projektowano wsp�lny wypad dla obu rodzin, Amanda mia�a jakie� bardzo wa�ne przeszkody - czy to test, do kt�rego musia�a si� przygotowa�, czy gryp� �o��dkow�. Zawsze, z wyj�tkiem tego jednego jedynego wsp�lnego p�j�cia do zoo, dawno temu, kiedy tata i Molly si� poznali. Dawid nie zwraca� owego popo�udnia specjalnej uwagi na Amand�, bo w g�owie mu nie posta�o, �e zostanie kiedy� jego siostr�, a poza tym bardzo by� zaj�ty trzymaniem Blaira z dala od zwierz�t. Blair �wietnie si� rozumia� z wi�kszo�ci� zwierz�t, wi�c w�a�ciwie nie grozi�o mu niebezpiecze�stwo, tyle �e dozorcy zwierz�t nie bardzo si� potrafili pozna� na Blairze. Dawid pami�ta�, �e powiedzia� dzie� dobry Amandzie, kiedy tata ich sobie przedstawia� - i �e Amanda nie odpowiedzia�a. Rysowa� mu si� w pami�ci mglisty obraz ciemnawych w�os�w i czerwonej sukienki, ale najlepiej zapami�ta� wyraz twarzy Amandy. Przez ca�e popo�udnie, za ka�dym razem kiedy si� do niej zbli�a�, rzuca�a mu niezmiennie takie samo spojrzenie. Po kilku podobnych spojrzeniach cz�owiek normalnie zaczyna przypuszcza�, �e powinien obejrze� podeszwy swoich but�w, zw�aszcza je�li znajduje si� w zoo. Dawid sprawdzi�, podeszwy by�y czyste, ale tego spojrzenia nie zapomnia�. A wi�c zas�yszane uwagi, jak r�wnie� instynkt ostrzega�y go, �e powinien by� got�w w�a�ciwie na wszystko, i przypuszcza�... mia� nadziej�, �e jest got�w. Kiedy ma�y volkswagen Molly skr�ci� z szosy w d�ugi, piaszczysty podjazd, Dawid ukl�kn�� na parapecie i uchyli� okno, �eby wyjrze� przez szpar�. Szk�a w starych witra�owych oknach mia�y powierzchni� nier�wn� i ma�o mo�na by�o przez nie zobaczy�, zw�aszcza je�li cz�owieka ciekawi�y szczeg�y. Samoch�d podjecha� na podjazd prowadz�cy na werand�, ale przez chwil� nikt z niego nie wysiada�. Dawid s�dzi�, �e Molly gada z Amand�. Na pewno maj� sobie du�o do powiedzenia, to oczywiste. Od chwili kiedy si� ostatni raz widzia�y, tata i Molly pobrali si�, wyjechali w podr� po�lubn�, wr�cili i przenie�li wszystkie rzeczy oraz Stanleyowskie dzieci do starej Willi Westerley�w na wsi, gdy� by� to jedyny dom odpowiednio du�y i tani. A przez ca�y ten czas Amanda mieszka�a ze swoim ojcem w po�udniowej Kalifornii. Wci�� jeszcze patrzy� i czeka�, kiedy za nim, w pokoju, rozleg� si� g�o�ny rumor, a potem wrzask, jakby kto� nadepn�� kotu na ogon. Dawid bez odwracania g�owy wiedzia�, co si� sta�o. Kiedy ostatni raz sprawdza�, co dzieci robi�, Janie wznosi�a w k�cie jak�� budowl�, Ester czy�ci�a pod�og� dziecinnym odkurzaczem, a Blair zwin�� si� na ��ku Dawida i smacznie spa�. Ester podbieg�a teraz do Dawida i wdrapa�a si� na parapet, a po przeciwnej stronie pokoju Janie podnosi�a si� wolno z zaci�ni�tymi z�bami i z�ym wyrazem w oczach. Ester wsun�a si� za Dawida i spogl�da�a zza jego plec�w na Janie, kt�ra, jak zwykle, gotowa by�a czym� rzuca�. - Uspok�j si�, Janie - rozkaza� Dawid. - Po�� to. O co chodzi? - Tesser kopn�a moj� zagrod� dla koni - cedzi�a Janie. Tesser by�o to imi�, jakim ochrzci�a si� Ester, nim zdo�a�a w�asne wym�wi� prawid�owo. - Nie - t�umaczy�a Ester zza plec�w Dawida. - Ja jej nie kopn�am. Ja si� na ni� przewr�ci�am. Janie sz�a dalej naprz�d. - Janie - powiedzia� Dawid. - Jak ci�niesz tym koniem, to go st�uczesz. - St�uczesz Tesser - szepn�a ESter. Dawid roze�mia� si�, a Janie po chwili spu�ci�a wzrok na porcelanowego konika, kt�rego trzyma�a w r�ku, i krew zacz�a odp�ywa� z jej twarzy. Dawid odwr�ci� si� znowu do okna. Pewno Amanda jest ju� w domu, a on nie zd��y� zauwa�y�, jak wchodzi�a. Ale w dalszym ci�gu siedzia�a z Molly w samochodzie. Wtem Molly otworzy�a gwa�townie drzwiczki i wyskoczy�a. Zatrzasn�a je za sob� i ruszy�a szybkim krokiem przez podjazd i po schodkach, zostawiaj�c Amand� sam�. Dawid nie widzia� dok�adnie twarzy Molly, ale co� w sposobie trzymania ramion i g�owy kaza�o mu pomy�le�, �e ona chyba p�acze. Przez kilka nast�pnych chwil Amanda siedzia�a w samochodzie, potem powoli, nie�piesznie otworzy�a dzrwiczki i wysiad�a. Ujrzawszy j� Dawid wychyli� si� gwa�townie, wciskaj�c Ester w k�t wykuszu okiennego. - O rany! - j�kn�� z cicha. Us�yszawszy to Ester przesun�a mu g�ow� pod pach� tak, �e jej buzia znalaz�a si� w szparze okiennej pod jego twarz�. - O rany! - szepn�a. - A co to? - Dawid nie odpowiedzia�, wi�c Ester stukn�a go potylic� w podbr�dek. - Co to? - powt�rzy�a. - To? - Dawid powoli potrz�sn�� g�ow�. - To jest nasza nowa siostra, Tesser. - I dalej gapili si� razem. Przez kilka pierwszych chwil naprawd� my�la�, �e to, co sterczy z g�owy Amandy, to jakie� druty i spr�yny, dopiero potem zrozumia�, �e to w�osy. Posplata�a je w mas� cienkich, sztywnych d�ugich warkoczyk�w i cz�� upi�a w ogromnej p�tli na g�owie. Ramiona jej okrywa� jaskrawy d�ugi szal z wystrz�pion� fr�dzl�, a poni�ej kolan zwisa�o co� czarniawego z odprutym obr�bkiem. Wysiad�a z samochodu i sta�a przez chwil� spogl�daj�c za matk�; Dawid widzia� niemal ca�� jej twarz. Teraz, kiedy j� znowu ogl�da�, przypomnia� sobie to, co mu ulecia�o z pami�ci: bardzo ciemne brwi, drobny nos i te usta, kt�re si� od czasu do czasu wygina�y w co�, co wygl�da�o jak u�miech odwr�cony do g�ry nogami. Ale nie przypomina� sobie znamienia na czole. Mia�o kszta�t tr�jk�ta, a kiedy rusza�a g�ow�, chwyta�o i odbija�o �wiat�o niczym malutkie lusterko. Sta�a tak chwil� spogl�daj�c za matk� z tym wywr�conym u�miechem na ustach, potem si�gn�a do wn�trza samochodu. Najpierw wyci�gn�a stamt�d co�, co wygl�da�o jak ogromna kopulasta klatka przykryta r�cznikiem k�pielowym, a dalej kilka wielkich walizek. Potem otworzy�a kufer i zacz�a wyci�ga� pud�a, mas� kartonowych pude�, wype�nionych chyba czym� bardzo ci�kim. Ustawi�a wszystkie pud�a, walizki i klatk� przy podje�dzie. W�a�nie wyci�ga�a dwie mniejsze klatki, kiedy wzrok jej na chwil� pobieg� ku g�rze i Dawid my�la� ju�, �e go zobaczy�a w szparze okna. Ale zabra�a si� z powrotem do roboty i ustawi�a wszystko przy podje�dzie. W�wczas obr�ci�a si� powoli, z rozmys�em i spojrza�a wprost na Dawida i Ester. Nie mog�o by� �adnych w�tpliwo�ci. Patrzy�a dostatecznie d�ugo, by upewni� Dawida, �e ich widzi, potem skin�a g�ow� i zrobi�a ruch r�k�. Zar�wno skinienie, jak gest d�oni m�wi�y: "zejd� no tutaj". Dawid zeskoczy� z parapetu wykuszu i zamkn�� okno. Ester spojrza�a na niego pytaj�co. - Ta nowa siostra... powiedzia�a tak - stwierdzi�a ESter robi�c r�k� ruch: "chod� no tutaj". - Wiem - kiwn�� g�ow� Dawid. Otworzy� ponownie okno i wychyli� si� na zewn�trz. - Czy... czy chcesz, �ebym tam zszed�? - zawo�a�. Amanda wyd�a wargi w swoim wywr�conym u�miechu i skin�a g�ow� powoli i zdecydowanie. Wskaza�a stos walizek i pude�. Dawid zrozumia�. - Dobrze! - zawo�a�. - Zaraz schodz�! - Schodz� - powt�rzy�a Ester zsuwaj�c si� r�wnie� z parapetu. Dawid spojrza� na ni� ze zmarszczonym czo�em, ale wzruszy� ramionami i da� pok�j. Je�li zacznie si� teraz z ni� spiera�, zaraz zainteresuje si� tym Janie, a nawet Blair mo�e si� obudzi� i r�wnie� zechce schodzi�. Jeden ogon lepszy ni� trzy. Skin�� wi�c Ester i zwr�ci� si� do Janie: - Schodz� na d� pom�c nosi� pud�a i baga�e. Janie ledwo na nich spojrza�a i dalej odbudowywa�a zagrod� dla swoich koni. Umy�lnie tak powiedzia�, �eby u�pi� jej czujno�� - i uda�o si�. Wszyscy w rodzinie nie cierpieli nosi� baga�y. Na kr�tych schodach Dawid uj�� Ester za r�k�, bo zazwyczaj schodzi�a stawiaj�c na ka�dym stopniu obie nogi, jedn� po drugiej, co trwa�o w niesko�czono��, lecz kiedy znale�li si� na dole, pu�ci� ma��. Wiedzia� z do�wiadczenia, i� wiele os�b w jego wieku widzi co� �miesznego w tym, �e ca�e m�odsze rodze�stwo nie odst�puje go na krok. Istnia�a, rzecz jasna, tego przyczyna - matka ich, nim umar�a przed rokiem, d�ugo chorowa�a i Dawid bardzo cz�sto by� jedynym opiekunem dzieci. Ale przecie� trudno to by�o wszystkim t�umaczy�. Zawsze si� skr�ca� na wspomnienie, jak Ester powiedzia�a kiedy� do niego: "mamo" w obecno�ci jednego znajomego ch�opaka, kt�ry si� nazywa� Skip Hunter. Oczywi�cie Ester wcale nie uwa�a�a go za swoj� matk�. By�a wtedy bardzo malutka i opr�cz s�owa "mama" niewiele potrafi�a powiedzie�. Ale Skip rozgada� to wszystkim naoko�o i koledzy przez d�ugi czas przezywali Dawida "Mamusi�". Ester wlok�a si� jeszcze kilka krok�w z ty�u, kiedy Dawid wyszed� na stopie� werandy. Zobaczy� teraz, �e znami� na czole Amandy to opalizuj�cy tr�jk�t zrobiony z jakiej� metalicznej substancji. Amanda sta�a bez ruchu spogl�daj�c na nadchodz�cych i tylko jej wzrok przesuwa� si� od Dawida do Ester i z powrotem - d�ugie oboj�tne spojrzenie spod nie zmru�onych powiek. - Cze�� - powiedzia� Dawid, ale Amanda wci�� wpatrywa�a si� w nich bez s�owa, a trwa�o to tak d�ugo, �e ju� si� zacz�� zastanawia�, czy ona i teraz, kiedy maj� mieszka� pod jednym dachem, nie b�dzie si� chcia�a do niego odzywa�. By�o to wr�cz niesamowite i Dawid z du�ym wysi�kiem opanowywa� nerwowe skurcze twarzy i r�k, kiedy tak sta� i czeka�. Wreszcie Amanda westchn�a m�wi�c jednocze�nie: - Ty jeste� Dawid? Dawid, rad, �e si� ta niesamowita cisza sko�czy�a, przytakn��, o wiele za entuzjastycznie. - A ta tutaj? - Amanda wskaza�a Ester. - Kt�ra to? M�wi�a takim tonem, �e Dawid spojrza�, czy siostrze czego nie brak, mo�e jej leci z nosa albo zapomnia�a w�o�y� jakiej� cz�ci garderoby - ale wszystko by�o w porz�dku. Ester nie wygl�da�a specjalnie efektownie, ot, normalnie, jak czteroletnia dziewczynka: ma�a, krzepka, o prostych ciemnych w�osach i kr�g�ych r�owych policzkach. - To jest... - zacz��, lecz Ester mu przerwa�a. - To jest Tesser - pokaza�a na siebie palcem przytykaj�c go do nasady nosa. - Co ona powiedzia�a? - spyta�a Amanda. - Powiedzia�a "Tesser" - wyja�ni� Dawid. - Ona tak siebie nazywa. Amanda wyda�a si� Dawidowi nieco bardziej ni� dot�d zainteresowana. - A dlaczego? - Nie wiem - odpar�. - Czemu nazywasz siebie Tesser? - Bo ja jestem Tesser - oznajmi�a ESter. - Ona tak wymawia imi� Ester - t�umaczy� Dawid. - Och - wzruszy�a ramionami Amanda. - Tylko tyle? My�la�am, �e mo�e to jej imi� duchowe. - Jej co? - zdumia� si� Dawid. - Jej imi� duchowe. - Aha - powiedzia� Dawid. Ester poci�gn�a go z ty�u za koszul�. Burkn��, �eby przesta�a, i odepchn�� jej r�czk�, ale poci�gn�a znowu. Wreszcie spyta�: - O co chodzi? - A ona kiwn�a paluszkiem, �eby si� schyli�. - Szeptu, szeptu! - zaszemra�a. Dawid westchn��. Ester nigdy nie wrzeszcza�a ani nie ciska�a niczym jak Janie, ale by�a potwornie uparta. Wiedzia�, �e lepiej pozwoli� jej od razu na te "szeptu, szeptu", inaczej b�dzie si� upomina�a bez ko�ca. Przykucn��, �eby mog�a si�gn�� do jego ucha, a ona pochyli�a si� nad nim i zacz�a swoje "Szuszuszuszuszu". Nigdy nie mo�na by�o zrozumie� ani s�owa z szept�w Ester, ale tym razem jasne by�o, o co jej chodzi, bo ca�y czas wskazywa�a na g�ow� Amandy. - Ona zdaje si� chcia�aby wiedzie�, co znacz� te twoje w�osy i to, co masz na czole - powiedzia� Dawid. - Moje w�osy? - zdziwi�a si� Amanda, jakby nie by�o w nich nic nadzwyczajnego. - Dlaczego je... tego... tak posplata�a� w te warkoczyki. - Och! S� cz�ci� sk�adow� mojego stroju obrz�dowego. To r�wnie� - tu wskaza�a tr�jk�t na czole. - To jest m�j o�rodek w�adzy. "W�adzy?" - chcia� zapyta� Dawid, kiedy nagle Ester pisn�a z przej�ciem. Podnios�a r�g r�cznika k�pielowego i zajrza�a do klatki. - To ptak - o�wiadczy�a. - Popatrz, Dawid. Wielki, ogromny ptak. - Tak - kiwn�� g�ow� Dawid. - Jeszcze jaki wielki! Wygl�da jak kruk. Czy to czasem nie kruk? Amanda podnios�a klatk� i szczelnie owin�a r�cznikiem. - Nie ca�kiem - odpar�a. - Ja zanios� klatk�, a ty mo�esz wzi�� pud�o z ksi��kami. A ty - zwr�ci�a si� do Ester - mo�esz zabra� neseser. Pud�o z ksi��kami by�o wielkie i ci�kie. Dawid zatacza� si� lekko na schodach. Amanda sz�a za nim nios�c w jednej r�ce du�� klatk�, a w drugiej ma��. Za ni� wdrapywa�a si� powoli, schodek po schodku, Ester. Kiedy dotarli do pokoju, kt�ry Molly wybra�a dla Amandy, Dawid przysiad� na pudle i dysza� ci�ko. Pok�j by� ma�y, lecz interesuj�cy, z mansardowym oknem i sko�nym wielospadowym sufitem. Amanda rozgl�da�a si� ch�odnym wzrokiem, z twarz� bez wyrazu. Dawid nie m�g� nawet odgadn��, czy jej si� pok�j podoba, czy nie. Potem przypomnia� sobie, o co mia� j� spyta�, kiedy zacz�li wchodzi� na schody. - Co chcia�a� powiedzie� przez "nie ca�kiem"? Czy to kruk, czy nie kruk? Jak to mo�e by� "nie ca�kiem" kruk? Amanda odwin�a r�cznik, a kruk przesun�� si� boczkiem po �erdzi i z w�ciek�o�ci� usi�owa� dziobn�� j� w palce. - To jest nie ca�kiem kruk - wyja�ni�a. - W gruncie rzeczy to jest m�j Pobratymiec. Nie wiem, czy kiedykolwiek s�ysza�e� to s�owo, ale ten kruk jest moim Pobratymcem. Rozdzia� drugi Dawid nie mia� zielonego poj�cia, o czym m�wi�a Amanda nazywaj�c tego wielkiego czarnego kruka swoim Pobratymcem. Przez chwil� wi�c tylko kiwa� g�ow� w nadziei, �e powie co� wi�cej, z czego b�dzie mo�na cho� troch� zrozumie�. Ale ona tylko sta�a i patrzy�a na niego opu�ciwszy k�ciki ust i uni�s�szy jedn� brew. - Nigdy nie s�ysza�e� o Pobratymcach? - zapyta�a wreszcie. - No... Chyba tak... to mi brzmi troch�... - tu przerwa� i u�miechn�� si� - bratersko. Wargi Amandy zadygota�y i znowu zacisn�y si� w �uk. Westchn�a. - To ma zupe�nie inne znaczenie. Pobratymiec to co�, co ma form� zwierz�cia czy ptaka, ale naprawd� jest duchem. To duch, kt�ry �yje z okultyst� i jest ��cznikiem mi�dzy nim a �wiatem nadprzyrodzonym. - �wiatem nadprzyrodzonym? Jakim �wiatem nadprzyrodzonym? - S� r�ne rodzaje nauk tajemnych wprowadzaj�cych w �wiat nadprzyrodzony - wyja�ni�a Amanda. - Dopiero zacz�am je poznawa� i jeszcze nie wiem, w czym b�d� si� specjalizowa�. Mam przyjaci�k�, Leah, kt�ra ju� studiuje od lat i praktycznie bior�c, wie wszystko o okultyzmie, ale ona interesuje si� przede wszystkim zwyk�ym czarnoksi�stwem. Ja si� jeszcze nie ca�kiem zdecydowa�am. Rozwa�am r�ne mo�liwo�ci. - Jakie na przyk�ad? Ale w�a�nie w tej chwili Amanda zobaczy�a, co robi Ester. Podczas ich rozmowy ma�a przysz�a wreszcie, po�o�y�a neseserek na �rodku pokoju i ruszy�a prosto do klatki kruka pod oknem. - Hej, odejd� stamt�d! - zawo�a�a Amanda. Dawid zobaczy�, �e wszystkie dziesi�� palc�w Ester oraz nos tkwi� wewn�trz klatki. Co� tam gada�a do kruka, ale nie s�ysza� poszczeg�lnych s��w. - Odejd� stamt�d! - krzykn�a znowu Amanda. Przeskoczy�a przez pok�j i oderwa�a ma�� od klatki. Ester wpatrywa�a si� w ni� okr�g�ymi ze zdumienia oczyma. - Dziobnie ci�! - wrzeszcza�a Amanda. - Podziobie ci� jak... - zreflektowa�a si�, potem doda�a: - Chcesz, �eby ci wydzioba� oczy? - Obr�ci�a si� do Dawida i wzruszy�a ramionami. - Smarkacze - mrukn�a. - Nie jestem do nich przyzwyczajona. Ester schowa�a si� za brata i wygl�da�a zza jego plec�w. - Czy ta nowa siostra b�dzie te� wszystkim rzuca�a? - spyta�a. - Nie - odpar� Dawid. - Ona si� na ciebie nie gniewa. Ona tylko chcia�a, �eby ci� kruk nie dziobn��. - Ale on wcale nie chcia�. Amanda prychn�a. - S�uchaj, ma�a, kiedy ten kruk chce dzioba�, to nie m�wi, �e chce, tylko dziobie. Popatrz no - wyci�gn�a r�ce. - Tutaj, tutaj i tutaj. Na d�oniach i palcach mia�a liczne czerwone strupy. Dawid spojrza� na kruka. Nie mia� przyjaznej miny, to prawda. Siedzia� przycupni�ty na �erdzi z g�ow� wci�ni�t� w skrzyd�a i wpatrywa� si� bezustannie w Amand� z�ymi ��tymi oczyma. Za ka�dym razem, kiedy robi�a krok w jego kierunku, wykr�ca� ku niej g�ow� i otwiera� dzi�b. - Jak to si� dzieje, �e ci� dziobie, je�li jest twoim Pobratymcem? - zapyta� Dawid i w tej samej chwili po�a�owa� pytania. Amanda musia�a mie� ca�y zestaw ch�odnych spojrze�, a to, kt�re teraz rzuci�a na Dawida, by�o jednym z najch�odniejszych i najd�u�szych. - Po prostu dlatego - powiedzia�a i zamilk�a na dobr� chwil�, co w jaki� spos�b by�o bardziej obra�liwe ni� s�owa. - Dlatego, �e mam go dopiero od kilku dni. Leah powiada, �e za ma�o mia�am czasu na nawi�zanie ��czno�ci. Trzeba na to d�u�szego okresu i trzeba r�wnie� odpowiednich obrz�d�w. W�a�nie zacz�am je odprawia�. Dawid przykucn�� przy klatce, a kruk przysun�� si� bli�ej, otwieraj�c gro�nie dzi�b. - Gdzie go zdoby�a�? - spyta� Dawid. - W Santa Monica, kilka dni temu. Na dzie� przed wyjazdem tu, do was. To si� tak dziwnie z�o�y�o - Amanda pochyli�a si�, a oczy jej si� rozszerzy�y i rozb�ys�y. - Widzisz - tu rozejrza�a si� wko�o ukradkiem, tajemniczo i zni�y�a g�os do napi�tego, podnieconego szeptu - najbardziej niesamowite jest to, �e czyta�am ksi��k� o Pobratymcach i akurat w kilka dni p�niej wesz�am ca�kiem przypadkiem do sklepu zoologicznego, ko�o domu ojca, a jak wesz�am, to us�ysza�am g�o�ny skrzek, spojrza�am i zobaczy�am, jak si� we mnie wpatruje, wodzi� za mn� wsz�dzie oczyma. A kiedy go zobaczy�am, przej�o mnie takie dziwne uczucie - mia�am niemal wizj� - i wiedzia�am, �e musz� go mie�. Wi�c powiedzia�am wieczorem tatusiowi o tym kruku, a on mi da� pieni�dze - ot, tak bez �adnego gadania. Dawid by� zafascynowany. Patrz�c na twarz Amandy opowiadaj�cej o kruku, mia� takie wra�enie, jakby patrzy� na rze�bion� w g�rskiej skale twarz, o�ywion� nagle w zdumiewaj�cy, dramatyczny spos�b. Tak by� poch�oni�ty staraniem, �eby nic z tego nie straci� - tajemniczo�ci, zawieszenia, podniecenia i tych sekretnych, znacz�cych spojrze�, kt�re nie ca�kiem pojmowa� - �e niemal przesta� rozumie�, co ona m�wi. Nie zdawa� sobie sprawy z tego, �e powinien odpowiedzie�, dop�ki Amanda nie powt�rzy�a: - A on da� mi pieni�dze, ot, tak, bez �adnego gadania. - Naprawd�? Ile kosztowa�? - Prawie czterdzie�ci dolar�w. - Kupa forsy! Amanda wzruszy�a ramionami. - M�j tata ma mas� pieni�dzy. Doskonale rozumia�, co ja prze�ywa�am widz�c tego kruka. On rozumie wszystko, czym ja si� interesuj�, okultyzm i w og�le. Zaraz po kupieniu tego kruka poszli�my do biura podr�y i wymienili�my bilet, kt�ry mi mama przys�a�a, na wcze�niejszy o dob�, �ebym mog�a poby� jeden dzie� z moj� przyjaci�k�, Leah. Postanowili�my nie dzwoni� do mamy i nie zawiadamia� jej o tym. Wzi�am po prostu taks�wk� z lotniska i pojecha�am prosto do domu Leah, a potem, dzi� rano, zadzwoni�am do mamy, �eby mnie zabra�a stamt�d, a nie z lotniska. - Tak - powiedzia� Dawid. - S�ysza�em, jak Molly m�wi�a o tym tacie dzi� rano, zaraz po twoim telefonie. Amanda pochyli�a si� ku niemu. - S�ysza�e�? I co m�wi�a? By�a w�ciek�a? - NIe wiem, czy by�a w�ciek�a. Wydawa�a si� chyba zmartwiona. Oczy Amandy zw�zi�y si�, ale nie powiedzia�a ani s�owa. Schodzili w�a�nie na d� po nast�pny �adunek pude� i waliz, kiedy Dawidowi przysz�o do g�owy, by zainteresowa� si�, gdzie te� jest Molly. Widzia�, jak bieg�a do domu, ale potem ju� nie wychodzi�a. Dziwne, �e nie przysz�a pom�c Amandzie rozgo�ci� si� w nowym pokoju. - Gdzie Molly? - spyta�. - Nie wiem - odpar�a Amanda i Dawid stwierdzi�, �e przybra�a znowu poprzedni kamienny wyraz twarzy. - Pewno gdzie� si� tam w�cieka. Troch� si� pok��ci�y�my po drodze. Dawid w ostatniej chwili powstrzyma� pytanie "o co?", bo pomy�la� sobie, �e Amanda mog�aby powiedzie�, �e to nie jego sprawa. Ale niepotrzebnie si� k�opota�, Amanda wyra�nie chcia�a o tym m�wi�. - Zrozum, przede wszystkim matka nie znosi Leah, mojej najlepszej przyjaci�ki. W ka�dym razie nie chce, �ebym si� z ni� przyja�ni�a. Leah to moja najlepsza przyjaci�ka od dw�ch lat, odk�d si� rodzice rozwiedli, a mama przeprowadzi�a si� ze mn� do tego samego domu, w kt�rym mieszka Leah z matk�. Ale moja mama zawsze si� sprzeciwia�a, �eby�my by�y przyjaci�kami. - Czemu? - Kto j� tam wie? - odpar�a Amanda. Doszli w�a�nie do podjazdu i Amanda segregowa�a reszt� baga�u. Oddziela�a to, co mia�a nie�� sama, od tego, co mia� zabra� Dawid. Jemu zostawi�a wszystkie pud�a z ksi��kami. Ona nigdy nie powie wprost, �e nie znosi Leah. M�wi tylko, �e Leah jest ode mnie starsza i �e za du�o czasu po�wi�ca zjawiskom nadprzyrodzonym i takie r�ne rzeczy. I nie bardzo jej si� podoba, �e Leah nigdy si� do niej nie odzywa. - Nigdy si� do niej nie odzywa? - zdziwi� si� Dawid. - Jak to? - Och, ona nic nie ma przeciwko mamie, pr�bowa�am jej to wyt�umaczy�. Po prostu doro�li s� Leah zb�dni. Ona do w�asnej matki te� si� nie odzywa. Dawid niemal przesta� na chwil� s�ucha�, tak si� nad tym zamy�li� - �e kto� mo�e si� nigdy nie odzywa� do w�asnej matki. Ale Amanda m�wi�a dalej: - Tak czy inaczej mama by�a w�ciek�a, �e tata pozwoli� mi wcze�niej wyjecha� i zosta� na noc u Leah. Wyrzuca�a mi, jak mog�am sama jecha� na lotnisko i sama bra� taks�wk�, ale to przecie� takie g�upie. Zawsze sama je�d�� taks�wkami, jak mieszkam z moim tat�. Robi�am to ju� setki razy. A zreszt� musia�am jecha� do Leah, bo mia�am u niej mas� moich rzeczy. - S�ysza�em, jak Molly m�wi�a wczoraj, �e macie si� zatrzyma� w drodze powrotnej przy tym domu, gdzie mieszka�y�cie dawniej, i zabra� twoje rzeczy. - Pewno, zatrzyma�yby�my si� na chwilk� i tyle. Wcale bym si� nie widzia�a z Leah. No wi�c razem z tatusiem zmienili�my troch� te plany. Dawid skin�� g�ow�. - Ale nie o to g��wnie posz�o - ci�gn�a Amanda. - K��ci�y�my si� przede wszystkim o moje ubranie. Ona nie chcia�a, �ebym dzisiaj nosi�a moje szaty obrz�dowe. - Nie pozwala ci si� tak ubiera�? - Och, na og� jako� mi nie prawi kaza� na ten temat, ale dzisiaj dosta�a naprawd� jakiego� bzika. �e niby przyje�d�am tutaj po raz pierwszy i tra la la. Powiedzia�a, �e �miertelnie wystrasz� dzieci. - Jako� nas nie wystraszy�a� �miertelnie. Amanda prychn�a. - Pewno, �e nie. Nic j� nie obchodzi, �e dla mnie to okropnie wa�ne chodzi� w�a�nie dzisiaj w szatach obrz�dowych. Widzisz, dzisiaj jest bardzo wa�ny dzie� dla pewnego gatunku czarnoksi�stwa. Leah dowiedzia�a si� o tym wczoraj, podczas specjalnych obrz�d�w, kt�rych dope�ni�a, �eby sprawdzi�, jaki jest w�a�ciwy dzie�, w kt�rym mo�na nawi�za� kontakt z Pobratymcami. Stwierdzi�y�my, �e musz� w�a�nie dzisiaj nosi� m�j str�j i przestrzega� wszelkich tabu i w og�le, bo inaczej nigdy nie nawi��� kontaktu z Rolorem. Dawid otworzy� usta, by zapyta�, ale Amanda go uprzedzi�a. - Rolor to imi� mojego Pobratymca. To s�owo Si�y z dawnych pie�ni magicznych o krukach. - Rolor to imi� kruka? - Tak, ale jeszcze nie zd��y�am go tak nazwa�. Czekam, a� nawi��emy kontakt. - Da�bym g�ow�, �e nazywa�a� go zupe�nie inaczej, kiedy ci� dzioba�. Ester dotar�a wreszcie do nich, wi�c Amanda zacz�a rozdawa� baga�e do niesienia. Dawid dosta� nast�pne pud�o z ksi��kami, a Amanda wzi�a walizk� i drug� klatk�. Nie pozosta� ju� �aden drobiazg do niesienia, wi�c wyci�gn�a dla Ester dwie ksi��ki z pud�a Dawida. Bardzo si� dobrze z�o�y�o, bo to pud�o by�o jeszcze ci�sze ni� poprzednie. Kiedy si� znale�li na pode�cie schod�w, Dawid zobaczy� Blaira i Janie wychodz�cych z jego pokoju. Szli spokojnie, p�ki Janie nie spostrzeg�a Amandy. W�wczas, z twarz� zapalon� jak w��czony komputer, wpad�a biegiem do pokoju Amandy ci�gn�c za sob� Blaira. Nim Dawid zd��y� si� do nich dowlec, Janie terkota�a jak karabin maszynowy. - Dzie� dobry - m�wi�a. - Wiem, kto ty jeste�. Ja jestem Janie Victoria Stanley, mam sze�� lat, ale jestem bardzo rozwini�ta na sw�j wiek. Ty jeste� Amanda Randall, masz dwana�cie lat, Molly jest twoj� matk�, wi�c ty jeste� nasz� siostr� i... - Zamknij si� - rozkaza� Dawid i Janie zamilk�a na chwil�. Amanda odwr�ci�a si� do niego z wyrazem, kt�ry zaczyna� ju� poznawa�, chocia� wci�� go zdumiewa�. Jak jej si� udawa�o przybiera� tak znudzon� i zbrzydzon� min� bez jednego drgnienia mi�nia w tej �miertelnej masce? - Co to takiego? - spyta�a. - Gadaj�ca lala? Dawid u�miechn�� si�. Janie by�a dziewczynk� bardzo ma�� na sw�j wiek, o wdzi�cznej lalczynej buzi. Mia�a do�eczki na policzkach, niebieskie okr�g�e oczy, d�ugie fr�dzlaste rz�sy oraz r�ne inne cechy, o kt�rych Amanda z pewno�ci� wkr�tce si� dowie - na przyk�ad, �e jest o wiele sprytniejsza, g�o�niejsza i bardziej niezno�na ni� przeci�tna sze�ciolatka. Dawid by� pewny, �e Amanda odczuje to bardzo szybko na w�asnej sk�rze, i mia� s�uszno��. - Co jest w tej klatce? - wybuchn�a Janie po mniej wi�cej minucie milczenia. - Co jest w tych dw�ch ma�ych klatkach? Co ci si� sta�o z w�osami? Co to jest, co masz przylepione na czole? Janie zawsze zadawa�a pytania szybciej, ni� mo�na by na nie odpowiedzie�. Amanda nawet nie pr�bowa�a. Powiedzia�a: - To kruk i trzymaj si� od niego z daleka. - Oraz: - to w�� i jaszczurka: legwan rogaty, od nich te� trzymaj si� z daleka. - A potem przesta�a odpowiada�, i zacz�a uk�ada� rzeczy w komodzie. Janie po chwili da�a spok�j, usiad�a obok Ester przy klatce kruka i zacz�a opowiada� ma�ej wszystko o tych ptakach. T�umaczy�a jej, co kruki jedz� i jakie wydaj� odg�osy i �e kruk krukowi oka nie wykole. To by� jeszcze jeden zwyczaj Janie. Je�li nie zadawa�a pyta�, na kt�re nikt nie m�g� odpowiedzie�, odpowiada�a na pytania, kt�rych nikt nie zadawa�. Amanda dalej rozpakowywa�a rzeczy. Wreszcie Blair ruszy� si� od progu, gdzie dot�d sta�, i wszed� do pokoju. Opar� si� o komod� i u�miechn�� do Amandy. Ta spojrza�a na niego i odwr�ci�a wzrok, ale po chwili spojrza�a znowu. Ka�demu by�o trudno oderwa� oczy od Blaira, zw�aszcza kiedy si� u�miecha�. Blair by� jasnow�osy i niebieskooki, jak Janie, ale buzi� mia� inn�. Molly powiada�a, �e Blair ma tak� twarz, jak� si� bardzo rzadko spotyka u prawdziwych ludzi. M�wi�a, �e musi da� spok�j wszelkim pr�bom namalowania portretu Blaira, bo bez wzgl�du na technik� zawsze jej wychodzi jak anio�ek na bo�onarodzeniowej kartce. Amanda spojrza�a na Blaira kilka razy, wreszcie spyta�a: - Kto ty jeste�? Blair poruszy� wargami, lecz nie wydoby� si� z nich �aden d�wi�k. - Czy ten z kolei nie gada? - zapyta�a Dawida. - Blair m�wi - wyja�ni� Dawid. - Tylko niewiele. - Co za ulga - mrukn�a Amanda. - On i Ester maj� dopiero po cztery lata. To bli�ni�ta. - Tak, s�ysza�am, �e macie tu jakie� bli�niaki. Kiedy raz jeszcze ruszyli po ostatni� ju� cz�� baga�u Amandy, zabrali ze sob� tr�jk� ma�ych, �eby ich nie zostawia� sam na sam z krukiem. Mieli do wniesienia tylko jedn� ma�� walizk� i jedno pud�o z ksi��kami. To ostatnie pud�o by�o najwi�ksze. - Masz mas� ksi��ek - stwierdzi� Dawid. - Wiem. Tu, w tym pudle, jest cz�� mojej biblioteki nauk tajemnych. Rozumiesz - o czarnej magii, spirytyzmie, czarnoksi�stwie i takich sprawach. - Bomba! - ucieszy� si� Dawid. Wyci�gaj�c kilka ksi��ek dla Janie i bli�ni�t do niesienia zacz�� ju� odczuwa� to mi�e podniecenie, jakie zawsze budzi�a w nim biblioteka. Magia szczeg�lnie go interesowa�a, czyta� wiele ksi��ek na ten temat, ale wi�kszo�ci tych, kt�re znajdowa�y si� w pudle Amandy, nigdy nie widzia� na oczy. Dwie pierwsze, jakie wyj��, nosi�y tytu�y: "Nawiedzane domy" i "Czarnoksi�stwo nowoczesne". Na ok�adce tej o czarnoksi�stwie by�o czarno_czerwone nocne niebo i blady ksi�yc przeci�ty cienk� w�owat� chmur�. - Ojejku. Czy m�g�bym kilka po�yczy�? - Nikomu nigdy nie po�ycza�am tych ksi��ek, tylko Leah - powiedzia�a Amanda. - Poza tym, nie wygl�dasz mi na odpowiedniego. - Odpowiedniego do czego? - Do spraw nadnaturalnych. Aha, spod jakiego jeste� znaku? - Co to znaczy spod znaku? - Ooooch - j�kn�a Amanda. Brzmia�o to jak po��czenie prychni�cia i j�ku. - Znaku! Znaku Zodiaku. Astrologicznego znaku. Dawid potrz�sn�� g�ow�. Amanda znowu prychn�a niedowierzaj�co. - Kiedy masz urodziny? - pyta�a z t� przesadn� cierpliwo�ci�, z jak� niekt�rzy doro�li t�umacz� co� ma�ym dzieciom. Kiedy Dawid odpowiedzia� jej, �e drugiego pa�dziernika, pokiwa�a g�ow�, jak osoba, dla kt�rej sprawa sta�a si� jasna. - To wszystko t�umaczy - o�wiadcy�a. Wzi�a ostatni� walizk� i ruszy�a po schodach. Za ni� szed� Dawid z pud�em, a za nim rz�dem tr�jka ma�ych, ka�de z kilkoma ksi��kami. Ale mimo �e g�rna warstwa ksi��ek zosta�a wyj�ta, pud�o by�o bardzo ci�kie. Dawid z trudem dowl�k� si� do podestu. - Id�cie dalej - powiedzia�. - Ja zaraz przyjd�. - Wci�gn�� pud�o na podest, a sam roz�o�y� si� obok na plecach. Amanda usiad�a o stopie� wy�ej i rzecz jasna dzieci te� si� zatrzyma�y. Blair i Ester usiedli obok Dawida, ale Janie przelaz�a mu nad g�ow�, niemal nadeptuj�c na ucho, i usadowi�a si� ko�o Amandy. - Nie podoba ci si� nasz nowy dom? - pyta�a. - On ma nazw�. Nazywa si� Stara Willa Westerley�w. Mieszka�a� ju� kiedy w domu, kt�ry ma nazw�? Bo my nie. I ma szesna�cie i p� pokoju. Dawid j�kn��. - Nic podobnego. NIe ma tylu. - Owszem ma. Sama liczy�am. Wczoraj je liczy�am. Prawda, Tesser? - Wi�c musia�a� liczy� i werand�, i �azienki, i wszystko. Weranda i �azienki si� nie licz�. - �azienki si� licz� - oznajmi�a Janie. - Wi�c je wliczy�am. Jest szesna�cie i p�. Nie zachwycasz si� swoim nowym domem? Co, Amanda? W ciszy, jaka teraz nast�pi�a, Dawid d�wign�� si� do pozycji siedz�cej. Amanda wpatrywa�a si� w Janie wspar�szy podbr�dek na pi�ci. - Nowym? - powiedzia�a wreszcie. - Nowym domem? Ten mi wygl�da dosy� staro. - Wiem - odpar�a Janie. - On jest okropnie stary. Dawid powiada, �e s� w nim tajemne przej�cia i ukryte skarby i nawet duchy. Amanda spojrza�a na Dawida. Dawid potrz�sn�� g�ow� my�l�c: "Ty wstr�tna gadu�o!" - Tego nie m�wi�em - powiedzia� po chwili. - M�wi�em tylko, �e w takim domu mog�oby to wszystko by�. - I Dawid ich szuka� - ci�gn�a Janie. - Z miark�. Dawid wsta� i zacz�� podnosi� pud�o, ale Amanda siedzia�a dalej, tarasuj�c mu drog�. - Z miark�? - powt�rzy�a. Dawid usiad�. - S�ysza�em, jak si� mierzy �ciany w starych domach. Mierzy si� z zewn�trz, a potem od wewn�trz i je�li si� miara nie zgadza, to pewno tam jest jaki� ukryty pok�j albo przej�cie. Amanda w zamy�leniu pokiwa�a g�ow�. Wci�� nie zmieniaj�c pozycji, z podbr�dkiem na pi�ci zacz�a si� rozgl�da� po tej cz�ci domu, kt�r� mo�na by�o obj�� wzrokiem z podestu. A du�o mo�na by�o zobaczy�. Na wprost podestu, niemal na jego wysoko�ci, wisia� w hallu wielki �yrandol, a dalej nad frontowymi drzwiami znajdowa�o si� p�okr�g�e okno o kolorowych szybkach. Kiedy s�o�ce sta�o nisko, promienie wpada�y przez okienne szybki i rozpryskiwa�y si� w kryszta�ach �yrandola na tysi�ce dr��cych plamek czerwieni, zieleni i z�ota. Drzwi frontowe by�y szerokie i masywne, osadzone w rze�bionych framugach z ciemnego l�ni�cego drzewa. Z hallu na prawo i lewo prowadzi�y drzwi do saloniku, bawialni i jadalni, a przechyliwszy si� przez por�cz mo�na by�o zobaczy� w g��bi r�wnie� i drzwi do kuchni. Same schody stanowi�y jeden z naj�adniejszych element�w domu. Nie by�y specjalnie szerokie, ale zrobione z tego samego ciemnego l�ni�cego drzewa, z bogato rze�bionymi por�czami. Na ko�cu ka�dej kondygnacji znajdowa�y si� bardzo ozdobne s�upki. Rze�ba ich wyobra�a�a grub� winoro�l pn�c� si� ku g�rze, gdzie znajdowa�a si� wielka drewniana kula, a po obu stronach winoro�li drewniane t�uste kupidynki wspina�y si� na palce i dotyka�y kuli pulchnymi paluszkami. Ojciec Dawida powiada�, �e ta por�cz jest bardzo oryginalna i na sw�j wiek w doskona�ym stanie. Zaledwie w kilku miejscach wida� by�o w drzewie odpryski czy p�kni�cia, a jednemu kupidynkowi, tu na pode�cie, brakowa�o g�owy. Dawid si�gn�� r�k� i pomaca� miejsce, gdzie powinna si� znajdowa� g�owa kupidyna. - Kto to zrobi�? - spyta�a Amanda. - Nie wiem - odpar� Dawid. - Nie my. To si� musia�o sta� bardzo dawno temu. Widzisz, kto� wypolerowa� to miejsce, z kt�rego si� od�ama�a, i powlek� politur�. - My�my tego nie zrobili - zapewnia�a j� Janie. - To kto� inny. Ale czemu oni jej nie przykleili z powrotem, Dawid? Czemu on nie ma g�owy? Czy mia� kiedy g�ow�? - Na pewno mia� - Dawid westchn��. - Przecie� wszystkie pozosta�e maj�. Uwa�aj! Janie w�azi�a wszystkim na nogi i palce, by przej�� do kupidyna bez g�owy. Kucn�a tak, �e niemal dotyka�a go nosem. - Biedny, kochany kupidynek - zacz�a melodramatycznie. Dawid ju� wiedzia�, co b�dzie dalej. Janie przechodzi�a faz� rozsmakowywania si� w makabrze. - Biedny ma�y kupidynek - m�wi�a. - Bawi� si� rozkosznie ze swoimi ma�ymi braciszkami, a tu nagle przyszed� taki wielki wyg�odnia�y olbrzym ze straszn�, ogromn� siekier� i �ups... - Zamknij si�, Janie - zawo�a� Dawid dostatecznie g�o�no, by j� zag�uszy�, bo Blair i Tesser robili ju� wielkie oczy. - I biednemu ma�emu kupidynkowi g��wka spad�a z szyjki... - podj�a natychmiast Janie. - Janie! Zamknij si�! - wrzasn�� Dawid. - Nie s�uchaj, Tesser, wcale tak nie by�o. - A jak by�o? - spyta�a Ester. - Po prostu inne kupidynki wzi�y t� g�ow� i schowa�y dla kawa�u. - Nic podobnego - zaprotestowa�a Janie. - To by� ten wielki ol... - S�uchaj, Janie - Dawid z�apa� j� za ramiona, przewr�ci� na wznak, siad� na niej okrakiem i zatka� jej usta. Czasami by� to jedyny spos�b, by zmusi� Janie do s�uchania. - S�uchaj, Janie. Zabrali mu g�ow� i schowali dlatego, �e za wiele m�wi�. Tak to bywa, kiedy kto� za du�o gada. Janie przesta�a be�kota� i zamkn�a usta, a Dawid nagle uprzytomni� sobie, �e niemal zapomnia� o Amandzie, kt�ra siedzia�a i patrzy�a. Zerkn�� na ni�, puszczaj�c Janie, ale niewiele mu to da�o. Amanda siedzia�a w dalszym ci�gu z podbr�dkiem wspartym na pi�ci, przygl�daj�c si� im wszystkim. Bardzo to by�o tajemnicze, �e si� nigdy nie wiedzia�o, co ona my�Li. Rozdzia� trzeci