214

Szczegóły
Tytuł 214
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

214 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 214 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

214 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Ksi�ga rzeczy dziwnych" wyb�r i opracowanie: Na podstawie Book o f the Strange, The Worid Almanac - �UKASZ PU�ASKI tekst wklepa�: [email protected] - T�umaczenie: �ukasz P�awski - Opracowanie graficzne KRZYSZTOF PIESZCZY�SKI-PIESZCZOCH - Na ok�adce wykorzystano grafik� komputerow� Rona Cobba - Copyright (c) by Newspaper Enterprise Association Copyright (c) for the Polish edition by Pandora Books ��d� 1991 Spis tre�ci Wst�p...3 Ludzkie niezwyk�o�ci �ycie po �mierci...5 Dzikie dzieci...7 Czkawka...9 Jonizacja...10 P�kule m�zgu...11 Rozszczepiony m�zg...12 Percepcja pod�wiadoma...14 Kr�tka historia parapsychologii...16 Odmienne stany �wiadomo�ci a psi...23 Odpowied� instrumentalna poprzez psi..25 Automatyzm..27 Tabliczka Ouija...29 Lewitacja...30 Przeczucia a zatoni�cie Titanica" ...31 Widz�ca sk�ra...33 Energia uzdrawiaj�ca...34 Biorytmy...35 Niezwyk�o�ci �wiata zwierz�t Szczury...37 Mordercze pszczo�y...39 W�gorz elektryczny...40 Monstrualny mi�czak - przydacznia...42 Parzyde�ka...43 Mimikra...44 Hipoteza Gai...46 Yeti...47 Sasquatch...49 Tajemnicze obiekty i zjawiska Eksplozja nad Tungusk�...51 Prehistoryczny reaktor j�drowy...54 Ca�un Tury�ski...56 Piramidy...57 Moc piramid...61 Liczby Fibonacciego...62 Poltergeist...65 Teoria Wielkiego Wybuchu (Big Bang)...68 Czarna dziura...69 Kr�tka historia UFO...71 Od lataj�cych talerzy do zielonych ludzik�w...72 Pi�� klasycznych przypadk�w uprowadzenia...80 Mity, zwyczaje, legendy Wilko�actwo...85 Wampiry...86 Autostopowicze-duchy...87 Cz�owiek z Piltdown...88 Tr�jk�t Bermudzki...90 Zaginiona kopalnia Holendra...92 Czytanie wn�trzno�ci...94 Op�tanie...96 Kanibalizm...99 �wi�ta krowa...101 Lourdes...103 Fatima...105 Kult cargo...107 Oak Island...109 Kaba�a...111 Nostradamus...113 Edgar Cayce...115 Cyganie...117 Fenicjanie...119 Wicca...121 Sanctuario de Chimay�...123 Druidzi...124 Findhom...126 Aleister Crowley...127 Komitet Para...129 * * * Wst�p? Dla tych, kt�rzy lubi� by� zadziwiani, nasz zwyk�y �wiat pe�en jest zdumiewaj�cych rzeczy. Parzyde�ka meduzy, figlarno�� delfin�w, siedemnastoletnia szara�cza i tysi�ce podobnych zjawisk powinny zaspokoi� apetyty nawet najbardziej nienasyconych tropicieli dziw�w. Zginaj�ce klucze media, UFO, zaginione kontynenty, staro�ytni astronauci to zaledwie ciekawostki w por�wnaniu z cudami natury. W gruncie rzeczy, spostrzegawczego poszukiwacza dziwnych zjawisk mog�aby zadowoli� kontemplacja wy��cznie jednego osobnika. Wystarczy zajrze� w g��b w�asnego cia�a i umys�u, aby �ycie wype�ni� podziwem. Jednak mimo tylu niezwyk�o�ci, kt�rych dostarcza nam codzienne �ycie, ludzie potrzebuj� wci�� nowych cud�w. W najlepszym wypadku potrzeba ta staje si� podstaw� nauki i prowadzi do kolejnych odkry�, dotycz�cych cz�owieka i wszech�wiata. Pragnienie tajemnicy mo�e jednak zaprowadzi� na manowce �atwowierno�ci i z�udze�. Zaiste, ludzka naiwno�� i ch�� samooszukiwania to jedna z najbardziej zadziwiaj�cych cech gatunku Homo sapiens. Niejeden uwierzy w piramidaln� bzdur�, je�li zostanie ona przyodziana w �wi�te szaty pseudonauki i pseudouczono�ci. Okresowo wyst�puj�ce zjawisko nasilenia zapotrzebowania na rzeczy tajemnicze i nadprzyrodzone osi�gn�o nowe apogeum. W ka�dym wi�kszym mie�cie przynajmniej jedna ksi�garnia czerpie kolosalne zyski ze sprzeda�y "tajemnic" - tajemnice piramid, Wyspy Wielkanocnej, tajemnice go�ci z kosmosu, kontroli umys�u, staro�ytnej mistyki, uzdrawiania, diet i �wicze�, gwiazd, d�oni, kart tarota, chi�skich manuskrypt�w, Stonehenge, tajemnice potwor�w, zaginionych kopalni z�ota i zakopanych skarb�w, a przede wszystkim tajemnice pot�gi, bogactwa, urody, szcz�cia, sukcesu, nie�miertelno�ci, nie wspominaj�c o zadowoleniu seksualnym. A ka�dy zestaw tych "tajemnic" kosztuje oko�o trzech dolar�w. Dziewi��dziesi�t osiem procent tego paskudztwa to brednie. I nie by�oby powodu do zmartwienia, gdyby widnia� na nich napis "ROZRYWKA". Niestety, nazbyt cz�sto te dzikie pomys�y przedstawia si� jako udokumentowane fakty, prawdziwe cuda, podparte autorytetem nauki i szanowanych uczonych. Naci�gacze i spekulanci czerpi� ogromne dochody, bazuj�c na ludzkiej ignorancji i chaosie. Powa�ni naukowcy natomiast, staraj�c si� zapobiec zamieszaniu i niewiedzy, rzadko dysponuj� odpowiednimi �rodkami na prowadzenie bada�. Dziedzina parapsychologii szczeg�lnie potrzebuje wi�kszych funduszy na poszerzenie zakresu eksperyment�w w celu potwierdzenia, odrzucenia lub poprawienia dotychczasowych ustale�. To samo dotyczy UFO. Powszechnie wiadomo bowiem, �e przede wszystkim niezb�dne jest stwierdzenie, czy zjawisko to ma charakter fizyczny czy psychologiczny, lecz badania tego problemu nie maj� odpowiedniego wsparcia finansowego. R�wnie� eksperymenty z zakresu biochemii i elektromagnetyzmu, odnosz�ce si� do zjawisk metapsychicznych, halucynacji i medytacji, mog�yby skutecznie posun�� si� naprz�d, gdyby przeznaczono na nie wystarczaj�ce fundusze. Czytelnik nie powinien jednak odnie�� wra�enia, �e w ksi��ce tej uwzgl�dniamy wy��cznie sztywny, �ci�le naukowy punkt widzenia. Wr�cz przeciwnie, jeste�my bardziej otwarci na to, co niewyt�umaczalne, ni� na to, co stereotypowe. Nie dlatego, �e nasz zesp� redakcyjny jest przekonany o prawdziwo�ci zjawisk parapsychicznych, UFO czy astrologii, ale dlatego, �e przesadnie racjonalistyczne podej�cie do problemu wydaje si� nam ograniczone i skazane na pora�k�. Pytania i w�tpliwo�ci, jakkolwiek bolesne dla naukowc�w lub dla "wierz�cych w cuda", s� bardziej interesuj�ce i obiecuj�ce ni� przedwczesne odpowiedzi i sztywne opinie, wyra�ane zazwyczaj z nadmiernym podnieceniem i determinacj�. S�uszno�� naszego stanowiska potwierdza fakt, �e wci�� brakuje fachowego studium na temat zjawisk nie wyja�nionych. Bada� obejmuj�cych niezwyk�e dziedziny nie poddaje si� publicznym dyskusjom, sta�emu doskonaleniu i testom, niezb�dnym dla post�pu naukowego. Dzieje si� tak po cz�ci dlatego, �e "wierz�cy" ignoruj� znakomite prace demaskatorskie. Pe�na uprzedze� postawa niekt�rych naukowc�w i innych zainteresowanych odgrywa r�wnie� swoj� rol� w tym ba�aganie. I tak na przyk�ad proceduralne zastrze�enia C.E.M. Hansela do zjawisk metapsychicznych zosta�y odrzucone ju� dawno, a uczeni demaskatorzy w dalszym ci�gu cytuj� ksi��k� Hansela jako ostateczne odwo�anie. Zastrze�enia nie s� wynikiem zmowy ludzi nauki - jak cz�sto sugeruj� paranoiczni okulty�ci. P�yn� raczej ze zrozumia�ej niech�ci do trwonienia czasu i wystawiania na szwank reputacji w dziedzinie pe�nej oszust�w, dziwak�w i zwariowanych fanatyk�w wiedzy tajemnej. Pewien uczony, kt�ry przeprowadzi� dok�adne badania mocy piramid i przedstawi� negatywne wyniki grupie wyznawc�w przeciwnej teorii us�ysza�: "Musia�e� �le zrobi� swoje piramidy, bo inaczej by dzia�a�y". Do�wiadczaj�c jednego lub dw�ch takich przypadk�w, naukowiec pojmuje, �e to sprawa wiary, a nie nauki, i trzeba pozostawi� j� "wierz�cym". Na podstawie takich incydent�w uczeni cz�sto dochodz� do wniosku, �e szeroka publiczno�� nie jest do�� inteligentna, aby zrozumie� metody naukowe czy poj�� subtelno�ci stwierdze� teoretycznych i procedur eksperymentalnych. Z powodu problem�w z komunikacj� sk�onni s� udawa�, a w najgorszym wypadku -stawa� si� kap�anami, zazdro�nie strzeg�cymi czysto�ci swej tajemnej wiedzy. Nie mo�na okre�la� prawdy na drodze g�osowania, dlatego nauka nigdy nie b�dzie demokratyczna. Nauka to proces elitarny. Jednak poszukiwania prawdy nie dokonuj� si� w spo�ecznej pr�ni, a zatem naukowcy powinni zajmowa� si� tym, co interesuje zwyk�ych ludzi, z bezstronno�ci� i obiektywizmem w�a�ciwym nauce. Unikanie tej publiczno�ci lub arogancja wobec niej powoduje narastanie gro�nej fali reakcji antynaukowych. �rodki masowego przekazu - TV, radio, prasa codzienna -znalaz�y si� pomi�dzy sceptykami, "wierz�cymi" i publik�. Wykonuj�c sw�j zaw�d, dziennikarz rzadziej potrafi w�a�ciwie oceni� prawd� czy fa�sz niekt�rych twierdze� ni� s�uchacz czy czytelnik. W ka�dym wypadku rola dziennikarza sprowadza si� do sporz�dzenia relacji z wydarze�, do przedstawiania r�nych s�d�w. Nie do niego nale�y stosowanie cenzury wobec tego, co nieprawdopodobne. W praktyce - jak dowodz� jasno historyjki o UFO - prasa zdana jest na �ask� wsp�zawodnicz�cych ze sob� ekspert�w, kt�rzy zwykle interpretuj� fakty zgodnie z wcze�niej wymy�lonymi teoriami. Ksi�ga rzeczy dziwnych ma pos�u�y� jako wprowadzenie do konfliktu mi�dzy "wierz�cymi" a sceptykami. Mamy nadziej�, �e Czytelnik znajdzie tu co najmniej kilka linii przewodnich my�lenia o pewnych typach informacji w dziedzinach, w kt�rych nie mo�e by� gotowych i ostatecznych odpowiedzi - typowe przyk�ady to UFO i zjawiska parapsychiczne. Poniewa� przesada w sporach na temat fa�szywych tajemnic jest zbyt powszechna, zwr�cimy tak�e uwag� na dziwne rzeczy, z kt�rymi spotykamy si� na co dzie�, a przyjmujemy je za naturalne, takie jak aspiryna, niezwyk�e zwierz�ta, Cyganie, religie i setki innych dziwacznych zjawisk. Ludzkie niezwyk�o�ci �ycie po �mierci Kwestia �ycia po �mierci ju� od tysi�cy lat jest przedmiotem wierze� i spekulacji. Ostatnio Elisabeth Kubler-Ross, szanowany mi�dzynarodowy ekspert w dziedzinie psychiatrycznego wymiaru �mierci i by�y profesor uniwersytetu w Chicago, stwierdzi�a, �e jest przekonana "bez cienia w�tpliwo�ci" o istnieniu �ycia po �mierci. Kubler-Ross dosz�a do takiego wniosku w wyniku d�ugoletniej pracy ze �miertelnie chorymi pacjentami i licznych rozm�w z pacjentami, kt�rzy po �mierci klinicznej zostali reanimowani. W wywiadach uwzgl�dni�a 193 pacjent�w, kt�rzy byli przywracani do �ycia nawet dwana�cie godzin po �mierci klinicznej. Kubler-Ross zawsze przeczuwa�a, �e w kilka chwil po �mierci zachodzi co� wa�nego i znacz�cego. Stwierdzi�a, �e po �mierci klinicznej wielu jej pacjent�w mia�o "spokojny wyraz twarzy" i �e niekt�rzy w oczekiwaniu �mierci rozmawiali z utraconymi bliskimi. Dosz�a wi�c do wniosku, �e ka�dy umar�y, kt�rego kochali�my za �ycia, znajdzie si� przy naszym �o�u �mierci, aby pom�c nam w przej�ciu do �wiata pozagrobowego. Wszyscy przebadani przez ni� pacjenci mieli trzy wsp�lne prze�ycia podczas �mierci klinicznej: - uczucie wyp�ywania z cia�a lub odrzucania go; - uczucie spokoju i ostateczno�ci; - spotkanie z kim�, kto umar� wcze�niej. �aden z pacjent�w, kt�rzy przeszli przez tego typu do�wiadczenie, nie ba� si� "ponownie" umiera�. W jednym przypadku, kt�ry zach�ci� Kubler-Ross do dalszych bada�, pacjent, kt�rego uznano za zmar�ego po wysi�kach reanimacyjnych do ostatniej chwili, wr�ci� spontanicznie do �ycia trzy i p� godziny p�niej. Powiedzia� on, �e podczas "�mierci" wyp�yn�� z cia�a i unosi� si� swobodnie w powietrzu, ogl�daj�c proces reanimacji. Opisa� p�niej dok�adnie wysi�ki zespo�u lekarskiego. Doktor Raymond A. Moody Jr., r�wnocze�nie doktor filozofii i medycyny, twierdzi, �e wi�kszo�� wizji pacjent�w tu� przed �mierci� nie mo�e by� wyja�niona jako z�udzenia, wywo�ane dzia�aniem lek�w przeciwb�lowych. W przeciwie�stwie jednak do Kubler-Ross nie uwa�a tego za naukowy dow�d na istnienie �ycia po �mierci. W swej ksi��ce Life After Life ("�ycie po �yciu", 1976) stwierdza, �e przypadki tego rodzaju s� zbyt znane i zbyt podobne do siebie, aby nie przyjmowa� ich do wiadomo�ci. Uwa�a tak�e, �e nale�y odrzuci� uwarunkowania kulturowe jako przyczyn� takich prze�y�, poniewa� wed�ug niego nie zgadzaj� si� one z powszechnym ameryka�skim wyobra�eniem �mierci. W rzeczywisto�ci, jak pisze Moody, uczucie wyp�ywania z cia�a jest zadziwiaj�co analogiczne do obraz�w, przedstawionych w tybeta�skiej Ksi�dze umar�ych. Psycholog Karlis Osis z Ameryka�skiego Towarzystwa Bada� Parapsychicznych w Nowym Jorku przy u�yciu komputera zestawi� wywiady z 877 lekarzami, kt�rych pacjenci m�wili o wizjach na �o�u �mierci. W wi�kszo�ci przypadk�w umieraj�cy widzieli �yczliwe istoty, kt�re przysz�y po ich dusze. Osis wskazuje na fakt, �e pacjenci z ci�ko uszkodzonym przez chorob� m�zgiem lub z wysok� gor�czk� znacznie rzadziej informuj� o wizjach ni� osoby w pe�ni przytomne. Uczony jest przekonany, �e "jak dotychczas wydaje si�, �e koncepcja �ycia po �mierci wyja�nia wszystkie obserwowane zjawiska" ("Newsweek", 12 lipca 1976). Istniej� jednak dwa problemy, pojawiaj�ce si� w zwi�zku z danymi Moody'ego i Kubler-Ross. �mier� definiuje si� medycznie jako proces "nieodwracalny". Je�li kogo� uznano za martwego, a on o�ywa, oczywistym jest, �e po prostu stwierdzenie �mierci by�o b��dne, niezale�nie od danych klinicznych, na kt�rych zosta�o oparte. Tak wi�c ludzie ci w rzeczywisto�ci wcale nie umarli. Z kolei je�li ci "martwi" w rzeczywisto�ci ca�y czas �yli, opisywane przez nich wra�enia zwi�zane z reanimacj� mog� by� wyja�nione pot�nym wysi�kiem pod�wiadomo�ci, maj�cym na celu uporanie si� z ekstremalnym kryzysem emocjonalnym. Dzikie dzieci Mowa tu o dzieciach, kt�re zosta�y wychowane przez dzikie zwierz�ta, w izolacji od ludzi. W 1758 roku wielki systematyk Linneusz umie�ci� w gatunku Homo sapiens podgatunek Homo ferus, czyli cz�owiek dziki, dla kt�rego charakterystyczne by�o poruszanie si� na czterech ko�czynach, bujne ow�osienie cia�a i niemota. �ci�lej m�wi�c, mo�na wyodr�bni� dwie kategorie: w�a�ciwy cz�owiek dziki, czyli wychowany przez zwierz�ta, i cz�owiek izolowany, czyli dorastaj�cy bez kontaktu z lud�mi. Linneusz zna� dziewi�� takich przypadk�w. Od tego czasu liczba ta wzros�a do trzydziestu, chocia� nie mo�na wykluczy� mo�liwo�ci, �e niekiedy chodzi�o po prostu o ludzi o bardzo niskiej inteligencji, b��dnie uznawanych za wychowank�w zwierz�t. Poruszali si� oni na czworakach, tak jak opisani przez Linneusza, nie pos�ugiwali si� mow�, ale nie byli nadmiernie ow�osieni. Posiadali natomiast jedn� wsp�ln� cech�, kt�rej nie wzi�� pod uwag� Linneusz: st�umienie pop�du seksualnego. (Sugerowa�oby to, �e rozw�j tej cechy uwarunkowany jest spo�ecznie). W�r�d wymienionych przez Linneusza przyk�ad�w znalaz� si� Dziki Piotru� z Hanoweru i ch�opiec-nied�wied� z Litwy. Dziki Piotru� zosta� przywieziony do Anglii w 1724 roku przez kr�la Jerzego II przekazany doktorowi Johnowi Arbuthnotowi, przyjacielowi Aleksandra Pope'a i Jonathana Swifta. Litewskiego ch�opca znaleziono rycz�cego w�r�d nied�wiedzi. Zosta� on adoptowany przez polskiego ksi�cia, kt�ry pr�bowa� go "ucz�owieczy�". Inny dobrze znany przypadek to dziki ch�opiec z Aveyronu, kt�rego w wieku oko�o dwunastu lat z�apali my�liwi, gdy wspina� si� na drzewo. By�o to we Francji w 1797 roku. Dziecko widywano ju� od kilku lat, zupe�nie nagie, posilaj�ce si� tatarakiem i korzeniami. Ch�opiec by� bardzo brudny, niemy, chodzi� na czworakach i walczy� jak dzikie zwierz�, chc�c si� uwolni�. Przywieziono go do Pary�a i wystawiono w klatce. Pogr��ony w ca�kowitej apatii, ko�ysa� si� w prz�d i w ty�. Pionier psychologii, Philippe Pinel, uzna� go za nieuleczalnego idiot� i poddawa� w w�tpliwo�� jego dzikie pochodzenie. Mimo pesymistycznych prognoz Pinela, Jean-Marc-Gaspard Itard, m�ody lekarz i nauczyciel dzieci g�uchoniemych i niedorozwini�tych, zaj�� si� edukacj� ch�opca. Kiedy zaczyna�, dziecko, kt�remu dano na imi� Wiktor, nie potrafi�o wspi�� si� na krzes�o, nie kicha�o nawet wtedy, gdy napchano mu do nosa tabaki, i nie reagowa�o na gor�co, wyjmuj�c z wrz�tku kartofle. Itardowi uda�o si� nauczy� ch�opca pewnych rzeczy, ale nie zdo�a� ca�kowicie wyeliminowa� upo�ledzenia. Wiktor opanowa� czytanie, wykonywa� proste polecenia, ale nigdy nie potrafi� m�wi�. Itard do ko�ca nie by� przekonany, czy dziecko mia�o od urodzenia pe�n� wydolno�� intelektualn�. -W 1970 roku Francois Truf-faut nakr�ci� przyj�ty z aplauzem film pt. Dzikie dziecko, w kt�rym opowiedzia� histori� Wiktora. Autentyczno�� innego s�ynnego przypadku og�lnie kwestionowano. Dwie dzikie dziewczynki - Kamal� w wieku oko�o o�miu lat i oko�o p�toraroczn� Amal� - znaleziono w�r�d wilczych szczeni�t w wielkim, opuszczonym mrowisku na peryferiach pewnej indyjskiej wioski, w 1920 roku. Z wygl�du i zachowania jako �ywo przypomina�y wilki. Mia�y zrogowacia�e kolana i d�onie, ostre z�by, a ich nozdrza rozdyma�y si� w�sz�c po�ywienie. Dzieci �ywi�y si� surowym mi�sem, a pewnego razu zabi�y i po�ar�y kurczaka. Unika�y innych dzieci, lepiej czuj�c si� w towarzystwie ps�w i kot�w. Amala zmar�a po roku, a Kamala �y�a osiemna�cie lat. Nauczy�a si� chodzi�, potrafi�a si� ubra� i powiedzie� kilka s��w. (Krytyk� dokumentacji tego przypadku zamieszczono w: Bergen Evans, The National History of Nonsense, Knopf 1946). Przyk�ady dzikich dzieci ukazuj� w dramatyczny spos�b stary dylemat psychologii - kwesti� relatywnej roli dziedziczenia i �rodowiska spo�ecznego w rozwoju umys�owym. Prowadzone w ograniczonym wymiarze badania nad tymi istotami sugeruj�, �e wzrastanie poza spo�ecze�stwem ma najwi�kszy wp�yw na osobowo��, umiarkowany na inteligencj�, a najmniejszy na sprawno�� fizyczn�. Przypadek Wiktora potwierdza teori� "okresu krytycznego" w nauczaniu j�zyk�w, kt�ra utrzymuje, �e pierwszego j�zyka nale�y si� nauczy� w okresie mi�dzy drugim rokiem �ycia a dojrzewaniem. Tak�e niezdolno�� Wiktora do skierowania swego pop�du seksualnego na konkretn� osob� czy nawet do zrozumienia reakcji w�asnych organ�w p�ciowych mo�e wskazywa� na znaczn� rol� spo�ecze�stwa, wi�ksz� ni� instynktu, w kszta�towaniu zachowa� seksualnych. Czkawka Czkawka to spazmatyczny skurcz przepony, prowadz�cy do gwa�townego zaczerpni�cia powietrza, zako�czonego nag�ym zamkni�ciem krtani, nasadzonej od g�ry na tchawic�. Kiedy oddychamy, przepona kurczy si�, powi�kszaj�c tym samym klatk� piersiow� i pozwalaj�c p�ucom rozszerzy� si�. Skurcze przepony kontroluj� nerwy przeponowe, odchodz�ce od rdzenia kr�gowego w jego g�rnej partii - w okolicach szyi - i biegn�ce w d� do przepony. Je�li gdziekolwiek na swojej drodze s� one podra�niane, skutkiem mo�e by� czkawka. Czkawka mo�e wyst�pi� po operacjach chirurgicznych na okr�nicy, gruczole prostaty, p�cherzyku ��ciowym czy �o��dku, szczeg�lnie cz�sto u m�czyzn powy�ej czterdziestego pi�tego roku �ycia. W innych przypadkach dolegliwo�� spowodowana jest infekcj� w m�zgu czy w centralnym uk�adzie nerwowym, na przyk�ad w encephalitis (zapaleniu m�zgu). W takich wypadkach trzeba szybko skonsultowa� si� z neurologiem, poniewa� wczesna diagnoza mo�e uratowa� �ycie. Ci�g�a, nieprzerwana czkawka mo�e tak�e by� symptomem dolegliwo�ci jelit, nerek, serca, p�uc i uk�adu nerwowego. Przyczyn niekt�rych atak�w nigdy nie udaje si� ustali�. Tempo czkawki mo�e by� szybkie lub wolne. W niebezpiecznych, przewlek�ych dolegliwo�ciach tempo jest generalnie bardzo szybkie, co zwykle doprowadza do ca�kowitego wyczerpania pacjenta. S� tysi�ce domowych sposob�w na czkawk� i w typowych, rutynowych przypadkach wi�kszo�� z nich jest skuteczna. Picie wody z drugiej strony szklanki koncentruje uwag� pacjenta i ma znaczenie psychologiczne, podobnie jak picie ginu i jedzenie kostek cukru. Cz�sto czkaj�c� osob� mo�na wyleczy� przez nag�e odwr�cenie jej uwagi (np. przestraszenie). Powstrzymywanie oddechu, picie zimnej wody porcjami po kilka kropli, przyk�adanie lodu do szyi, po�ykanie suchego chleba i pokruszonego lodu, naciskanie ga�ek ocznych, k�adzenie na brzuchu worka z lodem b�d� plastra gorczycznego, �askotanie nosa w celu wywo�ania kichania b�d� seria d�ugich, g��bokich, regularnych wdech�w to tylko nieliczne z setek cz�sto skutecznych lekarstw. Niekt�rych u�ywano ju� w czasach Platona, jak �wiadczy fragment Symposium, w kt�rym Arystofanes zostaje wyleczony z ataku czkawki kichaniem. Kiedy czkawk� ma ma�e dziecko, cz�sto skuteczne jest trzymanie go na r�kach i poklepywanie po plecach, aby usun�� powietrze, kt�re prawdopodobnie rozdyma prze�yk b�d� �o��dek. Jednym z najskuteczniejszych i najracjonalniejszych sposob�w na czkawk� jest wdychanie i wydychanie do papierowej torebki, dzi�ki kt�rej poziom dwutlenku w�gla w p�ucach podnosi si� do poziomu, na kt�rym zahamowany zostaje odruch czkawki. W ci�szych przypadkach u�ywana jest pewna odmiana tej metody: pacjent oddycha powietrzem o wysokim st�eniu dwutlenku w�gla, produkowanym przez specjaln� maszyn�. Nowym skutecznym �rodkiem jest �y�eczka zwyczajnego cukru-kryszta�u, prze�kni�ta bez wody. Wielu lekarzy zaleca t� �atw� kuracj� w �agodniejszych przypadkach. Gdy mamy do czynienia z gwa�townym i silnym atakiem, mo�na zastosowa� pot�ne leki, takie jak przeciwskurczowe, rozlu�niaj�ce mi�nie i hamuj�ce dzia�alno�� uk�adu nerwowego. W najci�szych przypadkach stosuje si� czasem chirurgiczne uszkodzenie nerwu przeponowego. Operacja taka pozbawia osob� jednej czwartej normalnej wydajno�ci oddychania, ale naturalne mo�liwo�ci cz�owieka w tym wzgl�dzie s� o wiele wi�ksze od potrzeb i nie upo�ledza go to w zbyt wysokim stopniu. Jonizacja Jak twierdz� niekt�rzy teoretycy, niezwyk�a jonizacja powietrza wywiera dziwny wp�yw na ludzi i inne stworzenia. W 1899 roku niemieccy fizycy, Julius Elster i Hans Friedrich Geistel, odkryli w powietrzu jony. Jon taki sk�ada si� z czterech do dwudziestu na�adowanych cz�stek. Posiada �adunek dodatni, je�eli proton�w jest wi�cej ni� elektron�w, a ujemny, je�eli jest odwrotnie. Poniewa� mo�na obecnie zmierzy� proporcj� jon�w r�nego znaku w powietrzu, eksperymentatorzy badali wp�yw przewagi jednego rodzaju jon�w na organizmy ludzkie i zwierz�ce. Przeprowadzono na przyk�ad do�wiadczenie, w kt�rym pojedyncze kom�rki wystawiono na dzia�anie wy�szej ni� normalnie zawarto�ci jon�w dodatnich i ujemnych. Stwierdzono, �e jakiekolwiek zachwianie r�wnowagi jon�w przeszkadza we wzro�cie wszelkich jednokom�rkowc�w. Niekt�rzy lekarze sygnalizowali, �e pacjenci z chorobami dr�g oddechowych odczuwali popraw� przy wzro�cie zawarto�ci w powietrzu jon�w ujemnych i odwrotnie - czuli si� coraz gorzej wraz ze wzrostem st�enia dodatnich. T. Winson i J.C. Beckett stwierdzili (patrz P. Krueger, W.W. Hicks i J.C. Beckett, Influence o f Air lons on Certain Physiological Functions, w: "Medical Biometeorology", 1963), �e jony dodatnie powoduj� u pacjent�w "uczucie sucho�ci, pieczenia w gardle i sw�dzenie oczu", co ich zdaniem dowodzi�o, �e jony wywieraj� wp�yw poprzez dzia�anie na kom�rki nab�onka uk�adu oddechowego. Wycinki tkanki z dr�g oddechowych ssak�w utrzymywano przy �yciu poza organizmem i wystawiano na dzia�anie du�ych st�e� jon�w dodatnich i ujemnych w powietrzu. Eksperymentatorzy stwierdzili, �e tak jak przewidywano, jony dodatnie mia�y szkodliwy wp�yw na �ywe kom�rki. Wed�ug eksperymentator�w, ta sama tkanka rozwija�a si� wyj�tkowo bujnie w atmosferze jon�w ujemnych, lepiej nawet ni� w normalnym powietrzu. Do tej pory nie podj�to �adnej pr�by wyt�umaczenia tego zjawiska. Inne badania, opublikowane po roku 1960, mia�y na celu wykazanie dobroczynnego wp�ywu jon�w ujemnych na ostro�� widzenia cz�owieka, a nawet na jego nastr�j. Pojawi� si� w sprzeda�y szeroko reklamowany purotron, urz�dzenie do zwi�kszania ilo�ci jon�w ujemnych w domach. P�kule m�zgu M�zg jest podzielony na dwie potowy, zwane praw� i lew� p�kul�. Na pierwszy rzut oka ka�da z nich jest lustrzanym odbiciem drugiej, tak jak prawe i lewe p�uco (w rzeczywisto�ci prawe p�uco jest wi�ksze od lewego - przyp. t�um.) oraz nerki. M�zg podzielony jest tak�e na sekcje, przy czym po�owa ka�dej z nich znajduje si� w jednej i drugiej p�kuli. Wi�zki nerw�w, zwane spoid�ami (komisurami), biegn� mi�dzy p�kulami, ��cz�c po�ow� konkretnej sekcji w jednej p�kuli z odpowiedni� drug� po�ow� w drugiej p�kuli. G�rna cz�� m�zgu, czyli m�zg w�a�ciwy (kresom�zgowie), jest szczeg�lnie wielka u ludzi. To tutaj maj� swe �r�d�o zdolno�ci i mo�liwo�ci, konieczne do funkcjonowania w spo�ecze�stwie, zw�aszcza do zrozumienia i pos�ugiwania si� j�zykiem i narz�dziami. Obie p�kule m�zgu po��czone s� kilkoma spoid�ami, z kt�rych najwi�kszym jest cia�o modzelowate, czyli wielkie spoid�o m�zgu. Dwie po�owy kresom�zgowia zwane s� p�kulami m�zgowymi: praw� i lew�. Sygna�y od organ�w zmys��w docieraj� do m�zgu, kt�ry z kolei wysy�a impulsy do mi�ni. Na og� sygna�y wysy�ane przez organy zmys��w lewej strony cia�a odbierane s� przez praw� p�kul�, a strony prawej - przez lew�. Je�li chodzi o oczy, sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Sygna�y z prawych po��wek p�l widzenia obu oczu docieraj� do lewej p�kuli m�zgu, podczas gdy sygna�y z lewych po��wek p�l widzenia obu oczu docieraj� do prawej. Lewa p�kula wysy�a bod�ce do mi�ni po�o�onych po prawej stronie cia�a, a praw� do mi�ni znajduj�cych si� po stronie lewej. Liczne eksperymenty dowiod�y, �e obie, p�kule ludzkiego m�zgu nie s� doskonale symetryczne. Ka�da z p�kul lepiej ni� druga wykonuje pewne zadania. W wi�kszo�ci ludzie s� prawor�czni, to znaczy, �e ich prawa r�ka jest "dominuj�ca". Lewa p�kula prawor�cznych nazywana jest p�kul� dominuj�c�. P�kula dominuj�ca, zwykle lewa, ma wi�ksze zdolno�ci do pos�ugiwania si� j�zykiem i do rozumowania. P�kula niedominuj�ca, zwykle prawa, przystosowana jest bardziej do wykonywania zada� zwi�zanych z ruchem. Ona tak�e lepiej rozumie i wykorzystuje d�wi�ki niewerbalne, takie jak melodie. R�wnie� s� jej bli�sze zwi�zki przestrzenne. Jest silnie zwi�zana z prac� tw�rcz� i uczuciami Rozszczepiony m�zg Z rozszczepionym m�zgiem mamy do czynienia wtedy, gdy jego lewa -p�kula i prawa nie maj� ze sob� kontaktu. I mimo �e w takich przypadkach dos�ownie nie wie lewica, co czyni prawica, ludzie o takiej przypad�o�ci wydaj� si� normalni. Je�eli pr�cz tego m�zg nie jest uszkodzony, osoby o rozszczepionym m�zgu nie wykazuj� oczywistych zmian w inteligencji, umiej�tno�ciach i osobowo�ci. W rozszczepionym m�zgu zosta�o zwykle uszkodzone cia�o modzelowate (najwi�ksze spoid�o), a cz�sto tak�e inne spoid�a. Niekt�rzy rodz� si� bez cia�a modzelowatego, u innych uleg�o ono zniszczeniu w wyniku choroby, urazu lub operacji. Pozorna normalno�� osobnik�w o rozszczepionym m�zgu zach�ci�a R.W. Sperry'ego i innych do rozpocz�cia do�wiadcze� w tej dziedzinie. Eksperymenty Sperry'ego na kotach i ma�pach, kt�rym przeci�to cia�o modzelowate, zwr�ci�y uwag� na zjawisko rozszczepionego m�zgu. Ostatecznie uczony ten rozpocz�� do�wiadczenia na ludziach, co w latach trzydziestych doprowadzi�o do odkrycia, �e chirurgiczne przeci�cie cia�a modzelowatego mo�e czasem wyleczy� epilepsj�. Michael S. Gazzaniga, jeden ze wsp�pracownik�w Sperry'ego, testowa� czterech pacjent�w, kt�rzy poddani zostali tej drastycznej kuracji. Wnioski Gazzanigi tworz� podstaw� wsp�czesnej wiedzy o rozszczepionym m�zgu. Podczas do�wiadcze� przesy�a� on bod�ce zmys�om pacjent�w w taki spos�b, �e odbiera�a je tylko jedna p�kula m�zgu. Pacjent, na przyk�ad, dotyka� lew� r�k� przedmiotu, kt�rego nie m�g� zobaczy�. Sygna�y wysy�ane przez zmys� dotyku w lewej r�ce odbiera tylko prawa p�kula, a zosta�a ona odci�ta od p�kuli lewej, zatem odpowied� pacjenta uzale�niona jest wy��cznie od aktywno�ci prawej p�kuli. Podobne zjawisko zachodzi�o, gdy pacjent do wykonania zadania u�ywa� mi�ni kontrolowanych tylko przez jedn� p�kul�. Gdy ustalono zakres zdolno�ci ka�dej z p�kul (np. lewa kontroluje j�zyk, zatem nie nale�y si� spodziewa�, �e pacjent o rozszczepionym m�zgu potrafi nazwa� lub opisa� bodziec, kt�ry zadzia�a� na organy podleg�e prawej p�kuli), eksperymenty dowiod�y, �e ka�da p�kula funkcjonuje jak niezale�ny m�zg, zdolny do w�asnej percepcji, my�li, uczu� i pami�ci. Stwierdzono, �e tak jak w przypadkach nie odbiegaj�cych od normy, w wi�kszo�ci jedna p�kula zajmuje si� konkretnym zadaniem, podczas gdy aktywno�� drugiej jest hamowana. Czasem jednak obie p�kule pr�buj� w��czy� si� do tego samego zadania, w wyniku czego dzia�anie "lewor�czne" rozszczepionego m�zgu koliduje z dzia�aniem "prawor�cznym". Pozytywnym aspektem tego zjawiska jest to, �e w odpowiednich warunkach osobnik taki mo�e wykonywa� jednocze�nie dwa zadania, podczas gdy osoba normalna jest w stanie skoncentrowa� si� tylko na jednym. Mimo �e p�kule rozszczepionego m�zgu nie komunikuj� si� mi�dzy sob�, jedna p�kula mo�e czasem poinformowa�, co dzieje si� w drugiej, obserwuj�c po prostu cz�ci cia�a, kontrolowane przez drug� p�kul�. Dzieje si� to na takiej zasadzie, na jakiej potrafimy cz�sto powiedzie�, co my�li inna osoba, obserwuj�c jej zachowanie. Wczesne badania nad pacjentami o rozszczepionym m�zgu maj� du�� warto��, poniewa� na ich podstawie okre�lono dok�adnie funkcje po��wek kory m�zgowej. Je�li pacjent nie by� w stanie odczuwa� czego� lub wykona�, dowodzi�o to, �e testowana po�owa jego kory m�zgowej nie zawiaduje tym. W trakcie do�wiadcze� ustalono, �e lewa p�kula wi�kszo�ci ludzi konieczna jest do rozumienia mowy, a p�kula prawa nie potrafi u�ywa� j�zyka. Od czasu gdy przeprowadzono te proste eksperymenty, dokonano odkrycia, �e niekonieczne jest uszkodzenie cia�a modzelowatego, aby pacjent odczuwa� i dzia�a� w taki spos�b, jakby jego m�zg by� rozszczepiony. Mo�na czasowo przekszta�ci� ka�dego normalnego cz�owieka tak, aby reagowa� podobnie jak pacjent o rozszczepionym m�zgu. Ta metoda badania funkcji p�kul zwana jest psychoanatomi�; "psycho-" - poniewa� pos�uguje si� wy��cznie oddzia�ywaniem umys�owym na odczucia i reakcje, nie za� chirurgi� i �rodkami farmakologicznymi; "anatomia" - poniewa� metoda ta, podobnie jak anatomia, pozwala naukowcom oddzieli� i bada� poszczeg�lne cz�ci m�zgu. Mo�liwo�ci psychoanatomii wykraczaj� daleko poza umiej�tno�� zmuszenia normalnego m�zgu, aby dzia�a� jak m�zg rozszczepiony. Przy u�yciu techniki zwanej postrzeganiem cyklopowym mo�na oddzieli� cz�ci m�zgu, po��czone bezpo�rednio z narz�dziami zmys��w i mi�niami, od cz�ci centralnych. Marcel Kinsbourne, psycholog, prowadzi� do�wiadczenia z dziedziny psychoanatomii. Stwierdzi� on, �e chocia� r�ne cz�ci ka�dej z p�kul pe�ni� odmienne funkcje, to zwykle ca�a p�kula zaczyna pracowa� jednocze�nie. Kiedy natomiast jedna p�kula si� uaktywnia, aktywno�� drugiej spada. Tak wi�c gdy obiekt do�wiadczenia stara si� wykona� czynno��, w kt�rej wykonanie zaanga�owana jest jedna p�kula, i to w ca�o�ci, druga pracuje na zwolnionych obrotach. W konsekwencji pacjent �atwiej wykona nast�pne zadanie, je�li zwi�zane jest ono z funkcj� uaktywnionej p�kuli. Tym samym napotka trudno�ci, wykonuj�c czynno�� zwi�zan� z p�kul�, kt�rej aktywno�� uleg�a redukcji. Do�wiadczenie Kinsboume'a polega�o na tym, �e poproszono pacjenta o zapami�tanie sze�ciu s��w, stymuluj�c w ten spos�b p�kul� lew�, odpowiedzialn� za j�zyk. Jednocze�nie mia� on zauwa�y� pewne wzory na obrazku. Obrazek pokazano w taki spos�b, �e niekt�re fragmenty wzoru mo�na by�o zobaczy� tylko prawymi k�tami oczu, a inne tylko lewymi. Jak wiadomo, lewa p�kula odpowiada za cz�� prawego oka, znajduj�c� si� bli�ej skroni, i cz�� lewego oka bli�ej nosa. Dzia�alno�� lewej p�kuli zwi�zana jest zar�wno z mow�, jak i z widzeniem praw� stron� oczu, dlatego Kinsbourne za�o�y� teoretycznie, �e pacjent, kt�ry zapami�ta sze�� s��w, wyra�niej zobaczy elementy znajduj�ce si� z prawej strony wzoru. Wyniki eksperymentu potwierdzi�y jego przypuszczenia. Podobn� technik� zastosowano podczas badania funkcji prawej p�kuli m�zgu. Stwierdzono, �e jej aktywno�� jest niezb�dna do wykonywania pewnych czynno�ci, zwi�zanych z rozumowaniem przestrzennym, a tak�e do wyra�ania emocji. ". Percepcja pod�wiadoma Percepcja pod�wiadoma, zwana tak�e subcepcj� lub percepcj� nie�wiadom�, to przypuszczalny rezultat stymulacji ludzkiego wzroku poni�ej poziomu percepcji wizualnej. Charakterystyczne cechy tego dziwnego zjawiska to: - stymulacja osoby-obiektu poni�ej progu �wiadomo�ci; - brak �wiadomo�ci bod�ca ze strony obiektu; - wywo�anie u obiektu reakcji r�nych od reakcji na bod�ce �wiadome. W roku 1956 londy�ski "Sunday Times" stwierdzi�, �e agencje reklamowe w Stanach Zjednoczonych eksperymentuj� z "efektami podprogowymi" - to znaczy z percepcj� pod�wiadom� - by przesy�a� ludziom informacje, omijaj�c ich stoj�c� na stra�y �wiadomo��. Jako przyk�ad "Times" cytowa� przyk�ad kina, w kt�rym w film wmontowano klatki z reklam� lod�w. Czas, przez jaki pozostawa�y one na ekranie, by� zbyt kr�tki, aby mog�y one zosta� rozpoznane �wiadomie, ale podobno wystarczaj�cy do zaabsorbowania pod�wiadomego. Jak stwierdza� reporter "Timesa", rezultatem eksperymentu by� wzrost sprzeda�y lod�w. Na podstawie tego do�wiadczenia spekulowa�, �e w ten sam spos�b mo�na by przeprowadza� indoktrynacj�, a poddane jej osoby nie by�yby nawet �wiadome, i� s� pod jakim� zewn�trznym wp�ywem. Gazeta nie cytowa�a jednak �adnych �r�de� dotycz�cych eksperymentu i w p�niejszym numerze pojawi�o si� stwierdzenie, �e podobne testy, przeprowadzone przez British Broadcasting Company (BBC), da�y tylko niewielkie wyniki. Od pocz�tku wiele kontrowersji otacza�o zabiegi, maj�ce na celu manipulacj� istotami ludzkimi poprzez "dostanie si� do nich poni�ej poziomu ich �wiadomo�ci". Pocz�tkowe, troch� sensacyjne reporta�e wywo�a�y epidemi� fobii typu "Wielkiego Brata" i prania m�zg�w, a w nast�pstwie ostry spadek poparcia dla hipotezy percepcji pod�wiadomej. J.V. McConnell ("American Psychologist", tom 13, 1958) prze�ledzili �r�d�a kontrowersji i stwierdzili, �e wzi�y one pocz�tek z doniesie� pewnej firmy handlowej, �e pod�wiadoma percepcja wiadomo�ci typu "jedz pra�on� kukurydz�" czy "pij coca-col�" fantastycznie wzmog�a sprzeda� tych produkt�w. Z tego wzgl�du, mimo braku szczeg�owych raport�w z jakichkolwiek tego typu do�wiadcze�, technika zosta�a uznana za najnowocze�niejsze z "nowych podej��" do zastosowania psychologii w reklamie. Niekt�rzy eksperymentatorzy wierz�, �e istnieje podprogowe stadium nie�wiadomej percepcji, jeszcze zanim zajdzie �wiadome i w pe�ni przytomne przyjmowanie i przetwarzanie informacji, ale wielu, na przyk�ad I. Rock (A� Introduction to Perception - "Wprowadzenie do percepcji" - 1975), stwierdza, �e wszystkie dobrze znane efekty eksperymentalne okaza�y si� wynikiem dzia�ania nie kontrolowanych czynnik�w b�d� mo�na je wyt�umaczy� inaczej. Inni badacze (N.L. Nunn, Psychology: The Fundamentals ofHuman Adjustment - "Psychologia: podstawy ludzkiego przystosowania" - 1961) twierdz�, �e niemo�liwe jest okre�lenie z ca�� pewno�ci�, czy bodziec jest troch� nad czy troch� pod progiem �wiadomo�ci indywidualnego badanego, poniewa� wszelkie progi s� okre�lane statystycznie i bardzo szeroki jest zakres indywidualnej zmienno�ci. Wprawdzie wielu twierdzi, �e nie istnieje nawet strz�pek wiarygodnego opublikowanego dowodu, wspieraj�cego doniesienia o zwi�kszeniu sprzeda�y kukurydzy, lod�w i tym podobnych, jednak D. Byrne przeprowadzi� do�wiadczenia wykazuj�ce, �e efekt g�odu mo�na stymulowa� poprzez pod�wiadome bod�ce (Joumal of Abnormal Social Psychology", tom 59, nr 2, 1959). W eksperymencie badanym pokazywano s�owo "wo�owina" przez dwie setne sekundy co siedem sekund w czasie nadprogowego (�wiadomego) filmu. Po filmie badanych poproszono o okre�lenie w�asnego g�odu i wyb�r jednej kanapki z wielu oferowanych. Wyniki wskazywa�y na znacz�cy wp�yw uzyskanej pod�wiadomie wiadomo�ci na ocen� g�odu, ale nie stwierdzono wp�ywu na wyb�r - nie by�o widocznego wzrostu ilo�ci wybieranych kanapek z wo�owin�. Dalsze eksperymenty popar�y to odkrycie - okaza�o si�, �e pod�wiadome bod�ce, nawet je�eli s� percepowane, nie zmieniaj� istniej�cych zwyczaj�w i upodoba�. Jednak J. Zuckennan (Joumal of Abnormal Social Psychology", tom 60, nr 3, 1960) stwierdzi�, �e imperatywy - zdania-rozkazy -mog� wywiera� wp�yw na zachowanie, p�ki sugestie nie przekrocz� poziomu �wiadomo�ci. Na poziomie �wiadomym nie stwierdzano sta�ego wp�ywu na dzia�alno��. W testach Zuckermana badanych poproszono o pisanie historyjek o kartach (tematyczny test spostrzegania), podczas gdy na ekranie przed nimi miga� (za szybko, by mo�na go by�o przyswoi� �wiadomie) napis "pisz" albo "nie pisz". W eksperymencie tym bod�ce pod�wiadome wydaj� si� dzia�a� na podobnej zasadzie co sugestia posthipnotyczna, to znaczy, osobnik odczuwa swoje zachowanie jako generowane przez siebie i nie spowodowane przez jakikolwiek wp�yw z zewn�trz. Wydaje si�, �e najrozs�dniejsz� konkluzj� b�dzie stwierdzenie; je�li nie istnieje silne przyzwyczajenie, bodziec podprogowy mo�e narzuca� kierunek jawnego zachowania. Do�wiadczenia w r�nych kontekstach wykaza�y, �e stymulacja pod�wiadoma mo�e wp�ywa� na sny, pami��, zachowanie emocjonalne, s�owne, poziom adaptacji, percepcj� �wiadom� i progi percepcyjne. Podstawowy haczyk w tej dziedzinie, jak pisze N.F. Dixon (.Subliminal Perception: The Natur� of the Controversy - "Percepcja pod�wiadoma: natura kontrowersji" - 1971), tkwi w r�nicach indywidualnych prog�w wra�liwo�ci, ze wzgl�du na kt�re prawie niemo�liwe jest ustalenie intensywno�ci czy czasu trwania wiadomo�ci "pod�wiadomej", tak by by�a ona rzeczywi�cie podprogowa dla wszystkich badanych. Podczas gdy opublikowane dane wydaj� si� wskazywa�, �e istnienie percepcji pod�wiadomej nie pozostawia racjonalnych w�tpliwo�ci, kontrowersja pozostaje. Dixon przypisuje powszechn� niech�� do przyznania, i� subcepcja jest faktem, g��boko zakorzenionej awersji do mo�liwo�ci istnienia nie u�wiadamianej kontroli, zw�aszcza w naszej kulturze, gdzie jedn� z najwy�szych warto�ci jest wolno�� osobista. Wed�ug niego to zrozumia�e, �e by�o tyle pr�b rzucenia cienia w�tpliwo�ci na to zjawisko, poniewa� zagra�a ono owej wymarzonej wolno�ci osobistej. Kr�tka historia parapsychologii W ci�gu ostatnich kilkudziesi�ciu lat, od kiedy doktor Joseph Banks Rhine rozpocz�� swoje eksperymenty w 1930 roku, wci�� wzrasta powszechne zainteresowanie naukowymi badaniami zjawisk parapsychicznych. Zgromadzono liczne, potwierdzone do�wiadczalnie dowody na istnienie czterech podstawowych proces�w: telepatii, jasnowidztwa, przewidywania przysz�o�ci i psychokinezy. Parapsychologia powsta�a na bazie nowoczesnego ruchu spirytystycznego z ko�ca dziewi�tnastego wieku. Kiedy w 1882 roku za�o�ono w Londynie Towarzystwo Bada� Parapsychicznych, a w 1885 roku Ameryka�skie Towarzystwo Bada� Parapsychicznych, badania obejmowa�y g��wnie media i transe mediumistyczne. Podejmowano pr�by rozstrzygni�cia, czy informacje, ujawniane podczas seans�w spirytystycznych, by�y wynikiem kontaktu z bezcielesnymi istotami, jasnowidztwa, telepatii pomi�dzy medium i uczestnikami seansu czy po prostu oszustwa. Pierwsze laboratoryjne eksperymenty z dziedziny parapsychologii przeprowadzi� J.B. Rhine z Duke University w Durham, P�nocna Karolina. Publikuj�c w 1934 roku ksi��k� Extra-Sensory Percep-tion ("Percepcja pozazmys�owa"), spopularyzowa� termin "ESP" i wzbudzi� powszechne zainteresowanie przeci�tnych czytelnik�w i naukowc�w swoimi do�wiadczeniami. W roku 1935 Pracownia Parapsychologii uniezale�ni�a si� od Wydzia�u Psychologii Duke University, a eksperymenty poszerzy�y si� o bardzo skomplikowane testy na przewidywanie przysz�o�ci i psychokinez� poza prostymi na telepati� i jasnowidztwo. Chocia� statystyczne metody Rhine'a by�y nowo�ci� na tym polu, tematyka jego bada� dotyczy�a spraw, kt�re od dawna stanowi�y, co prawda cz�sto folklorystyczn�, cz�� kultury ludzkiej. Telepatia to wsp�czesne okre�lenie na czytanie w my�lach. Przewidywanie przysz�o�ci przypomina wr�enie i'przeczucia. Jasnowidztwo zwano kiedy� "drugim wzrokiem", a psychokineza (PK) odnosi si� przecie� w cz�ci do starej jak �wiat idei wy�szo�ci umys�u nad materi�. Rhine i jego �ona Louisa ustandaryzowali metody badawcze parapsychologii, wprowadzaj�c karty Zenera i u�ywaj�c statystyki do interpretacji wynik�w test�w. Zestaw kart Zenera (inaczej kart ESP) sk�ada si� z dwudziestu pi�ciu sztuk, a na ka�dej znajduje si� jeden z pi�ciu symboli - ko�o, kwadrat, gwiazda, krzy� lub trzy linie faliste. W ka�dej pr�bie badany zgaduje, jaka karta jest nast�pna w talii lub na jakiej koncentruje si� aktualnie eksperymentator. Kart� t� nazywamy celem. Je�li w gr� wchodzi jedynie zgadywanie, badany ma szans� prawid�owej odpowiedzi jeden do pi�ciu. Ci�g dwudziestu pi�ciu pr�b nazywamy seri�. Z rachunku prawdopodobie�stwa wnioskujemy, �e tak zwana �rednia warto�� oczekiwana wynosi pi�� trafie� na jedn� seri�. Nast�pnie u�ywa si� metod statystycznych, by okre�li� prawdopodobie�stwo, �e ewentualne stwierdzone odchylenie jest spowodowane przez czynniki przypadkowe. Je�li prawdopodobie�stwo to jest niewielkie, mo�na przypuszcza�, �e mieli�my tu do czynienia z ESP. W swej ksi��ce Extra-Sensory Perception Rhine pisze, �e przy u�yciu tych technik przebada� o�miu pacjent�w, kt�rzy potrafili regularnie przekracza� w swych pr�bach �rednie warto�ci oczekiwane. w sumie na 85724 pr�b uzyskali oni 24364 trafienia - o 7219 wi�cej, ni� wynika�oby z regu� przypadku. Cho� te wczesne rezultaty wydaj� si� robi� du�e wra�enie, prace Rhine'a spotka�y si� z krytyk�, poniewa� w swej ksi��ce nie opisywa� dok�adnych warunk�w, w kt�rych przeprowadzano eksperymenty laboratoryjne. W obliczu tego krytycyzmu Rhine i jego wsp�pracownicy postanowili opracowa� bardziej skomplikowane metody do�wiadczalne i bez przerwy pr�buj� wyeliminowa� wszelk� mo�liwo�� przeoczenia b��d�w w sztuce i mimowolnego naci�gania wynik�w. Klasyczne eksperymenty Niekt�re eksperymenty uwa�ane s� powszechnie za klasyczne dowody na realne istnienie ESP (Robert H. Thouless, From Anecdo-te to Expe�ment in Psychical Research - "Od anegdoty do eksperyment�w w badaniach parapsychicznych" - 1972). S� w�r�d nich, na przyk�ad: I. Eksperyment Pearce'a-Pratta, przeprowadzony od sierpnia 1933 roku do marca 1934 roku na Duke University. Badanych umieszczano w s�siednich pokojach, tak by si� nie widzieli. Eksperymentator siedzia� przy stole z po�rednikiem. Dzieli� ich nieprzezroczysty ekran z niewielkim otworem na wysoko�ci oczu. Przed ka�d� seri� test�w pi�� kart z r�nymi wizerunkami zwierz�t tasowano i rozk�adano koszulkami do g�ry przed po�rednikiem, tak by nie widzia� ich eksperymentator. Przy u�yciu tabeli liczb eksperymentator wybiera� liczb� od 1 do 5 i przystawia� do otworu w ekranie kart�, opatrzon� tym numerem. Je�li ta liczba wynosi�a na przyk�ad dwa, po�rednik wybiera� drug� kart� od lewej z le��cych przed nim i koncentrowa� si� przez chwil� na widocznym na niej wizerunku zwierz�cia i odk�ada� j� na miejsce. Teraz eksperymentator sygnalizowa� badanemu, by ten zapisa� na kartce, jakie to by�o zwierz�. W tych do�wiadczeniach seria sk�ada�a si� z pi��dziesi�ciu pr�b, a wi�c gdyby Shackleton tylko zgadywa�, mia�by szans� poprawnego trafienia jeden do dziesi�ciu. Po zweryfikowaniu wynik�w Shackletona stwierdzono, �e bez przerwy uzyskiwa� on ilo�� trafie� powy�ej poziomu przypadku, ile nie dotyczy�o to karty docelowej. Zwykle poprawnie typowa� cart�, kt�ra nast�powa�a bezpo�rednio lub wkr�tce po karcie docelowej. W sumie uzyska� 439 trafie� tego rodzaju, podczas gdy warto�� oczekiwana wynosi 321. Prawdopodobie�stwo uzyskania takiego wyniku przez przypadek wynosi jeden do stu miliard�w. 2. Eksperyment Pratta-Woodruffa, przeprowadzony od pa�dziernika 1938 roku do lutego 1939 roku, tak�e na Duke University 3. Eksperyment Soala-GoIdneya-Shackletona, przeprowadzony w Londynie od stycznia 1941 roku do kwietnia 1943 roku. Eksperymenty Pearce'a-Pratta to g��wnie testy na jasnowidztwo. Pratt o um�wionym czasie zaczyna� do�wiadczenie, umieszczaj�c jedn� kart� Zenera koszulk� do g�ry na �rodku sto�u, pozostawiaj�c j� tam przez minut� i nast�pnie odk�adaj�c na bok. T< procedur� powtarzano przez ca�� seri�. W innym budynku campusu Pearce o oznaczonym czasie zaczyna� zapisywa� co minut� swoje domys�y co do tamtych kart. Po ka�dej serii Pratt odwraca� swoj� tali� dwudziestu pi�ciu kart Zenera i zapisywa� kolejno��. Wykonano w sumie 1850 pr�b. warto�� oczekiwana wynosi 370 prawid�owych odpowiedzi a Pearce uzyska� ich 588. Prawdopodobie�stwo, �e to odchylenie zosta�o wywo�ane przez przypadek, wynosi jeden do dwudziest' dw�ch bilion�w. W eksperymencie Pratta-Woodruffa biurko dzielono nieprzezroczystym ekranem na dwie cz�ci, pozostawiaj�c pod nim szpar� wysoko�ci pi�ciu centymetr�w. Po stronie badanego wieszano na ekranie pi�� r�nych kart ESP. Przed rozpocz�ciem eksperymentu badany zmienia� kolejno�� pi�ciu zawieszonych kart, nie ujawniaj�c jej eksperymentatorowi. Teraz przeprowadzaj�cy do�wiadczenie tasowa� tali� dwudziestu pi�ciu kart Zenera i powiadamia� badanego o rozpocz�ciu. Nie odwraca� kart. Badany wskazywa� miejsc� w szparze pod ekranem pod zawieszon� kart�, kt�ra jego zdanien odpowiada�a g�rnej karcie w talii. Eksperymentator umieszcza� j� ci�gle odwr�con� - na wskazanym miejscu. Po serii eksperymentator zapisywa� kolejno�� kart we wszystkich pi�ciu kupkach, a postronny obserwator - kolejno�� zawieszonych kart. Oba wyniki zamykano na klucz w pude�ku. Nast�pnie usuwano ekran i podliczano wyniki. Zapisy w zamkni�tym pude�ku s�u�y�y jako zabezpieczenie przed fa�szerstwem lub b��dem w obliczeniach. Przeprowadzono testy Soala-GoIdneya na telepati� z utalentowanym badanym, Basilem Shackletonem. Krytyka Pomimo skomplikowanych zabezpiecze� przed mo�liwo�ci� oszustwa, wiele os�b surowo krytykowa�o takie eksperymenty parapsychologiczne. C.E.M. Hansel w swej ksi��ce ESP: A Scientific Evalua[jon ("ESP: ocena naukowa", 1966) stwierdzi�, �e Pearce m�g� bardzo �atwo wymkn�� si� spod kontroli, zakra�� si� do budynku, w kt�rym Pratt bawi� si� kartami, zajrze� przez szklane okienko nad drzwiami i dostosowa� swoje wyniki do tego, co zobaczy�. W obliczu powa�nych zarzut�w �an Stevenson zobaczy� po�o�enie okienka nad drzwiami w tym pomieszczeniu i stwierdzi�, �e szpiegowanie przez nie by�oby niemo�liwe, poniewa� biurko, przy kt�rym Pratt siedzia�, jest z tej pozycji niewidoczne ("Journal of the erican Society for Psychical Research", lipiec 1967). Hansel z kolei skrytykowa� eksperymenty Soala-GoIdneya-Shakletona, poniewa� Shackleton by� w stanie uzyskiwa� imponuj�ce wyniki! 1. Podczas eksperyment�w ze zgadywaniem kart badani uzyskali wyniki, kt�rych nie mo�na przypisywa� przypadkowi. wyniki tylko z trzema po�rednikami, a po uko�czeniu eksperymentu nigdy ju� nie potrafi� ich powt�rzy�. Hansel utrzymywa�, �e w eksperymencie Pratta-Woodruffa eksperymentator, zapami�tawszy oryginalne u�o�enie podwieszonych kart, m�g� podejrze�, w jakiej kolejno�ci badany zdejmowa� je z ekranu i z powrotem zawiesza�, domy�laj�c si� w ten spos�b po�o�enia przynajmniej kilku z kart po ich przestawieniu. 2. Udowodniono, �e niekt�rzy badani w tych do�wiadczeniach oszukiwali. 3. Osoby uzyskuj�ce imponuj�ce wyniki nie zawsze s� zdolne ich powt�rzenia. 4. Stwierdzono zjawisko zanikania nadzwyczajnych umiej�tno�ci badanych. Cz�sto wykazuj� je oni tylko w trakcie eksperymentu. 5. Nawet "uzdolnieni" badani cz�sto nie potrafi� uzyska� zadowalaj�cych rezultat�w, testowani przez sceptycznych badaczy. Czasem mogli doda� badanemu nieuczciwie kilka trafie�, przenosz�c karty na odpowiednie kupki podczas do�wiadczenia. Hansel udowodni� �e eksperymentatorowi wystarczy�oby ustalenie pozycji tylko jednej karty, by m�c w ogromnym - statystycznie znacz�cym - stopniu wp�ywa� na wyniki. Dziesi�� lat przed krytyk� Hansela G.R. Price przypu�ci� jeden z najbardziej znanych atak�w na badania parapsychologiczne i w og�le parapsychologi� w artykule Science and the Supematui w "Science", presti�owym czasopi�mie Ameryka�skiego Stowarzyszenia do spraw Post�pu w Nauce ("Science", 26 sierpnia 1955 Oskar�y� parapsycholog�w o zmow� z badanymi przez siebie osobami i stwierdzi�, �e byli oni w wysokim stopniu uzale�nieni od b��d�w statystycznych i maszynowych oraz pod�wiadomego naci�gania wynik�w. W nast�pnych latach sceptycy szeroko cytowali �w artyku�, w roku 1972 G. Price wys�a� do wydawc�w "Science" list z przeprosinami: "Przez ostatnie kilka lat korespondowa�em z J.B. Rhine' kt�ry mnie przekona�, �e by�em wobec niego bardzo niesprawiedliwy. (...) W swoim artykule, omawiaj�c mo�liwo�ci oszustwa w do�wiadczeniach z nadzwyczajn� percepcj�, by�em podobnie niesprawiedliwy wobec S.G. Soala" ("Science", 28 stycznia 1972). Przeprosiny Price'a przysz�y jednak za p�no i wielu krytyk�w u�ywa dotychczas argument�w jego i Hansela, atakuj�c parapsychologi�. Hansel utrzymuje, �e dop�ki istnieje mo�liwo�� oszustwa, eksperyment�w tych nie mo�na uzna� za ostateczny dow�d na istnienie ESP. Tak oto wypunktowa� wiedz� o badaniach parapsychologicznych: 6. Niekt�rzy eksperymentatorzy uzyskuj� wysok� ilo�� punkt�w z wieloma badanymi, podczas gdy innym nie udaje'si� to z �adnym z nich. 7. Badani mog� uzyskiwa� dobre wyniki w jednych warunkach, z�e w innych. 8. �adnemu badanemu nigdy nie uda�o si� uzyska� statystycznie znacz�cego wyniku przy ca�kowicie zmechanizowanej procedurze testowania. Hansel podsumowuje: Jak wida�, zestaw fakt�w przedstawiony wy�ej wykazuje zrozumia�e powi�zania i daje si� �atwo wyt�umaczy� w ramach hipotezy oszustwa, podczas gdy jakakolwiek hipoteza alternatywna, zak�adaj�ca istnienie ESP, mia�aby trudno�ci z wyt�umaczeniem ich wszystkich". Stwierdzi� tak�e, �e liczne zdania dodatkowe sugeruj�, �e w badaniach parapsychologicznych powszechne s� b��dy w sztuce. Odniesienie Hansela do zmechanizowanego testu na ESP doty-VERITAC, pierwszego w pe�ni zautomatyzowanego, przeprowadzonego w roku 1962 w Laboratoriach Badawczych Si� Powietrznych w Cambridge. Generator liczb losowych wybiera� liczb� docelow� od 0 do 9. Sporz�dzano wydruk w celu, okre�lenia czasu trwania ka�dej pr�by i wszystkich pr�b, ca�kowit� ilo�� pr�b, ilo�� trafie�, czas odpowiedzi badanego. Przebadano trzydzie�ci siedem os�b, ka�d� w stu pr�bach. Nie stwierdzono odchylenia od poziomu przypadku. Price sugerowa� w swym artykule w "Science", by ca�kowicie zautomatyzowa� testy, przy czym cele powinny by� generowane losowo, a odpowied� badanego nale�y zapisywa� uprzednio. Wydawa�o si� w�wczas, �e udany eksperyment z u�yciem wyposa�enia elektronicznego b�dzie ostatecznym dowodem na istnienie ESp i usatysfakcjonuje krytyk�w, eliminuj�c mo�liwo�� oszustwa. Maszynowe testy na ESP Doktor Helmut Schmidt jest pionierem zautomatyzowanych test�w na ESP. Zaprojektowa� on aparat, zapewniaj�cy w pe�ni losowy wyb�r liczby-celu, oparty na radioaktywnym rozpadzie j�dra uwa�anym za jedno z bardziej losowych zjawisk w naturze. Aparatura Schmidta zapewnia�a tak�e automatyczn� rejestracj� odpowiedzi i trafie� badanego, eliminuj�c tym samym niebezpiecze�stwo b��du badacza czy jego wp�ywania na wyniki sam� obecno�ci� w pomieszczeniu testowym. Eksperymentator m�g� pozo