2103

Szczegóły
Tytuł 2103
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2103 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2103 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2103 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

J�zef Ignacy Kraszewski Sieroce dole Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1993 T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Pap. kart. 140 g kl. Iii_B�1 Przedruk z "Wydawnictwa Literackiego", Krak�w 1990 Pisa�a K. Pabian Korekty dokona�y: B. Krajewska i K. Markiewicz S�owniczek admiracja (�ac.) - podziw, uwielbienie alchemik (gr.) - osoba zajmuj�ca si� alchemi�, tj. usi�uj�ca przetworzy� zwyk�e metale w szlachetne. Pr�by takie by�y przeprowadzane w �redniowieczu. Alea iacta est (�ac.) - Ko�ci zosta�y rzucone. S�owa te mia� wypowiedzie� Juliusz Cezar przed przej�ciem Rubikonu. alk�wka - ma�a sypialnia bez okna Arcturus - w�a��. Arktur, najja�niejsza gwiazda w gwiazdozbiorze Wolarza. arendarz (�ac.) - karczmarz asygnata (�ac.) - papierowy pieni�dz audiencja (�ac.) - pos�uchanie aukcja (�ac.) - publiczna sprzeda�, podczas kt�rej sprzedawan� rzecz nabywa ten, kto zaofiaruje za ni� najwy�sz� sum� austeria (w�.) - karczma zajezdna, gospoda Avouez, madame.... (fr.) - Przyzna pani, �e mam szcz�liw� r�k�, poniewa� przyszed�em zaledwie przed godzin�. baka�arz (�ac.) - nauczyciel elementarny balsam (gr.) - koj�cy �rodek leczniczy; w przen.: pociecha, ukojenie bat (w�.) - ��d� berlinka - tu: dawna srebrna moneta pruska, bita r�wnie� ze stemplem polskim bibliopola (gr.) - sprzedawca ksi�g, ksi�garz Bielkiewicz Adam (1797-#1840) - wybitny lekarz i preparator; od 1827 r. profesor anatomii Akademii Medyko_Chirurgicznej w Wilnie. Borowski Leon (1784-#1846) - profesor poezji i wymowy na Uniwersytecie Wile�skim po �mierci Euzebiusza S�owackiego. burza Homerowa w nie�miertelnej jego pie�ni - burza, jak� zes�ali bogowie na powracaj�cego z wojny troja�skiej Odysa. (Por. Homer "Odyseja", pie�� V, w 257 i n.) Byron George (1788-#1824) - wielki poeta angielski, czo�owy przedstawiciel romantyzmu w literaturze europejskiej. Tu aluzja do znanych w owym czasie podobizn Byrona lub ilustracji do jego dzie�. Cappelli Ludwik Alojzy (zm. 1838) z pochodzenia W�och. Od 1804 r. wyk�ada� na Uniwersytecie Wile�skim prawo cywilne i kryminalne, a od 1808 r. dodatkowo j�zyk i literatur� w�osk� na wydziale literatury i nauk wyzwolonych. Carraccii - nazwisko rodziny malarzy w�oskich, dzia�aj�cych w Ii po�. Xvi w. w Bolonii. Tu mowa prawdopodobnie o najzdolniejszym z nich Annibale Carracci (1560-#1609), autorze wielkiej galerii "Przygody mi�osne bog�w" w rzymskim Palazzo Farnese. By� autorem szeregu obraz�w o tematyce biblijnej, mitologicznej, religijnej i rodzajowej. cyrulik (gr.) - felczer, domoros�y lekarz data - tu: racja, pow�d, przyczyna dekret - tu: rozkaz, rozporz�dzenie, wyrok detronizacja (�ac.) - pozbawienie panuj�cego w�adzy donzella (w�.) - donna - pani; tu w znaczeniu ironicznym dykteryjka (�ac.) - anegdotka, kr�tkie �artobliwe opowiadanie dymitowany (�ac.) - oddany, przekazany prawnie spadkobiercy dystynkcja (�ac.) - tu: wyr�nienie "Dziennik" - mowa o "Dzienniku Wile�skim", czasopi�mie wychodz�cym w Wilnie w latach 1805-#1806 i 1815-#1830, po�wi�conym nauce, sztuce i literaturze. dzi� po harapie - powiedzenie staropolskie: dzi� wszystko sko�czone egzaltacja (�ac.) - uniesienie, podniecenie emocjonalne ekarte (fr.) - rodzaj gry w karty w dwie osoby ekskuza (fr.) - t�umaczenie si�, usprawiedliwienie, przeproszenie ekstyrpowa� (�ac.) - radykalnie usun�� ekwipa� (fr.) - luksusowy pow�z, pojazd elegia (gr.) - w staro�ytnej poezji rzymskiej utw�r poetycki o tematyce mi�osnej emancypowany (�ac.) - uwolniony spod czyjej� w�adzy, z zale�nego stosunku eminencja (�ac.) - wysoko��, przewielebno��; tu u�yte �artobliwie epigramat (gr.) - kr�tki, zazwyczaj lekki i dowcipny utw�r poetycki o zaskakuj�cej poincie, cz�sto o charakterze satyrycznym ~erard - za�o�ona ok. 1780 r. najbardziej znana i najstarsza z istniej�cych we Francji wytw�rnia fortepian�w Eugenia (gr.) - dos�.: dobrze urodzona Eurypides (ok. 480 do 40687 p.n.e.) - tragediopisarz grecki faktor (�ac.) - tu: po�rednik do za�atwiania r�nych interes�w, us�u�ny str�czyciel familia kurlandzka - rodzina pochodz�ca z Kurlandii, po�udniowej cz�ci dawnych Inflant. W okresie Iii rozbioru (1795) Kurlandia sta�a si� jedn� z guberni cesarstwa rosyjskiego. familiantka - osoba pochodz�ca z bogatej i ustosunkowanej rodziny fanfaronada (fr.) - che�pienie si�, przechwa�ki fenomen (gr.) - tu: zadziwiaj�ce zjawisko, osobliwy traf Fonberg Ignacy (1801-#1891) - ucze� i nast�pca J�drzeja �niadeckiego na katedrze chemii w Wilnie. Po likwidacji Uniwersytetu (1832) profesor Akademii Medyko_Chirurgicznej do jej zamkni�cia, tj. do 1842 r. Franciszka Rimini (Francesca da Rimini) - c�rka w�adcy Ravenny, kt�ra ze wzgl�d�w politycznych zosta�a zmuszona do po�lubienia brzydkiego w�adcy Rimini, Gianciotto Malatesta. Francesc� zwi�za�o wielkie uczucie z bratem m�a, pi�knym Paolo. M��, przekonawszy si� o zdradzie, zabi� oboje kochank�w. Fr~elon - z fr. fr~elon: trute� funkcje lekarskie, o kt�rych Molier wspomina - aluzja do komedii Moliera (1622-#1673) "Lekarz mimo woli" (1666) furore (w�.) - podziw, g�o�ny sukces; zrobi� furor� - odnie�� sukces Golgota - skaliste wzg�rze k. Jerozolimy, wg Ewangelii miejsce ukrzy�owania Chrystusa. Przys�owiowa jest droga, jak� odby� Chrystus nios�c sw�j krzy� na Golgot�. gordyjski w�ze� - misterny w�ze� zawi�zany przez legendarnego kr�la frygijskiego Gordiusza w mie�cie Gordion; w�ze� ten mia� p�niej przeci�� mieczem Aleksander Macedo�ski, st�d przeci�ciem gordyjskiego w�z�a nazywamy proste rozstrzygni�cie skomplikowanej sprawy. grafini (niem.) - hrabina Guido, w�a��. Reni Guido (1575-#1642) - malarz w�oski, przedstawiciel szko�y bolo�skiej w okresie wczesnego baroku. Tw�rca licznych malowide� �ciennych ("Aurora" w Palazzo Rospigliosi w Rzymie), obraz�w o tematyce religijnej i historycznej oraz portret�w ("Beatrix Cenci"). Heloiza i Abelard - autentyczni bohaterowie dramatycznego romansu - wybitny filozof i teolog francuski Pierre Abelard (1079-#1142) i jego 17_letnia uczennica Heloiza. Rozdzieleni po tragicznych przej�ciach kochankowie z�o�yli �luby zakonne i pozostali sobie wierni do ko�ca �ycia. Mi�o�� ich by�a wielokrotnie opiewana w literaturze. herboryzowa� (�ac.) - zbiera� i suszy� ro�liny do zielnika Hero i Leander - para nieszcz�liwie zakochanych, wyst�puj�cych w utworze poety greckiego Muzajosa. Kochankowie mieszkali w miastach le��cych po dw�ch stronach Hellespontu (dzi�: Dardanele). Co noc Leander przebywa� cie�nin�, d���c na spotkanie z Hero. Gdy pewnego razu zab��dzi� i uton��, Hero pope�ni�a samob�jstwo skacz�c z wie�y. heroina (gr.) - bohaterka Horacy (65-#8 p.n.e.) - jeden z najwi�kszych liryk�w rzymskich. S�aw� sw� zawdzi�cza Horacy pie�niom o tematyce biesiadnej, refleksyjnej i erotycznej. hreczkosiej - gospodarz wiejski zasiedzia�y na wsi Hugo Victor (1802-#1885) - francuski poeta, dramaturg i powie�ciopisarz hybryda (�ac.) - mieszaniec, osobnik pochodz�cy ze skrzy�owania r�nych ras lub gatunk�w id~ee fixe (fr.) - chorobliwe opanowanie psychiki przez jak�� stale powracaj�c� my�l indult (�ac.) - zezwolenie w�adzy duchownej na odst�pienie od przepis�w ko�cielnych, udzielane w pewnych szczeg�lnych wypadkach interpeluj�cy (�ac.) - tu: pytaj�cy kanwa (fr.) - sztywna tkanina siatkowa z grubych nici, u�ywana jako podk�ad do wyszywania i rob�t w��czkowych kapturowe szlachectwo - w Xvii i Xviii w. powstawa�y w Polsce w okresach bezkr�lewia tzw. s�dy kapturowe. W trybunale tych s�d�w zasiada� przewa�nie gmin szlachecki. St�d okre�lenie "kapturowe szlachectwo" oznacza przynale�no�� do najni�szej warstwy szlachty. karuk (ros.) - klej otrzymywany z wygotowanych cz�ci p�cherzy rybnych, odpadk�w sk�r, rog�w i ko�ci zwierz�cych katakomby, katakumby (gr.) - podziemne grobowce. Podczas prze�ladowa� chrze�cijan katakumby sta�y si� dla nich schronieniem i zarazem miejscem grzebania m�czennik�w. kocz - p�kryty, zwykle elegancki pow�z dwu_ cztero_ lub sze�ciokonny kompilator (�ac.) - osoba wykonuj�ca prac� b�d�c� zestawieniem fragment�w innych dzie� konsultacja (�ac.) - tu: zasi�gni�cie porady lekarza konsyliarz (�ac.) - grzeczno�ciowy tytu� lekarza konsystorz - urz�d przy kurii biskupiej za�atwiaj�cy sprawy ko�cielno_s�dowe kontuzja (�ac.) - st�uczenie, uszkodzenie cia�a wskutek uderzenia, nie wywo�uj�ce zranienia konwent (�ac.) - zesp� mnich�w danego klasztoru, zakon ko�ci� Franciszkan�w - ko�ci� ten mie�ci� si� w Wilnie przy ulicy Franciszka�skiej ko�ci� �w. Jana - ko�ci� ten znajdowa� si� w Wilnie na rogu ulic �wi�toja�skiej i Zamkowej. Krezus (zm. ok. 546 p.n.e.) - kr�l Lidii. Wielkie bogactwa, jakie czerpa� z kopalni z�ota w Lidii, sprawi�y, �e ju� w tradycji antycznej jego imi� sta�o si� synonimem bogacza. ksi�gosusz - zara�liwa choroba wirusowa przewodu pokarmowego zwierz�t prze�uwaj�cych, g��wnie byd�a Lamartine Alphonse Marie (1790-#1869) - pisarz francuski, jeden z tw�rc�w francuskiego romantyzmu. �obojko Iwan (1786-#1861) - od 1822 r. profesor j�zyka i literatury rosyjskiej na Uniwersytecie Wile�skim. Po zamkni�ciu Uniwersytetu (1832) wyk�adowca Akademii Medyko_Chirurgicznej. mamzella (fr.) - spolszczone mademoiselle: panienka, tutaj u�yte ironicznie mantylka (hiszp.) - kr�tka peleryna kobieca Maria Stuart (1542-#1587) - kr�lowa Szkocji i Francji, pretendentka do tronu Anglii. Uwi�ziona przez El�biet� I, �ci�ta po 19 latach wi�zienia. mars - w przen.: gro�na mina, zas�pienie mecenas (�ac.) - protektor i znawca literatury i sztuki. Nazwa ta pochodzi od C. C. Maecenasa, przyjaciela poet�w �aci�skich. mentor (gr.) - wychowawca metamorfoza (gr.) - przekszta�cenie, zmiana postaci metr (fr.) - nauczyciel Mianowski Miko�aj (1783-#1843) - profesor anatomii i fizjologii, potem po�o�nictwa na Uniwersytecie Wile�skim. Dziekan, p�niej rektor Akademii Medyko_Chirurgicznej. misterium (gr.) - tajemniczy obrz�dek Mitawa - miasto w �otwie moje zapusty - s�owa te w ustach panny m�odej znaczy�y, �e chce sobie u�y�, zabawi� si� jak uczestnicy zapust�w przed postem. mundsztuk, munsztuk (niem.) - rodzaj �elaznego w�dzid�a do kie�znania koni mury pijarskie i dominika�skie - klasztory Dominikan�w i Pijar�w mie�ci�y si� w Wilnie przy ulicy Dominika�skiej. Zbudowany w 1753 r. klasztor Dominikan�w przeszed� w 1844 r. na w�asno�� miasta. Ufundowany w 1729 r. klasztor Pijar�w zosta� zamkni�ty w 1842 r. Ulica Dominika�ska istotnie ��czy�a si� z ulic� Franciszka�sk�. musztyn (litew.) - talar bity holenderski M~unnich Wilhelm Fryderyk - profesor literatury greckiej i �aci�skiej na Uniwersytecie Wile�skim nektar (gr.) - tu: nap�j mi�osny nicpotem - tu w znaczeniu przys��wkowym: �le, niedobrze niewola babilo�ska - 70_letni pobyt �yd�w na wygnaniu w Babilonii (Vi w. p.n.e.). Niewol� babilo�sk� zako�czy� podb�j Babilonii przez kr�la perskiego Cyrusa, kt�ry pozwoli� �ydom wr�ci� do kraju (ok. 536 p.n.e.). niezgluzowane - niezatarte, nie zniszczone nobilitacja (�ac.) - nadanie szlachectwa osobie pochodzenia nieszlacheckiego; tu: szlachectwo nonum prematur in annum (�ac.) - dzie�a nie og�asza� przed dziewi�tym rokiem od napisania. Zalecenie Horacego w "Sztuce poetyckiej", w. 388. nowicjat (�ac.) - okres pr�by, pocz�tek pracy w jakim� zawodzie oko�o 1845 r. - podr� do Odessy odby� Kraszewski w 1843 r. opo�cza - rodzaj obszernego p�aszcza bez r�kaw�w, chroni�cego od deszczu i kurzu orator (�ac.) - m�wca ordynariusz (�ac.) - tu: lekarz kieruj�cy leczeniem ostracyzm (gr.) - przen.: nieprzyj�cie lub wykluczenie kogo� przez otoczenie Owidiusz (43 p.n.e. - 17 lub 18 n.e.) - jeden z najwi�kszych elegik�w rzymskich Pallas - P~allas Ath~ene, grecka bogini m�dro�ci, r�kodzie�a i wojny patent (�ac.) - tu: �wiadectwo uko�czenia szko�y, studi�w patron (�ac.) - obro�ca s�dowy, adwokat pedant (gr.) - cz�owiek odznaczaj�cy si� przesadn� dok�adno�ci�, przywi�zany do porz�dku w drobiazgach pedel (�ac.) - dawn. wo�ny na uniwersytecie lub innych wy�szych plac�wkach naukowych penaty (�ac.) - tu: progi rodzinne period (gr.) - okres pisarz prowentowy - urz�dnik prywatny, oficjalista prowadz�cy kontrol� dochod�w maj�tku ziemskiego podagra (gr.) - artretyzm n�g pr�gierz (niem.) - s�up, przy kt�rym wystawiano na widok publiczny przest�pc�w i wymierzano ch�ost� prywacja (�ac.) - wyrzekanie si�, odmawianie sobie czego� przedmie�cie Snipiskie - w�a��. �nipiszki, przedmie�cie Wilna przytomni - obecni purytanin (�ac.) - przen.: cz�owiek surowych, niezachwianych zasad "Raj utracony" - poemat napisany w 1667 r. przez wybitnego poet� angielskiego Johna Miltona (1608-#1674) raptularz (�ac.) - brulion, brulion listu regestrowa� (�ac.) - spisywa� rekuza (�ac.) - odmowa dana staraj�cemu si� o r�k� panny rekwizycja (�ac.) - tu: przymusowe zaj�cie, zabranie Remedia amoris (�ac.) - lekarstwa na mi�o��. Jest to zarazem tytu� dzie�a Owidiusza. repetycja (�ac.) - powt�rzenie, powt�rka reputacja (�ac.) - opinia, s�awa, rozg�os rewers (�ac.) - pokwitowanie na wypo�yczony przedmiot lub pieni�dze Robinson - "Robinson Crusoe", napisana w 1719 s�ynna powie�� angielskiego pisarza Daniela Defoe (1660-#1731). Rossa - najstarszy i najwi�kszy cmentarz wile�ski rozpada� si� - tu: przepada� za kim� z mi�o�ci lub zachwytu r�d�ka - pa�eczka maj�ca moc czarodziejsk� Scewola Mucjusz (Vi_V p.n.e.) - Caius Mucius Scaevola, legendarny bohater rzymski. Podczas obl�enia Rzymu przez Etrusk�w zosta� schwytany. Gdy zagro�ono mu torturami, w�o�y� praw� r�k� w ogie� i pozwoli� jej zgorze�. Zapewni� przy tym kr�la Etrusk�w, �e 300 innych Rzymian gotowych jest p�j�� jego �ladem. Etruskowie przerwali obl�enie. Schiller Friedrich (1759- #1805) - wybitny niemiecki poeta, dramaturg i estetyk. Kraszewski ma tu na my�li jego dramat pt. "Zb�jcy" (1777-#1780). sekstern (�ac.) - tu: zeszyt sfinks - tu: istota zagadkowa, cz�owiek niepoj�ty sofista (gr.) - w przen.: ten, kto �wiadomie pos�uguj�c si� fa�szywymi przes�ankami, usi�uje udowadnia� rzeczy nieprawdziwe sofizmat (gr.) - rozumowanie rozmy�lnie zbudowane fa�szywie, a pozornie wygl�daj�ce poprawnie sofka - niska, mi�kka kanapka bez por�czy soliter (fr.) - szlachetny kamie�, zazwyczaj du�ych rozmiar�w brylant lub diament, zajmuj�cy centralne miejsce w otoczeniu drobnych kamieni tego samego gatunku solo basso (w�.) - samotnie, sam jeden spencer (ang.) - kr�tki kaftan; nazwa jego pochodzi od nazwiska lorda Spencera. stacja - tu: d�u�sze przebywanie w jakim� miejscu, post�j stoicyzm (gr.) - tu: hart w niepowodzeniach i przeciwno�ciach, spokojne znoszenie cierpie� i z�ego losu Sunt lacrimae rerum (�ac.) - S� �zy dla naszych nieszcz��. S�owa wypowiedziane przez Eneasza na widok obraz�w przedstawiaj�cych wojn� troja�sk�. (Por. Wergiliusz "Eneida", ks. I, w. 462.) surdut - wizytowy ubi�r m�ski z ciemnego sukna sybaryta (gr.) - osoba lubuj�ca si� w zbytkownym wygodnym �yciu. Nazwa pochodzi od kolonii greckiej Sybaris, kt�rej mieszka�cy s�yn�li z zami�owania do przepychu. symptomat, symptom (gr.) - przejaw, objaw czego� szarlataneria (fr.) - udawanie wiedzy, bieg�o�ci w sztuce lekarskiej; szalbierstwo, kr�tactwo Talleyrand_P~erigord Charles (1754-#1838) - francuski m�� stanu, wybitny dyplomata. W swych poczynaniach odznacza� si� cynizmem i bezwzgl�dno�ci�, pope�ni� szereg malwersacji i nadu�y�. tarcica - grube deski otrzymywane przez pod�u�ne przeci�cie okr�glak�w to�ubek - domowy ciep�y kaftan na ch�odne dni, najcz�ciej podbity futrem trute� - tu: nicpo�, ba�wan, b�azen tyfoidalna gor�czka - dur brzuszny ulica Wielka, Franciszka�ska - autentyczne nazwy ulic wile�skich uszak - umocowana w murze rama drzwi albo okna; futryna veto (�ac.) - nie pozwalam, zabraniam villegiatura (w�.) - w�a��. villeggiatura: letnisko, pobyt latem na wsi dla wypoczynku wiersz do Lidii - Lidia by�a adresatk� wielu pie�ni i �d Horacego wody emskie - stosowane przy schorzeniach dr�g oddechowych wody z uzdrowiska Ems w Niemczech wolant (fr.) - pi�ka korkowa przetkana pi�rkami, kt�r� przy pomocy rakiety przerzuca si� przez siatk� wyforowa� (w�.) - wyrzuci� wystawa - tu: front domu, weranda z�ote runo - wg mit. gr. na statku Argo wyruszy�o pi��dziesi�ciu greckich bohater�w pod wodz� Jazona. Celem tej podr�y by�o zdobycie runa z�otego baranka. Przedsi�wzi�cie Argonaut�w sta�o si� symbolem bohaterskich, pe�nych przyg�d i niebezpiecze�stw wypraw. zmizernia�e� pan na chlebie wdowim - aluzja do przys�owia: "U wdowy chleb gotowy, ale nie ka�demu zdrowy". �ukowski Szymon Feliks (1782 do 1894) - profesor j�zyka greckiego na Uniwersytecie Wile�skim. Cz�� pierwsza Dzie� by� �liczny, wiosenny, wigilia Wniebowst�pienia, bzy rozkwita�y wonne w ogrodzie, s�owik zanosi� si� od �piewu na gniazdku, rosy �wieci�y na li�ciach, niebo r�owia�o na wschodzie, cisza poprzedzaj�ca dnia narodziny dawa�a us�ysze� i przenikliwy �w �piew s�owika zakochanego, i najmniejszy li�cia szelest w ogrodzie. Wkradaj�ce si� �wiat�o dzienne przez g�ste ga��zi sploty do otwartych drzwi i okien obszernego pokoju na dole od ogrodu walczy�o z czerwonawymi blaski kilku �wiec woskowych, stoj�cych doko�a tapczana pokrytego kilimkiem, na kt�rym le�a�o cia�o zmar�ego, �rednich lat, m�czyzny. Zna� trumna nie by�a jeszcze gotow� i cia�o z�o�ono ubrane, okryte ju� jak na ow� wielk� podr�, na niskim, z tarcic zbitym tapczanie, niedostatni kilimek ledwie m�g� go os�oni�. Le�a� ze z�o�onymi r�kami, z krzy�em w nich, w szarej kapocie, m�czyzna silny jeszcze, ale �yciem zn�kany. Twarz ��ta, skrzep�a, z wyrazem b�lu i jakby przera�enia. Wycierpie� musia� wiele, bo lice by�o okryte przedwczesnymi zmarszczkami, g�owa na p� wype�z�a, p� siwa, a mimo to wieku na niej podesz�ego zna� nie by�o. Zwykle do trumny oblicze cz�owieka schodzi jakby uspokojone, na nim wida� by�o trosk� przed�miertn�, przylg�� i zastyg�� na wieki w chwili konania do chmurnego czo�a i ust zaci�ni�tych. I r�ce, kt�re ubogi mosi�ny krzy� trzyma�y, wychud�e by�y, ��te, ko�ciste, jak u cz�owieka, kt�ry wprz�d d�ugo chorowa� i m�czy� si� �yciem. Izba, w kt�rej umar�y spoczywa�, by�a uboga, cho� dosy� obszerna. Mo�e w niej dawniej mieszka�o wesele i dostatek, dzi� niemal n�dza dawa�a si� postrzega�. Na dw�ch �cianach naprzeciw siebie obrazy Chrystusa i Matki Bolesnej sczernione pozosta�y mo�e dlatego, �e ich nikt zabra� nie chcia�. Na kominie zamurowanym zegar nie id�cy od dawna, z p�katymi alabastrowymi s�upkami, z kt�rych jeden by� strzaskany. Przy drzwiach na �wieku kropielniczka cynowa. U jednej �ciany przyparty st� prosty, d�bowy. W g�owach nakryty serwet� wyszarzan�, by� krzy� mi�dzy �wiecami. W nogach katafalku na sk�rzanej poduszczynie, przez lito�� zna� tam rzuconej, kl�cza�o przytulonych do siebie dzieci dwoje i p�aka�y chwilami, a znu�one bardzo, w�r�d p�aczu mimo woli zasypia�y i budzi�y si�, i p�aka�y znowu. Starszy by� ju� ch�opak podros�y, lat mog�cy mie� trzyna�cie do czternastu, dziewczynka przy nim kl�cz�ca nie zdawa�a si� starsz� nad osiem. Rysy obojga by�y bole�ci� i �zami wyszlachetnione jeszcze, a dziwnie pi�kne, cho� cierpienie, a mo�e i niedostatek wychudzi� je i zm�czy�. Ch�opak czo�o mia� wynios�e, oczy niebieskie, pe�ne, nos orli, usta ma�e i wyraz m�skiej si�y a odwagi poza �zami dziecinnymi. Dziewcz� o czarnych ogromnych �renicach i d�ugich rz�sach, z twarzyczk� okr�g��, wygl�da�o jak na obrazach anio�ki. W�osy jej rozbieg�y si� po ramionach i okrywa�y bia�e plecy, kt�re prosta perkalowa sukieneczka os�ania�a. Ranek wiosenny by� nieco ch�odny, drzwi i okna poroztwierane, a dzieci, p�acz�c, dr�a�y i cisn�y si� jedno do drugiego. Niekiedy oko ch�opca pad�o na zmartwia�e rysy ojcowskie i zatrzyma�o si� na nich, jakby je zapami�ta� chcia�o, a �za rosi�a mu policzki. Dziewczynka, co spojrza�a, to r�czki wyci�ga�a ku stopom ojcowskim i szlocha�a. We drzwiach drugiego pokoju kl�cza�a o uszak oparta kobieta niem�oda, zap�akana i z �alu trac�ca prawie przytomno��. Chcia�a si� ona modli� na ksi��ce i nie mog�a, bo co wzi�a j� do r�k, to �zy zakry�y wyrazy i pada�a prawie na posadzk�, usi�uj�c strzyma� g�o�ne �kanie, zna�, �eby dzieciom nie dodawa� �alu. Po chwili, u�mierzywszy wybuch, podnosi�a si� i spogl�da�a niespokojnie na dzieci, a widok ich nowe �zy wywo�ywa�. W ca�ym dworze d�ugo, bardzo d�ugo by�o tak cicho i s�owik tylko �piewa�, a dzieci p�aka�y i umar�y spa� snem wiekuistym, kobieta j�cza�a w progu. Znu�eni ludzie dworscy, mo�e ostatnimi chwilami konania i choroby, popadali gdzie� po k�tach dla wypoczynku. S�o�ce podnosi�o si� powoli, zwiastuj�c dzie� pogodny a gor�cy. Na dachach zacz�y klekota� bociany. Ucho kobiety z dala dos�ysza�o jakby turkot powozu, kt�ry g�o�niej odbi� si� na mostku i opodal nieco od dworu przystan��. W chwil� potem ch�opak ubrany ubogo, w siwym spencerku, przyszed� co� szepn�� kobiecie, kt�ra wsta�a, posz�a cicho do dzieci i tul�c je do siebie, a co� im m�wi�c do ucha z kolei, wp� zdr�twia�a, bezw�adna, opieraj�ce si� wyprowadzi�a do drugiej izby. - Miciu, ty� starszy - rzek�a do ch�opca - we� Luci� za r�k� i id�cie do ciotki, ciotka czeka na folwarku. - Moja Orchoniu - zawo�a�a dziewczynka - ale my, ale my nie mamy cioci. - Luciu, serce, ja ci m�wi�am, macie ich nawet dwie, macie stryjaszka, oni wam teraz ojca zast�pi�. - A! moja Orchoniu - rzucaj�c si� ku niej z p�aczem, pocz�o dziewcz� - my ich ani znamy, ani wiemy, ani tu nigdy, nigdy nie byli. Ojciec m�wi� zawsze: - Nie macie krewnych, nie mamy nikogo. - Ojciec tak m�wi� - szepn�a Orchowska - dlatego, �eby�cie si� nauczyli na nikogo nie spuszcza�, tylko na w�asn� prac� i opiek� Bo��. A �e nie bywali tu, bo... bo nie mogli, bo nie mieli czasu, bo si� to tak z�o�y�o. Chod�cie wi�c do cioci �omickiej, upadnijcie do n�g i b�d�cie jej pos�uszne. Micio obejrza� si� ku drzwiom drugiego pokoju, jakby mu �al by�o ojca odst�pi�. Lucia p�aka�a, ale Orchowska, z wolna je popychaj�c, wyprowadzi�a ze dworu na dziedziniec. Tu mi�dzy starymi topolami sta� folwark stary jak one, z poros�ym mchem dachem, przekrzywiony i pochy�y. Przed drzwiami jego zaprz�ona trzema ko�mi bryka zatrzyma�a si� w�a�nie i furman koniom chudym siano zarzuca� na ziemi, obejrzawszy si�, �e ich tu nie b�dzie mia� gdzie zaprowadzi� i wyprz�c. W istocie, zabudowania by�y n�dzne i ma�e, a ko�o nich sta�y i tak wozy, kt�rych konie si� pas�y z work�w na szyjach uwi�zanych. Na folwarku, w ma�ej izdebce ekonoma, na sto�ku siedzia�a kobieta niem�oda, jeszcze po podr�y nie rozebrana, z twarz� czerwon� od p�aczu i zm�czenia. Zamy�lona, z za�amanymi r�kami, spuszczon� g�ow�, zdawa�a si� duma�, co pocz�� dalej. Niekiedy oczyma rzuci�a doko�a na otaczaj�ce j� ub�stwo i westchn�a. Wtem wesz�y dzieci, popychane raczej, ni� prowadzone przez Orchowsk�. Kobieta, zobaczywszy je, zakry�a twarz i zap�aka�a. One sta�y, obawiaj�c si� do niej przyst�pi�. Ju� Orchowska mia�a je posun��, aby si� z przyby�� przywita�y, gdy na podw�rzu zahucza�o i pow�z si� zatoczy� czterokonny z t�umokiem, z siedz�c� w nim kobiet�, przy kt�rej odsuni�ta nieco, obwini�ta chustk�, mie�ci�a si� jak najmniej chc�c miejsca zajmowa�, s�u��ca. W ma�ym podw�rku ledwie si� pow�z i konie zawr�ci� mog�y, nie umiano ich pomie�ci�. Siedz�ca w powozie kobieta, do kt�rej po rozkazy przyszed� lokaj, zsiad�szy z koz��w - waha�a si�, co mu ma odpowiedzie�, ogl�da�a si� jak przestraszona, szukaj�c oczyma miejscowej s�u�by. W gmachu sta� tylko zoboj�tnia�y jaki�, smutny �w ch�opak w spancerku szarym. Ale na turkot powozu, dzieci zostawuj�c w izdebce, wysz�a stara Orchowska i przysun�a si� do siedz�cej w nim pani. - Zapewne tutejsza? - spyta�a, spojrzawszy na ni�, kobieta. - Tak jest, ja�nie wielmo�na pani. - Gdzie� tu zajecha�? gdzie wysi���? prosz� asani? - A! gdzie� - cichym g�osem odpowiedzia�a wzdychaj�c stara ochmistrzyni. - Ju� to prawdziwie powiedzie� nie umiem, bo tu u nas tak ciasno. We dworze, prosz� ja�nie pani, w najwi�kszym pokoju cia�o z�o�one, pokoje jegomo�ci nieboszczyka popiecz�towali wczoraj s�dowi, obok to ja�nie pani b�dzie przykro, bo tu� le�y nieboszczyk. Na folwarku jedna izba, tam ju� ja�nie pani �omnicka jest i dzieci tam zaprowadzi�am, mo�e by ja�nie pani raczy�a chyba. Kobieta w powozie st�kn�a podnosz�c si�, obejrza�a, konieczno�� wysi�dzenia na folwark zna� jej by�a przykr�. Nie odpowiedzia�a nic, mrucza�a sama do siebie. Lokaj sta� u drzwiczek, konie si� kr�ci�y, ci�gn�c ku stajence. Namy�liwszy si� nieco, ja�nie pani nareszcie wskaza�a, aby jej drzwiczki otworzono, lokaj poda� r�k�, wysiad�a. Zamy�lona pocz�a i�� ku folwarkowi, zatrzymuj�c si� po drodze, jakby waha�a jeszcze i nie wiedzia�a, co zrobi z sob�. Orchowska sz�a za ni�. - Wi�c gdzie? tu? - zapyta�a wskazuj�c na drzwi folwarku. Stara posz�a przodem. Gdy drzwi do izdebki si� otwar�y, ujrzeli pierwej przyby�� pani� stoj�c� ju�, jakby oczekiwa�a na t�, kt�ra teraz przyjecha�a. Z dala zmierzy�y si� oczyma milcz�ce. Izdebka, w kt�rej si� spotka� mia�y, by�a szczup�a, cz�� jej zajmowa�y sprz�ty ekonoma, du�y st� w �rodku i inne gospodarskie przybory. Dzieci, korzystaj�c z zamieszania, odsuwa�y si� ku szafie stoj�cej u drzwi i zapar�y do k�tka. Ekonom wyszed�. Dwie panie wi�c znalaz�y si� same tylko z dzie�mi i Orchowsk�, kt�ra zatrzymywa�a si�, oci�gaj�c u progu. Patrza�y ci�gle z wyrazem zak�opotania i gniewu na siebie, jakby co� chcia�y pocz�� m�wi� i obawia�y si� niepotrzebnych �wiadk�w. Wreszcie przytomno�� tej pani, kt�ra przyby�a powozem czterema ko�mi, wywiod�a obie z k�opotliwego po�o�enia. Wi�cej obyta ze �wiatem, powita�a skinieniem g�owy drug� kobiet�, przyby�� bryczk�, napr�dce u�ciska�a dzieci, daj�c zna� Orchowskiej, aby je z sob� zabra�a, i rzuci�a si� na drugi pr�ny sto�ek przy stole ekonoma. Drzwi si� zamkn�y, dwie kobiety pozosta�y sam na sam, milcz�ce. Znowu zmierzy�y si� oczami ciekawymi. Pani �omicka, przyby�a bryczk�, czeka�a, a� druga rozpocznie rozmow�. - No i tak nieszcz�liwy Pawe� sko�czy� biedne �ycie - wzdychaj�c zawo�a�a pani Babi�ska, kt�ra przyjecha�a powozem. - A my po d�ugich latach spotykamy si� przynajmniej u jego katafalku - dosy� kwa�no odpowiedzia�a �omicka. - Moja �omicka - przerwa�a, chmurz�c czo�o i poprawiaj�c na sobie suknie z niecierpliwo�ci�, pani Babi�ska - nie czas to ani miejsce do wym�wek. - Ja te� �adnych nie czyni�, �adnych, to prosta tylko uwaga - ofukn�a si� odwracaj�c nieco �omicka i twarz� obr�ci�a w drug� stron�. Przypatruj�c si� teraz dwom paniom, kt�rych fizjognomie na poz�r r�ne si� wydawa�y, mo�na by�o dostrzec w nich rysy familijne i wielkie do siebie podobie�stwo. Pani �omicka by�a starsz� mo�e o lat kilka, ale wiek je zbli�y� do siebie - r�nica wydawa�a si� ma��. Wi�ksz� uczyni�o zna� �ycie odmienne. �omicka ubrana by�a ubogo, Babi�ska bardzo wykwintnie, ze staraniem i ch�ci� popisu. Pierwszej twarz by�a blada i ��ta, drugiej rumiana i pe�na, na og� zar�wno czyta� by�o mo�na wyraz dra�liwo�ci zbytecznej i dumy, u jednej pochodz�cej z ub�stwa, u drugiej z zamo�no�ci. Dwa te rodzaje uczucia, kt�re rodzi zar�wno dostatek i znaczenie, jak ub�stwo i odepchni�cie - schodz� si� ze sob� w jednym ch�odzie i pogardzie. Oczy obu pa� okazywa�y ku sobie wstr�t i niech��, mo�e tylko uroczysto�ci� tej chwili tamowan�. Zmilk�y na chwil�. - Ot� skutki nieszcz�snego uporu nieboszczyka - rzek�a pani Babi�ska. - Dzieci bez sposobu do �ycia spadn� jak ci�ar nieuchronny na famili�, a kto temu winien? - Dajmy pok�j umar�ym - odezwa�a si� �omicka - jeste�my te� ubodzy, ale gdy b�dzie trzeba, to dzieci brata mojego we�miemy. - Przecie� i ja im chleba kawa�ka nie po�a�uj�, cho� mam w�asne dzieci� - zacz�a druga - ale co prawda, to prawda. Pawe� dobrowolnie zerwa� z ca�� rodzin�. - Dajmy pok�j umar�ym - powt�rzy�a pani �omicka - nie po to�my tu, spodziewam si�, przyby�y. Rozmowa, jako� id�ca coraz ostrzej, by�aby mo�e dosz�a do niepotrzebnych z obu stron przym�wek, gdyby trzeci ju� pow�z nie zahucza� na mo�cie. Na ciasnym dziedzi�czyku nie m�g� si� on ju� pomie�ci�, wo�nica wi�c zatrzyma� si� u mostu zaraz, a z powozu wychyli� g�ow� m�czyzna jeszcze niestary i obejrzawszy si� doko�a, lokajowi w liberii kaza� pow�z otworzy� i wysiad�. Rozgl�da� si� po domu i po wozach, kt�re go poprzedzi�y, gdy Orchowska z dzie�mi do niego podesz�a. Na widok ich m�czyzna zbli�y� si� do Micia i pr�dko poca�owawszy go w g�ow�, potem Luci� tak samo, zapyta� ch�odno: - No, gdzie� si� tu podzia�? h�? a to, widz�, �omicka i Babi�ska ju� s�? gdzie�? gdzie�? - Na folwarku, prosz� ja�nie pana, w izbie ekonoma, bo we dworze nieboszczyk le�y. M�czyzna s�usznej postawy, pi�knie zbudowany, ubrany starannie, kt�rego pow�z i s�u�ba oznajmywa�y cz�owieka zamo�nego, zawaha� si�, mrukn�� co� i poszed� na folwark. Wst�powa� w�a�nie na pr�g, gdy obie panie zamilk�y by�y, otworzywszy drzwi, popatrzy� i pocz�� od: - Ot� i ja jestem, dzie� dobry. Pani �omicka i Babi�ska poda�y mu r�ce w milczeniu. - M�j Bo�e, c� to za bieda by�a u tego Paw�a - rzek� m�czyzna rzucaj�c czapk� na st�. - Ja tu nie by�em ani razu. Wiedzia�em, �e wioszczyna n�dzna, ale tak, jak jest, tom sobie nie wyobra�a�! Okrutna bieda by� musia�a. Jak�e tu m�g� nawet wy�y� na takiej dzier�awie? Ale nieboraczysko musia� si� zam�czy� i dzieci pogubi�... Ruszy� ramionami. - W�a�nie i ja to m�wi� - wtr�ci�a Babi�ska spogl�daj�c na s�siadk� - ale z nieboszczykiem nie by�o sposobu. - Tak, nie by�o sposobu, to prawda - rzek�a �omicka - nie my jego, ale on si� przecie nas wyrzek�... tak, to wszystko prawda, a jednak dodam raz jeszcze, �e o tym ju� m�wi� nie pora. - To nie gadajmy - przerwa�a, ku oknu si� zwracaj�c, Babi�ska. - No dobrze, ale po c�e�my si� tu zjechali? - zawo�a� m�czyzna. - Pogrzeb musiemy sprawi� i co� o dzieciach pomy�le�, to darmo. Jak by�o, to by�o, a nieboszczyk Pawe� by� bratem naszym. Ludzie by nas zahukali, gdyby�my si� go tak teraz zaparli, jak on nas si� zapiera�. Trzeba co� obmy�le�. - Ja z rodze�stwa jestem najubo�sza - pocz�a pani �omicka �ywo - i moich mam pi�cioro dzieci, ale je�li trzeba, to i tych dwoje sierot przytul�, o tym mowy nie ma. - Za pozwoleniem, ja te� nie odmawiam, nie odmawiam - rzek�a Babi�ska - nikt pani tego ci�aru nie narzuca, ale mi si� zdaje, �e sprawiedliwiej by by�o, aby�my si� dzie�mi podzielili. - Ja bym nie odm�wi� wcale spe�nienia obowi�zku - odezwa� si� m�czyzna - mniejsza tam o koszt, lecz �ona moja chorowita, my w domu nie siedzimy, ona nie lubi dzieci, co ja z nimi b�d� robi�. Wiadomo wam, �e swojego maj�tku nie mam, a cho� ona mi nic nie odmawia, musz� si� na to ogl�da�... tak! musz� si� ogl�da�. - Ale zmi�ujcie� si�, pa�stwo - z przek�sem pewnym przerwa�a �omicka - najprz�d trzeba my�le� o nieboszczyku i spe�ni� wzgl�dem niego obowi�zek. Przecie� cia�o oczekuje pogrzebu. - Ja si� tym ju� zaj��em - rzek� przyby�y - zaje�d�a�em do ksi�dza na probostwo i zam�wi�em go. Trudno znowu na przepychy si� zdobywa�, ale przystojny pogrzeb b�dzie dzi�. C� ja b�d� mu stypy wyprawia� za to, �e z nami �y� nie chcia�? Z s�siedztwa, kto �askaw, przyjedzie, przecie� wiedz�, �e nie �yje. Ot i po wszystkim. Ale tu - doda� - nawet, widz�, kawy nie dosta�? h�? Zasztuka� w okno na Orchowsk�. Staruszka wesz�a. - Powiedz�e mi, asani, czy cho� kawy nam da� nie mo�esz? h�? Stara westchn�a r�ce �ami�c. - A gdzie� u nas kawa by� mog�a? - szepn�a. - Dawno�my jej nie kosztowali. Dobrze, gdyby dla dzieci by� klejek i dosta� mo�na jajko jakie lub mleka troch�. M�czyzna g�ow� pokiwa� patrz�c na rodze�stwo. - Tu nie ma innej rady - zawo�a� - tylko p�j�� si� pomodli� u katafalku, a potem jecha� do miasteczka i tam czeka� pogrzebu. Gdy wszystko b�dzie gotowe, ksi�dz nam da zna�. Moja asani... jak�e si� nazywasz? - Orchowska, do us�ug. - A tak, pani Orchowska, rozumie pani, po pogrzebie z dzie�mi prosz� do nas do miasteczka, tam si� co� postanowi. To m�wi�c, m�czyzna po�piesznym krokiem, jakby si� co pr�dzej chcia� zby� przykrego obowi�zku, posun�� si� ku dworowi. Za nim, milcz�c, posz�y obie panie. Wszyscy ukl�kli na chwil� u tapczana, rzucili okiem na twarz zmar�ego, pozakrywali czo�a, jakby �zy tul�c, kt�rych podobno nie by�o, i powstawali, po�pieszaj�c wyj�� z zaduszonej sali na �wie�sze powietrze. Wkr�tce i bryczka, i dwa powozy znowu si� toczy�y na powr�t ode dworu ku miasteczku, a dzieci z Orchowsk� sta�y w ganku patrz�c na nie i ch�opiec w szarym spancerku, sparty o p�ot, obumar�ym wejrzeniem �ciga� oddalaj�ce si� szybko zaprz�gi. We dworze s�ycha� by�o �piew �a�osny i zabijanie trumny. Stolarz w�a�nie wieko jej przytwierdza�. Tego� dnia wieczorem by�o ju� po pogrzebie. W obszernej izbie zajezdnego domu zgromadzi�a si� rodzina nieboszczyka, kt�r��my widzieli rano rozmawiaj�c� na folwarku. Opr�cz niej za sto�em, w krze�le z por�czami, zasiada� staruszek z siwymi w�osy g�adko zaczesanymi, w sukni duchownej, z twarz� wielce spokojn�, acz smutnego wyrazu, w odzie�y ubogiej bardzo i wyszarzanej. Pomimo i� na pierwszy rzut oka dobrowolne ub�stwo wida� na nim by�o, okrywa�a go pe�na wspania�o�ci powaga, kt�ra si� szanowa� kaza�a. Wykwintne stroje m�czyzny i kobiety bynajmniej na nim nie czyni�y wra�enia, a przytomni widocznie z jak�� obaw� spogl�dali na niego. - Darmo to m�wi� po ludzku o tym, w bawe�n� obwijaj�c - ozwa� si� starzec po chwili - m�wmy o tych rzeczach tak, jak mnie o nich mi�o�� prawdy i obowi�zek chrze�cija�ski m�wi� nakazuj�. Nieboszczyk winien nie by�... cz�ek zacny, uczciwy, prawy, pracowity, pad� ofiar� obowi�zku. W kilku s�owach daje si� opowiedzie� �ycie jego ca�e. Pokocha� dziewczyn� ubog�, ale poczciw� i pracowit�, wy�cie jej nie chcieli uzna� za bratow� i siostr�, bo nie by�a szlachciank�. Nawet wed�ug tych waszych idei ba�amutnych o szlachectwie, o kt�rym ewangelia Chrystusa Pana nic nie wie, nie mieli�cie s�uszno�ci, bo�, wedle waszych tam praw tych, kobieta idzie za m�em i staj�c si� jego �on�, w stan jego wchodzi, prawa podziela. Wam poczciwa jej siermi�ga �mierdzia�a, no... - Za pozwoleniem ksi�dza kanonika, c�e�my my mogli przeciwko ca�emu �wiatu? Tu nie o nas chodzi�o, ale o rodzin�. �wiata przekona� ani naprawi� nie mogli�my... - Wi�c nie ma mowy o tym, rachujcie si� sami z sumieniem waszym - doda� kanonik. - Co�cie zrobili, to zrobili, do�� �e ten cz�owiek, kt�rego napoili�cie gorycz�, pe�ni�c obowi�zek i staj�c w obronie �ony, zerwa� musia� z wami, aby jej przykro�ci oszcz�dzi�. �y�, bi� si� z ub�stwem sam, bez pomocy. Utraci� �on�, pracowa� dla dzieci, dozna� przeciwie�stwa losu i doko�czy� �ywota. Zosta�y sieroty, hm? no, c� my�licie? co my�licie z sierotami? Czy nie czas by na skruch� i umiarkowanie? - M�wi�am raz - ozwa�a si� �ywo pani �omicka - mam pi�cioro moich, jestem uboga, ale gdy potrzeba, to dzieci zabior�. - A ja m�wi�em raz - rzek� m�czyzna, pan Piotr Ord�ski - �e dzieci nie wezm�. �ona moja nie znosi dzieci, my nie siedzimy w domu, s�owem, nie mog�. Ale na dzieci co� dam, ch�tnie dam, co mog�, uczyni�. - Ja si� od obowi�zku nie uchylam - zawo�a�a z powag� pani Babi�ska. - Mam syna, ale B�g nam da� dosy� maj�tku, by i na wychowanie sierot sta�o. Pan brat mo�esz i nic nie da�, a pani siostra powinna� o swoich pi�ciorgu my�le�, ja si� o sieroty postaram. Wi�c nie ma m�wi� o czym. Co ja postanowi�, to m�j m�� przyjmie, tegom pewna. Powtarzam, nie ma m�wi� o czym, rzecz jest sko�czona. Zamilkli. Proboszcz chustk� szeroko rozwin��, popatrza� na ni�, potem na pani� Babi�sk� i pocz��: - Bardzo to pi�knie, ani s�owa... bardzo pi�knie. Wa�pani dobrodziejka tylko sama czyni�c dobrze, drugim zas�ugi nie odbieraj. Ka�dy wedle si�. - Ale ja dam, ile� tam mam da�? no to dam! - zawo�a� m�czyzna. - Nic dawa� nie potrzebujesz - odezwa�a si� siostra - stanie nas na to. - Za pozwoleniem, niech�e ja s�owo powiem - cierpko pocz�a �omicka. - Nie ujmuj�c pani siostrze, mnie si� zdaje, �e to nie dosy� powiedzie�: ja ich bior�, i potem rzuci� na folwark bez dozoru, �eby si� jejmo�ci ch�opaczek przy nich nie psu�. Ja dzieci, je�li wezm�, b�d� je chowa� ze swoimi. I tak si� nale�y. - A pani my�lisz, �e u mnie si� zmarnuj�? - ofukn�a si� pani Babi�ska. - Ale sk�d�e data? sk�d data? Czy mo�e pani w my�li mojej siedzisz? Przecie� nie powiedzia�am, jak chowa� b�d�? Na panicza i pieszczoszka syna ani c�rki nie wychowam, ale ich na folwark nie wyrzuc�. C� to znowu za domys�y i warunki? Siostry spojrza�y sobie w oczy. �omicka u�miechn�a si� ruszaj�c ramionami. - Domys�y, moja pani - rzek�a - s� oparte na tym, i� si� znamy. - A pfe! a pfe! - przerwa� kanonik - czy to si� godzi? h�? Siostry? - Tu chodzi o los sierot! - krzykn�a �omicka. - Ju� wa�pani, chowaj�c je ze swoim pi�ciorgiem, lepszego im by� nie da�a losu - przerwa�a Babi�ska. - Przym�wka do mojego ub�stwa - zawo�a�a �omicka - ale mnie ono milsze ni� miliony zarobione, z pozwoleniem, na trzodzie chlewnej! Pani Babi�ska zerwa�a si� z krzes�a, m�czyzna si� z�yma�, ksi�dz wsta�. - A wstyd�cie� si� - zawo�a� g�osem powagi pe�nym - da�y�by�cie pok�j, jak wam nie wstyd, przyjecha�y�cie na pogrzeb ze �zami i jeszcze si� tu k��cicie, o co