2103
Szczegóły |
Tytuł |
2103 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2103 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2103 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2103 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J�zef Ignacy Kraszewski
Sieroce dole
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1993
T�oczono pismem punktowym
dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Pap. kart. 140 g kl. Iii_B�1
Przedruk
z "Wydawnictwa Literackiego",
Krak�w 1990
Pisa�a K. Pabian
Korekty dokona�y:
B. Krajewska
i K. Markiewicz
S�owniczek
admiracja (�ac.) - podziw,
uwielbienie
alchemik (gr.) - osoba
zajmuj�ca si� alchemi�, tj.
usi�uj�ca przetworzy� zwyk�e
metale w szlachetne. Pr�by takie
by�y przeprowadzane w
�redniowieczu.
Alea iacta est (�ac.) - Ko�ci
zosta�y rzucone. S�owa te mia�
wypowiedzie� Juliusz Cezar przed
przej�ciem Rubikonu.
alk�wka - ma�a sypialnia bez
okna
Arcturus - w�a��. Arktur,
najja�niejsza gwiazda w
gwiazdozbiorze Wolarza.
arendarz (�ac.) - karczmarz
asygnata (�ac.) - papierowy
pieni�dz
audiencja (�ac.) - pos�uchanie
aukcja (�ac.) - publiczna
sprzeda�, podczas kt�rej
sprzedawan� rzecz nabywa ten,
kto zaofiaruje za ni� najwy�sz�
sum�
austeria (w�.) - karczma
zajezdna, gospoda
Avouez, madame.... (fr.) -
Przyzna pani, �e mam szcz�liw�
r�k�, poniewa� przyszed�em
zaledwie przed godzin�.
baka�arz (�ac.) - nauczyciel
elementarny
balsam (gr.) - koj�cy �rodek
leczniczy; w przen.: pociecha,
ukojenie
bat (w�.) - ��d�
berlinka - tu: dawna srebrna
moneta pruska, bita r�wnie� ze
stemplem polskim
bibliopola (gr.) - sprzedawca
ksi�g, ksi�garz
Bielkiewicz Adam (1797-#1840)
- wybitny lekarz i preparator;
od 1827 r. profesor anatomii
Akademii Medyko_Chirurgicznej w
Wilnie.
Borowski Leon (1784-#1846) -
profesor poezji i wymowy na
Uniwersytecie Wile�skim po
�mierci Euzebiusza S�owackiego.
burza Homerowa w
nie�miertelnej jego pie�ni -
burza, jak� zes�ali bogowie na
powracaj�cego z wojny
troja�skiej Odysa. (Por. Homer
"Odyseja", pie�� V, w 257 i n.)
Byron George (1788-#1824) -
wielki poeta angielski, czo�owy
przedstawiciel romantyzmu w
literaturze europejskiej. Tu
aluzja do znanych w owym czasie
podobizn Byrona lub ilustracji
do jego dzie�.
Cappelli Ludwik Alojzy (zm.
1838) z pochodzenia W�och. Od
1804 r. wyk�ada� na
Uniwersytecie Wile�skim prawo
cywilne i kryminalne, a od 1808
r. dodatkowo j�zyk i literatur�
w�osk� na wydziale literatury i
nauk wyzwolonych.
Carraccii - nazwisko rodziny
malarzy w�oskich, dzia�aj�cych w
Ii po�. Xvi w. w Bolonii. Tu
mowa prawdopodobnie o
najzdolniejszym z nich Annibale
Carracci (1560-#1609), autorze
wielkiej galerii "Przygody
mi�osne bog�w" w rzymskim
Palazzo Farnese. By� autorem
szeregu obraz�w o tematyce
biblijnej, mitologicznej,
religijnej i rodzajowej.
cyrulik (gr.) - felczer,
domoros�y lekarz
data - tu: racja, pow�d,
przyczyna
dekret - tu: rozkaz,
rozporz�dzenie, wyrok
detronizacja (�ac.) -
pozbawienie panuj�cego w�adzy
donzella (w�.) - donna - pani;
tu w znaczeniu ironicznym
dykteryjka (�ac.) - anegdotka,
kr�tkie �artobliwe opowiadanie
dymitowany (�ac.) - oddany,
przekazany prawnie spadkobiercy
dystynkcja (�ac.) - tu:
wyr�nienie
"Dziennik" - mowa o "Dzienniku
Wile�skim", czasopi�mie
wychodz�cym w Wilnie w latach
1805-#1806 i 1815-#1830,
po�wi�conym nauce, sztuce i
literaturze.
dzi� po harapie - powiedzenie
staropolskie: dzi� wszystko
sko�czone
egzaltacja (�ac.) -
uniesienie, podniecenie
emocjonalne
ekarte (fr.) - rodzaj gry w
karty w dwie osoby
ekskuza (fr.) - t�umaczenie
si�, usprawiedliwienie,
przeproszenie
ekstyrpowa� (�ac.) -
radykalnie usun��
ekwipa� (fr.) - luksusowy
pow�z, pojazd
elegia (gr.) - w staro�ytnej
poezji rzymskiej utw�r poetycki
o tematyce mi�osnej
emancypowany (�ac.) -
uwolniony spod czyjej� w�adzy, z
zale�nego stosunku
eminencja (�ac.) - wysoko��,
przewielebno��; tu u�yte
�artobliwie
epigramat (gr.) - kr�tki,
zazwyczaj lekki i dowcipny utw�r
poetycki o zaskakuj�cej poincie,
cz�sto o charakterze satyrycznym
~erard - za�o�ona ok. 1780 r.
najbardziej znana i najstarsza z
istniej�cych we Francji
wytw�rnia fortepian�w
Eugenia (gr.) - dos�.: dobrze
urodzona
Eurypides (ok. 480 do
40687 p.n.e.) - tragediopisarz
grecki
faktor (�ac.) - tu: po�rednik
do za�atwiania r�nych
interes�w, us�u�ny str�czyciel
familia kurlandzka - rodzina
pochodz�ca z Kurlandii,
po�udniowej cz�ci dawnych
Inflant. W okresie Iii rozbioru
(1795) Kurlandia sta�a si� jedn�
z guberni cesarstwa rosyjskiego.
familiantka - osoba pochodz�ca
z bogatej i ustosunkowanej
rodziny
fanfaronada (fr.) - che�pienie
si�, przechwa�ki
fenomen (gr.) - tu:
zadziwiaj�ce zjawisko, osobliwy
traf
Fonberg Ignacy (1801-#1891) -
ucze� i nast�pca J�drzeja
�niadeckiego na katedrze chemii
w Wilnie. Po likwidacji
Uniwersytetu (1832) profesor
Akademii Medyko_Chirurgicznej do
jej zamkni�cia, tj. do 1842 r.
Franciszka Rimini (Francesca
da Rimini) - c�rka w�adcy
Ravenny, kt�ra ze wzgl�d�w
politycznych zosta�a zmuszona do
po�lubienia brzydkiego w�adcy
Rimini, Gianciotto Malatesta.
Francesc� zwi�za�o wielkie
uczucie z bratem m�a, pi�knym
Paolo. M��, przekonawszy si� o
zdradzie, zabi� oboje kochank�w.
Fr~elon - z fr. fr~elon:
trute�
funkcje lekarskie, o kt�rych
Molier wspomina - aluzja do
komedii Moliera (1622-#1673)
"Lekarz mimo woli" (1666)
furore (w�.) - podziw, g�o�ny
sukces; zrobi� furor� - odnie��
sukces
Golgota - skaliste wzg�rze
k. Jerozolimy, wg Ewangelii
miejsce ukrzy�owania Chrystusa.
Przys�owiowa jest droga, jak�
odby� Chrystus nios�c sw�j krzy�
na Golgot�.
gordyjski w�ze� - misterny
w�ze� zawi�zany przez
legendarnego kr�la frygijskiego
Gordiusza w mie�cie Gordion;
w�ze� ten mia� p�niej przeci��
mieczem Aleksander Macedo�ski,
st�d przeci�ciem gordyjskiego
w�z�a nazywamy proste
rozstrzygni�cie skomplikowanej
sprawy.
grafini (niem.) - hrabina
Guido, w�a��. Reni Guido
(1575-#1642) - malarz w�oski,
przedstawiciel szko�y bolo�skiej
w okresie wczesnego baroku.
Tw�rca licznych malowide�
�ciennych ("Aurora" w Palazzo
Rospigliosi w Rzymie), obraz�w o
tematyce religijnej i
historycznej oraz portret�w
("Beatrix Cenci").
Heloiza i Abelard -
autentyczni bohaterowie
dramatycznego romansu - wybitny
filozof i teolog francuski
Pierre Abelard (1079-#1142) i
jego 17_letnia uczennica
Heloiza. Rozdzieleni po
tragicznych przej�ciach
kochankowie z�o�yli �luby
zakonne i pozostali sobie wierni
do ko�ca �ycia. Mi�o�� ich by�a
wielokrotnie opiewana w
literaturze.
herboryzowa� (�ac.) - zbiera�
i suszy� ro�liny do zielnika
Hero i Leander - para
nieszcz�liwie zakochanych,
wyst�puj�cych w utworze poety
greckiego Muzajosa. Kochankowie
mieszkali w miastach le��cych po
dw�ch stronach Hellespontu
(dzi�: Dardanele). Co noc
Leander przebywa� cie�nin�,
d���c na spotkanie z Hero. Gdy
pewnego razu zab��dzi� i uton��,
Hero pope�ni�a samob�jstwo
skacz�c z wie�y.
heroina (gr.) - bohaterka
Horacy (65-#8 p.n.e.) - jeden z
najwi�kszych liryk�w rzymskich.
S�aw� sw� zawdzi�cza Horacy
pie�niom o tematyce biesiadnej,
refleksyjnej i erotycznej.
hreczkosiej - gospodarz
wiejski zasiedzia�y na wsi
Hugo Victor (1802-#1885) -
francuski poeta, dramaturg i
powie�ciopisarz
hybryda (�ac.) - mieszaniec,
osobnik pochodz�cy ze
skrzy�owania r�nych ras lub
gatunk�w
id~ee fixe (fr.) - chorobliwe
opanowanie psychiki przez jak��
stale powracaj�c� my�l
indult (�ac.) - zezwolenie
w�adzy duchownej na odst�pienie
od przepis�w ko�cielnych,
udzielane w pewnych szczeg�lnych
wypadkach
interpeluj�cy (�ac.) - tu:
pytaj�cy
kanwa (fr.) - sztywna tkanina
siatkowa z grubych nici, u�ywana
jako podk�ad do wyszywania i
rob�t w��czkowych
kapturowe szlachectwo - w Xvii
i Xviii w. powstawa�y w Polsce w
okresach bezkr�lewia tzw. s�dy
kapturowe. W trybunale tych
s�d�w zasiada� przewa�nie gmin
szlachecki. St�d okre�lenie
"kapturowe szlachectwo" oznacza
przynale�no�� do najni�szej
warstwy szlachty.
karuk (ros.) - klej
otrzymywany z wygotowanych
cz�ci p�cherzy rybnych,
odpadk�w sk�r, rog�w i ko�ci
zwierz�cych
katakomby, katakumby (gr.) -
podziemne grobowce. Podczas
prze�ladowa� chrze�cijan
katakumby sta�y si� dla nich
schronieniem i zarazem miejscem
grzebania m�czennik�w.
kocz - p�kryty, zwykle
elegancki pow�z dwu_ cztero_ lub
sze�ciokonny
kompilator (�ac.) - osoba
wykonuj�ca prac� b�d�c�
zestawieniem fragment�w innych
dzie�
konsultacja (�ac.) - tu:
zasi�gni�cie porady lekarza
konsyliarz (�ac.) -
grzeczno�ciowy tytu� lekarza
konsystorz - urz�d przy kurii
biskupiej za�atwiaj�cy sprawy
ko�cielno_s�dowe
kontuzja (�ac.) - st�uczenie,
uszkodzenie cia�a wskutek
uderzenia, nie wywo�uj�ce
zranienia
konwent (�ac.) - zesp�
mnich�w danego klasztoru, zakon
ko�ci� Franciszkan�w -
ko�ci� ten mie�ci� si� w Wilnie
przy ulicy Franciszka�skiej
ko�ci� �w. Jana - ko�ci� ten
znajdowa� si� w Wilnie na rogu
ulic �wi�toja�skiej i Zamkowej.
Krezus (zm. ok. 546 p.n.e.) -
kr�l Lidii. Wielkie bogactwa,
jakie czerpa� z kopalni z�ota w
Lidii, sprawi�y, �e ju� w
tradycji antycznej jego imi�
sta�o si� synonimem bogacza.
ksi�gosusz - zara�liwa choroba
wirusowa przewodu pokarmowego
zwierz�t prze�uwaj�cych, g��wnie
byd�a
Lamartine Alphonse Marie
(1790-#1869) - pisarz francuski,
jeden z tw�rc�w francuskiego
romantyzmu.
�obojko Iwan (1786-#1861) - od
1822 r. profesor j�zyka i
literatury rosyjskiej na
Uniwersytecie Wile�skim. Po
zamkni�ciu Uniwersytetu (1832)
wyk�adowca Akademii
Medyko_Chirurgicznej.
mamzella (fr.) - spolszczone
mademoiselle: panienka, tutaj
u�yte ironicznie
mantylka (hiszp.) - kr�tka
peleryna kobieca
Maria Stuart (1542-#1587) -
kr�lowa Szkocji i Francji,
pretendentka do tronu Anglii.
Uwi�ziona przez El�biet� I,
�ci�ta po 19 latach wi�zienia.
mars - w przen.: gro�na mina,
zas�pienie
mecenas (�ac.) - protektor i
znawca literatury i sztuki.
Nazwa ta pochodzi od
C. C. Maecenasa, przyjaciela
poet�w �aci�skich.
mentor (gr.) - wychowawca
metamorfoza (gr.) -
przekszta�cenie, zmiana postaci
metr (fr.) - nauczyciel
Mianowski Miko�aj (1783-#1843)
- profesor anatomii i
fizjologii, potem po�o�nictwa na
Uniwersytecie Wile�skim.
Dziekan, p�niej rektor Akademii
Medyko_Chirurgicznej.
misterium (gr.) - tajemniczy
obrz�dek
Mitawa - miasto w �otwie
moje zapusty - s�owa te w
ustach panny m�odej znaczy�y, �e
chce sobie u�y�, zabawi� si� jak
uczestnicy zapust�w przed
postem.
mundsztuk, munsztuk (niem.) -
rodzaj �elaznego w�dzid�a do
kie�znania koni
mury pijarskie i dominika�skie -
klasztory Dominikan�w i Pijar�w
mie�ci�y si� w Wilnie przy ulicy
Dominika�skiej. Zbudowany w
1753 r. klasztor Dominikan�w
przeszed� w 1844 r. na w�asno��
miasta. Ufundowany w 1729 r.
klasztor Pijar�w zosta�
zamkni�ty w 1842 r. Ulica
Dominika�ska istotnie ��czy�a
si� z ulic� Franciszka�sk�.
musztyn (litew.) - talar bity
holenderski
M~unnich Wilhelm Fryderyk -
profesor literatury greckiej i
�aci�skiej na Uniwersytecie
Wile�skim
nektar (gr.) - tu: nap�j
mi�osny
nicpotem - tu w znaczeniu
przys��wkowym: �le, niedobrze
niewola babilo�ska - 70_letni
pobyt �yd�w na wygnaniu w
Babilonii (Vi w. p.n.e.).
Niewol� babilo�sk� zako�czy�
podb�j Babilonii przez kr�la
perskiego Cyrusa, kt�ry pozwoli�
�ydom wr�ci� do kraju (ok.
536 p.n.e.).
niezgluzowane - niezatarte,
nie zniszczone
nobilitacja (�ac.) - nadanie
szlachectwa osobie pochodzenia
nieszlacheckiego; tu:
szlachectwo
nonum prematur in annum (�ac.)
- dzie�a nie og�asza� przed
dziewi�tym rokiem od napisania.
Zalecenie Horacego w "Sztuce
poetyckiej", w. 388.
nowicjat (�ac.) - okres pr�by,
pocz�tek pracy w jakim� zawodzie
oko�o 1845 r. - podr� do
Odessy odby� Kraszewski w
1843 r.
opo�cza - rodzaj obszernego
p�aszcza bez r�kaw�w,
chroni�cego od deszczu i kurzu
orator (�ac.) - m�wca
ordynariusz (�ac.) - tu:
lekarz kieruj�cy leczeniem
ostracyzm (gr.) - przen.:
nieprzyj�cie lub wykluczenie
kogo� przez otoczenie
Owidiusz (43 p.n.e. - 17 lub
18 n.e.) - jeden z najwi�kszych
elegik�w rzymskich
Pallas - P~allas Ath~ene,
grecka bogini m�dro�ci,
r�kodzie�a i wojny
patent (�ac.) - tu: �wiadectwo
uko�czenia szko�y, studi�w
patron (�ac.) - obro�ca
s�dowy, adwokat
pedant (gr.) - cz�owiek
odznaczaj�cy si� przesadn�
dok�adno�ci�, przywi�zany do
porz�dku w drobiazgach
pedel (�ac.) - dawn. wo�ny na
uniwersytecie lub innych
wy�szych plac�wkach naukowych
penaty (�ac.) - tu: progi
rodzinne
period (gr.) - okres
pisarz prowentowy - urz�dnik
prywatny, oficjalista prowadz�cy
kontrol� dochod�w maj�tku
ziemskiego
podagra (gr.) - artretyzm n�g
pr�gierz (niem.) - s�up, przy
kt�rym wystawiano na widok
publiczny przest�pc�w i
wymierzano ch�ost�
prywacja (�ac.) - wyrzekanie
si�, odmawianie sobie czego�
przedmie�cie Snipiskie -
w�a��. �nipiszki, przedmie�cie
Wilna
przytomni - obecni
purytanin (�ac.) - przen.:
cz�owiek surowych,
niezachwianych zasad
"Raj utracony" - poemat
napisany w 1667 r. przez
wybitnego poet� angielskiego
Johna Miltona (1608-#1674)
raptularz (�ac.) - brulion,
brulion listu
regestrowa� (�ac.) - spisywa�
rekuza (�ac.) - odmowa dana
staraj�cemu si� o r�k� panny
rekwizycja (�ac.) - tu:
przymusowe zaj�cie, zabranie
Remedia amoris (�ac.) -
lekarstwa na mi�o��. Jest to
zarazem tytu� dzie�a Owidiusza.
repetycja (�ac.) -
powt�rzenie, powt�rka
reputacja (�ac.) - opinia,
s�awa, rozg�os
rewers (�ac.) - pokwitowanie
na wypo�yczony przedmiot lub
pieni�dze
Robinson - "Robinson
Crusoe", napisana w 1719 s�ynna
powie�� angielskiego pisarza
Daniela Defoe (1660-#1731).
Rossa - najstarszy i
najwi�kszy cmentarz wile�ski
rozpada� si� - tu: przepada�
za kim� z mi�o�ci lub zachwytu
r�d�ka - pa�eczka maj�ca moc
czarodziejsk�
Scewola Mucjusz (Vi_V p.n.e.)
- Caius Mucius Scaevola,
legendarny bohater rzymski.
Podczas obl�enia Rzymu przez
Etrusk�w zosta� schwytany. Gdy
zagro�ono mu torturami, w�o�y�
praw� r�k� w ogie� i pozwoli�
jej zgorze�. Zapewni� przy tym
kr�la Etrusk�w, �e 300 innych
Rzymian gotowych jest p�j�� jego
�ladem. Etruskowie przerwali
obl�enie.
Schiller Friedrich (1759-
#1805) - wybitny niemiecki poeta, dramaturg i estetyk.
Kraszewski ma tu na my�li jego
dramat pt. "Zb�jcy" (1777-#1780).
sekstern (�ac.) - tu: zeszyt
sfinks - tu: istota zagadkowa,
cz�owiek niepoj�ty
sofista (gr.) - w przen.: ten,
kto �wiadomie pos�uguj�c si�
fa�szywymi przes�ankami, usi�uje
udowadnia� rzeczy nieprawdziwe
sofizmat (gr.) - rozumowanie
rozmy�lnie zbudowane fa�szywie,
a pozornie wygl�daj�ce poprawnie
sofka - niska, mi�kka kanapka
bez por�czy
soliter (fr.) - szlachetny
kamie�, zazwyczaj du�ych
rozmiar�w brylant lub diament,
zajmuj�cy centralne miejsce w
otoczeniu drobnych kamieni tego
samego gatunku
solo basso (w�.) - samotnie,
sam jeden
spencer (ang.) - kr�tki
kaftan; nazwa jego pochodzi od
nazwiska lorda Spencera.
stacja - tu: d�u�sze
przebywanie w jakim� miejscu,
post�j
stoicyzm (gr.) - tu: hart w
niepowodzeniach i
przeciwno�ciach, spokojne
znoszenie cierpie� i z�ego losu
Sunt lacrimae rerum (�ac.) -
S� �zy dla naszych nieszcz��.
S�owa wypowiedziane przez
Eneasza na widok obraz�w
przedstawiaj�cych wojn�
troja�sk�. (Por. Wergiliusz
"Eneida", ks. I, w. 462.)
surdut - wizytowy ubi�r m�ski
z ciemnego sukna
sybaryta (gr.) - osoba
lubuj�ca si� w zbytkownym
wygodnym �yciu. Nazwa pochodzi
od kolonii greckiej Sybaris,
kt�rej mieszka�cy s�yn�li z
zami�owania do przepychu.
symptomat, symptom (gr.) -
przejaw, objaw czego�
szarlataneria (fr.) - udawanie
wiedzy, bieg�o�ci w sztuce
lekarskiej; szalbierstwo,
kr�tactwo
Talleyrand_P~erigord Charles
(1754-#1838) - francuski m��
stanu, wybitny dyplomata. W
swych poczynaniach odznacza� si�
cynizmem i bezwzgl�dno�ci�,
pope�ni� szereg malwersacji i
nadu�y�.
tarcica - grube deski
otrzymywane przez pod�u�ne
przeci�cie okr�glak�w
to�ubek - domowy ciep�y kaftan
na ch�odne dni, najcz�ciej
podbity futrem
trute� - tu: nicpo�, ba�wan,
b�azen
tyfoidalna gor�czka - dur
brzuszny
ulica Wielka, Franciszka�ska -
autentyczne nazwy ulic
wile�skich
uszak - umocowana w murze rama
drzwi albo okna; futryna
veto (�ac.) - nie pozwalam,
zabraniam
villegiatura (w�.) - w�a��.
villeggiatura: letnisko, pobyt
latem na wsi dla wypoczynku
wiersz do Lidii - Lidia by�a
adresatk� wielu pie�ni i �d
Horacego
wody emskie - stosowane przy
schorzeniach dr�g oddechowych
wody z uzdrowiska Ems w
Niemczech
wolant (fr.) - pi�ka korkowa
przetkana pi�rkami, kt�r� przy
pomocy rakiety przerzuca si�
przez siatk�
wyforowa� (w�.) - wyrzuci�
wystawa - tu: front domu,
weranda
z�ote runo - wg mit. gr. na
statku Argo wyruszy�o
pi��dziesi�ciu greckich
bohater�w pod wodz� Jazona.
Celem tej podr�y by�o zdobycie
runa z�otego baranka.
Przedsi�wzi�cie Argonaut�w sta�o
si� symbolem bohaterskich,
pe�nych przyg�d i
niebezpiecze�stw wypraw.
zmizernia�e� pan na chlebie
wdowim - aluzja do przys�owia:
"U wdowy chleb gotowy, ale nie
ka�demu zdrowy".
�ukowski Szymon Feliks (1782
do 1894) - profesor j�zyka
greckiego na Uniwersytecie
Wile�skim.
Cz�� pierwsza
Dzie� by� �liczny, wiosenny,
wigilia Wniebowst�pienia, bzy
rozkwita�y wonne w ogrodzie,
s�owik zanosi� si� od �piewu na
gniazdku, rosy �wieci�y na
li�ciach, niebo r�owia�o na
wschodzie, cisza poprzedzaj�ca
dnia narodziny dawa�a us�ysze� i
przenikliwy �w �piew s�owika
zakochanego, i najmniejszy
li�cia szelest w ogrodzie.
Wkradaj�ce si� �wiat�o dzienne
przez g�ste ga��zi sploty do
otwartych drzwi i okien
obszernego pokoju na dole od
ogrodu walczy�o z czerwonawymi
blaski kilku �wiec woskowych,
stoj�cych doko�a tapczana
pokrytego kilimkiem, na kt�rym
le�a�o cia�o zmar�ego, �rednich
lat, m�czyzny.
Zna� trumna nie by�a jeszcze
gotow� i cia�o z�o�ono ubrane,
okryte ju� jak na ow� wielk�
podr�, na niskim, z tarcic
zbitym tapczanie, niedostatni
kilimek ledwie m�g� go os�oni�.
Le�a� ze z�o�onymi r�kami, z
krzy�em w nich, w szarej
kapocie, m�czyzna silny
jeszcze, ale �yciem zn�kany.
Twarz ��ta, skrzep�a, z wyrazem
b�lu i jakby przera�enia.
Wycierpie� musia� wiele, bo lice
by�o okryte przedwczesnymi
zmarszczkami, g�owa na p�
wype�z�a, p� siwa, a mimo to
wieku na niej podesz�ego zna�
nie by�o. Zwykle do trumny
oblicze cz�owieka schodzi jakby
uspokojone, na nim wida� by�o
trosk� przed�miertn�, przylg�� i
zastyg�� na wieki w chwili
konania do chmurnego czo�a i ust
zaci�ni�tych. I r�ce, kt�re
ubogi mosi�ny krzy� trzyma�y,
wychud�e by�y, ��te, ko�ciste,
jak u cz�owieka, kt�ry wprz�d
d�ugo chorowa� i m�czy� si�
�yciem.
Izba, w kt�rej umar�y
spoczywa�, by�a uboga, cho�
dosy� obszerna. Mo�e w niej
dawniej mieszka�o wesele i
dostatek, dzi� niemal n�dza
dawa�a si� postrzega�. Na dw�ch
�cianach naprzeciw siebie obrazy
Chrystusa i Matki Bolesnej
sczernione pozosta�y mo�e
dlatego, �e ich nikt zabra� nie
chcia�. Na kominie zamurowanym
zegar nie id�cy od dawna, z
p�katymi alabastrowymi s�upkami,
z kt�rych jeden by� strzaskany.
Przy drzwiach na �wieku
kropielniczka cynowa. U jednej
�ciany przyparty st� prosty,
d�bowy. W g�owach nakryty
serwet� wyszarzan�, by� krzy�
mi�dzy �wiecami. W nogach
katafalku na sk�rzanej
poduszczynie, przez lito�� zna�
tam rzuconej, kl�cza�o
przytulonych do siebie dzieci
dwoje i p�aka�y chwilami, a
znu�one bardzo, w�r�d p�aczu
mimo woli zasypia�y i budzi�y
si�, i p�aka�y znowu. Starszy
by� ju� ch�opak podros�y, lat
mog�cy mie� trzyna�cie do
czternastu, dziewczynka przy nim
kl�cz�ca nie zdawa�a si� starsz�
nad osiem.
Rysy obojga by�y bole�ci� i
�zami wyszlachetnione jeszcze, a
dziwnie pi�kne, cho� cierpienie,
a mo�e i niedostatek wychudzi�
je i zm�czy�. Ch�opak czo�o mia�
wynios�e, oczy niebieskie,
pe�ne, nos orli, usta ma�e i
wyraz m�skiej si�y a odwagi poza
�zami dziecinnymi. Dziewcz� o
czarnych ogromnych �renicach i
d�ugich rz�sach, z twarzyczk�
okr�g��, wygl�da�o jak na
obrazach anio�ki. W�osy jej
rozbieg�y si� po ramionach i
okrywa�y bia�e plecy, kt�re
prosta perkalowa sukieneczka
os�ania�a. Ranek wiosenny by�
nieco ch�odny, drzwi i okna
poroztwierane, a dzieci,
p�acz�c, dr�a�y i cisn�y si�
jedno do drugiego. Niekiedy oko
ch�opca pad�o na zmartwia�e rysy
ojcowskie i zatrzyma�o si� na
nich, jakby je zapami�ta�
chcia�o, a �za rosi�a mu
policzki. Dziewczynka, co
spojrza�a, to r�czki wyci�ga�a ku
stopom ojcowskim i szlocha�a.
We drzwiach drugiego pokoju
kl�cza�a o uszak oparta kobieta
niem�oda, zap�akana i z �alu
trac�ca prawie przytomno��.
Chcia�a si� ona modli� na
ksi��ce i nie mog�a, bo co
wzi�a j� do r�k, to �zy zakry�y
wyrazy i pada�a prawie na
posadzk�, usi�uj�c strzyma�
g�o�ne �kanie, zna�, �eby
dzieciom nie dodawa� �alu.
Po chwili, u�mierzywszy
wybuch, podnosi�a si� i
spogl�da�a niespokojnie na
dzieci, a widok ich nowe �zy
wywo�ywa�. W ca�ym dworze d�ugo,
bardzo d�ugo by�o tak cicho i
s�owik tylko �piewa�, a dzieci
p�aka�y i umar�y spa� snem
wiekuistym, kobieta j�cza�a w
progu. Znu�eni ludzie dworscy,
mo�e ostatnimi chwilami konania
i choroby, popadali gdzie� po
k�tach dla wypoczynku. S�o�ce
podnosi�o si� powoli, zwiastuj�c
dzie� pogodny a gor�cy. Na
dachach zacz�y klekota�
bociany. Ucho kobiety z dala
dos�ysza�o jakby turkot powozu,
kt�ry g�o�niej odbi� si� na
mostku i opodal nieco od dworu
przystan��.
W chwil� potem ch�opak ubrany
ubogo, w siwym spencerku,
przyszed� co� szepn�� kobiecie,
kt�ra wsta�a, posz�a cicho do
dzieci i tul�c je do siebie, a
co� im m�wi�c do ucha z kolei,
wp� zdr�twia�a, bezw�adna,
opieraj�ce si� wyprowadzi�a do
drugiej izby.
- Miciu, ty� starszy - rzek�a
do ch�opca - we� Luci� za r�k� i
id�cie do ciotki, ciotka czeka
na folwarku.
- Moja Orchoniu - zawo�a�a
dziewczynka - ale my, ale my nie
mamy cioci.
- Luciu, serce, ja ci m�wi�am,
macie ich nawet dwie, macie
stryjaszka, oni wam teraz ojca
zast�pi�.
- A! moja Orchoniu - rzucaj�c
si� ku niej z p�aczem, pocz�o
dziewcz� - my ich ani znamy, ani
wiemy, ani tu nigdy, nigdy nie
byli. Ojciec m�wi� zawsze: - Nie
macie krewnych, nie mamy nikogo.
- Ojciec tak m�wi� - szepn�a
Orchowska - dlatego, �eby�cie
si� nauczyli na nikogo nie
spuszcza�, tylko na w�asn� prac�
i opiek� Bo��. A �e nie bywali
tu, bo... bo nie mogli, bo nie
mieli czasu, bo si� to tak
z�o�y�o. Chod�cie wi�c do cioci
�omickiej, upadnijcie do n�g i
b�d�cie jej pos�uszne.
Micio obejrza� si� ku drzwiom
drugiego pokoju, jakby mu �al
by�o ojca odst�pi�. Lucia
p�aka�a, ale Orchowska, z wolna
je popychaj�c, wyprowadzi�a ze
dworu na dziedziniec. Tu mi�dzy
starymi topolami sta� folwark
stary jak one, z poros�ym mchem
dachem, przekrzywiony i pochy�y.
Przed drzwiami jego zaprz�ona
trzema ko�mi bryka zatrzyma�a
si� w�a�nie i furman koniom
chudym siano zarzuca� na ziemi,
obejrzawszy si�, �e ich tu nie
b�dzie mia� gdzie zaprowadzi� i
wyprz�c. W istocie, zabudowania
by�y n�dzne i ma�e, a ko�o nich
sta�y i tak wozy, kt�rych konie
si� pas�y z work�w na szyjach
uwi�zanych.
Na folwarku, w ma�ej izdebce
ekonoma, na sto�ku siedzia�a
kobieta niem�oda, jeszcze po
podr�y nie rozebrana, z twarz�
czerwon� od p�aczu i zm�czenia.
Zamy�lona, z za�amanymi r�kami,
spuszczon� g�ow�, zdawa�a si�
duma�, co pocz�� dalej. Niekiedy
oczyma rzuci�a doko�a na
otaczaj�ce j� ub�stwo i
westchn�a.
Wtem wesz�y dzieci, popychane
raczej, ni� prowadzone przez
Orchowsk�. Kobieta, zobaczywszy
je, zakry�a twarz i zap�aka�a.
One sta�y, obawiaj�c si� do niej
przyst�pi�. Ju� Orchowska mia�a
je posun��, aby si� z przyby��
przywita�y, gdy na podw�rzu
zahucza�o i pow�z si� zatoczy�
czterokonny z t�umokiem, z
siedz�c� w nim kobiet�, przy
kt�rej odsuni�ta nieco,
obwini�ta chustk�, mie�ci�a si�
jak najmniej chc�c miejsca
zajmowa�, s�u��ca. W ma�ym
podw�rku ledwie si� pow�z i
konie zawr�ci� mog�y, nie umiano
ich pomie�ci�. Siedz�ca w
powozie kobieta, do kt�rej po
rozkazy przyszed� lokaj,
zsiad�szy z koz��w - waha�a si�,
co mu ma odpowiedzie�, ogl�da�a
si� jak przestraszona, szukaj�c
oczyma miejscowej s�u�by. W
gmachu sta� tylko zoboj�tnia�y
jaki�, smutny �w ch�opak w
spancerku szarym. Ale na turkot
powozu, dzieci zostawuj�c w
izdebce, wysz�a stara Orchowska
i przysun�a si� do siedz�cej w
nim pani.
- Zapewne tutejsza? - spyta�a,
spojrzawszy na ni�, kobieta.
- Tak jest, ja�nie wielmo�na
pani.
- Gdzie� tu zajecha�? gdzie
wysi���? prosz� asani?
- A! gdzie� - cichym g�osem
odpowiedzia�a wzdychaj�c stara
ochmistrzyni. - Ju� to
prawdziwie powiedzie� nie umiem,
bo tu u nas tak ciasno. We
dworze, prosz� ja�nie pani, w
najwi�kszym pokoju cia�o
z�o�one, pokoje jegomo�ci
nieboszczyka popiecz�towali
wczoraj s�dowi, obok to ja�nie
pani b�dzie przykro, bo tu� le�y
nieboszczyk. Na folwarku jedna
izba, tam ju� ja�nie pani
�omnicka jest i dzieci tam
zaprowadzi�am, mo�e by ja�nie
pani raczy�a chyba.
Kobieta w powozie st�kn�a
podnosz�c si�, obejrza�a,
konieczno�� wysi�dzenia na
folwark zna� jej by�a przykr�.
Nie odpowiedzia�a nic, mrucza�a
sama do siebie. Lokaj sta� u
drzwiczek, konie si� kr�ci�y,
ci�gn�c ku stajence. Namy�liwszy
si� nieco, ja�nie pani nareszcie
wskaza�a, aby jej drzwiczki
otworzono, lokaj poda� r�k�,
wysiad�a. Zamy�lona pocz�a i��
ku folwarkowi, zatrzymuj�c si�
po drodze, jakby waha�a jeszcze
i nie wiedzia�a, co zrobi z
sob�. Orchowska sz�a za ni�.
- Wi�c gdzie? tu? - zapyta�a
wskazuj�c na drzwi folwarku.
Stara posz�a przodem.
Gdy drzwi do izdebki si�
otwar�y, ujrzeli pierwej
przyby�� pani� stoj�c� ju�,
jakby oczekiwa�a na t�, kt�ra
teraz przyjecha�a. Z dala
zmierzy�y si� oczyma milcz�ce.
Izdebka, w kt�rej si� spotka�
mia�y, by�a szczup�a, cz�� jej
zajmowa�y sprz�ty ekonoma, du�y
st� w �rodku i inne
gospodarskie przybory. Dzieci,
korzystaj�c z zamieszania,
odsuwa�y si� ku szafie stoj�cej
u drzwi i zapar�y do k�tka.
Ekonom wyszed�. Dwie panie wi�c
znalaz�y si� same tylko z
dzie�mi i Orchowsk�, kt�ra
zatrzymywa�a si�, oci�gaj�c u
progu. Patrza�y ci�gle z wyrazem
zak�opotania i gniewu na siebie,
jakby co� chcia�y pocz�� m�wi� i
obawia�y si� niepotrzebnych
�wiadk�w. Wreszcie przytomno��
tej pani, kt�ra przyby�a powozem
czterema ko�mi, wywiod�a obie z
k�opotliwego po�o�enia. Wi�cej
obyta ze �wiatem, powita�a
skinieniem g�owy drug� kobiet�,
przyby�� bryczk�, napr�dce
u�ciska�a dzieci, daj�c zna�
Orchowskiej, aby je z sob�
zabra�a, i rzuci�a si� na drugi
pr�ny sto�ek przy stole
ekonoma. Drzwi si� zamkn�y,
dwie kobiety pozosta�y sam na
sam, milcz�ce. Znowu zmierzy�y
si� oczami ciekawymi. Pani
�omicka, przyby�a bryczk�,
czeka�a, a� druga rozpocznie
rozmow�.
- No i tak nieszcz�liwy Pawe�
sko�czy� biedne �ycie -
wzdychaj�c zawo�a�a pani
Babi�ska, kt�ra przyjecha�a
powozem.
- A my po d�ugich latach
spotykamy si� przynajmniej u
jego katafalku - dosy� kwa�no
odpowiedzia�a �omicka.
- Moja �omicka - przerwa�a,
chmurz�c czo�o i poprawiaj�c na
sobie suknie z niecierpliwo�ci�,
pani Babi�ska - nie czas to ani
miejsce do wym�wek.
- Ja te� �adnych nie czyni�,
�adnych, to prosta tylko uwaga -
ofukn�a si� odwracaj�c nieco
�omicka i twarz� obr�ci�a w
drug� stron�.
Przypatruj�c si� teraz dwom
paniom, kt�rych fizjognomie na
poz�r r�ne si� wydawa�y, mo�na
by�o dostrzec w nich rysy
familijne i wielkie do siebie
podobie�stwo. Pani �omicka by�a
starsz� mo�e o lat kilka, ale
wiek je zbli�y� do siebie -
r�nica wydawa�a si� ma��.
Wi�ksz� uczyni�o zna� �ycie
odmienne. �omicka ubrana by�a
ubogo, Babi�ska bardzo
wykwintnie, ze staraniem i
ch�ci� popisu. Pierwszej twarz
by�a blada i ��ta, drugiej
rumiana i pe�na, na og� zar�wno
czyta� by�o mo�na wyraz
dra�liwo�ci zbytecznej i dumy, u
jednej pochodz�cej z ub�stwa, u
drugiej z zamo�no�ci. Dwa te
rodzaje uczucia, kt�re rodzi
zar�wno dostatek i znaczenie,
jak ub�stwo i odepchni�cie -
schodz� si� ze sob� w jednym
ch�odzie i pogardzie. Oczy obu
pa� okazywa�y ku sobie wstr�t i
niech��, mo�e tylko
uroczysto�ci� tej chwili
tamowan�. Zmilk�y na chwil�.
- Ot� skutki nieszcz�snego
uporu nieboszczyka - rzek�a pani
Babi�ska. - Dzieci bez sposobu
do �ycia spadn� jak ci�ar
nieuchronny na famili�, a kto
temu winien?
- Dajmy pok�j umar�ym -
odezwa�a si� �omicka - jeste�my
te� ubodzy, ale gdy b�dzie
trzeba, to dzieci brata mojego
we�miemy.
- Przecie� i ja im chleba
kawa�ka nie po�a�uj�, cho� mam
w�asne dzieci� - zacz�a druga -
ale co prawda, to prawda. Pawe�
dobrowolnie zerwa� z ca��
rodzin�.
- Dajmy pok�j umar�ym -
powt�rzy�a pani �omicka - nie po
to�my tu, spodziewam si�,
przyby�y.
Rozmowa, jako� id�ca coraz
ostrzej, by�aby mo�e dosz�a do
niepotrzebnych z obu stron
przym�wek, gdyby trzeci ju�
pow�z nie zahucza� na mo�cie. Na
ciasnym dziedzi�czyku nie m�g�
si� on ju� pomie�ci�, wo�nica
wi�c zatrzyma� si� u mostu
zaraz, a z powozu wychyli� g�ow�
m�czyzna jeszcze niestary i
obejrzawszy si� doko�a, lokajowi
w liberii kaza� pow�z otworzy� i
wysiad�.
Rozgl�da� si� po domu i po
wozach, kt�re go poprzedzi�y,
gdy Orchowska z dzie�mi do niego
podesz�a. Na widok ich m�czyzna
zbli�y� si� do Micia i pr�dko
poca�owawszy go w g�ow�, potem
Luci� tak samo, zapyta� ch�odno:
- No, gdzie� si� tu podzia�?
h�? a to, widz�, �omicka i
Babi�ska ju� s�? gdzie�? gdzie�?
- Na folwarku, prosz� ja�nie
pana, w izbie ekonoma, bo we
dworze nieboszczyk le�y.
M�czyzna s�usznej postawy,
pi�knie zbudowany, ubrany
starannie, kt�rego pow�z i
s�u�ba oznajmywa�y cz�owieka
zamo�nego, zawaha� si�, mrukn��
co� i poszed� na folwark.
Wst�powa� w�a�nie na pr�g, gdy
obie panie zamilk�y by�y,
otworzywszy drzwi, popatrzy� i
pocz�� od: - Ot� i ja jestem,
dzie� dobry.
Pani �omicka i Babi�ska poda�y
mu r�ce w milczeniu.
- M�j Bo�e, c� to za bieda
by�a u tego Paw�a - rzek�
m�czyzna rzucaj�c czapk� na
st�. - Ja tu nie by�em ani
razu. Wiedzia�em, �e wioszczyna
n�dzna, ale tak, jak jest, tom
sobie nie wyobra�a�! Okrutna
bieda by� musia�a. Jak�e tu m�g�
nawet wy�y� na takiej
dzier�awie? Ale nieboraczysko
musia� si� zam�czy� i dzieci
pogubi�...
Ruszy� ramionami.
- W�a�nie i ja to m�wi� -
wtr�ci�a Babi�ska spogl�daj�c na
s�siadk� - ale z nieboszczykiem
nie by�o sposobu.
- Tak, nie by�o sposobu, to
prawda - rzek�a �omicka - nie my
jego, ale on si� przecie nas
wyrzek�... tak, to wszystko
prawda, a jednak dodam raz
jeszcze, �e o tym ju� m�wi� nie
pora.
- To nie gadajmy - przerwa�a,
ku oknu si� zwracaj�c, Babi�ska.
- No dobrze, ale po c�e�my
si� tu zjechali? - zawo�a�
m�czyzna. - Pogrzeb musiemy
sprawi� i co� o dzieciach
pomy�le�, to darmo. Jak by�o, to
by�o, a nieboszczyk Pawe� by�
bratem naszym. Ludzie by nas
zahukali, gdyby�my si� go tak
teraz zaparli, jak on nas si�
zapiera�. Trzeba co� obmy�le�.
- Ja z rodze�stwa jestem
najubo�sza - pocz�a pani
�omicka �ywo - i moich mam
pi�cioro dzieci, ale je�li
trzeba, to i tych dwoje sierot
przytul�, o tym mowy nie ma.
- Za pozwoleniem, ja te� nie
odmawiam, nie odmawiam - rzek�a
Babi�ska - nikt pani tego
ci�aru nie narzuca, ale mi si�
zdaje, �e sprawiedliwiej by
by�o, aby�my si� dzie�mi
podzielili.
- Ja bym nie odm�wi� wcale
spe�nienia obowi�zku - odezwa�
si� m�czyzna - mniejsza tam o
koszt, lecz �ona moja chorowita,
my w domu nie siedzimy, ona nie
lubi dzieci, co ja z nimi b�d�
robi�. Wiadomo wam, �e swojego
maj�tku nie mam, a cho� ona mi
nic nie odmawia, musz� si� na to
ogl�da�... tak! musz� si�
ogl�da�.
- Ale zmi�ujcie� si�, pa�stwo
- z przek�sem pewnym przerwa�a
�omicka - najprz�d trzeba my�le�
o nieboszczyku i spe�ni�
wzgl�dem niego obowi�zek.
Przecie� cia�o oczekuje
pogrzebu.
- Ja si� tym ju� zaj��em -
rzek� przyby�y - zaje�d�a�em do
ksi�dza na probostwo i zam�wi�em
go. Trudno znowu na przepychy
si� zdobywa�, ale przystojny
pogrzeb b�dzie dzi�. C� ja b�d�
mu stypy wyprawia� za to, �e z
nami �y� nie chcia�? Z
s�siedztwa, kto �askaw,
przyjedzie, przecie� wiedz�, �e
nie �yje. Ot i po wszystkim. Ale
tu - doda� - nawet, widz�, kawy
nie dosta�? h�?
Zasztuka� w okno na Orchowsk�.
Staruszka wesz�a.
- Powiedz�e mi, asani, czy
cho� kawy nam da� nie mo�esz? h�?
Stara westchn�a r�ce �ami�c.
- A gdzie� u nas kawa by�
mog�a? - szepn�a. - Dawno�my
jej nie kosztowali. Dobrze,
gdyby dla dzieci by� klejek i
dosta� mo�na jajko jakie lub
mleka troch�.
M�czyzna g�ow� pokiwa�
patrz�c na rodze�stwo.
- Tu nie ma innej rady -
zawo�a� - tylko p�j�� si�
pomodli� u katafalku, a potem
jecha� do miasteczka i tam
czeka� pogrzebu. Gdy wszystko
b�dzie gotowe, ksi�dz nam da
zna�. Moja asani... jak�e si�
nazywasz?
- Orchowska, do us�ug.
- A tak, pani Orchowska,
rozumie pani, po pogrzebie z
dzie�mi prosz� do nas do
miasteczka, tam si� co�
postanowi.
To m�wi�c, m�czyzna
po�piesznym krokiem, jakby si�
co pr�dzej chcia� zby� przykrego
obowi�zku, posun�� si� ku
dworowi. Za nim, milcz�c, posz�y
obie panie. Wszyscy ukl�kli na
chwil� u tapczana, rzucili okiem
na twarz zmar�ego, pozakrywali
czo�a, jakby �zy tul�c, kt�rych
podobno nie by�o, i powstawali,
po�pieszaj�c wyj�� z zaduszonej
sali na �wie�sze powietrze.
Wkr�tce i bryczka, i dwa powozy
znowu si� toczy�y na powr�t ode
dworu ku miasteczku, a dzieci z
Orchowsk� sta�y w ganku patrz�c
na nie i ch�opiec w szarym
spancerku, sparty o p�ot,
obumar�ym wejrzeniem �ciga�
oddalaj�ce si� szybko zaprz�gi.
We dworze s�ycha� by�o �piew
�a�osny i zabijanie trumny.
Stolarz w�a�nie wieko jej
przytwierdza�.
Tego� dnia wieczorem by�o ju�
po pogrzebie. W obszernej izbie
zajezdnego domu zgromadzi�a si�
rodzina nieboszczyka, kt�r��my
widzieli rano rozmawiaj�c� na
folwarku.
Opr�cz niej za sto�em, w
krze�le z por�czami, zasiada�
staruszek z siwymi w�osy g�adko
zaczesanymi, w sukni duchownej,
z twarz� wielce spokojn�, acz
smutnego wyrazu, w odzie�y
ubogiej bardzo i wyszarzanej.
Pomimo i� na pierwszy rzut oka
dobrowolne ub�stwo wida� na nim
by�o, okrywa�a go pe�na
wspania�o�ci powaga, kt�ra si�
szanowa� kaza�a. Wykwintne
stroje m�czyzny i kobiety
bynajmniej na nim nie czyni�y
wra�enia, a przytomni widocznie
z jak�� obaw� spogl�dali na
niego.
- Darmo to m�wi� po ludzku o
tym, w bawe�n� obwijaj�c - ozwa�
si� starzec po chwili - m�wmy o
tych rzeczach tak, jak mnie o
nich mi�o�� prawdy i obowi�zek
chrze�cija�ski m�wi� nakazuj�.
Nieboszczyk winien nie by�...
cz�ek zacny, uczciwy, prawy,
pracowity, pad� ofiar�
obowi�zku. W kilku s�owach daje
si� opowiedzie� �ycie jego ca�e.
Pokocha� dziewczyn� ubog�, ale
poczciw� i pracowit�, wy�cie jej
nie chcieli uzna� za bratow� i
siostr�, bo nie by�a
szlachciank�. Nawet wed�ug tych
waszych idei ba�amutnych o
szlachectwie, o kt�rym ewangelia
Chrystusa Pana nic nie wie, nie
mieli�cie s�uszno�ci, bo�, wedle
waszych tam praw tych, kobieta
idzie za m�em i staj�c si� jego
�on�, w stan jego wchodzi, prawa
podziela. Wam poczciwa jej
siermi�ga �mierdzia�a, no...
- Za pozwoleniem ksi�dza
kanonika, c�e�my my mogli
przeciwko ca�emu �wiatu? Tu nie
o nas chodzi�o, ale o rodzin�.
�wiata przekona� ani naprawi�
nie mogli�my...
- Wi�c nie ma mowy o tym,
rachujcie si� sami z sumieniem
waszym - doda� kanonik. - Co�cie
zrobili, to zrobili, do�� �e ten
cz�owiek, kt�rego napoili�cie
gorycz�, pe�ni�c obowi�zek i
staj�c w obronie �ony, zerwa�
musia� z wami, aby jej
przykro�ci oszcz�dzi�. �y�, bi�
si� z ub�stwem sam, bez pomocy.
Utraci� �on�, pracowa� dla
dzieci, dozna� przeciwie�stwa
losu i doko�czy� �ywota. Zosta�y
sieroty, hm? no, c� my�licie?
co my�licie z sierotami? Czy nie
czas by na skruch� i
umiarkowanie?
- M�wi�am raz - ozwa�a si�
�ywo pani �omicka - mam pi�cioro
moich, jestem uboga, ale gdy
potrzeba, to dzieci zabior�.
- A ja m�wi�em raz - rzek�
m�czyzna, pan Piotr Ord�ski -
�e dzieci nie wezm�. �ona moja
nie znosi dzieci, my nie
siedzimy w domu, s�owem, nie
mog�. Ale na dzieci co� dam,
ch�tnie dam, co mog�, uczyni�.
- Ja si� od obowi�zku nie
uchylam - zawo�a�a z powag� pani
Babi�ska. - Mam syna, ale B�g
nam da� dosy� maj�tku, by i na
wychowanie sierot sta�o. Pan
brat mo�esz i nic nie da�, a
pani siostra powinna� o swoich
pi�ciorgu my�le�, ja si� o
sieroty postaram. Wi�c nie ma
m�wi� o czym. Co ja postanowi�,
to m�j m�� przyjmie, tegom
pewna. Powtarzam, nie ma m�wi� o
czym, rzecz jest sko�czona.
Zamilkli. Proboszcz chustk�
szeroko rozwin��, popatrza� na
ni�, potem na pani� Babi�sk� i
pocz��:
- Bardzo to pi�knie, ani
s�owa... bardzo pi�knie. Wa�pani
dobrodziejka tylko sama czyni�c
dobrze, drugim zas�ugi nie
odbieraj. Ka�dy wedle si�.
- Ale ja dam, ile� tam mam
da�? no to dam! - zawo�a�
m�czyzna.
- Nic dawa� nie potrzebujesz -
odezwa�a si� siostra - stanie
nas na to.
- Za pozwoleniem, niech�e ja
s�owo powiem - cierpko pocz�a
�omicka. - Nie ujmuj�c pani
siostrze, mnie si� zdaje, �e to
nie dosy� powiedzie�: ja ich
bior�, i potem rzuci� na folwark
bez dozoru, �eby si� jejmo�ci
ch�opaczek przy nich nie psu�.
Ja dzieci, je�li wezm�, b�d� je
chowa� ze swoimi. I tak si�
nale�y.
- A pani my�lisz, �e u mnie
si� zmarnuj�? - ofukn�a si�
pani Babi�ska. - Ale sk�d�e
data? sk�d data? Czy mo�e pani w
my�li mojej siedzisz? Przecie�
nie powiedzia�am, jak chowa�
b�d�? Na panicza i pieszczoszka
syna ani c�rki nie wychowam, ale
ich na folwark nie wyrzuc�. C�
to znowu za domys�y i warunki?
Siostry spojrza�y sobie w
oczy. �omicka u�miechn�a si�
ruszaj�c ramionami.
- Domys�y, moja pani - rzek�a
- s� oparte na tym, i� si�
znamy.
- A pfe! a pfe! - przerwa�
kanonik - czy to si� godzi? h�?
Siostry?
- Tu chodzi o los sierot! -
krzykn�a �omicka.
- Ju� wa�pani, chowaj�c je ze
swoim pi�ciorgiem, lepszego im
by� nie da�a losu - przerwa�a
Babi�ska.
- Przym�wka do mojego ub�stwa
- zawo�a�a �omicka - ale mnie
ono milsze ni� miliony
zarobione, z pozwoleniem, na
trzodzie chlewnej!
Pani Babi�ska zerwa�a si� z
krzes�a, m�czyzna si� z�yma�,
ksi�dz wsta�.
- A wstyd�cie� si� - zawo�a�
g�osem powagi pe�nym -
da�y�by�cie pok�j, jak wam nie
wstyd, przyjecha�y�cie na
pogrzeb ze �zami i jeszcze si�
tu k��cicie, o co