Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2044 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Wszelkie uwagi na temat ksi��ki i kontakt z autorem : mailto:
[email protected]:
[email protected]
Janina Pawzun
"Notatki z Czerwonej Polany"
( "Memories from The Red Field")
> Do cz�ci pierwszej > Do cz�ci drugiej
Ksi��ka nagrodzona dwukrotnie "nagrod� dziennikarzy"
Polska Oficyna Wydawnicza. "Kraj" Auckland, Nowa Zelandia, 1995r.
Wst�pne procesowanie tekstu - Ewa Milanowska
Sk�ad komputerowy - Witold Frenkiel
Komputerowa obr�bka zdj�� - Zbigniew Moroz "Tower of Babel" 5 Kayle Glen, West Harbour,
Auckland New Zealand, Ph./Fax 0064,9,4166548,
[email protected]
Korekta - Izabella Frenkiel
Druk - Witold Frenkiel
Opracowanie ok�adki - Witold Frenkiel ( wszystkie prace wykonane bezp�atnie )
Dodatek dwutygodnika "Kraj" (Auckland. Nowa Zealandia) ISSN 1173-2555
Wszelkie prawa zastrze�one ISBN 0-473-03676-2, Wydawca. - Niezalezna Oficyna Wydawnicza "Kraj".
Auckland N.Z. Witold Frenkiel, 185 "B" Metcalfe Rd. Henderson- Ranui tel./fax/data/g�os - 0064/9/8335431
(nowy adres wydawcy: "Kraj" 9 Raffles Str, Mt.Gravatt, Brisbane, Qld. 4122, Australia.
tel./fax/voice - 0061-7-33432991, E-mail:
[email protected])
Do strony g��wnej "KRAJU" - http://www.uq.net.au/~zzwfrenkhttp://www.uq.net.au/~zzwfrenkDo strony g��wnej POLANDNET - http://www.polandnet.com/http://www.polandnet.com/
Od Wydawcy
Czuj� si� w obowi�zku wyja�ni� czytelnikowi przyczyn� zainteresowania si� przez nas w odleg�ej Nowej Zelandii, tekstem, Notatki z Czerwonej Polany, autorstwa Pani Janiny Pawzun.
Nowa Zealandia, dwie wyspy o powierzchni podobnej jak Polska, otoczone wodami najwi�kszego oceanu �wiata, sta�y si� ojczyzn� setek Polak�w, kt�rych macoszym domem, z woli Stalina, po 17 wrze�nia 1939 roku sta�a si� zauralska Rosja, a g��wnie Kazachstan. W�a�nie im i gwoli pami�ci tego co tam prze�yli, uzna�em za sw�j obowi�zek wydanie tej ksi��ki. Ksi��ka ta nale�y si� te� tym Polakom i ich potomkom, kt�rzy nadal zamieszkuj� w Kazachstanie, kt�rym nie by�o dane nigdy wr�ci� do ojczyzny. Nale�y si� ona te� pionierom, nios�cym ponownie polsko�� tam, gdzie t�piono j� przez dziesi�ciolecia, ich wysi�kowi i po�wi�ceniu.
Autorka ksi��ki, Pani Janina Pawzun, we wprowadzeniu do swej ksi��ki, jak te� Panowie Edward Kaczmarek i Edward Szymkowiak, kt�rych teksty znajdzie czytelnik zaraz na pocz�tku, w�a�ciwie w spos�b pe�ny przedstawili historyczne uwarunkowania, za kt�rych spraw� w centrum Azji �yj� Polacy i inne narodowo�ci.
Odmiana w politycznym obrazie �wiata, zmiany w polityce ZSRR/Rosji/, przemiany w Polsce i innych krajach, by�ego "bloku wschodniego", otwar�y drog�, aby ludzie dobrej woli, mogli poda� d�o� swym rodakom i ich potomkom, kt�rzy od paru pokole� stali si� igraszk� kaprys�w ahumanitarnego systemu, poddawanym eksterminacyjnej polityce narodowo�ciowej, w kraju i przez system, dla kt�rego �ycie ludzkie stanowi�o warto�� najni�sz�.
DZIENNIK - NOTATKI, nie mo�na bardziej obiektywnie przedstawi� prawd o �yciu, jak notuj�c je z fotograficzn� dok�adno�ci�. Ka�da beletryzacja staje si� gro�na, wprowadza subiektywizm spojrzenia autora. Tymczasem dziennik,- fakty zapisane jeden po drugim, pozostawiaj� czytelnikowi prawo do wizji osobistej, do w�asnej oceny, do wnioskowania na bazie posiadanej wiedzy, jednocze�nie j� wzbogacaj�c.
Cz�owiek posiada nadzwyczajne mo�liwo�ci adaptacyjne do �ycia w skrajnie niekorzystnych warunkach przyrodniczych, dowodem tego jest zasiedlenie przez ludzi, rejon�w globu ziemskiego, gdzie warunki s� wybitnie ku temu niesprzyjaj�ce, zaliczaj� si� te� do nich ogromne po�acie Kazachstanu.
Od najdawniejszych czas�w osiedlania si� ludzi w podobnych miejscach, spo�eczno�ci wykszta�ca�y specyficzne dla danych warunk�w normy wsp�pracy, wzajemnego wspierania si�, zbiorowego bezpiecze�stwa, zapewniaj�ce bytowanie. Ostatnie stulecia zacz�y wspiera� ludzk� ekspansj� zdobyczami wsp�czesnej technologii, czyni�c �ycie �atwiejszym, zno�niejszym, bezpieczniejszym.
W�adze tej dawnej, carskiej Rosji, ostatnio ich komunistyczni nast�pcy, ingerowali w �ycie spo�eczne ludzi osiad�ych na terenie ich kraju w spos�b destruktywny. Zacofanie technologiczne w strefie konsumpcyjnej, opiesza�o�� w �wiadczeniu obowi�zk�w wobec obywateli, daj� odpowied� dlaczego, poza uwarunkowaniami czysto politycznymi, �ycie w tym rejonie �wiata, tak daleko odbiega od norm do kt�rych przywykli�my.
Notatki z Czerwonej Polany ukazuj� rozziew mi�dzy tym, co przywykli�my uznawa� za normalne warunki �ycia, a istniej�c� w Kazachstanie rzeczywisto�ci�, /nale�y to odczytywa� w ZSRR/. Dzi�ki nim widzimy obraz pomieszania modelu ludzkiej egzystencji z wieku XIX i XX, jawi nam si� wizja pi�knej, acz nieprzyjaznej, udr�czaj�cej, niebezpiecznej i wrogiej cz�owiekowi przyrody.
Kazachstan, Syberia, Zauralska Rosja to nazwy miejsc na ziemi, dla Polak�w, b�d�ce niczym innym jak synonimami katorgi, nieludzkich warunk�w bytowania. "Nieludzka ziemia", nie uda�o mi si� stwierdzi�, kto pierwszy i kiedy u�y� tego okre�lenia. Wiadomym jest jednak, �e na jego ukucie ci�ko pracowa�y ca�e pokolenia satrap�w, rodem tak z Rosji carskiej jak i sowieckiej. Ich metody i cele by�y niezmienne, dr�czy� ludzi w celu wymuszenia podleg�o�ci, dr�czy� pospo�u z natur� idealnie spe�niaj�c� w tej cz�ci �wiata w�a�nie to zapotrzebowanie. Kosztowa�o to na przestrzeni lat nieprzeliczone tysi�ce istnie� ludzkich. Pozornie odniesiono sukces, poziom wynarodowienia, mierzony znajo�ci� j�zyka ojczystego jest wysoki. Zniszczono �wi�tynie, usuni�to kap�an�w, niby odebrano ludziom ich religie, nie potrafiono odebra� pami�ci i poczucia krzywdy. Tym dwu warto�ciom zbudowano pomniki symboli. Okaza�o si� �atwiejszym, to w�a�nie wida� na podstawie zapisk�w w tej ksi��ce, odebranie ludziom ich �wiadomo�ci narodowej na poziomie wiedzy i znajomo�ci, kultury i tradycji, nie powiod�o si� na podstawowym, poczuciu odr�bno�ci. Jestem Polakiem, mimo, �e nic o tej Polsce nie wiem, nie znam jej kultury, historii, tera�niejszo�ci, tu jestem obcy, jestem tu wbrew swojej woli.
Ludzie, kt�rych tu osiedlano, wielokrotnie przywozili ze sob� nie wielk� �wiadomo�� narodow�, a cz�ciej patriotyzm lokalny, swej wsi czy miasteczka, polskiej wsi, polskiego miasteczka. Wy�sz� �wiadomo�� narodow� "wyt�piono" do�� dok�adnie, wraz ze wszystkimi pos�dzanymi o odrobin� wy�szy jej poziom, odrobin� wy�sze wykszta�cenie czy status spo�eczny, ci przepadali zwykle bez wie�ci.
Tak jak nie powiod�a si� walka z wiar�, ta potrafi�a przetrwa� bez ko�cio�a i kap�ana, jako potrzeba ducha, tak przetrwa� ten podstawowy poziom �wiadomo�ci narodowej, wraz z potrzeb� powrotu do uk�ad�w spo�ecznych "przyjaznych" w miejsce "nieprzyjaznych", wraz z potrzeb� powrotu na ziemi� "ludzk�" z ziemi "nieludzkiej".
Autorka, we wst�pie do swej pracy, s�usznie zadaje retoryczne pytanie, "czy obawiano si� jej spo�ecznikowskiego charakteru". Tak, tego si� obawiano, nie nauki j�zyka, lecz spo�ecznikowskiego daru budzenia �wiadomo�ci, mog�cego zap�on�� ponownie spopiela�ego ju� prawie ogniska uczu� narodowych.
Obserwator politycznej areny �wiata, przywyk� og�ada� parady uzbrojonej po z�by armi "Imperium Z�a" z Placu Czerwonego w Moskwie, s�uch�� relacji z "podboju" kosmosu, nigdy za� nie widzia� tego "kolosa" taplaj�cego si� nogami swych obywateli w b�otnistych drogach Kazachstanu.
To w�a�nie wszystko da�o mi si� spostrzec na kartach tej ksi��ki, bez upieksze� i przerysowa�, wyra�aj�ce si� jedynie stwierdzeniami fakt�w,..zn�w brak pr�du, ....telefonu, ...mas�a, ...mi�sa, ...autobusu, okna zabite gwo�dziami, ...wiatr hula po pokoju, wiadra na g�r� wiadra w d�, itp. Odaj� t� ksi��k� do r�k czytelnika, - czy znajdzie w niej te same prawdy, kt�re ja w niej odkry�em? - ..................
Witold Frenkiel
AUCKLAND. Nowa Zelandia. 27.10.1995r. d-k polski "KRAJ"
S�owo wst�pne
Polacy "rzuceni losem" na wszystkie kontynenty tworz� mniejsze lub wi�ksze o�rodki polonijne. Wielu z nich to ju� tylko "dalecy" potomkowie emigrant�w szukaj�cych pracy i chleba. R�ne by�y przyczyny, kt�re decydowa�y o emigrowaniu z kraju ojczystego. Ciekawo�� �wiata, ale cz�ciej konieczno��. Nie zawsze sami decydowali o "nowym" miejscu na ziemi. Przewa�nie �w "los" wyznacza� miejsce w Ameryce, Australii czy na ziemiach azjatyckich.
By�y te� przyczyny skrajnie r�ne od wymienionych wy�ej. Rok 1936 i 1939 wraz z kolejnym rozbiorem Polski przez Niemcy hitlerowskie i pa�stwa sowieckie to czas nies�ychanego terroru na ziemiach polskich. Okupant kieruj�c si� w�asn� polityk� narodowo�ciow�, lekcewa��c jakiekolwiek zasady humanitarne, przesiedla� z naszych teren�w ludno�� polsk� na ziemie azjatyckie, by dokona� kolejnej rusyfikacji, albo te� uczyni� z przesiedlanych przymusowo Polak�w tani� si�� robocz�. Takim te� sposobem wielu naszych ziomk�w znalaz�o si� w wi�kszych czy mniejszych grupach na olbrzymich obszarach by�ego ZSRR, mi�dzy innymi i w Kazachstanie.
Zdawa�o si�, �e czeka tych ludzi - zw�aszcza ich syn�w i c�rki - zupe�ne wynarodowienie. Zapomniani przez kolejne ekipy rz�dz�ce Polsk�, pogodzili si� z losem, pogodzili si� z my�l�, �e Ojczyzna-Matka nie mo�e im pom�c.
Ale burzliwe lata 80-te w Polsce dokona�y jednak ogromnego prze�omu w spojrzeniu na tych zagubionych w dalekich przestrzeniach Azji ludzi. Polska
Notatki z Czerwonej Polany
W 1936 roku, kiedy z woli Stalina z okr�gu chmielnickiego i �ytomskiego na Ukrainie deportowano tutaj rodziny polskie, dooko�a by� go�y step. "Wrog�w ludu i pa�stwa radzieckiego" wyp�dzono z poci�g�w w szczere pole i kazano si� zagospodarzy�. Przewa�a�y kobiety z dzie�mi i starcy, m�czyzn bowiem i m�odych ch�opc�w odseparowano od nich ju� na pocz�tku deportacji i wywieziono w nieznane. Nikt z nich nigdy nie da� �adnego znaku �ycia. Dzi� ju� wiele, cho� zapewne ci�gle jeszcze zbyt ma�o, wiemy o nieludzkich warunkach na tej nieludzkiej ziemi, jakie zgotowa�a w�adza radziecka, milionon swoich i mniej swoich obywateli, w czasach, kt�re jeszcze do niedawna z tak� wyrozumia�o�ci� okre�lano "okresem b��d�w i wypacze�", a kt�re by�y czasami zbrodni i ludob�jstwa.
Do go�ego stepu po tygodniach transportu nie wszyscy dojechali, bo wielu zmar�o w drodze z g�odu i chor�b. W pierwszych miesi�cach bytowania z go�ymi r�kami, w wy��obionych w ziemi ziemiankach, pomar�o drugie tyle ludzi, g��wnie dzieci i starc�w. Kto prze�y�, kto dzi� - po jak�e wielu latach - ma odwag� przypomina� opowie�ci zas�yszane od swoich dziadk�w, w nazwie sio�a - Czerwona Polana, nie s�yszy po��danego patosu. Oni j� pojmuj� dos�ownie ....
Trafi�am z pioniersk� misj� w serce kazachsta�skich step�w za spraw� ... "Dziennika Wieczornego". Kiedy bowiem pieriestrojka i g�asnost pozwoli�y przypomnie� problemy polskich mniejszo�ci narodowych na Litwie, Ukrainie i Bia�orusi odezwa� si� z dalekiej Karagandy licz�cy dzi� 83 lata hrabia JAN PLATER-GAJEWSKI (do 1936 r. ambasador Rzeczypospolitej w Moskwie a po 17 wrze�nia wi�zie� wielu gu�ag�w), kt�ry w li�cie do ministra Samsonowicza przypomnia�, �e poza republikami s�siaduj�cymi a Polsk� na terenie Zwi�zku Radzieckiego �yje nadal wielu Polak�w, o kt�rych zapomnia�y "B�g i Ojczyzna", a kt�rym nale�y si� szybka i skuteczna pomoc.
CZERWONA POLANA. Sio�o w Kielerowskim regionie Kokczetawskiej ob�asti Kazachskiej RR. Sam �rodek kazachskich step�w. Wielokrotnie st�d bli�ej do s�ynnego chi�skiego muru ni�li do kraju zwanego Polsk�. W prostej linii samolotem 1200 km do A�ma-Aty, stolicy Kazachstanu, 3000 km od Moskwy.
Dziwne sio�o. Do jednej tutejszej szko�y ucz�szczaj� dzieci 154 rodzin niemieckich, 107 rodzin polskich, 43 rosyjskich, 34 ukrai�skich i 9 bia�oruskich. Dzieci rodzin kazachskich nie ma.
Uczniowie tej typowej jedenastolatki uczyli si� dot�d j�zyk�w: rosyjskiego i niemieckiego, od lutego 1990 roku ucz� si� tak�e polskiego - kt�ry jest przedmiotem nadobowi�zkowym - a od 1.09. wszyscy musz� ucz�szcza� na obowi�zkowe lekcje j�zyka kazachskiego. W�adze republiki zadba�y o podkre�lenie swojej to�samo�ci. Tego wszystkiego dowiem si� p�niej. Tymczasem ...........
15 luty 1990 r.
Wysiadam z samolotu. Widz� jedynie przed sob� umykaj�ce nogi. Dr��, aby ich nie straci� z oczu. Wszak tubylcy jedynie wiedz� jak doj�� do budynku lotniska. Dochodz� do �wiate�: budynek! W drzwiach stoi dw�ch m�czyzn. Serce mi �ciska - widz� w ich d�oniach, na tym kontynencie w �rodku zimy, bia�o-czerwone go�dziki. Barwy narodowe, polskie. Jestem wewn�trznie przekonana, uspokojona - kto� mnie odbierze, kto� si� mn� zaopiekuje w tym dalekim, nieznanym mi �wiecie, kto� mnie ugo�ci herbat�.
Jeszcze tydzie� temu mia�am rozmow� telefoniczn� z Ministerstwem Edukacji Narodowej w Warszawie w sprawie podj�cia pracy dydaktycznej w Kazachstanie. Wahaniom nie by�o ko�ca. Najpierw porwa� mnie entuzjazm patriotyczny, nale�y pom�c, nast�pnie zrodzi�y si� w�tpliwo�ci, kt�re po niespe�na roku okaza�y si� s�uszne, ale wahania te wyczu�a informuj�ca mnie pracownica MEN. Na pytanie moje - dok�d pojad�, odpowiedzia�a, �e do A�ma-Aty.To zadecydowa�o o decyzji mojego wyjazdu. My�la�am - stolica Kazachstanu, 100 km. od muru chi�skiego - prze�yj�.
O naiwno�ci moja ! W przeddzie� wyjazdu do Kazachstanu zjawi�am si� w Ministerstwie po dokumenty upowa�niaj�ce na wyjazd. Pierwsze moje zdumienie: potrzebne dodatkowe zdj�cie na paszport, oboj�tnie jakie, bo gdzie� im jedno zagin�o. Mia�am zupe�nie inne i tym sposobem na poczekaniu otrzyma�am paszport. W�wczas nie dziwi�am si� a� tak bardzo, ale potem, po d�ugich miesi�cach zrozumia�am, �e komu� ju� w Polsce zale�a�o, abym do nich nie jecha�a.
Ca�e moje �ycie, opr�cz pracy dydatktycznej - po�wi�ca�am sw�j wolny czas na organizowaniu aktywnego sp�dzania wolnego czasu dzieci i m�odzie�y. Dzieci, m�odzie�, rodzice, mieszka�cy Solca Kujawskiego z pewno�ci� ten �wietny okres mojej dzia�alno�ci pami�taj�. Czy i takiej polsko�ci kto� si� obawia�? Wiele wskazuje na to, �e tak.
Ale do tego dojdziemy stopniowo.
Jak powiedzia�am - dosta�am paszport, nast�pnie bilet i ze zdumieniem stwierdzam, �e mam lecie� do Kokczetaw. Gdzie to jest? Prosz� o map�. Nie ma. Odprowadzaj�cy mnie syn szaleje: mamo nie jed�, oddaj paszport i bilet. My�li k��bi� si�. Co robi�? Najpierw odruch rezygnacji, ale tylko na moment. Decyduj�, �e jad�. Uczymy si� wymawia� s�owo Kokczetaw. Nic wi�cej nie wiem, ani w jakim to rejonie. Kazachstan to step lub pustynia, wi�c gdzie jad�? Dzieciom moim nie zostawiam adresu, poniewa� nie znamy go.
Po�egnanie smutne, a przysz�o�� niepewna. Nast�pnego dnia jestem ju� w Moskwie. Na lotnisku odbiera grup� pierwszych w dos�ownym znaczeniu pionierek, przedstawiciel ambasady polskiej, pan D�browski. Jedziemy 80 km z lotniska mi�dzynarodowego na lotnisko krajowe. Jedziemy w �niegu, w Moskwie -7"C, a Warszawa �egna�a nas +5 C. Jest nam zimno. Pytamy o nasze miejscowo�ci, ale z ambasady polskiej wg. s��w pana D�browskiego nikt nie by� zim� w Kazachstanie. Niewiele nam mo�e powiedzie�.
S�uchamy wi�c obja�nie� dotycz�cych Moskwy. Moskwa olbrzymia, 9 milion�w mieszka�c�w. Na lotnisko doje�d�amy w momencie, kiedy samolot jest ju� w rozruchu. Po wielu dramatycznych zabiegach p. D�browskiego dostawiaj� nam schody i zdyszane wchodzimy do samolotu. I zn�w pytanie: jak d�ugo tym niepewnym (wydaje si�, �e samolot to grat) samolotem lecimy? Trzy godziny. O, Bo�e! D�u�ej ni� z Polski do Pary�a. W samolocie krajowym inni ludzie: Kazachowie. Pierwsze moje z nimi spotkanie. Zm�czeni oczekiwaniem na lotnisku, niekiedy po 2-3 dniach czekania na bilet rozk�adaj� siedzenia i k�ad� si� zaraz po starcie do spania. Wszak d�uga droga nas czeka. I tak dochodzimy do momentu l�dowania.
Jak wspomnia�am go�dziki w polskich barwach narodowych zasugerowa�y mi, �e kto� na mnie czeka. By� to kierownik szko�y i inspektor o�wiaty. Obaj polskiego pochodzenia. Czekali na przyjazd polskich nauczycielek bardzo d�ugo. Witamy si� serdecznie. Rozmawiamy po polsku i rosyjsku. Kierownik szko�y t�umaczy po rosyjsku. Czekamy na odbi�r baga�y. Nie ma ich. Nie przylecia�y z Moskwy. Idziemy do biura lotniska. Spisujemy protok� zagini�cia. Pierwsza przeszkoda na innej ziemi, a druga w przeci�gu dw�ch dni. Zastanawiam si�, czy ten rejon mo�na nazwa� Azj� Syberyjsk�. Buran szaleje. Zjawisko dla Europejczyka absolutnie nieznane, zaskakuj�ce. W�a�nie w szalej�cym, rozrywaj�cym wichrze ze �niegiem, w �nie�ycy z widoczno�ci� na 1 metr, l�dowa� samolot. Buran - zjawisko zdumiewaj�ce, gro�ne i niebezpieczne. Pi�kne i pe�ne niespodzianek dla tych, kt�rzy go nie znaj�. Potem tego do�wiadczy�am. Jedziemy samochodem moskwiczem. Pytam czy tu b�d� pracowa�. Nie - pada odpowied� - w Krasnej Polanie. Ile to kilometr�w st�d? 105. Jest to du�a wie� - pada odpowied�. Padam na siedzenie jeszcze g��biej z przera�enia.
23 luty 1990r.
Przyjecha�am jako pionierka do Kazachstanu. Chc� rozumie� wszystko, co si� zdarzy. Tu, budzi si� po 70-ciu latach Polonia. Odezwa�y si� korzenie dziad�w - Polak�w. Polak�w ukrai�skich przesiedlonych w latach 36-tych a� do Czerwonej Polany.
Przyjecha�am na wezwanie Ministertwa Edukacji Narodowej, by uczy� j�zyka polskiego tych ludzi, kt�rzy w rubryce: narodowo�� - pisz�: polska.
Jest to rdze� drzewa, ale ga��zie - dzieci nie m�wi� j�zykiem rodzic�w, cho� rozumiej�, a ich dzieci cho� te� Polacy - ju� tego j�zyka nawet nie rozumiej�.
W historii Polski by�y rozbiory, a j�zyk polski przetrwa�. Stalin przez krwawe, bolesne metody - j�zyk polski w wielu osadach, w wymieszanych narodach - j�zyk polski wypleni�.
We wszystkich rejonach Kazachstanu wprowadzono obowi�zkowo j�zyk rosyjski. Aby prze�y�, aby za m�wienie j�zykiem polskim nie straci� �ycia, rodzice w obawie o swoje rodziny - nawet w domu m�wili po rosyjsku. Znane mi s� historie rodzin, gdzie ojca wywieziono na Sybir, bo s�siad wskaza� partii w Solsowiecie na s�siada za bochenek chleba, i� ten uczy abecad�a na ksi��eczce do nabo�e�stwa w j�zyku polskim. �lad po ojcu zagin��.
Jestem. Chc� nauczy� polsko�ci. Czy sprostam zadaniom?
24 luty 1990 r. - w nowym mieszkaniu.
Klimatyzuj� si� do nowych warunk�w. Warunki mieszkaniowe takie jak na wsi. Mieszkam razem z nauczycielk� z polski.
Osiedle ko�chozowe. Z jednej strony 3 domki jednopi�trowe, z drugiej prowizoryczne ledwo trzymaj�ce si� szopy I gara�e. Mieszkam na pi�trze. Schody drewniane, pod�ogi pomalowane na kolor bordowy. Wsz�dzie szpary, a w nich �nieg i szron.
Wie� dzieli si� na dwie cz�ci: centralna z ko�chozem, szpitalem, sklepami, Domem Kultury, Solsowietem i innymi urz�dami, jak poczta i druga cz�� wsi - zadk�adowe osiedle. Wie� jak na Kazachstan bardzo du�a. 1600 mieszka�c�w. W stepie, za wsi�, szko�a jedenastolatka i zak�ad pracy, w kt�rym remontuje si� silniki do traktor�w i innych maszyn rolniczych. Ta cz�� wsi jest wyra�nie bardziej zadbana, domy wybudowane przez zak�ad pracy, wsz�dzie w obej�ciach �ad i porz�dek.
Mieszkam na skraju wsi w cz�ci zak�adowej. Tylko dwa budynki s� we wsi jednopi�trowe. W jednym z nich, na pi�trze mieszkam. Do mojego przyjazdu mieszkanie by�o niezamieszkane. Przez tydzie� pracownicy zak�adu pracy, zgodnie z pro�b� mojego dyrektora szko�y, remontowali i bielili �ciany wapnem. Schody i pod�oga pomalowane farb� olejn� na kolor bordowy. Wszystkie �ciany bardzo nier�wne, szpary, dziury. Okna podw�jne, dobite gwo�dziami. Wietrzy� i tak nie trzeba, poniewa� stepowy, ostry wiatr i tak huczy po mieszkaniu. Jest kuchnia i dwa pokoje: male�ki s�u�y za sypialni�, du�y do pracy. Piec do gotowania jest na butl� gazow�. Do mebli nie mam zastrze�e�. No, mo�e do biurka, kt�re ma chwiejne nogi i trzeba uwa�a�, by nie rozpad�o si�. Prawdziwy, jedyny problem - to ��ko. L�ko w�skie, internackie, ze spr�ynami, kt�re pod uciskiem cia�a skrzypi i tu��w znajduje si� w przedziwnej konfiguracji. Trudno m�wi� o wypoczynku nocnym. Wod� dziel� na dwa rodzaje: t� ze studni lub ko�atki przyulicznej, kt�ra s�u�y do pokarm�w, i "techniczn�", kt�r� przy odkr�ceniu kurka od kaloryfer�w u�ywam do zmywania naczy� i prania. Brudn� i czyst� wod� wnosi si� i wynosi w wiadrach po schodach. Z tej przyczyny ekonomizuj� wod�, gdy� woda przy -20, -30 C. jest dla Europejczyka ogromnym problemem. Toaleta, tzw. "wyg�dka", jest po drugiej stronie ulicy, kt�ra niekiedy jest zasypana �niegiem. Wyg�dka drewniana "na stopy" - jest trudn� dla cywilizowanego �wiata sztuk�.
I tak zaczyna�am nowe nieznane kazachsta�skie �ycie. Ile� musia�am si� jeszcze uczy�, aby prze�y� zdrowa w tym surowym, gro�nym stepie ponad 5 tys. km od domu!
Pierwsze nasze zakupy w sklepie I tu wprowadza nas dyrektor szko�y z �on�. Zaskoczenie. Du�e powierzchnie, ma�o, bardzo ma�o towaru.
Wydajemy razem 30 rubli, ale brakuje szamponu do w�os�w. Kasjerka przyznaje si� g�o�no do polsko�ci. Zaprasza i obiecuje nam pomaga�. Zn�w decydujemy si� na mikroskopowe porcje p�ynu - b�dziemy zn�w oszcz�dza� jak wiele innych rzeczy przywiezionych z Polski. Gotujemy pierwszy obiad.
W kuchni: Jaros�awa Koz�owska i Janina Pawzun
Dwa �liczne nowe garnki, czajnik, dwie patelenki. Jedna miska blaszana, bia�a. Obieram ziemniaki, kt�rych jest tu bardzo ma�o z powodu nieurodzaju - zrobimy na smalcu ziemniaki frytkowe z jajkiem i kiszonym og�rkiem. Moja kole�anka na moje szcz�cie jest polsk� gospodyni�. Ja w tych warunkach gotowa�abym tylko wod� na herbat�.
W tej chwili oczami wyobra�ni widz�, ile to zn�w noszenia wiader wody.
Mr�z -25 C. �lisko. Moje buty zupe�nie nie trzymaj� si� lodu. Nikt nie posypuje dr�g. Tu piasek nic by nie pom�g�. Jest to normalno��. Jak d�wiga� te wiadra? Boj� si� chodzi�. M�j upadek na ulicy spowodowa� l�k przed utrat� zdrowia, a nawet �ycia. Upadaj�c uderzy�am ty�em g�owy o drog�, o l�d. Futrzana czapka chyba uchroni�a mnie od wstrz�su m�zgu. Odczuwam b�l w innych cz�ciach cia�a.
Wizyta w szkole
Pan dyrektor Osi�ski wiezie nas swoim moskwiczem do szko�y.
Budynek murowany w kszta�cie litery U, pi�trowy, 11-latka z internatem.
Jest to dzie� utworzenia Armii Czerwonej. Dla tutejszych ludzi jest to �wi�to, ludzie obdarowuj� siebie i swoje dzieci upominkami. My te� postanawiamy uszanowa� ich zwyczaj i dajemy drobne, przywiezione za w�asne pieni�dze, upominki w postaci o��wk�w, gumek itp. Dzieci ubrane apelowo, w przepisowych strojach czekaj� na korytarzu na rozpocz�cie apelu. Pan dyrektor przedstawia nas. M�wi� w j�zyku polskim. Czuj� wewn�trzny l�k ze wzruszenia. Dla nich i dla mnie - to historyczna chwila. Pozdrawiam ich od naszych polskich dzieci, od naszych rodzin, �ycz� wszystkiego dobrego im i ich rodzinom. Oklaski - czy�by jednak rozumieli j�zyk polski? Nadzieja wst�puje we mnie.
W pokoju dyrektora czekam na zapisy dzieci na nauk� j�zyka polskiego. Nauka j�zyka polskiego b�dzie przedmiotem dodatkowym. Tworzy si� dziesi�� grup. Z 11 klasy 9 uczni�w wyrazi�o ch�� studiowania j�zyka polskiego na uniwersytecie w Moskwie, Leningradzie, Kijowie. Pierwsze takie informacje, kt�re okaza�y si� nieprawdziwe.
Od poniedzia�ku zaczynamy prac�. Te informacje otrzyma� dyrektor z naszej ambasady od pana Chudzika. Wracamy do naszego mieszkania.
Step zim�
Z mojego pokoju przez okna widz� bezkresny, �nie�ny step. Do z�udzenia przypomina zamarzni�te morze z r�nymi odcieniami bieli i szaro�ci. �nieg miejscami utworzy� zaspy, kt�re do z�udzenia przypominaj� r�n� form� niewielkich g�r. G�ry te wykorzystuje m�odzie� do zjazd�w narciarskich, jak r�wnie� dachy dom�w ��cz�ce si� z zaspami. W s�o�cu �nieg skrzy si� w bardzo du�ej odleg�o�ci. Gdzie� tam, na horyzoncie, widnieje czarna smuga licznych krzew�w. Pierwszy raz w �yciu widz� step. Przypominaj� mi si� "Stepy Akerma�skie" A. Mickiewicza. Tylko, �e to zima nie lato i nie ten sam step.
Bania rosyjska
Bania - to �a�nia. W Czerwonej Polanie jest �a�nia og�lna, zak�adowa, dost�pna dla ka�dego ch�tnego z niej skorzysta�.
Domy zasobniejsze posiadaj� �a�nie w�asne. Jest ich trzy. Pan dyrektor w sobot� przygotowa� dla ca�ej rodziny i dla nas �a�ni�. Nigdy w �yciu nie by�am w takiej �a�ni. Najpierw "dyrektorstwo" idzie do niej, potem my obie. Odleg�o�� bani od domu - 10 m.
Bania posiada szczelnie zamykany "przedpok�j", w kt�rym rozbieramy si� z rzeczy. Para mimo to przedostaje si� przez otwory w deskach z samej �a�ni. Rzeczy wieszamy na gwo�dziach i wilgotniej�. Wchodzimy do �rodka. Przy drzwiach, w piecu podzielonym na dwie cz�ci, znajduje si� wielka ilo�� wody i olbrzymie kamienie. Obok tego pieca usytuowany dwustopniowy st�, na kt�rym nale�y si� po�o�y� lub siedzie� i pobija� zwi�zanymi ga��zkami brzozy z li��mi. Od czasu do czasu nabierk� nale�y polewa� wod� boczne deseczki z kamieniami, dla wytwarzania du�ej ilo�ci pary. Pani Mirka powrzaskuje: - ja nie wytrzymam! Wychodz�! Jeste�my jednak nadal w pow�oce pary. Myjemy si�, uderzamy miote�k�. Nie wiedzia�am, jak spowodowa� wi�ksz� ilo�� pary. Bior� wi�c nabierk� wod� i wlewam na roz�arzone kamienie zamiast obok na deseczki. Efekt taki, �e parz� par� kciuk r�ki. Nauka kosztuje! Ale by�am w bani!!! Teraz lecz� palec.
Pierwsza wizyta w "gosti"
S�siedzi pa�stwa Osi�skich to Cybulscy. Zaraz na trzeci dzie� naszego pobytu w Czerwonej Polanie zacz�y odwiedza� nas kobiety przyznaj�ce si� do narodowo�ci polskiej. Chcia�y s�ysze� "polskij razgawor". Z zespo�u folkrorystycznego cztery panie za�piewa�y nam "Sz�a dzieweczka" i jak�� bardzo dawn�, star� piosenk� celem poprawienia ich w s�ownictwie. �piewaj�c my�liweczku zapyta�y "szto znaczyt my�liwe�ku". Wyja�niamy. Maj� konkurs piosenek we wtorek w Domu Kultury i chcia�y by� bardzo dok�adne. G�osy pi�kne! Na koniec �ciskom nie by�o ko�ca.
P�nym wieczorem idziemy z domownikami na proszon� kolacj� do domu dyrektorki przedszkola. Pani Helena daje mi swoje walonki, bym mog�a pokona� �nieg. Pierwszy raz w �yciu ubieram walonki. Walonki si�gaj� mi do kolan i s� o dwa numery za du�e, ale jest to jedyny mo�liwy spos�b na pokonanie p� metrowego �niegu. Otula mnie te� olbrzymi�, ciep�� chust�, ba mr�z -28 C. Idziemy.
Dom zasobny, wr�cz europejski: z nowoczesn� kuchni�, z oprzyrz�dowaniem mechanicznym, z �azienk�, "salonikiem" i wystrojem nowoczesnym. Wchodzimy najpierw do male�kiego pokoju, by przywita� si� z babci� Wikci�. Rodzina ta by�a ju� 3-krotnie w Polsce. Znaj� "�wiat" - jak m�wi�. Babcia Wikcia opowiada j�zykiem polskim ca�e swoje �ycie.
Wszyscy oni tu z dawnego terenu Chmielnickiego, przesiedleni z Ukrainy w 1936 r. To oni w�a�nie byli w pierwszym transporcie. Przywi�zani do polskich tradycji. Ze �zami w oczach wspomina narodziny i �mierci, trudy i rado�ci �ycia na tym stepie. S�ucham opowie�ci ze �ci�ni�tym gard�em. Pani domu zaprasza do sto�u. A jak�e! Narodowe danie Polek z Ukrainy. Mi�so zawini�te w ciastowe r�ki i gotowane na parze. Je si� je z sosem. Jest kurczak, mi�so gotowane, sa�atka z marchwi, du�o kiszonych pomidor�w i og�rk�w. Pijemy rosyjsk� w�dk�. Pan domu jest ekonomist� z wykszta�cenia i pracuje na tym etatcie w ko�chozie.
Rozmawiamy o wszystkim, co dotyczy �ycia i �wiata. Pytaj� o nasz� rodz�c� si� demokracj�. Jako intelektuali�ci tej wioski s� ��dni najnowszych wie�ci z Zachodu jak m�wi�. Krytykuj� obecny stan Zwi�zku Radzieckiego, nie wierz� ju� w idea�y, dostrzegaj� raptowne, gwa�towne zmiany zachodz�ce w Europie. Tak odleg�y teren od �wiata, ale �wiat przyszed� do nich w postaci ekranu telewizyjnego dopiero w latach 60-tych, kt�ry wype�nia wszystkie luki w �wiadomo�ci. Telewizor kolorowy, trzy programy, informacje dziennika od rana. Program ko�czy si� p�n� noc�. R�nice czasowe do 9 godzin. I my, p�n� noc� wracamy do domu zdumione, �e ludzie tu tacy go�cinni. M�wi� na mnie: pani z Zachodu, Polka.
25 luty 1990 r. - niedziela
Obudzi�am si� z ogromnym b�lem. Noce w mieszkaniu s� bardzo zimne, wietrzne, wi�c odruchowo naci�ga�am koce. L�ka internatowe mi�kkie i w wyniku si�owania z kocami nast�pi� jaki� skurcz mi�ni. B�d� prosi�a o desk� pod ��kowy cienki materac. Nie umiem spa� mi�kko.
Wstaj�. Zalewam resztk� mielonej kawy. Nie mam kubk�w, a szklanki wych�odzone p�kaj� w pokoju na skutek zmiany temperatury. Z dziesi�ciu szklanek mam ju� tylko pi��. Mirka zabiera si� do gotowania jakiegokolwiek obiadu. Otrzymany jeden n� jest okropnie t�py. Mirka udaje si� na poszukiwanie czego� do podostrzenia. Udaje to si� jej - jest ostrzejszy. Jej do�wiadczenie �yciowe (w Polsce, w m�odo�ci uczy�a kilka lat na wsi) jest dla mnie zbawienn� ostoj�. Jest te� o kilka lat m�odsza ode mnie.
Wymieniamy spostrze�enia. Dali telewizor, ale anteny na dachu nie ma zainstalowanej, dali szklanki do zimnych napoj�w - p�kaj� przy nalewaniu wody do herbaty, miska jedna (do wszystkiego), �y�eczek nie mamy itd. Postanawiamy prosi� o uzupe�nienie podstawowych brak�w naszego dyrektora.
Od p�tora tygodnia nie wiemy co dzieje si� w �wiecie z braku jakichkolwiek wiadomo�ci. Psychiczna izolacja jest tak� sam� dokuczliwo�ci� jak ze sfery materialnej. Pocieszamy si� - od jutra do pracy. Po tygodniu klimatyzowania si� w Kazachstanie nie tylko do klimatu - lekarstwem na wszystko jest praca. Rwiemy si� do niej i prze�ywamy.
Pani Helena.
Jest to osoba po 60-ce. Matka dyrektora szko�y. Szalenie szlachetna osoba. Pi�knie, barwnie i uczuciowo opowiada trudy swego �ycia. Od przesiedlenia w 1936 roku z Ukrainy, poprzez czasy stalinowskie w Czerwonej Polanie i czas obecny. Jej drugi m�� (pierwszy zagin�� na zawsze) jest �miertelnie chory. Chce przywie�� mu ksi�dza przed �mierci�, bo teraz ju� w�adza sowiecka pozwala, ale napotyka na op�r m�a, kt�ry boi si�, �e to mog�oby wywo�a� reperkusje w�adz na rodzin�. L�k mocno tkwi w cz�owieku partyjnym. Te ci�kie dawne czasy chc� przy pani Helenie spisywa�, pisa� jej polskim j�zykiem z wszystkimi nalecia�o�ciami j�zykowymi. Nie godzi si�. Czy�by te� l�k? Wielka szkoda. Kochana pani Helena! Bez jej duszy, wyobra�ni, pierwsze dni tutaj by�yby jeszcze czarniejsze. To ona z domu w�asnego syna da�a nam s�oik smalcu, s�onin�, og�rki, kapust� kiszon�, ziemniaki w wiaderku i jeszcze inne produkty. Teraz mo�emy w po��czeniu z naszymi zakupami ugotowa� ten w�a�nie pierwszy, samodzielny, oszcz�dno�ciowy, ale gor�cy obiad.
Pierwsze lekcje j. polskiego
Wchodzimy do pokoju nauczycielskiego. Du�y, jasny, ciep�y pok�j. Opr�cz sto��w i wygodnych krzese� znajduje si� wersalka, dwa fotele i do kompletu stolik, szafy na ubrania. Rozbieramy si�, siadamy. Przerwa trwa 10 min. Wchodz� z lekcji nauczyciele. Witaj� si� z nami: zdrastie. Odpowiadamy -