Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2019 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Anne McCaffrey
W pogoni za smokiem
przek�ad : Rafa� Chodasz
drobna korekta:
[email protected]
* * *
. 1 .
Poranek w Siedzibie Cech�w, Twierdza Fort
Kilka dni p�niej w Weyrze Benden
�rodek poranka w siedzibie Cechu Kowali, Twierdza Telgar
- Jak zacz��? - duma� Robinton, Mistrz Harfiarzy Pernu. Pogr��ony w my�lach spojrza� z niezadowolon� min� na wyg�adzony, wilgotny piasek, znajduj�cy si� w p�ytkich tacach u�o�onych na jego pulpicie. D�uga twarz Harfiarza zastyg�a w mask� g��boko ��obionych linii i zmarszczek, a oczy, tryskaj�ce zazwyczaj b��kitem wewn�trznego rozbawienia, poszarza�y od niecodziennej powagi. Mistrz odni�s� wra�enie, i� piasek b�aga, by zbeszczeszczono go s�owami i nutami, podczas gdy on, sk�adnica Pernu i z�otousty aptekarz ballad, sag i piosenek, by� niemy. A jednak musi napisa� ballad� na nadchodz�cy �lub Lorda Asgenara z Warowni Lemos z przyrodni� siostr� Lorda Larada z Warowni Telgar. Ostatnie raporty dobosz�w i w�drownych harfiarzy donosi�y o niepokojach. Dlatego te� Robinton zadecydowa�, i� skorzysta z tej szcz�liwej chwili i przypomni go�ciom - a zaproszeni b�d� wszyscy Lordowie i Mistrzowie Cech�w - o d�ugu, kt�ry zaci�gn�li u smoczego ludu. Postanowi�, �e tematem jego ballady b�dzie wspania�y lot Lessy pomi�dzy czasem, b�dzie to ballada o W�adczyni Weyru Benden i jej wielkiej z�otej kr�lowej, Ramoth. Siedem Obrot�w temu Lordowie i Mistrzowie Pernu byli bardzo zadowoleni z pojawienia si� je�d�c�w smok�w z pi�ciu staro�ytnych Weyr�w sprzed czterystu Obrot�w. Jak tu uj�� rymem te fascynuj�ce, frenetyczne dni i odwa�ne czyny? Nawet najbardziej poruszaj�ce akordy nie przywr�c� uderze� krwi, wstrzymanych oddech�w, parali�uj�cego strachu i przyp�ywu nieuzasadnionej nadziei, gdy pierwszego poranka po tym, jak Nici opad�y nad Warowni� Nerat w Weyrze Benden, F'lar sprzymierzy� przera�onych Lord�w i Mistrz�w uzyskuj�c ich entuzjastyczn� pomoc.
Lord�w zainspirowa�o poczucie nieuniknionej katastrofy, a nie nagle powracaj�ca do �ycia, a dawno zapomniana lojalno��. Zobaczyli bowiem oczami wyobra�ni swe pola poczernia�e od Nici, uznanych ju� za mit, nory wype�nione b�yskawicznie rozmna�aj�cymi si� szkodnikami, siebie samych skrytych za murami Warowni, zamkni�tych za grubymi, spi�owymi drzwiami i okiennicami. Tego dnia gotowi byli obieca� F'larowi swe dusze, byleby tylko chroni� ich przed Ni�mi. I Lessa zapewni�a im t� ochron�, przyp�acaj�c to niemal�e �yciem.
Robinton podni�s� wzrok znad piasku z nagle poblad�� twarz�.
- Szybko wysycha piasek pami�ci - wyszepta� patrz�c w stron� przepa�ci wznosz�cej si� po drugiej stronie zamieszka�ej doliny, gdzie mie�ci�a si� Warownia Fort. Na wzg�rzu sygnalizacyjnym sta� tylko jeden stra�nik.
Powinno by� sze�ciu, ale nasta�a pora sadzenia i Lord Groghe z Warowni Fort wys�a� na pola ka�dego, kto m�g� chodzi� prosto, nawet dzieci, kt�re powinny wyrywa� wiosenn� traw� ze szpar pomi�dzy kamieniami i usuwa� mech ze �cian. Zesz�ej wiosny Lord Groghe nie zaniedba�by tej powinno�ci, bez wzgl�du na to, ile smoczych d�ugo�ci ziemi zamierza� obsadzi�.
Nie ulega�o w�tpliwo�ci, i� Lord myszkuje teraz po polach na jednej z tych d�ugonogich biegaj�cych bestii od Mistrza Hodowc�w. Groghe z Fortu by� niezmordowany, jego nieznacznie wypuk�e oczy nie przeoczy�y ani jednego nie oczyszczonego drzewka, czy te� �le zaoranego zagonu. By� to t�gi m�czyzna o siwych w�osach, kt�re nosi� zwi�zane schludn� wst��k�. Cer� mia� rumian�, a usposobienie krewkie. I cho� pop�dza� swych dzier�awc�w, to od siebie wymaga� tyle samo. Nie ��da� od swych ludzi ani dzieci w�asnych czy te� przybranych niczego, czemu sam nie by� w stanie sprosta�. Je�li by� konserwatywny w swym my�leniu, to dlatego i� zna� swoje ograniczenia, a wiedza ta dawa�a mu poczucie bezpiecze�stwa.
Robinton skuba� doln� warg�, zastanawiaj�c si�, czy postawa Groghe, kt�ry lekcewa�y� tradycyjny obowi�zek Warowni, polegaj�cy na usuwaniu wszelkiej ro�linno�ci w pobli�u osad, by�a odosobniona. A mo�e jest to odpowied� Lorda na wzrastaj�ce niezadowolenie Weyru Fort? Jego przyczyn� s� olbrzymie obszary le�ne Warowni Fort, kt�re je�d�cy smok�w winni chroni�. T'ron i Mardra, W�adcy Weyru Fort, nie sprawdzali ju� a� tak skrupulatnie, czy ani jedna Ni� nie usz�a uwadze je�d�c�w, a mimo to, gdy Nici opada�y na jego las, Lord Groghe skrupulatnie wype�nia� swoje obowi�zki. Oddzia�y naziemne i miotacze ognia zawsze by�y w pogotowiu. Lord Fortu rozmie�ci� na terenie Warowni pos�a�c�w tworz�cych sprawnie dzia�aj�c� siatk� i je�li tylko je�d�cy dobrze wype�niali swoj� powinno��, jego oddzia�y zapewnia�y wystarczaj�c� ochron� przed ka�d� Nici�, kt�ra mog�a unikn�� pal�cego oddechu lataj�cych bestii. Jednak�e ostatnio zacz�y dochodzi� do Robintona nieprzyjemne pog�oski i to nie tylko z Warowni Fort. Dociera� do jego uszu ka�dy uw�aczaj�cy szept i oskar�enie wypowiedziane na Pernie, dlatego te� nauczy� si� oddziela� fakty od oszczerstw, a z�o�liwo�ci od zbrodni. Teraz jednak, mimo i� nie by� panikarzem i wiedzia�, �e z czasem fa�sz wychodzi na jaw, Robinton odczuwa� niepok�j. Mistrz Harfiarzy skurczy� si� w swoim krze�le. Dzie� by� pogodny. Przez okno widzia� pola pe�ne soczystej zieleni, drzewa owocowe pokryte ��tym kwieciem, schludne osady po obu stronach drogi wiod�cej do Warowni, a z boku, poni�ej szerokiej alei prowadz�cej na zewn�trzny dziedziniec Warowni Fort, gromadk� rzemie�lniczych dom�w. Nawet je�li jego podejrzenia s� s�uszne, to c� on mo�e zrobi�? Napisa� karc�c� piosenk�? Satyr�? Robinton prychn��. Lord Groghe bierze wszystko zbyt dos�ownie, by zrozumie� satyr� i jest zbyt cnotliwy, �eby przyj�� nagan�. Robinton wspar� si� na �okciach i usiad� prosto w krze�le. I cho� Lord Groghe jest niedba�y, to chce w ten spos�b zaprotestowa� przeciwko o wiele powa�niejszemu zaniedbaniu ze strony Weyru. Robinton wzdrygn�� si� na sam� my�l o Niciach zagrzebuj�cych si� w lasach iglastych na po�udniu. Powinien przes�a� protest do Mardry i T'rona - jednak to tak�e nie odniesie �adnego skutku. Mardra ostatnio zgorzknia�a. Je�li T'ron przesta� j� ju� poci�ga�, powinna by� na tyle rozwa�na, by z gracj� pozosta� na tronie i pozwoli� m�czyznom zabiega� o swe wzgl�dy. T'ron r�wnie� m�g�by nad sob� panowa�. Te wszystkie poszeptywania dziewek z Warowni o lubie�no�ci T'rona. Lord Groghe nie b�dzie zadowolony, gdy zbyt wiele jego niewolnic wyda na �wiat smocze nasienie.
Kolejny impas, pomy�la� Robinton z wymuszonym u�miechem. Zwyczaje Warowni s� tak odmienne od moralno�ci Weyru. A mo�e przes�a� wiadomo�� F'larowi z Weyru Benden? Nie. To tak�e na nic. Przede wszystkim spi�owy je�dziec nie mo�e na to nic poradzi�, gdy� Weyry s� niezale�ne. Ponadto T'ron m�g� si� poczu� ura�ony udzielaniem mu rad przez F'lara, tym bardziej �e Robinton by� przekonany, i� F'lar stan��by po stronie Lorda Groghe. Nie po raz pierwszy od kilku miesi�cy Robinton �a�owa�, �e F'lar z Weyru Benden tak ch�tnie zrzek� si� przyw�dztwa po tym, jak Lessa uda�a si� pomi�dzy, by przywie�� z przesz�o�ci Pi�� Zaginionych Weyr�w. Wtedy to, na kilka kr�tkich miesi�cy, siedem Obrot�w temu, F'lar i Lessa zjednoczyli Pern przeciwko ich odwiecznemu wrogowi. Lord, Mistrz, dzier�awca i rzemie�lnik - wszyscy dzia�ali jak jeden m��. Potem W�adcy Weyr�w z przesz�o�ci przywr�cili u�wi�con� tradycj� dominacj� nad chronionymi Warowniami, a wdzi�czny Pern wyrazi� sw� zgod� i jedno�� znikn�a. Jednak�e przez czterysta Obrot�w interpretacja hegemonii Weyru zmieni�a si�, a �adna ze stron nie by�a pewna przek�adu. By� mo�e nadszed� odpowiedni moment, by przypomnie� Lordom o tych niebezpiecznych dniach siedem Obrot�w temu, gdy wszystkie swe nadzieje pok�adali w delikatnych smoczych skrzyd�ach i po�wi�ceniu dwustu ludzi.
Na Jajo, pomy�la� Robinton niepotrzebnie wyg�adzaj�c wilgotny piasek, i Harfiarz ma zadanie do spe�nienia. Przecie� to jego obowi�zek.
Za dwana�cie dni Larad, Lord Telgaru, odda Asgenarowi, Lordowi Warowni Lemos, sw� przyrodni� siostr� Famir�. Nakazano, by Mistrz Harfiarzy zjawi� si� z nowymi balladami, kt�re by o�ywi�y i u�wietni�y uroczysto�ci. F'lar i Lessa byli r�wnie� zaproszeni, gdy� Warownia Lemos znajdowa�a si� pod ochron� Weyru Benden. U�wietni� swoj� obecno�ci� t� szcz�liw� chwil� tak�e i inni dostojnicy z Weyr�w, Warowni i Cech�w.
- A przy d�wi�kach mych weso�ych piosenek, b�d� mia� lepszy apetyt.
Chichocz�c pod nosem na sam� my�l o �lubie, Robinton wzi�� do r�ki rylec.
- Musz� znale�� delikatny i zarazem zawi�y motyw dla Lessy. Ju� teraz sta�a si� legend�. - Harfiarz u�miechn�� si� nie�wiadomie, gdy przywo�a� obraz filigranowej W�adczyni Weyru o bia�ej cerze, z chmur� ciemnych w�os�w i b�yskiem w szarych oczach. Us�ysza� zgry�liwo�� kryj�c� si� w jej g�adkich s�owach. Ka�dy m�czyzna Pernu czu� przed ni� respekt i obawia� si� jej niezadowolenia, ka�dy z wyj�tkiem F'lara. A teraz, zadecydowa� Robinton, mocno zarysowany, wojowniczy temat, odpowiedni dla W�adcy Benden o �ywych, bursztynowych oczach. Ze szczup�ej, �o�nierskiej sylwetki F'lara promieniuje intensywna aura nie u�wiadomionej wy�szo�ci. Czy on, Robinton, zdo�a prze�ama� pow�ci�gliwo�� F'lara? A mo�e niepotrzebnie bierze sobie do serca te drobne zadra�nienia mi�dzy Lordem a W�adc� Weyru? Jednak�e bez smoczych je�d�c�w, nawet je�li uzbrojono by w miotacze p�omieni wszystkich; m�czyzn, kobiety i dzieci, Nici wyssa�yby z Pernu ca�e �ycie.
Zagrzebana w ziemi Ni� mog�a porusza� si� po polu i w lesie z pr�dko�ci� lec�cego smoka, po�eraj�c przy tym wszystko, co ros�o i �y�o z wyj�tkiem litej ska�y, wody i metalu. Robinton potrz�sn�� g�ow� zirytowany w�asnymi my�lami. Jakby je�d�cy mogli kiedykolwiek opu�ci� Pern i porzuci� swe staro�ytne zobowi�zania, pomy�la�. - Tu - mocne uderzenie w najwi�kszy b�ben. To Fandarel, Mistrz Kowali wiecznie ciekawy, o ogromnych, a zarazem delikatnych i zr�cznych r�kach i niespokojnym umy�le. Zaj�ty poszukiwaniem kolejnych odpowiedzi. W jaki� spos�b powolno�� umys�u nie razi�a go u tego ogromnego m�czyzny o przemy�lanych ruchach. Smutna, d�uga nuta dla Lytola, kt�ry dosiada� niegdy� smoka z Benden i straci� go w wypadku podczas Wiosennych Zawod�w - czterna�cie, a mo�e pi�tna�cie Obrot�w temu. Lytol opu�ci� Weyr, gdy� przebywanie po�r�d smoczego ludu jedynie pot�gowa�o jego b�l i zaj�� si� tkactwem. By� Mistrzem Cechu w Warowni Dalekich Rubie�y, gdy F'lar odkry� Less� podczas Poszukiwa�. Po tym jak Lessa zrzek�a si� praw do Warowni Ruatha na rzecz m�odego Jaxoma, F'lar mianowa� Lytola Lordem Stra�nikiem. Jak przedstawi� perne�skie smoki? �aden motyw nie jest wystarczaj�co wspania�y dla tych ogromnych, uskrzydlonych bestii o go��bich sercach. Smoki, Naznaczone przy narodzinach przez ludzi, kt�rzy ich p�niej dosiadali, wsp�lnie z nimi walczy�y. Smoczy ludzie opiekowali si� nimi, kochali je, bowiem ich umys�y stanowi�y jedno - po��czeni byli nierozerwalnymi wi�zami, kt�re wykracza�y poza bariery mowy! Ciekawe, jakie to uczucie, zastanawia� si� Robinton, wspominaj�c swe m�odzie�cze pragnienie, by zosta� smoczym je�d�cem. Smoki Pernu potrafi� w mgnieniu oka przemieszcza� si� w jaki� tajemniczy spos�b pomi�dzy jednym miejscem a drugim. A nawet pomi�dzy czasem! Z duszy Harfiarza wyrwa�o si� westchnienie, lecz jego r�ka skierowa�a si� w stron� piasku i odcisn�a pierwsz� nut�, skre�li�a pierwsze s�owo. Zastanawia� si�, czy ballada przyniesie mu jak�� odpowied�.
Ledwo zd��y� wype�ni� uko�czony utw�r glin�, by utrwali� swe dzie�o, gdy us�ysza� pierwsze uderzenie w b�ben. Wyszed� po�piesznie na ma�y zewn�trzny dziedziniec siedziby cechu i przekrzywiwszy g�ow� przys�uchiwa� si� nagl�cemu wezwaniu. Tak, to jego sekwencja. Poch�oni�ty nadchodz�cymi d�wi�kami b�bna, nie zauwa�y�, �e ucich�y wszystkie zwyczajne dla Cechu Harfiarzy d�wi�ki.
- Nici? - Poczu� nag�� sucho�� w gardle. Nie potrzebowa� zagl�da� do map czasowych, by wiedzie�, i� Nici opadaj� u wybrze�y Warowni Tillek przed czasem. Po drugiej stronie doliny, w Warowni Fort, niepomny na katastrof� stra�nik kontynuowa� sw�j monotonny obch�d.
F'nor i brunatny Canth wychyn�li po po�udniu ze swej kwatery. Owia�o ich delikatne, ciep�e wiosenne powietrze. F'nor ziewn�� i przeci�gn�� si�, a� zatrzeszcza�y mu ko�ci. Miniony dzie� sp�dzi� na zachodnim wybrze�u Poszukuj�c odpowiednich kandydat�w. Szuka� te� dziewcz�t, gdy� w Wyl�garni w Benden twardnia�o tak�e i z�ote jajo. Z ca�� pewno�ci� rodzi si� u nich wi�cej smok�w i kr�lowych ni� w pi�ciu Weyrach z przesz�o�ci razem wzi�tych, pomy�la� F'nor.
- Zg�odnia�e�? - spyta� dwornie smoka i spojrza� na ogrodzone pastwiska w niecce krateru. Nie wida� by�o �adnych smok�w, a byd�o sta�o na szeroko rozstawionych nogach z opuszczonymi g�owami i zdawa�o si� drzema� w s�o�cu.
Zaspany, odpowiedzia� Canth, mimo �e spa� r�wnie d�ugo i g��boko, co je�dziec. Brunatny smok wyszed� na nagrzany s�o�cem wyst�p skalny i usiad� z westchnieniem.
- Ty leniwa szelmo! - skarci� go F'nor, u�miechaj�c si� czule do bestii. S�o�ce sta�o wysoko na niebie po drugiej stronie olbrzymiej niecki krateru, daj�cego schronienie je�d�com smok�w ze wschodniego wybrze�a. Mika odbija�a promienie s�oneczne i poznaczone czarnymi otworami smoczych legowisk �ciany krateru b�yszcza�y w s�o�cu niczym r�j gwiazd. Przeni�s� wzrok dalej i zobaczy� skrz�ce si� wody jeziora. Dwie zielone smoczyce siedzia�y w wodzie, a ich je�d�cy przechadzali si� po poro�ni�tym traw� brzegu. Poza nimi, przed barakami, ustawieni w p�kole m�odzi je�d�cy s�uchali z uwag� swego nauczyciela. F'nor u�miechn�� si� jeszcze szerzej i przeci�gn�� leniwie wspominaj�c, jak ponad dwadzie�cia Obrot�w temu on sam sp�dza� nu��ce godziny w podobnym p�kolu. Teraz ballady i sagi, kt�rych uczyli si� na pami��, mia�y o wiele wi�ksze znaczenie ni� w jego czasach. Wtedy bowiem srebrne Nici, o kt�rych wspomina�y Ballady Instrukta�owe nie spada�y od ponad czterystu Obrot�w, by pali� cia�o ludzi i smok�w i poch�ania� �ycie na Pernie. Ze wszystkich, kt�rzy mieszkali w osamotnionym Weyrze, tylko jego przyrodni brat, F'lar, je�dziec spi�owego Mnementha, wierzy�, �e stare legendy m�wi� prawd�. Teraz, opadaj�ce ka�dego dnia Nici, by�y rzeczywisto�ci�. Po raz kolejny przeciwstawianie si� ich niszczycielskiej sile sta�o si� cz�ci� �ycia je�d�c�w smok�w. Wiedzia�, �e nauki wyniesione z tych lekcji pomog� m�odym je�d�com uchroni� sk�r� i zachowa� �ycie w�asne, a co wa�niejsze, �ycie smok�w.
M�odzi je�d�cy s� ca�kiem obiecuj�cy, zauwa�y� Canth, po czym z�o�y� skrzyd�a na grzbiecie i podwin�� ogon. Wielk� g�ow� po�o�y� na przednich �apach i zwr�ci� do F'nora mi�kko l�ni�ce oko. W odpowiedzi na t� niem� pro�b� je�dziec pocz�� drapa� go po obrze�ach oka, a� Canth pocz�� delikatnie pomrukiwa� z zadowolenia.
- Ty pr�niaku! Ale je�li pracuj�, robi� to dobrze, odpar� Canth. Sk�d wiedzia�by� bez mojej pomocy, kt�ry z urodzonych poza Weyrem ch�opc�w b�dzie dobrym je�d�cem. I czy� nie znajduj� dziewcz�t, kt�re nadaj� si� dla kr�lowych? F'nor roze�mia� si� pob�a�liwie. Nie m�g� jednak�e zaprzeczy�, i� �atwo�� z jak� Canth wy�awia� najlepiej zapowiadaj�cych si� kandydat�w dla bojowych smok�w i sk�adaj�cych jaja kr�lowych, by�a powodem do dumy dla je�d�c�w z Weyru Benden. Nagle F'nor zas�pi� si� przypominaj�c sobie dziwn� wrogo��, kt�r� okazywali mu rolnicy i rzemie�lnicy napotkani w Warowniach i siedzibach cech�w w Po�udniowym Boll. Tak, zdecydowa�, odnosili si� do niego z wrogo�ci�, do chwili gdy... powiedzia� im, �e jest je�d�cem z Weyru Benden. Zawsze wydawa�o mu si�, �e powinno by� odwrotnie. Po�udniowy Boll by� przecie� pod opiek� Weyru Fort. Zgodnie z tradycj� - F'nor wykrzywi� si� w wymuszonym u�miechu - gdy� T'ron, W�adca Weyru Fort, twardo przestrzega� wszystkiego, co zwyczajowe... i skostnia�e. Ot� zgodnie z tradycj�, pierwsze�stwo przy naborze kandydat�w mia� Weyr chroni�cy dany obszar. Jednak�e pi�� Weyr�w z przesz�o�ci rzadko szuka�o kandydat�w spoza Ni�szych Jaski�. Oczywi�cie, pomy�la� F'nor, ich kr�lowe nie znosz� tylu jaj co wsp�czesne, rzadziej te� trafiaj� si� z�ote jaja. Jak si� nad tym zastanowi�, to przez siedem Obrot�w, od chwili gdy Lessa sprowadzi�a je�d�c�w z przesz�o�ci, w ich Weyrach wyl�g�y si� tylko trzy kr�lowe.
C�, niech si� trzymaj� tradycji, je�li dzi�ki temu mog� uwa�a� si� za lepszych od innych. F'nor podziela� zdanie brata. Zdrowy rozs�dek podpowiada, i� o wiele lepiej jest da� m�odym smokom mo�liwo�� jak najwi�kszego wyboru i cho� kobietom z Ni�szych Jaski� w Weyrze Benden z pewno�ci� niczego nie brakuje, to m�odych smok�w b�dzie i tak wi�cej ni� urodzonych przez nie ch�opc�w.
Gdyby tylko jeden z W�adc�w, na przyk�ad G'narish z Weyru Igen lub R'mart z Weyru Telgar, zdecydowa� si� na dopuszczenie smok�w z Benden do m�odych kr�lowych, je�d�cy z przesz�o�ci uzyskaliby nie tylko wi�cej jaj, ale i okazalsze smoki. Tylko g�upiec ogranicza si� w hodowli wy��cznie do jednej linii krwi.
Popo�udniowy wiatr zmieni� kierunek i do nozdrzy F'nora dolecia�y gryz�ce opary gotowanego mrocznika. Je�dziec wyda� z siebie pe�en niezadowolenia j�k. Zapomnia�, �e kobiety przygotowuj� balsam z mrocznika, kt�ry stanowi uniwersalny �rodek na oparzenia Nici i inne schorzenia. Z tego w�a�nie powodu wyruszy� wczoraj na Poszukiwania. Zapach mrocznika by� niezwykle przenikliwy i dlatego te� wczorajsze �niadanie smakowa�o jak lekarstwo, a nie owsianka. Ze wzgl�du na to, i� wyr�b balsamu by� procesem zar�wno nudnym jak i cuchn�cym, wi�kszo�� je�d�c�w wynosi�a si� na jaki� czas z Weyru. F'nor spojrza� na drug� stron� niecki, w stron� legowiska kr�lowej. Oczywi�cie Ramoth jest w Wyl�garni i dogl�da swych jaj, pomy�la�, dostrzeg� jednak, �e skalny wyst�p, na kt�rym zazwyczaj przesiadywa� Mnementh, jest pusty. Z pewno�ci� F'lar uciek� ze smokiem od mrocznika i zmiennych nastroj�w Lessy. W�adczyni Weyru sumiennie wype�nia�a nawet najbardziej uci��liwe powinno�ci, ale nie oznacza�o to wcale, �e je lubi. F'nor zdecydowa�, �e jest g�odny. Nic nie jad� od wczorajszego wieczora, a przez to, �e mi�dzy Po�udniowym Boll na zachodnim wybrze�u a po�o�onym na wschodzie Weyrem Benden jest sze�� godzin r�nicy, straci� por� obiadow� w Weyrze Benden. Powiedzia� Canthowi, �e musi co� zje��, podrapa� go na po�egnanie i ruszy� w d� kamiennych schod�w. Jednym z przywilej�w zast�pcy skrzyd�a by�a mo�liwo�� wyboru kwatery. Ze wzgl�du na to, �e Ramoth, jako starsza kr�lowa pozwoli�a jedynie na dwie m�odsze kr�lowe w Weyrze, dwie kwatery W�adczy� by�y puste. F'nor zaj�� jedn� z nich, dzi�ki czemu nie musia� niepokoi� Cantha, gdy chcia� si� dosta� na ni�szy poziom. Gdy zbli�y� si� do wej�cia do Ni�szych Jaski�, zapach gotuj�cego si� mrocznika sprawi�, �e zacz�y szczypa� go oczy. Postanowi�, �e chwyci troch� klahu, chleb, owoce i p�jdzie pos�ucha� Mistrza Nauczyciela zajmuj�cego si� m�odymi je�d�cami. Byli pod wiatr. Jako zast�pca skrzyd�a F'nor z przyjemno�ci� wykorzystywa� ka�d� nadarzaj�c� si� okazj�, by pozna� i oceni� nowych je�d�c�w, szczeg�lnie tych wychowanych poza Weyrem. Wszyscy, kt�rzy przyszli tutaj z Warowni lub Cechu, musieli przystosowa� si� do nowego �ycia. Wolno�� i przywileje uderza�y czasem ch�opcu do g�owy, szczeg�lnie kiedy nauczy� si� ju� zabiera� smoka pomi�dzy w jakiekolwiek miejsce na Pernie. Podr� trwa�a mniej wi�cej tyle czasu, ile potrzeba, by policzy� do trzech. F'nor podziela� zdanie F'lara, kt�ry wola� dopuszcza� do Naznaczenia starszych ch�opc�w, mimo �e je�d�cy z przesz�o�ci nie pochwalali tak�e i tej praktyki Weyru Benden. Ale, na Skorup�, kilkunastoletni ch�opak, nawet ten wychowany w Warowni, musi sobie zda� spraw� z obowi�zk�w, kt�re wi��� si� z byciem je�d�cem smoka. Starszy ch�opiec jest dojrzalszy emocjonalnie, si�a z jak� Naznacza smoka nie zmniejsza si�, a on sam potrafi przyj�� i lepiej zrozumie� implikacje zwi�zku na ca�e �ycie, duchowego po��czenia ze smokiem. Starszy ch�opiec nie niecierpliwi si�, bowiem jest ju� na tyle doros�y, by czeka� cierpliwie, a� u m�odego smoka rozwinie si� w�a�ciwa mu wra�liwo��. Smocze dziecko nie jest za m�dre i je�li �wie�o upieczony je�dziec post�puje nieroztropnie i pozwala swej bestii je�� za du�o, to ca�y Weyr cierpi z powodu jej katuszy. Nawet doros�y smok �yje "tu i teraz" i nie my�li za wiele o tym, co b�dzie w przysz�o�ci, a jeszcze mniej uwagi po�wi�ca przesz�o�ci. Smok kieruje si� instynktem, co nie jest takie z�e, pomy�la� F'nor. Przecie� to na smoki spada g��wny ci�ar walki z Ni�mi. Kto wie, by� mo�e nie chcia�yby walczy�, gdyby pami�ta�y lub umia�y kojarzy� ze sob� pewne fakty. Je�dziec wzi�� g��boki oddech i gwa�townie mrugaj�c oczami podra�nionymi gryz�cym oparem, wszed� do olbrzymiej jaskini, w kt�rej mie�ci�a si� kuchnia. Wrza�o w niej jak w ulu. Przynajmniej po�owa kobiet z Weyru znalaz�a tu jakie� zaj�cie, pomy�la� F'nor widz�c, �e na wszystkich du�ych paleniskach wykutych w zewn�trznej �cianie Jaskini sta�y wielkie kot�y. Przy szerokich sto�ach siedzia�y kobiety myj�c i kroj�c korzenie, z kt�rych wytwarzano ma��. Kilka z nich rozlewa�o wrz�c� ma�� do du�ych glinianych dzban�w. Te, kt�re miesza�y d�ugimi �opatkami gotuj�c� si� mikstur� mia�y maski zas�aniaj�ce usta i nos. Mimo to gryz�ce wyziewy sprawia�y, �e kobiety te cz�sto si� odwraca�y, by osuszy� za�zawione oczy. Starsze dzieci przynosi�y z jaski� przeznaczonych na spi�arnie ska��, kt�r� palono pod kot�ami i wynosi�y dzbany, by ostyg�y. Wszyscy byli zaj�ci. Na szcz�cie nocne palenisko, te najbli�sze wej�cia, wci�� by�o u�ywane do normalnych cel�w. Olbrzymi kocio� z klahem i kocio�ek z gulaszem wisia�y na hakach nad w�glami. Zaledwie zd��y� nape�ni� kubek, kiedy us�ysza�, �e kto� go wo�a. Rozgl�daj�c si� na boki, ujrza� swoj� matk�, Manor�, kiwaj�c� na niego. Na jej zazwyczaj pogodnej twarzy malowa� si� wyraz zak�opotania i troski. F'nor podszed� pos�usznie do paleniska, gdzie jego matka, Lessa i wygl�daj�ca znajomo, cho� F'lar nie wiedzia� dlaczego, m�oda kobieta, ogl�da�y ma�y kocio�ek.
- Wyrazy szacunku, Lesso, Manoro... - Przerwa�, pr�buj�c przypomnie� sobie imi� trzeciej kobiety.
- Powiniene� pami�ta� Brekke, F'norze - powiedzia�a Lessa, marszcz�c brwi z powodu tego uchybienia.
- Jak mo�na wymaga� od kogo�, by widzia� cokolwiek w tak zadymionym miejscu? - spyta� F'nor ostentacyjnie wycieraj�c r�kawem oczy. - Odk�d wraz z Canthem przywie�li�my ci� z siedziby cechu, by� Naznaczy�a m�od� Wirenth, rzadko ci� widuj�, Brekke.
- F'norze, jeste� tak samo niepoprawny jak F'lar wykrzykn�a Lessa troch� rozdra�niona. - Zawsze pami�tasz imi� smoka, ale je�d�ca ju� nie.
- Jak si� czuje Wirenth, Brekke? - spyta� F'nor, ignoruj�c s�owa Lessy.
Dziewczyna wygl�da�a na zaskoczon�, w ko�cu u�miechn�a si� niepewnie, po czym spojrza�a wymownie na Manor� pr�buj�c odwr�ci� od siebie jego uwag�. Jak na m�j gust, jest nieco za chuda, pomy�la�. By�a nieznacznie wy�sza od Lessy, kt�rej drobna figura w �aden spos�b nie umniejsza�a autorytetu, jakim si� cieszy�a. Jednak�e w powa�nej, okolonej ciemnymi, kr�conymi w�osami twarzy dostrzeg� s�odycz, kt�ra wyda�a mu si� poci�gaj�ca. Lubi� Brekke za jej nie rzucaj�c� si� w oczy skromno��.
Zacz�� si� zastanawia�, jak mo�e wytrzyma� z Kylar� - k��tliw� i nieodpowiedzialn� W�adczyni� Weyru Po�udniowego - gdy Lessa zastuka�a w stoj�cy przed ni� pusty kocio�.
- Sp�jrz tylko F'norze. Polewa pop�ka�a i ma�� z mrocznika zmieni�a kolor.
Je�dziec gwizdn�� z przej�cia.
- Czy m�g�by� si� dowiedzie�, z czego Kowal robi polew�? - spyta�a Manora. - Nie o�miel� si� u�ywa� zanieczyszczonej ma�ci, lecz wzdragam si� na my�l o wyrzuceniu takiej ilo�ci, je�li nie ma ku temu powod�w.
F'nor uni�s� kocio�ek do �wiat�a. Zobaczy�, �e matowobr�zowa polewa na jednej �ciance pokryta by�a drobn� sieci� p�kni��.
- Zobacz, co sta�o si� z mrocznikiem. - Lessa podsun�a mu ma�� misk�.
Znieczulaj�ca ma��, normalnie kremowo��ta, by�a czerwonobr�zowa.
Raczej zatrwa�aj�cy kolor, pomy�la� F'nor. Pow�cha� zawarto�� miseczki, po czym zanurzy� w niej palec, kt�ry natychmiast zrobi� si� zimny.
- Dzia�a - powiedzia� wzruszywszy ramionami.
- Tak, ale co si� stanie, gdy zanieczyszczon� ma�� na�o�ymy na oparzenie? - S�uszna uwaga, a co na to F'lar? - Och, on. - Delikatna twarz Lessy wykrzywi�a si� w grymasie niezadowolenia. - Uda� si� do Warowni Lemos, zobaczy� jak stolarz Lorda Asgenara radzi sobie z p�ytami z miazgi drzewnej.
F'nor wyszczerzy� z�by.
- Zawsze nieobecny, gdy go potrzebujesz, co, Lesso? Jej oczy rozgorza�y ogniem, ju� otworzy�a usta, by udzieli� mu uszczypliwej odpowiedzi, lecz uprzytomni�a sobie, �e F'nor si� tylko z ni� dra�ni.
- Nie jeste� lepszy - powiedzia�a, u�miechaj�c si� do wysokiego je�d�ca, kt�ry tak bardzo przypomina� jej towarzysza. Patrz�c na ich g�ste, kr�cone, czarne w�osy, ostre rysy i szczup�e, d�ugonogie sylwetki, wida� by�o, �e maj� wsp�lnego ojca. Jednak�e F'nor by� bardziej kwadratowy, szerszy w ramionach i szczuplejszy, przez co mo�na by pomy�le�, �e nie jest uko�czony. Mimo widocznego podobie�stwa, maj� zupe�nie inny temperament i osobowo��, pomy�la�a. F'nor jest mniej introspektywny i bardziej niefrasobliwy od swego przyrodniego brata, kt�ry jest od niego starszy o trzy Obroty. W�adczyni Weyru �apa�a si� czasem na tym, �e traktuje F'nora, jakby by� przed�u�eniem F'lara i by� mo�e w�a�nie z tego powodu mog�a �artowa� i dra�ni� si� z nim. Z niewielu lud�mi by�a w bliskich stosunkach.
F'nor odwzajemni� jej u�miech i sk�oni� si� lekko, z wyra�n� kpin�.
- C�, nie mam nic przeciwko temu, by w charakterze ch�opca na posy�ki uda� si� do siedziby Mistrza Kowali. Powinienem uda� si� na Poszukiwania, lecz mog� Szuka� w Warowni Telgar r�wnie dobrze, jak gdzie indziej. R'mart nie jest nam a� tak bardzo niech�tny, jak niekt�rzy W�adcy Weyr�w z przesz�o�ci. - Zdj�� kocio�ek z haka, zajrza� jeszcze raz do �rodka, po czym kr�c�c g�ow� rozejrza� si� po pe�nym kobiet i dzieci pomieszczeniu.
- Polec� do Fandarela, lecz wygl�da na to, �e macie ju� wystarczaj�co du�o balsamu z mrocznika, by pokry� ni� wszystkie smoki z sze�ciu - przepraszam - siedmiu Weyr�w. - U�miechn�� si� do Brekke, gdy� przez ca�y czas odnosi� wra�enie, �e dziewczyna czuje si� dziwnie nieswojo. Lessa, gdy by�a zaj�ta, miewa�a czasami z�y humor, a ca�e to dziecinne zamieszanie, kt�re wywo�uje Ramoth po z�o�eniu jaj jeszcze bardziej wyprowadza�o j� z r�wnowagi. Dziwne, pomy�la�, m�odsza W�adczyni Weyru Po�udniowego bierze udzia� w produkcji ma�ci w Benden.
- Nigdy za du�o mrocznika w Weyrze - powiedzia�a dziarsko Manora.
- Nie tylko w tym garnku pop�ka�a polewa - wtr�ci�a zniecierpliwiona Lessa. - A je�li b�dziemy musieli zebra� wi�cej mrocznika, by wyr�wna� straty...
- W Weyrze Po�udniowym mamy jeszcze drugie pole - zasugerowa�a Brekke.
Wida� by�o, �e dziewczyna speszy�a si� w�asn� �mia�o�ci�.
Lessa obrzuci�a j� pe�nym wdzi�czno�ci spojrzeniem. - Nie zamierzam uszczupla� waszych zapas�w, Brekke. Przecie� to Weyr Po�udniowy opiekuje si� ka�dym g�upcem, kt�ry nie umie umkn�� Nici.
- Ju� bior� garnek, ju� bior� - F'nor powtarza� komicznie. - Ale najpierw musz� co� zje��, bo zd��y�em tylko napi� si� klahu.
Lessa spojrza�a na niego zmru�onymi oczami, po czym przenios�a wzrok na widoczne w wyj�ciu chyl�ce si� ku zachodowi s�o�ce.
- W Warowni Telgar dopiero co min�o po�udnie wyja�ni� cierpliwie. - Szuka�em wczoraj przez ca�y dzie� w Po�udniowym Boll i r�nica czasu daje o sobie zna�. Powstrzyma� ziewni�cie.
- Zapomnia�am. Poszcz�ci�o ci si�? - Canth nawet uchem nie ruszy�. A teraz pozw�lcie mi zje�� i uciekam od tego smrodu. Nie wiem, jak to mo�ecie wytrzyma�.
Lessa parskn�a.
- To dlatego �e nie mog� znie�� j�k�w, gdy wy, je�d�cy, nie macie mrocznika.
F'nor u�miechn�� si� do W�adczyni, zdaj�c sobie spraw�, �e Brekke przys�uchuje si� ich dobrodusznemu przekomarzaniu z oczami szeroko otwartymi ze zdumienia. Darzy� Less� szczer� przyja�ni� i to nie dlatego �e by�a starsz� W�adczyni� Weyru Benden. Z ca�ego serca popiera� sta�y zwi�zek swego brata z Less�, a i tak nie by�o �adnych szans na to, by Ramoth dopu�ci�a do siebie innego smoka ni� Mnementh. To wspania�a W�adczyni, pomy�la�, a F'lar jest jedynym odpowiednim dla niej spi�owym je�d�cem. W�adczyni i W�adca stanowili dobrze dobran� par�, co przynosi�o korzy�ci nie tylko Weyrowi Benden. R�wnie dobrze powodzi�o si� trzem Warowniom, kt�re znajdowa�y si� pod opiek� Benden. Nagle F'nor przypomnia� sobie wczorajsz� wrogo�� mieszka�c�w Po�udniowego Boll, kt�ra znikn�a, gdy dowiedzieli si�, �e jest je�d�cem z Benden. Chcia� w�a�nie powiedzie� o tym Lessie, lecz Manora przerwa�a jego tok my�lenia.
- Bardzo mnie niepokoi ta zmiana koloru, F'norze powiedzia�a. - Masz. Poka� Mistrzowi Fandarelowi te garnki. - W�o�y�a dwa mniejsze naczynia do kocio�ka. Pozwoli mu to dok�adnie zaobserwowa� zachodz�ce zmiany. Brekke, czy mog�aby� da� F'norowi je��? - Nie ma takiej potrzeby - powiedzia� po�piesznie, po czym wycofa� si� z garnkiem w r�ku. Denerwowa�o go, �e Manora, kt�ra jest jedynie jego matk�, ci�gle my�li, �e nie potrafi si� o siebie zatroszczy�. Nie mia� najmniejszej w�tpliwo�ci, �e zadba�a wystarczaj�co szybko, by jej przybrane dzieci same zacz�y sobie dawa� rad�, jak to mia�o miejsce w przypadku jego przybranej matki.
- F'norze, uwa�aj, by� wchodz�c pomi�dzy nie upu�ci� garnka - upomnia�a go na odchodnym. F'nor zachichota�. Matk� jest si� przez ca�e �ycie, pomy�la�. Lessa zachowuje si� w stosunku do swego jedynego dziecka, Felessana, dok�adnie tak samo. Ca�e szcz�cie, �e w Weyrach oddaje si� dzieci przybranym matkom. Felessan mia� ze swoj� spokojn� przybran� matk� o wiele l�ejsze �ycie, ni� gdyby to Lessa mia�a go wychowywa�. F'nor bra� udzia� w wielu Poszukiwaniach i wiedzia�, �e ch�opak ma du�e szanse Naznaczy� spi�owego smoka. Pa�aszuj�c misk� gulaszu F'nor nie m�g� si� nadziwi� kobiecej przewrotno�ci. Dziewcz�ta bez przerwy doprasza�y si�, by przyj�� je w Weyrze Benden. Doskonale zdawa�y sobie spraw�, �e nie b�d� musia�y rodzi� dziecka za dzieckiem, a� strac� si�y i zestarzej� si�. Kobiety z Weyr�w d�u�ej pozostawa�y aktywne i nie traci�y tak szybko na swej atrakcyjno�ci. Manora widzia�a dwa razy tyle Obrot�w, co, na przyk�ad, ostatnia �ona Lorda Sifera z Bitry, a mimo to wygl�da�a na m�odsz�. C�, je�d�cy sami dokonuj� wyboru partnerki i nie pozwalaj�, by im cokolwiek narzucano. W dodatku w Ni�szych Jaskiniach jest obecnie wystarczaj�co du�o m�odych kobiet. Klah mia� smak lekarstwa. Nie m�g� si� przem�c, by wypi� go do ko�ca. Szybko zjad� gulasz, staraj�c si� nie zwraca� uwagi na smak tego, co jad�. By� mo�e uda mu si� co� przek�si� w siedzibie Cechu Kowali w Warowni Telgar.
- Canth, Manora przydzieli�a nam zadanie - poinformowa� brunatnego smoka, gdy wychodzi� z Ni�szych Jaski�. Nie m�g� wyj�� z podziwu, jak kobiety mog�y wytrzyma� ten zapach.
Cantha trapi�o to samo pytanie, gdy� wyziewy nie pozwoli�y mu si� zdrzemn�� na nagrzanym s�o�cem wyst�pie. On tak�e z zadowoleniem przyj�� nadarzaj�c� si� okazj� ucieczki z Weyru Benden.
F'nor wystrzeli� ponad Warowni� Telgar sk�pan� w porannym s�o�cu, po czym skierowa� brunatnego Cantha w stron� grupy budynk�w rozrzuconych na lewo od Wodospadu. S�o�ce odbija�o si� w ko�ach wodnych, kt�re obracane niestrudzenie przez spadaj�ce masy wody, nap�dza�y urz�dzenia ku�ni. S�dz�c po czarnym, g�stym dymie unosz�cym si� nad kamiennymi budynkami, trwa�a wyt�ona praca przy wytopie i fryszowaniu metalu.
Gdy Canth obni�y� lot, F'nor dostrzeg� w dali chmur� py�u. Nadci�ga� kolejny �adunek rudy z ostatniego portu na g��wnej rzece Telgaru. Pomys� Fandarela, by przyczepi� do barek ko�a, skr�ci� o po�ow� czas potrzebny na rozwiezienie do wszystkich siedzib Cechu na ca�ym Pernie rudy wydobywanej w g��bokich kopalniach Cromu i Telgaru.
Canth wyda� z siebie powitalny ryk, na kt�ry natychmiast odpowiedzia�y zielona smoczyca i brunatny smok, usadowione na ma�ym wyst�pie skalnym ponad g��wnym budynkiem Cechu Kowali.
Beth i Seventh z Weyru Fort, powiedzia� mu Canth, lecz F'norowi nic nie m�wi�y te imiona.
W przesz�o�ci znano ka�dego smoka i je�d�ca na Pernie. - Do��czysz do nich? - spyta� du�ego brunatnego.
S� razem, odpowied� Cantha by�a tak pragmatyczna, �e F'nor zachichota� cicho.
Zatem zielona Beth przyj�a zaloty brunatnego Seventha, pomy�la�.
Przygl�daj�c si� jej �wiec�cej sk�rze, F'nor stwierdzi�, �e je�d�cy nie powinni zabiera� tej pary z Weyru. Gdy si� im tak przygl�da�, brunatny smok rozpostar� skrzyd�o i nakry� nim zaborczo zielon� smoczyc�.
F'nor pog�aska� pokryty meszkiem kark Cantha, lecz smok wydawa� si� nie potrzebowa� �adnej pociechy. Nic dziwnego, pomy�la� z odrobin� zarozumia�o�ci, nie uskar�a si� przecie� na brak partnerek. Zielone zawsze wybior� brunatnego, szczeg�lnie je�li jest tak du�y jak wi�kszo�� spi�owych.
Canth wyl�dowa�, a je�dziec szybko zeskoczy� i przeszed� mi�dzy bli�niaczymi wirami kurzu, kt�re wzbi�y skrzyd�a jego smoka. W otwartych szopach, kt�re F'nor mija� po drodze do g��wnego budynku, widzia� m�czyzn wykonuj�cych przer�ne prace, z kt�rych wi�kszo�� nie by�a obca brunatnemu je�d�cowi. Jednak�e przed jedn� z szop zatrzyma� si� pr�buj�c odgadn��, dlaczego rzemie�lnicy w pocie czo�a przeci�gali metalow� spiral� przez p�ytk�, a� zda� sobie spraw�, �e wyci�gaj� oni metal w postaci cienkiego drutu. Ju� chcia� spyta� o szczeg�y, kiedy zauwa�y� ponure, zawzi�te miny pracuj�cych. Skin�� uprzejmie i poszed� dalej zaniepokojony oboj�tno�ci� - nie, niech�ci� - wywo�an� jego obecno�ci�. Zaczyna� ju� �a�owa�, �e zgodzi� si� spe�ni� pro�b� Manory.
Jednak�e Fandarel, Mistrz Cechu Kowali, by� bezsprzecznym autorytetem w sprawach metalu i tylko on m�g� powiedzie�, dlaczego du�y kocio� nagle zabarwi� tak potrzebn� im wszystkim ma��. F'nor poruszy� kot�em, by upewni� si�, czy dwa pozosta�e garnki wci�� s� w �rodku, i u�miechn�� si� rozbawiony tym zdradzaj�cym niepok�j gestem. Na kr�tk� chwil� wr�ci�y do niego wszystkie ch�opi�ce l�ki, �e zgubi co�, co mu powierzono.
Wej�cie do g��wnego budynku by�o niezwykle imponuj�ce: cztery zwierz�ta poci�gowe mog�y nie ocieraj�c si� o siebie wjecha� przez ten masywny portal. Ogromne metalowe wierzeje sta�y szeroko otwarte niczym monstrualne szcz�ki i F'nor wchodz�c zastanawia� si�, czy Pern rodzi� mistrz�w kowalskich odpowiadaj�cych wielko�ci� tym drzwiom? Co pierwotnie by�o ku�ni�, zosta�o obecnie przystosowane do potrzeb rzemie�lnik�w. Przy warsztatach i obrabiarkach pracowali m�czy�ni, kt�rzy polerowali, grawerowali, wyka�czali gotowe ju� przedmioty. �wiat�o s�oneczne wlewa�o si� przez umieszczone wysoko w g�rze okna; okiennice na wschodniej �cianie l�ni�y w s�o�cu, a jego promienie igra�y na broni i innych wyrobach z metalu, kt�re umieszczono na p�kach, po�rodku du�ego pomieszczenia.
Z pocz�tku F'nor pomy�la�, i� to jego wej�cie sprawi�o, �e wszyscy porzucili swe zaj�cia, jednak po chwili dostrzeg� dw�ch je�d�c�w, kt�rzy stali naprzeciw Terry'ego. F'nora zdziwionego wyczuwalnym w pomieszczeniu napi�ciem, zaniepokoi�a ta scena, gdy� Terry jako zast�pca Fandarela i jego g��wny wynalazca, by� si�� nap�dow� ca�ego Cechu. Ruszy� bez zastanowienia w ich stron�, krzesz�c iskry na kamiennych p�ytach pod�ogi.
- Witaj Terry, dobrego dnia panowie - powiedzia� F'nor, pozdrawiaj�c dw�ch je�d�c�w z niedba�� uprzejmo�ci�. - Jestem F'nor, je�dziec Cantha z Benden.
- B'naj, je�dziec Seventha z Fortu - powiedzia� wy�szy, starszy m�czyzna nie przestaj�c uderza� o d�o� wyszukanie ozdobionym sztyletem.
Wida� by�o, i� nie jest zadowolony, �e mu przerwano.
- T'reb, je�dziec Beth, r�wnie� z Fortu. Je�li Canth jest spi�owym, to nie dopuszczaj go do Beth.
- Canth nie jest k�usownikiem - odpar� F'nor z u�miechem na twarzy, jednak w duchu pomy�la�, �e mi�ostki zielonej w znacznym stopniu wp�yn�y na nastr�j T'reba.
- Nigdy nie wiadomo, czego ucz� w Weyrze Benden - powiedzia� T'reb ze �le skrywan� pogard�.
- Manier, przede wszystkim manier - odpar� wci�� uprzejmie F'nor, zwracaj�c si� do zast�pcy skrzyd�a. Jednak�e T'reb, �wiadom subtelnej zmiany, jaka dokona�a si� w zachowaniu nowo przyby�ego, obrzuci� go przenikliwym spojrzeniem. F'nor zwr�ci� si� do zast�pcy Mistrza Cechu. - Dobry mistrzu Terry, chcia�bym zamieni� s�owo z Fandarelem.
- Jest w swojej pracowni...
- Powiedzia�e�, �e go nie ma! - przerwa� mu T'reb chwytaj�c mistrza za gruby fartuch ze sk�ry whera.
F'nor zareagowa� natychmiast. Jego ogorza�a d�o� zamkn�a si� na nadgarstku T'reba, wbi� palce bole�nie w �ci�gna, a� zielony je�dziec straci� czucie w r�ku.
Uwolniony z u�cisku Terry cofn�� si� z gorej�cymi oczami i zaci�ni�tymi szcz�kami.
- Maniery Weyru Fort pozostawiaj� wiele do �yczenia - powiedzia� F'nor pokazuj�c z�by w u�miechu, kt�ry by� r�wnie drapie�ny co chwyt, kt�rym trzyma� T'reba. W��czy� si� drugi je�dziec z Weyru Fort.
- T'reb! F'nor! -B'naj rozdzieli� ich. - Zielona T'reba jest bardzo rozdra�niona. Nic nie mo�na na to poradzi�. - W takim razie powinni pozosta� w Weyrze.
- Benden nie udziela rad Fortowi! - wykrzycza� T'reb chwytaj�c za r�koje�� swego sztyletu. Pr�bowa� wymin�� B'naja.
F'nor cofn�� si�, usi�uj�c odzyska� nad sob� panowanie. Jak�e absurdalny jest ca�y ten epizod, pomy�la�. Smoczy je�d�cy nie wywo�uj� publicznych burd i nikt nie powinien w ten spos�b traktowa� zast�pcy Mistrza Cechu. Na zewn�trz zarycza�y smoki.
Ignoruj�c T'reba, F'nor zwr�ci� si� do B'naja.
- Lepiej b�dzie, je�li st�d odejdziecie. Ona jest zbyt blisko rui.
Jednak wojowniczo nastawiony T'reb nie dawa� za wygran�.
- Nie m�w mi, jak mam si� obchodzi� ze smoczyc�, ty...
Obelga zgin�a w powt�rnym ryku smok�w, do kt�rego do��czy� i Canth.
- Nie b�d� g�upcem, T'reb - powiedzia� B'naj. Idziemy! Natychmiast! - Nie znalaz�bym si� tutaj, gdyby� nie chcia� tego sztyletu. Bierz go i chod�.
N�, kt�ry uprzednio trzyma� B'naj, le�a� u st�p Terry'ego. Rzemie�lnik podni�s� go w dziwny spos�b i F'nor zorientowa� si� nagle, co spowodowa�o, �e w pomieszczeniu panowa�a tak napi�ta atmosfera. Je�d�cy zamierzali skonfiskowa� sztylet, a jego wej�cie im w tym przeszkodzi�o. Ostatnio stanowczo za cz�sto s�ysza� o podobnych wymuszeniach.
- Lepiej b�dzie, je�li odejdziecie - powiedzia� je�d�com, zas�aniaj�c sob� Terry'ego.
- Przybyli�my po sztylet, tote� ze sztyletem odejdziemy - krzykn�� T'reb. Zielony je�dziec zrobi� pozorowany ruch, zmyli� F'nora i min�� go z nieoczekiwan� zwinno�ci�. Dopad� Terry'ego, wyszarpn�� mu sztylet z r�ki, a ostrze przeci�o kowalowi kciuk.
F'nor powt�rnie chwyci� T'reba i wykr�ci� mu r�k�, zmuszaj�c, by pu�ci� sztylet.
T'reb zabulgota� z w�ciek�o�ci i nim F'nor zd��y� uskoczy�, a B'naj powstrzyma� swego towarzysza, ziej�cy nienawi�ci� je�dziec wbi� sw�j sztylet w rami� F'nora i przeci�gn��, a� czubek sztyletu napotka� na ko��.
F'nora ogarn�� przyprawiaj�cy o md�o�ci b�l; zatoczy� si�. Rozleg� si� pe�en protestu ryku Cantha, w�ciek�y wrzask zielonej i tr�bienie jej towarzysza.
- Zabieraj go st�d - wysapa� F'nor do B'naja, a Terry chwyci� go, by nie upad�.
- Wyno�cie si�! - powt�rzy� ostro kowal. Skin�� zdecydowanie na dw�ch rzemie�lnik�w, kt�rzy natychmiast ruszyli w stron� je�d�c�w. B'naj szarpn�� dziko T'reba i si�� wyprowadzi� go z budynku.
Gdy Terry pr�bowa� doprowadzi� go do najbli�szej �awy, F'nor sprzeciwi� si�. �le si� dzieje, pomy�la�, gdy je�dziec atakuje innego je�d�ca, ale o wiele bardziej zbulwersowa�o go to, �e je�dziec zaniedba� besti� z powodu byle �wiecide�ka. W zawodz�cym pisku zielonej smoczycy s�ycha� by�o b�agalne tony. F'nor chcia� tylko, by T'reb i B'naj wsiedli na swe smoki i odlecieli. Cie� obj�� wielki portal siedziby Kowali i dobieg� go j�k zaniepokojonego Cantha. Nagle g�os zielonej umilk�.
- Czy odlecieli? - spyta� smoka.
Tak, odpar� Canth wyci�gaj�c szyj�, by m�c zobaczy� swego je�d�ca.
Jeste� ranny.
- Nic mi nie jest. Nic mi nie jest - k�ama� F'nor rozlu�niaj�c si� w pewnych obj�ciach Terry'ego. Oszo�omiony u�wiadomi� sobie, �e unosi si�, po chwili poczu� pod plecami tward� powierzchni� sto�u, i w tej samej chwili zaw�adn�� nim przeszywaj�cy b�l. W gasn�cej �wiadomo�ci rozb�ys�a ostatnia my�l: Manora b�dzie z�a, �e nie zobaczy� si� najpierw z Fandarelem.
2
Wiecz�r (czasu Weyru Fort)
Spotkanie W�adc�w Weyr�w
Mnementh wyszed� z pomi�dzy tak wysoko ponad szczytami, �e Weyr Fort by� ledwo widocznym, czarnym punktem na okrytej nadci�gaj�cym zmierzchem powierzchni ziemi. Zimne, pal�ce p�uca powietrze zdusi�o okrzyk zdziwienia F'lara.
Musisz by� spokojny i opanowany, powiedzia� Mnementh, pot�guj�c zdumienie swego je�d�ca. Musisz przewodzi� podczas tego spotkania. Spi�owy smok zacz�� schodzi� �agodn� spiral� w d�.
Gdy Mnementh przem�wi� tym stanowczym tonem, F'lar wiedzia�, �e �adne przekonywania nie zmieni� tego, co postanowi�. Zainteresowa� go ten nieoczekiwany przejaw inicjatywy wielkiej bestii i przyzna� w duchu, �e spi�owy smok ma racj�.
F'lar niewiele by zyska�, gdyby zaatakowa� T'rona i innych W�adc�w, zdecydowany wymierzy� sprawiedliwo�� za swego zranionego zast�pc�. Albo gdyby wci�� kipia� ze z�o�ci z powodu subtelnej obelgi ukrytej w godzinie, na kt�r� naznaczono spotkanie. T'ron, W�adca winnego je�d�ca nie �pieszy� si� z udzieleniem odpowiedzi na uprzejmie sformu�owan� pro�b�, by zebra� wszystkich W�adc�w i przedyskutowa� godne po�a�owania zaj�cie w siedzibie Cechu Kowali. Gdy wreszcie nadesz�a odpowied�, okaza�o si�, �e T'ron wyznaczy� spotkanie na pierwsz� wacht� czasu Weyru Fort, co przypada�o na �rodek nocy czasu Benden. Taki wyb�r wskazywa� na ra��cy brak szacunku wobec F'lara, opr�cz tego by� z pewno�ci� niekorzystny dla po�o�onych na wschodzie Weyr�w Igen, Ista, a nawet Telgar. D'ram z Weyru Ista i R'mart z Telgaru, prawdopodobnie tak�e i G'narish z Igen bez w�tpienia nie omieszkaj� powiedzie� T'ronowi czego� do s�uchu na temat wyboru pory spotkania, cho� w ich przypadku r�nica nie by�a tak du�a, jak w przypadku Benden.
A zatem T'ron chcia�, by F'lar by� poirytowany i wytr�cony z r�wnowagi, dlatego te� F'lar postara si� zachowywa� jak najuprzejmiej. Przeprosi D'rama, R'marta i G'narisha za wynik�e niedogodno�ci, upewni si� jednak, �e nie maj� �adnych w�tpliwo�ci, i� to T'ron jest za to odpowiedzialny.
F'lar uspokoi� si�; atak na F'nora przesta� by� najwa�niejsz� kwesti�. O wiele powa�niejszym wykroczeniem by�o z�amanie dw�ch najwa�niejszych ogranicze� na�o�onych przez Weyr; ogranicze�, kt�re winny by� tak g��boko zakorzenione w ka�dym je�d�cu, by z�amanie ich by�o niemo�liwe.
Bardzo �le si� sta�o, �e je�dziec zabra� z Weyru zielon� smoczyc� tu� przed ruj�, a to, �e by�a niep�odna, bo �u�a smoczy kamie�, nie mia�o absolutnie �adnego znaczenia. Jej ��dza mog�a wywo�a� pragnienia seksualne nawet u najbardziej nieczu�ych ludzi, bowiem smoczyca w rui wysy�a swoje emocje na wszystkie strony. Niekt�re pary zielona-brunatny s� tak "g�o�ne", jak z�ota-spi�owy. Znajduj�ce si� w jej zasi�gu zwierz�ta hodowlane wpadaj� w dzik� panik�, ptactwo i whery ogarnia bezrozumna histeria. Ludzie tak�e nie pozostaj� oboj�tni, a reakcje niewinnej m�odzie�y z Warowni cz�sto prowadzi�y do k�opotliwych sytuacji i konsekwencji. Akurat ten szczeg�lny aspekt smoczych god�w nie przeszkadza� mieszkaj�cym w Weyrach ludziom, kt�rzy dawno ju� przestali zwraca� uwag� na seksualne zakazy. Nie, postanowi�, nie zabiera si� z Weyru smoczycy w tym stanie.
To, �e drugie wykroczenie wynika�o z pierwszego, nie mia�o dla F'lara �adnego znaczenia. Od chwili, w kt�rej je�d�cy byli zdolni zabiera� swe smoki pomi�dzy wymagano od nich przysi�gi, �e b�d� unikali wszelkich sytuacji, kt�re mog�yby prowadzi� do pojedynku. A by�o to tym wa�niejsze, �e Warownie i Cechy nie zabrania�y ich. Zgodnie z tradycj� jakiekolwiek r�nice zda� mi�dzy je�d�cami rozstrzygano bez u�ycia broni, w walkach organizowanych na terenie Weyru i nadzorowanych przez arbitr�w. Smok pope�nia� samob�jstwo, gdy umiera� jego je�dziec. Czasami, je�li je�dziec odni�s� ci�k� ran� lub pozostawa� nieprzytomny przez d�u�szy czas, bestia wpada�a w panik�. Sprawowanie kontroli nad oszala�ym smokiem graniczy�o z niemo�liwo�ci� - a �mier� bestii powa�nie wytr�ca�a z r�wnowagi ca�y Weyr, dlatego te� pojedynki z u�yciem broni, kt�re mog�y w jakikolwiek spos�b prowadzi� do zranienia lub �mierci smoka, by�y wyj�te spod prawa.
Dzisiaj je�dziec z Weyru Fort z premedytacj� - s�dz�c po zeznaniach z�o�onych przez F'nora, Terry'ego i innych rzemie�lnik�w z Cechu Kowali, kt�rzy obserwowali ca�e zaj�cie - z�ama� dwa podstawowe ograniczenia na�o�one przez Weyry. F'lar nie odczuwa� �adnej przyjemno�ci z faktu, �e winowajca pochodzi z Fortu, a T'ron, g��wny krytyk rozlu�nienia przez Weyr Benden niekt�rych zwyczaj�w, znalaz� si� w bardzo k�opotliwej sytuacji.
F'lar m�g� przekonywa�, �e jego innowacje nie �ami� �adnego z fundamentalnych nakaz�w Weyru, a mimo to pi�� Weyr�w z przesz�o�ci odrzuca�o kategorycznie wszystkie sugestie pochodz�ce z Benden. T'ron narzeka� najbardziej na godne ubolewania maniery wsp�czesnych Lord�w i Cech mistrz�w, tak r�ne od manier potulnych ludzi z ich odleg�ego w czasie Obrotu - byli zdecydowanie mniej podda�czy, poprawi� F'lar.
Ch�tnie pos�ucham, rozmy�la� F'lar, jak T'ron Tradycjonalista wyt�umaczy zachowanie swych je�d�c�w, kt�rzy s� winni o wiele powa�niejszych wykrocze� przeciwko Tradycji, ni� wszystko co F'lar dotychczas sugerowa�.
O polityce F'lara zdecydowa� zdrowy rozs�dek, gdy osiem Obrot�w temu dopu�ci� do Naznaczenia kandydat�w z Warowni i Cech�w. W Weyrze Benden by�o za ma�o ch�opc�w w odpowiednim wieku, a liczba smoczych jaj przewy�sza�a liczb� kandydat�w. Gdyby je�d�cy z przesz�o�ci dopu�cili spi�owe smoki z innych Weyr�w do swych m�odszych kr�lowych, to wkr�tce ich wyl�gi by�yby r�wnie liczne co wyl�gi w Weyrze Benden. Kr�lewskich jaj tak�e mieliby wi�cej, pomy�la�. Pomimo to F'lar potrafi� zrozumie�, co czuj� je�d�cy z przesz�o�ci. Spi�owe smoki z Weyru Po�udniowego i Benden s� znacznie wi�ksze od ich spi�owych i w konsekwencji tylko one ��czy�yby si� z kr�lowymi. Ale, na Skorup�, F'lar nie sugeruje wcale, �eby loty godowe starszych kr�lowych tak�e by�y otwarte. Nie mia� zamiaru, pos�uguj�c si� wsp�czesnymi smokami, rzuca� wyzwania W�adcom z przesz�o�ci. Po prostu uwa�a�, �e �wie�a krew przynios�aby ich bestiom wiele dobrego. Czy� polepszenie smoczego rodzaju nie by�o korzystne dla wszystkich Weyr�w? Ponadto zaproszenie Lord�w i Cechmistrz�w na Naznaczenie traktowa� jako zabieg dyplomatyczny. Nie by�o bowiem na Pernie cz�owieka, kt�ry nie marzy�by skrycie, by m�c Naznaczy� smoka. �eby by� przez ca�e �ycie otoczonym mi�o�ci� i uwielbieniem wielkich, �agodnych bestii. Aby na smoczym karku przemierza� Pern. By nigdy nie doskwiera�a mu samotno��, kt�ra jest przecie� udzia�em wi�kszo�ci ludzi - je�dziec zawsze ma swojego smoka. Dlatego te� nie mia�o �adnego znaczenia, czy pro�ci ludzie mieli krewnego, kt�ry sta� na piaskach w Wyl�garni i marzy� o Naznaczeniu smoka, czy te� nie. Wszyscy przybyli odczuwali to samo pe�ne napi�cia podniecenie wywo�ane sam� obecno�ci� i mo�liwo�ci� przygl�dania si� tajemniczemu obrz�dowi. Zauwa�y� r�wnie�, i� prze�ycie to w subtelny spos�b utwierdza�o ich w przekonaniu, �e ta ol�niewaj�ca �askawo�� losu jest dost�pna i dla szcz�liwych wybra�c�w wychowanych poza Weyrem. W odczuciu F'lara, ci, kt�rzy znajdowali si� pod opiek� Weyru powinni zna� je�d�c�w odpowiedzialnych za ich �ycie i dobytek.
Odes�anie do ka�dej wi�kszej Warowni i Cechu smoka, kt�ry mia� pe�ni� funkcj� pos�a�ca r�wnie� by�o bardzo praktycznym posuni�ciem, wtedy gdy Benden by� jedynym Weyrem na Pernie. P�nocny kontynent jest rozleg�y i przes�anie wiadomo�ci z jednego wybrze�a na drugie zajmowa�o ca�e wieki. W por�wnaniu ze smokiem opracowane przez Cech Harfiarzy przesy�anie informacji za pomoc� d�wi�k�w b�bna jest znacznie gorszym rozwi�zaniem, bowiem smok mo�e przenie�� w mgnieniu oka w dowolne miejsce na planecie siebie, je�d�ca i niezmienion� wiadomo��.
F'lar �wiadom by� r�wnie� niebezpiecze�stw wynikaj�cych z izolacji. W dniach, nim zacz�y spada� na Pern pierwsze Nici - czy mog�o to by� zaledwie siedem Obrot�w temu? - Weyr Benden zerwa� prawie wszystkie kontakty ze �wiatem zewn�trznym, co omal nie doprowadzi�o do zag�ady ca�ej planety. I cho� F'lar by� zupe�nie przekonany, �e je�d�cy winni by� otwarci i przyjacielscy, W�adc�w z przesz�o�ci ogarn�a, obsesyjna potrzeba prywatno�ci. Nic wi�c dziwnego, �e dochodzi do takich incydent�w, jak w siedzibie Mistrza Kowali. Pojawi� si� T'reb, r�wnie zdenerwowany co jego zielona smoczyca i za��da� - a nie poprosi� - by rzemie�lnicy oddali mu przedmiot, kt�ry zosta� wykonany na zam�wienie pot�nego Lorda Warowni.
F'lar zorientowa� si�, �e Mnementh szybuje szybko w stron� postrz�pionej kraw�dzi Weyru Fort. Pozby� si� wszelkich z�udze�, lecz tak�e i m�ciwych my�li. Na tle zachodz�cego s�o�ca rysowa�y si� ciemne kontury Gwiezdnych Kamieni i stoj�cego na stra�y Obserwatora. Nieco dalej dostrzeg� bry�y trzech spi�owych smok�w, jeden z nich by� o dobre p� ogona wi�kszy ni� pozosta�e. To z pewno�ci� Orth, pomy�la�. A wi�c T'bor ju� przyby� z Weyru Po�udniowego. Ale dlaczego tylko trzy? Kogo jeszcze brakuje? Salth z Dalekich Rubie�y i Branth z Rinartem z Weyru Telgar wci�� s� nieobecni, poinformowa� Mnementh swego je�d�ca.
Brakuje Dalekich Rubie�y i Telgaru? C�, ca�kiem prawdopodobne, �e T'kul z Dalekich Rubie�y sp�nia si� celowo. Wyda�o mu si� to jednak do�� dziwne, gdy� z�o�liwy je�dziec z przesz�o�ci powinien si� dobrze bawi� dzisiejszego wieczoru. B�dzie mia� okazj� dogryza� zar�wno F'larowi jak i T'borowi, a chyba najwi�ksz� przyjemno�� sprawi mu zmieszanie T'rona.
F'lar nie mia� �adnych przyjaznych uczu� dla tego zimnego, ogorza�ego w�adcy Dalekich Rubie�y - nigdy ich te� od niego nie dozna�. Ciekaw by�, czy w�a�nie dlatego Mnementh nigdy nie wym�wi� imienia T'kul. Smoki ignorowa�y ludzkie imiona, gdy nie lubi�y nosz�cej to imi� osoby, ale by�o rzecz� niezwyk��, �eby smok nie nazywa� po imieniu W�adcy innego Weyru.
F'lar mia� nadziej�, �e wkr�tce przyb�dzie R'mart z Telgaru. Ze wszystkich je�d�c�w z przesz�o�ci R'mart i G'narish z Igen s� najm�odsi i najmniej zaskorupiali. I mimo i� w wi�kszo�ci spor�w brali zazwyczaj stron� wsp�czesnych sobie je�d�c�w, opowiadaj�c si� przeciwko nowym W�adcom, F'lar zauwa�y�, �e ostatnio zacz�li �askawiej odnosi� si� do niekt�rych z jego propozycji. Czy m�g�by to wykorzysta� dzisiaj wieczorem? �a�owa�,