1936

Szczegóły
Tytuł 1936
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1936 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1936 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1936 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "KURKA WODNA" - Tragedia sferyczna w trzech aktach autor: Stanis�aw Ignacy Witkiewicz 285 Osoby OSOBY Ojciec -Wojciech Wa�por -stary, by�y szyper kupieckiego okr�tu. Maty, barczysty, ale nie t�usty. Str�j marynarski. Beret z jasnoniebieskim pomponem. Siwa broda w klin. Siwe w�sy. ON- Edgar Wa�por - jego syn. Ko�o 30 lat. Ogolony. Przystojny. Synek - Tadzio - ch�opczyk lat 10, o jasnych d�ugich w�osach. Lady - Ksi�na Alicja of Nevermore -wysoka blondyna, do�� majestatyczna i bardzo pi�kna, lat oko�o 25. Kurka Wodna - El�bieta Flake-Prawacka - osoba niewiadomego pochodzenia, lat oko�o 26. Blondynka lniana. Jasne oczy. Wzrost �redni. Bardzo �adna, ale nic a nic niepon�tna. Nos troszeczk�, odrobin� zadarty. Bardzo szerokie i grube, i bardzo czerwono-w�trobowe usta. Dra� - Ryszard de Korbowa-Korbowski recte Maciej Witko� - przystojny brunet, bardzo draniowaty, lat 20, ogolony, podobny troch� doEdgara Wa�por a. Trzech Starc�w: a) Efemer Ty powie� - businessman, ogolony, siwe, kr�tkie w�osy, st�a�y od pot�gi. b) Izaak Widmower - d�ugi, chudy, szpakowaty Semita, z czarnymi w�sami i brod� w klin. Ruchy wytworne, typ asyryjski. c) Alfred Ewader - niespokojny, rudy Semita, w z�otych binoklach, chudy, wysoki, w�sy; brody ani �ladu, typowy Hetyta. Lokaj - Jan Parblichenko - normalny fagas. Ry�y i pieg�' waty. Ogolony zupe�nie. Czterech innych lokai - dw�ch czarnych, dw�ch albinos�w, o d�ugich w�osach. Ubrani wszyscy (i J a n tak�e) w b��kitne fraki z �abotami i bia�e po�czochy. Maj� mn�stwo odznak wojskowych na frakach. W �rednim wieku. Jan odr�nia si� od innych czerwonymi akselbantami. Trzech Szpicl�w: naczelny szpicel - Adolf Smorgo�, blondyn, z du�ymi w�sami. Jeden z pozosta�ych - pan z w�sami w okularach. Drugi - z d�ug� czarn� brod�. Sztucznie, banalnie wygl�daj�. Nia�ka - Afrosja Opupiejkina - poczciwo�ci babina. T�usta blondyna, lat 40. Cz�owiek od latarni - indywiduum brodate w niebieskiej, robotniczej bluzie. Dodatkowe zlecenia w�adzy centralnej: M�wi� bez afektacji, bez bebech�w, w najgorszych nawet chwilach, v AKT PIERWSZY G�adkie pole, poros�e rzadkimi krzakami ja�owca. Niekt�re z ja�owc�w maj� form� cyprysowat� (dwa na lewo, trzy na prawo). Gdzieniegdzie k�py ��tych kwiat�w (co� w rodzaju landy). Na samym horyzoncie linia morza. W �rodku sceny kopiec (l m wysoki). W kopiec wbity s�up, koloru bordo (1,5 m wysoki). Na s�upie latarnia bardzo du�a, o�miok�tna, o zielonych szk�ach (mo�e by� srebrna i ozdobna). Pod s�upem stoi Kurka W o dna, ubrana w koszul� damsk�. Go�e r�ce. Do�� kr�tkie w�osy, zwi�zane niebiesk� wst��k�, rozsypuj� si� dooko�a g�owy, stanowi�c du�y, wystaj�cy czub na szczycie. Czarna prawie krynolinowa, ale kr�tka sp�dnica, nogi go�e. Na lewo stoi O N, ubrany tak jak trzej zwi�zani ludzie w ilustrowanym wydaniu "Robinsona". Trykom, buty 2 wywini�tymi bardzo szeroko cholewami (XVIII w.), w r�ku dubelt�wka najgorszego systemu. W�a�nie nabija, zwr�cony prawym ty�obokiem do widowni. Czerwone zachodz�ce s�o�ce 2 lewej strony. Niebo pokryte fantastycznymi chmurami. KURKA z �agodnym wyrzutem t No - mo�e troch� pr�dzej. ': ? > R&GAR ko�cz�c nabija� Dobrze - zaraz, zaraz. (Sk�adie 'st� " celuje pauza.) Nie mog�. Psiakrew! Opuszcza strzelb�. KURKA jak wy�ej M�czysz mnie i siebie niepotrzebnie. Wszystko ju� by�o zdecydowane. Mia�am wra�enie, �e nareszcie po d�ugich m�kach porozumieli�my si�. I teraz znowu to wahanie. B�d��e m�czyzn�. No - celuj pr�dzej. EDGAR podnosz�c strzelb� Nie zastanowi�em si� nad jedn� rzecz� - no, ale wszystko jedno. (Sk�ada si� i celuje. Pauza.) Nie mog� - no, nie mog� przycisn�� cyngla. (Opuszcza strzelb�.) G��wna rzecz jest ta, �e nie b�d� mia� z kim rozmawia�. Z kim ja m�wi� b�d�, jak ciebie zabraknie, El�bietko? KURKA wzdycha Ach! B�dziesz wtedy wi�cej przestawa� sam ze sob�. To ci doskonale zrobi. No - odwagi! Tylko jedna chwilka. Potem przemy�lisz to wszystko. EDGAR siada po turecku na ziemi, trzymaj�c fuzj� na kolanach Kiedy ja nie chc� by� sam ze sob�. KURKA siada na kopcu z rezygnacj� Dawniej lubi�e� tak samotno��. Pami�tasz, jak ucieka�e� ode mnie? A teraz co? EDGAR ze z�o�ci� Przyzwyczai�em si�. To jest okropne. Czuj� mi�dzy nami jak�� bardzo rozci�gliw� gumk�. Od dw�ch lat nie by�em ju� sam naprawd�. Nawet kiedy by�a� daleko - gumka si� wyci�ga�a, ale nie p�ka�a nigdy. KURKA No, wi�c zr�b raz eksperyment. Ze mn� nie spotka ci? ju� nic nowego. A tak s� przecie� jakie� mo�liwo�ci. Nie m�wi� o kobietach, tylko w og�le. EDGAR Starasz si� oddzia�a� na najpodlejsz� stron� mojej istoty. Zupe�nie �ci�le po kobiecemu, (zrywaj�c si�) Ty chyba masz po prostu mani� samob�jcz�. Boisz si? 289 sama i mnie u�ywasz, jak jakiej maszyny. Pewnego przed�u�enia tej strzelby. To jest upokarzaj�ce. KURKA Co za �mieszne podejrzenie! �mier� jest dla mnie niczym - to prawda, ale ja wcale nie chc� umiera�. A �ycie jest dla mnie takim samym niczym jak �mier�. Najwi�cej m�czy mnie to stanie pod s�upem. t, Sionce zachodzi - robi si� szaro i powoli ciemnieje. EDGAR mi�tosz�c strzelb� w r�kach A to nie do wytrzymania! Wiesz - dajmy temu spok�j i chod�my st�d. Przekl�te miejsce. Tu nic sta� si� nie mo�e. KURKA �agodnie Nie, Edgarze, musisz si� zdecydowa� - to musi si� dzi� rozstrzygn��. Postanowili�my i koniec. Ja ju� nie mog� wlec dalej tamtego �ycia. Co� przerwa�o si� we mnie i nie odstanie si� to nigdy. EDGAR j�czy z niezdecydowania Hmm. Jak pomy�l�, co b�dzie ze mn� dzi� w nocy, niedobrze mi si� robi. Jaka� nuda i m�ka, kolista, nieograniczona, a sko�czona i zamkni�ta w sobie na wieki. I nie b�d� mia� komu o tym opowiedzie�. Przecie� w tym jest ca�y urok �ycia! KURKA z wyrzutem Jeste� ma�y nawet w tej chwili. A jednak naprawd� by�e� dla mnie czym� wi�cej, ni� my�la�am, �e by� mo�esz. By�e� moim dzieckiem i moim ojcem - czym� nijakiego rodzaju, czym� bez formy i bez kontur�w, czym�, co wype�nia�o mi �wiat przez swoj� nieokre�lo-no��. (Zmienia ton.) A jednak jeste� taki ma�y - nie jako dziecko, tylko bezwzgl�dnie, absolutnie... EDGAR gniewnie Tak, wiem - nie jestem ministrem, dyrektorem fabryki, spo�ecznym agitatorem ani genera�em. Jestem cz�owiek bez fachu i bez przysz�o�ci. Nawet nie jestem 291 artyst�. Przy pomocy Sztuki mo�na przynajmniej zgin�� w spos�b interesuj�cy. KURKA �ycie samo w sobie. Pami�tasz teori� twego przyjaciela, ksi�cia Nevermore? Tak zwana tw�rczo�� w �yciu Ha, ha! EDGAR Ma�o�� tej koncepcji jest przyczyn� wszystkich moich nieszcz��. Dziesi�� lat bezp�odnej walki ze samym sob�. Potem si� dziwisz, �e nie mog� si� zdecydowa� na co� tak nawet ma�ego, jak zabicie ciebie. Ha! Ha! Stuka strzelb� w ziemi�. KURKA W�a�nie chc�, �eby� nareszcie czego� wielkiego dokona�. lb wcale nie jest ma�a rzecz mnie zabi�. Przekonasz si� o tym p�niej. EDGAR z ironi� P�niej, p�niej. A jak przekonam si�, �e to jest tylko jeszcze jedna pomy�ka, �e w�a�nie ca�a wielko�� polega�a na tym, �eby teraz w najlepszej zgodzie p�j�� z tob� do domu i zje�� kolacj�? Ach, ta wzgl�dno�� wszystkiego! KURKA Jaki on jest g�upi. W�a�nie na tym polega wielko��, �e co� jest nieodwo�alne... EDGAR Prosz� ci�, nie pozwalaj sobie zanadto. Bez wymy�la�. To nawet w sztukach teatralnych bez sensu jest wzbronione. KURKA Dobrze, ale sam przyznasz, �e to jest b��dne k�ko. Wszystko, co jest nieodwo�alne, jest wielkie. Na tym tylko polega wielko�� �mierci, pierwszej mi�o�ci, stracenia dziewictwa i tak dalej. Wszystko, co mo�na zrobi� par� razy, staje si� ju� przez to ma�ym. (Zaczyna by� widoczny s�aby blask ksi�yca przez chmury.) Nie chcesz uczyni� nic nieodwo�alnego i chcesz wielko�ci. EDGAR z ironi� Wielko�� jest te� w odwadze, w po�wi�ceniu si�, w cierpieniu dla kogo�, we wszystkich wyrzeczeniach si�. A we wszystkim tym nie ma jej, bo ka�dy, kt�ry si� czego� wyrzeka, znajduje w tym takie zadowolenie ze swojej wielko�ci, �e przez to staje si� w�a�nie ma�ym. Ka�de dzie�o sztuki jest czym� wielkim, bo jest jedynym w swoim rodzaju. Po�wi��my si� jedno dla drugiego od razu albo zacznijmy wyst�powa� razem w cyrku. KURKA z ironi� Ka�dy stw�r istniej�cy jest te� jedyny, a wi�c wielki. Jeste� wielki, Edgarze, i ja tak�e. Je�li mnie nie zastrzelisz w tej chwili, b�d� tob� pogardza� jak ostatnim flakiem. EDGAR Ech, nudzi mnie to wszystko. Zastrzel� ci� jak psa. Nienawidz� ci�. Jeste� wcieleniem moich wszystkich wyrzut�w sumienia. To ja mog� pogardza� tob�. KURKA Nie k���my si�. Nie chc� rozstawa� si� z tob� w�r�d scen. Chod�, poca�uj mnie w czo�o ostatni raz i potem wal. Ju� przemy�leli�my wszystko. No, chod�. (E d gar, po�o�ywszy strzelb�, niezdecydowanym krokiem podcho-. dzi do niej i ca�uje j� w czo�o.) A teraz na miejsce, m�j kochany: nie zaczynaj na nowo tych waha�. EDGAR idzie na lewo, na poprzednie miejsce; podnosz�c strzelb� No, dobrze. Sko�czone. Niech si� dzieje, co chce. Opatruje strzelb�. ;t KURKA klaszcz�c w d�onie : A ;; .<� Ach, jak to dobrze! ; < t > < .'-��;�<�>> , EDGAR St�j spokojnie! 293 Kurka staje spokojnie - [E d gar] sk�ada si�, celuje i wali z obu luf w kr�tkich odst�pach. Pauza. KURKA stoj�c dalej, glosem zupe�nie nie zmienionym Jeden chybiony. Drugi w serce. EDGAR milcz�c wyrzuca �adunki ze strzelby, po czym k�adzie wolno strzelb� na ziemi� i zapala papierosa Zapomnia�em o jednym - co ja powiem ojcu? Chyba... Podczas tego gdy m�wi, zza kopca wype�za Tadzio, ubrany w granatowe ubranko z koronkowym ko�nierzem, i chowa si� w krynolin� Kurki. KURKA stoj�c Id� do tatusia, ladziu. EDGAR odwraca si�, spostrzega Tadzia, m�wi niech�tnie Ach, znowu jaka� niespodzianka. >r TADZIO Tatusiu! tatusiu! Nie b�d� z�y! EDGAR Ja nie jestem z�y, moje dziecko, tylko chcia�em troch� odpocz�� po tym wszystkim. A ty sk�d si� tu wzi��e�? TADZIO Nie wiem. Obudzi�em si� od strza��w. A ty jeste� m�j tatu�. EDGAR * Mog� by� i tatusiem. Widzisz, m�j ma�y: mnie jest wszystko jedno. Mog� by� nawet twoim ojcem, cho-: ci�� nie cierpi� dzieci. TADZIO Ale mnie nie b�dziesz bi�, tatusiu? EDGAR troch� ob��dnie Nie wiem, nie wiem. (Opanowuje si�.) Widzisz, tutaj sta�o si� co�... Nie mog� ci teraz opowiedzie�. Ta pani (wskazuje na Kurk�) do pewnego stopnia... Ale po co ja to m�wi�... TADZIO podnosz�c strzelb� A powiedz, do czego strzela�e�? EDGAR gro�nie Po�� to w tej chwili! (Ta dzio k�adzie strzelb�; �agodniej) Strzela�em dlatego, �e, jak by ci to powiedzie� - - no, po prostu... KURKA s�abym g�osem Nie m�w nic... Ju� za chwil�... EDGAR Tak, m�j ch�opcze. To nie jest tak proste, jak si� wydaje. Mo�esz mnie uwa�a� za ojca. Ale, uwa�asz: kim b�dzie tw�j ojciec, kim jest, to s� jeszcze pytania. TADZIO Przecie� jeste� starszym panem, tatusiu. Musisz wiedzie� wszystko. EDGAR Nie tak wiele, jak my�lisz, (do Kurki) Sta�a si� fatalna rzecz. Mam ci tyle do powiedzenia, �e �ycia by na to nie starczy�o, a tu naraz ten ciamkacz, i ostatnie chwile s� beznadziejnie zepsute. KURKA gasn�cym g�osem Umieram. Pami�taj o wszystkim. Musisz by� wielkim w czymkolwiek b�d�. EDGAR robi�c par� krok�w ku niej Wielkim, wielkim. Ale w czym? W �apaniu ryb czy w puszczaniu baniek mydlanych? KURKA s�abo Nie podchod� do mnie. Ju� koniec. Osuwa si� na kopiec. Ksi�yc za przelatuj�cymi chmurami o�wietla chwilami scen�. Obecnie �wieci do�� wyra�nie TADZIO f Tatusiu, co jest tej pani? EDGAR daje mu znak, �eby by� cicho; nie odwracaj�c si� od Kurki Cicho, poczekaj. 295 Mpierwszy_ Patrzy w milczeniu na Kurk�, kt�ra kona wp�le��c na kopcu i przyciskaj�c r�ce do piersi. Oddycha ci�ko, chrypU. wie. Chmura zakrywa ksi�yc zupe�nie. Jest ciemno. TADZIO Tatusiu, ja si� boj�. Tu straszno! KURKA ledwo m�wi Id� do niego... Nie chc�... Kona. Podczas tego dekoracja zmienia si� w ten spos�b, �e robi si� z pola podw�rze kazarmy. Z tylu wyrasta �ciana ��tego domu trzypi�trowego. Po bokach zasuwaj� si� dwie �ciany. Zaczyna �wieci� si� s�abo w oknach �rodkowych i w bramie na dole. Podczas tego E d gar zbli�a si� do Tadzia i obejmuje go milcz�c. EDGAR No, teraz jestem sam. Mog� si� tob� zaj��. TADZIO Ja si� boj�. Co si� sta�o tej pani? ; EDGAR puszcza Tadzia Powiem ci prawd�: umar�a. TADZIO - Umar�a - ja nie wiem, co to jest. EDGAR zdziwiony Nie wiesz? (troch� niecierpliwie) Tak jakby zasn�a, tylko �e nie obudzi si� ju� nigdy. TADZIO Nigdy? (innym tonem) Nigdy. Ja m�wi�em, �e nigdy nie b�d� krad� jab�ek, ale to by�o inaczej. Nigdy - ja wiem, to jest bez ko�ca to samo. Bez ko�ca... EDGAR niecierpliwie No tak - to jest niesko�czono�� - wieczno��. TADZIO Ja wiem - B�g jest niesko�czony. Nigdy tego nie rozumia�em. Tatusiu - ja tak wiele wiem teraz. Ja wszystko rozumiem. Tylko szkoda tej pani. Ja chcia�bym jej to powiedzie�. gpGAR na wp� do siebie, ponuro Ja te� bym jej wiele chcia� powiedzie�. Daleko wi�cej ni� ty. TADZIO Tatusiu, powiedz prawd�. Czego� mi nie m�wisz, a to jest bardzo wa�ne. EDGAR budz�c si� z zamy�lenia Masz racj�. Musz� ci powiedzie�. Nie mam zreszt� komu innemu, (z naciskiem) Ja j� sam zabi�em. TADZIO Zabi�e�? To ty do niej strzela�e�? Jakie to �mieszne. Ha, ha... Jak na polowaniu. EDGAR Tadziu, Tadziu - nie �miej si� tak, to jest straszne, l TADZIO powa�nieje To wcale nie jest straszne, je�li to tak by�o, jak m�wisz. Ja te� strzela�em, ale do wron z flobertu. Wydajesz mi si� taki bardzo du�y, tatusiu. Ale to wszystko jest tak, jakby si� zjada�y jakie� owady. Ludzie s� jak owady - a Niesko�czono�� doko�a g�osem tajemnic ich ku sobie wo�a. EDGAR ; ; Sk�d to? Gdzie to czyta�e�? , TADZIO T Mo�e mi si� �ni�o. Ja mam takie dziwne sny. M�w dalej, tatusiu - ja ci wszystko wyt�omacz�. EDGAR siadaj�c na ziemi Widzisz, to by�o tak: ja mia�em by� czym�, ale nigdy nie wiedzia�em czym, to jest kim. Ja nawet nie wiem dok�adnie, czy jestem, chocia� to, �e cierpi� okropnie, jest na pewno rzeczywisto�ci�. Ta pani (wskazuje wielkim palcem lewej r�ki w ty�) chcia�a mi dopom�c i sama prosi�a mnie, �ebym j� zabi�. Ostatecznie i tak pomrzemy wszyscy. Tak si� pocieszaj� ludzie w nieszcz�ciu. (Wchodzi z prawej strony Cz�owiek i zapala latarni�. Silne zielone �wiat�o 296 297 zalewa o�mioma pasami koncentrycznymi scen�. Tadzio siada ko�o Edgara - rozmawiaj� nie zwracaj�c uwagi na [s�uchaj�cego].) Czemu? Czemu? O ile nie �yje si� jak inni, nie pracuje w jakim� celu, jak ko� z klapami na oczach chodz�cy dooko�a sieczkarni, to m�wi� ci, Tadziu, �e w�a�ciwie nie wiadomo nic. Cel jest sam w sobie, tak m�wi� m�j przyjaciel Edgar, ksi��� Nevermore. Ale nigdy nie mog�em doj�� do zupe�nego zrozumienia tej najg��bszej z prawd. TADZIO powa�nie kiwaj�c g�ow� O, ja to rozumiem. Mnie si� te� chce nie wiadomo czego, a w tej samej chwili nie chce mi si� niczego, ale to zupe�nie niczego - rozumiesz? EDGAR obejmuj�c go O tak - rozumiem. Za wcze�nie zaczynasz, m�j ma�y. C� z ciebie b�dzie, jak b�dziesz w moim wieku? Cz�owiek, kt�ry s�ucha� ich przez chwil�, milcz�c wychodzi na prawo. TADZIO r B�d� rozb�jnikiem. * �,:...-i* EDGAR odsuwa si� od niego ze wstr�tem Cicho, nie m�w tak. Ja te� czasami chce zrobi� co� okropnego. :- l TADZIO Ha, ha - jaki �mieszny jeste�, tatusiu. Nic okropnego naprawd� nie ma - czasem tylko ba� si� jest niedobrze. A okropne rzeczy, takie naprawd� okropne, to ja maluj� tylko wodnymi farbami - wiesz? S� takie pastylki. A boj� si� bardzo, ale we �nie. EDGAR zrywaj�c si� Nic si� nie dzieje, nic. My�la�em, �e co� si� stanie - a tu nic - ten sam spok�j i ziemia cicho obraca si� dooko�a osi. �wiat jest pustyni� bez sensu. (Spogl�da dooko�a ispostrzega kazarm�.) Patrz, Tadziu - robi to takie wra�enie, jakby nas uwi�ziono. ��te mury. B�yskaj� �wiat�a w �rodkowych oknach kazarmy. Tadzio wstaje i patrzy dooko�a. TADZIO Ja znam ten dom. Tu stoi wojsko. Wyj�cie nad morze jest tam. , Wskazuje na bram� kazarmy. > � EDGAR z rozczarowaniem >" Ach, tak. My�la�em, �e to wi�zienie. Czuj� si� jak pies na �a�cuchu, kt�rego spuszczono i kt�ry nie umie ju� biega�. Ca�e �ycie b�d� chodzi� ko�o budy i nie b�d� mia� odwagi uciec, �eby nie poczu�, �e mo�e, a nu�, to nieprawda i jestem uwi�zany dalej, (do Tadzia) Ale powiedz mi raz, sk�d si� tu w�a�ciwie wzi��e�? TADZIO po chwili namys�u Nie wiem i nawet nie chc� sobie przypomnie�. By�em bardzo chory, w jakim� domu dla ch�opc�w. Mamy nie mia�em. Potem obudzi�em si� tu, jak strzela�e�. A ten dom znam, mo�e ze snu... EDGAR macha r�k� pogardliwie Mniejsza o to. Jutro zabieram si� do twego wychowania. W tej chwili z prawej strony wchodzi Ojciec, w stroju marynarskim, staje i s�ucha nie postrze�ony. TADZIO Mnie nie wychowasz nigdy, tatusiu. To niemo�liwe. EDGAR A to czemu? TADZIO { Bo sam jeste� niewychowany. Ja si� na tym znam. OJCIEC podchodz�c do nich Doskonale m�wisz, m�j ma�y. (do Edgara) Sk�d wykopa�e� tego przedwcze�nie dojrza�ego p�draka? EDGAR wstaj�c Ja nie. On sam wylaz� zza tego kopca. Oj ciec ogl�da si� i spostrzega zabit� Kurk� W o dna. 298 299 Kurka Alctpierwszy OJCIEC A to co? (Macha r�k�.) A zreszt� wszystko jedno. Nie wtr�cam si� do twoich spraw osobistych. Kurka Wodna : nie �yje. Pozwolisz wiec, �e wobec tego, �e kolacji w domu nie b�dzie, zjemy co� tu na miejscu. A cia�o ka�� wynie��. Nie znosz�, jak trupy walaj� si� tam, gdzie nie trzeba. Gwi�d�e w �wistawk�, kt�r� ma na ��tym sznurku. E d gar i Tadzio stoj� milcz�c. TADZIO To zabawne. Tak mi si� zdaje, jak bym ja to malowa� pastylkami, a nawet... Wbiega z lewej czterech Loka i i staj� rz�dem. OJCIEC wskazuj�c na trupa Kurki Wynie�� t� pani�. Musi tu by� jaka� lodownia w tej kazarmie. (Wskazuje palcem jednego z L o k a i) Powiesz r; dy�urnemu, �e po trupa jutro przy�l�. O nic si� nie pyta� i nic nie gada�. A potem przyniesiecie tu st� i dacie kolacj�. LOKAJE Tak, rozumiemy. S�ucham. Rzucaj� si� szybko na trupa Kurki i wynosz� na lewo. OJCIEC do Tadzia No i c� ty na to, m�j ma�y? Podoba ci si�? co? TADZIO To jest naprawd� paradne. Ale czego� jeszcze tu brakuje. Sam nie wiem czego. EDGAR Niech ojciec da mu spok�j. Adoptowa�em go. Jutro za�atwi� formalno�ci. Zaczynam inne �ycie. Nie nowe, tylko inne - rozumie ojciec? OJCIEC Zaczynaj sobie cho� od ko�ca. Nie wywiniesz si�. Gauguin zacz�� malowa�, jak mia� dwadzie�cia siedem lat, Bernard Shaw zacz�� pisa� po czterdziestce. Ale co tam przyk�ady. M�wi� ci: zostaniesz artyst�, jakem Wojciech Wa�por, by�y szyper "Orontesa", kt�ry mia� dziesi�� tysi�cy ton. Ta dzisiejsza historia to dopiero pocz�tek, ale za to dobry. Przyznaj si�, Gaziu, �e zabi�e� t� twoj� Kurk� Wodn�. EDGAR W�a�ciwie tak. Chocia� w�a�ciwie ona sama tego chcia�a. * OJCIEC No, oczywi�cie. Wola�a �mier� ni� po�ycie z tob�. A bez ciebie �y� nie mog�a. Biedna, g�upia Kurka. �al mi jej. Ale co ty teraz zrobisz? Przed kim usprawiedliwisz sw�j upadek w d�ugich i m�drych wywodach? A? Mo�e przed tym m�odym adoptnikiem? Co? TADZIO Jaki pan kapitan jest m�dry. Tatu� ju� m�wi� ze mn� o wszystkim. Lokaje wnosz� z lewej strony st� i szybko nakrywaj� na pi�� os�b przed kopcem. St� prosty, krzes�a proste, plecione. OJCIEC No, nie m�wi�em? Wielki los ci� spotka�, przybranku. Zwierza� ci si� przysz�y wielki artysta: Edgar Wa�por. Zapami�taj to sobie. EDGAR M�g�by ojciec nie �artowa�. Chwila zupe�nie nieodpowiednia. (Zwraca uwag� na st�.) Ale czemu tyle nakry�? OJCIEC Oczekuj� go�ci. Chc� ci dostarczy� wrog�w pod postaci� przyjaci� i na odwr�t, �yczliwych ludzi w postaci najgorszych wrog�w. Nie umiesz �y� po prostu, b�dziesz �y� na odwr�t i chodzi� ty�em bocznymi �cie�kami. Koniec wyrozumia�o�ci. Dosy�. EDGAR � �.--- ^ � .-��* �.. Wi�c ojciec?... > s ,;"" Tadzio bawi si� dubelt�wk�. 300 301 Kurh �ktpierwszy OJCIEC -.; .:><�� ...vi. Tak, tak. Ja wiedzia�em, co si� �wi�ci. Ja przewidzia�em wiele. Nie wszystko oczywi�cie. Nie wiedzia�em �e j� zastrzelisz. Nie chc� ci� psu�, ale musz� ci si� przyzna�, �e to mi troch� imponuje. Troch�, powtarzam. Mimo tego, �e za wiele jest w tym zupe�nie zwyk�ego �wi�stwa. EDGAR Szatan, nie cz�owiek. Wi�c ojciec wiedzia�? OJCIEC C� w tym dziwnego. Pami�tasz, jak mieszkali�my we troje w domku z drugiej strony zatoki Stockfish--Beach? Pami�tasz, jak to ona mia�a mani�, �eby � karmi� mego rudego kota cytrynami? Wtedy obserwowa�em was dobrze. Wy�cie my�leli, �e ja tylko szuka�em skarbu. Pami�tasz, jak ci da�a wtedy ten fioletowy kwiatek i powiedzia�a: "Wielki cz�owiek nie pyta o to, w czym ma by� wielkim, on j e s t wielkim." To sobie nawet zapisa�em. fcDGAR Nie m�w ju�, ojcze. Biedna El�bieta, biedna Kurka Wodna. Zakrywa twarz r�kami. TADZIO ze strzelb� w r�ku podchodzi do niego Tatusiu, nie p�acz. To s� tylko obrazki, kt�re B�g robi swoimi zaczarowanymi pastylkami. EDGAR odkrywa oczy i spostrzega strzelb� Precz z tym! Nie mog� patrze� na t� rzecz. Wyrywa strzelb� Tadziowi i rzuca na prawo. Lokaje ca�y czas nie zwracaj�c �adnej uwagi przygotowuj� nakrycia. OJCIEC Poma�u. Poma�u. Kabotyn - tkliwek - rozczulnik. (E d gar stoi nieruchomo, wpatrzony w ziemi�.} Parni?' taj o innym �yciu. Innym - dobrze to powiedzia�e�. Przenie� si� na Marsa albo na planet� Antaresa, jak nie potrafisz tutaj. Go�cie przyjd�, rozumiesz? �eby� mnie nie �mia� kompromitowa� twymi zdech�ymi minami. Pami�taj! (S�ycha� granie bezsensu na harmonii z prawej strony.) O, id� ju�. (do Edgara) G�owa do g�ry. Ani jednej �ezki! TADZIO Ale pan kapitan to jest cudowny. Jak z�y czarnoksi�nik. OJCIEC wzruszony M�w do mnie: dziadku. Znalaz� si� przecie kto�, kt�ry uznaje moje metody. G�adzi go po g�owie. Gra na harmonii coraz bli�ej. EDGAR t�omacz�c si� Ja te� uznaj�. Tylko ja nie chc�, �eby ojciec przesadza� w... OJCIEC �ebym ci nie przesadzi� jak ko� przeszkod�. Milcze�. Go�cie id�. Wchodzi z prawej strony K s i�na Alicja. Ubrana w morskiego koloru sukni� balow�, bez kapelusza, w chusteczce. Zani�Maciej Witko� (false Korbowa-Korbow-ski Ryszard), ubrany we frak, bez kapelusza, idzie graj�c na harmonii. Za nimi trzech Starc�w. LADY Witam pana, panie kapitanie. Ojciec ca�uje j� w r�k�, udaj�c m�odego cz�owieka. Witko� przesta� gra� i obserwuje sytuacj�. OJCIEC Pani - ciesz� si� niezmiernie. Sytuacja jest troch� zawik�ana, ale rozwik�amy j�. Troch� niepotrzebnie sprowadzi�a ksi�na tych pan�w (wskazuje Starc�w). Ale trudno - mo�e jako� damy rad�. LADY Bardzo mili panowie. Zaraz ich panu przedstawi�. OJCIEC O, my si� znamy. (Wita si� pobie�nie ze Starcami.) A teraz pozwoli ksi�na, �e przedstawi� jej mego syna 302 i wielkiego przyjaciela jej nieboszczyka m�a. Gaziu, przywitaj si� z pani�. M�j syn - ksi�na Alicja of Neyermore. EDGAR Jak to, wi�c Edgar umar�? ,;;�; 54, OJCIEC : i Potem o tym - b�d� grzeczny. EDGAR ca�uje Ksi�n� w r�k� < . Niech pani powie, co si� sta�o z Edgarem. LADY Zjad� go tygrys w Mand�apara-Jungle. Pr�bowa� ci�gle swej odwagi, a� wreszcie przerwa�a si� tama cierpliwo�ci Istoty Najwy�szej. Umar� w dwa dni po wypadku i mog� stwierdzi�, �e umar� pi�knie. Mia� brzuch rozdarty i cierpia� straszliwie. A do ostatniej chwili czyta� dzie�o Russella i Whiteheada: "Principia Mathemati-ca". Wie pan - te znaczki. EDGAR Tak, wiem. Co za si�a! Biedny Edgar. (do Ojca) Czemu mi ojciec nic nie m�wi�? Tyle cios�w uderza we mnie od razu. Bo�e, czy�by El�bieta o rym wiedzia�a? LADY Czy sta�o si� co� jeszcze? M�w pan. Tyle o panu s�ysza�am od Edgara. Uwa�a� pana za najbardziej interesuj�cy typ na naszym ma�ym globie. EDGAR Tak - sta�o si� co� tak dziwnego. Jestem u progu innego �ycia. Jakby poza grobem... OJCIEC Dosy�. Po prostu wzi�� i zastrzeli� dzi� Kurk� Wodn� jak psa. Na jej w�asne ��danie. Czy pani nie uwa�a tego za proste �wi�stwo, ksi�no? LADY Ach, t� El�biet� Prawack�. Tyle s�ysza�am o was od Edgara. M�j biedny m�� cz�sto otrzymywa� od niej listy. Takie dziwne rzeczy pisa�a. Zawsze by� potem jaki� niesw�j. OJCIEC *'" Pytam si� pani, czy pani uwa�a to za �wi�stwo, czy nie? LADY Ale�, panie Wojciechu - kobiety tak lubi� si� po�wi�ca�: to szcz�cie zgin�� dla kogo�. Prawda, panie... Edgarze. Dziwnym jest wymawia� to imi�... EDGAR Tak... to jest w�a�ciwie... Nie wiem. Zabi�em j� przed p� godzin� mo�e. LADY Szkoda. Tak chcia�am j� pozna�. EDGAR Edgar si� w niej kocha� na odleg�o��. Pisa� mi, �e jest to jedyna kobieta, kt�r� by m�g� naprawd�... LADY przerywa mu niezadowolona Edgar kocha� tylko mnie, drogi panie. Niech mi pan wierzy. Nawet nie mia� jej fotografii. Tadzio stoi z boku na lewo i patrzy na wszystko z zachwytem. EDGAR Ale�, pani, poka�� pani listy Edgara. LADY To nic nie znaczy, on k�ama�. Niech pan si� przejdzie ze mn�, wszystko panu wyt�omacz�. (Lokaje ca�y czas stoj� mi�dzy kopcem a sto�em, wyprostowani. Tamci przechodz� na lewo. Ojciec stoi spogl�daj�c to na starc�w i Witkosia, to na nich. Przechodz�c) A kt� to jest ten milutki ch�opczyk? EDGAR To jest m�j adoptowany syn. W�a�nie dwadzie�cia minut temu adoptowa�em go. LADY z u�miechem P� godziny temu zabi� pan j�. Dwadzie�cia minut nie up�yn�o - adoptowa� pan jakiego� ch�opca. Widz�, �e jak na jeden dzie�, rzeczywi�cie prze�y� pan zbyt du�o. 304 305 S�ysza�am od Edgara, �e pan jest prawdziwy tytan. ak ci na imi�, ch�opczyku? TADZIO Nazywam si� Tadeusz Flake-Prawacki. (do Ksi�nej) Ale pani jest �liczna kobieta. Jak wr�ka na moim rysunku. EDGAR Jak to? I to jeszcze? Ja si� chyba w�ciekn� dzisiaj! OJCIEC wybucha �miechem Ha, ha, ha! To lubi�. Bije si� po kolanach. EDGAR Czy ojciec i o tym wiedzia�? Ojciec wiedzia�, �e El�bieta ma syna, i nic mi o tym nie m�wi�? OJCIEC �miej�c si� Nie wiedzia�em, jakem szyper "Orontesa". To jest niespodzianka. Chod� tu, m�j Tadziu, niech ci� u�ciskam. Tadzio idzie ku niemu. EDGAR Wi�c co mi pani chcia�a powiedzie�? LADY Chc� panu udowodni�, �e to jest wszystko pomy�ka. Przechodz� na lewo i szepcz�. W i t ko� przygrywa ze zniecierpliwienia na harmonii. EWADER Panie Widmower, to jest nadzwyczajna historia. Ja my�l�, �eby�my poszli na kolacj� do Astorii. Nie wybrniemy z tego. WIDMOWER Panie Ewader, spu�� si� pan na mnie. Nic z�ego si� nie stanie. OJCIEC puszcza Tadzia Ale�, panowie, prosz� na kolacj�, zaraz dla was nakryj�. (d� L oka i) Ruszcie si�! Zaraz o trzy nakrycia wi�cej, wi�cej wina. (Lokaje rzucaj� si� na lewo.) B�dziemy dzi� pi� na um�r. Prawda, panie Korbowski? Pan by� marynarzem. KORBOWSKI wydobywa dziki j�k z harmonii Dobrze, panie Wa�por. Tylko to mi si� nie podoba. (Pokazuje na lewo) Ten flirt Alicji z pa�skim jedynakiem. To nie jest k�sek dla takich dekadent�w, moja Alicja. Alicja jest moja. Rzuca harmoni�, kt�ra wydaje j�k. Tamci si� odwracaj�. EWADER Panie Widmower, chod�my. WIDMOWER Ja tak�e my�l� to samo. Tu pachnie awantur�. � TYPOWICZ Czeka�. Jeste�my zaproszeni na kolacj�. Sytuacja jest zabawna. ' EDGAR do Lady Kto jest ta kanalia? Przepraszam - przyszed� z pani�, ale ostatecznie... LADY przechodz�c na prawo To jest moja jedyna pociecha w �yciu. Pan Korbowski - pan Edgar Wa�por. (Panowie si� witaj�. Lokaje zastawiaj� trzy nowe nakrycia.) On jest zupe�nie prymitywny cz�owiek. Gdyby nie on, nie prze�y�abym �mierci Edgara. Poznali�my si� w Indiach. Zwiedzamy z nim teraz wszystko, co jest najgorszego na �wiecie. Nie ma pan poj�cia, jak on umie aran�owa� sytuacje. KORBOWSKI Alicjo, prosz� ci�, nie �artuj. Wywijasz kota ogonem. Prosz� mnie traktowa� przyzwoicie, przy ludziach, jak i bez nich. Rozumiesz? EDGAR � -.'^ty Ot Czemu on m�wi pani "ty"? Co to jest? �.. � .^t^ m KORBOWSKI Jestem kochankiem tej pani. Rozumie pan? Jestem tu zaproszony przez pa�skiego ojca i nie znios�, �eby mi jaki� tam �le wychowany jedynak... K s i � zna patrzy na nich obu przez face-a-main. 307 EDGAR Panie, ja pana prosz�... Inaczej nie r�cz� za siebie. Ja mam dosy� na dzisiejszy dzie�. Ja bardzo prosz�. Lokaje ustawili i staj� r�wno za sto�em. KORBOWSKI Nie pozwol�, �eby Alicja gada�a na stronie z pierwszym lepszym spotkanym wymoczkiem. Ja jestem kochankiem i mam pensj� roczn� czterdzie�ci tysi�cy frank�w za zgod� ksi�cia Edgara nieboszczyka. EDGAR *.-�< A wi�c pan jeste� zwyk�y alfons... KORBOWSKI zimno, z pasj� Nie jestem Alfons, tylko Ryszard, i to Ryszard zupe�nie niezwyk�y. Pow�chaj pan to. * ; j Pcha mu pi�� pod nos. '' ::V ii EDGAR i Co? ty mi tu z twoj� �mierdz�c� �ap�! a Wali go pi�ci� mi�dzy oczy. Kr�tka walka. �* KORBOWSKI I Ty jedynaku jaki�... EDGAR Masz! masz! Ja ci poka��! Wyrzuca Witkosia na prawo i sam wylatuje za nim. LADY do Oj ca Ale� to atleta ten pa�ski syn. Pokona� Korbowskiego. ��-,. A przy tym jaki przystojny. Fotografia nic nie m�wi. Wyraz. A co za inteligencja! Znam jego listy do Edgara. OJCIEC k�ania si� To tylko nerwowa si�a. Nigdy go nie mog�em nam�wi� na gimnastyk�. Nerwy. Nerv�s Strength - nerwowa si�a: jak furiaci w szpitalu �ami� kraty. Nerwy, tak. My pochodzimy ze starej szlachty. LADY Ale� takie nerwy warte s� mi�ni atlety. To pyszny okaz ten cz�owiek. �ktpierwszy OJCIEC M�wi�em, �e ksi�na pani b�dzie zadowolona. : LADY -ilO Nazywaj mnie c�rk�, panie Wa�por. Sprawa za�atwiona. Ojciec k�ania si�. Wraca Edgar. f EDGAR ma potargane �aboty - jest bez kapelusza Wiecie, co on krzycza� uciekaj�c? �e pani (wskazuje m Ksi�n�) nie b�dzie mog�a �y� bez jego z�ych uczynk�w, �wi�stw w�a�ciwie, jak si� wyrazi�. Twierdzi�, �e pani jest kobiet� zupe�nie zepsut�. Edgar pisa� mi o tym tak�e. LADY kokieteryjnie Niech pan si� sam o tym przekona. Od jutra jestem pa�sk� �on�. Za zgod� ojca. EDGAR Ale� tak zaraz... ja dzi� doprawdy nie wiem, kim jestem. Mo�e za par� dni. OJCIEC Bierz, idioto, kiedy ci daj�, nie pytaj o nic. Pierwszej klasy kobieta, a on si� waha. LADY do Ojca To tak z nie�mia�o�ci, (do Edgara) Ja wiem, �e panu b�dzie ze mn� dobrze. Znamy si� z list�w i opowiada� Edgara. On nas po��czy� ju� dawno, chocia� kocha� jedynie mnie. Niech pan mi wierzy. EDGAR Ale� wierz�, musz� wierzy�. (Bierze j� za r�k�.) Wi�c naprawd�? B�d� m�g� zacz�� inne �ycie? LADY Ze mn�. Ze mn� wszystko jest mo�liwe. ; EDGAR Tylko ten Korbowski. Boj� si�, �eby nie chcia�... LADY Nie b�j si�. Ja z tob� niczego si� nie boj�. Bierze jego g�ow� w r�ce i ca�uje. 308 Kurka TADZIO Dziadku, to ja b�d� mia� naprawd� tak� �liczn� mam�? OJCIEC Tak, moje dziecko. Wygra�e� wielki los. To jest prawdziwa angielska ksi�na, (do wszystkich) A teraz, panowie, mo�emy zasi��� do kolacji. Prosz�. Wskazuje st�. Tadzio podchodzi do Ksi�ne j, kt�ra go obejmuje. LADY Moje dziecko, mo�esz mnie nazywa� mam� od dzisiaj. Prowadzi go do sto�u. Z prawej strony podchodz� do sto�u trzej Starcy. EDGAR zamy�lony, na froncie, na wp� do siebie �ona przyjaciela - syn kochanki. Nareszcie stworzy�em sobie rodzin�. Tylko czyja wytrzymam to wszystko? ,>v (do Ojca) S�uchaj mnie, ojcze. Czyja mog� sobie na to pozwoli�? Czy nie powinienem przej�� przez jak�� pokut�? OJCIEC :>�>*:;" Siadaj do sto�u i nie zawracaj g�owy. .-*.;.-.-,!a: EDGAR do wszystkich, jakby t�umacz�c si� Zawsze wszystko robi� za mnie wypadki i ludzie. Jestem manekinem, marionetk�. Zanim zdo�am co� stworzy�, to w�a�nie to samo dzieje si� ju� samo i nie przeze mnie. Przekle�stwo jakie� czy co? LADY Potem mi powiesz o tym wszystkim, leraz chod� je��. Jestem szalenie g�odna. Zasiadaj�. KONIEC AKTU PIERWSZEGO - AKT DRUGI' Sa/on w Nevermore Pal�ce. Na lewo przy �cianie stoi okr�g�y. Fotele. Okien nie ma. Drzwi na prawo i na lewo. Obrazy na �cianach. Wszystko w tonach poziomkowych z ciep�oniebieskim kolorem rozwi�zuj�cym. W �rodku szerokie wg��bienie i trzy schodki, zako�czone czterema cienkimi kolumnami z r�owopomara�czowego marmuru. Za kolumnami ciemnowi�niowa zas�ona. Na lewo, na fotelu, trzy czwarte zwr�cona do widowni, siedzi Lady i robi r�czn� robot�. Synek bawi si� na dywanie konstruowaniem jakiej� do�� du�ej maszyny. Ma w�osy kr�tko obci�te i aksamitne, ciemnokarminowe ubranie. Lady w jasnej, zimnoszarej sukni. Zapada powoli mrok. Chwila milczenia. TADZIO nie przestaj�c majstrowa� Mamo, ja zapomnia�em, czemu ON jest m�j tatu�. LADY To nic nie szkodzi, �e zapomnia�e� czemu. Nie o wszystkim mo�na wiedzie�, czemu jest takie, a nie inne. Mo�na si� pyta� tak dalej, bez ko�ca, i nigdy nie znale�� odpowiedzi. TADZIO Ja wiem - Niesko�czono��. Ja tego nigdy nie zapomn�, jak to zrozumia�em. Od tego czasu wszystko jest tak dobrze. Pomy�l�, �e wszystko jest niesko�czone, 311 Akt drugi i wszystko jest takie, jak ma by�. Tylko to jedno: czemu ON jest w�a�nie tatusiem, a nie kto inny. LADY Mo�e wolisz, �eby pan Korbowski by� twoim tatusiem, m�j filozofku? TADZIO Nie m�w tak do mnie, mamo. Ja ci powiem wi�cej: ja zapomnia�em wszystko, co by�o, od tej chwili, kiedy wesz�a�. Pami�tam wszystko jak sen, kt�rego nie mo�na sobie przypomnie�. Pami�tam tylko, jak si� nazywa�em. Wi�cej nic. �ADY lb i tak bardzo wiele. Widocznie tak trzeba by�o, aby� zapomnia� o wszystkim. TADZIO Ja chc� wiedzie� m�j pocz�tek: sk�d si� wzi��em i dok�d wszystko idzie, lb idzie samo, a wygl�da, jakby sz�o do czego�. Co jest to, do czego wszystko tak si� spieszy? LADY zmieszana lekko Spytaj ojca. Ja sama tego nawet nie wiem. TADZIO Mamo, ty co� kryjesz przede mn�. A ja widz� wi�cej, ni� m�wi�. Twoje oczy s� podw�jne, jak te pude�eczka z doln� szufladk�. LADY Teraz ja ci powiem: nie m�w tak do mnie. Bardzo ci� lubi� i nie chc� ci robi� przykro�ci. TADZIO Czy� nie jestem grzeczny? Ale to wszystko jest nie to. To si� dzieje jak we �nie. (z nag�ym o�ywieniem) Wiesz, ja si� nigdy niczego nie ba�em, ba�em si� tylko we �nie. A teraz, jak wszystko wydaje mi si� snem, to si� boj�, �e za chwil� stanie si� co� strasznego i ja si� zaczn� ba� tak strasznie, jak w �adnym �nie si� nie ba�em. Tak straszno mi czasem. Boj� si� strachu. Wchodzi Jan Parblichenko i zapala elektryczny �y randol u g�ry. .,;,",,;;�". LADY Janie, czy pan nie wr�ci�? isa mr ,<i;} - t JAN .,.-.<� j? :v;,h:"^,-w � ��- Jeszcze nie, Your Grace, v ,, " ' -<; - ;? LADY Prosz� pami�ta� o tych b�d� na obiedzie. a>; ru JAN ,/ ���'Y- -.- >�-������>� vi..;>;.,>�.-.-*. S�ucham, Your Grace. \ " '" i \ i ; TADZIO wstaje Oi\Vs w,*V-'^ � :?f\:-.^ Wiec znowu b�d� te obrzydliwe mordy, kt�re mecz� tatusia. Jan wychodzi na lewo. ikp ^ -;1.,;' ,�*&�:;��>;?!'. iV:;:-" � LADY troch� jadowicie Kfci I pan Korbowski b�dzie. ':" ^ *�- - TADZIO To jest pan ze z�ego snu. Ale ja go lubi�. Lubi� na niego patrze�. On jest jak w��, kt�ry zjada ptaszki. LADY z ironi� A ty jeste� ptaszkiem? Prawda? TADZIO Mamo: czemu m�wisz ze mn� jak z du�ym panem? Prosi�em ci�, �eby� tak nie m�wi�a. LADY Nie mia�am nigdy dzieci i nie umiem z nimi rozmawia�. Jak chcesz, id� do Afrosji. TADZIO Ona nie ma podw�jnych oczu. A jednak nudz� si� z ni�. Ja nie lubi� dobrych ludzi, a �li mnie m�cz�. LADY z u�miechem Czy� ja jestem z�a? TADZIO Nie wiem. Ale m�czysz mnie, mamo, i lubi� by� z tob� dlatego, �e mnie m�czysz. �ktdrugi :l|!?� s% > |%v LADY ze �miechem "��, -, ""i::": Co za perwersja! r ;�.?>�;�*>, ,��., , TADZIO To jest s�owo dla du�ego pana. Ja wiem. Czemu nie mog� si� obudzi�?! Wszystko jest nie to. Wchodzi Jan z prawej strony. JAN .;; Pan Korbowski, Your Grace. LADY Prosi�. Jan exit. Tadzio milczy wpatrzony w drzwi na prawo. Wchodzi K o rbowski we fraku. KORBOWSKI Dobry wiecz�r. Czy si� sp�ni�em? LADY Nie, obiad si� sp�ni�. Edgara jeszcze nie ma. KORBOWSKI ca�uje j� w r�k� i siada obok niej wprost sceny �e te� ty mo�esz, Alicjo, nazywa� tego skurczyflaka rym samym imieniem co nieboszczyka ksi�cia pana. Mimo �e jestem ma�o subtelny, sprawia mi to jaki� b�l psychiczny. Tadzio robi ruch taki, jakby chcia� si� na niego rzuci�, ale wstrzymuje si�. LADY ze �miechem No - je�li nie fizyczny, to jeszcze mo�na wytrzyma�. KORBOWSKI Nie �miej si�. Nosz� moj� w�asn� dusz� na temblaku jak zranion� r�k�, jak owoc ukradziony z w�asnego 4 ogrodu, kt�ry dzier�awi m�j wr�g. Czuj� do ciebie poci�g morganatyczny tak silny jak ameryka�skie tornado. Jestem pe�en po��da� mezaliansu, przerobionego przez zr�cznego autora na autopamflet, kt�rym ch�oszcze sw�j w�asny, bezsilny los. LADY Przecie� to nie ma �adnego sensu, to wszystko, co m�wisz. KORBOWSKI {�" Wiem i dlatego m�wi� to. Czytam dniami i nocami twe �bie mi si� przewraca. ;; i Wyci�ga nogi przechylaj�c g�ow� za fotel. � ; >m LADY ,, , .., ,�-,y. ; ��:. . Sied� porz�dnie. .. KORBOWSKI Nie mam si�y. Jestem jak koszula w obj�ciach wy�ymaczki. Boj� si� czasu, kt�ry ucieka ko�o mnie jak wiatr pampas�w ko�o p�dz�cych antylop. M�cz� si�. TADZIO powa�nie To pan �adnie powiedzia�. Ja to wymaluj�, jak obudz� si� ze snu. KORBOWSKI S�uchaj, m�ody esteto, mo�e by� poszed� spa�? Naprawd�, do ��ka, co? TADZIO oparty o fotel Lady Nie p�jd�. Pan jest pi�kny przyb��da, a ja jestem u siebie. KORBOWSKI Jeste� takim samym przyb��d� jak ja. Id� spa�, radz� ci. LADY Pan Korbowski ma racj�. Mo�ecie by� u mnie na zupe�nie r�wnych prawach. TADZIO Nieprawda. Gdybym wiedzia�, czemu ON jest moim tatusiem, inaczej bym panu odpowiedzia�. To jest tajemnica. KORBOWSKI To nie jest �adna tajemnica. Tw�j niby-tatu� jest zwyk�ym morderc�. W ka�dej chwili mo�e wisie�. �yje z �aski ksi�nej pani, jak pies na �a�cuchu. Rozumiesz? TADZIO Nieprawda. Tatu�, gdyby chcia�, m�g�by by� wielkim, tylko nie chce. Ja to gdzie� s�ysza�em. KORBOWSKI wstaje i odpycha brutalnie Tadzia Ty kretynku, ja ci dam wielko��! Paszo� won! (Ta dzio 314 Kurki �ktdrugi wywraca si� na dywan, podpeba do maszyny i zaczyna znowu majstrowa�, pochylony - nic nie m�wi�c, Kor-bowski staje nachylony do Lady) Alicjo! Ja ju� nie mog� d�u�ej, lu nie jest twoje miejsce. Wyrzu� raz na zbity flak tego Wa�pora. Ja nie mog� tak �y�. Ja czuj�, �e ro�nie we mnie jakie� nowe potworne �wi�stwo i �le b�dzie z tymi, co mnie sprowokuj�. Rozumiesz? Wszystko - co czytam (a nic innego nie robi�), przetwarza si� we mnie jak w gor�czce na ohydne, w�ochate, okrutne, rozpalone z�o. Nie doprowadzaj mnie do nieprzytomno�ci. Rzu� to wszystko. Powiedz, �e dzi�. Powiedz, �e dzi�. Ja nie chc� ju� by� tym, czym by�em bez ciebie. Ja wiem, �e jestem niczym. Po co mi p�acisz? Po co ja �yj�?! �apie si� za g�ow�. TADZIO odwraca si� i patrzy na niego z zachwytem Niech pan p�knie, panie Korbowski, niech pan p�knie! Lady wybucha �miechem. KORBOWSKI grozi mu pi�ci� Milcz! (do L a dy) Alicjo, ja niczym jestem, ale w�a�nie dlatego. By�em najszcz�liwszym z ludzi. A teraz mam wszystko, o czym marzy�em, ale bez ciebie to jest nic, to warte tylko kulki w �eb. Ja si� w�ciekn�! LADY zimno Zdradzi�e� mnie? KORBOWSKI Nie, nie, nie! Nie pytaj mnie o to tak oboj�tnie. Ja tego nie znios�. LADY On si� te� m�czy. KORBOWSKI Co mnie to obchodzi. Niech si� sobie m�czy dalej spokojnie. Zrobi�a� z tego domu jakie� potworne dr�- czarium. Ja nie chc�. ..",....-.��.;.- -� ��>:> LADY z u�miechem >� " lb sobie id�! >r � .",.-;��-.;. KORBOWSKI nachylaj�c si� ku niej r;" -i ;,f ?'.*... /j Nie mog�. Powiedz, �e dzi� - dzi�. > w v \L Wchodzi Jan. ^* ; m -��;...��. ;s JAN ;.rv>i. .-�;- . , ���* Panowie: Widmower, Ewader i Typowic�, Y�Ur Grace. LADY Prosi�. . ?-? Jan exit. Wchodz� trzej Starcy we frakach. KORBOWSKI pochylony nad robot�, g�o�no �liczna robota, harmonia niebiesko-��ta. (cicho przez z�by) Powiedz, �e dzi�... LADY wstaje, mija go i idzie na spotkanie Starc�w Panowie wybacz�. Edgar sp�ni� si�. Starcy ca�uj� w r�k� Lady. TYPOWIC� To nic. Wi�c jak z nasz� spraw�. Theosophical Jam Company? LADY Przyst�pujemy ze wszystkimi kapita�ami. Reszt� gwarantujemy w nieruchomo�ciach. Sama nazwa jest cudowna. Edgar pojecha� do Union Bank. Powinien by� lada chwila. KORBOWSKI Alicjo!!! LADY odwracaj�c si�, m�wi zimno Panie Korbowski, czy mam pana prosi� o opuszczenie naszego domu? Korbo wski zwija si� w k��bek i pada na fotel, zakrywaj�c twarz r�kami. TYPOWIC� Pani, dzie� ten jest wielkim dniem dla naszej sp�ki. �$ EWADER ( Pani jest jedyn� osob� z arystokracji, kt�ra... WIDMOWER przerywa mu � Tak - pani jedna mia�a odwag�. Ten przyk�ad powinien... LADY Nie mog� m�wi� o tym wszystkim przed obiadem. 317 316 Wodna Niech panowie siadaj�. (Idzie na lewo. Starcy za ni�. Siadaj� nie witaj�c si� z Korbo w s kim.} Jestem za zupe�nym po��czeniem si� aryjsko-semickim. Semici to rasa przysz�o�ci. EWADER Tak, pani. Odrodzenie si� �yd�w jest warunkiem szcz�liwo�ci �wiata. WIDMOWER My poka�emy, co umiemy jako rasa. Dot�d mieli�my tylko genialne jednostki. Kotara w g��bi uchyla si� i zbiega szybko ze schod�w Ed-gar, ubrany w czarny anglez. Tadzio rzuca si� do niego. TADZIO Tatusiu, ja nie mog�. Ja nie wiem, kiedy ona m�wi prawd�. Wskazuje Lady. EDGAR odsuwa go Id� precz, (do wszystkich) Obiad na stole. TADZIO Tatusiu, ja jestem taki zupe�nie sam. E d gar rozmawia ze Starcami, nie zwracaj�c na niego uwagi. Korbowski siedzi jak mumia. LADY dzwoni. Wbiega z lewej strony A f r o s j a, ubrana cala zielono; zielona chustka na g�owie Afrosjo Iwanowna, we�cie ma�ego. Niech wypije zi�ka i spa�. Afrosja bierze Tadzia za r�k� i id� na lewo. Z prawej strony wchodzi Kurka W o dna, ubrana tak jak w akcie I, tylko ma po�czochy jedwabne, lakierowane pantofle i narzucon� peleryn�. LADY Kto to jest? .1 EDGAR odwracaj�c si� To ona!! Ty �yjesz?! ^, ilo:t. KURKA To ci� nic nie powinno obchodzi�. ; ; TADZIO zatrzymuje si� w lewych drzwiach - krzyczy Mamo!! Biegnie do Kurki. (t EDGAR do Kurki Czy to jest tw�j syn? K�ama�a� wszystko. KURKA zdumiona Nigdy nie k�ama�am. Nie znam zupe�nie tego ch�opca. Odpycha Tadzia, kt�ry si� jej czepia. TADZIO ;V Mamo! Ty mnie nie poznajesz? KURKA Uspok�j si�, dziecko. Nigdy nie by�am twoj� matk�. TADZIO Wi�c nie mam ju� nikogo! (Pl�cze.) I nie mog� si� obudzi�. EDGAR Afrosjo Iwanowna, wyprowad� w tej chwili Tadzia, niech idzie zaraz spa�. Afrosja uprowadza Tadzia na lewo, kt�ry id�c zanosi si� od p�aczu. LADY potr�caj�c E d gar a Powiedz�e raz, kto jest ta pani? EDGAR To jest Kurka Wodna - El�bieta Prawacka. LADY Przecie� j� zabi�e�? Co to znaczy? EDGAR Widocznie nie zabi�em, je�li tu wesz�a i stoi. Zdaje si�, �e to dow�d ostateczny. KORBOWSKI wstaj�c Wi�c ona �yje naprawd�. Jestem zgubiony. Ostatni spos�b pozbycia si� tej zmory przepad�! (do Edga r a) Mo�e pan by� spokojny, panie Wa�por, szanta� nie uda� si�. EDGAR Nic mnie nie obchodz� pa�skie szanta�e. Cierpi� z w�asnej 318 319 Kurka Akt drugi woli pa�sk� obecno�� w tym domu. Istot� mego obecnego �ycia jest pokuta, (do Kurki) Pokuta za to, czego nie zdo�a�em pope�ni�. Nie zdo�a�em i musz� cierpie� za to i pokutowa�. Ciesz si� - twoja to wina. Czy� mo�na sobie pomy�le� co� n�dzniejszego? KURKA Za ma�o jeszcze cierpisz. Za ma�o. I dlatego takie n�dzne ci si� to wydaje. Wchodzi Ojciec z prawej strony, we fraku, broda ogo- lona. EDGAR A! Niech ojciec b�dzie �askaw zaj�� si� go��mi. Ja mam par� s��w do pom�wienia z t� pani�. Kurka Wodna , �yje. S�dz�c z zupe�nego braku zdziwienia u ojca my�l�, �e ojciec to wszystko dok�adnie wiedzia�. OJCIEC weso�o No, oczywi�cie. ? ,s - EDGAR � � '�" - ': .-ds � v;-v'.. Potw�r! ^ OJCIEC Nieboszczka matka twoja psu�a ci�. Ja musz� to nadrobi� i wychowuj� ci� po swojemu. A teraz prosz� pa�stwa do sali. (do L a dy) Alicjo - czy pan de Korbowa--Korbowski jest proszony tak�e? LADY Naturalnie, (do Kurki) Po rozmowie z moim m�em prosz� pani� do sto�u. A po obiedzie na ma�� rozm�wk� ze mn�. KURKA WODNA Czy mog� pani� zapyta�, kto pani jest? LADY Jestem �on� Edgara Wa�pora, wdow� po Edgarze Ne-vermore. Podobno w pani jednej kocha� si� m�j pierwszy m��, i to na odleg�o�� dw�ch tysi�cy kilometr�w. Ha, ha! (do go�ci) Prosz� pan�w. Korbowski podaje jej r�k�. Ona go odsuwa, podaje r�k� Typowiczowi. Id� po schodkach. Jan odsuwa kotar�. Za nimi idzie dw�ch Starc�w, za nimi Oj ciec, a w tyle wlecze si� zupe�nie z�amany Korbowski. Przez ca�y czas E d gar i Kurka stoj� nieruchomo, patrz�c na siebie. Wszyscy znikaj� za kotar�, kt�ra si� zasuwa. KURKA Czy ty j� kochasz? EDGAR Nawet nie wymawiaj przy mnie tego s�owa. Nienawidz� samego jego d�wi�ku. KURKA v Ostatni raz odpowiedz na pytanie. � EDGAR Nie, nie, to jest co innego. Jestem zupe�n� marionetk�: wszystko dzieje si� poza mn�. A siebie widz� jako jaki� cie� chi�ski poruszaj�cy si� na ekranie. Mog� tylko obserwowa� ruchy, ale nimi nie w�adam. KURKA Wi�c nic nie sta�o si� wskutek mojej �mierci? EDGAR Sta�o si� to, �e m�cz� si� po tysi�ckro� wi�cej ni� dawniej. Zacz��em inne �ycie - nie nowe; z tego zrezygnowa�em dawno - INNE. W tym, co jest, wewn�trz tego, stwarzam szkielet nowy. Raczej stwarzaj� za mnie: ojciec i ona. KURKA A pustka ostateczna? M�wi� o uczuciach. EDGAR ���/� l Trwa dalej. KURKA -.s Czego chce od ciebie ojciec? Czy zawsze tego same-*; go? EDGAR -m Tak, m�wi, �e zostan� artyst� na pewno. r 320 321 Akt drugi KURKA Przecie� nie masz talentu - do niczego. EDGAR W�a�nie o to chodzi. Nie mam i mie� nie b�d�. Tak samo, jak nie stan� si� blondynem. Czarne w�osy dadz� si� utleni�, ale czarny charakter? KURKA Nie gniewaj si�, �e ci� o co� zapytam: jak jest z problemem wielko�ci? EDGAR Wielko��? Mo�e olbrzymio��? Powiedzia�em ci: jestem pajacem w r�kach niewiadomej si�y - jestem wielki jako marionetka. Cha, cha! KURKA Nie �miej si�. A realne �ycie? . ;: W o?.; EDGAR Zarz�dzam maj�tkiem �ony, kt�ry ca�y wk�adamy w The-osophical Jam Company. Ci trzej panowie to urz�dzaj� - ja jestem tylko manekinem. Pauza. KURKA Nie gniewaj si�, �e ci co� powiem. Za ma�o si� m�czysz. EDGAR Ty �miesz mi to m�wi�! Czy� nie rozumiesz ca�ej okropno�ci mojego �ycia? KURKA Rozumiem, ale to jest wszystko nic. Z ciebie mo�na tylko co� wydoby� torturami. Ja wiem na pewno. EDGAR Jak to, wi�c to jeszcze za ma�o? Moja �ona trzyma przy sobie tego Korbowskiego. Nienawidz� go, brzydz� si� nim jak ohydnym robakiem, pogardzam nim i musz� znosi� go ci�gle ko�o siebie. Teraz zajmie miejsce w nowej kompanii. Nie wiem, czy jest jej kochankiem, czy nie; nie pytam o to, nie chc� tego rozstrzygn��. Czy� to jedno ci nie wystarcza? Ka�dy wiecz�r to szczyt najgorszej ohydy. KURKA Przecie� jej nie kochasz. EDGAR Jeste� kobiet�, moje dziecko. Nigdy tego nie pojmiesz. Dla was jest tylko to: kocha, nie kocha, nie kocha, kocha. Wy nigdy nie rozumiecie m�czarni troch� bardziej skomplikowanych ponad rozstrzygni�cie tego problemu. KURKA Dalej. C� jeszcze ci� m�czy? EDGAR Wiesz, jak nienawidz� realnego �ycia. Od rana zajmuj� si� interesami: konferencje w bankach, gie�da, uk�ady z dostawcami, rachunki. Dzi� si� zaczyna naprawd�. Ja jako businessman. Szczyt m�czarni. KURKA To jest wszystko ma�e. A propos, a c� Tadzio? EDGAR Tw�j przed�miertny podarunek... KURKA Przysi�gam ci, �e nigdy przedtem nie widzia�am tego| ch�opca. EDGAR Fakty m�wi� przeciw tobie. Ale nie chc� rozbabrywa� tej historii. Zreszt� fakty nic mnie nie obchodz�. Wi�c nie jeste� jego matk�? KURKA �' Wiesz przecie�, �e ja n i e mog� by� matk�. EDGAR Zdarzaj� si� cuda. Czy wiesz, �e tam, gdzie bez skutku stara�em si� ciebie zabi�, stoi olbrzymia kazarma? Ale mniejsza o to. ; > ? KURKA ' � A! l ni Powiedz, jaki jest wasz stosunek. : 323 322 EDGAR Tadzia i m�j? Jestem do niego dziko wprost przywi�zany, a czuj� w nim przysz�ego drania, tak strasznego, �e Korbowski wyda�by si� przy nim owieczk�. Mam do niego fizyczny wstr�t nie do zniesienia, na tle szalonego przywi�zania. On mnie nie kocha wcale i nie chce \i widzie� we mnie ojca. On podziwia Korbowskiego - to ,, jest jego artystyczny idea�. G��wne m�czarnie wyliczy�em. Zdaje si�, �e dosy�. KURKA To jest nic. ; - r JAN ukazuje si� zza kotary Her Grace prosi pa�stwa do sto�u. . EDGAR Zaraz. (Ja n znika.) To jest nic? Czeg� chcesz wi�cej? KURKA Ja nie wiem... Mo�e wi�zienie, mo�e b�l fizyczny ci� uleczy. Bywa�y wypadki nawr�cenia... EDGAR Na co? Na teozofi�? KURKA * Nie - na wiar� w pozytywne warto�ci �ycia. EDGAR Czekaj! B�l fizyczny. To jest nowa idea. (Podbiega do sto�u i dzwoni. Kurka obserwuje go ciekawie. Wbiega czterech L oka i z lewej strony.) S�uchajcie, panowie: id�cie w tej chwili do muzeum ksi�nej pani i przynie�cie tu hiszpa�sk� maszyn� do tortur; wiecie, t� w ��te i zielone paski. Pr�dzej. Lokaje wychodz� szybko na lewo. Edgar przechadza si� nerwowo. Kurka Wodna idzie na lewo, siada na fotelu i wodzi za nim oczami. EDGAR No, teraz ja ci poka��... f KURKA Tylko nie sk�am czego� sam przed sob�. EDGAR ii Cicho. Teraz jestem panem siebie. Wiem, co robi�, i zrobi� to sam, bez niczyjej pomocy, (tupi�c nog� w pod�og�) Cicho! M�wi� ci... (Wchodz� Lokaje, nios�c d�ug� na dwa i p� metra skrzyni�, kt�rej �ciany s� przezroczyste, ze skrzy�owanych na ukos deseczek zielonych i ��tych. Na rogach skrzyni ��te ko�a z korbami wewn�trz, co� w rodzaju zydla. U korb wisz� grube sznury. Skrzynia ma wygl�d stary.) Postawi� na �rodku! (Lokaje stawiaj� skrzyni� i staj� po czterech rogach wyprostowani.) A teraz s�uchajcie: b�dziecie mnie m�czy� t� maszyn�. Cho�bym nie wiem jak krzycza� i prosi� was o lito��, b�dziecie mnie rozci�ga�, a� p�ki nie przestan� krzycze�. Rozumiecie: przywi��ecie mi nogi i r�ce i b�dziecie kr�ci� korby. LOKAJE >:vvw. ^ .-,--�-. � Tak jest, rozumiemy, tak, panie. ';:) < " EDGAR No - pr�dko. (Zrzuca anglez i rzuca go na ziemi�. Ma na sobie niebieskaw� koszul�. Po czym w�azi szybko do skrzyni i k�adzie si� na zydlu, g�ow� na lewo.) Pr�dzej! Lokaje z szalon� szybko�ci� zawi�zuj� sznury i zaczyna