1765
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 1765 |
Rozszerzenie: |
1765 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 1765 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 1765 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
1765 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Tekst oparto na wydaniu Pa�stwowego Instytutu Wydawniczego z 1985 r.
Wies�aw My�liwski
KAMIE�
NA KAMIENIU
GLOB 1986
Kamie� na kamieniu
Na kamieniu kamie�
A na tym kamieniu
Jeszcze jeden kamie�
(z pie�ni ludowej)
I
CMENTARZ
Wybudowa� gr�b. To si� tylko tak m�wi. A kto nie budowa�, ten nie wie, co taki gr�b kosztuje. Prawie tyle co dom. Cho� gr�b, m�wi�, te� dom, tylko �e na tamto �ycie. Bo wieczno�� nie wieczno��, a sw�j k�t powinien cz�owiek mie�.
Dali mi odszkodowanie za nogi, nawet sporo tysi�cy, posz�o. Mia�em zegarek, srebrny na dewizce, pami�tka z partyzantki, posz�o. Sprzeda�em pola kawa�ek, posz�o. I tylko mury postawi�em, a na wyko�czenie ju� mi nie starczy�o. Inna sprawa, �e gdyby Chmiel nie umar�, pewno bym wyko�czy�. Nie na raz, to po trochu. Co� by si� uchowa�o, co� sprzeda�o. By�by w ka�dym razie kto�, kto by wierci� cz�owiekowi dziur� w brzuchu i by go przypila�. Bo nie lubi� Chmiel rozpapra� roboty i zostawi�, jak dzisiejsze rzemie�lniki. Co zacz��, musia� sko�czy�. Tylko �e jak sko�czy� murowa� sklepienie, tak ani ju� nie przyszed� po zap�at� si� upomnie� i tego samego jeszcze dnia po�o�y� si� do ��ka, a za tydzie� by�o po Chmielu.
Ale c�, nie da�o si� znik�d wydrze� wi�cej grosza, �eby m�g� przed �mierci� mi sko�czy�. Bo jak nawet co� tam wpad�o, to pilniejsze by�y sprawy, a gr�b mo�e jeszcze poczeka�. Nikt, na szcz�cie, nie umiera. Do tego podatki, podatki. Tak �e jeszcze si� zapo�yczy�em. A tu przysz�o odda� i nie by�o sk�d.
Kubik, s�siad, prawie co dzie� przychodzi� i od drzwi ju�, ni pochwalony, ni jak si� masz, tylko kiedy oddasz i kiedy oddasz. Mia�e� na tamto Bo�e Narodzenie, a tu drugie tylko patrzy�. Ch�opak mi si� musi �eni�. Bachor w drodze. Garnitur mu trza kupi�, koszul�, buty. Muzyk�, w�dk�. Wszystko to pan m�ody musi. My�lisz, �e teraz to jak dawniej wesele. Po ojcu mia�e� ubranie, a koszul� ci matka z p��tnianki uszy�a. I sami swoi ze wsi, to aby b�ogos�awie�stwo by�o. A teraz i z miasta trza zaprosi�. To przecie im bimbru nie postawisz, tylko mus sklepow�. I wesele trzy dni, bo jak ju� przyjad�, to si� musz� na�re�, nachla�. Inaczej ci� potem obszczekaj�, �e u dziad�w byli. Jeszcze, cholery, jako� tak hulaj�, �e trze�wiej� w trymiga. Je��, nawet nie zjedz� tyle, co wypij�. I ka�demu po p� litra na drog�, �eby dobrze ci� wspomina�.
No, to po�yczy�em od Macio�ka. I odda�em Kubikowi. Liczy�em, Macio�ek a� za m�ynem mieszka, to nie b�dzie tak co dzie� przy-
chodzi� jak Kubik. Ale Macio�ek te� zgaga si� okaza�. Nie przychodzi�. Za to kiedy tylko mnie na wsi spotka�, z daleka ju� si� dar�:
- Hej, pieni�dze mi, chorobo, oddej! Po�yczy� to mia� kto!
Strach by�o do sp�dzielni po chleb p�j��, bo mo�e si� go akurat tam spotka. Strach nawet do ko�cio�a w niedziel�, bo nieraz nie poczeka�, a� si� za mur wyjdzie, tylko od razu przez ludzi na po�wi�conym jeszcze miejscu.
W ko�cu pomy�la�em, ma mnie byle �ajza szarpa�. Wzi��em ja��wk� na powr�z i zaprowadzi�em na skup. Na chowanie j� od ciel�cia przeznaczy�em, ale co by�o robi�. Patrzy�em tylko, �eby na wsi nikogo nie spotka�, kiedy j� prowadzi�em, bo co ma mnie kto �a�owa�, �e szkoda takiej ja��wki na skup. Na szcz�cie, pogoda, ludzie byli w polach i tylko stary B�ach na �awce przed cha�up� grzali si� w s�onku. Oczy mieli zamkni�te, drzemali czy przed s�onkiem, to liczy�em, �e jako� si� prze�lizgn�, ja��wka sz�a mi�kko, ja te� nie dobija�em. Nagle b�ys�o im w tych oczach, jakby si� na drug� stron� obr�ci�y.
- Co, do byka j� prowadzisz?
- Nie, na skup.
- By�oby do byka lepiej.
- Ano, by�oby.
- O, mia�by� z niej krow�. Na sze�� cyck�w by� j� doi�. Nie mu-sia�yby�ta wody pi� we �niwa. Siad�e mleko by�ta pili. Garnc�w by� tylko musia� nakupowa�. Dawniej na jarmarkach by�y, jakie chcia�e�, gliniaki, siwaki i blaszane. Serki m�g�by� warzy�. Na strychu by� se w s�omiankach pozawiesza� i niech schn�. Latami mog� schn��. A przy-sz�aby wojna, to masz serki suszone. Czy z kluskami, czy z chlebem. Czy nawet tak kawa�ek wzi�� w pole, ca�y dzie� mo�na ora�, kosi�, sia�. I nie czuje si� g�odu. Czy gawronom urypa� i rzuci�. By�yby chodzi�y do wieczora za tob�. A tak zar�n�, ze�r� i wysraj�.
- Ano, krowa te� nie wieczna.
- Nie wieczna, ale mleczna. A co wieczne?
Zagryz�em wargi, �eby nie powiedzie� z�ego s�owa staremu, bo mnie tylko zez�o�ci�. Sam wiedzia�em, �e mia�bym z niej krow�. Nie musia� mi nikt przypomina�. Sier�� na niej jak strzecha. G�owa nieduziutka, kark szeroki. Nogi w tyle szeroko rozstawione, jakby dwa wymienia mia�y jej urosn��. A do tego, gdy poszed�em j� z chlewa wyprowadzi�, za nic nie da�a sobie powroza na rogi za�o�y�. Nie i nie, z �bem na boki ucieka�a. A� j� wzi��em dopiero za pysk, pog�aska�em i m�wi�:
- Ja�o�, ja�o�, gr�b musz� wybudowa�.
A gr�b stoi nie wyko�czony i marnieje. Trzeba by go po wierzchu oszalowa�. P�yt� zrobi� do wchodu, �eby za ka�d� trumn� nie zamu-rowywa�. Napis wyry�, �e gr�b rodziny Pietruszk�w. Mo�e nawet ten napis poz�oci�. Wszyscy teraz z�oc�. U K�onic�w nie tylko, �e gr�b rodziny K�onic�w, ale i ka�de z K�onic�w z osobna wyz�ocone, Balta-zar K�onica, J�drzej K�onica, Adelajda K�onica, Zofia z Cholewk�w K�onicowa, urodzili si�, pomarli, a pr�cz tego, Panie, c� jest cz�owiek, �e� mu si� oznajmi�? B�dzie tego ze sto liter. No, ale samego lnu siej� K�onice trzy, cztery hektary co roku, to jest z czego z�oci�.
Te� mnie namawiaj�, �ebym sia� len. Len ro�lina z�otodajna, m�wi�. Lnu morga to z pi�� m�rg pszenicy, z siedem �yta, a kartofli B�g wie ile. I roboty nie wi�cej ni� przy �ycie, pszenicy, kartoflach. Zasiejesz, wyrwiesz, wysuszysz, wym��cisz i wieziesz na skup. Ziarno na siew? Zakontraktujesz, to ci dadz�. Jeszcze po�yczk� ci dadz�, �eby� mia� im czym zap�aci�. A przyjdzie mokry rok na len? To przyjdzie mokry i na �yto, pszenic�, nie m�wi�c o kartoflach. Bo mokry na wszystko jest mokry. Nie wybiera, pszenica, kartofle, len. Moje, twoje pole. Czy kto z nas Bogu milszy. Potop ca�y �wiat zala�. Noe si� tylko zosta� i po dwie sztuki wzi�� wszystkiego i po dwa ziarnka ziarnek. A wda si� zaraza jaka�? To �yto, pszenica, kartofle nie maj� swoich zaraz? Kartofle nawet gorzej, bo maj� swoj� stonk�. A stonce i ba�anty nie daj� ju� rady. O, napuszcza�y ba�ant�w w pola, mia�y by� na stonk�. Nawet kolorowiej si� zacz�o robi�. Kosi�e�, a tu ba�ant czasem spod n�g ci wyskoczy�. Ale d�ugo? Polowanie sz�o za polowaniem i teraz ba�anta ani na lekarstwo. Znowu ludzi w pola goni�, �eby stonki szukali. A brukiew, marchew, kapusta nie maj� swoich zarazi Bo co ich nie ma?
Tylko patrze�, a zarazy b�d� mia�y swoje zarazy, a zarazy tych zaraz swoje. Bo wszystko si� na tym �wiecie pcha na siebie i b�dzie si� gorzej pcha�o. A ty siej len, bo len przynajmniej p�aci. Mo�e te� nied�ugo. A wr�ble? Oj, ty g�upi, na wsi nie da si� bez wr�bli. Postawisz stracha na wr�ble, postawisz dwa albo w ka�dym rogu postawisz. Wielka sprawa par� krzy�y zbi� z kij�w. Poobleka� to w stare portki, kurtki, koszule, kapelusze. Ma�o to �ach�w u ka�dego, co si� do niczego nie nadaj�? Przez lata si� to zbiera, bo szkoda wyrzuci�.
Len to i s�oma, i ziarno p�aci. A �yto, pszenica tylko ziarno. Sp�jrz po wsi. Od razu wida�, gdzie len siej�. Czy p�jdziesz na sum� w niedziel�. Papierki z r�k lec� na tac� jak pi�ra z anio��w. A brz�knie gdzie� �elazny czasem, to si� wszyscy ogl�daj� jak na winowajc�. Le�a�e� w szpitalu, to by�o tu dw�ch takich, od wiosny do jesieni malowali ko�ci�. Jeden kiedy� pijany z rusztowania zlecia�. Ale drugi ma�o-
wa�. Sufit teraz ca�y na niebiesko jak niebo. A na �cianach nowe M�ki Pa�skie. Dawniej g�owa Jezusa w cierniowej koronie, to teraz jedno oko jego. Ludziom lepiej, to i Pan B�g lepszy. A ten nowy dzwon na wie�y to z czego? Ze lnu, bracie. Bije, to go s�ycha� za g�rami, za lasami. Przychodz� stamt�d ludzie po s�l, naft�, zapa�ki, to m�wi�. Bim-bam, bim-bam.
Ale jakby tak wszyscy siali len, to kto by sia� �yto, pszenic�, z czego by�by chleb? Cho� nieraz sobie my�l�, mam siedem m�rg, mo�e by si� zmie�ci�a gdzie� ta morga lnu? Zrobi�oby si� troch� grosza, jakby tak przyszed� dobry rok na len. I mo�e bym wreszcie wyko�czy� ten gr�b, bo ju� wstyd. Wygl�da jak bunkier, ni figury, ni krzy�a. Nie m�wi�c, �e ju� tyle lat. Stawia� tu jeden u Malinowskiego na grobie krzy�. Chcia� i mnie postawi�. Ale nie podoba� mi si�. Jak s�upek od p�otu, bez Pana Jezusa, to co to za krzy�. Ale i z tych bogatszych nic mi si� jako� na naszym cmentarzu nie podoba. Zajd� czasem popatrze�, �e mo�e by si� z kt�rego� na m�j gr�b nada�o, to tylko bogatsze i bogatsze. Kowalik�w krzy� to gdzie tam jeszcze przed cmentarzem wida�. Prawie r�wny z drzewami. I jakby drzewo ob�amane przez wichur�. I jakby z dw�ch pni drzew nie okorowanych zbity. S�czki nawet po nim po�cinane niby na prawdziwym drzewie i kora ze staro�ci pop�kana. A to wszystko w kamieniu wyd�ubane. Sam Pan Jezus nawet nieduziutki, za to korona cierniowa niczym wronie gniazdo. Staniesz pod nim, to jak pod szubienic� i g�ow� trza zadziera� jakby na wisielca. I po c� tak wysoko? Na �mier� w g�rze nie da si� d�ugo patrze�. Kark zaraz dr�twieje. W g�r� da si� tylko patrze� na pogod� albo gdy bociany odlatuj�, a �mier� ku do�owi ci�gnie. Nawet p�aka�, gdy si� w g�r� g�ow� zadrze, nie bardzo si� daje. �zy si� w wyci�gni�tym gardle dusz� i zamiast do oczu, do �o��dka p�yn�.
Raz jednego z naszych na takim wysokim krzy�u Niemcy powiesili. To gdy si� z do�u na niego patrzy�o, wydawa�o si�, jakby si� tak z tego �mia�. A gdy na ziemi u st�p naszych ju� le�a�, twarz mia� pokurczon� z b�lu i j�zyk na wierzchu. Mo�na by pomy�le�, �e si� jakim� s�owem udusi�, co mu w gardle uwi�z�o, gdy je chcia� wykrzycze�. Cho� w tamtych czasach przewa�nie co� kr�tkiego si� krzycza�o w takich chwilach i na jedno kopyto. Tyle co od naci�ni�cia cyngla do kuli w swoim ciele.
Gdyby zreszt� nie w pola ucieka�, tylko w drug� stron�, ku rzece, by�by si� mo�e uratowa�. Rzeka nieg��boka, nieszeroka, zwyk�a rzeka, w ka�dej wsi taka p�ynie. Konia poisz, to pyskiem prawie dna si�ga. Stare wiadra z niej wystaj�, a w wiadrach mi�tusy. Baby, kiedy szmaty p�ucz�, to na �rodek wy�a�� i woda im ledwo kolana obmywa. A na brzegach wierzby, krzaki. I bli�ej mia� do rzeki ni� do tego krzy�a. Cho� mogli go akurat w stron� krzy�a goni�. A cz�owiek tam ucieka, gdzie go goni�. Albo m�g� mu si� ten krzy� wyda� brzegiem lasu.
Postrzelili go, ale jako� dowl�k� si� do tego krzy�a. Obj�� go r�kami z wszystkich si�, mia� potem pe�no drzazg za paznokciami i sk�r� na r�kach zdart� a� do �okci, bo w �aden spos�b nie mogli go oderwa�. Musieli mu a� palce wy�amywa�. I ju� prawie nie�ywego powiesili go na ramieniu tego krzy�a. Nie by�o go jak zdj�� potem i trzeba by�o krzy� ur�ba�.
Albo c�rka Bara�skiego, trzech lat nawet nie mia�a, a gr�b jej Bara�ski wybudowa�, jakby ca�y r�d Bara�skich od dziada pradziada w nim pochowa�. I Pan Jezus na tym grobie nie do��, �e wielkolud, to czy to kamie� taki siwy, czy czym� powleczony, �e wygl�da, jakby ze sto lat �y�. A co �y�? Trzydzie�ci trzy. I nie pochylaj�c g�owy przed futryn� m�g�by wej�� do ka�dej cha�upy. Sam nie jestem u�omek i za kawalerskich czas�w by�em we wsi najwy�szy. Nieraz tylko na zabawie w dalszej wsi trafi� si� kto� wy�szy. A na ca�y oddzia� w partyzantce nie by�o wi�cej ni� dw�ch, trzech troch� wy�szych, cho� ch�op w ch�opa jak d�by. To gdyby zrobi� w dwuszeregu zbi�rk�, Pan Jezus wypad�by gdzie� w �rodku. M�wi�em nawet Bara�skiemu, �e na takim dziecku lepszy by�by anio�. Ale machn�� r�k�. Anio� najwy�ej si� wstawi, ale nie zbawi.
Stoi jakby na pag�rze jakim�, r�ce spl�t� na piersiach, g�ow� spu�ci� i duma. Ano, jest o czym poduma�. B�g czy cz�owiek, na ka�dego przyj�� to musi. Jeszcze nad trzyletnim dzieckiem? Mo�na duma� i duma�, co by z niej wyros�o. Bara�ski si� chwali�, �e by�aby doktork�. Ale czy to mo�na umar�ymi si� chwali�? Lepiej pacierz za nich zm�wi�. A Bara�ski zawsze by� chwalidup. Kupi� kiedy� konia, to si� chwali�, �e czterolatek. A zajrze� by�o w z�by, to co najmniej drugie tyle. Mo�e by zosta�a krawcow�. Alboby jak inne za m�� wysz�a i robi�yby z ch�opem a� do �mierci w polu.
Albo Partyka, postawi� na swoim grobie Jezusa krzy� d�wigaj�cego na Golgot�. To w barach jakby trzech Partyk�w, a ka�da jego stopa prawie trzy ludzkie. Do tego koniec krzy�a a� na s�siedni gr�b Cie-pieli wystaje i ci�gle si� z Ciepiel� na Wszystkich �wi�tych k��c�. I tak wielki Pan Jezus, gdy nawet krzy� na Golgot� niesie, nie czuje cz�owiek, �e mu ci�ko. Bo gdyby� chcia� mu nawet pom�c, to co ty ze swoj� si�� przy jego. B�g powinien by� jak i cz�owiek, �eby wida� by�o, �e go boli, co cz�owieka boli. �eby mo�na si� by�o i zamartwi�, kiedy
on zmartwiony. I po�a�owa� go jak samego siebie. I wyrozumie�, gdy tak samo jak cz�owiek nic nie mo�e. A nawet si� pomienia�. Ty daj mi krzy�, ponios� za ciebie, a ty za mnie pomy�l.
�a�uj�, �e nie by�em lotnikiem, bobym sobie mo�e postawi� takie �mig�o jak u Jasia Kr�l�w na grobie. Strasznie mi si� to �mig�o podoba. Ale c�, ni pies, ni wydra cz�owiek. A Jasiu, kiedy by� ostatnim razem we wsi, mia� ju� kapitana. Rozbi� si� na odrzutowcu, gdy do defilady �wiczyli. Przywie�li go w metalowej trumnie osobnym samochodem. A w drugim przyjechali kolegi Jasia. Ze dwudziestu ich by�o i same oficery. Srebrny sznur u ka�dego przez rami�, medale na piersiach, bagneciki przy bokach. Po sze�ciu go nie�li od samej cha�upy na cmentarz. A nawet na jedn� zmian� nie dali go nikomu wzi��, cho� i tutaj, we wsi, mia� Jasiu koleg�w. Krowy razem pa�li, do szko�y chodzili.
Sz�a ca�a wie� w pogrzebie. Sz�a stra� po�arna. Sz�y dzieci ze szko�y. A dw�ch ju� siwych pu�kownik�w prowadzi�o za trumn� pod r�ce, jeden z jednej strony, drugi z drugiej, Jasia ojc�w, Kr�la i Kr�low�. Stary Kr�l niewielkiego wzrostu, a jeszcze jakby si� przykurczy�, nie wiadomo, od ramienia pu�kownika czy od �mierci syna, cho� wcale nie p�aka�. M�wili potem ludzie, �e nikt by nie p�aka� za takie odszkodowanie, jakie Kr�le dostali od rz�du. Ale mog�o by� i tak, �e przy takim pu�kowniku i stary Kr�l poczu� si� �o�nierzem.
Po Kr�lowej te� nie by�o wida�, �e p�aka�a. Za to na cmentarzu, gdy nad trumn� Jasia jeden z tych pu�kownik�w powiedzia�, �e zgin�� jak bohater, osun�a si� temu drugiemu co j� podtrzymywa�, na r�ce i musieli j� cuci�. I zacz�a dopiero p�aka� na drugi dzie� po pogrzebie, kiedy ju� si� wszyscy rozjechali. I dot�d, tyle lat, a wci�� p�acze i p�acze.
Potem przyjechali jacy�, nazwozili blachy, ci�li, gi�li, spawali, a� wysz�o z tego �mig�o. Nie bardzo si� niekt�rym ludziom to �mig�o podoba�o, �e ojciec, matka chrze�cijanie i Jasiu te� by� chrzczony, a tu �mig�o zamiast Pana Jezusa na grobie. Cho� wed�ug mnie to �mig�o smutniejsze ni� niejeden Pan Jezus. Jeszcze zmy�lne takie, �e kiedy wiatr wieje, to w nim co� takiego s�ycha�, jakby po niebie samolot przelatywa�. Mo�e nawet ten sam, co si� Jasiu na nim rozbi�? I gdy d�u�ej patrzysz, to wydaje ci si�, �e si� to �mig�o nawet kr�ci. Tylko �e tak szybko, a� tego nie wida�. Wida� tylko smug� �wietlist�, kt�ra stoi na grobie. A gdyby kto� chcia�, to to �mig�o mo�e by� za ukrzy�owanie.
10
Ciekawe, co te� takie �mig�o mog�oby kosztowa�? Cho�by sama robota. Zwyk�y blacharz tego nie zrobi. Co innego dach pokry�, a co innego takie �mig�o. Ci, co na grobie Jasia to �mig�o stawiali, ci�gle w jakie� papiery zagl�dali i mierzyli wzd�u�, wszerz i z daleka, jakby komasanty przy scalaniu grunt�w. Tylko �e po urz�dowych cenach to pewnie nie tak drogo. Ale to by i umrze� trzeba urz�dowo.
W gminie kiedy pracowa�em, to gdy kto� umar� z urz�dnik�w, gmina wieniec darmo cho� dawa�a, z jedliny, par� kwiatk�w wplecione i na szarfie pisa�o, od gminy i koleg�w. I nad trumn� par� s��w zawsze kto� powiedzia�,, �e lubiany by�, umia� z lud�mi �y�, �egnaj, niech ci ziemia lekk� b�dzie. Ale cz�owiek sam, to wszystko musi sam i za swoje pieni�dze. Bo nawet jak ci kto po�yczy, toby potem krew z ciebie wyssa�, �eby� czasem nie umar� przed oddaniem.
Mo�e by mnie zreszt� ten gr�b tyle nie kosztowa�. Tylko �e zachcia�o mi si�, �eby by� i przedsionek. A taki przedsionek to prawie jedna trzecia grobu i koszt�w, ma si� rozumie�, jedna trzecia wi�cej. Za to jest jak wej��, jest gdzie si� obr�ci�, kiedy jest przedsionek. Trumn� si� wstawia, jak na trumn� przysta�o, a nie jakby beczk� z kapust� upycha�. Nieboszczykiem nie szarpie si�, nie przekr�ca, nie trz�sie. Przez to si� i ludzi od �alu nie odrywa. I po samym ju� chowaniu wida�, �e to do wieczno�ci.
Tak samo kwatery porobi�em osobne, rozdzielone �ciankami, szerokie, bo nie cierpi� ciasnoty, nawet w grobie. Nie tak jak u innych, �e jedno na drugim jak buraki w dole i tylko na szynach. Potem gnij� i spadaj� na siebie. U mnie nieboszczyka si� wsuwa jakby chleb do pieca, zamurowywuje i przynajmniej w tamten �wiat nikt mu nie zagl�da. Bo ho, ho! nie brak i takich, co i tam by zajrzeli, gdyby tylko si� da�o. Kwater jest osiem, cztery na g�rze, cztery na dole. Tyle wyliczy�em, �e powinno nas by� najbli�szej rodziny. Matka, ojciec, Antek, Stasiek, ich �ony, Micha�, no i ja.
Dziadk�w ani z matki, ani z ojca strony nie liczy�em. Niby dziadki te� najbli�sza rodzina, ale ile to ju� lat, jak pochowani. I zwyczajnie, w ziemi, to ich ziemia dawno przetrawi�a. A pr�cz tego wojna wszystkie groby wymiesza�a na naszym cmentarzu, to nawet trudno by odnale��, gdzie by�y. I pewnie dzisiaj na ich miejscach ju� kto� inny le�y.
Zreszt� ze strony matki dziadka, �ukasza, ani babki, Rozalii, nawet nie zna�em. Dziadek jeszcze w zesz�ym wieku zabi� karbowego i musia� ucieka� do Ameryki. I ju� w tamtej ziemi zosta�. Karbowy by� podobno pies i zaleca� si� do babki, a dziadek i samemu dziedzicowi nie da�by sobie w kasz� naplu�. Klepn�� raz karbowy babk� w ty-
11
��k, jak zbierali w polu, to dziadek z�apa� karbowego za orzydle i przycisn�� do snopk�w, a� mu �lepia na wierzch wysz�y. To za to karbowy nie dopisa� dw�ch dni�wek dziadkowi przy koszeniu j�czmienia. Dziadek liczy� nie umia�, ale ka�dy dzie� pami�ta� jak sw�j, w�ciek� si�, wyrwa� karbowemu kij, na kt�rym karbowy zapisywa� dni�wki, potrzaska� o kolano i wyrzuci�. Masz ty, sukinsynie! My�la� dziadek, �e si� strasznie zem�ci�. A karbowy �mia� si�, a� po polu hucza�o. A kiedy si� wy�mia�, do dziadka won! To dziadek, nie namy�laj�cy si�, kos� go po szyi, a� si� g�owa karbowego potoczy�a koniom pod kopyta. Konie si� sp�oszy�y, wywali�y w�z ze zbo�em, jeden z�ama� nog�, musieli go dobi�. Przyjechali kozaki, zbobrowali cha�up�, przetrz�sn�li wie�, ale dziadek by� ju� w drodze do Ameryki.
D�ugo nie dawa� stamt�d znaku �ycia, nawet nikt nie wiedzia�, �e tam jest. Dopiero po paru latach, kiedy wszyscy my�leli, �e nie �yje, przys�a� babce Rozalii troch� dolar�w i list. Pisa�, �e ju� nigdy do wsi nie wr�ci, a tego, co zrobi�, nie �a�uje, bo przynajmniej jednego drania mniej na �wiecie i �wiat przez to kapk� lepszy. Cho� nie-lekko mu tam. Ca�ymi dniami przez bezludzia, w skwarze, w kurzu p�dz� byd�o do miasta na rze�. Bli�ej na wojny tu u nas si� chodzi�o, ni� oni tam to byd�o p�dz�. A zap�dz� jedno stado, p�dz� drugie. I tak bez ko�ca. Nieraz, jak ich susza z�apie, to szczyny swoje pij�, bo rzeki wyschni�te, a byd�o pada jak muchy. A nawet gdy chmura nadejdzie, to deszcz, zanim do ziemi doleci, w powietrzu wysycha. Ale m�g�by drugi raz skosi� �eb karbowemu, jakby zb�j chcia� klepn�� babk�. Kiedy� bufet w tamtejszej karczmie wywr�ci�, bo nagle zobaczy� babk� z karbowym w u�ciskach. Kl�knij przed Panem Jezusem. Rozalciu. przysi�gnij na m�k� Jego. Mo�e masz gacha jakiego? To niech ci� r�ka Boska broni, Rozalciu. i niech ci� Felek, szwagier, dobrze pilnuj�. A ty, Felek. szwagrze, pilnuj jej. bo jakby co. spotkamy si� na tamtym �wiecie i si� policzymy. I pisa�, �e za drugim razem napisze, kiedy ma babka przyjecha� do niego. A nie tak pr�dko, bo pi�� dolar�w go ten list kosztowa�, a pi�� dolar�w to ty wiesz, jaki to maj�tek. Rozalciu?
Krawiec Blume mu ten list do babki napisa�, do kt�rego zaszed�, �eby portki mu po�ata�, jak to byd�o p�dzili, a okaza� si� chrze�cijanin, cho� �yd.
Ale babka jak i dziadek, w gor�cej wodzie by�a k�pana. I nie czekaj�c, a� jej zn�w napisze, jak obieca�, odda�a moj� matk� i jej brata. Sylwestra, kt�ry zmar� potem na czerwonk�, siostrze, a oboje byli jeszcze dzie�mi, i hajda za dziadkiem do tej Ameryki. Odradzali jej ludzie, �e to a� po drugiej stronie �wiata, �e dalej ni� s�o�ce za-
12
chodzi, �e w d� g�owami tam chodz�. Wr�ci� kto� z Podle�nej i mia� wszystko przewr�cone, dzie� przesypia�, w nocy wstawa� i tylko psy bez przerwy na niego szczeka�y. Ora� w nocy, kosi� w nocy, kiedy� nawet noc� wybra� si� na jarmark, nic nie sprzeda�, nic nie kupi� i ju� do cha�upy wi�cej nie wr�ci�. Rzeka go dopiero gdzie� na brzeg wynios�a. Ale babka za nie mia�a wszelkie rady, przestrogi.
M�wili potem ludzie, �e to Pan B�g babk� skara�, �e dzieci rzuci�a, a za ch�opem polecia�a. Bo gdy by�a babka ju� na morzu, zerwa�a si� wielka burza. Nasz�y ci�kie chmury i ciemno si� zrobi�o jakby w najciemniejsz� noc. Wichry wy� zacz�y niby stada g�odnych wilk�w. B�yskawice raz po raz dar�y niebo na po�owy. A piorun�w nikt nie widzia� jeszcze takich, a� dziury w morzu wybija�y do samego dna. I wtedy ba�wany huzia na ten statek i pra�y, ile tylko si�. Ludzie rwali sobie w�osy, wzywali Boga, Maryj�, wszystkich �wi�tych, nieznajomi z nieznajomymi si� �egnali. By� ksi�dz na statku, to jedni rzucili si� do niego do spowiedzi, a inni od razu w morze. Babka ukl�k�a i zacz�a wo�a�, �ukasz! �ukasz! Przysi�g�am Panu Jezusowi na m�k� Jego, jak �e� mi napisa�! Ani z tym psem karbowym, ani z nikim! Z tob� tylko. �ukasz! Gdybym mog�a ci policzy�, ile �ez wyla�am! Gdyby ksi�dz m�g� ci zdradzi� przenaj�wi�tsz� tajemnic�, com mu na spowiedzi wyzna�a' A bratu. Felkowi. nie wierz! Z�y cz�owiek, cho� brat! Stale si� tylko pyta�, czy� mu dolar�w nie przys�a�! I �e jak mu nie przy�lesz, to ci wszystko napisze i nie b�dziesz mnie chcia� zna�. Klucz od cha�upy jest nad futryn�, nad drzwiami, jakby� kiedy� chcia� wr�ci�! A dzieci zostawi�am u siostry. Agaty, nie b�dzie ich krzywdzi�. Da�am jej krow�, wszystkie kury i po�ciel. Powiesz, �e� ich ojciec, i poznaj� ci�. Tyle chcia�am ci naopowiada�, jak przyjad�, ale nie przyjad�. �ukasz. B�g nie chcia�. To ci cho� posy�am te s�owa przez Niego, �eby� wiedzia�, jak by�o. W tej samej chwili ba�wan jak cha�upa waln�� w statek i statek nie wytrzyma�, p�k� na p� i uton��, a ze statkiem babka. Podobno zawsze mia�a pstro w g�owie i lubi�a weso�e �ycie. �aden odpust si� bez niej nie oby�. �adne wesele, �adne chrzciny, a przeta�cowa� mog�a i trzy noce. Tote� nawet grobu swojego nie dost�pi�a, tylko ryby j� zjad�y.
Cho� wed�ug mnie. czy w grobie robaki zjedz�, czy w morzu ryby. ta sama wieczno��. Na S�d Ostateczny b�d� musieli wsta� tak samo ci z grob�w jak ci z m�rz. A ile to mniej zachodu w morzu, ni� gdy przyjdzie taki gr�b wybudowa�.
Ze strony zn�w ojca babka. Paulina, umar�a, kiedy dzieckiem jeszcze by�em, i tylko troch� j� pami�tam. A dziadek, Kasper, prze-
13
�y� j� par� lat, ale co to by�o ju� za �ycie. Za potrzeb� szed�, to mnie matka wysy�a�a, �eby i�� go popilnowa�.
- Id�, Szymu�, id�, dziecko, bo mnie si� tu gotuje. Zaprowad� dziadka za stodo��. Wyjd� jeszcze gdzie na drog� i wstyd by�by przed lud�mi. I wyrwij mi ze dwie pietruszki!
A� trudno uwierzy�, �e to dziadek podobno kab��k do kosy pierwszy we wsi wymy�li�. Wymy�li� czy wypatrzy�, r�nie ludzie gadali. Niekt�rzy, �e wypatrzy�, kiedy z wojny wraca�. Gdzie� tak kosili z kab��-kami na kosach. I kiedy wr�ci�, tak samo zacz�� na swoim kosi�. Bo niby co takiego do wymy�lania by�o. Kawa�ek d�bowego pr�ta, dwie dziurki w stylisku, ka�dy m�g� wymy�li�. Zreszt� s� rzeczy, kt�rych nie musi nikt wymy�la�, bo s�. Taki bat na konia. Jest i si� siepie, jak ko� nie chce ci�gn��. To pewnie razem z koniem musia� by�. Czy dach na cha�upie, ko�a u wozu, podeszwy u but�w.
Podobno i stra� po�arn� dziadek za�o�y�. Bo przedtem gdy si� pali�o u kogo�, zlatywali si� ludzie ka�dy ze swoim wiadrem z wod� i gdy na ogie� te wiadra wylali, to im si� wydawa�o, �e co mogli, to pomogli. Baby zaczyna�y lamentowa�, o Jezu! Jezu! A ch�opy wyci�gali machork� i kurzyli. Tu si� pali�o, a oni dumali, czy B�g tak chcia�, czy kto� podpali�. Bo jak B�g tak chcia�, to nie pomo�e ratowa�. Inna sprawa, �e nie by�o studzien w podw�rzach i po wod� chodzi�o si� do stoku do rzeki. A tu cha�upy drewniane i strzechami kryte. To kiedy� si� p� wsi spali�o, a z innymi i nasza.
Dosta� te� dziadek jakie� papiery na ziemi�, ze powsta�c�w ratowa�. Nie pami�ta�, ile tego by�o. ale m�wi�, �e maj�tek. Dziedzicem m�g�by zosta�. Tylko �e gdzie� zakopa� te papiery i nie m�g� sobie za nic przypomnie� gdzie. Ale co si� dziwi�, przez wi�cej ni� p� wieku nie by�o potrzeby ich nikomu pokazywa� ani si� do nich przyznawa�. Mo�na by�o jak nic p�j�� na Sybir, to same mog�y si� zapomnie�. Jeszcze spali�a si� w tym czasie ta po�owa wsi, to nie tylko si� pami�� w ludziach pomiesza�a, ale nawet ziemia z ziemi�, i szukaj teraz wiatru w polu. jak zakopane by�y wedle dawnej ziemi.
Zaklina� ojciec dziadka na wszystkie �wi�to�ci, �eby sobie, przypomnia�, bo s�ycha� ju� by�o. �e Polska powstaje, koniec b�dzie niewoli, to i ziemi�, wiadomo, b�d� �apa�, a kto pierwszy z�apie, tego b�dzie na wieki. Pr�bowali nawet razem sobie przypomina�. Wstawali tylko �wit, odmawiali pacierz, po czym wyprowadza� ojciec dziadka na obej�cie i chodzili krok za krokiem, wolniute�ko, patrz�c w ziemi�, i za ka�dym krokiem ojciec pyta� si�, mo�e tu? Przystawali, dziadek duma�, duma�, ojcu ju� si� nadziej� oczy zaczyna�y �wieci�, ale prze-
14
wa�nie dziadek m�wi�, tu nie. Cho� czasem, jakby go co� nawiedza�o, odpowiada�, ano, trzeba by pokopa�. I ojciec kopa�. Kopa�, potem zasypywa�. Potem z�o�ci� si� na dziadka, wygadywa�, �e wida� diabe� tak zamuli� pami�� w dziadku, �e darmozjad z dziadka, bo zje�� nigdy nie zapomni, �e gdyby nie pi� kiedy� tyle, toby mia� i pami�� teraz dobr�, �e co nie trza, to pami�ta. S�dny dzie� si� robi� nad dziadkow� pami�ci�. A� nieraz matka bra�a dziadka w obron�, �e o co si� tak ojciec piekli, nie mieli�my tej ziemi dot�d, to i dalej nie musimy mie�. aby zdrowie by�o. Mo�e to B�g nie chce, �eby dziadek pami�ta�, to nie ma si� co z�o�ci� na Boga, bo B�g wie, co robi. A dziadek jak trusia, przybity t� swoj� niepami�ci� jakby jak�� wielk� win�, ba� si� cho�by oczu podnie�� na ojca. Dopiero gdy ojciec si�ga� po kapciuch z machork�, co by�o znakiem, �e ju� si� wyz�o�ci�, wtedy i w dziadku s�owa si� o�miela�y:
- Choroba, wszystko pami�tam, a tego nie. M�g�bym ci nawet powiedzie�, kto umar�, jak tu m�r by�. No, spytaj mi si�. M�wili, �e to Bolek Kose� do G�rek sk�d� przywl�k�. Jak z wojska tylko wr�ci�, zacz�li co� tak ludzie w G�rkach chorowa�, a w nied�ugo ca�a wie� pomar�a. A z G�rek na inne wsie posz�o, cho� nie dali chodzi� ze wsi do wsi, tylko wszystko wybielili, cha�upy, p�oty, drzewa, figury. A ile krzy�y nastawiali! Z ka�dej strony �wiata krzy�. I nie by�o. jak teraz, cztery. Tylko gdzie� oczy obr�ci�, krzy�. I na ka�dym. Panie, zmi�uj si�. Panie, zmi�uj si�. Panie, zmi�uj si�. Nasz� wie� na szcz�cie aby tylko z brzega omacn�o. Wymar�y Powi�laki i m�ynarz Kasperski. Powi�laki chodzi�y na zb�jowanie, to dobrze im tak. A Kasperski domieszywa� po�ledni� m�k� do takiej i nigdy otr�b nie odda�, ile trza. Oszukaniec by� jak ciort. Ale m�yn�w tak nie by�o jak teraz. U nas i w Zawodziu dopiero. Nieraz trzy dni musia�e� zmitr�y�. Ale je�dzili i do Zawodzia, cho� tam tak samo oszukiwa�, ale jakby mniej. Bo bez oszuka�stwa nie by�o �wiata i nie b�dzie. Kiedy� tak buty kupi�em na jarmarku. Niby rzemie� na oko. Plu�e� na podeszew, to nie wsi�ka�o. Mia�o by� na mokro, na sucho, do ko�cio�a, w pole, a ledwo �em wiosn� przechodzi�. Pojecha�em, �eby mi choroby odda�y pieni�dze, to ju� tamtych nie by�o, co u nich kupi�em. Inne by�y i tak samo zachwala�y, �e ich nie oszukane. A wiesz ty. co takie buty kosztowa�y? No, spytaj mi si�. Tylko o te buty. Co ci szkodzi. Trzy ruble. Pami�tam. M�g�bym ci nawet opowiedzie� wszystkie konie po kolei, jakie mieli�my. Spytaj mi si�. Na samym pocz�tku to�my mieli deresza. Zb�j si� mieni�, bo gryz�, jucha, i kopa�. Nie sz�o nim robi� i sprzeda� go ojciec. Ale kupcowi nie powiedzia�, �e Zb�j, tylko Kuba, a my �e si�
nazywamy Kapusty, nie Pietruszki, i �e Ole�nica nasza wie�. A do Ole�nicy b�dzie ze trzy wiorsty i w przeciwnej stronie. No, i jako� nie przyjecha�. Widzisz, pami�tam. To i te papiery se przypomn�. P�ki nie przypomn�, to nie umr�. Dasz zakurzy�?
I ojciec, dalej niby z�y, dawa� dziadkowi zakurzy�. A na drugi dzie� zn�w prowadzi� dziadka po obej�ciu. Krok za krokiem i za ka�dym krokiem, mo�e tu? Zeszli chyba wok� �wiata, jakby tak policzy� te ich wszystkie kroki, cho� obej�cie nasze nie takie zn�w wielkie. I po zastodolu, i po sadzie chodzili, i do chlew�w, do stodo�y zachodzili, a nawet do piwnicy znosi� ojciec dziadka, bo piwnica u nas g��boka, schod�w ze dwadzie�cia, to nie da�by dziadek rady sam zej��. Ale wci��, tu nie. I tylko czasem, ano trzeba by pokopa�. I ojciec kopa�. Kopa�, potem zasypywa�. I od nowa z�o�ci� si� na dziadka.
Na wszystkie sposoby pr�bowa� si� ojciec dosta� do pami�ci dziadka. Kaza� sobie z rana opowiada�, co si� dziadkowi w nocy �ni�o. Tylko �e na staro�� nie ma z czego si� ju� �ni�, tak �e ma�o kiedy si� dziadkowi �ni�o. To zn�w si� ojciec z�o�ci�. Bo �eby tak nic? No, to czasem �ni�o si� dziadkowi, ale nie to, co by ojciec chcia�. Bo albo jak po rzece brodzi i mi�tusy wyci�ga z narzucanych wiader, ale woda jak na z�o�� nieprzezroczysta. Czy jak z Karolk� Bugaj�wn� hulaj� na weselu Karolki, a Karolk� g�aszcze dziadka po g�bie i do ucha mu szepce, oj, ty, Kasper, Kasper. Czemu� taki stary, Kasper? Albo �e chodz� z ojcem po obej�ciu i ojciec si� pyta, mo�e tu, a dziadek, o, patrz, jaka to glizda wy�azi z ziemi. Chora ziemia, chora, nic z niej ju� nie b�dzie.
To prze�cieli� ojciec ��ko dziadkowi, ze s�omy na grochowiny, bo jak ma mu si� nic nie �ni�, to niech nie �pi przynajmniej tak twardo. B�dzie si� wi�cej wierci�, wi�cej budzi�, to i wi�cej my�li zaczn� go nachodzi� i mo�e sobie przypomni. A dziadkowi wyt�umaczy�, �e pche� za du�o by�o i trza by�o prze�cieli�, a s�omy zosta�o tylko ju� na sieczk�. Z pocz�tku skar�y� si� dziadek, �e ca�y dr�twieje. Ale powoli si� ule�a� i by�o mu jak na s�omie.
To dowiedzia� si� sk�d� ojciec, �e podobno pio�un pami�� wraca. Zbiera� ten pio�un ca�e lato po miedzach, potem suszy�, my�leli ludzie, �e mu co� z �o��dkiem, bo i na �o��dek pio�un dobry. Nie chcia� dziadek pi�, �e gorzkie. To mu po kryjomu przed matk� cukru kupi� i s�odzi�. Ale te� sobie dziadek nie przypomnia�.
To zn�w kiedy� zaprowadzi� ojciec dziadka do karczmy i go upi�. Liczy�, �e po pijanemu mo�e dusza w dziadku si� otworzy i wyzwierzy si�, gdzie zakopa� te papiery. Ale dziadek rozweseli� si�, jakby mu z pi��dziesi�t
16
lat uby�o, i zachcia�o mu si� �piewa�, hula�, a nawet do bitki si� rwa�. I kto tylko w karczmie by�, wszystkim stawia�, ma si� rozumie�, na koszt ojca. A pr�bowa� go ojciec mitygowa�, �e dosy�, tata, bo z torbami p�jdziemy, to go wyprzezywa�, g�upi synu, o, ju� ty mi si� drugi raz nie urodzisz! Nie!
Musia� potem ojciec ciel� sprzeda�, �eby karczmarzowi d�ug odda�. Tyle tylko, �e na drugi dzie�, gdy dziadek wytrze�wia� i strasznie g�owa go bola�a, to obieca� ojcu, �e na pewno ju� sobie przypomni, jak Polska powstanie. Ale jeszcze czas. Dopiero si� tam bij�. Bo bez Polski i tak nic te papiery niewarte, przez to nawet nie mo�e sobie przypomnie�, gdzie zakopa�. Ale Polska powsta�a i te� sobie nie przypomnia�.
Wtedy obieca�, �e przypomni sobie, jak b�dzie umiera�, bo w godzinie �mierci wszystko si� cz�owiekowi z ca�ego �ycia przypomina. Staje to �ycie przy cz�owieka ��ku z tak� wielk� ksi�g� i m�wi, jam jest Kasper Pietruszka, widzisz, wszystko, co� zapomnia� i co nagrzeszy�e�, tu jest. Przygni�t� ci� kiedy� w�z ze zbo�em, zapomnia�e�, a tu jest. Nie odda�e� miarki owsa s�siadowi Dereniowi, a tu jest. Panu Bogu po�a�owa�e� na tac� w Palmow� Niedziel�, a tu jest. I s� te papiery, co� zakopa�, o, tu, na pierwszej stronie. Najgrubszymi literami w ca�ej ksi�dze zapisane. Ale p�ki ksi�ga by�a nie otwarta, darmo� pr�bowa� se przypomnie�. Przeczyta� ci?
Warowa� ojciec jak pies trzy dni i trzy noce przy �mierci dziadka, nie zmru�ywszy oka, bo jako� nie m�g� dziadek skona�. Wydawa�o si� nawet, �e mo�e znowu wstanie, bo ju� raz tak by�o, �e po �wi�tych olejach wsta�. Choroba, powiedzia�, my�la�em, �e ju� �em umar�y. A to tylko �ni�o mi si�. A� trzeciego dnia przysn�� ojciec aby na chwilk� i wtedy dziadek skona�. A cichutko, jakby mucha z izby wylecia�a. Tote� kiedy ojciec si� obudzi�, jeszcze spyta� si� dziadka:
- No jak, stoi w tej ksi�dze zapisane, gdzie�cie zakopali?
Nie wypada�o ojcu z�o�ci� si� na nieboszczyka, ale za to sprawi� dziadkowi pogrzeb jak nie ojcu. Trumna z sosnowych desek, nawet nie pomalowana, tyle �e pokostem poci�gni�ta. I ksi�dz z cha�upy zw�ok nie wyprowadzi�, dopiero od ko�cio�a. A na cmentarzu tyle co pokropi� trumn�, rodzin�, rzuci� bry�k� i poszed�, bo nie �yczy� sobie ojciec, �eby cho� te par� s��w powiedzia� nad dziadkiem, tak si� zawzi��. I na gr�b dziadka potem przez lata nie zagl�da�, cho� le�eli dziadek z babk� na tym samym cmentarzu i niedaleko siebie, to na gr�b babki chodzi�, a na dziadka tylko my wnuki z matk�. Ani za dusz� dziadka na msz� nigdy nie da�, musia�a matka po kryjomu. Ani te� imienia dziadka
2 -Kamie�...
17
nigdy g�o�no nie wymieni�. Tylko czasem westchn�� sobie, �e przyda�oby si� wi�cej tej ziemi, ni� jest, bo czym was tu b�dzie, czterech syn�w, obdzieli�.
I kopa� dalej. Kopa� po omacku, gdzie mu si� zwidzia�o, bo ju� nie mia� nawet mu kto powiedzie�, tu nie. Kopa� w stodole, po zapolach i w chlewach pod ��obami, i pod wozowni�, i przy progu cha�upy, i nawet kiedy� chcia� w cha�upie kopa�, ale matka mu nie da�a. A razu jednego przy�ni�o mu si� �e pod psi� bud� s� te papiery zakopane, to przestawi� bud� w drugi koniec obej�cia, potem zn�w j� przestawi�, zn�w gdzie indziej. Przestawia� chyba z dziesi�� razy i w ka�dym z tych miejsc kopa�, jakby dziesi�� psich bud u nas by�o i dziesi�ciu ps�w. A by� tylko jeden. To od tego przestawiania budy ju� nie wiedzia�, na kogo ma szczeka�. I szczeka� na wszystkich, na ludzi, konie, krowy, kury, g�si, kaczki. I nawet na ojca ju� szczeka�. W ko�cu kt�rej� nocy zerwa� si� z �a�cucha i przepad�. Podobno widzieli go ludzie gdzie� w polach w�ciek�ego.
A ojciec dalej kopa�. Jak go nieraz co napad�o, to w pole nie pojecha� ora�, tylko kopa�. Przysz�a wojna, samoloty prawie nad strzechami lata�y, ludzie z byd�em, z pierzynami uciekali w pola, a on jakby zawzi�tszy si� w tym kopaniu zrobi�, wywala� coraz g��bsze do�y.
Kopa� te� po wojnie, cho� jakby ju� wiar� traci�, bo nieraz chodzi�, chodzi� po obej�ciu, nie wiedz�c, gdzie zacz��, i nagle rzuca� �opat�, a szed� m��ci� albo sieczk� r�n��. I kiedy ju� si� stary zrobi� i si�y zacz�y go opuszcza�, te� jeszcze od czasu do czasu szed� pokopa�. Wywali� nieraz d� po�rodku obej�cia na p� ch�opa i trzeba by�o po nim zasypywa�, bo nie by�o jak w obej�cie wozem wjecha�.
Nie da�em mu w obej�ciu kopa�, to szed� w sad i tam kopa�. Od tego kopania usch�a mi reneta i �liwka masztan�wka. Mia�a �liwki niczym krowie oczy. Obrodzi�a nieraz, to si� a� ga��mi o ziemi� opiera�a. Musia�em jej wci�� pilnowa�, boby mi j� ch�opaczyska z li��mi oberwa�y. A nie by�o lepszych �liwek na chamu��.
A kiedy umiera�, da� mi znak, �e chce mi co� powiedzie�, i wydusi� g�osem jakby ju� z tamtego �wiata, �ebym dalej kopa�, bo cho� jemu si� nie uda�o, to mnie na pewno si� uda. O, teraz by ju� wiedzia�, gdzie kopa�. Ale za p�no na niego.
I ojca, i matk� pochowa�em zwyczajnie w ziemi i tak le�� czekaj�c, a� ten gr�b wyko�cz�. Pewnie niewiele z nich zosta�o, bo d�ugo trzeba, �eby ziemia przerobi�a? Ojciec mo�e calszy, bo du�o p�niej pochowany, ale matka, jak tylko Micha�a przywie�li, z p� roku jeszcze po�y�a, to ile to ju� lat b�dzie, a chorowa� zacz�a nied�ugo po wojnie.
18
Mo�e nawet sobie my�l�, �e o nich zapomnia�em. Le�� i le��, i coraz bardziej ziemia ich zabiera, a ja mo�e pij�. Ej, Szymek, Szymek, b�j ty si� Pana Boga. Nied�ugo, a nie b�dzie z nich kosteczki. Ale obieca�em sobie, �e jak tylko wyko�cz� ten gr�b, nowe trumny im sprawi� i przenios�, co tam zosta�o. B�d� le�eli obok siebie, po lewej stronie na dole, tak sobie umy�li�em, po prawej ja i Micha�, a na g�rze Antek, Stasiek z �onami. Tak �e wszyscy w kupie i �adne nie b�dzie mog�o mi powiedzie�, �e na gospodarce zosta�em, a nic z tego nie maj�. Gdyby nie to, nie budowa�bym tego grobu i nie wykosztowywa� si�, nie szarpa� tyle. Bo czy tak znowu du�o lepiej w murowanym ni� w ziemi? Jakby o mnie samego chodzi�o, wola�bym nawet w ziemi. Aby kopczyk �opat� uklepany, kawa�ek krzy�a wetkni�ty i te trzydzie�ci lat wieczno�ci, przepisane urz�dowo na cz�owieka, jako� by si� przele�a�o. Potem niech kto inny by sobie pole�a� na moim miejscu. Po nim inny i inny, i tak a� do ko�ca, p�ki starczy �wiata dla ludzi. Bo nie ma si� co tak od ziemi murem po �mierci odgradza�. Z ziemi cz�owiek �yje, to i wieczno�� swoj� powinien ziemi odda�. Jej si� te� co� od cz�owieka nale�y.
Kiedy� w partyzantce trzy dni �ywcem siedzia�em w takim murowanym grobie i nie powiem, �eby zn�w tak wygodnie by�o. A nawet jak wyobrazi�em sobie, �e nieboszczyk jestem, te� mi nie by�o wygodniej. Jeszcze pewnie z chytro�ci zrobili przedsionek jak klatk� na kr�le, �e ani jak wsta�, ani si� obr�ci�. Dw�ch nas by�o, ja i taki jeden, "Trzmiel" mia� pseudonim, a musieli�my w kucki siedzie� i ca�y czas przodem do siebie. Nogi mieli�my ze sob� popl�tane, jego u mnie, moje u niego, prawie wsp�lne, bo na osobne nie starczy�oby miejsca. I wci�� jeden drugiego tylko si� pytali�my, twoja to czy moja noga? Cholera, jak mi to �cierp�a. A my�la�em, �e to twoja. A chcia� si� kt�ry wyci�gn��, to wsuwa� si� do pustej kwatery na miejsce dla nieboszczyka. W trzech kwaterach by�o jeszcze wolne, a w trzech ju� sta�y trumny, nawet nie zamurowane, tylko tak wsuni�te. Ale i w kwaterze nie da�o si� d�ugo pole�e�, zaraz cz�owiek cierp� od ciasnoty i betonu.
Szli�my wtedy do jednej wsi na zwiad i wpakowali�my si� akurat na ob�aw�. Nim si� obejrzeli�my, ju� Niemc�w wsz�dzie jak mr�wek. A tu ni lasu, ni rzeki i wie� na r�wninie. I jesie� do tego, zbo�a pokoszone, pola go�e. Troch� tylko sad�w na po zastodolach, to wszystko. Na szcz�cie jaki� dziadek siedzia� pod cha�up�, a ujrzawszy nas, �e uciekamy, zacz�� krzycze�:
- Na cmentarz! Na cmentarz! Tam! - I pokaza� lask� w stron� k�py drzew, jakby wyros�ych na tym r�wninnym pustkowiu, �eby da� nam schronienie.
19
Skoczyli�my w tamt� stron� i od razu do jakiego� grobu, przywalili�my si� p�yt� i siedzimy. Musieli niedawno kogo� w nim pochowa�, bo na p�ycie jeszcze wieniec le�a� z jedliny i kwiatk�w kupa ju� po-desch�ych. A nad tym wszystkim naj�adniejszy chyba, jakiego widzia�em, Pan Jezus, jedn� r�k� trzyma� si� za serce, a drug� wyci�ga� przed siebie, jakby patrzy�, czy deszcz na �wiecie nie pada. W �rodku za to ciemno, smr�d, ale trudno si� m�wi. Cho� nie bardzo si� da�o m�wi�, bo w ustach gorzko si� robi�o od s��w. No, i o czym w grobie m�wi�. Zakl�� cz�owiek kurwa czy inaczej i co mia� powiedzie�, powiedzia�. A nawet dla zabicia czasu jak pr�bowali�my pogada�, to nam te� tylko przekle�stwa cisn�y si� na wargi, jakby�my nie umieli ju� porz�dnych s��w. Ale s� nieraz takie chwile, �e porz�dnych s��w trza by nie wiadomo ile powiedzie�, a i tak si� nie zr�wnaj� cho�by z jedn� kurw�, bo jakby puste, �lepe i kulawe by�y. I za g�upie na to wszystko, cho� porz�dne. Porz�dne s�owa dobre s�, kiedy �ycie jest porz�dne. A tu wszy nas gryz�y jak zarazy, �e trudno by�o wytrzyma�. Bo jak si� rozhula�y, to nie by�o miejsca na ciele, �eby nie sw�dzia�o. Raj z nas sobie zrobi�y w tym grobie. I mieli�my do tego jakby jedne wsp�lne i na jednym wsp�lnym ciele. Zasw�dzia�o gdzie� jego, to i mnie od razu zaczyna�o sw�dzi�. Podrapa�em sieja na brzuchu czy gdzie� za karkiem, to i on w tych samych miejscach zaczyna� si� drapa�. Ale co si� dziwi�. Skuleni, st�amszeni, to mog�y harcowa� jak po niebie po nas. Zreszt� gdyby�my nie mieli wsz�w, pewnie te� by nas sw�dzia�o. Bo gdy si� nie m�wi. nie my�li, nie rusza, musi przynajmniej co� sw�dzi�.
Ja jeszcze wytrzymalszy by�em, podrapa�em si� i na jaki� czas mi przechodzi�o. Ale on z miasta, pewnie nigdy nie mia� z wszami do czynienia. Zacz�� si� czochra�, to tylko siu i siu by�o s�ycha�, jakby trumn� gdzie� kto� heblowa�.
- Przesta�e - m�wi�em, bo a� mnie bola�a jego sk�ra. Ale gdzie tam, siu i siu, siu i siu.
- Przesta�, do cholery, s�yszysz?
A ten dalej siu i siu. Zadrapie si� na �mier� albo jeszcze kogo tu sprowadzi. Raz ju� nawet wyci�gn��em z w�ciek�o�ci pistolet.
- Przesta�, bo ci� zastrzel�, cholero.
- Strzelaj. Wszystko jedno, od kuli czy od wsz�w.
Tego samego jeszcze dnia, p�nym popo�udniem, odwiedzi� nas ten dziadek, kt�ry nam kaza� na cmentarz ucieka�. Jak nas znalaz�, w kt�rym grobie jeste�my, trudno poj��. Us�yszeli�my najpierw lekkie pukanie w sklepienie. Serca nam stan�y, z�apa�em tamtego za r�ce, �eby mu si�
20
nie zachcia�o czochra�. A tu nagle jak co� nie �omotnie raz i drugi, a w takim grobie jak w b�bnie s�ycha�.
- Hej, odezwijta si�! Wiem, �e tam siedzita! To ja. - Odsun��em troch� p�yt�, patrz�, a to dziadek spod cha�upy. Kl�czy na obu kolanach, r�ce z�o�one do pacierza, �e niby si� modli.
- Musia�em przez was przed tych zb�j�w, Siewierskich, grobem kl�kn��, a to dranie spod ciemnej gwiazdy. Ja��wk� mi ten, co tu z wami le�y, kiedy� zaj��, psia jego ma�. Mata. Przynios�em wam bimbru i chleba ze s�onin�. Po�ywia si�.
- B�g wam zap�a� - powiedzia�em. - A co we wsi?
- A nieszcz�cie. Wiesza� b�d�. Zgonili wszystkich ch�op�w przed remiz� i wybrali dziesi�ciu, co kontyngentu nie oddali. Cie�le szubienic� stawiaj�. Jak pojad�, dam wam zna�.
Bimber krzepki by�, nic a nic nie chrzczony. Spr�bowali�my po �yku najpierw. Nie chcia� pi�, �e nie pije, ale wymusi�em na nim. Potem zn�w po �yku. Mia�o by� na rozgrzewk� tylko i przed wszami. Bo kiedy cia�o w�dk� najdzie, wszy tak nie gryz�. Ale bo to najdzie od dw�ch �yk�w? Musi krew by� porz�dnie pijana, �eby ani kropelka si� trze�wa nie osta�a. A od dw�ch �yk�w, gdyby da�o si� wymierzy�, palec najwy�ej by si� upi�. To jeszcze po �yku. Do tego szkoda nam by�o marnowa� jedzenia, bo czy wiadomo, czy dziadek zn�w przyjdzie? I bez zagryzania ci�gn�li�my, aby pod nieboszczyk�w, na postne �o��dki. Wzbrania� si�, �e ju� nie mo�e, burakami mu �mierdzia�o.
- Pij - m�wi�em. - Widzisz, wszy ci� nie gryz�. A po trze�wemu ju� by� si� czochra�.
I pili�my, on �yk, ja �yk, i tak na przemian a� do ostatka, do dna. Nic nas nie gryz�o, nic nie sw�dzia�o i gr�b jakby si� lu�niejszy zrobi�. Wydawa�o si� nawet, �e- m�g�by cz�owiek wsta�, przeci�gn�� si�, w ko�cu posn�li�my.
Tylko �e kiedy obudzili�my si�, o, wtedy nam wszy dopiero da�y wciry. Jak si� zacz�� czochra�, my�la�em, �e ju� nie wytrzymam. Da�em mu chleba ze s�onin�, to jedn� r�k� jad�, a drug� si� czochra�. Jeszcze skamla�, czy nie zosta�a cho� kropelka tego bimbru. Nie zosta�a. Sam bym si� napi�. �al mi go by�o, cho� i mnie sw�dzia�o, jak wszyscy diabli, ale wida� nie tak jak jego. W ko�cu wyci�gn��em pasek ze spodni:
- Dawaj, zwi��� ci r�ce.
Zacz�� mnie b�aga�, �e nie i nie, bo jeszcze gorzej b�dzie go sw�dzia�o. Prawda, pomy�la�em.
- To si� opami�taj, do jasnej cholery!
21
- Kiedy nie mog�, tak okropnie mnie sw�dzi.
- To d�ub s�onecznik.
- S�onecznik? A sk�d go wzi��?
- Nie pytaj si� sk�d, tylko d�ub.
- Pod�uba�bym, ale jak bez s�onecznika?
- Zwyczajnie. Tu i tak ciemno, to nic nie wida�. Pomy�l, �e trzymasz go na kolanach i d�ubiesz. Wsadzasz ziarnka w z�by i tylko ci strzelaj�. Nie pami�tasz, zerwa�e� na pocz�tku wsi, przed jedn� cha�up�? By�a na niebiesko bielona, garnki sch�y na p�ocie, kot si� grza� pod �cian�, kury trzepa�y si� w kurzu. Wskoczy�e� do ogr�dka i pr�bowa�e� go ukr�ci�, ale nie da� ci si�. Wtedy wysz�a z cha�upy dziewczyna i powiedzia�a, przynios� ci n�. I przynios�a, ten najwi�kszy. Zetnij, powiedzia�a. Albo nawet wszystkie zetnij, jak chcesz. I ca�a si� do ciebie u�miecha�a. Albo ten, ten ma grube ziarnka. No, masz go? Tylko pestek nie pluj na mnie.
- A dojrza�y, pr�bowa�e�?
- Czemu ma by� niedojrza�y? Jesie�, wszystko teraz dojrza�e.
- Pod�ubiesz mo�e ze mn�?
- Mnie tak wszy nie sw�dz�.
No i d�uba�. Czasem tylko si� poczochra�, a tak d�uba�. S�ycha� by�o, jak trzaskaj� ziarnka w jego z�bach i pestkami plu� raz po raz. Ju� my�la�em, �e zapomni o wszach. Bo i mnie jakby mniej sw�dzia�y, cho� nie d�uba�em, gdy nagle przesta� i pyta si�:
- Na pocz�tku wsi, przy tej bielonej na niebiesko cha�upie, tam ros�y?
- D�ub - powiedzia�em. - Czemu� przesta�?
- To p�jd�, mo�e jeszcze tam rosn�? - I zacz�� gramoli� si� do wyj�cia.
- Gdzie idziesz? Sied� na dupie, jak ci dobrze.
- Przynios�, to i ty pod�ubiesz.
- Zg�upia�e�? Tam s� Niemcy.
- To co? M�wi� przecie� dziadek, �e ju� wybrali tych, co mieli powiesi�. To mo�e powiesili.
- Zabij� ci� - pr�bowa�em go zatrzyma�. - Tam nie by�o s�onecznik�w. Oszuka�em ci�. To w innej wsi.
- Nie oszuka�e�. Pami�tam. I dziewczyn� pami�tam. Wynios�a mi n�, chcia�a, �ebym �ci�� ten, co ma grube ziarnka. I �ci��em. Tylko mi si� sko�czy�.
Pochowa�em go na tym samym cmentarzu, w go�ej ziemi, bez trumny, bez pogrzebu. Uklepa�em mu kopczyk, zrobi�em krzy�.
22
przenios�em wieniec z tego grobu Siewierskich, gdzie siedzieli�my, bo skoro dranie, to nie musz� mie� wie�ca, i zagra�em mu na organkach, bo zawsze nosi�em organki przy sobie. Oj, ty g�upi "Trzmielu". D�uba�e�, to trza by�o d�uba�.
Tak si� przewa�nie w partyzantce chowa�o, tam gdzie cz�owiek pad�. Bez trumny, w go�ej ziemi. A na krzy� kawa� brzozy si� �ci�o, nawet z kory si� nie obdziera�o, aby tylko z ga��zek, drutem czy rzemieniem na krzy�, i by� krzy�. I �adnego �ladu si� nie zostawia�o, ni imienia, ni nazwiska. Le�a� sobie cz�owiek i nie wiedzia�, kto on. Nie wiedzieli ci, co przystawali przy nim. Nie wiedzia� mo�e nawet Pan B�g. Cho� ka�demu przecie� jako� by�o. Grz�da, Sowa, Smardz, Krakowiak, Malinowski, Buda, Gruszka, Mikus, Nieca�ek, Barcik, Tamtyrynda, Wrzosek, Maj, Szumigaj, Jamroz, Kud�a, Wr�bel, Karpiel, Guz, Mucha, Warzocha, Czerwonka, B�k, Zyga, Kozieja, Donda, Zaj�c, Lis, Ga��za, Ko�odziej, Jan, J�zef, J�drzej, Jakub, Miko�aj, Marcin, Mateusz. Kalendarza by nie starczy�o. A wszyscy si� musieli siebie zaprze� i jak �cierwo gni�.
Czasem si� tylko fura�erk� na tym krzy�u powiesi�o, jak mia� kt�ry fura�erk�. I �pij, kolego, w ciemnym grobie, niech si� Polska przy�ni tobie. Ale ma�o kt�ry mia� fura�erk�. Przewa�nie mieli kaszkiety, maciej�wki, berety, niekt�rzy narciarki, paru kapelusze, ze dw�ch, trzech rogatywki, a zdarzy�a si� i baranica, i papacha, i r�ne takie, nie wiadomo nieraz by�o, jak to nazwa�, bo w czym kto z domu przyszed�, to mia�, albo gdzie zdoby�. Mikus i �ukasik chodzili nawet w we�nianych pilotkach, takich, co to matki dzieciom na zim� zak�adaj�, na uszy i pod brod� na guzik zapinane. No, ale mieli po nieca�e szesna�cie lat i znale�li�my ich �pi�cych w lesie mi�dzy ja�owcami, bo Niemcy ich wie� spalili, ojc�w, matki zabili, a tylko im dwom z ca�ej wsi uda�o si� uciec. A kto nie mia� w czym, to i w psubrackiej czapce chodzi�. Musia� tylko tak� czapk� przedtem dobrze wypra�, a nie tyle nawet z brudu, co z szata�skich my�li, �eby si� i w nim z tej czapki czasem nie zal�g�y. I przypi�� orze�ka na czubie, a pod orze�kiem kawal�tko bia�o-czerwonej chor�gwi.
Po tych czapkach to by mog�o si� wydawa�, �e to zbieranina i �a-magi, nie wojsko. Do kopania row�w, do sypania wa��w czy w nagonk�, bo pany b�d� polowanie urz�dza�, nie wojsko. Ale w �rodku w ka�dym diabe� siedzia� i serce z kamienia. Boga zapomnieli, p�aka� zapomnieli. I nawet gdy�my kt�rego z nas chowali, nikt �zy nie uroni�. Tylko baczno��! Bo �zy lubi� nieraz gorzej ni� kule dziurawi�. A nawet w brzuchu nie �mia�o nikomu zaburczy�, cho�by trzy dni nic w ustach
23
nie mia� i wyposzczony by� jak sam Wielki Post. Czy �eby �lin� kt�ry g�o�niej prze�kn��. Czy nosem cho�by si�kn��. Ani wargi niczyje nie mia�y prawa szepn�� amen. I tylko po oczach patrzy�em, czy si� kt�remu nie �limacz�. Bo u mnie baczno�� to nie tylko noga do nogi i r�ce przy p�dupkach. Ale i my�li baczno��, i dusza w s�up, i wszystko baczno��! G�os mia�em jak dzwon, �piewa�em basem w ko�cielnym ch�rze, to a� nieraz ksi�dz mnie prosi�, ciszej, synu, ciszej, ko�ci�ek nasz niedu�y, chcesz, �eby Pan B�g og�uch�. �piewasz mu przecie� do samego ucha. A on nie lubi tak g�o�no, woli nawet, jak kto� czuje, ni� �piewa, tak jak woli mniejszych od wi�kszych. To jak krzykn��em baczno��!, i garbaty by si� wyprostowa�. No, ale nazywa�em si� wtedy "Orze�", a �ycie od �mierci r�ni�o si� dla mnie tyle co baczno�� od spocznij. Mo�e si� wyda� nie do wiary komu�, �eby jedno s�owo mia�o tak� moc. Ale ma. Jak moc przeznaczenia, gdy si� na kogo� uwe�mie. Jak piek�a i nieba moc razem wzi�ta. Na baczno�� wszystkiemu da cz�owiek rad�, czego tak by mu si� nie chcia�o albo by�oby ponad jego si�y. Jak to m�wi�, i g�r� wywr�ci, i rzek� zawr�ci. Na baczno�� i serce wolniej bije, i rozum pro�ciej rozumie. A kto wie, czy nawet umrze� nie da�oby si� na baczno�� bez �alu. Nieraz sobie my�l�, sk�d tyle si�y mo�e si� pomie�ci� w jednym s�owie. Musia� zna� na wylot �ycie ten, kto to s�owo wymy�li�. Bo przychodz� nieraz takie chwile, �e nie znajduje cz�owiek i na siebie innej rady, tylko baczno��!
Po mnie mieli tak samo zakazane, gdybym zgin��, �e nie wolno �adnemu �zy uroni�, tylko baczno��! Najwy�ej na organkach mia� mi kt�ry� zagra�. "Kamie� na kamieniu, na kamieniu kamie�". Bo gdyby przysz�o ze wszystkich melodii jedn� wzi�� na tamten �wiat, t� bym z sob� wzi��. Z melodii i z �ycia.
Czasem �a�uj�, �e tak si� nie sta�o. Mia�by cz�owiek to od dawna za sob�, nie musia�by si� ze wszystkim tak szarpa�. Cho�by z tym grobem. Do tego jeszcze wci�� mnie nachodz�, ile mam im zbo�a sprzeda�, ile kartofli, ile burak�w, ile tego, tamtego, i co roku wi�cej, wi�cej. Sprzedam, ile si� urodzi. Suka si� nie oszczeni dziesi�� razy na rok, tylko dwa najwy�ej. To i ziemia t