16981
Szczegóły |
Tytuł |
16981 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16981 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16981 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16981 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
�ngel Arang�
El cosmonauta
Kosmonauta
Git ch�osn�� Nu�.
Ona podskoczy�a z rado�ci w tumanie b��kitnego py�u.
� Przysu� si� � powiedzia� Git.
Nu� unios�a si� i wyci�gn�a ku niemu szczypce. Git zakr�ci� mack� nad cia�em Nu� i wypu�ci� k��b dymu.
� Dziabnij, dziabnij � poprosi�.
Nu� przeci�a mack� Gitaw trzech miejscach: dziab! dziab! dziab!
Jeden kawa�ek zjad�a.
Git zjad� drugi.
Trzeci wymkn�� si� im, potoczy� po b��kitnym pyle i wyda� na �wiat dziecko.
Nu� pochwyci�a inne najbli�ej baraszkuj�ce dziecko Gita i przeci�a je na p�.
� Jeszcze, jeszcze � poprosi�o.
Ale Nu� szuka�a w�a�nie odci�tego kawa�ka, kt�ry zapodzia� si� gdzie� w b��kitnym pyle.
Nu� stukn�a szczypcami w pancerz i chlusn�a ��tym strumieniem wprost na Gita. Niemym �wiadkiem zabaw Gita i Nu� by� Mut.
Kurs statku zak��ci� r�j meteoryt�w i cz�owiek, �eby unikn�� niebezpiecze�stwa, skierowa� go ku planecie. Wkr�tce znalaz� si� w sferze jej przyci�gania i p�dzi� ku niej po szerokiej spirali. Aby wyr�wna� trajektori�, w��czy� silniki hamuj�ce.
� Przejrz� instrumenty i poczekam, a� przep�ynie meteorytowa fala � powiedzia� do siebie kosmonauta.
Pojawi� si� ju� na niebie planety � wygl�da� jak czarny punkcik, jak gwiezdna drobina. Powoli nabiera� swojego w�a�ciwego kszta�tu, wreszcie osiad� w b��kitnym pyle.
Git, Nu� i Mut nigdy jeszcze nie widzieli takiego dziwnego meteorytu: b�yszcza� bardziej od tych, jakie znali, nie by� gor�cy i mia� niespotykany symetryczny kszta�t. Git wyci�gn�� si� na tym meteorycie. Bia�e oko Gita dr�a�o i wszystkie kule m�zgowe na jego mackach zwilgotnia�y. Wreszcie pot kapi�cy z roz�o�onych w�r�d macek male�kich m�zg�w sp�yn�� po przezroczystych prostok�tach meteorytu.
� Przetnij mnie � poprosi� zn�w, a Nu�, dziab! odci�a mu kawa�ek macki i jeszcze jedno dziecko Gita zacz�o swawoli� w b��kitnym pyle.
W porze spadania meteoryt�w zwykle wzmaga�o si� pragnienie prokreacji.
Nu� ci�a szczypcami macki Gita i ma�e kawa�ki toczy�y si� i ros�y bardzo szybko.
Natomiast Mut wyci�gn�� si� w stymulacyjnym b��kitnym pyle, po czym pope�zn�� w kierunku statku i otoczy� go wielokrotnie pier�cieniami swojego cia�a. Ka�da macka rozwija�a si� i prostowa�a w b��kitnym pyle, a nast�pnie sama dzieli�a na cz�ci.
Kosmonauta, niezachwiany w swojej odwadze oraz wiedziony ciekawo�ci� i potrzeb� nawi�zania kontaktu, stan�� w luku pojazdu, �eby poobserwowa� dziwnych mieszka�c�w b��kitnego py�u. Mia� na sobie obszerny skafander, a g�ow� chroni� mu kryszta�owy he�m, opatrzony skrz�cymi si� antenami, umieszczonymi tu� obok oczu. Powoli zszed� z trapu i wmiesza� si� w zadziwiony t�um.
� Sk�d on si� tu wzi��? � zapyta� Mut. � Jeszcze nigdy nikt nie wyszed� z meteorytu.
� Dziwne, dziwne � stwierdzi�a Nu� i dziab! dziab! poruszy�a szczypcami w powietrzu.
Ta niezwyk�a istota z meteorytu mia�a tylko cztery macki! Jedna para d�u�sza, s�u�y�a jej do pokonywania odleg�o�ci. A do czego by�a ta druga, kr�tsza, kt�ra zwisa�a zupe�nie bezczynnie?
Zuchwa�o�� cz�owieka wzros�a: oto jest kr�lem tych wszystkich istot, kt�re teraz zachowuj� pe�en szacunku bezruch. A mieszka�cy planety tysi�cem my�l�cych oczu obserwowali jego wygl�d, ruchy, kszta�t postaci i przy pomocy licznych kul m�zgowych poddawali wnikliwej analizie.
Wszed� w b��kitny py�. Tamci spojrzeli na� z podziwem: jak zr�cznie porusza si� na swoich dw�ch mackach, jak patrzy wok� miotaj�c iskry.
� Powiedz co� do niego � zaproponowa� Mut Gitowi. � Cokolwiek.
� Kim jeste�? � zapyta� Git.
Kosmonauta nie us�ysza� pytania. Jego kryszta�owy he�m skrzy� si� nieprzerwanie. Wyczu� jednak, �e tamci chc� z nim nawi�za� rozmow�. Jedyne, co m�g� zrobi�, to chyba wys�a� im wi�cej iskier, najlepiej niebieskich.
Git, Nu�, Mut i pozostali zrozumieli, �e by�y one symbolem pokoju.
� Jego s�owa s� b��kitne jak nas? py�. Chce nam co� powiedzie�.
� Dlaczego jest taki ma�y? � zapyta�a Nu�.
� Sp�jrzcie, ma dwa bli�niacze m�zgi, b�yszcz� mu. Zamyka je i otwiera. Przypatrzcie si� dobrze � zwr�ci� im uwag� Git.
� Tak � zgodzi�a si� Nu�. � W jakim mo�e by� wieku?
� Musi by� bardzo m�ody � wydedukowa� Mut. � Ma bardzo kr�tkie macki.
Nu� zwr�ci�a si� do przybysza z meteoru:
� Przysu� si� troch�. Przysu�.
Kosmonauta nic nie us�ysza�. Nu� podpe�z�a w jego kierunku.
� Jeste� sam? Nikt wi�cej nie przyby� z tob�?
Pozostali zwr�cili swoje spojrzenia ku otworowi w meteorycie, ale nikogo tam nie by�o. Jedna z macek � dziecko � potoczy�a si� i wspi�a na dziwn� nier�wn� g�rk� prowadz�c� do meteorytu.
Cz�owiek, widz�c, jak pnie si� po trapie, zn�w spr�bowa� nawi�za� rozmow�.
� Lubi� si� bawi� i s� �agodni � pomy�la�. � A ich malcy przypominaj� weso�e szczeni�ta.
Dzieci otoczy�y go, �eby mu si� lepiej przyjrze�.
� Spowodowa�em wielkie poruszenie swoim przybyciem � pomy�la� znowu cz�owiek.
� A jakie s� twoje dzieci? � odezwa� si� Mut. � Jak wygl�daj�? � I podzieli� si�, �eby tamten zrozumia�, o co go pyta.
Nu�, kt�ra obserwowa�a go z bliska d�u�sz� chwil�, pomy�la�a sobie, �e przybysz jest podobny troch� do Gita, mimo �e na jego czterech mackach nie zauwa�y�a m�zg�w.
� Nie ma ich, bo jeszcze jest bardzo m�ody � powiedzia�a do siebie.
A potem, bardziej wiedziona ciekawo�ci�, ni� naturaln� potrzeb� prokreacji, unios�a szczypce i dziab! dziab! odci�a przybyszowi przednie macki.
Kosmonauta krwawi� i dusi� si� z braku tlenu, ale wreszcie po raz pierwszy � i ostatni � co� us�ysza�: dziab! dziab! dziab! dziab!
T�umaczenie: Zofia Siewak�Sojka