1655
Szczegóły |
Tytuł |
1655 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1655 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1655 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1655 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tytu�: "mercedes-benz - z list�w do hrabala"
Autor: pawe� huelle
wydawnictwo znak krak�w 2001
Opracowanie graficzne Witold Siemaszkiewicz
Fot. na pierwszej stronie ok�adki
oraz zdj�cia wewn�trz ksi��ki - archiwum Autora
Fot. na czwartej stronie ok�adki Kamil Gozdan/Agencja-Gazeta
Redakcja Ma�gorzata Szczurek
�amanie Irena Jagocha
Copyright (c) by Pawe� Huelle
ISBN 83-240-0114-X
Zam�wienia: Dzia� Handlowy 30-105 Krak�w, ul. Ko�ciuszki 37
Bezp�atna infolinia: 0800-130-082
Zapraszamy do naszej ksi�garni internetowej: www.znak.com.pl
"to t�dy ty idziesz
zanirn jeszcze twe serce ucich�o"
J�zef Czechowicz, elegia �alu
Mi/y pane Bohusku, a tak zase �ivot udelal mimofddnou smy�ku, Kochany panie Bohumilu, i zn�w �ycie zatoczy�o niesamowit� p�tl�, bo kiedy przypominam sobie ten m�j pierwszy majowy wiecz�r, gdy przera�ony i zupe�nie roztrz�siony siad�em po raz pierwszy za kierownic� ma�ego fiata panny Ciw-le, jedynej instruktorki w firmie Corrado - gwarantujemy prawo jazdy po najni�sz:ych w mie�cie cenach - jedynej kobiety w gronie tych pewnych siebie samc�w: by�ych rajdowc�w i mistrz�w kierownicy; kiedy wiec zapina�em pas i ustawia�em wedle jej wskaz�wek lusterko wsteczne, aby za chwil� ruszy� ma��, w�sk� uliczk�, na jedynce, by zaraz, po czterdziestu metrach stan�� na skrzy�owaniu, gdzie tylko w�ska nitka powietrza jak niewidzialny korytarz lotniczy prowadzi�a pomi�dzy tramwajami i rozp�dzonym hukiem ci�ar�wek gdzie� na drug� stron� �r�dmiejskiego piek�a, kiedy wi�c wyrusza�em w t� pierwsz� moj� automobilow� podr�, jak zwykle czuj�c, �e to wszystko nie ma najmniejszego sensu, bo przychodzi za p�no i poniewczasie, gdy wi�c na samym �rodku tego skrzy�owania pomi�dzy rozdzwonion� trzynastk�, kt�ra hamowa�a nagle, a wielkim tirem, kt�ry jakim� cudem zdo�a� omin�� o w�os ma�ego fiata panny Ciwle, tr�bi�c przy tym straszliwie
7
niskim, przera�liwie g�o�nym klaksonem podobnym do syreny okr�towej; s�owem, gdy utkn��em na samym �rodku tego skrzy�owania, zaraz pomy�la�em o panu i tych pa�skich cudownych, lekkich, pe�nych wdzi�ku lekcjach jazdy na motocyklu, kiedy to maj�c instruktora za plecami, a przed sob� torowisko i wilgotn� kostk� bruku, dawa� pan na tej jawie 250 ostro gazu, �miga� pan przez te praskie ulice i skrzy�owania najpierw w g�r� ku Hradczanom, a potem w d�, do We�tawy, i ca�y czas nieprzerwanie, jakby natchniony przez jakiego� motoryzacyjnego dajmoniona, opowiada� pan instruktorowi o tych cudownych maszynach z dawnych czas�w, na kt�rych pa�ski ojczym tyle mia� wspania�ych wywrotek, st�uczek i katastrof; no wi�c gdy kierowca tira zatrzyma� ostro tego swojego potwora wa��cego kilkadziesi�t ton i zostawiwszy pojazd na �rodku jezdni, wyskoczy� z szoferki i biegn�c do malu�kiego fiata panny Ciwle, wygra�a� nam straszliwie pi�ci�, a w�a�ciwie, bliski z w�ciek�o�ci samookaleczenia, pi�ci� t� ok�ada� si� po w�asnej g�owie, kiedy wi�c widzia�em jego twarz purpurow� od furii i b�lu przylepion� do szyby ma�ego fiata panny Ciwle i zaraz obok niej drug�, te� do szyby przyklejon� twarz motorniczego trzynastki, kt�ry podobnie jak kierowca tira porzuci� sw�j pojazd i sprasowanych przy ostrym hamowaniu pasa�er�w, kiedy wi�c ujrza�em za przezornie ju� podkr�conymi przez pann� Ciwle szybami fiata te dwie twarze, za kt�rymi zaraz wy�ania�y si� nast�pne, poniewa� kierowcy innych aut zablokowani przez stoj�cy tramwaj i zatrzymanego tira r�wnie� porzucali swoje samochody i biegli do nas, �eby na tym ma�ym fiacie wy�adowa� ca�� swoj� z�o�� za zat�oczone drogi, nieremontowane mosty, podwy�ki cen benzyny i wszystko to, co dotkn�o ich tak nied�ugo po upadku komunizmu, kiedy wi�c te twarze rodem z Boscha omal nie wt�o-
8
czy�y pani instruktor i mnie \v fotele jej ma�ego fiata, kt�ry za nic nie chcia� zapali�, powiedzia�em do panny Ciwle zupe�nie spokojnym g�osem - a wie pani., rnoja babka Maria, kiedy w dwudziestym pi�tym roku uczy�a si� jazdy na citroenie, mia�a podobny przypadek, tyle tyllco, �e ten citroen stan�� na przeje�dzie kolejowym i z prawej strony, czyli tam, gdzie siedzia� pan instruktor Czarzasty, nadje�d�a� ju� zza zakr�tu pospieszny Wilno-Baranowicze-Lw�w i pan Czarzasty bardzo szybko oceni� sytuacj�, i powiedzia� - panno Mario, wyskakujemy natychmiast albo giniemy - wi�c wyskoczyli - kontynuowa�em - a ten pospieszny, chocia� hamowa�, sypi�c snopami iskier spod k�, to jednak staranowa� to pi�kne auto, wi�c stali tak obok polnego przejazdu: moja babka Maria i pan instruktor Czarzasty, patrz�c na wielkie, coraz; wi�ksze oczy maszynisty, kt�ry w ca�ej tej kupie blachy, nil<l�w, chrom�w, pluszu, dermy i st�uczonego szk�a nie m�g� jako� dojrze� zmia�d�onej g�owy, obci�tych n�g, czapki kierowcy czy cho�by jednej plamki krwi i dopiero kiedy spojrza� nieco dalej, ujrza�, jak moja babka Maria i pan instruktor Czarzasty machaj� do niego przyja�nie, i to by�a bardzo pi�kna scena - zbli�a�em si� do fina�u -bo za nimi przy tej polnej drodze sta�a kapliczka Matki Boskiej Nieustaj�cej Pomocy, wok� kt�rej wianuszek wiejskich kobiet i dzieci odprawia� w�a�nie majowe nabo�e�stwo, tak zatem pierwszy plan ze zmia�d�onym citroenem i sapi�c� lokomotyw� przechodzi� �agodnie w plan drugi, czyli chwytaj�cego si� za g�ow� maszynist�, za �ct�rym plan trzeci wype�niali uradowani moja babka Maria i pan instruktor Czarzasty, a wszystko to na tle dalekich, pofalowanych wzg�rz z kapliczk� Matki Boskiej Nieustaj�cej Pomocy u st�p Karpat Wschodnich. - Bo�e, jak pi�knie - panna Ciwle w�a�nie przesuwa�a si� ostro�nie ponad rnoirni kolanami, a ja, delikatnie, pod jej
pup�, wykonywa�em podobny ruch, tyle �e w przeciwn� stron� - Bo�e, jak pan opowiada - ci�gn�a, sprawdzaj�c biegi i stacyjk� - tylko dlaczego w moim r�wnoleg�ym uk�adzie te� nie dzia�a, taaa, bardzo ciekawe - zapali�a wreszcie silnik i pokazuj�c otaczaj�cym nas kierowcom �w m�ski, nieprzyzwoity, haniebny znak �rodkowym palcem, ruszy�a wreszcie wolno w�r�d ludzkiego szpaleru, mistrzowsko manewruj�c pomi�dzy st�oczonymi cia�ami naszych potencjalnych oprawc�w, kt�rzy chcieli nas ubiczowa� na �rodku tego strasznego skrzy�owania, tej mojej pierwszej samochodowej golgoty. Kochany panie Bohumilu, no wi�c wtedy w�a�nie, gdy panna Ciwle powiedzia�a do mnie tym swoim niesamowitym, troch� metalicznym g�osem - Bo�e, jak pan opowiada - ja ju� mia�em na ko�cu j�zyka - co tam ja, niech pani przeczyta lepiej Wieczorn� lekcj� jazdy, tam dopiero s� historie, kt�re ka�dy instruktor powinien sobie przypomnie� przed za�ni�ciem, albo przed wyjazdem z kursantem na miasto, tam jest ten pi�kny motoryzacyjny liryzm, tam dopiero wy�o�ona jest plato�ska idea zwi�zku instruktora z kursantem, kt�ra nie polega przecie� na zwyk�ym �wiczeniu, na banalnym nadzorze, na pospolitej nauce, ale na opowiadaniu sobie pi�knych historii, na owej komunii s�ownej, kt�ra ��czy ze sob� ludzi ponad p�ci�, polityk� i pochodzeniem - ale niestety, panie Bohumilu, nie powiedzia�em tego, bo oczy wysz�y mi z orbit, serce za�opota�o w gardle, a j�zyk wysech� jak po trzech dniach kaszubskiego wesela, gdy tylko zobaczy�em, jak panna Ciwle nagle dodaje gazu i slalomuje pomi�dzy tymi w�ciek�ymi kierowcami, jak rozsuwa ich t�um kwadratowatym dzi�bkiem fiatka, a nast�pnie, w ostatniej dos�ownie sekundzie, przeskakuje w�sk� gardziel pomi�dzy ruszaj�cym tramwajem a jad�cym ju� wolno tirem; och, szkoda, �e pan tego nie m�g� widzie�, kochany
10
panie Bohumilu, tego zwyci�stwa m�odej dziewczyny w ma�ym fiacie nad t�umem rozrwrzeszczanych kierowc�w i nad tymi dwoma strasznymi macho: motorniczym trzynastki i kierowc� tira, kt�rzy, co tu gada�, po prostu popadli w ob��d, widz�c ten przejazd ma�ego fiata tu� przed swoimi nosami, ten ha-zardowny skok mi�dzy Scyll� tramwaju a Charybd� tira, to by�o, panie Bohumilu, naprawd� co� wspania�ego, ten tryumf inteligencji nad mas�, ta ironiczna kpina ze �lepej i g�uchej frustracji, to zagranie im na nosie przez pann� Ciwle i jej kursanta: tr� la la bum cyk cyk, poca�ujcie nas w dup�, g�upie wuje. - O Jezusie Naza re�ski - wyszepta�em - ale� pani je�dzi, jestem zdruzgotany - no nie, dlaczego - �mia�a si� d�wi�cznie - nigdy nie b�d� takirn mistrzem - prze�kn��em �lin� - nigdy pani nie dor�wnam, cho�by nie wiem co - no, no, spokojnie - powiedzia�a - widzia�am ju� takich jak pan, cicha woda, prawda? - i utkwi�a we mnie spojrzenie szarych �renic - ale niech pan doko�czy z t� swoj� babk� Mari�, a w�a�ciwie chodzi mi o tego zmia�d�onego citroena i uszkodzon� lokomotyw�, chodzi mi o to, cz:y samoch�d by� ubezpieczony i czy ten instruktor Czarzasty dosta� jakie� odszkodowanie, no bo uszkodzenia lokomotywy to by�o pewnie zmartwienie kolei pa�stwowych, no nie? - zn�w spojrza�a na mnie i to spojrzenie by�o jeszcze bardziej niesamowite ni� jej dziwne nazwisko - no w�a�nie, �e nie - odpar�em - by�o ca�kiem inaczej, ni� pani my�li, w tamtych czasach samochody nale�a�y najcz�ciej do samych klient�w, to jest, chcia�em powiedzie�, do kursant�w, instruktorzy natomiast wynajmowali si� do pracy zupe�nie jak nauczyciele ta�ca albo stroiciele fortepian�w; o okre�lonej godzinie pan Czarzasty podje�d�a� pod dom klienta na swoim bicyklu, uwalnia� nogawk� spodni z agrafki, a trzeba tu doda�, �e by�a to srebrna pami�tkowa agrafka z diamen-
11
cikiem, kt�r� pan Czarzasty wpina� natychmiast w sw�j angielski krawat, nast�pnie poprawia� kaszkiet, czasem jeszcze mankiet koszuli i rusza� do um�wionej bramy kamienicy lub ogrodowej furty, sprawdzaj�c na zegarku, czy aby nie jest minut� przed czasem, a je�li tak, to szed� powoli, bo w tamtej epoce bardzo by�o �le si� sp�ni�, ale jeszcze gorzej zawcze-�ni�, jak m�wili we Lwowie, no wi�c przechodz�c do istoty sprawy, ten citroen, prosz� pani, nale�a� do mojej babki Marii, dosta�a go w prezencie od dziadka Karola, kt�ry wtedy by� jeszcze jej narzeczonym i ko�czy� studia drugiego stopnia w Berlinie, a poniewa� babka zapomnia�a ubezpieczy� auto, pan Czarzasty bardzo si� wtedy na tym przeje�dzie denerwowa� -no bo jak panna Maria powie o tym narzeczonemu, mo�e lepiej napisa� o tym w li�cie, ale w �adnym wypadku nie depesz�, bo depesze zawsze przynosz� pecha i w tym wypadku na pewno dosz�oby do zerwania zar�czyn, a przecie� ten pan in�ynier Karol to taka dobra partia - powtarza� instruktor; tymczasem maszynista, gdy zepchni�to ju� z tor�w resztki automobilu, uwa�nie bada� swoj� lokomotyw�: najpierw zderzaki, potem latarnie, wreszcie zagl�da� pod przednie ko�a i obmacywa� t�oki, lecz nigdzie nie m�g� znale�� �ladu zderzenia w postaci rysy, czy cho�by lekkiego zadrapania i by� tym zupe�nie zrozpaczony, no bo kto mu w dyrekcji uwierzy, �e tak du�e sp�nienie spowodowane by�o taranowaniem francuskiego auta, kto zechce mu da� wiar�, gdy nie ma �adnych �lad�w, i nawet je�li za�wiadcz� konduktorzy albo kto� wa�ny z grona pasa�er�w, i tak b�d� wiedzieli swoje, i tak obetn� mu premi� albo co gorsza przesun� do ni�szej kategorii maszynist�w i nigdy ju� - tu prawie si� rozp�aka� - nie poprowadzi pospiesznego z Wilna do Lwowa lub sleepingu Lw�w-Warszawa-Po-zna�-Berlin, jednak na szcz�cie - stali�my z pann� Ciwle na
12
II
l m
czerwonym �wietle i widzia�em, �e moja opowie�� sprawia jej prawdziw� przyjemno��, bo ju� zupe�nie zapomnia�a, �e to ja powinienem siedzie� za kierownic� - jednak na szcz�cie -ci�gn��em dalej - w tym poci�gu jecha� w wagonie pierwszej klasy pan Henry Lloyd-Jones, reporter londy�skiego "Time-sa", kt�rego wys�ano do Wschodniej Ma�opolski, by zebra� materia�y o Hucu�ach, tak zatem ten Lloyd-Jones pierwszy wyskoczy� z wagonu i natychmiast zacz�� prac� - that's terri-fic - mamrota�, fotografuj�c ze w�ok francuskiego auta - it looks like Waterloo - powtarza� z ukontentowaniem, celuj�c obiektywem w firmowy znaczek citroena spoczywaj�cy w b�ocku - absolutely amazing - chichota�, pstrykaj�c polsk� lokomotyw�, kt�r� potem \v swojej korespondencji przyr�wna� do s�owia�skiego Wellingtona - tak - m�wi�em do panny Ciwle - i niech�e sobie pani wyobrazi, �e dzi�ki tym fotografiom i artyku�owi w "Timesie" zatytu�owanym Eyeryone was deeply touched czy jako� podobnie, ten maszynista nie dosta� za sp�nienie �adnej nagany, a wr�cz przeciwnie, z�oty zegarek i wyr�nienie, moja babka Maria natomiast, mimo �e ten citroen, jak ju� powiedzia�em, nie by� ubezpieczony, kilka dni potem otrzyma�a od pana Rosseta, dyrektora Citroena na ca�� Europ� Wschodni�, kluczyki od nowego auta. - Nie, to niemo�liwe! - wykrzykn�a panna Ciwle, spogl�daj�c w lusterko - z�oty zegarek i nowy citroen? Przecie� taki w�z musia� kosztowa� mas� forsy, chyba jeszcze wi�cej ni� dzisiaj. -To si� zgadza -powiedzia�em - ale to wszystko z powodu anglosaskiej prasy, kt�ra ju� w�wczas by�a pot�g�. Bo gdyby, dajmy na to, ktokolwiek zamie�ci� te zdj�cia sprasowanego citroena i niedra�ni�-tej polskie] lokomotywy, dajmy na to, w "Kurierze Lwowskim", albo "Go�cu Ma�opolski Wschodniej", gdyby ktokolwiek o tym napisa�, tak jak to by�o rzeczywi�cie w "Ilustrowanym Kurie-
13
rze Codziennym", i na dodatek do��czy� jeszcze gor�ce zdj�cia, to pies z kulaw� nog� nie da�by temu wiary - prawdy tu tyle - k�apano by woko�o - co kot nap�aka�, bo niby jakim cudem - g�gano by - lokomotywa nie jest ani dra�ni�ta, no i jeszcze niby ten fart, �e tamtych dwoje zd��y�o na czas wyskoczy� z limuzyny, o, ju� my znamy tak� hucp� i takie banialuki, to przecie brednie, �e pann� z instruktorem uratowa�a Matka Boska, jak mo�na w kraju naszym religi� miesza� do sensacji, albo, co gorsza, do reklamy!! - Ale gdy rzecz ujrza�a �wiat�o dzienne kilka dni p�niej w "Timesie", no, to zupe�nie inne by�y czyny i rozmowy. Najpierw pan Willman Cox z Londynu zadzwoni� do Chrzanowa i m�wi - kochany panie dyrektorze Zieli�ski, czy mo�emy zam�wi� w pana fabryce pi�tna�cie lokomotyw, to na pocz�tek, tak mi�dzy nami m�wi�c, poufnie powiem panu, �e odk�d kieruj� British Railways, czego� takiego jeszcze nie prze�y�em; telefonuj� do mnie zwykli ludzie i krzycz� do s�uchawki - dlaczego u nas nie ma takich lokomotyw? Dlaczego w ojczy�nie Watta i Stephensona nie produkuje si� takich cacek? ��damy, aby nasze poci�gi obs�ugiwane by�y przez takie w�a�nie, a nie inne maszyny. Lecz to nie koniec - perorowa� prezes British Railways - drogi panie dyrektorze Zieli�ski, niech�e pan sobie wyobrazi, �e wczoraj mia�em telefon z Downing Street i osobisty sekretarz pana premiera by� uprzejmy poinformowa� mnie, �e nad zdj�ciem waszej lokomotywy, kt�ra rozpru�a to francuskie brzydactwo, t� ich republika�sk� puszk� sardynek, �e nad tym zdj�ciem z najwy�szym ukontentowaniem pochylali si� pan premier i nast�pca tronu, ksi��� Walii, kt�rego to Wysoko�� raczy�a zada� panu premierowi pytanie o saldo obrot�w handlowych z pa�skim bohaterskim krajem, co wystarczy�o, aby nasz minister komunikacji zagadn�� mnie o wasz� fabryk�, na co od-
14
par�em, �e od dawna jestem ju� z wami w Icontakcie i tylko nasze c�a na parowozy, semafory et caetera wi��� mi r�ce, na co minister nasz powiedzia� - to b�dzie za�atwione na posiedzeniu Izby Gmin - per saldo zatem spiesz� panu donie��, drogi dyrektorze Zieli�sld, �e zamawiamy oficjalnie pi�tna�cie parowoz�w i to bez pr�bnych jazd, a je�li pan zechce nam powierzy� po�rednictwo - wiem, wiem, to zawsze delikatna sprawa - wi�c z po�rednictwem mo�emy panu sprzeda� dwadzie�cia sztuk do Australii, trzydzie�ci dwie do Indii, siedem na Cejlon, osiem do Bantustanu i jedn� na Falklandy, jedn�, bo tam projektujemy dopiero pierwsz� lini� kolejow�. - Niech pan przestanie, b�agam - panna Ciwle unios�a d�onie z kierownicy - niech pan przestanie, bo zaraz si�; rypniemy o kraw�nik. No a citroen? - zapyta�a natychmiast, w��czaj�c przy tym prawy kierunkowskaz, przy czym ruszy�a wolno przez tramwajowe torowisko na placyk manewrowy - co z nowym citroenem? - Najpierw zegarek - powiedzia�em, czuj�c, �e zbli�a si� krytyczna chwila - z�ota omega maszynisty! No wi�c niech pani sobie wyobrazi, �e po tym telefonie od pana Coxa do dyrektora chrzanowskich fabryk parowoz�w natychmiast poszed� chyr, �e maszynista powinien zosta� odznaczony i co to jest, co to w og�le znaczy, by taki zas�u�ony cz�owiek pozosta� bez nagrody, to chyba jest mo�liwe tylko u nas, gdzie liczy si� protekcja i koncesja, a nie uczciwa praca, wi�c kiedy dosz�o polecenie via Warszawa do lwowskiej dyrekcji kolei pa�stwowych, natychmiast chcieli go zawezwa� cho�by telegraficznie z trasy, lecz okaza�o si�, �e maszynista Hnatiuk wzi�� tego krytycznego dnia nale�ny mu, zaleg�y dwutygodniowy urlop i znikn�� jak kamfora, i pewnie dano by mu �wi�ty spok�j, gdyby nie telefony - najpierw z warszawskiej dyrekcji kolejowej, potem z ministerstwa komunikacji, nast�pnie prze-
15
mys�u, a w ko�cu spraw wewn�trznych. - Gdzie jest ten dzielny maszynista? - wrzeszczano do s�uchawki - on zrobi� dla nas wi�cej ni� tuzin handlowych radc�w na plac�wkach -wo�ano - dlaczego we Lwowie nie potrafi� ustali�, gdzie do diaska sp�dza urlop nasz pracownik, by�o nie by�o pa�stwowej, strategicznej firmy! W Pozna�skiem nie do pomy�lenia - stawiano kropk� nad i - chyba we Wschodniej Ma�opolsce nadszed� czas nieuchronnych zmian, bo wida�, �e wsz�dzie my�li si� pa�stwowo, tylko nie we Lwowie, a mo�e wy, koledzy, nawet nie wiecie, �e wojna si� sko�czy�a, mo�e wy nadal macie tam u siebie portrety Franciszka J�zefa w stroju koronacyjnym, mo�e na waszych zegarach stacyjnych czas si� zatrzyma�, o ile w og�le wiecie, co to jest czas dla naszej polskiej gospodarki! - To ju� nie by�y pogr�ki - m�wi�em do panny Ciwle, kt�ra akurat w tym momencie zatrzyma�a swojego fiata pomi�dzy pasiastymi s�upkami z gumy - to by�a zapowied� rewolucji, a chyba pani wie, �e rewolucje to nie by�a specjalno�� galicyjska, poza t� jedn�, kiedy ch�opi puszczali dwory z dymem i r�n�li swoich pan�w pi��, wolniutko, metodycznie, za wszystkie lata n�dzy i podda�stwa, tak, niczego bardziej si� nie obawiano w tamtym pi�knym mie�cie ni� zapowiedzi zmian, bo zmiany maj� to do siebie, �e z dobrego czyni� gorsze, a z gorszego ca�kiem z�e, tak uwa�ano we Lwowie i okolicach przynajmniej przez pi��dziesi�t ostatnich lat monarchii Austro-W�gier, zatem wprawiono w ruch nie tylko kolejowe s�u�by, ale te� tajnych wywiadowc�w, posterunkowych, komisarzy, przodownik�w - wszystko na pr�no, bo w ma�ym domku na Zamarstynowie, gdzie w�r�d jab�oni, wi�ni i czere�ni, tyczek fasoli, kit kukurydzy, p�d�w chmielu i winnej latoro�li mieszka� ze swoj� �on� i dw�jk� dzieci maszynista Hnatiuk, nie by�o po nim �ladu. - Hospody, panowie, c� na to wam
16
poradz� - za�amywa�a r�ce pani Hnatiukowa - przecie� on nie na s�u�bie, sama bym wiedzie� rada, gdzie on si� zabajtlo-wa�, huncwot jeden, sama byrn pra�a go po pysku, ale tak, co: przyszed�, powiedzia� - to ju� koniec - wzi�� dwie�cie z�otych i tyle go widzieli�my, a to nieszcz�cie, bo on nie pije prawie wcale, ale na t� zgryzot� to pewnie kupi� za wszystko w�dki i kie�basy i poszed� w g�ry, jak w kawalerskich czasach, on to lubi� samotnie �azi� p�ajem, tak go szukajcie, mo�e gdzie w ko-�omyjskim szynku, albo w Kutach - na co komisarz pan Lam-parski zmarszczy� gniewnie brwi i przerwa� - pani Hnatiukowa, chce nam pani powiedzie�, �e nie wie, gdzie sp�dza urlop pani w�asny m��? Czy to powa�ne? Czy nie rozumie pani, �e my nie mamy czasu? Ze sprawa jest pa�stwowej wagi? - na co blada jak papier �ona maszynisty usiad�a na krze�le i wyszepta�a - Hospody, panowie, on przecie� �adnej polityki, �adnych gazetek, od komunist�w trzyma si� z daleka, a czeg� to - podnios�a nagle dumnie twarz i g�os - przecie� niczego on nie zrobi� kryminalnie, w robocie stawi si� na czas, no, czego wam tu szuka� w naszym domu? - Panna Ciwle, cho� rozbawiona, przyst�pi�a wreszcie do w�a�ciwego punktu naszej lekcji - no dobrze, prosz� siada� za kierownic� - wysiad�a z fiata - najpierw lusterka, potem pas, dobrze, a teraz startujemy i bardzo prosz� r�kaw! - Dlaczego przy pierwszym �wiczeniu manewrowym wybra�a zadanie najtrudniejsze? Tego nie wiem do dzisiaj. By� mo�e chcia�a utrze� nosa takiemu chojrakowi, co zamiast sprawnie wykonywa� polecenia, wykr�ca si� historyjkami sprzed p� wieku, by� mo�e zreszt� w og�le o tym nie my�la�a, fakt pozostaje jednak faktem, �e by�em spocony jak mysz, r�ce mi dr�a�y nieustannie, a ilo�� przewr�conych s�upk�w z gumy da�aby mi tytu� mistrza �wiata, gdyby to by�y kr�gle. Pan nawet sobie nie wyobra�a, kochany panie Bohumilu,
17
co to jest jecha� na wstecznym biegu dobrych czterdzie�ci metr�w zakrzywionym jak elipsa, w�skim r�kawem, co chwila wypadaj�c z trajektorii, co chwila obalaj�c lewy albo prawy s�upek i dopuszczaj�c do zga�ni�cia silnika; przecie� te pa�skie lekcje wieczorne na motocyklu jawa 250, kiedy �migali�cie z instruktorem Forztikiem przez Winohrady albo Zi�kov, podczas gdy z�ote li�cie klon�w opada�y sobie poetycznie do We�tawy i przep�ywa�y pod mostem Karola, te pa�skie lekcje jazdy dla niezaawansowanych by�y jak chwile lirycznego relaksu w por�wnaniu z moj�, zat�oczon� do niemo�liwo�ci ulic� Kartusk�, albo tym placem manewrowym na zapleczu monopolowego sklepu, gdzie my, kursanci, byli�my jak aktorzy pr�buj�cy awangardow� sztuk� w obecno�ci niez�omnych widz�w. -No nie - powiedzia�a wreszcie panna Ciwle - jak tylko przestaje pan gada�, to zaraz walimy w s�upek albo ga�nie silnik, prosz� dodawa� gazu lekko i wolno puszcza� sprz�g�o, i absolutnie nie zmienia� k�ta natarcia, samoch�d p�jdzie �ukiem sam, o tak, teraz ca�kiem dobrze, wolno, powolutku - dotyka�a swoimi d�o�mi moich d�oni i dociska�a je bardzo delikatnie do kierownicy - i prosz� ju� nic teraz nie m�wi� - no dobrze -wyszepta�em - czy nie s�dzi pani jednak, �e skoro musimy ju� �wiczy� ten cholerny r�kaw, to mo�na by jecha� raczej przed siebie ni� na wstecznym, no bo co to za w��, kt�ry pe�za do ty�u, to jest sprzeczne z prawami natury, droga panno Ciwle... - Kochany panie Bohumilu, nigdy nie zapomn�, co pan mi odpisa� w swoim przedostatnim li�cie, �e mianowicie prawdziwy koneser i artysta nie rozpoznaje kobiety wedle rozmiar�w piersi i po�ladk�w, lecz w�a�nie po d�oniach, co si� dok�adnie w tym przypadku potwierdzi�o, bo panna Ciwle w tych swoich ciemnych spodniach i kr�tkiej sk�rzanej kurtce nie wygl�da�a, jak to pan kiedy� �licznie uj��, ani na cycowe, ani
18
tym bardziej na dupiare, nie, panna Ciwlebyla raczej szczup�a pod ka�dym wzgl�dem i nie nale�a�a do tego typu dziewcz�t, na widok kt�rych kierowcy ci�ar�wek wbijaj� sw�j nos w klakson, ot� to w�a�nie, drogi panie Bohumilu, panna Ciwle by�a na pierwszy rzut oka typem tak zwanej neutralnej ch�opczycy, w kt�rej na szcz�cie element post�pu nie spowodowa� jeszcze trwa�ych zmian, dzi�ki czemu panna Ciwle mia�a pi�kne, kasztanowe w�osy upi�te \v kucyk, a nie ostrego je�yka na g�owie; zamiast flanelowej koszuli w krat� jej dziewcz�ce piersi okrywa�a jedwabna bluzka, a na stopach zamiast ci�kich traktor�w mia�a zgrabne, pilchowskie cz�enka, prawie tak sarno delikatne i finezyjne w kszta�cie jak te jej d�ugie palce, kt�rymi dociska�a moje d�onie do kierownicy fiata, dzi�ki i tylko dzi�ki czemu dojecha�em w ko�cu na wstecznym biegu do ko�ca tego piekielnego r�kawa, a� wszystkie obszczymury i wszystkie pijusy stoj�ce na zapleczu monopolowego sklepu bi�y mi brawo spod wielkich li�ci �opianu, okrywaj�cych nagi bezwstyd cuchn�cego �mietnika. - No, czy znale�li tego maszynist�? - panna Ciwle wyj�a z papiero�nicy gotowego skr�ta - d�ugo si� ukrywa�? - Ale� on si� wcale nie ukrywa� - z pewnym zaskoczeniem przyj��em od niej zapalonego papierosa, kt�rym zd��y�a si� tylko raz z:aci�gn�� - on po prostu rozpacza� w samotno�ci, bo przecie� my�la�, �e to koniec jego pi�knej kariery, �e to koniec zawodowego �ycia, �e z najwy�szego szczebla jakubowej drabiny, czyli z przedsionka kolejowego nieba, spadnie na samo dno jakiego� naprawczego warsztatu, dlatego wzi�� sobie pok�j na pi�terku u Ajzensztoka, kt�ry trzyma� karczm� w �yrawce, i \v tym pokoju, z kt�rego w og�le nie wychodzi�, snu� maszynista Hnatiuk czarn� paj�czyn� my�li o tym, �e z Polakami to jednak nigdy nic nie wiadomo, bo, jak ju� dawno temu napisa� Fiodor Michaj�owicz Dostojewski,
19
Polacy s� podst�pni i niewierni; najpierw dopuszcz� ci� do komitywy, poklepi� po plecach, szepn� kilka mi�ych s��wek, a w chwil� potem wy�miej� twoj� prawos�awn� wiar� i nienajlepszy akcent - rozmy�la� z gorycz� maszynista Hnatiuk w zaje�dzie Ajzensztoka i by�by tak rozmy�la� a� do ko�ca swojego zaleg�ego urlopu, gdyby nie starszy posterunkowy Gw�d�, kt�ry przez przypadek, pij�c w zaje�dzie lemoniad�, us�ysza� rozmow� Hnatiuka z Ajzensztokiem toczon� przy uchylonych drzwiach i m�wi�c kr�tko - odda�em pannie Ciwle skr�ta -zatrzyma� poszukiwanego i odstawi� go do Dyrekcji Kolei, gdzie wr�czono mu ten z�oty zegarek i tysi�c pi��set z�otych nagrody ze specjalnego funduszu chrzanowskiej fabryki lokomotyw. -Tak, drogi panie Bohumilu, na chwil� musia�em przerwa� t� opowie��, bo od tytoniu panny Ciwle zakr�ci�o mi si� w g�owie, taki by� silny i aromatyczny, lecz skoro znowu wsiedli�my do fiata i gdy wrzuci�em pierwszy bieg, szcz�liwie opuszczaj�c manewrowy plac, od razu zapyta�a - no a ten nowy citroen pa�skiej babki Marii? - Ach, to dopiero by�a niespodzianka -cudem uda�o mi si� skr�ci� na Kartusk� w lewo i wrzuci� bez zgrzytni�cia dw�jk� - od artyku�u w "Timesie" min�o ledwie par� dni, a� tu wieczorem, w mieszkaniu babki dzwoni telefon, mi�dzymiastowa z Berlina, kt�r� odebra� jej ojciec, to znaczy m�j pradziadek Tadeusz, i od razu si� strasznie zdenerwowa�, bo w s�uchawce us�ysza� g�os przysz�ego zi�cia, jak ten wykrzykiwa� jakie� okropne rzeczy o pogrzebie Marii, na kt�ry to pogrzeb przysz�y te�� nie raczy� nawet wezwa� niedosz�ego zi�cia, i tak, nie daj�c sobie wzajem doj�� do s�owa, nie mogli ani przerwa�, ani te� sko�czy� tej rozmowy, bo musi pani wiedzie� -wyja�ni�em - �e narzeczony Karol po przeczytaniu reporta�u w "Timesie", kt�rego kupi� na Potsdamer Platz w trafice, doszed� do najczarniejszych wniosk�w, dodajmy, nie
20
bez winy dziennikarza, pana Lloyd-Jonesa, kt�ry w barwnym opisie mia�d�enia francuskiej puszki przez polsk� lokomotyw� s�owem nie wspomnia� o cudownym ocaleniu instruktora i kursantki przez Matk� Bosk� Nieustaj�cej Pomocy, a mianowicie, �e straci� narzeczon�. IMiech pani sobie wyobrazi - ci�gn��em, przeskoczywszy przez czerwone �wiat�o - �e oni nie mogli si� dogada�, bo kiedy te�� krzycza� do s�uchawki we Lwowie - przecie� Marysia �yje! - zi�� wywrzaskiwa� do tuby w Berlinie, �e ma przed sob�. p�acht� "Times�" z fotoreporta�em i bardzo prosi, �eby go nie mami�, bo jest przygotowany na najgorsze. - Jezu - �mia�a si� panna Ciwle - no a nie mo�na by�o poprosi� pa�skiej b�abki do s�uchawki? - Ot� to - doda�em nie�mia�o gazu na dw�jce - babka sta�a przy oknie i s�ysz�c k��tni�, dawa�a ojcut takie w�a�nie znaki, ale to trwa�o kr�tko, bo w tej samej chwili, kiedy przysz�y te�� krzykn�� - przecie� Marysia �yje! - ona zauwa�y�a, jak ulic� Ujejskiego wolno nadje�d�a nowiute�ki citroen, jak zatrzymuje si� przed bram� ich kamienicy i jak wysiada z niego pan Rosset, przedstawiciel citroena na ca�� Polsk� po�udniowo-wschodni�, sprawdzaj�c numer dornu z adresem zapisanym na karteczce. I kiedy pradziadek Tadeusz sam postanowi� wreszcie przeci�� w�ze� tej rozmowy i krzykn�� do przysz�ego zi�cia - dobrze, zaraz zawezw� do s�uchawki Marysi�! - jej nie by�o ju� w salonie, musia�a i�� do gabinetu, gdzie nale�a�o przyj�� niespodziewanego go�cia, wi�c przysz�y te�� powiedzia� z pewn� konsternacj� do s�uchawki - no> w�a�nie by�a tu przed chwil�, ale jej teraz nie ma - na co przysz�y zi�� wykrzykn�� - dosy� tych k�amstw, dlaczego nie da mi pan pozna� prawdy!? - i cisn�� z furi� s�uchawk�, odprowadzany zdumionym wzrokiem niemieckiej telefonistki z Potsdaimer Platz ku samym drzwiom przeszklonej rozm�wnicy. NJo wi�c tak to wygl�da�o - wrzuci-
21
�em prawy kierunkowskaz - pradziadek Tadeusz sta� ze s�uchawk� w d�oni, nie mog�c uwierzy� g�osowi niemieckiej telefonistki, �e rozmowa zosta�a zako�czona, babka Maria sta�a w gabinecie naprzeciwko pana Rosseta, nie mog�c uwierzy�, �e francuska firma pragnie jej ofiarowa� nowe auto w zamian za kr�tki wywiad do "Le Monde", a m�j dziadek Karol sta� na �rodku Potsdamer Platz w Berlinie z pomi�t� p�acht� "Time-sa", nie mog�c uwierzy� s�owom niedosz�ego, jak mniema� w�wczas, te�cia. - Teraz to my stoimy - powiedzia�a spokojnie panna Ciwle - nie zjecha� pan na prawy pas, powinnam by�a to powiedzie�, ale czy panu mo�na przerwa�? - W istocie coraz wi�kszy korek zaczyna� si� za ruf� fiata, ale na prawym pasie sun�y nieprzerwanie samochody i �aden z nich nie raczy� nas przepu�ci�, �eby�my z Kartuskiej mogli skr�ci� w So-wi�skiego, gdzie si� mie�ci�a firma Corrado, dlatego, mimo klakson�w oraz widomie nieprzyjaznych gest�w znad kierownic, mog�em doko�czy� przynajmniej cz�� historii o nowym citroenie, kt�rego babka Maria faktycznie otrzyma�a za darmo, no bo c� znaczy� �w kr�tki wywiad, jakiego udzieli�a nast�pnego dnia dziennikarzowi "Le Monde", w kt�rym to o�wiadczy�a, �e gdyby stan�a na przeje�dzie innym samochodem, na pewno by nie �y�a, bo ani czeska tatra, ani niemiecki horch, ani polski fiat, ani tym bardziej ameryka�ski buick nie posiada�y tak sprawnie otwieranych drzwi, u�atwiaj�cych bezpieczne opuszczenie auta na kilka sekund przed zderzeniem, drzwi ratuj�cych �ycie przy ka�dej katastrofie, tu na sugesti� dziennikarza babka Maria opowiedzia�a o swoich ci�kich snach, w kt�rych p�on�a zatrza�ni�ta w ameryka�skim buicku, tak wi�c, gdyby nie owe drzwi specjalnie zaprojektowane w fabryce citroena przez in�ynier�w my�l�cych o wszystkim, ca�a ta sprawa tendencyjnie opisana przez reportera "Timesa",
22
wzi�aby obr�t wr�cz tragiczny, dlatego moja babka Maria stoj�ca ju� przy nowym citroenie w b�ysku magnezji flesza mog�a si� u�miecha�, mog�a optymistycznie wyzna�, �e z citroenem mo�e bezpiecznie podr�owa�, nie dbaj�c o wyboje, dziury w drogach, ch�opskie furmanki, powodzie, huragany i lokomotywy z Chrzanowa. - Patrzy�em, jak panna Ciwle mocuje si� z drzwiami swojego fiata i wreszcie je otwiera, by�o w tym wiele desperacji, bo chocia� z naszej prawej strony nie p�dzi� pospieszny Wilno-Baranowicze-Lw�w prowadzony przez maszynist� Hnatiuka, a tylko samochody, to jednak wymaga�o to odwagi: stan�� na prawym pasie, zatrzyma� jak policjant ruch i gestem d�oni da� mi znak, �ebym szybko, wykorzystuj�c kr�tkotrwa�� luk�, skr�ci� w ulic� Sowi�skiego, co wykona�em prawie perfekcyjnie, prawie, bo kiedy ma�y fiat spokojnie toczy� si� ju� w�sk� uliczk� ku firmie Corrado, kiedy w lusterku ujrza�em u�miechni�t� twarz panny Ciwle, kt�ra ju� do mnie dochodzi�a, zamiast hamulca wcisn��em peda� gazu i zanim zd��y�em poj�� i naprawi� t� pomy�k�, ma�y fiat gwa�townie skoczy� w prz�d i zjecha� na kraw�nik w prawo, no i to by�a moja pierwsza kraksa, kochany panie Bohumilu, zderzenie z blaszanym pud�em kosza, z kt�rego opr�cz bananowej sk�rki sypn�y si� kartony, szmaty, ogryzki, niedopa�ki, puszki, butelki i gazety, oraz, nie wiedzie� sk�d i czemu, ebonitowa d�o�, przera�aj�cy fragment manekina, kt�rego oderwany od ca�o�ci przegub zdobi�a na dodatek emaliowana bransoletka. - Nie mo�na pana pozostawi� ani na sekund� - krzycza�a panna Ciwle pochylona nad p�kni�tym kloszem prawego reflektora - nie mo�na pana niczego nauczy� - stuka�a palcem w zadrapany lakier - gdzie s� ci pana dziennikarze z "Ti-mesa" czy tego tam "Le Monde'u" - poprawia�a obur�cz skrzywiony zderzak - a mo�e zjawi si� niespodziewanie dealer fiata
23
_I
i zmieni ten m�j z�om na now� bryk�? - Do firmy Corrado by�o zaledwie trzydzie�ci metr�w, panna Ciwle nie ogl�daj�c si� na mnie, wskoczy�a do samochodu i ruszy�a pod g�r� w�skiej uliczki, a ja bieg�em chodnikiem za jej ma�ym i poszkodowanym fiatem, bieg�em co si�, �eby stan�� na niewielkim parkingu, zanim ona wysi�dzie z samochodu, chcia�em otworzy� drzwi jej fiata, uk�oni� si�, pa�� na kolana, b�aga� o przebaczenie, obieca� napraw� szk�d i przyrzec, �e nigdy, ju� przenigdy, nie opowiem niczego o dawnych czasach i dawnych samochodach, ale gdy tylko stan�li�my naprzeciwko siebie przy otwartych drzwiach tego jej fiata, ja - zziajany sprintem, ona - zdenerwowana st�uczk�, natychmiast powiedzia�em - jutro przynios� fors� za t� lamp�, ale niech pani si� nie z�o�ci i prosz� mnie nie skre�la�, prosz� mnie nie wyrzuca�, bo nikt nie uczy tak jak pani - a wtedy panna Ciwle u�miechn�a si� do mnie i odpowiedzia�a - no pewnie, �e nikt, jutro dziesi�ta rano na placu manewrowym, a swoj� drog�, czy ten instruktor Cza-rzasty nadal uczy� pa�sk� babk�? - O, tak - odpar�em natychmiast - tyle tylko, �e nigdy ju� nie wybra� drogi przez przejazd kolejowy. - Kochany panie Bohumilu, pan wie najlepiej, czym jest prawdziwe szcz�cie, ta kr�tka chwila, jakiej nie oddaliby�my potem za wszystkie skarby �wiata, ten moment jeszcze niespe�niony, lecz ju� zapowiedziany, w kt�rym czujemy sprzyjaj�cy los, ten sam nikczemny los, kt�ry na co dzie� nam nie sprzyja; ot� to w�a�nie czu�em wtedy, id�c Sowi�skiego w d�, to, nic innego, by�em szcz�liwy zapowiedzi� nast�pnych lekcji z pann� Ciwle i czu�em si� zupe�nie jak ten pa�ski Ga-ston, kt�ry przy ulicy G��wnej w Pradze spotka� przed szyb� wystawow� Miejskiego Handlu Detalicznego Cygank� i ju� wiedzia�, �e to nie jest zwyk�e spotkanie, bo przecie� nie co dzie� spotyka si� Cygank� na ulicy G��wnej przed Miejskim
24
Handlem Detalicznym, podnios�em wi�c z chodnika d�o� manekina z emaliowan� bransoletk� i szed�em do przystanku przy Kartuskiej przepe�niony szcz�ciem i zapachem w�os�w panny Ciwle, a wszystkie g�osy miasta, ca�y ten przera�aj�cy huk p�dz�cych ci�ar�wek, tramwaj�w i autobus�w zestroil si� w symfoni� majowego oczekiwania i je�li czego� �a�owa�em, to tylko tego, �e nie zd��y�em przedstawi� pannie Ciwle fina�u tamtej opowie�ci, bo przecie� dziadek Karol po tej rozmowie z przysz�ym te�ciem by� przekonany o �mierci narzeczonej i nie m�g� si� pogodzi� z my�l�, �e tak okropnie go potraktowano, najpierw nie zawiadamiaj�c o katastrofie i pogrzebie, nast�pnie k�ami�c przez telefon; to si� po prostu nie mog�o zmie�ci� w jego g�owie, dlaczego tak powa�ny cz�owiek, jakim by� ojciec Marii, m�g� si� zachowa� do tego stopnia niew�a�ciwie, a prawd� m�wi�c, nieprzyzwoicie - dlaczego nie powiedzia� prawdy, dlaczego k�ama� - my�la� przez ca�y wiecz�r i dzie� nast�pny dziadek Karol, a� wreszcie kupi� bilet i wsiad� do poci�gu pe�en najczarniej szych my�li, a kiedy przesiada� si� ju� w Warszawie na pospieszny do Lwowa, w hali dworca kupi� kilka gazet, w�r�d nich �wie�y numer "Le Monde^", w kt�rym ujrza� swoj� narzeczon� przed mask� nowego citroena i natychmiast pobieg� na dworcow� poczt�, �eby zam�wi� b�yskawiczn� do Berlina, i poprosi� swojego niemieckiego koleg� Schwarza, �eby ten wys�a� na lwowski adres niedosz�ego te�cia telegram - Karol nie �yje stop pogrzeb pojutrze stop rzeczy osobiste z�o�one w polskim konsulacie do odebrania stop pogr��eni w smutku koledzy z korporacji stop - i powiedziawszy to Schwarzowi, w ostatniej chwili zd��y� na sw�j pospieszny do Lwowa i teraz by� ju� zupe�nie spokojny o moment przywitania, bo rzeczywi�cie wszystko obliczy� z in�yniersk� dok�adno�ci�, i kiedy rano jecha� doro�k� z Dworca
25
G��wnego, kupiwszy dwie wi�zanki kwiat�w: jedn� �a�obn�, a drug� normaln�, kiedy jak zawsze po powrocie przygl�da� si� swojemu rodzinnemu miastu z czu�o�ci� i uwag�, w mieszkaniu przy Ujejskiego panowa� ju� zam�t, gdy� babka Maria zd��y�a omdle� kilkakrotnie, zanim wezwano lekarza, ciocia Stasia robi�a kompresy i szuka�a soli, a m�j pradziadek Tadeusz zd��y� zam�wi� b�yskawiczn� z konsulatem w Berlinie, na kt�r� czeka�, chodz�c po salonie nerwowymi krokami, i wtedy rozleg� si� dzwonek u drzwi i stan�� w nich Karol z tymi dwoma wi�zankami kwiat�w, i dopiero si� zacz�a awantura, bo kiedy Maria krzycza�a na niego - jak mog�e� nam to zrobi�!? -Karol wyj�� najpierw p�acht� "Timesa", a potem "Le Monde'u" i pyta�-a jakwy mogli�cie mi to zrobi�!!?-i tak sprzeczali si� g�o�no, i nie mogli doj�� do porozumienia, poniewa� co chwil� kt�re� z nich wykrzykiwa�o - ty mnie nie kochasz! - na co drugie jeszcze g�o�niej przeczy�o - nie, to ty mnie ju� nie kochasz! - i tak rozwija�a si� ta fuga, a� wreszcie babka Maria odda�a dziadkowi Karolowi klucze od nowego citroena i powiedzia�a, �e nie chce go ju� wi�cej widzie�, bo jak ka�dy m�czyzna oczywi�cie bardziej interesuje si� losem samochodu ni� narzeczonej, na co dziadek uni�s� si� honorem, cisn�� obie wi�zanki kwiat�w do tuby na parasole i m�wi�c - zatem �egnaj na zawsze! - wybieg� z kamienicy, wskoczy� do auta i ruszy� z kopyta, i pewnie w ten spos�b, kochany panie Bo-humilu, zerwaliby ze sob� na zawsze, co dla mnie mia�oby znaczenie zasadnicze, bo by�bym kim� zupe�nie innym, nie zostawszy po latach ich wnukiem, ale raz jeszcze w �yciu Marii i Karola, wi�c w jakim� sensie tak�e w moim �yciu, zadecydowa� czynnik motoryzacyjny, bo oto dziadek Karol doda� ostro gazu i w tym momencie z bramy s�siedniej kamienicy wyjecha� w�z mleczarza, dziadek nacisn�� na hamulce, ale to by�y
26
. Karolku, tylko ciebie jednego kocham na tym �wiecie.. �lub Marii i Karola we Lwowie
hamulce citroena, klockowe, nie hydrauliczne, tak wi�c francuskie cudo wyr�n�o ostro w piramid� baniek, zgrzytn�a strasznie prasowana blacha, hukn�o rozbijane szk�o, zarycza� doci�ni�ty klakson i babka Maria, kt�ra wybieg�a za dziadkiem Karolem na ulic�, �eby wykrzycze� mu do tylnej szyby auta -to ty �egnaj na zawsze! - teraz z rozwianymi w�osami p�dzi�a na miejsce wypadku i wyci�ga�a narzeczonego z bia�ej mazi, g�adz�c jego rozci�te na przedniej szybie czo�o i szepcz�c -m�j Karolku, tylko jednego ciebie kocham na tym �wiecie! -na co on, pow��cz�c z�aman� praw� nog�, wspieraj�c si� na jej ramieniu, szepta�, �e nigdy nie mia� co do tego w�tpliwo�ci i �e te� j� kocha najmocniej na tym �wiecie, po czym doda�, �e nigdy ju� nie wsi�d� razem czy osobno do citroena ani �adnego innego francuskiego auta, bo francuska my�l techniczna, podobnie jak francuska polityka to zawracanie g�owy, pusta fanfaronada, o czym �wiadczy� m�g� prosty fakt, �e przy przednim nap�dzie, tak nowocze�nie rozwi�zanym, citroen mia� hamulce archaiczne, nie sprawdzaj�ce si� w potrzebie, nie to co taki horch, bentley, albo Mercedes-Benz. Kochany panie Bohumilu, to by�o kilka dni p�niej, z Uje�ciska nie jecha�y w d� do miasta �adne autobusy, bo ko�o stawku wywr�ci�a si� cysterna i stra� po�arna wraz z policj� zablokowa�y drog�, bieg�em przez pola, �eby nie sp�ni� si� na drug� lekcj� z pann� Ciwle, i s�ysza�em wysoko nad sob� skowronki, a z trawy co chwila wylatywa�y mi spod st�p furcz�ce jak brzeszczoty kuropatwy; w plecaku mia�em ksi��k� z pa�skimi opowiadaniami, w�r�d kt�rych jedno chcia�em poleci� mojej instruktorce, to o wieczornych lekcjach jazdy i przyrzeka�em sobie, �e teraz nie b�d� zagadywa� panny Ciwle, �e dam jej pana ksi��k� i powiem - to jest opowiadacz, przy kt�rym musz� milcze� - to by� gotowy plan i zamierzona dyscyplina, ale gdy
28
tylko wpad�em zdyszany na manewrowy placyk minut� po dziesi�tej, panna Ciwle u�miechn�a si� tajemniczo i zanim zacz��em �wiczy� parkowanie ty�em, poda�a mi taki sam egzemplarz pana opowiada� i zapyta�a - czyta pan Hrabala? Ten jego ojczym Francin ma w sobie co� z pa�skiego dziadka, o ile pan nie zmy�la oczywi�cie. -Wykonywa�em polecenia szybko i nawet r�kaw poszed� nadspodziewanie sprawnie, lecz ona ani razu nie powiedzia�a - dobrze - a� wreszcie zapyta�a - a pan si� na mnie gniewa za to por�wnanie? - Stali�my, pal�c skr�ta, w s�onecznej plamie, kt�ra rozdziela�a plac na p�, po drugiej stronie pod kasztanem, w cieniu ceglanej �ciany siedzia�o trzech zm�czonych m�czyzn nad butelkami piwa; podobni kiwaj�cym si� derwiszom mruczeli swoje opowie�ci, w�r�d kt�rych refrenowe s�owa - kurwa - i - pierdol� - wznosi�y si� do nieba niczym strzelisty akt modlitwy p�yn�cej nieustannie na chwa�� upalnego przedpo�udnia. - M�j dziadek Karol -powiedzia�em wreszcie - nigdy sam nie rozkr�ca� silnika i nie mia� zaufania do motocykli, ponadto nie produkowa� piwa, tylko dynamit i materia�y wybuchowe, mo�e dlatego nie wierzy� w post�p i nowe wynalazki, tak jak Francin, chocia� czasami, tak jak Francin, miewa� pomys�y zupe�nie zwariowane. - Wiedzia�am - panna Ciwle omal mnie nie uca�owa�a - no to prosz� wsiada� - zgasi�a skr�ta na asfalcie - prosz� teraz wyjecha� na Kartusk� w prawo, potem kawa�eczek prosto i potem w lewo do g�ry a� do Powsta�c�w Warszawskich, a tam powiem, jak jecha�! - My�la�em - zapina�em pasy - �e dzisiaj b�dzie tylko manewrowy plac, musz� pani \vyznac, uliczna jazda budzi we mnie wstr�t. - No nie, dlaczego - �mia�a si� pe�nym g�osem, gdy ruszyli�my - normalnie kto� nawymy�la cz�owiekowi, powiedzmy, raz w tygodniu - t�umaczy�em, przepuszczaj�c przed nosem ma�ego fiata tramwaj - a jak si� cz�o-
29
wiek we�mie za to - zabebnilem palcami w kierownic�, skr�caj�c wreszcie w prawo na Kartusk� - w ci�gu godziny zbierze tyle job�w, ile normalnie przypada mu od bli�nich przez ca�y rok. Nigdy nie przypuszcza�em, �e kierowcy s� gorsi od szympans�w i daj� s�owo, chcia�em zrezygnowa� i gdyby nie ten Hrabal, kt�rego nios�em dzi� dla pani przez pola Uje�ci-ska, by�aby klapa, znaczy si� dezercja, po prostu wi�cej bym nie przyszed�, no ale skoro pani wpad�a na identyczny pomys�, skoro przynios�a pani dla mnie tak� sam� ksi��k�, to mo�e to co� znaczy, to mo�e to jest jaki� znak, bo jak powiada Pismo, gdzie si� gromadzi dw�ch, to ju� jest trzech. -Niech pan uwa�a
- przerwa�a mi surowo - prosz� da� lewy kierunkowskaz i czeka� a� ci z przeciwka stan� na czerwonym, tak, teraz dobrze, no a te zwariowane pomys�y pa�skiego dziadka? - Najpi�kniejszy by� ten z murem - odpowiedzia�em natychmiast - to by� strza� w dziesi�tk�, arcydzie�o komediowego scenariusza, a wszystko si� zacz�o od pana Norberta, kt�ry zarz�dza� maj�tkiem Sanguszk�w i zaprosi� mojego dziadka na polowanie, podczas kt�rego miody in�ynier chemik pozna� m�odego ksi�cia Romana i czekaj�c na linii, od razu si� zgadali, �e stare ciotki s� strasznie nudne, no bo obaj mieli ten sam problem nieustannych wizyt trwaj�cych po kilka tygodni, wizyt sk�adanych przez stare ciocie, kt�re nie tylko wprowadza�y nie�ad w ksi���cym i in�ynierskim domu, ale te� uwielbia�y rodzinny automobilizm i zadr�cza�y swoich gospodarzy nieustannymi pro�bami o przeja�d�ki; tak zatem rozmawiali sobie, czekaj�c z nabitymi sztucerami na loch�, a� nagle m�j dziadek Karol wyzna� ksi�ciu, �e gdyby mia� taki pa�ac jak on, otoczony z ka�dej strony solidnym murem, ju� dawno problem by rozwi�za�. -Jak pan to rozumie? - ksi��� prze�adowa� sztucer.
- Bardzo prosto - odpowiedzia� dziadek - trzeba tylko kilku
30
robotnik�w na jedno popo�udnie i absolutnej dyskrecji. - No nie - panna Ciwle uchyli�a okienko i zapali�a skr�ta - chce pan powiedzie�, �e zamurowali j� w rodzinnej kaplicy jak tego nieszcz�snego Mazep�, przecie� to nie by�y ju� takie czasy, nawet jak si� by�o ksi�ciem. - Oczywi�cie - ci�gn��em - �e nie chodzi�o o kaplic�, ale o przeja�d�k�, a m�wi�c kr�tko-ostatni� przeja�d�k� hrabiny Eufemii, owej niezno�nej ciotki ksi�cia Romana; ow� prosz� pos�ucha�: na kilka dni przed jej przyjazdem gospodarz poleci� panu Norbertowi sprowadzi� majstr�w i od po�udniowej strony wybi� w parkowym murze dziur� na szeroko�� drogi, nast�pnie sam� drog� przed�u�y� od zakr�tu do tej w�a�nie dziury, by, zatar�szy �lady wszelkich rob�t, w puste miejsce po omsza�ym murze wstawi� kartonow� atrap�, co wykonano bardzo zmy�lnie, a� wreszcie dosz�o do przeja�d�ki, no i ksi��� Roman, prowadz�c w goglach i szaliku swoje bugatti, wzi�� ten ostatni zakr�t, doda� gazu i jecha� prosto w mur. - St�j, st�j - krzycza�a jego ciotka - gdzie ty jedziesz!? - a ksi��� doda� jeszcze gazu i odkrzykn�� - spoci�y mi si� gogle, ale to chyba brama, ciociu! - no i gruchn�li w mur, tyle �e kartonowy i wjechali na parkow� alej� z wielk� p�acht� na masce, ksi��� Roman u�miechni�ty, a jego ciotka, hrabina Eufemia, p�przytomna ze strachu. - Okropnie �mieszne - burkn�a panna Ciwle - na miejscu tej ksi���cej ciotki spra�abym gagatka na kwa�ne jab�ko przy wszystkich, jak smarkacza; no a ta ciotka pa�skiego dziadka te� mia�a swoj� dziur� w murze? - Sk�d - wrzuci�em jedynk� - przecie� dziadek Karol nie mia� do dyspozycji pa�acu z parkiem, ani takiego muru, ani sportowego bugatti, nadal je�dzi� cytryn�, t� sam�, kt�ra na ulicy Ujejskiego sp�yn�a jego krwi� i ukrai�skim mlekiem, a jego dom dopiero by� w budowie. - Co� tutaj si� nie zgadza - powiedzia�a ch�odno panna Ciwle - skoro
31
nie mia� domu, to gdzie przyjmowa� t� swoj� okropn� ciotk�? No i gdzie mieszka� z pa�sk� babk�, bo chyba do tego czasu nie byli narzecze�stwem? - Wszystko si� zgadza - po trzeciej zmianie �wiate� nareszcie przysz�a nasza kolej i mog�em ostro ruszy� ze skrzy�owania w Powsta�c�w Warszawy - mieszka� w s�u�bowym domu przy fabryce. - No a fabryka nie by�a jego? - zdziwi�a si� panna Ciwle - przecie� z tych pana opowie�ci wynika, �e by� bogaty. Niby sk�d narzeczony kupuje narzeczonej citroena? - To dialektyka - odpowiedzia�em - i Kapita� Marksa w jednym, bo musi pani wiedzie�, �e kiedy dziadek wr�ci� ju� z Berlina do Lwowa po studiach drugiego stopnia, z g�ow� pe�n� pomys��w i szkicami przysz�ych patent�w, jego jedyne �r�de�ko utrzymania wysch�o, jego jedyny, male�ki szyb naftowy pod Borys�awiem odm�wi� mu wsp�pracy, co by�o zreszt� ciekawe, bo wszystkie dzia�ki obok i wszystkie szyby wok� nadal s�czy�y rop�, a ten jego akurat przesta�, wi�c dziadek wszystkie oszcz�dno�ci wpakowa� w ekspertyzy, najnowsze wiert�a i pog��bianie szybu, ale to wszystko by�o na nic, ropa na jego skrawku Eldorado sko�czy�a si� ostatecznie i w ten spos�b m�j dziadek Karol ze skromnego w�a�ciciela �rodk�w produkcji sta� si� elementem si� wytw�rczych, czyli najemnym pracownikiem poszukuj�cym zatrudnienia, i dlatego zaraz po �lubie przeni�s� si� z �on� do Chorzowa, a potem do Warszawy, a potem zn�w do Lwowa, stamt�d na jaki� czas do Wolnego Miasta Gda�ska, potem raz jeszcze do Warszawy, jeszcze raz do Lwowa i moja babka Maria by�a ju� bliska ob��du, bo im skromniejsz� mieli pensj�, tym �mielsze plany snu� m�j dziadek. - Popatrz - m�wi� - opracowa�em nowe technologie, gdyby�my w Polsce zacz�li je stosowa�, za lat dwadzie�cia wyprzedzimy Niemc�w - ale babka Maria u�miecha�a si� tylko gorzko, bo nikt tych jego projekt�w nie czyta�, a ona,
32
kt�ra uwielbia�a kwiaty, co roku sadzi�a je w innym ogrodzie w innym mie�cie, wi�c to wszystko wcale nie wygl�da�o tak r�owo - zwalnia�em za star� ci�ar�wk�, kt�ra wyrzuca�a z siebie potworn� chmur� spalin - dopiero kiedy Kwiatkowski zacz�� budowa� fabryk� w Mo�cicach, dziadka projekty okaza�y si� przydatne i wreszcie osiedli w�a�nie tam, najpierw w s�u�bowej willi przy fabryce, potem we w�asnym domu. -Nie�le - podsumowa�a panna Ciwle - no, a ta jego ciotka? W przeciwie�stwie do pani hrabiny, pewnie nadal lubi�a przeja�d�ki... - O tak - tym razem redukowa�em biegi p�ynnie, bez najmniejszego zgrzytu - ciotka Zofia przyje�d�a�a do nich co najmniej trzy razy w roku z Bory s�awi� i zawsze zaczyna�a od tego, �e kaza�a si� wie�� dziadkowi do Gumnisk pod pa�ac ksi�cia San-guszki, a w�a�ciwie nie pod pa�ac, tylko pod mur parkowy, tam gdzie na powr�t wstawiono kawa� solidnej �ciany, i wysiada�a z auta, i sz�a �lep� odnog� drogi do tego miejsca, i dotyka�a go d�o�mi, jakby si� chcia�a przekona�, �e nie jest ju� z kartonu, a potem wraca�a do citroena i kiedy dziadek rusza� z kopyta, ciotka Zofia wybucha�a - co za nikczemno��, co za czasy, co za upadek, co za arystokracja, co za m�odzie�, co za bol-szewizm, co za ohyda - a dziadek Karol dodawa� tylko gazu i czeka�, a� ciotka Zofia wypowie sakramentalne - nie za ni� nieszcz�sn� si� modl�, kt�ra sko�czy�a u czubk�w, ale za m�odych ludzi bez sumienia, bo jak widzisz, Karolu, tych nie braknie ju� nawet w najwy�szych sferach naszych - z czym dziadek zgadza� si� milcz�co i bez sprzeciwu, i jeszcze mocniej dociska� gazu, bo ciotka Zofia uwielbia�a szybk� jazd� i w gruncie rzeczy �a�owa�a, �e Karol nie jest ksi�ciem, ona nie jest hrabin� i �e nie p�dz� przez Zbylitowsk� G�r�, Koszyce albo Zakliczyn sportowym bugatti, jak lubi� to czyni� Roman San-guszko. Rozklekotana, ledwie widoczna zza czarnej chmury
33
spalin ci�ar�wka, za kt�r� wlekli�my si� w g�r� Powsta�c�w Warszawy, nagle prychn�a i niczym wiekowy mul, kt�ry po latach pracy odmawia pos�usze�stwa na kilka chwil przed �mierci�, stan�a bezradnie, blokuj�c nasz pas ruchu. - Super
- panna Ciwle spojrza�a dyskretnie na zegarek - do kolacji nie ujedziemy nawet kilometra! - Rzeczywi�cie, panie Bohumilu, byli�my zaszpuntowani i nawet gdyby moja instruktorka wyskoczy�a z fiatka jak poprzednio, na nic by si� to nie zda�o. -A ta cytryna - ci�gn��em wi�c spokojnie dalej - mia�a ju� policzone dni, bo musi pani wiedzie�, �e dziadek Karol, aby zniech�ci� swoj� ciotk� Zofi� do tych przeja�d�ek, wpad� na genialny pomys�, ot� zabiera� z sob� swoj� leik� i kilkana�cie rolek filmu i dos�ownie co chwila zatrzymywa� auto, stawa� na drodze, k�ad� si� w rowie, w�azi� na drzewo albo znika� za stogiem siana, wykrzykuj�c - sp�jrz, Zosiu, jaka to cudowna �aba!
- albo - jaka� to malownicza krowa! - lub - ta perspektywa chmur godna jest Rembrandta! - i ciotka bieg�a za nim i te� si� zachwyca�a, no bo nie wypada�o jej inaczej, wi�c dziadek, �eby jeszcze bardziej j� zniech�ci�, za ka�dym razem, kiedy byli ju� w Mo�cicach, nagle spogl�da� na zegarek i krzycza� -jeszcze zd��ymy odda� do wywo�ania! - po czym zawraca� samoch�d i p�dzi� przez most na Bia�ej do Tarnowa, by par� minut przed zamkni�ciem odda� panu Bronsteinowi filmy do wywo�ania, poniewa� jego zak�ad przy ulicy Krakowskiej by� najlepszy, a ciotka, kt�ra nie lubi�a �yd�w, musia�a widzie� przez szyb� samochodu i szyb� wystawy, jak dziadek wita si� serdecznie z panem Chaskielem Bronsteinem, jak odbiera od niego pliki poprzednich zdj��, jak dyskutuj� niemal nad ka�d� fotografi� co do przes�ony �wiat�a no i czasu, musia�a czeka� w samochodzie, patrz�c, jak dziadek bierze kilka nowych film�w i wreszcie p�aci za to wszystko i �ciska d�o� pana Cha-
34
skiela, dzi�kuj�c mu nie tylko za obs�ug�, ale te� za fachowe rady, co w sumie trwa�o nieraz ponad p�l godziny i wr