1644
Szczegóły |
Tytuł |
1644 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1644 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1644 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1644 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "Komora"
autor: John Grisham
Przek�ad
Marcin Wawrzy�czak
Tytu� orygina�u
THE CHAMBER
Redakcja stylistyczna
MIRELLA REMUSZKO
Ilustracja na ok�adce
ITICINEMA
Opracowanie graficzne ok�adki
WYDAWNICTWO AMBER
Sk�ad i �amanie
WYDAWNICTWO AMBER
Informacje o nowo�ciach i pozosta�ych ksi��kach Wydawnictwa AMBER oraz mo�liwo�� zam�wienia mo�ecie Pa�stwo znale��
na stronie Internetu http://www.amber.supermedia.pl
Copyright (c) 1994 by John Grisham
For the Polish edition
(c) Copyright by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 1998
ISBN 83-7245-216-4
WYDAWNICTWO AMBER Sp. z o.o.
00-108 Warszawa, ul. Zielna 39, tel. 620 40 13, 620 81 62
Warszawa 1999. Wydanie III
Druk: Drukarnia Naukowo-Techniczna S.A. w Warszawie
PRZEDMOWA
Sam by�em kiedy� adwokatem i broni�em ludzi oskar�onych o najrozmaitsze
przest�pstwa. Na szcz�cie jednak nigdy nie mia�em klienta oskar�onego
o morderstwo i skazanego na �mier�. Nigdy nie musia�em odwiedza� nikogo
w bloku �mierci i robi� tego, co prawnicy w tej ksi��ce.
Poniewa� nie znosz� �l�cze� w bibliotekach, post�pi�em tak, jak zazwyczaj,
gdy pisz� powie��. Znalaz�em prawnik�w z do�wiadczeniem i zaprzyja�ni�em
si� z nimi. Dzwoni�em do nich o najdziwniejszych porach i wyci�ga�em
informacje. I to im chcia�bym w tym miejscu podzi�kowa�.
Leonard Vincent, kt�ry przez wiele lat by� prawnikiem wydzia�u
wi�ziennictwa stanu Missisipi, otworzy� przede mn� drzwi swojego gabinetu.
Wyja�nia� mi przepisy, pokazywa� akta, zabiera� do bloku �mierci i oprowadzi�
po rozleg�ym zak�adzie karnym znanym po prostu jako Parchman. Opowiedzia�
wiele historii, kt�re w ten czy inny spos�b sta�y si� cz�ci� tej ksi��ki.
Leonard i ja wci�� zmagamy si� z moralnymi problemami zwi�zanymi z kar�
�mierci i my�l�, �e b�dzie tak ju� zawsze. Chcia�bym te� podzi�kowa�
wsp�pracownikom Vincenta, a tak�e stra�nikom i personelowi Parchman.
Jim Craig jest cz�owiekiem o wielkim sercu i wspania�ym prawnikiem.
Jako dyrektor Mississippi Capital Defense Resource Center jest oficjalnym
obro�c� wi�kszo�ci wi�ni�w Bloku. To on przeprowadzi� mnie przez
labirynt apelacji i walki o z�agodzenie wyroku w kolejnych instancjach.
Nieuniknione pomy�ki pope�ni�em ja, nie on.
Studiowa�em razem z Tomem Freelandem i Guyem Gillespie, im tak�e
dzi�kuj� za pomoc, jakiej mi udzielili. Marc Smirnoff jest moim przyjacielem
i wydawc� "The Oxford American". To on, jak zwykle, zaj�� si� r�kopisem,
zanim wys�a�em go do Nowego Jorku.
Dzi�kuj� tak�e Robertowi Warrenowi i Williamowi Ballardowi. I jak
zawsze, specjalne podzi�kowania dla mojej najlepszej przyjaci�ki, Renee,
kt�ra wci�� czyta mi ka�dy rozdzia� przez rami�.
ROZDZIA� 1
Decyzje o pod�o�eniu bomby w domu radykalnego dzia�acza �ydowskiego
podj�to stosunkowo szybko. Ca�� spraw� zajmowa�o si� tylko trzech ludzi.
Pierwszym by� cz�owiek finansuj�cy przedsi�wzi�cie. Drugim miejscowy
dzia�acz, kt�ry zna� teren. Trzecim za� m�ody "patriota", zapaleniec znaj�cy
si� na materia�ach wybuchowych i obdarzony zadziwiaj�cym talentem znikania
bez �ladu. Po zamachu opu�ci� Stany Zjednoczone i przez sze�� lat ukrywa�
si� w Irlandii P�nocnej.
Ich celem by� Marvin Kramer, �yd znad Missisipi. Jego rodzina od
czterech pokole� para�a si� handlem na terenie Delty, kt�ra nie jest delt� rzeki
Missisipi, lecz rozleg��, �yzn� r�wnin� we wschodniej cz�ci stanu. Marvin
mia� stary dom w Greenville, nadrzecznym miasteczku z niewielk�, lecz siln�
spo�eczno�ci� �ydowsk�, gdzie problemy rasowe praktycznie nie istnia�y.
Studiowa� prawo, poniewa� handel wydawa� mu si� nudny. Cz�onkowie jego
rodziny, tak jak wi�kszo�� �yd�w niemieckiego pochodzenia, bez wi�kszych
k�opot�w zasymilowali si� i uwa�ali za typowych po�udniowc�w, tylko
przypadkiem wyznaj�cych inn� religi�. Nie wyr�niali si� na tle reszty
spo�ecze�stwa i spokojnie zajmowali si� swoimi sprawami.
Marvin jednak by� inny. Pod koniec lat pi��dziesi�tych ojciec wys�a� go
na P�noc, do szko�y w Brandeis. Marvin sp�dzi� tam cztery lata, po czym
przez nast�pne trzy studiowa� prawo na Uniwersytecie Columbia. Kiedy
w roku 1964 wr�ci� do Greenville, nad Missisipi gwa�townie rozwija� si� ruch
praw cz�owieka. Marvin zwi�za� si� z nim natychmiast. Nieca�e dwa miesi�ce
po tym, jak otworzy� swoj� male�k� kancelari�, zosta� aresztowany wraz
z dwoma kolegami z Brandeis za pr�b� zarejestrowania czarnych wyborc�w.
Jego ojciec by� w�ciek�y. Rodzina czerwieni�a si� ze wstydu, Marvina nie
obchodzi�o to jednak nic a nic. Gdy mia� dwadzie�cia pi�� lat, po raz pierwszy
gro�ono mu �mierci� i wtedy zacz�� nosi� bro�. Kupi� te� pistolety dla swojej
7
�ony, dziewczyny z Memphis, jak r�wnie� dla swojej czarnej pokoj�wki,
ka��c jej nosi� go zawsze w torebce. Kramerowie mieli pi�cioletnich syn�w
bli�niak�w.
Pierwszy pozew o nieprzestrzeganie praw cz�owieka z�o�ony w roku 1965
przez kancelari� Marvin B. Kramer i Wsp�lnicy (chocia� �adnych wsp�lnik�w
jeszcze wtedy nie by�o) oskar�a� lokalnych urz�dnik�w o wiele akt�w
dyskryminuj�cych czarnych wyborc�w. Gazety w ca�ym stanie cytowa�y
s�owa Kramera i zamieszcza�y jego zdj�cia. Ku-Klux-Klan za� wpisa� go na
list� �yd�w, kt�rych nale�a�o ukara�. Oto radykalny �ydowski prawnik,
z brod� i szlachetnym sercem, kt�ry zosta� wykszta�cony w �ydowskich
szko�ach na P�nocy, a teraz maszerowa� rami� w rami� z czarnuchami
i wyst�powa� w ich imieniu. Tego nie mo�na by�o tolerowa�.
P�niej rozesz�y si� pog�oski, �e prawnik Kramer u�ywaj�c w�asnych
pieni�dzy wp�aca kaucje s�dowe za Je�d�c�w Wolno�ci i obro�c�w praw
cz�owieka. �e sk�ada pozwy atakuj�ce rasistowskie prawa. �e zap�aci� za
odbudowanie wysadzonego w powietrze przez Klan ko�cio�a dla czarnych.
Widziano, jak wpuszcza Murzyn�w do w�asnego domu. Marvin przemawia�
gor�co na zebraniach �yd�w na P�nocy, namawiaj�c ich, aby przy��czyli si�
do walki. Pisa� do gazet s��niste listy, z kt�rych tylko kilka wydrukowano.
Odwa�nie i �mia�o zbli�a� si� ku samozag�adzie.
Obecno�� stra�nika patroluj�cego w nocy posiad�o�� Kramer�w uniemo�-
liwia�a atak na ich dom. Marvin zatrudnia� stra�nika od dw�ch lat. M�czyzna
by� eks-policjantem, zawsze uzbrojonym po z�by, i Kramerowie zawiadomili
wszystkich w Greenville, �e chroni ich do�wiadczony strzelec. Klan wiedzia�
naturalnie o stra�niku i wiedzia�, �e lepiej z nim nie zadziera�. Dlatego
podj�to decyzj� o pod�o�eniu bomby nie w domu, lecz w biurze Marvina
Kramera.
Samo zaplanowanie operacji trwa�o bardzo kr�tko, g��wnie dlatego �e
bra�o w nim udzia� tak niewielu ludzi. Cz�owiek z pieni�dzmi, arogancki,
za�ciankowy m�drala nazywaj�cy si� Jeremiasz Dogan, pe�ni� w tym czasie
funkcj� wizarda Ku-Klux-Klanu w stanie Missisipi. Jego poprzednik od-
siadywa� wyrok w wi�zieniu, a Dogan bawi� si� doskonale, organizuj�c
zamachy bombowe. Nie by� g�upi. Wr�cz przeciwnie, FBI przyzna�o p�niej,
�e to zupe�nie niez�y terrorysta, poniewa� wykonanie brudnej roboty powierza�
ma�ym, samodzielnym grupom, kt�re nic o sobie nie wiedzia�y. FBI mia�o
pe�no informator�w w szeregach Klanu, wi�c Dogan nie ufa� nikomu opr�cz
w�asnej rodziny i garstki wsp�pracownik�w. By� w�a�cicielem najwi�kszego
komisu samochodowego w Meridian, stan Missisipi, i zbi� fortun� na
wszelkiego rodzaju lewych interesach.
Drugi uczestnik zamachu to niejaki Sam Cayhall, cz�onek Klanu z Clanton
w stanie Missisipi, miasteczka po�o�onego w okr�gu Ford, trzy godziny drogi
na p�noc od Meridian i godzin� na po�udnie od Memphis. FBI wiedzia�o
o Cayhallu, ale nie o jego powi�zaniach z Doganem. Uznano go za
8
nieszkodliwego, poniewa� mieszka� w tej cz�ci stanu Missisipi, gdzie
praktycznie nie notowano dzia�alno�ci wymierzonej przeciwko Murzynom.
W okr�gu Ford sp�on�o wcze�niej kilka krzy�y, ale nie by�o �adnych
zamach�w bombowych ani zab�jstw. FBI wiedzia�o, �e ojciec Sama Cayhalla
nale�a� do Klanu, ale, og�lnie rzecz bior�c, rodzina wydawa�a si� do��
spokojna. Zwerbowanie Sama Cayhalla przez Dogana okaza�o si� genialnym
posuni�ciem.
Zamach na biuro Kramera rozpocz�� si� od rozmowy telefonicznej
w nocy, siedemnastego kwietnia 1967 roku. Podejrzewaj�c, i s�usznie, �e jego
telefony s� na pods�uchu, Jeremiasz Dogan pojecha� do automatu na stacji
benzynowej przy po�udniowym wyje�dzie z Meridian. Dogan podejrzewa�
te�, �e jest �ledzony przez FBI, i tu r�wnie� mia� racj�. Obserwowali go, ale
nie mieli poj�cia, do kogo dzwoni.
Na drugim ko�cu linii Sam Cayhall s�ucha� uwa�nie, zada� jedno czy dwa
pytania i si� roz��czy�. Potem wr�ci� do ��ka, nie m�wi�c nic �onie, kt�ra
wiedzia�a, �e i tak nie ma po co pyta�. Nast�pnego ranka wyszed� wcze�nie
z domu i pojecha� do miasteczka. Zjad� jak co dzie� �niadanie w kawiarence
The Coffee Shop, a potem uda� si� do budynku s�du okr�gowego, �eby
skorzysta� z telefonu.
Trzy dni p�niej, dwudziestego kwietnia, opu�ci� o zmroku Clanton
i odby� dwugodzinn� podr� do Cleveland, g��wnego o�rodka uniwersytec-
kiego Delty, oddalonego o godzin� jazdy od Greenville. Przez czterdzie�ci
minut czeka� na parkingu przed zat�oczonym domem towarowym, ale zielony
pontiac nie pojawi� si� w um�wionym miejscu. Sam Cayhall zjad� porcj�
pieczonego kurczaka w tanim barze, a potem pojecha� do Greenville, �eby
obejrze� kancelari� prawn� Marvina B. Kramera i Wsp�lnik�w. Dwa tygodnie
wcze�niej sp�dzi� w Greenville ca�y dzie� i zna� miasteczko stosunkowo
dobrze. Znalaz� kancelari� Kramera, pojecha� pod jego zabytkowy dom,
a potem raz jeszcze zwiedzi� synagog�. Dogan powiedzia�, �e synagoga
b�dzie nast�pna, ale najpierw musz� zaj�� si� �ydowskim prawnikiem.
O jedenastej znalaz� si� z powrotem w Cleveland, a zielony pontiac sta� nie
na parkingu przed domem towarowym, lecz w miejscu awaryjnym, na postoju
dla ci�ar�wek przy Trasie 61. Cayhall wyci�gn�� kluczyki schowane pod
gumow� wyk�adzin� pod�ogow� przy fotelu kierowcy i uda� si� na przeja�d�k�
mi�dzy �yzne pola uprawne Delty. W pewnym momencie skr�ci� w boczn�
drog� i otworzy� baga�nik. W tekturowym pude�ku przykrytym gazetami
znalaz� pi�tna�cie lasek dynamitu, trzy zapalniki i lont. Wr�ci� do miasta
i czeka� w otwartym ca�� dob� barze.
Punktualnie o drugiej w nocy trzeci cz�onek grupy wszed� do zat�oczonego
baru i usiad� naprzeciwko Sama Cayhalla. Nazywa� si� Rollie Wedge, mia�
najwy�ej dwadzie�cia dwa lata, lecz by� do�wiadczonym weteranem wojny ze
zwolennikami praw cz�owieka. M�wi�, �e pochodzi z Luizjany, teraz mieszka�
gdzie� w g�rach, gdzie nikt nie da�by rady go znale�� i chocia� nigdy si� nie
9
przechwala�, kilka razy powiedzia� Samowi Cayhallowi, �e naprawd� spo-
dziewa si� umrze� w walce o zwyci�stwo bia�ej rasy. Jego ojciec pracowa�
przy wyburzaniu budynk�w i to od niego Rollie nauczy� si� obchodzenia
z materia�ami wybuchowymi. Ojciec, jako cz�onek Ku-Klux-Klanu, przekaza�
r�wnie� Rolliemu nauk� nienawi�ci rasowej.
Sam nie wiedzia� zbyt wiele o Rolliem Wedge i nie bardzo wierzy� w jego
opowie�ci. Nigdy nie pyta� Dogana, gdzie znalaz� ch�opaka.
Pili kaw� i przez p� godziny rozmawiali o g�upstwach. Kubek w d�oni
Sama dr�a� lekko, Rollie jednak by� spokojny i opanowany. Ani razu nie
zamruga� oczami. Sam i Rollie wsp�pracowali ju� wcze�niej kilka razy
i Cayhalla zawsze zdumiewa�o, �e kto� tak m�ody wykazuje tak wielkie
opanowanie. Poinformowa� Jeremiasza Dogana, �e ch�opak nigdy nie traci�
zimnej krwi, nawet wtedy gdy zbli�ali si� do celu i Rollie bra� si� do
przygotowania dynamitu.
Samoch�d Rolliego zosta� wynaj�ty na lotnisku w Memphis. Rollie wzi��
niewielk� torb� z tylnego siedzenia, zamkn�� auto i zaj�� miejsce obok Sama
w zielonym pontiacu. Wyjechali z Cleveland i ruszyli na po�udnie Tras� 61.
Kilka mil za wsi� Sam Cayhall skr�ci� na ciemn�, �wirow� drog� i zatrzyma�
samoch�d. Rollie kaza� mu nie wychodzi�, kiedy b�dzie sprawdza� �adunki.
Sam Cayhall us�ucha� w milczeniu. Rollie zabra� torb� do baga�nika
i przygotowa� dynamit, zapalniki i lont, po czym zostawi� j� tam, zamkn��
baga�nik i kaza� Samowi jecha� do Greenville.
Po raz pierwszy min�li biuro Kramera oko�o czwartej nad ranem. Ulica
by�a pusta i ciemna i Rollie orzek�, �e to chyba naj�atwiejsza robota jak dot�d.
- Szkoda, �e nie mo�emy pod�o�y� bomby tutaj - powiedzia�, kiedy
przeje�d�ali obok domu Kramera.
- Tak, szkoda - odpar� nerwowo Sam. - Ale wiesz, oni maj� stra�nika.
- Tak, wiem. Poradziliby�my sobie jednak z nim.
- Pewnie tak. Tyle �e w �rodku s� dzieci.
- Lepiej je zabi�, kiedy s� jeszcze ma�e - o�wiadczy� Rollie. - Ma�e
�ydowskie skurwysyny dorastaj� i staj� si� du�ymi �ydowskimi skurwysynami.
Cayhall zatrzyma� samoch�d w alejce na ty�ach biura Kramera. Wy��czy�
silnik i obaj m�czy�ni otworzyli po cichu baga�nik, wyj�li tekturowe
pude�ko i torb�, po czym ruszyli wzd�u� �ywop�otu w stron� tylnego wej�cia.
Sam Cayhall otworzy� drzwi �omem i po kilku sekundach byli ju�
w �rodku. Dwa tygodnie wcze�niej Sam zg�osi� si� pod jakim� pretekstem do
recepcjonistki, a potem zapyta�, czy mo�e skorzysta� z toalety. W g��wnym
korytarzu, pomi�dzy toalet� a biurem Kramera, sta�a w�ska szafa wype�niona
starymi aktami i wszelkiego rodzaju prawniczym �mieciem.
- Zosta� przy drzwiach i obserwuj alej� - wyszepta� Rollie, a Sam
skwapliwie wykona� polecenie. Wola� sta� na stra�y i nie mie� nic wsp�lnego
z dynamitem.
Rollie szybko postawi� pude�ko na dnie szafy i uzbroi� bomb�. By�a to
10
delikatna praca i Samowi serce wali�o ze strachu. Na wszelki wypadek sta�
ty�em do Rolliego.
Pozostawali w biurze mniej ni� pi�� minut. Potem wyszli na zewn�trz
i nonszalanckim krokiem ruszyli w stron� zielonego pontiaca. Stawali si�
niezwyci�eni. Wszystko by�o tak �atwe. Wcze�niej wysadzili w powietrze
biuro handlu nieruchomo�ciami w Jackson, poniewa� w�a�ciciel - �yd -
sprzeda� dom parze czarnych. Pod�o�yli bomb� w redakcji niewielkiej gazety,
bo jej redaktor nie popar� wystarczaj�co stanowczo idei segregacji rasowej.
Zniszczyli te� synagog� w Jackson, najwi�ksz� w ca�ym stanie.
Jechali ciemn� alej�, a gdy skr�cili w boczn� uliczk�, Sam w��czy� �wiat�a.
W ka�dym z poprzednich zamach�w Wedge u�ywa� pi�tnastominutowego
lontu, zapalanego zwyczajn� zapa�k�, dzia�aj�cego na zasadzie podobnej do
sztucznych ogni. I dla zabawy zawsze starali si� stawa� z otwartymi oknami
gdzie� na kra�cach miasta, gdy eksplozja rozrywa�a cel. Us�yszawszy wybuch
z bezpiecznej odleg�o�ci, odje�d�ali leniwym tempem.
Tym razem mia�o by� jednak inaczej. Sam pomyli� si� na kt�rym� zakr�cie
i teraz nagle stan�li przed zamkni�tym szlabanem, patrz�c na hucz�cy po torach
poci�g towarowy. Ca�kiem d�ugi poci�g towarowy. Sam spogl�da� co chwila na
zegarek. Rollie milcza�. Poci�g przejecha� i Sam ponownie pomyli� drog�.
Znajdowali si� blisko rzeki, w oddali wida� by�o most, a wzd�u� ulicy sta�y
zapuszczone domy. Sam ponownie spojrza� na zegarek. Ziemia mia�a si�
zatrz��� za pi�� minut, a Sam wola�by wtedy mkn�� ciemn�, pust� autostrad�.
Rollie drgn��, jakby Sam zaczyna� go irytowa�, ale nic nie powiedzia�.
Kolejny zakr�t, kolejna nowa ulica. Greenville to niezbyt wielkie miasto
i Cayhall mia� nadziej�, �e je�li b�dzie dalej zakr�ca�, to wreszcie znajdzie si�
na znajomej trasie. Nast�pny zakr�t okaza� si� ostatnim. Sam nacisn�� na
hamulce, kiedy tylko zda� sobie spraw�, �e wjecha� pod pr�d w jednokierun-
kow� ulic�. A kiedy nacisn�� na hamulce, silnik zgas�. Sam wrzuci� luz
i^ przekr�ci� kluczyk w stacyjce. Rozrusznik dzia�a�, ale silnik nie chcia�
zapali�. W powietrzu rozszed� si� zapach benzyny.
- Cholera! - powiedzia� Sam przez zaci�ni�te z�by. - Cholera!
Rollie zanurzy� si� nieco g��biej w swoim fotelu i wygl�da� przez okno.
- Cholera! Jest zalany! - Ponownie przekr�ci� kluczyk, nadal bez
rezultatu.
- Uwa�aj, bo wy�adujesz akumulator - powiedzia� Rollie wolno,
spokojnie.
Sam wpad� niemal w panik�. Chocia� si� zgubili, wiedzia�, �e nie
znajduj� si� daleko od centrum. Odetchn�� g��boko i rozejrza� si� po ulicy.
Zerkn�� na zegarek. W pobli�u nie wida� by�o �adnych innych samochod�w.
Panowa�a cisza. Idealny moment na wybuch bomby. Oczami wyobra�ni Sam
widzia� lont pal�cy si� na drewnianej pod�odze. Czu� ju� dr�enie ziemi.
S�ysza� huk rozrywanego drewna i gipsu, cegie� i szk�a. Do diab�a, pomy�la�
pr�buj�c si� uspokoi�, dojdzie do tego, �e trafi� nas od�amki.
11
- Dogan m�g�by przys�a� lepszy samoch�d - wymamrota� do siebie.
Rollie nie zareagowa�, przez ca�y czas patrz�c na co� za oknem.
Co najmniej pi�tna�cie minut up�yn�o od czasu, kiedy wyszli z biura
Kramera i Sam czeka� na eksplozj�. Otar� pot z czo�a i raz jeszcze przekr�ci�
kluczyk w stacyjce. Tym razem silnik zapali�. Sam u�miechn�� si� szeroko do
Rolliego, lecz ten wydawa� si� w og�le nieporuszony. Cayhall cofn��
samoch�d o par� metr�w, a potem odjecha�. Pierwsza ulica wygl�da�a
znajomo, a dwa skrzy�owania dalej byli ju� na Main Street.
- Jakiego rodzaju lontu u�y�e�? - zapyta� Sam, kiedy wjechali na
Autostrad� 82.
Rollie wzruszy� ramionami, jakby chcia� powiedzie�, �e to jego sprawa
i Sam nie powinien pyta�. Zwolnili mijaj�c zaparkowany samoch�d policyjny,
a potem przy�pieszyli, kiedy znale�li si� na przedmie�ciach. Kilka minut
p�niej zostawili Greenville daleko z ty�u.
- Jakiego rodzaju lontu u�y�e�? - zapyta� Sam ponownie, tym razem
nieco ostrzej.
- Spr�bowa�em czego� nowego - odpowiedzia� Rollie nie podnosz�c
wzroku.
- Czego?
- I tak by� nie zrozumia� - odpar� Rollie i Sam zaczerwieni� si�
z gniewu.
- Zapalnika czasowego? - zapyta� kilka mil dalej.
- Czego� w tym rodzaju.
Jechali do Cleveland w kompletnej ciszy. Przez par� mil, gdy �wiat�a
Greenville znika�y powoli za horyzontem, Sam oczekiwa�, �e zobaczy kul�
ognia lub us�yszy odleg�y huk. Nic takiego si� jednak nie sta�o. Wedge zd��y�
nawet troch� si� zdrzemn��.
Bar przy postoju dla ci�ar�wek by� zat�oczony. Rollie wysiad� z samo-
chodu i zamkn�� za sob� drzwi.
- Do nast�pnego razu - powiedzia� z u�miechem przez otwarte okno,
po czym ruszy� ku swojemu wynaj�temu samochodowi. Sam popatrzy� za nim
raz jeszcze, pe�en podziwu dla jego spokoju.
By�o par� minut po wp� do sz�stej i pierwszy blask pomara�czowego
�wiat�a pojawi� si� w ciemno�ciach na wschodzie. Sam wjecha� zielonym
pontiakiem na Tras� 61 i ruszy� na po�udnie.
Koszmar rozpocz�� si� mniej wi�cej wtedy, gdy Rollie Wedge i Sam
Cayhall rozstawali si� w Cleveland. Zacz�� si� od budzika stoj�cego na nocnej
szafce ko�o ��ka Ruth Kramer. Kiedy budzik rozdzwoni� si� jak zwykle
o wp� do sz�stej, Ruth od razu wiedzia�a, �e jest chora. Mia�a lekk�
12
gor�czk�, bola�y j� skronie i czu�a, �e zbiera jej si� na wymioty. Marvin
odprowadzi� j� do �azienki, gdzie sp�dzi�a nast�pne trzydzie�ci minut. Wredny
wirus grypy kr��y� po Greenville od miesi�ca i teraz znalaz� drog� do domu
Kramer�w.
Pokoj�wka obudzi�a bli�niak�w, pi�ciolatk�w Josha i Johna o sz�stej
trzydzie�ci i dopilnowa�a, �eby si� szybko wyk�pali, ubrali i zjedli �niadanie.
Marvin mia� jak zwykle zawie�� ich do przedszkola. Zadzwoni� do swojego
lekarza po porad� i zostawi� pokoj�wce dwadzie�cia dolar�w, �eby kupi�a
lekarstwa w miejscowej aptece. Po�egna� si� z Ruth, kt�ra le�a�a na pod�odze
w sypialni z poduszk� pod g�ow� i paczk� lodu na czole, po czym wyszed�
razem z ch�opcami.
Nie ca�a jego dzia�alno�� po�wi�cona by�a przestrzeganiu praw cz�o-
wieka; nie wy�y�by z tego w roku 1967 w Missisipi. Zajmowa� si�
czasem sprawami kryminalnymi, a tak�e kwestiami cywilnoprawnymi:
rozwodami, bankructwami, prawem lokalowym. I pomimo faktu, �e jego
ojciec praktycznie si� do niego nie odzywa�, a reszta rodziny stara�a
si� nie wymawia� jego imienia, Marvin Kramer jedn� trzeci� czasu w biurze
po�wi�ca� na prac� nad sprawami rodzinnymi. Tego ranka mia� pojawi�
si� w s�dzie o godzinie dziewi�tej, �eby odpowiedzie� na pozew z�o�ony
w sprawie nieruchomo�ci nale��cej do jego wuja.
Bli�niacy uwielbiali jego kancelari�. W przedszkolu mieli pojawi� si�
dopiero o �smej, tak �e przed odwiezieniem ich i udaniem si� do s�du Marvin
m�g� jeszcze troch� popracowa�. Podobna sytuacja zdarza�a si� mniej wi�cej raz
w miesi�cu, cho� w gruncie rzeczy nie by�o dnia, �eby jeden z bli�niak�w nie
b�aga� Marvina o wzi�cie go najpierw do biura, a dopiero potem do przedszkola.
Dotarli na miejsce oko�o si�dmej trzydzie�ci i bli�niacy od razu ruszyli
do pokoju sekretarki, gdzie na biurku le�a� gruby stos papieru maszynowego,
czekaj�cego na poci�cie, skopiowanie, zszycie i posk�adanie w koperty.
Kancelaria by�a rozleg�a, rozbudowywano j� przez lata, dodaj�c tu i �wdzie
r�ne pomieszczenia. Z frontowych drzwi wchodzi�o si� do niewielkiej
poczekalni, gdzie niemal pod schodami sta�o biurko recepcjonistki. Cztery
krzes�a dla interesant�w przytula�y si� do �ciany, obok le�a�y kolorowe
czasopisma. Wzd�u� wychodz�cego bezpo�rednio z poczekalni korytarza
ci�gn�y si� ma�e pokoje adwokat�w - z Marvinem pracowa�o teraz trzech
wsp�lnik�w. Korytarz bieg� przez ca�y parter, tak �e z wej�cia wida� by�o
odleg�y o dwadzie�cia pi�� metr�w tylny kraniec budynku. Gabinet Marvina,
stanowi�cy najwi�ksze pomieszczenie na parterze, mie�ci� si� na ko�cu
korytarza, po lewej stronie, obok ma�ej toalety, przy kt�rej sta�a zagracona
szafa. Naprzeciw szafy znajdowa� si� pok�j sekretarki Marvina, kszta�tnej
m�odej kobiety o imieniu Helen. Marvin marzy� o niej od osiemnastu miesi�cy.
Na pierwszym pi�trze w ciasnych pokojach urz�dowa�o kolejnych dw�ch
adwokat�w i dwie sekretarki. Drugie pi�tro, pozbawione ogrzewania i klima-
tyzacji, wykorzystywane by�o jako magazyn. >
13
Marvin przyje�d�a� do biura pomi�dzy si�dm� trzydzie�ci a �sm�,
poniewa� lubi� mie� godzin� dla siebie, zanim przybyli pozostali i zaczyna�
dzwoni� telefon. Tak wi�c r�wnie� w pi�tek dwudziestego pierwszego
kwietnia by� na miejscu przed wszystkimi.
Otworzy� frontowe drzwi, w��czy� �wiat�o i stan�� w poczekalni. Zacz��
poucza� bli�niak�w na temat robienia ba�aganu na biurku Helen, ale oni nie
s�yszeli ani s�owa. Josh zajmowa� si� ju� no�yczkami, a John zszywaczem,
kiedy Marvin wsadzi� g�ow� do �rodka i ostrzeg� ich, �eby zachowywali si�
spokojnie. U�miechn�� si� do siebie, wszed� do gabinetu i zatopi� si�
w lekturze akt.
Mniej wi�cej kwadrans przed �sm�, przypomnia� sobie p�niej w szpitalu,
poszed� schodami na trzecie pi�tro, �eby odnale�� teczk� ze starymi aktami.
Mog�y mu si� przyda� w sprawie, nad kt�r� pracowa�. Mrucza� co� do siebie
wspinaj�c si� po schodach. Okaza�o si�, �e teczka ze starymi aktami
uratowa�a mu �ycie. �miech ch�opc�w dobiega� gdzie� z g��bi korytarza.
Fala uderzeniowa wystrzeli�a na boki i do g�ry z pr�dko�ci� trzystu
metr�w na sekund�. Pi�tna�cie lasek dynamitu zdolne jest w ci�gu kilku
sekund zamieni� budynek o drewnianym szkielecie w kup� drzazg i gruzu.
Min�a pe�na minuta, zanim poszarpane kawa�ki drewna oraz inne od�amki
opad�y na ziemi�. Pod�oga zdawa�a si� dr�e� jak podczas ma�ego trz�sienia
ziemi, a kawa�ki szk�a, jak m�wili p�niej �wiadkowie, sypa�y si� na centrum
Greenville przez niesko�czenie d�ugie chwile.
Josh i John Kramer znajdowali si� mniej ni� pi�� metr�w od epicentrum
wybuchu i przynajmniej zgin�li b�yskawicznie. Nie cierpieli. Ich zmasakrowane
cia�a stra�acy wydobyli spod trzech metr�w gruzu. Marvin Kramer zosta�
najpierw ci�ni�ty o sufit trzeciego pi�tra, a potem, nieprzytomny, spad� razem
z resztkami dachu do dymi�cego krateru po�rodku budynku. Znaleziono go
dwadzie�cia minut p�niej i natychmiast odwieziono do szpitala. Przed
up�ywem trzech godzin amputowano mu w kolanach obie nogi.
Wybuch nast�pi� dok�adnie o si�dmej czterdzie�ci sze�� i mo�na powie-
dzie�, �e by�o to szcz�cie w nieszcz�ciu. Jeszcze p� godziny i wszystkie
pokoje na parterze zape�ni�yby si� lud�mi. Helen, sekretarka Marvina,
wychodzi�a z oddalonego o cztery przecznice urz�du pocztowego, kiedy
us�ysza�a eksplozj�. Jeszcze dziesi�� minut i przygotowywa�aby kaw� dla
pracownik�w kancelarii. David Lukland, m�ody wsp�lnik Kramera, mieszka�
trzy ulice dalej i w�a�nie wychodzi� do pracy, kiedy us�ysza� i poczu� wybuch.
Za dziesi�� minut przegl�da�by korespondencj� w swoim gabinecie na
pierwszym pi�trze.
Niewielki po�ar wybuch� w s�siednim biurze i chocia� ugaszono go
szybko, powi�kszy� og�lne zamieszanie. Wsz�dzie unosi�y si� k��by g�stego
dymu i zebrany t�um zacz�� si� cofa�.
Dwie osoby z zewn�trz odnios�y obra�enia. Metrowej d�ugo�ci belka
wyl�dowa�a na chodniku sto metr�w od �r�d�a wybuchu, odbi�a si� raz,
14
a potem uderzy�a pani� Mildred Talton prosto w twarz, kiedy ta wysiad�a ze
swego samochodu i spojrza�a w stron�, z kt�rej dobieg� huk. Pani Talton
mia�a z�amany nos i paskudnego siniaka, lecz powr�ci�a do zdrowia bez
komplikacji.
Druga osoba odnios�a obra�enia bardzo lekkie, lecz niezwykle znacz�ce.
Cz�owiek spoza miasta nazwiskiem Sam Cayhall szed� wolno w kierunku
biura Kramera, nagle ziemia zatrz�s�a si� tak pot�nie, �e straci� r�wnowag�
i przewr�ci� si� na chodnik. Kiedy stan�� na nogi, zosta� uderzony w kark
i w lewy policzek przez lec�ce od�amki szk�a. Uskoczy� za drzewo, a szk�o
spada�o wok� niego. Rozejrza� si� oniemia�y, a potem uciek�.
Krew �cieka�a mu z policzka, brudz�c koszul�. Sam Cayhall by� w szoku
i niewiele potem pami�ta�. Jad�c tym samym zielonym pontiakiem oddala� si�
od centrum i by�by raz jeszcze uciek� bezpiecznie z Greenville, gdyby my�la�
i uwa�a� na to, co si� dzieje. Dwaj policjanci, powiadomieni przez radio
o wybuchu, p�dzili wozem patrolowym w stron� centrum i natkn�li si� na
zielonego pontiaca, kt�ry z jakiego� powodu nie chcia� zjecha� na pobocze.
Syreny wy�y, koguty b�yska�y, klaksony tr�bi�y, policjanci wrzeszczeli, lecz
zielony samoch�d tkwi� jak wmurowany na swoim pasie i nie chcia� si�
ruszy�. Policjanci zatrzymali si�, podbiegli do pontiaca, otworzyli drzwi
i ujrzeli pokrwawionego m�czyzn�. Kajdanki zatrzasn�y si� wok� nadgarst-
k�w Sama. Wepchni�to go brutalnie na tylne siedzenie wozu policyjnego
i zabrano na komend�. Pontiac zosta� opiecz�towany.
Bomba, kt�ra zabi�a bli�niak�w Kramera, by�a najprymitywniejszego
rodzaju. Pi�tna�cie lasek dynamitu �ci�ni�tych czarn� ta�m� izolacyjn�. Nie
mia�a jednak lontu. Zamiast niego Rollie Wedge u�y� zapalnika czasowego
zrobionego z taniego, nakr�canego budzika. Rollie usun�� wskaz�wk�
minutow� i wywierci� ma�� dziurk� pomi�dzy cyframi siedem i osiem. Do tej
dziurki wsadzi� metalow� szpilk�, kt�ra dotkni�ta przez obracaj�c� si�
wskaz�wk� godzinow�, mia�a zamkn�� obw�d i zdetonowa� bomb�. Rollie
chcia�, �eby bomba wybuch�a nie tak, jak w�wczas, gdy zak�ada si� lont -
po pi�tnastu minutach, lecz p�niej. Poza tym uwa�a� si� za eksperta i chcia�
wypr�bowa� nowe urz�dzenie.
By� mo�e wskaz�wka godzinowa nieco si� wygi�a. By� mo�e cyferblat
zegarka nie by� idealnie p�aski. By� mo�e Rollie w podnieceniu nakr�ci� go
za mocno albo zbyt s�abo. By� mo�e metalowa szpilka nie tkwi�a prostopadle
do cyferblatu. Rollie w ko�cu pierwszy raz podj�� eksperyment z zapalnikiem
czasowym. A by� mo�e zapalnik zadzia�a� dok�adnie tak, jak zaplanowano.
Bez wzgl�du na wyt�umaczenie, Jeremiasz Dogan i Ku-Klux-Klan po raz
pierwszy podczas zamach�w bombowych przelali �ydowsk� krew w Missisipi.
ROZDZIA� 2
Kiedy tylko wydobyto cia�a, policjanci z Greenville ogrodzili teren ruin,
�eby powstrzyma� napieraj�cy t�um. Po kilku godzinach na miejsce przyby�a
ekipa FBI z Jackson i przed zmrokiem rozpocz�o si� przeszukiwanie
pobojowiska. Dziesi�tki ponurych agent�w FBI chodzi�o zgi�tych po ruinach
i ka�dy, najmniejszy nawet dow�d by� podnoszony, ogl�dany, a nast�pnie
pakowany w celu p�niejszej identyfikacji. FBI wynaj�o pusty magazyn na
bawe�n� na skraju miasta i z�o�y�o tam rzeczy znalezione na miejscu zamachu.
Jaki� czas p�niej FBI mia�o potwierdzi� swoje wcze�niejsze przypusz-
czenia. Dynamit, zapalnik czasowy i kilka przewod�w. Prymitywna bomba
z�o�ona przez kogo�, kto mia� szcz�cie, �e sam nie zgin��.
Marvin Kramer zosta� szybko przewieziony do lepszego szpitala w Mem-
phis i przez trzy dni jego stan okre�lano jako "powa�ny, lecz nie zagra�aj�cy
�yciu". Ruth Kramer umieszczono z powodu szoku w szpitalu w Greenvile,
a nast�pnie przetransportowano j� karetk� do tego samego szpitala w Memphis.
Pan i pani Kramer mieli wsp�lny pok�j i oboje przyjmowali spore dawki
�rodk�w uspokajaj�cych. Byli dogl�dani przez niezliczon� mas� lekarzy
i krewnych. Poniewa� Ruth urodzi�a si� i wychowa�a w Memphis, bez
przerwy pojawiali si� jej przyjaciele.
Dwa dni up�yn�y, zanim siostra Ruth zebra�a si� na odwag� i podnios�a
kwesti� pogrzebu.
Kurz opada� wok� biura Marvina, a s�siedzi - urz�dnicy biurowi -
zmiatali szk�o z chodnik�w i szeptali do siebie patrz�c, jak policja wraz
z ekip� ratownicz� zaczyna przekopywa� si� przez gruzy. Lotem b�yskawicy
obieg�a centrum Greenville pog�oska, �e jeden ze sprawc�w zosta� ju�
zatrzymany. W po�udnie tego samego dnia wszyscy gapiowie wiedzieli ju�,
16
�e m�czyzna nazywa si� Sam Cayhall, pochodzi z Clanton w stanie
Missisipi, jest cz�onkiem Ku-Klux-Klanu i zosta� w jaki� spos�b zraniony
podczas zamachu. Jedna z plotek opisywa�a ohydne szczeg�y innych
zamach�w przygotowanych przez Cayhalla, pe�ne wszelkiego rodzaju okro-
pnych obra�e� i zmasakrowanych cia�, cho�, co prawda, odnosi�o si� to tylko
do biednych Murzyn�w. Inny informator opowiada� o b�yskawicznej akcji
policji w Greenville, w wyniku kt�rej szaleniec Cayhall zosta� schwytany ju�
w kilka sekund po wybuchu. W wiadomo�ciach o dwunastej w po�udnie
lokalna stacja telewizyjna potwierdzi�a to, co wszyscy ju� wiedzieli: �e dwaj
mali ch�opcy nie �yj�, ich ojciec jest ci�ko ranny, a Sam Cayhall znajduje
si� w r�kach policji.
Niewiele brakowa�o, a Sam Cayhall wyszed�by na wolno�� za trzy-
dziestodolarow� kaucj�. Kiedy wprowadzono go na komisariat, odzyska� ju�
zmys�y i przeprasza� policjant�w za to, �e nie ust�pi� im drogi. Wysuni�to
przeciwko niemu jaki� nieistotny zarzut i odes�ano do aresztu, �eby oczekiwa�
na decyzj� i zwolnienie. Dwaj funkcjonariusze, kt�rzy go zatrzymali, odjechali
na miejsce wybuchu.
Stra�nik, pracuj�cy r�wnie� jako sanitariusz, podszed� do Sama z pod-
niszczon� apteczk� i obmy� zaschni�t� krew z jego twarzy. Krwawienie
ust�pi�o. Sam powt�rzy� raz jeszcze, �e bra� udzia� w b�jce w barze. Ci�ka
noc. Stra�nik odszed� i godzin� p�niej przez rozsuwane okienko do wn�trza
aresztu zajrza� urz�dnik policyjny z papierami w r�ku. Sama oskar�ano
o nieust�pienie drogi pojazdowi uprzywilejowanemu, maksymalna grzywna �
wynosi�a trzydzie�ci dolar�w i je�li Sam m�g� wp�aci� t� sum� got�wk�,
zosta�by zwolniony zaraz po przygotowaniu dokument�w i odpiecz�towaniu
samochodu. Spacerowa� nerwowo po pomieszczeniu, spogl�daj�c na zegarek,
dotykaj�c rany na policzku.
Wiedzia�, �e b�dzie musia� znikn��. �lad po jego aresztowaniu pozostawa�
w aktach i nie min�oby wiele czasu, zanim ci kretyni powi��� go z zamachem,
wi�c musia� ucieka�. Wyjad� z Missisipi, my�la�, mo�e razem z Rollie
Wedgem zwiejemy do Brazylii albo jakiego� podobnego kraju. Dogan da nam
pieni�dze. Zadzwoni� do niego, kiedy tylko opuszcz� Greenville. M�j
samoch�d stoi przed motelem w Cleveland. Przesi�d� si� tam, pojad� do
Memphis i z�api� autobus Greyhounda.
Tak w�a�nie chcia� zrobi�. By� idiot�, �e wr�ci� na miejsce zamachu, ale s�dzi�, �e je�li zachowa zimn� krew, to ci pajace wypuszcz� go zaraz.
Min�o p� godziny, zanim urz�dnik przyby� z kolejnym dokumentem.
Sam poda� mu trzydzie�ci dolar�w got�wk� i otrzyma� pokwitowanie. Poszed�
za m�czyzn� w�skim korytarzem do drzwi aresztu, gdzie wr�czono mu
wezwanie do stawienia si� za dwa tygodnie w s�dzie miejskim w Greenville.
- Gdzie jest m�j samoch�d? - zapyta� Sam podpisuj�c wezwanie.
- W�a�nie go �ci�gaj�. Prosz� tutaj poczeka�.
Sam spogl�da� na zegarek i czeka� przez pi�tna�cie minut. Przez ma�e
17
2 - Komora
okienko w metalowych drzwiach widzia� samochody wje�d�aj�ce na parking
przed komisariatem. Pot�ny policjant wprowadzi� do �rodka dw�ch pijak�w.
Sam zadr�a� i czeka� dalej.
Nagle gdzie� z ty�u kto� odezwa� si� spokojnym g�osem: - Panie
Cayhall... - Sam odwr�ci� si� i ujrza� niskiego cz�owieka w mocno
wyp�owia�ym garniturze. M�czyzna podetkn�� mu pod nos policyjn� odznak�.
- Jestem detektyw Ivy, policja Greenville. Musz� zada� panu kilka
pyta�. - Wskaza� rz�d drewnianych drzwi ci�gn�cych si� wzd�u� korytarza
i Sam pos�usznie poszed� za nim.
Od pierwszej chwili, kiedy usiad� przy brudnym biurku naprzeciw
detektywa Ivy'ego, bardzo niewiele m�wi�. Ivy by� m�czyzn� czterdziesto-
paroletnim, mia� siw� czupryn� i pe�no g��bokich zmarszczek wok� oczu.
Zapali� camela bez filtra, poda� jednego Samowi i zapyta�, w jaki spos�b Sam
skaleczy� si� w twarz. Sam bawi� si� papierosem, ale nie zapala� go. Rzuci�
palenie wiele lat wcze�niej i chocia� chcia�o mu si� zaci�gn�� dymem w tym
krytycznym momencie, postuka� tylko papierosem w blat sto�u. Nie patrz�c
na Ivy'ego odpowiedzia�, �e by� mo�e wda� si� w b�jk�.
Ivy mrukn�� co� i u�miechn�� si� lekko, jakby spodziewa� si� w�a�nie
takiej odpowiedzi. Sam wiedzia�, �e ma przed sob� profesjonalist�. Ba� si�
teraz i r�ce zacz�y mu si� trz���. Ivy zauwa�y� to oczywi�cie. Gdzie odby�a
si� b�jka? Z kim si� bi�e�? Kiedy si� to sta�o? Dlaczego bi�e� si� w Greenville,
skoro mieszkasz o trzy godziny drogi st�d? Sk�d wzi��e� samoch�d?
Nie odpowiada�. Ivy zasypywa� go kolejnymi pytaniami, a Sam milcza�,
poniewa� k�amstwa prowadzi�yby do nast�pnych k�amstw i Ivy przygwo�dzi�by
go momentalnie.
- Chcia�bym porozumie� si� z adwokatem - powiedzia� Sam w ko�cu.
- To cudownie, Sam. My�l�, �e to w�a�nie powiniene� zrobi�. - Ivy
zapali� nast�pnego camela i wydmuchn�� dym w kierunku sufitu. - Mieli�my
tutaj dzi� rano ma�y wybuch, Sam. S�ysza�e� o tym mo�e? - W jego g�osie
brzmia�a lekko kpi�ca nuta.
- Nie.
- Tragiczny wypadek. Biuro miejscowego prawnika, niejakiego Kramera,
zosta�o wysadzone w powietrze. Sta�o si� to jakie� dwie godziny temu. To
pewnie robota ludzi Klanu. Nie mamy ich tu praktycznie w og�le, ale pan
Kramer jest �ydem. Za�o�� si�, Sam, �e ty nic o tym nie wiesz, prawda?
- Nic.
- To naprawd� smutne. Widzisz, pan Kramer mia� dw�ch ma�ych
synk�w, Josha i Johna, i los chcia�, �e obaj byli z tat� w biurze, kiedy
wybuch�a bomba.
Sam odetchn�� g��boko i spojrza� na Ivy'ego. Powiedz mi ca�� reszt�,
m�wi�y jego oczy.
18
- I ci dwaj mali ch�opcy, bli�niacy, pi�ciolatki, �liczni jak malowanie,
zostali rozerwani na kawa�ki.
Sam powoli opu�ci� g�ow�, a� jego broda znalaz�a si� o centymetr od
klatki piersiowej. Wiedzia�, �e przegra�. Podw�jne morderstwo. Adwokaci,
rozprawy, s�dziowie przysi�gli, wi�zienie - wyobrazi� sobie nagle to wszystko
i zamkn�� oczy.
- Ich ojciec by� mo�e prze�yje. Le�y teraz w szpitalu na oddziale
chirurgicznym. Jego mali synkowie s� w kostnicy. Prawdziwa tragedia, Sam.
Nie s�dz�, �eby� co� o tym wiedzia�?
- Nie. Chcia�bym zobaczy� si� z adwokatem.
- Oczywi�cie - powiedzia� Ivy, po czym wsta� wolno i wyszed�
z pokoju.
Od�amek szk�a z policzka Sama zosta� wydobyty przez lekarza i odes�any
do laboratorium FBI. Ekspertyza nie by�a zaskoczeniem - to samo szk�o, co
we frontowych oknach zniszczonego budynku. Dzi�ki zielonemu pontiacowi
FBI szybko dotar�o do Jeremiasza Dogana w Meridian. W baga�niku
samochodu znaleziono pi�tnastominutowy lont. Na policj� zg�osi� si� roz-
nosiciel mleka i poinformowa�, �e o czwartej rano widzia� zielonego pontiaca
niedaleko biura pana Kramera.
FBI dopilnowa�o, �eby prasa dowiedzia�a si� natychmiast, �e Sam
Cayhall nale�y od dawna do Ku-Klux-Klanu i �e by� g��wnym podejrzanym
w kilku innych zamachach bombowych. Agenci czuli, �e sprawa jest
wyja�niona i obsypali pochwa�ami lokaln� policj�. Sam J.Edgar Hoover
z�o�y� odpowiednie o�wiadczenie.
Pi�� dni po zamachu synk�w Kramera z�o�ono do grobu na ma�ym
cmentarzu. W tym czasie w Greenville mieszka�o stu czterdziestu sze�ciu
�yd�w i z wyj�tkiem Marvina Kramera i sze�ciu innych, wszyscy zjawili si�
na pogrzebie. Dwa razy liczniej przybyli dziennikarze i fotoreporterzy
z ca�ego kraju.
Nast�pnego ranka Sam ogl�da� zdj�cia i czyta� artyku�y siedz�c w swojej
male�kiej celi. Urz�dnik wi�zienny, Lany Jack Polk, by� prostakiem. Teraz
sta� si� przyjacielem Sama, poniewa�, jak powiedzia� mu szeptem, mia�
kuzyn�w, kt�rzy nale�eli do Klanu, i sam chcia�by wst�pi� w szeregi, lecz
nie zgodzi�aby si� na to jego �ona. Ka�dego ranka przynosi� Samowi �wie��
kaw� i gazety. Lany Jack przyzna� si� ju� Samowi, �e podziwia go za
umiej�tno�� przygotowywania tak profesjonalnych zamach�w.
Poza kilkoma s�owami potrzebnymi do zapewnienia sobie us�ug Lany
Jacka, Sam nie m�wi� nic. Nast�pnego dnia po zamachu oskar�ono go
o podw�jne morderstwo, wi�c my�li zaprz�ta�o mu wyobra�enie komory
19
gazowej. Nie chcia� rozmawia� z policj� ani z FBI. Dziennikarze pytali
o niego oczywi�cie, ale nie udawa�o im si� przekupi� Lany Jacka. Sam
zadzwoni� do swojej �ony i kaza� jej pozamyka� drzwi i nie wychodzi�
z domu. Siedzia� samotnie w swojej celi i zacz�� pisa� pami�tnik.
Je�li udzia� Rolliego Wedge'a w zamachu mia� by� odkryty, to musia�a
to zrobi� policja. Sam Cayhall z�o�y� przysi�g� cz�onka Klanu i dla
niego przysi�ga ta stanowi�a �wi�to��. Nigdy, przenigdy Sam nie doni�s�by
na innego cz�onka Klanu. Wierzy� tylko gor�co, �e Jeremiasz Dogan
post�pi tak samo.
Dwa dni po zamachu podejrzany prawnik z opadaj�cymi na czo�o lokami
nazwiskiem T. Louis Brazelton po raz pierwszy pojawi� si� w Greenville. By�
tajnym cz�onkiem Klanu i w okolicach Jackson mia� opini� adwokata
broni�cego wszelkiego rodzaju szumowin. Chcia� ubiega� si� o fotel guber-
natora i twierdzi�, �e opowiada si� za czysto�ci� bia�ej rasy, a FBI to p��d
szatana, czarni za� powinni by� chronieni, ale bez mieszania si� z bia�ymi
i tak dalej. Przys�a� go Jeremiasz Dogan. Brazelton mia� broni� Sama
Cayhalla oraz, co wa�niejsze, upewni� si�, �e Sam trzyma� g�b� na k��dk�.
Doganowi z powodu zielonego pontiaca FBI siedzia�o na karku i obawia� si�,
�e zostanie oskar�ony o wsp�udzia�.
Wsp�uczestnicy przest�pstwa, z miejsca wyja�ni� T. Louis swojemu
nowemu klientowi, s� tak samo winni jak ci, kt�rzy poci�gn�li za spust. Sam
s�ucha�, ale milcza�. Zna� wprawdzie Brazeltona z opowiada�, ale jeszcze mu
nie ufa�.
- Pos�uchaj, Sam - rzek� T. Louis, jakby wyja�nia� co� pierwszoklasi�-
cie. - Wiem, kto pod�o�y� bomb�. Dogan mi powiedzia�. Je�li si� nie myl�,
to wiedz� o tym teraz tylko cztery osoby - ty, ja, Dogan i Wedge. Dogan
jest prawie pewny, �e Wedge'a nigdy nie odnajd�. Straci� z nim kontakt, ale
ch�opak jest bystry i pewnie ju� wyjecha� z kraju. Zostajesz ty i Dogan.
Szczerze m�wi�c, spodziewam si�, �e lada chwila wysun� oskar�enie
przeciwko Doganowi. Ale gliniarze b�d� mieli wielkie trudno�ci z przyparciem
go do muru, je�li nie udowodni�, �e obaj brali�cie udzia� w wysadzeniu biura
tego �yda. A udowodni� to tylko wtedy, je�li ty im wszystko powiesz.
- A wi�c mam wzi�� ca�� win� na siebie? - zapyta� Sam.
- Nie. Musisz tylko milcze� na temat Dogana. Zaprzecz wszystkiemu.
Sfabrykujemy jakie� wyja�nienie na temat samochodu. Nie martw si� o to.
Sprawi�, �eby proces przeniesiono do innego okr�gu, mo�e w g�ry, tam gdzie
nie ma �yd�w. Postaramy si� zebra� bia�� �aw� przysi�g�ych i ukr�c� �eb tej
sprawie tak szybko, �e obaj b�dziemy bohaterami. Tylko pozw�l mi si� tym
zaj��.
- A wi�c nie s�dzisz, �e zostan� skazany?
- Do diab�a, nie. Pos�uchaj, Sam, uwierz mi na s�owo. Zbierzemy �aw�
przysi�g�ych pe�n� patriot�w, ludzi takich jak ty. Wszystkich bia�ych.
Wszystkich martwi�cych si� o to, �e ich dzieci b�d� musia�y chodzi� do
20
szko�y z ma�ymi czarnuchami. Dobrych ludzi, Sam. Wybierzemy dwunastu
z nich, posadzimy ich w �awie przysi�g�ych i wyja�nimy im, jak ci �mierdz�cy
�ydzi popierali ca�y ten idiotyzm z prawami cz�owieka. Wierz mi, Sam, to
b�dzie �atwe. - M�wi�c to T. Louis pochyli� si� nad kulawym sto�em,
poklepa� Sama po ramieniu i powiedzia�: - Zaufaj mi, Sam. Robi�em ju�
takie rzeczy wcze�niej.
P�niej tego dnia Sama zakuto w kajdanki i pod eskort� odprowadzono
do czekaj�cego wozu patrolowego. W drodze mi�dzy drzwiami komisariatu
a samochodem ma�a armia fotograf�w robi�a mu zdj�cia. To samo nast�pi�o
przed budynkiem s�du.
Sam stan�� przed s�dzi� miejskim wraz ze swoim nowym prawnikiem,
czcigodnym T. Louisem Brazeltonem, kt�ry zrezygnowa� ze wst�pnego
przes�uchania i spokojnie wykona� kilka innych rutynowych manewr�w
prawnych. Dwadzie�cia minut po opuszczeniu wi�zienia Sam znalaz� si�
w nim ponownie. T. Louis obieca� wr�ci� za kilka dni w celu zaplanowania
strategii obronnej, po czym wyszed� spacerkiem na zewn�trz i mia� udane
wyst�pienie przed kamerami.
Min�� pe�ny miesi�c, zanim nastroje w Greenville opad�y. Pi�tego maja
1967 roku Sama Cayhalla i Jeremiasza Dogana oskar�ono o morderstwo
z premedytacj�. Miejscowy prokurator og�osi�, �e b�dzie wyst�powa� o kar�
�mierci. Nazwisko Rolliego Wedge'a nie wyp�yn�o ani razu. Nikt z policji
i FBI nie mia� poj�cia, �e Rollie istnieje.
T. Louis, reprezentuj�cy teraz obu oskar�onych, uzyska� przeniesienie
procesu i czwartego wrze�nia 1967 roku w Nettles County, dwie�cie mil od
Greenville, zacz�a si� rozprawa. Zamieni�a si� w cyrk. Cz�onkowie Klanu
rozbili ob�z na trawniku przed budynkiem s�du i demonstrowali ha�a�liwie
przez dwadzie�cia cztery godziny na dob�. �ci�gn�li swoich ludzi z innych
stan�w, przygotowali nawet list� m�wc�w. Sama Cayhalla i Jeremiasza
Dogana ustanowiono symbolami supremacji bia�ych, a ich nazwiska by�y po
tysi�ckro� wykrzykiwane przez zakapturzonych demonstrant�w.
Prasa patrzy�a i czeka�a. Sal� s�dow� wype�niali dziennikarze i fotorepor-
terzy, wi�c ci, kt�rzy mieli mniej szcz�cia, musieli tkwi� w cieniu drzew na
trawniku. Patrzyli na cz�onk�w Klanu i s�uchali ich przem�wie�.
Wewn�trz sali s�dowej wszystko sz�o dobrze. Brazelton zrobi� to, co
obieca�, i umie�ci� w �awie przysi�g�ych dwunastu bia�ych "patriot�w", jak
ich nazywa�, po czym zacz�� wskazywa� na istotne luki w akcie oskar�enia.
Co najwa�niejsze, wszystkie dowody by�y po�rednie - nikt nie widzia� Sama
Cayhalla podk�adaj�cego bomb�. T. Louis podkre�li� to z naciskiem w swojej
mowie wst�pnej i uzyska� planowany efekt. Cayhall za� - pracownik
Dogana, zosta� przez niego wys�any w interesach do Greenville i przypadkowo
przechodzi� akurat obok biura Kramera w najbardziej nieodpowiednim
21
momencie. T. Louis niemal p�aka�, kiedy my�la� o �licznych ma�ych ch�opcach
Kramera.
Lont w baga�niku zosta� tam zapewne zostawiony przez poprzedniego
w�a�ciciela samochodu, pana Carsona Jenkinsa z Meridian, w�a�ciciela firmy
zajmuj�cej si� wyburzaniem budynk�w. Pan Carson Jenkins zezna�, �e
w swojej pracy przez ca�y czas mia� do czynienia z materia�ami wybuchowymi
i najwyra�niej zostawi� po prostu lont w baga�niku, kiedy sprzedawa�
samoch�d Doganowi. Pan Carson Jenkins by� nauczycielem w szk�ce
niedzielnej, spokojnym, ci�ko pracuj�cym ma�ym cz�owieczkiem, i wszyscy
mu uwierzyli. Nale�a� tak�e do Ku-Klux-Klanu, ale tego FBI nie wiedzia�o.
T. Louis wykona� to posuni�cie bezb��dnie.
Policja i FBI nigdy nie dowiedzieli si�, �e Cayhall zostawi� sw�j
samoch�d na postoju dla ci�ar�wek w Cleveland. Wykonuj�c pierwszy
telefon z wi�zienia Sam poinstruowa� �on�, �eby kaza�a synowi, Eddiemu
Cayhallowi, natychmiast pojecha� do Cleveland po samoch�d. W tej kwestii
obrona r�wnie� mia�a wiele szcz�cia.
Najwa�niejszym argumentem przedstawionym przez T.Louisa Brazeltona
by� jednak ten, �e skoro nikt nie udowodni� jego dw�m klientom jakiegokol-
wiek zwi�zku z zamachem, to �awnicy okr�gu Nettles nie mog� pos�a� ich na
�mier�.
Po czterech dniach procesu �awa przysi�g�ych uda�a si� na narad�.
T. Louis gwarantowa� swoim klientom uniewinnienie. Oskar�enie by�o pewne
swego. Cz�onkowie Klanu wyczuwali zwyci�stwo i zwi�kszyli intensywno��
demonstracji na trawniku.
Nie uniewinniono ich ani nie skazano. Dwaj �awnicy zaparli si� i naciskali
na wyrok skazuj�cy. Po dw�ch dniach przysi�gli poinformowali s�dziego, �e
znale�li si� w beznadziejnym impasie. Proces uznano za nieby�y i Sam
Cayhall po raz pierwszy od pi�ciu miesi�cy wr�ci� do domu.
Ponowny proces odby� si� sze�� miesi�cy p�niej w Wilson County,
kolejnym okr�gu rolniczym po�o�onym o cztery godziny drogi od Greenville
i sto mil od miejsca pierwszego procesu. Ze wzgl�du na doniesienia
o wywieranych przez Klan naciskach na przysz�ych przysi�g�ych s�dzia,
z jakich� niejasnych powod�w, przeni�s� proces na teren, na kt�rym roi�o si�
od cz�onk�w Klanu oraz ich sympatyk�w. �awa przysi�g�ych ponownie
sk�ada�a si� z samych bia�ych i z pewno�ci� nie-�yd�w. T. Louis opowiada�
te same historie z tymi samymi pointami. Pan Carson Jenkins powt�rzy� swoje
wcze�niejsze k�amstwa.
Oskar�enie zmieni�o nieco strategi�, ale bez rezultatu. Prokurator okr�gowy
zrezygnowa� z oskar�enia o premedytacj� i ��da� tylko wyroku za zab�jstwo.
Czyn ten nie by� zagro�ony kar� �mierci.
Ten proces r�ni� si� nieco od poprzedniego. Marvin Kramer siedzia� na
22
w�zku inwalidzkim w pierwszym rz�dzie i przez trzy dni wbija� wzrok
w przysi�g�ych. Ruth pr�bowa�a obserwowa� pierwszy proces, ale szybko
wr�ci�a do szpitala z powodu problem�w z nerwami. Marvin od czasu
zamachu wielokrotnie przebywa� na oddziale chirurgicznym i lekarze nie
pozwolili mu obserwowa� procesu w Nettles County.
Wi�kszo�� �awnik�w nie �mia�a spojrze� mu w oczy. Odwracali te�
wzrok od publiczno�ci i jak na przysi�g�ych, wyj�tkowo interesowali si�
�wiadkami. Jednak pewna m�oda kobieta, Sharon Culpepper, matka bli�niak�w,
nie mog�a si� opanowa�. Raz po raz spogl�da�a na Marvina i ich oczy
spotyka�y si� ci�gle. Marvin b�aga� j� wzrokiem o sprawiedliwo��.
Sharon Culpepper jako jedyna spo�r�d dwunastu �awnik�w g�osowa�a od
pocz�tku za skazaniem. Pozostali przez dwa dni prze�ladowali j� psychicznie:
wyzywali brutalnie, doprowadzaj�c do p�aczu, lecz ona trzyma�a si� uparcie.
Drugi proces zako�czy� si�, gdy przysi�gli wpadli w klincz przy stanie
jedena�cie do jednego. S�dzia og�osi� proces za nieby�y i odes�a� wszystkich
do domu. Marvin Kramer wr�ci� do Greenville, a potem do Memphis, by
podda� si� kolejnej operacji. T. Louis Brazelton zrobi� z siebie widowisko
przed kamerami. Prokurator okr�gowy nie wspomina� o nowym procesie. Sam
Cayhall zjawi� si� po cichu w Clanton, solennie przyrzekaj�c sobie, �eby
nigdy wi�cej nie mie� nic wsp�lnego z Jeremiaszem Doganem. Sam za�
wizard powr�ci� tryumfalnie do Meridian, gdzie og�osi� swoim ludziom, �e
walka o supremacj� bia�ych dopiero si� rozpocz�a, dobro zwyci�y�o z�o
i tak dalej i dalej.
Nazwisko Rolliego Wedge'a pojawi�o si� tylko raz. W trakcie przerwy na
lunch podczas drugiego procesu Dogan powiedzia� szeptem Cayhallowi, �e
otrzyma� wiadomo�� od ch�opaka. Nieznajomy m�czyzna przekaza� j� �onie
Dogana na korytarzu przed sal� s�dow�. A wiadomo�� by�a ca�kiem jasna
i prosta. Wedge kry� si� w pobliskich lasach, obserwuj�c proces, i je�li
Dogan lub Cayhall wspomnieliby o nim, to mogli mie� pewno��, �e ich domy
i rodziny zostan� rozerwane na tysi�c kawa�k�w.
ROZDZIA� 3
Ruth i Marvin Kramerowie rozwiedli si� w roku 1970. Wkr�tce potem
Marvin zosta� przyj�ty do szpitala psychiatrycznego, a rok p�niej pope�ni�
samob�jstwo. Ruth wr�ci�a do Memphis i zamieszka�a z rodzicami. Ci,
pomimo w�asnych problem�w, nalegali na rozpocz�cie trzeciego procesu.
W gruncie rzeczy �ydowska spo�eczno�� w Greenville protestowa�a g�o�no
i uparcie, kiedy sta�o si� jasne, �e prokurator okr�gowy ma ju� do�� pora�ek
i straci� entuzjazm dla oskar�ania Cayhalla i Dogana.
Marvin zosta� pochowany obok swoich syn�w. Pami�ci Josha i Johna
Kramer�w po�wi�cono nowy park, ustanowiono stypendia ich imienia.
Z czasem krwawe szczeg�y ich �mierci zacz�y si� zaciera�. Mija�y lata
i w Greenville coraz mniej m�wiono o ca�ej sprawie.
Pomimo nacisk�w ze strony FBI, trzeci proces nigdy si� nie rozpocz��.
Nie pojawi�y si� �adne nowe dowody. S�dzia bez w�tpienia ponownie
przeni�s�by rozpraw� do innego okr�gu. Szans� na skazanie by�y znikome,
ale FBI nie rezygnowa�o.
Kampania zamach�w bombowych Jeremiasza Dogana umar�a �mierci�
naturaln�, poniewa� Wedge ulotni� si�, a Cayhall nie chcia� mie� ju� z tym
nic wsp�lnego. Dogan nadal nosi� swoj� szat� wizarda i zacz�� uwa�a� si� za
wa�n� osobisto�� polityczn�. Dziennikarze byli zaintrygowani jego radykal-
nymi pogl�dami rasowymi, a on nigdy nie odmawia� za�o�enia kaptura
i udzielenia podburzaj�cego wywiadu. Przez kr�tki czas p�awi� si� w s�awie
i sprawia�o mu to ogromn� przyjemno��.
Pod koniec lat siedemdziesi�tych jednak Jeremiasz Dogan by� ju� tylko
kolejnym zakapturzonym bandziorem w szybko upadaj�cej organizacji. Czarni
uzyskali prawo g�osu. Zako�czy�a si� segregacja rasowa w szko�ach publicz-
nych. Na Po�udniu s�dziowie federalni �amali bariery rasowe. Prawa cz�owieka
dotar�y do Missisipi i Klan okaza� si� �a�o�nie niezdarny w pokazywaniu
24
czarnym, gdzie jest ich miejsce. Dogan nie potrafi� zmusi� nawet komar�w
do przybycia na palenie krzy�y.
W roku 1979 wydarzy�y si� dwa fakty istotne dla otwartej, lecz nie
ruszanej sprawy zamachu na biuro Kramera. Pierwszym by� wyb�r Davida
McAllistera na stanowisko prokuratora okr�gowego w Greenville. Maj�cy
zaledwie dwadzie�cia siedem lat McAllister zosta� najm�odszym prokuratorem
okr�gowym w historii stanu. Jako nastolatek sta� w t�umie i patrzy�, jak FBI
przekopuje si� przez gruzy kancelarii Marvina Kramera. Wkr�tce po swoim
wyborze poprzysi�g� wymierzy� sprawiedliwo�� sprawcom zamachu.
Drugim wydarzeniem by�o oskar�enie Jeremiasza Dogana o przest�pstwa
podatkowe. Po latach zr�cznego robienia FBI w konia Dogan pope�ni�
nieostro�no�� i wpad� w sid�a urz�du podatkowego. �ledztwo trwa�o osiem
miesi�cy i zako�czy�o si� sukcesem. Akt oskar�enia liczy� trzydzie�ci stron.
Wed�ug niego Dogan w latach 1974-1978 zatai� przed urz�dem podatkowym
ponad osiemset tysi�cy dolar