16428

Szczegóły
Tytuł 16428
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16428 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16428 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16428 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Fritz Leiber A Pail of Air Wiadro powietrza Tata pos�a� mnie po dodatkowe wiadro powietrza. Kiedy na�adowa�em ju� prawie do pe�na, a z palc�w odp�yn�o niemal ca�e ciep�o, zobaczy�em to. Z pocz�tku my�la�em, �e to m�oda dziewczyna. Tak, promieniej�ca w ciemno�ci twarz pi�knej� m�odej dziewczyny, spogl�daj�cej na mnie z czwartego pi�tra mieszkania naprzeciwko, a w tych stronach czwarte pi�tro jest tu� ponad bia�� pow�ok� zmro�onego powietrza. Nigdy przedtem nie widzia�em �ywej m�odej dziewczyny, chyba �e w starych czasopismach (siostra to dzieciak, a mama jest bardzo chora i nieszcz�liwa) i tak to mn� wstrz�sn�o, �e upu�ci�em wiadro. Ka�dy by upu�ci�, gdyby wiedzia�, �e opr�cz taty, mamy, siostry, no i mnie, nikt na Ziemi nie zosta� �ywy. Mimo to nie wiem, dlaczego mnie to tak zaskoczy�o. Od czasu do czasu wszyscy patrzymy na r�ne rzeczy. Mamie zdarza si� chyba ogl�da� jakie� bardzo niemi�e, s�dz�c po tym, jak dziwnie wyba�usza oczy i tylko krzyczy i krzyczy, a potem kuli si� wsparta o rozpi�te wok� Gniazda koce. Tata m�wi, �e takie reakcje co pewien czas s� naturalne. Kiedy podnios�em wiadro i zn�w spojrza�em na mieszkanie naprzeciwko, poj��em, co w takich chwilach czu�a Mama, poniewa� spostrzeg�em, �e to wcale nie by�a m�oda dziewczyna, lecz po prostu �wiat�o � malutki ognik przesuwaj�cy si� ukradkiem z okna do okna, jak gdyby jaka� okrutna ma�a gwiazda spad�a z pozbawionego powietrza nieba, �eby zbada�, dlaczego Ziemia uciek�a od S�o�ca, albo po to, by znale�� co�, nad czym mo�na si� pozn�ca�, co mo�na przestraszy�, teraz kiedy Ziemi nie chroni ju� S�o�ce. Na sam� my�l �cierp�a mi sk�ra. Sta�em tam trz�s�c si� i prawie odmrozi�em stopy. He�m mia�em tak oszroniony od �rodka, �e nie by�bym w stanie dostrzec �wiat�a, nawet gdyby wydosta�o si� z kt�rego� okna, by mnie dosi�gn��. Z drugiej strony mia�em na tyle rozumu, by ruszy� w drog� powrotn�. Wkr�tce wymacywa�em znan� mi drog� przez oko�o trzydzie�ci koc�w i dywan�w, kt�re tata porozwiesza� naoko�o, �eby zmniejszy� odp�yw powietrza z Gniazda. Teraz nie by�em ju� tak bardzo wystraszony. Zacz��em s�ysze� tykanie zegar�w w Gnie�dzie i wiedzia�em ju�, �e wracam tam, gdzie jest powietrze, poniewa� na zewn�trz, w pr�ni, nie ma oczywi�cie �adnych d�wi�k�w. Jednak moje my�li przeszywa� dreszcz niepokoju, kiedy przeciska�em si� przez ostatnie koce (tata ob�o�y� je foli� aluminiow�, aby zatrzyma� ciep�o) i wchodzi�em do Gniazda. Opowiem wam teraz o Gnie�dzie. Jest niskie i przytulne, mie�ci tylko nas czworo i nasze rzeczy. Pod�og� przykrywaj� grube we�niane dywany. Trzy �ciany s� z koc�w, podobnie jak sufit dotykaj�cy g�owy taty. Tata m�wi, �e Gniazdo jest w �rodku o wiele wi�kszego pomieszczenia, ale ja nigdy nie widzia�em prawdziwych �cian ani prawdziwego sufitu. Pod jedn� �cian� z koc�w stoi du�y rega� z narz�dziami, ksi��kami i r�nymi rupieciami oraz z ca�ym rz�dem zegar�w na g�rze. Tata bardzo pilnuje, �eby by�y wci�� nakr�cone. M�wi, �e nie wolno nam nigdy zapomnie�, kt�ra godzina, a bez S�o�ca i Ksi�yca �atwo mog�oby si� tak sta�. Czwarta �ciana ca�a pokryta jest kocami, z wyj�tkiem miejsca wok� paleniska, gdzie p�onie ogie�, kt�ry nigdy nie mo�e zgasn��. Chroni on nas przed zamarzni�ciem, a poza tym spe�nia mn�stwo innych funkcji. Jedno z nas musi go wci�� pilnowa�. Niekt�re zegary to budziki przypominaj�ce nam o tym. Z pocz�tku tylko mama zmienia�a tat� przy ogniu (my�l� o tym, kiedy ona staje si� taka przykra), ale teraz ja jestem do pomocy, no i siostra. G��wnym stra�nikiem ognia jest jednak tata. Zawsze my�l� o nim tak: wysoki m�czyzna siedz�cy po turecku, z trosk� wpatrzony w ogie�, w kt�rego �wietle z�oci si� jego pobru�d�ona zmarszczkami twarz, zawsze z t� sam� ostro�no�ci� dok�ada do ognia kawa�ek w�gla z le��cej obok du�ej sterty. Tata m�wi, �e kiedy� bardzo dawno temu by�y stra�niczki ognia � westalki, jak je nazywa, chocia� wsz�dzie wok� powietrze nie by�o wtedy zmro�one i tak naprawd� nie potrzebowano ich. Teraz siedzia� w�a�nie tak, chocia� szybko wsta�, by wzi�� ode mnie wiadro i nakrzycze� za marudzenie po drodze; od razu zauwa�y� m�j oszroniony he�m. Mama o�ywi�a si� i te� zacz�a mnie gani�. Ona zawsze usi�uje si� wy�adowa�, t�umaczy tata; bardzo szybko kaza� jej by� cicho. Siostra te� wyda�a z siebie troch� g�upich pisk�w. Tata trzyma� wiadro przez zwini�t� szmat�. Teraz gdy by�o ono ju� w �rodku, w Gnie�dzie, naprawd� czu�o si� jego ch��d. Zdawa�o si�, �e wysysa ciep�o ze wszystkiego. Nawet p�omienie si� odsuwa�y, kiedy tata postawi� wiadro obok ognia. A jednak ta w�a�nie b�yszcz�ca bia�a substancja podtrzymuje nam �ycie. Topi si� powoli, paruje, od�wie�aj�c Gniazdo i podsycaj�c ogie�. Koce nie pozwalaj� jej ulotni� si� zbyt szybko. Tata chcia�by uszczelni� tu wszystko, ale nie mo�e � dom jest zbyt naruszony przez wstrz�sy, a poza tym palenisko musi by� otwarte z powodu dymu. Tata m�wi, �e powietrze sk�ada si� z malutkich cz�steczek, kt�re odlatuj� b�yskawicznie, je�li si� ich nie zatrzyma. Musimy mie� si� na baczno�ci, by nie dopu�ci� do wyczerpania si� powietrza. Tata zawsze przechowuje du�� rezerw� w wiadrach ustawionych za pierwsz� warstw� koc�w, razem z zapasem w�gla, puszkami �ywno�ci i innymi rzeczami, takimi jak kub�y ze �niegiem do stopienia na wod�. Po to wszystko musimy schodzi� a� na dolny poziom, co jest trudn� wypraw�, i przedosta� si� z tym przez drzwi zewn�trzne. Kiedy Ziemia si� ozi�bi�a, najpierw zamarz�a ca�a woda w powietrzu, tworz�c warstw� grubo�ci oko�o trzech metr�w. Potem na t� powierzchni� spad�y kryszta�ki zamro�onego powietrza, tworz�c nast�pn� warstw� grubo�ci oko�o pi�tnastu czy dwudziestu metr�w. Oczywi�cie nie wszystkie sk�adniki powietrza zamarz�y i zmieni�y si� w �nieg jednocze�nie. Pierwszy opad� dwutlenek w�gla � kiedy nabiera si� �nieg na wod�, trzeba sprawdzi�, czy nie dotar�o si� zbyt g��boko, a� do dwutlenku, poniewa� zadzia�a�by on usypiaj�co, mo�e i na zawsze, a ogie� by wygas�. Nast�pny jest azot, ca�kiem oboj�tny, zajmuj�cy najwi�ksz� cz�� pow�oki. Na wierzchu, co dla nas korzystne, znajduje si� �atwo dost�pny tlen, utrzymuj�cy nas przy �yciu. Tata m�wi, �e �yjemy lepiej, ni� kiedykolwiek �yli kr�lowie, bo oddychamy czystym tlenem, ale przyzwyczaili�my si� i nie odczuwamy tego. Wreszcie na samym wierzchu jest g�adka warstwa ciek�ego helu, kt�ry jest zabawn� substancj�. Wszystkie te gazy nie maj� domieszek i wyst�puj� w oddzielnych warstwach. Jak kajmak, �artuje tata, cho� ja nie wiem, co to takiego. Nie mog�em ju� wytrzyma�, tak chcia�em wreszcie opowiedzie� im wszystko, co zobaczy�em. Dlatego jak tylko uwolni�em si� od he�mu, wypl�tuj�c si� jeszcze z kombinezonu, pu�ci�em. Mama natychmiast si� zdenerwowa�a i zacz�a zerka� w stron� szpary wej�ciowej mi�dzy kocami, zaciskaj�c d�onie (tak jak zwykle: d�o�, u kt�rej straci�a trzy palce wskutek odmro�enia, zacisn�a w tej zdrowej). Tat� zirytowa�o, �e j� przestraszy�em, i chcia� szybko wszystko za�agodzi�, cho� przecie� wiedzia�, �e nie zmy�lam. � I m�wisz, �e obserwowa�e� to �wiat�o przez pewien czas, synu? � spyta�, kiedy sko�czy�em. Nic nie powiedzia�em, �e z pocz�tku my�la�em, �e to by�a twarz m�odej dziewczyny. Jako� wprawia�o mnie to w zak�opotanie. � Tak d�ugo, a� przemkn�o przez pi�� okien i przelecia�o na nast�pne pi�tro. � Nie wygl�da�o ani jak pr�d b��dz�cy, ani jak pe�zaj�ca ciecz, ani jak �wiat�o gwiazd zogniskowane w tworz�cych si� kryszta�ach, ani cokolwiek podobnego? Wcale nie zmy�la�. W �wiecie, w kt�rym jest tak zimno, �e ju� bardziej nie mo�na, zdarzaj� si� dziwne rzeczy. Kiedy wydaje si�, �e materia powinna zamarzn��, ona przybiera now�, osobliw� form� �ycia. �luzowata materia, pe�zaj�c, zbli�a si� do Gniazda jak zwierz� w�sz�ce ciep�o � to ciek�y hel. Kiedy�, jak by�em ma�y, �wietlisty piorun � nawet Tata nie mia� poj�cia, sk�d on si� wzi�� � trafi� w poblisk� wie�� i ca�ymi tygodniami pe�za� tam i z powrotem, a� wreszcie ogie� zgas�. � Nigdy czego� podobnego nie widzia�em, tato. Sta� przez moment, marszcz�c brwi. � Wyjd� z tob� i poka�esz mi to � powiedzia� po namy�le. Mama podnios�a wrzask na my�l, �e zostanie sama, a siostra jej wt�rowa�a. Jednak tata uciszy� obie. Zacz�li�my wbija� si� w stroje do przebywania na zewn�trz � m�j grza� si� przy ogniu. To tata zrobi� te kombinezony wraz z plastykowymi he�mami, kt�re przedtem by�y du�ymi przezroczystymi pojemnikami na �ywno��. Zatrzymuj� one ciep�o i powietrze. Powietrza wystarcza w nich na kr�tko, na wyprawy po wod�, w�giel, �ywno�� i tak dalej. Mama zn�w zacz�a j�cze�. � Zawsze wiedzia�am, �e tam na zewn�trz jest co�, co czyha, �eby nas dosta� � m�wi�a. � Czuj� to od lat: co�, co pochodzi z tego zimna, nienawidzi wszystkiego co ciep�e i chce zniszczy� Gniazdo. Przez ca�y ten czas nas obserwowa�o, a teraz si� zbli�a. Najpierw dopadnie was, a potem przyjdzie po mnie. Nie id�, Harry! � prosi�a. Tata mia� ju� na sobie wszystko z wyj�tkiem he�mu. Kl�kn�� przy palenisku, wsadzi� do �rodka r�k�, potrz�sn�� d�ugim metalowym pr�tem prowadz�cym do komina, str�caj�c l�d zatykaj�cy przew�d. Raz na tydzie� tata wchodzi na dach, �eby sprawdzi�, czy wszystko dzia�a prawid�owo. To nasza najtrudniejsza wyprawa i tata nie pozwoli�by mi jej odby� samotnie. � C�reczko � powiedzia� tata �agodnie � chod� pilnowa� ognia. Uwa�aj tak�e na powietrze. Je�eli zacznie si� wyczerpywa� albo nie b�dzie kipie� dostatecznie szybko, id� za koc po nast�pne wiadro. Uwa�aj tylko na r�ce. Podno� wiadro przez szmat�. � Siostra, kt�ra jeszcze przed chwil� wt�rowa�a mamie, przesta�a si� ba�. Przysz�a i zrobi�a, co jej kazano. Mama nadspodziewanie szybko opanowa�a si�, chocia� wzrok mia�a jeszcze b��dny, kiedy patrzy�a na tat� szczelnie dopasowuj�cego he�m i podnosz�cego wiadro, a potem i na nas, gdy wychodzili�my. Tata prowadzi�, a ja chwyci�em go za pasek. To zabawne, �e nie boj� si� chodzi� sam, ale kiedy tata jest obok, zawsze wol� si� go trzyma�. S�dz�, �e to z przyzwyczajenia, jednak nie mo�na zaprzeczy�, �e tym razem troch� si� ba�em. Bo to jest tak � wiemy, �e wszystko wok� jest martwe. Tata s�ysza� przed laty, jak zanika�y ostatnie d�wi�ki radia, widzia� te�, jak umierali ostatni ludzie, kt�rzy albo nie mieli tyle szcz�cia, albo tak dobrego schronienia jak my. Wiedzieli�my wi�c, �e je�li co� si� tu gdzie� porusza, nie mo�e to by� ani istota ludzka, ani przyjazna. Poza tym jest takie uczucie, kt�re powstaje zawsze noc�, zimn� noc�. Tata m�wi, �e pojawia�o si� ono ju� dawno temu, potem jednak zawsze ka�dego ranka wstawa�o S�o�ce i odp�dza�o je. Musz� wierzy� mu na s�owo, bo nie pami�tam tego, jak S�o�ce by�o kiedy� czym� wi�cej ni� du�� gwiazd�. No c�, jeszcze nie by�o mnie na �wiecie, kiedy ta ciemna gwiazda oderwa�a nas od S�o�ca, a teraz zawlok�a a� poza orbit� Plutona, m�wi tata, i przez ca�y czas ci�gnie nas dalej i dalej. W�a�ciwie to zastanawia�em si� nad tym, czy przypadkiem na tej ciemnej gwie�dzie nie by�o czego�, co nas potrzebowa�o, i czy to nie dlatego Ziemia zosta�a porwana. Wtedy jednak doszli�my do ko�ca korytarza i wyszed�em za tat� na balkon. Nie wiem, jak wygl�da�o miasto w dawnych czasach, ale teraz jest pi�kne. �wiat�o gwiazd sprawia, �e wida� je dosy� dobrze � te nieruchome punkciki, kt�rymi upstrzona jest ciemno�� tam w g�rze, daj� nawet sporo �wiat�a (tata m�wi, �e dawniej gwiazdy migota�y, bo by�o powietrze). Stoimy na wzg�rzu, a l�ni�ca dolina oddala si� od nas i staje coraz bardziej p�aska, poci�ta korytami dawnych ulic na zgrabne kwadraty. Czasami robi� co� podobnego z kartofli, zanim polej� je sosem. Kilka wy�szych budynk�w sterczy nad zasypan� puchem r�wnin�. Nakryte s� okr�g�ymi czapkami z kryszta�k�w powietrza, podobnymi do futrzanego kaptura mamy, tyle �e bielszymi. W domach tych wida� ciemniejsze kwadraty okien, obramowane na bia�o kryszta�kami powietrza. Niekt�re domy s� pochylone, wiele z nich okropnie powykrzywia�o si� od wstrz�s�w i wszystkiego tego� co si� sta�o, kiedy ta ciemna gwiazda zaw�adn�a Ziemi�. Wsz�dzie wisz� sople, te wodne z pierwszych dni zimna i te ze zmro�onego powietrza, kt�re topi�o si� na dachach, �cieka�o kroplami, a potem zn�w zamarza�o. Czasem jaki� sopel �apa� �wiat�o gwiazdy i odbija� je tak roziskrzone, �e wydawa�o si�, i� gwiazda spad�a w sam �rodek miasta. O czym� takim my�la� tata, kiedy opowiedzia�em mu o �wietle, ale ja wcze�niej zastanawia�em si� nad tym i wiem, �e to nie by�o to. Tata przysun�� sw�j he�m do mojego, aby�my mogli �atwiej rozmawia�, i poprosi� mnie, �ebym pokaza� mu tamte okna. �adne jednak �wiat�o nie rusza�o si� teraz ani tam wewn�trz, ani gdzie indziej. Ku mojemu zdziwieniu tata nie skrzycza� mnie ani nie powiedzia�, �e mi si� przywidzia�o. Po nape�nieniu wiadra rozgl�da� si� przez chwil� w milczeniu, a gdy wchodzili�my ju� do �rodka, nagle si� odwr�ci�, jak gdyby chcia� zmyli� czujno�� jakiego� podgl�dacza. Ja te� go czu�em. Dawny spok�j prysn��. Tam na zewn�trz co� si� czai�o, obserwowa�o, czatowa�o, szykowa�o si�. � Je�eli zobaczysz jeszcze co� podobnego, synu, nie m�w nikomu � powiedzia� tata, kiedy byli�my ju� w �rodku i stykali�my si� he�mami. � Mama jest ostatnio taka nerwowa i powinni�my jej zapewni� poczucie pe�nego bezpiecze�stwa. Kiedy� � to by�o wtedy, jak urodzi�a si� twoja siostra � chcia�em si� podda� i umrze�, ale matka podtrzymywa�a mnie na duchu. Innym razem sama podsyca�a ogie� przez tydzie�, kiedy by�em chory. Piel�gnowa�a mnie i opiekowa�a si� wami. Pami�tasz t� zabaw� w podrzucanie pi�ki, gdy siadamy w czworoboku w Gnie�dzie? Odwaga jest jak pi�ka, synu. Mo�na j� zatrzyma� tylko przez jaki� czas, a potem trzeba odrzuci� komu� innemu. Kiedy pi�ka leci w twoj� stron�, musisz j� z�apa� i mocno trzyma�, maj�c jednak nadziej�, �e b�dziesz m�g� j� komu� odrzuci�, gdy poczujesz si� zm�czony odwag�. Kiedy m�wi� do mnie w ten spos�b, czu�em si� doros�y, lepszy. Jednak nie zapomnia�em ca�kiem o istnieniu tego czego� tam na zewn�trz, ani o tym, �e tata potraktowa� spraw� powa�nie. Trudno jest ukry� w�asne odczucia w podobnej kwestii. Kiedy znale�li�my si� z powrotem w Gnie�dzie i zdj�li kombinezony, tata �mia� si� z tego wszystkiego, m�wi�, �e nic tam nie by�o, �artowa� z mojej wyobra�ni, ale jego s�owa brzmia�y sztucznie. Nie przekona� ani mamy, ani siostry, ani tym bardziej mnie. Przez chwil� wygl�da�o na to, �e wszyscy bawimy si� pi�eczk� odwagi. Trzeba by�o co� zrobi� i kiedy prawie ju� wiedzia�em, co nale�y powiedzie�, us�ysza�em w�asny g�os, jak prosz� tat�, by opowiedzia� nam o dawnych czasach i o tym, jak to si� wszystko sta�o. Czasami tata ch�tnie opowiada t� histori�, a siostra i ja z ca�� pewno�ci� lubimy jej s�ucha�. Tym razem podchwyci� moj� my�l. Wszyscy szybko siedli�my wok� ognia, mama wydosta�a kilka puszek, by odmrozi� je na kolacj�, a tata zacz��. Jednak wcze�niej zauwa�y�em, �e niedba�ym ruchem zdejmuje z p�ki m�otek i k�adzie go przy sobie. By�a to ta sama stara opowie�� co zawsze � chyba m�g�bym przez sen wyrecytowa� jej g��wny w�tek � chocia� tata zawsze dodaje jaki� nowy szczeg� albo i dwa, a tak�e upi�ksza j� miejscami. Opowiedzia� nam, jak Ziemia kr�ci�a si� wok� S�o�ca tak zawsze niezawodnego i gor�cego, a ludzie zajmowali si� robieniem pieni�dzy i prowadzeniem wojen, zabaw� i zdobywaniem w�adzy; traktowali si� nawzajem dobrze albo �le, kiedy nagle wypad�a z Kosmosu ta martwa gwiazda, to wypalone s�o�ce, i wszystko popsu�a. Trudno mi sobie wyobrazi�, co czuli wtedy tamci ludzie, a tym bardziej trudno mi sobie wyobrazi� te nieprzeliczone t�umy. Wyobrazi� sobie ludzi szykuj�cych si� do jakiej� okropnej wojny, kt�r� sami sobie gotowali. Nawet jej po��daj�cych, a przynajmniej pragn�cych jej ko�ca, aby odzyska� spok�j. Tak jakby wszyscy nie mogli trzyma� si� razem i dzieli� ka�d� odrobin� ciep�a, by m�c dalej �y�. Jak mogli mie� wi�ksz� nadziej�, �e niebezpiecze�stwo zostanie za�egnane, ni� my, �e sko�czy si� zimno? Czasami my�l�, �e tata przesadza i przedstawia wszystko w zbyt czarnych barwach. Od czasu do czasu gniewa si� na nas. Prawdopodobnie pogniewa� si� te� i na wszystkich tamtych ludzi. Jednak pewne sprawy, o kt�rych czyta�em w starych czasopismach, wydaj� si� fantastyczne. Tata mo�e mie� racj�. Ciemna gwiazda, jak opowiada� dalej tata, zjawi�a si� nagle i nie by�o wiele czasu na przygotowania. Pocz�tkowo starano si� zachowa� to w tajemnicy przed wi�kszo�ci� ludzi, ale potem prawda wysz�a na jaw, przez te trz�sienia ziemi i powodzie � wyobra�cie sobie oceany pe�ne nie zamarzni�tej wody! � no i przez to, �e ludzie widzieli podczas bezchmurnych nocy gwiazdy zas�oni�te przez co�. Najpierw pomy�leli, �e to co� uderzy w S�o�ce, potem s�dzili, �e w Ziemi�. Rozpocz�� si� nawet dziki p�d w kierunku miejsca zwanego Chinami, poniewa� ludzie my�leli, �e gwiazda uderzy z drugiej strony. Potem stwierdzili, �e nie uderzy z �adnej strony, lecz doleci w pobli�e Ziemi. Wi�kszo�� planet znajdowa�a si� z drugiej strony S�o�ca i ich to nie dotyczy�o. S�o�ce i przybysz walczyli kr�tk� chwil� o Ziemi� � przeci�gaj�c j� w r�nych kierunkach jak dwa warcz�ce psy w walce o ko��, tak opisywa� to tata � a potem przybysz zwyci�y� i porwa� nas. S�o�ce dosta�o jednak nagrod� pocieszenia. W ostatniej chwili uda�o mu si� przytrzyma� Ksi�yc. Zacz�y si� potworne trz�sienia ziemi i powodzie � dwadzie�cia razy gorsze ni� wszystko, co by�o przedtem. Potem nadesz�a pora Wielkiego Wstrz�su, jak go tata nazywa, kiedy nagle targn�o ca�� Ziemi�, w�a�nie tak, jak to zrobi� ze mn� tata raz albo ze dwa razy, chwytaj�c mnie za ko�nierz, kiedy siedzia�em zbyt daleko od ognia. Ciemna gwiazda lecia�a przez przestrze� szybciej ni� S�o�ce i w przeciwnym kierunku, musia�a wi�c gwa�townie szarpn�� nasz� planet�, aby j� ze sob� zabra�. Wielki Wstrz�s nie trwa� d�ugo. Sko�czy� si�, jak tylko Ziemia wesz�a na sw� now� orbit� wok� ciemnej gwiazdy. Jednak p�ki trwa�, by� okropny. Tata m�wi, �e oberwa�y si� wszystkie kamienne �ciany i run�y domy, rozla�y si� oceany, bagna i pustynie piaszczyste rozko�ysa�y si� wielkimi falami, kt�re poch�ania�y okoliczne tereny. Ziemia zosta�a niemal wyszarpni�ta ze swej atmosferycznej pow�oki, a miejscami powietrze zrobi�o si� tak rzadkie, �e ludzie przewracali si� i mdleli. Jednocze�nie zwala� ich z n�g Wielki Wstrz�s; prawdopodobnie trzaska�y im ko�ci i p�ka�y czaszki. Cz�sto pytali�my tat�, jak zachowywali si� wtedy ludzie: czy si� bali, czy byli odwa�ni, ogarni�ci szale�stwem, czy oszo�omieni, a mo�e wszystko razem. Tata jednak bywa w tej sprawie pow�ci�gliwy i nie inaczej sta�o si� i tego wieczoru. Na og� m�wi, �e by� wtedy zbyt zaj�ty, �eby co� zauwa�y�. Tata wraz z kilkorgiem przyjaci� naukowc�w wyobrazili sobie to, co nast�pi; wiedzieli, �e zostaniemy porwani i �e nasza atmosfera zamarznie. Pracowali jak szaleni nad przygotowaniem miejsca z hermetycznymi �cianami i drzwiami, izolacj� od zimna i du�ymi zapasami �ywno�ci, paliwa, wody i powietrza. Ale schronienie to zosta�o zniszczone podczas ostatnich wstrz�s�w. Wtedy r�wnie�, a tak�e w czasie Wielkiego Wstrz�su wszyscy przyjaciele taty zgin�li. Dlatego musia� zacz�� od zera i zbudowa� Gniazdo szybko i bez �adnych udogodnie�, wykorzystuj�c to, co wpad�o mu w r�ce. My�l�, �e to prawda, �e nie mia�, jak m�wi, ani chwili, �eby przyjrze� si� zachowaniu ludzi ani przed, ani w czasie Wielkiego Zamarzania. Nast�pi�o ono p�niej, ale bardzo gwa�townie, zar�wno dlatego, �e ciemna gwiazda odci�ga�a nas z ogromn� szybko�ci�, jak i dlatego, �e ruch obrotowy Ziemi uleg� zwolnieniu w tej za�artej walce. W zwi�zku z tym noce by�y dziesi�ciokrotnie d�u�sze ni� poprzednie. Mam jednak pewne poj�cie, co si� wydarzy�o, bo ogl�da�em zamarzni�tych ludzi; kilkoro widzia�em w pomieszczeniach � naszego domu, innych � zebranych wok� piec�w w piwnicach, do kt�rych chodzi si� po w�giel. W jakim� pokoju stary cz�owiek siedzi zesztywnia�y na krze�le, z unieruchomion� za pomoc� szyn r�k� i nog�. W innym m�czyzna i kobieta le�� w ��ku przytuleni do siebie i przykryci ca�� mas� r�nych koc�w i ko�der. Wystaj� im tylko g�owy, jedna przy drugiej. Gdzie indziej pi�kna m�oda dziewczyna siedzi zamotana w ca�e mn�stwo chust i patrzy z nadziej� w stron� drzwi, jak gdyby czeka�a na kogo�, kto nigdy ju� nie wr�ci i nie przyniesie ani ciep�a, ani jedzenia. Wszyscy s� martwi i sztywni niczym pos�gi, cho� wygl�daj� jak �ywi. Tata pokaza� mi ich kiedy� w kr�tkich b�yskach latarki, kiedy mia� jeszcze spory zapas baterii i m�g� sobie pozwoli� na zu�ycie odrobiny �wiat�a. Widok tych ludzi, a zw�aszcza tej m�odej dziewczyny, tak bardzo mnie wystraszy�, �e a� wali�o mi serce. Teraz kiedy tata nie wiadomo kt�ry ju� raz snu� swoj� opowie��, aby odegna� od nas strach, zn�w zacz��em rozmy�la� o zamarzni�tych ludziach. Nagle przysz�o mi do g�owy co�, czego przestraszy�em si� bardziej ni� czegokolwiek przedtem: W�a�nie przypomnia�em sobie � twarz, kt�r�, jak mi si� wydawa�o, widzia�em w oknie. Zapomnia�em o tym naumy�lnie, staraj�c si� ukry� to przed innymi. A mo�e zamarzni�ci ludzie wracaj� do �ycia? Co si� stanie, je�li oni s� jak ciek�y hel, kt�ry o�y� nagle i pe�znie w kierunku ciep�a, gdy ju� si� my�la�o, �e cz�steczki powinny by� zamarzni�te na zawsze? Albo jak pr�d ci�gle si� przenosz�cy, nawet wtedy, kiedy jest tak strasznie zimno? Co b�dzie, je�li coraz gorsze zimno, gdy temperatura spada prawie do bezwzgl�dnego zera, pobudzi�o w tajemniczy spos�b zamarzni�tych ludzi do �ycia � nie do �ycia ciep�okrwistego, lecz do jakiego� lodowatego i strasznego? Ta my�l by�a jeszcze gorsza ni� tamta o czym� spadaj�cym na nas z ciemnej gwiazdy. A mo�e obie naraz mog�y by� prawdziwe. Co�, co spad�o z ciemnej gwiazdy, kaza�o ludziom o�y�, aby wykonali pewne zadanie. To by pasowa�o do tego, co widzia�em � i do pi�knej m�odej dziewczyny, i do poruszaj�cego si� �wiat�a podobnego do gwiazdy. Zamarzni�ci ludzie o umys�ach pochodz�cych z ciemnej gwiazdy, ukrytych za nieruchomymi oczami, pe�zaj�cy, skradaj�cy si�, w�chem wyczuwaj�cy drog�, id�cy za ciep�em w kierunku Gniazda. My�l ta, ogromnie mn� wstrz�sn�a i strasznie chcia�em opowiedzie� o moim przera�eniu, lecz pami�ta�em s�owa taty, wi�c zacisn��em z�by i milcza�em. Wszyscy siedzieli�my bardzo cicho. Nawet ogie� pali� si� bezg�o�nie. S�ycha� by�o tylko g�os taty i d�wi�k zegar�w. A potem wydawa�o mi si�, �e zza koc�w us�ysza�em jaki� cichutki szmer. Sk�ra mi �cierp�a. Tata opowiada� o pierwszych latach w Gnie�dzie i doszed� w�a�nie do miejsca, gdzie zwykle filozofuje. � Zada�em sobie wtedy pytanie, jaki jest sens trwania � powiedzia�. � Po co przeci�ga� to jeszcze przez kilka lat? Po co przed�u�a� skazan� na zag�ad� egzystencj�, pe�n� ci�kiej pracy, zimna i samotno�ci? Rasa ludzka jest ju� sko�czona. Ziemia jest zgubiona. Dlaczego si� nie podda�? Pyta�em sam siebie, a� nagle uzyska�em odpowied�. Zn�w us�ysza�em szmer, tym razem g�o�niejszy, jakby st�panie � niepewne, pow��czyste i coraz bli�sze. Zapar�o mi dech. � �ycie zawsze sk�ada�o si� z ci�kiej pracy i walki z zimnem � m�wi� tata. � Ziemia zawsze by�a osamotniona, odleg�a o miliony kilometr�w od nast�pnej planety. I niewa�ne, jak d�ugo mia�aby �y� ludzko��, kt�rej� nocy nadszed�by koniec. Te sprawy nie maj� znaczenia. Liczy si� to, �e dobrze jest �y�. �ycie ma cudown� struktur� jak jaka� wspania�a tkanina albo futro, albo p�atki kwiat�w � widzieli�cie je na obrazkach, ale nie potrafi� opisa�, jak pachn� � albo jak p�on�cy ogie�. Dzi�ki temu wszystko staje si� cenne. I jest jednakowo wa�ne zar�wno dla ostatniego cz�owieka, jak i dla pierwszego. A kroki wci�� si� zbli�a�y. Zdawa�o mi si�, �e wewn�trzny koc zadr�a� i troch� si� wyd��. Nie przestawa�em widzie� owych przenikliwych, zamarzni�tych oczu, jakby si� wdar�y do mojej wyobra�ni. � Dlatego z miejsca, natychmiast powiedzia�em sobie � ci�gn�� tata i wiedzia�em ju�, �e on te� s�yszy kroki; m�wi� teraz g�o�niej, mo�e dlatego, �eby�my my ich nie s�yszeli � �e b�d� trwa�, i tak jakby�my mieli przed sob� ca�� wieczno��. B�d� mia� dzieci i naucz� je wszystkiego, czego tylko b�d� m�g�. B�d� czyta�y ksi��ki. B�d� my�la� o przysz�o�ci, stara� si� powi�kszy� i uszczelni� Gniazdo. Zrobi�, co w mojej mocy, aby wszystko si� rozwija�o, i by�o pi�kne. Zachowam wci�� �yw� w�asn� ciekawo�� nawet wobec zimnych, ciemnych i odleg�ych gwiazd. Teraz koc naprawd� si� poruszy� i uni�s�. Gdzie� za nim wida� by�o jasne �wiat�o. Tata zamilk� i spojrza� w kierunku rozszerzaj�cej si� szpary. Jednocze�nie wyci�gn�� r�k�, by si�gn�� m�otka i mocno chwyci� za trzonek. Do �rodka wesz�a pi�kna m�oda dziewczyna. Sta�a patrz�c na nas w przedziwny spos�b. W r�ku trzyma�a co� jasnego, ale nie migocz�cego. Ponad jej ramionami pojawi�y si� jeszcze dwie twarze � twarze m�czyzn, bia�e i wpatrzone w nas. Serce mi zamar�o na czas jakich� czterech lub pi�ciu uderze�, nie d�u�ej, nim u�wiadomi�em sobie, �e dziewczyna ubrana jest w kombinezon i he�m podobne do tych, jakie zrobi� w domu tata, tyle �e bardziej wymy�lne. To samo dotyczy�o m�czyzn, a przecie� zamarzni�ci ludzie nie byliby z pewno�ci� tak ubrani. Zauwa�y�em r�wnie�, �e ten �wiec�cy przedmiot, kt�ry mia�a w r�ku dziewczyna, by� latark�. Trwa�a cisza, podczas kt�rej z trudem zdo�a�em kilka razy prze�kn��. Potem rozp�ta�a si� paplanina i zamieszanie. To byli zwyczajni ludzie. Nie my jedni prze�yli�my; tylko tak my�leli�my, maj�c ku temu wszelkie powody. Prze�y�o r�wnie� tych troje ludzi, a opr�cz nich jeszcze pewna liczba. Kiedy dowiedzieli�my si�, jak to zrobili, tata wyda� z siebie pot�ny okrzyk rado�ci. Byli z Los Alamos. Ciep�o i elektryczno�� otrzymywali z energii atomowej. Wykorzystywali uran i pluton przeznaczone na bomby, wi�c mieli dostateczny ich zapas, by przetrwa� przez tysi�ce lat. Zbudowali sobie normalne, cho� niewielkie hermetyczne miasto, wyposa�one w �luzy powietrzne i inne urz�dzenia. O�wietlali je nawet elektryczno�ci�, dzi�ki czemu mogli uprawia� ro�liny i hodowa� zwierz�ta (w tym momencie tata wyda� z siebie drugi okrzyk, wyrywaj�c mam� z omdlenia). Je�eli ich widok nas zdumiewa�, oni zdumieni byli naszym podw�jnie. � To przecie� niemo�liwe � m�wi� jeden z m�czyzn. � Nie da si� utrzyma� zapasu powietrza bez hermetycznego zamkni�cia. To po prostu niemo�liwe. M�wi� to, kiedy zdj�� ju� he�m i oddycha� naszym powietrzem. M�oda dziewczyna nip przestawa�a si� nam przygl�da� z uwielbieniem i m�wi�a, �e dokonali�my rzeczy niezwyk�ej. Nagle nie wytrzyma�a i wybuchn�a p�aczem. Wsz�dzie szukali ludzi, kt�rzy prze�yli, ale nigdy nie przypuszczali, �e znajd� kogo� w takim miejscu jak to. W Los Alamos mieli pojazdy rakietowe i mn�stwo paliwa chemicznego. Je�li chodzi o ciek�y tlen, to wystarczy�o tylko wyj�� na zewn�trz i nabra� go z g�rnej warstwy pow�oki. Kiedy ju� wszystko urz�dzili w Los Alamos, co zaj�o im par� lat, postanowili wybra� si� do takich miejsc, w kt�rych mogli prze�y� ludzie. Oczywi�cie na nic zda�y si� pr�by z sygna�ami radiowymi na falach d�ugich, skoro nie by�o atmosfery przenosz�cej je wok� Ziemi. Odkryli jeszcze inne kolonie w Argonne, w Brookhaven i po drugiej stronie �wiata, w Harwell i Tanna Tuva. A teraz ogl�dali nasze miasto, nie przypuszczaj�c wcale, �e co� znajd�. Mieli jednak ze sob� przyrz�d, kt�ry wykrywa� najs�absze nawet fale cieplne; ten wskaza�, �e gdzie� tu jest ich �r�d�o, wobec tego wyl�dowali, by to zbada�. Oczywi�cie nie s�yszeli�my, jak l�dowali, poniewa� nie ma atmosfery przenosz�cej d�wi�ki. Na dodatek musieli przecie� jaki� czas bada� wok� teren, zanim nas znale�li. Przyrz�dy skierowa�y ich w inn� stron� i stracili troch� czasu w domu naprzeciwko. Teraz ca�a pi�tka doros�ych m�wi�a za sze��dziesi�ciu. Tata pokazywa� m�czyznom, jak zrobi� palenisko, jak pozbywa� si� lodu z komina i tak dalej. Mama wspaniale si� o�ywi�a, pokazywa�a m�odej dziewczynie swoje naczynia do gotowania i przybory do szycia, a nawet pyta�a, jak ubieraj� si� kobiety w Los Alamos. Ci obcy wszystko podziwiali i wychwalali pod niebiosa. Z tego, jak marszczyli nosy, mog�em wywnioskowa�, �e Gniazdo by�o dla nich troch� cuchn�ce. Nigdy jednak o tym nie wspomnieli, zadawali tylko mas� pyta�. Panowa� doprawdy taki gwar i podniecenie, �e tata o wszystkim zapomnia�. Dopiero kiedy wszystkim zacz�o kr�ci� si� w g�owie, rozejrza� si� i zobaczy�, �e ca�e powietrze w wiadrze wykipia�o. Szybko wyci�gn�� zza koc�w nast�pny kube� powietrza. Wtedy wszyscy zacz�li si� �mia� i na powr�t trajkota�. Przybysze nawet troch� si� upili tlenem, bo nie byli przyzwyczajeni do takich jego ilo�ci. To dziwne, ale ja m�wi�em niewiele. Siostra przez ca�y czas trzyma�a si� mamy i kry�a twarz, kiedy kto� na ni� patrzy�. Ja czu�em pewien niepok�j i za�enowanie z powodu tej m�odej dziewczyny. Gdy zobaczy�em j� przelotnie tam na zewn�trz, przychodzi�y mi do g�owy przer�ne bzdurne my�li, a teraz by�em po prostu zak�opotany i ba�em si� jej, chocia� ona stara�a si� by� dla mnie niezwykle mi�a. Jako� tak pragn��em, �eby oni przestali si� ju� kot�owa� w Gnie�dzie, tylko zostawili nas samych i dali nam doj�� do siebie. Kiedy przybysze zacz�li m�wi�, aby�my wszyscy polecieli do Los Alamos, tak jakby to ju� by�o z g�ry ustalone, dostrzeg�em, �e tata i mama te� czuli co� podobnego. Tata nagle zamilk�, a mama wci�� t�umaczy�a co� m�odej dziewczynie. � Nie wiedzia�abym, jak si� tam zachowa�, a poza tym nie mam si� w co ubra� � m�wi�a. Przyby�ych ogromnie to najpierw zaskoczy�o, potem jednak, s�ysz�c s�owa taty, zrozumieli. � Nie by�oby dobrze, gdyby wygas� ten ogie� � powiedzia� tata. Przybysze wprawdzie ju� odlecieli, ale maj� zamiar wr�ci�. Jeszcze nie zosta�o postanowione, co b�dzie w przysz�o�ci. Mo�e Gniazdo zostanie zachowane jako co�, co jeden z tych obcych nazwa� �szko�� przetrwania�. Albo przy��czymy si�, by� mo�e, do pionier�w, kt�rzy chc� spr�bowa� za�o�y� now� koloni� przy kopalniach uranu nad Wielkim Jeziorem Niewolniczym lub w Kongo. Teraz kiedy go�cie ju� odlecieli, du�o my�la�em o Los Alamos i o innych wielkich koloniach. Bardzo pragn��bym zobaczy� je na w�asne oczy. Zreszt� nie tylko ja, tata te� chce je obejrze�. Pogr��a� si� w coraz wi�kszej zadumie, kiedy obserwowa� o�ywienie mamy i siostry. � To zupe�nie co innego, kiedy si� wie, �e s� inni � t�umaczy mi. � Twoja matka nie jest ju� taka zrozpaczona. Ani tym bardziej ja, poniewa� nie musz� ju� �ponosi� ca�ej odpowiedzialno�ci za to, aby rasa ludzka przetrwa�a. Ka�dy by si� ba�. Spojrza�em na �ciany z koc�w, na ogie�, na wiadra kipi�cego powietrza, na mam� i siostr� �pi�ce w cieple i na migocz�ce �wiat�o. � Nie�atwo przyjdzie opu�ci� Gniazdo � powiedzia�em; w�a�ciwie chcia�o mi si� p�aka�. � Jest takie ma�e i mieszka w nim tylko nas czworo. Strach mnie ogarnia na my�l o du�ych miastach i tylu obcych ludziach. Tata skin�� g�ow� i do�o�y� jeszcze kawa�ek w�gla do ognia. Potem spojrza� na ma�� stert� opa�u, roze�mia� si� nagle i dorzuci� jeszcze kilka pe�nych gar�ci, jak gdyby to by�y czyje� urodziny albo Bo�e Narodzenie. � Szybko pozb�dziesz si� tego uczucia, synu � powiedzia�. � Ca�y k�opot polega na tym, �e �wiat ten stawa� si� coraz mniejszy, a� skurczy� si� do wielko�ci Gniazda. Teraz by�oby dobrze zn�w mie� prawdziwy wielki �wiat, tak jak na pocz�tku. Chyba tata ma racj�. Jak my�licie, czy ta pi�kna m�oda dziewczyna zaczeka na mnie, a� dorosn�? Ju� za dziesi�� lat b�d� mia� dwadzie�cia. prze�o�y�a Stefania Szczurkowska