Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16224 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Julie Garwood
Zemsta matki
Tytu� orygina�u KILLJOY Copyright � 2002 by Julie Garwood Projekt ok�adki Robert Maciej Redaktor prowadz�cy Rafa� Ciii Redakcja Krystyna Borowiecka
For the Polish translalion Copyright � 2003 by For the Polish edition Copyright � 2003 by
Calcna Polskiej Ksi��ki Ap. / oo. ul. D�bli�ska 13, 04-187 Warszawa te�. (22) 610-85-95 tax (22) 612-02-86 w ww.exlibris-pl.com.pi e-niail:
[email protected] Sk�ad i �amanie ,,Kolonel" Wydanie 1 ISBN 83-8935i-12-9
Mary K. Wahlstedt Murphy, mojej siostrze i przyjaci�ce. Twoja niez�omna si�a, naturalny wdzi�k oraz cudowne poczucie humoru czyni� ten �wiat lepszym.
Prolog
Jilly, matka Avery Elizabeth Delaney, by�a kompletn� wariatk�. Na szcz�cie odesz�a w sin� dal zaledwie w trzy dni po naro dzinach Avery. Avery by�a wychowywana przez swoj� babk� Lol� i ciotk� Carrie. Te trzy pokolenia kobiet �y�y cicho i skromnie w pi�trowym drewnianym domu przy Barnett Street, odleg�ym o dwie przecznice od rynku Sheldon Beach na Florydzie. Atmosfera przy Barnett Street ca�kowicie si� zmieni�a po odej�ciu Jilly. W domu, wcze�niej pogr��onym w ci�g�ym chaosie, wreszcie zapanowa� spok�j. Carrie zn�w nauczy�a si� �mia�, a �ycie przez pi�� cudownych lat p�yn�o niemal sielankowo. Jednak�e poprzednie lata z Jilly odcisn�y pi�tno na babce. Lola sama p�no zosta�a matk� i obecnie by�a star�, zm�czon� kobiet�. W dniu pi�tych urodzin Avery Lola poczu�a pierwsze b�le w pier siach. Trudno jej by�o przystroi� urodzinowy tort bez przysiadania dla odpoczynku. Lola nie powiedzia�a nikomu o swoim zmartwieniu ani te� nie odwiedzi�a swego lekarza w Sheldon Beach, poniewa� nie do ko�ca wierzy�a w jego dyskrecj�. Nie by�a pewna, czy nie powie Carrie o jej chorobie. Um�wi�a si� na wizyt� u kardiologa w Savan7
JULIE GARWOOD ZEMSTA MATKI
nah i pojecha�a do niego samochodem, prowadz�c przez ca�� d�ug� drog�. Po dok�adnym badaniu postawi� nieweso�� diagnoz�. Zapisa� jej leki, kt�re mia�y z�agodzi� b�l i wzmocni� serce, nakaza� zwolni� tempo �ycia, a potem, starannie dobieraj�c s�owa, doradzi�, by uporz�dkowa�a swoje sprawy. Lola pu�ci�a jego rady mimo uszu. C� ten doktorzyna m�g� wiedzie�? Mo�e i by�a jedn� nog� w grobie, ale, na Boga, drug� zamierza�a mocno sta� na ziemi. Odpowiada�a za wychowanie wnuczki i nigdzie si� nie wybiera�a, dop�ki nie spe�ni swej powinno�ci. Lola by�a prawdziw� mistrzyni� w udawaniu, �e wszystko jest w najlepszym porz�dku. Dosz�a w tej sztuce do perfekcji podczas wielu burzliwych lat, kiedy pr�bowa�a zapanowa� nad Jilly. Nim dotar�a z Savannah z powrotem do domu, zd��y�a przekona� sam� siebie, �e jest zdrowa jak ko�. I tyle. Babka odmawia�a wszelkich rozm�w na temat Jilly, lecz Avery by�a ciekawa wszystkiego, co dotyczy�o jej matki. Ilekro� o ni� pyta�a, babka wydyma�a wargi, odpowiadaj�c zawsze w ten sam spos�b: - �yczymy, by jej si� wiod�o jak najlepiej. I jak najdalej st�d. A potem, nim Avery zd��y�a zada� kolejne pytanie, babka zmie nia�a temat. Ma si� rozumie�, �e taka odpowied� nie mog�a nikogo zadowoli�, zw�aszcza dociekliwej pi�ciolatki. Jedynym sposobem dowiedzenia si� czegokolwiek o matce by�o wypytywanie ciotki. Carrie uwielbia�a m�wi� o Jilly i nigdy nie zapomnia�a o �adnym, cho�by najdrobniejszym wyst�pku pope� nionym przez siostr�. A by�o ich ca�kiem sporo. Avery idealizowa�a ciotk�. Uwa�a�a j� za najpi�kniejsz� kobiet� na �wiecie i z ca�ego serca pragn�a by� podobna do niej, a nie do swej niedobrej matki. Carrie mia�a w�osy o barwie brzosk winiowego d�emu i szaroniebieskie oczy, takie same, jakie mia� puchaty bia�y kot, kt�rego Avery widzia�a na obrazku w ksi��ce. - 8 Carrie bezustannie stosowa�a jakie� diety, �eby zrzuci� dziesi�� kilo, lecz Avery uwa�a�a, �e ciotka wygl�da doskonale taka, jaka jest. Przy wzro�cie metr sze��dziesi�t siedem uchodzi�a za wysok� i postawn�, a kiedy podczas nauki lub domowej krz�taniny spina�a w�osy nad czo�em b�yszcz�c� spink�, wygl�da�a doprawdy jak jaka� ksi�niczka. Avery uwielbia�a te� zapach ciotki, kojarz�cy si� z gardeniami. Carrie wyja�ni�a jej, �e to szczeg�lny, osobisty zapach. Kiedy Carrie by�a poza domem, a Avery czu�a si� osamot niona, zakrada�a si� do sypialni ciotki, skrapia�a sobie ramiona i nogi jej perfumami i wmawia�a sobie, �e ciotka jest w pobli�u, w s�siednim pokoju. Najbardziej jednak Avery lubi�a to, �e Carrie rozmawia�a z ni� jak z doros�� osob�, w przeciwie�stwie do babki, kt�ra traktowa�a j� jak ma�e dziecko. Opowiadaj�c o niedobrej matce Avery, Carrie zawsze zaczyna�a od wyra�onej rzeczowym tonem opinii: - Nie b�d� nic owija�a w bawe�n� tylko dlatego, �e jeste� jeszcze ma�a. Masz prawo zna� prawd�. Tydzie� przed przeprowadzk� Carrie do Kalifornii Avery wesz�a do sypialni ciotki, �eby pom�c jej w pakowaniu. Przeszkadza�a, pl�cz�c si� pod nogami, wi�c kiedy wreszcie Carrie mia�a tego do��, usadzi�a siostrzenic� przy toaletce, stawiaj�c przed ni� pude�ko po butach wype�nione tani�, sztuczn� bi�uteri�. Zgroma dzi�a te rzeczy, odwiedzaj�c gara�owe wyprzeda�e w s�siedztwie, z my�l�, by da� je Avery w prezencie przed wyjazdem. Dziew czynka by�a zachwycona b�yszcz�cym skarbem i natychmiast zacz�a si� mizdrzy� przed owalnym lustrem. - Carrie, dlaczego musisz jecha� tak daleko, a� do Kalifornii? Powinna� zosta� w domu, z babci� i ze mn�. Carrie parskn�a �miechem. - Powinnam? - Mama Peyton tak m�wi. Peyton m�wi, �e jej mama m�wi, �e ju� by�a� w college'u i teraz powinna� zosta� w domu i pom�c si� mn� opiekowa�, bo jestem utrapieniem. 9
JULIE GARWOOD Peyton przyja�ni�a si� z Avery, a poniewa� by�a o rok starsza, Avery wierzy�a jej bez zastrze�e�. Carrie s�dzi�a, �e matka Peyton, Harriet, jest intrygantk�, ale poniewa� mi�o traktowa�a Avery, Carrie wybaczy�a jej wtr�canie si� w ich rodzinne sprawy. Carrie posk�ada�a ulubiony b��kitny sweter z angory, w�o�y�a go do walizki, i jeszcze raz spr�bowa�a wyt�umaczy� siostrzenicy powody swego wyjazdu. - Dosta�am stypendium, pami�tasz? Zamierzam zdoby� dyplom i t�umaczy�am ci ju� co najmniej pi�� razy, dlaczego powinnam dalej si� uczy�. Musz� jecha�, Avery. To dla mnie cudowna okazja, a kiedy ju� za�o�� w�asn� firm�, stan� si� bogata i s�awna, przyjedziecie z babci�, �eby ze mn� zamieszka�. B�dziemy mia�y du�y dom w Beverly Hills, ze s�u�b� i basenem. - Ale wtedy nie b�d� mog�a bra� lekcji fortepianu, a pani Burns m�wi, �e powinnam, bo mam uszy. S�ysz�c powa�ny ton siostrzenicy, Carrie powstrzyma�a si� od �miechu. - Powiedzia�a, �e masz dobry s�uch, a to oznacza, �e je�li b�dziesz �wiczy�, mo�esz by� w tym dobra, ale lekcje gry na fortepianie mo�esz bra� tak�e w Kalifornii. Mog�aby� si� tam r�wnie� uczy� karate. - Ale ja lubi� tu si� uczy� karate. Sammy m�wi, �e kopi� coraz mocniej, ale wiesz co, Carrie? S�ysza�am, jak babcia m�wi�a do mamy Peyton, �e nie podoba jej si� moja nauka karate. M�wi, �e nie przystoi damie. - Trudno - stwierdzi�a Carrie. - Ja p�ac� za lekcje i chc�, �eby� w przysz�o�ci umia�a si� broni�. - Ale dlaczego? - docieka�a Avery. - Mama Peyton te� pyta�a babci� dlaczego. - Poniewa�, nie chc�, �eby ktokolwiek m�g� tob� pomiata�, tak jak Jilly pomiata�a mn�. Nie b�dziesz dorasta�a w strachu. Jestem pewna, �e w Kalifornii s� doskona�e szko�y samoobrony, a na uczyciele s� tak samo mili jak Sammy. 10 ZEMSTA MATKI - Mama Peyton m�wi, �e babcia m�wi, �e Jilly wyjecha�a, �eby zosta� gwiazd� filmow�. Carrie, ty te� chcesz by� gwiazd� filmow�? - Nie. Ja chc� za�o�y� firm� i zarobi� mn�stwo pieni�dzy. B�d� robi� gwiazdy z innych ludzi. Avery odwr�ci�a si� z powrotem do lustra i za�o�y�a par� klips�w z zielonymi kamykami. Potem wydoby�a w pude�ka koli� stanowi�c� z nimi komplet i zapi�a sobie na szyi. - Wiesz, co jeszcze Peyton m�wi�a? - I nie czekaj�c na od powied�, ci�gn�a: - M�wi�a, �e jej mama m�wi�a, �e kiedy Jilly mnie mia�a, by�a na tyle doros�a, by mie� wi�cej rozumu. - To prawda - przyzna�a Carrie. Wysun�a szuflad� ze skar petkami, wysypa�a zawarto�� na ��ko i zacz�a kompletowa� pary. - Mia�a osiemna�cie lat. - Ale co mama Peyton mia�a na my�li? Co to znaczy, �e powinna mie� wi�cej rozumu? - Mia�a na my�li to, �e Jilly powinna si� zabezpieczy�. Szuflada spad�a na pod�og�. Carrie podnios�a j�, wsun�a do komody, po czym wr�ci�a do sortowania skarpetek. - Ale co to znaczy? - nie dawa�a za wygran� Avery. Stroj�c miny do lustra, za�o�y�a kolejny naszyjnik. Carrie pu�ci�a jej pytanie mimo uszu. Nie mia�a ochoty wdawa� si� w dyskusj� na temat seksu i antykoncepcji. Avery by�a za m�oda, �eby s�ucha� o takich sprawach. W nadziei, �e uda jej si� odwr�ci� uwag� siostrzenicy, rzuci�a: - Wiesz, �e ty to masz szcz�cie? - Bo mam ciebie i babci� i si� mn� opiekujecie, bo jestem utrapieniem? - To te� - przyzna�a. - Ale masz szcz�cie, �e Jilly nie pi�a jak smok i nie bra�a gar�ciami pigu�ek na poprawienie nastroju, kiedy ci� nosi�a. Gdyby tak by�o, to urodzi�aby� si� z powa�nymi problemami. - Mama Peyton m�wi, �e mam szcz�cie, �e w og�le si� urodzi�am. 11
JULIE GARWOOD
ZEMSTA MATKI Jilly odebra�a �wiadectwo uko�czenia szko�y �redniej pewnego pogodnego majowego dnia. To by� pi�tek. A potem wr�ci�a do domu i zepsu�a uroczysto��, oznajmiaj�c, �e jest w sz�stym miesi�cu ci��y. Nie by�o niczego po niej wida�. Otrz�saj�c si� z szoku, Lola najpierw pomy�la�a o zamieszaniu i wstydzie, jaki rodzina b�dzie musia�a prze�y�, ale szybko odzyska�a r�wnowag�. - Jeste�my rodzin� - stwierdzi�a z moc�. - Jako� sobie poradzi my. Znajdziemy jaki� spos�b, �eby si� z tym upora�. Prawda, Carrie? Stoj�c przy stole w jadalni, Carrie wzi�a do r�ki n� i odkroi�a sobie kawa�ek tortu, kt�ry Lola starannie dekorowa�a przez ca�y ranek. - W dzisiejszych czasach i w twoim wieku trzeba by� praw dziwym tumanem, �eby zaj�� w ci���. Nie s�ysza�a� nigdy o �wia domym macierzy�stwie, Jilly, czy jeste� kompletn� idiotk�? Jilly, oparta o �cian�, z r�kami splecionymi na piersi, prze szywa�a Carrie w�ciek�ym spojrzeniem. Pr�buj�c zapobiec wojnie na krzyki mi�dzy c�rkami, Lola wtr�ci�a si� po�piesznie: - Nie ma sensu sili� si� na z�o�liwo�ci, Carrie. Przecie� nie chcemy denerwowa� Jilly. - To ty nie chcesz jej denerwowa� - poprawi�a j� Carrie. - Carrie, nie m�w do mnie takim tonem. Carrie skruszona opu�ci�a g�ow� i prze�o�y�a kawa�ek tortu na sw�j talerz. - My�la�am o �wiadomym macierzy�stwie - warkn�a Jilly. Pojecha�am do lekarza w Jacksonville, �eby si� tego pozby�, ale odm�wi�. Powiedzia�, �e jest za p�no. Lola opad�a na krzes�o, zakrywaj�c twarz jedn� r�k�. - Pojecha�a� do lekarza... Jilly tymczasem straci�a zainteresowanie tematem. Przesz�a do salonu, rozsiad�a si� na kanapie, si�gn�a po pilota i w��czy�a telewizor. - Wywo�uje dramat, a potem sobie wychodzi - mrukn�a Car-
Carrie westchn�a z rezygnacj�. - Mama Peyton najwyra�niej lubi m�wi� o Jilly, co? - Yhm. A te pigu�ki na popraw� nastroju s� niedobre? - W�a�nie - potwierdzi�a Carrie. - Mog� cz�owieka wp�dzi� do grobu. - No to czemu ludzie je bior�? - Bo s� g�upi. Od�� te b�yskotki i chod� tu, usi�d� na walizce, �ebym mog�a j� zamkn��. Avery starannie zapakowa�a kolczyki i kolie do pude�ka po butach, po czym wdrapa�a si� na ��ko. - Dasz mi to? - spyta�a, bior�c do r�ki niewielk� ksi��eczk� w niebieskiej ceratowej ok�adce. - Nie. To m�j pami�tnik - wyja�ni�a Carrie. Zdecydowanym ruchem odebra�a dziewczynce notatnik i wsun�a do bocznej kieszeni. Zamkn�a walizk� i z pomoc� Avery dociskaj�c wieko, zatrzasn�a zamki. Kiedy pomaga�a Avery zej�� z ��ka, siostrzenica zaskoczy�a j� pytaniem: - Dlaczego pakujesz si� teraz, a nie za tydzie�? Babcia m�wi, �e robisz na opak. - Spakowanie si� przed odmalowaniem pokoju dla ciebie wcale nie jest robieniem na opak. Dzi�ki temu moje rzeczy nie b�d� zawadza� i urz�dzimy ci� tu ze wszystkim, zanim wyjad�. Jutro p�jdziemy obie do sklepu z farbami i wybierzemy kolor. - Wiem. Ju� mi m�wi�a�, �e mog� wybra� kolor. Carrie? - Tak? - spyta�a, stawiaj�c walizk� przy drzwiach. - Czy moja niedobra mama znienawidzi�a mnie, kiedy mnie zobaczy�a? Carrie odwr�ci�a si�. Ujrzawszy niepok�j w oczach siostrzenicy, wpad�a w nag�� w�ciek�o��. Cho� Jilly z nimi nie by�o, wci�� sprawia�a im b�l. Czy to si� nigdy nie sko�czy? Carrie przypomnia�a sobie, jakby to si� zdarzy�o wczoraj, tamten wiecz�r, gdy odkry�a, �e siostra spodziewa si� dziecka. 12
JULIE GARWOOD rie. - A konsekwencje mamy ponie�� my. Jakie� to do niej podobne. - Nie zaczynaj, Carrie - j�kn�a b�agalnie Lola. Potar�a czo�o, jakby nagle rozbola�a j� g�owa. - Jilly po prostu czasami nie zastanawia si� nad tym, co robi. - A niby po co mia�aby si� zastanawia�? Ma ciebie, �eby� naprawia�a jej b��dy. Pozwala�a�, by wszystko poza morderstwem uchodzi�o jej na sucho, tylko dlatego, �e nie mo�esz znie�� jej atak�w. My�l�, �e si� jej boisz. - To niedorzeczne - wybuchn�a Lola. Poderwawszy si� od sto�u, wysz�a do kuchni i zacz�a zmywa� naczynia. - Jeste�my rodzin� i jako� si� z tym uporamy! - zawo�a�a. - I ty w tym pomo�esz, Carrie. Siostra potrzebuje twojego moralnego wsparcia. Carrie zacisn�a pi�ci w bezsilnej z�o�ci. Co musi si� jeszcze sta�, �eby matka przejrza�a na oczy i zda�a sobie spraw�, jak� samolubn� suk� wychowa�a? Dlaczego nie dostrzega, jak jest naprawd�? Reszta lala pozosta�a jednym koszmarnym wspomnieniem. Jilly jak zwykle stawia�a bezwzgl�dne wymagania, a matka us�ugiwa�a jej we wszystkim. Na szcz�cie Carrie mia�a wakacyjn� prac� w barze Sammy'ego i stara�a si� bra� jak najwi�cej nadgodzin, byle tylko nie wraca� do domu. Jilly urodzi�a pod koniec sierpnia. Odbywszy por�d w miej scowym szpitalu, tylko raz spojrza�a na kwil�ce, pokryte na buzi wysypk� male�stwo, kt�re przysporzy�o jej tak wiele b�lu, i uzna�a, �e wcale nie ma ochoty by� matk�. Ani teraz, ani nigdy. Gdyby lekarze wyrazili zgod�, kaza�aby sobie wyci�� macic� jeszcze tego samego dnia. Lola zaci�gn�a Carrie do szpitala, �eby odwiedzi�a siostr�. Jeszcze dobrze nie wesz�y na sal�. a ju� Jilly oznajmi�a im. �e jest zbyt m�oda i �adna, �eby da� si� uwi�za� przy dziecku. Poza Sheldon Beach na Florydzie rozci�ga� si� wielki �wiat, stoj�cy przed ni� otworem, ale przecie� �aden bogaty m�czyzna nie ZEMSTA MATKI zwr�ci�by uwagi na dziewczyn� obci��on� dzieckiem. Nie, ma cierzy�stwo by�o nie dla niej. Poza tym zamierza�a zosta� s�awn� gwiazd� filmow�. I postanowi�a zacz�� od zdobycia korony Miss Ameryki. Powiadomi�a matk� i siostr�, �e wszystko ju� sobie obmy�li�a. Przekonana, �e jest znacznie �adniejsza od tych kr�w, kt�re widzia�a w telewizji w ubieg�ym roku, jak maszerowa�y po scenie w kostiumach k�pielowych, by�a pewna, �e gdy tylko jurorzy j� zobacz�, natychmiast dadz� jej koron�. - Bo�e, ale� ty jeste� naiwna - mrukn�a Carrie. - Nie daj� korony dziewczynom, kt�re maj� dzieci. - To ty jeste� naiwna, Carrie. - B�d�cie cicho - wtr�ci�a si� Lola. - Chcecie, �eby piel�gniarki was us�ysza�y? - Nie obchodzi mnie, czy us�ysz�, czy nie - parskn�a Jilly. - Kaza�am ci by� cicho - przypomnia�a ostrzejszym tonem Lola. - Rusz g�ow�, Jilly. Jeste� teraz matk�. - Nie chc� by� matk�! Chc� by� gwiazd�! - wrzasn�a Jilly. Przera�ona Lola wci�gn�a Carrie do �rodka i kaza�a jej zamkn�� drzwi. �ciskaj�c w jednej r�ce doniczk� z kwiatkiem przyniesionym dla Jilly, drug� przytrzyma�a Carrie za rami�. Carrie kipia�a z�o�ci�, �e jest zmuszona to znosi�. Oparta plecami o drzwi, przeszywa�a siostr� nienawistnym wzrokiem. - C�, Jilly, nie obchodzi mnie, czego chcesz - powiedzia�a Lola dr��cym od gniewu szeptem. Matka zwykle nie odzywa�a si� takim tonem do Jilly. Carrie z nag�ym zaciekawieniem zacz�a si� przys�uchiwa� rozmowie. - B�dziesz odpowiedzialna - m�wi�a dalej Lola. G�os jej nieco z�agodnia�, gdy zbli�y�a si� do ��ka. - B�dziesz dobr� matk�, a Carrie i ja pomo�emy ci wychowa� dziecko. Wszystko si� u�o�y, Zobaczysz. My�l�, �e powinna� zadzwoni� do ojca dziecka... Przerwa� jej �miech Jilly. Lola os�upia�a. - Co w tym �miesznego? - Ty - odpar�a Jilly bez namys�u. - Zaplanowa�a� ca�e moje
JULIE GARWOOD �ycie, co? Zawsze pr�bowa�a� mnie zmusi�, �ebym si� zachowy wa�a tak, jak wed�ug ciebie powinnam. Mamo, jestem ju� doros�a. Mam osiemna�cie lat - przypomnia�a. - I b�d� robi�, co zechc�. - Ale� Jilly, ojciec ma prawo wiedzie�, �e ma c�rk�. Poprawiaj�c sobie poduszk� pod g�ow�, Jilly ziewn�a szeroko. - Nie wiem, kto jest ojcem. Mo�e nim by� ten ch�opak z col lege'u w Savannah, ale nie jestem pewna. - Co to znaczy, �e nie jeste� pewna? - wyduka�a Lola. M�wi�a� mi... - K�ama�am. Chcesz us�ysze� prawd�? �wietnie, to ci powiem. Ojcem mo�e by� kt�ry� z tuzina innych m�czyzn. Lola pokr�ci�a g�ow�. Nie chcia�a wierzy� c�rce. - Nie m�w tak. Powiedz prawd�. - O Bo�e, Jilly - j�kn�a Carrie, podnosz�c wzrok na sufit. Jilly lubi�a szokowa� i by� w centrum uwagi. - M�wi� prawd�. Straci�am rachub� facet�w, z kt�rymi spa�am. Nie mam poj�cia, kto jest ojcem. - Ujrza�a wyraz obrzydzenia na twarzy matki. - Zmartwi�am ci�? - spyta�a bez �ladu skruchy. M�czy�ni za mn� przepadaj� - doda�a tonem przechwa�ki. Robi� wszystko, czego za��dam, byle mnie zadowoli�. Daj� mi drogie prezenty i pieni�dze. Musz� je chowa� przed tob� i Carrie, �eby�cie nie by�y zazdrosne i nie zachowywa�y si� jak �wi�toszki. Na pewno by�cie mi zabra�y pieni�dze i bi�uteri�, co? Ale ja wam na to nie pozwol�. Jestem sprytniejsza, ni� ci si� zdaje, mamo. Lola zamkn�a oczy, powstrzymuj�c md�o�ci. - Ilu by�o tych m�czyzn? - Sk�d mam wiedzie�? Nie s�ucha�a�, co m�wi�am? Powie dzia�am ci. �e straci�am rachub�. Ja tylko pozwala�am im przez chwil� u�ywa� mojego cia�a. Oni mnie uwielbiali, a ja im na to pozwala�am. Jestem �adniejsza od wszystkich aktorek z Hollywood razem wzi�tych i b�d� od nich s�awniejsza. Poczekaj tylko, to si� przekonasz. Poza tym lubi� seks. Jest przyjemny, kiedy faceci si� dobrze spisuj�. Ty po prostu nie rozumiesz nowoczesnej kobiety. ZEMSTA MATKI Jeste� stara, mamo, i wyschni�ta w �rodku. Pewnie nie pami�tasz, czym jest seks. - Bra�a� pieni�dze za uprawianie seksu? Czy wiesz, kim jeste�? - Kobiet� wyzwolon� - prychn�a Jilly. Carrie oderwa�a si� od drzwi. - Nie. Jeste� zepsut� dziwk�, Jilly. Tylko tym zawsze b�dziesz. - Nie wiesz, co m�wisz! - krzykn�a Jilly. - M�czy�ni nie pragn� ci� w taki spos�b, jak pragn� mnie. Doprowadzam ich do szale�stwa. Jestem wyzwolona, a ty jeste� po prostu zazdrosna. - Chod�my st�d, mamo. - Carrie dotkn�a ramienia matki. - No w�a�nie, id�cie sobie - mrukn�a Jilly, przekr�caj�c g�ow� na poduszce. - Chce mi si� spa�. Id�cie i dajcie mi odpocz��. Carrie musia�a odprowadzi� Lol� do samochodu. Jeszcze nigdy nie widzia�a matki tak zgn�bionej i by�a tym przera�ona. W drodze ze szpitala Lola t�po wpatrywa�a si� w widok za oknem. - Ty zawsze wiedzia�a�, jaka ona jest, i pr�bowa�a� mi to u�wiadomi�, ale nie chcia�am ci� s�ucha�. �y�am we mgle. Carrie przytakn�a skinieniem g�owy. - Z Jilly jest co� nie tak. Jej pod�o�� przekracza... nie jest normalna. - Czy to przeze mnie? - zastanowi�a si� na g�os Lola. - Wasz ojciec j� rozpieszcza�, a kiedy nas zostawi�, ja te� j� rozpieszcza�am, �eby si� nie czu�a porzucona. Czy to ja zrobi�am z niej potwora? - Nie wiem. Przez reszt� drogi do domu �adna z nich nie odezwa�a si� wi�cej ani s�owem. Carrie wjecha�a na podjazd, zaparkowa�a samoch�d przed gara�em i wy��czy�a silnik. Otwiera�a drzwi, �eby wysi���, kiedy Lola chwyci�a j� za rami�. - Przykro mi, �e tak ci� traktowa�am. - Zacz�a p�aka�. Jeste� dobr� dziewczyn�, a ja ci� nie docenia�am przez te wszystkie lata. Nasze �ycie kr�ci�o si� wok� Jilly. Mam wra�enie, �e prawie ca�e osiemna�cie lat po�wi�ci�am na zabieganie o to, by ona by�a spokojna... i szcz�liwa. Chc�, �eby� wiedzia�a, jaka jestem z ciebie dumna. Nigdy ci tego nie m�wi�am, prawda? Chyba
17
JULIE GARWOOD potrzebowa�am tego koszmaru, �eby zrozumie�, jakim jeste� skarbem. Kocham ci�, Carrie. Carrie nie wiedzia�a, co odpowiedzie�. Nie mog�a sobie przy pomnie�, czy matka powiedzia�a jej kiedy�, �e j� kocha. Czu�a si� tak, jakby w�a�nie wygra�a jakie� zawody, tyle �e walkowerem. Z�ote dziecko straci�o blask, a poniewa� tylko ona pozosta�a, dosta�a nagrod�. To nie wystarcza�o. - Co zamierzasz zrobi� w sprawie Jilly? - spyta�a. - Zmusz� j�, �eby zrobi�a to, co nale�y, oczywi�cie. Carrie odsun�a si� od matki. - Nadal nie rozumiesz. Ona tego nie zrobi. Mo�e nie jest w stanie. Nie wiem. Ona jest chora, mamo. Lola pokr�ci�a g�ow�. - Jest zepsuta, ale postaram si�... - Nadal bujasz w ob�okach - przerwa�a jej Carrie. Wysiad�a z samochodu, zatrzaskuj�c za sob� drzwi, i wesz�a do domu. Lola pod��y�a za ni� do kuchni, zdj�a fartuch z drewnianego haka na �cianie i owi�za�a si� nim w pasie. - Pami�tasz, co si� sta�o w moje �sme urodziny? - spyta�a Carrie, siadaj�c na krze�le przy kuchennym stole. Lola nawet si� nie odwr�ci�a; mia�a nadziej�, �e uniknie nie mi�ych wspomnie�. - Nie teraz, skarbie. Mo�e nakryjesz do sto�u, a ja zajm� si� przygotowaniem kolacji. - Da�a� mi t� lalk� Barbie, kt�rej tak pragn�am. - Carrie, nie chc� teraz o tym m�wi�. - Usi�d�. Musimy o tym porozmawia�. - To si� wydarzy�o dawno temu. Czemu musisz do tego wraca�? Tym razem Carrie nie zamierza�a si� wycofa�. - Tamtego wieczoru przysz�am do twojej sypialni. - Carrie, ja nie... - Siadaj, do diab�a! Nie mo�na tak �y�. Trzeba stawi� czo�o
ZEMSTA MATKI faktom. Usi�d�, mamo. - Mia�a ochot� z�apa� j� za ramiona i mocno potrz�sn��. Lola si� podda�a. Usiad�a naprzeciw c�rki po drugiej stronie sto�u i splot�a r�ce na kolanach. - Pami�tam, �e ojca bardzo zdenerwowa�y twoje oskar�enia powiedzia�a. - A Jilly p�aka�a. Tamtego wieczoru postawi�a� na nogi ca�y dom. - Ona chcia�a moj� lalk� - m�wi�a Carrie. - Nie da�am jej i wtedy powiedzia�a, �e wyd�ubie mi oczy no�yczkami. Obudzi�am si� oko�o p�nocy, a ona sta�a nade mn� z twoimi no�yczkami w r�ku. U�miecha�a si� tym swoim nienormalnym u�miechem. Przez ca�y czas powoli szcz�ka�a no�yczkami, kt�re wydawa�y ten straszny d�wi�k. A potem wzi�a moj� now� Barbie i wyd�uba�a jej oczy, mamo. Ca�y czas si� u�miecha�a... tak okropnie. Nie zd��y�am krzykn��, kiedy pochyli�a si� nade mn� i szepn�a: ,,Teraz twoja kolej". - By�a� zbyt ma�a, �eby pami�ta� dok�adnie, co si� sta�o. Wyolbrzymiasz ten drobny incydent ponad wszelk� miar�. - O nie, nic podobnego. W�a�nie to si� sta�o. Nie widzia�a� wyrazu jej oczu, ale zapewniam ci�, �e chcia�a mnie zabi�. Gdybym by�a wtedy z ni� sama w domu, zrobi�aby to, co chcia�a zrobi�. - Ale� nie, ona tylko pr�bowa�a ci� przestraszy� - upiera�a si� Lola. - Nigdy by ci� nie skrzywdzi�a. Jilly ci� kocha. - Gdyby ciebie i taty tam nie by�o, toby mnie skrzywdzi�a. Mamo, ona jest szalona. Nie dbam o to, co si� z ni� stanie, ale teraz przyby�o niewinne dziecko. - Wzi�a g��boki oddech i wy rzuci�a z siebie: - My�l�, �e powinny�my nam�wi� Jilly, �eby odda�a dziecko do adopcji. Propozycja c�rki wzbudzi�a w Loli w�ciek�o��. - Wykluczone! - Uderzy�a otwart� d�oni� w st�. - To dziecko jest twoj� siostrzenic�, a moj� wnuczk�, i nie pozwol�, �eby kto� obcy j� wychowywa�. - To dla niej jedyna szansa na godziw� przysz�o�� - stwierdzi�a 19
ZEMSTA MATKI na �rodek rozgrzebanego ��ka, powiedzia�a Loli, �e mo�e je zatrzyma�, sprzeda� lub odda�... bo jej jest wszystko jedno. Nast�pnie wzi�a do r�ki podr�n� torb� i opu�ci�a szpital z upcha nymi w staniku pieni�dzmi, kt�re ukrad�a z oszcz�dno�ci prze znaczonych na kszta�cenie siostry. Potwierdzenie wyp�aty przysz�o z banku dopiero po dw�ch tygodniach. Carrie wpad�a w furi�. Ci�ko pracowa�a, �eby zgro madzi� t� sum�, i by�a gotowa zrobi� wszystko, �eby odzyska� pieni�dze. Chcia�a zg�osi� kradzie� policji, lecz Lola na to nie pozwoli�a. - Sprawy rodzinne za�atwia si� w rodzinie - o�wiadczy�a z moc�. Carrie uko�czy�a szko�� �redni� nast�pnej wiosny i tamtego lata pracowa�a od rana do wieczora. Lola wspomog�a j� cz�ci� swoich oszcz�dno�ci, a do tego Carrie znalaz�a dorywcz� prac� na kampusie, co w sumie pozwoli�o jej pokry� niezb�dne koszty. Kiedy przyjecha�a do domu na ferie bo�onarodzeniowe, nie mia�a ochoty nawet spojrze� na dziecko. Jednak�e Avery nie nale�a�a do dzieci, kt�re d�ugo pozwalaj� si� ignorowa�. Wystarczy�o kilka za�linionych u�miech�w, by i Carrie si� u�miechn�a. Z ka�dym jej powrotem do domu wi� z siostrzeni c� stawa�a si� silniejsza. Dziecko dos�ownie za ni� przepada�o, a ona, cho� nigdy tego otwarcie nie przyzna�a, odwzajemnia�a to uczucie. Avery by�a najs�odsz�, najm�drzejsz� ma�� dziewczynk�, a Car rie sta�a si� jej zast�pcz� matk�. Nie brakowa�o jej instynktu opieku�czego w�a�ciwego matce. Gotowa by�a zrobi� wszystko, by zapewni� Avery bezpiecze�stwo. A teraz, po pi�ciu latach, Jilly wci�� sprawia�a im b�l. - Carrie, powiedz, czy ona mnie nienawidzi�a? Carrie pr�bowa�a si� skupi� na pytaniu zadanym przez dziecko. Wreszcie, opieraj�c d�onie na biodrach, westchn�a: - Jakie to ma znaczenie, co Jilly my�la�a? Avery wzruszy�a ramionami. - Nie wiem. 21
JULIE GARWOOD Carrie. - Ju� i tak jest mocno poszkodowana, maj�c Jilly za matk�. Mam tylko nadziej�, �e ta skaza w charakterze Jilly nie jest dziedziczna. - Och, na lito�� bosk�. Jedyn� wad� Jilly jest jej up�r, ci�g�a ch�� postawienia na swoim. W dzisiejszych czasach wiele m�odych kobiet zadaje si� z m�czyznami. To niew�a�ciwe - doda�a szyb ko - ale rozumiem, dlaczego Jilly pragn�a, by m�czy�ni j� kochali. Ojciec j� opu�ci�, wi�c pr�bowa�a... - Czy ty s�yszysz, co m�wisz? - gwa�townie przerwa�a jej Carrie. - Przez kr�tk� chwil� s�dzi�am, �e wreszcie widzisz, jaka naprawd� jest Jilly, ale najwyra�niej by�am w b��dzie. Nigdy nie przejrzysz na oczy. Spyta�a� mnie, czy to ty zrobi�a� z niej potwora, pami�tasz? - Mia�am na my�li to, �e zachowuje si� potwornie, ale Jilly jest teraz matk�. Kiedy ju� przywioz� j� i dziecko ze szpitala, sama si� przekonasz. Wszystko b�dzie w porz�dku. Carrie mia�a wra�enie, �e m�wi do �ciany. - My�lisz, �e odezwie si� w niej instynkt macierzy�ski? - W�a�nie - podchwyci�a Lola. - Sama si� przekonasz - po wt�rzy�a. - Jilly b�dzie post�powa� jak nale�y. Carrie si� podda�a. Zbola�a posz�a do swojego pokoju i sp�dzi�a tam reszt� wieczoru. Kiedy nast�pnego ranka zesz�a na d�, znalaz�a kartk� na kuchennym stole. Matka pojecha�a do Searsa kupi� ��eczko, niemowl�ce ubranka i fotelik do samochodu. - Marzycielka - mrukn�a Carrie. W poniedzia�ek rano Lola uda�a si� do szpitala, �eby zabra� do domu Jilly i nie nazwane jeszcze �adnym imieniem dziecko. Carrie nie zgodzi�a si� pojecha� z matk�. Powiedzia�a, �e musi pracowa� na porannej zmianie u Sammy'ego, i wysz�a z domu, zanim Lola zd��y�a o cokolwiek zapyta�. Jilly czeka�a na matk�. Ubrana sta�a przed lustrem w �azience i szczotkowa�a w�osy. Wskazuj�c niedba�ym machni�ciem r�ki na p�acz�ce dziecko, kt�re natychmiast po wyj�ciu piel�gniarki rzuci�a
JULIE GARWOOD - Pos�uchaj. Twoja niedobra mama zapewne ci� nienawidzi�a, ale nie z tego powodu, jaka by�a� i jak wygl�da�a�, kiedy si� urodzi�a�. By�a� wspania�ym dzieckiem. Jilly po prostu nie chcia�a wzi�� na siebie odpowiedzialno�ci. - Wskaza�a na krzes�o przy ��ku. - Mam zamiar powiedzie� ci co� wa�nego i chc�, �eby� uwa�nie s�ucha�a, wi�c usi�d�. Avery skwapliwie wykona�a polecenie. - Pewnie jeste� za m�oda, �eby to us�ysze�, ale i tak ci powiem. Twoja matka jest kompletn� wariatk�. Avery nie kry�a rozczarowania. My�la�a, �e us�yszy co� nowego. - Carrie, ju� mi to m�wi�a�. Du�o razy. - To by�o jeszcze jedno przypomnienie - stwierdzi�a Carrie. Jilly nigdy nie by�a normalna. Prawda jest taka, �e dawno powinni byli j� zamkn�� w domu wariat�w. My�l o zamkni�ciu matki wzbudzi�a �ywe zaciekawienie dziew czynki. - Co to jest dom wariat�w? - Takie miejsce, gdzie id� chorzy ludzie. - Jilly jest chora? - Pewnie. Ale nie w taki spos�b, �eby jej �a�owa�. Jest z�o�liwa, wredna i po prostu szalona. Bo trzeba by� szalonym, �eby odej�� od kogo� tak cudownego jak ty. - Carrie pochyli�a si� i odgarn�a dziewczynce w�osy z czo�a. - Twojej mamie od pocz�tku brako wa�o w g�owie jakiej� wa�nej klepki. Mo�e nie by�a ca�kowit� socjopatk�, ale cholernie niewiele jej brakowa�o. Oczy Avery zrobi�y si� okr�g�e. - Carrie, powiedzia�a� ,,cholernie'" - szepn�a z przej�ciem. - Wiem, co powiedzia�am, i wiem, o czym m�wi�. Avery zsun�a si� z krzes�a, usiad�a obok Carrie na ��ku i uczepi�a si� r�ki ciotki. - Ale ja nie wiem, o czym ty m�wisz - zauwa�y�a. - Zaraz ci wyt�umacz�. Socjopata to kto�, kto nie ma sumienia. Zanim spytasz, powiem ci, co to jest sumienie. To jest to co� ZEMSTA MATKI w g�owie, co ci m�wi, kiedy robisz �le. Wtedy sumienie sprawia, �e czujesz si�... winna. - Jak wtedy, kiedy powiedzia�am babci, �e ju� �wiczy�am na pianinie, a wcale nie �wiczy�am, i babcia mi powiedzia�a, �e jestem grzeczn� dziewczynk�, a ja nie by�am, bo sk�ama�am i czu�am si� winna? - No w�a�nie - potwierdzi�a Carrie. - Twoja matka nie ma serca ani duszy. Taka jest prawda. - Jak w tej piosence, kt�r� lubisz �piewa�? - Tak jak w piosence. Jilly nie ma w sercu miejsca na uczucia, kt�re jej bezpo�rednio nie dotycz� albo nie przynosz� jej korzy�ci. Avery przytuli�a si� do boku ciotki i patrzy�a na ni� �licznymi niebieskimi oczyma, znacznie �adniejszymi od oczu jej matki. Carrie widzia�a w tym spojrzeniu dzieci�c� czysto�� i dobro�. - Jilly za bardzo kocha siebie, �eby kocha� jeszcze kogo�. Ale nie powinna� si� tym przejmowa�. Nie ma w tym �adnej twojej winy. Wierzysz mi, prawda? Avery powa�nie skin�a g�ow�. - To wina mojej niedobrej mamy. Carrie u�miechn�a si� do dziecka. - Zgadza si�. - A ja mam dusz�? - Tak, ty masz. Wszyscy poza twoj� niedobr� mam� maj� dusz�. - A zanim Jilly zrobi�a krzywd� Whiskersowi, tak �e umar�, to mia�a dusz�? - Mo�e - zawaha�a si� Carrie, my�l�c o kotku, kt�rego Jilly tak okrutnie j� pozbawi�a. - A gdzie ona jest? - Dusza? - Carrie musia�a si� przez chwil� zastanowi� nad odpowiedzi�. - Jest w �rodku. Owini�ta wok� serca. Ty masz dusz� czyst� jak anio� i pomog� ci, �eby� j� tak� utrzyma�a. Ani troch� nie jeste� podobna do Jilly, Avery. - Ale wygl�dam tak jak ona. Sama m�wi�a�.
23
JULIE GARWOOD - Nie jest wa�ne to, jak wygl�dasz. Najwa�niejsze jest to, co masz w �rodku. - Czy Jilly kocha ciebie i babci�, i tylko mnie nie? Carrie poczu�a zniech�cenie. - My�la�am, �e rozumiesz, co do ciebie m�wi�. Jilly nie kocha nikogo, tylko siebie sam�. Nie kocha babci, nie kocha mnie i ciebie te� nie kocha. Teraz rozumiesz? Avery przytakn�a kiwni�ciem g�owy. - Mog� si� teraz pobawi� bi�uteri�? Carrie u�miechn�a si� pod nosem. Wida� by�o wyra�nie, co bardziej interesuje dziewczynk�. Carrie patrzy�a, jak ma�a sadowi si� przy toaletce i zn�w z upodobaniem zaczyna szpera� w pude�ku. - Wiesz, co najlepszego ci� spotka�o w �yciu? Avery nawet nie odwr�ci�a g�owy. - To, �e jeste� moj� cioci�. - Naprawd� uwa�asz, �e to jest najlepsze? - spyta�a Carrie, zaskoczona i ucieszona zarazem. - Czemu tak my�lisz? - Bo sama mi powiedzia�a�, �e to jest najlepsze. Carrie wybuchn�a �miechem. - No c�, jest co� jeszcze lepszego. - Co? - Nie musisz si� ci�gle ba�, tak jak ja si� ba�am. Jilly ju� nigdy nie wr�ci. Nigdy ju� nie b�dziesz musia�a jej ogl�da�... nigdy. Z pewno�ci� to jest najlepsze. W momencie wypowiadania tych s��w Carrie poczu�a ciarki na plecach. Czy aby nie kusi�a losu? Czy mo�na zbudzi� demona samym stwierdzeniem, �e on nie istnieje? Lodowaty dreszcz by� niczym ostrze�enie. A mo�e jak zwykle martwi�a si� na zapas? Otrz�sn�wszy si� z ponurych rozmy�la�, wr�ci�a do przerwanej pracy. Nast�pny tydzie� okaza� si� bardzo pracowity. Avery wybra�a r�owy kolor na �ciany, a Carrie doda�a bia�� lam�wke. Wed�ug niej pok�j wygl�da� troch� landrynkowe ale Avery by�a za chwycona. Do niedzielnego popo�udnia zd��y�a si� ca�kowicie
ZEMSTA MATKI zadomowi� w du�ej sypialni od frontu. Wreszcie walizki Carrie wyl�dowa�y w baga�niku samochodu. Ostatni� noc Carrie mia�a zamiar przespa� w dawnej sypialni Avery, na okropnie niewygod nej kanapie. Tamtego wieczoru mia�y na kolacj� same ulubione potrawy Carrie, na co dzie� zakazane z powodu ci�g�ej diety. By� sma�ony kurczak, t�uczone ziemniaki z sosem i fasolka szparagowa duszona na boczku. Lola przyrz�dzi�a sa�atk� ze �wie�ych warzyw, kt�re wyhodowa�a w ogr�dku na ty�ach domu, ale Carrie ledwie jej spr�bowa�a. Skoro ju� postanowi�a zrobi� sobie dzie� wolny od diety - jeden cudowny dzie� bez poczucia winy - zjad�a po dwie dok�adki ze wszystkich pozosta�ych da� i to z wielkim apetytem. Po tym, jak babcia Lola zapakowa�a Avery do ��ka i przeczyta�a jej bajk�, Carrie przysz�a uca�owa� siostrzenic� na dobranoc. W��czy�a nocn� lampk�, zamkn�a drzwi sypialni i zesz�a na d�, �eby dopakowa� reszt� rzeczy do baga�u podr�cznego. Znalaz�y si� te� inne sprawy do za�atwienia w ostatniej chwili, wi�c na g�r� wr�ci�a dopiero po jedenastej. Lola spa�a ju� w swoim pokoju od podw�rza. Carrie zajrza�a do Avery - och, jak bardzo b�dzie t�skni� za tym brzd�cem - i omal nie wybuchn�a �miechem na widok drobnej figurki na wielkim ��ku. Dziewczynka mia�a na sobie co najmniej pi�� naszyjnik�w, cztery bransoletki, a na zmierzwionych w�osach pogi�ty diadem, z kt�rego wypad�a wi�k szo�� sztucznych brylancik�w. Spa�a na wznak, �ciskaj�c w ra mionach wytartego pluszowego misia. Carrie przysiad�a na ��ku i staraj�c si� nie obudzi� dziecka, delikatnie zdj�a z niego bi�uteri�. Zapakowa�a b�yskotki do pude�ka i ju� wychodzi�a z sypialni, gdy dobieg� j� szept Avery: - Dobranoc, Carrie. Odwr�ci�a si�, �eby spojrze� na dziewczynk�, kt�ra zd��y�a zn�w zamkn�� oczy i w �agodnym �wietle wygl�da�a jak cherubinek. Carrie pomy�la�a, �e nie mog�aby bardziej kocha� Avery, nawet gdyby by�a jej w�asnym dzieckiem. Instynkt opieku�czy
25
JULIE GARWOOD ogarn�� j� z tak� si��, �e my�l o wyje�dzie wyda�a jej si� niezno�na. Czu�a si� tak, jakby porzuca�a w�asne dziecko. Powtarza�a sobie w duchu, �e musi wyjecha�. Przysz�o�� Avery spoczywa�a w jej r�kach. Je�li osi�gnie stabilizacj� finansow�. b�dzie mog�a pom�c matce i siostrzenicy tak. jak na to zas�uguj�. Przygniata�o j� poczucie winy, ale nie chcia�a dopu�ci�, by zniweczy�o jej plany. Mia�a swoje cele i marzenia, a jedne i drugie dotyczy�y tak�e Avery i Loli. - Post�puj� w�a�ciwie - szepn�a do siebie, zmierzaj�c kory tarzem do �azienki. Wci�� pr�buj�c przekona� sam� siebie, wesz�a pod prysznic. Odkr�ca�a w�a�nie wod� na pe�ny regulator, wi�c nie us�ysza�a trza�ni�cia drzwi samochodu, kt�re obudzi�o siostrzenic�. Us�yszawszy g�o�ny �miech, Avery wsta�a z ��ka, �eby sprawdzi�, kto tak ha�asuje. Zobaczy�a m�czyzn� i kobiet�. Stali przy starym, poobi janym aucie i pochyleni ku sobie nawzajem �miali si� i rozmawiali. Kobieta mia�a jasne w�osy. M�czyzna by� brunetem. Trzyma� co� w r�ce. Avery zerka�a ostro�nie, �eby jej nie dostrzegli i nie skrzyczeli za podgl�danie. M�czyzna uni�s� butelk� i d�ugo trzyma� przy ustach. Potem poda� butelk� kobiecie, a ona zrobi�a to samo, przechylaj�c g�ow� do ty�u. Czego oni szukaj� przed domem babci? Avery ukl�k�a, chowaj�c si� za firank�. Schyli�a si� przestraszona, kiedy kobieta odwr�ci�a si� i ruszy�a chodnikiem w stron� domu. Niemi�o wygl�daj�cy m�czyzna nie poszed� za ni�. Oparty o zderzak samochodu, jeszcze raz si� napi�, a potem cisn�� pust� butelk� na jezdni�. Avery zadr�a�a, s�ysz�c brz�k t�uczonego szkl�. Nie wolno by�o �mieci�. Babcia Lola tak m�wi�a. M�czyzna nie patrzy� na dom. Obserwowa� ulic�, wi�c Avery uzna�a, �e mo�e si� wyprostowa�, �eby lepiej widzie�. Zobaczy�a, �e co� mu wystaje z tylnej kieszeni, kiedy si� obr�ci� w stron� samochodu. Co to mog�o by�? Mo�e druga butelka? Mia� na sobie brudny podkoszulek i musia� by� okropnie ZEMSTA MATKI spragniony, bo si�gn�� po t� drug� butelk�. Tylko �e to jednak nie by�a butelka. Avery wstrzyma�a oddech. Ten cz�owiek trzyma� w r�ku b�yszcz�cy czarny pistolet. Dok�adnie taki sam, jak w te lewizji. By�a zbyt podniecona, �eby si� ba�. Wyobrazi�a sobie, jak opowiada Peyton o tym, co widzia�a. Mo�e powinna obudzi� babci� i Carrie i powiedzie� im o pistolecie? Mo�e wezwa�yby policjanta, �eby zabra� tego z�ego cz�owieka. Avery a� podskoczy�a, s�ysz�c natarczywe pukanie do drzwi. Wyda�o jej si� dziwne, �e ta pani odwiedza babci� w �rodku nocy. Ta pani wykrzykiwa�a okropnie brzydkie s�owa. Avery biegiem wr�ci�a do ��ka i skry�a si� pod ko�dr�, na wypadek gdyby babcia do niej zajrza�a, schodz�c na d�, �eby uspokoi� t� pani�. Wiedzia�a, co babcia jej powie. ,,Chcesz obudzi� umar�ego?" Zawsze tak m�wi�a, kiedy Carrie za g�o�no w��cza�a telewizor lub muzyk�. Ale gdyby babcia zajrza�a i przy�apa�a j� na tym, �e wysz�a z ��ka, Avery nigdy by si� nie dowiedzia�a, o co chodzi. Czasami trzeba si� �le zachowywa�, �eby odkry� wa�ne rzeczy. Peyton m�wi�a, �e nie jest bardzo �le s�ucha� rozm�w innych ludzi, je�li si� nikomu nie m�wi tego, co si� us�ysza�o. Pukanie przesz�o w �omot. Babcia otwar�a drzwi i Avery us�ysza�a krzyki tej kobiety. Zrozumia�a ka�de s�owo. Ju� nie by�a ciekawa, by�a przera�ona. Zrzuci�a ko�dr�, zeskoczy�a na pod�og� i na brzuchu wczo�ga�a si� pod ��ko. Le�a�a zwini�ta w k��bek, z kolanami podci�g ni�tymi pod brod�. By�a du�� dziewczynk�, za du��, �eby p�aka�. �zy p�yn�y jej po policzkach tylko dlatego, �e tak bardzo mocno zaciska�a powieki. Zas�oni�a r�kami uszy, �eby nie s�ysze� tych strasznych krzyk�w. Avery ju� wiedzia�a, kim jest ta kobieta. To by�a jej niedobra mama, Jilly. Wr�ci�a, �eby j� zabra�.
1
Czekanie doprowadza�o Avery do szale�stwa. Siedzia�a
w swojej ma�ej kwadratowej kabinie, oparta plecami o �cian�, z nog� za�o�on� na nog�, palcami jednej r�ki b�bni�c o blat biurka, a drug� przyciskaj�c woreczek w lodem do obola�ego kolana. Dlaczego to trwa tak d�ugo? Dlaczego Andrews nie zadzwoni�? Wpatrywa�a si� w telefon, jakby to mog�o pom�c. Nic. G�ucha cisza. Odwracaj�c si� wraz z obrotowym krzes�em, po raz setny sprawdzi�a czas na cyfrowym zegarze. By�o pi�� po dziesi�tej, tak samo jak przed dziesi�cioma sekundami. Do tej pory powinna by�a ju� co� wiedzie�. Mel Gibson wsta�, nachyli� si� nad przegrod� dziel�c� jego miejsce pracy od stanowiska Avery i spojrza� wsp�czuj�co. To by�o jego autentyczne imi� i nazwisko; Mel twierdzi�, �e przeszkadza mu w karierze, poniewa� nikt w agencji prze strzegania prawa nie traktuje go powa�nie. Mimo to odmawia� urz�dowej zmiany na Brad Pitt, co podsuwali mu �yczliwi wsp�pracownicy. - Cze��, Brad - powiedzia�a Avery. Wszyscy zgodnie u�ywali tego nowego imienia, �eby sprawdzi�, jak pasuje. W poprzednim tygodniu by� George'em Clooneyem. Na obydwa ich kolega
ZEMSTA MATKI reagowa� podobnie - w�ciek�ym spojrzeniem i uwag�, �e nie nazywa si� ani George, ani Brad, ani te� Mel. Ma na imi� Melvin. - Do tej pory powinna� ju� chyba co� wiedzie� - zagadn��. Avery nie da�a si� wyprowadzi� z r�wnowagi. Mel, wysoki i ko�cisty, z mocno wystaj�c� grdyk�, mia� irytuj�cy zwyczaj u�ywania �rodkowego palca do wsuwania grubych okular�w w drucianej oprawie na chudy, lekko zadarty nos. Margo twierdzi�a, �e Mel robi to specjalnie. W ten spos�b dawa� pozosta�ej tr�jce do zrozumienia, �e czuje si� lepszy. Avery si� z ni� nie zgadza�a. Mel nie zrobi�by niczego nie stosownego. �y� wed�ug zasad etycznych, kt�re, jego zdaniem, uosabia�o FBI. By� oddany, odpowiedzialny, pracowity, ambitny i ubiera� si� odpowiednio do pozycji... z jednym ma�ym za strze�eniem. Cho� mia� dopiero dwadzie�cia siedem lat, jego str�j przypomina� styl, w jakim nosili si� agenci z lat pi��dziesi�tych. Czarne garnitury, bia�e koszule z d�ugimi r�kawami zapi�te pod szyj�, cienkie czarne krawaty, czarne buty wypolerowane na wysoki po�ysk i kr�tko przyci�te w�osy. Avery wiedzia�a, �e Mel co dwa tygodnie odwiedza fryzjera. Przy wszystkich swych dziwactwach - zna� na pami�� ka�de s�owo z filmu o FBI, w kt�rym g��wn� rol� gra� Jimmy Stewart mia� niewiarygodnie bystry umys� i doskonale si� sprawdza� w pracy zespo�owej. Przyda�aby mu si� jedynie odrobina luzu. Nic wi�cej. - Nie s�dzisz, �e powinna� ju� co� wiedzie�? - spyta� z nie ukrywanym przej�ciem. - Jeszcze jest wcze�nie. - Po niespe�na pi�ciu sekundach do da�a: - Masz racj�. Powinni�my ju� co� wiedzie�. - Nie - poprawi� j�. - Powiedzia�em, �e ty powinna� wiedzie�. Lou, Margo i ja nie mieli�my nic wsp�lnego z twoj� decyzj� wezwania oddzia�u SWAT. Och, Bo�e, co jej przysz�o do g�owy? - Innymi s�owy, nie chcecie oberwa�, je�li si� myli�am?
29
ZEMSTA MATKI - Nie mo�na mie� wszystkiego. Avery, jak twoje kolano? zmieni� nagle temat. Avery ostro�nie unios�a worek z lodem i obejrza�a miejsce urazu. - Opuchlizna prawie zesz�a. - Jak to si� sta�o? - spyta� Mel. Tylko on nie zna� szczeg��w dramatycznego zaj�cia. Margo przeczesa�a palcami kr�tkie czarne k�dziory. - Jaka� staruszka omal jej nie zabi�a - powiedzia�a. - Swoim cadillakiem - doda� Lou. - To si� sta�o na parkingu. Ta kobieta najwyra�niej jej nie widzia�a. Naprawd� powinny by� jakie� ograniczenia wiekowe przy wznawianiu prawa jazdy. - Potr�ci�a ci�? - spyta� Mel. - Nie - odpar�a Avery. - Odskoczy�am z drogi, kiedy p�dem wyjecha�a zza rogu. Przelecia�am przez mask� mercedesa, zaha czaj�c kolanem o wystaj�cy emblemat. Rozpozna�am tego cadil� laca. Nale�y do pani Speigel, kt�ra mieszka w mojej kamienicy. Ma chyba z dziewi��dziesi�t lat. Nie wolno jej ju� prowadzi�, ale co jaki� czas widz�, jak wyprawia si� gdzie� samochodem. - Zatrzyma�a si�? - spyta� Mel. Avery przecz�co pokr�ci�a g�ow�. - My�l�, �e w og�le mnie nie zauwa�y�a. Dobrze, �e nikt inny nie wszed� jej w drog�. - Masz racj�, Lou - przyzna�a Margo. Znikn�a w swojej przegr�dce, schyli�a si�, �eby przesun�� do rogu pud�o z papierem maszynowym, a potem na nim stan�a. Nagle zrobi�a si� taka wysoka jak Mel. - Powinien by� limit wieku dla kierowc�w. Avery m�wi�a, �e ta kobieta jest tak niska, �e nie by�o wida� jej g�owy nad oparciem siedzenia. Tylko ob�ok siwych w�os�w. - Z wiekiem cia�o si� kurczy - zauwa�y� Mel. - Pomy�l tylko, Margo. Po dziewi��dziesi�tce w og�le nie b�dzie ci� wida�. Margo, kruszyna o wzro�cie metr pi��dziesi�t siedem, wcale nie czu�a si� obra�ona. - B�d� nosi� wy�sze obcasy. 31 JULIE GARWOOD - Nie oberwa� - sprostowa�. - Wylecie�. Potrzebuj� lej pracy. Jeszcze nigdy nie by�em tak blisko zostania agentem. Z moim wzrokiem... - Wiem, Mel. - Melvin - poprawi� j� odruchowo. - Korzy�ci s� ogromne. Margo wsta�a, �eby si� przy��czy� do rozmowy. - Ale pensja marna. Mel wzruszy� ramionami. - Podobnie jak warunki pracy. Ale jednak... to jest FBI. - Nie podobaj� ci si� nasze warunki pracy? - spyta� Lou, r�wnie� podnosz�c si� z miejsca. Jego boks znajdowa� si� na lewo od boksu Avery, Mela mia�a naprzeciwko, a stano wisko Margo przylega�o do boksu Lou. Ich nora - jak pie szczotliwie nazywali miejsce pracy - znajdowa�a si� za po mieszczeniem technicznym, pe�nym ha�a�liwych urz�dze�. Pytam serio, co wam si� nie podoba? - powt�rzy� z niek�a manym zdumieniem. Avery pomy�la�a, �e Lou jest jak zwykle rozbrajaj�cy. Przypo mina� jej pewn� posta� ze starej kresk�wki Fistaszki. Zawsze wygl�da� niechlujnie. By� piekielnie inteligentny, ale kiedy jad�. mia�o si� wra�enie, �e nie trafi do ust, a na koszuli z kr�tkim r�kawem mia� zawsze przynajmniej jedn� plam�. Tego ranka byty dwie. Jedna po d�emie malinowym z p�czk�w, kt�re przynios�a Margo. Pod du�� czerwon� widnia�a mniejsza atramentowa, po chodz�ca z pi�ra na naboje, kt�re trzyma� w kieszonce na piersi. Lou po raz trzeci tego ranka wepchn�� za pasek wy�a��ce po�y koszuli. - Mnie si� tu podoba. Jest przytulnie. - Pracujemy w k�cie piwnicy bez okien - zauwa�y�a Margo - I co z tego? - zdziwi� si� Lou. - Czy jeste�my przez to mniej wa�ni. Jeste�my cz�ci� zespo�u. - Ja chcia�abym by� cz�ci� zespo�u, kt�ry ma okna - oznajmi�a Margo.
JULIE GARWOOD Rozmow� przerwa� dzwonek telefonu. Avery a� podskoczy�a, a potem popatrzy�a na zegarek. By�a dziesi�ta czterna�cie. - To koniec - szepn�a, kiedy rozleg� si� drugi sygna�. - Odbierz - ponagli�a j� Margo. Avery podnios�a s�uchawk� po trzecim sygnale. - Avery Delaney. - Pan Carter chcia�by pani� widzie� w swoim biurze o dziesi�tej trzydzie�ci, panno Delaney. Rozpozna�a ten g�os. Sekretarka Cartera mia�a wyra�ny akcent z Maine. - Zg�osz� si�. Trzy pary oczu obserwowa�y, jak odk�ada s�uchawk�. - O rany - szepn�a. - Co? - odezwa�a si� Margo, najbardziej niecierpliwa z ca�ej grupy. - Carter chce si� ze mn� widzie�. - Oho. To niedobrze - wyrwa�o si� Melowi. Zaraz potem, jakby �wiadom tego, �e powiedzia� co�, czego nie powinien by� m�wi�, doda�: - Chcesz, �eby�my poszli z tob�? - Zrobi�by� to? - spyta�a Avery, zaskoczona propozycj�. - Nie mam ochoty, ale bym poszed�. - W porz�dku. Samotnie przyjm� kul�. - My�l�, �e powinni�my p�j�� wszyscy - stwierdzi�a Mar go. - Zmasowany ogie�. Przecie� to dotyczy nas wszystkich, prawda? - Prawda- przyzna�a Avery. - Ale wy pr�bowali�cie innie powstrzyma� przed ruszaniem Andrewsa. Pami�tas�? Sama to spieprzy�am. -Wsta�a, od�o�y�a worek z lodem na szafk� z aktami i si�gn�a po �akiet. - Niedobrze - powt�rzy� Mel. - Z�amali s�u�bow� hierarchi�. Musi by� ca�kiem �le, kiedy w��cza si� szef szefa. Carter dopiero co awansowa� na naczelnika operacji wewn�trznych - Co oznacza, �e jest szefem szefa szefa - zauwa�y�a Margo.
ZEMSTA MATKI
- Zastanawiam si�, czy wszyscy szefowie tam b�d� - w��czy� si� Lou. - Niewykluczone - mrukn�a Avery. - Mo�e wszyscy trzej po kolei chc� mnie wywali�. - Zapi�a guziki �akietu, po czym spyta�a: - Jak wygl�dam? - Jakby kto� ci� pr�bowa� rozjecha� - oceni� Mel. - Masz podarte rajstopy - doda�a Margo. - Wiem. My�la�am, �e mam w szufladzie zapasow� par�, ale nie mam. - Ja mam. - Dzi�ki, Margo, ale ty jeste� filigranowa, a ja nie ca�kiem. Mel, Lou, odwr��cie si� albo usi�d�cie. Gdy tylko si� odwr�cili, unios�a sp�dnic�, �ci�gn�a rajstopy i wsun�a szpilki na bose stopy. Po�a�owa�a, �e za�o�y�a kostium. Zwykle nosi�a spodnie i bluzk�, ale tego dnia by�a um�wiona na lunch, wi�c chc�c wygl�da� jak najlepiej, wybra�a kostium od Armaniego, kt�ry ciotka Carrie przys�a�a jej w prezencie przed dwoma laty. Materia� mia� cudowny odcie� szaro�ci, podobnie jak wyci�ta pod szyj� bluzeczka bez. r�kaw�w. Sp�dnica pocz�tkowo mia�a z boku nieprzyzwoite rozci�cie, ale Avery od razu je zaszy�a. To by� naprawd� �liczny kostium. Odt�d b�dzie jej si� kojarzy� z dniem, w kt�rym zosta�a wyrzucona z pracy. - �ap! - zawo�a�a Margo, rzucaj�c paczuszk� z rajstopami. Maj� uniwersalny rozmiar. Na pewno b�d� dobre. Musisz mie� rajstopy, znasz przecie� przepisy dotycz�ce stroju. Avery przeczyta�a etykietk� na opakowaniu. Rzeczywi�cie, rajstopy powinny na ni� pasowa�. - Dzi�ki. - Zn�w usiad�a. Mia�a d�ugie nogi i ba�a si�, �e rajstopy p�kn�, kiedy b�dzie je podci�ga� na biodra, ale nic takiego si� nie sta�o. - Sp�nisz si� - rzuci� Mel, kiedy poprawia�a sp�dnic�. Czemu wcze�niej nie zauwa�y�a, �e jest taka kr�tka? Ledwie si�ga�a kolan.
JULIE GARWOOD - Mam jeszcze cztery minuty. - Przeci�gn�a po ustach na� b�yszczaj�c� szmink�, spi�a w�osy na karku i na koniec si�gn�a po buty. Dopiero wtedy zauwa�y�a, �e prawy obcas ledwie si� trzyma. Musia� si� z�ama�, kiedy wpad�a na mask� tamtego samochodu. C�, nie by�a w stanie nic na to poradzi�. Wzi�a g��boki wdech, wyprostowa�a ramiona i niepewnie wysz�a z boksu. Przy ka�dym kroku w lewym kolanie odzywa� si� b�l. - �yczcie mi szcz�cia. - Avery! - zawo�a� Mel. Poczeka�, a� si� odwr�ci, i rzuci� jej identyfikator. - Chyba powinna� to przypi��. - Racja. B�d� chcieli mi to zabra�, zanim ochrona wyprowadzi mnie z budynku. - Hej, Avery, sp�jrz na to z innej strony - pr�bowa�a j� pocieszy� Margo. - Je�li ci� wylej�, nie b�dziesz si� musia�a martwi� tymi stertami papier�w, jakie si� tu nazbieraj�, kiedy wraz z ciotk� b�dziesz si� w��czy� po modnych kurortach. - Jeszcze nie podj�am decyzji, czy si� z ni� spotkani. Ciotka nadal my�li, �e nia�cz� dzieci pod Waszyngtonem. - Teraz, kiedy b�dziesz wolna, dobrze by� zrobi�a, gdyby� da�a si� troch� porozpieszcza� - dorzuci�a Margo. - Racja, powinna� pojecha� - popar� j� Lou. - Powinna� po mieszka� w Utopii przez ca�y miesi�c i przemy�le� sobie, co trzeba. - Nie pomagacie mi, kochani - rzuci�a Avery, nie ogl�daj�c si� za siebie. Gabinet Cartera mie�ci� si� cztery pi�tra wy/ej. W innych okoliczno�ciach wesz�aby po schodach, traktuj�c to jako gimnas tyk�, ale lewe kolano za bardzo j� bola�o, a prawy obcas za bardzo si� chwia�. Zm�czy�o j� ju� samo doj�cie do windy. Czekaj�c na d�wig, pr�bowa�a wymy�li�, jak si� wyt�umaczy� przed Carterem.. Drzwi windy si� otwar�y, Avery zrobi�a krok do �rodka... i poczu�a szarpni�cie. Obcas jej buta utkwi� w szparze mi�dzy kabin� a pod�og�. Wyrwa�a nog� z buta i odwr�ci�a si� Poniewa�
ZEMSTA MATKI by�a sama, zadar�a sp�dnic� i przykl�k�a na zdrowym kolanie, �eby wydosta� but z pu�apki. Wtedy drzwi si� zsun�y, �ciskaj�c jej g�ow�. Przeklinaj�c w duchu, cofn�a si� gwa�townie. Ledwie zd��y�a si� chwyci� por�czy, gdy winda ruszy�a w g�r�. �ciskaj�c urwany obcas w d�oni, pozbiera�a si� na nogi, a ju� drzwi otwar�y si� na pierwszym pi�trze. Nim dotar�a na czwarte pi�tro, licznie dosia daj�cy po drodze ludzie zepchn�li j� pod tyln� �cian� kabiny i musia�a si� przepycha�, �eby wysi���. Czu�a si� jak idiotka. Na nieszcz�cie gabinet Cartera znajdowa� si� na ko�cu d�ugiego korytarza. Szklane drzwi by�y tak odleg�e, �e nawet nie mog�a odczyta� nazwiska wypisanego na �rodku. Nie maj�c innego wyj�cia, poku�tyka�a przed siebie. W po�owie drogi przystan�a, �eby sprawdzi� czas i da� odpocz�� chorej nodze. Zosta�a jej r�wno minuta. Uzna�a, �e jeszcze mo�e zd��y�. Spinka zsun�a jej si� z w�os�w, lecz zdo�a�a j� chwyci� i wpi�� z powrotem. Zaczyna�a �a�owa�, �e pani Speigel jednak jej nie przejecha�a. Nie musia�aby w�wczas si� t�umaczy�, a Carter m�g� zadzwoni� do szpitala i zwolni� j� przez telefon. Niech to diabli, pomy�la�a. Chyba nie mog�o by� gorzej. Jasne, �e mog�o. Dok�adnie w momencie, gdy otwiera�a drzwi, poczu�a, �e rajstopy si� z niej zsuwaj�. Gdy sta�a przed biurkiem sekretarki, krok mia�a ju� prawie przy kolanach. Postawna brunetka w eleganckim kostiumie od Chanel sprawia�a wra�enie lekko zaskoczonej jej widokiem. - Panna Delaney? - Tak - potwierdzi�a. Kobieta u�miechn�a si�. - Jest pani punktualna. Panu Carterowi si� to spodoba. Bardzo przestrzega termin�w. Kiedy sekretarka podnios�a s�uchawk� telefonu, �eby j� zaanon sowa�, Avery pochyli�a si� ku niej i zapyta�a: - Jest gdzie� w pobli�u damska toaleta?
35
JULIE GARWOOD ZEMSTA MATKI
- W korytarzu, za wind