16220

Szczegóły
Tytuł 16220
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16220 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16220 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16220 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

wydawnictwo promil ipuran o B ir ca m & � im ,'A V & T�umaczenie z orygina�u angielskiego A search in secret India z upowa�nienia autora prze�o�y�a Wanda Dynowska Tekst na podstawie przedwojennego wydania (bez daty) zosta� u�ci�lony, uwsp�cze�niony i wybrany przez Andrzeja Urbanowicza, 1992. Projekt ok�adki i uk�ad graficzny Andrzej Urbanowicz Wydawnictwo Przed�wit 00-332 Warszawa ul. Obo�na ll/24c td. 635-95-56 Istnieje od 1982 roku ISBN 83-7057-015-1 Ego autem sum vermis, et non homo; approbrium hominum, et abiectio plebis. Omnes videntes me, deriserunt me... PSALM. XXI, 7, 8. ludica me secundum iustitiam tuam. PSALM. XXXIV, 24. Wybra�em si� na Wsch�d w poszukiwaniu jogin�w i ich hermetycznej wiedzy. Wprawdzie ch�� znalezienia duchowego �wiata i �ycia zbli�aj�cego do Boga nie by�a mi obca, przyznaj� jednak, i� nie ona mn� kierowa�a. W�drowa�em wzd�u� brzeg�w �wi�tych rzek hinduskich - spokojnego, szarozielonego Gangesu, szerokiej D�amny, malowniczej Godawari. Objecha�em doko�a kraj ca�y. Indie przyj�y mnie serdecznie, a znikaj�cy ju� przedstawiciele ich m�drc�w otwierali niejedne podwoje przede mn�, cz�owiekiem Zachodu. Niedawno jeszcze znajdowa�em si� w�r�d ludzi, dla kt�rych B�g jest halucynacj�, niewyra�n� mg�awic�, a sprawiedliwo�� powszechna - wymys�em dziecinnych idealist�w. Sam mia�em du�o lekcewa�enia dla tych, co lubi� budowa� teologiczne raje, a uwa�aj�c si� za przedstawicieli boskich w�o�ci, innych pragn� naucza� i informowa�. Zdecydowanie gardzi�em wszystkim, co mi si� zda�o fanatycznym, drobnostkowym wysi�kiem bezkrytycznych teoretyk�w. Je�li wi�c zacz��em my�le� o tych sprawach nieco inaczej, musia�em mie� po temu dostatecznie powa�ne powody; nie podda�em si� jednak �adnej wschodniej wierze, a te, kt�re s� naprawd� ciekawe, studiowa�em ju� dawniej. Zdoby�em natomiast nowe poj�cie Boga. Mo�e si� to wydawa� nieznacznym i czysto osobistym zdarzeniem; lecz jako przedstawiciel pokolenia, kt�re wierzy tylko faktom i zimnemu rozumowi, a jest ca�kowicie wyzute z wszelkiego entuzjazmu dla spraw religijnych � uwa�am to za powa�ne osi�gni�cie. Wiara zosta�a mi przywr�cona w spos�b dla sceptyka jedynie mo�liwy: nie przez s�owne przekonywania i argumenty, lecz przez niezaprzeczalne �wiadectwo w�asnego do�wiadczenia. Zmian� t� wywo�a� we mnie hinduski jogin, skromny pustelnik, kt�ry przebywa� w grocie g�rskiej przez szereg lat w kompletnej samotno�ci. Mo�liwe, i� nie zda�by on egzaminu dojrza�o�ci w naszych szko�ach, a jednak nie wstydz� si� powiedzie� w ko�cowych rozdzia�ach tej ksi��ki, i� zawdzi�czam mu wiele rzeczy najg��bszych. 7 �ycie duchowe tajemnych Indii istnieje dotychczas pomimd przys�aniaj�cych je burz i wstrz�s�w politycznych. Usi�uj� ty opowiedzie� o niejednym adepcie, kt�ry osi�gn�� moc i pogod�, za czym my, zwykli �miertelnicy, daremnie t�sknimy. Przynosz� r�wnie� w mej ksi��ce �wiadectwo innym zjawis* kom cudownym i zadziwiaj�cym. Zdaj� si� one nie do wiary nawet mnie samemu, gdy w zr�wnowa�onej atmosferze wsi angielskiej przepisuj� r�kopis na maszynie. Jestem niemal sk�onny dziwi� si� sobie, �e odwa�ani si� m�wi� o nich do mych] sceptycznych wsp�czesnych czytelnik�w. Ale nie wierz�, byi materialistyczne poj�cia, przewa�aj�ce w tej chwili na �wieciej mia�y trwa� d�ugo. Ju� dzi� mo�na zauwa�y� wiele znamionj kt�re wskazuj�, �e zmiana jest bliska. Co do mnie, musz� przyzna� szczerze, �e jak wi�kszo�� moich wsp�czesnych -w cuda nie wierz�. Wierz� natomiast, �e nasza znajomo�� praw przyrody jest jeszcze bardzo ograniczona, i ufam, i� gdy najbarj dziej post�powi uczeni, zapuszczaj�cy si� w nieznane tereny,| odkryj� jeszcze par� prawd, b�dziemy mogli czyni� wiele rzeczy i kt�re dzi� wydawa� si� mog� cudami. MAG Z EGIPTU Ciekawy, a mo�e i znamienny to fakt, �e zanim zacz��em pr�bowa� szcz�cia w mej w�dr�wce odkrywczej, los sam wyszed� na me spotkanie. Nie mia�em jeszcze czasu nawet na obejrzenie Bombaju, wszystko, co o nim wiedzia�em, zmie�ci�oby si� na poczt�wce. Walizy moje, opr�cz jednej, jeszcze nie otwarte. Jedynym mym zaj�ciem � zapoznawanie si� z warunkami i otoczeniem hotelu Majestic, w kt�rym, za rad� jednego z towarzyszy podr�y morskiej, stan��em. I oto zaraz na wst�pie czyni� zdumiewaj�ce odkrycie: w�r�d go�ci hotelowych znajduje si� cz�onek bractwa �mag�w", czarodziej czy czarownik, kr�tko m�wi�c �cudotw�rca" we w�asnej osobie! Nie �aden �kuglarz" wyst�puj�cy po teatrzykach, robi�cy fortun� na sensacyjnych wra�eniach podnieconych t�um�w, nie sprytny oszust, ol�niewaj�cy bezkrytycznych ludzi zr�cznymi wyczynami. Nie! Cz�owiek ten nale�y do linii tradycyjnej �redniowiecznych czarownik�w. Rozmawia codziennie z tajemniczymi istotami, niewidzialnymi dla innych, lecz zupe�nie realnymi dla niego! Tak m�wi o nim opinia. Ca�y personel hotelowy patrzy na niego z pewnym l�kiem nie pozbawionym szacunku, a m�wi o nim prawie z zapartym oddechem. Gdziekolwiek si� pojawi, go�cie przerywaj� mimo woli rozmow� i rzucaj� niepewne i zaciekawione spojrzenia. Zreszt� nie zbli�a si� do nich prawie wcale, a obiad spo�ywa oddzielnie, zazwyczaj zupe�nie sam. Dodaje mu jeszcze nimbu tajemniczo�ci fakt, i� nie-jest ani Hindusem, ani Europejczykiem. Przyby� znad Nilu, a wi�c mag z Egiptu! Nie �atwo mi pogodzi� zewn�trzny wygl�d Mahmuda beja - takie nosi nazwisko - z niesamowitymi w�adzami, jakie mu przypisuj�, Zamiast ponurej twarzy i szczup�ej postaci, kt�rej mimo woli oczekiwa�em, widz� twarz zdrow�, rumian� i u�miechni�t�, a silna, dobrze zbudowana posta� o mocnych ramionach i energicznych ruchach znamionuje raczej cz�owieka czynu. Zamiast bia�ej szaty lub szerokiego p�aszcza nosi eleganckie wsp�czesne ubranie europejs- kie. Wygl�da na przystojnego Francuza, jakiego mo�na co dzie� spotka� w lepszych restauracjach Pary�a. � Przez reszt� dnia zastanawiam si�, jakby zapozna� si� z nim,|| a nast�pnego ranka budz� si� z decyzj�: musz� zdoby� �pos�ucha-lj nie", musz� mie� to, co moi koledzy prasowi nazwaliby jego* �histori�". Pisz� par� s��w na bilecie wizytowym, a potem w prawym rogu dodaj� pewien symbol, kt�ry mu wyka�e, �e wiem co� nieco�t* o tradycji tego rodzaju bractw, i ufam, �e to u�atwi mi uzyskaniem audiencji. Oddaj� kart� s�u��cemu wraz z rupi� srebrn� i posy�am,* go niezw�ocznie do pokoju czarodzieja. W par� minut potem* przychodzi odpowied�: - Mahmud bej mo�e zaraz pana przyj��; jest przy �niadaniu, na kt�re pana r�wnie� zaprasza. To pierwsze powodzenie dodaje mi odwagi. Id� za s�u��cym na wy�sze pi�tro i zastaj� Mahmuda beja przy stole, na kt�rym widz� herbat�, chleb i konfitury. Wskazuje mi krzes�o naprzeciw siebie, lecz nie wstaje na powitanie i m�wi zdecydowanym, d�wi�cznym g�osem: - Prosz�, niech pan siada. Prosz� wybaczy�, lecz nigdy nie podaj� r�ki. *f Ma na sobie lu�ny szary szlafrok. Lwia, ciemna czupryna spada mu falami na czo�o, bia�e z�by ja�niej� w ujmuj�cym u�miechu, gdy pyta mnie: - Podzieli pan ze mn� �niadanie? Dzi�kuj� mu i popijaj�c herbat� opowiadamjak� groz� sieje w hotelu i jak d�ugo musia�em si� namy�la�, zanim si� zdoby�em na bezpo�rednie zwr�cenie si� do niego. �mieje si� serdecznie i podnosi r�k� z gestem bezradno�ci, lecz nic nie m�wi. W ko�cu rzuca pytanie: - Czy pan jest przedstawicielem kt�rego� z pism? - Nie, przyjecha�em do Indii w sprawach prywatnych: chc� zbada� niekt�re zjawiska ma�o znane, a potem zu�ytkowa� to dla pracy literackiej. - A d�ugo pan tu zostanie? - To zale�y od okoliczno�ci; nie stawiam sobie terminu -odpowiadam, czuj�c komizm sytuacji, w kt�rej role si� odwracaj� i ja zaczynam by� badany. Lecz nast�pne jego s�owa dodaj� mi otuchy. - Ja r�wnie� pozostaj� tu d�u�ej. Mo�e rok, mo�e dwa. Potem pojad� na Daleki Wsch�d. Chc� troch� �wiata zobaczy� - a nast�pnie powr�ci� do domu, do Egiptu, je�li Allach pozwoli. S�u��cy sprz�ta ze sto�u. Czuj�, i� czas przej�� do celu mej wizyty. 10 I � Czy to prawda, �e pan posiada w�adze magiczne? - pytam I wprost. I1 Z ca�ym spokojem i pewno�ci� siebie odpowiada mi: - Tak. Allach Wszechpot�ny obdarzy� mnie t� moc�. Waham si� chwil�, a on patrzy na mnie uwa�nie. - Chcia�by pan zapewne, abym je zademonstrowa�? Prawda? - pyta nagle. i Oczywi�cie, odgad� moje pragnienie. I - Dobrze. Ma pan o��wek i papier? f Szukam po�piesznie po kieszeniach, wyrywam kartk� z notesu. Wyci�gam o��wek. I - Doskonale. Teraz niech pan napisze jakiekolwiek pytanie na papierze. \ Wstaje i odchodzi do okna. Odwr�cony do mnie plecami, patrzy na I ulic�. Dzieli nas par� st�p. | � Jakiego rodzaju pytanie? - pytam niezdecydowany. f - Jakiekolwiek pan zechce - m�wi szybko. I Waham si� mi�dzy paru my�lami, wreszcie pisz�: �Gdzie I- mieszka�em przed czterema laty?" | - Gotowe? Teraz niech pan z�o�y kilkakrotnie papier, tak by si� \ utworzy� kwadrat. Im mniejszy, tym lepiej. I Wype�niam pos�usznie jego polecenie. Powraca do sto�u, siada [ zn�w naprzeciw mnie. ' - Niech pan teraz papier razem z o��wkiem zamknie w prawej d�oni. * Bior� w r�k� oba przedmioty, mocno zaciskaj�c d�o�, a Egipcjanin zamyka oczy i zdaje si� zapada� w g��bokie skupienie. Po chwili ci�kie powieki podnosz� si�, a szare oczy patrz� na mnie powa�nie. M�wi spokojnie: � Pytanie, jakie pan zada�, by�o: �Gdzie mieszka�em przed ( czterema laty" | - Prawda? 5 - Tak - odpowiadam zdumiony. - Jakie� niezwyk�e odczytywanie my�li! � Teraz niech pan roz�o�y papier. \ K�ad� kwadracik na stole i powoli rozk�adam go, a� wreszcie le�y przede mn� p�asko w swej pierwotnej wielko�ci. t - Niech pan przyjrzy mu si� uwa�nie. i Przygl�dam si� i czyni� zdumiewaj �ce odkrycie: j aka� niewidzial-I na r�ka doda�a o��wkiem nazw� miasta, w kt�rym ostatnio, przed | czterema laty mieszka�em. Odpowied� widnieje wyra�nie napisana I - bezpo�rednio pod pytaniem. 1 11 Mahmud bej �mieje si� z tryumfem. g| - Ma pan odpowied�. Czy �cis�a? J|jj Potwierdzam niepewnym g�osem, gdy� nie mog� wyj�� ze zdumienia. Fakt jest niemal nie do wiary. Prosz�, by powt�rzy� do�wiadczenie. Zgadza si� ch�tnie i oddala si� do okna, by nie mo�nal go pos�dzi� o mo�liwo�� przeczytania tego, co pisz�, podczas gdy! zapisuj� nast�pne pytanie. Poza tym obserwuj� go bacznie; widz�, iii patrzy na ulic�. Raz jeszcze sk�adam starannie papier i wrazi z o��wkiem zamykam w d�oni. Egipcjanin wraca do sto�u i pogr��aS si� w skupieniu przez chwil�, po czym otwiera oczy i m�wi: I - Drugim pa�skim pytaniem by�o: �Jakie pismo wyda�em przedi dwoma laty?" Odczyta� dok�adnie. Istotnie, �wietnie odczytuje my�li. Zn�w rozk�adam papier na stole i zn�w widz� nazw� dziennika,' napisan� o��wkiem ko�o mego pytania. Zr�czne oszustwo? Odsuwam to przypuszczenie jako absurd. Papier i o��wek pochodzi� z mej w�asnej kieszeni. Pytanie nie by�o obmy�lone, a Mahmud bej sta� z daleka ode mnie, gdym pisa�. Przy tym ca�e do�wiadczenie odbywa�o si� w pe�nym �wietle dziennym. Hipnotyzm? Studiowa�em ten przedmiot i dobrze wiem, kiedy i jak si� przejawia usi�owanie zahipnotyzowania cz�owieka. Wiem r�wnie�, jak si� przed nim broni�, jak przeciwdzia�a�. A poza tym s�owa na papierze napisane niewidzialn� r�k� pozostaj�. Zn�w jestem os�upia�y ze zdziwienia. Prosz� o powt�rzenie po raz trzeci eksperymentu. Egipcjanin zgadza si�. Rezultat jest ten sam. Nie mog� zaprzeczy� faktom. Odczyta� moje my�li (jak mi si� zdaje); sprawi� jak�� niepoj�t� dla mnie magi�, �e pewne s�owa zosta�y wypisane przez nieznan� r�k� na kawa�ku papieru zamkni�tym w mej d�oni, a wreszcie s�owa te by�y �cis�� odpowiedzi� na moje pytania. Jakiego on u�ywa sposobu? Zastanawiam si� g��boko i czuj� obecno�� jakich� nieznanych i niesamowitych si�. Rzecz jest dla normalnego umys�u niezrozumia�a i nie do wiary. Jest to co� poza zdrowym, normalnym �yciem, a� mi serce zaczyna bi� mocno, gdy my�l� dalej o tym czym� niepoj�tym. - Macie tam w Anglii ludzi, kt�rzy by to potrafili? - pyta �miej�c si�. 1 Papier ten przez par� miesi�cy pozostawa� w mym posiadaniu. pismo przez ten czas nie znik�o ani nie zblaklo. Par� os�b odczytywa�o Je z r�wn� �atwo�ci� Jak lja, co Jest dowodem, �e nie by�em ofiar� halucynacji 12 Zmuszony jestem przyzna�, �e nie znam nikogo, kto m�g�by to zrobi� w podobnych warunkach, cho� zapewne kilku fachowych sztukmistrz�w podj�oby si� tego, lecz przy zastosowaniu wszystkich swoich urz�dze�. - Czy m�g�by mi pan wyt�umaczy� sw� metod�? - pytam niepewnie, czuj�c, �e prosz� o rzecz r�wnie niemo�liw� jak o ksi�yc. Wzrusza lekko swymi szerokimi ramionami. - Ofiarowano mi ju� ogromne sumy za odkrycie mych tajemnic, ale nie mam jeszcze zamiaru tego uczyni�. - Widzi pan mo�e, i� nie jestem zupe�nym ignorantem w tej dziedzinie? - Bez w�tpienia. Je�li kiedy przyjad� do Europy - co jest zupe�nie mo�liwe - b�dzie pan m�g� mi odda� pewne us�ugi. W�wczas, przyrzekam nauczy� pana mych metod, tak by pan m�g� robi� to samo, co ja, ilekro� pan zechce. - A ile czasu zaj�aby podobna nauka? - To zale�y od cz�owieka, mo�e by� bardzo r�nie. Gdyby pan pracowa� bardzo usilnie, po�wi�caj�c na to ca�y sw�j czas, wystarczy�oby dla zrozumienia tej metody trzech miesi�cy, ale potem potrzeba lat praktyki. - A czy nie m�g�by mi pan wyja�ni� cho�by zasadniczej podstawy tych zjawisk, teoretycznej strony tylko, nie poruszaj�c wcale swoich tajemnic? Mahmud bej my�li chwil� nad m� pro�b�. - Dobrze, zrobi� to dla pana - odpowiada mi�kko. Wyci�gam moj� ksi��eczk� do stenografii i trzymam w pogotowiu o��wek. - O nie, nie dzi� - protestuje �miej�c si�. - Teraz nie mam czasu, musi pan wybaczy�. Niech pan przyjdzie jutro na godzin� przed po�udniem, w�wczas sko�czymy nasz� rozmow�. Punktualnie o wyznaczonej godzinie jestem u Mahmuda beja. Przysuwa mi pude�ko egipskich papieros�w i zapalaj�c zapa�k� dodaje: - Pochodz� z mej ojczyzny, oryginalne. Prawda, �e s� dobre? Opieraj�c si� wygodnie w fotelu puszczam par� k��b�w dymu - jest aromatyczny i pachn�cy; istotnie, wspania�e papierosy. - A wi�c mam panu opowiedzie� o moich �teoriach", jak wy, Anglicy, je nazywacie; dla mnie to niezbita pewno��. Mahmud bej �mieje si� dobrodusznie: - Mo�e pana zadziwi, �e jestem fachowcem agronomem i posiadam par� dyplom�w? 13 Zapisuj�. - Ale pan jest dziennikarzem; chcia�by pan pewnie wiedzie�, co mnie sk�oni�o do oddania si� magii? prawda? ��'�' Potakuj� skwapliwie. - No, wi�c dobrze. Ot� urodzi�em si� wprawdzie na prowincji, ale wychowa�em si� w Kairze. By�em sobie zwyk�ym ch�opcem, zupe�nie' normalnym, o takiej samej skali zainteresowa� jak wszyscy ch�opcy w wieku szkolnym. By�em rozmi�owany w rolnictwie, wst�pi�em do rz�dowej szko�y rolniczej i z ca�ym zapa�em oddawa�em si� mym studiom. Pewnego dnia jaki� stary cz�owiek sprowadzi� si� do domu, w kt�rym mieszka�em. By� to �yd o krzaczastych brwiach i d�ugiej siwej brodzie, o twarzy powa�nej, prawie ponurej. Zdawa� si� �y� w zesz�ym stuleciu, ubiera� si� bowiem zupe�nie staromodnie. By� milcz�cy i nieprzyst�pny; trzyma� si� z dala od wszystkich swych s�siad�w. W�a�nie ta nieprzyst�pno�� podnieci�a m� ciekawo��, a �e by�em m�ody, pewny siebie i pozbawiony wszelkiej nie�mia�o�ci, zacz��em stara� si� natarczywie o zaznajomienie si� z nim. Z pocz�tku uchyla� si�, ale to tylko zdwoi�o moj� ciekawo��. Wreszcie uleg� mym zaczepkom i usi�owaniom wszcz�cia rozmowy, a w ko�cu otworzy� drzwi domu i pozwoli� wzi�� udzia� w swym �yciu. Dowiedzia�em si�, �e sp�dza wiele czasu na dziwnych studiach i jeszcze dziwniejszych praktykach; przyzna� mi si�, �e bada nadzmys�ow�, niewidzialn� stron� rzeczy. Niech pan sobie wyobrazi mnie, zdrowego ch�opca, kt�ry zajmowa� si� dot�d tylko swymi studiami i sportem, postawionego nagle twarz� w twarz z zupe�nie innym, tajemniczym istnieniem! Nie przerazi�o mnie to jednak, jak przerazi�oby zapewne wielu ch�opc�w w moim wieku - raczej poci�gn�o i zainteresowa�o. Ujrza�em r�ne mo�liwo�ci ciekawych przyg�d w tej dziedzinie i wkr�tce prosi�em starca, by mnie zaznajomi� troch� z tymi dziwami. Zgodzi� si� i wszed�em w nowy kr�g ludzi i zainteresowa�. Przyjaciel m�j zabra� mnie z sob� do stowarzyszenia, kt�re zajmowa�o si� praktycznymi badaniami nad magi�, spirytyzmem i wielu ukrytymi, tajemnymi zjawiskami, a nadto studiami nad teozofi�. Sam miewa� tam nieraz wyk�ady.*' Ko�o to sk�ada�o si� z uczonych, urz�dnik�w i przedstawicieli najlepszego towarzystwa Kairu. j3 Cho� zaledwie mo�na mnie by�o uwa�a� za doros�ego, pozwolond mi chodzi� ze starym na wszystkie zebrania. Przys�uchiwa�em si� zawsze skwapliwie, po�yka�em wprost wszystkie wiadomo�ci;*1 przygl�da�em si� te� bacznie i z najwy�szym zainteresowaniem 14 I eksperymentom, kt�re tam by�y na porz�dku dziennym. Oczywi�cie, �e studia fachowe musia�y na tym cierpie� i tylko dzi�ki wrodzonym zdolno�ciom przebrn��em przez egzaminy i uzyska�em bez zbytniego trudu dyplom. { Studiowa�em z zapa�em stare ksi�gi, kt�re mi dawa� m�j I przyjaciel, wykonywa�em r�ne praktyki. Uczy�em si� od niego ! magicznych rytua��w i czyni�em szybkie post�py. Po pewnym czasie odkrywa�em rzeczy dla niego samego jeszcze nieznane. Wkr�tce zosta�em uznany za bieg�ego eksperta w tej dziedzinie. Miewa�em wyk�ady z szeregiem demonstracji w owym stowarzyszeniu w Kairze, a w ko�cu zosta�em wybrany jego kierownikiem i przez dwana�-I cie lat pozostawa�em na stanowisku prezesa. Ale zrezygnowa�em z tego urz�du chc�c zwiedzi� pewne kraje, a przy sposobno�ci zdoby� fortun�! Zatrzymuje si� i starannie wypiel�gnowanymi r�kami, czego od 1 razu nie omieszka�em zauwa�y�, strz�sa popi� z papierosa. - To rzecz nie�atwa! - zauwa�y�em. �mieje si�. - Dla mnie nie b�dzie przedstawia�a trudno�ci. Wystarczy kilku klient�w w�r�d bogaczy, kt�rzy zechc� skorzysta� z mych magicznych w�adz. Zna mnie ju� kilku zasobnych pars�w i Hindus�w. Przychodz� tu radzi� si� w swych trudno�ciach i k�opotach, pragn� te� odkry� pewne rzeczy, kt�re wymykaj� si� spod ich w�asnego badania, a czasem chc� informacji niemo�liwych do zdobycia inn� metod�. Bior� du�� cen� - sto rupii to minimum. Szczerze m�wi�c chc� zdoby� du�o pieni�dzy, a wtedy zarzuci� t� praktyk�, kupi� du�� plantacj� pomara�czy w Egipcie, osi��� tam na sta�e i po�wi�ci� si� zupe�nie rolnictwu. - Czy przyjecha� pan tu wprost z Egiptu? - Nie, sp�dzi�em pewien czas w Syrii i Palestynie. Syryjska policja, s�ysz�c o mych umiej�tno�ciach, prosi�a mnie o pomoc w odkryciu paru sprawc�w zbrodni. Niemal zawsze udawa�o mi si�. - A jak�e pan post�powa� w tych wypadkach? - Duchy, kt�re mi pomagaj�, odkrywa�y mi tajemne przyczyny zbrodni, odtwarza�y te� wizj� odpowiednich scen przed mym wewn�trznym wzrokiem. Mahmud bej milknie na chwil�, jakby sobie co� przypomina�. i Milcz� i ja nie chc�c mu przerywa�. - Tak, s�dz�, �e mo�na by mnie te� nazwa� spirytyst� j praktykuj�cym, gdy� wzywam i u�ywam pomocy duch�w. Ale I jestem r�wnie� magiem w prawdziwym tego s�owa znaczeniu, gdy� i 15 pos�uguj� si� magi� - nie zaklinaniem jednak - no i odczytuj� te� z �atwo�ci� my�li ludzkie. To wszystko; do niczego wi�cej nie mam pretensji, za nic innego si� nie podaj�. Stwierdzenie to, samo w sobie do�� nies�ychane, nie potrzebuje chyba dodatk�w. - A czy mo�e mi pan co� powiedzie� o swych niewidzialnych pomocnikach? - O duchach? Dobrze! Trzy lata pracy kosztowa�o mnie zdobycie dzisiejszej nad nimi w�adzy. Widzi pan, w tamtym �wiecie, poza zasi�giem naszych fizycznych zmys��w, istniej� zar�wno dobre jak i z�e istoty. Staram si� zawsze u�ywa� tylko dobrych. Niekt�re z nich, to dusze ludzi, kt�rzy przeszli przez wrota tego, co �wiat zwie �mierci�; ale wi�kszo�� mych pomocnik�w rekrutuje si� z innej kategorii duch�w: s� to �d�inny", czyli zwykli mieszka�cy niewidzialnego �wiata, kt�rzy nigdy nie �yli w ciele ludzkim. Niekt�re d�inny stoj� na poziomie zwierz�t, inne zdolne s� jak cz�owiek do zastanawiania si�. Istniej� r�wnie� z�e �d�inny" � zwiemy je tak w Egipcie, a nie znam odpowiedniego angielskiego terminu - tych u�ywaj� najni�si czarownicy, zw�aszcza afryka�scy znachorzy przy leczeniu. Staram si� nie mie� z nimi nigdy do czynienia. S� to niebezpieczni pomocnicy, mog� podst�pnie zwr�ci� si� przeciw cz�owiekowi, kt�remu s�u��, i powa�nie mu zaszkodzi�, nawet zabi� go. - A kim s� te duchy ludzkie, kt�rych pomocy pan u�ywa? - Mog� panu powiedzie�, �e jednym z nich jest m�j w�asny brat, kt�ry �umar�" przed paru laty. Ale prosz� pami�ta�, �e nie jestem medium spirytystycznym, gdy� �aden duch nigdy we mnie nie wchodzi ani nie mo�e mn� w jakikolwiek spos�b rz�dzi�. Brat m�j porozumiewa si� ze mn� rzutuj�c w m�j umys� my�li, jakie chce, albo wywo�uj�c rodzaj obrazu czy wizji przed moim wewn�trznym wzrokiem. Tym w�a�nie sposobem wiedzia�em, jakie pan wczoraj napisa� pytania. - A �d�inny"? - Mam ich a� trzydzie�ci na swoje rozkazy. Nawet po zdobyciu w�adzy nad nimi musz� je �wiczy� i uczy�, jak maj� spe�nia� me ��dania, podobnie jak uczymy dzieci ta�ca. Musz� zna� imi� ka�dego z nich, inaczej bowiem nie mo�na ich u�y� ani przekaza� im �adnego rozkazu. Niekt�re z tych imion pozna�em jeszcze dawniej z ksi�g mego starego nauczyciela. Mahmud bej przysuwa mi zn�w papierosy i ci�gnie dalej opowiadanie: - Ka�demu z nich wyznaczy�em specjalny obowi�zek, 16 ka�dy ma inne zadania do spe�nienia. Tak, np. �d�inn", kt�ry pisa� o��wkiem na papierze zamkni�tym w pa�skiej d�oni, by�by zupe�nie bezsilny w dopomo�eniu mi do odczytania pa�skich pyta�. - A jak pan wchodzi z nimi w kontakt? - pytam jeszcze. - Mog� przywo�a� je z �atwo�ci� zwracaj�c tylko skupion� my�l ku nim, ale w praktyce najcz�ciej u�ywam innej metody: pisz� w my�li po arabsku imi� tego, kt�rego potrzebuj�; to wystarcza, by znalaz� si� natychmiast przy mnie. Egipcjanin przerywa, patrzy na zegarek i wstaje. - A teraz, m�j kochany panie, do��! Nic wi�cej o moich metodach powiedzie� panu nie mog�. S�dz�, �e pan teraz rozumie, dlaczego musz� je trzyma� w tajemnicy. Mo�e si� jeszcze spotkamy, je�li Allach pozwoli. Do widzenia! U�miecha si� na po�egnanie. Rozmowa nasza sko�czona. L� -fr �& Noc w Bombaju. K�ad� si� p�no, niestety - nie do snu. Ci�kie powietrze przyt�acza, zdaje si� pozbawione tlenu, a gor�co jest niezno�ne. Obracaj�ce si� �mig�a elektrycznego wiatraka zawieszonego nisko u stropu przynosz� ma�� ulg�, zupe�nie niedostateczn�, by znu�one powieki mog�y si� zamkn��. Znajduj�, �e sama czynno�� oddychania jest prac�; powietrze jest tak gor�ce, �e moje nieprzyz-wyczajone p�uca bol� przy ka�dym oddechu, a nieszcz�sne cia�o jest rozpalone i zlane potem; co gorsza, m�zg nie znajduje spokoju. Szatan bezsenno�ci wchodzi tej nocy w me �ycie, by nie opu�ci� mnie a� do dnia mego wyjazdu z Indii. Jest to nieunikniony haracz, kt�rym trzeba okupi� przebywanie w tropikalnym kraju, zanim nie dokona si� aklimatyzacja. Siatka chroni�ca od moskit�w zwisa woko�o mego ��ka jak bia�y ca�un. Przez wysokie okno wychodz�ce na werand� �wiat�o ksi�yca leje si� srebrem, a cienie na bia�ym suficie za�amuj� si� jako� niesamowicie. My�l� o porannej rozmowie z Mahmudem bejem, o niezwyk�ych zjawiskach dnia poprzedniego; szukam jakiego� innego wyt�umaczenia ani�eli to, jakie mi da�, jednak nie mog� znale�� �adnego. Je�li tych trzydziestu czy wi�cej tajemniczych jego pomocnik�w rzeczywi�cie istnieje, no to wracamy do czas�w �redniowiecza, kiedy -zak�adaj�c, �e legendy nie zawsze k�ami� - pe�no by�o mag�w w ka�dym mie�cie Europy, cho� zar�wno Ko�ci� jak pa�stwo nieraz przeszkadza�y ich pracy. 17 Im d�u�ej szukam jakiego� wyt�umaczenia, tym mniej rozumiem i ogarnia� mnie zaczyna niepok�j. Dlaczego kaza� mi trzyma� papier razem z o��wkiem? Czy jego duchy wyci�gaj� pewne sk�adowe cz�stki z o��wka, by m�c skre�li� odpowied�? Szukam w pami�ci przyk�ad�w podobnych fakt�w. Czy to nie s�ynny wenecki podr�nik, Marco Polo, opowiada w swej ksi��ce o spotkaniu mag�w w Chinach, Tybecie i w�r�d Tatar�w, kt�rzy potrafili wywo�ywa� pismo o��wkiem bez �adnego dotkni�cia? I czy ci czarownicy nie m�wili mu, �e ta dziwna sztuka jest w�r�d nich znana i praktykowana od wiek�w? Przypominam sobie r�wnie�, �e Helena B�awatska, zagadkowa Rosjanka - za�o�ycielka Towarzystwa Teozoficznego, wywo�ywa�a przed pi��dziesi�ciu laty podobne zjawiska. Jej bliscy przyjaciele -cz�onkowie towarzystwa - otrzymywali t� metod�, za jej po�rednictwem, d�ugie listy. Zadawali filozoficzne pytania, a odpowied� by�a rzutowana, jak ona to nazywa�a, na ten sam papier, gdzie by�y pytania. Zastanawiaj�cym mi si� wydaje, �e pani B�awatska zna�a dobrze zar�wno kraje Tatar�w jak Tybet, w kt�rym w�a�nie Marco Polo zetkn�� si� z podobnymi zjawiskami. Jednak pani B�awatska nigdy nie m�wi�a, �e rz�dzi jakimi� tajemniczymi duszkami, jak to twierdzi o sobie Mahmud bej. Utrzymywa�a, �e pismo pochodzi od mistrz�w tybeta�skich, �yj�cych i realnych, kt�rzy niewidzialnie opiekowali si� i kierowali jej towarzystwem. Mo�na s�dzi�, i� mjeli oni zdolniejsze r�ce do wykonywania tej pracy ani�eli Egipcjanin, gdy� rzutowali takie pisma na odleg�o�� setek mil od Tybetu. Wiele by�o dyskusji swego czasu i zastanawia� si�, czy seanse pani B�awatskiej by�y autentyczne i wiarygodne, a jej tybeta�scy nauczyciele rzeczywi�cie istnieli. Lecz to nie moja rzecz, zw�aszcza �e ta zadziwiaj�ca kobieta dawno ju� odesz�a w ten inny �wiat, w kt�rym jeszcze za �ycia zdawa�a si� czu� swobodnie. Wiem, jakie by�o moje w�asne do�wiadczenie, czego niezaprzeczalnym �wiadkiem by�em, i musz� uzna� pe�n� wiarygodno�� na w�asne oczy widzianego zjawiska, cho� wyt�umaczenia dla� nie znajduj�. Tak, Mahmud bej jest magiem, czarodziejem XX wieku. Spotkanie go od razu po wyl�dowaniu zdaje si� by� dobr� przepowiedni�, i� czekaj� mnie jeszcze dziwniejsze odkrycia. 18 KOBIETA Z PUNY Urodzona w Belud�ystanie, tym dziwnym kraju rozci�gaj�cym si� mi�dzy Indiami a Afganistanem, uciek�a z domu bardzo wcze�nie; po d�ugich i pe�nych przyg�d pieszych w�dr�wkach dotar�a gdzie� na pocz�tku obecnego stulecia do Puny i ju� si� st�d nie ruszy�a. Z pocz�tku zamieszka�a pod roz�o�ystym drzewem, postanawiaj�c pozosta� tam bez wzgl�du na por� roku. Wie�� o jej �wi�to�ci i dziwnych, nadnaturalnych w�adzach roznios�a si� szybko w�r�d mahometa�skiej ludno�ci, a wkr�tce nawet wyznawcy hinduizmu okazywali jej wielki szacunek. Paru mahometan skleci�o dla niej chatk� pod tym samym drzewem, nie zgodzi�a si� bowiem na �adne inne mieszkanie; jest to tylko z�udzenie domu � ale w ka�dym razie chroni troch� przed bezlitosno�ci� pory deszczowej. Pytam s�dziego, jakie ma o niej zdanie. Odpowiada, �e nie ma najmniejszych w�tpliwo�ci, �e Hazrat Babadzan jest prawdziwym fakirem. Przyje�d�am do Puny, zostawiam rzeczy w hotelu i jad� wprost do Hazart Babadzan. Przewodnik m�j zna j� osobi�cie, b�dzie mi s�u�y� za t�umacza, gdy� moja s�aba znajomo�� j�zyka hindustani nie wystarczy stanowczo. Zastajemy j� w w�ziutkiej uliczce, o�wietlonej ma�ymi lampkami oliwnymi, a z rzadka kul� elektryczn�. Le�y zupe�nie na widoku przechodni�w na niskim tapczanie. Od ulicy oddziela j� rzadka krata �elazna werandy, nad drewnianymi �ciankami chatki rysuje si� kontur drzewa pokrytego w tej chwili bia�ym kwieciem, kt�rego aromat przenika wok� powietrze. - Musi pan zdj�� obuwie - m�wi m�j przewodnik - wchodzenie w obuwiu jest oznak� zupe�nego braku szacunku. Czyni�, jak mi radzi, i za chwil� stoj� przy tapczanie. Hazrat Babadzan le�y na plecach r�wniutko z g�ow� opart� o poduszki; �nie�nobia�e, jedwabiste, ogromne w�osy kontrastuj� z ciemn�, pomarszczon� twarz� i pooranym bruzdami czo�em. W paru �wie�o wyuczonych s�owach przedstawiam si� wiekowej, dziwnej niewie�cie. Zwraca ku mnie g�ow�; wyci�ga chude, ko�ciste rami� i bierze m� r�k� w swoj�; trzymaj�c j� w mocnym 19 u�cisku patrzy wprost na mnie jakby z za�wiat�w. Wzrok jej przenika mnie dreszczem. Oczu takich nigdy nie widzia�em. S� jakby puste i nie rozumiej�ce, a jednak czuj�, jak przenikaj� na wskro� ca�� istot�. Wci�� trzyma m� r�k� - przez dwie, trzy, cztery minuty, wci�� uporczywie patrzy mi w oczy. Dziwnie mi... nie wiem, co ze sob� zrobi�... Wreszcie cofa r�k�, przeciera par� razy czo�o, po czym zwraca si� do przewodnika i m�wi mu par� s��w, a ten powtarza mi szeptem: i^ - By� on przywo�any do Indii i wkr�tce zrozumie... Po chwili drugie zdanie - ale to nadaje si� dla mej pami�ci jedynie, nie do druku. G�os jej jest bardzo s�aby, s�owa padaj� z ust powoli i z trudem. Czy mo�liwe, by w tym starczym, zwi�d�ym ciele ludzkim, w tej w�t�ej, chwiejnej, prawie ju� nieludzkiej postaci, przebywa�a dusza prawdziwego fakira o cudownych mocach? Kt� odgadnie? Nie �atwo odczytywa� karty duszy pos�uguj�c si� literami kszta�tu cielesnego. Wszak ta kobieta ma prawie sto lat. Uprzedzano mnie, i� nie nale�y m�wi� z ni� d�u�ej, gdy� os�abienie jej jest wielkie. Tote� zabieram si� do wyj�cia. Narzuca mi si� uparcie, my�l, czy taki dziwny, jakoby pusty, za�wiatowy wzrok nie jest oznak� zbli�ania si� �mierci? Dusza odlatuje, oddalaj�c si� powoli od zniszczonego cia�a, a wraca tylko chwilami, gdy co� szczeg�lnego przywo�a jej uwag�. W�wczas patrzy tymi dziwnymi, jakby niewidz�cymi oczyma. W hotelu staram si� podsumowa� moje uczucia. �e jakie� g��bokie wewn�trzne osi�gni�cia taj� sie w tej istocie - nie w�tpi� ani na chwil�, cze�� dla niej powstaje we mnie samorzutnie. Czuj�, i� kr�tki z ni� kontakt zmieni� zwyk�y bieg moich my�li, �e zrodzi�o si� we mnie dziwne i nie wyt�umaczone poczucie tajemnicy, otaczaj�cej �ycie cz�owieka bez wzgl�du na jakiekolwiek naukowe odkrycia i spekulacje. Widz� nagle z nieoczekiwan� jasno�ci�, �e ci uczeni pisarze, kt�rzy twierdz�, i� ods�aniaj� podstawowe tajemnice wielkiej zagadki �ycia, dotykaj� zaledwie jej powierzchni. Ale nie mog� poj��, dlaczego jedna chwila przy tej szczeg�lnej kobiecie zachwia�a tak zasadniczo i do samych podstaw wszystkie domniemania i pewno�ci mego umys�u? Przypominam sobie jej zagadkowe 1 Po paru miesi�cach odwiedzi�em J� znowu 1 wra�enie moje, i� koniec Jej Jest bliski, wzmog�o si� Jeszcze bardziej. Rzeczywi�cie umar�a wkr�tce. 20 s�owa. Nie rozumiem ich znaczenia. Czy� nie przyjecha�em do Indii z mej w�asnej woli? Nikt mnie wszak tu nie wo�a�... Dopiero dzi�, gdy pisz� te s�owa po up�ywie wielu, wielu miesi�cy, wierz�, i� zaczynam je niejasno rozumie�. � Jaki dziwny jest �wiat! I ANACHORETA ZNAD RZEKI ADIARU i ;' Wskaz�wki mego zegara posuwaj� si� chy�o, kartki kalendarza zmieniaj� si� szybko, tygodnie biegn�, a ja powoli przez Dekan zbli�am si� ku po�udniowi. Zwiedzam par� zadziwiaj�cych miejscowo�ci, lecz ma�o zadziwiaj�cych ludzi spotykam. Jaka� przemo�na, niepoj�ta si�a, kt�rej nie rozumiem, lecz kt�rej �lepo ulegam, gna mnie na prz�d, tak i� czasem p�dz� z miejsca na miejsce, jakbym by� zawodowym turyst�. Wreszcie znajduj� si� w poci�gu wioz�cym mnie do Madrasu, gdzie chc� zatrzyma� si� i urz�dzi� na d�u�ej. Podczas d�ugiej nocy, gdy nie ma mowy o spaniu, robi� przegl�d tego, ca zyska�em w moich w�dr�wkach po Indiach zachodnich. Musz� przyzna�, �e nie wpad�em dot�d na �lad �adnego jogina, z kt�rego odkrycia m�g�bym naprawd� by� dumny; a co do odnalezienia risziego, to marzenie to jest w tej chwili g��boko ukryte w mej duszy. Z drugiej strony widzia�em tyle przes�d�w i za�niedzia�ych zwyczaj�w hinduskich, �e przyznaj�, i� sceptycyzm i przestrogi, jakie mi dawali przygodni znajomi w Bombaju, by�y ca�kiem usprawiedliwione. Zdaj� sobie r�wnie� spraw�, �e dobrowolnie podj�te zadanie nie b�dzie �atwe. Ludzi nabo�nych widz� wci�� setki we wszystkich pi��dziesi�ciu siedmiu odmianach, lecz nie przedstawiaj� oni nic ciekawego. Przechodzi si� ko�o �wi�ty� poci�gaj�cych tajemniczo�ci� swych wn�trz; staje si� na progu z nadziej�; wchodzi si� dalej i widzi dziwacznie modl�cych si� ludzi, uderzaj�cych w dzwoneczki, by zwr�ci� uwag� swego b�stwa na zanoszone mod�y. Rad jestem z przyjazdu do Madrasu; podoba mi si� jego barwno�� : i ruchliwo��. Znajduj� mieszkanko na przemi�ym przedmie�ciu, oko�o dw�ch mil od centrum - aby mie� �atwiejszy kontakt z Hindusami; o Europejczyk�w na razie mi nie chodzi. Jestem tu w�r�d samych bramin�w. Uliczk� pokrywa gruba warstwa piachu, w kt�rym grz�zn� lekko nogi, chodnik jest z ubitej gliny, nigdzie nie zna� cywilizacyjnego pokostu XX wieku. Bia�e domki maj� lekkie kolumienki i arkady oraz werandy; w moim jest dziedziniec wew- I 23 n�trzny o zakrytej woko�o galeryjce. Wod� dobywa si� wiadrem ze starej studni. �% Przepych tropikalnej przyrody roztacza si� swobodnie zaraz po wyj�ciu z paru uliczek tworz�cych przedmie�cie; raduj� si� nim nieustannie. Odkrywam w ko�cu, i� rzeczka Adiar jest bliziutko, o kilkana�cie minut ode mnie; �e nad brzegiem jej jest par� gaj�w palmowych, kt�re staj� si� ulubionym celem mych przechadzek. Lubi� siadywa� w ich cieniu lub i�� par� mil wzd�u� cichych w�d rzeczki, kt�ra p�ynie wzd�u� po�udniowych granic Madrasu, by wpa�� szerok� smug� do Zatoki Koromandelskiej, wci�� niespokojnie wzdymanej wiatrami. Pewnego ranka id� brzegiem tej przemi�ej rzeczki w towarzystwie znajomego bramina, kt�ry z ciekawo�ci� s�ucha o mych zainteresowaniach. W pewnej chwili chwyta mnie za rami�. - Niech pan patrzy! Widzi pan tego m�odego cz�owieka, co si� zbli�a do nas? Jest on znany jako ucze� jogi. Zainteresowa�by pana z pewno�ci� - niestety, nigdy z nami nie rozmawia. - Dlaczego? - pytam zaciekawiony. - Wiem tylko, gdzie mieszka, ale jest najbardziej samotnym i milcz�cym cz�owiekiem w okolicy. W tej chwili niemal zr�wna� si� z nami. Jest silnej, prawie atletycznej budowy. Da�bym mu nie wi�cej jak trzydzie�ci pi�� lat; wzrostu nieco wy�szego ponad przeci�tny. Uderza mnie bardzo ciemna barwa sk�ry, przypominaj�ca niemal Murzyna, a tak�e szeroki nos, grube usta i silna muskulatura � nie mo�e by� Aryjczykiem. Jego d�ugie, g�adko sczesane w�osy s� zwi�zane na czubku g�owy w rodzaj w�z�a; ma du�y kolczyk w uchu, a na sobie bia�y szal, otaczaj�cy ca�e cia�o i przerzucony przez lewe rami�; nogi wysoko odkryte, stopy bose. Nie widzi nas wcale; idzie ze spuszczon� g�ow�, jakby obserwowa� ziemi�, pogr��ony w my�lach. Gdy od czasu do czasu podnosi oczy, ma si� wra�enie g��bokiego skupienia. Ciekaw te� jestem, nad czym mo�e tak rozmy�la�? Przykuwa m� uwag� i wzbudza coraz silniejsze zainteresowanie; �ywa ch�� prze�amania dziel�cych nas przegr�d ogarnia mnie nagle z narzucaj�c� si� si��. - Wr��my, chc� z nim pom�wi� - zwracam si� do mego towarzysza. Lecz bramin energicznie protestuje. - Nie, to bezcelowe. - Przecie� mog� spr�bowa� - nalegam. Lecz towarzysz m�j nie daje si� przekona�. - Jest to cz�owiek tak niedost�pny, �e nic o nim nie wiemy; trzyma si� od wszystkich z daleka; nie, nie trzeba mu przeszkadza�. Ale ja, nie bacz�c na jego przestrogi, ju� id� w kierunku tego dziwnego jogina, a bramin, nie mog�c mnie pozostawi� samemu sobie, musi zbli�y� si� r�wnie�. Jeste�my za chwil� tu� przy nim, ale nie zdaje si� zauwa�a� naszej obecno�ci, pogr��ony w swej g��bokiej zadumie. Gdy kroki nasze si� zr�wna�y, prosz� mego towarzysza, by powiedzia�, i� pragn� z nim m�wi�: to samo wahanie, wreszcie potrz�sa przecz�co g�ow�. - Nie, nie mog�, nie �miem! Czuj�, �e je�li nie zdob�d� si� na wysi�ek i jaki� zdecydowany krok, mo�e mnie min�� nieoceniona sposobno��; nie widz� innej rady, jak zbli�y� si� samemu. Odrzucam wszelkie zwyczaje i konwenanse tak europejskie jak i hinduskie, zachodz� mu drog� i staj� naprzeciw. Usi�uj� kilku �wie�o wyuczonymi, niezdarnymi s�owami w j�zyku hindi wyrazi�, o co mi chodzi. Jogin podnosi oczy, patrzy na mnie uwa�nie, p�u�miech poczyna mu igra� wok� ust, lecz czyni gest przecz�cy. Umia�em w�wczas tylko jedno s�owo w j�zyku tamilskim, u�ywanym w Madrasie, a jogin zapewne nie zna� ani jednego angielskiego; nie wiedzia�em jeszcze, �e na po�udniu ma�o kto zna hindi. Na szcz�cie bramin, widz�c, w jak trudnej jestem sytuacji, decyduje si� przyj�� mi z pomoc�. G�osem niepewnym, z akcentem pro�by o przebaczenie co� m�wi po tamilsku. Nie otrzymuje odpowiedzi; twarz joga przybiera twardy wyraz, a oczy patrz� zimno, prawie niech�tnie. Biedny bramin jest zupe�nie stropiony. Nast�puje d�uga chwila milczenia; jeste�my obaj przykro zak�opotani. Zdaj� sobie w tej chwili spraw�, jak trudno jest sk�oni� pustelnik�w do kontaktu z lud�mi i rozmowy; niemal �a�uj� swego kroku. Wida�, jak nie lubi� zwracania si� do nich, tym bardziej m�wienia o jakichkolwiek do�wiadczeniach wewn�trznych; zw�aszcza jak niemi�e im jest przerywanie ich zwyk�ego, sta�ego milczenia dla jakiego� bia�ego cz�owieka w tropikalnym kasku. Wszak nikt z bia�ych nie ma zainteresowania i nie mo�e mie� zrozumienia dla subtelno�ci i g��bi wiedzy jogi. Gdy tak rozmy�lam, nowe uczucie narzuca mi si� przemo�nie. Oto czuj�, �e jogin mnie bada, �e przenika mnie na wylot; czuj� niemal wyra�nie, i� przegl�da wszystkie moje my�li a� 25 do najtajniejszych, wydaje mi si�, �e jestem w tej chwili jak przedmiot pod silnie powi�kszaj�cym szk�em mikroskopu. A jednak zewn�trznie jest tak samo nieruchomy i spokojny. Czy�bym si� myli�? Nie, uczucie to jest zbyt wyra�ne, i nie mog� si� od niego uwolni�. Bramin denerwuje si� i daje mi znaki, �e czas najwy�szy odej��. Jeszcze chwila, a ulegn� jego milcz�cym namowom i oddal� si� nic nie wsk�rawszy, odejd� zwyci�ony. Nagle jogin czyni nieoczekiwany ruch r�k�, wskazuje nam wysok� palm� w pobli�u, idzie ku niej, daje znak by�my usiedli, a po chwili wci�� w milczeniu sam opuszcza si� na ziemi�. M�wi co� do bramina po tamilsku. Zauwa�am, i� g�os jego posiada dziwny d�wi�k i jeszcze jak�� w�a�ciwo��, kt�rej nie umiem okre�li�, a kt�ra mu nadaje niemal muzyczny rezonans. . - Pustelnik m�wi, i� jest got�w z panem m�wi� - t�umaczy m�j towarzysz i dodaje od siebie, �e w�drowa� on w ci�gu paru lat po nieznanych nadrzecznych okolicach. Przede wszystkim pytam o imi�, ale s�ysz� tak d�ugi szereg sylab, i� musz� go dla siebie nazwa� inaczej. Pierwsze jego imi� brzmi: �Brahmasugananda", posiada on jeszcze cztery inne r�wnie d�ugie lub d�u�sze, nie ma wi�c innej rady, jak zwa� go kr�tko Brahm�. Je�li mia�bym tu poda� wszystkie imiona, zape�ni�oby to pewnie ca�� stron�, tyle liter ka�de z nich posiada. - Prosz� mu powiedzie�, �e bardzo interesuje mnie joga i chcia�bym si� czego� o niej dowiedzie� - m�wi� memu towarzyszowi. Brahma potakuje ruchem g�owy us�yszawszy me s�owa przet�umaczone. - Tak, widz� to wyra�nie - m�wi z u�miechem - niech sahib zadaje pytania. - Jaki system jogi praktykujecie? - Systemem moim jest hatha joga, czyli joga opanowania i rz�dzenia cia�em. Jest ona najtrudniejsza ze wszystkich. Cia�o fizyczne i oddech musz� by� trenowane, nieraz si� z nimi walczy jak z upartymi mu�ami, p�ki nie zdob�dzie si� zupe�nej nad nimi w�adzy. Potem ju� �atwo przychodzi opanowa� nerwy i my�l. - A jaka z tego korzy��? Brahma patrzy zn�w w zadumie na rzek�. - Doskona�e zdrowie fizyczne, d�ugie �ycie i silna wola, to tylko par� zdobyczy, jakie daje hatha joga. Jogin, kt�ry staje si� mistrzem w tym systemie, zdobywa jeszcze �elazny hart i wytrzyma�o��, b�l 26 prawie go nie dotyka. Znam jednego, kt�ry przeszed� ci�k� operacj� bez �adnego nasennego �rodka zupe�nie spokojnie, bez oznak cierpienia. Nie doznaje si� r�wnie� uczucia zimna, mo�na by� nagim na mrozie, a jednak nie marzn��. Dobywam notatnik, gdy� widz�, i� rozmowa ta mo�e mi da� wi�cej ciekawego materia�u, ni� mog�em si� spodziewa�. Brahma u�miech si� zn�w, ale nie protestuje. - Pragn��bym wiedzie� co� wi�cej o tym systemie jogi - prosz�. - M�j mistrz �y� przez d�ugi czas w Himalajach, w�r�d �niegu, a nie nosi� nic wi�cej poza cienk�, pomara�czow� szat�. M�g� siedzie� nieraz po par� godzin nieporuszony w miejscu, gdzie woda zamarza�a momentalnie, a jednak nie odczuwa� zimna. Taka jest moc naszej jogi. - Jeste�cie jego uczniem? - Tak. Wiele mi jeszcze szczyt�w zostaje do zdobycia, wspinanie si� jest trudne. Po�wi�ci�em ju� dwana�cie lat nieustannych wysi�k�w codziennym �wiczeniom naszej jogi. - I rozwin�li�cie ju� w sobie jakie� niezwyk�e moce? Brahma potakuje lekkim ruchem g�owy, lecz milczy. Intryguje mnie i poci�ga coraz bardziej ten dziwny cz�owiek. - A czy m�g�bym si� dowiedzie�, jak zostali�cie joginem? - pytam prawie nie�mia�o. Na razie nie ma odpowiedzi. Siedzimy dalej w milczeniu pod szerokolistn� palm�. Dolatuj� krzyki dzikiego ptactwa z drugiego brzegu rzeki ��cz�c si� z ha�a�liw� rozmow� grupy ma�p, igraj�cych w koronach palm. Cicho pluszcze woda przy brzegu rzeczki. - Najch�tniej - brzmi nag�a odpowied� Brahmy. S�dz�, i� zrozumia�, �e pytania moje s� podyktowane czym� wi�cej ni� zwyk�� ciekawo�ci�. Chowa r�ce pod sw�j szal, wpatruje si� w drugi brzeg i zaczyna m�wi�: By�em dzieckiem spokojnym i samotnym, nie znajdowa�em �adnej przyjemno�ci w zwyk�ych dziecinnych rozrywkach; nie lubi�em bawi� si� z innymi dzie�mi, natomiast wa��sanie si� po polach i ogrodach by�o mi najmilsze. Ma�o kto rozumie zamy�lonego i milcz�cego ch�opca, tote� nie mog� powiedzie�, abym by� w�wczas szcz�liwy. Mia�em ze dwana�cie lat, gdy zdarzy�o mi si� us�ysze� przypadkiem rozmow� starszych, z kt�rej po raz pierwszy dowiedzia�em si� o istnieniu jogi. Zbudzi�a si� we mnie ch��, aby dowiedzie� si� o niej wi�cej. Pyta�em r�nych ludzi i zdoby�em od nich nieco ksi��ek w j�zyku tamilskim, z kt�rych dowiedzia�em si� o joginac�i wielu ciekawych rzeczy. Jak po d�ugiej podr�y w�r�d 27 1 pustyni ko� spragniony jest wody, tak umys� m�j pragn�� wiedzie� o nich coraz wi�cej. Lecz doszed�em do punktu, gdy zdawa�o si� niemo�liwe zdobycie dalszych wiadomo�ci. Pewnego dnia przerzucaj�c na nowo kt�r�� z mych ksi��ek zatrzyma�em si� na zdaniu: �Nie mo�na uczyni� prawdziwych post�p�w na drodze jogi bez kierownictwa nauczyciela". S�owa te uderzy�y mnie g��boko. Poczu�em nagle, �e nie znajd� nauczyciela, je�li nie opuszcz� domu i nie pow�druj� w �wiat. Ale rodzice nigdy nie daliby mi na to zezwolenia. Nie wiedz�c wi�c, co dalej czyni�, rozpocz��em w tajemnicy �wiczenia oddechowe, o kt�rych strz�pki informacji nachwyta-�em z ksi��ek. Nie pomog�o mi to, a raczej powa�nie zaszkodzi�o. Nie wiedzia�em w�wczas, �e bez kierunku do�wiadczonego nauczyciela nie jest bezpiecznie pr�bowa� tych �wicze�; moja �arliwa niecierpliwo�� by�a tak wielka, i� nie mog�em czeka�, a� spotkam kierownika. Po paru latach tych �wicze� przyszed� smutny rezultat - na szczycie g�owy pojawi�a si� ma�a ranka, zdawa�o si�, �e czaszka w najdelikatniejszym miejscu, na ciemieniu, zosta�a nadwyr�ona. Ranka krwawi�a, a ca�e me cia�o sta�o si� zimne i zdr�twia�e, jakby uchodzi�o ze� �ycie. Zdawa�o mi si�, i� umieram. Po paru godzinach takiego stanu mia�em dziwn� wizj�: ujrza�em wewn�trznym wzrokiem czcigodnego starca, jogina, kt�ry mi rzek�: �Widzisz teraz, do jak niebezpiecznego stanu doprowadzi�e� siebie przez te niedozwolone praktyki. Niech�e ci to b�dzie surow� przestrog�". Widzenie znik�o, ale od tej chwili m�j stan polepszy� si� i po pewnym czasie wr�ci�em do zdrowia. Blizna pozosta�a do dzi�. Brahma pochyla g�ow�, by�my mogli sprawdzi�. Niedu�a wyra�na blizna jest wyra�nie widoczna. - Po tym gorzkim do�wiadczeniu zaniecha�em wszelkich �wicze� oddechowych i czeka�em lat par�, a� wi�zy rodzinne nieco si� rozlu�ni�y daj�c mi wi�cej swobody. Pochwyci�em pierwsz� sposobno��, by opu�ci� dom i pow�drowa� w poszukiwaniu nauczyciela. Wiedzia�em, �e najlepsz� metod�, by wypr�bowa� nauczyciela, jest pomieszka� z nim przez par� miesi�cy. Znalaz�em paru i podzieli�em czas mi�dzy nich, lecz wkr�tce, zawiedziony, wr�ci�em do domu. Jedni stali na czele wielkich klasztor�w, inni byli kierownikami uczelni wiedzy duchowej, lecz �aden mnie nie zadowoli�. Dawali mi du�o z filozofii, lecz bardzo ma�o z w�asnego do�wiadczenia. Wi�kszo�� powtarza�a tylko to, czego si� nauczy�a z ksi�g, ale ma�o mog�a da� praktycznych wskaz�wek. Nie �akn��em teorii ksi��kowych, pragn��em do�wiadcze� praktycznych jogi. Szukaj�c tak odwiedzi�em a� dziesi�ciu nauczycieli, lecz �aden z nich nie zdawa� si� 28 f I prawdziwym mistrzem jogi. Nie rozpacza�em jednak. Moja m�o-I dzie�cza �arliwo�� pali�a si� coraz �ywszym p�omieniem, a niepowo- Idzenia wzmaga�y tylko m� wol� osi�gni�cia celu, pomimo wszelkich trudno�ci. I - Zbli�a�em si� ju� do wieku m�skiego i mog�em decydowa� | o sobie, postanowi�em wi�c na zawsze opu�ci� dom rodzicielski, ' wyrzec si� �wieckiego �ycia i po�wi�ci� si� szukaniu prawdziwego i nauczyciela - cho�by do �mierci. I tak, ruszaj�c w jedenast� m� ! w�dr�wk�, po�egna�em rodzinny dom. Zaszed�em po pewnym czasie ;* do du�ej wsi niedaleko Tena�or (Tanjore); po porannej k�pieli w rzece szed�em wzd�u� jej brzeg�w, a� ujrza�em malutk� �wi�tyni� z czerwonego kamienia; z ciekawo�ci� zajrza�em do wn�trza i ujrza-, �em ze zdziwieniem szereg ludzi siedz�cych wok� jakiego� cz�owieka prawie zupe�nie nagiego, mia� bowiem na sobie tylko w�sk� przepask�. Wszyscy obecni patrzyli na� z wyrazem najwi�kszej czci. Przygl�da�em si� jego twarzy - by�o w niej co� dostojnego, pe�nego powagi i jakiej� dziwnej tajemniczo�ci. Wci�� sta�em u wej�cia jak przykuty i zaczarowany. Zrozumia�em po chwili, �e jest to specjalne zebranie, na kt�rym starzec daje jakie� wskaz�wki zgromadzonym, i odczuwa�em �ywo, �e ten cz�owiek jest joginem prawdziwym, mistrzem pierwszorz�dnym, a nie tylko oczytanym, pe�nym wiedzy ksi��kowej specjalist� od duchowo�ci. Nie m�g�bym wyt�umaczy�, dlaczego to odczu�em. W pewnej chwili nauczyciel zwr�ci� si� w m� stron� i oczy nasze spotka�y si�. Us�ucha�em w�wczas wewn�trznego rozkazu i wszed�em do wn�trza. Pozdrowi� mnie przyja�nie, wskaza� miejsce i rzek�: - Sze�� miesi�cy temu polecono mi wzi�� ci� na ucznia. A teraz przyszed�e�. Przypomnia�em sobie w tej chwili z rado�ci�, �e dok�adnie sze�� miesi�cy up�yn�o, odk�d po raz jedenasty opu�ci�em dom. Tak oto znalaz�em mego mistrza. Odt�d towarzyszy�em mu wsz�dzie. Czasem zachodzi� do miast, to zn�w w�drowa� w ustronia le�ne i samotne d�ungle. Przy jego pomocy czyni�em szybkie post�py w jodze, i nareszcie znalaz�em zadowolenie i szcz�cie. Nauczyciel m�j by� joginem o g��bokim do�wiadczeniu, szed� drog� hatha jogi, czyli drog� opanowania cia�a fizycznego. Istnieje kilka system�w jogi, bardzo r�nych w swych metodach i �wiczeniach, a ten, kt�rego ja si� nauczy�em, jest jedynym zaczynaj�cym si� od cia�a fizycznego, a nie od umys�u. Uczy� mnie r�wnie� opanowania oddechu. Raz musia�em przez czterdzie�ci dni po�ci�, by si� przygotowa� do otrzymania jednej z wielkich pot�g jogi. � 29 Mo�e pan sobie wyobrazi�, jak by�em zdziwiony, gdy pewnego dnia nauczyciel m�j zawo�a� mnie i rzek�: % � Ca�kowite odej�cie od �wiata jest jeszcze nie dla ciebie. Wr�� d�t rodziny i prowad� normalne �ycie. O�enisz si� i b�dziesz mia�f dziecko. W trzydziestym dziewi�tym roku �ycia pewne nauki b�d� ci udzielone i wkr�tce staniesz si� wolny; wtedy b�dziesz m�g� zn�w" odej�� od zwyk�ego �ycia. P�jdziesz w�wczas w lasy i zag��bisz si�f w samotnej medytacji, a� osi�gniesz cel, do kt�rego d��y ka�dy! jogin. B�d� czeka� na ciebie - w�wczas do mnie powr�cisz. 1 Us�ucha�em jego rozkazu i powr�ci�em do mej wioski. Wkr�tceJI o�eni�em si� z wiern� i oddan� kobiet�, kt�ra, jak mi by� mistrzj przepowiedzia�, urodzi�a mi dziecko, lecz sama nied�ugo umar�a. Rodzice moi ju� nie �yli, wi�c opu�ci�em sw� wiosk� i przenios�em si� tutaj, do domu s�dziwej wdowy, kt�ra mnie zna od dziecka, bo pochodzi z tej samej miejscowo�ci. Prowadzi mi ona gospodarstwo; lata nauczy�y j� dyskrecji i milczenia, wi�c pozostawia mi zupe�n� swobod� �ycia tak jak chc�, w takim oddaleniu od ludzi i gwaru, jak tego wymagaj� przepisy naszej szko�y. Brahma milknie, a ja pozostaj� pod tak silnym wra�eniem jego opowie�ci, �e m�j umys� i j�zyk wiecznie zadaj�cy pytania s� te� uciszone na chwil�. Dwie, trzy minuty zupe�nego milczenia, po czym Brahma wstaje i powoli kieruje si� ku domowi. Idziemy za nim, Droga prowadzi przez gaje palmowe i �liczne krzaki kazuaryny* rzeka po�yskuje w s�o�cu. Idziemy tak prawie godzin� wzd�u� jej brzegu, a� dochodzimy do zamieszka�ych uliczek. Rybacy, wed�ug pradawnego zwyczaju, �owi� ryby nie z �odzi i nie z brzegu, lecz wchodz�c g��boko, a� po pier� w wod�, gdzie stoj� godzinami trzymaj�c sieci swe lub koszyki. R�nobarwne ptaki, raz po raz muskaj�ce wod�, dodaj� malowni-czo�ci ca�emu krajobrazowi. Lekki wietrzyk od morza przynosi jakie� aromatyczne zapachy i ch�odzi nam twarze. Dochodzimy do drogi, gdzie musz� z �alem opu�ci� brzeg rzeki. Stado kwicz�cych prosi�t, gnanych przez star� kobiet� z niskiej kasty, uzbrojon� w kij bambusowy, zachodzi nam drog�. Brahma odwraca si�, by nas po�egna�. Wyra�am nadziej�, �e wolno mi b�dzie wkr�tce zn�w go zobaczy�. Godzi si�. Odwa�am si� w�wczas spyta�, czy nie m�g�bym dost�pi� zaszczytu powitania go u siebie. Ku najwy�szemu zdumieniu bramina zgadza si� ch�tnie i obiecuje przyj�� tego� wieczoru. 30 fr �& �& Wraz z zapadni�ciem zmierzchu oczekuj� z niecierpliwo�ci� Brahmy. Tyle pyta� ci�nie mi si� do g�owy. Jego kr�tki �yciorys zaj�� mnie i zaintrygowa�, a dziwny jego charakter poci�ga mnie i zdumiewa. Gdy s�u��cy oznajmia jego przybycie, schodz� po�piesznie ze stopni werandy i witam go sk�adaj�c r�ce d�o�mi ku sobie. Nauczy�em si� bardzo pr�dko tego znaku pozdrowienia powszechnie u�ywanego w Indiach. Symbolizm jego mo�e zda si� dziwny moim zacho