16189

Szczegóły
Tytuł 16189
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16189 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16189 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16189 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ODKRYWCY I ZDOBYWCY Przek�ad Jadwigi Butakowskiej WYDAWNICTWO ��L�SK" KATOWICE 1976 ytul orygina�u czeskiego OBJEVITELE A DOBYVATELE" (pracowanie graficzne OZEF MAREK �i k - (J-'-'-*' '�' 7.1M. KL ,._-, WM�JM\tfW. NR. , M. V. KHATOCHYlL, 1962 ODKRYWCY, ZDOBYWCY... Odkrywcy nowych l�d�w, nowych cz�ci �wiata... Statek odwa�nych marze� rusza w nieznane! Dzi�b jego tnie spienione grzbiety fal, omasztowanie na wype�niaj�cym �agle wietrze zgrzyta i skrzypi, a na wysokim kasztelu brzuchatej ka-raweli kapitan pochyla si� nad ig�� kompasu: troski zmarszczkami pokrywaj� mu czo�o, my�l goni my�l � ilo�� przebytych przez statek w ci�gu dnia mil morskich, stopnie szeroko�ci i d�ugo�ci geograficznej, k�ty pozycji gwiazd, kt�re o p�nocy znajd� si� w zenicie... ... a statek p�ynie noc� i dniem. Sterniku! Ster na burt�! Zbli�a si� ju� chwila, gdy marynarz w bocianim gnie�dzie na przednim maszcie zawo�a: �Ziemia! Ziemia na horyzoncie!" C� w tym dziwnego, �e ka�demu zaraz przychodzi na my�l Kolumb! Ten niezwyk�y genue�czyk, wspominany wielokrotnie w podr�cznikach, powie�ciach i dramatach � jako pierwszy odkrywca Ameryki. Nic bardziej fa�szywego! Kolumb nie by� pierwszym z Europejczyk�w, kt�ry przybi� do brzeg�w nowej, ameryka�skiej cz�ci �wiata. Nie by� te� ani pierwszym, ani najs�awniejszym z tych ludzi, kt�rzy ca�e serce i wszystkie si�y po�wi�cili odkrywaniu tajemniczych dalekich l�d�w. I je�li nawet na miejsce Kolumba wstawimy nazwiska: Magellana, Corteza czy Pizarra, odpowied� b�dzie jeszcze dalsza od prawdy. Tych bowiem dzielnych ludzi � nikt nie neguje nale�nej im �wiatowej s�awy � dlatego znamy tak dobrze, �e byli to �ludzie biali", Europejczycy tak jak my. Z u�miechem pob�a�liwo�ci wprawdzie traktujemy uczonych �redniowiecza, kt�rzy wierzyli, �e kula ziemska jest nieruchomym centrum wszech�wiata, wok� niego za� kr��y S�o�ce i inne cia�a niebieskie. I z tak� sam� pewno�ci� siebie dochodzimy cz�sto do wniosku, �e to bia�a rasa pierwsza nios�a- we wszelkich dziedzinach i zakresach dzia�ania owe pochodnie, kt�re rozprasza�y mroki nieznanych dot�d tajemnic. A przecie� w czasach, gdy Europ� pokrywa�y jeszcze puszcze i grz�zawiska, gdzie gromady �owc�w stacza�y ci�kie walki o �ycie, w innych cz�ciach �wiata rozkwita�y ju� bogate i r�norodne cywilizacje i kultury. Jeszcze dzi� nie umiemy dok�adnie wyobrazi� sobie, jak mogli dawni Egipcjanie � bez znajomo�ci nowoczesnej techniki �� wznosi� swe olbrzymie piramidy na 2800 do 2750 lat przed nasz� er�! Jak mogli poprzednicy meksyka�skich Maj�w � w nie mniej odleg�ych staro�ytnych czasach � budowa� wyniesione tak wysoko nad ziemi� swe niedawno dopiero odkryte wspania�e gmachy �wi�ty�, na kt�re olbrzymie bloki kamieni i ska� musieli sprowadza� z odleg�o�ci wielu setek kilometr�w? Spr�bujmy wreszcie ustawi� obok siebie staroindyjskie i staro-chi�skie dzie�a sztuki oraz prymitywne wyroby wielu im wsp�czesnych artyst�w europejskich! (Wszystko to musi nas przekona�, �e �bia�ym twarzom" wi�cej skromno�ci przystoi; oczywi�cie jest prawd�, �e ich wyprawy odkrywcze istotnie zapisa�y si� w dziejach jedn� charakterystyczn� cech�, kt�r� nies�ychanie g�rowa�y nad wszelkimi podobnymi przedsi�wzi�ciami innych ras. T� przoduj�c� europejsk� cech� by� �sacra auri fames" � �wi�ty g��d z�ota, kt�ry by� motorem dzia�ania bia�ych odkrywc�w i doprowadzi� ich do masowych rzezi, rabunk�w, grabie�y i okrucie�stw, kt�rych nikt ju� z historii nie wykre�li). Gdzie powsta�y pierwsze wielkie skupiska ludzkie, pierwsze wsp�lnie zorganizowane siedziby i warunki �ycia, pierwsza cywilizacja? Gdzie ustali�y si� najbardziej dojrza�e o�rodki rozwojowe, sk�d ludzie zacz�li po raz pierwszy przenika� do s�siednich, nieznanych kraj�w? By�y to krainy nad Morzem �r�dziemnym, dalej doliny rzek Eufratu i Tygrysu, tzw. Mezopotamia, dorzecze Gangesu i Brah- maputry, czyli Indie Przedgangesowe, dolina Nilu w p�nocnej Afryce, wreszcie r�wniny wzd�u� rzek Huang-ho i Jangcy, a wi�c dzisiaj �rodkowe Chiny. Po drugiej stronie kuli ziemskiej, na l�dzie ameryka�skim, wyst�puj� dwa wielkie o�rodki dawnych kultur: kultury Maj�w i ich poprzednik�w w Meksyku oraz kultury Ink�w w dzisiejszym Peru. Dlaczego o�rodki przysz�ych wielkich cywilizacji i kultur powsta�y w�a�nie na wymienionych terenach? Najwyra�niej dlatego, �e istnia�y tam, stworzone przez przyrod�, wyj�tkowo sprzyjaj�ce temu warunki. Spojrzawszy na map� odnajdujemy wszystkie te kraje �� z wyj�tkiem Peru w Ameryce Po�udniowej � w tej samej strefie: mi�dzy 15� i 45� szeroko�ci geograficznej p�nocnej. To w�a�nie strefa, kt�r� cechuje �agodny klimat, urodzajna ziemia, dostateczna ilo�� wilgoci i ciep�a, lecz jeszcze bez bujnej, tropikalnej wegetacji, upa��w i deszcz�w. Dalej na p�noc ci�gnie si� ju� strefa ostrzejsza, po prostu surowa: wielkie r�nice p�r roku, srogie zimy, a wraz z nimi �niegi i lody. Ze wzgl�du w�a�nie na ten sw�j charakter owe le��ce dalej na p�noc tereny nie stwarza�y warunk�w dla rozwoju cz�owieka w czasach, kiedy ludzie nie umieli jeszcze okie�zna� i wykorzysta� przyrody, kiedy na odwr�t: przyroda silniejsza by�a od cz�owieka. St�d te� w krainach p�nocnych ludzie musieli ca�� sw� energi� koncentrowa� na obronie �ycia i egzystencji, nie mieli wi�c czasu na zajmowanie si� udoskonalaniem swych narz�dzi pracy i walki. A jak przedstawia�y si� sprawy na terenach po�o�onych bardziej na po�udnie, w krajach tropikalnych? Ca�kowicie odmiennie. Do�� by�o r�k� si�gn�� po banana, str�ci� kamieniem orzech kokosowy, nazbiera� troch� bulw, nazrywa� rosn�cych wsz�dzie obficie soczystych owoc�w � by zaspokoi� g��d. Czasem jad�ospis urozmaica�a ryba lub zabite strza�� z �uku zwierz�. Nic tam nie zmusza�o cz�owieka do wydatkowania wi�kszej ilo�ci energii ponad konieczn� potrzeb�, do uciekania si� do wynalazczo�ci � i bez tego by� syty. Tropikalne upa�y, ulewy, duszne powietrze w g�stwinie bujnej wegetacji, wywo�uj�ce uczucie znu�enia, tak�e nie sprzyja�y jakiej� konkretniejszej, wymagaj�cej wysi�ku dzia�alno�ci. Tak wi�c g��wne o�rodki rozwojowe ustali�y si� tam, gdzie przyroda nie sprawia�a zbyt wielkich trudno�ci w wy�ywieniu dzia�alno�ci ludzi, gdzie zarazem ka�da praca i jej udoskonalanie przynosi�y wyra�nie wi�ksze korzy�ci. Stanowi�o to bodziec dla Ludzkiej wynalazczo�ci, od wiek�w nastawionej na to, by wy�ywi� si� jak naj�atwiej, pracowa� w tym celu jak najmniej, wszystko co potrzebne � p�niej tak�e i niepotrzebne � zdobywa� i wyrabia� naj�atwiej, najszybciej, najtaniej. Wszystkie te usi�owania to si�a nap�dowa post�pu ludzko�ci. Znamy ju� g��wne o�rodki najbardziej rozwini�tych cywilizacji i kultur. Nic wi�c dziwnego, �e z tych w�a�nie �rodowisk najbardziej zaawansowanych najwcze�niej i naj�mielej wyruszali do nieznanych krain na wyprawy badawcze � jako najlepiej do takich zada� przygotowani � pierwsi odkrywcy i zdobywcy. Co od wiek�w gna�o cz�owieka, co zmusza go do dzi� i zmusza� b�dzie zawsze do porzucania w�asnego, bezpiecznego dachu nad g�ow�, do wypraw w kraje nieznane, w tajemnicze �wiaty? Odpowied� jest bardzo prosta. Ka�de dziecko, gdy tylko nauczy si� korzysta� z swych zmys��w, rozpoczyna odwieczn� w�dr�wk� do tajemnic �wiata, staraj�c si� odkry�, pozna� wszystko, co je otacza, przy pomocy dotyku, wzroku, s�uchu, w�chu i smaku. Wszystko, czego dziecko dosi�gnie, podnosi przede wszystkim do ust � mo�e da�oby si� to zje��? Identycznie ten sam rodow�d mia�a i ma ciekawo�� doros�ego cz�owieka, a tak�e i wi�kszych zespo��w ludzkich: rod�w, plemion, narod�w. Od najdawniejszych czas�w kusi�a ona, by zobaczy�, co jest tam �dalej", gdzie nikt jeszcze nie by�. I zn�w za wszystkim tym kryje si� znane nam ju�: mo�e znajdzie si� tam co� do jedzenia? Ju� w tak zwanej �epoce kamiennej", kiedy ludzie nie znaj�c jeszcze w og�le metali wyrabiali bro� i narz�dzia z ciosanego i szlifowanego kamienia, wtedy ju� z nadmiernie licznych gromad od��cza�y si� grupy �nadliczbowych" i w�drowa�y w okolice niezamieszka�e szukaj�c nie wykorzystanej, nie nale��cej do nikogo ziemi, kt�ra mog�aby ich wy�ywi�. Kiedy ludzie umieli ju� udoskonala� bro� my�liwsk�, w�drowali z miejsca na miejsce w poszukiwaniu nowych, bogatych w zwierzyn� �owisk. Jeszcze p�niej, gdy znana ju� by�a ludziom uprawa ziemi, cel ich w�dr�wek stanowi�o poszukiwanie urodzajnej, nie wyeksploatowanej ziemi; 8 pragn�li zanurzy� swe rad�a w �yzn�, dziewicz� gleb� lub przygotowa� pola pod ork� przez wypalanie le�nych zaro�li. W miar� jak spo�eczno�� ludzka udoskonala�a swe narz�dzia, bro� i �rodki transportu, �atwiej by�o podejmowa� dalekie wyprawy, zapuszcza� si� w coraz odleglejsze, nie znane dot�d okolice. Z o�rodk�w dojrza�ej ju� cywilizacji wysuwa�y si� pierwsze macki � byli to kupcy i wojownicy. W gruncie rzeczy niewielkie by�y mi�dzy nimi r�nice: iarawanom kupieckim towarzyszy�y mocne, uzbrojone eskorty, wojownicy za� podejmowali liczne wyprawy, by zdoby� poszukiwane towary. Gdy spraw� za�atwiano na drodze pokojowej, nazywa�o si� to handlem, gdy la�a si� przy tym krew, okre�lano to jako rozb�j lub troch� delikatniej: zdobycz lub �up. W czwartym i trzecim tysi�cleciu przed nasz� er� karawany kupieckie w�drowa�y ju� z Mezopotamii do Mniejszej Azji, do kraj�w le��cych na wschodnim wybrze�u Morza �r�dziemnego; by�o to prawdopodobnie w tym samym czasie, gdy od drugiej strony zbli�ali si� Egipcjanie, kt�rzy wtargn�wszy na p�wysep Synaj przeszli do Fenicji i Syrii. W tym samym tak�e czasie Egipcjanie odkryli drog� na wsch�d do Morza Czerwonego oraz na po�udnie do Nubii. O jednej z takich �handlowych" wypraw m�wi wyryty na skale napis egipski, �e towarzyszy� jej: �dow�dca wojsk szerz�cych w obcym kraju strach przed kr�lem". Bardziej szczeg�owe informacje istniej� o podobnej wyprawie egipskiej, kt�ra w latach 1525�1503 p.n.e. wyruszy�a na po�udnie Afryki, do kraju �Punt". Wracaj�c przywioz�a stamt�d: �wiele wonnego drzewa, moc �ywicy mirry, �wie�e drzewka mirry, drzewo hebanowe, czyst� ko�� s�oniow�, srebro, z�oto, ma�� do oczu, pawiany, koczkoda-ny> psy> sk�ry po�udniowych panter oraz tubylc�w i ich dzieci. Nigdy �adnemu z �yj�cych na p�nocy kr�l�w nie przywieziono nic podobnego." W staro�ytno�ci narodem najbardziej przedsi�biorczym w handlu nad Morzem �r�dziemnym byli �yj�cy na jego wschodnich wybrze�ach Fenicjanie. Dla wszystkich innych narod�w morze by�o raczej przeszkod� w ekspansji, Fenicjanom natomiast � kiedy ci ruchliwi �eglarze nauczyli si� budowa� szybkie i zwrotne statki o nap�dzie wios�owym � morze oddawa�o us�ugi. Korzystne usytuowanie mi�dzy Zachodem i Wschodem przes�dzi�o o roli Fe- nicjan jako po�rednik�w w obustronnym handlu, na kt�rym rzecz prosta kupcy feniccy dobrze zarabiali. St�d te� ich olbrzymie zainteresowanie kwesti� udoskonalenia �rodk�w transportu morskiego. W �smym i si�dmym stuleciu p.n.e. ju� na ca�ym wybrze�u Morza �r�dziemnego istnia�y rozsiane fenickie kolonie i osady handlowe. Wkr�tce potem statki Fenicjan przep�ywa�y Gibraltar, penetrowa�y zachodnie brzegi P�wyspu Pirenejskiego wychodz�ce ju� na Ocean Atlantycki, dociera�y do Wysp Brytyjskich przywo��c stamt�d cyn�. I tu napotykamy pierwsz�, istotnie �odkrywcz�" w pe�nym tego s�owa znaczeniu wypraw�. Z sz�stego wieku p.n.e. zachowa�a si� informacja o podr�y, jak� odby� �eglarz Hanno z Kartaginy (Kartagina to bogata kolonia fenicka) wzd�u� zachodnich wybrze�y Afryki. Flota jego z�o�ona z sze��dziesi�ciu statk�w pi��-dziesi�ciowios�owych wioz�a trzydzie�ci tysi�cy m�czyzn i kobiet. Z tak znacznej ilo�ci Fenicjan p�ci obojga zabranych na wypraw� �atwo domy�li� si� jej celu � Hanno mia�o na zachodnich wybrze�ach Afryki, mo�liwie najdalej na po�udnie, zak�ada� kolonie handlowe, osady i stacje nadmorskie. Za rz�d�w faraona egipskiego Necho (603�592 p.n.e), w jego s�u�bie i z jego rozkazu, Fenicjanie dokonali jakoby op�yni�cia Afryki. Wed�ug historyka greckiego Herodota skierowali si� z Morza Czerwonego na po�udnie, przep�yn�li ko�o dzisiejszego Przyl�dka Dobrej Nadziei i posuwali si� wzd�u� afryka�skich brzeg�w tak d�ugo na p�noc, a� przez Gibraltar powr�cili zn�w na Morze �r�dziemne. Nie,wiadomo, czy wiedza historyczna zdo�a t� informacj� potwierdzi�. Lecz gdyby nawet okaza�a si� ona fa�szywa, pozostanie jednak niezbity fakt, �e Fenicjanie zachodnim brzegiem Afryki dotarli bardzo daleko na po�udnie, podobnie jak wzd�u� brzeg�w wschodnich dop�yn�li co najmniej do Somali. �eglarskie wyprawy Fenicjan drog� morsk� przesun�y granice najdalej, a� tam, gdzie zetkn�y si� ze �wiatem antycznym narod�w znad Morza �r�dziemnego. Drog� l�dow� granice te przesun�li najdalej Rzymianie, ostatni w�adcy teren�w �r�dziemnomorskich staro�ytnego �wiata. Ze swych baz w Italii rozszerzali swoje pa�stwo wzd�u� wszystkich bez wyj�tku europejskich, azjatyckich i afryka�skich brzeg�w Morza �r�dziemnego, by stamt�d wdziera� si� coraz dalej w g��b 10 l�d�w, podbija� jeden nar�d po drugim. I tak w Europie sta�y si� prowincjami rzymskimi: ca�y P�wysep Pirenejski, Wyspy Brytyjskie, Francja, znaczna cz�� Niemiec. Legiony rzymskie w Europie �rodkowej przedar�y si� przez Alpy a� nad Dunaj i dalej na wsch�d, rozbi�y swe obozy na ziemiach S�owacji, obsadzi�y Ba�kany, brzegi Morza Czarnego. Dalsz� prowincj� sta�a si� Azja Mniejsza i tereny nadbrze�ne a� po Egipt. Wreszcie w Afryce P�nocnej zwarty pas wybrze�y, si�gaj�cy a� na wprost Gibraltaru, zamyka� �w olbrzymi pier�cie� pot�nego Imperium Rzymskiego, ol�niewaj�cego reszt� �wiata swym bogactwem i pot�g� wojskow�. Nie ma w�tpliwo�ci: dzie�em Rzymian by�y podboje i ujarzmianie narod�w. Na nazw� �odkrywc�w" nie zas�u�yli. Szukaj�c w tamtych czasach ludzi naprawd� zas�uguj�cych na to miano, musimy zwr�ci� si� w inn� stron� � na Daleki Wsch�d. JEDWABNY SZLAK Czas: drugie stulecie przed nasz� er�. Miejsce: Chiny. G��wna osoba akcji: Czang Cie�. DRUGIE stulecie przed pocz�tkiem naszej ery... Kiedy w Europie �rodkowej odg�osy historii zag�usza szum prastarych bor�w i okrzyki nieznanych �owc�w i rozmaitych �barbarzy�skich" plemion � kt�re p�niej dopiero wej�� maj� na aren� dziej�w � przenie�my si� w �wiat nieznany: od Morza �r�dziemnego na wsch�d, coraz dalej i dalej, wiele tysi�cy kilometr�w, gdzie drog� zn�w zagrodzi nam morze. Lecz tym razem b�dzie to bezbrze�ny przestw�r Oceanu Spokojnego, za� brzeg, na kt�rym si� zatrzymamy, to brzeg chi�ski. Dlaczego wtedy w�a�nie Chiny sta�y si� kolebk� odkrywczych tendencji i s�ynnej, pe�nej przyg�d wyprawy Czang Ciena, z kt�r� niewiele tylko wypraw badawczych mo�na por�wna�, jakkolwiek od tamtych czas�w up�yn�y ju� prawie dwadzie�cia dwa stulecia? Mniej wi�cej na dwie�cie lat przed pocz�tkiem naszej ery, w Chinach, po d�ugim okresie zamieszek, obj�a rz�dy nowa dynastia, kt�rej za�o�yciel pochodzi� z najni�szych warstw administracji prowincjonalnej. Dynastia ta- rz�dzi�a p�niej pa�stwem chi�skim przez cztery stulecia jednocz�c je w zwart� ca�o��. Ju� pierwszym w�adcom z rodu Han uda�o si� umocni� podstawy pa�stwa chi�skiego, zaprowadzi� �ad i zapewni� dobrobyt. Osi�gn�li to drog� rozszerzenia zakresu w�adzy centralnej, kosztem przede wszystkim rodowej szlachty feudalnej, kt�rej wp�yw na rz�dzenie pa�stwem znacznie zmala�. W �lad za tym nast�pi� rozkwit rzemios�a i podniesienie poziomu rolnictwa. Pa�stwo obj�o r�wnie� w�asn� administracj� (w formie monopolu pa�stwowego) najwa�niejsze dzia�y gospodarki, mi�dzy innymi tak�e bicie monety, kt�rej warto�� nie ulega�a ju� wahaniom (na p�tora tysi�ca lat przed Europ�!). Pieni�dz wi�c � ze wzgl�du na sta- 13 �o�� i solidno�� warto�ci � sta� si� podstaw� olbrzymiego rozwoju handlu i gospodarki kapita�owej. W zwi�zku z tym kupcy chi�scy i finansi�ci przede wszystkim, specjalnie zainteresowani sprawami handlu zagranicznego, apelowali do cesarza, by postara� si� wreszcie rozerwa� zaczarowany kr�g, zaciskaj�cy si� szczelnie wok� Chin, izoluj�c je od reszty �wiata. Co tworzy�o ten zaczarowany kr�g? Od p�nocy nieprzyjazne, zimne, kamieniste lub stepowe tereny, z rzadka tylko zaludnione przez prymitywnych koczownik�w, nie budz�ce zainteresowania, niewarte wprost uwagi. Od wschodu ogromny, zdaj�cy si� nie mie� ko�ca ocean. Od p o-� u d n i a niedost�pne po�acie puszcz i wysokich �a�cuch�w g�rskich, zamieszka�ych pod�wczas przez dzikie plemiona, a stanowi�ce wieczne siedlisko zab�jczej malarii (dzisiejsze Chiny po�udniowe i Indie p�nocno-wschodnie). A od zachodu? Na zachodzie � dok�d najcz�ciej bieg�y spojrzenia chi�skich kupc�w i w�adc�w pa�stwa � pi�trzy�y si� przeszkody niemal nie do pokonania. Na przestrzeni tysi�cy kilometr�w przyroda wytworzy�a tu bezludne, piaszczyste pustynie i skaliste masywy g�rskie, gdzie latem s�o�ce pali�o nawet powierzchnie kamieni, zim� za� bez�nie�ny wicher gna� ca�e chmury k�uj�cego piasku. Nigdzie jak okiem si�gn�� ani �ladu trawy, a tam, gdzie pokazywa�a si� woda, trawa gni�a w s�onych mokrad�ach, pojawia�a si� i znika�a w w�druj�cych jeziorach. A jednak i na tych kra�cach �wiata, pozbawionych na poz�r ludzi i zwierz�t, istnia�o �ycie. Tyle tylko, �e dla w�drowca, przedzieraj�cego si� w ustawicznej walce z g�odem i pragnieniem przez pustynie i prze��cze g�rskie, ka�dy przejaw �ycia na tych terenach oznacza� � �mier�. Nios�y j� bowiem dzikie plemiona koczownicze, gro�ni Siung-nu, prawdziwi w�adcy tych step�w �rodkowej Azji. Na ma�ych, szybkich konikach, od lat najm�odszych jakby wro�ni�ci w siod�a, pojawiali si� na pustych jeszcze przed chwil� kra�cach horyzontu i p�dz�c galopem do samotnego je�d�ca czy karawany spadali na� jak piorun, kt�ry uderza w stoj�ce na r�wninie samotne drzewo. Gdy tylko jaka� karawana przekroczy�a wschodnie granice chi�skiego pa�stwa, ju� niewidzialni szpiedzy Siung-nu nie spuszczali jej z oka przekazuj�c wie�� dalej, a� dotar�a do w�adcy 14 i wodza, kt�ry zwo�ywa� wojownik�w i w dogodnym miejscu r�a� na karawan�. Wysy�ane przeciwko Siung-nu karne ekspedycje wojskowe nie dawa�y rezultat�w; Siung-nu byli niedo�cigli i nieuchwytni, mieszkaj�c bowiem w namiotach cz�sto zmieniali swe siedziby. Przy tym, je�li zaistnia�a potrzeba, ich w�dz naczelny, szan-jii, m�g� b�yskawicznie zwo�a� swych konnych poddanych, kt�rzy zje�d�ali si� zar�wno z pustyni Gobi, jak od brzeg�w jeziora Kuku-nor i ze zboczy g�r Nan-Szan. I nim ktokolwiek si� spostrzeg�, ju� nieprzejrzane masy je�d�c�w sta�y w pogotowiu, armia wyrasta�a jakby spod ziemi. W ten spos�b Siung-nu pozbawiali Chi�czyk�w mo�liwo�ci przenikni�cia na zach�d, co gorsza: naje�d�ali tak�e rdzenne chi�skie ziemie na p�nocnych kra�cach pa�stwa. Jednak za dynastii Han zdo�ano przynajmniej zlikwidowa� te wypady na tereny chi�skie. Mimo to drog� na zach�d w dalszym ci�gu zamyka�a stworzona przez Siung-nu �mierciono�na bariera nie do przebycia, gro�niejsza ni� wszelkie przeszkody stawiane przez wrog� przyrod�. A przecie� w�a�nie teraz, bardziej ni� kiedykolwiek, handel chi�ski i ekspansywne tendencje pa�stwa powinny za wszelk� cen� prze�ama� dotychczasow� izolacj� Chin i to przede wszystkim w kierunku zachodnim. Dlaczego? Mimo szczelnej zapory, jak� tworzy�a przyroda i zagro�enie ze strony Siung-nu, przenika�y jednak do Chin wiadomo�ci, �e gdzie� daleko na zachodzie azjatyckiej cz�ci �wiata istniej� niezmiernie bogate kr�lestwa i pa�stwa, kt�rych .niezwyk�e, wspania�e i drogocenne wyroby ol�niewaj� ludzkie oczy niby tysi�ce s�o�c odbitych w kroplach porannej rosy. Wie�ci te m�wi�y o nadzwyczajnych kruszcach, cudownych materia�ach, fantastycznych wyrobach i nieznanych zwierz�tach � a� si� ludziom w g�owach m�ci�o. Od czasu do czasu dociera�y do r�k kupc�w chi�skich poszczeg�lne okazy tych zachodnioazjatyckich towar�w � ale za jak� cen�! Takie okruchy z bogato zastawionego sto�u zachodu sprzedawali niekiedy Chi�czykom handlarze Siung-nu, kiedy przypadkiem okaza�o si�, �e korzystniej jest na kupcach chi�skich dobrze zarobi�, ni� poder�n�� im gard�a. Ale jak dotrze� do �r�d�a owych kusz�cych bogactw? Dniem ,15 i noc� rozmy�lali nad tym chi�scy kupcy i przedsi�biorcy, zastanawia� si� cesarz i jego dw�r... Co zrobi�, by podbi� te dalekie kraje i w��czy� je do w�asnego pa�stwa? Nie tyle szalona odleg�o��, nawet nie gro�ne warunki podr�y czy wrogo�� przyrody stanowi�y przeszkod� nie do pokonania � byli ni� od dawna i pozostawali nadal owi przekl�ci, niezwalczeni, nieuchwytni Siung-nu! Wreszcie na dw�r chi�ski dotar�a wiadomo��, kt�r� warto by�o rozwa�y�. Dzia�o si� to za rz�d�w cesarza Wu, sprawuj�cego w�adz� w latach 140�87 przed nasz� er�. Wiadomo�� m�wi�a, �e Siung-nu maj� pot�nego wroga, nar�d Wielkich Jiie-czy. Byli oni co prawda dwukrotnie przez Siung-nu pobici, potem jednak osiedlili si� na zachodzie za g�rami tworz�c tam wielkie, bogate pa�stwo. Gdzie si� ono dok�adnie znajdowa�o, wiadomo�� nie wspomina�a. (Dolina za g�rami Hindukusz, dzi� p�nocny Afganistan). Okre�la�a jednak kierunek podsuwaj�c zarazem pewien plan. Je�eli pot�ga samych Chin nie zdo�a pokona� Siung-nu, to na pewno w przymierzu z Wielkimi Jue-czy da sobie z nimi rad� atakuj�c znienawidzonego wroga z dw�ch stron. Tylko jak si� porozumie� z tym nowym, domniemanym jak dot�d sprzymierze�cem? Oczywi�cie: przy pomocy poselstwa, kt�re uzgodni wsp�lne dzia�anie! Ale poselstwo to musia�oby przej�� w poprzek ca�e terytorium Siung-nu, pokonuj�c drog� obliczan� w przybli�eniu na osiem tysi�cy li,* gdzie na ka�dym kroku czyha zasadzka, �miertelne niebezpiecze�stwo. C� pozostawa�o innego? Trzeba si� by�o na to odwa�y�! Tak wi�c w roku 139 p.n.e. cesarz Wu zdecydowa� stanowczo i nieodwo�alnie: wys�a� do kr�lestwa Wielkich Jiie-czy w zachodniej Azji poselstwo dla om�wienia wsp�lnej wyprawy wojennej przeciwko Siung-nu. By� w�a�nie miesi�c kwitn�cych brzoskwi�, gdy cesarz przed�o�y� swej radzie ostatnie ju� pytanie: kogo postawi� na czele tego �mia�ego poselstwa? I skin�� na swych doradc�w, by kolejno, wed�ug starsze�stwa stawiali propozycje. Najstarszym z dygnitarzy dworskich, a wi�c pierwszym w ko- *) Chi�ska miara: 1 li (mila) = 576 m. Odleg�o�� 8000 li, czyli 4800 km r�wna jest odleg�o�ci od Gibraltaru przez Europ� a� po po�udniowe kra�ce Uralu. 16 \ lejno�ci, by� wypr�bowany w wielu bitwach naczelny w�dz armii, kt�remu jednak staro�� wzrok popsu�a. � Postaw na czele dow�dc� wojska! � powiedzia�. � Droga przez ziemie Siung-nu to droga miecza. � Postaw na czele dyplomat�! � odezwa� si� zas�u�ony urz�dnik. Bogaty kupiec doradza� wyb�r do�wiadczonego kupca. I tak radzili wszyscy nast�pni zalecaj�c ludzi swego w�asnego zawodu. Kiedy wypowiedzieli si� ju� wszyscy, zacz�li zn�w przemawia� od pocz�tku wyliczaj�c zalety, jakimi winien odznacza� si� taki dow�dca. Powinien by� odwa�ny, lecz nie porywczy, silny lecz rozs�dek winien mie� przewag� nad jego mi�niami. Zalecali tak�e, by mia� solidny charakter i umia� przystosowa� si� do okoliczno�ci, by by� cierpliwy, niez�omny i konsekwentny.... � Kr�tko m�wi�c �� zniech�cony cesarz przerwa� pow�d� propozycji i zalece� � chcecie, bym wybra� anio�a, nie cz�owieka. Nie ma na �wiecie takiego cz�owieka, kt�ry mia�by chocia� po�ow� tych dobrych, wymienionych tu przez was w�a�ciwo�ci! Umilkli wi�c radcy boj�c si� cesarskiego gniewu, u�wiadomili sobie bowiem, �e przemawiali jak niedo�wiadczone dzieci. Tymczasem cesarz Wu zwr�ci� si� na tronie w stron� pisarza, kt�ry gotowa� si� zapisa� p�dzelkiem na papierze uchwa�� rady cesarskiej, i rzek� z westchnieniem: � Czasem s�owo poety wi�cej jest warte ni� m�dro�� uczonych. Porad� wi�c ty, kt�ry opr�cz urz�du cesarskiego jeste� tak�e poet�: kogo mamy wybra�? Pisarz cesarski istotnie by� poet�, wi�c � jak to zwykle u poet�w bywa � by� ogromnie wra�liwy i przeczulony. Kiedy cesarz sko�czy�, ju� mia� wybuchn��, �e jest poet� nie �opr�cz" urz�du cesarskiego, tylko �e stanowisko pisarza przyj�� dlatego, bo poezja, jego jedyne i prawdziwe powo�anie, nie zdo�a�aby go wy�ywi� nawet w blasku tak ol�niewaj�cego s�o�ca, jakim jest cesarz Wu. Opami�ta� si� jednak w czas, prze�kn�� nieprzyzwoit� uwag� i po chwili namys�u odpowiedzia�: � Wielki cesarzu, je�li wola twoja z twej wysoko�ci wys�ucha� g�osu tak n�dznego robaka, przyjmij moj� rad�. Postaw na czele wyprawy � samob�jc�. Ca�� najbli�sz� noc poeta i pisarz w jednej osobie przele�a� na 2 Odkrywcy i zdobywcy 17 brzuchu na swym materacu wzdychaj�c, plecy mia� bowiem zalane krwi� od podw�jnej porcji pi�tnastu bat�w � z rozkazu cesarza. Tak�e i cz�onkowie rady cesarskiej nie spali spokojnie, poniewa� cesarz Wu odprawi� ich w gniewie �egnaj�c odchodz�cych takimi s�owami, kt�rych nawet kronikarz nie odwa�y� si� zanotowa�. A cesarz zamkn�� si� na ca�� noc w najbardziej odleg�ej komnacie pa�acu. Nie wiadomo czy spa�, czy te� a� do piania kogut�w szala� w poczuciu bezradno�ci... Rok ca�y szuka� cesarz wraz z rad� odpowiedniego do wykonania tak trudnego zadania cz�owieka. Ostatecznie spraw� przes�dzi�a odpowied�, jakiej udzieli� jeden z egzaminowanych, gdy cesarz Wu postawi� mu pytanie: � Dlaczego uwa�asz, �e tobie w�a�nie przedsi�wzi�cie to si� powiedzie? � Prawdopodobie�stwo sukcesu jest chyba takie � rzek� tamten z powag� � jak szans� ma�ej myszy wodnej, kiedy chce przep�yn�� ��t� Rzek�, w kt�rej wodach pe�no jest ryb drapie�nych, na brzegach poluj� wydry, a nad wodami kr��� or�y morskie. M�wi mi to m�j umys�, m�j rozum. Ale wiem, �e zadanie swe wykonam i pewnego dnia znowu stan� przed twoim obliczem, cesarzu. To bowiem m�wi mi moje serce a ono bli�ej jest �r�d�a �ycia, kt�rego s�ucha bez udzia�u ludzkich my�li, ludzkiej woli. W taki to spos�b w roku 138 p.n.e. dow�dc� wielkiej wyprawy na zach�d zosta� Czang Cie�. Wielu cz�onk�w rady cesarskiej z zadowoleniem kiwa�o g�owami: okaza�o si�, �e mieli racj�, poniewa� Czang Cie� przy swym m�odzie�czym m�stwie by� zarazem do�wiadczonym dyplomat�, co udowodni� ju� w niejednym poselstwie za granic�. Znany by� z umiej�tno�ci pos�ugiwania si� broni�, by� odwa�ny i rozs�dny, silny i zr�wnowa�ony � p�niej okaza�o si� to specjalnie wa�ne. Posiada� przy tym niezwyk�y dar bystrej obserwacji; umia� dostrzec nie tylko rzeczy zewn�trzne i szczeg�y, kt�re dok�adnie zachowywa� w pami�ci, ale potrafi� tak�e z obserwacji wyci�gn�� wnioski, doszuka� si� ich g��bszego sensu i znaczenia. Przejawia�o si� to r�wnie� w jego podej�ciu do ludzi, co mia�o ten skutek, i� natychmiast u�wiadamiali sobie, �e ten cz�owiek dobrze ich pojmuje i rozumie, dlatego te� rozgniewani hamowali gniew, wrogowie nieufno��, ci za�, kt�rzy roz- mawiali z nim szczerze i otwarcie, wnet stawali si� jego wiernymi przyjaci�mi. A jednak ten cz�owiek � jak si� okaza�o � nie wyrzeka� si� ob�udy, podst�pu, �amania s�owa czy gwa�tu, gdy wymaga�o tego jego zadanie, poniewa� wype�nienie go sta�o si� celem i sensem ca�ego jego �ycia. Tak wi�c w roku 138 p.n.e. wyruszy�o do Wielkich Jiie-czy s�ynne poselstwo, na czele kt�rego sta� wybrany drog� starannej selekcji Czang Cie�: �o�nierz, dyplomata, amator przyg�d, marzyciel i wierny s�uga �mia�ej idei w jednej osobie. Orszak jego sk�ada� si� ze stu os�b, a ka�dy z tych stu ludzi wybrany by� po licznych badaniach z wielu tysi�cy. Na zast�pc� Czang Cie� wybra� swego r�wie�nika Han Fu z rodu Siung-nu (wzi�ty przez Chi�-k�w do miewoli jako ch�opiec wychowywa� si� wraz ze swymi chi�skimi r�wie�nikami i przyjaci�mi). Han Fu by� wybitnym strzelcem; kiedy po�o�ywszy si� na ziemi zapar� si� nogami o �uk, mocnymi r�kami podci�ga� ci�ciw� do piersi i zaczepia� j� na zastawce kuszy, w oczach jego pojawia� si� b�ysk u�miechu i rado�ci � z g�ry ju� by� pewien, �e trafi w cel. Nie by�o takiej tarczy, lec�cego ptaka czy uciekaj�cego zwierz�cia, kt�rego by nie dosi�-gn�a jego strza�a. Reszt� owego oddzia�u stanowili w po�owie wojownicy, w po�owie za� poganiacze i dozorcy zwierz�t jucznych, nios�cych zapasy �ywno�ci i wody: dla ludzi i dla zwierz�t. Nie by�o bowiem cienia nadziei, by na pustyni li na stepach wyprawa mog�a w ci�gu d�ugich tygodni napotka� �r�d�o wody lub pokryt� traw� ��k�, nie m�wi�c ju� o czym�, co m�g�by strawi� ludzki �o��dek. Poselstwo pod wodz� Czang Ciena wyruszy�o jedn� z zachodnich bram Wielkiego Muru Chi�skiego ko�o pogranicznego miasteczka Lung-si. Przed nimi le�a� pocz�tek ich drogi, koniec jej za� kry� si� w nieznanej dali. Dla wszystkich tych ludzi r�wnie nieznany by� ka�dy ich dalszy krok. A jednak z owych stu m�czyzn nikt si� nie zawaha� u progu wyprawy, z kt�rej po wielu latach mia�o powr�ci� zaledwie dw�ch ludzi. Wtedy na szcz�cie nikt z jej uczestnik�w o tym nie wiedzia�. Pocz�tkowo zje�d�ali g�rzystym terenem nieustannie w d�. 18 19 Jeszcze obejrzawszy si� za siebie je�dziec m�g� od czasu do czasu mi�dzy szczytami g�r dostrzec grzbiet Wielkiego Muru �� ostatnie po�egnanie ojczystego kraju. W miar� jak droga schodzi�a ni�ej, zanurza�a si� coraz g��biej w bij�cy od rozpalonej, piaszczystej r�wniny d�awi�cy �ar � ogarn�wszy je�d�c�w mia� teraz towarzyszy� im dzie� po dniu, niewiele1 ColgUJ^C Mwet i w nocy: pali� usta i gard�a, piek� pod po-uiik.mii. Spod kopyt koni, mu��w, os��w i jucznych bawo��w k��by py�u, nozdrza zwierz�t rozwiera�y si� szeroko, one oczy wpatrywa�y si� w nieznane okolice. Po�r�d na-ask�w ko�ysa�y si� �d�b�a ostndcy � wysuszanej do bia-i rawy stepowej � martwe siostrzyce bielej�cych zwierz�-h szkielet�w, kt�re je�d�cy napotykali od czasu do czasu po drodze. Pragnienie, wyczerpuj�ce poty, dokuczliwe b�le staw�w i zm�czenie rozsiad�y si� w siod�ach nie wypuszczaj�c z obj�� ni ludzi, ni zwierz�t. R�wnina, szarobura, pylista r�wnina, pozbawiona jednego krzewu czy drzewa, taka sama wczoraj, dzi� i jutro, ju� sw� ponur� jednostajno�ci� odbiera�a ducha i nadziej�. Wielka pustynia Gobi pozwoli�a setce mr�wek wej�� na sw� roz�arzon�, piaskow� p�yt�... Ka�dy dzie� by� taki jak poprzedni i nast�pny, noc podobna by�a do nocy. A� pewnego wieczora trzej jezdni, wys�ani naprz�d jako patrol wywiadowczy, galopem powr�cili do g��wnego oddzia�u. Ko�o wielkiego stercz�cego samotnie w�r�d piask�w g�azu znale�li wyra�ne �lady ogniska! Resztki zw�glonych ga��zi i osmolone kamienie! Ten kto ognisko pali�, nawet nie zada� sobie trudu, by zatrze� �lady swej obecno�ci. Czang Cie� wzmocni� przednie stra�e i dla pewno�ci zmieni� umy�lnie kierunek drogi. Mimo to jednak nast�pnego dnia patrole znowu wykry�y wyra�ne �lady nieznanych je�d�c�w trzymaj�cych si� nieustannie w pobli�u chi�skiego poselstwa. Tym razem by�y to widoczne na piasku �lady kilku koni. A rankiem dnia nast�pnego... Mog�oby to wygl�da� na przewidzenie, gdyby... Gdyby nie fakt, �e r�wnocze�nie widzia� to sam Czang Cie�, a tak�e Han Fu i kilku innych je�d�c�w. Nagle na kra�cach hory- 20 zontu ukaza�y si� trzy drobne, niewyra�ne sylwetki jezdnych i zaraz znikn�y, jak zwiane wiatrem �d�b�a trawy. Wieczorem zn�w gdzie� daleko ukazali si� jacy� je�d�cy, potem i o �wicie, ale ju� nie tylko na przedzie, tak�e z lewej i z prawej strony chi�skiej wyprawy. Nie by�o w�tpliwo�ci: to wywiadowcy Siung-nu. Tego� wieczora Czang Cie� przywo�a� swego zast�pc� Han Fu i innych dow�dc�w wojskowego konwoju. � Od granic kraju dzieli nas dwa razy po dwana�cie dni drogi. O powrocie nie ma co my�le�: Siung-nu dogoni� nas i zaatakuj� gdziekolwiek i kiedykolwiek zechc�. Nie ma wi�c najmniejszego powodu, by�my nie kontynuowali podr�y. Nie b�dzie to bardziej niebezpieczne, ni� gdyby�my si� zatrzymali albo zawr�cili. Co dalej, zdecydujemy w zale�no�ci od tego, jakie zamiary b�d� zdradzali Siung-nu. Przez nast�pne dwa dni nic si� nie zmieni�o. Jezdni regularnie o brzasku zjawiali si� na horyzoncie i towarzyszyli chi�skiemu poselstwu z daleka nie zbli�aj�c si� ani o krok. Dopiero trzeciego dnia... Tego ranka �wiat�o s�oneczne nie mog�o przedrze� si� przez fio-letowoszare zas�ony piaskowych chmur gnanych ostrym wiatrem po stepie; ziarna piasku smaga�y twarze, zasypywa�y oczy, rozpalone ig�y piasku k�u�y i parzy�y ka�dy ods�oni�ty skrawek sk�ry. Widoczno�� by�a prawie �adna, chi�scy je�d�cy mieli wra�enie, �e posuwaj� si� w g�stej mgle, gdzie nawet s�uch nie mo�e przynie�� ostrze�enia, poniewa� nieustanny ruch piask�w szumi i szele�ci jak suchy przyb�j. ' , Teraz Czang Cie� da� rozkaz zatrzymania si� i uformowania tak, by uzbrojeni je�d�cy utworzyli �ywy szaniec doko�a taboru, gdzie zgromadzono zdj�te z jucznych zwierz�t juki i zapasy. Burza piaskowa szumia�a nieustannie, nie by�o s�ycha� �adnych innych odg�os�w. A� nagle � tak niespodziewanie jak si� zacz�a � burza si� sko�czy�a: k��by wiruj�cego piasku opad�y na ziemi�, otworzy� si� widok na wszystkie' strony. Chi�czycy spostrzegli, �e ponad tysi�c Siung-nu otacza ich zewsz�d; roz�o�yli si� grupami doko�a chi�skiego poselstwa w odleg�o�ci zasi�gu strza�y. Siedzieli nieruchomo na swych ma�ych, d�ugow�osych koniach, futrzane czapy okrywa�y ich g�owy, wysoko nad ramionami stercza�y dzidy 21 i strza�y do �uk�w. Nikt z nich nie zbli�y� si� do otoczonych, nikt nie da� �adnego znaku, nie odezwa� si� s�owem. Chi�scy wojownicy nie spuszczali oczu z Czang Ciena oczekuj�c na rozkaz do ataku. Ale Czang Cie� zbyt by� rozs�dny, by daremnie ryzykowa� �ycie swych towarzyszy. Wiedzia� doskonale, �e nie tylko ma przed sob� dziesi�ciokrotnie wi�ksze si�y, lecz �e gdzie� za plecami wroga gromadz� si� dalsze oddzia�y, a mo�e ich tam by� bez liku. Rozkaza� ludziom zsi��� z korni i przygotowa� straw�. Kto wie, kiedy zn�w b�d� mogli naje�� si� do syta. Od�o�ywszy kopi�, miecz i wszelk� bro�, tylko w towarzystwie Han Fu wyjecha� z obozu kieruj�c si� ku najbli�szej grupie Siung-nu. Siung-nu dopu�cili obu je�d�c�w chi�skich zupe�nie blisko, potem b�yskawicznie ich otoczyli i ca�� hord�, z Czang Cienem i Han Fu po�rodku, ruszyli za jad�cym na przedzie dow�dc� w step. Nikt dzi� ju� si� nie dowie, co dzia�o si� dalej, bowiem jedyne zachowane �r�d�o, m�wi�ce o wyprawie Czang Ciena, to �Zapiski historyczne" s�ynnego historyka Sy-ma Ciena (�y� oko�o 136�85 roku p.n.e.), kt�ry t� cz�� �ycia bohatera skwitowa� zwi�z�� tylko notatk�, �e Czang Cie� przebywa� przez lat dziesi�� w niewoli u Siung-nu. Ile� to spraw tai� mo�e takich kilka osch�ych s��w! Stawiony przed w�adc� Siung-nu, najwy�szym dow�dc� szan-jii, Czang Cie� nie m�g� zatai� kim jest, nie m�g� te� negowa� celu i powodu wyprawy. Wielki w�dz mia� ju� o tym wszystkie informacje od swych szpieg�w w Chinach, m�g� wi�c czeka� spokojnie, a� poselstwo chi�skie samo wpadnie mu w r�ce. Nie wiemy, jak traktowa� swegodostojnego je�ca, mo�emy tylko domy�la� si�, jaki los spotka� innych cz�onk�w poselstwa, z kt�rych nikt ju� do kraju nie powr�ci�. Zgin�li wszyscy co do jednego w niewoli u Sdumg-miu. Jedynym wyj�tkiem by� Han-Fu, kt�ry pozosta� przy osobie Czang Ciena � bez w�tpienia jako jego osobisty s�u��cy i przewodnik. Czang Ciena pilnie strze�ono. Zbyt wielk� mia� dla Siung-nu warto��, by pozwolono mu zgin��. Z jednej strony mogli oni liczy�, �e w wypadku pertraktacji z Chi�czykami otrzymaj� za niego wysoki okup lub jakie� inne korzy�ci, z drugiej strony szan-jii m�g� mie� w stosunku do niego jakie� w�asne plany. Mo�e po- 22 znawszy jego zdolno�ci i do�wiadczenie chcia� go pozyska� do pracy dla swego pa�stwa. Wskazuje na to chocia�by fakt, �e podczas pobytu w niewoli Czang Cie� zawar� ma��e�stwo i to oczywi�cie z c�rk� jakiego� krewniaka lub dygnitarza szan-ju. Jedyne co z tych czas�w wiemy, to �e � mimo ca�ej przyja�ni i stosunk�w, jakie zdo�a� nawi�za� � by� on nieustannie pilnowany i strze�ony jak najdrogoceniniejsza zdobycz. Nie pozostawa�o mu wi�c nic innego jak ci�g�e w�dr�wki wraz z szan-ju przez pustyni� i step, wzd�u� i wszerz, noc� i dniem � tam, dok�d wiod�y Siung-nu ich wojenne czy �owieckie wyprawy. Rany na napi�stkach Czang Ciena, powsta�e od p�t z pierwszego okresu niewoli, dawno ju� si� zgoi�y, od dawna te� wolno mu by�o porusza� si� swobodnie w pobli�u dow�dcy i w przej�ciach mi�dzy namiotami koczowniczego miasta, ilekro� Siung-nu osiedli na jakim� miejscu na czas d�u�szy. M�g� tak�e wyje�d�a� na �owy, tylko �e zawsze i wsz�dzie snu� si� za nim cie� stra�nika. Jedynie gdy wraca� do w�asnego namiotu, m�g� czu� si� wolny i ndenadzo-rowany. Tam zreszt� tak�e nie by� sam, poniewa� jego �ona, ksi�niczka z rodu Siung-nu, zawsze wiernie czeka�a na swego pana d ma��onka, by poda� mu jad�o, a u�miechem i szczebiotem przypominaj�cym �wiergot ptasi rozegna� chmury na jego czole. Czang Cienowi nigdy nie wadzi�a obecno�� �ony, z tej prostej przyczyny, �e szczerze j� kocha�, tak jak i ona jego kocha�a. Nie mieli przed sob� tajemnic: jedna tylko ksi�niczka wiedzia�a, �e w my�lach Czang Ciena nigdy nie zgas� p�omie� marzenia o wype�nieniu zadania, postawionego mu przez cesarza i kraj ojczysty. W miar� up�ywu lat nikt z otoczenia dow�dcy ju� nie pami�ta�, przy jakiej okazji Czang Cie� dosta� si� do niewoli i do jakiego zmierza� celu. Szan-ju tak si� ju� do niego przyzwyczai�, �e przed ka�d� wypraw� zasi�ga� jego rady zaliczaj�c go do swych najbli�szych, najbardziej zaufanych dworzan. P�yn�y lata, Czang Cie� nadal w�drowa� po nigdy dot�d nie widzianych krainach, dok�d wiod�y go nieustanne- wyprawy szan--jii. Raz by�a to Kotlina Cajdamska, martwa jak �mier� sama, bez jednego �d�b�a trawy, bez kropli wody, kiedy indziej zn�w droga Siung-nu wiod�a w pobli�u g�az�w skalnych Tien-Szan, sk�d rw�ce wody g�rskich potok�w spada�y w dolin� Kokszaal-Tau. Czasami zabiega�y je�d�com drog� spowite w chmury szczyty pot�-. nych g�r Tybetu, potem zn�w pali�y im gard�a wyziewy s�onych step�w. W w�dr�wkach tych nigdy jednak Czang Cie� nie zbli�y� si� do granic swej ojczyzny, ani te� do kr�lestwa Wielkich Jue-czy. Ca�e dziesi�� lat, sto dwadzie�cia miesi�cy, pi��set dwadzie�cia tygodni umia� Czang Cie� nie zdradzi� si� ani przez chwil�, �e za kamienn� twarz� duch jego czai si� jak drapie�ny zwierz, kt�ry nie wie co to zapomnienie lub rezygnacja. Ten w�a�nie niez�omny, �wiadomy swych cel�w duch cierpliwie czeka�. I wreszcie si� doczeka�! Zapiski m�drego Sy-ma Ciena nie przekaza�y nam informacji, jak� to okazj� Czang Cie� uzna� za odpowiedni� do wykonania swego zamiaru � ucieczki z niewoli. Dlaczego sta�o si� to w�a�nie po latach dziesi�ciu, a nie po o�miu czy jedenastu? Trzeba zadowoli� si� tym co wiemy, w pe�nym przekonaniu, �e oczywi�cie by� to pierwszy sprzyjaj�cy zbieg okoliczno�ci, wykorzystany przez je�ca do ucieczki. Kto bowiem przez tyle lat przygotowuje akcj� b�d�c pewnym, �e zamiar jego musi si� kiedy� uda�, ten co prawda zawsze ostro�nie wa�y okazje, ale jak kt�r�� uzna za odpowiedni�, na pewno nie zechce jej zmarnowa�. Tak wi�c � chocia� inde wiemy w jaki spos�b i dlaczego w�a�nie wtedy � Czang Cie� znalaz� si� znowu na wolno�ci. U�piony ob�z Siung-nu pozosta� gdzie� za ciemn� zas�on� nocy, a u boku zbiega k�usowali na ma�ych konikach: jego wierna ma��onka--ksi�niczka i nieod��czny Han Fu... Czang Cie� odnosi� wra�enie, �e owe dziesi�� lat niewoli to tylko koszmarny sen, kt�ry przemkn�� mi�dzy zmierzchem i �witem. Czu� si� silny, jakby odm�odzony, zdawa�o mu si�, �e tak niedawno dopiero wyjecha� z pogranicznego miasteczka Lung-si, �e po kr�tkim tylko postoju kontynuuje nadal sw� podr� do Wielkich Jue-czy. Uratowa�o go tylko to, �e ruszy� w�a�nie na zach�d. Kiedy rankiem Szan-ju dowiedzia� si� od dworzan, �e jego cenny jeniec uciek�, wys�a� za nim pogo� na wsch�d w przekanandu, �e zbieg m�g� ucieka� jedynie do w�asnego kraju. Komu� przysz�oby na my�l, �e cz�owiek, kt�ry tak cierpliwie przez lat dziesi�� znosi� niewol�, odzyskanie wolno�ci wykorzysta do dalszego pe�nienia swych obowi�zk�w, do wykonania zadania, kt�remu po�wi�ci� si� bez reszty. 25 Tr�jka zbieg�w stwierdzi�a wnet z zadowoleniem, �e nikt ich nie �ciga. By�a to jedna sprzyjaj�ca ich ucieczce okoliczno��. Ca�a reszta to dalsza nieustanna walka, co prawda nie z wrogiem-cz�owiekiem, lecz z r�wnie bezlitosn�, okrutn� przyrod�. Mrozy i upa�y na zmian�, beznadziejne przestrzenie pustyni i niedost�pne �a�cuchy g�rskie. Wiele dni uciekali tak zbiegowie w�r�d lodowatych wichr�w smagaj�cych ich na prze��czach A�tyn-tagu, z �alem potem wspominali je w�druj�c d�ugie dni i tygodnie przez kotlin� Takla Makan jak po rozpalonej p�ycie �elaznej, gdzie nawet rozgrzany piasek przybiera� czerwon� barw�. A� wreszcie pewnego dnia, gdy z trudem przedzierali si� przez prze��cze G�r Sarykolskich do niebotycznego Pamiru, nagle roztoczy� si� przed nimi tak rozkoszny widok, jakiego oczy obu Chi�czyk�w niemal ju� nie pami�ta�y. To co dostrzegli gdzie� daleko w g��bi przed sob�, by�o kradn� zielonych r�wnam, b��kitnych w�d, szumi�cych gaj�w i las�w, krain�, gdzie mo�na ugasi� pragnienie, a p�odami ziemi zaspokoi� g��d, krain� najcudowniejszych marze� � a jednak teraz najzupe�niej realnie rozpo�cieraj�c� si� przed nimi! Urodzajna dolina, w kt�r� wpatrywa� si� Czang Cie�, by�a to rozleg�a Kotlina Ferga�ska, bogata, o bujnej ro�linno�ci, gdzie rozci�ga�o si� szczodrze wszelkimi darami przyrody obdarzone pa�stwo Ta-wan (chi�ska nazwa Fergany). Stamt�d te� rozbiega�y si� liczne dalsze drogi i �cie�ki, wiod�ce zazwyczaj przez kontakty handlowe z bogatego kraju do bogatych s�siad�w � do So-gdiany, Baktrii i Chorezmu. Kiedy Czang Ciena przywiedziono przed oblicze w�adcy tego kraju, monarcha tawa�ski � jak podaje kronika Sy-ma Ciena � ogromnie si� ucieszy� i zacz�� si� dopytywa�, w jaki spos�b mo�na by nawi�za� stosunki z Chinami- � Wys�any jako pose� dynastii Han do pa�stwa Jiie-czy zosta�em wzi�ty przez Siung-nu do niewoli, sk�d teraz uda�o mi si� uciec. Wydaj, panie, rozkaz swym przewodnikom, by doprowadzili mnie do kraju Jiie-czy. A gdy powr�c� do mej ojczyzny, cesarz m�j z dynastii Han przy�le ci niezmierne ilo�ci dar�w. Czang Cie� nie m�g� nawet wymieni� imienia cesarza, kt�ry mia� okaza� wdzi�czno�� w�adcy Ta-wanu, nie wiedzia� bowiem, co w ci�gu tych dziesi�ciu lat zasz�o w jego kraju i co jeszcze uleg- 26 nie zmianie zanim do� zdo�a powr�ci�. W jego odpowiedzi d�wi�-cza�a jednak pewno�� siebie i wiara � g��bokie przekonanie, �e on sam, po wykonaniu swego zadania, na pewno do Chin powr�ci. Si�a argument�w Czang Ciena najzupe�niej przekona�a w�adc� Ta-wanu, przydzieli� mu wi�c liczny, solidny konw�j, kt�ry doprowadzi� chi�skiego pos�a najpierw do Chorezmu, sk�d p�niej Czang Cie� uda� si� iprzez Sogdian� do Baktrii, gdzie w�a�nie osiedli� si� nar�d Wielkich Jiie-czy, zepchni�ty przez Siung-nu na zach�d. CZANG CIE� STAN�� WRESZCIE U CELU DOTAR� co prawda do kresu swej podr�y, nie osi�gn�� jednak swych zamierze�. Oto Wielcy Jiie-czy, ogni� zaprzysi�gli wrogowie Siung-nu, bez entuzjazmu przyj�li propozycj� chi�skiego pos�a: podj�cia wsp�lnej z Chi�czykami wyprawy wojennej przeciwko dzikim koczownikom, oddzielaj�cym pa�stwa Baktrii i Chin. Jiie-czy byli bardzo szcz�liwi w swej nowej ojczy�nie, nie mieli wi�c powodu rezygnowa� ze spokojnego trwania w dobrobycie dla jakich� wypraw wojennych. Dawno ju� przemieszali si� z miejscowymi mieszka�cami, z ca�� energi� zajmowali si� zar�wno rolnictwem, czemu niezwykle sprzyja�a urodzajna gleba, jak i handlem wi���cym Baktri� z ca�� zachodni� Azj�, dalej za� z greckimi i rzymskimi krajami nad Morzem �r�dziemnym, oraz z Indiami na po�udniu. Wojna z Siung-nu przynios�aby kprzy�ci Chinom, co do tego nie by�o w�tpliwo�ci. Lecz po c� mieli Wielcy Jue-czy porzuca� suto zastawione sto�y i wyrusza� na wojn� z je�d�cami stepowymi, biednymi w dodatku jak mysz ko�cielna. Tak wi�c misja Czang Ciena si� nie powiod�a. Rok prze�y� w Baktrii; po roku dobrze zas�u�onego wypoczynku wyruszy� wraz z �on� i zast�pc� w drog� powrotn�. Historia si� powt�rzy�a. Znowu � i to bardzo nied�ugo � znalaz� si� w niewoli u Siung-nu, powt�rnie uda�o mu si� z niej uciec i podj�� dalsz� podr�, kt�ra po trzynastu latach nieobecno�ci doprowadzi�a go ostatecznie do granic ojczyzny. Powt�rzy�a si� historia, ale powt�rzy� si� tak�e i historyk: Sy- 27 -ma �ien powr�t Czang Ciena skwitowa� jednym jedynym zdaniem, notuj�c sucho nagi fakt. Z histori� r�nie bywa. Przecie� te dziesi�� lat, jakie Czang Cie� sp�dzi� pp raz pierwszy w niewoli u Siung-nu, potem jeszcze dalsze dwa lata (zapewne znacznie bardziej okrutne i niebezpieczne), ju� same w sobie stanowi�y najbardziej interesuj�c� przygod�, gdzie w gr� wchodzi�o �ycie lub �mier�. Lecz dla cz�owieka takiego jak Czang Cie� i co� wi�cej jeszcze: zrealizowanie najistotniejszego dla� zadania, czy mo�e nawet marzenia, kt�re sta�o si� sensem ca�ego jego �ycia. Jaki� interesuj�cy, skomplikowany i niezwyk�y musia� by� bez w�tpienia jego stosunek do w�asnej, pochodz�cej z wrogiego plemienia �ony. Jednak ta ksi�niczka z rodu Siung-nu wytrwa�a u boku swego chi�skiego ma��onka, prze�y�a z nim wszelkie udr�ki, by ostatecznie powr�ci� wraz z nim do jego chi�skiej ojczyzny. To bardzo wzruszaj�ce, dramatyczne i zarazem niezmiernie ciekawe. Tylko, �e o tym wszystkim nie wiemy nic, czy te� prawie nic. �zy to wina Sy-ma Ciena? Mo�e w og�le wina kronikarzy i historyk�w, �e ich wykszta�cenie, czy te� na odwr�t: brak wykszta�cenia decyduje o tym, czego mo�emy dowiedzie� si� o przesz�o�ci? Nie, nie jest a� tak �le. Przekazy z przesz�o�ci nie s� jeszcze tak dalece zale�ne od przypadku, jakby si� na pierwszy rzut oka mog�o zdawa�. �o� jednak z �ycia i czyn�w Czang Ciena przechowa�o si� przez okres ponad dw�ch tysi�cy lat do naszych czas�w. Tylko z jego osobistych wra�e� i prze�y� � jakkolwiek mog�y one by� dla niego najbardziej dramatyczne, a dla nas najbardziej ciekawe i emocjonuj�ce � nie znamy prawie nic. Ludzkie, osobiste sprawy szybko ton� w oceanie czasu. Czas jednak�e udowodni�, �e w�a�ciwie zadanie Czang Ciena, kt�re w tak godny podziwu spos�b stara� si� wype�ni�, wcale nie by�o tak wa�ne, jak si� jemu samemu i tym, co go wys�ali wydawa�o. Chi�ski pose� i dyplomata pogodzi� si� stosunkowo szybko z niepowodzeniem, jakie spotka�o go w kraju Wielkich Jiie-czy. Warto�� owych trzynastu lat poniewierki, udr�ki i wyrzecze� kry�a si� w zupe�nie czym innym. Czang Cden, obdarzony umiej�tno�ci� obserwowania i rozumowania, widzia� za Chi�skim Murem �wiat taki, jaki tam istnia� w rzeczywisto�ci. Umia� odr�ni� rzeczy mo�liwe od niemo�liwych, oceni� w�a�ciwie si�y wrog�w 28 i sprzymierze�c�w, nakre�li� realne cele, przewidzie� sukcesy lub kl�ski takiej czy innej polityki zagranicznej Chin. S�owem: przywi�z� do kraju tak wiele rzeczowych, wiarygodnych, w�asnymi oczyma skonfrontowanych wiadomo�ci i informacji, �e ich suma sta�a si� postaw� nowego kierunku polityki chi�skiej, obowi�zuj�cej w pa�stwie przez kilka stuleci. Nic wi�c dziwnego, �e historia Czang Cienowi w�a�nie przypisuje opracowanie niezwykle �mia�ego, zuchwa�ego wprost planu przenikni�cia Chin na tereny azjatyckiego zachodu. Od tego bowiem czasu ekspansja Chin zmierza�a w kierunku wytyczonym przez odkrycia Czang Ciena. Pierwszym warunkiem swobodnego dotarcia na zach�d by�o zepchni�cie Siung-nu z teren�w dziel�cych Chiny od pa�stw i kraj�w w zachodnich cz�ciach Azji. Dokona� tego mo�na by�o jedynie si��. W latach 123�119 p.n.e. wojska chi�skie zdo�a�y rozgromi� g��wne si�y Siung-nu i przegna� wrog�w a� do p�nocnej Mongolii. W walkach z dawniejszymi swymi gn�bicielami bra� tak�e udzia� Czang Ciem. Kiedy ju� droga w ten spos�b zosta�a otwarta i stuletnie przeszkody usuni�te, Czang Cie� ruszy� zn�w na czele wyprawy w tym samym kierunku. Teraz by�a to ju� spokojna i �atwa podr�. Najpierw dotar� do zachodniej krainy Wu-sun, sk�d nast�pnie poroz-sy�a� wys�annik�w i pos��w do uprzednio ju� odkrytych kraj�w: do Part�w na p�nocy i do Ind�w na po�udniu. Nawi�zawszy odpowiednie kontakty dyplomatyczne i handlowe, gdzie� ko�o roku 113 p.n.e. Czang Cie� powr�ci� do kraju. By�a to ju� ostatnia wyprawa tego niezwykle utalentowanego i niezmordowanego podr�nika. W rok potem zmar�. W kilka lat p�niej m�g� ju� historyk chi�ski zanotowa�, �e pa�stwo chi�skie powi�kszy�o si� o szereg dalszych prowincji, o czterna�cie kraj�w, kt�re w zachodniej Azji uzna�y zwierzchno�� chi�sk�. By�y to w�a�nie te kraje, kt�re tak niedawno dla Chin odkry� Czang Cie�. W�a�ciwie nawet nie mocarstwowa ekspansja Chin na azjatycki zach�d by�a najistotniejszym sukcesem Czang Ciena. Wszystkie tak wa�ne na oko osi�gni�cia polityczne przewy�szy�a, a do histo- 29 rii wesz�a jako jego konkretne dzie�o � praca naukowca-odkry-wcy! Tylko kilka kartek jego dawno ju� zaginionego dziennika podr�y przej�� i zacytowa� Sy-ma Cie� w swych �Zapiskach historycznych". Jakie szcz�cie, �e ten s�ynny historyk mia� tak godny pochwa�y zwyczaj przytaczania obszernych wyj�tk�w ze �r�de�. Nie do wiary wprost jak dalece r�ni� si� spostrze�enia tego dawnego chi�skiego podr�nika od wszystkich staro�ytnych i �redniowiecznych opis�w podr�y, znanych z tamtych czas�w! Z europejskich najbli�sze mu w czasie s� pami�tniki Juliusza Cezara �O wojnie galijskiej". Jaki� jednak surowy, prymitywnie �o�nierski i jednostronny jest obraz galijskiego �wiata, widziany oczyma tego wykszta�conego Rzymianina, wodza, polityka i dyplomaty, jednego z najs�awniejszych m��w antyku! Je�eli we�miemy dla por�wnania m�odsze o par�set lat pierwsze europejskie kroniki podr�y � kt�rych autorzy tak cz�sto naoczne stwierdzenie zast�puj� fantazj� rozpisuj�c si� o krajach jednookich olbrzym�w lub ludzi posiadaj�cych twarze na piersiach � je�eli te wytwory wyobra�ni por�wnamy z obserwacjami Czang Ciena, odniesiemy nieoczekiwane wra�enie, �e tam przemawia do nas nowoczesny, my�l�cy realnie uczony. Nie tylko opisuje on rzeczowo wygl�d kraju, jego gleb�, ro�linno��, g�ry, rzeki, miasta, ich wielko�� i ilo��, lecz uwaga jego skupia si� przede wszystkim na ludziach, na ich sposobie �ycia. Ca�y �wiat zewn�trzny, ca�� przyrod� obserwuje i ocenia w spos�b zupe�nie nowoczesny, dzisiejszy � w odniesieniu do cz�owieka. W ka�dym kraju bacznie �ledzi ustr�j pa�stwowy i organizacje spo�eczne, zwyczaje narodowe, tradycje i obyczaje, j�zyk, spos�b od�ywiania i przede wszystkim rolnictwo, ale r�wnocze�nie tak�e i zewn�trzne przejawy �ycia: stroje, architektur� i tym podobne. Nie ukrywa przy tym swoich intencji: opowiada o tym wszystkim dlatego, by wszystko, co pozna� warto�ciowego, sta�o si� dla jego rodak�w, gdy o tym us�ysz� lub przeczyt