16133
Szczegóły |
Tytuł |
16133 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16133 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16133 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16133 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Nora Roberts
MacGregorowie 2 - Mro�ny grudzie�
ROZDZIA� PIERWSZY Nazywa� si� MacGregor. Powtarza� to sobie w my�lach, zaciskaj�c kurczowo d�onie na wodzach. Niewyobra�alny b�l przeszywa� mu rami�, jakby kto� raz po raz wbija� w nie rozgrzane do czerwono�ci ostrze sztyletu. Wok� wia� zimny grudniowy wiatr i pada� �nieg. Ko� ni�s� go sam, pod��aj�c kr�tymi �cie�kami wydeptanymi przez Indian, jelenie lub bia�ych ludzi. Wok� nie by�o �ywej duszy. MacGregor czu� zapach �wie�ego �niegu i sosnowej �ywicy, s�ysza� uderzenia kopyt swojego wierzchowca. Zaczyna�o si� �ciemnia� i ca�y �wiat zdawa� si� zapada� w sen, ko�ysany szumem wiatru w ga��ziach drzew. Instynktownie czu�, �e znajduje si� z dala od ha�a�liwego i pe�nego ludzi Bostonu, z dala od cywilizacji i ognia w kominku. By� bezpieczny - tak mu si� przynajmniej wydawa�o. �nieg nied�ugo zasypie �lady ko�skich kopyt i krople krwi nie b�d� ju� znaczy�y drogi jego ucieczki.
NORAROBERTS MRO�NY GRUDZIE�
Bezpiecze�stwo nie by�o jednak tym, na czym najbardziej MacGregorowi zale�a�o. Chcia� za wszelk� cen� ocali� �ycie, ale tylko z jednego powodu. Tylko b�d�c �ywy mo�e dalej prowadzi� walk�, a on �lubowa� na wszystko, co mu drogie, �e b�dzie walczy�, dop�ki nie wywalczy wolno�ci. Mimo ciep�ego okrycia ze sk�ry i futer dygota� z zimna, kt�re czu� zar�wno wok� siebie, jak i w sobie. Pochyli� si� nad ko�sk� szyj� i uspokajaj�co powiedzia� co� po celtycku. M�czyzna mia� sk�r� wilgotn� i gor�c� od pulsuj�cego b�lu, ale krew zdawa�a si� zamarza� mu w �y�ach niczym szron na nagich ga��ziach rosn�cych wok� drzew. Oddech brn�cego w coraz g��bszym �niegu konia zmienia� si� w zimnym powietrzu w bia�e, poszarpane ob�oczki. MacGregor zacz�� modli� si� w duchu, jak modli si� cz�owiek, kt�rego krew wyp�ywa z otwartej rany. Modli� si� o �ycie. A przecie� by�y jeszcze bitwy, kt�re chcia� stoczy�. Nie mo�e umrze�, zanim nie podniesie szabli w boju. Kiedy oddychaj�c z trudem opar� si� bezw�adnie o ko�sk� szyj�, zwierze zar�a�o, jakby chcia�o doda� mu otuchy. Wyczuwa�o nie tylko wo� krwi, ale i niebezpiecze�stwo, kt�re grozi�o jego panu. Kieruj�c si� w�asnym instynktem przetrwania, ruszy�o pod wiatr, na zach�d. B�l nieco z�agodnia�. Jak powracaj�cy sen ogarnia� jego cia�o i umys�. MacGregor mia� wra�enie. �e gdyby tylko zdo�a� si� obudzi�, b�l znikn��by, jak ka�da senna mara. A sny miewa� gwa�towne i wyra�ne. Walczy� w nich z Brytyjczykami o wszystko to. co mu skradli; chcia� odzyska� swe dobre imi� i ziemi�, bi� si� o to, co dla ka�dego MacGregora jest najwa�niejsze i za co ka�dy got�w jest zgin��. Przyszed� na �wiat, kiedy toczy�a si� wojna. By�oby ca�kiem naturalne, gdyby rozsta� si� z �yciem r�wnie� na wojnie. Ale jeszcze nie teraz, wyprostowa� si� z wysi�kiem. Jeszcze nie teraz, gdy walka dopiero si� zacz�a. Przypomnia� sobie pi�kn� scen�, wspomnienie to dodawa�o mu si�. M�czy�ni odziani w sk�ry i pi�ra, o twarzach poczernionych przypalonym korkiem i sadz�, zakradaj� si� na statki Dartmouth, Eleanor i Beaver. Byli to ca�kiem zwyczajni ludzie - kupcy, rzemie�lnicy, studenci. Niekt�rych do dzia�ania popchn�� wypity alkohol, innych za� �wiadomo�� szczytnego celu. Pami�ta� trzask rozbijanych skrzy� ze znienawidzon� angielsk� herbat�, a potem mi�y dla ucha chlupot, kiedy roztrzaskane skrzynie wpada�y do zimnej wody przy nabrze�u bosto�skiego portu. Podczas odp�ywu morze wyrzuci�o je na brzeg,
NORA ROBERTS MRO�NY GRUDZIE�
gdzie d�ugo le�a�y niczym sterta bezu�ytecznych desek. Ryby dosta�y wielk� fili�ank� herbaty, pomy�la�. Owszem, wykonali swoje zadanie z rozbawieniem, ale nie bezmy�lnie. Mieli cel, byli zjednoczeni i zdecydowani. Tylko dzi�ki takiej postawie b�d� mogli wygra� t� wojn�, chocia� wielu nadal nie zdaje sobie sprawy, �e wojna ju� si� rozpocz�a, w�a�nie od tego zdarzenia w porcie. Ile czasu up�yn�o od tamtej wspania�ej nocy? Jeden dzie�? Dwa? Zwyk�y pech sprawi�, �e nad ranem natkn�� si� na dw�ch pijanych i rozsierdzonych �o�nierzy angielskich. Rozpoznali go, bojego twarz, a przede wszystkim nazwisko i przekonania, by�y w Bostonie dobrze znane. Nie cieszy� si� sympati� Anglik�w. Mo�e chcieli si� tylko z nim podra�ni� i nastraszy� go troch�. Mo�e nie zamierzali go aresztowa� - o nic przecie� nie by� oskar�ony. Kiedy jednak jeden z nich wyci�gn�� szabl�, szabla MacGregora niemal sama skoczy�a do jego d�oni. Walka by�a kr�tka i, jak sam teraz musia� przyzna�, zupe�nie niepotrzebna. Wci�� nie by� pewien czy zabi�, czy jedynie zrani� pop�dliwego �o�nierza. Pami�ta� jednak doskonale, �e jego kompan si�gn�� po swoj� bro� z ��dz� mordu w oczach. Chocia� MacGregor szybko wskoczy� na konia i odjecha�, kula wystrzelona z muszkietu ugodzi�a go w rami�. Czu� j� teraz doskonale. Cho� na szcz�cie przemarzni�te, odr�twia�e cia�o nie czu�o nic, w tym jednym miejscu b�l pali� go niczym �ywy ogie�. Potem jego umys� r�wnie� popad� w odr�twienie i MacGregor przesta� odczuwa� cokolwiek. Ockn�� si� z trudem. Le�a� w zaspie �nie�nej i widzia� nad sob� wiruj�ce bia�e p�atki na tle ci�kiego, szarego nieba. Musia� spa�� z konia. Widocznie nie by� jeszcze bliski �mierci, poniewa� ten fakt bardzo go zawstydzi�. Z wysi�kiem d�wign�� si� na kolana. Ko� cierpliwie czeka� obok i spogl�da� na niego z lekkim zaskoczeniem. - Mam nadziej�, �e nikomu o tym nie powiesz - wyszepta� MacGregor. Nie spodziewa� si�. �e jego g�os zabrzmi tak s�abo. Po raz pierwszy poczu� l�k. Zacisn�� szcz�ki, z trudem chwyci� si� wodzy i chwiejnie stan�� na nogach. - Musz� znale�� jakie� schronienie. - Zatoczy� si� i w oczach mu pociemnia�o. Zrozumia�, �e nie b�dzie mia� si�y wskoczy� na siod�o. Mocniej chwyci� wodze i cmokn�� na konia. Zwierz� ruszy�o, poci�gaj�c za sob� jego zm�czone cia�o. Po pierwszym kroku mia� nieprzepart� ochot� upa�� i da� si� pokona� mro�nej nocy. Kto� mu
10 NORA ROBERTS MRO�NY GRUDZIE� 11
kiedy� powiedzia�, �e zamarzni�cie jest ma�o bolesne. Cz�owiek po prostu zapada w lodowaty sen. Ale sk�d, u diab�a, ten kto� m�g� to wiedzie�, skoro prze�y�? Roze�mia� si� na t� my�l, ale �miech zaraz zamieni� si� w atak kaszlu, kt�ry jeszcze bardziej go os�abi�. Zupe�nie straci� poczucie czasu, odleg�o�ci i kierunku. Pr�bowa� my�le� o rodzinie, o rodzinnym cieple. My�la� o rodzicach, braciach i siostrach pozosta�ych w Szkocji, gdzie za wszelk� cen� starali si� nie traci� nadziei. O ciotkach, wujach i kuzynach z Wirginii, kt�rzy prac� zdobywali prawo do nowego �ycia i ziemi. On za� znajdowa� si� gdzie� pomi�dzy, uwi�ziony mi�dzy mi�o�ci� do dawnego �ycia i fascynacj� nowym. Czy jednak �y� tu, czy w Szkocji, wr�g pozosta� ten sam. My�lenie o nim dodawa�o mu si�. Przekl�ci Brytyjczycy mordowali jego rodak�w i skazywali ich na wygnanie. Teraz ich chciwe �apska si�gn�y a� za ocean, �eby na wp� szalony angielski kr�l m�g� i tutaj wprowadzi� swoje prawo i �ci�ga� podatki. Potkn�� si� i wodze omal nie wysun�y mu si� z r�ki. Zamkn�� oczy i chwil� odpoczywa�, wspar�szy g�ow� na ko�skiej szyi. Przypomnia� sobie twarz ojca i jego p�on�ce dum� oczy. -- Znajd� sobie miejsce na ziemi i nigdy nie zapomnij, �e jeste� MacGregorem. - Te s�owa cz�sto od niego s�ysza�. Nigdy o tym nie zapomni. Znu�ony otworzy� oczy i nagle poprzez wiruj�ce p�atki �niegu dostrzeg� zarys budynku. Zamruga� z niedowierzaniem i przetar� zm�czone powieki, lecz budynek nie znikn��. Kontury mia� niewyra�ne, ale niew�tpliwie by� prawdziwy. - No, koniku - m�wi�c to opar� si� ci�ko o bok zwierz�cia. - Mo�e jednak �mier� nie jest mi dzisiaj pisana. Krok za krokiem brn�� przed siebie w g��bokim �niegu. Po jakim� czasie spostrzeg�, �e to zbudowany z sosnowych bali budynek gospodarczy. Zgrabia�ymi palcami otworzy� skobel. Nogi odmawia�y mu pos�usze�stwa, wkr�tce jednak znalaz� si� wewn�trz i poczu� mi�e ciep�o bij�ce od stoj�cych tu zwierz�t. Wok� panowa�a ciemno��. Id�c po omacku natrafi� na stert� siana. Gdzie� obok zarycza�a oburzona jego nag�ym wtargni�ciem krowa. I to by� ostatni d�wi�k, jaki us�ysza�. Alanna okry�a si� we�nian� peleryn�. Ogie� w kuchennym palenisku p�on�� jasno, roztaczaj�c delikatn�, mi�� wo� drzewa jab�oni. Nie by�o w tym nic nadzwyczajnego, ale ten widok i zapach nape�nia� j� rado�ci�. Tego dnia obudzi�a si�
12 NORA ROBERTS MRO�NY GRUDZIE�
w �wietnym nastroju. Pewnie sprawi� to �wie�o spad�y �nieg, chocia� jej ojciec wcale si� z niego nie ucieszy�. Ona za� uwielbia�a patrze� na czysty bia�y puch pokrywaj�cy nagie ga��zie drzew. �nieg pada� coraz s�abiej i wkr�tce na podw�rzu pojawi� si� �lady st�p ojca, braci i jej w�asnych. Trzeba oporz�dzi� zwierz�ta, zebra� jaja, a potem jeszcze naprawi� uprz�� i nar�ba� drzewa. Jednak teraz przez kr�tk� chwil� mog�a sta� w ma�ym kuchennym oknie i cieszy� si� pi�knym widokiem. Gdyby ojciec j� na tym przy�apa�, potrz�sn��by g�ow� i stwierdzi�, ze jest niepoprawn� marzycielk�. Powiedzia�by to szorstko, ale bez gniewu, raczej ze smutkiem. Jej matka te� by�a marzycielk�. Umar�a, zanim w pe�ni zi�ci�o si� jej marzenie o domu i spokojnym, dostatnim �yciu. Alanna wiedzia�a, �e Cyrus Murphy nie by� z natury twardym cz�owiekiem. Szorstkim i opryskliwym uczyni�a go �mier� zbyt wielu bliskich mu os�b. Najpierw odesz�o dwoje dzieci, p�niej ukochana �ona. Kolejny syn - pi�kny i m�ody Rory - zgin�� na wojnie w Francuzami. Pomy�la�a o swoim m�u, Michaelu Rynnie, kt�ry r�wnie� odszed�, chocia� w mniej dramatycznych okoliczno�ciach. Nie wspomina�a go cz�sto. W ko�cu by�a jego �on� tylko trzy miesi�ce, a wdow� ju� od trzech lat. By� on jednak dobrym, porz�dnym cz�owiekiem i gorzko �a�owa�a, �e nie dane im by�o doczeka� si� potomstwa. Nie czas na smutne rozmy�lania, upomnia�a si� w duchu. Wsun�a na g�ow� kaptur peleryny i wysz�a z domu. Dzisiejszy dzie� to kolejny dzie� radosnego oczekiwania i zapowied� nadej�cia czego� lepszego. �wi�ta ju� nied�ugo, a Alanna przyrzek�a sobie przecie�, �e b�d� radosne i wspania�e. Ju� od d�u�szego czasu sp�dza�a d�ugie godziny przy ko�owrotku i krosnach. Musia�a zrobi� dla braci nowe szaliki, r�kawice i czapki. Niebieskie mia�y by� dla Johnny'ego, a czerwone dla Briana. Dla ojca za� namalowa�a miniaturowy portret matki. Musia�a sporo zap�aci� miejscowemu z�otnikowi za srebrn� ramk�. Wiedzia�a, �e takie prezenty sprawi� im rado��, tak samojak potrawy, kt�re zamierza�a przyrz�dzi� na �wi�teczn� uczt�. To by�o dla niej najwa�niejsze - szcz�liwa, bezpieczna rodzina. Skobel na drzwiach do budynku gospodarczego by� otwarty. Westchn�a z irytacj�.. Dobrze, �e pierwsza to zauwa�y�a. Gdyby zobaczy� to ojciec, jej m�odszy brat. Brian, us�ysza�by kilka ostrych s��w.
NORA ROBERTS MRO�NY GRUDZIE� 15
Wesz�a do �rodka, zsun�a kaptur z g�owy i si�gn�a po drewniane cebrzyki wisz�ce przy drzwiach. Wok� panowa� p�mrok, wi�c zapali�a lamp�. Kiedy sko�czy dojenie, Brian i Johnny zd��� ju� nakarmi� zwierz�ta i wyczy�ci� stajnie. Zbierze jajka i przyrz�dzi ojcu i braciom solidne �niadanie. Nuc�c zmierza�a ku zagrodzie dla kr�w. Nagle stan�a jak wryta. Dostrzeg�a pod �cian� dereszowatego konia, kt�ry wygl�da� na bardzo zdro�onego. - S�odki Jezu! - zawo�a�a przestraszona. Serce podskoczy�o jej w piersi. Ko� w odpowiedzi parskn�� cicho, jakby na powitanie i przest�pi� z nogi na nog�. Skoro by� ko�, musia� by� i je�dziec. Alanna mia�a ju� dwadzie�cia lat i nie by�a tak naiwna, �eby s�dzi�, �e ka�dy nieznajomy jest pokojowo nastawiony i nie zrobi krzywdy samotnej kobiecie. Mog�a uciec i przywo�a� krzykiem ojca i braci, ale chocia� przyj�a nazwisko m�a, nadal nale�a�a do rodu Murphy, a ka�dy Murphy potrafi broni� siebie i bliskich. Z uniesion� g�ow� ruszy�a �mia�o przed siebie. - Powiedz, jak si� nazywasz i co ci� tu sprowadza - za��da�a, lecz us�ysza�a jedynie ciche r�enie konia. Podesz�a bli�ej i dotkn�a nosa zwierz�cia. - Co to za pan, kt�ry zostawia konia mokrego i osiod�anego? - Widok zaniedbanego zwierz�cia wywo�a� w niej gniew. Odstawi�a cebrzyki i krzykn�a g�o�no: - Wyjd� z ukrycia i poka� si�! Jeste� na ziemi Murphych! Krowy zarycza�y. Alanna opar�a d�o� na biodrze i rozejrza�a si�. - Nikt ci nie odmawia schronienia przed zamieci� - uspokaja�a niewidocznego przybysza. - Dostaniesz nawet �niadanie. Ale kto to widzia� zostawia� konia w takim stanie! Zn�w nie otrzyma�a odpowiedzi, wi�c gniew zawrza� w niej mocniej. Mrucz�c pod nosem sama zacz�a zdejmowa� siod�o z wierzchowca. W tej samej chwili potkn�a si� o par� wysokich but�w. Ca�kiem porz�dne buty, pomy�la�a. Wystawa�y z zagrody dla kr�w, a br�zow� sk�r� znaczy�y �lady po roztopionym �niegu i plamy z b�ota. Podesz�a bli�ej i przyjrza�a si� parze d�ugich, umi�nionych n�g, odzianych w znoszone spodnie z koz�owej sk�ry. Patrzy�a na nie z kobiecym uznaniem, przygryzaj�c doln� warg�. Zrobi�a jeszcze krok i zobaczy�a reszt� postaci. M�czyzna by� szczup�y i muskularny, mia� na sobie d�ugi kubrak i futrzan� peleryn�. Chyba nie widzia�a dot�d kogo� przystojniej-
16 NORAROBERTS MRO�NY GRUDZIE� 17
szego. A poniewa� wybra� sobie jej farm� na miejsce odpoczynku, uzna�a, �e ma prawo przygl�da� mu si� do woli. Unios�a lamp� nieco wy�ej. Wysoki, wy�szy od jej braci. Pochyli�a si�, �eby go lepiej obejrze�. Mia� ciemne w�osy, tak bardzo ciemnorude. jak ko� Briana. Nie nosi� brody, ale na policzkach i wok� pe�nych, �adnych ust wida� by�o dwudniowy zarost. Jako kobieta, Alanna nie mog�a nie zauwa�y�, �e nieznajomy jest wr�cz wyj�tkowo urodziwy. Mia� wyrazist�, poci�g�� twarz o szlachetnych, niemal arystokratycznych rysach i wysokim czole. Niew�tpliwie na widok takiej twarzy zadr�a�oby niejedno kobiece serce, przyzna�a w duchu. Ona jednak nie by�a zainteresowana ani dr�eniem serca, ani flirtem. Pragn�a jedynie, �eby nieznajomy si� obudzi� i zszed� jej z drogi, poniewa� uniemo�liwia� dojenie kr�w. - Prosz� pana - u�miechaj�c si� pod nosem lekko tr�ci�a jego nog� czubkiem buta. M�czyzna jednak nie zareagowa�. Dosz�a wi�c do wniosku, �e pewnie jest pijany jak bela. Z jakiej innej przyczyny m�czyzna m�g�by spa� tak kamiennym snem? - Wstawaj, nicponiu - ci�gn�a wyra�nie ju� zniecierpliwiona. - Przez ciebie nie mog� wydoi� kr�w. - Zn�w tr�ci�a go butem, tym razem niezbyt delikatnie. W odpowiedzi us�ysza�a jedynie cichy j�k. - No, jak chcesz - m�wi�c to pochyli�a si�, �eby mocno nim potrz�sn��. Spodziewa�a si� odoru alkoholu, a tymczasem wyczu�a metaliczn� wo� krwi. Natychmiast zapomnia�a o gniewie. Ostro�nie przykl�k�a i rozchyli�a futrzan� peleryn� okrywaj�c� ramiona nieznajomego. Na widok wielkiej czerwonej plamy na koszuli gwa�townie wci�gn�a powietrze. Mokrymi od krwi palcami zbada�a jego puls. - �yjesz - wyszepta�a. - Z Bo�� pomoc� i przy odrobinie szcz�cia mo�e ci� z tego wyci�gniemy. Chcia�a wsta� i zawo�a� braci, ale wtem ranny chwyci� j� mocno za nadgarstek. Otworzy� oczy. By�y zielononiebieskie jak morze i czai� si� w nich b�l. Pochyli�a si�, �eby wyszepta� s�owa otuchy. Niespodziewanie przyci�gn�� j� ku sobie, tak �e straci�a r�wnowag� i osun�a si� na niego bezw�adnie. Przez chwil� czu�a pod sob� twarde mi�nie i �ar rozgrzanego cia�a. Chcia�a co� krzykn�� z oburzeniem, ale poczu�a na wargach jego usta. Poca�owa� ja kr�tko, lecz niespodziewanie mocno i u�miechn�� si� do niej �obuzersko. - A wi�c jeszcze nie umar�em... - oznajmi� z ulg� i przymkn�� oczy. - Takich ust na pewno w piekle nie ma.
18
NORA ROBERTS S�ysza�a ju� zgrabniejsze komplementy. Zanim
jednak zd��y�a mu to powiedzie�, straci� przytomno��.
ROZDZIA� DRUGI B�l targa� nim jak fale wzburzonego morza. Dobra, mocna whisky rozgrza�a mu �o��dek i przyt�pi�a zmys�y. Mimo to pami�ta� straszliwy moment, kiedy rozgrzany n� zag��bia� si� w jego cia�o. By�a te� jaka� ciep�a d�o�, kt�ra dawa�a pocieszenie i przytrzymywa�a go na miejscu, cudownie ch�odny ok�ad na g�ow� i jaki� obrzydliwy p�yn wlewany do gard�a. Krzykn�� wtedy g�o�no. Czy to na pewno on krzycza�? Czy potem dotyka�y go �agodne r�ce, koi� mi�kki g�os i zapach lawendy? Kto� �piewa� po celtycku. Czy�by znalaz� si� w Szkocji? Nie, jednak nie. Kiedy ten sam g�os zn�w do niego przem�wi�, nie by�o w nim s�ycha� znajomego szkockiego gard�owego "r", ale mi�kkie irlandzkie tony. Czy�by statek zmyli� kurs i zboczy� na po�udnie? Pami�ta� jaki� statek. Ale przecie� tamten sta� przy nabrze�u. Jacy� m�czy�ni o uczernionych.
20 NORA ROBERTS MRO�NY GRUDZIE� 21
pomalowanych twarzach �miali si� weso�o. B�yska�y ostrza. Przekl�ta herbata. Tak, teraz wszystko sobie przypomnia� i od razu poczu� si� troch� lepiej. A wi�c uda�o im si� czynem wyrazi� sw�j op�r. On sam za� zosta� postrzelony nie na statku, ale ju� po wszystkim. O �wicie, przez g�upi przypadek. Potem by� ju� tylko �nieg i b�l, a kiedy si� obudzi�, zobaczy� pi�kn� kobiet�. Niewiele jest rzeczy, kt�re m�czyzna bardziej pragn��by zobaczy� po przebudzeniu, czy to na tym, czy na tamtym �wiecie. Na samo jej wspomnienie u�miechn�� si� i otworzy� oczy. Ten sen mia� swoje zalety. Nagle zobaczy� j� znowu. Siedzia�a przy krosnach, tu� pod oknem, tam gdzie s�o�ce �wieci�o najja�niej. Promienie po�yskiwa�y na jej czarnych jak skrzyd�o kruka w�osach. Mia�a na sobie prost� we�nian� granatow� sukni� i bia�y fartuch. By�a smuk�a jak trzcina, a jej d�onie porusza�y si� zr�cznie i z gracj�. Rytmicznie postukuj�c tka�a czerwony wz�r na ciemnozielonym tle. Prac� umila�a sobie �piewem, wi�c najpierw rozpozna� jej g�os. Ten sam g�os uspokaja� go �agodnie, kiedy wstrz�sa�y nim dreszcze i senne koszmary. Z ��ka dostrzega� tylko jej profil. Cer� mia�ajasn� i lekko zar�owion�, pe�ne, �adnie wykrojone wargi, a do�eczki na policzkach i ma�y. troch� zadarty nosek dope�nia�y ca�o��. Kiedy tak nani�patrzy�, ogarn�ogoprzemo�ne uczucie spokoju. Mia� ochot� zamkn�� oczy i zn�w zapa�� w sen. Ale chcia� przecie� nadal na ni� patrze�. Pragn�� te� si� dowiedzie�, gdzie si�, u licha, znalaz�. Kiedy tylko si� poruszy�, Alanna unios�a g�ow� i odwr�ci�a si� ku niemu. Widzia� teraz jej oczy - ciemnoniebieskie jak szafiry. Nie mia� si�y si� odezwa�, wi�c tylko na ni� patrzy�. Wsta�a, powoli wyg�adzi�a sp�dnic� i podesz�a do niego. R�ka, kt�ra dotkn�a jego czo�a by�a ch�odna i znajoma. Kobieta sprawnie i delikatnie sprawdzi�a opatrunek. - Czy�by postanowi� pan jednak do��czy� do �wiata �ywych? - zapyta�a Alanna, widz�c utkwione w sobie spojrzenie rannego. Ze stoj�cego na stole dzbanka nala�a jakiego� p�ynu do cynowego kubka. - Odpowied� znasz lepiej ni� ja. - Wreszcie uda�o mu si� wyszepta�. Przytkn�a mu kubek do ust i parskn�a �miechem na widok jego miny. Skrzywi� si�. poniewa� rozpozna� ten obrzydliwy zapach. - Co to u diab�a jest? - Bardzo skuteczne lekarstwo - zapewni�a go
NORA ROBERTS MRO�NY GRUDZIE�
i bezceremonialnie wla�a mu je do gard�a. Kiedy spojrza� na ni� gro�nie, zn�w si� roze�mia�a. - Tyle razy pan to wypluwa�, �e nauczy�am si�, jak Z panem post�powa�. - Jak d�ugo? - Jak d�ugo jest pan tu z nami? - Znowu dotkn�a jego czo�a. Ostatniej nocy gor�czka spad�a, ale wola�a si� upewni�. - Dwa dni. Mamy dzi� dwudziesty grudnia. - Co z moim koniem? - Wszystko w porz�dku. - Alanna z aprobat� skin�a g�ow�. Dobrze to o nim �wiadczy�o, �e nie zapomnia� o zwierz�ciu. - Lepiej b�dzie, jak pan si� teraz troch� prze�pi, a ja odgrzej� wzmacniaj�cy ros�, panie... - MacGregor - przedstawi� si�. - Jestem Ian MacGregor. - Niech wi�c pan odpoczywa, panie MacGregor. Uj�� j� za r�k�. Taka drobna d�o�, a taka sprawna i silna. - A jak ty si� nazywasz? - zapyta�. - Alanna Flynn. - Dotyk jego r�ki sprawi� jej przyjemno��. Nie by�a taka twarda jak r�ce ojca i brata. - Mo�e pan u nas zosta�, dop�ki pan nie wydobrzeje. - Dzi�kuj� - m�wi�c to nie wypuszcza� jej d�oni z u�cisku i lekko g�adzi� j� po palcach. Gdyby nie to. �e dopiero co wyszed� z ci�kiej choroby, mo�na by pomy�le�, �e flirtuje. Nagle Alanna przypomnia�a sobie, jak j� poca�owa�, mimo �e w�a�nie wykrwawia� si� na �mier�. Szybko cofn�a r�k�.Ian roze�mia� si� kr�tko. - Jestem twoim d�u�nikiem, panno Flynn. - Owszem, jest pan - odpar�a i wsta�a z godno�ci�. - A ja nie jestem pann�, tylko pani� Flynn. Co za bolesne rozczarowanie! I to na samym pocz�tku znajomo�ci. Flirty z m�atkami nie by�y dla niego nowo�ci� i nie mia� nic przeciwko nim, zw�aszcza je�li kobieta by�a ch�tna. Nigdy jednak w takich wypadkach nie pozwala� sobie na wi�cej ni� u�miechy i czu�e szepty. Jaka szkoda, my�la� teraz z �alem, przygl�daj�c si� Alannie. - Jestem wdzi�czny pani i pani m�owi. - Niech pan przeka�e wyrazy wdzi�czno�ci mojemu ojcu - powiedzia�a surowo. Z�agodzi�a te s�owa u�miechem, kt�ry pog��bi� do�eczki w jej policzkach. Nie mia�a w�tpliwo�ci, �e ten MacGregor to nicpo� i uwodziciel, ale przecie� jeszcze nie wydobrza� i znajdowa� si� pod jej tymczasow� opiek�. - To jego dom. Ojciec wkr�tce wr�ci. Patrzy�a na niego opar�szy r�ce na biodrach. Jego twarz nabra�a rumie�c�w, ale przyda�oby si� mu strzy�enie i golenie. Poza tym prezentowa� si� bar-
24 NORAROBERTS MRO�NY GRUDZIE� 25
dzo dobrze. Nie uszed� jej uwagi znacz�cy b�ysk w jego oku, wi�c postanowi�a, �e b�dzie si� mie� na baczno�ci. - Skoro i tak pan nie �pi, mo�e pan co� zje. Przynios� ten ros� - zaproponowa�a. Posz�a do kuchni, stukaj�c obcasami o pod�og� z prostych desek, Ian rozejrza� si� po izbie i stwierdzi�, �e ojcu Alanny nie powodzi si� �le. W oknach po�yskiwa�y szyby, �ciany by�y �wie�o pobielone. Jego pos�anie znajdowa�o si� obok schludnego kominka ozdobionego gzymsem wykonanym z miejscowego kamienia. Sta�y na nim �wiece i porcelanowe p�miski. Na �cianie wisia�y dwie strzelby my�liwskie i ca�kiem niez�a ska�k�wka. Podoknem sta�y krosna, a w k�cie ko�owrotek. Na meblach pr�no by szuka� cho� jednego py�ka kurzu. Ca�emu wn�trzu przytulno�ci dodawa�y u�o�one na krzes�ach haftowane poduszki. Wok� rozchodzi� si� mi�y zapach, chyba pieczonych jab�ek i dobrze przyprawionego mi�sa. To wygodny dom, chocia� w samym �rodku g�uszy, pomy�la� Ian z uznaniem. Cz�owiekowi, kt�ry potrafi� go zbudowa�, nale�y si� szacunek. Taki cz�owiek na pewno stan��by do walki, gdyby kto� chcia� mu to wszystko odebra�. S� rzeczy, za kt�re warto si� bi� i warto zgin��. Ziemia, dom. nazwisko, kobieta, wolno�� - za to wszystko Ian got�w by� walczy� w ka�dej chwili. Spr�bowa� usi��� na pos�aniu, ale �wiat wok� zawirowa� mu w oczach. - Typowy m�czyzna! - zawo�a�a Alanna staj�c w progu z misk� roso�u. - Chce popsu� efekt mojej pracy. Le� spokojnie, MacGregor. Jeste� s�aby jak dziecko i tak samo niecierpliwy. - Pani Flynn... - Najpierw jedzenie, a potem rozmowa. Nie maj�c innego wyj�cia prze�kn�� �y�k� ro-: so�u, kt�r� w�asnor�cznie wla�a mu do ust. - To bardzo smaczny ros�, ale potrafi� je�� sam - zaprotestowa�. - I pobrudzi� przy tym moj� czyst� po�ciel? Nie, dzi�kuj�. Najpierw trzeba odzyska� si�y - takim tonem przemawia�a r�wnie� do swoich braci. - Straci� pan du�o krwi, zanim pan tu trafi�, a potem jeszcze troch� przy usuwaniu kuli - m�wi�c to karmi�a go roso�em. Na wspomnienie tych ci�kich chwil r�ka jej nie zadr�a�a, ale serce tak. Bi� od niej zapach zi� i lawendy, Ian uzna�,: �e ta sytuacja ma swoje dobre strony i niepotrzebnie si� upiera� przy samodzielnym jedzeniu. - Gdyby nie mr�z - ci�gn�a Alanna - bardziej by pan krwawi� i z pewno�ci� umar� gdzie� w lesie. - Powinienem wi�c dzi�kowa� i pani. i naturze.
26 NORAROBERTS MRO�NY GRUDZIE�
Spojrza�a na niego badawczo. - M�wi�, �e niezbadane s� wyroki boskie. Najwyra�niej B�g postanowi� zostawi� pana przy �yciu, chocia� zrobi� pan wszystko, �eby si� dosta� na tamten �wiat. - Sprawi� te�, �e trafi�em do domu s�siad�w, Irlandczyk�w. - U�miechn�� si� do niej uwodzicielsko. - Nigdy nie by�em w Irlandii, ale m�wiono mi, �e to pi�kny kraj. - Tak twierdzi m�j ojciec. Urodzi� si� tam. - Ale pani r�wnie� ma irlandzki akcent. - A pan szkocki. - Ostatni raz widzia�em Szkocj� pi�� lat temu -- cie� przemkn�� po jego twarzy. - Mieszkam w Bostonie. Kszta�ci�em si� tam i mam w tym mie�cie wielu przyjaci�. - Kszta�ci� si� pan. - Od samego pocz�tku pozna�a po jego mowie, �e to cz�owiek wykszta�cony i bardzo mu tego zazdro�ci�a. - W Harvardzie - doda�. - Ach, tak. - Teraz zazdro�ci�a mu jeszcze bardziej. Gdyby matka �y�a... Ale matka umar�a i Alanna przestudiowa�a w �yciu jedynie elementarz. - Daleko st�d do Bostonu. Dzie� drogi konno. Czy w mie�cie zostawi� pan rodzin� lub przyjaci�, kt�rzy teraz martwi� si� o pana? - Nie, nikt si� o mnie nie martwi. - Pragn�� jej dotkn��, chocia� wiedzia�, �e post�pi�by wtedy wbrew swym zasadom. Chcia� jednak sprawdzi�. czy jej policzek jest tak mi�kki i g�adki, jak na to wygl�da, i czy w�osy s� tak g�ste i ci�kie, a usta s�odkie. Spojrza�a na niego spokojnie jasnymi, przejrzystymi oczami. Przez chwil� widzia� tylko jej twarz. I wtedy przypomnia� sobie, �e ju� pozna� smak tych ust. Bezwiednie opu�ci� na nie wzrok i d�ugo si� im przygl�da�. Kiedy wyczu�, �e Alanna zesztywnia�a, podni�s� oczy. W jego spojrzeniu nie by�o jednak skruchy, tylko rozbawienie. - B�agam o wybaczenie, pani Flynn. Kiedy mnie pani znalaz�a, nie by�em sob�. - Wygl�da na to, �e bardzo szybko sta� si� pan na powr�t sob� - odci�a. Rozbawiony wybuchn�� �miechem, ale zaraz skrzywi� si� z b�lu. - Jeszcze usilniej b�agam pani� o wybaczenie i mam nadziej�, �e pani m�� nie wyzwie mnie na pojedynek. - Tego nie musi si� pan obawia�. M�j m�� od trzech lat nie �yje. Zerkn�� na ni� badawczo, ale ona z nieprzeniknion� min� wsun�a mu do ust nast�pn� �y�k� roso�u. B�g m�g�by go pokara� za takie my�li, ale w duchu przyzna�, �e wiadomo�� o �mierci Flynna
28 NORAROBERTS
ani troch� go nie zasmuci�a. Przecie� wcale nie zna� tego cz�owieka. A czy mo�na przyjemniej sp�dzi� dni rekonwalescencji, ni� w towarzystwie m�odej, �licznej wd�wki? Alanna wyczula jego po��danie tak jak psy my�liwskie zwierzyn�. Natychmiast wsta�a i odsun�a si� od niego.
-
- Teraz prosz� wypoczywa�. - Czuj� si� tak, jakbym wypoczywa� ju� od
wielu tygodni - odpar�. Jaka ona �liczna, my�la� jednocze�nie. Taka kobieca i �wie�a. Przywo�a� na twarz najprzymilniejszy z u�miech�w, - Czy mog� prosi� o pomoc? Chcia�em usi��� na krze�le. Lepiej bym si� poczu�, gdybym m�g� przez chwil� popatrze� na �wiat za oknem. Zawaha�a si�. Nie w�tpi�a, �e ud�wignie jego ci�ar. Uwa�a�a si� za osob� siln� i wytrzyma��. Jej nieufno�� wzbudzi� jednak b�ysk w oczach MacGregora. - Dobrze - zgodzi�a si� po chwili. - Ale prosz� si� na mnie oprze� i nie wykonywa� �adnych gwa�townych ruch�w. - Z przyjemno�ci�. - Uj�� jej d�o� i przysun�� do swoich ust. Zanim zdo�a�a j� wyrwa�, odwr�ci� j� grzbietem do do�u i lekko musn�� ustami wn�trze. �aden m�czyzna jeszcze jej tak nie poca�owa�. Serce skoczy�o jej do gard�a. - Masz oczy
jak klejnoty, kt�re kiedy� widzia�em na szyi kr�lowej Francji. Szafiry - doko�czy� szeptem. Nie mog�a si� poruszy�. Nikt tak jeszcze na ni� nie patrzy� Poczu�a, jak fala gor�ca zalewa jej brzuch, piersi, szyj� i wreszcie twarz. Kiedy zn�w zobaczy�a charakterystyczny �obuzerski u�miech MacGregora. natychmiast wyrwa�a d�o� z jego u�cisku. - Jest pan nicponiem, panie MacGregor. - Tak jest, pani Flynn. Co nie znaczy, �e nie powiedzia�em prawdy. Jeste� pi�kna. Takie jest znaczenie twojego imienia. Alanna. - Ostatnie s�owo wym�wi� wolno, rozkoszuj�c si� ka�dym d�wi�kiem. Nie zamierza�a si� nabra� na tanie pochlebstwa. Jednak wn�trze d�oni nadal j� pali�o. - Owszem, w�a�nie tak brzmi moje imi�, ale nie jeste�my jeszcze po imieniu. Musi pan zaczeka� na pozwolenie, �eby go u�y�. - Z ulg� us�ysza�a jakie� odg�osy na podw�rzu. Ze zdziwieniem zauwa�y�a, �e przybysz lekko zesztywnia� i czujnie nas�uchuje. - To pewnie ojciec i bracia - wyja�ni�a. - Je�li nadal chce pan usi��� przy oknie, z pewno�ci� panu pomog�. - Z tymi s�owami ruszy�a do drzwi. Na pewno b�d� g�odni, pomy�la�a. W mig zjedz� duszone mi�so i ciasto, kt�re dla nich przy-
30 NORA ROBERTS
gotowa�a, nie szcz�dz�c si� i starania. Ojciec zapewne b�dzie narzeka�, �e zosta�o jeszcze tyle do zrobienia. Johnny za� b�dzie my�la� tylko o tym, �eby pojecha� do wsi na spotkanie z Mary Wyeth. Brian w�o�y nos w kt�r�� z ukochanych ksi��ek i b�dzie czyta� przy kominku, dop�ki nie za�nie na siedz�co. Weszli do domu, wpuszczaj�c ze sob� mro�ne powietrze i wnosz�c �nieg na butach. Dono�ne m�skie g�osy wype�ni�y ca�� izb�. Ian uspokoi� si�, kiedy zobaczy�, �e to rzeczywi�cie rodzina Alanny. By�o ma�o prawdopodobne, �e w tym �niegu Brytyjczycy wytropi� go a� tutaj, ale lepiej by�o nie traci� czujno�ci. Zobaczy� przed sob� trzech m�czyzn lub raczej dw�ch m�czyzn i ch�opca. Najstarszy by� kr�py i niewiele wy�szy od Alanny. Mia� ogorza�� twarz, na kt�rej ci�kie �ycie, wiatr i s�once odcisn�y swoje pi�tno. Oczy jego mia�y o ton ja�niejsz� barw� ni� oczy c�rki. Zdj�� robocz� czapk�, spod kt�rej ukaza�y si�jasne, przerzedzone w�osy. Starszy syn bardzo go przypomina�, by� jednak wy�szy i szczuplejszy. Na jego twarzy wida� by�o spok�j i cierpliwo��, kt�rej brakowa�o ojcu. Drugi syn by� lustrzanym odbiciem brata, cho� wida� by�o wyra�nie, �e to jeszcze m�odzik z mlekiem pod nosem. Cer� i w�osy mia� tego samego koloru co siostra. - Nasz go�� si� obudzi� - oznajmi�a Alanna i trzy pary oczu zwr�ci�y si� na MacGregora,Panie MacGregor. to jest m�j ojciec, Cyrus Murphy, oraz moim bracia - John i Brian. - MacGregor? - powt�rzy� Cyrus tubalnie. - Dziwne nazwisko. Mimo b�lu Ian wyprostowa� si� sztywno. - Jestem z niego dumny. - Cz�owiek powinien by� dumy ze swojego nazwiska. - Cyrus zmierzy� go badawczym spojrzeniem. - Tytko z nim przychodzi na ten �wiat. Ciesz� si�, �e postanowi�e� jednak prze�y�, MacGregor. Ziemia jest zmarzni�ta i nie mogliby�my ci� pochowa� a� do wiosny. - To dla mnie te� du�a ulga. Cyrusowi spodoba�a si� taka odpowied�. Z zadowoleniem skin�� g�ow�. - P�jdziemy teraz umy� si� do kolacji. - Johnny. - Alanna zatrzyma�a brata, k�ad�c mu d�o� na ramieniu. - Pomo�esz panu MacGregorowi usi��� na krze�le przy oknie? Johnny spojrza� na Iana z u�miechem. - Jeste� zwalisty jak d�b, MacGregor. Ledwo dotaszczyli�my ci� do domu. Brian, pom� mi. - Dzi�ki. - Z trudem powstrzymuj�c j�k, Ian
32 NORAROBERTS
wspar� si� na ramionach braci. Przeklina� odmawiaj�ce pos�usze�stwa nogi i obiecywa� sobie w duchu, �e jutro ju� b�dzie chodzi� o w�asnych si�ach. Kiedy jednak usiad� na krze�le, z wysi�ku ocieka� polem. - Jak na cz�owieka, kt�ry wymkn�� si� �mierci, wcale nie jeste� taki s�aby - powiedzia� Johnny. Dobrze rozumia� irytacj� chorego. - Czuj� si� tak, jakbym wypi� skrzynk� grogu na �rodku rozszala�ego morza. - Wyobra�am to sobie. - Johnny przyjacielsko klepn�� go po zdrowym ramieniu. - Alanna ci� wyleczy. Czuj�c zapach duszonego mi�sa czym pr�dzej poszed� si� umy�. - Panie MacGregor? - odezwa� si� Brian, spogl�daj�c na niego nie�mia�o, ale z wielk� ciekawo�ci�. - By� pan pewnie za m�ody, �eby walczy� w czterdziestym pi�tym roku? - Ian uni�s� pytaj�co brew, wi�c ch�opak po�piesznie wyja�ni�: - Du�o o tamtych latach czyta�em, o powstaniu jakobit�w, o ksi�ciu Karolu Edwardzie Stuarcie i bitwach. - Urodzi�em si� w roku czterdziestym sz�stym - odrzek� Ian. - Podczas bitwy pod Culloden. M�j ojciec walczy� w tym powstaniu przeciwko Anglikom, a dziadek odda� w nim �ycie. Niebieskie oczy ch�opca rozwar�y si� szeroko. - W takim razie mo�e mi pan pewnie wi�cej o tym opowiedzie�, ni� czyta�em w ksi��kach. - Owszem. - Ian u�miechn�� si� lekko. - Brian! - odezwa�a si� Alanna ostrym tonem. - Pan MacGregor potrzebuje odpoczynku, a ty musisz co� zje��. Brian zacz�� si� wycofywa�, ale nadal nie spuszcza� oka z Iana. - Porozmawiamy po kolacji, je�li nie b�dzie pan zbyt zm�czony - zaproponowa�. Ian u�miechn�� si� do ch�opca, nie zwracaj�c uwagi na znacz�ce spojrzenie Alanny. - Bardzo dobrze - zgodzi� si�. Alanna zaczeka�a, a� brat wyjdzie z izby. Kiedy si� odezwa�a, w jej g�osie brzmia� tak wielki gniew, �e Ian drgn�� zaskoczony. - Nie pozwol�, �eby kto� rozbudza� jego wyobra�ni� historyjkami o wojnach, wspania�ych bitwach i wielkich sprawach. - Jest na tyle du�y. �e powinien sam decydowa�, o czym chce rozmawia�. - To jeszcze ch�opiec i �atwo zamiesza� mu w g�owie. - Palce Alanny kurczowo mi�y fartuch, ale jej oczy spogl�da�y stanowczo i spokojnie. - Mo�e nie zawsze udaje mi si� go upilnowa� i cz�sto wymyka si� do wsi na �wiczenia musztry,
34 NORA ROBERTS
lecz nie pozwol�, �eby w tym domu kto� snu� opowie�ci o wojnie. - Wkr�tce b�dzie to co� wi�cej, ni� opowie�ci - rzek� cicho Ian. - Ka�dy m�czyzna powinien by� do niej przygotowany. Kobiety r�wnie�. Zblad�a, ale nie spu�ci�a wzroku. - W tym domu nie b�dzie �adnych opowie�ci o wojnie - powt�rzy�a i wybieg�a do kuchni.
ROZDZIA� TRZECI Nast�pnego dnia Ian obudzi� si� wcze�nie rano. Powita�o go blade zimowe s�o�ce i zapach piek�cego si� chleba. Przez chwil� le�a� bez ruchu, rozkoszuj�c si� d�wi�kami i woni� poranka. Na kominku p�on�� jasny ogie�, roztaczaj�c mi�e ciep�o. Z kuchni dobiega� �piew Alanny. Tym razem �piewa�a po angielsku. Przez kilka minut by� tak oczarowany jej g�osem, �e nie zwr�ci� uwagi na s�owa. Kiedy dotar�a do niego tre�� piosenki, zaskoczony otworzy� szerzej oczy i roze�mia� si�. By�a to do�� spro�na �piewka, bardziej odpowiednia dla podchmielonego marynarza, ni� dla dobrze wychowanej m�odej wdowy. A wi�c �liczna Alanna ma rubaszne poczucie humoru, pomy�la� z u�miechem. Jeszcze bardziej mu si� przez to podoba�a, chocia� w�tpi�, czy tak lekko wy�piewywa�aby s�owa piosenki, gdyby wiedzia�a, �e ma s�uchacza. Staraj�c si� nie robi� ha�asu, opu�ci� nogi na pod�og�. Wstanie z pos�ania okaza�o si� trudnym zadaniem, co wprawi�o
MRO�NY GRUDZIE� 37
36 NORAROBERTS
go w z�o��. Zakr�ci�o mu si� w g�owie i musia� chwil� zaczeka�, sapi�c jak starzec i opieraj�c si� o �cian�. Gdy uda�o mu si� ju� wyr�wna� oddech. ostro�nie zrobi� krok naprz�d. Pod�oga pod nim zako�ysa�a si� troch�, wi�c zaciskaj�c z�by poczeka�, a� wszystko si� uspokoi. W ramieniu czu� pulsuj�cy b�l. Skupi� na nim uwag� i tytko dzi�ki temu zrobi� nast�pny krok, a potem jeszcze jeden. Cieszy� si�, �e nikt nie widzi jego mozolnych wysi�k�w. Nie m�g� pogodzi� si� z upokarzaj�ca my�l�, �e ma�a stalowa kulka powali�a potomka rodu MacGregor�w. My�l, �e kul� t� wystrzeli� Anglik, wzbudzi�a w nim w�ciek�o��, dzi�ki kt�rej zrobi� nast�pne kroki. Czu� si� tak, jakby mia� nogi z o�owiu. Zimny pot zrosi� mu czo�o i kark, jednak w sercu gorza�a niez�omna duma. Skoro tym razem uszed� z �yciem, b�dzie nadal walczy�. A zdolny do walki b�dzie dopiero wtedy, gdy odzyska si�y. Kiedy wyczerpany i mokry od potu dotar� do drzwi kuchni, Alanna �piewa�a �wi�teczn� kol�d�. Najwyra�niej nie widzia�a nic niestosownego w tym, �e po �piewce o hojnie wyposa�onych przez natur� dziewkach wy�piewywa�a pie�� o anio�ach. Dla Iana nie mia�o znaczenia, o czym �piewa Alanna. Sta� zas�uchany i zapatrzony. I by� pewien, �e ten g�os zapami�ta a� do �mierci. Nigdy nie zapomni tych czystych jasnych d�wi�k�w, mi�kkich jak aksamit, kt�re sprawia�y, �e wyobra�a� sobie Alann� z rozpuszczonymi, rozrzuconymi na poduszce w�osami. Zdumiony zda� sobie spraw�, �e to na swojej poduszce najch�tniej zobaczy�by jej w�osy. Wi�kszo�� g�stych czarnych lok�w Alanny kry�a si� teraz pod bia�ym czepkiem, jednak pojedyncze kosmyki wysun�y si� spod surowego, skromnego nakrycia g�owy i zmys�owo opad�y na szyj� i kark. Ian bez trudu wyobrazi� sobie, jakby to by�o, gdyby na jej sk�rze, obok niesfornych kosmyk�w, spocz�y jego d�onie, jak porusza�oby si� jej cia�o pod ich dotykiem. Czy w ��ku by�aby tak samo zwinna i lekka jak przy kuchni? Doszed� do wniosku, �e jednak nie jest tak bardzo os�abiony, skoro za ka�dym razem na widok Alanny krew zaczyna�a si� w nim burzy�, a my�li bieg�y �atwo przewidywaln� �cie�k�. Gdyby si� nie ba�, �e upadnie jak d�ugi i ca�kiem si� skompromituje, podszed�by do niej, przyci�gn�� do siebie i skrad� poca�unek. Tymczasem m�g� tylko patrze�. Czekaj�c, a� upiecze si� pierwsza partia chleba, Alanna zagniata�a kolejn� porcj� ciasta. Widzia�,
38 NORA ROBERTS MRO�NY GRUDZIE� 39
jak jej drobne, zr�czne d�onie ugniataj� i zagarniaj� spr�yst� mas�. Cierpliwie i niestrudzenie. Jego my�li wype�ni�y si� tak zmys�owymi obrazami, �e a� j�kn��. Alanna odwr�ci�a si� szybko, nie odrywaj�c d�oni od ciasta. Pierwsza my�l, kt�ra jej przysz�a do g�owy, bardzo ja zawstydzi�a. Kiedy zobaczy�a Iana w drzwiach, ubranego w p��cienne spodnie i rozpi�t� koszul�, zastanowi�a si�, co by zrobi�. �eby j� jeszcze raz poca�owa�. Oburzona na sam� siebie, rzuci�a ciasto na blat sto�u i podbieg�a do rannego. Twarz mia� bia�� jak �ciana i szcz�ka� z�bami. Z do�wiadczenia wiedzia�a, �e je�li jej podopieczny osunie si� na ziemi�, b�dzie musia�a bardzo si� nam�czy�, �eby po�o�y� go z powrotem do ��ka. - Spokojnie, panie MacGregor, niech si� pan na mnie wesprze - powiedzia�a. Najbli�ej sta�o kuchenne krzes�o, wi�c posadzi�a go na nim i dopiero kiedy uwolni�a si� od ci�aru jego cia�a, udzieli�a mu reprymendy. - Prawdziwy z pana g�upiec o�wiadczy�a, bardziej z satysfakcj� ni� gniewem. - Ale przecie� wszyscy m�czy�ni to g�upcy. Osobi�cie nie raz si� o tym przekona�am. Lepiej, �eby ta rana si� nie otworzy�a, bo w�a�nie wyszorowa�am pod�og�, wi�c je�li mi j� pan zakrwawi, ca�a moja praca p�jdzie na marne. - Tak jest, prosz� pani. - Nie by�a to zbyt b�yskotliwa odpowied�, ale tylko na tak� potrafi� si� zdoby�. Od zapachu Alanny zakr�ci�o mu si� w g�owie, a jej twarz by�a tak blisko, �e m�g�by policzy� jej g�ste, d�ugie, czarne rz�sy. - Przecie� wystarczy�o zawo�a� - powiedzia�a z wyrzutem. Troch� si� uspokoi�a widz�c, �e banda� jest suchy. Szybko i oboj�tnie zapi�a mu koszul�, jakby by� jednym z jej braci, Ian zn�w musia� st�umi� j�k. - Chcia�em tylko spr�bowa�, czy ju� odzyska�em si�� w nogach - wyja�ni�. Krew w jego �y�ach niemal si� gotowa�a, a g�os brzmia� ochryple. - Je�li b�d� le�a� plackiem, d�ugo nie odzyskam sprawno�ci. - Wstanie pan dopiero, kiedy ja na to pozwol�, i ani minuty wcze�niej. - Podesz�a do kuchni i zacz�a co� miesza� w cynowym kubku, Ian poczu� znajom� wo� i skrzywi� si�. - Nie wypij� ani kropli tych pomyj! - zaprotestowa�. - Wypije pan i jeszcze mi za to podzi�kuje. - Energicznie postawi�a kubek na stole. - Wypije pan. je�li chce pan cokolwiek dzisiaj zje��. Spojrza� na ni� tak. �e niejeden doros�y m�czyzna zadr�a�by pod takim spojrzeniem. Ona za� tylko opar�a d�onie na biodrach i spojrza�a na
40 NORA ROBERTS
MRO�NY GRUDZIE� 41
niego r�wnie gro�nie. Zmarszczy� brwi. Ona r�wnie�. - Jeste� z�a, poniewa� wczoraj rozmawia�em z Brianem. Unios�a lekko g�ow� i wygl�da�a teraz nie tylko gro�nie, ale te� wynio�le i dumnie. - Gdyby pan odpoczywa� zamiast rozwodzi� si� nad wspania�o�ciami wojny, nie by�by pan dzi� taki s�aby i rozdra�niony, - Nie jestem ani s�aby, ani rozdra�niony. Prychn�a z rozbawieniem, a on po�a�owa�, �e nie ma si�y wsta�. Poca�owa�by j� tak, �e nogi by si� pod ni� ugi�y. Ju� on by jej pokaza�, na co sta� MacGregora. - Je�li jestem rozdra�niony, to tylko dlatego, �e mam pusty �o��dek - wycedzi� przez zaci�ni�te z�by. U�miechn�a si� zadowolona, �e musia� przyzna� jej racj�. - Dostanie pan �niadanie dopiero kiedy opr�ni
pan ten kubek. - Szeleszcz�c sukni� wr�ci�a do zagniatania ciasta. Kiedy stan�a plecami do niego, Ian rozejrza� si� za czym�, gdzie m�g�by wyla� obrzydliwy p�yn. Nic takiego nie znalaz�, wi�c tylko z�o�y� ramiona na piersiach i spojrza� wilkiem na swoj� dreczycielk�. Alanna u�miechn�a si� do siebie.
.
Nie na darmo wychowa�a si� w domu pe�nym m�czyzn. Dobrze wiedzia�a, jakie my�li przebiegaj� przez g�ow� Iana. On by� uparty, ale ona r�wnie�. Zacz�a nuci� co� pod nosem. Ian nie marzy� ju� o tym, �eby j� poca�owa�, ale powa�nie zastanawia� si�, czy jej nie udusi�. Siedzia� g�odny jak wilk i wdycha� cudowny zapach piek�cego si� chleba. A ona da�a mu tylko te ohydne pomyje. Wci�� nuc�c pod nosem, Alanna w�o�y�a ciasto do misy, �eby wyros�o i nakry�a je czyst� �ciereczk�. Sprawdzi�a, czy bochenki ju� si� upiek�y i wyj�a je z pieca. W kuchni jeszcze mocniej zapachnia�o �wie�ym chlebem. Ian mia� swoj� dum�. Ale co komu po dumie, je�li z g�odu kiszki marsza graj�? Obieca� sobie, �e ta kobieta jeszcze mu za to zap�aci i jednym haustem opr�ni� kubek. Alanna u�miechn�a si� szeroko, upewniwszy si� przedtem, �e stoi plecami do Iana. Bez s�owa rozgrza�a t�uszcz na patelni. Po kr�tkiej chwili po�o�y�a na stole talerz z g�r� jajecznicy i grub� pajd� �wie�ego chleba. Do�o�y�a jeszcze kawa�ek mas�a i fili�ank� gor�cej kawy. Kiedyjad�, zaj�a si� szorowaniem patelni i myciem kuchennego blatu, tak �e nie zosta� na nim najmniejszy �lad m�ki. Lubi�a poranki, kiedy sa-
42 NORAROBERTS MRO�NY GRUDZIE� 43
motnie krz�ta�a si� po domu. Lubi�a swoje kuchenne kr�lestwo i zwi�zane z nim setki najr�niejszych prac. Dzisiaj te� nie przeszkadza�a jej obecno�� Iana, chocia� ca�y czas czu�a na sobie spojrzenie jego oczu koloru morskiej wody. Co dziwniejsze, to, �e siedzia� przy stole i jad� przyrz�dzone przez ni� danie, wydawa�o jej si� ca�kiem naturalne, jakby znajome. Nie, jego obecno�� jej nie przeszkadza�a, ale te� nie pozwala�a jej si� rozlu�ni�. Panuj�ca w kuchni cisza ju� nie by�a nabrzmia�a gniewem. Dawa�o si� tu natomiast wyczu� co� innego, co sprawia�o, �e ka�dy nerw si� w niej napina�, a serce t�uk�osi� w piersi jak szalone. Postanowi�a to przerwa�, wi�c odwr�ci�a si� do Iana.Rzeczywi�cie, przygl�da� si�jej uwa�nie. Nie ze z�o�ci�, tylko... z zainteresowaniem. To pewnie by�o zbyt �agodne s�owo dla okre�lenia tego, co czai�o si� w jego oczach, ale Alanna nie chcia�a szuka� mocniejszego. - D�entelmen podzi�kowa�by mi za posi�ek. U�miechn�� si�, jakby chcia� da� jej do zrozumienia, �e d�entelmenem bywa tylko, gdy sam tego chce. - Ale� dzi�kuj� pani, pani Flynn. szczerze dzi�kuj�. Czy m�g�bym prosi� o jeszcze jedn� fili�ank� kawy? Wypowiedzia� t� pro�b� uprzejmym tonem, ale wyraz jego oczu wzbudzi� jej nieufno��. Bior�c od niego kubek stara�a si� nie podchodzi� zbyt blisko. - Herbata jest lepsza dla chorych, ale w tym domu nie pija si� herbaty - powiedzia�a cicho, jakby do siebie samej. - W prote�cie? - Tak. Nie b�dziemy pi� tej przekl�tej herbaty, dop�ki kr�l nie oprzytomnieje. Inni protestuj� w bardziej nierozwa�ny i niebezpieczny spos�b - zauwa�y�a, zdejmuj�c garnek z ognia. - Na przyk�ad w jaki? Wzruszy�a lekko ramionami. - Johnny s�ysza�, �e Synowie Wolno�ci zniszczyli skrzynie z herbat� na pok�adach trzech statk�w w bosto�skim porcie. Przebrali si� za Indian i weszli na pok�ad, nie zwa�aj�c na stra�e. Zanim s�o�ce wzesz�o, wrzucili do wody ca�� w�asno�� Kompanii Wschodnioindyjskiej. - I to by�o takie nierozwa�ne? - Z pewno�ci� bardzo �mia�e - m�wi�c to poruszy�a si� niespokojnie. - W oczach Briana nawet heroiczne. Ale wed�ug mnie g�upie, poniewa� przez to kr�l zastosuje jeszcze surowsze �rodki. - Postawi�a przed nim fili�ank�. - Wi�c najlepiej jest nie robi� nic, kiedy tra-
44 NORAROBERTS MRO�NY GRUDZIE� 45
ktuje si� nas niesprawiedliwie? Mamy po prostu siedzie� spokojnie jak tresowany pies i pos�usznie wykonywa� komendy? Policzki Alanny zar�owi�y si�. Da�a o sobie zna� krew Murphych. - Kr�l nie b�dzie �y� wiecznie. -- A wi�c trzeba czeka�, a� szalony Jerzy wyci�gnie nogi? - W tym domu wiele ju� wycierpieli�my z powodu wojny. - Dop�ki nie za�atwimy naszych spraw, wojna si� nie sko�czy, Alanno. - Nie za�atwimy naszych spraw? - powt�rzy�a gniewnie. - Jak za�atwimy? Przebieraj�c si� za Indian i rozbijaj�c skrzynie z herbat�? Za�atwimy tak samojak wtedy, gdy p�aka�y �ony i matki tych, kt�rzy padli pod Lexington? I po co to wszystko? �eby by�o wi�cej grob�w i �ez? - Dla wolno�ci i sprawiedliwo�ci - odrzek�. - To tylko s�owa. - Potrz�sn�a z pow�tpiewaniem g�ow�..-- S�owa nie umieraj�, tylko ludzie. - Ka�dy musi umrze�, ze staro�ci lub na polu bitwy. Czy wierzysz, �e musimy si� zgina� pod angielskim jarzmem, dop�ki nie p�knie nam kark? A mo�e lepiej dumnie stan�� do walki o to, co nam si� sprawiedliwie nale�y? Patrz�c w jego b�yszcz�ce oczy poczu�a dreszcz strachu. - M�wisz jak buntownik, MacGregor. - Jak Amerykanin - sprostowa�. - Jak Syn Wolno�ci. - Powinnam si� by�a tego domy�li� - wyszepta�a. Sprz�tn�a talerz ze sto�u, ale zaraz zn�w wr�ci�a do Iana. - Czy dla zatopienia herbaty warto by�o nara�a� �ycie? Odruchowo dotkn�� ramienia. - To skutek pomy�ki - wyja�ni�. - Nie mia�o to zwi�zku z naszym zaproszeniem ryb na herbatk�. - Zaproszenie na herbatk�. - Wznios�a oczy do g�ry. - Typowo m�ski �art z powa�nej sprawy. - A ty. jak typowa kobieta, za�amujesz r�ce na sam� my�l o walce. - Wcale nie za�amuj� r�k - odpar�a spokojnie. - A ju� na pewno nie uroni�abym jednej �zy nad kim� takim, jak ty. - Ale przecie� b�dziesz za mn� t�skni�a, kiedy odjad� - stwierdzi� z uwodzicielskim u�miechem. Ta nag�a zmiana tonu zupe�nie j� zaskoczy�a. - Co za nicpo�... - wymrucza�a pod nosem i z trudem powstrzyma�a �miech. - Prosz� wraca� do ��ka.
46 NORA ROBERTS
- Chyba jestem jeszcze bardzo s�aby. Nie dojd� o w�asnych si�ach. Westchn�a ci�ko, ale poda�a mu rami�. Uj�� jej r�k� i gwa�townie przyci�gn�� do siebie. W u�amku sekundy znalaz�a si� na jego kolanach. Oburzona zacz�a obrzuca� go przekle�stwami z tak� wpraw�, �e nie m�g� wyj�� z podziwu. - Zaczekaj chwil�- przerwa� jej. - Mamy r�ne pogl�dy polityczne, ale jeste� �liczn� kobiet�, a ja ju� od wiek�w nie trzyma�em nikogo w ramionach. - Diabelskie nasienie - wycedzi�a i uderzy�a go w rami�. Skrzywi� si� z b�lu. - M�j ojciec bardzo by si� obrazi�, gdyby to us�ysza�, kochanie. - Nie jestem twoim kochaniem, ty podst�pny gadzie. - Uderz mnie jeszcze raz, a rana mi si� otworzy i pobrudz� twoj� czy�ciutk� pod�og�. - Nic by mnie bardziej nie ucieszy�o. U�miechn�� si� zauroczony i uj�� j� za podbr�dek. - Jeste� bardzo krwio�ercza jak na kogo�, kto z takim �wi�tym oburzeniem m�wi o wojnie. Przeklina�a go, dop�ki nie zabrak�o jej tchu. Jej brat mia� racj�, kiedy twierdzi�, �e Ian jest zwalisty
jak d�b. Chocia� wyrywa�a si� i szarpa�a - ku jego wielkiej uciesze - nie zdo�a�a wyswobodzi� si� z u�cisku. - Niech ci� diabli porw� - wycedzi�a zdyszana. - Ciebie i ca�y tw�j klan. Zamierza� odp�aci� si� jej za to, �e zmusi�a go do wypicia tego obrzydliwego lekarstwa w�asnej roboty. Posadzi� j� sobie na kolanach tylko po to, �eby wprawi� j� w zak�opotanie. Kiedy zacz�a si� wyrywa�, doszed� do wniosku, �e mo�e jeszcze troch� si� z ni� podra�ni� i na dodatek sprawi� sobie przyjemno�� poca�unkiem. Jednym szybkim, skradzionym poca�unkiem. Przecie� i tak ju� by�a na niego w�ciek�a. �miej�c si� przycisn�� usta do jej ust. Chcia� sobie tylko za�artowa�, troch� z siebie, a troch� z niej. Pragn�� us�ysze� now� litani� zabawnych przekle�stw, kt�re z pewno�ci� zaraz posypi� si� na jego g�ow�. �miech jednak szybko zamar� mu na ustach, kiedy cia�o Alanny nagle znieruchomia�o. Powtarza� sobie w duchu, �e ma to by� szybki, przyjacielski poca�unek. Mimo to poczu�, �e kr�ci mu si� w g�owie tak samo jak wtedy, gdy pierwszy raz chcia� wsta� z pos�ania. Ten zawr�t g�owy nie mia� nic wsp�lnego z ran� sprzed kilku dni, chocia� teraz r�wnie� czu�
48 NORAROBERTS
b�l - jaki� s�odki skurcz rozchodz�cy si� po ca�ym ciele. Z zam�tu my�li wy�oni�o si� jedno pytanie. Mo�e prze�y� nie tylko po to, �eby zn�w walczy�, ale r�wnie� dla tego wspania�ego poca�unku? Alanna nie opiera�a si�, chocia� wiedzia�a, �e powinna. Czu�a jednak, �e nie potrafi. Jej cia�o, z.pocz�tku sztywne, rozlu�ni�o si�, zmi�k�o i podda�o si�jego poca�unkowi. Jest taki delikatny, cho� jednocze�nie szorstki, pomy�la�a. Wargi mia� ch�odne, a lekki zarost drapa� jej wra�liw� sk�r�. Us�ysza�a w�asne westchnienie, mimowolnie rozchyli�a usta i poczu�a smak jego warg. Po�o�y�a mu r�k� na policzku w ge�cie s�odkiej pieszczoty, a on nami�tnie zatopi� palce w jej w�osach. Ca�owa� j� mocno, przenosz�c w jaki� cudowny �wiat, kt�rego jeszcze nie pozna�a. Rozkoszowa�a si� jego blisko�ci�,, oddechem. Nagle us�ysza�a kr�tkie przekle�stwo i Ian odsun�� si� od niej gwa�townie. Zobaczy�a, �e patrzy na ni� oszo�omiony. W tej chwili nie sta� go by�o na inn� reakcj�. Czepek zsun�� jej si� z g�owy, wi�c w�osy opad�y na ramiona czarnymi kaskadami. Oczy mia�a rozszerzone, po�yskuj�ce jak niebieskie jeziora na tle kremowej cery. Ba� si�, �e si� w nich utopi. Przy takiej kobiecie by�by w stanie zapomnie� o wszystkim - o obowi�zkach, honorze i sprawiedliwo�ci. Zda� sobie spraw�, �e m�g�by si� przed ni� czo�ga�, �eby tylko us�ysze� z jej ust jedno �askawe s�owo. Ale przecie� by� MacGregorem. Nie mo�e si� zapomnie�, nie mo�e przed nikim si� czo�ga�. - Bardzo pani� przepraszam - powiedzia� sztywno. Natychmiast poczu�, jak z jej cia�a ucieka ciep�o. - Zachowa�em si� niewybaczalnie. Wsta�a ostro�nie i wci�� jeszcze b�d�c pod wra�eniem poca�unku, zacz�a szuka� na pod�odze swego czepka. Kiedy go odnalaz�a, wyprostowa�a si� jak trzcina i spojrza�a na niego przez rami�. - Prosz� wraca� do ��ka, MacGregor. Nie poruszy�a si�, dop�ki nie wyszed� z kuchni. Potem otar�a z policzka irytuj�c� �z� i wr�ci�a do pracy. Obieca�a sobie, �e nie b�dzie ju� o nim my�la�a. Ani troch�. Frustracj� wy�adowa�a na �wie�o wyro�ni�tym cie�cie.
MRO�NY GRUDZIE� 51
ROZDZIA� CZWARTY �wi�ta zawsze byty dla Alanny radosnym wydarzeniem. Przygotowania do nich sprawia�y jej przyjemno�� - lubi�a �wi�teczne gotowanie, pieczenie i sprz�tanie. Zawsze stara�a si� wtedy wybacza� urazy, te du�e i te ma�e. Zwykle te� cieszy�a si� na my�l, �e w�o�y swoj� najlepsz� sukienk� i pojedzie do na msz� do ko�cio�a w pobliskiej wsi. Jednak podczas tegorocznych przygotowa� do �wi�t na przemian ogarnia� j� nastr�j irytacji i przygn�bienia. Zbyt cz�sto burcza�a na braci i traci�a cierpliwo�� wobec ojca. Dzisiaj na przyk�ad rozp�aka�a si� nad przypalonym ciastem, a potem ze z�o�ci� wybiega�a z kuchni, kiedy Johnny pr�bowa� rozweseli� j� �artami. Usiad�a na kamieniu nad lodowatym strumieniem, oparta g�ow� na d�oniach i zacz�a si� zastanawia� nad swoim zachowaniem. To niedobrze, �e pr�bowa�a roz�adowa� napi�cie wy�ywaj�c si� na rodzinie. Ani ojciec, ani bra-
cia niczym sobie na to nie zas�u�yli. Pokrzykiwa�a na nich, chocia� tak naprawd� by�a z�a na Iana MacGregora. Zirytowana kopn�a grud� zlodowacia�ego �niegu. Przez ostatnie dwa dni ten tch�rz MacGregor trzyma� si� od niej z daleka. Pod pozorem pomagania przy gospodarstwie ci�gle ucieka� do stodo�y, niczym przebieg�a �asica. Ojciec by� mu bardzo wdzi�czny, ale Alanna wiedzia�a, dlaczego tak naprawd� MacGregor sp�dza ca�e dnie oporz�dza