Mayer Hans Eberhard - Historia wypraw krzyżowych
Szczegóły |
Tytuł |
Mayer Hans Eberhard - Historia wypraw krzyżowych |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Mayer Hans Eberhard - Historia wypraw krzyżowych PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Mayer Hans Eberhard - Historia wypraw krzyżowych PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Mayer Hans Eberhard - Historia wypraw krzyżowych - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
1. BASEN MORZA ŚRÓDZIEMNEGO
OKOŁO 1095 ROKU
Geograficzny obraz świata u schyłku XI wieku nie
różnił się bardzo od antycznego. Trzeba to sobie
uświadomić, zanim przystąpi się do bardziej wnikli-
wych badań nad dziejami krucjat, albowiem pod koniec
tej epoki wraz z wielu innymi rzeczami uległ zmianie
także i ów obraz: wciąż obowiązywała teoria aleksan-
dryjczyka Ptolemeusza, ale rosnące zainteresowanie je-
go pismami ponownie utorowało drogę nauce o kulisto-
ści Ziemi, wypracowanej przez Greków, we wczesnym
średniowieczu omalże całkowicie zapomnianej pod
wpływem twórcy ówczesnej encyklopedii Izydora
z Sewilli. Przede wszystkim jednak w czasie wypraw
krzyżowych wydatnie poszerzona została wiedza o za-
mieszkanych na Wschodzie obszarach Ziemi, i to ro-
zumiana jako opis rzeczywisty, po części kartograficz-
ny, nie zaś jedynie jako powtarzanie tradycji. Nato-
miast w okresie pomiędzy rozkwitem Cesarstwa Rzym-
skiego a początkiem krucjat horyzont geograficzny Eu-
ropy przesunięty został znacząco za sprawą chrystiani-
zacji właściwie tylko na obszarze Niemiec i Skandy-
nawii oraz w niektórych częściach Cesarstwa Wschod-
niorzymskiego.
Centrum świata - gdy spojrzeć z perspektywy euro-
pejskiej - znajdowało się około 1095 roku wciąż jesz-
cze w krajach położonych nad Morzem Śródziemnym.
Strona 2
Tu miał swą siedzibę papież, tu leżały stolice wschod-
niego i zachodniego cesarstwa rzymskiego, Konstanty-
nopol (Bizancjum) i Rzym. Co prawda korona cesarska
Zachodu przypisana była do godności króla Niemiec,
ale ów król niemiecki (czy raczej, jak wówczas powia-
dano: rzymski) mógł tę koronę otrzymać wyłącznie w
Rzymie z rąk papieża. Morze Śródziemne było także,
jeśli pominąć Hiszpanię, wyrazistą linią oddzielającą
od siebie dwie religie uniwersalistyczne, chrześcijań-
stwo i islam. Upraszczając nieco: północne wybrzeże
Morza Śródziemnego było chrześcijańskie, południowe
- islamskie. Tam, gdzie muzułmanie przedarli się przez
tę linię ku północy, już ich wyparto, jak we Francji
(około 973 roku) i na Sycylii (1091), albo przy-
najmniej, jak w Hiszpanii, właśnie się do tego szyko-
wano.
Można by się spodziewać, że Europa, mobilizując
się do zdecydowanego kontrnatarcia przeciwko mu-
zułmanom, którzy między VII a X wiekiem sprowadzili
na nią tyle nieszczęść, zachowa jedność. Jednak choć
już przezwyciężyła co prawda bezpośrednie następstwa
tych inwazji, których przebieg skomplikowali jeszcze
Węgrzy i Normanowie, i znajdowała się ponownie na
fali wznoszącej, to nie mogło być mowy o jakiejś jej
jednolitej, choćby tylko połowicznie, woli politycznej,
tak jak niegdyś reprezentowało ją w odniesieniu do ca-
łego właściwego kontynentu cesarstwo karolińskie.
Wręcz przeciwnie, Europa była uwikłana w niezmier-
Strona 3
nie ciężkie walki wewnętrzne. Okrzepłe w XI wieku
i spragnione reform papiestwo starało się w tak zwa-
nym sporze o inwestyturę zrzucić z siebie kuratelę wła-
dzy świeckiej, która symbolicznie przejawiała się
w tym, że król przez wręczenie pierścienia i laski
wprowadzał biskupów i opatów Kościoła Rzeszy na ich
urzędy eklezjalne, domagając się zarazem - na podsta-
wie tak zwanego prawa kościołów prywatnych - uzna-
nia nad nimi swojej zwierzchności. Naturalną koleją
rzeczy najpoważniejszym przeciwnikiem papieża
w tym sporze był cesarz. Cesarz Henryk IV (1056‒
1105) zerwał całkowicie z papieżem i uznawał jedynie
protegowanego przez siebie antypapieża Wiberta z Ra-
wenny (Klemens III, 1080‒1100). Punkt kulminacyjny
sporu o inwestyturę został już co prawda przekroczony
w momencie słynnej pielgrzymki pokutnej I Henryka
IV do Canossy (1077) i obalenia jego papieskiego ad-
wersarza, Grzegorza VII (1073‒1085), które nastąpiło
w kilka lat później, ale cesarz wciąż obłożony był klą-
twą kościelną i długo jeszcze nic nie zapowiadało ugo-
dy, która miała zostać zawarta w 1222 roku w konkor-
dacie wormackim. W kalkulacjach papieża planującego
krucjatę dla cesarza nie było w każdym razie miejsca.
W równie niewielkiej mierze mógł on jednak liczyć na
królów Francji i Anglii. Filip I Francuski (1060‒1108)
został w 1094 roku ekskomunikowany, ponieważ kilka
lat wcześniej oddalił swą małżonkę Bertę, Wilhelm II
Rufus Angielski (1087‒1100), potomek owego Wil-
Strona 4
helma Zdobywcy, który w 1066 roku zdobył anglo-
saską Anglię, wciąż jeszcze zajęty był konsolidacją
władzy normańskiej i uprawiał politykę na ogół mocno
antykościelną. Północna Italia uwikłana była w papie-
ski zatarg z cesarzem, Italia południowa zaś podbita
dopiero co przez Normanów, którzy wypędzili stamtąd
Bizantyjczyków i Saracenów. Na Półwyspie Iberyjskim
Asturia ‒ Leon, Nawarra i Aragonia oraz Portugalia
usiłowały wyprzeć muzułmanów, co ostatecznie miało
się powieść dopiero w 1492 roku.
Od 1054 roku także Kościół chrześcijański nie był
już jednością. Podział niezaleczony do dzisiaj nastąpił
z pozoru w następstwie zachodniego wtrętu w Credo,
którego Wschód nie chciał przyjąć bez sprzeciwu, oraz
na tle kwestii liturgicznej, czy do Eucharystii używać
należy chleba na zakwasie czy niezakwaszonego. Za-
gadnienia natury kościelno ‒ politycznej i politycznej,
jak problem prymatu biskupa Rzymu oraz rywalizacja
między cesarstwem wschodniorzymskim i zachodnio-
rzymskim odgrywały wszakże równie poważną rolę,
jak postępujące oddalanie się od siebie obu gałęzi Ko-
ścioła chrześcijańskiego w rycie i w teologii: greckoję-
zycznego Wschodu i łacińskiego Zachodu. Kulturowe
zróżnicowanie tych dwu światów stało się zbyt wielkie,
by można było zachować trwałą jedność chrześcijań-
stwa. Jednak po 1054 roku wcale nie zerwano wszyst-
kich stosunków między Zachodem i Wschodem, wręcz
przeciwnie: pragnienie jakiejś unii kościelnej przewija-
Strona 5
ło się przez całą politykę papieską średniowiecza i wy-
warło trwały wpływ także na dzieje wypraw krzyżo-
wych. W Rzymie dobrze zdawano sobie sprawę z tego,
że schizma nie zwalniała Zachodu z odpowiedzialności
za braci chrześcijan na Wschodzie. Już w przededniu
krucjat, w 1074 roku, Grzegorz VII chciał przyjść
z pomocą cesarstwu wschodniemu nękanemu napa-
ściami Seldżuków przez zorganizowanie jakiejś ekspe-
dycji wojskowej, choć przypuszczalnie nie całkiem
bezinteresownie. W 1078 roku całkowicie zmienił swo-
ją politykę, gdy w następstwie jednej z bizantyjskich
rewolucji pałacowych bezprzedmiotowy stał się kon-
trakt ślubny, zawarty na krótko przedtem przy poparciu
papieża, pomiędzy południowoitalskim księciem nor-
mańskim Robertem Guiscardem a pewną księżniczką
bizantyjską. Papież ekskomunikował nowego cesarza
bizantyjskiego i rozciągnął tę sankcję także na Alekse-
go I Komnena (1081‒1118), który po ponownej rewo-
lucji pałacowej zdobył w końcu tron i w którego osobie
Bizancjum po wielu latach niepokojów wewnętrznych
otrzymało wreszcie znowu władcę energicznego pod
każdym względem. Jakaś unia Kościołów była w tych
warunkach na razie nie do pomyślenia.
W tym samym roku, w którym Aleksy wstąpił na
tron, Normanowie zaatakowali cesarstwo bizantyjskie,
od którego w 1071 roku oderwali Bari, jego ostami
przyczółek w Italii, także w Epirze. Aleksy Komnen
zdołał ich stamtąd wyprzeć z pomocą Wenecji, zwłasz-
Strona 6
cza że niepokoje w południowej Italii odwołały Roberta
Guiscarda do ojczyzny, gdzie dopadła go śmierć
(1085). Głównym zwycięzcą była Wenecja. Swoją po-
moc kazała sobie wynagrodzić daleko idącymi przywi-
lejami handlowymi, które rozszczelniły tradycyjny sys-
tem handlowy Bizancjum i równocześnie ugruntowały
trwałe wpływy polityczne Wenecji nad Adriatykiem,
dostarczając jej odskoczni do późniejszej ekspansji
w kierunku Bizancjum, wschodniej części Morza Śród-
ziemnego oraz Lewantu.
Groźniejsza od Normanów była dla Bizancjum sy-
tuacja na obszarach islamskich. Już wkrótce po śmierci
Mahometa okazało się, jak olbrzymia polityczna siła
uderzeniowa tkwiła w nowej religii. Uskrzydleni ideą
dżihadu, świętej wojny (od swej chrześcijańskiej od-
miany różniła się zasadniczo tym, że ani w teorii, ani
w praktyce nie była wojną obronną, lecz od początku
przedsięwzięciem ofensywnym), Arabowie rozpoczęli
oszałamiającą ekspansję na wschód i na zachód.
W drugiej połowie VII wieku zdobyli całą zachodnią
Afrykę. W 711 roku Tarik z dynastii Umajjadów prze-
prawił się pod Gibraltarem do Hiszpanii i unicestwił
państwo Wizygotów. Dopiero w 732 roku Karol Młot
z dynastii Karolingów zdołał powstrzymać arabski po-
top w bitwie pod Poitiers. Jednak Arabowie ruszyli na
podbój także innych części Europy. Podczas gdy na
wschodzie poważnie zagrozili cesarstwu bizantyjskie-
mu, na zachodzie zdobyli w IX wieku Sycylię i usado-
Strona 7
wili się w południowej Italii, gdzie w 982 roku zadali
dotkliwą klęskę cesarzowi rzymskiemu Ottonowi II.
Z przyczółków na wybrzeżu prowansalskim pustoszyli
południową Francję i Szwajcarię, kontrolowali przełę-
cze alpejskie, a w 972 roku dokonali sensacyjnego wy-
padu, w którego następstwie pojmali na Wielkiej Prze-
łęczy św. Bernarda powszechnie szanowanego opata
Majolusa z Cluny. Wtedy karta się odwróciła. Stop-
niowo mobilizowano się do zdecydowanego przeciw-
działania. Arabowie zostali wyparci zarówno z Francji,
jak i - przez Normanów - z Italii i Sycylii. Mocniejszą
stopą stanęli wszakże w Hiszpanii; tu rekonkwista, od-
bijanie zajętych ziem, trwała do końca średniowiecza.
Pod względem religijnym także islam był widownią
rozłamu pomiędzy sunnitami a szyitami. Jego ewolucję
należy tu przedstawić nieco obszerniej, albowiem silnie
wpłynęła ona na bieg dziejów islamu w epoce krucjat.
Obie te orientacje religijne miały swe korzenie w sytu-
acji, jaka zaistniała w chwili śmierci Mahometa. Pod-
czas gdy jedni uznali za kalifa (zastępcę proroka) Abu
Bakra, bliskiego współpracownika Mahometa, inni byli
zdania, że Ali, jego kuzyn i zięć, ma jako krewny więk-
sze prawa do schedy po nim, którą też faktycznie prze-
jął jako czwarty kalif. Jego zwolennicy zwali się szyi-
tami (od sziat Ali - stronnictwo Alego) i uznawali za
kalifów już tylko jego potomków. Drugie ze stronnictw
określało się natomiast mianem sunnitów, gdyż uważa-
ło się za posiadacza prawowitej tradycji (sunna - ustnie
Strona 8
przekazywane wypowiedzi Mahometa). Zwolennikami
orientacji sunnickiej byli zwłaszcza abbasydzcy kali-
fowie w Bagdadzie, ponieważ jako parweniusze, którzy
wymordowali Umajjadów, prawowitą dynastię kalifów
z Damaszku, musieli się odtąd wykazywać szczególną
ortodoksją. Z drugiej strony nieuchronne były także
rozłamy wewnętrzne wśród szyitów, albowiem Ali miał
kilka żon. Główną doktryną wszystkich kierunków była
ta, zgodnie z którą łańcuch imamów (następców Alego)
musi ulec w pewnym momencie przerwaniu, gdyż
ostatni z nich będzie działał dalej w ukryciu, by jako
mahdi, zbawiciel wyobrażany w kategoriach eschatolo-
gicznych, przynieść kiedyś mieszkańcom Ziemi spra-
wiedliwość i nawrócić ich na szyizm. Spierano się jed-
nak, na kim to właściwie miałby się urwać ów łańcuch,
i w zależności od liczby uznawanych jeszcze imamów
rozróżniano „pięciowców”, „siedmiowców” i „dwuna-
stowców”, przy czym ci ostatni stanowili skrzydło
umiarkowane, podczas gdy „siedmiowcy” za mahdiego
uważali siódmego imama, Ismaila, i utworzyli skrzydło
skrajne, zwane też izmailitami. Dzięki tendencjom spo-
łeczno ‒ rewolucyjnym, obecnym w ich ruchu, oraz
mocnym związkom z islamskimi cechami rzemieślni-
czymi zdołali pozyskać licznych zwolenników i usta-
nowić w 909 roku w północnej Afryce kalifat faty-
midzki (od 973 roku w Kairze), konkurujący z abba-
sydzkim w Bagdadzie. Kalif fatymidzki uchodził teraz
za objawionego mahdiego, wkrótce jednak popadł
Strona 9
w podobną zależność od armii i biurokracji, jak jego
rywal w Bagdadzie. Gdy w 1094 roku egipski wezyr
al‒Afdal uczynił kalifem nie Nizara, najstarszego syna
poprzedniego kalifa, lecz uległego i młodego al‒
Mustalego, Fatymidzi utracili poparcie izmailitów,
a głównym ośrodkiem sekty stało się skrajne skrzydło
nizarytów, którego perski odłam zasłynął pod mianem
asasynów, zwanych tak od łacińskiego zniekształcenia
słowa „haszysz”, oznaczającego narkotyk, którym ja-
koby wprawiali się oni w stan zbliżony do transu. Pręż-
nie zorganizowani pod przywództwem swego rodzaju
„wielkiego mistrza”, podnieśli mord do rangi obowiąz-
ku religijnego i broni politycznej. Na początku XII
wieku usadowili się także w północnej Syrii. Krwawo
prześladowani przez sunnitów, stali się odtąd żywiołem
niepewności i terroru dla tychże sunnitów oraz dla
chrześcijan, których przerażeniu dobitny wyraz nadali
zachodni trubadurzy XIII wieku. Asassyni czynili
wszystko, by udaremnić stworzenie jakiegoś jednolite-
go frontu sunnickiego, który zwróciłby się nie tylko
przeciwko państwom krzyżowców, powstałym w na-
stępstwie Pierwszej Krucjaty, lecz także przeciwko szy-
itom, co sprawiało znów, że pożyteczni byli i dla
owych państw.
Polityczne oblicze świata islamskiego w XI wieku,
dotychczas zdominowanego przez Arabów, ukształto-
wało wtargnięcie Turków z Azji Środkowej. Turcy byli
pierwotnie wyznawcami szamanizmu, jednak w X wie-
Strona 10
ku nawrócili się na islam sunnicki. Ocalili oni islam
w tym sensie, że przynieśli z sobą wojowniczego ducha
ludów koczowniczych w tym właśnie momencie, gdy
polityczna siła uderzeniowa Arabów już wygasła.
Szczególne znaczenie zyskali Seldżucy, lud turecki,
którego władcy w czasie niewiele dłuższym niż połowa
stulecia zbudowali olbrzymie imperium, rozciągające
się od Chorasanu przez Iran aż po Kaukaz, na zacho-
dzie i południu przez dolną i górną Mezopotamię po
Syrię, Palestynę i Hidżaz, kolebkę islamu. Prawowierni
kalifowie, wyzwoleni spod dotychczasowej dominacji
perskich Bujjidów, byli jedynie narzędziami w rękach
sułtanów seldżuckich. Sułtan Arp Arslan (1063‒1073)
posunął się jeszcze dalej na zachód i pokonał w 1071
roku pod Mantzikertem we wschodniej Anatolii wojska
bizantyjskie. Od tego czasu Turcy przenikali niepo-
strzeżenie do Anatolii i podkopywali tam powoli, ale
skutecznie panowanie bizantyjskie. Ten proces wypie-
rania Bizantyjczyków z terenów będących właściwie
źródłem siły ich państwa, zakończony za panowania
sułtana Malika Szacha (1073‒1092), wpędził w opresję
Kościół grecki w Anatolii i utrudnił także pielgrzymki
drogą lądową do świętych miejsc Palestyny, jednak
dawniejsi badacze niewątpliwie przeceniali nieco te
utrudnienia. Tylko dla Bizantyjczyków utrata Anatolii
była katastrofą. Nie sposób dowieść, by Turcy uciskali
wschodnich chrześcijan, jak podawały to źródła za-
chodnie oraz jak rzekomo twierdził także Urban II
Strona 11
w Clermont. Na zdobytych obszarach miejscowi chrze-
ścijanie nie byli traktowani inaczej niż zawsze pod pa-
nowaniem islamu: uchodzili za mniejszość religijną,
podbitą, ale korzystającą z ochrony prawa islamskiego,
zobowiązaną do płacenia podatków i posiadającą ogra-
niczoną swobodę kultu. To, czego doświadczali chrze-
ścijanie w podbijanym kraju, wiązało się z przebiegiem
działań wojennych i dotyczyło wszystkich warstw lud-
ności. Zwłaszcza niemelkickie kościoły Wschodu
(niemówiący po grecku jakobici i nestorianie), które
pod władzą Kościoła greckoprawosławnego poddawane
były prześladowaniom z powodu swej sympatii do mo-
nofizytyzmu i innych herezji, nie miały żadnego powo-
du, by opłakiwać zmianę władzy, a ich pisarze z tym
samym zapałem co kronikarze islamscy głosili chwałę
Malika Szacha, który po niepokojach wojny symboli-
zował powrót porządku. Poza prześladowaniami za pa-
nowania kalifa Hakima (1009) nie sposób wykazać
w XI wieku żadnych pogromów antychrześcijańskich.
Prześladowania, które Turkmeńczyk Atsiz rozpętał
w 1078 roku w Jerozolimie, miały charakter wyraźnie
antyfatymidzki, to znaczy antyarabski, a chrześcijan
prawdopodobnie oszczędzono. Znamienne jest zresztą,
że wschodni chrześcijanie nie dopominali się o pomoc
Zachodu. Gdy Urban II i propaganda krucjatowa akcen-
towali prześladowania, jakim ich poddawano, to czynili
tak albo z nieznajomości prawdziwej sytuacji, albo po
to, by wzbudzić w Europie określone resentymenty.
Strona 12
Cesarz bizantyjski miał jednak do czynienia z Tur-
kami nawet w Europie. Pieczyngowie, lud pochodzenia
tureckiego osiadły nad Dunajem, sprzymierzyli się
z małoazjatyckimi Seldżukami i w latach 1091‒1092
z tej dogodnej pozycji, umożliwiającej wzięcie prze-
ciwnika w kleszcze, prowadzili groźną wojnę z Bizan-
cjum. Aleksy, z właściwą sobie energią, zdołał
w kwietniu 1091 roku zadać Pieczyngom tak dotkliwą
klęskę, że nieomal całkowicie zniknęli oni z kart histo-
rii. Jednak Seldżucy w Azji Mniejszej siedzieli zbyt
mocno w siodle, by Aleksy także im mógł zadać sku-
teczny cios. Musiał zadowolić się zawarciem w 1092
roku porozumienia z sułtanem Kilidżem Arslanem
(1092‒1107). Gdy państwo wielkoseldżuckie rozpadło
się po śmierci Malika Szacha (1092), Kilidż Arslan
przejął z masy spadkowej część ziem Anatolii, z któ-
rych stopniowo wykształcił się rumseldżucki Sułtanat
Ikonium (Rum - wschodni Rzym). Układ z Aleksym
początkowo zapewnił temu ostatniemu spokój od napa-
ści seldżuckich, a sułtanowi pozwolił na skonsolidowa-
nie jego pozycji w Azji Mniejszej. W Syrii śmierć Ma-
lika Szacha wywołała wszakże objawy poważnego roz-
kładu, które trwały ponad dziesięciolecie. Kresem tej
ewolucji był system emiratów seldżuckich w Azji
Przedniej, których wzajemne stosunki były zrównowa-
żone tak subtelnie, że nawet drobne zmiany w politycz-
nym układzie sił czyniły konieczną przebudowę owego
systemu. To wyjaśnia bardzo skomplikowane i nieu-
Strona 13
stanne zmiany aliansów syryjskich w pierwszej połowie
XII wieku, w które nowo powstałe państwa krzyżow-
ców zostały natychmiast wciągnięte jako dodatkowy
element polityki lewantyńskiej.
Zmiany nastąpiły tymczasem i na Zachodzie. Grze-
gorz VII zmarł w 1085 roku, a po krótkim pontyfikacie
Wiktora III na Stolicę Piotrową wstąpił Urban II
(1088‒1099). Był on dyplomatą bardziej giętkim niż
Grzegorz i próbował polepszyć ponownie stosunki
z Bizancjum. W 1089 roku wysłał poselstwo do Alek-
sego, by się z nim pojednać. Ekskomunika została cof-
nięta. Aleksy wyszedł naprzeciw tym usiłowaniom
i w rezultacie między cesarzem a papieżem zapanowały
przyjazne stosunki, których żadna ze stron nie chciała
zaostrzać przez uwypuklanie sporów teologicznych.
Aleksy był gotowy wpisać imię Urbana, jak za daw-
nych czasów, do dyptyków (list patriarchów) w Kon-
stantynopolu, jeśli Urban w określonym terminie zło-
żyłby zadowalające wyznanie wiary. Nic z tego nie wy-
szło, albowiem Urban nie okazywał ku temu gotowo-
ści, jednak żadna ze stron nie nadawała tej sprawie
wielkiej wagi, tak że nie wynikły stąd jakiekolwiek
niekorzystne następstwa. Urban był zadowolony, że
Aleksy, uznawszy się za uwolnionego od zagrożenia
normańskiego i pozostając w znośnej zgodzie z papie-
żem, zrezygnował teraz z pertraktacji wcześniej ener-
gicznie prowadzonych z cesarzem Henrykiem IV.
Aleksy mógł teraz pomyśleć o zreorganizowaniu armii
Strona 14
bizantyjskiej, znajdującej się w stanie postępującego
rozkładu od niszczącej bitwy pod Mantzikertem. Miał
nadzieję dokonać tego między innymi z udziałem za-
chodnich najemników. Te zamiary mogły być jedną
z przyczyn, które sprawiły, że ponownie wdał się
z Urbanem II w rokowania na temat unii kościelnej.
Zachodnie oddziały najemne nie były w Bizancjum ni-
czym nowym. Już w poprzednich wiekach istniała
w Konstantynopolu elitarna formacja cudzoziemska,
tak zwana gwardia wareska. Także kontyngenty nor-
mańskie, mimo tradycyjnej wrogości państw normań-
skich wobec Bizancjum, często walczyły w szeregach
armii bizantyjskiej, a ich waleczność była powszechnie
znana i budziła lęk. Choć Bizancjum po 1092 roku
przeżywało okres spokoju, naturalne było, że Aleksy
nie chciał rezygnować z kontyngentów najemnych.
I tak na przykład prosił w owym czasie o takie oddziały
hrabiego Flandrii, Roberta I, którego poznał podczas
jednej z pielgrzymek. A gdy Urban II w marcu 1095
roku zwołał w Piacenzy sobór poświęcony ogólnym
kwestiom reformy kościelnej, byli na nim obecni zrzą-
dzeniem losu także posłowie cesarza bizantyjskiego,
którzy podkreślali, jak mili byliby Aleksemu zachodni
najemni. Najwyraźniej przesadzili nieco w opisie groź-
nej sytuacji cesarstwa, gdyż w kręgach Kurii wytwo-
rzyło się mniemanie, jakoby cesarstwu bizantyjskiemu
(a tym samym i Kościołowi chrześcijańskiemu na
Wschodzie oraz sprawie ponownego zjednoczenia, roz-
Strona 15
dzielonych od 1054 roku, Kościołów, najlepiej pod
rzymskim prymatem) można było pomóc jedynie dra-
stycznymi środkami. Ów fragment u Bernolda z Kon-
stancji, który informuje nas o soborze w Piacenzy, czę-
sto gwałtownie atakowano, jednak nigdy naprawdę nie
obalono, a relację Bernolda przyjmuje się dziś po-
wszechnie za prawdziwą. Istnieje ponadto bizantyjska
kronika z X III wieku, która, jak się wydaje, czerpała
z wiarygodnych historyków współczesnych i która po-
twierdza zapiski Bernolda. Ujawnia ona także fakt, iż
Aleksy w swej prośbie o pomoc, skierowanej w Pia-
cenzy do papieża, wyraźnie umieścił na pierwszym
planie ideę pomocy Jerozolimie, albowiem obiecywał
sobie po tym wielki efekt propagandowy w Europie,
chociaż w rzeczywistości miał na oku zupełnie inne ce-
le, a mianowicie odzyskanie Anatolii dla Bizancjum.
Krucjata była wszakże ostatnią rzeczą, której pragnął.
Myślał o niewielkich kontyngentach najemników, które
mógłby kontrolować, nie zaś o licznych wielkich ar-
miach rycerskich, jakie później uczestniczyły w Pierw-
szej Krucjacie. Byłby prawdopodobnie bardziej po-
wściągliwy, gdyby przeczuwał, co go czeka. Ale hasło
już padło i sprawy toczyły się swoim biegiem. Niewiele
ponad pół roku po prośbie z Piacenzy Urban II wezwał
w Clermont do krucjaty.
Strona 16
2. NARODZINY KRUCJAT
18 listopada 1095 roku papież Urban II otworzył
w Clermont synod, na który przybyli głównie biskupi
francuscy i który przeszedł do historii jako początek
krucjat. Od lata tego roku papież odbywał objazd połu-
dniowych oraz południowo ‒ wschodnich obszarów
Francji, a 16 sierpnia w Le Puy ogłosił zwołanie syno-
du. Choć Urban bardzo starannie zaplanował sposób,
w jaki to zgromadzenie kościelne miało zająć się kwe-
stią krucjaty, z początku nic najwidoczniej nie wska-
zywało, że zdarzy się tu i oś nadzwyczajnego. Synod
zajmował się przede wszystkim sprawami wewnątrzko-
ścielnymi, dotyczącymi zwłaszcza duchowieństwa
francuskiego, ogólnymi kwestiami reformy kościelnej,
jak inwestytura świecka, symonią urzędów oraz poza-
małżeńskim związkiem króla Francji pewną z szlach-
cianką. Przedmiotem obrad był także Pokój Boży - to
znaczy zakaz prowadzenia wojen w określone dni oraz
nietykalność pewnych osób, miejsc i dóbr - a przez
obecność papieża ruch na rzecz Pokoju Bożego, rozwi-
jający się dotąd jedynie w skali regionalnej, zyskiwał
niejako akceptację papiestwa i rozszerzony został na
obszar całego Kościoła. Tylko jedno jedyne z postano-
wień podjętych przez synod traktuje o wyprawie krzy-
żowej. Na jego mocy ustanowiono mianowicie ducho-
wą nagrodę, należną pod pewnymi warunkami krzy-
żowcom.
Strona 17
To, co miało synodowi nadać jego dziejowe zna-
czenie, nastąpiło dopiero pod sam koniec, 27 listopada.
Na ten dzień przewidziano uroczyste przemówienie pa-
pieża, które z powodu napływu wielkich tłumów du-
chowieństwa i świeckich trzeba było przenieść na
otwarte pole poza miastem. Posiadamy łącznie cztery
relacje o mowie Urbana, przy czym żadna nie jest z ca-
łą pewnością autentyczna, niektóre zaś sporządzono do-
piero w następnym stuleciu. Choć wszystkie znacznie
różnią się od siebie, przemówienie papieża da się w ja-
kiejś mierze zrekonstruować, jeśli nie w dosłownym
brzmieniu, to przynajmniej w zasadniczej treści. Urban
II, który jako Francuz obdarzony był, jak się wydaje,
wielkim talentem retorycznym, odmalował w jaskra-
wych barwach rzekomy ucisk chrześcijańskich Kościo-
łów Wschodu. Seldżucy opanowali Azję Mniejszą, ko-
ścioły i święte miejsca chrześcijaństwa zostały znisz-
czone i zbezczeszczone przez pogan, zajęta została tak-
że Antiochia, miasto Piotra. To tu na rycerzy chrześci-
jańskich, ograniczonych w swej aktywności przez Po-
kój Boży, czekały jeszcze wielkie zadania; ponadto na-
leżało mieć nadzieję, że dzięki pomocy dla chrześcijań-
skich braci na Wschodzie, do której udzielenia papież
w dramatycznym tonie wzywał w imię Pana bogatych
i biednych, na ziemiach chrześcijańskich zapanuje po-
kój, albowiem wówczas Zachodem nie będą już, jak
dotychczas, targać bratobójcze walki, nikt nie będzie
już uciskać wdów i sierot, a trudniący się rozbojem
Strona 18
szlachcice przestaną zagrażać kościołom i klasztorom.
Zgodnie z relacją przekazaną przez Roberta Mnicha
Urban II uzasadnił piętnowaną przez siebie sytuację,
przypominającą wojnę domową, stanem powszechnej
biedy i kiepską uprawą ziemi oraz, w następstwie tego,
niedostatecznym wyżywieniem ludności.
Sukces tej przemowy musiał być nadzwyczajny.
Deus lo volt, „Bóg tak chce” - takim okrzykiem za-
grzmiał tłum, a to bitewne zawołanie dotarło szybko aż
do Hiszpanii, gdzie król Piotr I Aragoński nazwał
w 1097 roku pewną wieś pod Saragossą Deuslovol.
W Clermont biskup Ademar z Le Puy, niewątpliwie już
od dawna wtajemniczony w plany papieskie, jako
pierwszy wziął krzyż, a wielu spośród zebranych uczy-
niło to w ślad za nim. Szaty cięto na kawałki mające
formę krzyża, które wszyscy pragnący wziąć go wzo-
rem Chrystusa na swe ramiona naszywali sobie na bark.
1 grudnia przybyli wysłannicy potężnego hrabiego
Tuluzy, Rajmunda IV z Saint Gilles, by zgłosić goto-
wość swego pana do udziału w krucjacie. Ponieważ
Rajmund, wyprawiając swych wysłanników, nic nie
mógł jeszcze wiedzieć o przemówieniu Urbana
w Clermont, musiał być poinformowany już wcześniej
o jego zamiarach. Zapał wojenny nie ograniczył się do
Clermont. Urban pozostał jeszcze kilka miesięcy we
Francji, wzywając w kazaniach, na przykład w Limo-
ges, do krucjaty. Ogłaszał także pisemne apele, z któ-
rych do naszych czasów zachowały się leszcze trzy,
Strona 19
skierowane do Flamandów, Bolończyków i zakonni-
ków z Vallombrosy. Także episkopat zajął się ruchem
krucjatowym i nakazał kaznodziejom upowszechnienie
owego wezwania wśród ludu. Zwłaszcza w południo-
wej Francji, ale także w regionie Mâconnais, w Lota-
ryngii, na zachodnich obszarach Rzeszy, w Szampanii,
Normandii i Flandrii odzew był wielki, z pewnością
większy, niż Urban II mógł to przewidywać w Cler-
mont. Wszędzie wielu ludzi, zbrojnych i niezbrojnych,
było gotowych wyruszyć w drogę do Jerozolimy.
Sukces apelu z Clermont jest do dziś fenomenem
niewyjaśnionym w pełni i chyba w ogóle nie w pełni
dającym się wyjaśnić. Nie próbujemy go tu zresztą in-
terpretować, zwłaszcza że powody skłaniające do wzię-
cia krzyża były w każdym wypadku inne. Można jedy-
nie rzucić nieco światła na pewną liczbę rozmaitych
motywów duchowych i materialnych, których koincy-
dencja i współoddziaływanie spowodowały nie tylko
jednorazowy, spontaniczny sukces w Clermont, lecz raz
narodzoną ideę krucjat podtrzymywały przy życiu
przez dwa stulecia, chroniąc ją przed szybkim wypale-
niem się na podobieństwo słomianego ognia.
Nawet jeśli sens krucjaty zgodnie z rzekomymi
słowami Urbana, choćby i nieuzasadnionymi faktyczną
sytuacją, polegał pierwotnie na jakiejś pomocy dla
chrześcijańskich Kościołów wschodnich, przecież
szybko zrodził się stąd i bardziej konkretny cel: chodzi-
ło u wyzwolenie Ziemi Świętej, a zwłaszcza Jerozolimy
Strona 20
i Grobu Pańskiego spod jarzma władzy pogańskiej.
Urban II w swej mowie w Clermont nie użył, jak
wszystko na to wskazuje, słowa „Jerozolima” - w każ-
dym razie nie występuje ono w najbliższej czasowo sy-
nodowi wersji Fulchera z Chartres. Dopiero wersje na-
stępne przynoszą płomienne wezwania Urbana do wy-
zwolenia Jerozolimy. Bardziej autentyczne niż reto-
rycznie przyozdobione przez autorów zapisy przemowy
z Clermont są trzy pisma Urbana dotyczące krucjaty.
W liście do Flamandów z końca 1095 roku mówi on
jeszcze głównie o oswobodzeniu Kościołów wschod-
nich, Jerozolima wspomniana jest jedynie na margine-
sie. List do Bolończyków z września 1096 roku podaje
natomiast wyraźnie jako cel Jerozolimę. Z drugiej stro-
ny kanon 2 synodu w Clermont, podobnie jak list skie-
rowany do Vallombrosy z października 1096 roku,
mówi jednoznacznie o marszu na Jerozolimę w celu
wyzwolenia Kościołów wschodnich. Erdmann chciał
rozwiązać ten problem, rozróżniając oswobodzenie Ko-
ścioła wschodniego jako cel wojny i Jerozolimę jako
cel marszu, co jest interpretacją nieco pokrętną. Jerozo-
lima nie mogła być używana jedynie za przynętę, na to
jej imię miało nazbyt wielką wagę i musiało całe przed-
sięwzięcie zwrócić natychmiast jednostronnie w jej kie-
runku. Przemawiałoby to raczej za bezplanowością
w organizacji krucjaty, dającą się stwierdzić na każdym
kroku, gdyby Urban w Clermont nie mówił nic o Jero-
zolimie i gdyby jedynie skapitulował potem w ciągu