16068

Szczegóły
Tytuł 16068
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16068 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16068 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16068 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

LEKSYKON PRZYRODNICZY �YJ� W�R�D NAS Josef Reichholf �YJ� W�R�D NAS Fauna i flora osiedli ludzkich Przek�ad z niemieckiego Zbigniew Woli�ski �wiat Ksi��ki Poros�y na eternitowym dachu Oktadka: Heidelberg, fot. A. Riedmiller Koncepcja serii: Gunter Steinbach Tytu� orygina�u: Siedlungsraum Ilustracje: Fritz Wendler � 1989 Mosaik Verlag GmbH, Monachium/5 4 3 2 1 � polskiego wydania Bertelsmann Publishing Sp. z o.o., Warszawa 1999 Przek�ad z j�zyka niemieckiego: Zbigniew Woli�ski Konsultacja: dr. Gra�yna Winiarska Redaktor serii: Pawe� Koz�owski Redaktor tomu Fauna i flora osiedli ludzkich: Ewa Soboci�ska Sk�ad i �amanie: Phototext, Warszawa Printed in Germany Bertelsmann Media Sp. z o.o. �wiat Ksi��ki, Warszawa 1999 ISBN 83-7227-352-9 Nr 2357 Spis tre�ci 6 Wst�p 8 Czy osiedla ludzkie mog� by� biotopem? 18 Warunki �rodowiskowe w mie�cie 36 Poszerzanie nisz ekologicznych 40 Z�e strony �ycia w mie�cie 42 Ro�liny w osiedlach ludzkich 52 Znaczenie ro�lin w osiedlach ludzkich 61 �rodowiska miejskie 61 Ogrody 10 Tereny parkowe 75 Mury 78 Zbiorniki wodne w miastach 80 Rozw�j na przestrzeni dziej�w 86 Fauna domowa 86 Wszy 87 Pch�y 88 Pluskwy 90 Komary 95 Ze szczurami przyby�a d�uma 101 Kuny i inne �duchy" 115 Nocne najazdy 127 Ptaki w osiedlach ludzkich 128 Ptaki zamieszkuj�ce ska�y 136 Mieszka�cy skraju lasu 151 Miejsce l�gowe - drzewo iglaste 153 Jaszczurki przy p�ocie i na murku, �aby w stawku 163 Obfito�� owad�w 170 Ulice i ruch uliczny 170 Je�e 173 Zaj�ce szaraki 175 Koty domowe 175 Ofiary i wygrywaj�cy 179 Gatunki problemowe: go��bie miejskie 181 Gatunki problemowe: wrony i sroki 184 Gatunki problemowe: kosy i szpaki 189 Gatunki problemowe: koty domowe 203 Zimowe dokarmianie ptak�w 213 �ycie w du�ych skupiskach 222 Autorzy fotografii Wst�p To, co przyj�to uwa�a� za dzik� przyrod�, ginie na naszych oczach. Ludzko�� pozostaj�ca we w�adzy maszyn poszerza wszelkimi �rod- kami miejsce dla swojej cywilizacji. �rodki te osi�gn�y w minionych dziesi�cioleciach naszego stulecia osza�amiaj�ce rozmiary. Samo tylko przemys�owe zanieczyszczenie at- mosfery pozbawia nas i inne organi- zmy �ywe r�wnie� czystego powiet- rza do oddychania i zmienia biosfer�. Prze�ywamy przekszta�canie si� na- szej planety w obszary produkcyjne i osiedla ludzkie: z jednej strony na- st�puje wyludnianie teren�w upra- wnych w krajach cywilizowanych, z drugiej - gromadzenie si� ludzi na w sumie niewielkich obszarach zur- banizowanych. Za tereny przyjazne ludziom, a przy tym w pewnej mie- rze �samowystarczalne" uwa�ane s�, w uproszczeniu, te, kt�re s� przy- jazne dla maszyn. Im to podporz�d- kowuje si�, odpowiednio je kszta�tu- j�c, lasy i koryta rzek. Oddalone po- cz�tkowo od siebie tereny produkcji rolniczej, zurbanizowane i wypo- czynkowe ��cz� si� coraz g�stsz� sieci� linii komunikacyjnych prze- cinaj�cych ca�e kraje. Ca�� nasz� Ziemi� chce si� przekszta�ci� w ob- szar zamieszkiwany i wykorzystywa- ny przez cz�owieka. Dzikiej przy- rodzie pozwala si� prze�y� jedynie na nielicznych terenach chronionych inne organizmy �ywe. Zmiany dokonywane przez cz�o- wieka w �rodowisku naturalnym do- pisuj� do rejestr�w zawsze tylko �czarne liczby", gdy� w pierwszym rz�dzie kieruje si� on wzgl�dami ekonomicznymi. Dane zawarte w Czerwonych Ksi�gach licz� si� - je�li w og�le - tylko marginalnie. I oto fakt godny podziwu. Natura sa- ma udowadnia nam jasno i bezb��d- nie, tak�e tam, gdzie wed�ug lu- dzkich plan�w nie jest ona w og�le �przewidziana", �e ci�gle odgrywa t� sam� rol� w kr��eniu materii. Ekologii nie nale�y traktowa� jedynie jako aktualnej, modnej ga��zi wie- dzy. Przeciwnie: zdaniem autora tej ksi��ki nakazem chwili jest stu- diowanie i poznawanie jej w naszym bezpo�rednim otoczeniu, r�wnie� w �rodku ka�dego miasta. Na �yj�- cych tam wok� nas istotach �ywych. Nasz, stoj�cy by� mo�e na kraw�dzi katastrofy, sztuczny �wiat jest wyni- kiem ludzkiego dzia�ania, a ka�de dzia�anie powinno by� poprzedzone my�leniem. Pod wzgl�dem zdolno�ci tw�rczego my�lenia i �wiadomego dzia�ania ludzie wyprzedzaj� wszyst- kie inne istoty �ywe na ziemi. Dzieli- my si� z nimi z kolei, bez wzgl�du na zamiary, po bratersku czy niezbyt zgodnie, produktami przemiany ma- 6 Lepi�nik r�owy (Petasites hybridus) przedziera si� przez asfaltow� nawierzchni�. terii. Ludzko�� musi wi�c dosto- sowa� regu�y swojej gospodarki do ekologicznych praw dawania i brania nie pozostawiaj�c nierozk�adalnych resztek. Rabunkowa gospodarka, kt�r� musi- my prowadzi� w imi� istniej�cej ju� cywilizacji, nie jest mo�liwa bez strat w �ywej przyrodzie. Nasza aktyw- no�� odbywa si� kosztem energii, surowc�w i przestrzeni. Powoli u�wiadamiamy sobie, �e stoj�ce przed nasz� cywilizacj� problemy musz� by� rozwi�zywane nie tylko z technicznego, ale przede wszyst- kim z ekologicznego punktu wi- dzenia. Oznacza to tak�e, �e nie mo- �na stosowa� rozwi�za� jednostron- nych. Ostateczne rozwi�zanie pro- blem�w powinno by� wsp�tworzone przez wszystkich zainteresowanych, za� ludzie powinni by� za nie odpo- wiedzialni. Powinni�my wyci�ga� wnioski z katastrof, skoro jeszcze po- zostali�my przy �yciu. Mo�emy si� jednak tak�e uczy� z prawid�owo�ci, kt�re dostrzegamy w przyrodzie. Przyroda jest wszechobecna. Miesz- kamy w wie�owcach tak�e dzi�ki niej i razem z ni�. Dzikie ro�liny i zwierz�ta zamieszkuj�ce tereny wykorzystywane przez cz�owieka tak�e mog� stanowi� przyk�ad wza- jemnych wsp�zale�no�ci. G.S. 7 Czy osiedla ludzkie mog� by� biotopem? Czy wsie i miasta s� �rodowiskami �ycia organizm�w? Dla ludzi niew�tpliwie tak, ale raczej nie dla dziko �yj�cych zwierz�t i ro�lin. S� wprawdzie gatunki �dopasowuj�ce si�", jak np. wrony czy mewy �mieszki, kt�re decyduj� si� na zdobywanie po�ywienia w mias- tach. W osiedlach ludzkich �yj� r�- wnie�, jako nieproszeni, a nawet wr�cz niepo��dani go�cie, myszy i szczury. Ich wyst�powanie dla wielu ekolog�w nie jest dostatecz- nym powodem do traktowania tych �rodowisk jako ekosystemy. W tym znaczeniu nie by�yby nimi ani pola, ani ��ki. Nie mog�yby by� obj�te ochron� przyrody �adne jeziora zaporowe; nie mog�yby by� r�- wnie� rezerwatami stepy �rod- kowoeuropejskie, poniewa� w ich przypadku, podobnie jak w przypa- dku wielu innych �przestrzeni �yciowych", chodzi o dzie�o cz�owieka. W stanie pierwotnym tereny te wygl�da�y zupe�nie inaczej. Nie mo�na jednak por�wnywa� teren�w wielkoprzemys�owych, cho�by �l�ska czy �r�dmie�� wiel- kich miast, z takimi stepami. R�- nice mi�dzy nimi wida� jak na d�o- ni. Co staje si� jednak, je�li opu�- cimy g�sto zabudowane �r�dmie�- cie lub tereny przemys�owe i uda- my do lu�no zabudowanych dziel- nic mieszkalnych czy na przedmie- �cia, gdy przyjrzymy si� bli�ej par- kom i ogrodom lub wsiom le��cym w tym samym przecie� kr�gu kul- turowym? Szybko zanikaj� wtedy prawie wszystkie r�nice. W osiedlach znajduj� si� zwykle tak�e zak�ada- ne i piel�gnowane przez cz�owieka tereny zielone, przechodz�ce zwy- kle stopniowo w otwarte obszary. Starannie piel�gnowany i licznie odwiedzany �Ogr�d Angielski" w Monachium przechodzi niepo- strze�enie w dziki, romantyczny �Ogr�d Jeleni", kt�rego dalszym ci�giem s� z kolei ��ki nad Izer� i las na b�oniach, zbli�ony do natu- ralnego. Tereny u�ytkowane przez cz�owie- ka oraz obszary s�siednie za- z�biaj� si�. Nie mo�na zbyt �atwo oddzieli� jednych od drugich, okre- �laj�c jedne jako �przyrod�", dru- gie za� jako �miasto" czy �rejon przemys�owy". W Europie �rodkowej tereny wyko- rzystywane przez cz�owieka zaj- muj� ok. 10% jej powierzchni, za� na niekt�rych obszarach udzia� ich wzrasta do ponad 30%. Obszary te to zwykle tereny o bardzo g�stym zaludnieniu. W o�rodkach o najwy- > U g�ry: park w Anglii (Savill Garden) z ro�linno�ci� zbli�on� do naturalnej U do�u: tereny u�ytkowane przez cz�o- wieka zaz�biaj� si� z ich zielonym oto- czeniem (Heidelberg) m- � -J Ir4t Q Beton, szk�o i ziele� w Rotterdamie �szym zag�szczeniu ludno�ci licz- ba mieszka�c�w wzrasta do ponad 4000 os�b na kilometr kwadratowy. Czy zatem tam, gdzie ludzie gro- madz� si� w tak wielkich masach, nie ma ju� w og�le miejsca dla przyrody? Jak mog� si� rozprzest- rzenia� korzenie dostarczaj�ce ro- �linom sk�adnik�w pokarmowych i wody, je�li cz�owiek przykry� zie- mi� grub� warstw� asfaltu? Ulice i tory biegn� we wszystkich kierun- kach, tak�e pod i nad sob� i nie- kiedy ju� nie wiadomo, gdzie jest powierzchnia ziemi. W �r�dmie�ciach oddalenie cz�owie- ka od natury osi�ga bez w�tpienia sw�j punkt szczytowy. Tak przynaj- mniej odczuwamy to my, ludzie. Na- -m wet ci, kt�rzy s� przysi�g�ymi mie- szczuchami, uwa�aj� miasto za tw�r sztuczny. Cz�owiek stworzy� w miastach sw�j w�asny �wiat, kt�ry, przyk�adowo, nie zale�y ju� od pory doby, ponie- wa� strumienie sztucznego �wiat�a zamieniaj� noce w dnie i o�wietlaj� podziemne pomieszczenia r�wnie dobrze, jak miejskie ulice i place. Cz�owiek dba o szybkie odpro- wadzenie wszelkich odpad�w, a gdy w swoim sztucznym �wiecie zechce, aby ros�y ro�liny, zaopatruje je w sk�adniki pokarmowe i wod� w ta- ki spos�b, jaki sam okre�li. W ogrodach botanicznych udaje si� nawet hodowa� ro�liny tropikalne, jak np. palmy i storczyki. W mias- W palmiarni Ogrodu Botanicznego w Bonn tach o klimacie zupe�nie dla nich nieodpowiednim trzymane s� one w specjalnych pomieszczeniach przystosowanych do ich potrzeb. W ogrodach zoologicznych eks- ponowane s� zwierz�ta ze wszyst- kich stref klimatycznych �wiata. Zwiedzaj�cy zoo mog� je po- dziwia� bez potrzeby odwiedzania kraj�w, kt�re s� ich ojczyznami. Dotyczy to tak�e okaz�w trzy- manych w niezliczonych kolekc- jach prywatnych - w wolierach, ak- wariach i terrariach. Im wi�ksza liczba ludzi zamieszku- je dany teren, tym bardziej r�no- rodne jest spektrum trzymanych przez nich gatunk�w tak zwanych �zwierz�t domowych". Gdyby poli- czy� po prostu wszystkie gatunki zwierz�t �yj�cych w rozmaitych �rodowiskach - i to niezale�nie od tego, czy �yj� one wolno, czy s� trzymane przez ludzi - i przeliczy� uzyskan� liczb� na kilometry kwa- dratowe, okaza�oby si�, �e najwi�- ksze bogactwo gatunk�w znalaz�o si� w du�ych miastach. Co prawda z ekologicznego punktu widzenia takie wyliczanie by�oby czystym nonsensem: zwierz�ta trzymane przez ludzi, po wypusz- czeniu na wolno�� nie potrafi�yby samodzielnie prze�y�. Tylko nieli- cznym �uciekinierom z zoo" udaje si� utrzyma� jaki� czas na wolno- �ci. Zazwyczaj s� to ptaki wodne, kt�re po ucieczce z zoo znajduj� 11 pokarm w zbiornikach wodnych te- ren�w parkowych i w ten spos�b staraj� si� przetrwa�. Nie mia�oby wi�kszego sensu uwa�anie takich zwierz�t lub w og�le przedstawi- cieli gatunk�w trzymanych w niewoli za typowych miesz- ka�c�w teren�w u�ytkowanych i zamieszkiwanych przez cz�o- wieka. Czy mo�na zaliczy� do tej grupy te nieliczne gatunki, kt�re ka�dy z nas zna i kt�re, jako po- wi�zane z cywilizacj� cz�owieka, mog� si� rozprzestrzenia� wsz�- dzie: wr�ble, uliczne go��bie i par- kowe kaczki, kosy w ogrodach na przedmie�ciach czy te� szczury w stertach odpadk�w? Czy s� ja- kie� inne zwierz�ta �yj�ce w osie- dlach ludzkich i czy wyst�puj� tam ro�liny, kt�re rosn� bez zabieg�w piel�gnacyjnych ze strony cz�owie- ka i kt�re nie s� przez niego sztucznie wprowadzone? Tylko wtedy, gdy istnieje dostatecznie wiele takich gatunk�w, wydaje si� rzecz� s�uszn�, aby osiedla ludz- kie nazywa� ekosystemami. Lecz czym w�a�ciwie jest taki �lu- dzki" ekosystem? Je�li si�gniemy do fachowej ency- klopedii lub jakiego� podr�cznika ekologii dowiemy si�, �e na ekosy- stem sk�adaj� si� biotop i bioceno- za. Biotop to og� �abiotycznych" warunk�w danego �rodowiska: kli- mat, stosunki wodne, sk�ad gleby itp., kt�re warunkuj� wyst�powa- nie konkretnych gatunk�w organiz- m�w �ywych, czyli biocenoz�. Czy zatem obszar zamieszkiwany i u�ytkowany przez ludzi b�dziemy s�usznie mogli traktowa� jako bio- top (i po�wi�ci� mu oddzielny to- mik w naszej serii), zale�y g��wnie od tego, czy wyst�puj� tam zwie- rz�ta i ro�liny dziko �yj�ce. Mo�e raczej b�dziemy musieli teren ten potraktowa� jako szczeg�lny przy- padek innych �rodowisk, a wi�c zaliczy� parkowe zbiorniki wodne do teren�w podmok�ych, ziele� pa- rk�w - do las�w, za� trawniki - by� mo�e do p�l i ��k. Co prawda nie tak �atwo udaje si� przyporz�d- kowa� budynki, chyba �e potraktu- jemy je jako �sztuczne ska�y i jas- kinie g�rskie". W rzeczywisto�ci w miastach i wsiach mamy do czy- nienia z czym� zupe�nie innym: ca- �kowicie innym �rodowiskiem, a nie z mozaik� wymienionych wy- �ej. Ostateczny s�d pozostawmy naturze. W niniejszej ksi��ce b�dziemy interesowa� si� g��wnie tym, jak zwierz�ta i ro�liny reaguj� na osiedla ludzkie i jakie maj� one dla nich znaczenie. Wychodz� przy tym na jaw zadzi- wiaj�ce fakty. Niema�o gatunk�w wykazuje we wsiach i w miastach znacznie wi�ksz� liczebno��, ni� w naturalnych �rodowiskach. Zw�aszcza miasta odznaczaj� si� bogactwem gatunk�w zwierz�t i ro�lin, oczywi�cie dziko �yj�cych, i pod tym wzgl�dem przewy�szaj� inne �rodowiska, uwa�ane za bar- dziej zbli�one do naturalnych. > U g�ry: gawron w gnie�dzie w �rod- ku miasta U do�u: mur zast�puje jerzykowi �cian� skaln� jego naturalnego �rodowiska A oto jeden z przyk�ad�w: na ob- szarze Monachium gnie�dzi�o si� w latach 70. i 80. prawie dok�adnie 100 gatunk�w ptak�w. By�a to licz- ba wi�ksza od warto�ci �redniego krajowego wska�nika dla obszaru o powierzchni 300 km2 i znacznie lepsza od wska�nika dla rozleg- �ych teren�w po�udniowych Nie- miec. Nawet centrum miasta ze swymi 6-8 gatunkami ptak�w l�go- wych nie wypada gorzej, ni� zago- spodarowane tereny u�ytkowane rolniczo tej samej wielko�ci. W�r�d ptak�w gnie�d��cych si� tam spotykamy takie rzadko�ci, jak mucho��wk� bia�oszyj� (Ficedula albicollis), kobuza (Falco subbu- teo), pokl�skw� (Saxicola rubetra) i he�miatk� (Netta rufina). Jeszcze wi�ksze wra�enie sprawia og�lna liczba gatunk�w ptak�w, kt�re zo- sta�y zanotowane na obszarze miejskim Monachium. W roku 1988 by�o 265 gatunk�w! Monachium nie jest �adnym wyj�t- kiem, raczej norm�. R�wnie� inne du�e miasta okazuj� si� nad- zwyczaj bogate w gatunki ptak�w. Ptakom Hamburga po�wi�cono w 1984 roku dwa opas�e tomy li- cz�ce w sumie 560 stron. Zawiera- j� one tak� obfito�� obserwacji ptak�w, �e mo�na si� tylko dziwi�, jak bogate jest ptasie �ycie w tak g�sto zaludnionej aglomeracji. Ptaki nie stanowi� zreszt� pod tym wzgl�dem �adnego wyj�tku, acz- kolwiek dzi�ki swej zdolno�ci do lotu mog� stosunkowo �atwo prze- bywa� w dogodnych dla nich miej- scach, cho�by na wysokich budyn- kach w �r�dmie�ciach. R�wnie� i inne grupy zwierz�t reprezen- towane s� w miastach przez liczne gatunki. Znacznie gorsza jest w mie�cie sy- tuacja ro�lin. Ich nieruchliwo�� jest cech� ujemn� i oczywi�cie nieko- rzystn�. Zwierz�ta mog� uciec nie- bezpiecze�stwu, ro�liny nie; nie- mniej ich r�norodno�� w osie- dlach ludzkich jest zawsze jeszcze do�� znaczna. Wreszcie nale�y jeszcze wspo- mnie� o dynamice, jak� obserwuje si� na obszarach u�ytkowanych przez cz�owieka. Jedne gatunki po- jawiaj� si�, inne zanikaj�, niekt�re staj� si� rzadsze, inne cz�stsze. Zespo�y z�o�one z rozmaitych ga- tunk�w nie pozostaj� zawsze te same, zmieniaj� si� na przestrzeni lat. O niekt�rych gatunkach, kt�re osiedli�y si� w miastach, mamy in- formacje si�gaj�ce daleko w prze- sz�o��. Wynika z nich, �e niekt�rzy dzisiejsi mieszka�cy teren�w u�yt- kowanych przez cz�owieka osiedlili si� tam przed setkami, a nawet tysi�cami lat, podczas gdy inni przyw�drowali stosunkowo nieda- wno. Gatunki te s� �ci�le powi�za- ne z histori� ludzko�ci, ze sposo- bem, w jaki ludzie �yli, budowali miasta i przystosowywali budynki > Osiedla ludzkie zamieszkuj� r�w- nie� rzadkie gatunki ptak�w U g�ry: kobuz z dwoma piskl�tami w gnie�dzie U do�u: para he�miatek (po lewej ka- czor) na jednym z miejskich zbior- nik�w wodnych dynki do cel�w mieszkalnych. W �redniowieczu nawet �ycie i �mier� ludzi mia�y �cis�y zwi�zek ze zwierz�tami, kt�re uwa�a�y miasta tak�e za swoje mieszkanie. Tak wi�c np. szczury roznosi�y po ca�ej Europie d�um�, najgro�niej- sz� ze wszystkich chor�b. Potom- kowie tych gryzoni, wykorzystywa- ni s� dzisiaj (bia�e szczury labora- toryjne) mi�dzy innymi do testowa- nia lekarstw. Inny przyk�ad, tym razem ze �wia- ta ro�lin: z ple�ni, kt�re dzi� jesz- cze pojawiaj� si� w wilgotnych pi- wnicach lub na nieodpowiednio przechowywanych produktach �y- wno�ciowych, otrzymywana jest penicylina, jeden z najbardziej skutecznych lek�w. Tak wi�c zbyteczne jest chyba dal- sze uzasadnianie pogl�du, �e wsie, miasta i szlaki komunikacyj- ne, a wi�c �tereny u�ytkowane i zamieszkane przez cz�owieka", tworz� samodzielny typ prze- strzeni �yciowej dla organizm�w �ywych i powinny by� traktowane jako �biotopy". Stosunkowo �atwo mo�na zapozna� si� z bogactwem istot �ywych zamieszkuj�cych te tereny, cho� nie jest �atwo zajrze� �za kulisy" i zrozumie�, dlaczego tak liczne, dziko �yj�ce gatunki zwierz�t i ro�lin przestawi�y si� z powodzeniem na �ycie na tere- nach zamieszkiwanych i u�ytkowa- nych przez ludzi. Nauka zajmuj�ca si� ekologi� miast jest jeszcze bar- dzo m�od� ga��zi� wiedzy. Wiele jeszcze spraw musi by� bli�ej zba- danych, zanim zostan� wyja�nione wzajemne powi�zania. Tym wa- �niejsze jest, aby r�wnie� laicy za- interesowani tymi problemami zechcieli si� przyczyni� do ich roz- wi�zania. Jak wykaza�y badania nad �yciem ptak�w, wszelkiego ro- dzaju amatorzy mog� przyczyni� si� w bardzo du�ym stopniu do pog��bienia naszej wiedzy na temat warunk�w �ycia zwierz�t i ro�lin w miastach. W przypadku niekt�rych grup zwie- rz�t mniej rzucaj�cych si� w oczy niekiedy nie wiadomo nawet, jakie gatunki �yj� na danym terenie. Tyl- ko nieliczne miasta przeprowadzi- �y szczeg�owe badania warunk�w abiotycznych oraz fauny i flory. Cz�sto wynika to po prostu z braku ludzi potrzebnych przy realizacji takich zada�. W�a�nie tu otwiera si� szerokie pole dzia�ania dla tych, kt�rzy nawet nie posiadaj�c przygotowania naukowego intere- suj� si� tym tematem i s� gotowi udost�pni� wyniki w�asnych obser- wacji. Nasza ksi��ka powinna by� pomocna przy rozbudzaniu takiego zainteresowania w�r�d amator�w. > U g�ry: skrzy�owanie dr�g w�r�d wiejskich p�l U do�u: ziele� na wewn�trznym podw�rku w mie�cie Warunki �rodowiskowe w mie�cie W wyniku g�stej zabudowy warun- ki �rodowiskowe w miastach r�- �ni� si� zasadniczo od panuj�cych na otaczaj�cych je terenach podmiejskich. W wi�kszych mia- stach wytwarza si� w�asny, swois- ty klimat, co odczuwamy bardzo wyra�nie nawet i my, ludzie. Ju� tylko na podstawie w�a�ciwo�ci kli- matu miejskiego mo�na ustali� pe- wne ramowe warunki, kt�re okre�- laj�, �e dane �rodowiska mog� by� zasiedlone przez ca�y szereg gatunk�w zwierz�t i ro�lin. Co cechuje klimat miejski? Za- cznijmy od nas�onecznienia. Ilo�� �wiat�a s�onecznego, kt�ra w ci�gu roku pada na okre�lone miejsce, wynika z jego po�o�enia geografi- cznego, a zale�y od wysko�ci s�o�- ca na niebie oraz d�ugo�ci dnia. Silne zachmurzenie zmniejsza ilo�� �wiat�a s�onecznego docho- dz�cego do powierzchni ziemi i na odwr�t - ma�e zachmurzenie lub jego brak pozwalaj� na dotarcie odpowiednio wi�kszej cz�ci tego promieniowania. Czy promienie s�oneczne padaj� na miasto, czy na las, nie zmienia to og�lnej ich ilo�ci, cho� zapewne g�sta za- budowa wp�ywa na stopie� ich od- dzia�ywania. Z kolei g�sta szata ro�linna nie pozwala temperaturze w strefie bliskiej gruntu silniej wzrasta�, poniewa� ro�liny, wy- parowuj�c du�e ilo�ci wody, obni- �aj� j�. Wyparowywanie wody po- ch�ania bowiem ciep�o, co wp�ywa na temperatur� powietrza. Je�li por�wnamy las i miasto o podob- nym po�o�eniu geograficznym, w lesie b�d� wyra�nie ni�sze �re- dnie temperatury ni� w mie�cie. Odnosi to si� przynajmniej do okresu, gdy drzewa wyparowuj� wod�. I na odwr�t, w mie�cie jest cieplej, gdy� budynki pod wp�ywem s�o�ca ogrzewaj� si�. W zimie s� one ponadto ogrzewane od wewn�trz i stale wydzielaj� ciep�o. Na- grzewanie si� budynk�w mo�na �atwo zaobserwowa� podczas s�onecznych dni: dachy obser- wowane z pewnej odleg�o�ci zdaj� si� jakby nieco porusza�. Przyczy- n� tego zjawiska jest falowanie ciep�ego powietrza unosz�cego si� nad ogrzanymi powierzch- niami. Zjawisko to obserwujemy r�wnie� w przypadku asfaltowa- nych ulic. Niekiedy powstaj� nawet prawdziwe mira�e pomi�dzy wars- twami powietrza o rozmaitej ciep- �ocie. Takie materia�y budowlane, jak ceg�y, beton czy piaskowiec r�- wnie� pobieraj� w s�oneczne dni du�o ciep�a, kt�re nast�pnie magazynuj� i oddaj� stopniowo do otoczenia. Budynki s� z tego powodu ciep�e d�u�ej ni� otaczaj�- ce je powietrze. Miasta tworz� zatem wyspy ciep�a w danej okolicy. Wygodniejsze wa- > U g�ry. latem ciep�o promieni s�onecznych ogrzewa asfalt i beton w mie�cie szybciej, ni� okolice miasta U do�u: zielone wyspy poprawiaj� mik- roklimat centrum miasta runki �yciowe mog� wi�c w nich znale�� raczej gatunki ciep�olubne ni� te, kt�re �yj� w �rodowiskach ch�odnych i wilgotnych, gdy� w miar� podnoszenia si� tempera- tury wilgotno�� maleje. Miasta s� r�wnie� znacznie suchsze ni� oto- czenie, chyba �e ich okolice s� pu- stynne lub po�pustynne, ale w takim przypadku stosuje si� w obr�bie miast sztuczne nawadnianie. W wa- runkach klimatycznych �rodkowej Europy opisane czynniki nie odgry- waj� praktycznie �adnej roli. Czynniki wa�ne dla miast dotycz� tak�e - mniejszym stopniu - poje- dynczych dom�w. Nawet wsie od- r�niaj� si� pod tym wzgl�dem od swego otoczenia - pojedynczy za- mieszkany dom mo�e stanowi� ma�� wysp� ciep�a. Szczeg�lnie wyra�nie zaznacza si� ta r�nica w zimie. Pomie- szczenia wewn�trz budynk�w ogrzewane s� do temperatury + 20�C, a nawet wy�szej, podczas gdy temperatura na zewn�trz mo- �e wynosi� tylko -20�C. Pomimo dobrej izolacji ciep�o stale ucieka na zewn�trz. Powoduje to, �e na fasadach budynk�w s� miejsca znacznie cieplejsze od naturalnych ska�. Je�li w �cianach budynk�w istniej� zag��bienia, mog� one by� przez ca�y czas wolne od mrozu, niezale�nie od przebiegu pogody. Im g�stsza jest zabudowa, tym sil- niejszy wp�yw ogrzewania dom�w. W �r�dmie�ciach miast �rednie te- mperatury powietrza mog� by� na- wet do 8�C wy�sze od temperatur poza miastem. on �atwo zrozumie�, dlaczego tak si� dzieje, je�li zrobimy cho�by przy- bli�ony bilans energii. Wed�ug orientacyjnych rachunk�w roczna dawka energii s�onecznej w przeli- czeniu na metr kwadratowy powie- rzchni kuli ziemskiej wynosi w �re- dnich szeroko�ciach geograficz- nych oko�o 2000 kilokalorii (8000 kilod�uli). W miastach o du�ym za- g�szczeniu ludno�ci cz�owiek wytwarza rocznie �rednio nawet ponad milion kilokalorii na metr kwadratowy, z czego znaczna cz�� uwalnia si� pod postaci� ciep�a. Je�eli powierzchnia za- budowy wynosi�aby kilkaset met- r�w kwadratowych, by�oby to bez znaczenia, poniewa� otaczaj�ce powietrze bardzo szybko doprowa- dzi�oby do wyr�wnania tempera- tur. Je�li powierzchnia zajmowana przez miasta wzrasta do ponad 100 kilometr�w kwadratowych, utrzymuj�ce si� w nich ciep�o nie mo�e ju� tak skutecznie wymie- nia� si� z ciep�em otoczenia. Wy- dalone, dodatkowe ciep�o gro- madzi si� i powoduje podgrzanie ca�ego miasta. Zgodnie z oczeki- waniem zjawisko to zaznacza si� najsilniej w centrum, przede wszy- stkim je�li jest ono g�sto zabudo- wane budynkami wielopi�trowymi. W stron� przedmie�� wzrost te- mperatury jest coraz mniejszy. Je- dnak w przypadku du�ych miast wzrost ten zaznacza si� w pe- wnych okoliczno�ciach nawet i na terenach podmiejskich, co dotyczy przede wszystkim miast le��cych w kotlinach. Dom jako wyspa ciep�a. Na skutek ogrzewania tworz� si� d�ugie sople lodowe Opisane zjawiska s� dla nas, ludzi, spraw� bardzo wa�n�, gdy� nasza praojczyzna le�a�a w zasi�gu kli- matu tropikalnego i subtropikal- nego. Cia�o ludzkie jest jeszcze do tego przystosowane. Musimy przez znaczn� cz�� roku utrzymy- wa� ciep�o odpowiednim ubra- niem, a ponadto korzysta� z ciep- �ych i suchych pomieszcze� miesz- kalnych. W naszych domach stwa- rzamy sobie sztucznie, na ma�� skal�, odpowiednie warunki �ycio- we, dzi�ki czemu mo�emy �y� w�r�d lod�w podbiegunowych, w wysokich g�rach lub po�r�d miotanego burz� morza. Ale nie tylko my, ludzie. Ze swej tropikal- nej ojczyzny przynie�li�my ze so- b� mimo woli niekt�re inne organi- zmy �ywe. Inne za� przyby�y zna- cznie p�niej, gdy cz�owiek wybu- dowa� osiedla i do��czy�y do mie- szka�c�w dom�w. Do zjawiska wzrostu ciep�a w mia- stach w stosunku do teren�w otaczaj�cych dochodz� dalsze czynniki. Zabudowa miast wp�ywa bowiem trwale na wymian� mas powietrza, gdy� ma nieregularn�, ��aman�", g�rn� powierzchni� budynk�w. Domy wznosz� si� ku g�rze niby szczyty ska�. Najcz�- �ciej s� one lokalizowane tak, �e tworz� rz�dy lub pojedyncze bloki, pomi�dzy kt�rymi powstaj�, s�usznie tak nazywane, �w�wozy ulic". 21 B "V 1 Strona tiasloneczniona Klimat zamkni�tego podw�rza Sama jednak �amana powierzch- nia dach�w ogranicza na obszarze miasta wymian� powietrza z okoli- cznymi terenami. Poprzez ogrze- wanie budynk�w podczas s�onecz- nych dni zjawisko to nasila si�, gdy� budynki nagrzewaj� si� w r�nym stopniu. �ciany dom�w i dachy skierowane w stron� s�o�- ca nagrzewaj� si� silniej ni� te po przeciwnej stronie. W podw�rku studni wzd�u� o�wiet- lanych przez s�o�ce �cian ciep�e powietrze wst�puje; wzd�u� le- ��cych naprzeciwko, zacienionych, jest zimniejsze i opada. Je�li takie podw�rko obudowane jest wysoki- mi domami, powstaje w nim wewn�trzny obieg powietrza, tym oo �rednica podw�rza �f^^� bardziej zamkni�ty, im wy�sze s� otaczaj�ce budynki w por�wnaniu do wielko�ci podw�rka. Je�li wyso- ko�� budynk�w jest w przybli�eniu 1,5 raza wi�ksza od jego �rednicy, powietrze zostaje zamkni�te niby w studni i jest odnawiane w niedo- statecznym stopniu. Dalsz� cech� szczeg�ln� klimatu miejskiego jest zatem niewielka wymiana powietrza z okolicznymi terenami, tak zwane �z�e powiet- rze". Pogarsza jego jako�� fakt, �e r�norodne �rodki lokomocji i kominy fabryczne wydalaj� du�e ilo�ci substancji szkodliwych. Stanowi� one przes�ank� dla two- rzenia si� tak zwanego �smogu". Nad miastem utrzymuj� si� wtedy � = Dwutlenek siarki = Kwas siarkawy = Tlen � = Woda Kwas siarkowy I1 Wili llllll Inwersja masy powietrza, kt�re s� nieco cieplejsze od gromadz�cych si� nad domami dolnych jego warstw. Poniewa� cieplejsze powietrze jest l�ejsze od zimniejszego i tak ju� niewielka wymiana powietrza zostaje jeszcze bardziej ograni- czona. W warstwie granicznej mi�- dzy obu masami powietrza wyst�- puje inwersja: normalny uk�ad temperatur zostaje odwr�cony. No- rmalnie temperatura powietrza ob- ni�a si� wraz ze wzrastaj�c� wy- soko�ci�, co jest szczeg�lnie wyra- �nie zauwa�alne w g�rach. W wa- runkach inwersji temperatura powietrza ju� w warstwie granicz- nej nieco wzrasta. Nawet niewiel- ka r�nica wystarcza, aby le��ca nad miastem masa powietrza zna- 23 Gazy spalinowe reaguj� pod wp�ywem promieni s�onecznych wytwarzaj�c nowe, cz�ciowo truj�ce zwi�zki laz�a si� jakby wewn�trz klosza. Warstwa wyziew�w unosz�ca si� w takim �kloszu" staje si� niebez- pieczn� fabryk� ca�ego szeregu zwi�zk�w chemicznych. Rozmaite gazy, jak dwutlenek w�gla, tlenek w�gla, tlenek azotu, w�glowodany i wszystkie inne zwi�zki, kt�re do- sta�y si� do atmosfery z silnik�w i komin�w, zostaj� przemieszane jak w jakim� olbrzymin labora- torium. Reakcjom �fotochemi- cznym", kt�re teraz maj� miejsce, energii dostarczaj� promienie s�o- neczne. Znajduj�ce si� w atmosfe- rze gazy ulegaj� rozk�adowi, ich sk�adniki silnie ze sob� reaguj�, w wyniku czego powstaj� nowe i bardziej z�o�one zwi�zki b�d�ce podstaw� tworzenia si� smogu. Niekt�re z tych nowo powsta�ych zwi�zk�w s� szkodliwe dla ludzi. P�uca ludzi reaguj� na powietrze takiej jako�ci pocz�tkowo zwi�k- szon� produkcj� �luzu, co ma po- m�c pozbyciu si� szkodliwych sub- stancji. Mo�e to prowadzi� do nie- �ytu oskrzeli lub astmy. Zwi�kszo- ne wydzielanie �luzu zmniejsza zdolno�� przyswajania niezb�d- nego dla �ycia tlenu. Oddychanie staje si� coraz trudniejsze! Osoby wra�liwe musz� si� liczy� z zabu- rzeniami uk�adu kr��enia. Dzisiaj kominy si�gaj�ce w niebo i katali- zatory zainstalowane w wielu poja- zdach mechanicznych z�agodzi�y nieco niebezpiecze�stwo wyst�- pienia smogu w krajach wysoko uprzemys�owionych, ale wzros�o ono powa�nie w niekt�rych du�ych miastach Trzeciego �wiata, przy- OA k�adowo w New Delhi czy Sao Paulo. Ogrzewanie i zmniejszona wymia- na powietrza nie s� zatem w �ad- nym razie tylko korzystnymi skut- kami klimatu miejskiego, jak mog- �oby si� wydawa� na pierwszy rzut oka. Uwa�a si� niekiedy, �e ciep- lejsze otoczenie oznacza (pozor- nie) mniejsze wydatki na ogrzewa- nie dom�w, a tworzenie si� such- szego powietrza odpowiada na- szym wyobra�eniom o pi�knej po- godzie. Jednak�e pozytywne strony tych zjawisk rzadko s� wi- doczne. Zwykle przewa�aj� niedo- godno�ci, tak �e z ludzkiego punk- tu widzenia klimat miejski musi by� oceniany jako niezdrowy i uci��liwy. Wsp�czesna urbani- styka stara si�, aby poprzez odpo- wiednie przedsi�wzi�cia budow- lane wytwarza� mi�dzy domami korytarze doprowadzaj�ce �wie�e powietrze w g��b miast poprawia- j�c jego wymian� i utrudniaj�c tworzenie si� smogu. Wa�nym czynnikiem jest tak�e ziele� �r�d- miejska. Pozostaniemy jeszcze przy dwu in- nych w�a�ciwo�ciach klimatu miej- skiego, kt�re wzajemnie na siebie oddzia�uj�, a mianowicie om�wi- my tworzenie si� kurzu i rol� opa- d�w atmosferycznych. W mie�cie powstaj� bez ustanku drobne i najdrobniejsze cz�stki ku- rzu, a to w wyniku �cierania si� nawierzchni ulic i opon, starzenia si� �cian budynk�w, a tak�e wiet- rzenia materia��w u�ytych do ich budowy. Dzi�ki zawartym w nim agresywnym sk�adnikom miejskie powietrze atakuje nie tylko piasko- wiec historycznych budowli, ale tak�e twardsze kamienie, beton i inne materia�y budowlane. �Nad- gryza" ono kamienne rze�by i skarby kultury olbrzymiej nieraz warto�ci s� dzi�ki temu procesowi zagro�one - uszkadzane lub bez- powrotnie niszczone. Tworz�ce si� podczas tych proce- s�w py�ki i drobiny kurzu s� tak ma�e, �e przy ka�dym oddechu wdychamy ich tysi�ce, a nawet mi- liony. Owe drobiny kurzu, wywo�u- j� w p�ucach podobnie negatywne skutki, co gazowe zanieczysz- czenia powietrza. ie Gromadz�ce si� w powietrzu o- wok� drobin kurzu kropelki wody Ie przy zwi�kszonej wilgotno�ci ��cz� )n si� w krople pary i mg�y. Je�li d- takie chmury deszczowe prze- 3y ci�gaj� nad ziemi�, znajduj�ce si� az w nich cz�stki kurzu stanowi� tzw. wi �j�dra kondensacji", kt�re po- z- woduj� lokalne opady deszczu lub tworzenie si� ziarenek gradu. Na e- przedpolu du�ych miast, gdzie po- ak wietrze jest silnie zapylone, wyra�- iu nie wzrasta cz�stotliwo�� opad�w ii- gradu. Suma opad�w spadaj�cych u- na miasto nie musi jednak ulega� ie przez to zwi�kszeniu. Chmury rza- z- dko tylko w�druj� powoli i prawie nigdy nie zatrzymuj� si� nad da- 25 nym miastem tak d�ugo, aby mog�o ono od razu otrzyma� sw�j deszcz. Zwykle wiatr przep�dza je dalej: dlatego ilo�� opad�w jest wi�ksza w tych cz�ciach miasta, kt�re s� zwr�cone w stron�, z kt�rej naj- cz�ciej wiej� wiatry. Tym niemniej deszcze i �nieg po- woduj� w miastach Europy �rodko- wej spore k�opoty, nie do unikni�- cia, poniewa� ziemia w obr�bie w�a�ciwego miasta jest prawie wsz�dzie jakby zamkni�ta. Opady mog� w niewielu tylko miejscach -zbyt niewielu w og�lnym bilansie - wsi�kn�� w ziemi� i sta� si� wodami gruntowymi. Najwi�ksza cz�� w�d opadowych musi by� zatem odprowadzona do kanaliza- cji. Gdy spadnie �nieg, po okresie spowodowanego nim chaosu ko- munikacyjnego nast�puj� gor�cz- kowe wysi�ki w�adz miejskich, aby t� �bia�� wspania�o��" mo�liwie szybko wywie�� z miasta. R�wnie� i pod tym wzgl�dem miasto podob- ne jest do teren�w subtropikal- nych, kt�re zasadniczo bar- dzo potrzebuj� wody. Jednak�e, gdy tak oczekiwany deszcz spa- dnie, pada w takich ilo�ciach i z ta- k� gwa�towno�ci�, �e wysuszona ziemia nie jest w stanie go przyj��; znaczna cz�� wody odp�ywa suchymi dot�d �o�yskami rzek i jest stracona dla ro�lin, kt�re wkr�tce znowu potrzebuj� desz- czu. Sytuacja ludzi w mie�cie podobna jest do opisanej wy�ej sytuacji ro�- lin. Nie mog� oni poradzi� sobie z opadami i staraj� si� odprowa- dzi� je mo�liwie szybko. Ale swoj� wod� pitn� i u�ytkow� musz� zwy- kle sprowadza� z daleka, ponie- wa� na terenie w�a�ciwego miasta nie ma �r�de� dostarczaj�cych po- trzebnej ilo�ci wody, ani te� nie jest ona odpowiedniej jako�ci. Pozostaje jeszcze doda�, �e w wa- runkach �ycia w mie�cie wiatr ma dzia�anie osuszaj�ce w znacznie wi�kszym stopniu, ni� poza mias- tem, na wsi. W niewiele minut po letnim deszczu ulice miasta znowu s� suche. Szybko znikaj� ka�u�e, schn� �ciany budynk�w. Im wi�k- sza jest powierzchnia, na kt�rej gromadzi si� woda z opad�w, tym szybciej mo�e ona wyparowa�. Wiatr, kt�ry wieje wzd�u� w�wo- z�w ulic, wysusza je niczym wiatr pustynny. Z tych spostrze�e� rysuje si� ob- raz tak niezale�nego, swoistego klimatu, �e s�usznie mo�e by� mo- wa o specyficznym klimacie miejs- kim. Ma on wp�yw na osiedlanie si� na terenie miast zwierz�t i ro�- lin, a nie jest to bynajmniej zawsze tylko wp�yw niesprzyjaj�cy. Co prawda warunki klimatyczne na obszarach zasiedlonych przez ludzi nie m�wi� zbyt wiele o mo�- liwo�ciach, jakie maj� istoty �ywe, ani te� o zwi�zanych z tym �rodo- wiskiem trudno�ciach. Mo�liwo�� wyst�powania zwierz�t i ro�lin na danym terenie zale�y nie tylko od temperatury, warunk�w atmosfe- rycznych, opad�w lub nas�one- cznienia, aczkolwiek te w�a�nie czynniki �rodowiskowe s� istotnie dla niekt�rych gatunk�w wi�ksz� 26 - H4� '� ' :�' * Ul. W �zamkni�tym" �r�dmie�ciu pustynny wielkich miast panuje niekiedy typowy klimat przeszkod� ni� dla innych. Znacz- nie wa�niejsze s� czynniki wp�ywaj�ce bezpo�rednio na �y- cie, a wi�c obfito�� po�ywienia w przypadku zwierz�t, dost�pno�� sk�adnik�w pokarmowych w przy- padku ro�lin, czy mo�liwo�� rozro- du. Jak wygl�da to na obszarach zamieszkiwanych i u�ytkowanych przez ludzi? R�ne gatunki maj� pod tymi wzgl�dami rozmaite wymagania. Trzeba w ka�dym przypadku zba- da�, dlaczego dany gatunek �yje w mie�cie: czy mo�e si� tam dob- rze rozwija�, czy te� jedynie �kle- pie bied�" i w�a�ciwie m�g�by gdzie indziej �y� znacznie lepiej. Niemniej pewne uog�lnienia s� je- dnak mo�liwe. Osiedla ludzkie przyci�gaj� liczne gatunki zwierz�t i ro�lin r�wnie� i dlatego, �e oferu- j� im du�o po�ywienia i stosunko- wo dobr� ochron� przed wrogami i niepogod�. Zwierz� w mie�cie mo�e �atwo uchroni� si� przed niepo��danymi spojrzeniami. Parkany i ulice two- rz� przeszkody dla niekt�rych ga- tunk�w trudne do pokonania, pod- czas gdy inne �atwo je przekracza- j�. Tak wi�c koty prze�ladowane przez psy mog� b�yskawicznie wspi�� si� na p�ot i w ten spos�b znale�� w bezpiecznym miejscu. Ale na odwr�t: niebezpiecze�stwo 27 zwi�ksza fakt, �e wr�g lub napast- nik m�g�by nieoczekiwanie poja- wi� si� �zza rogu": na przyk�ad krogulec {Accipitter nisu�), kt�ry nierzadko poluje na ma�e ptaszki gromadz�ce si� przy karmnikach. Ostro�no�� zwierz�t przebywaj�- cych w mie�cie, kt�ra cz�sto wy- daje si� nam nadmierna, ma zatem swoje istotne przyczyny. Ptak, kt�ry nie uwa�a, mo�e r�w- nie� w mie�cie �atwo pa�� ofiar� jakiego� wroga. Cz�sto na przy- k�ad mo�na zauwa�y� w mie�cie biegaj�ce wolno koty domowe poluj�ce na drobne ptaki �piewa- j�ce. Mniej widocznym czynnikiem s� mo�liwo�ci zdobycia po�ywienia przez zwierz�ta czy te� pokrycia zapotrzebowania ro�lin na sk�adni- ki pokarmowe. Poniewa� wi�ksza cz�� powierzchni grunt�w w mia- stach jest zaj�ta przez cz�owieka, dla zwierz�t i ro�lin praktycznie niedost�pna, mo�na by w�a�ciwie uwa�a�, �e �rodowisko miejskie mo�e da� bardzo niewiele lub w og�le niczego nie ofiarowa� dzi- ko �yj�cym gatunkom. W przypad- ku wsi mo�na by przypuszcza�, �e stosunki na ich terenie s� dogod- niejsze dla przybysz�w. Co pra- wda liczne gatunki zwierz�t, w szczeg�lno�ci ptak�w, s� przez ludzi regularnie do�ywiane. Czy zatem to w�a�nie dokarmianie jest przyczyn�, dla kt�rej niekt�re gatunki zwierz�t przyw�drowa�y do miast? Tak i nie. Bezpo�rednie dokarmia- nie zwierz�t przez ludzi nie jest na 28 pewno g��wn� przyczyn� tego bo- gactwa gatunk�w, cho� w nie- kt�rych przypadkach zapewnia ono prze�ycie do�� du�ej (by� mo- �e nawet zbyt du�ej) ich liczby, gdy� eliminuje okresy znacznego zmniejszenia si� ilo�ci dost�pnego pokarmu, jak to ma miejsce w wa- runkach naturalnych. Na terenie osiedli ludzkich pokarm dla zwierz�t dost�pny jest w nadmier- nych ilo�ciach ju� cho�by z tego powodu, �e ludzie gromadz� du�e zapasy. Ponadto wytwarzaj� przera�aj�ce ilo�ci odpadk�w, kt�- re mog� by� jeszcze bardzo boga- te w sk�adniki pokarmowe nadaj�- ce si� do wykorzystania przez zwierz�ta. Miasta s� obszarami nagromadza- nia si� wysokowarto�ciowych pokarm�w r�wnie� dlatego, bo cz�owiek ma, lub musi mie�, zna- cznie wy�sze wymagania pokar- mowe ni� wiele gatunk�w zwie- rz�t. W zwi�zku z tym tak�e liczne gatunki zwierz�t zwi�zane z osied- lami ludzkimi okre�lane s� mia- nem szkodnik�w zapas�w lub te� nieuprawnionych u�ytkownik�w odpad�w. Taka �klasyfikacja" oznacza najcz�ciej, �e gatunk�w tych zbytnio nie cenimy, a nawet je zwalczamy. A przecie� w przypad- ku �u�ytkownik�w odpadk�w" powinni�my by� zadowoleni, �e is- tniej� zwierz�ta, kt�re pomagaj� w ich usuwaniu. Co si� tyczy szko- dnik�w zapas�w, to czy stanowi� problem czy nie, zale�y przede wszystkim od sposobu przechowy- wania tych produkt�w. Nie powin- Towarzysze cz�owieka - u�ytkownicy ha�dy �mieci Pustu�ka tLJ Kuna ,Jf/^' dom�w: u 1 � \ <:.'��'� Lis pospolity .' " ' Szczur w�drowny 29 ni�my traktowa� tej sprawy lekko i mie� za z�e innym istotom �ywym, �e wykorzystuj� mo�liwo�- ci, kt�re im stworzyli�my w wyniku w�asnej niedba�o�ci i niezacho- wania czysto�ci w pomieszcze- niach magazynowych. W naszej nowoczesnej, op�ywaj�cej w do- statki gospodarce nie istnieje konieczno�� zwalczania zwierz�t, nale��cych do ma�ych sk�din�d gatunk�w, tylko dlatego, �e od cza- su do czasu schrupa�y one co� z naszych zapas�w. W�a�ciwe ich przechowywanie i przestrzeganie czysto�ci w miejscach sk�adowa- nia s� znacznie wa�niejsze dla za- chowania ich w pe�nej ilo�ci i nale- �ytej jako�ci. Te og�lne rozwa�ania nie dotycz� zreszt� niekt�rych gatunk�w zwie- rz�t. Przybywaj� one do osiedli ludzkich, poniewa� znajduj� tu wi�cej odpowiedniego pokarmu. Klasycznym przyk�adem mo�e by� krogulec. Zim� bardzo liczne karm- niki skupiaj� na terenach zamie- szkanych przez ludzi w�a�nie te drobne ptaki, kt�re i poza miastem s� najbardziej liczne i stanowi� g��wn� zdobycz krogulca. Drapie�- nik przylatuje wi�c za nimi do mia- sta. Je�li na stertach �mieci po- wodzi si� dobrze myszom i szczu- rom, nic dziwnego, �e tam w�a�nie poluj� na nie sowy, pustu�ki, lisy i kuny. Ogrody przywabiaj� moty- le, kt�re od dawna ju� nie mog� znale�� w jednostajnej zieleni wy- soko u�ytkowych p�l uprawnych odpowiednich kwiat�w, kt�re s� dla nich �r�d�em nektaru. Powy�sze mo�liwo�ci wykazuj�, dlaczego osiedla ludzkie mog� by� dogodne dla zwierz�t tak�e z �ku- linarnego" punktu widzenia. Jak to wygl�da w �wiecie ro�lin? Nie potrzebuj� do �ycia pokar- m�w, kt�re ludziom s� niezb�dne: potrzebuj� jedynie sk�adnik�w mi- neralnych, �wiat�a i powietrza. Miasto jest dla nich tylko kamienn� pustyni�, w obr�bie kt�rej jedynie tu i tam znajduj� si� niewielkie �nisze" - fragmenty dost�pnej gle- by. Por�wnanie z kamienn� pusty- ni� nie jest bynajmniej mylne, gdy� i spos�b bytowania niekt�- rych ro�lin w mie�cie usprawiedli- wia por�wnanie z wegetacj� w wa- runkach pustynnych. W miastach znaczna cz�� powierzchni ziemi jest zabudowana, zabetonowana lub pokryta asfaltem. Opr�cz ogro- d�w i teren�w parkowych niewiele jest miejsca, gdzie ro�liny maj� mo�liwo�� osiedlenia si�, tote� zwykle intensywnie wykorzystuj� ka�d� pi�d� ziemi. W miejscach, w kt�rych warstwa asfaltu jest cienka, mo�na niekiedy zaobser- wowa�, jak przebijaj� jego pow�o- k� w d��eniu do �wiat�a. Czy nie by�oby bardziej naturalne, gdyby dziko rosn�ce ro�liny omija�y przynajmniej g�sto zabudowane > W spokojnych zak�tkach ludzkich osiedli, kt�re nie s� jeszcze w pe�ni �zamkni�te", zanieczyszczone smarami lub zatrute, pojawiaj� si� dziko rosn�ce ro�liny. Na zdj�ciu obok pi�kna dzie- wanna pospolita (Verbascum nigrum) na terenie bocznicy dworca towaro- wego tereny miast? Klucz do zrozumie- nia tego zjawiska le�y, r�wnie� w przypadku ro�lin, w sk�adnikach pokarmowych, kt�re ka�de miasto oferuje w nadmiarze. Drobne i naj- drobniejsze py�ki rozmaitych mate- ria��w zawieraj� sk�adniki mineral- ne, kt�re ju� z racji niewielkich roz- miar�w mog� by� �atwo wch�oni�te przez korzenie ro�lin. Wch�aniane s� przez ro�liny tak�e substancje od�ywcze rozpuszczalne w wodzie, kt�re pochodz� z zanieczyszcze� powietrza. Wydzielane przez silniki pojazd�w mechanicznych tlenki azo- tu s� w deszczu przetwarzane na roztwory sk�adnik�w pokarmowych zawieraj�cych azot, a mianowicie azotyn�w i azotan�w, a wi�c zwi�z- k�w, kt�re stanowi� sk�adniki nawo- z�w sztucznych rozsiewanych na pola. Niezale�nie od sk�adnik�w mi- neralnych powietrze w �rodowisku miejskim wzbogacane jest w du�ym stopniu w dwutlenek w�gla, kt�rego ro�liny potrzebuj� jako zasadni- czego sk�adnika fotosyntezy. Ciep�o, woda, �wiat�o i sk�adniki od- �ywcze stanowi� podstawowe czyn- niki umo�liwiaj�ce wzrost ro�lin. W osiedlach ludzkich s� one cz�sto w bardzo sprzyjaj�cej ro�linom ko- mbinacji. Trudno�ci powoduje je- dynie obecno�� substancji szkod- liwych, jak np. dwutlenku siarki. Od- nosi si� niekiedy wra�enie, �e �wiat ro�lin pr�buje �na si��" wedrze� si� do miast. Opuszczone budynki, o kt�re nikt ju� si� nie troszczy, zostaj� zdumiewaj�co szybko opanowane przez ro�liny. Kt� z nas nie zna starych mur�w, na kt�rych wyros�y drzewka, a nawet du�e, wspania�e drzewa? Z om�wionych przyczyn jasno wyni- ka, dlaczego wiele ro�lin znajduje nawet w miastach znakomite warun- ki rozwoju. Bogate �ycie ro�linne znajdujemy naturalnie w parkach i ogrodach. Niekt�re tereny parkowe by�y przed dziesi�tkami, a nawet setkami lat lasami, kt�re zosta�y przekszta�cone w parki. Nie mniej wa�ne s� ogrody zak�adane na obrze�ach miast i na wsi. Wprawdzie uprawiane s� w nich przewa�nie ro�liny u�ytkowe, ale ju� samo bogactwo kwiat�w po- jawiaj�cych si� od wiosny do p�nej jesieni powoduje, �e s� one nadzwyczaj wa�ne dla licznych ga- tunk�w owad�w. Owady z kolei s� zjadane przez inne zwierz�ta, jak cho�by ptaki �piewaj�ce, zw�aszcza je�li maj� w tych ogrodach mo�liwo- �ci gnie�d�enia si� dzi�ki zak�a- danym w nich skrzynkom l�gowym. Je�li ogrody zawieraj� fragmenty pozostawiane w stanie dzikim, lub gdy s� w og�le prowadzone jako ogrody �naturalne", cechuje je zwy- kle bardzo du�y, bogaty w gatunki, asortyment ro�lin krajowych. W �ad- nym przypadku nie s� to tylko �pole- tka pe�ne pokrzyw", jak niekiedy si� je nazywa, gdy dzia�acze ochrony > U g�ry: porosty (po lewej) i mchy (po prawej) osiedlaj� si� ch�tnie na da- chach krytych dach�wk� U do�u: wal�ce si� budynki wykonane z naturalnych materia��w budowlanych oferuj� przestrze� �yciow� ma/o wyma- gaj�cym ro�linom ruderalnym 32 przyrody staraj� si� zach�ca� do tworzenia ogrod�w nawi�zuj�cych do dzikiej przyrody. W ogrodach nie brak zwykle r�- nego rodzaju owoc�w, w tym tak�e jag�d, z kt�rych oczywi�cie korzys- taj� tak�e zwierz�ta dzikie. Uprawiane ro�liny umo�liwiaj� osiedlanie si� wielu gatunk�w zwierz�t, jak np. wiewi�rek (Sciu- rius vu/garis) czy popielic (Glis glis), ale tak�e szkodnik�w, np. owoc�wki jab�k�weczki (Cydia pomonella), kt�rej g�sienice s� powszechnie znane jako �robaki" �eruj�ce w jab�kach. Wreszcie wypada stwierdzi�, �e w ostatnim czasie zaznaczy� si� wzrost zainteresowania sadze- niem w ogrodach ozdobnych drzew iglastych, co zmienia ich charakter. Drzewa takie s�, jak wiadomo, �atwe do piel�gnacji i z regu�y wiecznie zielone. Nie produkuj� one du�ych ilo�ci li�ci opadaj�cych jesieni�, wytwarzaj� nasiona bogate w sk�adniki od�yw- cze, oferuj� niekt�rym gatunkom ptak�w bezpieczne miejsca do gniazdowania oraz lepsze mo�li- wo�ci ukrycia si� w zimie. Ponie- wa� wi�kszo�� gatunk�w drzew ig- lastych nie nale�y do flory kra- jowej, rzadko �eruj� na nich szko- dliwe owady, co zapobiega zwal- czaniu ich przez opryskiwanie tru- j�cymi substancjami. Obserwacje, kt�re ka�dy mo�e sam poczyni�, wykazuj�, �e ��ycie miejskie" mo�e przynosi� zwierz�- tom i ro�linom pewne korzy�ci. Miasta nie s� w �adnym przypad- ku tylko rodzajem azylu czy punktu oparcia dla gatunk�w, kt�re �y�y dotychczas i rozmna�a�y si� poza nimi, a kt�re staraj� si� znale�� nowe mo�liwo�ci egzystencji, poniewa� ich naturalne prze- strzenie �yciowe staj� si� coraz rzadsze. Gatunki, kt�re zamieszkuj� dzisiaj osiedla ludzkie, nie powsta�y co prawda dopiero w ci�gu tych lat, od kiedy istniej� miasta. Ca�y sze- reg gatunk�w zwierz�t przyw�dro- wa� do naszych �rodkowoeuropej- skich miast i wsi dopiero w ostat- nich dziesi�tkach lat. Jak to mo�- liwe, �e osobniki nale��ce do dzi- ko �yj�cych gatunk�w opu�ci�y te- reny swego bytowania, kt�re zamieszkiwa�y �od zawsze" i prze- dosta�y si� na nowe obszary, na kt�rych uprzednio nigdy nie wyst�- powa�y, osiedlaj�c si� tam; �e wreszcie w wielu przypadkach s� liczniejsze ni� uprzednio? > U g�ry: zaplanowana i starannie piel�gnowana �r�dmiejska wysepka zieleni U do�u: miejski ogr�d z ro�linami upra- wnymi i dzikimi T Krzewy iglaste na trawniku Poszerzanie nisz ekologicznych Aby m�c odpowiedzie� na pytania postawione w poprzednich roz- dzia�ach, musimy powr�ci� do za- gadnie� ekologii og�lnej przedsta- wionych w tomiku ��y� i prze�y�" naszej serii. Wykazano tam, �e zwierz�ta i ro�liny �yj� we wza- jemnych powi�zaniach tworz�c wsp�lnoty, kt�re s� tak zorganizo- wane, �e mi�dzy poszczeg�lnymi gatunkami konkurencja utrzymuje si� w rozs�dnych granicach. W ten spos�b poszczeg�lnym gatunkom udaje si� lepiej i trwalej wykorzys- tywa� dost�pne mo�liwo�ci. Nie zawsze odbywa si� to tylko poko- jowo, ale w �adnym razie nie wal- czy ka�dy przeciw ka�demu. Kon- kurencja dzia�a w tym przypadku jako si�a tw�rcza, kt�ra w ci�gu d�ugich okres�w zapewnia prze�y- cie poszczeg�lnych gatunk�w i zwi�ksza r�norodno��. Gatunki, kt�re �yj� na tym samym terenie i od�ywiaj� si� tym samym pokar- mem, dziel� go mi�dzy sob� tak, aby ka�dy m�g� jak najlepiej wyko- rzystywa� jego w�a�ciwo�ci i zale- ty. Podzia� taki ma jednak swoje granice. Nie mo�e by� zbyt dok�ad- ny, gdy� niekt�re gatunki nie mog- �yby tworzy� wsp�lnot w okresie rozrodczym. Im wi�ksze s� oso- bniki danego gatunku, tym wi�cej potrzebuj� miejsca i tym wi�ksze musz� by� ich tereny, ich nisze ekologiczne. Jak dziko �yj�ce gatunki zwierz�t i ro�lin zasiedlaj� miasta? Gdy zdarza si�, �e pewne gatunki do��- czaj� do istniej�cych ju� zespo��w, gdy musz� - aby w og�le prze�y� - znale�� miejsce we �wsp�lno- cie" oznacza to, �e musz� r�wno- cze�nie w wi�kszym lub mniej- szym stopniu zrezygnowa� ze swego dotychczasowego sposobu �ycia. Nie mog� w nowej wsp�lno- cie robi� tego wszystkiego, do cze- go s� zdolne, nie maj� mo�liwo�ci wykorzystywania wszystkiego, co potrafi�, gdy� miejsca obok nich s� ju� zaj�te przez konkurencj�. Innymi s�owy, konkurencja ograni- cza mo�liwo�ci �yciowe danego gatunku. U wielu gatunk�w, kt�re do��czaj� do istniej�cych ju� wsp�lnot, zdol- no�ci �yciowe i mo�liwo�ci wy- korzystania warunk�w danego �ro- dowiska s� znacznie wi�ksze od oferowanych. Nie mog� one je- dnak wykorzysta� w pe�ni swych zdolno�ci, gdy� przeszkadza temu konkurencja. Ekologia wyra�a to fachowo w spos�b nast�puj�cy: �podstawowa nisza" danego ga- tunku jest ograniczana przez kon- kurencj� do �niszy rzeczywistej". W wyniku wsp�zawodnictwa z in- nymi dany gatunek wykorzystuje tylko nieliczne z istniej�cych mo�- liwo�ci, kt�re przez to staj� si� tym bardziej dla niego wa�ne. Powsta- wanie specjalizacji jest spraw� do- brze znan� i u ludzi. Wiemy tak�e, jak szybko zanikaj� posiadane umiej�tno�ci, je�li z nich nie korzy- stamy. ��wiczenie czyni mistrza", ale tak�e utrwala nabyte mo�li- wo�ci. Zasada ta jest wa�na wsz�- *^fi dzie w �ywej przyrodzie, stanowi tak�e klucz do zrozumienia zjawis- ka przystosowywania si� zwierz�t i ro�lin do �ycia w mie�cie. W nowej przestrzeni �yciowej osie- dli ludzkich jeszcze nie ma po pro- stu �adnej konkurencji. Ka�dy ga- tunek, kt�ry maj�c po temu mo�- liwo�ci, by� w stanie wykorzys- tywa� wolne nisze, mo�e to czyni� bez obawy konkurencji tak d�ugo, p�ki jego przestrze� �yciowa nie zostanie stopniowo zaj�ta przez inne gatunki. Poniewa� jednak miasta i wsie w czasie swego his- torycznego rozwoju same ulega�y przemianom, nie dochodzi�o nigdy do ostatecznego zasiedlenia ich przez ro�liny i zwierz�ta. Powr��my jednak do omawiania podstawowych zagadnie�. Je�li przyjmiemy za punkt wyj�cia sytu- acj� pocz�tkow� wypada�oby uzna�, �e wprowadza