16068
Szczegóły |
Tytuł |
16068 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16068 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16068 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16068 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LEKSYKON PRZYRODNICZY
�YJ� W�R�D NAS
Josef Reichholf
�YJ� W�R�D NAS
Fauna i flora osiedli ludzkich
Przek�ad z niemieckiego
Zbigniew Woli�ski
�wiat Ksi��ki
Poros�y na eternitowym dachu
Oktadka: Heidelberg, fot. A. Riedmiller
Koncepcja serii: Gunter Steinbach
Tytu� orygina�u: Siedlungsraum
Ilustracje: Fritz Wendler
� 1989 Mosaik Verlag GmbH, Monachium/5 4 3 2 1
� polskiego wydania Bertelsmann Publishing Sp. z o.o., Warszawa 1999
Przek�ad z j�zyka niemieckiego: Zbigniew Woli�ski
Konsultacja: dr. Gra�yna Winiarska
Redaktor serii: Pawe� Koz�owski
Redaktor tomu Fauna i flora osiedli ludzkich: Ewa Soboci�ska
Sk�ad i �amanie: Phototext, Warszawa
Printed in Germany
Bertelsmann Media Sp. z o.o.
�wiat Ksi��ki, Warszawa 1999
ISBN 83-7227-352-9
Nr 2357
Spis tre�ci
6 Wst�p
8 Czy osiedla ludzkie mog� by�
biotopem?
18 Warunki �rodowiskowe w mie�cie
36 Poszerzanie nisz ekologicznych
40 Z�e strony �ycia w mie�cie
42 Ro�liny w osiedlach ludzkich
52 Znaczenie ro�lin w osiedlach
ludzkich
61 �rodowiska miejskie
61 Ogrody
10 Tereny parkowe
75 Mury
78 Zbiorniki wodne w miastach
80 Rozw�j na przestrzeni dziej�w
86 Fauna domowa
86 Wszy
87 Pch�y
88 Pluskwy
90 Komary
95 Ze szczurami przyby�a d�uma
101 Kuny i inne �duchy"
115 Nocne najazdy
127 Ptaki w osiedlach ludzkich
128 Ptaki zamieszkuj�ce ska�y
136 Mieszka�cy skraju lasu
151 Miejsce l�gowe - drzewo iglaste
153 Jaszczurki przy p�ocie i na murku,
�aby w stawku
163 Obfito�� owad�w
170 Ulice i ruch uliczny
170 Je�e
173 Zaj�ce szaraki
175 Koty domowe
175 Ofiary i wygrywaj�cy
179 Gatunki problemowe: go��bie miejskie
181 Gatunki problemowe: wrony i sroki
184 Gatunki problemowe: kosy i szpaki
189 Gatunki problemowe: koty domowe
203 Zimowe dokarmianie ptak�w
213 �ycie w du�ych skupiskach
222 Autorzy fotografii
Wst�p
To, co przyj�to uwa�a� za dzik�
przyrod�, ginie na naszych oczach.
Ludzko�� pozostaj�ca we w�adzy
maszyn poszerza wszelkimi �rod-
kami miejsce dla swojej cywilizacji.
�rodki te osi�gn�y w minionych
dziesi�cioleciach naszego stulecia
osza�amiaj�ce rozmiary. Samo tylko
przemys�owe zanieczyszczenie at-
mosfery pozbawia nas i inne organi-
zmy �ywe r�wnie� czystego powiet-
rza do oddychania i zmienia biosfer�.
Prze�ywamy przekszta�canie si� na-
szej planety w obszary produkcyjne
i osiedla ludzkie: z jednej strony na-
st�puje wyludnianie teren�w upra-
wnych w krajach cywilizowanych,
z drugiej - gromadzenie si� ludzi na
w sumie niewielkich obszarach zur-
banizowanych. Za tereny przyjazne
ludziom, a przy tym w pewnej mie-
rze �samowystarczalne" uwa�ane
s�, w uproszczeniu, te, kt�re s� przy-
jazne dla maszyn. Im to podporz�d-
kowuje si�, odpowiednio je kszta�tu-
j�c, lasy i koryta rzek. Oddalone po-
cz�tkowo od siebie tereny produkcji
rolniczej, zurbanizowane i wypo-
czynkowe ��cz� si� coraz g�stsz�
sieci� linii komunikacyjnych prze-
cinaj�cych ca�e kraje. Ca�� nasz�
Ziemi� chce si� przekszta�ci� w ob-
szar zamieszkiwany i wykorzystywa-
ny przez cz�owieka. Dzikiej przy-
rodzie pozwala si� prze�y� jedynie
na nielicznych terenach chronionych
inne organizmy �ywe.
Zmiany dokonywane przez cz�o-
wieka w �rodowisku naturalnym do-
pisuj� do rejestr�w zawsze tylko
�czarne liczby", gdy� w pierwszym
rz�dzie kieruje si� on wzgl�dami
ekonomicznymi. Dane zawarte
w Czerwonych Ksi�gach licz� si�
- je�li w og�le - tylko marginalnie.
I oto fakt godny podziwu. Natura sa-
ma udowadnia nam jasno i bezb��d-
nie, tak�e tam, gdzie wed�ug lu-
dzkich plan�w nie jest ona w og�le
�przewidziana", �e ci�gle odgrywa
t� sam� rol� w kr��eniu materii.
Ekologii nie nale�y traktowa� jedynie
jako aktualnej, modnej ga��zi wie-
dzy. Przeciwnie: zdaniem autora tej
ksi��ki nakazem chwili jest stu-
diowanie i poznawanie jej w naszym
bezpo�rednim otoczeniu, r�wnie�
w �rodku ka�dego miasta. Na �yj�-
cych tam wok� nas istotach �ywych.
Nasz, stoj�cy by� mo�e na kraw�dzi
katastrofy, sztuczny �wiat jest wyni-
kiem ludzkiego dzia�ania, a ka�de
dzia�anie powinno by� poprzedzone
my�leniem. Pod wzgl�dem zdolno�ci
tw�rczego my�lenia i �wiadomego
dzia�ania ludzie wyprzedzaj� wszyst-
kie inne istoty �ywe na ziemi. Dzieli-
my si� z nimi z kolei, bez wzgl�du
na zamiary, po bratersku czy niezbyt
zgodnie, produktami przemiany ma-
6
Lepi�nik r�owy (Petasites hybridus) przedziera si� przez asfaltow� nawierzchni�.
terii. Ludzko�� musi wi�c dosto-
sowa� regu�y swojej gospodarki do
ekologicznych praw dawania i brania
nie pozostawiaj�c nierozk�adalnych
resztek.
Rabunkowa gospodarka, kt�r� musi-
my prowadzi� w imi� istniej�cej ju�
cywilizacji, nie jest mo�liwa bez strat
w �ywej przyrodzie. Nasza aktyw-
no�� odbywa si� kosztem energii,
surowc�w i przestrzeni. Powoli
u�wiadamiamy sobie, �e stoj�ce
przed nasz� cywilizacj� problemy
musz� by� rozwi�zywane nie tylko
z technicznego, ale przede wszyst-
kim z ekologicznego punktu wi-
dzenia. Oznacza to tak�e, �e nie mo-
�na stosowa� rozwi�za� jednostron-
nych. Ostateczne rozwi�zanie pro-
blem�w powinno by� wsp�tworzone
przez wszystkich zainteresowanych,
za� ludzie powinni by� za nie odpo-
wiedzialni. Powinni�my wyci�ga�
wnioski z katastrof, skoro jeszcze po-
zostali�my przy �yciu. Mo�emy si�
jednak tak�e uczy� z prawid�owo�ci,
kt�re dostrzegamy w przyrodzie.
Przyroda jest wszechobecna. Miesz-
kamy w wie�owcach tak�e dzi�ki
niej i razem z ni�. Dzikie ro�liny
i zwierz�ta zamieszkuj�ce tereny
wykorzystywane przez cz�owieka
tak�e mog� stanowi� przyk�ad wza-
jemnych wsp�zale�no�ci. G.S.
7
Czy osiedla ludzkie mog� by�
biotopem?
Czy wsie i miasta s� �rodowiskami
�ycia organizm�w? Dla ludzi
niew�tpliwie tak, ale raczej nie dla
dziko �yj�cych zwierz�t i ro�lin. S�
wprawdzie gatunki �dopasowuj�ce
si�", jak np. wrony czy mewy
�mieszki, kt�re decyduj� si� na
zdobywanie po�ywienia w mias-
tach. W osiedlach ludzkich �yj� r�-
wnie�, jako nieproszeni, a nawet
wr�cz niepo��dani go�cie, myszy
i szczury. Ich wyst�powanie dla
wielu ekolog�w nie jest dostatecz-
nym powodem do traktowania tych
�rodowisk jako ekosystemy. W tym
znaczeniu nie by�yby nimi ani pola,
ani ��ki. Nie mog�yby by� obj�te
ochron� przyrody �adne jeziora
zaporowe; nie mog�yby by� r�-
wnie� rezerwatami stepy �rod-
kowoeuropejskie, poniewa� w ich
przypadku, podobnie jak w przypa-
dku wielu innych �przestrzeni
�yciowych", chodzi o dzie�o
cz�owieka. W stanie pierwotnym
tereny te wygl�da�y zupe�nie
inaczej.
Nie mo�na jednak por�wnywa�
teren�w wielkoprzemys�owych,
cho�by �l�ska czy �r�dmie�� wiel-
kich miast, z takimi stepami. R�-
nice mi�dzy nimi wida� jak na d�o-
ni. Co staje si� jednak, je�li opu�-
cimy g�sto zabudowane �r�dmie�-
cie lub tereny przemys�owe i uda-
my do lu�no zabudowanych dziel-
nic mieszkalnych czy na przedmie-
�cia, gdy przyjrzymy si� bli�ej par-
kom i ogrodom lub wsiom le��cym
w tym samym przecie� kr�gu kul-
turowym?
Szybko zanikaj� wtedy prawie
wszystkie r�nice. W osiedlach
znajduj� si� zwykle tak�e zak�ada-
ne i piel�gnowane przez cz�owieka
tereny zielone, przechodz�ce zwy-
kle stopniowo w otwarte obszary.
Starannie piel�gnowany i licznie
odwiedzany �Ogr�d Angielski"
w Monachium przechodzi niepo-
strze�enie w dziki, romantyczny
�Ogr�d Jeleni", kt�rego dalszym
ci�giem s� z kolei ��ki nad Izer�
i las na b�oniach, zbli�ony do natu-
ralnego.
Tereny u�ytkowane przez cz�owie-
ka oraz obszary s�siednie za-
z�biaj� si�. Nie mo�na zbyt �atwo
oddzieli� jednych od drugich, okre-
�laj�c jedne jako �przyrod�", dru-
gie za� jako �miasto" czy �rejon
przemys�owy".
W Europie �rodkowej tereny wyko-
rzystywane przez cz�owieka zaj-
muj� ok. 10% jej powierzchni, za�
na niekt�rych obszarach udzia� ich
wzrasta do ponad 30%. Obszary te
to zwykle tereny o bardzo g�stym
zaludnieniu. W o�rodkach o najwy-
> U g�ry: park w Anglii (Savill Garden)
z ro�linno�ci� zbli�on� do naturalnej
U do�u: tereny u�ytkowane przez cz�o-
wieka zaz�biaj� si� z ich zielonym oto-
czeniem (Heidelberg)
m- �
-J Ir4t
Q
Beton, szk�o i ziele� w Rotterdamie
�szym zag�szczeniu ludno�ci licz-
ba mieszka�c�w wzrasta do ponad
4000 os�b na kilometr kwadratowy.
Czy zatem tam, gdzie ludzie gro-
madz� si� w tak wielkich masach,
nie ma ju� w og�le miejsca dla
przyrody? Jak mog� si� rozprzest-
rzenia� korzenie dostarczaj�ce ro-
�linom sk�adnik�w pokarmowych
i wody, je�li cz�owiek przykry� zie-
mi� grub� warstw� asfaltu? Ulice
i tory biegn� we wszystkich kierun-
kach, tak�e pod i nad sob� i nie-
kiedy ju� nie wiadomo, gdzie jest
powierzchnia ziemi.
W �r�dmie�ciach oddalenie cz�owie-
ka od natury osi�ga bez w�tpienia
sw�j punkt szczytowy. Tak przynaj-
mniej odczuwamy to my, ludzie. Na-
-m
wet ci, kt�rzy s� przysi�g�ymi mie-
szczuchami, uwa�aj� miasto za tw�r
sztuczny.
Cz�owiek stworzy� w miastach sw�j
w�asny �wiat, kt�ry, przyk�adowo,
nie zale�y ju� od pory doby, ponie-
wa� strumienie sztucznego �wiat�a
zamieniaj� noce w dnie i o�wietlaj�
podziemne pomieszczenia r�wnie
dobrze, jak miejskie ulice i place.
Cz�owiek dba o szybkie odpro-
wadzenie wszelkich odpad�w, a gdy
w swoim sztucznym �wiecie zechce,
aby ros�y ro�liny, zaopatruje je
w sk�adniki pokarmowe i wod� w ta-
ki spos�b, jaki sam okre�li.
W ogrodach botanicznych udaje si�
nawet hodowa� ro�liny tropikalne,
jak np. palmy i storczyki. W mias-
W palmiarni Ogrodu Botanicznego w Bonn
tach o klimacie zupe�nie dla nich
nieodpowiednim trzymane s� one
w specjalnych pomieszczeniach
przystosowanych do ich potrzeb.
W ogrodach zoologicznych eks-
ponowane s� zwierz�ta ze wszyst-
kich stref klimatycznych �wiata.
Zwiedzaj�cy zoo mog� je po-
dziwia� bez potrzeby odwiedzania
kraj�w, kt�re s� ich ojczyznami.
Dotyczy to tak�e okaz�w trzy-
manych w niezliczonych kolekc-
jach prywatnych - w wolierach, ak-
wariach i terrariach.
Im wi�ksza liczba ludzi zamieszku-
je dany teren, tym bardziej r�no-
rodne jest spektrum trzymanych
przez nich gatunk�w tak zwanych
�zwierz�t domowych". Gdyby poli-
czy� po prostu wszystkie gatunki
zwierz�t �yj�cych w rozmaitych
�rodowiskach - i to niezale�nie od
tego, czy �yj� one wolno, czy s�
trzymane przez ludzi - i przeliczy�
uzyskan� liczb� na kilometry kwa-
dratowe, okaza�oby si�, �e najwi�-
ksze bogactwo gatunk�w znalaz�o
si� w du�ych miastach.
Co prawda z ekologicznego punktu
widzenia takie wyliczanie by�oby
czystym nonsensem: zwierz�ta
trzymane przez ludzi, po wypusz-
czeniu na wolno�� nie potrafi�yby
samodzielnie prze�y�. Tylko nieli-
cznym �uciekinierom z zoo" udaje
si� utrzyma� jaki� czas na wolno-
�ci. Zazwyczaj s� to ptaki wodne,
kt�re po ucieczce z zoo znajduj�
11
pokarm w zbiornikach wodnych te-
ren�w parkowych i w ten spos�b
staraj� si� przetrwa�. Nie mia�oby
wi�kszego sensu uwa�anie takich
zwierz�t lub w og�le przedstawi-
cieli gatunk�w trzymanych
w niewoli za typowych miesz-
ka�c�w teren�w u�ytkowanych
i zamieszkiwanych przez cz�o-
wieka. Czy mo�na zaliczy� do tej
grupy te nieliczne gatunki, kt�re
ka�dy z nas zna i kt�re, jako po-
wi�zane z cywilizacj� cz�owieka,
mog� si� rozprzestrzenia� wsz�-
dzie: wr�ble, uliczne go��bie i par-
kowe kaczki, kosy w ogrodach na
przedmie�ciach czy te� szczury
w stertach odpadk�w? Czy s� ja-
kie� inne zwierz�ta �yj�ce w osie-
dlach ludzkich i czy wyst�puj� tam
ro�liny, kt�re rosn� bez zabieg�w
piel�gnacyjnych ze strony cz�owie-
ka i kt�re nie s� przez niego
sztucznie wprowadzone? Tylko
wtedy, gdy istnieje dostatecznie
wiele takich gatunk�w, wydaje si�
rzecz� s�uszn�, aby osiedla ludz-
kie nazywa� ekosystemami.
Lecz czym w�a�ciwie jest taki �lu-
dzki" ekosystem?
Je�li si�gniemy do fachowej ency-
klopedii lub jakiego� podr�cznika
ekologii dowiemy si�, �e na ekosy-
stem sk�adaj� si� biotop i bioceno-
za. Biotop to og� �abiotycznych"
warunk�w danego �rodowiska: kli-
mat, stosunki wodne, sk�ad gleby
itp., kt�re warunkuj� wyst�powa-
nie konkretnych gatunk�w organiz-
m�w �ywych, czyli biocenoz�.
Czy zatem obszar zamieszkiwany
i u�ytkowany przez ludzi b�dziemy
s�usznie mogli traktowa� jako bio-
top (i po�wi�ci� mu oddzielny to-
mik w naszej serii), zale�y g��wnie
od tego, czy wyst�puj� tam zwie-
rz�ta i ro�liny dziko �yj�ce. Mo�e
raczej b�dziemy musieli teren ten
potraktowa� jako szczeg�lny przy-
padek innych �rodowisk, a wi�c
zaliczy� parkowe zbiorniki wodne
do teren�w podmok�ych, ziele� pa-
rk�w - do las�w, za� trawniki
- by� mo�e do p�l i ��k. Co prawda
nie tak �atwo udaje si� przyporz�d-
kowa� budynki, chyba �e potraktu-
jemy je jako �sztuczne ska�y i jas-
kinie g�rskie". W rzeczywisto�ci
w miastach i wsiach mamy do czy-
nienia z czym� zupe�nie innym: ca-
�kowicie innym �rodowiskiem,
a nie z mozaik� wymienionych wy-
�ej. Ostateczny s�d pozostawmy
naturze. W niniejszej ksi��ce
b�dziemy interesowa� si� g��wnie
tym, jak zwierz�ta i ro�liny reaguj�
na osiedla ludzkie i jakie maj� one
dla nich znaczenie.
Wychodz� przy tym na jaw zadzi-
wiaj�ce fakty. Niema�o gatunk�w
wykazuje we wsiach i w miastach
znacznie wi�ksz� liczebno��, ni�
w naturalnych �rodowiskach.
Zw�aszcza miasta odznaczaj� si�
bogactwem gatunk�w zwierz�t
i ro�lin, oczywi�cie dziko �yj�cych,
i pod tym wzgl�dem przewy�szaj�
inne �rodowiska, uwa�ane za bar-
dziej zbli�one do naturalnych.
> U g�ry: gawron w gnie�dzie w �rod-
ku miasta
U do�u: mur zast�puje jerzykowi �cian�
skaln� jego naturalnego �rodowiska
A oto jeden z przyk�ad�w: na ob-
szarze Monachium gnie�dzi�o si�
w latach 70. i 80. prawie dok�adnie
100 gatunk�w ptak�w. By�a to licz-
ba wi�ksza od warto�ci �redniego
krajowego wska�nika dla obszaru
o powierzchni 300 km2 i znacznie
lepsza od wska�nika dla rozleg-
�ych teren�w po�udniowych Nie-
miec. Nawet centrum miasta ze
swymi 6-8 gatunkami ptak�w l�go-
wych nie wypada gorzej, ni� zago-
spodarowane tereny u�ytkowane
rolniczo tej samej wielko�ci.
W�r�d ptak�w gnie�d��cych si�
tam spotykamy takie rzadko�ci, jak
mucho��wk� bia�oszyj� (Ficedula
albicollis), kobuza (Falco subbu-
teo), pokl�skw� (Saxicola rubetra)
i he�miatk� (Netta rufina). Jeszcze
wi�ksze wra�enie sprawia og�lna
liczba gatunk�w ptak�w, kt�re zo-
sta�y zanotowane na obszarze
miejskim Monachium. W roku 1988
by�o 265 gatunk�w!
Monachium nie jest �adnym wyj�t-
kiem, raczej norm�. R�wnie� inne
du�e miasta okazuj� si� nad-
zwyczaj bogate w gatunki ptak�w.
Ptakom Hamburga po�wi�cono
w 1984 roku dwa opas�e tomy li-
cz�ce w sumie 560 stron. Zawiera-
j� one tak� obfito�� obserwacji
ptak�w, �e mo�na si� tylko dziwi�,
jak bogate jest ptasie �ycie w tak
g�sto zaludnionej aglomeracji.
Ptaki nie stanowi� zreszt� pod tym
wzgl�dem �adnego wyj�tku, acz-
kolwiek dzi�ki swej zdolno�ci do
lotu mog� stosunkowo �atwo prze-
bywa� w dogodnych dla nich miej-
scach, cho�by na wysokich budyn-
kach w �r�dmie�ciach. R�wnie�
i inne grupy zwierz�t reprezen-
towane s� w miastach przez liczne
gatunki.
Znacznie gorsza jest w mie�cie sy-
tuacja ro�lin. Ich nieruchliwo�� jest
cech� ujemn� i oczywi�cie nieko-
rzystn�. Zwierz�ta mog� uciec nie-
bezpiecze�stwu, ro�liny nie; nie-
mniej ich r�norodno�� w osie-
dlach ludzkich jest zawsze jeszcze
do�� znaczna.
Wreszcie nale�y jeszcze wspo-
mnie� o dynamice, jak� obserwuje
si� na obszarach u�ytkowanych
przez cz�owieka. Jedne gatunki po-
jawiaj� si�, inne zanikaj�, niekt�re
staj� si� rzadsze, inne cz�stsze.
Zespo�y z�o�one z rozmaitych ga-
tunk�w nie pozostaj� zawsze te
same, zmieniaj� si� na przestrzeni
lat.
O niekt�rych gatunkach, kt�re
osiedli�y si� w miastach, mamy in-
formacje si�gaj�ce daleko w prze-
sz�o��. Wynika z nich, �e niekt�rzy
dzisiejsi mieszka�cy teren�w u�yt-
kowanych przez cz�owieka osiedlili
si� tam przed setkami, a nawet
tysi�cami lat, podczas gdy inni
przyw�drowali stosunkowo nieda-
wno. Gatunki te s� �ci�le powi�za-
ne z histori� ludzko�ci, ze sposo-
bem, w jaki ludzie �yli, budowali
miasta i przystosowywali budynki
> Osiedla ludzkie zamieszkuj� r�w-
nie� rzadkie gatunki ptak�w
U g�ry: kobuz z dwoma piskl�tami
w gnie�dzie
U do�u: para he�miatek (po lewej ka-
czor) na jednym z miejskich zbior-
nik�w wodnych
dynki do cel�w mieszkalnych.
W �redniowieczu nawet �ycie
i �mier� ludzi mia�y �cis�y zwi�zek
ze zwierz�tami, kt�re uwa�a�y
miasta tak�e za swoje mieszkanie.
Tak wi�c np. szczury roznosi�y po
ca�ej Europie d�um�, najgro�niej-
sz� ze wszystkich chor�b. Potom-
kowie tych gryzoni, wykorzystywa-
ni s� dzisiaj (bia�e szczury labora-
toryjne) mi�dzy innymi do testowa-
nia lekarstw.
Inny przyk�ad, tym razem ze �wia-
ta ro�lin: z ple�ni, kt�re dzi� jesz-
cze pojawiaj� si� w wilgotnych pi-
wnicach lub na nieodpowiednio
przechowywanych produktach �y-
wno�ciowych, otrzymywana jest
penicylina, jeden z najbardziej
skutecznych lek�w.
Tak wi�c zbyteczne jest chyba dal-
sze uzasadnianie pogl�du, �e
wsie, miasta i szlaki komunikacyj-
ne, a wi�c �tereny u�ytkowane
i zamieszkane przez cz�owieka",
tworz� samodzielny typ prze-
strzeni �yciowej dla organizm�w
�ywych i powinny by� traktowane
jako �biotopy". Stosunkowo �atwo
mo�na zapozna� si� z bogactwem
istot �ywych zamieszkuj�cych te
tereny, cho� nie jest �atwo zajrze�
�za kulisy" i zrozumie�, dlaczego
tak liczne, dziko �yj�ce gatunki
zwierz�t i ro�lin przestawi�y si�
z powodzeniem na �ycie na tere-
nach zamieszkiwanych i u�ytkowa-
nych przez ludzi. Nauka zajmuj�ca
si� ekologi� miast jest jeszcze bar-
dzo m�od� ga��zi� wiedzy. Wiele
jeszcze spraw musi by� bli�ej zba-
danych, zanim zostan� wyja�nione
wzajemne powi�zania. Tym wa-
�niejsze jest, aby r�wnie� laicy za-
interesowani tymi problemami
zechcieli si� przyczyni� do ich roz-
wi�zania. Jak wykaza�y badania
nad �yciem ptak�w, wszelkiego ro-
dzaju amatorzy mog� przyczyni�
si� w bardzo du�ym stopniu do
pog��bienia naszej wiedzy na
temat warunk�w �ycia zwierz�t
i ro�lin w miastach.
W przypadku niekt�rych grup zwie-
rz�t mniej rzucaj�cych si� w oczy
niekiedy nie wiadomo nawet, jakie
gatunki �yj� na danym terenie. Tyl-
ko nieliczne miasta przeprowadzi-
�y szczeg�owe badania warunk�w
abiotycznych oraz fauny i flory.
Cz�sto wynika to po prostu z braku
ludzi potrzebnych przy realizacji
takich zada�. W�a�nie tu otwiera
si� szerokie pole dzia�ania dla
tych, kt�rzy nawet nie posiadaj�c
przygotowania naukowego intere-
suj� si� tym tematem i s� gotowi
udost�pni� wyniki w�asnych obser-
wacji. Nasza ksi��ka powinna by�
pomocna przy rozbudzaniu takiego
zainteresowania w�r�d amator�w.
> U g�ry: skrzy�owanie dr�g w�r�d
wiejskich p�l
U do�u: ziele� na wewn�trznym
podw�rku w mie�cie
Warunki �rodowiskowe
w mie�cie
W wyniku g�stej zabudowy warun-
ki �rodowiskowe w miastach r�-
�ni� si� zasadniczo od panuj�cych
na otaczaj�cych je terenach
podmiejskich. W wi�kszych mia-
stach wytwarza si� w�asny, swois-
ty klimat, co odczuwamy bardzo
wyra�nie nawet i my, ludzie. Ju�
tylko na podstawie w�a�ciwo�ci kli-
matu miejskiego mo�na ustali� pe-
wne ramowe warunki, kt�re okre�-
laj�, �e dane �rodowiska mog�
by� zasiedlone przez ca�y szereg
gatunk�w zwierz�t i ro�lin.
Co cechuje klimat miejski? Za-
cznijmy od nas�onecznienia. Ilo��
�wiat�a s�onecznego, kt�ra w ci�gu
roku pada na okre�lone miejsce,
wynika z jego po�o�enia geografi-
cznego, a zale�y od wysko�ci s�o�-
ca na niebie oraz d�ugo�ci dnia.
Silne zachmurzenie zmniejsza
ilo�� �wiat�a s�onecznego docho-
dz�cego do powierzchni ziemi i na
odwr�t - ma�e zachmurzenie lub
jego brak pozwalaj� na dotarcie
odpowiednio wi�kszej cz�ci tego
promieniowania. Czy promienie
s�oneczne padaj� na miasto, czy
na las, nie zmienia to og�lnej ich
ilo�ci, cho� zapewne g�sta za-
budowa wp�ywa na stopie� ich od-
dzia�ywania. Z kolei g�sta szata
ro�linna nie pozwala temperaturze
w strefie bliskiej gruntu silniej
wzrasta�, poniewa� ro�liny, wy-
parowuj�c du�e ilo�ci wody, obni-
�aj� j�. Wyparowywanie wody po-
ch�ania bowiem ciep�o, co wp�ywa
na temperatur� powietrza. Je�li
por�wnamy las i miasto o podob-
nym po�o�eniu geograficznym,
w lesie b�d� wyra�nie ni�sze �re-
dnie temperatury ni� w mie�cie.
Odnosi to si� przynajmniej do
okresu, gdy drzewa wyparowuj�
wod�.
I na odwr�t, w mie�cie jest cieplej,
gdy� budynki pod wp�ywem s�o�ca
ogrzewaj� si�. W zimie s� one
ponadto ogrzewane od wewn�trz
i stale wydzielaj� ciep�o. Na-
grzewanie si� budynk�w mo�na
�atwo zaobserwowa� podczas
s�onecznych dni: dachy obser-
wowane z pewnej odleg�o�ci zdaj�
si� jakby nieco porusza�. Przyczy-
n� tego zjawiska jest falowanie
ciep�ego powietrza unosz�cego
si� nad ogrzanymi powierzch-
niami. Zjawisko to obserwujemy
r�wnie� w przypadku asfaltowa-
nych ulic. Niekiedy powstaj� nawet
prawdziwe mira�e pomi�dzy wars-
twami powietrza o rozmaitej ciep-
�ocie. Takie materia�y budowlane,
jak ceg�y, beton czy piaskowiec r�-
wnie� pobieraj� w s�oneczne dni
du�o ciep�a, kt�re nast�pnie
magazynuj� i oddaj� stopniowo do
otoczenia. Budynki s� z tego
powodu ciep�e d�u�ej ni� otaczaj�-
ce je powietrze.
Miasta tworz� zatem wyspy ciep�a
w danej okolicy. Wygodniejsze wa-
> U g�ry. latem ciep�o promieni
s�onecznych ogrzewa asfalt i beton
w mie�cie szybciej, ni� okolice miasta
U do�u: zielone wyspy poprawiaj� mik-
roklimat centrum miasta
runki �yciowe mog� wi�c w nich
znale�� raczej gatunki ciep�olubne
ni� te, kt�re �yj� w �rodowiskach
ch�odnych i wilgotnych, gdy�
w miar� podnoszenia si� tempera-
tury wilgotno�� maleje. Miasta s�
r�wnie� znacznie suchsze ni� oto-
czenie, chyba �e ich okolice s� pu-
stynne lub po�pustynne, ale w takim
przypadku stosuje si� w obr�bie
miast sztuczne nawadnianie. W wa-
runkach klimatycznych �rodkowej
Europy opisane czynniki nie odgry-
waj� praktycznie �adnej roli.
Czynniki wa�ne dla miast dotycz�
tak�e - mniejszym stopniu - poje-
dynczych dom�w. Nawet wsie od-
r�niaj� si� pod tym wzgl�dem od
swego otoczenia - pojedynczy za-
mieszkany dom mo�e stanowi�
ma�� wysp� ciep�a.
Szczeg�lnie wyra�nie zaznacza
si� ta r�nica w zimie. Pomie-
szczenia wewn�trz budynk�w
ogrzewane s� do temperatury
+ 20�C, a nawet wy�szej, podczas
gdy temperatura na zewn�trz mo-
�e wynosi� tylko -20�C. Pomimo
dobrej izolacji ciep�o stale ucieka
na zewn�trz. Powoduje to, �e na
fasadach budynk�w s� miejsca
znacznie cieplejsze od naturalnych
ska�. Je�li w �cianach budynk�w
istniej� zag��bienia, mog� one by�
przez ca�y czas wolne od mrozu,
niezale�nie od przebiegu pogody.
Im g�stsza jest zabudowa, tym sil-
niejszy wp�yw ogrzewania dom�w.
W �r�dmie�ciach miast �rednie te-
mperatury powietrza mog� by� na-
wet do 8�C wy�sze od temperatur
poza miastem.
on
�atwo zrozumie�, dlaczego tak si�
dzieje, je�li zrobimy cho�by przy-
bli�ony bilans energii. Wed�ug
orientacyjnych rachunk�w roczna
dawka energii s�onecznej w przeli-
czeniu na metr kwadratowy powie-
rzchni kuli ziemskiej wynosi w �re-
dnich szeroko�ciach geograficz-
nych oko�o 2000 kilokalorii (8000
kilod�uli). W miastach o du�ym za-
g�szczeniu ludno�ci cz�owiek
wytwarza rocznie �rednio nawet
ponad milion kilokalorii na metr
kwadratowy, z czego znaczna
cz�� uwalnia si� pod postaci�
ciep�a. Je�eli powierzchnia za-
budowy wynosi�aby kilkaset met-
r�w kwadratowych, by�oby to bez
znaczenia, poniewa� otaczaj�ce
powietrze bardzo szybko doprowa-
dzi�oby do wyr�wnania tempera-
tur. Je�li powierzchnia zajmowana
przez miasta wzrasta do ponad
100 kilometr�w kwadratowych,
utrzymuj�ce si� w nich ciep�o nie
mo�e ju� tak skutecznie wymie-
nia� si� z ciep�em otoczenia. Wy-
dalone, dodatkowe ciep�o gro-
madzi si� i powoduje podgrzanie
ca�ego miasta. Zgodnie z oczeki-
waniem zjawisko to zaznacza si�
najsilniej w centrum, przede wszy-
stkim je�li jest ono g�sto zabudo-
wane budynkami wielopi�trowymi.
W stron� przedmie�� wzrost te-
mperatury jest coraz mniejszy. Je-
dnak w przypadku du�ych miast
wzrost ten zaznacza si� w pe-
wnych okoliczno�ciach nawet i na
terenach podmiejskich, co dotyczy
przede wszystkim miast le��cych
w kotlinach.
Dom jako wyspa ciep�a. Na skutek ogrzewania tworz� si� d�ugie sople lodowe
Opisane zjawiska s� dla nas, ludzi,
spraw� bardzo wa�n�, gdy� nasza
praojczyzna le�a�a w zasi�gu kli-
matu tropikalnego i subtropikal-
nego. Cia�o ludzkie jest jeszcze do
tego przystosowane. Musimy
przez znaczn� cz�� roku utrzymy-
wa� ciep�o odpowiednim ubra-
niem, a ponadto korzysta� z ciep-
�ych i suchych pomieszcze� miesz-
kalnych. W naszych domach stwa-
rzamy sobie sztucznie, na ma��
skal�, odpowiednie warunki �ycio-
we, dzi�ki czemu mo�emy �y�
w�r�d lod�w podbiegunowych,
w wysokich g�rach lub po�r�d
miotanego burz� morza. Ale nie
tylko my, ludzie. Ze swej tropikal-
nej ojczyzny przynie�li�my ze so-
b� mimo woli niekt�re inne organi-
zmy �ywe. Inne za� przyby�y zna-
cznie p�niej, gdy cz�owiek wybu-
dowa� osiedla i do��czy�y do mie-
szka�c�w dom�w.
Do zjawiska wzrostu ciep�a w mia-
stach w stosunku do teren�w
otaczaj�cych dochodz� dalsze
czynniki. Zabudowa miast wp�ywa
bowiem trwale na wymian� mas
powietrza, gdy� ma nieregularn�,
��aman�", g�rn� powierzchni�
budynk�w. Domy wznosz� si� ku
g�rze niby szczyty ska�. Najcz�-
�ciej s� one lokalizowane tak,
�e tworz� rz�dy lub pojedyncze
bloki, pomi�dzy kt�rymi powstaj�,
s�usznie tak nazywane, �w�wozy
ulic".
21
B
"V
1
Strona tiasloneczniona
Klimat zamkni�tego podw�rza
Sama jednak �amana powierzch-
nia dach�w ogranicza na obszarze
miasta wymian� powietrza z okoli-
cznymi terenami. Poprzez ogrze-
wanie budynk�w podczas s�onecz-
nych dni zjawisko to nasila si�,
gdy� budynki nagrzewaj� si�
w r�nym stopniu. �ciany dom�w
i dachy skierowane w stron� s�o�-
ca nagrzewaj� si� silniej ni� te po
przeciwnej stronie.
W podw�rku studni wzd�u� o�wiet-
lanych przez s�o�ce �cian ciep�e
powietrze wst�puje; wzd�u� le-
��cych naprzeciwko, zacienionych,
jest zimniejsze i opada. Je�li takie
podw�rko obudowane jest wysoki-
mi domami, powstaje w nim
wewn�trzny obieg powietrza, tym
oo
�rednica podw�rza �f^^�
bardziej zamkni�ty, im wy�sze s�
otaczaj�ce budynki w por�wnaniu
do wielko�ci podw�rka. Je�li wyso-
ko�� budynk�w jest w przybli�eniu
1,5 raza wi�ksza od jego �rednicy,
powietrze zostaje zamkni�te niby
w studni i jest odnawiane w niedo-
statecznym stopniu.
Dalsz� cech� szczeg�ln� klimatu
miejskiego jest zatem niewielka
wymiana powietrza z okolicznymi
terenami, tak zwane �z�e powiet-
rze". Pogarsza jego jako�� fakt, �e
r�norodne �rodki lokomocji
i kominy fabryczne wydalaj� du�e
ilo�ci substancji szkodliwych.
Stanowi� one przes�ank� dla two-
rzenia si� tak zwanego �smogu".
Nad miastem utrzymuj� si� wtedy
� = Dwutlenek siarki
= Kwas siarkawy
= Tlen
� = Woda
Kwas siarkowy
I1
Wili
llllll
Inwersja
masy powietrza, kt�re s� nieco
cieplejsze od gromadz�cych si�
nad domami dolnych jego warstw.
Poniewa� cieplejsze powietrze jest
l�ejsze od zimniejszego i tak ju�
niewielka wymiana powietrza
zostaje jeszcze bardziej ograni-
czona. W warstwie granicznej mi�-
dzy obu masami powietrza wyst�-
puje inwersja: normalny uk�ad
temperatur zostaje odwr�cony. No-
rmalnie temperatura powietrza ob-
ni�a si� wraz ze wzrastaj�c� wy-
soko�ci�, co jest szczeg�lnie wyra-
�nie zauwa�alne w g�rach. W wa-
runkach inwersji temperatura
powietrza ju� w warstwie granicz-
nej nieco wzrasta. Nawet niewiel-
ka r�nica wystarcza, aby le��ca
nad miastem masa powietrza zna-
23
Gazy spalinowe reaguj� pod wp�ywem promieni s�onecznych wytwarzaj�c nowe,
cz�ciowo truj�ce zwi�zki
laz�a si� jakby wewn�trz klosza.
Warstwa wyziew�w unosz�ca si�
w takim �kloszu" staje si� niebez-
pieczn� fabryk� ca�ego szeregu
zwi�zk�w chemicznych. Rozmaite
gazy, jak dwutlenek w�gla, tlenek
w�gla, tlenek azotu, w�glowodany
i wszystkie inne zwi�zki, kt�re do-
sta�y si� do atmosfery z silnik�w
i komin�w, zostaj� przemieszane
jak w jakim� olbrzymin labora-
torium. Reakcjom �fotochemi-
cznym", kt�re teraz maj� miejsce,
energii dostarczaj� promienie s�o-
neczne. Znajduj�ce si� w atmosfe-
rze gazy ulegaj� rozk�adowi, ich
sk�adniki silnie ze sob� reaguj�,
w wyniku czego powstaj� nowe
i bardziej z�o�one zwi�zki b�d�ce
podstaw� tworzenia si� smogu.
Niekt�re z tych nowo powsta�ych
zwi�zk�w s� szkodliwe dla ludzi.
P�uca ludzi reaguj� na powietrze
takiej jako�ci pocz�tkowo zwi�k-
szon� produkcj� �luzu, co ma po-
m�c pozbyciu si� szkodliwych sub-
stancji. Mo�e to prowadzi� do nie-
�ytu oskrzeli lub astmy. Zwi�kszo-
ne wydzielanie �luzu zmniejsza
zdolno�� przyswajania niezb�d-
nego dla �ycia tlenu. Oddychanie
staje si� coraz trudniejsze! Osoby
wra�liwe musz� si� liczy� z zabu-
rzeniami uk�adu kr��enia. Dzisiaj
kominy si�gaj�ce w niebo i katali-
zatory zainstalowane w wielu poja-
zdach mechanicznych z�agodzi�y
nieco niebezpiecze�stwo wyst�-
pienia smogu w krajach wysoko
uprzemys�owionych, ale wzros�o
ono powa�nie w niekt�rych du�ych
miastach Trzeciego �wiata, przy-
OA
k�adowo w New Delhi czy Sao
Paulo.
Ogrzewanie i zmniejszona wymia-
na powietrza nie s� zatem w �ad-
nym razie tylko korzystnymi skut-
kami klimatu miejskiego, jak mog-
�oby si� wydawa� na pierwszy rzut
oka. Uwa�a si� niekiedy, �e ciep-
lejsze otoczenie oznacza (pozor-
nie) mniejsze wydatki na ogrzewa-
nie dom�w, a tworzenie si� such-
szego powietrza odpowiada na-
szym wyobra�eniom o pi�knej po-
godzie. Jednak�e pozytywne
strony tych zjawisk rzadko s� wi-
doczne. Zwykle przewa�aj� niedo-
godno�ci, tak �e z ludzkiego punk-
tu widzenia klimat miejski musi
by� oceniany jako niezdrowy
i uci��liwy. Wsp�czesna urbani-
styka stara si�, aby poprzez odpo-
wiednie przedsi�wzi�cia budow-
lane wytwarza� mi�dzy domami
korytarze doprowadzaj�ce �wie�e
powietrze w g��b miast poprawia-
j�c jego wymian� i utrudniaj�c
tworzenie si� smogu. Wa�nym
czynnikiem jest tak�e ziele� �r�d-
miejska.
Pozostaniemy jeszcze przy dwu in-
nych w�a�ciwo�ciach klimatu miej-
skiego, kt�re wzajemnie na siebie
oddzia�uj�, a mianowicie om�wi-
my tworzenie si� kurzu i rol� opa-
d�w atmosferycznych.
W mie�cie powstaj� bez ustanku
drobne i najdrobniejsze cz�stki ku-
rzu, a to w wyniku �cierania si�
nawierzchni ulic i opon, starzenia
si� �cian budynk�w, a tak�e wiet-
rzenia materia��w u�ytych do ich
budowy. Dzi�ki zawartym w nim
agresywnym sk�adnikom miejskie
powietrze atakuje nie tylko piasko-
wiec historycznych budowli, ale
tak�e twardsze kamienie, beton
i inne materia�y budowlane. �Nad-
gryza" ono kamienne rze�by
i skarby kultury olbrzymiej nieraz
warto�ci s� dzi�ki temu procesowi
zagro�one - uszkadzane lub bez-
powrotnie niszczone.
Tworz�ce si� podczas tych proce-
s�w py�ki i drobiny kurzu s� tak
ma�e, �e przy ka�dym oddechu
wdychamy ich tysi�ce, a nawet mi-
liony. Owe drobiny kurzu, wywo�u-
j� w p�ucach podobnie negatywne
skutki, co gazowe zanieczysz-
czenia powietrza.
ie Gromadz�ce si� w powietrzu
o- wok� drobin kurzu kropelki wody
Ie przy zwi�kszonej wilgotno�ci ��cz�
)n si� w krople pary i mg�y. Je�li
d- takie chmury deszczowe prze-
3y ci�gaj� nad ziemi�, znajduj�ce si�
az w nich cz�stki kurzu stanowi� tzw.
wi �j�dra kondensacji", kt�re po-
z- woduj� lokalne opady deszczu lub
tworzenie si� ziarenek gradu. Na
e- przedpolu du�ych miast, gdzie po-
ak wietrze jest silnie zapylone, wyra�-
iu nie wzrasta cz�stotliwo�� opad�w
ii- gradu. Suma opad�w spadaj�cych
u- na miasto nie musi jednak ulega�
ie przez to zwi�kszeniu. Chmury rza-
z- dko tylko w�druj� powoli i prawie
nigdy nie zatrzymuj� si� nad da-
25
nym miastem tak d�ugo, aby mog�o
ono od razu otrzyma� sw�j deszcz.
Zwykle wiatr przep�dza je dalej:
dlatego ilo�� opad�w jest wi�ksza
w tych cz�ciach miasta, kt�re s�
zwr�cone w stron�, z kt�rej naj-
cz�ciej wiej� wiatry.
Tym niemniej deszcze i �nieg po-
woduj� w miastach Europy �rodko-
wej spore k�opoty, nie do unikni�-
cia, poniewa� ziemia w obr�bie
w�a�ciwego miasta jest prawie
wsz�dzie jakby zamkni�ta. Opady
mog� w niewielu tylko miejscach
-zbyt niewielu w og�lnym bilansie
- wsi�kn�� w ziemi� i sta� si�
wodami gruntowymi. Najwi�ksza
cz�� w�d opadowych musi by�
zatem odprowadzona do kanaliza-
cji. Gdy spadnie �nieg, po okresie
spowodowanego nim chaosu ko-
munikacyjnego nast�puj� gor�cz-
kowe wysi�ki w�adz miejskich, aby
t� �bia�� wspania�o��" mo�liwie
szybko wywie�� z miasta. R�wnie�
i pod tym wzgl�dem miasto podob-
ne jest do teren�w subtropikal-
nych, kt�re zasadniczo bar-
dzo potrzebuj� wody. Jednak�e,
gdy tak oczekiwany deszcz spa-
dnie, pada w takich ilo�ciach i z ta-
k� gwa�towno�ci�, �e wysuszona
ziemia nie jest w stanie go przyj��;
znaczna cz�� wody odp�ywa
suchymi dot�d �o�yskami rzek
i jest stracona dla ro�lin, kt�re
wkr�tce znowu potrzebuj� desz-
czu.
Sytuacja ludzi w mie�cie podobna
jest do opisanej wy�ej sytuacji ro�-
lin. Nie mog� oni poradzi� sobie
z opadami i staraj� si� odprowa-
dzi� je mo�liwie szybko. Ale swoj�
wod� pitn� i u�ytkow� musz� zwy-
kle sprowadza� z daleka, ponie-
wa� na terenie w�a�ciwego miasta
nie ma �r�de� dostarczaj�cych po-
trzebnej ilo�ci wody, ani te� nie
jest ona odpowiedniej jako�ci.
Pozostaje jeszcze doda�, �e w wa-
runkach �ycia w mie�cie wiatr ma
dzia�anie osuszaj�ce w znacznie
wi�kszym stopniu, ni� poza mias-
tem, na wsi. W niewiele minut po
letnim deszczu ulice miasta znowu
s� suche. Szybko znikaj� ka�u�e,
schn� �ciany budynk�w. Im wi�k-
sza jest powierzchnia, na kt�rej
gromadzi si� woda z opad�w, tym
szybciej mo�e ona wyparowa�.
Wiatr, kt�ry wieje wzd�u� w�wo-
z�w ulic, wysusza je niczym wiatr
pustynny.
Z tych spostrze�e� rysuje si� ob-
raz tak niezale�nego, swoistego
klimatu, �e s�usznie mo�e by� mo-
wa o specyficznym klimacie miejs-
kim. Ma on wp�yw na osiedlanie
si� na terenie miast zwierz�t i ro�-
lin, a nie jest to bynajmniej zawsze
tylko wp�yw niesprzyjaj�cy.
Co prawda warunki klimatyczne na
obszarach zasiedlonych przez
ludzi nie m�wi� zbyt wiele o mo�-
liwo�ciach, jakie maj� istoty �ywe,
ani te� o zwi�zanych z tym �rodo-
wiskiem trudno�ciach. Mo�liwo��
wyst�powania zwierz�t i ro�lin na
danym terenie zale�y nie tylko od
temperatury, warunk�w atmosfe-
rycznych, opad�w lub nas�one-
cznienia, aczkolwiek te w�a�nie
czynniki �rodowiskowe s� istotnie
dla niekt�rych gatunk�w wi�ksz�
26
- H4� '� ' :�' *
Ul.
W �zamkni�tym" �r�dmie�ciu
pustynny
wielkich miast panuje niekiedy typowy klimat
przeszkod� ni� dla innych. Znacz-
nie wa�niejsze s� czynniki
wp�ywaj�ce bezpo�rednio na �y-
cie, a wi�c obfito�� po�ywienia
w przypadku zwierz�t, dost�pno��
sk�adnik�w pokarmowych w przy-
padku ro�lin, czy mo�liwo�� rozro-
du. Jak wygl�da to na obszarach
zamieszkiwanych i u�ytkowanych
przez ludzi?
R�ne gatunki maj� pod tymi
wzgl�dami rozmaite wymagania.
Trzeba w ka�dym przypadku zba-
da�, dlaczego dany gatunek �yje
w mie�cie: czy mo�e si� tam dob-
rze rozwija�, czy te� jedynie �kle-
pie bied�" i w�a�ciwie m�g�by
gdzie indziej �y� znacznie lepiej.
Niemniej pewne uog�lnienia s� je-
dnak mo�liwe. Osiedla ludzkie
przyci�gaj� liczne gatunki zwierz�t
i ro�lin r�wnie� i dlatego, �e oferu-
j� im du�o po�ywienia i stosunko-
wo dobr� ochron� przed wrogami
i niepogod�.
Zwierz� w mie�cie mo�e �atwo
uchroni� si� przed niepo��danymi
spojrzeniami. Parkany i ulice two-
rz� przeszkody dla niekt�rych ga-
tunk�w trudne do pokonania, pod-
czas gdy inne �atwo je przekracza-
j�. Tak wi�c koty prze�ladowane
przez psy mog� b�yskawicznie
wspi�� si� na p�ot i w ten spos�b
znale�� w bezpiecznym miejscu.
Ale na odwr�t: niebezpiecze�stwo
27
zwi�ksza fakt, �e wr�g lub napast-
nik m�g�by nieoczekiwanie poja-
wi� si� �zza rogu": na przyk�ad
krogulec {Accipitter nisu�), kt�ry
nierzadko poluje na ma�e ptaszki
gromadz�ce si� przy karmnikach.
Ostro�no�� zwierz�t przebywaj�-
cych w mie�cie, kt�ra cz�sto wy-
daje si� nam nadmierna, ma
zatem swoje istotne przyczyny.
Ptak, kt�ry nie uwa�a, mo�e r�w-
nie� w mie�cie �atwo pa�� ofiar�
jakiego� wroga. Cz�sto na przy-
k�ad mo�na zauwa�y� w mie�cie
biegaj�ce wolno koty domowe
poluj�ce na drobne ptaki �piewa-
j�ce.
Mniej widocznym czynnikiem s�
mo�liwo�ci zdobycia po�ywienia
przez zwierz�ta czy te� pokrycia
zapotrzebowania ro�lin na sk�adni-
ki pokarmowe. Poniewa� wi�ksza
cz�� powierzchni grunt�w w mia-
stach jest zaj�ta przez cz�owieka,
dla zwierz�t i ro�lin praktycznie
niedost�pna, mo�na by w�a�ciwie
uwa�a�, �e �rodowisko miejskie
mo�e da� bardzo niewiele lub
w og�le niczego nie ofiarowa� dzi-
ko �yj�cym gatunkom. W przypad-
ku wsi mo�na by przypuszcza�, �e
stosunki na ich terenie s� dogod-
niejsze dla przybysz�w. Co pra-
wda liczne gatunki zwierz�t,
w szczeg�lno�ci ptak�w, s� przez
ludzi regularnie do�ywiane. Czy
zatem to w�a�nie dokarmianie jest
przyczyn�, dla kt�rej niekt�re
gatunki zwierz�t przyw�drowa�y
do miast?
Tak i nie. Bezpo�rednie dokarmia-
nie zwierz�t przez ludzi nie jest na
28
pewno g��wn� przyczyn� tego bo-
gactwa gatunk�w, cho� w nie-
kt�rych przypadkach zapewnia
ono prze�ycie do�� du�ej (by� mo-
�e nawet zbyt du�ej) ich liczby,
gdy� eliminuje okresy znacznego
zmniejszenia si� ilo�ci dost�pnego
pokarmu, jak to ma miejsce w wa-
runkach naturalnych. Na terenie
osiedli ludzkich pokarm dla
zwierz�t dost�pny jest w nadmier-
nych ilo�ciach ju� cho�by z tego
powodu, �e ludzie gromadz� du�e
zapasy. Ponadto wytwarzaj�
przera�aj�ce ilo�ci odpadk�w, kt�-
re mog� by� jeszcze bardzo boga-
te w sk�adniki pokarmowe nadaj�-
ce si� do wykorzystania przez
zwierz�ta.
Miasta s� obszarami nagromadza-
nia si� wysokowarto�ciowych
pokarm�w r�wnie� dlatego, bo
cz�owiek ma, lub musi mie�, zna-
cznie wy�sze wymagania pokar-
mowe ni� wiele gatunk�w zwie-
rz�t. W zwi�zku z tym tak�e liczne
gatunki zwierz�t zwi�zane z osied-
lami ludzkimi okre�lane s� mia-
nem szkodnik�w zapas�w lub te�
nieuprawnionych u�ytkownik�w
odpad�w. Taka �klasyfikacja"
oznacza najcz�ciej, �e gatunk�w
tych zbytnio nie cenimy, a nawet je
zwalczamy. A przecie� w przypad-
ku �u�ytkownik�w odpadk�w"
powinni�my by� zadowoleni, �e is-
tniej� zwierz�ta, kt�re pomagaj�
w ich usuwaniu. Co si� tyczy szko-
dnik�w zapas�w, to czy stanowi�
problem czy nie, zale�y przede
wszystkim od sposobu przechowy-
wania tych produkt�w. Nie powin-
Towarzysze cz�owieka -
u�ytkownicy ha�dy �mieci
Pustu�ka
tLJ Kuna
,Jf/^' dom�w:
u 1 � \
<:.'��'�
Lis pospolity
.' "
'
Szczur w�drowny
29
ni�my traktowa� tej sprawy lekko
i mie� za z�e innym istotom
�ywym, �e wykorzystuj� mo�liwo�-
ci, kt�re im stworzyli�my w wyniku
w�asnej niedba�o�ci i niezacho-
wania czysto�ci w pomieszcze-
niach magazynowych. W naszej
nowoczesnej, op�ywaj�cej w do-
statki gospodarce nie istnieje
konieczno�� zwalczania zwierz�t,
nale��cych do ma�ych sk�din�d
gatunk�w, tylko dlatego, �e od cza-
su do czasu schrupa�y one co�
z naszych zapas�w. W�a�ciwe ich
przechowywanie i przestrzeganie
czysto�ci w miejscach sk�adowa-
nia s� znacznie wa�niejsze dla za-
chowania ich w pe�nej ilo�ci i nale-
�ytej jako�ci.
Te og�lne rozwa�ania nie dotycz�
zreszt� niekt�rych gatunk�w zwie-
rz�t. Przybywaj� one do osiedli
ludzkich, poniewa� znajduj� tu
wi�cej odpowiedniego pokarmu.
Klasycznym przyk�adem mo�e by�
krogulec. Zim� bardzo liczne karm-
niki skupiaj� na terenach zamie-
szkanych przez ludzi w�a�nie te
drobne ptaki, kt�re i poza miastem
s� najbardziej liczne i stanowi�
g��wn� zdobycz krogulca. Drapie�-
nik przylatuje wi�c za nimi do mia-
sta. Je�li na stertach �mieci po-
wodzi si� dobrze myszom i szczu-
rom, nic dziwnego, �e tam w�a�nie
poluj� na nie sowy, pustu�ki, lisy
i kuny. Ogrody przywabiaj� moty-
le, kt�re od dawna ju� nie mog�
znale�� w jednostajnej zieleni wy-
soko u�ytkowych p�l uprawnych
odpowiednich kwiat�w, kt�re s�
dla nich �r�d�em nektaru.
Powy�sze mo�liwo�ci wykazuj�,
dlaczego osiedla ludzkie mog� by�
dogodne dla zwierz�t tak�e z �ku-
linarnego" punktu widzenia.
Jak to wygl�da w �wiecie ro�lin?
Nie potrzebuj� do �ycia pokar-
m�w, kt�re ludziom s� niezb�dne:
potrzebuj� jedynie sk�adnik�w mi-
neralnych, �wiat�a i powietrza.
Miasto jest dla nich tylko kamienn�
pustyni�, w obr�bie kt�rej jedynie
tu i tam znajduj� si� niewielkie
�nisze" - fragmenty dost�pnej gle-
by. Por�wnanie z kamienn� pusty-
ni� nie jest bynajmniej mylne,
gdy� i spos�b bytowania niekt�-
rych ro�lin w mie�cie usprawiedli-
wia por�wnanie z wegetacj� w wa-
runkach pustynnych. W miastach
znaczna cz�� powierzchni ziemi
jest zabudowana, zabetonowana
lub pokryta asfaltem. Opr�cz ogro-
d�w i teren�w parkowych niewiele
jest miejsca, gdzie ro�liny maj�
mo�liwo�� osiedlenia si�, tote�
zwykle intensywnie wykorzystuj�
ka�d� pi�d� ziemi. W miejscach,
w kt�rych warstwa asfaltu jest
cienka, mo�na niekiedy zaobser-
wowa�, jak przebijaj� jego pow�o-
k� w d��eniu do �wiat�a. Czy nie
by�oby bardziej naturalne, gdyby
dziko rosn�ce ro�liny omija�y
przynajmniej g�sto zabudowane
> W spokojnych zak�tkach ludzkich
osiedli, kt�re nie s� jeszcze w pe�ni
�zamkni�te", zanieczyszczone smarami
lub zatrute, pojawiaj� si� dziko rosn�ce
ro�liny. Na zdj�ciu obok pi�kna dzie-
wanna pospolita (Verbascum nigrum)
na terenie bocznicy dworca towaro-
wego
tereny miast? Klucz do zrozumie-
nia tego zjawiska le�y, r�wnie�
w przypadku ro�lin, w sk�adnikach
pokarmowych, kt�re ka�de miasto
oferuje w nadmiarze. Drobne i naj-
drobniejsze py�ki rozmaitych mate-
ria��w zawieraj� sk�adniki mineral-
ne, kt�re ju� z racji niewielkich roz-
miar�w mog� by� �atwo wch�oni�te
przez korzenie ro�lin. Wch�aniane
s� przez ro�liny tak�e substancje
od�ywcze rozpuszczalne w wodzie,
kt�re pochodz� z zanieczyszcze�
powietrza. Wydzielane przez silniki
pojazd�w mechanicznych tlenki azo-
tu s� w deszczu przetwarzane na
roztwory sk�adnik�w pokarmowych
zawieraj�cych azot, a mianowicie
azotyn�w i azotan�w, a wi�c zwi�z-
k�w, kt�re stanowi� sk�adniki nawo-
z�w sztucznych rozsiewanych na
pola. Niezale�nie od sk�adnik�w mi-
neralnych powietrze w �rodowisku
miejskim wzbogacane jest w du�ym
stopniu w dwutlenek w�gla, kt�rego
ro�liny potrzebuj� jako zasadni-
czego sk�adnika fotosyntezy.
Ciep�o, woda, �wiat�o i sk�adniki od-
�ywcze stanowi� podstawowe czyn-
niki umo�liwiaj�ce wzrost ro�lin.
W osiedlach ludzkich s� one cz�sto
w bardzo sprzyjaj�cej ro�linom ko-
mbinacji. Trudno�ci powoduje je-
dynie obecno�� substancji szkod-
liwych, jak np. dwutlenku siarki. Od-
nosi si� niekiedy wra�enie, �e �wiat
ro�lin pr�buje �na si��" wedrze� si�
do miast. Opuszczone budynki,
o kt�re nikt ju� si� nie troszczy,
zostaj� zdumiewaj�co szybko
opanowane przez ro�liny. Kt�
z nas nie zna starych mur�w, na
kt�rych wyros�y drzewka, a nawet
du�e, wspania�e drzewa?
Z om�wionych przyczyn jasno wyni-
ka, dlaczego wiele ro�lin znajduje
nawet w miastach znakomite warun-
ki rozwoju.
Bogate �ycie ro�linne znajdujemy
naturalnie w parkach i ogrodach.
Niekt�re tereny parkowe by�y przed
dziesi�tkami, a nawet setkami lat
lasami, kt�re zosta�y przekszta�cone
w parki. Nie mniej wa�ne s� ogrody
zak�adane na obrze�ach miast i na
wsi. Wprawdzie uprawiane s�
w nich przewa�nie ro�liny u�ytkowe,
ale ju� samo bogactwo kwiat�w po-
jawiaj�cych si� od wiosny do p�nej
jesieni powoduje, �e s� one
nadzwyczaj wa�ne dla licznych ga-
tunk�w owad�w. Owady z kolei s�
zjadane przez inne zwierz�ta, jak
cho�by ptaki �piewaj�ce, zw�aszcza
je�li maj� w tych ogrodach mo�liwo-
�ci gnie�d�enia si� dzi�ki zak�a-
danym w nich skrzynkom l�gowym.
Je�li ogrody zawieraj� fragmenty
pozostawiane w stanie dzikim, lub
gdy s� w og�le prowadzone jako
ogrody �naturalne", cechuje je zwy-
kle bardzo du�y, bogaty w gatunki,
asortyment ro�lin krajowych. W �ad-
nym przypadku nie s� to tylko �pole-
tka pe�ne pokrzyw", jak niekiedy si�
je nazywa, gdy dzia�acze ochrony
> U g�ry: porosty (po lewej) i mchy
(po prawej) osiedlaj� si� ch�tnie na da-
chach krytych dach�wk�
U do�u: wal�ce si� budynki wykonane
z naturalnych materia��w budowlanych
oferuj� przestrze� �yciow� ma/o wyma-
gaj�cym ro�linom ruderalnym
32
przyrody staraj� si� zach�ca� do
tworzenia ogrod�w nawi�zuj�cych
do dzikiej przyrody.
W ogrodach nie brak zwykle r�-
nego rodzaju owoc�w, w tym tak�e
jag�d, z kt�rych oczywi�cie korzys-
taj� tak�e zwierz�ta dzikie.
Uprawiane ro�liny umo�liwiaj�
osiedlanie si� wielu gatunk�w
zwierz�t, jak np. wiewi�rek (Sciu-
rius vu/garis) czy popielic (Glis
glis), ale tak�e szkodnik�w, np.
owoc�wki jab�k�weczki (Cydia
pomonella), kt�rej g�sienice s�
powszechnie znane jako �robaki"
�eruj�ce w jab�kach.
Wreszcie wypada stwierdzi�, �e
w ostatnim czasie zaznaczy� si�
wzrost zainteresowania sadze-
niem w ogrodach ozdobnych
drzew iglastych, co zmienia ich
charakter. Drzewa takie s�, jak
wiadomo, �atwe do piel�gnacji
i z regu�y wiecznie zielone. Nie
produkuj� one du�ych ilo�ci li�ci
opadaj�cych jesieni�, wytwarzaj�
nasiona bogate w sk�adniki od�yw-
cze, oferuj� niekt�rym gatunkom
ptak�w bezpieczne miejsca do
gniazdowania oraz lepsze mo�li-
wo�ci ukrycia si� w zimie. Ponie-
wa� wi�kszo�� gatunk�w drzew ig-
lastych nie nale�y do flory kra-
jowej, rzadko �eruj� na nich szko-
dliwe owady, co zapobiega zwal-
czaniu ich przez opryskiwanie tru-
j�cymi substancjami.
Obserwacje, kt�re ka�dy mo�e
sam poczyni�, wykazuj�, �e ��ycie
miejskie" mo�e przynosi� zwierz�-
tom i ro�linom pewne korzy�ci.
Miasta nie s� w �adnym przypad-
ku tylko rodzajem azylu czy punktu
oparcia dla gatunk�w, kt�re �y�y
dotychczas i rozmna�a�y si� poza
nimi, a kt�re staraj� si� znale��
nowe mo�liwo�ci egzystencji,
poniewa� ich naturalne prze-
strzenie �yciowe staj� si� coraz
rzadsze.
Gatunki, kt�re zamieszkuj� dzisiaj
osiedla ludzkie, nie powsta�y co
prawda dopiero w ci�gu tych lat,
od kiedy istniej� miasta. Ca�y sze-
reg gatunk�w zwierz�t przyw�dro-
wa� do naszych �rodkowoeuropej-
skich miast i wsi dopiero w ostat-
nich dziesi�tkach lat. Jak to mo�-
liwe, �e osobniki nale��ce do dzi-
ko �yj�cych gatunk�w opu�ci�y te-
reny swego bytowania, kt�re
zamieszkiwa�y �od zawsze" i prze-
dosta�y si� na nowe obszary, na
kt�rych uprzednio nigdy nie wyst�-
powa�y, osiedlaj�c si� tam; �e
wreszcie w wielu przypadkach s�
liczniejsze ni� uprzednio?
> U g�ry: zaplanowana i starannie
piel�gnowana �r�dmiejska wysepka
zieleni
U do�u: miejski ogr�d z ro�linami upra-
wnymi i dzikimi
T Krzewy iglaste na trawniku
Poszerzanie nisz
ekologicznych
Aby m�c odpowiedzie� na pytania
postawione w poprzednich roz-
dzia�ach, musimy powr�ci� do za-
gadnie� ekologii og�lnej przedsta-
wionych w tomiku ��y� i prze�y�"
naszej serii. Wykazano tam, �e
zwierz�ta i ro�liny �yj� we wza-
jemnych powi�zaniach tworz�c
wsp�lnoty, kt�re s� tak zorganizo-
wane, �e mi�dzy poszczeg�lnymi
gatunkami konkurencja utrzymuje
si� w rozs�dnych granicach. W ten
spos�b poszczeg�lnym gatunkom
udaje si� lepiej i trwalej wykorzys-
tywa� dost�pne mo�liwo�ci. Nie
zawsze odbywa si� to tylko poko-
jowo, ale w �adnym razie nie wal-
czy ka�dy przeciw ka�demu. Kon-
kurencja dzia�a w tym przypadku
jako si�a tw�rcza, kt�ra w ci�gu
d�ugich okres�w zapewnia prze�y-
cie poszczeg�lnych gatunk�w
i zwi�ksza r�norodno��. Gatunki,
kt�re �yj� na tym samym terenie
i od�ywiaj� si� tym samym pokar-
mem, dziel� go mi�dzy sob� tak,
aby ka�dy m�g� jak najlepiej wyko-
rzystywa� jego w�a�ciwo�ci i zale-
ty. Podzia� taki ma jednak swoje
granice. Nie mo�e by� zbyt dok�ad-
ny, gdy� niekt�re gatunki nie mog-
�yby tworzy� wsp�lnot w okresie
rozrodczym. Im wi�ksze s� oso-
bniki danego gatunku, tym wi�cej
potrzebuj� miejsca i tym wi�ksze
musz� by� ich tereny, ich nisze
ekologiczne.
Jak dziko �yj�ce gatunki zwierz�t
i ro�lin zasiedlaj� miasta? Gdy
zdarza si�, �e pewne gatunki do��-
czaj� do istniej�cych ju� zespo��w,
gdy musz� - aby w og�le prze�y�
- znale�� miejsce we �wsp�lno-
cie" oznacza to, �e musz� r�wno-
cze�nie w wi�kszym lub mniej-
szym stopniu zrezygnowa� ze
swego dotychczasowego sposobu
�ycia. Nie mog� w nowej wsp�lno-
cie robi� tego wszystkiego, do cze-
go s� zdolne, nie maj� mo�liwo�ci
wykorzystywania wszystkiego, co
potrafi�, gdy� miejsca obok nich
s� ju� zaj�te przez konkurencj�.
Innymi s�owy, konkurencja ograni-
cza mo�liwo�ci �yciowe danego
gatunku.
U wielu gatunk�w, kt�re do��czaj�
do istniej�cych ju� wsp�lnot, zdol-
no�ci �yciowe i mo�liwo�ci wy-
korzystania warunk�w danego �ro-
dowiska s� znacznie wi�ksze od
oferowanych. Nie mog� one je-
dnak wykorzysta� w pe�ni swych
zdolno�ci, gdy� przeszkadza temu
konkurencja. Ekologia wyra�a to
fachowo w spos�b nast�puj�cy:
�podstawowa nisza" danego ga-
tunku jest ograniczana przez kon-
kurencj� do �niszy rzeczywistej".
W wyniku wsp�zawodnictwa z in-
nymi dany gatunek wykorzystuje
tylko nieliczne z istniej�cych mo�-
liwo�ci, kt�re przez to staj� si� tym
bardziej dla niego wa�ne. Powsta-
wanie specjalizacji jest spraw� do-
brze znan� i u ludzi. Wiemy tak�e,
jak szybko zanikaj� posiadane
umiej�tno�ci, je�li z nich nie korzy-
stamy. ��wiczenie czyni mistrza",
ale tak�e utrwala nabyte mo�li-
wo�ci. Zasada ta jest wa�na wsz�-
*^fi
dzie w �ywej przyrodzie, stanowi
tak�e klucz do zrozumienia zjawis-
ka przystosowywania si� zwierz�t
i ro�lin do �ycia w mie�cie.
W nowej przestrzeni �yciowej osie-
dli ludzkich jeszcze nie ma po pro-
stu �adnej konkurencji. Ka�dy ga-
tunek, kt�ry maj�c po temu mo�-
liwo�ci, by� w stanie wykorzys-
tywa� wolne nisze, mo�e to czyni�
bez obawy konkurencji tak d�ugo,
p�ki jego przestrze� �yciowa nie
zostanie stopniowo zaj�ta przez
inne gatunki. Poniewa� jednak
miasta i wsie w czasie swego his-
torycznego rozwoju same ulega�y
przemianom, nie dochodzi�o nigdy
do ostatecznego zasiedlenia ich
przez ro�liny i zwierz�ta.
Powr��my jednak do omawiania
podstawowych zagadnie�. Je�li
przyjmiemy za punkt wyj�cia sytu-
acj� pocz�tkow� wypada�oby
uzna�, �e wprowadza