15355

Szczegóły
Tytuł 15355
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15355 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15355 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15355 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Dodd Christina Akademia guwernantek 1 - Dumna guwernantka ROZDZIA� 1 Anglia, rok 1840. Lady Charlotta Dalrumple, Miss Pamela Lockhart i Miss Hannah Setterington Maj� do�� nieudanych wysu�k�w Zapraszaj� do odwiedzenia Znakomitej Akademii Guwernantek b�d�cej rez�tltatcm-ich zdecydowania ,-by wzi�� s w o j e losy-we- w�asnc r�ce oferuj�cej najlepsze us�ugi guwernantek, towarzyszek i nauczycielek, mog�ce zaspokoi� wszelkie wymagania. Us�ugi b�d� dost�pne od l marca 1840 rokit. od jutra � Adorna, wicehrabina Ruskin, zerkn�a na ozdobny napis na trzymanej w d�oni wizyt�wce, po czym przenios�a wzrok na wysoki dom z piaskowca. W �wietle przes�oni�tego chmurami, marcowego s�o�ca budynek, cho� nieco odrapany, wygl�da� szacownie. Ta dzielnica Londynu w latach m�odo�ci Adorny by�a bardzo modna i jeszcze nadal wiele dobrych rodzin zamieszkiwa�o w tej okolicy. �wiadomo�� tego faktu podtrzymywa�a jej nadziej�. 7 Hrabina wsun�a wizyt�wk� do notatnika, wspi�a si� po schodach i si�gn�a do dzwonka. Drzwi otworzy�y si� niemal natychmiast. Stal w nich lokaj w wypudrowanej peruce i si�gaj�cych kolan pludrach. Oszacowa� j� jednym wnikliwym spojrzeniem. I sk�oni� si� tak nisko, �e a� zatrzeszcza� jego wykrochmaiony gorset. Czym mog� pani s�u�y�? - zapyta� z akcentem, kt�rego nie powstydzi�aby si� sama kr�lowa Wiktoria. - Jestem wicehrabina Ruskin. Po wyrazie jego twarzy pozna�a, �e jej nazwisko wiele mu m�wi. C�, w ko�cu jej uroda i bogactwo znane by�y w ca�ej Anglii od lat. Cofaj�c si� o krok, lokaj rzek�: - Lady Ruskin, wszyscy czujemy si� zaszczyceni pani wizyt� w znakomitej Akademii Guwernantek panny Setterington. Kiedy wesz�a do �rodka, u�miechn�a si� do niego z zainteresowaniem, jaki okazywa�a ka�demu m�czy�nie, bez wzgl�du na jego wiek i pozycj� spo�eczn�, i zapyta�a: -A ty jak si� nazywasz? Rumieniec w jednej chwili zaczerwieni� policzki lokaja. - Jestem Cusheon, milady. - Cusheon. Co za czaruj�ce imi�. K�ciki warg starego s�ugi leciutko unios�y si� do g�ry. - Dzi�kuj�, milady. - Wreszcie si� u�miechn��e�. Wiedzia�am, �e potrafisz. Cusheon, chcia�am porozmawia� z w�a�cicielami tego domu. Na znak dany przez lokaja podbieg� m�ody, p�owow�osy pos�ugacz, by wzi�� kapelusz i p�aszcz Adorny. W i -cehrabina palcem slar�a smug� brudu z policzka ch�opca. 8 - Jeste� bardzo podobny do mojego syna, gdy byl w twoim wieku - zauwa�y�a. - Ca�y w m�ce. - Pomaga�em kucharce piec ciasto - wyja�ni� ch�opiec. - Wyntcr te� to robi� - przyzna�a i pozwoli�a si� ch�opcu oddali�. Tyle zmian spotka�o j� w ostatnim czasie. - Panna Hannah Setterington w�a�nie towarzyszy hrabinie - powiedzia� Cusheon. - Je�li jednak pani pozwoli, sprawdz�, czy ju� zako�czy�y spotkanie. - Dzi�kuj�. Gdy lokaj r�wnym krokiem przemierza� hol, Ador-na zacz�a si� przygl�da� otoczeniu. Chocia� meble by�y niemodne, wszystkie b�yszcza�y, wypolerowane i pachn�ce woskiem. Imponuj�ce. Doskonale utrzymane. To j� nieco uspokoi�o. Lokaj zastuka� w masywne, podw�jne drzwi i, s�ysz�c przyzwolenie, wszed� do �rodka. Wr�ci� niemal natychmiast. -Panna Setterington i hrabina zako�czy�y rozmow�. Prosz� pozwoli� za mn�. Kiedy podeszli do pokoju, w kt�rym mie�ci�o si� biuro, wysz�a stamt�d wiekowa dama, przes�oni�ta g�st� woalk�, wsparta na ramieniu wysokiej kobiety. - Panno Setterington - zwr�ci�a si� staruszka do swej m�odej towarzyszki - jestem zachwycona dam� do towarzystwa, kt�r� pani dla mnie znalaz�a. Prosz� pami�ta�, �e ma pani we mnie sta�� klientk�. Zdumiona Adorna badawczo przyjrza�a si� wysokiej kobiecie w czarnej sukni. To by�a panna Sette-rington? Nie spodziewa�a si�, �e w�a�cicielka szko�y oka�e si� tak m�oda. Jednak jej swoboda i znakomite maniery �wiadczy�y o zdobytym do�wiadczeniu w kontaktach z lud�mi. Panna Setterington przekaza�a hrabin� pod opiek� Cusheona. - Dzi�kuj�, milady. Zawsze jeste�my do pani dyspozycji. - Z u�miechem dygn�a i zwr�ci�a si� do Adorny: - Gdyby zechcia�a pani przej�� do mojego gabinetu... Adorna uda�a si� za pann� Setterington do doskonale wyposa�onej biblioteki. Na kominku buzowa� ogie�, puszyste dywany pokrywa�y pod�og�, a oprawione w sk�r� ksi��ki pi�knie prezentowa�y si� na p�kach- S�dzi�am �e znam ka�dego utytu�owanego mieszka�ca Anglii, ale nie przypominam sobie tej hrabiny - zauwa�y�a Adorna. - Lady Temperly wiele czasu sp�dza za granic� -odpar�a panna Setterington. - Dlatego w�a�nie mia�a k�opoty ze znalezieniem damy do towarzystwa. - Lady Temperly. - Nazwisko rzeczywi�cie by�o znajome. - Nie, nie wydaje mi si�, �ebym kiedykolwiek mia�a okazj� j� wcze�niej spotka�. - A jednak Adorna mia�a wra�enie, �e niedawno musia�a s�ysze� jakie� plotki na jej temat. Panna Setterington wskaza�a go�ciowi krzes�o przy delikatnym biureezku z orzechowego drewna. Adorna usiad�a. Na doskonale utrzymanym biurku znajdowa� si� ka�amarz z atramentem, n� do papieru i ca�y stos dobrze zaostrzonych pi�r. Na blacie le�a�y pliki r�nego rodzaju dokument�w. Podczas gdy panna Set-terington okr��a�a biurko, by zaj�� miejsce naprzeciw Adorny, ta przeczyta�a kilka nag��wk�w. Markiza Winokur, g�osi� jeden, baronowa Rand - drugi. �wiadomo��, �e nie by�3 pierwsz� osob� korzystaj�c� z us�ug znakomitej Akademii Guwernantek, by�a koj�ca. - Naturalnie licz� na pani dyskrecj�, panno Sette-rington. 10 Panna Setterington usiad�a za biurkiem i si�gn�a po czyst� kartk� papieru. - Oczywi�cie, milady. - Potrzebna mi guwernantka. - Adorna unios�a r�k�, powstrzymuj�c s�owa panny Setterington. -Ale nie �adna zwyczajna guwernantka. Znalaz�am si� w do�� niecodziennej sytuacji i kobieta, kt�r� wynajm�, musi mie� niez�omne zasady moralne. - To b�dzie lady Charlotta Dalrumple - bez namys�u odpar�a panna Setterington. Adorna bacznie jej si� przyjrza�a, zastanawiaj�c si�, czy ma do czynienia z idiotk�. - W�tpi pani w moj� odpowied�, kt�ra wydaje si� nieprzemy�lana - odpar�a niezra�ona panna Sette-rington - ale gdybym mia�a w dw�ch zdaniach opisa� lady Charlotte Dalrumple, by�yby to sformu�owania, kt�rych w�a�nie pani u�y�a. Podejrzewam, �e po�rednio s�ysza�a pani o niej, bo o sukcesach jej podopiecznych by�o g�o�no w towarzystwie. W ci�gu dziewi�ciu lat pracy jako guwernantka mia�a sze�cioro trudnych uczni�w i znakomicie przygotowa�a ich do debiutu w towarzystwie. Z pewno�ci� s�ysza�a pani o m�odym lordzie Marchancie, kt�ry my�la� wy��cznie o swawolach i protestowa� przeciwko konieczno�ci z�o�enia pok�onu przed kr�low�. - O tak! - Adorna naprawd� s�ysza�a t� histori� i po raz pierwszy od dw�ch tygodni dostrzeg�a promyk nadziei. - To by�a lady Charlotta Dalrumple? Wydaje mi si�, �e lord nazywa� swoj� guwernantk� pann� Pedantk�. -Jej referencje z innycli miejsc s� r�wnic wy�mienite. - Panna Setterington zanurzy�a pi�ro w ka�amarzu i napisa�a na teczce Wicehrabim Ruskin. -Jedn� z jej podopiecznych by�a panna Adler, a tak�e lady Cromble. 11 Iskierka nadziei zgas�a. - Lady Charlotte przygotowuje m�ode damy i d�entelmen�w do pokazania si� w towarzystwie. Moje... to znaczy... ci, kt�rych chcia�am powierzy� jej opiece, nie s� m�odzie��. - Lady Charlotta nie chce po�wi�ca� si� wy��cznie edukowaniu m�odzie�y. - Dlaczego? -Zawo�amyj� na rozmow� i w�wczas b�dzie mog�a pani sama j� o to zapyta�. - Panna Setterington unios�a dzwonek. Na jego d�wi�k natychmiast pojawi� si� Cusheon, kt�rego poprosi�a o przyprowadzenie lady Charlotty Dalrumple oraz o herbat�. Kiedy lokaj si� oddali�, Adorna u�miechn�a si� wdzi�cznie, z trudem kryj�c ciekawo��. - Skoro czekamy, mo�e mog�aby mi pani co� opowiedzie� o tej znakomitej Akademii Guwernantek. Adorna zauwa�y�a, �e panna Setterington sprawnie zamaskowa�a wyraz... mo�e niepokoju?... podnosz�c si� z krzes�a. - Z ochot�, ale mo�e usi�dziemy sobie wygodniej. Adorna zasiad�a w fotelu przy kominku, a panna Setterington postawi�a w pobli�u ma�y stoliczek. - Tak jest du�o przytulniej - stwierdzi�a, zajmuj�c miejsce naprzeciwko Adorny. - Kiedy� nazywa�y�my j� po prostu Szko�� Guwernantek. - Opar�a r�ce na kolanach i u�miechn�a si� z tak� satysfakcj�, �e Adorna pomy�la�a, i� musia�a mylnie zinterpretowa� jej poprzednie zaniepokojenie. - To wsp�lne przedsi�wzi�cie lady Charlotty Dalrumple, panny Pameli Lockhart i moje. Hrabina wskaza�a d�oni� le��ce na biurku papiery. - Maj� panie wielu klient�w, jak na tak now� plac�wk�. 12 - Szczerze m�wi�c, mamy wieloletnie do�wiadczenie. Zapewniamy guwernantki i osoby towarzysz�ce ludziom starszym, a tak�e na ta�ce, do gry na fortepianie i do haftowania. Kiedy si� rozwiniemy, same b�dziemy kszta�ci� naszych wychowawc�w. Wkr�tce, je�eli kto� w towarzystwie b�dzie potrzebowa� takich us�ug, pomy�li o Akademii Guwernantek. Pomys� by� tak �wie�y, a jednocze�nie tak logiczny i prosty, �e Adorna zdumia�a si�, i� nikt dot�d o tym nie pomy�la�. - Takie przedsi�wzi�cie jest trudnym zadaniem dla trzech kobiet. Czy nie zastanawia�y si� panie nad pomoc� jakiego� m�czyzny? U�miech panny Setterington zgast. - Wszystkie jeste�my niezam�ne, a wie pani, jak ludzie potrafi� plotkowa�. Adorna by�a tematem plotek przez ca�e swoje �ycie. - Wiem doskonale - przyzna�a. - Obawiam si�, �e m�ska ingerencja mog�aby zosta� niew�a�ciwie zinterpretowana - m�wi�a dalej panna Setterington. - Nie, same odniesiemy sukces. - Bardzo mi pani przypomina moj� ciotk� Jane. Jest s�ynn� artystk� i nie przyjmuje do wiadomo�ci plotek, rozpowiadanych przez ograniczonych ludzi. Panna Setterington wyg�adzi�a sp�dnic�. - Mo�e wi�c nie mamy si� czym przejmowa�. - O nie. Przedsi�wzi�cie pa� ju� zosta�o �le przyj�te. Moi przyjaciele wyg�osili wiele niepochlebnych uwag, kiedy dostali�my wizyt�wki. Panna Setterington zwr�ci�a spojrzenie ciemnych oczu na Adorn�. - Niepochlebnych? Adorna potar�a d�oni� czo�o, usi�uj�c sobie przypomnie� szczeg�y. ,, - M�wili, �e pomys� jesl absurdalny, nie do pomy�lenia, niewiarygodny. - �ci�gn�a r�kawiczki. - Ale moi przyjaciele to ju� nie ci sami ludzie, co kiedy�. - Naprawd�? -S�uchaj�c tego, co m�wi� dzisiaj, nikt by nie pomy�la�, �e niegdy� ta�czyli na balach do bia�ego rana. - Adorna u�miechn�a si� na wspomnienie rozlicznych skandalicznych wydarze� z przesz�o�ci. -Szczerze m�wi�c, gdybym nie by�a tak zdesperowana, post�pi�abym w�a�ciwie i szuka�a guwernantki z polecenia kt�rej� z moich przyjaci�ek. - Cieszymy si�, �e nie zrobi�a pani tego - zapewni�a j� panna Setterington. Adorna r�wnie� by�a z tego zadowolona. Nie miaia najmniejszych z�udze�, �e nawet najbli�sza przyjaci�ka nie potrafi�aby zachowa� w tajemnicy tej delikatnej sprawy. Panna Setterington wyrwa�a j� z tych rozmy�la�. - A oto i herbata, a wraz z ni� lady Charlotta, Lady Charlotta Dalrumple? Adorna nie mog�a w to uwierzy�, kiedy spojrza�a na m�od� kobiet�, kt�ra wesz�a do gabinetu, d�wigaj�c ci�k�, srebrn� tac�. Panna Setterington scharakteryzowa�a lady Charlotte jako osob� niez�omna, o silnych zasadach moralnych. M�oda kobieta sprawia�a wra�enie zbyt drobnej, �eby by� niez�omna i siln�. Nic mia�a wi�cej ni� dwadzie�cia dwa lata, by�a zgrabna, o bujnym biu�cie i szczup�ej talii. Mia�a �adn� drobn� twarz. Jej w�osy o barwie ognistej miedzi, rozdzielone byty przedzia�kiem po�rodku g�owy i zebrane z ty�u w siatk� z czarnej nici. Dopiero kiedy dziewczyna postawi�a na stoliku tac�, pe�n� malutkich herbatniczk�w, i zwr�ci�a spojrzenie swych zimnych, zielonych oczu na Ador- 14 n�, wicehrabina zrozumia�a, dlaczego panna Sette-rington tak bardzo j� poleca�a. Lady Charlotta wydawa�a si� pozbawiona ludzkich uczu� i potrzeb, zdolna wykona� swoje zadanie nie bacz�c na niesprzyjaj�ce okoliczno�ci. Tak. Mog�a da� sobie rad�. - Mi�o mi pani� pozna�, lady Ruskin. M�wi�a cichym, doskonale opanowanym g�osem, a jej dygni�cie by�o wr�cz modelowe, co nie usz�o uwagi Adorny. M�oda kobieta nie usiad�a, czekaj�c na zezwolenie, i kiedy wicehrabina patrzy�a na jej wyprostowan� sylwetk�, poczu�a pragnienie, by trzyma� lady Charlotte na stoj�co w niesko�czono��. Wyci�gn�a w ko�cu do niej r�k�. U�cisk d�oni lady Charlotty by� mocny i ciep�y i gdy Adorna przytrzyma�a jej r�k� w swojej, dziewczyna nie zmiesza�a si�. Adorna podejrzewa�a, �e niewiele mog�o poruszy� t� kobiet�. - Prosz� usi���, lady Charlotto. Napijmy si� herbaty. Lady Charlotta usiad�a, ale tak sztywno wyprostowana, �e Adorna gotowa by�a si� za�o�y�, i� ani na moment nie dotkn�a plecami oparcia krzes�a. Gdy panna Setterington nalewa�a herbat�, Ador-na powiedzia�a: - Panna Setterington wspomnia�a, �e ma pani dziewi�cioletni� praktyk�, ale wygl�da pani zbyt m�odo, by lak d�ugo pracowa�. - Rozpocz�am prac� maj�c siedemna�cie lat. Panna Setterington dysponuje moimi referencjami i mo�e je pani pokaza�. A wi�c lady Charlotta mia�a teraz dwadzie�cia sze�� lat. Wygl�da�a na mniej, by�a �wie�a i urodziwa, a jednocze�nie silna i �mia�a. Tak, tak, istotnie mog�aby si� nadawa�. 15 - Powiedziano mi te�, �e jest pani ow� s�awn� pann� Pcdantk�, kt�ra przygotowuje m�odzie� do debiutu w towarzystwie. Dlatego zastanawia�am si�, czy zechcia�aby pani zaj�� si� moimi wnukami. Robbie ma dziesi�� lat, a Leila osiem. Ale skoro woli pani prac� z m�odzie��... - Dziesi�� i osiem. Robbie i Leila. �liczne imiona. - Lady Charlotta u�miechn�a si� i po raz pierwszy Adorna zobaczy�a, jak twarz dziewczyny �agodnieje. Zaraz jednak powr�ci� wyraz ch�odu. - Chc�c odpowiedzie� na pani pytanie, milady, musz� wyzna�, �e znu�y� mnie ju� nieustabilizowany tryb �ycia. Jestem kobiet� zorganizowan� i zdyscyplinowan�. Pragn� wie�� zorganizowane, zdyscyplinowane �ycie. Dlaczego mam w�drowa� z jednego miejsca w drugie, ucz�c m�odych m�czyzn i m�ode kobiety zawi�o�ci ta�ca, zasad zachowania przy stole, flirtu i gry na fortepianie, a w nagrod� za moje niezwyk�e sukcesy otrzymywa� odpraw�, gdy ju� d�u�ej mnie nie potrzebuj�? Nie twierdz�, milady, �e pani wnuki nie nab�d� tych umiej�tno�ci. Chc� jedynie powiedzie�, �e je�li zaczn� je uczy� wcze�niej, b�d� mia�a szans� nauczenia ich tak�e innych rzeczy. Geografii, historii, j�zyk�w obcych... Ale chyba ch�opiec ma ju� jakiego� nauczyciela? - Jeszcze nie. - Adorna przyj�a oferowan� herbat� i podzieli�a si� najmniejszym ze swoich zmartwie�. - Moje wnuki przez ca�e �ycie mieszka�y za granic�. - Za granic�? - Lady Charlotta pytaj�co unios�a brwi. Adorna zignorowa�a to pytanie o szczeg�y. - Moje wnucz�ta s�... obawiam si�... bardzo... nieokrzesane. Panna Setterington sprawia�a wra�enie zaskoczonej takim stwierdzeniem, lecz lady Charlotta nie wydawa�a si� zbita z tropu: 16 - Ale� naturalnie, �e musz� by� nieokrzesane. Brak stabilizuj�cych, angielskich wp�yw�w dzia�a� na ich niekorzy��. Podejrzewam, �e starsze dziecko, ch�opiec, jest trudniejszy. - W�a�ciwie nie. Leila jest... - Na sam� my�l o tym dzikim dziecku Adornie zabrak�o s��w. Lady Charlotta skin�a g�ow�. - Wymagania towarzyskie stawiane dziewczynce s� bardzo wyg�rowane, a swoboda ograniczona. Prawdopodobnie wnuczka si� buntuje. Jej przenikliwo�� zdumia�a Adorn�, kt�ra zacz�a rozumie�, w jaki spos�b guwernantce uda�o si� ujarzmi� tak wielu opornych m�odych ludzi. - Tak, jest zbuntowana. I podejrzewam, �e jest z�a, i� musia�a opu�ci� dom. - Czy jest co�, czym lubi�a si� tam zajmowa� i co mog�aby robi� tutaj, a co pomog�oby jej si� przystosowa�? - Je�dzi�a konno, i to bardzo dobrze, ale nie w damskim siodle i za nic nie pozwala si� posadzi� na koniu inaczej ni� okrakiem. Twierdzi, �e siedzenie bokiem to g�upota. - A co lubi robi� ch�opiec? - Lubi rzuca� no�em. W moje francuskie tapety. - Dlaczego? - zapyta�a panna Setterington. - Bo namalowane na nich r�e stanowi� wy�mienity cel. Trzeba by�o przyzna� Charlotcie, �e nie okaza�a ani odrobiny rozbawienia. - Jest wi�c bieg�y w rzucaniu no�em. - Doskona�y - ponuro przyzna�a Adorna. - Jako ich guwernantka, lady Charlotto, b�dzie im pani musia�a wyja�ni� nasze oczekiwania wobec dzieci, pom�c si� przystosowa�, nauczy� ich dobrych manier i, tak jak pani wspomnia�a, czytania i pisania i... 17 - Adorna zaczerpn�a tchu - wszystko to musi zosta� zrobione szybko. Lady Charlotta spokojnie upiia lyk herbaty. - Jak szybko? - Pod koniec sezonu wydaj� przyj�cie na cze�� rodziny kr�lewskiej z Sereminy, podczas ich oficjalnej wizyty w Anglii, w kt�rym uczestniczy� b�d� kr�lewskie dzieci. Moje wnuki te� b�d� musia�y by� obecne. Panna Setterington odstawi�a fili�ank�, kt�ra pobrz�kiwa�a na spodeczku. - To tylko trzy miesi�ce. - No w�a�nie. Wyja�nijmy sobie wszystko, lady Ruskin- Je�li w ci�gu trzech miesi�cy naucz� pani wnuki zachowywa� si� jak na cywilizowane angielskie dzieci przysta�o, zatrzyma mnie pani jako ich guwernantk� do czasu pierwszego balu Leili. -Tak. - To oznacza dziesi�� lat. - Owszem, ale ju� pierwsze trzy miesi�ce wystawi� pani cierpliwo�� na ci�k� pr�b�. Na wargach lady Charlotty pojawi� si� cie� wynios�ego u�mieszku. - Z ca�ym szacunkiem, lady Ruskin, s�dz� �e jestem w stanie poradzi� sobie z dw�jk� ma�ych dzieci. Adorna wiedzia�a, �e powinna powiedzie� wszystko. Powinna. Ale przecie� lady Charlotta i tak nied�ugo wszystkiego si� dowie, a Adorna tak bardzo jej potrzebowa�a... A poza tym, poczu�a ch�� zmazania tego che�pliwego u�mieszku z twarzy dziewczyny. Wiedzia�a, w jaki spos�b uspokoi� wyrzuty sumienia i uczyni�a to, oferuj�c lady Charlotcie niezwykle wysokie wynagrodzenie. I tutaj panna Setterington pokaza�a, co jest warta, ��daj�c za po�rednictwo prowizji w takiej wysoko�ci, �e Adorna na chwil� zaniem�wi�a. 18 - Czy to gwarantuje ca�kowit� dyskrecj�? - upewni�a si�. - To gwarantuje wszystko. Adorna wsta�a, a obie jej rozm�wczynie posz�y w jej �lady. - Lady Charlotto, o jedenastej przy�l� po pani� pow�z. Jedziemy do Surrey, wi�c po po�udniu b�dziemy ju� na miejscu. Lady Ruskin wydawa�o si�, �e Lady Charlotta zesztywnia�a jeszcze bardziej. - Nie mog� si� doczeka� tej podr�y, milady - powiedzia�a, po czym dygn�a, gdy Adorna opuszcza�a gabinet. Charlotta i Hannah s�ucha�y dobiegaj�cego z korytarza odg�osu oddalaj�cych si� krok�w lady Ru-skin. Nawet kiedy drzwi za wicehrabin� si� zamkn�y, dziewczyny zwleka�y, chc�c mie� absolutn� pewno��, �e naprawd� ju� posz�a. I wtedy Hannah wrzasn�a z rado�ci. Obj�wszy Charlotte w talii, zacz�a z ni� wirowa� po pokoju w przyp�ywie szalonej rado�ci. Charlotta za�mia�a si� g�o�no. Nagle z g��bi domu dobieg� je tupot n�g i do pokoju wpad�a Jady Tempcrly. W r�kach trzyma�a wo-alk�, odkrywszy twarz - m�odej, przystojnej kobiety. - Uda�o nam si�? - spyta�a, z trudem �api�c oddech. -Uda�o si�. Uda�o! - zawo�a�a weso�o Hannah. - Wynaj�a Charlotte? I zap�aci prowizj�? -Tak, Pamelo! Sto funt�w! Panna Pamela Lockhart podrzuci�a welon do g�ry i przy��czy�a si� do pl�s�w. 1" Kiedy opanowany i pe�en godno�ci Cusheon wkroczy� do gabinetu, dziewcz�ta zatrzyma�y sie bez tchu. - Je�li panie s� gotowe - powiedzia� - z rado�ci� podam co� do wzniesienia toastu. - O tak, dzi�kujemy, Cusheon. - Hannah b�yszcz�cymi oczami przygl�da�a si� staremu lokajowi, �cieraj�cemu kurz z bute�ki brandy, otwieraj�cemu j� i nalewaj�cemu troch� trunku do trzech kieliszk�w. - Prosz�, pocz�stuj si� tak�e. Nigdy by�my tego nie zrobi�y bez twojej pomocy. Cusheon z uk�onem spe�ni� pro�b� Hannah. - Dzi�kuj� pani. Obaj z kucharzem mamy nadziej�, �e przedsi�wzi�cie pa� si� powiedzie. W naszym wieku trudno by�oby nam szuka� nowej pracy. - Powiedzie si�. Jestem pewna - rzek�a Pamela. - Ja te� jestem pewien, prosz� pani. - Cusheon uni�s� sw�j kieliszek i upi� �yk. Kobiety posz�y w jego �lady. - Za prawdziw� lady Temperly - powiedzia�a Hannah. - Niech B�g ma w opiece jej szlachetn� dusz�. - Na zdrowie- - Charlotta upi�a �yk i skrzywi�a si�. - Nienawidz� brandy. - Wypij jednak - rzuci�a Hannah. - Jest dobra na krew. Pamela roze�mia�a si�. - M�wisz jak jaka� babcia, a ty nie jeste� ani stara, ani nie masz wnuk�w. Tym razem Hannah wykrzywi�a twarz. -Jeste�cie pewne, �e ta mistyfikacja by�a konieczna? - zapyta�a Charlotta. Hannah i Pamela wymieni�y znacz�ce spojrzenia i wsp�lnie zapewni�y przyjaci�k�, �e post�pi�y s�usznie. - Po prostu stworzy�y�my wra�enie sukcesu, aby rozwia� ewentualne w�tpliwo�ci naszego pierwszego klienta. 20 - Rozpoczynamy nowy interes i musi nam si� powie��, bo inaczej stracimy ten dom. Przecie� wiesz. Lady Temperly zostawi�a mi go, ale nie mam pieni�dzy na jego utrzymanie. Chcesz, �ebym go sprzeda�a? - Nie, ale... - Wykorzystujemy dan� nam szans�. - Hannah otoczy�a ramieniem Charlotte i podesz�a z ni� do kominka. - Jako w�a�cicielki znakomitej Akademii Guwernantek przeka�emy nasz� wiedz� ucz�cym si� tu dziewcz�tom i sk�onimy przedstawicieli londy�skiej socjety do p�acenia nam prowizji w zamian za udost�pnienie us�ug naszych podopiecznych. Charlotta opad�a na fotel. - Ale nie jeste�my tymi, za kt�re si� podajemy. - Ale� jeste�my. Ty jeste� lady Charlotta Dalrum-ple, czyli panna Pedantka, znana ze swoich sukces�w wychowawczych w pracy z m�odzie��. Ona jest pann� Hannah Setterington, dam� do towarzystwa stale podr�uj�cej lady Temperly, kt�ra zmar�a par� miesi�cy temu. - Pamela wypi�a pier� do przodu. - A ja jestem pann� Pamel� Lockhart... a raczej b�d� ni�, gdy tylko zrzuc� to ubranie. Charlotta ci�gle nie wygl�da�a na przekonan�. - Charlotto, mam dziesi�cioletnie do�wiadczenie w pracy z dzie�mi - rzek�a powa�nie Pamela. - Hannah naprawd� by�a towarzyszk� lady Temperly. Mamy kwalifikacje, �eby zrobi� to, co zaplanowa�y�my. - Kiedy znajdziemy zatrudnienie dla siebie i zgromadzimy troch� pieni�dzy, b�dziemy mog�y pom�c innych kobietom, kt�re, tak jak my, nie maj� gdzie si� podzia�, gdy up�ynie okres ich zatrudnienia. To naprawd� warte tego drobnego oszustwa. - Tak. - Charlotta wyprostowa�a ramiona. - Wszyscy skorzystaj� na naszym sukcesie. 21 - No w�a�nie. Pewna jestem, �e twoje przygn�bienie spowodowane jest... - Hannah przerwa�a w p�l s�owa. Pamela nie wytrzyma�a. -Czym? Charlotta upi�a �yk znienawidzonej brandy i w y j a -�ni�a: -Tym, �e moje nowe miejsce pracy b�dzie w Surrey. - O nie... - Pamela usiad�a z wra�enia na taborecie. - Jakby nie by�o ca�ej Anglii! - To nie ma znaczenia - zaprzeczy�a Charlotta, chocia� wszystkie wiedzia�y, �e to nieprawda. - Jak zwykle, zrobi� to, co do mnie nale�y, i wszystko b�dzie w porz�dku. ROZDZIA� 2 Powiew ch�odnego, �wie�ego powietrza uderzy� Charlotte w twarz. Otwarty pow�z zacz�� si� stacza� po wyboistej drodze. Wdycha�a zapach North Downs w Surrey. Przede wszystkim pachnia�o tu r�ami, oplataj�cymi star� altank�, i letnimi popo�udniami, sp�dzanymi z ksi��k� na ga��zi ulubionego orzecha... Pachnia�o domem. Charlotta mia�a nadziej�, �e ju� nigdy w �yciu nie poczuje zapachu Surrey. - Czy to pani pierwsza podr� do North Downs? Charlotta zwr�ci�a si� ku swojej nowej pracodaw-czyni i poczu�a lekkie uk�ucie zazdro�ci. Cho� nikt jej nigdy tego nie m�wi�, wiedzia�a, �e m�czy�ni nadal walcz� o wzgl�dy owdowia�ej lady Ruskin. Jej ogromne b��kitne oczy patrzy�y otwarcie i szczerze. By�a mil� towarzyszk� dwugodzinnej podr�y z Lon- 22 dynu. Charlotta nie mog�a uwierzy�, �e wicehrabi-na jest babk� dwojga wnucz�t. Nie buntowa�a si� przeciwko takiemu rozwojowi wypadk�w - bo Charlotta uwa�a�a, �e walka z wyrokami losu to strata czasu - ciekawa by�a jednak, jaki to B�g sprowadzi� Adorn� w progi nowoza�o�onej szko�y. - Wychowa�am si� niedaleko st�d, milady - odpowiedzia�a spokojnie. - To pani musi by� spokrewniona z Dalrum-ple'ami z Porterbridge Hall... Charlotta zdawa�a sobie spraw�, �e ta rozmowa by�a nieunikniona, ale poczu�a gorycz, kiedy wyzna�a: - Hrabia Porterbridge jest moim wujem. Lady Ruskin skin�a g�ow�. - Tak sobie my�la�am, �e musi pani by� z tych Dalrumple'�w. - Uj�a d�o� Charlotty i u�cisn�a j�. - Pani ojciec, niech spoczywa w pokoju, by� poprzednim hrabi�. M�j m�� zna� go i twierdzi�, �e by� niezwykle dystyngowanym d�entelmenem. S�ysz�c tak mi�e wspomnienia o ojcu, Charlotta poczu�a b�l, kt�ry pospiesznie ukryta. - Przyjemnie jest wr�ci� po tylu latach. Po dziewi�ciu - doda�a w my�lach - od daty katastrofalnych siedemnastych urodzin, kt�re zawa�y�y na moim �yciu. - Tak. Surrey jest mi�e i niezbyt odleg�e od Londynu. Kupili�my tu z Ruskinem posiad�o�� wkr�tce po narodzinach naszego syna, �eby m�g� wzrasta� w zdrowym, wiejskim klimacie. Auslinpark Manor to spokojne miejsce. Kiedy to m�wi�a, zza zakr�tu wyjecha�a w ich kierunku jednokonna bryczka. Wo�nica skr�ci� gwa�townie, chc�c unikn�� zderzenia. Szarpni�cie rzuci�o lady Ruskin na drzwi powozu, a Charlotte na lady Ruskin. 23 Przytroczony z tylu kufer podr�ny Charlotty niebezpiecznie si� zachybotai, a podr�czna torba potoczy�a si� pod jej stopy. Bryczka przemkn�a obok. Stangret Skeets zjecha� z drogi na trawiaste pobocze, zatrzyma� konie i zwr�ci� si� do lady Ruskin: - Bardzo przepraszam, milady. Nic si� pani nie sta�o? R�wnie� Charlotta wymrucza�a s�owa przeprosin, wypl�tuj�c si� z fr�dzli szala lady Ruskin. - Wasze przeprosiny nie maj� sensu, wi�c przesta�cie oboje. - W g�osie lady Ruskin pojawi�a si� cierpka nuta. Skinieniem d�oni nakaza�a Skeetsowi jecha� dalej. Kiedy pow�z zn�w potoczy� si� po drodze, Adorna odezwa�a si� ponownie: - Niekt�rzy ludzie maj� wi�cej pieni�dzy ni� rozs�dku. Chocia�, prawd� powiedziawszy, lady Charlotto, takie wydarzenia nale�� do rzadko�ci w tej okolicy, - Lady Ruskin, zwykle nie u�ywam mojego tytu�u. Prosz� mnie nazywa� po prostu Charlotta, a dla dzieci b�d� pann� Dalrumple. Lady Ruskin u�cisn�a d�o� dziewczyny, patrz�c na ni� ciep�o. - Dzi�kuj�, moja droga. A ty nazywaj mnie Ador-na. Wszyscy tak si� do mnie zwracaj�. Charlotta wcale nie przewidywa�a takiego rozwoju wypadk�w, ale podejrzewa�a, �e w najbli�szym otoczeniu wicehrabiny niewiele dzia�o si� tak, jak powinno. - Milady, doceniam pani uprzejm� propozycj�, ale taka bezpo�rednio�� mo�e by� fa�szywie interpretowana jako brak szacunku z mojej strony. - M�w wi�c tak do mnie w domu. -1 nie przy dzieciach... - Dobrze, tak�e nie przy dzieciach, chocia� obawiam si�, �e one nie pojmuj� zawi�o�ci etykiety. 24 ^m^^^^^m - Adorna westchn�a. - Widzisz, dzieci wychowa�y si� w El Sahar. - El Bahar - powt�rzy�a zafascynowana Charlot-ta. Ten kraj, le��cy na wsch�d od Egiptu i na po�udnie od Turcji, kojarzy� si� jej z wielb��dami przemierzaj�cymi wydmy, z Beduinami i arabskimi nocami. Nie umia�a sobie wyobrazi� angielskich dzieci dorastaj�cych w takim otoczeniu, i po raz pierwszy zrozumia�a, dlaczego Adorna nazwa�a swoje wnuki �nieokrzesanymi". - Sk�d si� tam wzi�y? I w jaki spos�b wr�ci�y do domu? - Zapytaj raczej, w jaki spos�b m�j syn Wynter tam si� znalaz�. Adorna mia�a tak� smutn� min�, �e Charlotta zapragn�a j� pocieszy�. A wi�c Adorna straci�a syna. Co za tragedia. - Wynter? - spyta�a. Przed jej oczami stan�� obraz, kt�ry wymaza�a z pami�ci po opuszczeniu Porterbridge. M�ody ch�opak Wynter na ta�cach w wiosce, wysoki blondyn, tak przystojny, �e na jego widok dziewcz�ta omdlewa�y. Ciotka Piper stwierdzi�a pogardliwie, �e wydaje mu si�, i� jest m�odym Byronem. Charlotta pomy�la�a, �e istotnie przypomina� Byrona, z puklem jasnych w�os�w opadaj�cym na czo�o, z ciemn� opraw� oczu, i z ognistym lub chmurnym spojrzeniem. Dwunastoletnia Charlotta rozpaczliwie si� w nim zakocha�a, ale starszy od niej o dwa lata ch�opiec nawet jej nie zauwa�a�. Od tamtego czasu ju� go nie widzia�a. - Wynter... jest twoim synem? - zapyta�a Charlotta. - Zna�a� go? - Wydaje mi si�, �e kiedy� go spotka�am. S�dzi�am jednak, �e... 25 - �e uciek� z domu. To prawda. �le zni�s� �mier� swojego ojca - odpowiedzia�a Adorna. - Jak mo�e wiesz, wicehrabia Ruskin by� ode mnie o wiele starszy. Charlotta powoli zacz�a sobie przypomina� r�ne plotki. Wicehrabia Ruskin by� zr�cznym cz�owiekiem interesu. Arystokracja gardzi�a lud�mi tego rodzaju. Ale kiedy Ruskin by� ju� w podesz�ym wieku, wy�wiadczy� wielk� przys�ug� kr�lestwu i kr�l, za�o�ywszy, �e tak stary cz�owiek nie b�dzie mia� ju� dzieci, nada� mu tytu�. I w�a�nie ten tytu� szlachecki wicehrabia Ruskin natychmiast przekaza� swojemu synowi, kt�rego sp�odzi�, po�lubiwszy pi�kn�, m�odziutk� arystokratk� Adorn�. W chwili �mierci wicehrabia Ruskin mia� dziewi��dziesi�t lat, a jego ma��e�stwo z Adorna by�o �r�d�em ci�g�ego skandalu. Jednak Ruskin i Adorna byli tak bogaci, �e nikt nie mia� odwagi ich lekcewa�y�. - M�j m�� �y� d�ugo i szcz�liwie, ale opu�ci� nas nazajutrz po pi�tnastych urodzinach Wyntcra. Wyn-ter by� zrozpaczony. Po pogrzebie bi� si� z jakimi� ch�opcami. To Charlotta r�wnie� zapami�ta�a. Jej kuzyn Or-ford, najbardziej o�lizla istota na �wiecie, wr�ci� do domu krwawi�c, ale z triumfalnym u�mieszkiem na twarzy, a po znikni�ciu Wyntera nieprzyjemnie chichota�. Adorna wyjrza�a przez okno powozu. - Nast�pnego dnia Wynter przepad�. Charlotta widzia�a jedynie skraj kapelusza Ador-ny, ale w jej g�osie us�ysza�a b�l. - Wyruszy� na poszukiwanie przyg�d. - Kapelusz zako�ysa� si�, gdy Adorna pokiwa�a smutno g�ow�, jakby wci�� dziwi�a si� lekkomy�lno�ci syna. - No i znalaz� je. Po wielu awanturach zosta� sprzedany jako niewolnik przewodnikowi karawany. 26 Charlotta nie wiedzia�a, czy chce jej si� �mia�, czy p�aka�. Ten m�ody Adonis zosta� niewolnikiem? Nie zwr�ci�a uwagi na nast�pny pow�z, kt�ry przejecha� obok nich. - Wielkie nieba, milady, czy wiedzia�a�, co si� z nim dzia�o potem? - Adorno - sprostowa�a wicehrabina. - Nic nie wiedzia�am. Stewart, kuzyn mojego m�a, wytropi� go w Arabii, potem zn�w zgubi� �lad. Min�y lata bez wie�ci. Wiedzia�am jednak, �e �yje. Jeszcze jeden pow�z przemkn�� obok, i cho� Char-lotta niemal go nie zauwa�y�a, Adorna zmarszczy�a brwi. Potem zwr�ci�a oczy w stron� guwernantki. - Ciocia Jane m�wi, �e jestem romantyczk�, lecz wiem, �e kiedy umiera kto�, kogo kochamy, czujemy, jak p�ka zas�ona, oddzielaj�ca nasz �wiat od za�wiat�w. Podejrzewam, Charlotto, �e oceniasz mnie jak moja ciotka. - Nie. Nie zgadzam si� z twoj� ciotk�, - Nie my�la�am, �e ci� polubi� - Adorna po�o�y�a d�o� na ramieniu dziewczyny. - Ba�am si�, �e oka�esz si� sztywna i wynios�a. Ale w g��bi duszy jeste� wra�liw� osob�, prawda? Charlotta by�a wra�liwa w m�odo�ci, teraz jednak uwa�a�a si� za wyleczon� z tej s�abo�ci. - Chcia�a� chyba powiedzie� �rozs�dn�". Adorna u�miechn�a si� i skin�a g�ow�, lecz zanim Charlotta zd��y�a zn�w otworzy� usta, dostrzeg�a przez okno znajomy obraz - stoj�cy na skrzy�owaniu dr�g drogowskaz do Wcsford Villagc. Wesford Village. Charlotta mia�a nadziej�, �e dom Adorny znajduje si� na drugim kra�cu North Downs, daleko od Porterbridge Hall, wuja Shelby'ego, ciotki Piper i wszystkich kuzyn�w. Ale los sprzysi�g� si� przeciwko niej. 27 A kiedy okoliczna szlachta odkryje, �e lady Char-lolta Dalrumple powr�ci�a,- O nie! To b�dzie jak wetkni�cie kija w mrowisko. Adorna rozejrza�a si�, zobaczy�a znak i zapewni�a Charlotte, �e Austinpark Manor jest ju� niedaleko, nie musi si� wi�c martwi�, �e b�dzie zupe�nie odci�ta od �wiata. - Nigdy by mi to nic przysz�o do g�owy. Adorna obdarzy�a j� u�miechem, kt�ry ka�dego m�czyzn� roztopi�by na miejscu. - Oczywi�cie, �e nie, moja droga. Nale�ysz do kobiet, kt�rym rozrywki nie s� potrzebne do szcz�cia. -Ja... to prawda. - Szczera prawda, tylko �e w ustach Adorny ta cnota zabrzmia�a jak przygana. - Milady... to znaczy Adorno... musisz mi opowiedzie�, co si� sta�o z twoim synem i w jaki spos�b twoje wnuki wr�ci�y do ciebie. Dzieci musz� by� za�amane tak� strat�. Adorna pokr�ci�a przecz�co g�ow�. - Tb nie one s� za�amane; one raczej za�amuj� innych. Czy�by dzieci nie by�y zdruzgotane �mierci� ojca? Na drodze pojawi� si� kolejny pow�z. Wo�nica zaci�� konie batem, a te pomkn�y na z�amanie karku. Charlotta rozpozna�a herb na powozie; nigdy nie mog�aby go zapomnie�. Jej twarz st�a�a. - Dziwne - odezwa�a si� Adorna. - To byl lord i lady Howard. - No w�a�nie - szepn�a Charlotta. Adorna poklepa�a j� po r�ce. -Naturalnie. Przypominam sobie. Jakie to musi by� dla ciebie okropne. Wydawa�o mi si�, �e jechali z Au-stinpark Manor i �e ona bije go kapeluszem! W domu nie powinno by� nikogo, poza... - Oczy Adorny zrobi�y si� okr�g�e z przera�enia, odruchowo zacisn�a d�o� na koronkach wok� szyi. - Powiedz mi, �e nie zaprosi� nikogo, kiedy mnie nie by�o. 28 -Kto? - Nie o�mieli�by si�. Da�am mu wyra�ne instrukcje... - Jakie? Adorna wychyli�a si� do przodu. - Pospiesz si�, Skeets! Pow�z przejecha� przez bram� i znalaz� si� na drodze wiod�cej przez ��k�. Skeets pos�usznie pop�dzi� konie. Piasek strzela� spod kopyt. Charlotta niewiele z tego wszystkiego rozumia�a. Mijali szereg ogromnych starych drzew, kt�rymi wysadzona by�a aleja. W dali dostrzeg�a skrz�ce si� b��kitem jezioro, marmurow� altan� i ogr�d pe�en z�otych, fioletowych i r�owych kwiat�w. Kiedy pokonali zakr�t, pojawi� si� ceglano-kamienny mur okalaj�cy Austinpark Manor. Dom wtapia� si� w otoczenie, zrastaj�c si� z ziemi� i wznosz�c ku niebu. Kiedy pojawi� si� nast�pny pow�z, zmierzaj�cy w ich stron�, Adorna wykrzykn�a: - Ale� to pan Morden z t� swoj� straszn� �on�! Och, mam nadzieje, �e nie popsu� wszystkiego. Dom znikn�� za k�p� drzew, po czym ukaza� si� znowu tu� przed nimi, gdy pow�z skr�ci�. Na schodach przed budynkiem sta� m�czyzna. Nawet z tej odleg�o�ci Charlotta mog�a oceni�, �e by� wysoki i barczysty. Pow�z podjecha� bli�ej. I wtedy pomy�la�a, �e to musi by� albo nowy m�� Adorny, albo jaki� jej krewny. Charlotta nie mog�a oderwa� wzroku od jego w�os�w. Mia� d�ugie jak u barbarzy�cy, jasne loki. R�wnic jasne, jak w�osy Adorny. Kiedy pow�z si� zatrzyma�, m�czyzna si� u�miechn��. Mia� bose stopy. Niemo�liwe - pomy�la�a Charlotta. - Kto to jest? - spyta�a ostro�nie. 29 - M�j syn. M�j syn Wynter, kt�ry wr�ci� z za�wiat�w, �eby mnie prze�ladowa�. ROZDZIA�3 - My�la�am, �e nie �yje - Charlotta nigdy nie m�wi�a bez namys�u i ta chwilowa utrata kontroli powinna by�a przestrzec j� przed wp�ywem, jaki Wynter b�dzie mia� na jej �ycie. Patrzy�a, jak Adorna wchodzi po schodach i bierze w obj�cia syna, pytaj�c jednocze�nie: - Kochany ch�opcze, co zn�w zmalowa�e�? Pochyli! si�, �eby z�o�y� na jej policzku poca�unek. - Powiedzia�em tylko panom, �e powinni kr�cej trzyma� swoje kobiety - odpar� z obcym akcentem i tak cicho, �e Charlotta musia�a si� wysila�, by go us�ysze�. Poczu�a si� rozczarowana. - Wynter, jak mog�e� powiedzie� co� takiego w obecno�ci pani Morden. Ma o sobie bardzo wysokie mniemanie, a Mordenowie s� lak bogaci i maj� tak� pozycj� towarzysk�, i� mo�e sobie my�le�, co jej si� podoba. Zastanowi! si�. - Prawd� powiedziawszy, najbardziej obrazi�a si� lady Howard. �mija, kt�ra flirtowa�a ze mn� w obecno�ci swojego m�czyzny. Charlotta udawa�a, �e nie s�yszy. - W tym kraju kobiet nie trzyma si� w odosobnieniu - rzek�a Adorna. - Flirt te� jest dozwolony. - Czy to w�a�ciwe zachowanie? - zapyta�. - Nie wtedy, gdy kt�ra� ze stron pozostaje w zwi�zku ma��e�skim, ale... 30 - Jakie �ale"? Je�li co� jest niew�a�ciwe, to jest, ;u�. - Odwr�ci� si� do Charlotty, kt�ra z pomoc� ikeetsa wysiad�a z powozu i zabiera�a torb� podr�n�. - A co pani s�dzi? Charlotta s�dzi�a, �e m�czyzna, kt�ry chodzi boso, ma w�osy jak kobieta i nie potrafi zapi�� guzik�w przy koszuli pod szyj�, nie powinien wydawa� opinii o innych, ale wpojone w ni� dobre maniery nie pozwoli�y jej powiedzie� tego g�o�no. Zaplot�a r�ce na piersiach i rzek�a tylko: - To, co s�dz� ja czy pan, nie ma znaczenia. Liczy si� jedynie uprzejme traktowanie go�ci. - Tak. Na pustyni ko�ci �le potraktowanego go�cia bielej� na s�o�cu. - Patrzy� poza ni�, jakby mia� przed oczami lotne piaski i pal�ce s�o�ce. Nag�e chrz�kni�cie, kt�re rozleg�o si� za jego plecami, przywo�a�o go do rzeczywisto�ci. Przesun�� si� na bok, robi�c przej�cie dla Charlotty, i beznami�tnym g�osem doda�: - A skoro mowa o go�ciach, mamo, to jeden czeka na ciebie. Adorna stan�a twarz� w twarz ze starannie ubranym d�entelmenem. - Lord Bucknell! Drogi lordzie Bucknell, co za niespodzianka! Jak zwykle bardzo mi�a, ale nie mia�am poj�cia, �e... i nie zasta� mnie pan w domu... Ale spotka� pan mojego syna? - W jej g�osie d�wi�cza�o zak�opotanie, jednak na jej ustach b��ka� si� u�miech. Lord Bucknell wyszed� z cienia. By� to postawny, przystojny m�czyzna ko�o pi��dziesi�tki, o przypr�szonych siwizn� w�osach. Uj�� jej d�onie w swoje, jakby wiedzia�, �e nie powinien tego czyni�, lecz nie m�g� si� powstrzyma�. - Tak, spotka�em pani syna. Spore zaskoczenie, po tylu latach... Musi by� pani bardzo szcz�liwa, lady Ruskin. Wiem, �e jego nieobecno�� byta dla pani ogromnie bolesna. 31 - To prawda. - Roze�mia�a si�. - M�wi�am panu - M�wi�a pani, -Jego sztywny u�miech ostro kontrastowa� z ciep�em Adorny. By� mo�e kr�powa�a go obecno�� Wyntera. Gdy tylko Charlotta postawi�a nog� na werandzie, Wynter, jak jaki� czujny drapie�ca, powt�rnie skupi� na niej uwag�. Przygl�da� si� jej t nieskrywan� ciekawo�ci�, jakby by�a zwierz�ciem w zoo. Nie zni�y�a si� do tego, aby p�j�� w jego �lady, ale nic odwr�ci�a oczu. Nic nie mog�o zawstydzi� Char-lotty; im szybciej Wynter si� o tym dowie, tym mniej nieporozumie� b�dzie ich czeka�o. Bardzo wyr�s� podczas swojej zagranicznej w��cz�gi, by� od niej o g�ow� wy�szy. Jego pot�na sylwetka przes�ania�a jej widok, stara�a si� jednak skupi� wzrok na obliczu Wyntera. Jego twarz mog�aby stanowi� doskona�y model geometryczny, pe�en wszelkiego rodzaju k�t�w. Czo�o mia�o posta� niemal prostok�ta, nos by� ostry, tr�jk�tny. D�uga blizna zaczyna�a si� przy k�ciku oka i przecina�a prost� lini� prawy policzek. S�o�ce El Baham opali�o t� twarz na br�z i rozja�ni�o pasma w�os�w. Nada� mia� niezwykle ciemne brwi i rz�sy. Zauwa�y�a te�, �e nie pozwala� ju� sobie na opuszczanie powiek w wyrazie byronowskiego zamy�lenia. Spogl�da� na �wiat z bezpo�rednim, niemal bezczelnym zainteresowaniem, kt�re u niejednego mog�o spowodowa� zak�opotanie. - Mamo, czy ona spe�nia nasze warunki? Zwr�ci� si� z tym pytaniem do Adorny, jakby Charlotta by�a niewidzialna. Oczywi�cie, szlachetnie urodzeni zachowywali si� tak wobec swoich s�u��cych, ale guwernantki nie zalicza�y si� do s�u�by. Zw�aszcza Charlotta, maj�ca lak du�y sta� pracy, za-32 siugiwa�a na szacunek. Najwyra�niej jednak Wynte-rowi obca by�a wszelka subtelno��. - Mamo? - ponagli� Wynter. - S�ucham? - Adorna nadal trzyma�a w d�oniach cc lorda Bucknella i nie zwraca�a zbytniej uwagi na to, co dzieje si� na werandzie. -Tak, jest idealna. - Jest bardzo m�oda i bardzo �adna. Lata sp�dzone na pustyni wyra�nie nauczy�y go m�wienia wprost. Charlotta zacisn�a d�onie na r�czce torby i odezwa�a si� cierpkim tonem: - M�odo�� i uroda nie stanowi� przeszkody, �eby by� skutecznym. - Nie? Jeszcze zobaczymy. Policzki nabieg�y jej krwi�. Powtarza�a sobie, �e nie ma najmniejszego powodu, by si� denerwowa�. W ka�dej nowej pracy, na pocz�tku, kto� odnosi� si� do niej z rezerw� czy wr�cz pogard�. Ale �eby ten cz�owiek, ten prostak, tak otwarcie w�tpi� w jej umiej�tno�ci... Zacisn�a z�by. Adorna pospiesznie przyst�pi�a do prezentacji. - Panno Dalrumple, pozwol� sobie przedstawi� pani mojego syna Wyntera, wicehrabiego Ruskina. Wyntcrze, to panna Dalrumple, guwernantka... A mo�e raczej ekspert w dziedzinie dobrego zachowania. Lord Bucknell zakas�a�, co Charlotta zinterpretowa�a jako krytyk�. Ale nie przej�a si� tym. Ca�� jej uwag� poch�ania� bowiem Wynter, lord Ruskin. Charlotta, zdecydowana zachowywa� si� normalnie pomimo osobistych docink�w, niedom�wie� i zuchwa�ej lustracji, grzecznie dygn�a. - Mi�o mi pana pozna�, milordzie. Lord Wynter patrzy� na ni� z g�upawym wyrazem twarzy. 33 - Co mam zrobi�? - rzuci� pytanie w przestrze�. Reaguj�c instynktownie, Charlotta postawi�a torb� na pod�odze. - K�ania si� pan i powtarza: �Mi�o mi pani� pozna�, panno Dalrumple". - Ale ma pani jaki� tytu�. - "tylko dlatego, �e m�j ojciec by� hrabi�. A poza tym, przesadne u�ywanie tytu�u uwa�ane jest za towarzysk� niezr�czno��. Nawet damy dwom zwracaj� si� do jej wysoko�ci kr�lowej Wiktorii �madam". - Rozumiem. - Sk�oni� si� uprzejmie. - Tak? - Doskonale. -1 powinienem powiedzie� - uj�� jej d�o�, pochyli� si� nad ni�, po czym spojrza� Charlotcie prosto w oczy i wyrecytowa�: - �Mi�o mi pani� pozna�, panno Dalrumple". W tym momencie zrozumia�a, �e bawi si� jej kosztem. �wietnie wiedzia�, jak ma si� zachowa�. Nie podoba� jej si� ten cz�owiek. Nie podoba� jej si� zupe�nie, ale je�li b y � podobny do innych ojc�w, z kt�rymi mia�a do czynienia, to wi�cej go nie zobaczy. Wtedy Wynter uni�s� jej d�o� i przesun�� wzd�u� swojego policzka. Odros�y na brodzie zaczepi�y o bawe�nian� tkanin� r�kawiczek Charlotty. Szybko spojrza�a na Ador-n� i lorda Bucknella, ale ta para pogr��ona by�a w rozmowie. Szarpn�a r�k�, a kiedy Wynter ja pu�ci�, rzek�a: -Je�li pan pozwoli, milordzie, chcia�abym skrytykowa� pa�skie zachowanie. Wyprostowa� si�, nie spuszczaj�c z niej oczu. - Bardzo prosz�. - Ten gest przytulenia damskiej d�oni do policzka nie jest przyj�ty w angielskim towarzystwie. Mo�e lepiej by by�o, gdyby pan zrezygnowa� z takich gest�w 34 do czasu, a� odzyska pan wyczucie tego, co wypada, a co nie. Wyprostowa� si�. -Wydaje mi si�, �e mojemu poczuciu przyzwoito�ci niczego nie brakuje. Spojrza�a na niego i zobaczy�a to, co widzieli w nim inni; dumnego i pot�nego cz�owieka, bywa�ego w �wiecie. - Ale to nie s� angielskie obyczaje. - S�dzi pani, �e to Anglicy ustalili zasady przyzwoito�ci dla wszystkich? - Naturalnie. Rozbawiony Wynter roze�mia� si� z ca�ego serca. - Jeste� cudowna, zachwycaj�ca jak �wiat�o ksi�yca. Bez ciebie moje �ycie by�o ja�owe i zimne, jak noc na pustyni, gdy s�ycha� nieko�cz�ce si� zawodzenie lodowatego, porywistego wiatru. Charlotta chcia�a odpowiedzie�, by wykaza�, i� ten niepohamowany potok s��w by� niedelikatny i niew�a�ciwy. Kiedy jednak Wynter uni�s� g�ow�, a jego w�osy opad�y do ty�u, w jednym uchu dostrzeg�a z�oty kolczyk. Nic nie mog�oby jej bardziej zaszokowa�. Kolczyk. Kolczyk w uchu lorda. Jedynie kobiety z posp�lstwa i Cyganie nosili kolczyki. - Wejd�cie oboje do �rodka - zawo�a�a pogodnie Adorna, oparta na ramieniu lorda Bucknella. - Wiele godzin sp�dzi�y�my z Charlotta w podr�y, wi�c nale�y si� nam herbata. Wynter kroczy� za Charlotta, zmierzaj�c� w stron� drzwi. Dziewczyna s�ysza�a za plecami odg�os bosych st�p st�paj�cych po kamiennych schodach. W g�owie mia�a zam�t. Czy Beduini wi�zili Wyntera i sil� przek�uli mu ucho? Czy go torturowali, nie dawali wody? �aden Anglik dobrowolnie nie zgodzi�by si� na przek�ucie ucha. 35 Lord Bucknel i Adorna zag��bili si� juz w ciemnym wn�trzu domu, kiedy Wynter okr��y� Charlotte i sk�oni� si� przed ni� powt�rnie. Zn�w dostrzeg�a kolczyk. 1 zrozumia�a, �e nawet je�li za�o�ono mu go wbrew jego woli, to przecie� teraz byl w Anglii. Nie musia� go nosi�. Zanim Charlotte wesz�a do domu, Wynter po�o�y! jej r�k� na ramieniu, a gdy dziewczyna przystan�a, zbli�y� si�. W jego cichym glosie wyra�niej zabrzmia� obcy akcent. - Lady.,, panno... Charlotto- - Pr�bowa� ka�dego s�owa, jakby w zmieszaniu, po czym nagle u�miechn�! si� zadowolony, pe�en nieprzyzwoitego, uwodzicielskiego uroku. - Panno lady Charlotto, uczciwo�� nakazuje mi poinformowa� pani�, �e nie unios�em d�oni �ady Howard do swojego policzka, bo nie jestem zainteresowany wra�eniem, jakie wywrze� by m�g� jej dotyk na mojej sk�rze. Nie my�la�a o Akademii Guwernantek, o uprzejmo�ci, o szacunku dla pracodawcy, pochodz�cego z wy�szych sfer, kiedy wyprostowa�a si� i spojrza�a prosto w jego szydercze oblicze. - Mnie za�, lordzie Ruskin, uczciwo�� nakazuje poinformowa� pana, �e nie jestem zainteresowana pana wra�eniami. Je�li za� wyobra�a pan sobie, �e do moich obowi�zk�w b�dzie nale�e� godzenie si� na pa�ski dotyk, prosz� mi to powiedzie� od razu, abym zd��y�a znale�� Skeetsa i mog�a z nim wr�ci� do Londynu. 36 ROZDZIA� T - Do diab�a! Gor�ca dziewczyna z tej panny lady Charlotty Dalrumple! - Jej lodowate spojrzenie i w�ciekle oburzenie rozbawi�y Wyntera. Zr�cznie dal krok do ty�u i nisko si� przed ni� sk�oni�. - B�dzie tak, jak sobie �yczysz, o najja�niejsze ze s�o�c. Lord Bucknell chrz�kn�! znacz�co, co robi� cz�sto od chwili swojego przybycia. Kiedy Wynter spojrza� w jego stron�, ten odwr�ci� wzrok z wyra�nym zmieszaniem. Lord nie aprobowa� zachowania syna Adorny. Ale to byl dom Wyntera. Tutaj Wyntera si� nie ocenia�o. Z oboj�tno�ci�, kt�rej si� nauczy� u boku szejka Barakaha, m�odzieniec skin�! g�ow� lordowi Buck-nellowi i dal znak Charlotcie, �eby wesz�a do �rodka. Zawaha�a si�, wyczuwaj�c ryzyko wi���ce si� z przyj�ciem jego oferty pracy. Ale zlekcewa�y�a podszepty instynktu. Rozbawi�a go jej naiwno��. Na d�wi�k jego �miechu obejrza�a si� w jego stron�. Ich spojrzenia si� spotka�y. W tym momencie Adorna zawo�a�a: - Chod�, Charlotto. Wynter musia� przyzna� z niech�ci�, �e je�li Charlotte zostanie guwernantk� jego dzieci, b�dzie chroniona. Nie rozumia�, dlaczego poci�ga go jej surowa mina i sztywny gorset. �yl jednak tak d�ugo w�r�d Beduin�w, �e przyswoi� sobie ich fatalistyczn� postaw� i by� w stanie zaakceptowa� t� fascynacj�. I to pomimo wynikaj�cej z angielskiego wychowania pewno�ci, �e jedynie �ajdak pr�bowa�by zdoby� lak� ko->iet�. 37 Kiedy Adorna przedstawia�a Charloit� lordowi Bucknellowi, ten uk�oni� si� pospiesznie i niedbale. Zachowanie Bucknella zdumia�o Wynlera. Od chwili przybycia przed paroma godzinami lord Buek-nell zachowywa� si� niezwykle poprawnie, a teraz nagle zlekcewa�y� go�cia. Wyntcr got�w by� przyzna�, �e mo�e nie do ko�ca wyczuwa z�o�ono�� hierarchii spo�ecznej angielskiego spo�ecze�stwa, by� jednak pewien, �e jego matka nie traktowa�aby guwernantki z taka. serdeczno�ci�, gdyby to nic mie�ci�o si� w etykiecie. Wydawa�o si�, �e Charlotty nie obesz�o zachowanie Bucknella, jakby ju� wielokrotnie musia�a znosi� podobn� sytuacj�. - Ma pani pi�kny dom, lady Ruskin - powiedzia�a, patrz�c na bezmiar wypolerowanych parkiet�w w salonie, na �cian� pe�n� okien, wychodz�cych na taras i ogr�d, na portrety, p�ki pe�ne ksi��ek i wzorzyste dywany. - Tak wygl�da� Austinpark Manor, kiedy go ujrza�am po raz pierwszy. Zmieni�am tu bardzo niewiele. Nie poprawia si� doskona�o�ci. - Adorna wskaza�a stolik i fotele, ustawione wok� kominka. S�u��ce rozstawia�y na stole p�miski z ciastkami. - Tutaj napijemy si� herbaty. Chocia� �wieci s�o�ce, powietrze nadal jest jeszcze ch�odne. Zerkn�wszy na lorda Bucknella, demonstracyjnie studiuj�cego tytu�y na grzbietach ksi��ek, stoj�cych d�ugimi rz�dami na rega�ach, Charlotta powiedzia�a: - Z przyjemno�ci� napi�abym si� herbaty, lady Ru-skin, ale naprawd� wola�abym najpierw pozna� dzieci, - Tak, z pewno�ci� musisz je pozna�. - Z ust Ador-ny wyrwa�o si� lekkie westchnienie. - Nalegam jednak, aby� przedtem si� posili�a. 3S U�miech Wyntera znikn��. Jego syn, Robbie, a�a� pobyt w Anglii za fascynuj�c� przygod�, ale ila w�cieka�a si� i b�aga�a, �eby j� zabra� do domu. Z powrotem do El Bahar, kt�ry opu�cili w�a�nie ze wzgl�du na ni�. Dziewczynka tego nie rozumia�a. Jak niby mia�a rozumie�? By�a jego c�rk� i dotychczas do�wiadcza-a jedynie swobody, je�d��c konno, podr�uj�c z ka-awanami i wydaj�c rozkazy tubylcom. Gdy tylko Wynter zaczyna� si� buntowa� przeciwko regu�om angielskiego spo�ecze�stwa, wystarczy�o, aby pomy�la� o Leili, i ju� wiedzia�, �e post�pi� s�usznie. Kilku lokaj�w wnosi�o baga�e z powozu. Nagle Charlotta krzykn�a: - Poczekajcie! Ta torba b�dzie mi potrzebna! Wynter przygl�da� si� z zainteresowaniem, jak guwernantka odbiera sw�j baga� od lokaja. Torba by�a ci�ka, mocno wypchana. Przysun�� si� bli�ej, "os�awi�a j� pod �cian� i pozwoli�a, aby s�u��ca pomog�a jej zdj�� okrycie. Wydawa�o si�, �e dziewczyna ma to wszystko, czego oczekiwa�a matka: by�a zimna, z dystansem, pozbawiona uczu�. Nie m�g� sobie wyobrazi�, by taka kobieta poradzi�a sobie z dzieckiem r�wnie wybuchowym jak Leila. Je�li Charlotta nie poradzi sobie z Leil�, b�dzie to oznacza�o, �e jest bezu�yteczna. Charlotta rozwi�za�a wst��k� pod brod� i zdj�ta kapelusz. Wynter byl oczarowany. - M�j Bo�e, kobieto - hukn�� - dlaczego mi nie powiedzia�a�, �e jeste� ruda? Charlotta zamar�a z r�koma uniesionymi ku g�rze. Wynter uj�� dwoma palcami kosmyk w�os�w, kt�ry wysun�� si� z jej koka. - Nigdy w �yciu nie widzia�em niczego takiego. Przy takim ogniu cz�owiek mo�e rozgrza� sobie r�ce. 39 Nagle dotar� do niego zd�awiony �miech matki. Pospiesznie podesz�a do fotela. Charlotta oddala kapelusz s�u��cej, po czym chwyci�a go za r�k� w nadgarstku i odepchn�a. - Milordzie, takie swobodne komentarze na temat wygl�du innych �udzi uwa�ane s� za niestosowne. - Po c� wi�c kobieta ods�ania swoje wdzi�ki, je�li m�czy�nie nie wolno si� nimi zachwyca�? - Nie ods�aniam swoich wdzi�k�w! Moje rude w�osy s�... - Wzi�a g��boki oddech. - Mo�e pan zachwyca� si� urokiem dam, ale... nieco pow�ci�gliwiej. Palce Charlotty, zaci�ni�te na r�ce Wyntera, dr�a�y. Po kolorach, kt�re pojawi�y si� na jej bladej twarzy, m�g� zauwa�y�, �e dziewczyna czu�a si� nieswojo. Jednak doskonale panowa�a nad sob�. Wynter ciekaw byl, kiedy i z jakiego powodu nauczy�a si� tej sztuki. - Pozwol� wi�c sobie tylko doda�, �e kolor pani w�os�w bardzo mi odpowiada. -Tak ju� lepiej, jednak ze wzgl�du na nasze wzajemne stosunki pracodawca- pracownik najlepiej by by�o, gdyby mi pan zaoszcz�dzi� komplement�w. - Ale to mi si� nie podoba. Pu�ci�a jego r�k�. - �eby spro