12448
Szczegóły |
Tytuł |
12448 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12448 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12448 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12448 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ryszard Tober
Mgła
Wstałem dziś wcześnie, jak zwykle. Ciekawe, ale zawsze kiedy kładę się
spać o którejkolwiek godzinie budzę się o szóstej. Wyjrzałem przez okno.
Wszystko przykrywała delikatna pierzyna mgły. Wpatrywałem się w tą mgłę
stojąc w oknie i popijając gorącą kawę. Czego więcej potrzeba człowiekowi
do szczęścia.
- O śnieg – powiedziała przekręcając się leniwie w łóżku i owijając się
ciepłą kołdrą
- Nie, to tylko mgła – odpowiedziałem. – Śpij dalej.
Przekręciła się na drugi bok i znowu zapadła w sen. Od czasu do czasu
dolatywało mnie jej cichy, równomierny oddech. Pewnie śni jej się znowu coś
„miłego”. Opowie mi to jak tylko wrócę z pracy.
Usiadłem w fotelu i zacząłem czytać jakąś książkę. Nie pamiętam nawet już
co to było, bo co kilka zdań spoglądałem przez okno na świat pogrążony we
mgle. Nie mogłem się przez nią skupić.
Sprawdziłem godzinę. Już najwyższy czas iść do pracy. Ubrałem się cicho,
tak żeby jej nie budzić i pocałowałem w policzek jak co dzień kiedy
wychodzę. Zamruczała cicho i uśmiechnęła się przez sen.
Zarzuciłem sobie plecak na ramie i wyszedłem. Stałem jeszcze chwilę przed
drzwiami domu, pooddychałem zimnym, wilgotnym powietrzem i ruszyłem w
moją codzienną wędrówkę do pracy.
Widoczność przy tej mgle była naprawdę niewielka, zaledwie kilka metrów,
ale nie przeszkadzało mi to. Lubię poranny spacer do pracy. Można posłuchać
sobie w międzyczasie walkmana i przemyśleć wszystkie sprawy dnia
poprzedniego. Taka mała wycieczka na pewno uspokaja i dystansuje cię w
jakimś stopniu do problemów, z którymi będziesz musiał się zmierzyć. Trzeba
co prawda wyjść trochę wcześniej, ale za to jak przyjemnie robi się
człowiekowi na duszy.
Tak więc szedłem słuchając jakiejś spokojnej, aczkolwiek nie dołującej
kapeli, żeby nie zepsuć sobie dnia już na samym początku, pogrążony w
myślach. Mgła była naprawdę gęsta. Idąc chodnikiem nie widziałem
przeciwległej strony jezdni. Mijający mnie ludzie wyłaniali się jak upiory z
oparów dymu. Mijałem bloki i ludzi. Samochody jadące ulicą były by zupełnie
niewidoczne gdyby nie reflektory. Wyglądało to tak, jak gdyby mijały mnie
same światła w połączeniu z warkotem silników aut. Przejście przez jezdnie
jedno, drugie, trzecie. Byłem już w połowie drogi. Pozostało mi pokonanie
autostrady przebiegającej przez sam środek miasta. Światła nie działały. Nie
przejąłem się tym zbytnio. Nie działały odkąd tylko pamiętam. Gdyby działały
wtedy zaczął bym się zastanawiać. A tak to zupełnie normalne. W tym kraju
wszystko jest zepsute, łącznie z ludźmi do szpiku kości. Media pokazują tylko
brudne ulice, odrapane bloki. A przecież jest tyle pięknych miejsc. Tylko, że
nikt tego nie dostrzega. Przypomniał mi się cytat z opowiadania, które
czytałem jakiś czas temu, bardzo dobrze obrazuje współczesną
rzeczywistość:
"Nie potraficie uczyć się na własnych błędach
gdyż nie potraficie przyznać się do nich...
Waszą wadą jest to, że nie potraficie docenić tego co wam ofiarowano
Ani nawet tego co sami stworzyliście...
Żądacie zbyt wiele, niszcząc przy tym to co już macie...
Minie wiele czasu zanim zrozumiecie cenę istnienia wszystkiego..."
Gdyby ona teraz słyszała, jakim torem biegną moje myśli, stwierdziłaby na
pewno, że pieprzę bez sensu. Ale cóż mogę poradzić na to, że nawet mimo
woli takie myśli cisną mi się do głowy. „Siła wyższa” powiedzieliby niektórzy.
Szedłem dalej. Za jakieś piętnaście minut powinienem być już na miejscu.
Czułem się jak człowiek pływający w jeziorze pełnym mleka. Wyciągnąłem
przed siebie rękę na całą długość, nie widziałem już dłoni. Słyszałem jak
mijał mnie samochód, ale jego reflektory były........, no właśnie nie były. Po
prostu nie widziałem ich Słyszałem tylko głos przejeżdżającego auta„ No
nieźle” pomyślałem „ ciekawe ile dzisiaj będzie wypadków na drogach, w
takich warunkach? Nie zazdroszczę kierowcom”
Powinienem już chyba dojść do pracy. Zerknąłem na zegarek. Od dobrych
pięciu minut powinienem być już na miejscu i ciągle ta mgła. Zaczęła mnie
już trochę irytować. Nagle przypomniałem sobie sen, o którym mi
opowiadała, a który podobno męczył ją od kilku dni. Dziwne, że nie przyszło
mi to szybciej do głowy. Przecież jeszcze wczoraj opowiadała mi go jeszcze.
Śniło jej się, że wszystko zaczyna okrywać mgła, która gęstnieje, aż w końcu
w głowie pozostaje jej tylko obraz bieli. Nic tylko biel.
Szedłem dalej. Na ubraniu osadziły mi się kropelki wody. Gdyby było
poniżej zera wyglądał bym pewnie jak Dziadek Mróz. Pochyliłem się, żeby
sprawdzić po czy idę. Przecież chodnik powinien być twardszy. Dotknąłem
dłonią podłoża. Było miękkie i ..... o zgrozo białe. Wymacałem jednak jakieś
przedmioty na ziemi, W dotyku przypominały liście. Chwyciłem kilka z nich i
były to liście, ale.......białe. Na każdym z nich było napisane delikatnie
czarnym tuszem:
„Jesteś w jej śnie”
Pisało „TO” na każdym liściu. Rzuciłem się na kolana i jak wariat zacząłem
oglądać wszystkie liście na ziemi na jakie natrafiłem podnosząc je bardzo
blisko oczu, gdyż mgła ograniczała widoczność tylko do kilku centymetrów.
Co to za koszmar?! Zacząłem krzyczeć. Strach paraliżował całe moje ciało,
które na przemian trzęsło się i dygotało całe. Mój krzyk cichł powoli wraz z
gęstniejącą coraz bardziej mgłą. Chwilę później z mojej krtani nie wydobywał
się już żaden głos tylko wszystko wszechogarniająca biel. Nie widziałem już
żadnej z moich części ciała, Rozmywałem się we mgle, czułem to. Moja
świadomość rozmywała się w niej również. W głowie nie miałem żadnej myśli
tylko biel. Ostatnia rzecz, która przyszła mi do głowy, głos, który należał do
niej, a pojawił się w mojej świadomości powiedział tylko : „Przykro mi”
Czasami nad ranem, w miejscach gdzie się pojawia się bardzo gęsta mgła
można zobaczyć zarys mojej postaci błąkającej się wśród ogarniającej
wszystko bieli.