14672
Szczegóły |
Tytuł |
14672 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14672 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14672 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14672 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
BY�O ICH DWOJE.
powie��
przez
J. I. Kraszewskiego.
Warszawa
Nak�ad Gebethnera i�Wolffa
1881 ????????? ????????. ??????? 23 Mapma 1881 ????
Druk J�zefa Ungra, Warszawa, Nowolipki, Nr. 3.
I.
M�czyzna, kt�rego wiek niepodobna by�o odgadn�� z�twarzy � bo zar�wno m�g� mie� lat czterdzie�ci jak sze��dziesi�t � z�nogami mocno obrz�k�emi, w�butach sukiennych, w�kontuszu wytartym, z�g�ow�, podgolon�, od kt�rej para ogromnych uszu odstawa�a � siedzia� w�starem krze�le, w�po�rodku ogromnej nizkiej sali.
By� to jeden z�tych ludzi, co nigdy m�odymi nie bywaj�, a�zato d�ugo zestarze� si� zupe�nie nie mog�.
Rysy mia� pospolite, brzydkie, wyraz jaki� prawie zwierz�cy. Nos ogromny, nieforemny, usta jak nabrz�k�e, oczy ma�e i�kose, w�os na w�sach rzadki i�brudny; sk�ra ��ta, pomarszczona, plamista � nadawa�y mu fizyonomi�, odra�aj�c�.. Sala, w�kt�rej zasiada�, niedaleko od okna na ogr�d wychodz�cego � widok przedstawia�a osobliwy.
Zdawa�o si�, �e z�ca�ego domu do tej wielkiej izby zniesiono co tylko by�o w�domu sprz�t�w. Sta�y one w�najwi�kszym nie�adzie. Szafy poroztwierane, kufry na wp� wy�adowane; na ziemi razem wala�y si�, pozrzucane na kupy, odzie� staro�wiecka m�zka i�kobieca, bielizna, papiery, bro�, siod�a, srebro, szk�o, porcelana...
Zaledwie przej�cie od drzwi do krzes�a by�o wolne.
Na kanapach, po �awach nagromadzone by�y makaty, kobierce, p��tno... zapasy domowe najcenniejsze i�najmniej cenne.
Przed siedz�cym ma�y stoliczek zarzucony by� papierami i�regestrami.
Opodal troch�, w�r�d tych kup, trzyma� si� chudy, z�r�koma na plecach za�o�onemi m�czyzna ubogo ubrany, w�czarnych butach koz�owych, blady, wyn�dznia�y � rozgl�daj�c si� ciekawie ale smutno.
Jegomo�� z�nogami obrz�k�emi, a�twarz� wstr�tliw�, zdawa� si� uradowany i�tryumfuj�cy.
U r�ku trzyma� papier i�u�miecha� si� do niego. M�wi� p�g�osem, niby do siebie samego, a�mo�e do s�uchaj�cego, kt�ry wygl�da� na s�ug�.
� Tak r�ka Boga wszechmog�cego dotyka... faryzeusz�w... Ot� jak sko�czy�a si� komedya z�podkomorzyn�.
Ca�e �ycie stara zna� mnie nie chcia�a... ani na oczy... rodzonego synowca! Nazywa�a mnie szelm�, chcia�a ca�y maj�tek biednym odda�, sierotki sobie zbiera�a... �wiadczy�a obcym, a�synowcowi rodzonemu figa!!
Ukara� pan B�g... posz�a na s�d Jego nie maj�c czasu zrobi� testamentu, i�teraz szelma ten po niej wszystko bierze... jak swoje... Bo swoje...
Cha! cha! cha!...
Je�eli asindzce z�tamtego �wiata spojrze� wolno na ten pad� p�aczu, co si� to tam dzia� musi... na widok, �e synowiec, pan stolnikowicz Pruchno, gospodaruje w�Karol�wce...
Jak Boga kocham... przedziwnie!
Obr�ci� si� do stoj�cego s�ugi.
� C� ty stoisz wy�upiwszy oczyska... ba�wanie... id� mi do lochu i�przynie� tego co wczoraj; � a�pami�taj, �e butelki liczone.
Ruszaj�c ramionami, s�uga poszed� mrucz�c do drzwi i�cisn�� je za sob�. Stolnikowicz rozpar� si� wygodnie w�krze�le, rzuci� papier na stolik i�spogl�da� pocz�� po nagromadzonych rupieciach.
� W�por� to przysz�o � duma� � cienko �piewa�em na ostatnich dwu ch�opkach, a�babsko lito�ci nie mia�o, pod pozorem �em wszystko straci�.
A dla kog� mia�em zbiera� i�kutwi�?
Tyle naszego co si� u�yje!...
Teraz i�o�o�enku pomy�le� nie od rzeczy; Karol�wka wie� co si� zowie, ani grosza d�ugu, w�Brze�ciu depozytem u�Dominikan�w got�wka, jak �wiadczy rewers w�szkatu�ce kutej, przesz�o trzy tysi�ce czerwonych z�otych.
Tu zapasy... ogromne.
Stajnia pa�ska, loch kasztela�ski... Czego tu chcie�!
Cha! cha!
Tylko �yj i�popuszczaj pasa! Pog�adzi� si� po brodzie i�westchn��.
� �eby nie te nogi... i�nie te lata... ale, od czeg� doktory, gdy jest czem p�aci�?
Ho! ho�upca jeszcze utniemy, i�panienk� sobie wybior� jak malink�...
Zaduma� si� stolnikowicz... � Trzeba b�dzie pilnowa� jej, bo dyabe� nie �pi... a�o�eni� si� taki w�ko�cu musz�...
Samemu w�domu nudno...
Stukn�� w�palce obrz�k�e i�g�ow�, pokiwa�.
W tem Symon s�uga wni�s� butelk� z�lampk�, postawi� j� przed nim i�nala�.
Stolnikowicz wypi� chciwie i�j�zykiem mlasn��.
� Teraz, dalej do roboty! zawo�a�. Podkomorzyna utrzymywa�a tu darmozjad�w, sieroty dziewcz�ta, ch�opc�w bez miary... trzeba to ta�a�ajstwo rozp�dzi�... ale niech�e ja to ta�a�ajstwo zobacz�...
W tem zdawa� si� pomiarkowa�:
� Tylko nie tu � rzek� � gotowi co pochwyci� � do jadalnej sali ich sp�dzi�, a�tu pozamyka�...
Dasz mi zna�, gdy si� zbior�.
Nala� sobie lampk� drug�, ale t� pi� powolniej, przypatruj�c si� do okna przezroczystemu p�ynowi, i�u�miechaj�c si� do niego... Spory kawa� czasu up�yn��, nim Symon da� zna�, �e sierotki w�jadalni czekaj�.
Musia� poda� r�k� stolnikowiczowi i�prowadzi� go, bo na nogach obrz�k�ych nie bardzo by� pewnym chodu. Sala jadalna � do kt�rej przez sie� si� dostali � nie naruszon�, by�a jak po nieboszczce j�. znale�li.
Skromnie przybrana, mia�a du�y st� w�po�rodku, dosy� krzese� z�wysokiemi por�czami pod �cianami, kilka portret�w wisz�cych krzywo na nich.
U drzwi sta�a kupka strwo�onych dzieci, a�raczej dwie ich gromadki: pi�� dziewczynek jednakowo, skromnie odzianych, w�fartuszkach sinych,� i�trzech ch�opak�w w�kurtkach.
Najm�odsza z�dziewcz�t mog�a mie� lat o�m, najstarszy z�ch�opc�w lat oko�o czternastu.
Na tych wychowa�cach podkomorzynej wida� by�o, �e si� sama zajmowa�a niemi. Dziewcz�ta wygl�da�y zdrowo i��wie�o, ch�opaki by�y silne i��wawe, nie zahukane i�nie strwo�one.
Na widok wchodz�cego stolnikowicza, kt�ry sz�api�c do krzes�a si� sun��, a�na dzieci z�wyrazem szyderskim i�z�o�liwo�ci� pogl�da�... dziewcz�ta poblad�y, �ciskaj�c si�, jakby czu�y, �e si� broni� potrzebowa�y.
� Zawo�aj-�e tej totumfackiej... h�? tej? jak si� zowie? Brzegrodzkiej? Niech raczy si� pofatygowa�...
Siad�, a� krzes�o st�kn�o, i�oczyma pocz�� sieroty musztrowa�. Drzwi si� otworzy�y i�powa�na, niem�oda, z�czo�em pofa�dowanym, z�wyrazem dumnym na twarzy, wesz�a, chustk� wielk� otulona, Brzegrodzka, dawna s�uga i�powiernica zmar�ej.
Z jej postawy i�twarzy wida� by�o, �e ze stolnikowiczem musieli ju� by� na stopie wojennej.
� Niech�e mnie pani raczy obja�ni�... o�tych przyb��dach?
S� tu kt�rzy ze wsi � poddani? Nie � odpar�a sucho ochmistrzyni.
� Prosz� mi po imieniu i�pochodzeniu je przedstawi�, abym wiedzia� co z�niemi robi�. Ja tego ta�a�ajstwa trzyma� nie my�l�.
Brzegrodzka, ani przedsi�bior�c si� wstawia� za niemi, pocz�a g�osem, w�kt�rym oburzenie i�gniew czu� by�o:
� Julusia Rzepk�wna... z�W�odawy j� pani przys�ali � lat dwana�cie.
� Niech-�e j� do W�odawy odwioz�... zamrucza� Pruchno.
� Kostka Szelpci�wna z�W�isznic � lat dziesi��.
� Do W�isznic...
� Marysia Myszk�wna... z�B�otkowa � lat dziesi��.
� Do B�otkowa...
� Jagusia Czerepi�ska z�Czarnawczyc. � Item! szydersko ci�gn�� pan stolnikowicz.
� Kasia Zawi�owska... lat o�m...
� Je�li kt�ra do g�si si� zda, a�gospodyni we�mie... niech zostanie... doda� Pruchno.
� Ale � za �ycia podkomorzynej, one si� czyta�, pisa� uczy�y i�rob�t... odpar�a �mia�o Brzegrodzka.
� Acani my�lisz, �e ja dla nich b�d� guwernantki trzyma�!
Roz�mia� si� stolnikowicz. Jeszcze czego nie sta�o!
Na cztery wiatry! na cztery wiatry � rozp�dzi� to... precz..
Obr�ci� si� do ch�opc�w.
Najstarszy z�nich sta� czerwony jak piwonia... Dwaj m�odsi dr�eli biedzi.
� Staszek Mierzowski � odpowiedzia�a, na wskazanie r�k�, ochmistrzyni.
� Ten si� zda do kredensu, � rzek� stolnikowicz.
W ch�opcu zda�o si� kipie� wszystko.
� Ja za s�u�b� u�pana dzi�kuj�!� rzek� g�osem poruszonym.
Stolikowicz si� rzuci�.
� Ho? s�yszycie! zawo�a�... Chcia� �aja�, bo mu si� usta wykrzywi�y, ale si� wstrzyma� i�krzykn�� tylko:
� Won! za drzwi! a��eby mi nic z�sob� nie �mia� bra�.
Ch�opiec, nie pok�oniwszy si� nawet, wyszed� zaraz.
Brzegrodzka dw�ch m�odszych nie potrzebowa�a mianowa�, bo nie czekaj�c na to, stolnikowicz zakrzykn��:
� Chc�, �winie pa��, � niech zostan�, a�nie � won! won...
Wpad� nagle w�nami�tno�� wielk�.
� Wszystko co tu podkomorzyna hodowa�a � psu�a... psu na bud�!
Rozegna� to... nie chc� zna�... G�osem, w�kt�rym czu� by�o �kanie, ochmistrzyni doda�a:
� P�jdziemy wszyscy � pan B�g na sieroty �askawy, a�stolnikowiczowi szcz�cia nie przynios�, �zy biednych...
I wysz�a.
W ganku sta�y dzieci i, cho� mo�e nie pojmowa�y wszystkich nast�pstw tego co ich spotka�o, p�aka�y.
Starszych tylko dwoje oczy mia�o suche, wzrok jaki� zadumany. Jeszcze pod wra�eniem tego co dozna�a, wysz�a do nich ochmistrzyni,� i�dopiero w�ganku sama si� rozp�aka�a.
Staszek Mierzowski, z�r�koma na piersiach za�o�onemi, z�g�ow�, spuszczon�, z�twarz�, jeszcze od gniewu czerwon�, sta� ogl�daj�c si� doko�a.
P�acz�c podesz�a ku nim ochmistrzyni.
� Nie trw�cie si� rzek�a,� zrobi si� mo�na. S�, poczciwsi ludzie na �wiecie.
Staszek spojrza� na Marysi� Myszk�wn� � dziesi�cioletni�, dziewczynk�, kt�ra, jak on, sta�a zamy�lona a�nie strwo�ona.
Dziewcz� by�o w�tym wieku, gdy jeszcze o�niem powiedzie� nie mo�na, co z�niego wyro�nie.
Kwiaty i�ludzie w�p�czkach wszyscy s� do siebie podobni.
W�osy mia�a jak len p�owe, oczy du�e, blado-niebieskie, rysy twarzyczki foremne lecz jeszcze nie zlane w�t� ca�o�� jak� daje �ycie. Zda�o si� tylko, i� blade dziewcz� lub nie zrozumia�o swego losu, albo z�energi� nad wiek przyjmowa�o go m�nie!
W chwil� potem na ganku nie by�o nikogo ju�, Staszek Mierzowski, ma�y w�ze�ek sw�j w�bocznej izbie przygotowawszy, zabiera� si� precz i�� ze dworu... Waha� si� jednak jeszcze... Zostawuj�c rzeczy pod �cian�, pobieg� do ochmistrzyni.
W pokoju jej wida� by�o te� przygotowania do podr�y: t�umok stary na p� ju� upakowany, rzeczy tu i�owdzie porozrzucane.
Troje najm�odszych dziewcz�t w�k�ciku siedzia�o na ziemi, dwie starsze, mi�dzy niemi Mary� Myszk�wna pomaga�a Brzegrodzkiej.
Zobaczywszy go wchodz�cego, ochmistrzyni przesta�a pakowa�.
� Przyszed�em si� po�egna�, wyb�kn�� Staszek, na kt�rym oczy niebieskie Marysi zatrzyma�y si� ciekawie.
Ochmistrzyni za�o�y�a r�ce i�zbli�y�a si� do niego.
� C� ty my�lisz z�sob�? spyta�a.
� Albo ja wiem? A�pan B�g odczego? odpar� ch�opak �mia�o, a�r�ce odczego? Kogo B�g stworzy, tego nie umorzy... �ebym by� starszy a�niedo��ga, to�bym si� mia� czego k�opota�, a�tak!!
Patrza� na Marysi�.
� Ale co z�tamtymi b�dzie? prosz� pani?� zapyta�.
� Co i�z�tob� � westchn�a ochmistrzyni. Ch�opc�w tymczasem proboszcz we�mie, da� mi s�owo. On sobie z�nimi da rad�, � wezm� ich gdzie potem do dworu.
Wci�� Staszek spogl�da� na Myszk�wn�, cho� nie �mia� ju� pyta�.
� Z�dziewcz�tami trudniej � m�wi�a Brzegrodzka... zw�aszcza z�temi ma�emi... Ale za �ycia podkomorzyny bywa�o tu dosy� ludzi i�pa� bogobojnych;� pojad� �ebra� dla nich, bo� kiedy biedna nieboszczka nic zrobi� nie mia�a czasu, tak j�. �mier� zaskoczy�a... na mnie ci��y obowi�zek... Z�tym cz�owiekiem...
Tu zni�y�a g�os i�doda�a z�gniewem:
� Albo to si� cz�owiekiem warto zwa�! Bo�e odpu��.
I, jakby odgad�a my�l Staszka, doda�a.
� Starsze musz� sobie cho� do ubogiej rodziny wraca�... Co robi�! Przynajmniej si� tu katechizmu nauczy�y.
Otar�a �zy cisn�ce si� do oczu...
Staszek spojrza� na Mary�. Ta jakby chcia�a go uspokoi�, przysz�a w�r�k�
poca�owa� ochmistrzyni� i�pocz�ta g�osem dosy�
pewnym:
� �eby mnie tylko jak si� dosta� do B�otkowa... Nie mam ci ja tam familii, bo wszystko wymar�o, ale matusi nieboszczki kuma szewco � wa Bardzicka, ta mnie przytuli. Ja jej pos�u��...
�zy otar�a pr�dko fartuszkiem.
Milczeli wszyscy troch�, ochmistrzyni si� zamy�li�a.
� A�ty w�kt�r� stron�? zapyta�a ochmistrzyni.. � Dwor�w ja nie znam � odpar�... trzeba
b�dzie gdzie� do miasta... W�mie�cie �atwiej� o�robot�, a�cho�by do terminu... Spojrza�a na� Brzegrodzka...
� A�nie zap�no ci?
� C� b�d� robi�? rzek� Staszek. Pisa�, czyta� umiem, wi�cej nic. Za nieboszczki pani, nie by�o co robi�. Pos�u�y�o si� troch�, a�potem cz�ek sio niby uczy�, wi�cej b�ki zbija�.
Sierota jestem... a�sam B�g wie, szlachcic czy nie.
Ochmistrzyni ruszy�a ramionami.
� Gdzie ci tam o�tem my�le�! rzek�a.
� Ja te� nie my�l�, � odpar� ch�opiec... Tyle wiem, �e sobie rad� dam...
Jako� mu si� oczy zwil�y�y; popatrzy� na Mary�, a�potem przyst�pi� do Brzegrodzkiej i, za kolana j�. wzi�wszy, nogi ca�owa� pocz��.
� Dobr� by�a� dla nas jak nieboszczka pani... niech B�g p�aci... Rozp�aka�a si� stara jejmo��.
� Zap�acicie wy jej i�mnie, rzek�a � gdy na poczciwych wyro�niecie ludzi... Niech wam B�g b�ogos�awi...
Staszek, kryj�c �zy, wymkn�� si� z�pokoju.
Mia� odej�� � ale si� zatrzyma� w�rogu domu, � mia� jakie� przeczucie, czeka�.
Up�yn�a chwila, Mary�, wybieg�a ogl�daj�c si� niespokojnie doko�a. Zobaczywszy go zarumieni�a si� troch�. Staszek podszed�, skrobi�c si� w�g�ow�.
� Dok�d-�e ty my�lisz? zapyta�a go �ywo dziewczyna.
� No � a�ty?
� Nie mam gdzie, ino do B�otkowa, do Bardzickiej.
� A�jak nie przyjm�?
Dziewcz� g�ow� potrz�s�o.
� Nie mo�e by�...
Pos�pnie si� zaduma�a, r�k� chud� pod brod� podk�adaj�c.
� Czemu� by nie przyj�li; � albo ja pos�u�y� nie mog�?
� My�licie, �e u�prostych ludzi taka pos�uga jak bywa�a za nieboszczki we dworze? Ale! wod� nosi� trzeba, drwa d�wiga�. � No, to co? odpar�o dziewcz�... d�wign�. Staszek sta� niemy, po �cianie palcem skrobi�c. � Albo my si� zobaczymy gdzie, albo nie? Mary�!
Dziewcz� westchn�o.
� Kto to mo�e wiedzie� szepn�a.
� Mnie i�dworu �al i�was, doda� ch�opiec. Byli�cie mi jakby siostr� rodzon�...
� Prawda! szepn�a Mary�, z�oczyma za�zawionemi; � ale na �wiecie tak, m�wi�a nieboszczka... wszystko niepewne... w�r�ku Bo�ym...
Idziecie dzi�? spyta�a..
� Musz�, rzek� Staszek, czego mam czeka�? �eby mnie biczem kaza� za wrota wysmaga�!
� Niech B�g prowadzi � cicho szepn�a Mary�, zas�aniaj�c oczy..
� Pami�taj, Mary� � doda� �ywo ch�opiec � jakbym ja wiedzia� o�was a�m�g�, a�trzebaby wam by�o pomocy... Ju�ci my nie darmo tyle lat si� pod jednym chowali dachem...
Nie wiedzia� Staszek, czy s�owa te pos�ysza�a... bo oczy sobie fartuszkiem zakrywszy usun�a si�. do sieni.
Staszek Mierzowski wzi�� w�ze�ek i�kij i, nie ogl�daj�c si� ju� na dw�r w�Koral�wce, w��wiat poszed�... II.
Bardzicki, a�imi� mu by�o Salomon, zwa� si� szewcem i�mieszka� w�B�otkowie...
Szy� on i��ata� obuwie; wszak�e jako samouk, kt�ry nigdy nie by� w�terminie a�rzemios�o chwyci� z�podgl�dania, ze s�yszenia, i�du�o sk�ry napsuwszy, przez s�awetnych majstr�w brzeskich i�b�otkowskich poczytywany by� za partacza.
On te� ich wszystkich w�czambu� partaczami nazywa�.
W legendzie �ywota i�m�odo�ci Bardzickiego by�o par� lat zamglonych, o�kt�rych on utrzymywa�, i� do Warszawy chodzi�, �e tam terminowa� i�czeladnikiem by�, a�wyzwolony i�patentowany nie zosta� z�powodu, �e � zasz�y pewne okoliczno�ci. O�nich ja�niej nigdy rozmawia� nie chcia�. Pomimo tych zapewnie� w�panu Salomonie zna� by�o autodidakta... Mia� w�obchodzeniu si� ze sk�r� i�dratw� pewne zuchwalstwa, nieprawid�owo�ci, na kt�re rzemios�o nie pozwala i�nie potrzebuje ich. Radzi� sobie zuchwale bardzo. W�szyciu but�w zarywa� na reformatora i�rewolucyonist�. Umia� si� bez wielu rzeczy obchodzi�, bez kt�rych porz�dny majster nie st�pi. Robi� podeszwy niekiedy nadzwyczajnej grubo�ci, to niezmiernie cienkie, szy� dratw� nie zawsze jednak�... Nudzi�a go jednostajno��, mia� fantazye... a, co najgorzej, �e samo rzemios�o to rzuca�, to do niego wraca� i�niekiedy wkracza� w�rymarskie zaj�cia.
Przytem, jako mieszkaniec Nadbu�a, od dziecinnych lat bebrz�c si� w�wodzie, zapalonym by� rybo�owem. Byle si� zr�czno�� nadarzy�a z�w�dk�, z�w�cierzem, z�niewodem, na po�wist, z�oszczepem � rzuca� niedoko�czon� robot� i�rusza�.
Rozumie si�, �e u�takiego majstra czeladzi nie by�o. Bra� czasem sieroty-ch�opak�w, niby to do rzemios�a � ale niecierpliwy i�sam si� zra�a� nauczaniem i�biedak�w m�czy� tak, �e mu uciekali. Ko�czy�o si� na tem, �e ledwie najn�dzniejsza, prosta robota mu si� dostawa�a � najcz�ciej �atanina, podzelowanie, przyszwy.
� Z�tem wszystkiem pos�ucha� go by�o, gdy o�sobie m�wi� u�miechaj�c si� dumnie: mo�na by�o przysi�dz, �e najdelikatniejsz� robot� z�safianu, kurdybanu, na naj�liczniejsz� n�k� kobiec� potrafi zrobi� � jak ula�.
� Gdyby nie szelmostwo ludzkie � powiada�, gdyby nie �ajdactwo niepoczciwych wrog�w, gdyby �wiat by� innym � oho! sta�by mospanie Bardzicki wysoko... Ale... na tym �wiecie pod�ym zawsze tak... Kto osie� temu si� szcz�ci, a�kto ma w�g�owie olej i�co� by potrafi�, to go na ostatni szczebel zepchn�,.
W domu by�a sroga bieda czasami. Wprawdzie mia� Salomon w�asn� posesy� w�B�otkowie, z�kt�rej tylko co� do skarbu op�aca�, mia� i�ogr�dek � ale mia� tak�e �on� i�dwoje dzieci.
Syna rzemios�a nie chcia� uczy�, odda� go w�s�u�b� na dw�r szlachecki-tam mu si� zmar�o. C�rka, chorowita, by�a przy matce,
Na g�owie te� i�na ramionach Salomonowa mia�a dom i�wszystko...
Kobieta by�a zahukana, cicha, pracowita, biedna � kt�r� m�� ma�o ceni�, za stokro� wy�szego si� od niej maj�c. Ona te� wierzy�a w�niego i�wenerowa�a w�nim geniusz nieoceniony.
Od rana do wieczora, pomimo swych lat czterdziestu kilku, pracowa�a nieustannie. S�ug� mie� mog�a rzadko... czasy by�y ci�kie.
Niekiedy pom�g� kto� z��aski lub za kawa�ek chleba, najcz�ciej ona musia�a w�domu robi� wszystko. My�le� aby by�o co je��, zgotowa� jedzenie, dziecko chore opatrze�, dworek oporz�dzi�, ogrodu dopilnowa�, na targ p�j��, bielizn� wypra�...
Wi�c ledwie w�niedziel� czasu sta�o na rann�, msz� �wi�t�, a�by�a pobo�na.. Pacierze swe odmawia�a chodz�c, przy robocie... Tymczasem Salomon albo pracowa� lub le�a�, albo na ryb� szed�, z�czego, opr�cz p�otek i�ma�ego szczupaczka, �adnej korzy�ci nie by�o; � albo, gdy nie mia� si� czem zaj��, gada� i��on� do s�uchania zmusza�.
By� bowiem z�natury j�zykiem dzielny. S�ucha� go by�o tylko. Umia� m�wi� o�wszystkiem, rozumia� wszystko, s�dzi� o�ka�dej rzeczy, �mia� si� i�szydzi� � ale do roboty... ci�ko mu sz�o...
Zabiera� si� do niej d�ugo, a�niecierpliwi� przy niej pr�dko. But czasem wyklepawszy, zszywszy, gdy mu by� nie po my�li, cisn�� nim w�k�t i�got�w by� porzn�� w�kawa�ki. Winien byt zawsze � but sam, nie on, pod�a dratwa, nikczemna sk�ra, psia noga � kopyto szelmowskie � tylko nie majster.
Z tego jasno si� okazuje, �e Salomon nie urodzi� si� na szewca.
Zasz�a omy�ka, daleko wy�sze mia� powo�anie, a�los zawistny posadzi� go na tym sto�ku m�cze�skim.
I na nim nieborak posiwia�, konsoluj�c si� bardzo cz�sto powtarzanym aksiomatem.
� Kiep �wiat!!
Dworek Bardzickiego le�a� w�B�otkowie na nizinie...
Na wiosn� woda zajmowa�a ogr�dek... Samo domostwo by�o stare, w�ziemi� wkl�s�e, z�jednego boku podparte; dach �atano co wiosna a�pomimo to zacieka�.
Gdyby nie staranie Salomonowej, �ycie w�nim by�oby bardzo niewygodne; ale kobiecina dawa�a sobie rady jak mog�a. Jej r�ce i�ogr�dek wi�cej przynosi�y na �ycie ni� praca Bardzickiego.
Z tych kilkunastu zagon�w czasem si� co� sprzeda�o, a�ci�gle co� bra�o na kuchni�.
Pod p�otem zasiewa�a troch� lnu nawet; par� grz�dek cebuli stanowi�y doch�d pewny, gdy si� ni� poszcz�ci�o. Salomonowa nawet z�kopru i�maku umia�a co� wyci�gn��. Ca�y Bo�y dzie�, szczeg�lniej w�lecie, by�a na nogach; zim� prz�d�a.
Z k�dziel�, umia�a si� obchodzi� mistrzowsko, � tylko to jedno jej utrudnia�o prz�dzenie, �e siada�a do niego zawsze niezmiernie znu�ona, wi�c cz�sto si� zdrzemywa�a.
By�o to jako� w�lecie.
Salomon od dw�ch dni ryby �owi�.
Kobiecisko krz�ta�o si� w�domu, samo, bo c�rka Teklusia, lat maj�ca oko�o dziesi�ciu, s�abowita, ledwie jej w�czem mog�a by� pomoc�. Kaszla�a pomimo zi�ek, kt�re jej baby dawa�y; ��ta by�a, chodzi�a jak senna � a�najmniejszy ch��d jej szkodzi�.
Poniewa� studzienka w�ogrodzie, stara, bardzo brzydk�� b�otnist� wod� dawa�a, po lepsz� chodzi� trzeba by�o o�kwadrans drogi...
Salomonowa tylko co zadyszana z�wiadrem wr�ci�a, a�by�o to pod wiecz�r, gdy ujrza�a id�ce ulic� dziewcz�, kt�re si� czego� u�ludzi dopytywa�o.
S�siedzi dziewcz�ciu dworek Bardzickich pokazywali.
Wyrostek m�g� mie� lat dziesi�tek, ubogo ale schludnie przyodziany. Sz�o to biedactwo nie � �mia�o, trwo�nie, a�Salomonowa dziwowa�a si� patrz�c, �e wprost do niej idzie.
I dziewcz� podesz�o bliziutko nie m�wi�c nic, schwyci�o za r�k� zapracowan�, poca�owa�o... i�odezwa�o si� cicho.
� Maryi Myszk�wna... Salomonowa nie zrozumia�a zrazu, patrza�a
z os�upieniem.
� Mary� Myszk�wna, � powt�rzy�a dziewczyna i�sta�a dr��ca.
Nierych�o kobieta w�r�ce plasn�a.
� Jezusie Nazara�ski! a�ty tu co robisz...
� Podkomorzyna umar�a; za�ka�o dzieci�.
� Masz tobie!!
� A�nas rozp�dzi�, � doda�a Mary�. Salomonowa g�ow� i�sob� pocz�a rzuca� w�lewo
i prawo.
Sta�y tak chwil�; dziewcz� p�aka�o, pomy�lawszy wzi�o znowu r�k� Salomonowej i, ca�uj�c j� � rzek�o:
� We�cie mnie do s�u�by...
Wniosek ten tak si� wyda� biednej kobiecie dziwnym, �e na� odpowiedzie� nie umia�a.
Spojrza�a tylko wzrokiem lito�ci pe�nym i�jakiego� wstydu; przykro jej by�o przyzna� si� do swojego ub�stwa. Uczucie to jednak trwa�o tylko kr�tk� chwil�, nie umia�a k�ama� i�nie mog�a, a�o�ile m�� jej wym�wnym by�, tak ona niemiej�tna w�u�yciu s�owa.
� Moja Mary� � rzek�a � czy� to mnie s�ugi trzyma�, my�lisz? Cz�owiek ledwie sam si� wy�ywi.
� A�jak�e wy, bez s�ugi? spyta�o dziewcz�. Stara wyci�gn�a dwie zapracowane r�ce grube i�pokaza�a je.
� Ot, s�ugi moje! Dziewcz� sta�o zmieszane.
� Prosz� majstrowej � a�wod�, a�drwa kto nosi... a�pos�u�y�...
� Patrzaj-�e, to�em wiadro sama przytaszczy�a!! zawo�a�a Salomonowa. Czem�e bym ja op�aci�a s�ug�? U�nas cz�sto z�chlebem i�straw� dla siebie bywa sk�po...
Westchn�a ci�ko.
� Bo�e mi�osierny! I�ci�gn�a dalej, patrz�c w�dal os�upia�emi z�jakiego� znu�enia oczyma.
� Prawda, czasem si� na kilka godzin we�mie kogo do pomocy � ch�opa z�targu za kieliszek w�dki, kobiet� z�tych co przy fabrykach ceg�� nosz�... ale to tyle wszystkiego...
Mary� s�ucha�a. � Moja pani Salomonowa � rzek�a po namy�le. Ju�ci uchowaj Bo�e, abym ja wam by�a ci�arem, i�narzuca�a si�, � ale mnie p�aci� by�cie nie potrzebowali. Przyodziewki sprawia� te� rych�o nie potrzeba, bo nam, co nieboszczka dobrodziejka da�a, nie poodbierali. Je�� ja du�o, nie jem... a�pos�u�y� mog� � jak ka�ecie.
Bo ja powiem majstrowej dobrodziejce, po ca�ej szczero�ci � tu si� na �zy jej zbiera� zacz�o � nie mam si� gdzie podzie�, cho� do myszej dziury... Nikogo nie znam... Gdzie ja p�jd�? ach... Bo�e mi�osierny!...
Salomonowa spojrza�a na p�acz�c� i��al si� jej zrobi�o, �zy tak�e poczu�a w�oczach.
R�ce za�ama�a, � milcza�a.
Mary� m�wi�a dalej �ywo; znowu j� po r�kach ca�uj�c.
� Niech majstrowa ino sprobuje... jak b�dzie ci�ko... ja sama p�jd�...
Stara by�aby si� pewnie sama w�sprawie tak wa�nej nie o�mieli�a nic pocz��, gdyby niespodzianie wcale nie nadszed� majster, kt�ry ju� zdala dziewcz� zobaczy�.
Szed� odarty, boso, z�torebk� mokr� na plecach, z�wi�cierzem na ramieniu, w�humorze dobrym, i�� nim �on� przywita� � pocz��. � Co to za dziewczyna? czego ona chce? Mary�, ul�k�szy si�, odst�pi�a na stron�.
� A! to � biedota... ot, Myszk�wna, sierota po Ronimie... wiesz... co j� podkomorzyna wychowywa�a z�lito�ci. S�ysz� si� jej zmar�o, a�synowiec, szelma stolnikowicz � wiesz, precz sieroty wygna�.
� Huncwot! zawo�a� majster r�k� podnosz�c do g�ry � jucha!! Ot� to te panowie � �e na nich niema prawa ni sprawiedliwo�ci!
� Maj�tek bierze ca�y, szepn�a Mary�, ale sieroty, nas... het, rozegna�.
� Ja jego znam! ale! pocz�� szewc � ho�ysz by�! wszy�ko straci�... dorwa� si� t�ustego po�cia... sam by go chcia� zezre�.
� No � i�co ona pocznie? zapyta� zwracaj�c si� do Marysi.
Salomonowa ani ona m�wi� nie �mia�y.
� Jabym gdzie bez pieni�dzy s�u�y�a � szepn�a Mary� � za kawa�ek chleba.
Szewc si� zamy�li�.
� A�co? b�kn�� � jakby� ty j� wzi�na, � raz wraz baby przynajmujesz?
� Pewnie, rzek�a Salomonowa � a�no z�prze�ywieniem u�nas?
Szewc ofukn��. � E! e! Zaraz te babskie lamenty, jak nie b�dzie co je��, to i�ona z�nami g�odem przymrze...
I roz�mia� si� zagl�daj�c do torby, w�kt�rej rybki podskakiwa�y.
� A�no � wieczerza gotowa � rzek� pokazuj�c torb�... i�jutro na obiad zostanie.
Takim sposobem Mary� si� dosta�a do Salomonowej.
Na dobrej woli nie zbywa�o jej, ale si�y trzeba by�o wyrobie.
W Koralowce, u�podkomorzynej, �ycie by�o skromne ale dostatnie, pracy wielkiej nie wymagano. Dziewcz�ta siedz�c, wi�ksz� cz�� dnia szy�y, cerowa�y, robi�y po�czoch�, obrabia�y �cierki, zwija�y nici... Tu robota, gruba I�ci�ka, si�, ruchu i�nara�ania si� na powietrze i�wilgo� wymaga�a... Po�ciel by�a licha, sen kr�tki i�niespokojny, bo do chorej Teklusi musia�a wstawa�, wyr�czaj�c Salomonow�. Chc�c za przytu�ek op�aci�, zmaga�a si� nosz�c wod�, drewka z�g�ry na plecach... myj�c garnki, zamiataj�c izb�.
W pierwszych dniach, przy n�dznej a�nie obfitej strawie, dziewcz� upada� zacz�o na si�ach, ale trzyma�o si� jak tylko mog�o. Powoli przysz�o nawyknienie, cia�o si� na�amywa� zacz�o do nowych warunk�w, i�Mary� si� zahartowa�a. Salomonowej z�ni� by�o tak dobrze, tak lekko, i� panu Bogu za ten dar dzi�kowa�a, nie �miej�c si� ani przyzna� do tego ani okaza�.
Teklunia, chora, w�towarzystwie prawie jednolatki uczu�a si� weselsz�, i��wawsz�,.
Salomonowa mog�a przynajmniej cho� na jakie p� godziny na �awie usi���, spocz��, tchn��.
Przytem Maryi jad�a niewiele, a�nie kosztowa�a prawie nic.
Jedyn�, trosk� majstrowej by�o, �e dziewczynie si� co lepszego mo�e trafi�, a�losu jej zawi�zywa� si� nie godzi... By�a bowiem zr�czna do rob�t kobiecych... a�nawet i. haftowa� umia�a, � cho� tu si� z�tem popisa� nie mog�a.
Nadesz�a zima.
Mary� coraz si� lepiej do �ycia przyzwyczaja�a. Mia�a to szcz�liwe usposobienie, �e nie piszcza�a nigdy, weso��, by�a zawsze, Teklusi�, star�, i�Salomona rozbawia�a. Ani g��d, ani ch��d, ani ma�e przeciwno�ci nie odbiera�y jej tego dziecinnego wesela.
Stary Bardzicki j�, nawet lubi� i�m�wi�:
� Walna dziewczyna!
Jako� po N. roku w�a�nie si� zebra�o na najt�sze mrozy, a�ko�uszka nie mia�a Maryi w�swej wyprawie. W�lekkim przyodziewku, z�nogami po � obwi�zywanemi dla mrozu, chustka okr�ciwszy szyje i�g�ow�, nios�a do chaty obmarz�e wiadro wody, gdy � pos�ysza�a za sob�. sykanie.
Znajomo�ci w�og�le mia�a ma�o, � d�ugo te� nie bior�c tego do siebie, nawet si� nie ogl�da�a; ale sykanie tak by�o uparte, �e w�ko�cu, postawiwszy wiadro, obejrza�a si�.
Na koniku grubym a�za�ywnym, z�sier�ci� zimow�, sta� nieopodal m�czyzna okutany opo�cz�, w�czapce baraniej na g�owie i�butach d�ugich. Ko�nierz postawiony do g�ry i�czapka na czo�o nasuni�ta, ledwie dozwala�y widzie� ma�y nos zaczerwieniony od mrozu � i�u�miechaj�ce si� usta.
O ma�o po�lizn�wszy si� nie pad�a, poznawszy Staszka.
On to by� wistocie.
Podbieg�a ku niemu, a�ten ju� z�konia zsiada�.
�mieli si� oboje do siebie, z�pocz�tku nie mog�c przem�wi� s�owa. Mary� poprawi�a chusty oko�o szyi, czerwonemi jak buraki r�koma, Staszek si� z�nogi na nog� przewala�.
� Co Mary� tu robi!
� Co! tak jakem m�wi�a � posz�am jak w�dym do Salomonowej. No � i�przyj�li mnie...
Spojrza�a na niego. � A�wy zk�d!
� Ja tu o�trzy mile u�Jagmina, na wsi � przy dworze do posy�ek, ta... i�przy stajni... A�co by�o robi�.
� Dobrze tam?
� A�no � po�atawszy � rzek� Staszek. Ju� im si� na wieczno�� nie zapisa� im... Patrz� czego lepszego, tymczasem � at!! Poprawi� czupryn� i�roz�mia� si�. No � a�Mary�!
� Co ja mam powiedzie�! westchn�a. Dobrze, nie dobrze � ju� si� do nich przywi�za�o jak do swoich. Bied� klepi�...
� Mary� by gdzie we dworze, przy garderobie lub kawiarni, nalaz�a miejsce... rzek� Staszek. Jabym napatrzy�... u�Jagmina nie, bo kawaler...
� Daj pok�j! westchn�a dziewczyna. Ja o�tem nic my�l�... Co tam!
Przypomnia�a sobie wiadro.
� A�� Bo�e m�j, a�tam Salomonowa na wod� czeka... bo ostatni; } kropl� wyla�am. Trzeba �pieszy�.
Staszek podszed�.
� Jak b�d� przeje�d�a� � rzek�, to si� dowiem. Bywaj zdrowi, Mary�.
I ju� szed� do konia, ale si� odwr�ci�. � S�uchaj � ta � rzek� � u�was mo�e bieda... a�u�mnie grosz cho� jaki si� czasem zapl�ta... Gdyby� potrzebowa�a na co...
Mary� zarumieniona ruszy�a ramionami, wiadro ju� podnosz�c. Spojrza�a na� wdzi�cznie i�odpar�a:
� Nie trzeba nic � nie trzeba!!
Staszek sta� jeszcze przy koniu, zamy�liwszy si�, r�koma przebiera� w�grzywie; powoli �ci�gn�� lejce, siad� i�pojecha�.
Przyszed�szy do dworku Mary�, siad�a pod piecem zadumana.
Pod wiosn� wzm�g� si� jako� kaszel Teklusi, przysz�y baby, da�y zi�ka, po�o�y�o si� dziecko. Uproszono doktora, kt�ry przyjecha�, dom znalaz� wilgotnym, powietrze z�e, g�owa potrz�s� i�co� zapisa�. Dzieci� chorowa�o � i�pierwszych dni marca zasn�o na wieki.
Salomonowej od zw�ok c�rki oderwa� nie by�o mo�na. Po pogrzebie leg�a chora.
Na Mary� spadla ca�a praca w�domu, bo stara si� ruszy� nie mog�a, � i�jej potrzeba by�o pilnowa�.
Bardzicki z�desperacyi siedzia� pod�ych dniach w�szynku. Mary�ce si� nie stawa�o, ale si� krzepi�a jak mog�a. Najgorzej by�o z�Salomonow�, kt�ra ju� do siebie przyj�� nie potrafi�a; si�y si� jej wyczerpa�y... coraz by�o z�ni� gorzej. Sprowadzono ksi�dza... a�jednej soboty w�nocy, gdy szewc powr�ci� do dworku p�no, zasta� dwie stare baby zaj�te oko�o cia�a, a�Mary� w�k�cie zanosz�ca si� od p�aczu...
Bardzicki na widok trupa nie m�g� ju� nawet �zami ul�y� sobie, sta� jak martwy; potem na �awie siad�, mrucza�, j�cza� i�zasn��.
Mary� z��a�o�ci wielkiej nie wiedzia�a co si� z�ni�, dzia�o. Babom, kt�re si� zajmowa�y pogrzebem, nie umia�a, nawet powiedzie�, gdzie czego szuka� by�o potrzeba.
Ksi�dz i�bractwo, do kt�rego nale�a�a Salomonowa, pochowali nieboszczk�. Za trumn� szed� m�� i�dziewcz� zap�akane.
Co teraz by�o pocz��!!
Babki, kt�re towarzyszy�y na cmentarz konduktowi, Mary� odprowadzi�y do domu. Tu pusto by�o i�zimno, nawet drew brak�o, by ognia rozpali�. Jedna z�kobiet nie wiadomo zk�d trzasek troch� w�fartuchu przynios�a.
W spi�arni, opr�cz garstki m�ki, nie by�o nic... Majster z�pogrzebu, czy go ludzie poci�gn�li gdzie, czy sam pow�drowa� i�zapomnia� si�, na noc do dworku nie powr�ci�. Jedna z�babek, kt�ra te� pono, opr�cz szpitala przy ko�ciele, innego nie mia�a domu, zosta�a na noc przy Marysi, jak si� potem okaza�o, by korzystaj�c z�jej nieprzytomno�ci i��ez, sprz�tn�� co si� da�o, chwyci� po nieboszczce: troch� ga�gan�w, par� but�w i�lichtarz stary mosi�ny.
Z tem baba si� wynios�a rano. Mary� zacz�a si� rozgl�da� po domu i�rozmy�la�, co ma dalej robi� z�sob�.
Szewc dnia tego nie wr�ci� wcale, nie wr�ci� i�nazajutrz, nie by�o go i�potem. Jak w�wod� wpad�.
Jedni m�wili, �e na w�dr�wk� poszed� na Wo�y�, czy na Polesie, drudzy �e w�przer�bel skoczy� i�utopi� si�.
S�owem, Mary� zosta�a sama.
Ogarn�� j� niepok�j wielki. Wprawdzie jedna z�bab ofiarowa�a jej si� do pos�ug, lecz spostrzeg�szy, �e po nieboszczce du�o rzeczy brak�o � nie mog�a jej przyj��. Zawar�szy wi�c dom, posz�a na plebani�, do ksi�dza, na rad�.
Wypadek by� szczeg�lny � rada trudna. Nale�a�o czeka� na powr�t Bardzickiego, bo w�jego samob�jstwo ksi�dz wierzy� nie chcia�. A��e mu si� na baby poskar�y�a Mary�, pomedytowawszy, kaza� ze szpitala zwo�a� star�. Dosi�, o�kt�rej wiedzia�, i� uczciw�, by�a a�po radn�, i�t� sierocie da� do dozoru.
Owa Dosia, baba lat ze siedmdziesi�t maj�ca, kozak by�a urod�, si��, zdrowiem i��ywo�ci�. Nie l�ka�a si� niczego, g�b� mia�a, �e jej nikt nie przegada� i�natur� tak�, �e nie wierzy�a nikomu.
By�a to jej jedyna wada. Nawyk�a �yciem obawia� si� wszystkiego, podejrzywa�a ka�dego, domy�la�a si� zawsze najgorszych zamiar�w � pilnowa�a si� niezmiernie. Zreszt� �wawa by�a do zbytku, pracowita i�gadatliwa.
Przybywszy do dworku � pocz�a od tego, i� go zrewidowa�a jak najskrupulatniej.
� �eby potem nie powiedzieli, �em ja co, uchowaj Bo�e, zw�dzi�a.
Mary� mia�a kilka groszy, za te kupiono chleba, omasty, m�ki... a�po k�tach i�na p�kach znalaz�y si� biedne szcz�tki zapas�w... Nie mog�y wi�c z�g�odu zemrze�.
Poniewa� len i�k�dziel by�a, radzi�a Dosia prz���, ale Mary� nie umia�a, i�ona te� r�ce ju� mia�a zgrubia�e i�odwyk�e. �ata�y bielizn� jaka si� znalaz�a, i��piewa�y godzinki, kt�re baba na pami�� umia�a.
S�siedzi i�s�siadki, zwabione szczeg�lniej ciekawo�ci�, co si� z�Bardzickim sta�o, zagl�da�y do dworku.
Przyszed� i�so�tys.
Ten siad�szy na �awie, wda� si� w�d�ug� rozmow� z�Dosi�, i�wyrazi� swe przekonanie, �e Salomona ludzkie oczy ju� nie ujrz�.
� Ja jego z�male�ko�ci zna�em, rzek�, zawsze by� szalony... W��wiat p�jdzie, albo... gorzej.
Jakby si� okaza�o, �e go niema... familii nie mieli, dziewczynie, kt�r� przy sobie trzymali, chat� oddamy. Ale co ona tu z�ni� pocznie. � Ona te� jak palec?
Mary� s�ucha�a z�k�ta, nie odpowiadaj�c nic.
So�tys wygadawszy si� odszed�.
Up�yn�� tydzie�, dwa, Dosia ju� by�a jak w�domu. Szewca ani s�ychu. A�tu si� na wiosn� zbiera�o nie �artem.
� Co my�licie? odezwa�a si� Mary� jednego ranka, gdy s�o�ce zab�ys�o; � a�to� drudzy po ogrodach robi�? Jabym te� posz�a grz�dy kopa� i�opatrze� co potrzeba. Ju�ci� tak ogrodu zapu�ci� � nie godzi si�. � Ta�! � odpar�a Dosia. Ale co tu kopa�? czem�e zasia�? czem zasadzi�? Tu ani pruszyny w�domu niema.
� Na strychu, je�li myszy nie zjad�y, nasienie jest... bo Salomonowa je pochowa�a.
Pocz�a si� tedy robota w�ogrodzie, dla kogo? B�g raczy� wiedzie�. Starej Dosi czasem si� zdawa�o mo�e, i� chata i�ogr�d do niej nale�a�y; Mary� zawsze wygl�da�a powrotu Bardzickiego, o�kt�rym s�uchu nie by�o.
Ju� zielenia�o w�polu, gdy pewnego dnia zapukano do okna. Stara by�a sama oko�o pieca... Wyjrza�a... Ch�opak sta�, konia trzymaj�c za uzd� i�rozpatruj�c si� oko�o dworku.
� A�Mary� gdzie? spyta�.
Dosia naprz�d obejrza�a pytaj�cego, nim mu wskaza�a na ogr�d... Tymczasem ju�, g�os pono us�yszawszy, bieg�o dziewcz� do sieni � i�stan�o, ucieszone widokiem starego towarzysza z�Koral�wki.
� Co mnie tu w�karczmie powiadali, � pocz�� Staszek; � czy� to mo�e by� � sama zosta�a� w�chacie?
� Ale tak! Majster mo�e powr�ci.
� A�teraz co? rzek� przyby�y.
Mary� westchn�a. � Widzicie! Ksi�dz mi da� oto dla opieki, � wskaza�a bab�; i�we dwie biedujemy.
Ale gdy pan B�g ciep�o da, biedy wielkiej nie b�dzie... Kur kilka zosta�o... z�ogrodu si� co� sprzeda...
A wam jak? zapyta�a.
Staszek si� roz�mia�.
� Nie zgorzej, rzek�. Dowiedzieli si�, �e pisa�, czyta� umiem, przy pisarzu pomagam. Ze stajnim si� uwolni�.
� U�tego pana co i�dawniej?
� U�niego.
Mary� przyjmowa� czem nie mia�a... wstyd jej by�o.
� A�co dalej, je�li szewc nie powr�ci? zagadn�� Staszek.
� Albo ja wiem? szepn�a Mary�...
� Jak B�g mi�y szkoda was na t� pustk�... bo si� zapracujecie jak ch�opka � rzek� Staszek...
Was by zt�d wyci�gn��.
� A�nu� Bardzicki wr�ci � domu tak porzuci� nie mog�...
Dosia wda�a si� w�rozmow� gor�co, bo jej sz�o wielce o�to, aby w�dworku pozosta�. � C� tu z�ego? zawo�a�a � ona tu jak u�siebie. Sama sobie pani. Z�g�odu nie pomrzemy! Z�dworku nikt nie wyp�dza.
� Na ca�e� �ycie w�nim nie zosta�! rzek� ch�opak.
Mary� nie wiedzia�a co rzec na to; milcza�a.
Staszek chwil� jeszcze popyta� o�to i�owo. Skorzysta�a z�tego baba. aby si� poskar�y�, i� im nasion i�wysadk�w brak b�dzie; a�gdy Mary� na chwil� odesz�a, doby� ch�opak dwa talary i�odda� je babie na to... co najpilniej by�o potrzebne. Stara popatrzy�a nieufnie na pieni�dze, waha�a si� z�wzi�ciem ich, wreszcie schowa�a.
Staszek, prawie nie �egnaj�c si�, odjecha� precz.
Up�yn�o lat dwa. -
Salomon nie powr�ci� i�wszyscy byli tego przekonania, �e � jak si� wyra�ali szydersko, � do Gda�ska pop�yn��. M�wiono o�nim czasami, powrotu nikt si� nie spodziewa�...
Dworek po nim pozosta�y, do kt�rego nikt si� nie przypyta�, wcale teraz inaczej wygl�da�.
Trudno by�o uwierzy�, aby dziewczyna, prawie dziecko, z�ma�� pomoc� starej baby, takich cud�w mog�a dokaza�. Lecz, jest-to prawd�, niezaprzeczon�, �e cz�owiek zostawiony bez opieki, sam sobie, zmuszony my�le� i�pracowa�, dojrzewa pr�dzej, domy�la si� rzeczy wielu, uczy sam � s�owem, wyrabia w�sobie si�y, kt�rychby nie mia�, gdyby go los pie�ci� i�s�u�y� mu.
Mary� by�a osobliwszem dzieckiem, a�cho� na nie wygl�da�a jeszcze, bo tylko �e jej wzrostu du�o przyby�o, ale. chuda by�a i�niezgrabna, � dawa�a sobie rady jak stara.
Dosia oci�a�a nieco, lecz wielk� jej te� by�a pomoc�. We dwie z�opuszczonego dworku zrobi�y domek schludny, a�w�ogrodzie tak gospodarowa�y, i� pi�kniejszego w�B�otkowie nie znalaz�e�.
Drobiu hodowa�o si� mn�stwo i�bardzo szcz�liwie. Kur liczba uros�a do kilkudziesi�ciu, a�nawet dwie g�si obiecywa�y, chodz�c na skrawku ��ki w�dole ogrodu, �e i�one b�d� g�owami rodziny.
Roboty nie by�o tak wiele, by i�szy� i�prz��� i�po�czochy robi� wieczorami Mary� nie mia�a czasu. Czytywa�a te� na g�os z�ksi��ki nabo�nej Dosi, kt�ra, je�li si� nie zdrzemn�a, s�ucha�a.
Prosta kobieta, owa towarzyszka dziewcz�cia, wprawdzie mo�e zawczasu wtajemnicza�a j� w��ycie i�odkrywa�a strony jego mniej jasne, � lecz �e by�a uczciw� i�pobo�n� po swojemu, nie popsu�a w�niej tego, co od podkomorzynej z�Karol�wki wynios�a. W�ci�gu tych lat dwu razy ze sze�� zagl�da� tu Staszek.
Odwiedziny te jego by�y babie zrazu podejrzane; przyjmowa�a go nachmurzona i�dawa�a do zrozumienia, �e mog�yby si� obej�� bez nich. Cho� Mary� by�a dzieckiem, a�Staszek wyrostkiem, przyja�� ich braterska wydawa�a si� babie nie bardzo bezpieczn�.
Lecz Staszek bawi� kr�tko, a�pomaga� wiele, i�ile razy si� tu zjawi�, baba na chwil� ich samych nie zostawia�a.
P�s��wkami potem Mary� stara�a si� ostrzega� o�ba�atmutno�ci m�czyzn w�og�le; z�czego ona si� �mia�a serdecznie.
� To� on mi jak brat, m�wi�a starej, my si�; razem w�jednym dworze chowali. Czego ja si� mam obawia�??
Dosia milcza�a ju�.
W ci�gu tych lat dwu, pomocnik pisarza wprawi� si� do tej funkcyi, i�� otrzyma� miejsce znacznie dalej u�Borz�ckich. Nie tak mu �atwo teraz by�o zaje�d�a� do B�otkowa.. Zdawa�o si�, �e ju� Mary� mia�a spokojnie zosta� na swojem gospodarstwie, cho� ona sama �adnego prawa do niego sobie nie przyznawa�a, gdy okoliczno�� zasz�a, kt�ra nagle po�o�enie zmieni�a. Wiadomo jak u�nas w�kraju powolnie si� wie�ci rozchodz�, a�od miasteczka do miasteczka ni�eli dojdzie wiadomo��, kto tam zmar� lub o�eni� si�, up�ywaj� im cz�sto lata.
O rodzinie Bardzickiego w�B�otkowie nikt nie s�ysza�, on sam nigdy o�niej nie m�wi�. Wypadkiem �yd z�B�otkowa na jaki� jarmark pojechawszy do �omaz, o�szewcu kt�ry znik� opowiada�. W�tem z�k�ta wyrwa� si� kto�, jako jego brat stryjeczny, i�o�dworku zas�yszawszy, wnet si� zabra� go rewindykowa�.
I jednego dnia, ni z�tego ni z�owego zjawi� si� w�B�otkowie opas�y mieszczanin, z�papierami za nadr�, kt�ry si� wylegitymowa�, jako prawy spadkobierca.
Wszed�szy do dworku, dziewczynie, kt�r� tu zasta�, zapowiedzia� z�g�ry, �eby si� sobie wynosi�a gdzie chcia�a.
Mary�, kt�ra dawniej spodziewa�a si� tego, potem ubezpieczona pocz�a si� uwa�a� jakby pani� domu, przywi�za�a si� do chaty i�ogr�dka, o�ma�o z��alu i�rozpaczy nierozchorowa�a si�.
Bardzickiego z��omaz nawet proboszcz, kt�ry si� w�to wdawa�, uchodzi� nie m�g�: dziewczyny przyb��kanej ani zna�, ni o�niej wiedzie� nie chcia�. Z�najwi�ksz� trudno�ci� wymo�ono na nim, �e za prac� podj�t�, oko�o dworku pi��dziesi�t z�otych da� si� zgodzi�.
Wymaga� za�, aby natychmiast precz ust�pi�a.
Gdzie tu si� podzie� by�o?
Dziewcz� p�aka�o, radzi� sobie nie mog�c, gdy dnia jednego przys�ano po ni� na probostwo.
Tu zasta�a Mary� powa�n� matron�, rumian�, oty��, weso�ej twarzy. By�a to pani �owczyna Suzinowa.
Zna�a ona niegdy� dobrze podkomorzyn�, a�teraz opowiadanie proboszcza wzbudzi�o w�niej lito�� nad dziewcz�ciem.
Kaza�a sobie naprz�d opowiada� history� szewca i�szewcowej i�pobytu we dworku.
Roztropno�� dziewcz�cia wielce si� jej podoba�a.
� S�uchaj-�e, moje dziecko, odezwa�a si� do niej, je�eli chcesz statkowa�, a�pracowa� � u�mnie w�garderobie miejsce ci dam. Zobaczymy co umiesz... Odemnie ju� niejedna dobrze zam�� wysz�a; ty masz czas i�wykrzesa� si� i�nauczy�, bo tobie do tego jeszcze daleko.
Mary� za kolana j�, �cisn�a, p�acz�c. �owczyna trzeciego dnia obieca�a przys�a� furmank� po ni�.
Daleko stosunkowo gorzej by�o dla starty Dosi, kt�ra do szpitala przy ko�ciele powr�ci� musia�a, ale co si� nakl�a spadkobierc� z��omaz!! tem si� mog�a pocieszy�...
Obiecana furka przysz�a wistocie od p. Suzinowej, i�Mary� pojecha�a, p�acz�c, bo si� jej ba, rdzo z�dworkiem rozstawa� by�o bole�nie.
W par� tygodni potem � gdy ju� Bardzicki opas�y obj�� by� dziedzictwo i�rz�dzi� si� w�nim, poczynaj�c od tego, i� dach dranicami na nowo kry� kaza� � nadjecha� nieznajomy m�okos i�stan�� przed dworkiem.
Wyszed� �w opas�y, opryskliwie pytaj�c czego tu chcia�. Staszek � gdy� on to by� � zapyta� o�Mary�.
� Posz�a zk�d przysz�a! zawo�a� �omazki, z�y, �e jej pi��dziesi�t z�otych da� musia�.
Staszek te� niedobrym si� zrobi�, gdy pos�ysza� odpraw�. Od s�owa do s�owa, grubo si� powa�nili. Sko�czy�o si� na tem, �e mieszczanin zacz�� si� do konia z�pi�ciami przysuwa�, a�Staszek bat�g podni�s� do g�ry.
Do wojny jednak nie przysz�o i, z�daleka na siebie pociski rzucaj�c, rozstali si�; a�Staszek, kt�ry si� tu o�dziewcz�ciu nic dowiedzie� nie m�g�, dopiero od s�siad�w o�babie dosta� j�zyka, a�t� znalaz�szy w�szpitalu, od niej o�losie Marysi si� dopyta�. Dw�r pa�stwa �owczych zna� on z�opowiada�, bo s�siedztwo to by�o z�Jagminami.
Jak tu si� by�o mu dosta�?
Nie po drodze i�daleko, � musia� na inny czas od�o�y�.
Marysi pan B�g b�ogos�awi�, bo weselszego przytu�ku, po samotnie sp�dzonych dniach we dworku � nigdzieby pewnie nie znalaz�a.
�owczy sam, pani �owczyna, dwie panny �owczanki ludzie byli cho�by do rany przy�o�y�. Wszyscy oni hypokondryk�w i�melancholik�w nie cierpieli i�brzydzili si� nimi. �owczy �piewa� ca�y dzie�, �owczyna przez p� dnia si� �mia�a, panienki by�y trzpioty wesolutkie.
Trafi� si� go��, a�do panien doros�ych i�maj�tnych przyje�d�a�o kawaler�w mn�ztwo, przyjmowano serdecznie, �miano si� jeszcze g�o�niej zrywano do ta�ca... Niewiele im tam do tego potrzeba by�o. Kapela by�a domowa, bo kredencerz gra� na skrzypcach, a�na wsi mieli basetlist�.
�owczyna te� robot�, nie przeci��a�a nikogo, i�najcz�ciej, g�aszcz�c po g�owie, mawia�a: � Odpocznij bo sobie, moje dziecko. �adu wielkiego nie by�o, ale pobo�no�� serdeczna, dobroduszno�� wielka, dla ludzi �askawo�� � byle pos�pnych twarzy nie widzie� i�j�ku nie s�ysze�.
Wiejscy ludzie tak t� natur� pa�stwa znali, �e czasem zmuszali si� do p�aczu, bo nim wszystko by�o mo�na wyrobi�.
Je�eli si� co trafi�o niepomy�lnego, o�co na �wiecie nie trudno, trzeba by�o widzie� do jakich sofizmat�w rzuca� si� �owczy, jak przekonywaj�cych argument�w za�ywa�a jejmo��, aby strapienie conajpr�dzej odp�dzi�:
�B�g da� � B�g wzi��� �G�ow� muru nie przebijesz�. �Zbytnim smutkiem pana Boga obra�a� nie trzeba�... �owczy, cho� nie nadu�ywa� trunku, ale w�ostateczno�ci � i��dobry trunek na frasunek�, wywo�a�. Reasumowano w�ko�cu wszystko: � Nie gadajmy o�tem. I�nazajutrz dawne �ycie si� rozpoczyna�o.
�wi�ta, zapusty, kuligi, imieniny, urodziny, � rocznice wszelkie, obchodzono przy wielkim go�ci i�przyjaci� zje�dzie, a�cho� dom by� nie zbyt obszerny, miejsca nikomu, jad�a ni napoju nie zabrak�o.
�owczy nieprzyjaci� nie mia�, i�dlatego si� w�sprawy publiczne nie lubi� mi�sza�, aby nieprzyjaci� sobie nie robi�. Powo�aniem jego by�o godzi�, rozbraja�, zbli�a�, po�redniczy�, kompromisu �ci�ga�, i�obchodzi� potem solennie pakta trwa�ej przyja�ni.
W takim domu i�gardereba nie mog�a by� miejscem pokuty... �owczanki, je�li w�niej nie siedzia�y, to wbiega�y cz�sto, wnosz�c z�sob�, wesele i��piewki...
Panny by�y ho�e, rumiane silne, zdrowe � i�weso�e jak rodzice. Konkury i�konkurenci niezmiernie je bawili. �mia�y si� z�nich, i�mo�e dlatego konkury przed�u�a�y. Rodzice te� pewni, �e c�rki powydaj�, nie �pieszyli si� ich pozbywa�.
Mary�, nawyk�a do ciszy i�do ci�kiej pracy, w�pocz�tkach nie mog�a tego �ycia zrozumie�. Przestrasza�o j�, prawie. Dostatek by� wielki, sk�pstwa w�niczem, robocie folgowano.
Musia�o sobie dziewcz� przypomina� to, co niegdy� u�podkomorzynej widzia�o i�uczy�o si�. Sz�o to z��atwo�ci�. Pomimo wesela i�dostatku, Mary� prawie �a�owa�a swojego dworku i�ogr�dka. Nawyk�a by�a do samotno�ci i�ciszy, a�dla tych co si� z�niemi z�yli, staj�, si� one na�ogiem i�potrzeb�.
Kt� wie? mo�e i�ta my�l, �e Staszek nie b�dzie wiedzia� gdzie jej szuka�, albo i�nie b�dzie �mia� tu przyby�, przykr� by�a dziewcz�ciu. Cho� rzadko go widywa�a w�B�otkowie � ale zawsze mia�a nadziej�, �e si� zjawi.
Tu j� postrada�a prawie, wi�c t�skno jej by�o.
Mia�a do niego rodzaj przywi�zania, jakie si� rodzi mi�dzy lud�mi, kt�rych losy s� podobne i�kt�rzy sierotami b�d�c � na ca�ym �wiecie siebie tylko maj�.
Wiedzia�a, �e w�Staszku zawsze znajdzie opiekuna.
Nie prawili sobie nigdy �adnych serdeczno�ci, ni s�odyczy; ani jedno, ni drugie nie o�wiadcza�o si� z�przywi�zaniem, witali si� poprostu, �egnali kiwni�ciem g�owy; � ale Staszek my�la� o�niej jak o�siostrze, ona o�nim jakby o�kim� z�rodziny.
Staszek ju� dorasta�, w�s mu si� sypa� zacz��, i�� we dworze, w�kt�rym s�u�y�, na pokusy r�ne by� wystawiony.
Fraucymer samej pani by� liczny, bo si� w�haftach kocha�a i�trzyma�a do nich zawsze dziewcz�t kilka. Pisarz ze swego urz�du kwalifikowa� si� do umizg�w w�garderobie. Wsz�dzie si� to praktykowa�o. Rzucano okiem na przystojnego ch�opca, kt�ry si� u�miecha�, ale na prawd� do �adnej nie przysta�.
Wyrostek ten Mary�, jeszcze zawsze troch� dziecinnie i�kozowato wygl�daj�ca, wydawa�a mu si� czem� pi�kniejszem od innych. Prawda, �e przy ca�ej swej niezgrabno��i, Myszk�wna mia�a pewn� powag�, � jaki� wdzi�k dziewiczy, na kt�rym innym, trzpiotowatym dziewcz�tom zbywa�o.
Czuwanie nad Marysi� wyrobi�o w�nim jakby poczucie jakiego� obowi�zku...
� Ju�ci� ja jej tak porzuci� nie mog�, m�wi� sobie � bo to sierota mnie jednego ma, na ca�ym �wiecie... a�ja te� nikogo.
O tem co b�dzie dalej nie pomy�la� jeszcze � ale str�em i�opiekunem by� teraz zdawa�o mu si� koniecznem.
�eni� si� za� � ani mu do g�owy nie przychodzi�o jeszcze; � nie mia� nawet w�asnego konia, sukni ledwie dwie pary lepszych, grosza wcale. I�wiek te� by� nie potemu.
By�o to wi�c z�obu stron przywi�zanie szczeg�lne, na poz�r ch�odne, a�jednak wi�cej na wytrwanie stworzone ni� gwa�towniejsze nami�tno�ci.
Mary� ci�gle przemy�liwa�a, czy on te� si� dowie o�niej i�czy si� tu dostanie, � Staszek g�ow� �ama� jakby si� to wyrwa� i�zabiedz do Szerokiego Brodu. Bo i�przyby� tak do dworu, dla widzenia si�... nie wypada�o g�adko. Tymczasem Staszek, kt�remu si� dot�d wiod�o, po nied�ugim pobycie u�Borz�ckich � zosta� bez miejsca i�bez chleba.
Ekonom, od kt�rego zale�a�, mia� w�asnego krewniaka, kt�rego chcia� na to miejsce w�rubowa�. Podw�jnie mu to by�o potrzebnem, raz a�eby mu da� miejsce, powt�re �e krewny, zale��c od niego, nie przeszkadza�by mu w�gospodarstwie.
Staszek by� w�spe�nianiu obowi�zk�w �cis�y, a�gdy mia� s�uszno��, upiera� si� przy swojem. Ekonom dawa� mu do zrozumienia kilka razy, �e zbytnia w�rachunkach �cis�o�� by�a nie do rzeczy, a�tego on zrozumie� nie chcia�.
Zatem, � potrzeba go by�o wykurzy�. Ba�chacki, ekonom, by� starym s�ug�, Staszek nowo przyj�tym... �atwo wi�c przysz�o to i�owo znale�� przeciwko niemu, nagada�, uprzedzi�.
Przysz�o do k��tni otwartej z�Be�chackim; Staszek mia� s�uszno��, lecz zakl�� si� stary, �e albo on lub pisarz musi precz i��, a�p. Borz�cki naturalnie wola� odprawi� pisarza ni� szuka� ekonoma, kt�ryby mu dawnego nie zast�pi�.
P. Borz�cki rozumowa� bardzo logicznie, t�umacz�c si� z�tego przed �on�.
� Bo, widzisz, moja panno, Be�chacki kradnie to niema w�tpliwo�ci, ale ja wiem jak i�ile, a�dru � gi pocznie mnie oszukiwa� w�taki spos�b, �e i�skontrolowa� nie potrafi�. Lepiej wi�c m�okosa odprawi�.
Staszka tedy w�r�d roku wyp�dzono, a�m�ciwy ekonom postara� si� o�to, aby i��wiadectwo by�o jaknajgorsze, gratyfikacya jaknajmniejsza.
Ch�opak znienacka znalaz� si� bez miejsca, okrzyczanym w�okolicy za zuchwa�ego i�niezdolnego, z�kilku zaledwie talarami w�kieszeni; � pieszo... bez widoku �adnego na przysz�o��.
O pomieszczeniu si� w�s�siedztwie ani m�g� my�le�, bo Ba�chacki temu zapobiega�; i�� s�u�by szuka� dalej robi�o wra�enie z�e... Pyta� musieli wszyscy dlaczego tak daleko w�drowa� za chlebem.
Jakkolwiek po�o�enie by�o nadzwyczaj przykre � Staszek nie straci� otuchy i�nadziei, �e sobie da rad�. Musia� jednak na razie wyrzec si� odwiedzin w�Szerokim Brodzie, dla odwiedzenia Marysi, bo mu wstyd by�o stawi� si� przed ni�. pieszo i�jak �ebrak jaki.
By�o to na wiosn�, wi�c do podr�owania per pedes aposto