14432

Szczegóły
Tytuł 14432
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14432 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14432 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14432 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Frances Hodgson Burnet: Tajemnica dworu Storyham Fnmces HodgsonBurnettT^JJlSi? [MB^w STORNHAMprze�o�y�a Ewa O�wi�cimskanooas ORBIS. Tytu� orygina�uTHE SHUTTLEPrzek�ad i opracowanie literackieEwa O�wi�cimskaCopyright for the Polish edition andtranslationby Wydawnictwo Novus OrbisGda�sk 1995^WProjekt graficznyseriiProjekt ok�adki i stron tytu�owychGra�yna Grzebi�skaRedaktorEl�bieta W�siewskaRedaktor techniczny Krystyna ��czekWydanie i. Gda�sk1995ISBN 83-85560-34-3 yAkc. ^/^Sk�ad '^ff==i^ Gda�sk, tel. (0-58) 47-64-44DRUK lOPRAWAZak�ady Graficzne w Gda�skufax (058) 32-58-43Rodzina Vanderpoel�wLosy takich ameryka�skich rodzinjak Vanderpoelowie tworzy�yhistori� Stan�w Zjednoczonych. Pierwszy z Vanderpoel�w, Reuben,skupowa� sk�ry dzikich zwierz�t od okolicznych Indiana/stawiaj�c si�przytym niezwyk�� chytro�ci�i pomys�owo�ci�. Handlowa� zreszt�wszystkim, co da�o si�kupi� tanio, asprzeda� drogo. Po�lubi� c�rk�sk�pego sklepikarza, kt�ry w�a�nie wyemigrowa� z ma�ego miasteczkaw p�nocnej Anglii. Panna owa wzbudzi�a szczery podziwReubena,gdy w mro�ny, wietrzny dzie� na �rodku ulicy zdj�a halk�, byprzehandlowa�j� na b�yskotk� zdobi�c� pewn� Indiank�, zakt�r� innazn�w india�ska dama by�a sk�onnarozsta� si� z cennym futrem. Przysz�a pani Vanderpoel by�a r�wnie zachwycaj�ca jak jej m��. Wsp�lnymi si�ami zbili maj�tek, kt�ry p�tora wieku p�niej, skrz�tniepomna�any przez nast�pnepokolenia, stanowi� przedmiotpodziwuiplotek ca�ego Nowego Jorku. Pierwszy Vanderpoel przekaza� cnot� zach�anno�ci spadkobiercom. Sam niepotrafi� czyta� ani pisa�, lecz jego synposiad� ju� t�umiej�tno��, za� wnuk by� ca�kiem nie�le wykszta�conym d�entelmenem jak na cz�owieka, kt�ry zajmowa� si� wy��cznierobieniem pieni�dzy. W trzecim pokoleniu zmieni�si� nakorzy�� wygl�d, szczeg�lnieprzedstawicielek p�ci pi�knej rodziny. Czwarty Vanderpoelmia� jedyniedwie c�rki. Wychowa�y si� w zbudowanej za bajo�skie sumy rezydencji rodzinnej po�o�onej w eleganckiejdzielnicy Nowego Jorku. Gazetyprze�ciga�y si� w szczeg�ach, opisuj�c kosztownemeble i tkaniny,kt�rymi upi�kszono buduary i sypialnie panienek. Wanna panny Rozalii wykuta by�a z marmuru sprowadzonego a� zCarrary; do k�pieliu�ywa�a soli o zapachu bladoniebieskiego irysa florenckiego. Te orazinneszczeg�liki z �ycia panien Vanderpoel umila�y �ycie czytelnikomnowojorskichgazet. Kiedy Rozalia wkracza�awdziewi�tnast�wiosn�, do Nowego JorkuRozdzia� I. ^przyby� sir Nigel Anstruthers. By� jednymz tychangielskich arystokrat�w, dla kt�rych pobyt na ziemiojczystej sta� si� zbyt k�opotliwy,dlatego zapragn�� poszuka� szcz�cia gdzie indziej. Stare nazwisko,opowie�ci o zamkach i rezydencjach, w kt�rych bywa�, o polowaniachwjakich bra� udzia�, otoczy�yjego posta� romantyczn� mgie�k�. W owejepoce przeci�tny Amerykanin niezdawa� sobie zupe�nie sprawy ztego, i� owe zamki i rezydencje mia�y przypa�� wudzialestarszym braciom, arystokratyczna rodzina wcale nie kwapi�a si� do bli�szej znajomo�ciz t�umami ubogich krewnych, a sezon londy�ski, polowania i wy�cigi stanowi�y rozrywk� wy��cznie bogatych cz�onk�wfamilii. Sir Nigel nim jeszcze opu�ci� ojczyst� ziemi�, mia� wyj�tkowonieprzyjemn�rozmow�ze sw�cioteczn� babk�, �on� anglika�skiegobiskupa. Ulubionymzaj�ciem tejbardzo niesympatycznejdamy o grubo ciosanej twarzy, by�o wtr�canie si� w sprawy bli�nich. Ochryp�y g�osdodawa� jej uwagom zgry�liwo�ci. - Nie mampoj�cia, czego szukaszw Ameryce - zauwa�y�a kostycznie. -Nie sta� ci� nawet na zap�acenie krawca,atym bardziej napodr�edla przyjemno�ci. Nie zamierzamy, anim�jm��, ani ja,finansowa� ci� i mamynadziej�, �esi� tego po nas nie spodziewasz. Radzi�abym ci zatrzyma� si� w Nowym Jorku. S�ysza�am,�e c�rkikupc�w nowojorskich wprostociekaj� z�otem, a bardzo im pochlebiaj�alianse z nasz� sfer�. Zawsze mo�eszmimochodem zauwa�y�, �emasz w rodzinie markiz�. Nie musisz dodawa�, �e uwa�a�a twego ojcaza szubrawca, matk� zaawanturnic� i nigdy nawet niezosta�e�do niejzaproszony. Mo�esz r�wnie� przypadkowo wtr�ci� wrozmowie, �emasz wrodzinie biskupa. Pa�ac. nawet pa�ac biskupi. powinien naAmerykanach zrobi� wystarczaj�co silne wra�enie. Pewnie pomy�l�,�e to pa�ac kr�lewski - doda�a z pogardliwym �miechem. Sir Nigel poczerwienia� i spojrza� nani� w�ciek�ym wzrokiem. - Jak na dobrze urodzon� kobiet� -zauwa�y� p�niejw rozmowiez matk� - ciotkaMarianna jest najbardziej ordynarn�, star� bab�, jak�zdarzy�o mi si� spotka�. Zachowuje si� jak straganiarka. Uwaga ta by�aw pe�ni usprawiedliwiona, lecz nale�ydoda�, �e jegow�asne zachowanie nieby�olepsze, za� opogl�dach i moralno�citegopana mo�naby�o rzecto samo. Oczywi�cie Rozalia Vanderpoel niemia�ao tympoj�cia. By�a �adnym, rozpieszczonym,delikatnym stworzonkiem. Od dzieci�stwa66Iotacza�o j� uwielbienie, a ka�de �yczenie by�o natychmiast spe�niane. �wiat Rozalii wype�nialidobroduszni, hojni przyjaciele i krewni, kt�rzypodziwiali jej toalety i radowali si� dziewcz�cymi triumfami. Kiedywreszciezacz�a bywa�, sw�j pierwszy sezon sp�dzi�afruwaj�cz jednego balu nadrugi. Mia�a szczup�� figurk�, ma�ed�onie i stopy, tali�jak osa,a jasne w�osy delikatno�ci� przypomina�y puch. Nie by�a zbytm�dra, lecz �agodna iniewinna,wprost urzeka�adzieci�c� prostot�. W�adczy charakter sir Nigela ogromnie jej imponowa�, a on sam niezmiernie si� jej spodoba�. O�mioletnia siostra Bettina mia�a silniejszy charakteri nie tak podatn� na wp�ywynatur�. D�ugonoga,zmocno zarysowan�br�dk�,o szaroniebieskich, ocienionych czarnymirz�sami �lepkach, zwyk�aspogl�da� wszystkimprosto w oczy. Kszta�ci�a si� wniewiarygodniedrogiej szkole, gdzie pobiera�o nauk� grono r�wnie bogatych panienek. Od pierwszej chwili nie znosi�a sir Nigela, ab�d�c ameryka�skimdzieckiem nie zawaha�a si�przed wyra�eniem swej opinii. - Jest wstr�tny. Nienawidz� go. Zadziera tylko nosai jest zadowolony, �e si� go boisz. Nigel zna� dotychczastylkoangielskie dziewczynki, sp�dzaj�cedzieci�stwo z dala od rodzic�w i widywane od czasudo czasu naspacerach w towarzystwie guwernantek. Irytowa�a gosmarkula, kt�rawkracza�ado salonu, kiedy jej przysz�a na toochota i wtr�ca�a si�dorozmowydoros�ych. - Wy, ameryka�skie dzieciaki, jeste�cie zbyt zuchwa�e - o�wiadczy� kt�rego� razu,gdy Bettybez ogr�dek wypowiedzia�a swoje zdanie. -Gdyby� by�a moj� siostr� imieszka�a nadworze w Stornham,nosi�aby�fartuszeki siedzia�a wklasie ucz�c si� lekcji. Nikt niewidywa� mojej siostry, Emilii, gdy by�aw twoim wieku. - Aleja nie jestem pana siostr�, Emili�-odpali�abezczelnie Betty. -i prawd�m�wi�c, cieszy mnie to. Nigel poczerwienia� gwa�townie i za�mia� si� nieprzyjemnie. - My�l�, �e te� mog� sobie pogratulowa� z tego powodu -o�wiadczy� szyderczo. -Gdybym mia�a by� czyj�kolwiek siostr�-odpar�arozjuszonaBetty - to w ka�dym razie nie chcia�abymby� siostr� pana. - Betty, nieb�d� niegrzeczna -wtr�ci�a si�Rozalia z wymuszonym �miechem. -Przysz�a do ciebie Mina Thalberg. Id� si� zni�przywita�. KiedyBettina wymaszerowa�a z salonu z podniesion�g�ow�, Rozalia u�miechn�a si�pojednawczo. - Prosz� nie mie� jej tego zaz�e - rzek�a. -To naprawd�wspania�edziecko, ale bardzo szybko wpadaw z�o��. Za chwil� jejto minie. - Nikt bynie zni�s� czego� takiego wAnglii - zauwa�y� Nigel. -Ona jest piekielnie rozpuszczona. Kiedy Betty us�ysza�a o zar�czynachsiostry,przez chwil� milcza�awos�upieniu, po czymwybuchn�a p�aczem. -No wiesz, Betty! - wykrzykn�a Rozalia. -Jeste� najdziwniejszymstworzeniem, jakie w �yciu widzia�am. Bettinawytar�a gwa�townie oczy chusteczk�. - On ciebie skrzywdzi - powiedzia�a. -Zniszczyci�. Wiem to. Wola�abym sama umrze�. Po czym wypad�a jak burza z pokoju i nigdy wi�cejnie powiedzia�aani s�owa natentemat. Nie potrafi�a wyt�umaczy�swej niech�ci aniprzeczuwanych nieszcz��. Niepotrafi�a wyja�ni� tego nawet samejsobie. Rozdzia� IIBrak zrozumieniaChocia� Amerykanie og�lnie uwa�ani byli za ludzi interes�w,w pewnejfinansowej dziedziniesir Nigel Anstruthers musia� uzna� ichza wyj�tkowo t�pych. W doskonale oczywistej i prostej sprawie okre�lenia fortunyjak� dysponowa�ajego c�rka, Reuben Vanderpoelwydawa� si�wr�cz niedorozwini�ty. Zdawa� si� nie rozumie� sprawoczywistych. W ko�cu dobrzeurodzony m�czyzna nie przep�ywaAtlantyku i nie po�lubia c�rki nowojorskiego milionera, je�li niespodziewasi� osi�gn�� z tego powodu jakiego�zysku. WAngliisprawyte traktowano znacznie rozs�dniej. Maj�tek �ony, podobnie jakonasama, stanowi�w�asno�� m�a. Nigelw najmniejszym stopniu nie pragn�� mie� �ony inic bygo niezmusi�odo przedsi�wzi�cia tak desperackiegokroku, gdyby nieto, �epo prostu musia� wten czyinnyspos�b zdoby� pieni�dze. On i matkaod lat �yliz trudem wi���c koniec z ko�cem. LadyAnstruthers mieszka�a w wiejskiej posiad�o�ci, sk�pi�c sobie wszystkiego, lecz wobec�wiata prezentowa�anieugi�te stanowisko. By�a wystarczaj�co niesympatyczna, byw kr�tkim czasie ograniczy�znajomo�ci doniezb�dnego minimum. Raz do roku sk�adali jej wizyt� pastorz �on�, czykt�ry� z s�siad�w, ale toby�o wszystko. Krawcowa przerabia�aw niesko�czono�� jej stare suknie. Lady Anstruthers uwa�a�a, �e z racjiurodzenia przys�ugujejej prawo bycia aroganck� i nieuprzejm�. i oczywi�cie, niewiele os�b uwa�a�a za r�wne sobie. Chocia� sk�pi�a sobie wszystkiego, sirNigel musia� odpowiedniopokaza� si�w Londynie. Przez kilka latzapraszano go do dom�w i napolowania, lecz po pewnymczasie zaproszenia przesta�y nadchodzi�i m�ody cz�owiek zosta� zapomniany. W�wczas wynio�le traktowaniprzezniegokupcy zacz�li upomina� si� o nie zap�acone rachunki. W klubienikt si�nie cieszy� na jego widok,a raczejwygl�da�ona to,i� inni cz�onkowie go unikali. Sytuacja w StornhamCourt by�a r�wnieprzygn�biaj�ca. Lady Anstruthers przedstawia�a j� bez ogr�dek, gdyczasami okoliczno�ci zmusza�y synadoz�o�enia wizyty w rodzinnejposiad�o�ci. Nie mieli grosza, dzier�awcy uciekaliz wal�cych si� cha�up, pensje s�u��cych i rachunki nie op�acane by�y od lat. - Przedstawiasz sytuacj� tak,�e gorzejnie mo�na- warcza�Nigel ponuro. -Po prostu podaj� fakty - odpowiada�a ze zgry�liwym spokojem. M�czyzna,kt�ry nie ma zaco utrzyma� swej posiad�o�ci, zap�aci�krawca, czynszuza mieszkaniew Londynie, doprowadzony jest doostateczno�ci. Nigel Anstruthers po�yczy�nieco grosza, przyby� doNowego Jorku i zacz�� si� zaleca� do g�upiutkiej Rozalii Vanderpoel. Lecz sardoniczna uciecha przeradza�a si�w oburzon� irytacj�,w miar� jakprzekonywa� si�, i� w kwestii ma��e�stwa Amerykanienaiwnie s�dz�, �e strony zainteresowane kieruj� si� g��wnie uczuciem. M�czyzna �eni si� wy��cznie z mi�o�ci, adelikatno�� nie pozwala mupyta� rodzic�w ukochanej,jakieodszkodowanie zamierzaj�mu wr�czy� za utrat� wolno�ci. Milionerzy niechcieli finansowa�swych zi�ci�w, a ichc�rki nie pojmowa�y,�e m�czyzna powinien by�sowicie op�acony za pe�nienie obowi�zk�w m�a. Je�eli bogaci ojcowieasygnowali jakie� fundusze,przekazywali je bezpo�rednioc�rkom, kt�re dysponowa�y nimiwedle swejwoli. Oczywi�cie w tym. ostatnimprzypadku sir Nigel uparcie dowodzi�, i� wola �onywinnazgadza� si� z wol�m�a. Tym niemniej powolistawa�osi�dla�oczywiste,�e nie wszystko p�jdzie tak, jakto sobie obmy�li�, kiedyzacz�� stara� si� o r�k� r�anolicej, lalkowatej Rozalii. Gdyby za��da�od przysz�ego te�cia zabezpieczenia finansowego, wzbudzi�by tylkojego podejrzliwo��. A wcale nie pragn��, by ktokolwiek przygl�da� si�jego przesz�o�ci, czy to pod k�tem finans�w, czy te� stylubycia. Mia�do�� nieprzyjaci�,kt�rzy z rado�ci� udzieliliby o nim informacji,a lepiej, abypozosta�y one w cieniu. Zawsze znajd� si� ludzie gotowiwtyka� nos w nie swoje sprawy. - i uwa�aj�,�e jestem doszale�stwa zakochany w tej wdzi�cz�cejsi�, ameryka�skiej dzierlatce! Dowszystkich diab��w! - parskn�� pogardliwym �miechem bardzo przypominaj�cym d�wi�k, kt�ry wyrwa�si� zust jego ciotki pod koniec ich ostatniejrozmowy. Kiedy jednak powr�ci� do hotelu,z zimn�krwi� przemy�la�ca��spraw� odpocz�tku. Wszystko musi . by� za�atwionejak najpr�dzej. Nietrudno b�dzie mu p�niej pokierowa� nie�mia�� dziewczyn�, takjak zechce. Od pocz�tku ichznajomo�ci Rozalia uznawa�a jegowy�szo��. Rumieni�a si� ze wstydu, ilekro� zwr�ci� uwag� na pope�nionyprzez ni� b��d. M�g� j� wka�dej chwili zmrozi� idoprowadzi� dorozpaczy wynios�ym milczeniem. Kiedy ju� b�dzie �onaty, z �atwo�ci�zdo�a urz�dzi� wszystko po swojej my�li, wjedynie s�uszny spos�b. Gdyby�eni� si� zm�drzejsz�kobiet�, trudniej by�obymu j� ujarzmi�. Rozali� wystarczy�o zaskoczy� lub wystraszy� oskar�eniami,szyderstwemczy pos�pn� min�i ju� by�a tak oszo�omiona, �e nic niepojmowa�a. W ko�cumo�e si� to wszystko sko�czy lepiej ni� przypuszcza�. Pomy�le� tylko,co by by�o, gdyby toBettina, a nie Rozalia by�ana wydaniu! W pe�ni doceniaj�c szcz�cie, i�nie stara si�o Bettin�,pow�drowa� dalej w ponurej zadumie. Rozdzia�IIIM�oda Lady AnstruthersWeselu m�odejpary towarzyszy� niewiarygodny rozg�os. PannaVanderpoel sprawi�a sobie przer�ne wspania�estroje, a klejnoty kupi�a u Tiffany'ego. Niezliczone kufry z wypraw� p�yn�y wrazz ni�przezAtlantyk. Gdy statek odbija� od nabrze�a, zdawa�o si� onobarwnym, ukwieconym ogrodem,bodo ostatniego miejscawype�nia�aje rodzina,przyjaciele i znajomi, przybyli by j� po�egna�. �miej�c si�i machaj�cchusteczkami �yczyli jej szcz�cia. Sir Nigel sta� u boku Rozalii, bardzo niezadowolony z tego rozgardiaszu. - Jaki� piekielny ha�as robi� ci Amerykanie - zauwa�y�, nim jeszcze oddalilisi�na tyle, bynikt ich nie us�ysza�. -Naprawd� odpoczn�,kiedy wreszcie znajd� si� w kraju,w kt�rym kobiety nie �miej�si� takg�o�no. M�oda lady Anstruthers mia�a sporo okazji poznania prawdziwegocharakteru m�a, jeszcze zanim dop�yn�lido Anglii. Kt�rego� dnia spoczywa�a na le�aku, a Nigel spacerowa� po pok�adzie z wyrazem niepoj�tej dlaniej, pochmurnej urazy na twarzy. Biedna dziewczyna nie by�ado�� m�dra,by zostawi� go w spokoju. - Co si� sta�o, kochanie? -spyta�awsuwaj�c ma�� r�czk�w jegod�o�. Lecz wiedzia�a, �epost�pi�a nietaktownie, gdy odburkn�� ch�odno. - Nic. -Chyba jeste� nieszcz�liwy. Czasami wydajesz si� taki. takiinny. - Mam swoje powody dozmartwie� - odpar� sztywno, najwyra�niejdaj�c jej do zrozumienia, �e pozwalasobie na zbyt wiele. W�a�niebowiem bezzachwytu rozwa�a� swoj� obecn�sytuacj�. Oto zwali�sobie na g�ow� k�opot w postaci ameryka�skiej �ony i powraca� dokraju bez �adnej korzy�ci, jak�mu toma��e�stwo powinno przynie��. Rozalia posiada�a co prawda maj�tek, leczon nie mia� nad nim�adnej11. kontroli. Nie dopu�ci�by dotego, gdyby nie znajdowa� si� w taktrudnejsytuacji finansowej,ale nie m�g� sobie pozwoli� na ��dania. Oczywi�cie lepiejby�o mie� maj�tn�, g�upi�,�agodn� i bezwoln� �on�,ni� �y�bez groszaprzyduszy, i pouszy w d�ugach. Irytowa�o go jednakniewymownie, gdyRozalia nie pojmowa�a, i� jedynie naturalnym i s�usznym rozwi�zaniemtej sytuacji by�oby powierzenie maj�tku m�owi. Wielokrotniepr�bowa� t� spraw� odpowiedniona�wietli�, lecz dos�owniepl�ta� si� w s�owach, gdy nic nie pojmuj�c patrzy�a naniegozaniepokojonymi, naiwnymi,niebieskimi oczami. Rozalia by�azdumiona,�enie zachwyca� si� jej wytwornymi toaletami. - Kobiety ameryka�skie wiecznie si� przebieraj� i za wiele my�l�o szmatkach- zauwa�y� sympatyczniezaraz na pocz�tku podr�y. -Wyrzucasz na stroje wi�cej, ni� towypada dobrze urodzonejdamie. - Och, Nigel! -zawo�a�a przygn�biona. - Przykromi, ale to prawda -doda� wynio�le. Siedzia�aw�a�niew luksusowej kabinie, okryta szlafroczkiem obszytym kaskadami koroneki haftowanych wst��ek, a Hanna, jej wierna pokoj�wka czesa�a d�ugie w�osy swej pani szczotk� z monogramemwysadzanym klejnotami. Rozalia wygl�da�anaprawd� uroczo. LeczNigel Anstruthers niezamierza� jej tego przyzna�. Wci�gn�� g��bokopowietrze i zauwa�y� zobrzydzeniem. - Te perfumy dos�ownie mniedusz�. Wtakich sprawach kobietapowinna by�bardziej dyskretna. - Och, Nigel! -zawo�a�a poruszona Rozalia. -Hanno, zawo�ajstewarda, �eby otworzy� okno. Czy naprawd� s� tak silne? - dopytywa�asi�niespokojnie, gdy Hannawysz�a. -To okropne. Aleto tylkoirys florencki. Nie wiedzia�am,�e Hanna zapakowa�a saszetki z perfumami dokufr�w. - Moja droga Rozalio - zauwa�y� Nigel jednymruchem r�kiwskazuj�c zar�wno j� jak i kufry. -Po prostutowszystkojest zbyt krzykliwe. - Wszystko. co? - nie mog�a z�apa�tchu Rozalia. - Tekoronki, kokardki, z�ote przybory toaletowe i flakony perfumwysadzaneklejnotami. -Przecie� to. to prezenty �lubne. OdTiffany'ego. Wszyscy uwa�ali, �e s��liczne. 12- Pasuj�do toaletki Francuzki z p�wiatka. Czuj� si�, jakbymtrafi� do apartamentu jakiej�francuskiejsubretki. Rozalia zaczerwieni�a si�,po czym wybuchn�a p�aczem. Usi�owa�a to jednak ukry�, gdy� w�a�nie wr�ci�a Hanna. Pochyli�ag�ow�i ukradkiem ociera�a oczy, podczas gdy pokoj�wka ko�czy�a jej toalet�. Mo�e Nigel powinien o�eni�si� z kim� m�drzejszymod niej. Mo�ego ju�znudzi�a. Ilekro� dochodzi�a do tego punktu wrozmy�laniach,�zy za�miewa�y jej wzrok iogarnia�a j� fala t�sknoty za domem. Czasamizm�czona p�aczem usypia�a. Nim dobili do brzeg�w Anglii by�a ju� tak rozstrojonaudawaniem,�e nic si�nie zmieni�o, i� z trudem nad sob� panowa�a. Lecz noweprze�ycia londy�skie sprawi�y, �e poczu�a si� lepiej, anawetmia�anadziej�, i�jejobawy s� tylko wytworem wyobra�ni. Ten nawr�tnadziei uczyni� j� na powr�t beztrosk� iradosn�. Niemog�a si� powstrzyma� od okrzyk�w zachwytu, gdy jechali powozem ulicami Londynu. Nie zdawa�a sobie sprawyz tego, i� jej niewinna nieznajomo��wszystkiego, co on zna� od dzieci�stwa;okrzyki podziwu, ilekro� mijalijaki� pomnik, sprawia�y, i� czu� si�, jakby zabra�na przeja�d�k� pokoj�wk�. Zanim udalisi� doStornhamCourt,sp�dzili kilka dni w Londynie. Sir Nigel nie zamierza� objawia� swej obecno�ci �wiatu, lecz fatalnymzbiegiem okoliczno�ci niekt�rzy jego wierzyciele odkryli, i� przyby� doojczyzny i to zameryka�sk� �on�. Towystarczy�o, by uznali, i� nadesz�aw�a�ciwachwila, aby przes�a� mu nie zap�acone rachunki. W tejkwestii podzielali oni bowiem proste rozumowanieNigela; nie�wiadomi,i� mo�na by je uzna� za grubia�skie. M�czyzna pogr��ony pouszy w d�ugach z ca�� pewno�ci� mia� nadziej�, i� jego wierzycielisp�aci m�oda dama, kt�r� po�lubi�. Z ka�d� poczt� nap�ywa�y liczne rachunki, czasami z za��czonymlistema czasami zdecydowany przedstawiciel firmy domaga� si� pos�uchania, co niezmiernieirytowa�o Nigela. Zczasemzapewnezdo�aodpowiednio wytresowa�Rozali�,bypoj�a, naczym polegaj� jejobowi�zki, ale potrzebowa�na to czasu. By�a takprostodusznie g�upia,�e wprost wychodzi� z siebie w�ciek�y na los,kt�ryzmusi� godotegoma��e�stwa. Prawd�m�wi�c Rozalianigdy dot�d nie zetkn�a si� zczym�takimjak niezap�acony rachunek. C�rkiReubenaVanderpoela nigdy niemia�y do czynieniaz rozz�oszczonymi kupcami. Kiedy przybywa�y do. ,sklep�w, witano je znieukrywanym zachwytem. Najmniejszeich �yczenie by�o natychmiast spe�niane, a wszystko, czymsklep dysponowa�, by�odo wgl�du. Mog�y kupi�, cochcia�y iza ile chcia�y. GdybyNigel by� mi�ym, m�odym, kochaj�cymm�em i wyzna� �onieprawd�, rzuci�aby mu si� na szyj� i b�aga�a, by wzi�� jej pieni�dze nazaspokojenie wierzycieli. Napisa�abynatychmiastdo ojca i o wi�cej,gdybyokaza�o si� to konieczne, wiedz�c, i�byjejnie odm�wi�. LeczNigel kocha� tylko w�asn� osob� i nie zamierza� �oniewyja�ni�, �eoszuka� j�z czystej pr�no�ci, �e jegopozycja i maj�tek nic nieznacz� i wrzeczywisto�ci jest n�dzarzem ton�cym w d�ugach. Chcia�,bypieni�dze wr�czono mu jakonale�n� da�, kt�r� by�by �askawprzyj��. W ko�cu po co si� �eni�? Brak zrozumienia tej oczywistejprawdy przez Rozali� tylko podnieca� jego w�ciek�o��. Biedna Rozalia wzoremnowo przyby�ych Amerykanek rado�niew�drowa�a odsklepu do sklepu, sprawiaj�c sobiecoraz to nowetoalety, atak�e kupuj�c�wiecide�ka i prezenty dla przyjaci� i rodziny. Ilekro� dostarczano do hotelu nowe zakupy, Nigel wpada� w corazwi�ksz�z�o��. �e te� ta g�upia kobieta robi�a, co chcia�a ze swymi pieni�dzmi, a onnie m�g�jej tegozakaza�! - Wydajesz mn�stwo pieni�dzy - zauwa�y� oskar�ycielskim tonemkt�rego� ranka. Rozalia zerkn�a znad koronkowej falbanki, kt�r� jej w�a�nie dostarczono inerwowo si�roze�mia�a,niepewna, czy zdo�a go tymu�agodzi�. - Naprawd�? Chyba wszyscy Amerykanie wydaj�mn�stwo pieni�dzy. - Twoje pieni�dze winny znajdowa� si� wodpowiednich r�kachi by� w�a�ciwie wykorzystywane - doda� z ch�odn� precyzj�. -Gdyby�by�a Angielk�,twoim maj�tkiem zarz�dza�by m��. - Naprawd�? Prostoduszna,�agodna t�pota �ony doprowadza�a godo ob��du. Spojrza�a mu w oczy z zak�opotaniem. - Ale takchybanie post�puj�m�czy�ni w Ameryce. Aprzynajmniej mili m�czy�ni. S�ysza�am, �eczasami m�� pozostaje na utrzymaniu �ony, cho�m�g�by pracowa�,ale to zdarzasi� bardzorzadko iwszyscy nim pogardzaj�. Oczywi�cie,gdy m�� zachoruje, w�wczasnie odm�wi przyj�cia pieni�dzy odkogo�, kto go kocha ipragniemu pom�c. 14- Pragnie mupom�c - powt�rzy�szyderczosir Nigel mi�dzyjednym a drugim zaci�gni�ciem si�dymem cygara. - Kobieta bynajmniej nie "pomaga" m�owi, gdy przekazuje mu sw�jmaj�tek. Spe�niatylko sw�jobowi�zek istawia si� naw�a�ciwym miejscu w stosunkudo niego. Prawo dawno ustali�o te sprawy. - Naprawd�? -wyj�ka�a Rozalia. Czu�a, �eznowu go obrazi�a. Nast�pnegodniawyje�d�ali do Stornham Court. Sir Nigel pogr��ony by� w grobowym nastroju. Czyta� "Timesa" i nie zwraca� najmniejszej uwagi na �on�. Podczas postojupoci�gu wysiad� na chwil�,odwiedzi� bufet na stacji, po czym usadowi�si� w wagonie do drzemki,Nie wygl�da� bynajmniej poci�gaj�co. Jego twarz o ci�kich rysachpoczerwienia�a na skutek kilku po�pieszniewypitychkieliszk�w whiskyz wod� sodow�. T�sknota za domemogarn�a Rozali� z tak� si��, �e nie zmru�y�aoka poprzedniej nocy. Obudzi�asi�nieszcz�liwa,zdenerwowana, �em�� zapewne zauwa�y jej stan, a z pewno�ci�nie pragnie,by takzaprezentowa�a si� w Stornham Court. Cudowny,zielony krajobrazrozpo�ciera� si�z okien wagonui Rozaliaczu�a,�ea�d�awi j� my�l,jak by�abyszcz�liwa, gdyby nie strach i przygn�bienie. Oby mog�asi� tylko obudzi� z tego koszmaru! Leczto nie by� sen,a naprzeciw niej siedzia� on. �cisn�a ma�e,dr��ced�onie. Szcz�liwe, beztroskie lata odesz�yna zawsze. To nieRozalia Vanderpoel przyciska�a blad� twarzyczk� doszyby, spogl�daj�cna znikaj�ce drzewa, to �onaNigela Anstruthersa. Spojrza�a ukradkiem na m�a i z po�piechemodwr�ci�a wzrok. Kochany Nowy Jorkby� oddalonyo tysi�ce mil, a Nigelby� przera�liwie blisko. i wygl�da�ohydnie. Nie zauwa�y�a dot�d,�e jego rysy s� tak toporne, sk�ragruba i szorstka, a wyraz twarzyzdradza tyle z�o�ci. Wkr�tce poci�gzatrzyma�si� na wiejskiej,obro�ni�tej dzikimir�ami stacyjcew Stornham Court, gdzie wmalutkim ogr�dku ros�yr�eililie. Dobroduszny i rumiany zawiadowca obna�y� g�ow� i po�pieszy� otworzy� drzwiczki wagonu. Ogromnie spodoba� si�Rozalii. Z u�miechem odpowiedzia�a na uk�on, a tak�e pozdrowi�a jego�on�i,c�reczki dygaj�ce przy furtce ogr�dka. Zerkn�a naNigela, by sprawdzi�, czy pochwalajej zachowanie. Na twarzym�a nie by�o u�miechu. Zawiadowca, kt�ryzna� go oddziecka, pozwoli� sobie na pe�ne szacunku powitanie. 15.- Je�li wolno mitopowiedzie�,jestem szcz�liwy widz�cja�niepana ija�nie pani� w domu -powiedzia�. Sir Nigel odpowiedzia� pomrukiem, unosz�cr�k� napowitanie. - Jak si�masz, Wells -odpar� i podszed� do lokaja stoj�cego przypowozieze StornhamCourt. Pozostawiona samej sobie m�odaLady Anstruthers b�agalnieu�miechn�a si�do�yczliwego cz�owieka. Ju�, ju� otworzy�austa, bypowiedzie� co� mi�ego, lecz a� podskoczy�a s�ysz�c, jak Nigel besztastangreta. - Diabelnie z�a decyzja, �eby wzi�� co� takiego - us�ysza�a. -i zawsze tak zwami jest. Podesz�ado powozu speszona niewiedz�, czy czynidobrze, czy�le. Nie nauczy�a si�jeszcze, �e kiedy m��by� w z�ym humorze,cokolwiek byuczyni�a,oka�e si� niew�a�ciwe. Przys�ana kareta nie by�aaninowa,ani elegancka. Nigel wpad�w furi�,poniewa� pow�z nie by� do�� obszerny, by zabra�ca�y baga�. - Bardzo przepraszam, ja�niepanie- t�umaczy� si� zdenerwowany stangret, raz po razunosz�c d�o� do czapki. -Bardzo mi przykro. W drugim powozie p�k�y spr�yny imy�la�em. -My�la�e�! - przerwa� mu w�cieklesir Nigel. -Nie masz prawamy�le�,do diab�a! Niktci nie p�aci za my�lenie, tylko za prac�. Wszystkie baga�epowinny zosta� zabrane. gdzie jest twoja pokoj�wka? - zwr�ci� si� znienacka do �ony. Rozalia spojrza�a w stron�s�u��cej, kt�ra wychodzi�a z poczekalni. - Hanno- zawo�a�anie�mia�o. -Rzu� teprzekl�te pakunki - rozkaza�pokoj�wce sir Nigel-i poka� Jamesowi, kt�rez baga�y ja�niepanipotrzebuje tego wieczoru. Tylkoszybko, i nie wybierz p� tuzina, bo tyle si� nie zmie�ci. Hanna zdawa�a si� wystraszona. Niktjej dot�dtak nie traktowa�. Z�o�y�aniesione pakunki w powozie i po�pieszy�aza lokajem do stertybaga�u. Nigel dalej piekli� si�nastangreta. Spr�yny powozu niemia�yprawa p�kn�� akurat wtedy, kiedy spodziewano si� przybycia pana. Jego w�ciek�o��tylko podnieci�y nie�mia�e t�umaczenia stangreta,kt�rymi usi�owa� ukry� fakt, i� w Stornham Court wszystko by�ow mniejszym lub wi�kszym stopniu zniszczone. Wreszcie jednak m�czyzna na ko�le pochyli� si� i powiedzia� przyciszonym g�osem. - Pow�z by� niedo u�ytku od dawna,ja�nie panie. Naprawaby�aby droga, a ja�nie pani my�la�a, �e lepiej b�dzie. 16Sir Nigel poblad�. - Zamknijsi� - rozkaza�kr�tko. Stangret poczerwienia�, uni�s� d�o�do czapki, zagryz�wargi i usiad�sztywno. Speszonyzawiadowca chy�kiem si� oddali� udaj�c, �e nic nies�yszy. Lecz Rozalia wiedzia�a, �es�ysza� wszystko, podobnie jakpozostali pasa�erowie poci�gu,wsiadaj�cy do swych dwuk�ek. Awantura trwa�a dalej. Nikt niezwraca�na Rozali� najmniejszejuwagi. - Och, nie przejmuj si� tym,Nigel - spr�bowa�a si� wtr�ci�. -Przecie�to nie maznaczenia. Nigel obr�ci� si� do niej z wyrazemwynios�ego oburzenia na twarzy. - Je�li pozwolisz, uznam,�eto jednak ma znaczenie - rzek�. -Diabelnie istotneznaczenie. B�d� takdobra i zajmij swojemiejscewpowozie. Podszed� do powozu i niezbyt grzecznie pom�g� jejwsi���. Usiad�aztrudem �api�c oddech. Przem�wi� do niej, jakby by�a s�u��c�,kt�ranazbyt wielesobie pozwoli�a. Wreszcie sko�czy�tyrad�,usiad� w powozie, po czymzwr�ci� si�do �ony wynio�le. - Je�li mog� ci� prosi� na przysz�o��, b�d�takuprzejma iniewtr�caj si�, kiedy udzielam nagany s�u�bie - zauwa�y�. -Nie zamierza�amsi� wtr�ca� - przeprosi�a Rozalia z dr�eniemw g�osie. - Nie mam poj�cia, co zamierza�a�. Wiemnatomiast, cozrobi�a�- brzmia�a odpowied�. - Wy, kobiety ameryka�skie, bardzo lubiciewtyka�nosw nie swoje sprawy. Anglik potrafimy�le�bez pomocy�ony. W jej oczach pojawi�y si� �zy. -i sko�cz z tymi histeriami - zauwa�y� czule. -Nie mamochotyprzedstawi� ci�matce zalan� �zami. Otar�a po�piesznie oczy iprzez chwil� siedzia�a w k�cie powozumilcz�c. On mia� racj�. Nie powinna si� przejmowa� drobiazgami. Musiwygl�da� pogodnie. Odzyska�a r�wnowag� i spr�bowa�a raz jeszcze. - Angielska wie� jesttaka pi�kna- zauwa�y�a, kiedy by�aju�pewna, �e jejg�os nie zadr�y. -i tak mi si� podobaj� �ywop�otyite�liczne, ma�e, kryte czerwon�dach�wk� chatki. nie (odpowiedzia�, tylkospogl�da� przed siebie pogardliwie, i"- 'i. -Krajobraz jest tak malowniczy i tak niepodobny do ameryka�skiego, nie? - m�wi�a dalej. Odwr�ci�powoli g�ow�,jakby pozwoli�a sobie przeszkodzi� muw rozmy�laniach. -Co? - wycedzi�. Tegoby�o za wiele. Odwaga j� opu�ci�a. - Powiedzia�am tylko, �e te chatki s� bardzo�adne-zaj�kn�asi�niepewnie. -i �e niczego takiegoniema w Ameryce. - A sko�czy�a� sw� uwag� dodaj�c "nie" - zni�y� si� do jej poziomu ma��onek. -Nie ma takiego zwrotuw j�zykuangielskim. Prosz�ci�, aby�by�a takmi�a i wy��czy�a z konwersacji wszelkie amerykanizmy, gdy przebywasz wtowarzystwie os�b dobrze urodzonych. To niewypada. - Nie zauwa�y�am, �e tak powiedzia�am -odpar�a Rozalias�abymg�osem. -i w tym problem-odpar�. - Tynie zauwa�y�a�, ale ludziewykszta�ceni zauwa��. Wjechali do nast�pnej wioski. Poro�ni�tatraw� drogawi�a si�w�r�d pokrytych czerwon� dach�wk� chatek. Zacz�y bi� dzwony,a naich d�wi�k z chatek wyszli wie�niacy. M�czy�ni dotykali d�oni�czapek, dzieci dyga�y. Sir Nigelzdoby� si� na tyle, by si� wyprostowa�i odpowiedzie� na powitania sztywnym, p�-wojskowym uk�onem. Rozalia spojrza�a na� pytaj�co. - Czy oni. czy ja mam te�? - wyj�ka�a. -Odpowiedz uprzejmiena ich powitania - pouczy� j� Nigel, jakbyby�a dzieckiem. - Taki jest obyczaj. K�ania�a si�wi�c pr�buj�c zdoby� si�nau�miech. Wjechaliw starodrzew wspania�egoparku, gdzie poros�e paprociami doliny przechodzi�y wszerokie po�acie murawy. Rozleg�y,starydw�rz ceg�y mia� wielewie�yczek i facjatek i wygl�da� r�wnie malowniczo. Rozalia jeszcze niewiedzia�a, �e tego rodzajubudowle s�uosobieniem pi�kna od zewn�trz, leczniewygody i ruiny odwewn�trz. Wal�ce si� kominy i pokruszone dach�wki, po kt�rych wspina si�bluszcz, stanowi� uczt� litylko dla romantycznejduszy. Dr��cai niepewna wysiad�a z karety. Przyt�oczy�a j�niez�omnamina lokaja, kt�rypotraktowa� j�,jakby by�a paczk� i totak�, kt�rejodniesienie nie wchodzi w zakres jego obowi�zk�w. Wesz�a po18kamiennych schodach i przekroczywszy ponury pr�g zobaczy�a wielki,obdrapanyhali. Stali tamustawieniw szeregu pozostali s�u��cy. Z pokoju przyleg�egodo halluwysz�a stara, szpetna dama. Trzyma�asi� bardzo sztywno, leczowa postawa, kt�ra w zamierzeniumia�aby� majestatyczna, by�a tylko nieprzyjazna. Mia�a obwis�y podbr�dek i dziwnie przypomina�a Nigela. Przypomina�a go r�wnie�niezadowolonym wyrazem twarzy. By�a to wdowa, lady Anstruthers. Odpocz�tku przeciwstawia�a si� pomys�owi wzi�cia za �on� Amerykanki,chocia� z drugiej stronyzamierza�a w pe�ni wykorzysta� wszelkie praktyczne korzy�ci, jakieby si� dzi�ki temu nadarzy�y. - A wi�c, Nigel - powiedzia�a niskim g�osem. -Jeste�nareszcie. By� to niew�tpliwie fakt nie do zaprzeczenia. Wystawi�a policzekdopoca�unku,aponiewa� to samouczyni� syn, ich powitania nieda�obysi� okre�li� jako wylewnego. - Czy to jest twoja �ona? -spyta�apodaj�c Rozalii ko�cist� r�k�. Poniewa� nie zaprzeczy�z oburzeniem, doda�a:- Jak si� masz? Rozalia wymrucza�a odpowied�, staraj�c si� nie zwraca� uwagi na�ci�ni�te gard�o. Lecz zbyt d�ugo trzyma�a sw�rozpacz nawodzy. Awantura na stacji, pe�neurazy uwagim�a dzwony we wsi, kt�reprzypomnia�y jej ostatni,szcz�liwy dzie� w domu iwreszcie topowitaniematki i syna. dw�ch lodowatych, odra�aj�cychistot, kt�re z niech�ci� potar�y si� policzkami. to wszystko doprowadzi�o j� doatakuhisterii. Wybuchn�a dzikim �miechem. - Och! -krzykn�aprzera�ona czuj�c, �e traci panowanie nadsob�. - Och! Jak.jak. Po czym zauwa�aj�c w�ciek�o�� Nigela,z�e oczy jego matki i zdumionespojrzenia s�u��cych, rzuci�asi� naszyj� pokoj�wce iwybuchn�a �kaniem. - Zabierz mnie st�d! -p�aka�a. -Och, zabierzmnie, Hanno! Och,mamo. mamo! - Zaprowad� sw� pani� na g�r�do jej pokoju i spryskaj twarzwod� - rozkaza�sirNigel. -Id�cie do siebie - rzuci� s�u��cym. i kiedynow�Lady Anstruthersna wp� prowadzono, na wp� wleczonoposchodach, uj�� matk� za�okie�, wprowadzi� do przyleg�egopokoju izamkn�� za sob� drzwi. Tam dopiero spojrzeli sobie woczydysz�c z w�ciek�o�ci. Pierwszaprzem�wi�a matka, ajej g�os i wygl�d wyra�a�y szyderstwo,19. niech�� i zjadliw� rezygnacj� wobecgroteskowego losu, jaki im przypad� wudziale. - A wi�c - powiedzia�a ja�niepani. -A wi�c (oprzywioz�e�zAmeryki! Rozdzia� IVPomy�ka listonoszaW miar� jak mija�ytygodnie, niezmierzone po�acieAtlantyku corazbardziejoddala�y Rozali� od weso�ego, ha�a�liwego Nowego Jorku,kt�rywe wspomnieniachzdawa� jej si� rajem. W Stornham Court nie przestawa� pada�deszcz. Kiedy budzi�a si�rano, deszcz albo la� strumieniami, albo te� kropi� beznadziejnymkapu�niaczkiem. Rzadko po b��kitnym, bezchmurnym niebie przechadza�ysi� we�niste ob�oczki, a i te chwile uchodzi�y w zapomnienie nawidok kolejnej, nadp�ywaj�cej deszczowejchmury. We wszystkich angielskich romansach jakie zdarzy�o si� Rozaliiprzeczyta�, wrezydencjachtakich jakta bawili wiecznie weseli go�cie,odbywa�y si� bezustannie przyj�cia, polowaniai amatorskie przedstawienia teatralne. Tymczasem tutaj nigdy nieprzybywaligo�cie,a zreszt�na dworze w Stornham nie by�o stosownych pokoi go�cinnych. Niezliczone sypialnienie nadawa�y si� do u�ytku. Stare dywany i zas�ony by�y w strz�pach,meble poniszczone, kominki nie ci�gn�y,a ��ka rozpada�ysi� pod dotkni�ciem r�ki. Wmiar� jak wlok�ysi� tygodnie, dw�r odwiedzi�oco prawda parugo�ci. Niekt�rzyznich nosili imponuj�ce tytu�y, na skutek czego Rozalia nerwowo przystraja�a si� wtoalety zupe�nie nie pasuj�ce dookazji. Pragn�a sprawi� tym przyjemno��m�owi iokaza� si�takeleganck�, jak to tylko mo�liwe. W rezultacie spogl�dano na ni� alboz otwart� niech�ci�, albo te�krytykowano j� p�niej jako "bardzoameryka�sk�",lub te� "przesadnie wystrojon�". Dzie� w dzie� na�niadanie podawano gotowane jajka, grzankii sma�ony bekon. Sir Nigel zjada� �niadanie zag��biony w gazecie. 20Jegomatka z wynios�� min� pe�n� niech�cizar�wno dojedzenia jaki towarzystwa,jakie jej przypad�o w udziale, zasiada�a po prawej r�ceRozalii. Swoje miejsceu szczytusto�uprzekaza�a synowej podczasstarannie wyre�yserowanej sceny. Nie omieszka�aw�wczas wyrazi�ca�ej swejurazy zdetronizowanej kr�lowej, a tak�epogardy jak� �ywidla mezalians�w. - Teraz ty zasiadasz u szczytu sto�utwego m�a- zaznaczy�aw�wczas pompatycznie. -Kobieta, kt�ra po�wi�ci�a mu ca�e swe�ycie, musi ust�pi� miejscatej, kt�r� po�lubi�. Je�li b�dziesz mia�asyna, te�ust�pisz miejsca jego �onie. Skoroju� Nigelo�eni� si� z tob�,ma prawo oczekiwa�,�e spr�bujesz poj��,czego oczekuje si� odkobiety ztwoj� pozycj�. - Siadaj, Rozalio - rzek�Nigel. -Oczywi�cie, �ezajmujesz miejsce uszczytu sto�u i zpewno�ci� musisz nauczy� si� tego,czegooczekuje si�od mojej �ony. Ale nie opowiadaj bzdur,matko, jakoby�po�wi�ci�aswe �ycie synowi. Widywali�my si� tak rzadko, jakto tylkoby�o mo�liwe,i nigdy si� ze sob� niezgadzali�my. �ona pastoraz�o�y�aceremonialn� wizyt� nowej lady Anstruthersi odkry�a,�e m�oda pani mia�a otwarteserce i sakiewk� dlawszelkiejn�dzy. Tamgdzie rodowita Angielka wr�czy�aby p� korony,Rozaliaz pe�n� nie�wiadomo�ci�dawa�a suwereny. Pastorowa poczu�asi�dzi�kitemu znacznie wa�niejsza. Teraz kiedy obiecywa�a biedakomwstawi� si� za nimi u m�odej lady Anstruthers, parafianie pozdrawialijazwielkim szacunkiem. Lecz to bynajmniej niepolepszy�o sytuacji sirNigela,kt�ry osobi�cie �yczy� sobie zupe�nie czego� innego. Rozaliapos�usznie pr�bowa�a nauczy� si� wszystkiego, co jej przykazywa�, lecz nie mia�apoj�cia,�e w�a�nieuleg�o�� i nie�mia�o�� stanowi� jej pi�t� Achillesa. Nigel wraz z matk� �wietniesi� bawili jej kosztem. Wiedzieli,�emog�powiedzie�, cozechc� inajwy�ej doprowadzaj�do p�aczu,po kt�rymnast�pi� przeprosiny za niew�a�ciwezachowanie. Delikatna,bezwolnadziewczyna cz�sto p�aka�a w samotno�ci, leczpisz�c domatki, obawia�asi� wyjawi�,jakbardzo jest nieszcz�liwa. Zreszt� Nigel stanowczo sprzeciwia�si� temu, by wiecznie pisa�alistydo rodzinylub te� ichoczekiwa�a. Jego matka wpe�ni podziela�ate pogl�dy. - Wysz�a� za m�� za Anglika - o�wiadczy�a staradama. -Tymsamymuczyni�a� mego syna niezdolnym do po�lubieniaAngielki. 21.Mo�esz wi�c przynajmniej Nowy Jorki jego Dziewi��dziesi�t� Dziewi�t� Alej� pozostawi� po drugiej stronieoceanu, zamiast wywleka�j�przyka�dejrozmowie. Gdyby Rozalia by�a angielsk� dziewczyn�,sprawy finansowe zosta�yby za�atwionewjedynie s�uszny dla Nigela spos�b jeszcze przedzawarciemma��e�stwa, i na tym w�a�nie polega� problem. StaraladyAnstruthers wierzy�nie chcia�a, �e ojcowie w Ameryce s�tak sentymentalnymi idiotami,by nie zna�swych obowi�zk�wwobec dobrzeurodzonych zi�ci�w. - Kiedy urodzisz syna - o�wiadczy�a surowo stara damaw dziesi��dni poprzybyciu Rozalii - mam nadziej�, �e co�zostanie wreszciezrobione dla Nigela i maj�tku. �ycie wwielkim domu nieprzypomina�ow niczym luksus�w rodzinnej rezydencji przyPi�tej Alei. Nawetje�li dzie� by� ch�odny i ponury,nigdynie zapalano ognia na kominku. Raz tylko Rozaliapoprosi�ao rozpalenie ogniaw jej sypialni. Stara lady Anstruthers zbeszta�a j�za to srogo. - Przypuszczam, �e w Ameryce palicie nawet w �rodku lipca. Zwyczajne marnotrawstwo i pob�a�aniew�asnym s�abostkom! DlategoAmerykanki s� stare i pomarszczone, maj�c ledwie lat dwadzie�cia. Nic dziwnego, skoro opychaj�si� s�odyczamii smako�ykamii nigdynie wychodz� na�wie�e powietrze. Rozalia nie przypomina�a sobie chwilowo �adnej pomarszczoneji zasuszonej dwudziestoletniej staruszki, alejak zwykle obla�a si�rumie�cemi zacz�a si�j�ka�. - W Nowym Jorku nigdy nie jesttak zimnow lipcu, �eby trzebaby�o rozpala�na kominku - odpar�a - ale rozpalamyogie�, ilekro�sprawia nam toprzyjemno�� i nie uwa�amy tego za rozrzutno��. -W takim razie w�gielmusitam by� ta�szy ni� w Anglii- podsumowa�a ja�nie pani. -Kiedy b�dziesz mia�a c�rk�,mam nadziej� �enie wychowasz jej naspos�b ameryka�ski. Rozalianie czu�asi� najlepieji w mokre, ch�odne dni trz�s�a si�z zimna. Cz�sto p�aka�a, a samotno�� doskwiera�ajej tak bardzo, �eczasamichadza�a do domku pastorostwa,�ebypo prostu znale�� si�w czyim� towarzystwie. Pastorowa przy herbatce zabawia�a j� opowie�ciami o lokalnych tragediach, aRozaliaopr�nia�a sw� sakiewk�troch� pocieszona tym,�esama zdo�a�a kogo�w biedzie pocieszy�. - Przypuszczam,�e zaspokajasz sw�pr�no��, kiedy bawisz si�22w pani� dobrodziejk� - zaszydzi� kt�rego� dnia Nigel zas�yszawszy wewsi o jej dobrych uczynkach. -Nigdy. nigdy o tym nie my�la�am - wyj�ka�a. - Pastorowapowiedzia�a mi,�e oni s� tacybiedni. -Rozrzucasz pieni�dze jak dziecko -zaznaczy�a jej te�ciowa. -Szkoda doprawdy, �e nie odda�a� zarz�du swego maj�tku w r�cekogo� rozs�dnego. Nie mog�a si� zdoby�na opisywanie tych fakt�w. Jejbiednelistydo domu by�y pow�ci�gliwe, ch�odne i sztywne; zupe�nie do niej niepodobne. Rodzina z b�lem sercapodejrzewa�a, i� mi�o�� Rozaliioch�od�ana skutekjejwej�cia w arystokratyczne �rodowisko. Poniewa� Nigel niech�tnie odnosi� si�do pisania list�w, Rozalia wysy�a�a jete� coraz rzadziej. Uwa�a� on pozatym, �e ma pe�ne prawo przejmowa�listy z Nowego Jorku, a to celem sprawdzenia, czy nie zawieraj�s��w krytykipod jego adresem, cozdradzi�oby jakie� niedyskrecje�ony. Niczego takiego nie odkry�, lecz najwyra�niej pani Vanderpoelbardzo martwi�a si�o c�rk�, gdy�zadawa�aw listach szereg zaniepokojonych pyta�. Nigel zniszczy�te listy, skutkiem czego owe pytaniazosta�y nie�wiadomie zignorowane. Wielce zasmuci�o to matk� Rozalii. Przypuszcza�a, i� c�rka wten spos�b da�a jej do zrozumienia, bynie wtr�ca�a si� w jej sprawy osobiste. - Czuj�, �e Rozalia przesta�anas kocha� -wyszlocha�a. -Nigdybymnie uwierzy�a, �e jest do tegozdolna. Zawsze by�a takim uczuciowym dzieckiem. - Nie wierz�w to -ostro orzek�a Betty. -Rozalia nigdynie sta�abysi� zarozumia�a i paskudna. To ten wstr�tny Nigel. Zamiarem sir Nigela by�o ograniczy� do minimum kontakty mi�dzyPi�t�Alej� a dworemw Stornham. Mi�dzy innymi, niezamierza� go�ci�wdomu chmaryameryka�skich krewnych,ilekro� przysz�oby imdo g�owy przekroczy�Atlantyk. Postanowi� temu zapobiec. Od czasudoczasusam pisywa� listy doVanderpoel�w, doskonale zdaj�c sobiespraw�,jak uczyni�je uprzejmie odstr�czaj�cymi. Tym sposobemkilkakrotniezapobieg� ich zamiaromodwiedzenia Rozalii. Otwiera�,czyta�, po czymzakleja� wszystkie listy, zar�wno te wysy�ane z Nowego Jorku, jak ite pisane do Nowego Jorku. Pani Vanderpoel czu�a si�zraniona, gdy� Rozalia s�owem nie odpowiedzia�a na propozycj� jejprzyjazdu. Rozalia za� niepojmowa�a, dlaczegonikt o przyje�dzie niepisze. 23.- Nie pojmuj�, dlaczego oni nawetnie my�l� o z�o�eniu tu wizyty- zauwa�y�a p�aczliwie kt�rego� dnia. - Kiedy�tylena tentematm�wili. -Oni? - wykrzykn�a staralady Anstruthers. -A kog� masznamy�li? - Mam�, tatusia, Betty ikilku krewnych. Jej te�ciowa spojrza�ana ni� przez lorgnon. - Wszystkichkrewnych? -dopytywa�a si�. - Nie ma ich tak wielu -odpar�a Rozalia. -Zawsze jestich zbyt wielu, gdyodwiedzaj� m�od�, zam�n�kobiet� -zauwa�y�a niewzruszeniestara dama. Nigel rzuci� okiem znad "Timesa". - Mog� ci odrazu powiedzie�, �e nic z tego nie b�dzie - rzuci�. -Dlaczego. dlaczego? - wykrzykn�a oszo�omiona Rozalia. -Bo Amerykanie nie maj� czego szuka�wtowarzystwie angielskiej arystokracji- zauwa�y� lekcewa��co. -Aleprzecie� tylu ich przyje�d�a, i wszyscy Amerykanie tak lubi�Londyn. - Naprawd�? -wycedzi� sir Nigel. -Obawiam si�,�e to uczucienie jest odwzajemnione. Rozalia obr�ci�a si�na pi�cieiwybieg�a z pokoju, �ebynie wybuchn�� p�aczem. Dzie� by� wilgotny i ch�odny. W�o�y�a kapelusz iposz�a alejk�w stron�zagajnika. Tam, w g�stych paprociachskuli�asi� na poros�ym mchem pniu i z�o�ywszy g�ow�na r�kachrozp�aka�a si� �a�o�nie. Min��miesi�c. Kt�rego� dnia pastorowa przybieg�a do niej z kolejnymnieszcz�ciem. Podczas burzysp�on�� dom i zabudowania gospodarskie jednego z parafian. Ogie� rozprzestrzeni� si� za szybkoi gospodarz nie zdo�a� nicuratowa�. Ubezpieczenie wygas�odzie�przed po�arem. Biedak by� zrujnowany, a jego �on� i sze�ciorodziatek czeka�a n�dza. Kiedy Rozalia wesz�a naplebani�, biedna kobieta z niemowl�ciemna r�ku szlocha�a w sieni. Dwojedrobnychdziatek, uczepionych jejsp�dnicy,p�aka�o rozpaczliwie. - Tak ci�ko pracowali�my, prosz�ja�nie pani. Tatu�by� takiwytrwa�y, wstawa� o �witaniu, k�ad� si� spa� p�no w nocy. Mo�e towola Bo�a, je�litak panim�wi, ale jeste�myporz�dnymi lud�mi24i zawsze chodzili�my do ko�cio�a. i tatu�nie zas�u�y�na to. napewno nie zas�u�y�. - Prosz�pos�ucha�, nieszcz�liwa kobieto- rzek�a Rozalia wsp�czuj�c jej ca�ymsercem - Teraz wypisuj� wam czekna sto funt�w,a kiedy m�� zacznie odbudowywa� gospodarstwo, dostanie jeszczetroch�. Kobieta zatchn�a si� z wra�eniai poblad�ajak p��tno. By�a wystraszona;ja�niepani chybastraci�arozum. Pastorowa te� zbiela�a natwarzy. - Lady Anstruthers wyj�ka�a. -Lady Anstruthers. to zawiele. SirNigel. - Za wiele? -wykrzykn�a Rozalia. -Przecie� ciludzie wszystkostracili! Sp�on�y nawet stogi siana i byd�o, nie m�wi�c o ich domu. Daj� o po�ow� za ma�o! PaniBrent zaprowadzi�a j� dogabinetu pastora ipr�bowa�a wyt�umaczy�,�e takich rzeczynie robisi� w Anglii. - Pomy�l�sobie, �e ja�niepani zrobi dla nichwszystko. -i zrobi� to - zapewni�a Rozalia - skoro mampieni�dze, aoni s�w biedzie. - Obawiamsi�, �e je�li ja�nie paninie przedstawi tej sprawym�owi i te�ciowej,b�d� bardzo ura�eni. -Mieliby prawo by� ura�eni, gdybym wydawa�a ich pieni�dze -niewinnie odpar�a Rozalia. - i nigdy bymczego� takiegonie zrobi�a. Tonie by�oby w porz�dku. - B�d� �li na mnie - niezdarnie t�umaczy�a si� pastorowa. Tadziwna,g�upiutkadziewczyna niczego niepojmowa�a. Niejednokrotniem�wi�a m�owi,�e m�odalady Anstruthers nie ma poj�ciao swejpozycji i zachowuje si� poni�ej swej godno�ci. Rozalia obieca�a spyta� m�a o rad�. W�a�niewychodzi�a, kiedypastorowa przypomnia�a sobiepewn�spraw�. - Przez t� ca�� histori� kompletniezapomnia�am, �e ch�opak listonoszaprzez pomy�k� zostawi� umniez rann� poczt� list do pani. Wyj�tkowo nierozwa�nie zjego strony. Porozmawiam o tym z jegoojcem. W ko�cu to mo�e by�wa�na wiadomo��. Rozaliaa� krzykn�a ze zdumienia. List zaadresowany by� r�k�ojca. - Tood taty! Astempel pocztowyjestz Hawru. Co to znaczy? 25.R�ka jej tak dr�a�a, �e z trudem otworzy�akopert�, oddar�a przytym naro�nik listu. Pe�na nadzieiotar�a �zyi czyta�a. Kochana c�reczkoWygl�dana to, �e mamywyj�tkowego pecha i nie zdo�amy si�z tob�zobaczy�. Bardzo tego pragn�li�my itwojamatka ci�kotoprze�y�a, szczeg�lnie �enie czuje si� najlepiejpo przebytej chorobie. Nie bardzo pojmujemy, jakmog�a� niewiedzie�, �e chorowa�ana dyfteryt, kiedy byli�my w Pary�u. Nieodpisa�a� na list Betty. Mo�e go jakim� cudemnie dosta�a�. Czasamipoczta zawodzi;zreszt� twojej matce wydaje si�, �e kilka jej list�w te� zagin�o. Takmy�li, gdy� nie odpowiedzia�a� najejpytania. Odwie�li�my Bettydo francuskiej szkoty i mieli�mynadziej�zobaczy� ciebie. Leczmatka zachorowa�a na dyfteryt, a brak twoich list�w tylko pog��bi�jej t�sknot� do domu. Zdecydowali�my si� p�yn�� do domu nast�pnym parowcem. By�em w Londynie, �eby si� dowiedzie�, co uciebie i zaraz pierwszego dniaspotka�emna Bond Streettwego m�a. Powiedzia�, �e jeste� na przyj�ciu w jakim� szkockimzamku,czujesz si�znakomicie i �wietniesi� bawisz. W�a�nie szykowa� si�,bydo ciebiedo��czy�. Przykromi, c�reczko, �e tak si� u�o�y�o, i�niemogli�my si� zobaczy�. Ju� tak dawno od nasodjecha�a�. Leczciesz� si�, �e czujesz si� dobrze i wros�a� w tutejsze�ycie. Mamaprzesy�a wyrazy mi�o�ci i prosi, by� opisa�a jej swoje�ycie i rozrywki. Z nadziej�, �e nast�pnym razem b�dziemy mieli wi�cejszcz�ciaTw�jkochaj�cy ojciec,Reuben i. VanderpoelRozalia �pieszy�a alej�, kurczowo zaciskaj�c list w r�ce. Potykaj�csi� wbieg�a poschodach i przeci�aogromn�, mroczn�sie�,po czymz poblad��, zmienion�twarz� wpad�ado bawialni. Zaskoczonate�ciowa odwr�ci�a si� doniej ze z�o�ci�. - Gdzie jest Nigel? Gdzie jest Nigel? - krzykn�a gor�czkowoRozalia. -Co, na Boga, sobie my�lisz, taksi� zachowuj�c? W tej chwili si�wyt�umacz! -za��da�a stara dama. - Gdzie jest Nigel? Nigel! - odchodzi�aod zmys��w dziewczyna. -Musz� si� znimzobaczy�! Musz�! 26- Zupe�nie oszala�a� - roz�o�ci�asi� stara kobieta. - Nale�a�obyza�o�y�cikaftan bezpiecze�stwai obla� zimn� wod�. Wtym momencie drzwi si� otworzy�y i do pokoju wpad� Nigelw stroju do jazdy konnej. By� w furii. Przypadkowo us�ysza� o po�arzei stufuntowym czeku. Skoczy� wi�c natychmiast na konia i przycwa�owa� dodomu. - Twoja�ona kompletnie zwariowa�a! -krzykn�ajego matka. Rozalia zatoczy�a si� w jego kierunku. Unios�ar�k�, w kt�rejwci��kurczowo zaciska�a list i potrz�sn�a nim. - Moi rodzice tubyli! Mojamama by�achora! Chcieli mnie zobaczy�! Wiedzia�e� otym i zatai�e� to przede mn�! Powiedzia�e�, �ewyjecha�amdo Szkocji. �e si� tam �wietnie bawi�. kiedy ja tuumiera�am z t�sknoty za domem! Przezciebie my�l�, �e ju� ich niekocham! Dlaczego wyrz�dzi�e� mi tak� krzywd�? Patrzy� na ni� gorej�cymi oczyma. - Poniewa�nie zamierzam ich tu go�ci� - odpar�kr�tko. -Oni tu przyjad�! - krzykn�a dr��cym, dzikimg�osem. -Przyjad� do mnie. To moi rodzice i chc� ich zobaczy�. Chwyci�jej rami�w �elaznyu�cisk. - Nic z tego - odpar� przez zaci�ni�te z�by. -Zrobisz to,cocirozka�� i b�dziesz si�zachowywa� jak przysta�o na uczciw�,zam�n� kobiet�. Nauczyszsi� s�ucha� m�a,spe�nia� jego�yczenia ipanowa� nad swoimi diabelnymi, ameryka�skimi histeriami. - Oni odjechali! -p�aka�a Rozalia. -Wyrzuci�e� ich! - Przesta� urz�dza�tu sceny! -rozkaza� Nigel, gwa�townie ni�potrz�saj�c. -Nie znios�, �ebymnie zniewa�ano w obecno�ci s�u�by. - Zatkaj jejusta! -zawo�a�a jego matka. -Przecie�us�ysz� j�wszystkie pomywaczki. - Nie uspokoj� si�! -wo�a�a biednadziewczyna. -Dlaczegozabra�e� mnie z Nowego Jorku. by�am tam taka szcz�liwa. Wszyscymnie lubili. Kocha�am wszystkich ludzi. Mia�am wszystko, i nikt si� tamnade mn�. nie zn�ca�. Nigel zacisn�� uchwyt najejramieniui brutalnie ni� potrz�sn��,a�w�osyRozalii rozsypa�y si� zakrywaj�c zalan� �zami twarzyczk�. - Niepo to ci�wzi��emza �on�, �eby� mog�a tu si� popisywa�,rozdaj�c wie�niakom stufuntowe czeki! �eby� zdoby�a pozycj� ja�niepani imog�a robi� zemnie idiot�! - Zrujnowa�a�go! -wybuchn�ajego matka. -Przez ciebie nie27. m�g�o�eni� si� z Angielk�, kt�ra by rozumia�a, i� jej obowi�zkiemjestda� mu co� w zamian za nazwisko i opiek�. Rozalii zakr�ci�osi� w g�owie. Ze wzrastaj�c� rozpacz� spogl�da�ato na m�a, tona te�ciow�. Zachwia�a si� i w ostatniej chwili chwyci�azaoparcie krzes�a. - Nigdy nie pojmowa�am. wiedzia�am,�e nienawidziciemnie zaco�. ale nie pojmowa�am, �e to z powodu pieni�dzy. Roze�mia�a si� dziko, cho�g�os jejdr�a�. - Da�abym je wam. iojciecbywamda�. gdyby�cie bylidla mniedobrzy! �miej�c si� i p�acz�c na przemian,wybuchn�a trac�c nad sob�zupe�nie panowanie. - My�la�am,�ejeste�cie tacy arystokratyczni. Nigdy bym nie �mia�a tego nawet pomy�le�! My�la�am,�e angielski d�entelmen. i pomy�le�,�e to wszystko, poniewa� nie da�am wam pieni�dzy. zwyczajnych dolar�w i cent�w. Sir Nigel uderzy� j�gwa�townie w twarz,a� si�zatoczy�a. �miej�csi� dzikoRozalia unios�adr��c� r�k� ku twarzy. - Nie powiniene� by�mnie uderzy�! -zawo�a�a. - Nie wiesz, jakcenna jestem. By� mo�e -wrzasn�a zszale�stwem w g�osie - b�d� mia�a syna! Tu nogi odm�wi�y jejpos�usze�stwaiosun�asi�, dygoc�c naca�ym ciele. Upadaj�c uderzy�a g�ow� o wystaj�cy kant d�bowej komody i straci�a przytomno��. Po obu stronach AtlantykuZ up�ywem lat zwi�zki zAmerykankamiprzesta�y by�ju� nowink�w Europiea jednak dwunastoletniaBettina niezmieni�azdania natemat ma��e�stwa Rozalii. Lubi�as�ucha� opowie�ci o malowniczychdworach,takich jak Stornham i o�yciu, jakie wiedzie arystokracja. Zauwa�y�a przecie�, �e w kilku wypadkach ma��e�stwa Amerykanekz cz�onkami arystokracji nie uk�ada�y si� zbyt pomy�lnie,a nawet28ko�czy�y si� katastrof�. Nie pojmowa�a wszystkichszczeg��w dostarczanych rado�nie przezgazety,lecz rozumia�a, �e niejedna zm�odychkobiet, kt�rymdotychczas zazdroszczono, odkry�a poniewczasie, �eubi�a wyj�tkowo z�y interes. Cz�sto rozmy�la�a nad ma��e�stwemRozalii. Po pierwszym p�roczulisty Rozalii stawa�y si� coraz rzadszei coraz bardziej zdawkowe. Kr�tkie i niecz�ste wie�ciprzesy�ane przezsir Nigela, zdradza�y taknik�� ch�� utrzymywania jakichkolwiek kontakt�w z rodzin� �ony,�epowoli obraz Rozalii zacz�� si� zaciera�w ichpami�ci. Wydawa�o si� to niepoj�te, lecz niktz rodzinynigdy nieodwiedzi�dworu w Stornham. Pr�bowano kilkakrotnie z�o�y� tam wizyt�, lecz ka�dorazowo z r�nychprzyczyn do niej nie dosz�o. A tolady Anstruthers wyjecha�a, ato najwyra�niej nie dosta�alistu, a to jejdzieci zachorowa�y na szkarlatyn� i lekarzzabroni�wst�punawetkrewnym,kt�rzy nie obawialisi�zara�enia. -Gdyby mieszka�a wNowym Jorku, a jej dzieci by�ychore, nachwil� bym ichnie odst�pi�a - powtarza�a pani Vanderpoel ze �zamiwoczach. - Rozaliabardzo si� zmieni�a. Jej listy s� zupe�nie inne. Chyba ju�nasnie kocha. Bettyw tajemnicyg��boko to prze�ywa�a. Nie wierzy�a, by Rozaliawstydzi�a si� swej rodziny. Jednocze�niejednak przypomnia�a sobie,�eK