14334
Szczegóły |
Tytuł |
14334 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14334 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14334 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14334 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Czesław Chruszczewski
NIEDZIELA
Osoby:
Nestor
Senior
Junior.
Matka
Córka
Wnuczka
Gość
Akcja toczy się w czasach bajecznych.
Miejsce akcji: 1. pokój jadalny — obiad; 2. okno wschodnie; 3. okno południowe; 4.
okno zachodnie; 5. okno północne; 6. pokój jadalny — kolacja.
Matka To jest dom. Ten dom należy do nas. Nasz dom ma okna, które wychodzą na cztery
strony świata. Stojąc przy oknach wschodnich, widzimy wielki, biały budynek. To Dom
Niewiniątek. A te pręty na dachu to piorunochrony. Mniej więcej na sto niewiniątek
przypada czterdzieści piorunochronów. Przez okna południowe widać klomby, trawniki i
drzewa. To ogród. Okna zachodnie umożliwiają podziwianie brzozowego lasku,
kamiennych pomników, żelaznych i drewnianych krzyży. To cmentarz. A teraz wejdźmy
do domu. Pokażę panu portrety ludzi, którzy urodzili się tutaj, którzy tu mieszkali… (kilka
taktów bardzo pogodnej muzyki)
Matka Od prawej do lewej jedzą obiad: Nestor, Senior, Junior, Córka, Gość.
Nestor Wołowina łykowata, kluski zimne, wino ani kwaśne, ani słodkie.
Matka Ojciec smak stracił, zęby, krążenie krwi takie, że pożal się Boże, to wszystko zimne,
twarde, ani kwaśne, ani słodkie.
Córka Grecy starców…
Senior (przerywając) Dosyć!
Córka Pożartować nie można.
Matka Ludzi nie wolno strącać ze skały bez względu na wiek. Życie to skarb.
Gość Poproszę o ćwikłę.
Wnuczka Proszę bardzo, tylko niech pan uważa na obrus. Mama mówi, że ćwikła na
białym obrusie przypomina…
Senior (przerywając) Dosyć!
Nestor Co za śliwki, same pestki, bez soku.
Matka To nie śliwki, to orzechy, ojcze.
Gość Pradziadek niedowidzi?
Córka Dziadek niedowidzi, nie dosłyszy.
Matka Ojciec niedomaga. Niedo…
Nestor Nie dogotowane mięso, ot co.
Gość Poproszę o sos.
Matka Żeby pan w złą godzinę nie wypowiedział.
Córka SOS. Es…o…es. Ratujcie nasze dusze. Boże jakie to romantyczne. Dusze w epoce
komputerów. Czy pan wierzy w dusze?
Gość Poproszę o chrzan.
Matka Niestety nie mogę panu podać chrzanu.
Gość Dlaczego?
Junior Obiad się skończył, proszę pana.
Wnuczka Godzina czternasta trzydzieści.
Senior Jeszcze cztery sekundy.
Nestor Dziękujemy Ci, Panie, za Twe dary, które dzięki Twojej szczodrobliwości możemy
spożywać. (kilka taktów na elektronowych organach)
Córka Stoimy, proszę pana, przy oknie wschodnim.
Gość Cicho tu i spokojnie. Ten biały dom to sierociniec.
Córka To był sierociniec. Stąd widać tylko frontową elewację. Przez lornetę zobaczy pan
więcej.
Gość Taak. Pozostały same ściany. Wnętrze zdruzgotane. Bomba, czy coś takiego?
Córka Coś takiego, proszę pana.
Gość Straszne. A dzieci?
Córka Och, dzieci wybrały się tego dnia na wycieczkę do pobliskiego lasu.
Gość Bogu dzięki. Biedne maleństwa ocalały. Zapewne umieszczono je w zastępczym
budynku.
Córka Zapewne.
Gość Proszę mnie tam zaprowadzić. Muszę z nimi porozmawiać.
Córka Sierociniec zniszczono w roku… Nie pamiętam w którym, ale to bardzo stara
historia. Mój pradziad, proszę pana, był jednym z tych maleństw. Niechętnie wspomina
tamte czasy.
Gość Rozumiem go doskonale. Nestor bardzo dobrze wygląda, świetnie się trzyma
staruszek.
Córka Dobrze zakonserwowany. Cóż, proszę pana, dbamy o niego nie mniej niż o te ruiny
sierocińca.
Gość A co się kryje za ruinami Domu Niewiniątek?
Córka Bezkresna równina. Tu i ówdzie ktoś usiłuje rozpalić ognisko, lecz daremny to trud,
bo ulewne deszcze gaszą ogień. Wtedy widać smugi białego dymu, a jest ich tyle, że
przypominają stalagmity. Wiatr przydusza je do ziemi, szarpie, tworzy z nich esy–floresy,
można patrzeć na to godzinami. O, idzie moja droga matka.
Matka Gawędzisz z panem, gawędzisz!
Córka Gawędzę.
Matka Po sutym obiedzie dobrze pospacerować. Stoimy teraz przed oknem południowym,
skąd roztacza się piękny widok na nasz ogród. Czy lubi pan kwiaty?
Gość Czy lubię (śmieje się) Kocham kwiaty, ubóstwiam kwiaty, szaleję za kwiatami.
Matka Zejdźmy do ogrodu. Ruch przyspiesza trawienie, a baśniowe kolory uradują nasze
oczy, znużone monotonną szarością.
(kilka taktów muzyki)
Matka Oto nasz ogród.
Gość Ogród bez kwiatów?
Matka Kwiaty, proszę pana, nie znoszą żaru, więdną, gorące podmuchy niszczą łodygi,
liście, płatki. Ale umówiliśmy się, że ten plac przed domem będziemy nazywać ogrodem.
Brat wyrysował białą kredą alejki, zieloną — trawniki, czerwoną, żółtą i niebieską —
klomby. Resztę
wyobrażamy sobie. Im kto bogatszą posiada wyobraźnię, tym piękniejszy widzi ogród.
Gość Ach, co za fantastyczne barwy, ach, co za urzekające zakątki, ach, co za subtelne
odcienie. Nigdy w życiu nie widziałem takiego ogrodu.
Matka A heliotropy? Co pan powie o heliotropach?
Gość Są urocze. Trudno oderwać od nich oczy.
Matka Ojciec mówi, że ten ogród symbolizuje południe naszego życia. Kolorowe, gorące
południe. Za chwilę przyjdzie tutaj cała rodzina. Nestor z maleńką konewką, Senior z
wielkimi grabiami, Junior z nożycami do żywopłotów, Matka z koszykiem, Wnuczka z
łopatką. W niedzielę wszyscy pracujemy w naszym ogródku.
Gość Prawda, to dzisiaj niedziela.
Matka Ten ogród to nasze południowe hobby.
Gość Ogród, a dlaczego nie kort tenisowy?
Matka Kwiaty są szlachetniejsze od piłki tenisowej. Zbliża się Nestor w swoim fotelu na
kółkach.
Nestor Woda dla kwiatów, woda dla kwiatów
Matka Są bardzo spragnione.
Nestor Wczoraj dwa pociski rozerwały się w pobliżu ogrodu.
Matka Powietrze rozgrzane do czerwoności, powiadam panu, po prostu kipiało, żar
zniszczył dwa rzędy tulipanów.
Nestor A szary pył pokrył klomby.
Matka Woda przywróci życie naszym biednym kwiatom.
Nestor Patrzcie, już podniosły kielichy.
Córka Idzie senior z grabiami.
Senior Tyle tu liści, pełno liści na ścieżynach. Pęd powietrza zrywa liście z drzew.
Gość Przykre.
Senior O, to drobiazg. Praca w ogrodzie znakomicie odpręża. Każdej niedzieli wyobrażam
sobie, że grabię co innego. Raz gałęzie, raz trawę, raz pokrzywy.
Córka Oto mój brat.
Junior Dzisiaj nie będę przycinał.
Senior Zawsze wymiguje się od pracy.
Matka To nie praca, to rozkosz.
Junior No więc, wymiguję się od rozkoszy.
Gość Jak zatem zamierza pan spędzić niedzielne popołudnie?
Junior Posiedzę w altanie.
Gość W altanie.
Junior O, tam.
Gość Co tam?
Junior Tam altana. Usiądę na ławce i narysuję fragment tego ogrodu i matkę ścinającą róże.
Wnuczka Z tych nasion wyrosną gladiole, a z tych irysy, z tych hiacenty, z tych gloksynie,
z tych filodendrony, a z tych…
Gość Oszlochy. Scilla.
Córka Ludzie wyobrażają sobie Bóg wie co, a my tylko ogród.
Gość A ptaki?
Córka Co ptaki?
Gość Co na to ptaki?
Wnuczka Tu nie ma ptaków i nikt z naszej rodziny nie może wyobrazić sobie ptaków
fruwających nad ogrodem ani siedzących na gałęziach, ani skaczących po alejkach.
Poprzestaliśmy na kwiatach. Lubi pan niedziele?
Gość O tyle o ile. A pani?
Córka Bardzo lubię niedziele, chociaż wytrącają człowieka z codziennego rytmu. Zmuszają
do myślenia, a o czym tu myśleć?
Gość Tak, to prawda, o czym? Dokąd prowadzi ta ścieżka?
Córka Do nikąd. Za ogrodem urwisko. Dom stoi na wysokiej górze.
Gość Piękny widok.
Córka W niedzielę.
Gość A w powszedni dzień?
Córka Widać stąd pustynne piaski, czarne skały, kłęby dymu na widnokręgu. Płoną lasy,
bodajże lasy. Ostrożnie, depcze pan po bratkach.
Gość Przepraszam, jestem krótkowidzem.
Córka To wina pańskich butów. Są olbrzymie i z trudem mieszczą się na wąskich
ścieżkach. Proszę stawiać stopę za stopą, tak jak gdyby stąpał pan po linie. O, tak, tak,
świetnie.
Gość Niedziele i święta wypełnia państwu krzątanina koło zwęglonych belek i tego ogrodu.
Córka Do południa. Po południu…
(kilka taktów muzyki)
Senior Stoimy przed zachodnim oknem.
Gość Widzę panoramę wielkiego miasta.
Senior Dobrze pan widzi. Zjedziemy windą na ulicę u podnóża góry. To nie potrwa długo.
Kilka sekund… O, już jesteśmy na miejscu.
Gość Pusto tu i głucho.
Senior Miasto ewakuowano.
Gość Wiatr hula po ulicach.
Senior Jak to wiatr, proszę pana. Przywykliśmy. W niedzielę po południu spacerujemy bez
względu na pogodę. Jesteśmy stuprocentowymi mieszczuchami, nie możemy żyć bez
miasta. Sześć dni ciężko pracujemy tam na górze.
W niedzielę po południu odpoczywamy tutaj. Niby komuś składamy wizytę, niby wracamy
od kogoś. Gość Nie odczuwacie braku ludzi w mieście?
Senior W niedzielne popołudnie pustoszeją najruchliwsze metropolie. Wędrujemy po
wyludnionych bulwarach, placach, parkach, nie trudno wyobrazić sobie, że ludzie
odpoczywają w domach, że pałaszują ciastka i gawędzą o cenie kapusty, bądź o naprawie
świata.
Gość Niedzielne popołudnie, mój Boże, ulice opustoszałe, tylko na rogach można spotkać
sprzedawców baloników.
Senior Zbliża się nestor… Uszanowanie dla ojca. Jak zdrowie?
Nestor A dałbyś spokój z tymi idiotycznymi pytaniami. W kółko to samo, zdrowie i
zdrowie.
Gość Całe miasto szumi o kondycji nestora.
Nestor Szumi? O czym szumi?
Gość O panu i o tej modelce od Rixa. Widziano was razem w operze.
Nestor (chichocząc) Nasz gość jest czarujący. Więc powiada pan, plotkują na mój temat i
tej małej?
Gość Plotkują.
Senior Wygadują niestworzone rzeczy.
Nestor Niestworzone? Ot, wymyślił! Dlaczego niestworzone?! Zabrałem ją do opery, a
potem na kolację do „Sweet–Home”. Dobrze karmią, niech ich diabli, zjadłem kawałeczek
indyczki…
Senior A modelka?
Nestor Modelka? A, ta mała upiła się szampanem. Gabinecik wybity różowym atłasem od
podłogi do sufitu, światło przyćmione…
Senior Uwaga! Idzie matka z córką. Widzę również juniora.
Matka Panowie spacerują?
Nestor Właśnie wracamy z bibki.
Matka Ojciec żartuje, a ja ledwo żyję.
Nestor Nie żartuję! Nie żartuję! Byliśmy na bibce. Zapytaj pana.
Matka W kinie tłok, w metrze tłok, w tramwaju tłok. O tej godzinie wszyscy wracają.
Przechodziłyśmy obok stadionu, tłum kibiców wypadł z bramy. Myślałam — że nas
stratują.
Córka A tutaj cicho, spokojnie, miła dzielnica.
Senior Kupię ci balonik.
Matka Nie znoszę tłumu. Kiedyś przycisnęli mnie do kolumny na rynku. Byłam pewna, że
połamali mi żebra.
Córka Pójdziemy do domu pieszo, czy zawołać taksówkę?
Matka Zawołaj! Nóg formalnie nie czuję.
Córka Taxi! Taxi!
Junior Taxi! Nigdzie żywego ducha.
Nestor To dziwne. Słyszałem: tu tłok, tam tłok, tłumy.
Junior Niedzielne tłumy, niedzielny tłok, niedzielne wizyty, niedzielne ciastka i ten
niepowtarzalny nastrój święta.
Matka Zewsząd otacza nas świąteczna atmosfera, przenika do serc. Tego dnia stajemy się
inni.
Córka Niedzielni.
Nestor Taxi! Taxi!
Junior Głos wołającego na puszczy.
Matka Spacer dobrze nam zrobi.
Senior Spacer i kontakt z wielkim miastem odświeżają.
Matka Jakże jest piękne nasze popołudniowe hobby.
Córka Zwiedzamy muzea, podziwiamy wspaniałe zabytki, pałace, kościoły, pomniki.
Junior Piękno zaklęte w kamieniu.
Nestor Nie lubię kamieni, wolę piękno zaklęte w tej modelce od… od…
Gość Od Rixa!
Nestor Otóż to, od Rixa!
Matka Ojciec zapomina się.
Nestor Haruję jak galernik przez sześć dni w tygodniu, mam prawo zapomnieć się w
niedzielę! Zapominanie to moje hobby.
Córka Kiedyś nestor sam się wybrał na popołudniowy, niedzielny spacer.
Junior I zaginął. Szukaliśmy nestora do świtu.
Nestor W niedzielę tracę poczucie czasu. Poszedłem do „wesołego miasteczka”.
Gość Wesołe miasteczko w smutnym mieście.
Nestor Karuzele, strzelnice, beczki śmiechu, krzywe zwierciadła. Jestem wysoki i chudy, a
w tym lustrze mały i opasły. Kapitalne.
Córka Szukaliśmy nestora w „wesołym miasteczku”.
Nestor Widocznie minęliśmy się na zatłoczonej ulicy. Ot, spacerowałem, spacerowałem,
podziwiając piękno zaklęte w kamieniu u tego… no, jakże mu?
Gość U Rixa!
Matka Słońce skryło się za horyzontem. Pora wracać do domu.
Córka Nasz gość otworzył usta i zamknął je.
Senior Pragnie pan o coś zapytać?
Gość Zajrzałem do kilku mieszkań. Szyby powybijane, na meblach pajęczyna. Kiedy
ewakuowano miasto?
Nestor A to stare dzieje. Kilka godzin po zbombardowaniu sierocińca.
Matka Dziewięćdziesiąt lat temu.
Córka Dziewięćdziesiąt dwa.
(kilka taktów muzyki)
Nestor Stoimy przed oknem północnym.
Gość Brzozy, krzyże, pomniki. Stary cmentarz.
Nestor Jeszcze jeden zabytek. W niedzielę wieczorem kontemplujemy tutaj minione
godziny, spędzone w sierocińcu, w ogrodzie, w mieście. Chce pan zobaczyć to z bliska?
Gość Chcę.
Nestor No to proszę żwawiej maszerować. Mój fotel na kółkach posiada znakomity motor.
Cztery cylindry. He, he! Tu leży nasz ród… Kilkanaście pokoleń od protoplasty. Około
półtora tysiąca moich przodków obojga płci. A brzozy nad mogiłami są sztuczne, jak
dekoracje w teatrze. Tyle że z metalu.
Gość Z metalu?
Nestor Bo gorące podmuchy spaliłyby drzewa. Blaszane liście dźwięczą na wietrze jak
dzwonki. Niech pan posłucha.
Gość Nic nie słyszę.
Nestor Bo wiatru nie ma. W niedzielę cisza, aż dzwoni w uszach, a mnie się wydaje, że te
liście brzęczą.
Gość Może i brzęczą.
Nestor Dobry z pana człowiek. Nie brzęczą.
Gość Raczej nie dźwięczą.
Nestor W niedzielę cicho tu i smętnie. Tylko motor mojego wózka zakłóca spokój tego
miejsca. Panu mogę chyba zaufać.
Gość Jestem dzisiaj pańskim gościem.
Nestor Proszę więc poprowadzić mój fotel na kółkach. Po raz pierwszy od wielu lat
cmentarnej ciszy nie spłoszy warkot motoru.
Gość Przecież syn albo córka…
Nestor (przerywając) Przy lada okazji wspominają Skałę Tarpejską. Nasz dom wzniesiono
na górze. Za cmentarzem przepaść, wystarczy lekko pchnąć wózek. Dlatego korzystam z
motoru.
Gość Ludzie nie są…
Nestor (przerywając) Nigdy nie wiem, kiedy są, kiedy nie są. Wolę zmniejszyć ryzyko do
minimum.
Gość Przemawia przez pana wieloletnie doświadczenie.
Nestor Prawie dziewięćdziesięcioletnie.
Gość I wspomnienia nie najweselszej przeszłości.
Nestor Nie najweselszej.
Gość Trudnego dzieciństwa.
Nestor Wypaplali panu, że oddano mnie do sierocińca, który szczęśliwie diabli wzięli.
Gość Bardzo szczęśliwie, bo pan ocalał.
Nestor Sto sierot ocalało.
Gość A potem?
Nestor Potem dzieci dorosły, miały swoje dzieci, które płodziły nasze dzieci. Po co ja panu
o tym mówię. Zna pan przecież ten cykl?
Gość Znam.
Nestor Kocha pan dzieci?
Gość Kocham.
Nestor I kwiaty?
Gość I kwiaty.
Nestor I ptaki, i owady, i wszystkie boskie stworzenia?
Gość Kocham.
Nestor I nie nadepnie pan na mrówkę, nie skrzywdzi jaszczurki?
Gość Nie skrzywdzę.
Nestor I jak motylek zmoknie na deszczu, przyniesie pan biedactwo do domu i osuszy?
Gość Osuszę.
Nestor Niebezpieczny z pana człowiek. Proszę odejść od wózka! Włączam motor, (glos
oddala się) Prędzej! (śmiejąc się) Kiepski z pana biegacz! Szybciej, bo kolacja nam
ostygnie. Nie znoszę zimnej herbaty.
(kilka taktów muzyki)
Matka Bardzo proszę, sałatka z pomidorów jest doskonała.
Gość Dziękuję, poprzestanę na jajecznicy.
Junior Pomidory są zdrowe.
Senior Co ty tam wiesz, wolę kapustę kiszoną.
Córka A ja korniszony.
Nestor Najlepsze są marynowane grzybki.
Wnuczka Zadziwiający zbieg okoliczności, uważam…
Junior Dosyć!
Matka Niech pan skosztuje, bardzo proszę, może kawałeczek baleronu.
Gość Nie, dziękuję.
Nestor Napaplaliście panu głupstw i stracił apetyt.
Wnuczka Nasze niedzielne hobby to nie głupstwa.
Junior Umożliwiają nam doskonały odpoczynek.
Senior Dzięki temu możemy spokojnie wypełniać codzienne obowiązki.
Gość Praca męcząca?
Junior Jednostajna.
Matka Monotonna.
Nestor Dzień w dzień to samo.
Córka Oszaleć można.
Junior Lecz nie szalejemy.
Wnuczka Po prostu nie wolno nam szaleć.
Gość Poczucie obowiązku.
Senior Godność osobista.
Junior Nade wszystko cenimy honor.
Matka Jesteśmy karni i zdyscyplinowani.
Nestor Mamy to we krwi.
Córka Pracujemy ciężko od wschodu…
Nestor…do zachodu słońca…
Matka…nie szczędząc sił w południe…
Senior…nie kwapiąc się z odpoczynkiem do północy.
Junior Dopiero niedziele przynoszą nam wytchnienie.
Córka A niekiedy sprowadzają gości. Pan z daleka?
Gość O, tak.
Wnuczka Z bardzo daleka?
Gość Tak… średnio.
Matka Turysta?
Gość Także turysta.
Córka Rzadko zaglądają do nas turyści.
Nestor Drogi okropne. Dziur tyle, że aż strach jechać.
Junior Pan przyleciał własnym helikopterem?
Gość Nie, państwowym.
Senior Nie popełnię niedyskrecji, jeśli zapytam, jakie to państwo zafundowało panu
wycieczkę w nasze, nieco opustoszałe strony?
Gość Jestem przedstawicielem obcego mocarstwa.
Nestor Proszę bez megalomanii?
Gość A więc dobrze. Reprezentuję rodzinę podobną do waszej.
Senior Oto skromność godna pochwały.
Gość Żyjemy na drugiej półkuli. Nasz dom wzniesiono na szczycie skalistej góry. Podobnie
jak wy pracujemy ciężko.
Nestor Dzień święty święcąc.
Gość Święcąc.
Matka Kawałeczek boczku, niech pan spróbuje, mięciutki, kruchutki.
Gość No, kawałeczek… ewentualnie.
Senior Która godzina?
Junior Za dwadzieścia minut północ, ojcze.
Nestor Pora przebrać się.
Córka Za dwadzieścia minut rozpoczynamy powszedni dzień.
Junior Rozpoczynamy codzienny, szary trud.
Senior Niewiasty przyniosą za chwilę nasze robocze ubrania… O, już niosą.
Gość Piękny mundur.
Nestor Weterana siedmiu wojen. Pomóżcie mi.
Gość Sława pańska, generale, doszła do naszego domu.
Nestor Lubię grzecznych wrogów.
Gość Pan mnie rozpoznał?
Nestor Walczyłem z pana dziadem, nos w nos. W miarę rozwoju techniki powiększała się
odległość między walczącymi stronami. Pojedynek na szable, na pistolety, na muszkiety,
na armaty, na rakiety, no i z wolna zamierało życie towarzyskie.
Gość Oj, zamierało, zamierało.
Junior I straciliśmy kontakt z nieprzyjacielem.
Córka Nie widzieliśmy naszych wrogów od wielu, wielu lat.
Senior Wreszcie pan złożył nam wizytę… No, jak wyglądam w tym mundurze? Niezły
fason, prawda? Gość Znakomicie leży, panie pułkowniku.
Pierwszorzędny krawiec. Matka A i model wdzięczny. Senior Codziennie
gimnastykuję się. Junior Proszę spojrzeć na mnie, co pan powie o moim mundurze?
Gość Bardzo szykowny, panie majorze. Matka No, a mój? Gość Bardzo twarzowy, pani
kapitan. Córka Proszę ocenić również mój mundur. Gość Niesłychanie uroczy porucznik.
Wnuczka A chorąży? Gość Czarujący.
Nestor Stoi przed panem cała armia. Matka I bierze pana do niewoli. Junior Związać go.
Gość O, przepraszam. Jeszcze trwa niedziela. Nestor Słusznie. Nie wiązać. Górka Nigdy nie
przypuszczałam, że nasz wróg jest taki przystojny. Matka I dobrze ułożony.
Senior Wróg to wróg. Uwaga, za minutę północ. Junior Proszę poddać się. Gość Jestem w
waszej mocy. Nestor Rozstrzelamy go, czy jak? Junior Wróg w cywilu, podający się za
turystę, to szpieg. Rozstrzelamy. Matka A przesłuchanie?
Nestor Słusznie, zapomnieliśmy o przesłuchaniu. Junior Odwiedzają nas tak rzadko. Córka
Zaniedbują. Senior Wyszliśmy po prostu z wprawy.
Matka W jakim celu zawitał pan do nas?
Gość Walczymy ze sobą od stu lat.
Nestor Zgodnie z tradycją istotnie walczymy.
Gość A gdyby tak przerwać walkę i zawrzeć pokój?
Senior (śmiejąc się) Przerwać walkę? Teraz w przededniu zwycięstwa?
Gość Wziąwszy pod uwagę, że w wyniku prowadzonej wojny dwa najpiękniejsze domy i
dwa najwspanialsze rody zbliżyły się do siebie, że…
Junior Dysponujemy wspaniałą bronią i wkrótce rozgromimy was.
Nestor Słowa, słowa. Niech zobaczy, niech zadrży.
Matka A potem niech wróci do swoich i niech opowie o naszej potędze.
Junior Umrą ze strachu.
Córka Pokażcie mu wszystko!
Głosy Pokażemy, pokażemy!
(gwar, kilka taktów melodii)
Junior Góra kryje gigantyczną armatę.
Nestor Cudowną, wspaniałą armatę.
Córka O coraz dłuższej lufie.
Matka Ojciec wynalazł elastyczny metal, który po każdej salwie wydłuża się.
Córka Dzięki temu pociski armatnie mkną coraz dalej i dalej.
Matka Metal po każdym strzale także rozszerza się.
Senior Dzięki temu ładujemy do działa coraz większe kule.
Córka Genialne, co?
Junior Dysponując takim działem, nie przerwiemy walki.
Matka Armata oddaje jedną salwę dziennie.
Córka Pokochaliśmy naszą armatę.
Nestor Wypełnia całe nasze życie. Rano czyścimy lufę przy pomocy specjalnej windy.
Senior W południe nabijamy działo.
Matka Po południu celujemy.
Córka Wieczorem strzelamy.
Nestor I tak mija dzień po dniu.
Matka A działo rośnie, rośnie, olbrzymieje.
Senior W niedzielę odpoczywamy.
Córka (radośnie) I z nowymi siłami przystępujemy znowu do codziennej pracy.
Junior I co pan na to? Czy w tych warunkach można mówić o zawieszeniu broni?
Nestor Pragnie pan nas pozbawić jedynej radości naszego istnienia.
Matka Dlaczego pan milczy?
Córka Proszę mówić.
Gość Będę brutalny.
Córka No cóż, bądź co bądź, jest pan naszym wrogiem.
Gość Będę bardzo brutalny.
Senior Przestań pan straszyć, o co chodzi?
Gość Wasze działo przenosi!
Junior Przenosi?
Gość Strzelało coraz dalej i dalej. Obecnie, o czym przekonałem się na własne oczy,
ostrzeliwujecie pola przed własną fortecą.
Junior Byliśmy pewni, że to pociski nieprzyjacielskie rozrywają się coraz bliżej i bliżej.
Gość Nic biedniejszego nad takie mniemanie.
Matka Ależ pan… Na Boga, ten człowiek ratuje nam życie.
Córka Mówiłam, wróg wielce sympatyczny.
Nestor Dlaczego ratuje, dlaczego ratuje? Nic nie rozumiem.
Senior Następna salwa z naszej wspaniałej armaty zmiotłaby tę górę, ten dom.
Nestor Chcesz powiedzieć, że pocisk okrążywszy Ziemię…
Junior (przerywając) Tak, to właśnie chcę powiedzieć.
Matka Armata nad armaty, geniusz ludzki…
Nestor Dosyć. Jednego nie mogę pojąć. Skąd ta nieoczekiwana miłość, skąd to pragnienie
ocalenia stuletnich wrogów. Podejrzana historia.
Senior Po–dej–rza–na.
Gość Będę znowu brutalny.
Junior Proszę się nie krępować.
Gość Motywem mojego czynu nie była bynajmniej nagle zrodzona miłość do was,
odwiecznych nieprzyjaciół…
Nestor To brzmi lepiej.
Junior To brzmi szczerzej.
Matka Mów pan, mów pan dalej.
Gość A instynkt samozachowawczy. Broniąc się przed waszym dalekosiężnym działem,
odsuwaliśmy naszą twierdzę coraz dalej i dalej.
Córka Twierdza na kółkach?
Gość Na gąsienicach. Odsuwaliśmy i odsuwaliśmy, a pociski goniły nas i goniły dookoła
świata, i oto ruchoma twierdza, której jestem komendantem, dobrnęła do tego lasu…
Córka Dwa, trzy kilometry stąd.
Gość Jutrzejsza salwa zmiecie i waszą i naszą fortecę.
Nestor Wstrząsająca nowina. Armata przestała być użyteczna.
Junior Może jeszcze nie wszystko stracone. Gdyby tak skrócić lufę działa.
Senior Zadanie ponad siły.
Matka Metal nie poddaje się żadnej obróbce.
Córka Nie można skrócić armaty.
Gość Jeśli każdy strzał czynił ją większą i potężniejszą, może wróci do poprzednich
rozmiarów, gdy przestanie strzelać.
Matka Rozumowanie prawidłowe.
Nestor Jak to długo potrwa?
Gość Sto lat, może dziewięćdziesiąt.
Junior Tyle czasu!
Senior Spójrzcie! Ich forteca wylazła z lasu i zbliża się do rzeki.
Gość Konieczna ostrożność.
Junior To podstęp! Desant!
Nestor Biegnijcie po szable! Żywiej! Wiszą na ścianie w moim gabinecie!
Matka Szable! Ojciec oszalał! To straszna broń.
Córka Barbarzyńska. Może skaleczyć!
Nestor Szable! Szybciej!
Junior Nasz wróg jest bezbronny.
Gość Mam szpadę w lasce.
Senior Chwała Bogu!
Matka Patrzcie! Przerzucają most! Za chwilę będą tutaj!
Junior Do broni! Do broni.
(brzęk szabel)
Nestor (dysząc) Czekają nas… pracowite dni!
Gość (dysząc) Sześć… cudownych wschodów słońca.
Junior (dysząc) Sześć wspaniałych zachodów…
Matka A w południe? Co z południem?
Senior (ciężko dysząc) W południe… proponuję przerwę… Sjesta… A po południu
drzemkę…
Gość Kondycja nie dopisuje?
Senior Pan też sapie, aż przykro słuchać.
Gość Otóż to, szable — męcząca broń. Mam propozycję.
Junior Tak, słuchamy.
Gość By walczyć tylko w niedzielę, a w pozostałe dni odpoczywać.
Junior Myśl genialna. Jaki dzisiaj dzień?
Gość Poniedziałek.
Senior A zatem przerywamy walkę. (brzęk szabel milknie)
Gość Z prawdziwą przyjemnością. Mam jeszcze jedną propozycję.
Junior Śmiało, śmiało, drogi przyjacielu… to znaczy… o… Panu tak dobrze z oczu patrzy.
Gość Czy mogę prosić o rękę pańskiej siostry, to wspaniała dziewczyna. Oczarowała mnie.
Junior A bierz ją, bardzo proszę, dajże pyska… Ale na Boga, co będzie z naszą walką? Nie
można tak ni stąd, ni zowąd…
Gość Ni stąd, ni zowąd nie można. Trzeba stopniowo zmniejszać ilość godzin niedzielnych
pojedynków. A potem jedynie dla zdrowia. Odrobina ruchu nie zaszkodzi nam.
Nestor, Senior, Junior Nie zaszkodzi, nie zaszkodzi nam.
Nestor Tylko po to, żeby nie wyjść zupełnie z wprawy. (kilka taktów wielce radosnej
muzyki)