12814
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 12814 |
Rozszerzenie: |
12814 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 12814 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 12814 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
12814 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Karolina
Demon
To było jej zwykłe życie. Każdy dzień, który sprawiał radość dając zarazem
słodko-gorzki posmak codzienności. Ale przecież codzienność nie była zła, każdy
nowy dzień przepełniony rutyną przeżywała zgodnie z wcześniej wyznaczonym
planem, codziennie. Jogurt na śniadanie, koniecznie truskawkowy, kawa, wyjście
do szkoły, powrót, odrabianie lekcji, jogurt, herbata i noc. Nic złego w tym nie
widziała, przecież każdy tak żyje.. przynajmniej tak się jej wydawało. Jednak
czasem bywały chwile kiedy czuła się jakby była zamknięta pod jakimś
niewidzialnym kloszem, który odgradza ją od rzeczywistości, przez który może
przenikać jedynie codzienność. Polubiła swoje życie, nie miała innego wyjścia,
może kiedyś rozważała samobójstwo jednak wiedziała o tym, że za mało w niej
odwagi. To było jakieś dwa lata temu, wtedy to się zaczęło, to co stało się
sensem jej życia.
Poznała bezsens istnienia, a może był to porostu zawód miłosny, stojąc na
skraju załamania odkryła ten cudowny drugi świat. Świat idealny, w którym mogła
stworzyć wszystko, powietrze...niebo...ziemię co tylko chciała, mogła zbudować
magiczną krainę miłości lub mroczną otchłań demonów, mogła tworzyć ludzi ale nie
tylko czasem to były istoty niezwykłe ,a ona była tam razem z nimi zawsze kiedy
chciała. Wystarczyło tylko chociaż na chwilkę zamknąć oczy, przez moment zapaść
w lekki sen aby poczuć smak prawdziwego życia! Tak to było jej cudowne życie.
Tylko jej.
Niespodziewanie poczuła zimny powiew wiatru na twarzy, chłodne i rześkie
powietrze obudziło ją gwałtownie. Wzięła głęboki oddech, otworzyła oczy, nic się
nie wydarzyło stała w lesie, tak gęstym, że nie potrafiła zrozumieć jak przez
ten gąszcz przedziera się wiatr. Na skórze czuła wilgoć panująca w tym miejscu,
rosa pokrywała liście paproci i innych dziwnych roślin, których nigdy wcześniej
nie widziała. Panowała głucha cisza, cisza oczekiwania, niczym przed burzą.
Nagle przeszył ją zimny dreszcz, coś usłyszała z tyłu za sobą, szelest liści,
chciała się odwrócić i dopiero teraz się przeraziła...nie mogła wykonać żadnego
ruchu, stała i nic. Żaden miesień w jej ciele nawet nie drgnął. Nie wiedziała co
się z nią dzieje, -spokojnie, powtarzała, -to nic...spokojnie, jestem Sol, mam
na imię Sol i nie wiem co się dzieje z moim ciałem...-oddychaj, pomyślała.
Trzeba oddychać, powoli, spokojnie , zamknę oczy i wszystko wróci do normy.
Wszystko jest w porządku, policzę do dziesięciu, 1,2,3.....aaa co to było, coś
otarło się o moje ramię, -cicho muszę być bardzo cicho..
Poczuła ciepło na całym ciele, wyczuła czyjąś obecność ale nie miała odwagi
otworzyć oczu. Ciepło rozchodziło się aż od czubków stóp coraz wyżej i było
coraz silniejsze, owładnęło ją. Przerażona otworzyła oczy i jedyne co zdążyła
dostrzec to był ogromny cień, mężczyzny, nie to nie był mężczyzna to nawet nie
był człowiek, dotknął jej ramienia......widziała skrzydła..... zanim bezwładnie
osunęła się na wilgotną ziemię.
Obudziła się, poczuła straszne zimno, całe ubranie miała przemoczone. Powoli
zaczęła dochodzić do siebie, uświadamiając sobie co się wcześniej wydarzyło.
-Gdzie ja jestem? Kim był on? Rozejrzała się do koła, las, tak wcześniej też tu
była ale teraz, teraz to zupełnie inny las. Drzewa rosły rzadko, otaczały ją
wielkie krzewy o ogromnych i grubych liściach. Leżała właśnie pod jednym z nich,
osłaniał ją od deszczu, który lał strugami. Była mokra od rosy porannej co
oznaczało, że jest już nowy dzień a może to cały czas poprzedni? Przecież wtedy
też była rosa, pamiętała to dobrze. Zimno stawało się coraz bardziej dokuczliwe,
marzły jej dłonie i czuła, piekący ból ramienia, który z każdym ruchem
przeszywał jej ciało. ?Co się ze mną stało? Powoli i delikatnie podparła się
ręką o ziemie usiłując wstać i wtedy znowu go zobaczyła, tak to był on. Wyczuła
to, pamiętała doskonale to przygniatające uczucie strachu kiedy widziała go po
raz pierwszy, to była zarazem ta sama fala ciepła rozgrzewająca ją od środka..
Nie widziała jego twarzy, jego obraz był rozmyty przez szare smugi deszczu.
Ale ta postać, tak to z pewnością mężczyzna, z każdym jego krokiem dostrzegała
wyraźniej sylwetkę, przez moment nawet pomyślała, że widziała go dużo
wcześniej.... Był ogromny, potężny i wydawał się niezwykle silny. Szedł w
deszczu a jednak nie był mokry. Ciemne włosy delikatnie falowały na wietrze.
- Kim ty do diabła jesteś? Pomyślała z przerażeniem..
- A kim byś chciała żebym był? To był pierwszy raz kiedy usłyszała jego
stanowczy i władczy głos, który sprawił że znieruchomiała, sparaliżował ją.
- Możesz mnie nazywać jak chcesz, to nie jest ważne, ważne jest tylko to, że
trafiłaś do mojego świata. Jesteś tu, i zostaniesz ponieważ ja tego chcę.
Wszystko dzieje się tak jak ja rozkażę, dlatego tu jesteś. Potrzebowałem
kobiety, niestety nie udało mi się znaleźć nikogo starszego, kto byłby bliżej
granicy niż ty... moje gratulacje, jak pamiętam jeszcze żadna nie dotarła tak
daleko w swoich fantazjach jak ty mała istoto.
Myśli Sol wirowały ..- to sen, to musi być sen! Obudź się..
Co chwila przeszywał ją zimny dreszcz a twarz zrobiła się tak blada, jakby
uleciało z niej całe życie. - Cóż, nie jesteś idealna.. ale nie zostałaś
skażona przez mężczyznę, a to bardzo ważne dla nas. - to nie sen! ? Wstań, już
czas, idziemy..
Dziewczyna mimo własnej woli podniosła się z ziemi, a właściwie to on swoimi
słowami sprawił ze wstała. Ból minął jakby go nigdy nie było a ciepło, które
czuła ogarnęło ją z ogromną siłą, tak że na moment poczuła się całkowicie
bezpieczna. Teraz dopiero zobaczyła, jego wielkie czarne skrzydła, wyglądały
jakby były zrobione z jedwabiu.. jak mogła wcześniej ich nie zauważyć?
- Śpij. Ledwie dosłyszalny szept sprawił, że Sol zakręciło się w głowie,
złapał ją, tak to był dotyk jego ramion, uniósł ją do góry.. ciepło otuliło
twarz, zasnęła.
Wydała mu się taka mała i bezbronna w jego ramionach, nieświadoma swojego
losu. Nie mógł oderwać oczu od jej twarzy, takie delikatne rysy, wielkie brązowe
oczy, wiśniowe usta... nie wolno mu tak myśleć! Ona przecież jest potrzebna
tylko do podtrzymania gatunku. Według przepowiedni, kobieta z zewnątrz stworzy
najsilniejszego, który przedłuży nasz ród, to będzie ona, ta którą niesie w
ramionach, którą sam znalazł... Rozpierała go ogromna duma, on jedyny spełnił
polecenie Najwyższego, znalazł kobietę! Z pewnością zasłużył na szacunek innych,
tak będzie teraz podziwiany.. odnalazł brakujące ogniwo. Rasa zostanie
uratowana, kiedy narodzi się następca Najwyższego, demon, pochodzący z łona
śmiertelniczki...będzie najsilniejszym z nas. On będzie miał siłę przenikania
poprzez wszystkie sfery, pokona wszystkie istniejące granice.
Tak znowu staniemy się najsilniejsi.- Ale co to... ona chyba zaczyna się
budzić, jest silniejsza niż myślałem, zadziwiające tak krucha i delikatna a
zarazem obdarzona niezwykle silna wolą. ?Śpij ! Sol, zdaje się tak masz na
imię.. Po raz kolejny zaczął się jej przyglądać, nigdy wcześniej nie dotykał
kobiety, jakoś nigdy się nawet nad tym nie zastanawiał, owszem widywał osobniki
żeńskie ale zupełnie go nie interesowały, a teraz niesie w ramionach kobietę ale
jakże inną od tych, które znał. Nie chciał się przyznać sam przed sobą, że
zafascynowała go.. a jednak. W tej samej chwili poczuł ogromny żal dla tej
istotki, która nie ma pojęcia co się z nią dzieje a co gorsza co będzie się
działo już niedługo, kiedy odda ją Najwyższemu. Słyszał przecież o poprzednich
nieudanych próbach, tamte kobiety podczas ceremonii umarły w męczarniach, ale
przecież one były dużo starsze i to było przyczyną, były za stare aby stworzyć
Najsilniejszego. Ona jest idealna a jeśli mimo to nie przeżyje? To przecież nic
się nie stanie, będzie szukał dalej. A może już nigdy więcej nie spotka kobiety?
Może żadna już go tak nie zaciekawi.. mała Sol, jego mała Sol. Silna dzięki
swemu urokowi.
Najwyższy poczeka...jeszcze trochę.
- Obudź się.., Sol obudź się. Usłyszała cichutki szept tuż nad uchem, to ten
sam głos pomyślała, to on. Otworzyła oczy i ujrzała go ponownie, siedział
naprzeciwko niej i przyglądał się...zupełnie tak jak poprzednio poczuła rosnącą
falę ciepła ale teraz, on wydawał się jakiś inny już nie dostrzegła w jego
oczach tego przerażającego triumfu zdobywcy.. Teraz wyglądał normalnie, no może
oprócz tego nieprzeciętnego wzrostu. Teraz przypomniała sobie jak kiedyś w
swoich marzeniach stworzyła idealnego mężczyznę, -To on! Mężczyzna z jej snu..
więc może to jest sen? Nieznajomy poruszył się nerwowo i nie spuszczając z niej
wzroku powiedział:
- Kiedyś w końcu zrozumiesz, że nie jest to żaden sen, to porostu...inny
świat. Ale tak samo realny jak ten, z którego pochodzisz. Nie bój się mnie, nie
zrobię ci krzywdy jesteś zbyt cenna.. - przerwał, jakby powiedział o jedno słowo
za dużo.
Po tych słowach Sol poczuła się jakby bezpieczniej i niewytrzymała dłużej -
Ale ja cię znam! To ja cię wymyśliłam..
- Tak wymyśliłaś obraz mężczyzny, którego pragnęłaś ale ja tylko przybrałem
jego postać.
- Dlaczego? - pomyślała z rozpaczą i rozgoryczeniem.
- Nie wiem, może tak było najłatwiej a może dlatego, że...tylko tak mogę się
do ciebie zbliżyć.
Jego słowa brzmiały tak przekonująco, budziły strach, który jednocześnie
mijał za każdym razem kiedy patrzyła na jego twarz, ostre rysy dodawały mu
tajemniczości jednak w zielonych oczach widziała tą wspaniałą falę ciepła. Nie
miała wątpliwości, potrafił odczytywać jej myśli..a jeśli w tej chwili to robi?
Nic nie mogła ukryć.
- Chcę do domu.. wyszeptała nieśmiało.
- Wiem. Ale nie jest to teraz istotne. Ale czy naprawdę tego w tej chwili
chcesz? Dobrze wiesz, że tak nie jest, pragnęłaś przygody czyż nie? Spełniłem
twoją prośbę...wiem o tobie wszystko, poznawałem cię w twoich snach przez wiele
nocy. A może twoje marzenia przerosły rzeczywistość? Byłaś nieostrożna.
To była twoja ucieczka, od świata w jakim żyłaś, a teraz masz to do czego
dążyłaś! I okazuje się że to też nie jest to ...
- Nie miałeś prawa ..wraz ze słowami pojawiły się łzy. Płakała, jednak nic
więcej nie zdołała powiedzieć.
- Przepraszam, nie chciałem doprowadzić cię do łez.
- Nie! Przerwała mu. ?Masz rację, jak mogłam być tak ślepa..odgrodziłam się
od innych, od życia..
Płakała tak bardzo, że znowu poczuł dla niej żal. Nagle zrozumiał, że to co
powiedział to był jej życiowy ból przed którym uciekała, a on doprowadził do
tego, że załamała się..a przecież to dopiero początek, nawet nie chciał myśleć
co by się teraz działo gdyby oddał ją Najwyższemu tak jak miał to zrobić.. A
przecież nie chce jej skrzywdzić, teraz to wie na pewno, zawładnęła nim, tą
swoją delikatnością i naiwnością, to jest coś czego nigdy wcześniej nie
doświadczył. Może jej pomóc...ale wtedy go zniszczą, a jeśli nie, to ona go
znienawidzi, będzie musiał patrzeć być może nawet na jej śmierć.. ?Nie zniosę
tego, za bardzo ją..... kocham?! Przecież to uczucie ludzkie... miłość, a ja
jestem demonem a jednak, zrobię wszystko dla tej małej istotki, -Sol nie zdajesz
sobie sprawy z tego jaka masz moc..
- Chodź, szybko Sol! Krzyknął, nie czekając nawet na jej reakcję, poderwał ją
z ziemi rozwinął skrzydła i wzbił się w powietrze. ? Nic nie mów! Dam ci jeszcze
jedną szansę!
Miał tak władczy ton głosu, że Sol nawet nie próbowała się sprzeciwiać, a
nawet gdyby chciała to nie mogła, zrobiła by wszystko o co tylko by
poprosił.Jednak nie mogła pojąć jego zachowania, tak zimny w swoich słowach, tak
ją zranił a mimo to czuła to cudowne ciepło bijące od niego i przepełniające
całe ciało, to mężczyzna, którego całe życie szukała a spotykała tylko w swoich
snach. Każdy jego dotyk przyprawiał ją o dreszcz...czując jego bliskość nie
myślała o niczym innym, tylko o tym jak bardzo go kocha, każdy ruch, każdy
miesień jego ciała..
Nagle poczuła jakby przytulił ją znacznie mocniej..czulej niż dotychczas.
- Oh Sol, czyżbyś zapomniała, że czytam w twoich myślach, i jak się cieszę z
tej umiejętności.. wiedziałem że mnie pożądasz, to przez ciało w którym jestem,
a które ty stworzyłaś, ale ty wyczuwasz moje ciepło..o którym tak dawno
zapomniałem, to ono sprawia że chcesz przy mnie być. Ty, śmiertelniczka
obudziłaś moje uczucia, mógłbym na zawsze utopić się w blasku twoich oczu, i być
z tobą już zawsze.
- Spójrz na mnie Sol. Wiem co czujesz, pozwól, że teraz ty będziesz mogła
poznać moje myśli. Zamknij oczy i wsłuchaj się....w duszę.
Widział, że zrobiła dokładnie to co powiedział. Po chwili jej twarz zmieniła
się nie do poznania, znowu pojawiały się łzy, ale kiedy otworzyła oczy ukazała
ogromną radość i ulgę. Sprawił, że płakała ze szczęścia. ? Dziękuję ci, chociaż
nawet nie wiem jak masz na imię..to właśnie w tobie znalazłam to czego zawsze
szukałam, już wiem po co żyć. Wiem że mnie ocalisz i że pewnie już nigdy się nie
spotkamy..ale myśl o tobie sprawi że już nigdy nie będę taka obojętna, dzięki
tobie stałam się kimś innym. Nigdy cię nie zapomnę..
- Nie mów już nic Sol, pozwól mi się cieszyć tą ostatnią chwilą, którą będę
żył do końca swoich dni..pozwól złączyć się naszym duszą w pocałunku, którego
tak oboje pragniemy.
Nagle ciepło stało się nie do wytrzymania, Sol czuła że jej myśli wirują,
jedyne co zdążyła zapamiętać to były słowa: ?Już dotarliśmy na miejsce, tutaj
musimy się rozstać. Śpij spokojnie Sol..już zawsze.
Obudziła się w swoim pokoju, w jednej chwili wszystko co pamiętała wydało
się być tylko snem. Pomyślała, że koniecznie musi cos zjeść, wstała i poszła do
lodówki, wyjęła jogurt truskawkowy i wróciła do łóżka. Jeszcze raz powoli
zaczęła sobie przypominać...teraz jogurt stał się już mało zachęcający, taki
zwykły jogurt. Nie, dzisiaj zrobię sobie kanapki, pomyślała a po śniadaniu
spotkam się ze znajomymi, tak może do kina pójdziemy, a jutro zapiszę się do
hospicjum ,może się na coś przydam, a w lato, w lato chcę pojechać nad
morze....jest tyle możliwości .A to były tylko nieliczne z tych które właśnie
rodziły się w jej umyśle.
Nie zapomnę cię mój bezimienny demonie....