12887

Szczegóły
Tytuł 12887
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12887 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12887 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12887 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Solak [email protected] Ad maiorem Dei gloriam Felietony wybrane Poniższy zbiór to tylko niektóre z felietonów Andrzeja Solaka, które są dostępne na naszych łamach w wersji html. Można wśród nich znaleźć artykuły, które w latach 1998- 2002 ukazały się na łamach pisma „Wzrastanie”, „Nowej Myśli Polskiej” oraz „Cywilizacji”. http://www.wandea.org.pl/index.php?action=katechizm&kind=solak Polecamy również prywatną stronę autora - http://www.krzyzowiec.prv.pl Powyższe felietony można również pobrać na domowy komputer jako spakowany plik w formacie Micorsoft Word http://www.wandea.org.pl/ZIP/solak.zip * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * SPIS TREŚCI [1] Armia Boga .............................................................. [...] Takiej masakry, ludobójstwa o takich rozmiarach, nie było jeszcze w dziejach świata. Tylko w przybliżeniu znamy liczbę ofiar - od czterdziestu do sześćdziesięciu milionów zabitych w każdym roku ostatniej dekady XX wieku. Ogółem, licząc tylko od 1945 r. - jeden miliard. Miliard dzieci nienarodzonych, zgładzonych najczęściej w majestacie prawa. [...] [2] Maryja i chilijski żołnierz......................................... [...] 7 września 1936 r., w dniu pomyślnego ukończenia Szkoły Wojennej Chilijskich Sił Zbrojnych, świeżo upieczony podporucznik Augusto Pinochet udał się do kościoła w Santiago, gdzie znajdował się obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Młody człowiek od dziecka darzył Ją szczególną czcią. Teraz wmurował obok obrazu, jako dziękczynne wotum, marmurową tablicę z napisem: „Dzięki Ci, Matko moja. Bądź mi zawsze pomocą. Podporucznik A. Pinochet – 1936”. [...] [3] Sudańska Golgota.................................................... [...] W 1983 r. muzułmańskie władze zaostrzyły represje wobec innowierców. Na terenie całego kraju wprowadzono islamskie prawo szariatu. Wybuchła nowa wojna, która trwa do dziś. Islamiści, w swoich dążeniach do zbudowania jednolitego wyznaniowo państwa, nie cofnęli się przed żadnym okrucieństwem. [...] [4] Akt łaski .................................................................. [...] Jesienią 1975 r. generał Francisco Franco, dyktator Hiszpanii, onegdaj zwycięski Caudillo – Wódz antykomunistycznej Krucjaty, dobiegał kresu swych dni. Śmierć zyskała dostęp do człowieka, który od kilku dziesiątków lat żelazną ręką wiódł swój kraj, pewnie omijając niebezpieczne rafy i płycizny. Umierający Caudillo niemal do ostatniej chwili angażował się w życie swej Ojczyzny. [...] [5] Wandea.................................................................... [...] 10 marca 1793 r., ludność departamentu Wandea w zachodniej Francji, żarliwie katolickiej i rojalistycznej la Vandée, ruszyła do boju "za Wiarę i króla" przeciw rewolucyjnym władzom w Paryżu. "Musimy walczyć, bo Republika nas zmiażdży. Rzeczą kobiet jest modlić się. My, mężczyźni, musimy się bić!" - zadeklarował przywódca zrywu, Jakub Cathelineau. [...] [6] Bunt Shimabary....................................................... [...] 27 września 1637 r., na zboczach Świętej Góry opodal Nagasaki, na japońskiej wyspie Kiusiu, poniósł męczeńską śmierć błogosławiony Wawrzyniec Ruiz wraz z 16 Towarzyszami. Bł. Wawrzyniec, misjonarz z Filipin, rzekł w ostatnim słowie przed egzekucją: „- Jestem chrześcijaninem i wyznawać będę swoją wiarę w Chrystusa do godziny swej śmierci. (...) Umrę dla chwały Bożej. Gdybym miał żyć jeszcze tysiąc razy, to za każdym razem ofiarowałbym Panu Bogu moje życie”. Wraz z dzielnym Filipińczykiem zaszczytu męczeńskiej śmierci dostąpiło dziesięciu Japończyków, czterech Hiszpanów, Francuz i Włoch. [...] [7] San Patricios – meksykańscy krzyżowcy................ [...] 13 września 1847 r. wojska amerykańskie szturmowały meksykańską twierdzę Chapultepec. Dawna rezydencja azteckich władców, potem siedziba hiszpańskich wicekrólów, położona na wysokim wulkanicznym wzgórzu, była teraz ostatnim bastionem oporu Meksykanów na drodze do stolicy ich kraju, Mexico City. Tuż przed rozpoczęciem generalnego szturmu oczom obrońców ukazał się niesamowity widok. U stóp wzgórza Amerykanie wznieśli długi rząd szubienic, pod które spędzili gromadę związanych ludzi. [...] [8] Pierwsza krucjata...................................................... [...] Wiosną 614 r. armia króla Persji Chosroesa wkroczyła do Palestyny, będącej wówczas we władaniu Bizancjum. Chrześcijańska ludność stawiła mężny opór, jednak najeźdźców postanowili wesprzeć miejscowi Żydzi. To dzięki ich pomocy 5 maja, po trzech tygodniach bezskutecznych szturmów, żołnierze perscy wdarli się do miasta. Walka zamieniła się w okrutny pogrom chrześcijan. Na ich dzielnice, wespół z perskim żołdactwem, ruszyły hordy głodnych krwi Żydów. [...] [9] Filary Kościoła.......................................................... [...] Do pierwszych prześladowań wyznawców Chrystusa doszło jeszcze w Palestynie; inicjowali je sfanatyzowani Żydzi. Potem próby wykorzenienia chrześcijaństwa wielokrotnie podejmowało cesarstwo rzymskie. Chrześcijanie, odmawiający oddania boskiej czci cesarzowi, odrzucający składanie ofiary pogańskim bożkom, jawili się jako element podejrzany i niebezpieczny. [...] [10] Zbrodnia bez kary................................................... [...] Jałtańskie porozumienie Wielkiej Trójki - przywódców ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii - miało dramatyczne następstwa. Zatwierdzono granice Rosji, wynikłe z paktu Ribbentrop - Mołotow. Europę Wschodnią uznano za sowiecką strefę wpływów. Uciekinierzy z krajów komunistycznych mieli być wydani w ręce Stalina i Tity. Stalinowska dyktatura zaliczona została przez Zachód w poczet "wielkich demokracji", a prezydent USA Roosevelt rzekł był do władcy Kremla: - "Razem zbudujemy nowy, lepszy świat." [...] [11] Inwazja na Państwo Kościelne................................ [...] W październiku 1867 r. Giuseppe Garibaldi, wielki mistrz włoskiej masonerii, uznaje, że nadszedł już czas. Wraz z ośmioma tysiącami ochotników przekracza granicę Państwa Kościelnego. Po dwudniowym oblężeniu zajmuje twierdzę Monterotondo, bronioną przez ledwie 370-osobową załogę. Na zdobytych terenach garibaldczycy dokonują licznych profanacji obiektów kultu. Ich wódz z upodobaniem wjeżdża konno do wnętrz łupionych świątyń, osobiście udziela cywilnych "chrztów", wieszczy całkowity upadek Kościoła. [...] [12] Cesarz........................................................................ [...] W czerwcu 1867 r. w meksykańskiej twierdzy Queretaro rozgrywał się ostatni akt pewnego dramatu. Maksymilian Ferdynand Habsburg, arcyksiążę austriacki i cesarz Meksyku, uwięziony przez zwycięskich republikanów, oczekiwał na wykonanie wyroku śmierci (...) Wraz z cesarzem umierali dwaj przywódcy meksykańskich konserwatystów, generałowie Miramon i Mejia. [13] Łowcy głów................................................................... [...] Przebojem minionej wiosny, w kategorii „Programy nauczania”, było dzieło panów R. Szuchty i P. Trojańskiego – „Holocaust. Program nauczania o historii i zagładzie Żydów”. Znalazłem w nim sporo zadziwiających stwierdzeń; najciekawszy wydał mi się passus o rozmiarach hitlerowskiego ludobójstwa. Autorzy, uwypuklając śmierć „około 6 milionów” Żydów, napisali bowiem: „Oprócz Żydów eksterminacji poddano także ponad sto tysięcy Romów. Kolejnymi ofiarami hitlerowskiego ludobójstwa byli Polacy, radzieccy jeńcy wojenni i tysiące innych ludzi(...)”. Nie wiem, czy Czcigodni Autorzy nie radzą sobie z polszczyzną, czy też zdradzają może ambicję napisania zupełnie nowej wersji dziejów, dość, że każdy czytelnik zrozumie ich wywód następująco: polskich (oraz radzieckich i innych) ofiar niemieckich rzezi musiało być mniej niż sto tysięcy! [...] [14] Pchnięcie sztyletu [...] W drugiej połowie XIV wieku na Bałkanach trwał niepowstrzymany pochód Turków osmańskich. Miecz islamu druzgotał wciąż nowe chrześcijańskie państwa południowej Europy. Ofiary agresji, przeżywające właśnie okres wewnętrznych zaburzeń i rozbicia dzielnicowego, nie mogły powstrzymać ofensywy muzułmanów. Antytureckie krucjaty, organizowane pod patronatem papiestwa przez rycerstwo Europy Zachodniej, przynosiły jedynie doraźną poprawę sytuacji. Wojska sułtańskie podbiły wkrótce Trację i Macedonię. Celem ataku stała się teraz Serbia... * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * ARMIA BOGA "Jak powszechnie wierzą chrześcijanie, po zapłodnieniu powstaje w macicy pełnowartościowe ludzkie życie. To osoba, która zasługuje na obronę, jak każdy narodzony człowiek, i trzeba jej bronić wszelkimi dostępnymi środkami, łącznie z zabiciem napastnika, którym w takim wypadku będzie aborcjonista i każdy jego bezpośredni wspólnik." ks. David C.Trosch /Mobile, Alabama/ "Wolałbym mieć krew na rękach, niż wodę - jak Piłat." Graham Green Takiej masakry, ludobójstwa o takich rozmiarach, nie było jeszcze w dziejach świata. Tylko w przybliżeniu znamy liczbę ofiar - od czterdziestu do sześćdziesięciu milionów zabitych w każdym roku ostatniej dekady XX wieku. Ogółem, licząc tylko od 1945 r. - jeden miliard. Miliard dzieci nienarodzonych, zgładzonych najczęściej w majestacie prawa. Dzieci "wyskrobane", to jest poćwiartowane żywcem. Dzieci "wyssane", również po kawałku. Dzieci zabite zastrzykiem chlorku potasu (aborcyjni spece, mistrzowie "baby killingu", potrafią wbić igłę prosto w serce ludzkiego "płodu"!). Dzieci - ofiary tzw. "późnej aborcji", mordowane podczas porodu… I "wyzwolone" (z sumienia) mamusie, zlecające egzekucje swych maleństw - bo kariera, bo mieszkanie za ciasne, bo przydałby się nowy samochód… Niektóre dorabiające jeszcze na handlu "tkankami embrionalnymi" swych dzieci (1000 dolarów za 8-tygodniowy mózg, 550 dolarów za gonady, 350 za szpik kostny...). I wreszcie "lekarze" - rzeźnicy z zaliczoną przysięgą Hipokratesa w kieszeni, z rękami umazanymi dziecięcą krwią. Ocierający tę krew wpierw po to, by policzyć pieniądze… Powstanie bez wodzów W Stanach Zjednoczonych, gdzie rozmiary aborcyjnego holokaustu są szczególnie zatrważające (półtora miliona ofiar rocznie), protesty przeciw dzieciobójstwu zaliczają się do najgwałtowniejszych. Po manifestacjach i pikietach, po akcjach sabotażowych (pojemniki z cuchnącym gazem wrzucane do klinik aborcyjnych, cementowanie zamków w drzwiach wejściowych), przyszedł czas na wojnę partyzancką. Klinikami - ośrodkami dzieciobójstwa - wstrząsają eksplozje bomb, trawią je płomienie pożarów, a mordercy dzieci - babykillerzy - giną od kul zamachowców. - Jesteśmy żołnierzami Armii Boga! - deklarują bojownicy antyaborcyjnego ruchu oporu. Armia Boga (jak i pokrewne ugrupowania) nie jest scentralizowaną organizacją z naczelnym dowództwem, sztabem i listami zaprzysiężonych członków. Zgodnie ze strategią "Ruchu Oporu bez Przywódcy", charakterystyczną dla amerykańskiej radykalnej prawicy, antyaborcyjną guerillę prowadzą niewielkie konspiracyjne grupy bojowe, a nawet pojedynczy partyzanci, działający w pełnej izolacji od siebie. Nie otrzymują rozkazów z żadnego ośrodka decyzyjnego, operacje uderzeniowe przeprowadzają na własną rękę. Łączy ich ideologia i cel - walka z dzieciobójcami. Taka taktyka chroni ruch przed infiltracją ze strony policji i służb specjalnych. Rozbicie jednej z grup bojowych nie ma wpływu na aktywność pozostałych. Da się zauważyć swoisty zbrojny ekumenizm - w akcjach uczestniczą zarówno katolicy, jak i protestanci. Moralny imperatyw "- Aborcja to morderstwo, a mordercy powinni zostać straceni!" - stwierdza Paul Hill, przywódca Defensive Action (Akcja Obronna). Publikacje Armii Boga, Akcji Obronnej i innych radykalnych grup antyaborcyjnych tchną żarliwością, prawdziwym duchem krucjat. Wiele w nich odwołań do Starego Testamentu, stale przypominają też słowa Chrystusa o przyniesionym przezeń na świat mieczu. Ich poczucie sprawiedliwości jest surowe, nie zna kompromisu: - doktor David Gunn, dyrektor kliniki aborcyjnej w Pensacoli, babykiller, zastrzelony przez Michaela Griffina, aktywistę ruchu Wybawienie Ameryki. Ukarany! - doktor John B. Britton, babykiller z Pensacoli oraz jego ochroniarz - wolontariusz, zastrzeleni przez Paula Hilla przed dokonaniem, zaplanowanych na ten dzień, trzydziestu aborcji. Ukarani! - dwie pracownice kliniki aborcyjnej w Brooklinie, zastrzelone przez Johna Salviego, samotnego katolickiego bojownika. Ukarane! - strażnik z ochrony kliniki aborcyjnej w Birmingham, zabity w wyniku eksplozji bomby, podłożonej przez Armię Boga. Ukarany! - doktor Barnett A. Slepian, babykiller z kliniki w Buffalo, zamienionej w fortecę (zbrojna ochrona, kamery, brak okien), zabity przez snajpera we własnym mieszkaniu, w trakcie spożywania posiłku. Ukarany! Jak zauważa Paul Hill, wykonywanie egzekucji na babykillerach to "moralny imperatyw". Niemy krzyk Wątpliwości? Jakie wątpliwości? Że niby "to już nie epoka krucjat", że "prawo wyboru", że "demokratyczna wola większości"…? Że aborcyjne dzieciobójstwo jest "zgodne z prawem"? Zajrzyj na internetowe strony Armii Boga (http://www.armyofgod.com), do galerii zdjęć (uwaga! obrazy szokująco drastyczne!). Rzuć okiem na ofiary doktora Slepiana i pozostałych babykillerów. Nie odwracaj wzroku. Maleńka Mary, pozbawiona głowy. Maleńki Paul - zamieniony w bezkształtną miazgę. Maleńki John - kupka krwawych ochłapów. Maleńka Hannah - jej wzniesione ręce krzyczały o litość; teraz proszą jedynie o pamięć. O sprawiedliwość. Walka trwa Coraz więcej babykillerów, przestraszonych akcjami radykalnych grup antyaborcyjnych, porzuca swój krwawy proceder. Po zabójstwie babykillera Gunna, w ciągu roku jedna czwarta klinik aborcyjnych w USA zgłaszała odpływ przerażonego personelu. Tymczasem akcje bojowe, wymierzone w dzieciobójców, sygnowane przez Armię Boga, odnotowano też w Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Za sukcesy płaci się ofiarami. Paul Hill (Akcja Obronna) - skazany na karę śmierci za zamach w Pensacoli. John Salvi (niezrzeszony) - dożywocie za zamach w Brooklinie. Don Benny Anderson (Armia Boga) - 42 lata więzienia za porwanie (uwolnionego potem) babykillera, za podpalenie dwóch klinik aborcyjnych i wysadzenie w powietrze trzeciej. Rachelle Shannon (Armia Boga) - 10 lat więzienia za postrzelenie babykillera. Tylko w latach 1987-1993 w USA aresztowano trzydzieści trzy tysiące aktywistów ruchu antyaborcyjnego. Inni walczą dalej. Odcięta główka małej Mary, wzniesione ręce małej Hannah - żądają pamięci. A zbrodnia mordowania tych najmniejszych, najbardziej bezbronnych - musi być ukarana. Virtual Vendée’s Editorial Note Tekst ukazał się po raz pierwszy w piśmie "Nowa Myśl Polska" 26.05.2002. * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * MARYJA I CHILIJSKI ŻOŁNIERZ 7 września 1936 r., w dniu pomyślnego ukończenia Szkoły Wojennej Chilijskich Sił Zbrojnych, świeżo upieczony podporucznik Augusto Pinochet udał się do kościoła w Santiago, gdzie znajdował się obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Młody człowiek od dziecka darzył Ją szczególną czcią. Teraz wmurował obok obrazu, jako dziękczynne wotum, marmurową tablicę z napisem: „Dzięki Ci, Matko moja. Bądź mi zawsze pomocą. Podporucznik A. Pinochet – 1936”. Dokładnie 50 lat później, 7 września 1986 r., w San Jose de Maipo, letniskowej miejscowości opodal Santiago, komando komunistycznych terrorystów usiłowało zamordować generała Augusto Pinocheta, teraz już prezydenta Chile. Od kul wyszkolonych za granicą zabójców zginęło pięciu członków prezydenckiej ochrony, jedenastu odniosło rany. Sam Pinochet otrzymał niegroźny postrzał w rękę; ocalał, choć zakrawało to na cud. Rzucony przez zamachowców granat trafił precyzyjnie w jego samochód, lecz nie eksplodował. Wystrzeloną z bliskiej odległości serię z karabinu maszynowego powstrzymały kuloodporne szyby wozu. Pociski, rysując pancerne szkło, wyrzeźbiły na nim podobiznę Matki Bożej Nieustającej Pomocy... * * * W 1970 r. wybory prezydenckie w Chile wygrał Salvador Allende, kandydat bloku partii lewicowych. Allende, socjalista i mason, podziwiał ustrój państw komunistycznych, z uznaniem wyrażał się o zbrodniczych ekscesach „rewolucji kulturalnej” w Chinach, szczycił się przyjaźnią z krwawym dyktatorem Kuby, Fidelem Castro. Allende i jego zwolennicy, z entuzjazmem godnym lepszej sprawy, jęli „uszczęśliwiać” Chile socjalistycznymi eksperymentami. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dobrze funkcjonująca dotąd gospodarka kraju znalazła się w ruinie. Szalała inflacja i drożyzna. Strajki i demonstracje protestacyjne brutalnie pacyfikowały bojówki lewicy. Nad Chile zawisło widmo głodu. * * * Jednego towaru nie brakowało – broni. Z krajów komunistycznych sprowadzano ogromne ilości uzbrojenia. Nie było ono jednak przeznaczone dla chilijskich sił zbrojnych. W sowieckie i czechosłowackie działa, moździerze i broń strzelecką wyposażono lewicowe bojówki i milicje. Kraj zaludnili osobliwi „turyści” – doradcy wojskowi i służb bezpieczeństwa ZSRR, NRD, Czechosłowacji, Korei Północnej, Kubańczycy, blisko 15 tys. rewolucjonistów z krajów Ameryki Łacińskiej. Amnestionowanych komunistycznych terrorystów, winnych napadów i morderstw, włączono w skład ochrony osobistej prezydenta Allende. * * * Lewica oficjalnie zapowiadała, że „Chile stanie się drugim Wietnamem”. Mnożyły się zamachy i starcia uliczne. Komunistyczni stratedzy opracowali Plan „Z” – zbrojnego przewrotu. „Siły ludowe” miały przejąć władzę i dokonać egzekucji tysięcy „wrogów ludu” – głównie aktywistów partii prawicowych oraz oficerów armii i policji. Spisek udaremniło wystąpienie wojska. 11 września 1973 r. wysłane przez generała Pinocheta oddziały rozbroiły lewicowe bojówki i milicje. Zbrojny opór złamano siłą, aresztowano tysiące podżegaczy. Żołnierze zdobyli szturmem prezydencki pałac La Moneda. Znaleźli w nim zwłoki Allende – nieszczęśnik sam zastrzelił się z pistoletu maszynowego, na którym wygrawerowany był napis: „Przyjacielowi i towarzyszowi broni, Salvadorowi, komendant Fidel Castro”. * * * Udało się uniknąć większych walk. W zdobytych magazynach ugrupowań lewicowych znaleziono 30 tys. karabinów (armia chilijska miała ich tylko 27 tys.). Izolowane grupy komunistów prowadziły nadal aktywną działalność terrorystyczną. Niestety, wojsko i policja czasem odpowiadały tą samą monetą, stosując tortury i doraźne egzekucje. Po obu stronach były ofiary, tragedie i ból. Po jakimś czasie sytuacja została opanowana. Generał Pinochet, mianowany prezydentem Chile, sprawował władzę aż do 1990 r. Pod jego rządami Chile stało się prawdziwą potęgą gospodarczą. * * * Działania Augusto Pinocheta wzbudzają wiele kontrowersji. Niewątpliwie ocalił on swój kraj przed komunizmem, choć za cenę krwawych ofiar. Początkowo lewicowa propaganda opowiadała niestworzone historie o ludobójstwie dokonanym przez siepaczy Pinocheta. Dopiero w latach 90. niezależne komisje oszacowały prawdziwą wielkość strat. Okazało się, że w latach 1973-1990 w wyniku politycznej przemocy zginęło w Chile ok. 3 tys. ludzi. Blisko 1/3 stanowili mundurowi i cywilni zwolennicy Pinocheta. * * * Oczywiście, śmierć trzech tysięcy ludzi to straszliwa tragedia. Ale za tą cenę powstrzymano komunistycznych rewolucjonistów. Praktyka pokazała, że w krajach, w których udało się im uchwycić władzę, represje były nieporównywalnie większe. W jednym Katyniu komuniści zabili w ciągu kilku dni dwukrotnie więcej ludzi, niż żołnierze Pinocheta przez 17 lat. Od 1917 r. wyznawcy Lenina i Mao zamordowali na świecie ok. 100 milionów ludzi. Nasuwa się pytanie – czy np. dla Rosji i świata nie byłoby lepiej, gdyby w 1917 r. jakiś carski generał zlikwidował, w odpowiedniej chwili, przywódców partii bolszewickiej – ot, ze 2-3 tysiące, tylu co Pinochet u siebie? Albo, jeśliby jakiś generał niemiecki, w latach 30., obalił zamachem stanu demokratycznie wybranego kanclerza Adolfa Hitlera, i wytracił trzy tysiące najpaskudniejszych narodowo-socjalistycznych łapserdaków? Zgodzimy się chyba, że ileś tam dziesiątków milionów ludzi pożyłoby jeszcze trochę? * * * W 1990 r. Augusto Pinochet przekazał władzę demokratycznie wybranemu prezydentowi. Zachował stanowisko głównodowodzącego sił zbrojnych i mandat senatora. Osiem lat później, podczas wizyty w Londynie, został aresztowany przez policję brytyjską, z pogwałceniem przysługującego mu immunitetu dyplomatycznego. Zatrzymanie nastąpiło na wniosek hiszpańskiego sędziego, występującego w imieniu rodzin iberyjskich lewicowców, którzy zginęli w Chile wspierając tamtejszych komunistów (ten sam ”bezstronny sędzia” odmówił jednak wcześniej wszczęcia śledztwa w sprawie egzekucji 7.000 cywilów w Paracuellos del Jarama koło Madrytu, dokonanej w 1936 r. przez siły lewicy, podczas hiszpańskiej wojny domowej...). * * * Po przeszło 500 dniach niewoli, które skompromitowały brytyjski wymiar sprawiedliwości, nie osądzonemu Pinochetowi pozwolono powrócić do kraju. Generała witały w ojczyźnie tłumy zwolenników. W listopadzie 2000 r. dawny szef państwa otrzymał zaproszenie od chilijskiego Episkopatu do udziału w „liturgii przebaczenia”; Kościół katolicki w Chile uroczyście przepraszał za grzechy swych wyznawców. Schorowany generał nie mógł uczestniczyć w uroczystościach, jednak włączył się w nie modlitwą. Wyraził też żal z powodu cierpień wielu Chilijczyków. Indagowany wszakże przez rozmaite osobistości, czy przeprosi za swe rządy (innymi słowy – czy przeprosi za powstrzymanie zbrodniczego komunizmu) – zdecydowanie odmówił. - To, co zrobiłem, osądzi Bóg – oświadczył z mocą. „Wzrastanie” wrzesień 2002 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * SUDAŃSKA GOLGOTA "Pomyślmy, jakby dziś wyglądał świat, gdyby nie było wojen krzyżowych. Gdyby Francja i Hiszpania nie powstrzymały naporu Maurów na Zachodzie, gdyby Sobieski nie odparł Turków spod Wiednia? (...) Miecz, użyty przez społeczeństwo chrześcijańskie (...) nie służył do nawracania siłą. Służył jednak do obrony swobody nawracania innymi środkami i w ogóle swobody kultywowania naszej wiary". Jędrzej Giertych - "My, nowe pokolenie!" Sudan - to największe państwo Afryki, o powierzchni dwóch i pół miliona kilometrów kwadratowych, zamieszkane przez ledwie trzydzieści milionów ludzi. 60 procent ludności to wyznawcy islamu, Arabowie i Nubijczycy, dominujący zwłaszcza na północy kraju. Południe to ziemia czarnoskórych chrześcijan i animistów, ludów Dinka, Szylluk, Nuer, Bari, Azande, Sara. Chrześcijaństwo pojawiło się w Sudanie już w VI w. Jego postępy zahamowane zostały przez ekspansję islamu. Regres był jednak przejściowy. Od połowy XIX wieku wspaniałe efekty jęła dawać praca misji katolickich, rozsianych po całym kraju, szczególnie jednak licznych na Południu, wśród ludności murzyńskiej. Inicjatywę przejawiali też przedstawiciele kościoła greckiego i koptyjskiego, a także luteranie, prezbiterianie i anglikanie. Największą wszakże moc przyciągania dla czarnych Sudańczyków miał Kościół katolicki. Murzyńskie plemiona, tak chrześcijanie jak i wyznawcy religii pierwotnych, przez wiele wieków były obiektem agresji ze strony arabskich islamistów i łowców niewolników. * * * Sudan ogłosił niepodległość w 1956 r., jako pierwsza z europejskich kolonii w Afryce. Brytyjska administracja przekazała pełnię władzy w ręce muzułmanów, dominujących w stolicy kraju, Chartumie. Czarni chrześcijanie i animiści z Południa, pomni smutnych doświadczeń z dotychczasowych kontaktów z wyznawcami Proroka, przyjęli fakt dekolonizacji z obawą. Przyszłość potwierdziła najgorsze oczekiwania. Do pierwszych starć zbrojnych między przedstawicielami obu społeczności doszło już w 1955 r. Murzyni domagali się autonomii Południa; w wyniku brytyjskiej mediacji zgodzili się złożyć broń. Polityka władz w Chartumie, zmierzających do arabizacji i islamizacji całego kraju, rodziła jednak nowe napięcia. Stale dochodziło do zamieszek i lokalnych buntów. Rząd wznosił muzułmańskie instytuty i meczety, zabraniając jednocześnie zakładania szkół chrześcijańskim misjom. W 1962 r. wydalono z kraju wszystkich cudzoziemskich misjonarzy, zmieniono też dzień wolny od pracy na piątek zamiast niedzieli. Szykanowani Południowcy odpowiedzieli oporem, który zamienił się w końcu w powstanie zbrojne. Partyzancka armia, o groźnej nazwie Anya Nya (Jad Węża), szybko opanowała sporą część kraju. Na nic zdały się karne ekspedycje z Chartumu, masakry murzyńskich wiosek, bombardowania i terror. Po wielu latach walk, w 1972 r., sudański rząd został zmuszony do rozmów i ustępstw. Ludom Południa zagwarantowano wtedy swobodę religijną i prawa polityczne. * * * W 1983 r. muzułmańskie władze zaostrzyły represje wobec innowierców. Na terenie całego kraju wprowadzono islamskie prawo szariatu. Wybuchła nowa wojna, która trwa do dziś. Islamiści, w swoich dążeniach do zbudowania jednolitego wyznaniowo państwa, nie cofnęli się przed żadnym okrucieństwem. W 1992 r wysiedlono z przedmieść Chartumu osiemset tysięcy chrześcijan; umieszczono ich w "obozach przejściowych" , w tak strasznych warunkach, że w ciągu następnych dwóch lat trzysta tysięcy z nich zmarło. W tym samym 1992 r. czterysta tysięcy wyznawców Chrystusa, odmawiających wyrzeczenia się Wiary, deportowano na Pustynię Nubijską, pozbawiając ich żywności i wody. Reżym systematycznie używa, wzorem Stalina, głodu jako narzędzia do ujarzmienia ludności; wobec zbuntowanych prowincji stosuje totalną blokadę, odcinając wszelkie źródła zaopatrzenia. Skupiska ludności murzyńskiej na Południu są systematycznie bombardowane. Na kontrolowanych przez siebie terenach rząd na masową skalę upowszechnia egzekucje i tortury. Wyroki śmierci na chrześcijanach wykonuje się często publicznie, niekiedy - przez ukrzyżowanie... Szczególnie złą sławę zdobyły więzienia zwane "domami duchów"; przetrzymywane w nich osoby znikają bez śladu, po zaliczeniu odpowiedniej porcji męczeni. Grozę budzą działania muzułmańskich bojówek i milicji, zwłaszcza straszliwej murahaliin. Milicję murahaliin sformowano z arabskich pasterzy Baggara z Kordofanu i Dar Furu, potomków łowców niewolników. Oddziały murahaliin dokonywały przerażających rzezi w rejonie Bahr al-Ghazal i w Górach Nuba, mordując dziesiątki tysięcy ludzi, porywając tłumy jasyru, sprzedawanego potem na targach w miastach Północy. * * * W działaniach zmierzających do wyniszczenia "niewiernych", rząd Sudanu otrzymuje hojne wsparcie z zagranicy. W okresie Zimnej Wojny tereny Południa, opanowane przez powstańców, bombardowali wraz z lotnictwem rządowym piloci egipscy, sowieccy, libijscy. Na początku lat 90. chrześcijańską rebelię pomagały dławić wojska etiopskie. Etiopia oraz Zair udostępniały swe terytoria armii sudańskiej - do przeprowadzania ataków na pozycje partyzantów. Socjalistyczna Francja, wierna widać dechrystianizacyjnym tradycjom swej Rewolucji, torpeduje wszelkie próby nałożenia na Sudan sankcji i izolacji politycznej, przysyła doradców wojskowych, zapewnia armii islamistów wsparcie logistyczne i zwiad satelitarny, szkoli też policjantów (czy również w sztuce torturowania ? Nie wiadomo...). Rządzony przez szyickich ajatollahów Iran dostarcza Chartumowi sprzęt wojskowy i doradców, organizuje też dla sudańskich sędziów kursy z prawodawstwa szariatu. Z ofertą militarnej współpracy spieszy też Rosja. Wsparciem dla reżimu w Chartumie jest nawet pomoc międzynarodowych instytucji charytatywnych. Ponad 75 % jej wartości jest przechwytywana przez władzę. Uzyskane w ten sposób dewizy wykorzystuje się potem do zakupu broni. Sudan - jedno z najbiedniejszych państw świata - wydaje na wojsko i na siły bezpieczeństwa 2 miliony dolarów dziennie. * * * Nikt nie jest już w stanie podać dokładnej liczby ofiar przemocy. Szacuje się, iż jedynie w latach 1983-1994 zginęło co najmniej 1,5 miliona ludzi, a bardzo prawdopodobne jest, że faktycznie zabito wtedy 2 miliony osób. W połowie lat 90. ponad 500 tysięcy Sudańczyków schroniło się w sąsiednich państwach. Dalsze 5-6 milionów żyło w specjalnych obozach (często bombardowanych przez rząd) i w dzielnicach nędzy, jako "wewnętrzni uchodźcy". W ostatniej dekadzie XX wieku liczba ludności południowego Sudanu zmniejszyła się o 40 procent! * * * Najdłuższa, najtragiczniejsza z obecnie toczących się wojen, rozgrywa się z dala od telewizyjnych kamer. Świat przygląda się zagładzie ludów południowego Sudanu bez większego zainteresowania, niekiedy z aprobatą. Gdzieś, w zaciszu gabinetów rządów - muzułmańskich, komunistycznych, liberalnych - zapadały i zapadają nadal mordercze decyzje. Na sudańskich chrześcijan wydano wyrok śmierci. Virtual Vendée's Editorial Note: Tekst opublikowano pierwotnie w piśmie "Wzrastanie" [ w maju 2000 ]. * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * AKT ŁASKI "Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach." Łk 19, 27. Jesienią 1975 r. generał Francisco Franco, dyktator Hiszpanii, onegdaj zwycięski Caudillo – Wódz antykomunistycznej Krucjaty, dobiegał kresu swych dni. Śmierć zyskała dostęp do człowieka, który od kilku dziesiątków lat żelazną ręką wiódł swój kraj, pewnie omijając niebezpieczne rafy i płycizny. Umierający Caudillo niemal do ostatniej chwili angażował się w życie swej Ojczyzny. Właśnie miał podjąć niełatwą decyzję - o życiu lub śmierci jedenastu skazanych terrorystów. * * * Bywa, że wielkoduszność, wspaniałomyślnie okazana litość tylko rozzuchwala zło. Caudillo doświadczył tego nie raz. Choćby w 1934 r. w Asturii, podczas rebelii fanatycznych lewicowców, którzy z upodobaniem palili kościoły, mordowali księży, przedstawicieli katolickich elit i urzędników. Wojska Franco krwawo zdusiły ów bunt, w więzieniach znalazły się tysiące lewicowych radykałów. Cóż z tego? Ówczesny, centro-prawicowy rząd chciał pojednania, imponował wielkodusznością. Aresztowani zbrodniarze szybko opuszczali cele. Ledwo dwa lata później, po zwycięstwie wyborczym lewicy, ci sami, nieukarani niegdyś mordercy, znów wyszli na ulice, by palić świątynie i klasztory, by znowu lać hiszpańską krew. * * * Zbrodnia musi być ukarana - tak, jak na to zasługuje. Obok dobrych, skruszonych łotrów, szczerze żałujących za swe czyny, są przecież i tacy, których powstrzyma tylko brutalna siła, do których przemówi tylko bicz. Franco rozumiał to doskonale. Dlatego w czasie Wielkiej Krucjaty Iberyjskiej (1936-1939), w dniach ostatecznej rozprawy ze Złem, nie było już pobłażania. Na całym świecie podniosła się wrzawa, tak zwane "autorytety moralne", te same, które wcześniej milcząc odwracały wzrok, gdy lewica mordowała księży i zakonnice, teraz gromadnie potępiały Franco i jego nacjonalistów. A Caudillo po prostu był skuteczny. Odpowiadał mordercom w ich własnym języku. Nie żywił przy tym złudzeń, że zło da się pokonać w białych rękawiczkach, choć odrzucał też stosowanie odpowiedzialności zbiorowej. To fakt, wielokrotnie sprawiedliwość zamieniała się w zemstę, gdy wojska nacjonalistów odnajdywały na wyzwolonych terenach masowe groby, sprofanowane świątynie. Bywało, że bez litości wybijano wtedy wszystkich miejscowych lewicowców, bez roztrząsania ich indywidualnej winy. Aby zapobiec takim ekscesom, Franco zajął się rewizją wszystkich wyroków śmierci, wydawanych przez trybunały wojskowe. Kiedy uznał to za stosowne, darowywał życie skazańcom. Innych wysyłał jednak przed pluton egzekucyjny, a winnych szczególnie okrutnych zbrodni nakazywał dusić garotą. * * * W strasznej wojnie domowej lat 1936-1939 Hiszpania straciła 300-400 tysięcy zabitych. Z tej liczby 72.344 osoby (w tym 6.832 duchownych) zginęło w egzekucjach i pogromach dokonanych przez lewicę, a 32.021 - w odwetowych działaniach nacjonalistów. Potem, po zwycięstwie Franco, w ciągu 11 lat stracono jeszcze 22.641 lewicowców - przeważnie za zbrodnie z okresu wojny domowej. Jeszcze w 1963 r. bezlitosna ręka sprawiedliwości dosięgła komunistę Juliana Grimau’a, zawodowego mordercę z barcelońskiej CzeKi. O łaskę dla skazanego apelowały rozmaite osobistości argumentując, że po ćwierci wieku stare zbrodnie uległy przedawnieniu. Dla Franco - nie uległy. Caudillo zatwierdził wyrok, Grimau;a rozstrzelano. Czerwony rak, przeżerający ongiś Hiszpanię, został wypalony ogniem. * * * Po latach pojawił się nowy problem - terroryzm. Do walki ruszyli Baskowie z ETA i marksiści z FRAP. Rok 1970, Burgos - sześciu bojowników baskijskich, skazanych na śmierć za zamachy i zabójstwa, prosi o łaskę. Za skazanymi wstawił się papież Paweł VI. Caudillo przełamał wewnętrzny opór. Darował skazańcom życie. * * * Potem będzie winił siebie za okazaną litość. Terroryści uznali wielkoduszny gest za objaw słabości. W całym kraju mnożyły się zamachy. Najbliższy współpracownik Caudillo, admirał Carrero Blanco, ginie z rąk terrorystów ETA. W madryckiej kawiarni "Rolando" podłożona przez Basków bomba jest przyczyną masakry - dwunastu klientów umiera, rozerwanych eksplozją, osiemdziesięciu jest okaleczonych. Franco, wstrząśnięty, pyta współpracowników: "(...) dlaczego mamy respektować prawa ludzkie tych morderców, występnych kreatur, którzy gwałcą prawa swoich ofiar? (...) Albo my wykończymy ich, albo oni wykończą nas!" * * * Aresztowania dziesiątkują terrorystyczne podziemie. W 1975 r. zapada 11 wyroków śmierci. Znowu podnoszą się apele o ułaskawienie skazanych. Nikt chyba już jednak nie wierzy w łaskę nieugiętego generała. Nie jest on zresztą osamotniony. Na ulice Madrytu wychodzą tysiące Hiszpanów - domagają się stracenia morderców. * * * Tymczasem stan zdrowia Caudillo raptownie się pogarsza. Zakrzepowe zapalenie żył, niewydolność krążenia, wreszcie seria zawałów. Potem jeszcze krwotok żołądka i zapalenie otrzewnej. Podejmowane, jedna po drugiej, operacje nie dają rezultatów. W końcu życie kołacze w generale tylko dzięki transfuzjom krwi i obniżeniu temperatury ciała. * * * 20 listopada 1975 r. Francisco Franco, "Caudillo Hiszpanii z łaski Boga", udaje się na Wieczną Wartę. Zostaje pochowany w krypcie przed głównym ołtarzem bazyliki p.w. św. Ludwika w Dolinie Poległych u szczytu masywu Guadarrama. Opublikowany zostaje jego testament: "Pamiętajcie, że wrogowie Hiszpanii i cywilizacji chrześcijańskiej czuwają. Czuwajcie zatem i wy, poświęćcie swoje życie osobiste najwyższym interesom Ojczyzny i ludu hiszpańskiego". * * * Na kilka tygodni przed śmiercią Franco rozpatrzył prośbę jedenastu skazanych terrorystów. Zatwierdził egzekucję pięciu najbardziej winnych. Sześciu pozostałym zamienił wyroki śmierci na kary więzienia. W kraju, tak ciężko doświadczonym nienawiścią i przemocą, samotnie odpierającym zmasowany atak, niczym oblężona twierdza - potrzebna była przecież odrobina miłosierdzia. Virtual Vendée's Editorial Note: Tekst opublikowano pierwotnie w piśmie "Wzrastanie" [ w styczniu 2002 ]. * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * WANDEA "Nie walczyłem dla ludzkiej chwały. Jeśli nie zdołałem przywrócić ołtarzy i tronu, to ich przynajmniej broniłem. Służyłem memu Bogu, memu królowi i mej Ojczyźnie." Karol Melchior de Bonchamps, wódz Wandejczyków, na łożu śmierci. 10 marca 1793 r., ludność departamentu Wandea w zachodniej Francji, żarliwie katolickiej i rojalistycznej la Vandée, ruszyła do boju "za Wiarę i króla" przeciw rewolucyjnym władzom w Paryżu. "Musimy walczyć, bo Republika nas zmiażdży. Rzeczą kobiet jest modlić się. My, mężczyźni, musimy się bić!" - zadeklarował przywódca zrywu, Jakub Cathelineau. * * * Cztery lata wcześniej tłum podburzonych paryżan wziął szturmem Bastylię - stare królewskie więzienie - uwalniając siedmiu przebywających w nim kryminalistów. Radośnie fetowano owe "ofiary despotyzmu", z dumą obnoszono na pikach odrąbane głowy obrońców - żołnierzy z regimentu wojskowych inwalidów... Tak rozpoczęła się Rewolucja Francuska, zwana Wielką. Wydarzenia nabrały wkrótce tempa. W ciągu trzech lat obalono monarchię, proklamując powstanie Republiki. Z ogromną furią zaatakowano Kościół Katolicki. Zamordowano 3 tysiące duchownych, 40 tysięcy deportowano. Burzono i profanowano świątynie i klasztory. Na miejsce chrześcijańskiego kalendarza wprowadzono nowy, pogański. Rozpoczęło się polowanie na prawdziwych i domniemanych wrogów Rewolucji. W ciągu kilku lat gilotyna - sławna "brzytwa narodowa" - ścięła siedemnaście tysięcy głów. "Kontrrewolucjonistów" zsyłano do obozów koncentracyjnych w Gujanie, zwanych "suchą gilotyną", w których umierało 70 % deportowanych oraz do kazamatów na wyspie Ré, gdzie wskaźnik śmiertelności wśród więźniów dochodził do 50 %. Wszędzie wybuchały krwawe pogromy - w jednej tylko "masakrze wrześniowej" (1792) w Paryżu z rąk rewolucyjnego motłochu poniosło śmierć 1400 osób, w tym 220 księży oraz wielu chorych, starców i niedorozwiniętych dzieci, wywleczonych z kościelnych szpitali i przytułków. W styczniu 1793 r. spod ostrza gilotyny spadła głowa "obywatela Kapeta" - króla Ludwika XVI. Niedługo potem władze ogłosiły przymusowy pobór 300 tysięcy rekrutów do swej armii, która miała rozpalić rewolucyjny pożar w całej Europie. Były to krople, które przelały kielich goryczy u szczerych katolików i monarchistów. Departament Wandea chwycił za broń. * * * Wandejczyków rozpalał duch prawdziwie religijnej krucjaty. Pomni tradycji wojen z protestantami z XVI i XVII wieku, w których zasłynęli nieugiętą walecznością, szli do boju odmawiając różaniec. Na piersiach nosili szkaplerze z Najświętszym Sercem Jezusa - które rychło stało się ich Symbolem. Przyjęli nazwę - Armia Katolicka i Królewska (Armée Catholique et Royale). * * * Rewolucyjne władze początkowo lekceważą "bandytów z Wandei". Niesłusznie - powstańcy atakują z niezwykłym męstwem, a ich postawa znajduje żywy oddźwięk w całym kraju. Do Wandejczyków dołączają szuani - chłopscy partyzanci z Bretanii i departamentu Mayenne. Mnożą się bunty i spiski rojalistów - ramię przy ramieniu walczą chłopi, szlachta i mieszczanie, zadając kłam propagandzie rewolucjonistów. Wkrótce wojna domowa ogarnia 53 departamenty. Rządzący Francją Komitet Ocalenia Publicznego rzuca wszystkie siły do zdławienia rebelii. Zaostrza się terror - obsługa gilotyn pracuje bez wytchnienia. Po strajkach tkaczy w Lyonie, największym ośrodku przemysłowym Francji, stracono bądź deportowano 60 tysięcy robotników - połowę ludności miasta! Przy odbijaniu z rąk rojalistów Tulonu szlify zdobywa Napoleon Bonaparte, naonczas kapitan artylerii w służbie Republiki. Żądny kariery przyszły "cesarz Francuzów" donosi uniżenie rewolucyjnym satrapom: "(...) brocząc jeszcze we krwi zdrajców, donoszę Wam z radością, że rozkazy Wasze spełnione, Francja pomszczona. Ani wiek, ani płeć oszczędzonymi nie były. Ci, których okaleczyły tylko armaty republikańskie, rozsiekani zostali mieczami wolności i bagnetami równości..." Pod tym kwiecistym raportem widnieje podpis: "Brutus Bonaparte, obywatel sankiulota..." Zwolennik radykalnego komunizmu, Babeuf, postuluje, by przez wzmożoną akcję gilotynowania rozwiązać problem przeludnienia Francji oraz kłopoty z wyżywieniem ludności. Władze, najwyraźniej, stosują się do tej rady, a wśród wysłanych na szafot jest i Babeuf. W rewolucyjnej gorączce szczury zaczynają zagryzać się nawzajem - w iście gangsterskich porachunkach giną wszyscy ważniejsi przywódcy Rewolucji, w tym Danton i Robespierre. Ale dla Wandei nie ma to większego znaczenia. Na Wandeę wydano wyrok śmierci. * * * Zgodnie z rozporządzeniami władz "wandejscy bandyci" mają być wyjęci spod prawa, zabijani zaraz po schwytaniu. 1 sierpnia 1793 r. wchodzi w życie dekret o eksterminacji Wandei "- Zniszczcie Wandeę, a uratujecie Ojczyznę - grzmi z rewolucyjnej trybuny mówca Barére. - Trzeba wyniszczyć doszczętnie tę buntowniczą rasę, podpalić ich lasy, ściąć zbiory, zniszczyć ich stada!" Na Wandeę uderzają nieprzeliczone armie, w tym dwanaście budzących grozę "kolumn piekielnych" generała Turreau. Miasta i wioski buntowniczego departamentu wycinane są w pień. Po raz pierwszy w nowożytnych dziejach ateistyczno-pogańskie państwo realizuje planowo ludobójstwo swych katolickich poddanych. Żołnierze republikańscy rozpruwają brzuchy ciężarnym kobietom, obnoszą dzieci na ostrzach bagnetów, rozcinają szablami noworodki, a ich dowódcy paradują w spodniach uszytych ze skóry Wandejczyków. Rewolucjoniści zatruwają studnie arszenikiem, na szeroką skalę stosują też gazy trujące, a przysłani przez Paryż "naukowcy" eksperymentują nad gospodarczym wykorzystaniem ludzkiego tłuszczu... Rewolucjonista Carrier, po utopieniu w Loarze pięciu tysięcy skazańców, stwierdza z zachwytem: "- Cóż za rewolucyjny potok z tej Loary!" * * * A Wandea broni się, zachwycając męstwem i rycerską postawą. Z czasem walka staje się coraz brutalniejsza - przerażające okrucieństwo sług Rewolucji wywołuje chęć odwetu. Po bitwie pod Chemille, kiedy to rozgromiono republikańską armię generała Berruyera, tłum zbrojnych w topory Wandejczyków udaje się do stodoły, zamienionej w prowizoryczny obóz jeniecki; czterystu schwytanych rewolucjonistów ma spotkać okrutna kaźń. Nie spotka - jeden z wandejskich wodzów, Maurycy d'Elbée, staje na drodze swych żołnierzy. Przypomina dawno wypowiedziane słowa: "- I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom!" W stodole zapada cisza, przerywana tylko szeptami przerażonych jeńców. "-Jako i my odpuszczamy!" - powtarza z mocą d'Elbée. Powstańcy wycofują się; jeńców uwolniono. Tego samego Maurycego d'Elbée, wziętego potem do niewoli, bezlitosna Rewolucja wyśle przed pluton egzekucyjny... * * * Insurekcja upada, choć ostatnie grupy nieprzejednanych walczyć będą po lasach do 1800 r. Przywódcy Powstania nie żyją - Cathelineau i la Rochejacquelein polegli w walce; d'Elbée, Stafflet i de Charette zostają rozstrzelani; de Bonchamps umiera z odniesionych ran - przed śmiercią prosi swych żołnierzy o darowanie życia 5 tysiącom jeńców. Republikański generał Westermann, zwany Rzeźnikiem, donosi z dumą Paryżowi: "Nie ma już Wandei, obywatele republikanie. Wraz ze swymi kobietami i dziećmi zginęła pod naszą wolną szablą. (...) Zgodnie z rozkazami, któreście mi dali, miażdżyłem dzieci kopytami koni, masakrowałem kobiety, które nie będą już rodzić bandytów. My nie bierzemy jeńców (...) litość to nie jest rewolucyjna sprawa". * * * W wojnie domowej, zapoczątkowanej powstaniem w departamencie Wandea, życie straciło ponad 400 tysięcy osób. Gdy doliczymy jeszcze ofiary Terroru, wojen rewolucyjnych i imperialnych, okaże się, że Rewolucja przyniosła śmierć dwóm milionom samych tylko Francuzów. * * * Departament Wandea legł w zgliszczach. Cena za wierność Kościołowi i koronie okazała się straszna. Czy zatem warto było stanąć do walki przeciw okrutnemu przeciwnikowi, bez szans na zwycięstwo? Podziw dla rycerskiego przeciwnika, współczucie dla pokonanego wroga - nieobce były nawet niektórym republikańskim oficerom. - Ileż heroizmu na próżno! - ubolewają po schwytaniu, skazanego potem na śmierć, wandejskiego wodza, Franciszka de Charette. - Nic nie idzie na próżno! - odpowiada nieugięty Charette. - Nigdy! Virtual Vendée's Editorial Note: Tekst opublikowano pierwotnie w piśmie "Wzrastanie" [ w lutym 2002 ]. * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * BUNT SHIMABARY „Miej zawsze zaufanie do Boga. On nie przegrywa żadnej bitwy.” Bł. Josemaria Escriva de Balaguer – „Droga”, 733. 27 września 1637 r., na zboczach Świętej Góry opodal Nagasaki, na japońskiej wyspie Kiusiu, poniósł męczeńską śmierć błogosławiony Wawrzyniec Ruiz wraz z 16 Towarzyszami. Bł. Wawrzyniec, misjonarz z Filipin, rzekł w ostatnim słowie przed egzekucją: „- Jestem chrześcijaninem i wyznawać będę swoją wiarę w Chrystusa do godziny swej śmierci. (...) Umrę dla chwały Bożej. Gdybym miał żyć jeszcze tysiąc razy, to za każdym razem ofiarowałbym Panu Bogu moje życie”. Wraz z dzielnym Filipińczykiem zaszczytu męczeńskiej śmierci dostąpiło dziesięciu Japończyków, czterech Hiszpanów, Francuz i Włoch. * * * Od 1549 r., gdy św. Franciszek Ksawery, współzałożyciel zakonu jezuitów, postawił stopę na Wyspach Japońskich (w Kagosimie na Kiusiu), w Kraju Kwitnącej Wiśni trwała intensywna praca misyjna. Już w 1580 roku liczbę wyznawców Chrystusa w Japonii szacowano na 150 tysięcy; posiadali oni dwieście kościołów i dwa seminaria. Katolicyzm wykazywał ogromną moc przyciągania tak dla potężnych książąt, rycerstwa i szlachty, jak i dla prostego ludu. Nowej religii sprzyjał sam Oda Nobunaga – sławny wódz i wybitny mąż stanu, jeden z twórców zjednoczonej Japonii. Św. Franciszek Ksawery tak ocenił społeczność wyspiarzy: „Naród ten jest najlepszy spośród wszystkich, które dotychczas odkryto, i między niewiernymi, wydaje mi się, nie znajdzie się lepszego”. * * * XVII stulecie przyniosło japońskiemu cesarstwu rządy szogunów z rodu Tokugawa. Rozpoczęło się wtedy srogie represjonowanie chrześcijan – wyroki śmierci na trwających w wierze, burzenie kościołów i obiektów kultu, rygorystyczny zakaz posiadania jakichkolwiek katolickich dewocjonaliów. Niechlubna rolę odegrali tu holenderscy protestanci. Holendrzy, zwani przez tubylców „Komodzin” („Czerwonowłosi”), zasłynęli jako mistrzowie intryg; zionąc nienawiścią do Kościoła katolickiego, podburzali japońskich władców do zaostrzenia represji, sami również aktywnie uczestnicząc w krwawych pogromach. Prócz fanatycznej żądzy wytępienia „papistów”, „Komodzin” kierowali się też bardziej przyziemnymi motywami: chodziło im o wyeliminowanie wpływów katolickiej Hiszpanii i Portugalii na Dalekim Wschodzie, o zmonopolizowanie przez protestancką Holandię handlu z Japonią, handlu przynoszącego wszak spore zyski... * * * Antykatolicki terror narastał. Wreszcie, w 1637 roku, na półwyspie Shimabara, na wschód od Nagasaki, wybuchło wielkie powstanie chrześcijan. Uczestnicy rewolty, głównie chłopi, wystąpili z bronią w ręku przeciw religijnemu uciskowi, przeciw rujnującym ludność podatkom i polityc