Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12887 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Andrzej Solak
[email protected]
Ad maiorem Dei
gloriam
Felietony
wybrane
Poniższy zbiór to tylko niektóre z felietonów Andrzeja Solaka, które są dostępne
na naszych
łamach w wersji html. Można wśród nich znaleźć artykuły, które w latach 1998-
2002 ukazały się
na łamach pisma „Wzrastanie”, „Nowej Myśli Polskiej” oraz „Cywilizacji”.
http://www.wandea.org.pl/index.php?action=katechizm&kind=solak
Polecamy również prywatną stronę autora - http://www.krzyzowiec.prv.pl
Powyższe felietony można również pobrać na domowy komputer jako spakowany plik w
formacie Micorsoft Word
http://www.wandea.org.pl/ZIP/solak.zip
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
SPIS TREŚCI
[1] Armia Boga ..............................................................
[...] Takiej masakry, ludobójstwa o takich rozmiarach, nie było jeszcze w
dziejach świata. Tylko
w przybliżeniu znamy liczbę ofiar - od czterdziestu do sześćdziesięciu milionów
zabitych w
każdym roku ostatniej dekady XX wieku. Ogółem, licząc tylko od 1945 r. - jeden
miliard.
Miliard dzieci nienarodzonych, zgładzonych najczęściej w majestacie prawa. [...]
[2] Maryja i chilijski żołnierz.........................................
[...] 7 września 1936 r., w dniu pomyślnego ukończenia Szkoły Wojennej
Chilijskich Sił
Zbrojnych, świeżo upieczony podporucznik Augusto Pinochet udał się do kościoła w
Santiago,
gdzie znajdował się obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Młody człowiek od
dziecka darzył
Ją szczególną czcią. Teraz wmurował obok obrazu, jako dziękczynne wotum,
marmurową
tablicę z napisem: „Dzięki Ci, Matko moja. Bądź mi zawsze pomocą. Podporucznik
A. Pinochet –
1936”. [...]
[3] Sudańska Golgota....................................................
[...] W 1983 r. muzułmańskie władze zaostrzyły represje wobec innowierców. Na
terenie całego
kraju wprowadzono islamskie prawo szariatu. Wybuchła nowa wojna, która trwa do
dziś.
Islamiści, w swoich dążeniach do zbudowania jednolitego wyznaniowo państwa, nie
cofnęli się
przed żadnym okrucieństwem. [...]
[4] Akt łaski ..................................................................
[...] Jesienią 1975 r. generał Francisco Franco, dyktator Hiszpanii, onegdaj
zwycięski Caudillo –
Wódz antykomunistycznej Krucjaty, dobiegał kresu swych dni. Śmierć zyskała
dostęp do
człowieka, który od kilku dziesiątków lat żelazną ręką wiódł swój kraj, pewnie
omijając
niebezpieczne rafy i płycizny. Umierający Caudillo niemal do ostatniej chwili
angażował się w
życie swej Ojczyzny. [...]
[5] Wandea....................................................................
[...] 10 marca 1793 r., ludność departamentu Wandea w zachodniej Francji,
żarliwie katolickiej i
rojalistycznej la Vandée, ruszyła do boju "za Wiarę i króla" przeciw
rewolucyjnym władzom w
Paryżu. "Musimy walczyć, bo Republika nas zmiażdży. Rzeczą kobiet jest modlić
się. My,
mężczyźni, musimy się bić!" - zadeklarował przywódca zrywu, Jakub Cathelineau.
[...]
[6] Bunt Shimabary.......................................................
[...] 27 września 1637 r., na zboczach Świętej Góry opodal Nagasaki, na
japońskiej wyspie
Kiusiu, poniósł męczeńską śmierć błogosławiony Wawrzyniec Ruiz wraz z 16
Towarzyszami.
Bł. Wawrzyniec, misjonarz z Filipin, rzekł w ostatnim słowie przed egzekucją: „-
Jestem
chrześcijaninem i wyznawać będę swoją wiarę w Chrystusa do godziny swej śmierci.
(...) Umrę
dla chwały Bożej. Gdybym miał żyć jeszcze tysiąc razy, to za każdym razem
ofiarowałbym Panu
Bogu moje życie”. Wraz z dzielnym Filipińczykiem zaszczytu męczeńskiej śmierci
dostąpiło
dziesięciu Japończyków, czterech Hiszpanów, Francuz i Włoch. [...]
[7] San Patricios – meksykańscy krzyżowcy................
[...] 13 września 1847 r. wojska amerykańskie szturmowały meksykańską twierdzę
Chapultepec.
Dawna rezydencja azteckich władców, potem siedziba hiszpańskich wicekrólów,
położona na
wysokim wulkanicznym wzgórzu, była teraz ostatnim bastionem oporu Meksykanów na
drodze
do stolicy ich kraju, Mexico City. Tuż przed rozpoczęciem generalnego szturmu
oczom
obrońców ukazał się niesamowity widok. U stóp wzgórza Amerykanie wznieśli długi
rząd
szubienic, pod które spędzili gromadę związanych ludzi. [...]
[8] Pierwsza krucjata......................................................
[...] Wiosną 614 r. armia króla Persji Chosroesa wkroczyła do Palestyny, będącej
wówczas we
władaniu Bizancjum. Chrześcijańska ludność stawiła mężny opór, jednak najeźdźców
postanowili wesprzeć miejscowi Żydzi. To dzięki ich pomocy 5 maja, po trzech
tygodniach
bezskutecznych szturmów, żołnierze perscy wdarli się do miasta. Walka zamieniła
się w okrutny
pogrom chrześcijan. Na ich dzielnice, wespół z perskim żołdactwem, ruszyły hordy
głodnych
krwi Żydów. [...]
[9] Filary Kościoła..........................................................
[...] Do pierwszych prześladowań wyznawców Chrystusa doszło jeszcze w
Palestynie; inicjowali
je sfanatyzowani Żydzi. Potem próby wykorzenienia chrześcijaństwa wielokrotnie
podejmowało
cesarstwo rzymskie. Chrześcijanie, odmawiający oddania boskiej czci cesarzowi,
odrzucający
składanie ofiary pogańskim bożkom, jawili się jako element podejrzany i
niebezpieczny. [...]
[10] Zbrodnia bez kary...................................................
[...] Jałtańskie porozumienie Wielkiej Trójki - przywódców ZSRR, USA i Wielkiej
Brytanii -
miało dramatyczne następstwa. Zatwierdzono granice Rosji, wynikłe z paktu
Ribbentrop -
Mołotow. Europę Wschodnią uznano za sowiecką strefę wpływów. Uciekinierzy z
krajów
komunistycznych mieli być wydani w ręce Stalina i Tity. Stalinowska dyktatura
zaliczona
została przez Zachód w poczet "wielkich demokracji", a prezydent USA Roosevelt
rzekł był do
władcy Kremla: - "Razem zbudujemy nowy, lepszy świat." [...]
[11] Inwazja na Państwo Kościelne................................
[...] W październiku 1867 r. Giuseppe Garibaldi, wielki mistrz włoskiej
masonerii, uznaje, że
nadszedł już czas. Wraz z ośmioma tysiącami ochotników przekracza granicę
Państwa
Kościelnego. Po dwudniowym oblężeniu zajmuje twierdzę Monterotondo, bronioną
przez ledwie
370-osobową załogę. Na zdobytych terenach garibaldczycy dokonują licznych
profanacji
obiektów kultu. Ich wódz z upodobaniem wjeżdża konno do wnętrz łupionych
świątyń, osobiście
udziela cywilnych "chrztów", wieszczy całkowity upadek Kościoła. [...]
[12]
Cesarz........................................................................
[...] W czerwcu 1867 r. w meksykańskiej twierdzy Queretaro rozgrywał się ostatni
akt pewnego
dramatu. Maksymilian Ferdynand Habsburg, arcyksiążę austriacki i cesarz Meksyku,
uwięziony
przez zwycięskich republikanów, oczekiwał na wykonanie wyroku śmierci (...) Wraz
z cesarzem
umierali dwaj przywódcy meksykańskich konserwatystów, generałowie Miramon i
Mejia.
[13] Łowcy
głów...................................................................
[...] Przebojem minionej wiosny, w kategorii „Programy nauczania”, było dzieło
panów R.
Szuchty i P. Trojańskiego – „Holocaust. Program nauczania o historii i zagładzie
Żydów”.
Znalazłem w nim sporo zadziwiających stwierdzeń; najciekawszy wydał mi się
passus o
rozmiarach hitlerowskiego ludobójstwa. Autorzy, uwypuklając śmierć „około 6
milionów”
Żydów, napisali bowiem: „Oprócz Żydów eksterminacji poddano także ponad sto
tysięcy
Romów. Kolejnymi ofiarami hitlerowskiego ludobójstwa byli Polacy, radzieccy
jeńcy wojenni i
tysiące innych ludzi(...)”. Nie wiem, czy Czcigodni Autorzy nie radzą sobie z
polszczyzną, czy
też zdradzają może ambicję napisania zupełnie nowej wersji dziejów, dość, że
każdy czytelnik
zrozumie ich wywód następująco: polskich (oraz radzieckich i innych) ofiar
niemieckich rzezi
musiało być mniej niż sto tysięcy! [...]
[14] Pchnięcie sztyletu
[...] W drugiej połowie XIV wieku na Bałkanach trwał niepowstrzymany pochód
Turków
osmańskich. Miecz islamu druzgotał wciąż nowe chrześcijańskie państwa
południowej Europy.
Ofiary agresji, przeżywające właśnie okres wewnętrznych zaburzeń i rozbicia
dzielnicowego, nie
mogły powstrzymać ofensywy muzułmanów. Antytureckie krucjaty, organizowane pod
patronatem papiestwa przez rycerstwo Europy Zachodniej, przynosiły jedynie
doraźną poprawę
sytuacji. Wojska sułtańskie podbiły wkrótce Trację i Macedonię. Celem ataku
stała się teraz
Serbia...
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
ARMIA BOGA
"Jak powszechnie wierzą chrześcijanie, po zapłodnieniu powstaje w macicy
pełnowartościowe
ludzkie życie. To osoba, która zasługuje na obronę, jak każdy narodzony
człowiek, i trzeba jej
bronić wszelkimi dostępnymi środkami, łącznie z zabiciem napastnika, którym w
takim wypadku
będzie aborcjonista i każdy jego bezpośredni wspólnik."
ks. David C.Trosch /Mobile, Alabama/
"Wolałbym mieć krew na rękach, niż wodę - jak Piłat."
Graham Green
Takiej masakry, ludobójstwa o takich rozmiarach, nie było jeszcze w dziejach
świata.
Tylko w przybliżeniu znamy liczbę ofiar - od czterdziestu do sześćdziesięciu
milionów
zabitych w każdym roku ostatniej dekady XX wieku. Ogółem, licząc tylko od 1945
r. -
jeden miliard. Miliard dzieci nienarodzonych, zgładzonych najczęściej w
majestacie prawa.
Dzieci "wyskrobane", to jest poćwiartowane żywcem. Dzieci "wyssane", również po
kawałku.
Dzieci zabite zastrzykiem chlorku potasu (aborcyjni spece, mistrzowie "baby
killingu", potrafią
wbić igłę prosto w serce ludzkiego "płodu"!). Dzieci - ofiary tzw. "późnej
aborcji", mordowane
podczas porodu…
I "wyzwolone" (z sumienia) mamusie, zlecające egzekucje swych maleństw - bo
kariera, bo
mieszkanie za ciasne, bo przydałby się nowy samochód… Niektóre dorabiające
jeszcze na
handlu "tkankami embrionalnymi" swych dzieci (1000 dolarów za 8-tygodniowy mózg,
550
dolarów za gonady, 350 za szpik kostny...).
I wreszcie "lekarze" - rzeźnicy z zaliczoną przysięgą Hipokratesa w kieszeni, z
rękami
umazanymi dziecięcą krwią. Ocierający tę krew wpierw po to, by policzyć
pieniądze…
Powstanie bez wodzów
W Stanach Zjednoczonych, gdzie rozmiary aborcyjnego holokaustu są szczególnie
zatrważające
(półtora miliona ofiar rocznie), protesty przeciw dzieciobójstwu zaliczają się
do
najgwałtowniejszych. Po manifestacjach i pikietach, po akcjach sabotażowych
(pojemniki z
cuchnącym gazem wrzucane do klinik aborcyjnych, cementowanie zamków w drzwiach
wejściowych), przyszedł czas na wojnę partyzancką. Klinikami - ośrodkami
dzieciobójstwa -
wstrząsają eksplozje bomb, trawią je płomienie pożarów, a mordercy dzieci -
babykillerzy - giną
od kul zamachowców.
- Jesteśmy żołnierzami Armii Boga! - deklarują bojownicy antyaborcyjnego ruchu
oporu.
Armia Boga (jak i pokrewne ugrupowania) nie jest scentralizowaną organizacją z
naczelnym
dowództwem, sztabem i listami zaprzysiężonych członków. Zgodnie ze strategią
"Ruchu Oporu
bez Przywódcy", charakterystyczną dla amerykańskiej radykalnej prawicy,
antyaborcyjną
guerillę prowadzą niewielkie konspiracyjne grupy bojowe, a nawet pojedynczy
partyzanci,
działający w pełnej izolacji od siebie. Nie otrzymują rozkazów z żadnego ośrodka
decyzyjnego,
operacje uderzeniowe przeprowadzają na własną rękę. Łączy ich ideologia i cel -
walka z
dzieciobójcami. Taka taktyka chroni ruch przed infiltracją ze strony policji i
służb specjalnych.
Rozbicie jednej z grup bojowych nie ma wpływu na aktywność pozostałych.
Da się zauważyć swoisty zbrojny ekumenizm - w akcjach uczestniczą zarówno
katolicy, jak i
protestanci.
Moralny imperatyw
"- Aborcja to morderstwo, a mordercy powinni zostać straceni!" - stwierdza Paul
Hill,
przywódca Defensive Action (Akcja Obronna).
Publikacje Armii Boga, Akcji Obronnej i innych radykalnych grup antyaborcyjnych
tchną
żarliwością, prawdziwym duchem krucjat. Wiele w nich odwołań do Starego
Testamentu, stale
przypominają też słowa Chrystusa o przyniesionym przezeń na świat mieczu. Ich
poczucie
sprawiedliwości jest surowe, nie zna kompromisu:
- doktor David Gunn, dyrektor kliniki aborcyjnej w Pensacoli, babykiller,
zastrzelony przez
Michaela Griffina, aktywistę ruchu Wybawienie Ameryki. Ukarany!
- doktor John B. Britton, babykiller z Pensacoli oraz jego ochroniarz -
wolontariusz, zastrzeleni
przez Paula Hilla przed dokonaniem, zaplanowanych na ten dzień, trzydziestu
aborcji. Ukarani!
- dwie pracownice kliniki aborcyjnej w Brooklinie, zastrzelone przez Johna
Salviego, samotnego
katolickiego bojownika. Ukarane!
- strażnik z ochrony kliniki aborcyjnej w Birmingham, zabity w wyniku eksplozji
bomby,
podłożonej przez Armię Boga. Ukarany!
- doktor Barnett A. Slepian, babykiller z kliniki w Buffalo, zamienionej w
fortecę (zbrojna
ochrona, kamery, brak okien), zabity przez snajpera we własnym mieszkaniu, w
trakcie
spożywania posiłku. Ukarany!
Jak zauważa Paul Hill, wykonywanie egzekucji na babykillerach to "moralny
imperatyw".
Niemy krzyk
Wątpliwości? Jakie wątpliwości?
Że niby "to już nie epoka krucjat", że "prawo wyboru", że "demokratyczna wola
większości"…?
Że aborcyjne dzieciobójstwo jest "zgodne z prawem"?
Zajrzyj na internetowe strony Armii Boga (http://www.armyofgod.com), do galerii
zdjęć
(uwaga! obrazy szokująco drastyczne!). Rzuć okiem na ofiary doktora Slepiana i
pozostałych
babykillerów. Nie odwracaj wzroku.
Maleńka Mary, pozbawiona głowy. Maleńki Paul - zamieniony w bezkształtną miazgę.
Maleńki
John - kupka krwawych ochłapów. Maleńka Hannah - jej wzniesione ręce krzyczały o
litość;
teraz proszą jedynie o pamięć. O sprawiedliwość.
Walka trwa
Coraz więcej babykillerów, przestraszonych akcjami radykalnych grup
antyaborcyjnych, porzuca
swój krwawy proceder. Po zabójstwie babykillera Gunna, w ciągu roku jedna
czwarta klinik
aborcyjnych w USA zgłaszała odpływ przerażonego personelu. Tymczasem akcje
bojowe,
wymierzone w dzieciobójców, sygnowane przez Armię Boga, odnotowano też w
Kanadzie i
Wielkiej Brytanii.
Za sukcesy płaci się ofiarami. Paul Hill (Akcja Obronna) - skazany na karę
śmierci za zamach w
Pensacoli. John Salvi (niezrzeszony) - dożywocie za zamach w Brooklinie. Don
Benny
Anderson (Armia Boga) - 42 lata więzienia za porwanie (uwolnionego potem)
babykillera, za
podpalenie dwóch klinik aborcyjnych i wysadzenie w powietrze trzeciej. Rachelle
Shannon
(Armia Boga) - 10 lat więzienia za postrzelenie babykillera.
Tylko w latach 1987-1993 w USA aresztowano trzydzieści trzy tysiące aktywistów
ruchu
antyaborcyjnego.
Inni walczą dalej. Odcięta główka małej Mary, wzniesione ręce małej Hannah -
żądają pamięci.
A zbrodnia mordowania tych najmniejszych, najbardziej bezbronnych - musi być
ukarana.
Virtual Vendée’s Editorial Note
Tekst ukazał się po raz pierwszy w piśmie "Nowa Myśl Polska" 26.05.2002.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
MARYJA I CHILIJSKI ŻOŁNIERZ
7 września 1936 r., w dniu pomyślnego ukończenia Szkoły Wojennej Chilijskich Sił
Zbrojnych, świeżo upieczony podporucznik Augusto Pinochet udał się do kościoła w
Santiago, gdzie znajdował się obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Młody
człowiek od
dziecka darzył Ją szczególną czcią. Teraz wmurował obok obrazu, jako dziękczynne
wotum, marmurową tablicę z napisem: „Dzięki Ci, Matko moja. Bądź mi zawsze
pomocą.
Podporucznik A. Pinochet – 1936”.
Dokładnie 50 lat później, 7 września 1986 r., w San Jose de Maipo, letniskowej
miejscowości
opodal Santiago, komando komunistycznych terrorystów usiłowało zamordować
generała
Augusto Pinocheta, teraz już prezydenta Chile. Od kul wyszkolonych za granicą
zabójców
zginęło pięciu członków prezydenckiej ochrony, jedenastu odniosło rany. Sam
Pinochet otrzymał
niegroźny postrzał w rękę; ocalał, choć zakrawało to na cud. Rzucony przez
zamachowców
granat trafił precyzyjnie w jego samochód, lecz nie eksplodował. Wystrzeloną z
bliskiej
odległości serię z karabinu maszynowego powstrzymały kuloodporne szyby wozu.
Pociski,
rysując pancerne szkło, wyrzeźbiły na nim podobiznę Matki Bożej Nieustającej
Pomocy...
* * *
W 1970 r. wybory prezydenckie w Chile wygrał Salvador Allende, kandydat bloku
partii
lewicowych. Allende, socjalista i mason, podziwiał ustrój państw
komunistycznych, z uznaniem
wyrażał się o zbrodniczych ekscesach „rewolucji kulturalnej” w Chinach, szczycił
się przyjaźnią
z krwawym dyktatorem Kuby, Fidelem Castro. Allende i jego zwolennicy, z
entuzjazmem
godnym lepszej sprawy, jęli „uszczęśliwiać” Chile socjalistycznymi
eksperymentami.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dobrze funkcjonująca dotąd gospodarka
kraju znalazła
się w ruinie. Szalała inflacja i drożyzna. Strajki i demonstracje protestacyjne
brutalnie
pacyfikowały bojówki lewicy. Nad Chile zawisło widmo głodu.
* * *
Jednego towaru nie brakowało – broni. Z krajów komunistycznych sprowadzano
ogromne ilości
uzbrojenia. Nie było ono jednak przeznaczone dla chilijskich sił zbrojnych. W
sowieckie i
czechosłowackie działa, moździerze i broń strzelecką wyposażono lewicowe bojówki
i milicje.
Kraj zaludnili osobliwi „turyści” – doradcy wojskowi i służb bezpieczeństwa
ZSRR, NRD,
Czechosłowacji, Korei Północnej, Kubańczycy, blisko 15 tys. rewolucjonistów z
krajów
Ameryki Łacińskiej. Amnestionowanych komunistycznych terrorystów, winnych
napadów i
morderstw, włączono w skład ochrony osobistej prezydenta Allende.
* * *
Lewica oficjalnie zapowiadała, że „Chile stanie się drugim Wietnamem”. Mnożyły
się zamachy
i starcia uliczne. Komunistyczni stratedzy opracowali Plan „Z” – zbrojnego
przewrotu. „Siły
ludowe” miały przejąć władzę i dokonać egzekucji tysięcy „wrogów ludu” – głównie
aktywistów
partii prawicowych oraz oficerów armii i policji.
Spisek udaremniło wystąpienie wojska. 11 września 1973 r. wysłane przez generała
Pinocheta
oddziały rozbroiły lewicowe bojówki i milicje. Zbrojny opór złamano siłą,
aresztowano tysiące
podżegaczy. Żołnierze zdobyli szturmem prezydencki pałac La Moneda. Znaleźli w
nim zwłoki
Allende – nieszczęśnik sam zastrzelił się z pistoletu maszynowego, na którym
wygrawerowany
był napis: „Przyjacielowi i towarzyszowi broni, Salvadorowi, komendant Fidel
Castro”.
* * *
Udało się uniknąć większych walk. W zdobytych magazynach ugrupowań lewicowych
znaleziono 30 tys. karabinów (armia chilijska miała ich tylko 27 tys.).
Izolowane grupy
komunistów prowadziły nadal aktywną działalność terrorystyczną. Niestety, wojsko
i policja
czasem odpowiadały tą samą monetą, stosując tortury i doraźne egzekucje. Po obu
stronach były
ofiary, tragedie i ból.
Po jakimś czasie sytuacja została opanowana. Generał Pinochet, mianowany
prezydentem Chile,
sprawował władzę aż do 1990 r. Pod jego rządami Chile stało się prawdziwą potęgą
gospodarczą.
* * *
Działania Augusto Pinocheta wzbudzają wiele kontrowersji. Niewątpliwie ocalił on
swój kraj
przed komunizmem, choć za cenę krwawych ofiar. Początkowo lewicowa propaganda
opowiadała niestworzone historie o ludobójstwie dokonanym przez siepaczy
Pinocheta. Dopiero
w latach 90. niezależne komisje oszacowały prawdziwą wielkość strat. Okazało
się, że w latach
1973-1990 w wyniku politycznej przemocy zginęło w Chile ok. 3 tys. ludzi. Blisko
1/3 stanowili
mundurowi i cywilni zwolennicy Pinocheta.
* * *
Oczywiście, śmierć trzech tysięcy ludzi to straszliwa tragedia. Ale za tą cenę
powstrzymano
komunistycznych rewolucjonistów. Praktyka pokazała, że w krajach, w których
udało się im
uchwycić władzę, represje były nieporównywalnie większe. W jednym Katyniu
komuniści zabili
w ciągu kilku dni dwukrotnie więcej ludzi, niż żołnierze Pinocheta przez 17 lat.
Od 1917 r.
wyznawcy Lenina i Mao zamordowali na świecie ok. 100 milionów ludzi.
Nasuwa się pytanie – czy np. dla Rosji i świata nie byłoby lepiej, gdyby w 1917
r. jakiś carski
generał zlikwidował, w odpowiedniej chwili, przywódców partii bolszewickiej –
ot, ze 2-3
tysiące, tylu co Pinochet u siebie? Albo, jeśliby jakiś generał niemiecki, w
latach 30., obalił
zamachem stanu demokratycznie wybranego kanclerza Adolfa Hitlera, i wytracił
trzy tysiące
najpaskudniejszych narodowo-socjalistycznych łapserdaków? Zgodzimy się chyba, że
ileś tam
dziesiątków milionów ludzi pożyłoby jeszcze trochę?
* * *
W 1990 r. Augusto Pinochet przekazał władzę demokratycznie wybranemu
prezydentowi.
Zachował stanowisko głównodowodzącego sił zbrojnych i mandat senatora. Osiem lat
później,
podczas wizyty w Londynie, został aresztowany przez policję brytyjską, z
pogwałceniem
przysługującego mu immunitetu dyplomatycznego. Zatrzymanie nastąpiło na wniosek
hiszpańskiego sędziego, występującego w imieniu rodzin iberyjskich lewicowców,
którzy zginęli
w Chile wspierając tamtejszych komunistów (ten sam ”bezstronny sędzia” odmówił
jednak
wcześniej wszczęcia śledztwa w sprawie egzekucji 7.000 cywilów w Paracuellos del
Jarama
koło Madrytu, dokonanej w 1936 r. przez siły lewicy, podczas hiszpańskiej wojny
domowej...).
* * *
Po przeszło 500 dniach niewoli, które skompromitowały brytyjski wymiar
sprawiedliwości, nie
osądzonemu Pinochetowi pozwolono powrócić do kraju.
Generała witały w ojczyźnie tłumy zwolenników. W listopadzie 2000 r. dawny szef
państwa
otrzymał zaproszenie od chilijskiego Episkopatu do udziału w „liturgii
przebaczenia”; Kościół
katolicki w Chile uroczyście przepraszał za grzechy swych wyznawców. Schorowany
generał nie
mógł uczestniczyć w uroczystościach, jednak włączył się w nie modlitwą. Wyraził
też żal z
powodu cierpień wielu Chilijczyków. Indagowany wszakże przez rozmaite
osobistości, czy
przeprosi za swe rządy (innymi słowy – czy przeprosi za powstrzymanie
zbrodniczego
komunizmu) – zdecydowanie odmówił.
- To, co zrobiłem, osądzi Bóg – oświadczył z mocą.
„Wzrastanie” wrzesień 2002
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
SUDAŃSKA GOLGOTA
"Pomyślmy, jakby dziś wyglądał świat, gdyby nie było wojen krzyżowych. Gdyby
Francja i
Hiszpania nie powstrzymały naporu Maurów na Zachodzie, gdyby Sobieski nie odparł
Turków
spod Wiednia? (...) Miecz, użyty przez społeczeństwo chrześcijańskie (...) nie
służył do
nawracania siłą. Służył jednak do obrony swobody nawracania innymi środkami i w
ogóle
swobody kultywowania naszej wiary".
Jędrzej Giertych - "My, nowe pokolenie!"
Sudan - to największe państwo Afryki, o powierzchni dwóch i pół miliona
kilometrów
kwadratowych, zamieszkane przez ledwie trzydzieści milionów ludzi. 60 procent
ludności
to wyznawcy islamu, Arabowie i Nubijczycy, dominujący zwłaszcza na północy
kraju.
Południe to ziemia czarnoskórych chrześcijan i animistów, ludów Dinka, Szylluk,
Nuer,
Bari, Azande, Sara.
Chrześcijaństwo pojawiło się w Sudanie już w VI w. Jego postępy zahamowane
zostały przez
ekspansję islamu. Regres był jednak przejściowy. Od połowy XIX wieku wspaniałe
efekty jęła
dawać praca misji katolickich, rozsianych po całym kraju, szczególnie jednak
licznych na
Południu, wśród ludności murzyńskiej. Inicjatywę przejawiali też przedstawiciele
kościoła
greckiego i koptyjskiego, a także luteranie, prezbiterianie i anglikanie.
Największą wszakże moc
przyciągania dla czarnych Sudańczyków miał Kościół katolicki. Murzyńskie
plemiona, tak
chrześcijanie jak i wyznawcy religii pierwotnych, przez wiele wieków były
obiektem agresji ze
strony arabskich islamistów i łowców niewolników.
* * *
Sudan ogłosił niepodległość w 1956 r., jako pierwsza z europejskich kolonii w
Afryce. Brytyjska
administracja przekazała pełnię władzy w ręce muzułmanów, dominujących w stolicy
kraju,
Chartumie. Czarni chrześcijanie i animiści z Południa, pomni smutnych
doświadczeń z
dotychczasowych kontaktów z wyznawcami Proroka, przyjęli fakt dekolonizacji z
obawą.
Przyszłość potwierdziła najgorsze oczekiwania.
Do pierwszych starć zbrojnych między przedstawicielami obu społeczności doszło
już w 1955 r.
Murzyni domagali się autonomii Południa; w wyniku brytyjskiej mediacji zgodzili
się złożyć
broń. Polityka władz w Chartumie, zmierzających do arabizacji i islamizacji
całego kraju, rodziła
jednak nowe napięcia. Stale dochodziło do zamieszek i lokalnych buntów. Rząd
wznosił
muzułmańskie instytuty i meczety, zabraniając jednocześnie zakładania szkół
chrześcijańskim
misjom. W 1962 r. wydalono z kraju wszystkich cudzoziemskich misjonarzy,
zmieniono też
dzień wolny od pracy na piątek zamiast niedzieli. Szykanowani Południowcy
odpowiedzieli
oporem, który zamienił się w końcu w powstanie zbrojne.
Partyzancka armia, o groźnej nazwie Anya Nya (Jad Węża), szybko opanowała sporą
część kraju.
Na nic zdały się karne ekspedycje z Chartumu, masakry murzyńskich wiosek,
bombardowania i
terror. Po wielu latach walk, w 1972 r., sudański rząd został zmuszony do rozmów
i ustępstw.
Ludom Południa zagwarantowano wtedy swobodę religijną i prawa polityczne.
* * *
W 1983 r. muzułmańskie władze zaostrzyły represje wobec innowierców. Na terenie
całego
kraju wprowadzono islamskie prawo szariatu. Wybuchła nowa wojna, która trwa do
dziś.
Islamiści, w swoich dążeniach do zbudowania jednolitego wyznaniowo państwa, nie
cofnęli się
przed żadnym okrucieństwem. W 1992 r wysiedlono z przedmieść Chartumu osiemset
tysięcy
chrześcijan; umieszczono ich w "obozach przejściowych" , w tak strasznych
warunkach, że w
ciągu następnych dwóch lat trzysta tysięcy z nich zmarło. W tym samym 1992 r.
czterysta
tysięcy wyznawców Chrystusa, odmawiających wyrzeczenia się Wiary, deportowano na
Pustynię Nubijską, pozbawiając ich żywności i wody.
Reżym systematycznie używa, wzorem Stalina, głodu jako narzędzia do ujarzmienia
ludności;
wobec zbuntowanych prowincji stosuje totalną blokadę, odcinając wszelkie źródła
zaopatrzenia.
Skupiska ludności murzyńskiej na Południu są systematycznie bombardowane.
Na kontrolowanych przez siebie terenach rząd na masową skalę upowszechnia
egzekucje i
tortury. Wyroki śmierci na chrześcijanach wykonuje się często publicznie,
niekiedy - przez
ukrzyżowanie...
Szczególnie złą sławę zdobyły więzienia zwane "domami duchów"; przetrzymywane w
nich
osoby znikają bez śladu, po zaliczeniu odpowiedniej porcji męczeni. Grozę budzą
działania
muzułmańskich bojówek i milicji, zwłaszcza straszliwej murahaliin. Milicję
murahaliin
sformowano z arabskich pasterzy Baggara z Kordofanu i Dar Furu, potomków łowców
niewolników. Oddziały murahaliin dokonywały przerażających rzezi w rejonie Bahr
al-Ghazal i
w Górach Nuba, mordując dziesiątki tysięcy ludzi, porywając tłumy jasyru,
sprzedawanego
potem na targach w miastach Północy.
* * *
W działaniach zmierzających do wyniszczenia "niewiernych", rząd Sudanu otrzymuje
hojne
wsparcie z zagranicy. W okresie Zimnej Wojny tereny Południa, opanowane przez
powstańców,
bombardowali wraz z lotnictwem rządowym piloci egipscy, sowieccy, libijscy. Na
początku lat
90. chrześcijańską rebelię pomagały dławić wojska etiopskie. Etiopia oraz Zair
udostępniały swe
terytoria armii sudańskiej - do przeprowadzania ataków na pozycje partyzantów.
Socjalistyczna Francja, wierna widać dechrystianizacyjnym tradycjom swej
Rewolucji, torpeduje
wszelkie próby nałożenia na Sudan sankcji i izolacji politycznej, przysyła
doradców
wojskowych, zapewnia armii islamistów wsparcie logistyczne i zwiad satelitarny,
szkoli też
policjantów (czy również w sztuce torturowania ? Nie wiadomo...).
Rządzony przez szyickich ajatollahów Iran dostarcza Chartumowi sprzęt wojskowy i
doradców,
organizuje też dla sudańskich sędziów kursy z prawodawstwa szariatu. Z ofertą
militarnej
współpracy spieszy też Rosja.
Wsparciem dla reżimu w Chartumie jest nawet pomoc międzynarodowych
instytucji
charytatywnych. Ponad 75 % jej wartości jest przechwytywana przez władzę.
Uzyskane w ten
sposób dewizy wykorzystuje się potem do zakupu broni. Sudan - jedno z
najbiedniejszych
państw świata - wydaje na wojsko i na siły bezpieczeństwa 2 miliony dolarów
dziennie.
* * *
Nikt nie jest już w stanie podać dokładnej liczby ofiar przemocy. Szacuje się,
iż jedynie w latach
1983-1994 zginęło co najmniej 1,5 miliona ludzi, a bardzo prawdopodobne jest, że
faktycznie
zabito wtedy 2 miliony osób. W połowie lat 90. ponad 500 tysięcy Sudańczyków
schroniło się w
sąsiednich państwach. Dalsze 5-6 milionów żyło w specjalnych obozach (często
bombardowanych przez rząd) i w dzielnicach nędzy, jako "wewnętrzni uchodźcy". W
ostatniej
dekadzie XX wieku liczba ludności południowego Sudanu zmniejszyła się o 40
procent!
* * *
Najdłuższa, najtragiczniejsza z obecnie toczących się wojen, rozgrywa się z dala
od
telewizyjnych kamer. Świat przygląda się zagładzie ludów południowego Sudanu bez
większego
zainteresowania, niekiedy z aprobatą. Gdzieś, w zaciszu gabinetów rządów -
muzułmańskich,
komunistycznych, liberalnych - zapadały i zapadają nadal mordercze decyzje. Na
sudańskich
chrześcijan wydano wyrok śmierci.
Virtual Vendée's Editorial Note:
Tekst opublikowano pierwotnie w piśmie "Wzrastanie" [ w maju 2000 ].
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
AKT ŁASKI
"Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi,
przyprowadźcie tu i
pościnajcie w moich oczach."
Łk 19, 27.
Jesienią 1975 r. generał Francisco Franco, dyktator Hiszpanii, onegdaj zwycięski
Caudillo –
Wódz antykomunistycznej Krucjaty, dobiegał kresu swych dni. Śmierć zyskała
dostęp do
człowieka, który od kilku dziesiątków lat żelazną ręką wiódł swój kraj, pewnie
omijając
niebezpieczne rafy i płycizny. Umierający Caudillo niemal do ostatniej chwili
angażował się
w życie swej Ojczyzny. Właśnie miał podjąć niełatwą decyzję - o życiu lub
śmierci
jedenastu skazanych terrorystów.
* * *
Bywa, że wielkoduszność, wspaniałomyślnie okazana litość tylko rozzuchwala zło.
Caudillo
doświadczył tego nie raz. Choćby w 1934 r. w Asturii, podczas rebelii
fanatycznych
lewicowców, którzy z upodobaniem palili kościoły, mordowali księży,
przedstawicieli
katolickich elit i urzędników. Wojska Franco krwawo zdusiły ów bunt, w
więzieniach znalazły
się tysiące lewicowych radykałów. Cóż z tego? Ówczesny, centro-prawicowy rząd
chciał
pojednania, imponował wielkodusznością. Aresztowani zbrodniarze szybko
opuszczali cele.
Ledwo dwa lata później, po zwycięstwie wyborczym lewicy, ci sami, nieukarani
niegdyś
mordercy, znów wyszli na ulice, by palić świątynie i klasztory, by znowu lać
hiszpańską krew.
* * *
Zbrodnia musi być ukarana - tak, jak na to zasługuje. Obok dobrych, skruszonych
łotrów,
szczerze żałujących za swe czyny, są przecież i tacy, których powstrzyma tylko
brutalna siła, do
których przemówi tylko bicz. Franco rozumiał to doskonale. Dlatego w czasie
Wielkiej Krucjaty
Iberyjskiej (1936-1939), w dniach ostatecznej rozprawy ze Złem, nie było już
pobłażania. Na
całym świecie podniosła się wrzawa, tak zwane "autorytety moralne", te same,
które wcześniej
milcząc odwracały wzrok, gdy lewica mordowała księży i zakonnice, teraz
gromadnie potępiały
Franco i jego nacjonalistów.
A Caudillo po prostu był skuteczny. Odpowiadał mordercom w ich własnym języku.
Nie żywił
przy tym złudzeń, że zło da się pokonać w białych rękawiczkach, choć odrzucał
też stosowanie
odpowiedzialności zbiorowej.
To fakt, wielokrotnie sprawiedliwość zamieniała się w zemstę, gdy wojska
nacjonalistów
odnajdywały na wyzwolonych terenach masowe groby, sprofanowane świątynie.
Bywało, że bez
litości wybijano wtedy wszystkich miejscowych lewicowców, bez roztrząsania ich
indywidualnej winy. Aby zapobiec takim ekscesom, Franco zajął się rewizją
wszystkich
wyroków śmierci, wydawanych przez trybunały wojskowe. Kiedy uznał to za
stosowne,
darowywał życie skazańcom. Innych wysyłał jednak przed pluton egzekucyjny, a
winnych
szczególnie okrutnych zbrodni nakazywał dusić garotą.
* * *
W strasznej wojnie domowej lat 1936-1939 Hiszpania straciła 300-400 tysięcy
zabitych. Z tej
liczby 72.344 osoby (w tym 6.832 duchownych) zginęło w egzekucjach i pogromach
dokonanych przez lewicę, a 32.021 - w odwetowych działaniach nacjonalistów.
Potem, po
zwycięstwie Franco, w ciągu 11 lat stracono jeszcze 22.641 lewicowców -
przeważnie za
zbrodnie z okresu wojny domowej. Jeszcze w 1963 r. bezlitosna ręka
sprawiedliwości dosięgła
komunistę Juliana Grimau’a, zawodowego mordercę z barcelońskiej CzeKi. O łaskę
dla
skazanego apelowały rozmaite osobistości argumentując, że po ćwierci wieku stare
zbrodnie
uległy przedawnieniu. Dla Franco - nie uległy. Caudillo zatwierdził wyrok,
Grimau;a
rozstrzelano. Czerwony rak, przeżerający ongiś Hiszpanię, został wypalony
ogniem.
* * *
Po latach pojawił się nowy problem - terroryzm. Do walki ruszyli Baskowie z ETA
i marksiści z
FRAP. Rok 1970, Burgos - sześciu bojowników baskijskich, skazanych na śmierć za
zamachy i
zabójstwa, prosi o łaskę. Za skazanymi wstawił się papież Paweł VI. Caudillo
przełamał
wewnętrzny opór. Darował skazańcom życie.
* * *
Potem będzie winił siebie za okazaną litość. Terroryści uznali wielkoduszny gest
za objaw
słabości. W całym kraju mnożyły się zamachy. Najbliższy współpracownik Caudillo,
admirał
Carrero Blanco, ginie z rąk terrorystów ETA. W madryckiej kawiarni "Rolando"
podłożona
przez Basków bomba jest przyczyną masakry - dwunastu klientów umiera,
rozerwanych
eksplozją, osiemdziesięciu jest okaleczonych. Franco, wstrząśnięty, pyta
współpracowników:
"(...) dlaczego mamy respektować prawa ludzkie tych morderców, występnych
kreatur, którzy
gwałcą prawa swoich ofiar? (...) Albo my wykończymy ich, albo oni wykończą nas!"
* * *
Aresztowania dziesiątkują terrorystyczne podziemie. W 1975 r. zapada 11 wyroków
śmierci.
Znowu podnoszą się apele o ułaskawienie skazanych. Nikt chyba już jednak nie
wierzy w łaskę
nieugiętego generała. Nie jest on zresztą osamotniony. Na ulice Madrytu wychodzą
tysiące
Hiszpanów - domagają się stracenia morderców.
* * *
Tymczasem stan zdrowia Caudillo raptownie się pogarsza. Zakrzepowe zapalenie
żył,
niewydolność krążenia, wreszcie seria zawałów. Potem jeszcze krwotok żołądka i
zapalenie
otrzewnej. Podejmowane, jedna po drugiej, operacje nie dają rezultatów. W końcu
życie kołacze
w generale tylko dzięki transfuzjom krwi i obniżeniu temperatury ciała.
* * *
20 listopada 1975 r. Francisco Franco, "Caudillo Hiszpanii z łaski Boga", udaje
się na Wieczną
Wartę. Zostaje pochowany w krypcie przed głównym ołtarzem bazyliki p.w. św.
Ludwika w
Dolinie Poległych u szczytu masywu Guadarrama. Opublikowany zostaje jego
testament:
"Pamiętajcie, że wrogowie Hiszpanii i cywilizacji chrześcijańskiej czuwają.
Czuwajcie zatem i
wy, poświęćcie swoje życie osobiste najwyższym interesom Ojczyzny i ludu
hiszpańskiego".
* * *
Na kilka tygodni przed śmiercią Franco rozpatrzył prośbę jedenastu skazanych
terrorystów.
Zatwierdził egzekucję pięciu najbardziej winnych. Sześciu pozostałym zamienił
wyroki śmierci
na kary więzienia.
W kraju, tak ciężko doświadczonym nienawiścią i przemocą, samotnie odpierającym
zmasowany
atak, niczym oblężona twierdza - potrzebna była przecież odrobina miłosierdzia.
Virtual Vendée's Editorial Note:
Tekst opublikowano pierwotnie w piśmie "Wzrastanie" [ w styczniu 2002 ].
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
WANDEA
"Nie walczyłem dla ludzkiej chwały. Jeśli nie zdołałem przywrócić ołtarzy i
tronu, to ich
przynajmniej broniłem. Służyłem memu Bogu, memu królowi i mej Ojczyźnie."
Karol Melchior de Bonchamps, wódz Wandejczyków, na łożu śmierci.
10 marca 1793 r., ludność departamentu Wandea w zachodniej Francji, żarliwie
katolickiej
i rojalistycznej la Vandée, ruszyła do boju "za Wiarę i króla" przeciw
rewolucyjnym
władzom w Paryżu. "Musimy walczyć, bo Republika nas zmiażdży. Rzeczą kobiet jest
modlić
się. My, mężczyźni, musimy się bić!" - zadeklarował przywódca zrywu, Jakub
Cathelineau.
* * *
Cztery lata wcześniej tłum podburzonych paryżan wziął szturmem Bastylię - stare
królewskie
więzienie - uwalniając siedmiu przebywających w nim kryminalistów. Radośnie
fetowano owe
"ofiary despotyzmu", z dumą obnoszono na pikach odrąbane głowy obrońców -
żołnierzy z
regimentu wojskowych inwalidów... Tak rozpoczęła się Rewolucja Francuska, zwana
Wielką.
Wydarzenia nabrały wkrótce tempa. W ciągu trzech lat obalono monarchię,
proklamując
powstanie Republiki. Z ogromną furią zaatakowano Kościół Katolicki. Zamordowano
3 tysiące
duchownych, 40 tysięcy deportowano. Burzono i profanowano świątynie i klasztory.
Na miejsce
chrześcijańskiego kalendarza wprowadzono nowy, pogański.
Rozpoczęło się polowanie na prawdziwych i domniemanych wrogów Rewolucji. W ciągu
kilku
lat gilotyna - sławna "brzytwa narodowa" - ścięła siedemnaście tysięcy
głów.
"Kontrrewolucjonistów" zsyłano do obozów koncentracyjnych w Gujanie, zwanych
"suchą
gilotyną", w których umierało 70 % deportowanych oraz do kazamatów na wyspie Ré,
gdzie
wskaźnik śmiertelności wśród więźniów dochodził do 50 %. Wszędzie wybuchały
krwawe
pogromy - w jednej tylko "masakrze wrześniowej" (1792) w Paryżu z rąk
rewolucyjnego
motłochu poniosło śmierć 1400 osób, w tym 220 księży oraz wielu chorych, starców
i
niedorozwiniętych dzieci, wywleczonych z kościelnych szpitali i przytułków. W
styczniu 1793 r.
spod ostrza gilotyny spadła głowa "obywatela Kapeta" - króla Ludwika XVI.
Niedługo potem
władze ogłosiły przymusowy pobór 300 tysięcy rekrutów do swej armii, która miała
rozpalić
rewolucyjny pożar w całej Europie. Były to krople, które przelały kielich
goryczy u szczerych
katolików i monarchistów. Departament Wandea chwycił za broń.
* * *
Wandejczyków rozpalał duch prawdziwie religijnej krucjaty. Pomni tradycji wojen
z
protestantami z XVI i XVII wieku, w których zasłynęli nieugiętą walecznością,
szli do boju
odmawiając różaniec. Na piersiach nosili szkaplerze z Najświętszym Sercem Jezusa
- które
rychło stało się ich Symbolem. Przyjęli nazwę - Armia Katolicka i Królewska
(Armée
Catholique et Royale).
* * *
Rewolucyjne władze początkowo lekceważą "bandytów z Wandei". Niesłusznie -
powstańcy
atakują z niezwykłym męstwem, a ich postawa znajduje żywy oddźwięk w całym
kraju. Do
Wandejczyków dołączają szuani - chłopscy partyzanci z Bretanii i departamentu
Mayenne.
Mnożą się bunty i spiski rojalistów - ramię przy ramieniu walczą chłopi,
szlachta i mieszczanie,
zadając kłam propagandzie rewolucjonistów. Wkrótce wojna domowa ogarnia 53
departamenty.
Rządzący Francją Komitet Ocalenia Publicznego rzuca wszystkie siły do zdławienia
rebelii.
Zaostrza się terror - obsługa gilotyn pracuje bez wytchnienia. Po strajkach
tkaczy w Lyonie,
największym ośrodku przemysłowym Francji, stracono bądź deportowano 60 tysięcy
robotników
- połowę ludności miasta!
Przy odbijaniu z rąk rojalistów Tulonu szlify zdobywa Napoleon Bonaparte,
naonczas kapitan
artylerii w służbie Republiki. Żądny kariery przyszły "cesarz Francuzów" donosi
uniżenie
rewolucyjnym satrapom: "(...) brocząc jeszcze we krwi zdrajców, donoszę Wam z
radością, że
rozkazy Wasze spełnione, Francja pomszczona. Ani wiek, ani płeć oszczędzonymi
nie były. Ci,
których okaleczyły tylko armaty republikańskie, rozsiekani zostali mieczami
wolności i
bagnetami równości..." Pod tym kwiecistym raportem widnieje podpis: "Brutus
Bonaparte,
obywatel sankiulota..."
Zwolennik radykalnego komunizmu, Babeuf, postuluje, by przez wzmożoną akcję
gilotynowania
rozwiązać problem przeludnienia Francji oraz kłopoty z wyżywieniem ludności.
Władze,
najwyraźniej, stosują się do tej rady, a wśród wysłanych na szafot jest i
Babeuf. W rewolucyjnej
gorączce szczury zaczynają zagryzać się nawzajem - w iście gangsterskich
porachunkach giną
wszyscy ważniejsi przywódcy Rewolucji, w tym Danton i Robespierre. Ale dla
Wandei nie ma
to większego znaczenia. Na Wandeę wydano wyrok śmierci.
* * *
Zgodnie z rozporządzeniami władz "wandejscy bandyci" mają być wyjęci spod prawa,
zabijani
zaraz po schwytaniu. 1 sierpnia 1793 r. wchodzi w życie dekret o eksterminacji
Wandei
"- Zniszczcie Wandeę, a uratujecie Ojczyznę - grzmi z rewolucyjnej trybuny mówca
Barére. -
Trzeba wyniszczyć doszczętnie tę buntowniczą rasę, podpalić ich lasy, ściąć
zbiory, zniszczyć ich
stada!"
Na Wandeę uderzają nieprzeliczone armie, w tym dwanaście budzących grozę "kolumn
piekielnych" generała Turreau. Miasta i wioski buntowniczego departamentu
wycinane są w
pień. Po raz pierwszy w nowożytnych dziejach ateistyczno-pogańskie państwo
realizuje planowo
ludobójstwo swych katolickich poddanych. Żołnierze republikańscy rozpruwają
brzuchy
ciężarnym kobietom, obnoszą dzieci na ostrzach bagnetów, rozcinają szablami
noworodki, a ich
dowódcy paradują w spodniach uszytych ze skóry Wandejczyków. Rewolucjoniści
zatruwają
studnie arszenikiem, na szeroką skalę stosują też gazy trujące, a przysłani
przez Paryż
"naukowcy" eksperymentują nad gospodarczym wykorzystaniem ludzkiego tłuszczu...
Rewolucjonista Carrier, po utopieniu w Loarze pięciu tysięcy skazańców,
stwierdza z
zachwytem: "- Cóż za rewolucyjny potok z tej Loary!"
* * *
A Wandea broni się, zachwycając męstwem i rycerską postawą. Z czasem walka staje
się coraz
brutalniejsza - przerażające okrucieństwo sług Rewolucji wywołuje chęć odwetu.
Po bitwie pod
Chemille, kiedy to rozgromiono republikańską armię generała Berruyera, tłum
zbrojnych w
topory Wandejczyków udaje się do stodoły, zamienionej w prowizoryczny obóz
jeniecki;
czterystu schwytanych rewolucjonistów ma spotkać okrutna kaźń. Nie spotka -
jeden z
wandejskich wodzów, Maurycy d'Elbée, staje na drodze swych żołnierzy. Przypomina
dawno
wypowiedziane słowa: "- I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym
winowajcom!" W stodole zapada cisza, przerywana tylko szeptami przerażonych
jeńców. "-Jako
i my odpuszczamy!" - powtarza z mocą d'Elbée. Powstańcy wycofują się; jeńców
uwolniono.
Tego samego Maurycego d'Elbée, wziętego potem do niewoli, bezlitosna Rewolucja
wyśle przed
pluton egzekucyjny...
* * *
Insurekcja upada, choć ostatnie grupy nieprzejednanych walczyć będą po lasach do
1800 r.
Przywódcy Powstania nie żyją - Cathelineau i la Rochejacquelein polegli w walce;
d'Elbée,
Stafflet i de Charette zostają rozstrzelani; de Bonchamps umiera z odniesionych
ran - przed
śmiercią prosi swych żołnierzy o darowanie życia 5 tysiącom jeńców.
Republikański generał Westermann, zwany Rzeźnikiem, donosi z dumą Paryżowi: "Nie
ma już
Wandei, obywatele republikanie. Wraz ze swymi kobietami i dziećmi zginęła pod
naszą wolną
szablą. (...) Zgodnie z rozkazami, któreście mi dali, miażdżyłem dzieci kopytami
koni,
masakrowałem kobiety, które nie będą już rodzić bandytów. My nie bierzemy jeńców
(...) litość
to nie jest rewolucyjna sprawa".
* * *
W wojnie domowej, zapoczątkowanej powstaniem w departamencie Wandea, życie
straciło
ponad 400 tysięcy osób. Gdy doliczymy jeszcze ofiary Terroru, wojen
rewolucyjnych i
imperialnych, okaże się, że Rewolucja przyniosła śmierć dwóm milionom samych
tylko
Francuzów.
* * *
Departament Wandea legł w zgliszczach. Cena za wierność Kościołowi i koronie
okazała się
straszna. Czy zatem warto było stanąć do walki przeciw okrutnemu przeciwnikowi,
bez szans na
zwycięstwo?
Podziw dla rycerskiego przeciwnika, współczucie dla pokonanego wroga - nieobce
były nawet
niektórym republikańskim oficerom.
- Ileż heroizmu na próżno! - ubolewają po schwytaniu, skazanego potem na śmierć,
wandejskiego wodza, Franciszka de Charette.
- Nic nie idzie na próżno! - odpowiada nieugięty Charette. - Nigdy!
Virtual Vendée's Editorial Note:
Tekst opublikowano pierwotnie w piśmie "Wzrastanie" [ w lutym 2002 ].
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
BUNT SHIMABARY
„Miej zawsze zaufanie do Boga. On nie przegrywa żadnej bitwy.”
Bł. Josemaria Escriva de Balaguer – „Droga”, 733.
27 września 1637 r., na zboczach Świętej Góry opodal Nagasaki, na japońskiej
wyspie Kiusiu,
poniósł męczeńską śmierć błogosławiony Wawrzyniec Ruiz wraz z 16 Towarzyszami.
Bł.
Wawrzyniec, misjonarz z Filipin, rzekł w ostatnim słowie przed egzekucją: „-
Jestem
chrześcijaninem i wyznawać będę swoją wiarę w Chrystusa do godziny swej śmierci.
(...) Umrę
dla chwały Bożej. Gdybym miał żyć jeszcze tysiąc razy, to za każdym razem
ofiarowałbym Panu
Bogu moje życie”.
Wraz z dzielnym Filipińczykiem zaszczytu męczeńskiej śmierci dostąpiło
dziesięciu
Japończyków, czterech Hiszpanów, Francuz i Włoch.
* * *
Od 1549 r., gdy św. Franciszek Ksawery, współzałożyciel zakonu jezuitów,
postawił stopę na
Wyspach Japońskich (w Kagosimie na Kiusiu), w Kraju Kwitnącej Wiśni trwała
intensywna
praca misyjna. Już w 1580 roku liczbę wyznawców Chrystusa w Japonii szacowano na
150
tysięcy; posiadali oni dwieście kościołów i dwa seminaria. Katolicyzm wykazywał
ogromną moc
przyciągania tak dla potężnych książąt, rycerstwa i szlachty, jak i dla prostego
ludu. Nowej
religii sprzyjał sam Oda Nobunaga – sławny wódz i wybitny mąż stanu, jeden z
twórców
zjednoczonej Japonii. Św. Franciszek Ksawery tak ocenił społeczność wyspiarzy:
„Naród ten
jest najlepszy spośród wszystkich, które dotychczas odkryto, i między
niewiernymi, wydaje mi się,
nie znajdzie się lepszego”.
* * *
XVII stulecie przyniosło japońskiemu cesarstwu rządy szogunów z rodu Tokugawa.
Rozpoczęło
się wtedy srogie represjonowanie chrześcijan – wyroki śmierci na trwających w
wierze, burzenie
kościołów i obiektów kultu, rygorystyczny zakaz posiadania jakichkolwiek
katolickich
dewocjonaliów. Niechlubna rolę odegrali tu holenderscy protestanci. Holendrzy,
zwani przez
tubylców „Komodzin” („Czerwonowłosi”), zasłynęli jako mistrzowie intryg; zionąc
nienawiścią
do Kościoła katolickiego, podburzali japońskich władców do zaostrzenia represji,
sami również
aktywnie uczestnicząc w krwawych pogromach. Prócz fanatycznej żądzy wytępienia
„papistów”,
„Komodzin” kierowali się też bardziej przyziemnymi motywami: chodziło im o
wyeliminowanie
wpływów katolickiej Hiszpanii i Portugalii na Dalekim Wschodzie, o
zmonopolizowanie przez
protestancką Holandię handlu z Japonią, handlu przynoszącego wszak spore
zyski...
* * *
Antykatolicki terror narastał. Wreszcie, w 1637 roku, na półwyspie Shimabara, na
wschód od
Nagasaki, wybuchło wielkie powstanie chrześcijan. Uczestnicy rewolty, głównie
chłopi,
wystąpili z bronią w ręku przeciw religijnemu uciskowi, przeciw rujnującym
ludność podatkom i
polityc